Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nothing (else) matters - odc. 8
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:34:44 03-11-12    Temat postu:

Odcinek 3.

Stali w ogrodzie. William wsunął dłonie w kieszenie swoich spodni i przez ramię spojrzał na blondyna, który oparłszy się plecami o stary dąb, bawił się pustym kartonem po papierosach. Znał go od dziecka. Razem dorastali, razem grali w piłkę i zaczepiali dziewczyny, ale teraz miał wrażenie, jakby stał przed nim zupełnie obcy człowiek. Jakby po ich dziecięcej przyjaźni nie został najmniejszy ślad. Czuł się jak skazaniec, stojący oko w oko ze swoim katem w oczekiwaniu na wykonanie wyroku.
– Musiało się stać coś naprawdę ważnego, skoro moja babka przysłała po mnie swojego najlepszego agenta – zaczął Will, siląc się na uśmiech.
– Wasza ksią…
– Przestań, do cholery! – warknął Will. – Bawiliśmy się w jednej piaskownicy, zapomniałeś?
– Nie, ale nie mogę do przyszłego króla zwracać się per ty – odpowiedział, spoglądając mu w oczy. Kiedy zobaczył na jego twarzy zaskoczenie, uśmiechnął się pod nosem i spojrzał gdzieś w bok. – Tak, Will. Twoja babka chce abdykować na twoją rzecz. Mam cię natychmiast doprowadzić przed jej oblicze.
– To niemożliwe.
– Jak to niemożliwe? Musiałeś się przecież spodziewać, że kiedyś nastanie taki dzień. Chyba nie myślałeś, że całe życie będziesz tu sobie żył zupełnie anonimowo.
– Dokładnie tak myślałem – bąknął Will. – Jeśli będzie trzeba, zrzeknę się prawa do tronu. Mój brat na pewno się ucieszy.
– Przestań bredzić. Twoja babka, urwie mi głowę, jeśli wrócę bez ciebie. W ogóle to musisz wiedzieć, że wcale nie było trudno cię znaleźć i to wyłącznie jej zasługa, że zjawiłem się tu dopiero teraz a ty nadal bawisz się w życie.
– Czy ty chcesz wzbudzić we mnie poczucie winy? – zapytał ze śmiertelnie poważną miną, ale po chwili obaj się roześmieli i padli sobie w ramiona jak bracia.
– Zapraszam na kolację – zawołała z tarasu Ashley.
– Chodź – powiedział Will. – Poznasz moich przyjaciół, a potem zastanowimy się co dalej.
– Tu się nie ma nad czym zastanawiać. Po prostu rano zabukujemy bilety na najbliższy lot…
– Nie zmuszaj mnie, bym użył swojej władzy – ostrzegł Conway. Blondyn zmarszczył czoło i spojrzał na niego zaskoczony. To nie był już ten sam William, którego znał kilka lat temu.
– Służę przede wszystkim twojej babce – zauważył.
William roześmiał się i poklepał go po ramieniu.
– A widzisz ją gdzieś tutaj? – spytał i wyminął go rozbawiony, zatrzymując się przed Ashley, która czekała na nich w drzwiach tarasowych. – Ashley, chcę żebyś poznała Jamesa – powiedział, gdy blondyn do nich dołączył.
– My się chyba już znamy, prawda? – mruknął blondyn uwodzicielskim półgłosem, ujmując jej dłoń w swoją i składając na niej pocałunek. – James Keegen.
– Nie sądzę. Ashley Shilton – odpowiedziała cicho, w zakłopotaniu zakładając pasmo swoich ciemnych włosów za ucho. James uśmiechnął się uwodzicielsko, spoglądając jej w oczy.
– Łapska precz od mojej córki! – wtrącił Wayne i widząc, że James trzyma jej dłoń w swojej o wiele dłużej niż to było konieczne, objął Ashley ramieniem, jakby chciał w ten sposób zaznaczyć swoją własność. James spojrzał na niego nieco zdezorientowany. Mężczyzna wyglądał bardziej na starszego brata Ashley niż jej ojca. No i sądząc po tym, jak na siebie patrzyli, absolutnie nie wyglądali na kochającą się rodzinę.
– Tatusiek się znalazł – fuknęła, strącając jego dłoń z ramienia i posyłając mu wściekłe spojrzenie. – Zapraszam do stołu – dodała i uśmiechnąwszy się promiennie, weszła do domu.
James i Will spojrzeli po sobie i ruszyli za nią. Mijając Wayne’a, Conwey krzepiąco poklepał go po ramieniu.
– Zjedzmy w spokoju, dobrze? – spytał. Atmosfera była dość napięta, a kolejne awantury były ostatnią rzeczą, na którą miał teraz ochotę, dlatego odetchnął z ulgą, gdy jego przyjaciel skinął głową twierdząco i leniwym krokiem ruszył w stronę stołu, zajmując przy nim miejsce głowy domu.
Po chwili przy stole siedzieli już wszyscy, a w domu zapanowała grobowa cisza, w której słychać było jedynie pobrzękiwanie sztućców o talerze. James, którzy zajął miejsce na wprost Ashley, nie mógł oderwać od niej oczu i nawet nie próbował się z tym kryć, co wystawiało cierpliwość i stoicki spokój Wayne’a, co i raz zerkającego w ich stronę kątem oka, na naprawdę ciężką próbę.
Will obserwował go uważnie, czekając na wybuch i jako jedyny nawet nie drgnął, gdy ten z hukiem trzasnął otwartymi dłońmi o blat stołu tak, że aż stojące na stole szkło zabrzęczało, a ze szklanek wypełnionych po brzegi sokiem lub wodą, kilka kropel spłynęło na blat.
– No dobra – powiedział, przenosząc obłąkany wzrok na wszystkich po kolei, by w końcu zatrzymać go na Williamie. – Możecie mi powiedzieć co znaczą te książęce mości? Bo jakoś nie wierzę w opowieść o zabawie z dzieciństwa w króla Artura i rycerzy okrągłego stołu – powiedział, przypominając sobie, odpowiedź Willa, którą ten uraczył go kilkadziesiąt minut temu. – Mam wrażenie, że coś przede mną ukrywacie, a przecież możecie mi powiedzieć wszystko. Naprawdę wszystko. Jestem tolerancyjny i rozumiem, że ludzie mają różne upodobania.
James zakrztusił się sokiem, którego przed chwilą upił łyk i spojrzał na Williama, jakby chciał go zabić wzrokiem za te herezje.
– James zatrzyma się u nas przez kilka dni – odparł spokojnie Will, grzebiąc widelcem w talerzu. Wayne ponownie przyjrzał się im uważnie, doszukując się w tym jakiejś ukrytej afery.
– Przestań pieprzyć, Will! – warknął w końcu, uderzając dłonią w stół. – Masz mnie za durnia? Może nie wyglądam, ale umiem dodać dwa do dwóch! Chcę wiedzieć o co tu chodzi!
– Trochę szacunku, człowiecze – upomniał go James, wycierając usta papierową serwetką. – Siedzisz przy stole z przyszłym królem.
Wayne odchrząknął lekko, z trudem powstrzymując się, by nie przyłożyć gościowi w twarz. Nie wiedział o co w tym wszystkim chodzi, ale nie miał najmniejszej ochoty dalej słuchać tych bredni.
– Przestańcie chrzanić – burknął. – Obaj.
James westchnął ciężko i spojrzał Wayne’owi prosto w oczy.
– To ty się wreszcie zamknij i posłuchaj. Rozumiem dlaczego Will nie przyznał kim jest, ale czas najwyższy skończyć z całą tą szopką – dodał, przenosząc wzrok na księcia. – Oto przed wami jego książęca mość Wilhelm Andrew Charles Conway–Siclair – dokończył, wskazując dłonią na Willa, jak na jakiś niezwykle drogocenny eksponat w muzeum.
Will zgromił go spojrzeniem, a czując na sobie przeszywający wzrok Wayne’a, uśmiechnął się głupio, odrzucając swoją serwetkę na blat stołu.
– Will?
– To prawda – wykrztusił w końcu.
– Świetnie! – krzyknął Wayne, gwałtownie podnosząc się od stołu. – Dobrze się bawiłeś moim kosztem, wasza wysokość? Zamierzałeś mi w ogóle kiedyś powiedzieć?
– Wytłumaczę ci wszystko – jęknął Will, ale Wayne nie zamierzał słuchać.
– W d***e mam twoje tłumaczenia! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
– Bo jesteśmy…
– To gów*o a nie przyjaźń, skoro nie potrafisz być ze mną szczery! – krzyknął głośniej niż zamierzał, uderzając pięścią w stół. James spojrzał niepewnie na Ashley i na wszelki wypadek odsunął się od stołu.
– Zanim wasza wysokość zabierze swoje szacowne dupsko z mojego domu, to może jeszcze powinna oświecić swojego przygłupiego giermka, że nim wrócicie na salony, powinniście jeszcze znaleźć księżniczkę, która, niestety, nie zgubiła nigdzie po drodze kryształowego pantofelka! – wyrzucił z siebie na jednym oddechu i wyszedł, z furią trzaskając za sobą drzwiami.
– Will? – zagadnął James. – Powinienem o czymś wiedzieć?
William nabrał powietrza w płuca, odchylając się na oparcie krzesła i spojrzał na blondyna. Po raz kolejny tego dnia, uśmiechnął się głupio. To wszystko zupełnie nie tak miało wyglądać, a teraz nie pozostało mu nic innego, jak opowiedzieć o tym jak zrobił najgłupszą rzecz w życiu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ayleen
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 4673
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:20:39 03-11-12    Temat postu:

Haha, a się uśmiałam. Wayne był tutaj naprawdę dobry, uwielbiam tego bohatera! Chociaż częściowo było mi go szkoda, że tak to wszystko odebrał i zwiódł się w pewien sposób na Willu. Sądził, że są przyjaciołmi, którzy mówią sobie wszystko, a tu Will zataił to przed nim. Ale możemy zrozumieć Willa dlaczego to zrobił. On najwidoczniej nie chce tego wszystkiego, i nie chce, aby ludzie kojarzyli go jako 'książę", a także tego całego tłumu koło siebie. Chociaż.. chociaż, czy Wayne by go wydał? I co na to James, jak się dowie, że Will ma swoją księżniczkę, kórej jednak do końca nie zna, a co najważniejsze nie ma pojęcia gdzie ona jest
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:34:12 03-11-12    Temat postu:

Wayne czuje się urażony, ale przejdzie mu - prędzej czy później
James na pewno nie będzie zachwycony tym faktem, ale co ma począć? Stało się i teraz trzeba księżniczkę znaleźć w trybie ekspresowym ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:24:02 04-11-12    Temat postu:

Jestem i ja ! No to się porobiło
Tak myślałam, że Wayne może się wkurzyć mimo całego swojego spokoju i beztroskiego podejścia do życia. I wcale mu się nie dziwie. Poczuł się oszukany przez człowieka, którego uważał za swojego najlepszego przyjaciela i któremu on sam ufał. A tu bęc. okazało się, że Will nie odwzajemnił się tym samym i Wayne poczuł się dotknięty. Mam nadzieję, że mimo wszystko wybaczy Willowi. Z drugiej jednak strony można zrozumieć Willa, który chciał zasmakować trochę innego życia, z dala od tego całego królewskiego bałaganu itp. Nie chciał mieć przyjaciół tylko dlatego, że jest kim ważnym. Chciał czuć się i żyć jak każdy człowiek. Tęsknił za normalnością. W sumie wydaje mi się, że sytuacja była trochę potowa i książę nie wiele mógł zrobić
teraz to się dopiero namiesza jak będą musieli znaleźć pannę młodą, która co najlepsze, nawet nie wie za kogo wyszła. Ciekawa jestem jej osoby. Coś mi się wydaje, że książe nie będzie miał z nią wcale tak łatwo i nie raz da mu popalić. Czekam na to by ją poznać, więc wstawiaj szybko kolejny odcinek, bo to znaczy, że zbliżać się będziemy do odnalezienia tajemniczej "księżniczki"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:32:23 04-11-12    Temat postu:

Dzięki Madziu :*
Masz rację, co do Willa, ale Wayne to wbrew pozorom naprawdę mądry facet - musi się tylko z tym wszystkim przespać, noc, albo dwie A księżniczkę będzie okazja odrobinę poznać już w następnym odcinku, który właśnie się pisze ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:52:16 04-11-12    Temat postu:

No to jak już w następnym odcinku to ja się bardzo z tego cieszę
A co do Wayne to właśnie też tak pomyślałam, że musi się oswoić z całym tym bałaganem i nowościami jakie na niego spadły w tak krótkim czasie. Może za dużo jak na jeden raz Córka, przyjaciel - książę. Kto by nie zwariował
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:59:19 04-11-12    Temat postu:

No właśnie - Wayne się ze wszystkim oswoi i będzie jak nowo narodzony a co do wariowania - jemu to chyba nie grozi, bo on już jest zwariowany ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dull
Generał
Generał


Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 8468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:18:40 04-11-12    Temat postu:

Wayne to naprawdę bardzo ciekawa postać. Podobał mi się jego wybuch. Widać, że jest dość porywczy. Nie dziwię się mu jednak, gdyż przyjaźń, to przyjaźń. nie powinno się mieć przed sobą tajemnic, a przynajmniej nie tak znaczących. W końcu mieszkali pod jednym dachem...

Will znalazł się w dość ciężkiej sytuacji. Bycie księciem przysparza mu w sumie samych problemów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:20:08 04-11-12    Temat postu:

Ahaha, genialny odcinek! Chyba już dawno się tak nie uśmiałam. A wszystko za sprawą Wayne'a, który jest tak wyśmienicie wykreowanym bohaterem, że w ogóle nie ma mowy, byśmy mogli się z nim kiedykolwiek nudzić. Sam już jego wybuchowy temperament i niezwykle cięty języczek sprawiają, że wyróżnia się na tle pozostałych bohaterów. I choć w jakiś sposób jest mi go żal, że w taki, a nie inny sposób dowiedział się o prawdziwej tożsamości Willa, to wydaje mi się, że jest człowiekiem, który mimo wszystko wybacza przyjaciołom. Bo nie ulega wątpliwościom, że obu panów łączy prawdziwa przyjaźń Muszę również zaznaczyć, że bardzo, ale to bardzo zaintrygował mnie wątek James'a i Ashley - czy oni faktycznie się już kiedyś spotkali? I dziewczyna woli tego nie pamiętać? Czy po prostu nieprawidłowo odebrałam ich pierwszą wymianę zdań?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:27:37 04-11-12    Temat postu:

Dzięki dziewczyny :*
Widzę, że Wayne podbija Wasze serca

Moniś, jako jedyna zwróciłaś uwagę na Jamesa i Ashley i masz rację co do ich wymiany zdań
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mina107
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 3548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wa-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:14:19 04-11-12    Temat postu:

Ja na miejscu Will zaczęłabym dostrzegać plusy w istnieniu księżniczki- zawsze można nią dopiec babce
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:14:19 04-11-12    Temat postu:

Ale Will wbrew pozorom bardzo kocha swoja babcię, może nawet bardziej niż ojca Gorzej z bratem ;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mina107
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 3548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wa-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:24:22 04-11-12    Temat postu:

hm... a może jednak babcia okaże się zachwycona
A ja nie wątpię że on ją kocha
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aberracja
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:47:53 08-11-12    Temat postu:

No to się porobiło
Owszem, chyba James powinien o czymś wiedzieć
Hihi. Już widzę jego minę
No dalej, Aga! Twórz nam tu wspaniałą historię
Wydaje mi się, że Wayne i tak był dosyć opanowany To pewnie dziwne uczucie dowiedzieć się, że osoba, która jest nam tak bliska, jest tak naprawdę obca w pewnym senie
Czekam na więcej Koteczku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:30:32 09-11-12    Temat postu:

Odcinek 4.


Przegrał właśnie w Black Jacka, tak jak wcześniej w ruletkę i pokera. Chciał już wracać do hotelu, ale Wayne postawił sobie za cel rozbicie banku w jednorękim bandycie i wszystko wskazywało na to, że zostaną tu do rana. Will westchnął, zerkając w jego stronę, po czym zatopił wzrok w swojej szklance wypełnionej bursztynowym płynem. W przeciwieństwie do Wayne’a, trwonienie ciężko zarobionych pieniędzy zdecydowanie mu się nie spodobało.
Kiedy poczuł na sobie czyjś wzrok, odwrócił głowę w prawą stronę. Siedziała na wysokim barowym stołku, w kusej spódniczce i błyszczącym topie z odkrytymi plecami, sącząc leniwie drinka przez słomkę. Wlepiła w niego swoje kocie spojrzenie tak samo, jak wtedy, gdy przy pokerowym stole dyskretnie dała mu znać by spasował.
– Nie grasz już? – spytała, a jej dziewczęcą twarz rozjaśnił promienny uśmiech.
– Chyba nie mam szczęścia – odparł, nie mogąc oderwać od niej oczu.
– Może masz szczęście w czymś innym? – zachichotała i dopiwszy do końca swojego drinka, odstawiła szklankę i znów spojrzała na niego.
– Dlaczego tak na mnie patrzysz? – spytał, uśmiechając się lekko.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i przekrzywiła głowę w bok, przygryzając przy tym dolną wargę, a on miał wrażenie, jakby rozbierała go wzrokiem. Podobało mu się to, zwłaszcza, że jeszcze nigdy przy żadnej dziewczynie nie czuł się tak, jak czuł się przy niej. Nie wiedział czy to skutek wypitego alkoholu, czy jej nieprzeciętnej urody, czy też tego, że zbyt długo był sam, (a może wszystkiego tego naraz?), ale nie zamierzał z tym walczyć. Omiótł wzrokiem jej idealną sylwetkę, a kiedy ich spojrzenia ponownie się spotkały, to było jak grom z jasnego nieba.
– Zrobiłeś w życiu coś szalonego? – spytała, opierając głowę na dłoni.
– Poza tym, że żyję pod jednym dachem z człowiekiem niezrównoważonym psychicznie? – odpowiedział pytaniem, wpatrując się w jej błyszczące jak dwa szafiry oczy. O tak, pomyślał, uciekłem z pałacu i żyję jak zbieg, modląc się, by nikomu nie przyszło do głowy mnie szukać, bo nie chcę żyć jak król. – Nie – mruknął cicho, jakby był zawiedziony tym, że nie ma się czym pochwalić.
– A ten człowiek, to?
– Mój współlokator, którego głównym celem w tej chwili jest rozbicie banku w jednorękim bandycie – wyjaśnił, wzrokiem wskazując Wayne’a. – Ale chyba nie będziemy o nim rozmawiać? – spytał, przesiadając się na krzesło bliżej nieznajomej, która powoli przestawała być zwykłą nieznajomą.
– A czy my w ogóle chcemy rozmawiać? – zagadnęła, uśmiechając się niewinnie i trzepocząc zalotnie rzęsami. Usta Willa rozciągły się w niepohamowanym uśmiechu, a kiedy jego wzrok mimowolnie powędrował w stronę jej dekoltu, poczuł, jak po jego ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
– W takim razie co chcemy robić? – odpowiedział pytaniem, wyciągając dłoń, by założyć jej za ucho jakiś zabłąkany kosmyk włosów. Umyślnie zatrzymał go między palcami na dłużej niż to było konieczne. Dziewczyna kokieteryjnie spuściła wzrok, a kiedy po chwili podniosła powieki, jej błyszczące oczy wydały mu się jeszcze większe niż wcześniej. Chwyciła jego dłoń w swoją i pochyliła się w jego stronę tak, że jej piersi opierały się o jego tors, a w jego nozdrza wdarł się delikatny zapach jej perfum.
– Coś szalonego – szepnęła mu wprost do ucha i niemal w tej samej sekundzie poczuła jego chłodne wargi na swojej szyi. Kiedy odsunęła się od niego, spojrzał na nią z niemym pytaniem, a ona wplotła swoje szczupłe palce w jego gęste włosy i na chwilę zatonęła w jego czekoladowych tęczówkach.
– Jak bardzo szalonego? – spytał uwodzicielskim półgłosem, nie przestając patrzeć jej w oczy i bawiąc się jednocześnie cieniutkim ramiączkiem jej bluzeczki.
– Tak bardzo – mówiła cicho, przesuwając szczupłym palcem po jego torsie aż do klamry paska – że normalnie nigdy byś tego nie zrobił.
Will uśmiechnął się łobuzersko, chwytając jej dłoń w swoją.
– Chwilo trwaj – mruknęła do siebie, pozwalając mu wyprowadzić się na zewnątrz. Kiedy tylko opuścili budynek, Will natychmiast przycisnął jej wątłe ciało do zimnego muru, opierając się dłońmi o ścianę na wysokości jej ramion. Dziewczyna zastygła w bezruchu, a gdy spojrzał na nią, jej oczy wydały mu się jeszcze większe niż wcześniej. Oddychała szybko i nierówno, nerwowo przygryzając dolną wargę.
– Czy jeśli teraz cię pocałuję, a za chwilę zawołam taksówkę i zabiorę do hotelu, to będzie wystarczająco szalone? – spytał, pochylając się w jej stronę tak, by oprzeć się czołem o jej czoło. Nigdy wcześniej żadnej kobiety nie pragnął tak, jak teraz zapragnął jej. Nigdy nie sądził, że jakiekolwiek kobiecie złoży tego typu propozycję, ale to było silniejsze od niego. Nie był w stanie myśleć racjonalnie. Kontrolę nad jego umysłem i ciałem całkowicie przejęły buzujące hormony.
Kiedy oparła dłonie o jego tors, przez myśl przebiegło mu, że zaraz go odepchnie, spoliczkuje, a potem zwyzywa od najgorszych, robiąc taką awanturę, że zaraz zleci się tłum gapiów, a to była ostatnia rzecz jakiej teraz potrzebował. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Dziewczyna patrzyła na niego, jakby rozważała wszystkie „za” i „przeciw”. W końcu poczuł, jak przesuwa swoje szczupłe dłonie wzdłuż jego boków i zatrzymuje na pośladkach, przyciągając go mocniej do siebie.
– A potem co? – wyszeptała tuż obok jego ust. – Szybki ślub?
Will wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
– Jeśli tego właśnie chcesz… – odparł i nim zdążyła powiedzieć cokolwiek, pochwycił jej miękkie wargi swoimi…

Corinne leżała na kanapie, wpatrując się w sufit i kurczowo przyciskając do piersi czerwoną poduszkę w kształcie serca. Te kilka dni w Las Vegas było najlepszym, co jej się dotychczas w życiu przytrafiło. Mogła przez chwilę nie myśleć o swoich problemach i zupełnie bezkarnie cieszyć się życiem. W najśmielszych marzeniach jednak nie przypuszczała, że zdecyduje się na szybki ślub z zupełnie nieznajomym mężczyzną, a teraz kiedy ich akt małżeństwa gdzieś się zawieruszył, nie wiedziała nawet, gdzie mogłaby go znaleźć, żeby to wszystko odkręcić. Albo pociągnąć dalej.
Westchnęła cicho i uniosła w górę swoją lewą dłoń, wpatrując się w obrączkę, która wciąż lśniła na serdecznym palcu, przypominając o tych szalonych dniach. I nocach.
Przymknęła na chwilę powieki, by znów wrócić pamięcią do tamtych chwil, ale nagły błysk zapalanego światła, natychmiast przywrócił ją do rzeczywistości.
– Corrie? Dlaczego siedzisz po ciemku?
– Carly! – fuknęła, zasłaniając twarz poduszką.
– Wstawaj, nie możesz spędzić całego życia na kanapie – mruknęła dziewczyna, stawiając zakupy na kuchennej szafce. – W ogóle odkąd wróciłaś z Vegas, zachowujesz się dziwnie. Mam wrażenie, że o czymś mi nie mówisz – dodała i odgarnąwszy za uszy, pasmo gęstych, falowanych włosów, spojrzała na siostrę podejrzliwie.
Corinne nabrała powietrza w płuca i usiadła na kanapie po turecku, wciąż mocno przyciskając do piersi czerwoną poduszkę. Kiedy pochwyciła lodowate spojrzenie siostry, poczuła jak po jej ciele przechodzą nieprzyjemne dreszcze. Z nich dwóch to Carleen zawsze była tą rozsądniejszą i twardo stąpającą po ziemi, podczas gdy ona lubiła bujać w obłokach i śnić na jawie. Wiedziała, że za chwilę zostanie zrównana z ziemią za to, co zrobiła, mimo to podniosła swoją lewą dłoń na wysokość twarzy i poruszała placami.
Carly przez chwilę patrzyła na nią nieco zdezorientowana, ale kiedy dostrzegła na jej placu błyszczącą obrączkę, zmarszczyła czoło i skrzyżowała dłonie na piersiach.
– Chyba nie próbujesz mi właśnie powiedzieć, że wyszłaś za mąż?
Corrie pokręciła przecząco głową i uśmiechnęła się niewinnie.
– Próbuję ci powiedzieć, że nie wiem za kogo wyszłam za mąż.
Carly wzniosła oczy ku niebu, by po chwili spojrzeć na swoją o dziesięć minut starszą siostrę z politowaniem.
– Musisz go znaleźć – powiedziała w końcu, przechodząc nad lekkomyślnym posunięciem Corrie i jej wyznaniem, jakoby nie znała tożsamości wybranka swojego serca, do porządku dziennego. – Mam nadzieję, że to jest nasze rozwiązanie problemów finansowych – dodała, a jej oczy błysnęły w taki sposób, jakiego Corrie do tej pory nie znała. – Inaczej nigdy nie wybaczę ci, że nie zaprosiłaś mnie na swój ślub.


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 23:43:18 09-11-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 4 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin