Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mensajero de la muerte - odcinek 51
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32, 33, 34, 35  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:51:50 02-03-12    Temat postu:

Dzięki dziewczyny za odwiedziny;*

Widzę wszyscy zadowoleni, że na dobrą sprawę pozbyliśmy się dwójki villanów. Osobiście ciężko mi jest pogodzić się z tego typu stratami, ale cóż. Taki ich żywot. Tymczasem przygotujcie się na decydujące starcie z Posłańcem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dull
Generał
Generał


Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 8468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:57:58 02-03-12    Temat postu:

Utrata villanów zawsze kojarzy mi się z bliskim końcem telenoweli
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Santiago
Idol
Idol


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1895
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:17:28 02-03-12    Temat postu:

Posłaniec będzie dla mnie deserem Czekam na wielką akcję, która zakończy się pewnie dla niego, źle. Liczę na Ciebie, choć wiem, że Ty sama od siebie wymagasz coraz więcej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:42:48 03-03-12    Temat postu:

Niestety, wszystko się czasem kończy. A grunt to mieć to wyczucie smaku i dobrnąć do finału z klasą, niż na siłę przeciągać różnego rodzaju wątki Decydujące starcie z Posłańcem klaruje się powoli w mojej głowie, więc chcąc, nie chcąc mam nadzieję Miłoszu, że zarówno Ciebie, jak i pozostałych czytelników nie zawiodę. Swoją drogą, właśnie uświadomiłam sobie, że tworzę to opowiadanie już pół roku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:55:35 03-03-12    Temat postu:

O rany, co za emocjonujący odcinek! Szkoda, że był krótki, bo bylo w nim strasznie dużo akcji
Uwolnienie Laury było piękna Ahh, jakże Benjamin się o nią zamartwiał Zmienił się, a właściwie to miłość do Laury go zmieniła Teraz stał się dojrzalszy i chyba po raz pierwszy na prawdę poczuł coś do kobiety prócz podniecenia
Śmierć Davida też była fajnie przedstawiona Sądziłam, że zostanie tylko postrzelony w głowę, a tymczasem po postrzeleniu w klatkę wypadł przez okno Dobrze mu tak

Scenka z Jorge i Angeles była wzruszająca, jak ten powiedział, że jest jedyną kobietą w jego życiu Więcej takich scen! Barbara była zdezorientowana, gdy zauważyłą Jorge. Jej plan zakończył się niepowodzeniem, a na dodatek utraciła Jorge już na zawsze Bardzo mi sie podoba takie zakończenie tego odcinka

Ale to już niedługo będzie koniec?! :O Przywiązałam się do bohaterów i będzie tak pusto bez nich...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dull
Generał
Generał


Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 8468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:22:51 03-03-12    Temat postu:

madoka napisał:
Swoją drogą, właśnie uświadomiłam sobie, że tworzę to opowiadanie już pół roku


O matko... Przeraziłam się! Jak ten czas leci
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:45:23 03-03-12    Temat postu:

Prawda?? Sama byłam zaskoczona Justi, jak spojrzałam na datę założenia tematu, a tam 1 września ubiegłego roku

Dziękuję Nataluś za odwiedziny;* Czasami wystarczy stworzyć coś krótszego, ale niezwykle emocjonującego, by zainteresować czytelników. Mam zatem nadzieję, że ów reguła się sprawdziła i w tym przypadku. Na przestrzeni zaś wszystkich odcinków chciałam przedstawić całokształt przemiany Benjamina, który z lekkoducha, przeistoczył się w odpowiedzialnego i dużo dojrzalszego mężczyznę Z kolei pomiędzy Angeles, a Jorge na pewno zacznie się teraz dużo bardziej pomyślny okres - choć nie ukrywajmy, że przed nimi decydujące starcie z mordercą.

Co do finału tego opowiadania, to jak już wspominałam - wszystko musi mieć swój koniec. Choć i ja nie wyobrażam sobie przyszłości bez tworzenia losów tutejszych bohaterów...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:20:35 15-03-12    Temat postu:

ODCINEK 48


Przemierzając niespokojnie szpitalny korytarz, oczekiwał jakichkolwiek wiadomości o swojej siostrze. Przebierając nerwowo palcami, powstrzymywał łzy, napływające usilnie do jego oczu. Łzy, które były odpowiedzią na każde, nawet najmniejsze wspomnienie opuchniętej twarzy Laury, jej okaleczonych nadgarstków i stopy. Przede wszystkim zaś, jej zranionej duszy, którą ów bydlak wykorzystał centymetr po centymetrze. Zacisnąwszy dłonie w pięści, oddychał głęboko, próbując przy tym zapanować nad swoimi rozbieganymi myślami.
- Spokojnie...Wyjdzie z tego... - doszło jego uszu, gdy niespodziewanie dla niego samego, tuż przy jego boku, wyrósł Benjamin.
- Co ty tutaj robisz?? - uniósł pytająco brwi, lustrując wzrokiem jego postrzelone ramię - Nie powinieneś teraz powracać do zdrowia w jednej z tutejszych sal??
- Jedyne, co powinienem, to być blisko Laury - mruknął, opierając się o ścianę. Wychodził bowiem z założenia, że lekkie draśnięcie pociskiem, wystrzelonym w ostatniej chwili przez Davida, było niczym, w porównaniu z cierpieniami zadanymi siostrze Rene. Trafiwszy więc na oddział, zgodził się jedynie na opatrzenie rany, unikając tym samym zbędnych badań, przetaczania jednostki krwi, czy też bezowocnego zagrzewania szpitalnego łóżka.
- Jesteś szalony - rzucił Contreras, poklepując go po zdrowym ramieniu - Swoją drogą, chyba nie miałem jeszcze okazji podziękować Ci za pomoc w odnalezieniu Laury i jej uwolnieniu...Dlatego też, dziękuję. Z całego serca.
- Wiem, że na moim miejscu zrobiłbyś to samo dla... - zrobiwszy wymowną przerwę, spojrzał niepewnie nie towarzysza - ...ukochanej kobiety.
- Ukochanej?? To znaczy, że ty... - urwał, gdy z jednej z sal zabiegowych, wyszedł odziany w biały kitel, lekarz - Przepraszam! Posiada pan może jakieś wieści na temat stanu zdrowia Laury Contreras?? - starszy mężczyzna potarł leciutko skronie, a zsunąwszy z nosa, okulary, odparł:
- Osobiście zajmowałem się jej przypadkiem, panie...
- Contreras - dokończył za niego Rene - Jestem jej bratem.
- Rozumiem. Pacjentką zajął się już zespół odpowiednich specjalistów. Opatrzono jej wszystkie okaleczenia i poddano ją stosownym badaniom...Za kilka minut powinna zostać przewieziona na salę, gdzie oddziałowa zaaplikuje jej antybiotyk i podłączy ją do aparatury, przetaczającej krew.
- A będzie można ją odwiedzić??
- Myślę, że z kilkuminutowym widzeniem nie powinno być problemu - zapewnił lekarz, rzucając okiem w swoje notatki - Pacjentka zostanie przetransportowana piętro wyżej, do pokoju 355.
- Dziękuję - odparł Rene, odwracając się w kierunku Benjamina - Chodźmy. Myślę, że nasza wizyta ją ucieszy - kąciki jego ust drgnęły w wyrazie ulgi, a towarzyszące mu w ostatnim czasie, emocje, poczęły powoli opadać. Mężczyźni ruszyli więc w stronę wind, by po kilku, długich minutach znaleźć się przed drzwiami odpowiedniej sali. Przekroczywszy niepewnie jej próg, ich spojrzenia spoczęły na drobnej sylwetce blondynki, której pobladła twarz, wykrzywiona była w grymasie bólu.
- Kochanie... - wyszeptał Contreras, podchodząc do jej łóżka.
- Rene... - wychrypiała cichutko, otwierając z trudem, zmęczone oczy.
- Ciii...Nic nie mów. Chciałem cię tylko zapewnić, że jesteś już bezpieczna - uśmiechnął się czule, po czym złożył na jej policzku delikatny pocałunek. Laura skinęła leciutko głową, rozglądając się przy tym dookoła.
- A Benjamin...On?? - głos jej się załamał, a piekący ból w klatce piersiowej, jedynie się wzmógł. Po jej policzku spłynęła pierwsza, gorzka łza, a później kolejna i kolejna.
- Nic mi nie jest - usłyszała, a zza pleców Rene, wychylił się tak bardzo wyczekiwany przez nią, Robleto, w którego oczach również połyskiwały łzy. Podszedłwszy do jej łóżka, ujął leciutko jej dłoń, opasaną w nadgarstku bandażem i złożył na niej czuły pocałunek - Tak bardzo się o ciebie bałem - wyznał, krzyżując z nią swój wzrok.
- A ja o ciebie... - wyznała szeptem, zdając sobie sprawę, że ostatnią rzeczą, którą pamiętała był postrzał Benjamina - Nie wybaczyłabym sobie, gdyby cokolwiek ci się sta...
- Kocham cię - mężczyzna wszedł jej w słowo, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z powagi swoich słów. Przygryzłwszy lekko wargę, podrapał się nerwowo po głowie, uświadamiając sobie z ulgą, że naprawdę spotkał miłość swojego życia. Miłość, dzięki której dojrzał, wydoroślał, a przede wszystkim nauczył się być odpowiedzialnym za los drugiego człowieka.

******

Odprowadziwszy wzrokiem trójkę swoich współpracowników, powrócił do sali Angeles, która po zaaplikowaniu jej środków uspokajających, spała w najlepsze, równomiernie przy tym oddychając. Długie, hebanowe włosy okalały delikatnie jej piękną twarz, od której po raz pierwszy od kilkunastu godzin, bił prawdziwy spokój. Ucałowawszy leciutko czoło kobiety, przysiadł tuż obok jej łóżka i przyłożył głowę do jej ciepłej dłoni.
- Nie wiem, jak zdołałaś zdobyć moje serce, ale dziękuję ci za to - wyszeptał, nim zasnął. Poranek zastał ich jednak dużo szybciej, niżby chcieli. Pierwsze promienie słońca, wpadały do środka pomieszczenia, muskając ich zaspane twarze. Angeles przetarła swoje oczy, a jej wzrok momentalnie spoczął na sylwetce ukochanego. Uśmiechnąwszy się pod nosem, przesunęła ręką po jego policzku, czerpiąc tym samym radość z jego bliskości.
- Mmm... - wymruczał Jorge, cmokając w locie wnętrze jej dłoni - Dzień dobry - uniósł się do góry, rozprostowując przy tym kark.
- Zostałeś... - zauważyła kobieta, a jej usta drgnęły w uśmiechu.
- Chyba nie sądziłaś, że zostawię cię po tym wszystkim? - uniósł pytająco jedną z brwi - Jak się czujesz??
- Dużo lepiej - zapewniła, siadając na posłaniu, w chwili, gdy do sali wkroczył jej lekarz prowadzący. Trzymając w ręku wypis ze szpitala, przeniósł spojrzenie na Robleto i mruknął pod nosem:
- Wy, policjanci, uwielbiacie wprowadzać własne rządy w naszym miejscu pracy - Jorge mrugnął porozumiewawczo do Angeles, odbierając od doktora świstek papieru. Rzuciwszy na niego okiem, podziękował, a powróciwszy do rozmowy z Castelar, zaproponował:
- Z racji tego, że nie czujesz się jeszcze na siłach, zabieram cię w moje kawalerskie progi - uśmiechnął się zawadiacko, dostrzegając zaskoczenie na twarzy kobiety.
- Ale... - zrobiła wymowną przerwę - Mam rozumieć, że wierzysz w brak jakichkolwiek powiązań mojej osoby z Ricardem??
- Hmm...Niech się zastanowię - pomasował w zamyśleniu swoją brodę - Zdaje się, że moje uczucia względem ciebie przyćmiły mi zdolność racjonalnego myślenia - schyliwszy się w jej kierunku, przypieczętował swoje słowa, wyjątkowo słodkim pocałunkiem.

******

Po długiej i wyczerpującej walce o sprawiedliwość wreszcie nastał czas, tak długo wyczekiwanej, przyjemności.
Patrzę, jak wychodzisz ze szpitala w towarzystwie swojego ochroniarza i wiesz, co czuję??
Zazdrość?? Gniew??
Może w jakimś stopniu tak.
Moją wnętrze opanowuje jednak w całej krasie, niepohamowana chęć spełnienia mych najskrytszych marzeń.
Marzeń, w których ty i ja stanowimy jedność.
Marzeń, w których moja Sandra powraca, by wieść ze mną iście rozkoszny żywot.
I wierz mi lub nie, ale nawet taki potwór, jak ja mu uczucia.
I choć w swojej formule są tak dalece inne od tych, które władały mną dziesięć lat temu, to nie oznacza, że zatraciłem w zupełności swój zmysł odczuwania.
Pech jednak chciał, że to właśnie ty musisz tak bardzo przypominać mi ukochaną kobietę.
A zdajesz sobie zapewne sprawę, że ów kwestia wpływa znacząco na twoje przeznaczenie.
Faktem zatem jest, że go nie oszukasz.
Bo twoje miejsce jest tylko w jednym punkcie na świecie...
U mego boku.
Tak więc, do zobaczenia wkrótce, słodka Angeles.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dull
Generał
Generał


Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 8468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:16:35 15-03-12    Temat postu:

Oj i wszystko skończyło się dobrze. Po ostatnich emocjach miło przeczytać taki odcinek

Para Lara i Benjamin jest moją ulubioną od samego początku. Cieszę się, że wreszcie zrozumieli, co do siebie czują, a zwłaszcza on, który wcześniej był beztroskim babiarzem. Dzięki niej wydoroślał i wreszcie wyznał jej miłość. Bardzo, ale to bardzo podobała mi się ta scena On do siebie niesamowicie pasują.

Angeles i Jorge również spędzili miłe chwile. Ciekawa jestem, czy teraz Ricardo odpuści, czy nie podda się bez walki?

Nasz Posłaniec już szykuję się na Angeles. Mężczyzna jest do wszystkiego zdolny, więc chwilowy spokój Angie i Jorge zapewne wkrótce legnie w gruzach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Santiago
Idol
Idol


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1895
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 16:55:31 16-03-12    Temat postu:

Cytat:
Miłość, dzięki której dojrzał, wydoroślał, a przede wszystkim nauczył się być odpowiedzialnym za los drugiego człowieka.


Piękne słowa

Oczywiście Laura i Benjamin też byli moją ulubioną parą Tak czy siak - piękni

Hmm... Dopiero zauważyłem, iż Posłaniec jest na tyle chory, iż nie mógłby skrzywdzić Angeles. Kiedy miał okazję, nie zgwałcił jej... Tylko ta akcja z samolotem burzy moją teorię jak domek z kart. Wystawił ją na próbę, w której mogła zginąć. Może teraz też szykuje dla niej w swego rodzaju egzamin? Jednak poczekam i zobaczę czym nas jeszcze zaskoczysz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:26:13 16-03-12    Temat postu:

Mmmmm... piękny odcinek Benjamin w końcu wyznał, ze kocha Laurę I Rene nie ma nic przeciwko temu Nareszcie mogą żyć szczęśliwie. Przemiana Benjamina była niesamowita. Ileż to jedna kobieta dobrego moze uczynić z mężczyzną

Nareszcie coś pozytywnego u Angeles oraz Jorge Mam nadzieję, że teraz wszystko im się ułoży i nieuchronne spotkanie z Posłańcem nie zakłóci ich sielanki. Oni stanowią idealną parę, no po prostu uwielbiam ich Dlatego czekam na ich pierwsze dzieciaczki

Posłaniec ma obsesję, chce 'przywrócić do życia' Sandrę i myśli, ze jeśli porwie Angeles to będzie ona dla niego Sandrą... Facet został skrzywdzony i to bardzo, zemścił się tylko na osobach, które go zniszczyły i zabiły ukochaną kobietę. Wymierzył sprawiedliwość, co nie było odpowiednie, zwłaszcza, że zrobił to w tak brutalny sposób... Mam tylko jedną prośbę: niech nie zrobi żadnej krzywdy Angeles
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lis 2010
Posty: 19386
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podkarpacie ;***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:34:34 17-03-12    Temat postu:

Piekna scena w pokoju Laury. Benjamin wyznał jej miłość. Coś cudownego.

Jak ja kocham wszystkie sceny między Jorge i Angeles. Ta była wprost przepiękna.

Oho. Nasz psychopata cos już kombinuje. Oby Angeles nie zrobił ponownie krzywdy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:33:01 17-03-12    Temat postu:

Pięknie dziękuję kochani;*

Cieszę się, że mogłam w jakiś sposób dogodzić każdemu z Was - tym bardziej, że jedni preferują duet Benjamin&Laura, a inni Jorge&Angeles - a przy tym zdołałam przedstawić Wam cudowną przemianę ukochanego Laurity. I choć zbliżamy się do finu, to nie mam w 100% określonych warunków w jakich do niego dojdzie, więc na dobrą sprawę wszystko może się jeszcze zdarzyć. Co do Posłańca - to powiem tak. Starałam się wykreować go na postać, która zawisła pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością, w efekcie czego podjęła się takich, a nie innych rozwiązań. Dlaczego nie skrzywdził Angeles?? Pewnie dlatego, że podświadomie utożsamia ją z Sandrą, której niewątpliwie nie wyrządziłby jakiegokolwiek zła. Choć, nie oznacza to, że nie staniemy się świadkami jego kryzysu, o!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:13:16 10-04-12    Temat postu:

ODCINEK 49


Kilka dni później...

Trafiwszy do zakładu karnego dla kobiet, bezustannie przeklinała dzień, w którym poznała Jorge. Mężczyznę, którego pragnęła mieć na wyłączność, a który chcąc, nie chcąc, doprowadził ją do chorobliwej obsesji na jego punkcie. Obsesji, która zaowocowała, wielokrotnie podejmowanymi próbami, wyeliminowania Angeles z życia i serca przystojnego policjanta. Przysiadłwszy na wyjątkowo niewygodnej, więziennej pryczy, wzdrygnęła się z niesmakiem, lustrując wzrokiem obdrapane ściany pomieszczenia. Widniały na nich różnego rodzaju zapiski, wykonane najprawdopodobniej przez wcześniejsze lokatorki tego, jakże obskórnego miejsca. Prychnąwszy pod nosem, uniosła do góry jedną z dłoni tak, by w ostatnich promieniach zachodzącego słońca, dostrzec swoje nienagannie pomalowane paznokcie. Stanowiły one bowiem jedyny element, łączący ją z dawnym światem. Światem, w którym była panią swojego życia - zamożną, dystyngowaną kobietą, mogącą mieć u swych stóp każdego z mężczyzn. Światem, którego wyrzekła się w chwili, kiedy powzięła sobie za cel, pozbycie się swojej rywalki.
- Proszę, proszę...Słynna Barbara de Mendiola. Pisano o tobie niemal w każdej gazecie - usłyszała od progu. Zwróciwszy głowę w tamtejszym kierunku, spojrzała z pogardą na szczupłą blondynkę z przetłuszczonymi włosami, rozpoznając w niej niedoszłą żonę swojego zmarłego męża.
- Sharon... - mruknęła z rozbawieniem Barbara, powstając z miejsca - Nic się nie zmieniłaś.
- Mogłabym to samo powiedzieć o tobie - zauważyła dziewczyna, wspierając się plecami o jedną ze ścian. Jej usta drgnęły w ironicznym uśmiechu, a spojrzenie spoczęło na sylwetce brunetki, odzianej w pomarańczowy kombinezon, niewątpliwie o dwa numery za duży - Nie przypuszczałabym, że jeszcze kiedyś się spotkamy. I to w takim miejscu.
- Na szczęście nie zabawię tutaj długo - stwierdziła z wyższością Barbara, wywołując tym samym gromki śmiech Sharon.
- Myślę, że wystarczająco długo, bym mogła zemścić się na tobie za wszystko, co mnie do tej pory spotkało - zauważyła złowrogo blondynka, zbliżając się niebezpiecznie w kierunku de Mendioli - Pamiętasz, z jaką wprawą rozkochałaś w sobie Leona?? To przez ciebie zostawił mnie, na dwa tygodnie przed planowanym ślubem...
- Jakże mogłabym zapomnieć - zaśmiała się Barbara - Mina zbitego psa w twoim wykonaniu była niewątpliwie bezcenna. Ale cóż...Nie sądziłaś chyba, że dziewczynka z prowincji jest w stanie zatrzymać przy sobie na dłużej zamożnego, starszego pana - gniew, wzbierał w Sharon wraz z każdym, kolejnym słowem, wypowiedzianym przez znienawidzoną kobietę. Pstryknąwszy więc charakterystycznie palcami jednej dłoni, uśmiechnęła się cwano, a za jej plecami, jak na zawołanie wyrosły dwie, barczyste więźniarki. Ich szerokie ramiona pokryte były różnorakimi tatuażami, a z oczu zionęła nieopisana bliżej wściekłość.
- Lucy, Tami, czas zacząć zabawę - zarządziła, przystając z boku. Barbara, po raz pierwszy spojrzała z niepokojem na swoje towarzyszki, a jej ciałem wstrząsnął przenikliwy dreszcz. Przełknąłwszy głośno ślinę, rzuciła okiem na buteleczkę, wykonaną z ciemnego szkła, a znajdującą się w ręce jednej z więźniarek.
- Po co te nerwy - zaśmiała się niemalże histerycznie, zaciskając obie dłonie w pięści - Zawsze można się przecież jakoś porozumieć - nie myśląc dłużej, wymierzyła cios w twarz wyższej kobiety, a kolejną kopnęła z całej siły w łydkę. Obie, niczym jednak niewzruszone, spoglądały z wyższością na szczupłą postać Barbary. I nim ta zdążyła, w jakikolwiek sposób zaregować, unieruchomiły ją, przykuły kajdankami do pryczy i zakneblowały.
- Pozwólcie, że sama się tym zajmę - poprosiła Sharon. Zabezpieczywszy dłonie specjalistycznymi rękawiczkami, odkręciła buteleczkę z tajemniczą miksturą i poczęła wylewać powoli jej zawartość, na twarz de Mendioli. Ciecz zaczęła palić skórę Barbary żywym ogniem, pozostawiając na niej krwawe, ropiejące ślady. Delikatna mgiełka, unosząca się nad jej ciałem, w połączeniu z przerażającym, ale stłumionym krzykiem kobiety mogły świadczyć tylko o jednym. O destrukcyjnym działaniu kwasu, dzięki któremu Barbara de Mendiola już nigdy miała nie być tą samą kobietą, co dawniej...

******

Pierwsze promienie słońca, wdzierające się przez okno w jego sypialni, smagały przyjemnie jego, pokryty kilkudniowym zarostem, policzek, chcąc wyrwać go tym samym, z rozkosznych objęć Morfeusza. Otworzywszy leniwie oczy, przeciągnął się delikatnie na posłaniu, a do jego nozdrzy, w przeciągu kilku, krótkich sekund, wdarł się słodki zapach kobiecego ciała. Przewróciwszy się więc na drugi bok, znalazł się twarzą w twarz ze śpiącą, niczym maleńki aniołek, Laurą. Widok jej blond włosów, rozsypanych na poduszcze i jej drobnej sylwetki, odzianej jedynie w jego koszulkę, momentalnie go rozczulił. Pogładziwszy leciutko jej zaróżowiony od snu, policzek, uśmiechnął się pod nosem, odczuwając przy tym ogromną przemianę, jaka zaszła w jego wnętrzu. Miejsce zuchwałego, nieodpowiedzialnego playboya zajął bowiem dojrzały i odpowiedzialny mężczyzna, który pragnął tylko jednego - wspólnego życia u boku nieustraszonej policjantki.
- Która godzina?? - wyszeptała Laura, wtulając się mimowolnie w bezpieczne ramiona Benjamina.
- Siódma - odpowiedział, cmokając czule jej czoło.
- Czyli możemy jeszcze pospać... - na usta dziewczyny wypłynął szczery uśmiech, a w jej na wpół przymkniętych oczach błysnęły wesołe iskierki.
- I kto to mówi! Kobieta na zwolnieniu lekarskim, która następne dwa tygodnie będzie mogła spędzić w łóżku - zaśmiał się Robleto. Po chwili jednak spoważniał, przypominając sobie z bólem serca, horror, jaki stał się udziałem bliskiej jego sercu, kobiety. Bandaż, oplatający szczupły nadgarstek Laury oraz jej dochodząca powoli do siebie, stopa stanowiły bolesny dowód koszmaru, jaki rozegrał się w domu Davida.
- Kochanie - wyszeptała Contreras, ujmując jego twarz w swoje dłonie - Spróbuj zapomnieć o tym, co się zdarzyło.
- A ty zapomniałaś??
- Nie, ale wiem, że przy tobie, na pewno mi się to uda - przywarłwszy piersią do jego ciepłego torsu, złożyła na jego ustach czuły pocałunek. Benjamin uśmiechnął się więc tylko w myślach, odwzajemniając z całą pasją i namiętnością ów pieszczotę. Po raz pierwszy od dawien dawna poczuł się bowiem naprawdę szczerze szczęśliwy. I choć miłość względem Laury spadła na niego, jak grom z jasnego nieba, to zdawał sobie sprawę, że to właśnie na nią czekał przez całe swoje dotychczasowe życie. Objąwszy ją mocniej ramionami, wplótł palce jednej dłoni w jej blond kosmyki.
- Mówiłem ci już, jak bardzo cię kocham??
- Hmm... - Laura przyłożyła palec wskazujący do swych ust, w geście zastanowienia - Nie wydaje mi się... - zachichotała, czekając na reakcję Benjamina. Ten ujął leciutko jej podbródek i bez chwili zawahania wyznał:
- Czas zatem, byś wiedziała, że kocham cię, jak opętany. I nie wyobrażam sobie dalszego życia bez mojej zadziornej pani policjant.
- Ah, tak - Laura kąsnęła delikatnie jego dolną wargę, przesuwając opuszkami palców po jego nagim torsie - Mam zatem rozumieć, że akceptujesz monogamiczny związek, w jakim przyjdzie nam żyć??
- Bezwarunkowo - zapewnił, wsuwając rękę pod jej koszulkę. Wędrując nią wzdłuż jej gładkich pleców, ujął delikatnie jej kark i bez chwili namysłu wpił się w jej słodkie wargi.
- Pragnę cię - wyszeptał pomiędzy pocałunkami.
- W takim razie, kochaj się ze mną - odpowiedziała kokieteryjnie Laura. Nie trzeba mu było tego dwa razy powtarzać. Pozbawiwszy ją zbędnych części garderoby, spojrzał głęboko w jej oczy, a dostrzegłwszy w nich bezgraniczną miłość, wiedział już, że musi uczynić absolutnie wszystko, by ogień tego uczucia nigdy nie zgasł.

******

Leżąc na sypialnianym łóżku z minuty na minutę czuła się coraz gorzej. Ból głowy nasilał się, a krwotok z nosa okazał się być dużo bardziej obfity, niż wcześniej. Modląc się więc w duszy tylko i wyłącznie o wyrwanie się ze szponów śmierci, sięgnęła po omacku, po telefon i wybrała numer do Olgi.
- Nie wiem, co się dzieje, ale tak bardzo się boję - wyszeptała, a po jej policzkach poczęły spływać pierwsze łzy.
- Spokojnie dziecinko. Nie ruszaj się z miejsca, dopóki nie przyjadę - poprosiła kobieta - Pamiętaj, musisz być teraz bardzo dzielna - połączenie zostało zakończone, a Leticia, z nadzieją w oczach, wpatrywała się w wizerunek Matki Boskiej. Jednocześnie, wspominała ostatnie spotkanie z Rene - mężczyzną, w którym zakochała się bez pamięci, a przed którym do tej pory nie zdradziła się ze swoją chorobą. Unikając go zatem, w ciągu kilku, ostatnich dni, jak ognia, próbowała odnaleźć w sobie odwagę, która pozwoliłaby jej stawić czoło okrutnej prawdzie. Rozmyślając, dopiero po chwili zdała sobie sprawę z głośnego pukania do drzwi. Zsunąwszy się więc z posłania, poprawiła chustkę na swojej głowie i przyciskając wacik do nosa, skierowała się ku wejściu. Jakież jednak było jej zdziwienie i zażenowanie, gdy w progu zamiast Olgi stał Rene.
- Leti...Co się dzieje?? Nie odbierasz ode mnie telefonów, nie odpowiadasz na wiadomości... - zaczął, dopiero po chwili zatrzymując się na jej iście bladej twarzy. Ująwszy ją delikatnie w swoje dłonie, przeraził się nie na żarty, dostrzegając krew, sączącą się z jej nosa i kłębek włosów, spoczywający na jej ramieniu.
- Ja... - wyjąkała Leticia, wpatrując się ze smutkiem w twarz ukochanego - Wiem, że powinnam była powiedzieć ci o tym dużo wcześniej, ale zawsze albo ktoś nam przerywał, albo nie miałam odwagi...Jestem śmiertelnie chora, Rene - Contreras wpatrywał się w nią, w osłupieniu, analizując zasłyszaną rewelację.
- Co to za choroba??
- Białaczka szpikowa... - wyszeptała, roniąc przy tym kilka gorzkich łez - Wybacz mi i uwierz, że nigdy nie chciałam cię okłamywać. Zrozumiem jednak, jeśli uznasz mnie za kłamczuchę i odtrącisz uczucie, jakim cię obdarzy... - nim w ogóle dokończyła, mężczyzna przygarnął ją do swojej piersi i pogłaskał uspokojająco po głowie.
- Ciii...Jestem przy tobie. Na zawsze i na wieczność - wyznał z bijącym sercem, drżąc jednocześnie z obawy o życie ukochanej. I choć został w jakiś sposób oszukany, to miłość względem Leticii okazała się być dużo silniejszą. Na tyle silną, by chcieć stawić czoło jej chorobie, a tym samym, śmierci we własnej osobie.


Ostatnio zmieniony przez madoka dnia 23:28:01 10-04-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dull
Generał
Generał


Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 8468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:37:17 11-04-12    Temat postu:

Aaaaaa kurde napisałam komentarz i jakiś problem wyskoczył na forum. i przepadł Wrrrr!!!

Barbara w końcu się doigrała. Przed przeszłością nie ma ucieczki. Wina za grzeszki prędzej, czy później każdego dopadnie, a nasza bohaterka mogła się o tym przekonać. Spotkanie z Sharon właśnie to symbolizowało.
Podobało mi się to, że przez większość tej sceny Barbara była twarda, a dopiero później zaczęła się bać.
No i świetny był tekst o paznokciach, symbolizujących stare życie i opis celi, czyli jej nowego położenia.
Szkoda tylko, że Barbara nie będzie już taka piękna, jak wcześniej Ale kara musi być!

Dla Laury i Benjamina nastały piękne czasu i w pełni im się to należy. Mam nadzieję, że kobieta, która czuje się bezpiecznie w jego ramionach, zapomni o przeżytym piekle. Benji przeszedł metamorfozę na plus. Z babiarza stał się kochającym partnerem i przede wszystkim monogamistą

A ostatnią scenę ze względu na pewne wydarzenia, jest mi bardzo ciężko komentować. Napiszę tylko tyle, że mam nadzieję, że Rene zostanie z Leti do końca jej dni.

Podsumowując - odcinek świetny. Widać, że to już końcówka
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32, 33, 34, 35  Następny
Strona 31 z 35

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin