Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Somewhere beetwen - Rozdział 6 - 14.12
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:39:45 07-09-14    Temat postu:

Nawet nie wyobrażasz sobie mojego banana na twarzy podczas czytania kolejnych scen z udziałem Tommy'ego Wiem, wiem...czasami wychodzi z niego dzieciak, ale tak uroczy, że momentalnie skrada serducho. Decyzja o odwiedzeniu Lemon - genialna. Podobnie, jak i sama niespodzianka, czekająca na niego w progu jej domu. Co prawda nie mamy jakiejkolwiek pewności, że to jej synek, ale nie zmienia to faktu, że fantastycznie rozegrałaś tą scenę. I że nie mogę doczekać się jej kontynuacji.
U Sky i Connora może bez większych niespodzianek, ale ta ich wspólna scena miała w sobie jakąś magię. Może dlatego, że dała nam możliwość dostrzeżenia niewidzialnej więzi, która między nimi się wytworzyła...a może dlatego, że uświadomiła nam, że nawet siedzenie obok siebie, w ciszy może być piękne.
P.S. opis malutkiej Sky, kręcącej loczki na palcach - bezcenny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:59:56 08-09-14    Temat postu:

No jak widać muszę pisać dłuższe solennie obiecuję, że się postaram a w zasadzie to chyba czas na przyspieszenie akcji, bo sama mam wrażenie, że nic się tutaj nie dzieję, z wyjątkiem paru rozmów

Dzięki, dzięki za takie cudowne komentarze wszystko względem Tommiego i Lemon wyjaśni się w następnym rozdziale a co do obgadujących facetów to mogę powiedzieć, że Tommy, a Brian w sumie też, mają na tyle odwagi i w zasadzie brak jakichś zasad, morali że na pewno powiedzieli to Connorowi i nie widzą nic złego w komentowaniu tego na osobności

I ja polecam Baby Daddy - odcinki krótkie, a można się rozerwać i pośmiać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:10:23 18-09-14    Temat postu:

Rozdział 5

- To jest Twój syn?! - spytał ostrzej niż zamierzał, zadziwiając przy tym nie tylko Lemon, ale i samego siebie. Spojrzała się na niego wymownie, kucając przy chłopcu
- Ben, kochanie idź do kuchni, na stole masz czekoladowe ciasteczka i szklankę mleka, poczekaj tam na mnie - powiedziała do malca, uśmiechnęła się promiennie, roztrzepała lekko jego blond włosy, po czym mały pędem znikną za najbliższym rogiem.
Lemon odepchnęła lekko Tommiego od siebie. Wyszła na zewnątrz, stając na przeciwko niego.
- Po co tu przyszedłeś? - spytała ostro, zastanawiając się jakim cudem dopuściła do tego, żeby ktokolwiek zbliżał się do niej, do jej domu i do jej życia.
Po co tu przyszedł?! Teraz sam się nad tym zastanawiał. Już sam nie wiedział o czym myślał, gdy postanowił do niej wpaść. Wpaść niemal roześmiał się na te słowa.Przecież chciał ją tylko lekko zagadać, żeby dowiedzieć się trochę o niej samej. Ale nigdy nie spodziewał się, że odkryję coś takiego.
- Czy to twój syn? - ponowił pytanie, tym razem już mniej ostrym tonem. Chciał się tylko tego dowiedzieć, sam nie wiedział co potem zrobi z tym fantem, ale teraz jedyne na co czekał, to żeby mu to wreszcie powiedziała.
- Nie Twoja sprawa - syknęła dość zdenerwowana Lemon, która zachodziła w głowę, jakim cudem mogła się wpakować w coś takiego?! Jak jedna niewinna rozmowa na parkingu, zaprowadziła ją do tego miejsca?! Na werandę przed jej domem, z mężczyzną którego prawie nie znała i który domagał się prawdy z jej ust?! Nie mogła mu ufać, tego nauczyła się już dawno. I nie może mu powiedzieć tego co tak chciałby usłyszeć, nawet jeżeli niemal całą sobą czuła, że z nim mogłoby być inaczej.
- Masz rację - odparł zrezygnowany, zbliżając się do niej na wyciągnięcie ręki. Przecież miała rację. Nie powinno go to w ogóle obchodzić. Już dawno powinien grzecznie przeprosić i zmyć się stąd. Udawać, że nigdy do niej nie przyszedł, że nigdy nie widział tego małego brzdąca, kurczowo trzymającego się jej spodni, jakby chował się przed potworem. Przed potworem, którym był on. Wszedł z buciorami pełnymi błota w ich życie, tylko i wyłącznie ze względu na jedną, niezobowiązującą rozmowę na sklepowym parkingu. O czym on do cholery myślał?! To pytanie od dawna kołatało mu się w myślach, ale nie mógł odejść tak bez słowa. Nie w tym momencie. Chciał wiedzieć - Ale ja Cię jedynie proszę żebyś mi to wyjaśniła.
- Ale ja nie mam Tobie czego wyjaśniać - odpowiedziała, zbierając w sobie całą odwagę - Nie znam ci i nic nas nie łączy. Nie przychodzi mi do głowy ani jeden powód, dla którego miałabym Ci cokolwiek wyjaśniać. Więc jeżeli to wszystko po co tu przyszedłeś, to lepiej już idź - dodała na końcu, ręka wymowni wskazując furtkę, którą jeszcze tak niedawno przekroczył nawet nie podejrzewając co może go tutaj spotkać. Spojrzał jeszcze raz na jej nieugiętą twarz i zawrócił w tą stronę, z której przyszedł, z bardzo mocnym postanowieniem wyciągnięciem Briana i Connora do baru.

Oparła się o zamknięte drzwi, chcąc wyrównać oddech. Serce biło w piersi niespokojnie, a ręce drżały nerwowo. Sama nie wiedziała dlaczego tak zareagowała?! Dlatego, że odkrył coś czego absolutnie nikomu w miasteczku nie chciała zdradzać, chyba że byłoby to konieczne. Czy może dlatego, że to był on, Tommy?! Który wszedł tutaj z tym swoim łobuzerskim uśmiechem małego chłopca i jak zawsze powodował, że zachowywała się dziwnie w jego towarzystwie. Potrząsnęła głową z rezygnacją. Nie ma sensu tego teraz roztrząsać. Sytuacja już się skomplikowała. Lepiej zostawić to tak jak jest. Tommy już raczej tu nie wróci - przeszło jej przez myśl i nie wiedziała czy jest z tego faktu zadowolona. Chociaż zdecydowanie powinna.
Odepchnęła się od zimnych drzwi, kierując się do kuchni. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy zobaczyła Bena z wielką radością pałaszującego ciasteczka. Miała o kogo się troszczyć, nie potrzeba jej góra problemów w postaci Tommiego. Poczochrała miękkie, blond loki chłopca, ciesząc się, że mają w końcu spokój. To dziecko zasługuję na choć odrobinę radości. Spojrzała się w jego niebieskie oczy, wyrażające bezbrzeżną miłość. Zgarnęła go w swoje ramiona, tuląc do piersi. To był Ben, jej mały brzdąc. Jej synek.

Sama nie wiedziała czemu to zaproponowała. Wesołe miasteczko zawsze kojarzyło się jej z zabawą, różnymi atrakcjami, a ona własnie w tym momencie chciała się rozerwać, przestać myśleć ciągle o tej jednej sprawie. Nie wyobrażała sobie jednak, że odwiedzi to miejsce w towarzystwie nie kogo innego jak samego Connora. Chyba nigdy nie widziała jego osoby w miejscu takim jak to. On po prostu z całą swoją elegancją, pieniędzmi, wyniosłością do tego dość kiczowatego i tandetnego miejsca nie pasował. A przynajmniej nie w jej głowie. Jednak gdy go widziała obok wielkiej, kolorowej karuzeli święcącej na wszystkie strony, takiego wyluzowanego i uśmiechniętego, wcale jej to nie raziło. A wprost przeciwnie, chyba odnajdywał się w tym miejscu lepiej niż ona.
Skubała powoli zakupioną przez niego, różową watę cukrową, pierwszy raz od dawna nie myśląc tak naprawdę o tym co powinna zrobić.
- Smakuję? - spytał szarmancko, chociaż ona wolałaby wersję faceta, który nie zachowuję się jak na przyjęciu u królowej. Uśmiechnęła się do niego, kiwając potakująco głową, nie bardzo wiedząc co mogłaby mu jeszcze powiedzieć. Zerknął na wyświetlacz telefonu, sprawdzając, że dzwoni nie kto inny jak Tommy. Nie miał ochoty na rozmowę z nim, wiedział, że odkąd Deborah uciekła, starał się mu pomóc, gorzej że ograniczało się to tylko do chodzenia na imprezy i podrywania nowych dziewczyn. Dzisiaj nie miał na to ochoty. Włożył telefon z powrotem do tylnej kieszeni spodni, zwracając twarz w kierunku Sky.
- Wiesz co? Zabieram Cię na burgera - powiedział żywo, łapiąc ją za rękę i ciągnąc w kierunku budek z jedzeniem.

Pałaszowała swoją porcję z entuzjazmem. Nie był to wyrafinowany posiłek, ale był przynajmniej ciepły. I całkiem smaczny. A jej wiele do szczęścia potrzeba nie było. Zamoczyła gorącą frytkę w keczupie, który miała na papierowym talerzu i zjadła z przyjemnością. Nawet nie wiedziała jak udało mu się znaleźć siedzące miejsca, które w tym tłumie ludzi graniczyło niemal z cudem. Jak widać dla Connora nie ma rzeczy niemożliwych, pochodzi w końcu z bogatej rodziny. Spoglądała na niego kątem oka, jak kolejny kęs zwykłej kiełbasy popija rozcieńczonym piwem. I chociaż nie był to żaden wytrawny posiłek, a ona już lekko zmarzła, to był to chyba najlepszy wieczór jaki do tej pory spędziła. Uśmiechnęła się do niego promiennie, kiedy jego ciemne oczy złapały jej wzrok.
- To co idziemy? - spytał, gdy jego talerz był pusty, a jedynie ślady oleju świadczyły o tym, że tam coś było. Ona też miała na dzisiaj dość przaśnego jedzenia z budki. Kiwnęła potakująco głową, zbierając swoje śmieci i wyrzucając do pobliskiego kosza.

- Wiesz, że nawet miło spędza się z Tobą czas - zagadnął lekko, za co zarobił bolesnego kuksańca w żebra, skrzywił się lekko i przywołał grymas bólu na twarz - no wiesz co - odparł żartobliwym tonem
- A mi nie - odpowiedziała siląc się na powagę - W ogóle nie potrafisz się zachować przy stole - dodała po chwili dla zrozumienia, za co teraz to on uszczypnął ją w ramię, jakby wymierzając karę.
- Czy ona odeszła do innego? - spytała dopiero po chwili, nie mogąc powstrzymać pytania cisnącego się jej na usta od bardzo dawna - Nie wiesz co, nie odpowiadaj, zapomnij, że w ogóle pytałam - dodała błyskawicznie, widząc jak uśmiech momentalnie schodzi mu z twarzy.
- Nie, to nie o to chodzi - odpowiedziała jej, zatrzymując się i zwracając jej oczy ku sobie - Nie wiem tego. Zostawiła mi list, że wyjeżdża i że nie może tego zrobić. Z początku myślałem, że niedługo wróci albo się odezwie. Ale już od dłuższego czasu nie ma z nią kontaktu. I tu nawet nie chodzi o to, że chcę wyjaśnień, ale po prostu zaczynam się o nią martwić. Może wpakowała się w coś i nie może teraz tego odkręcić.
- Możliwe. Ale czy nie sądzisz, że jest jej po prostu wstyd? Bo wiesz, gdyby miała naprawdę poważne problemy to schowała by swoją dumę to małego pudełeczka, zostawiła na łóżku w pokoju i zadzwoniła prosząc o pomoc. Pewnie byłoby jej ogromnie wstyd, ale jeżeli jesteś pod ścianą to robisz wszystko, żeby się uratować - dodała na końcu, odrywając wzrok od jego przenikliwych oczu i idąc dalej ścieżką, niemal uciekając od całego zgiełku wesołego miasteczka. A może nawet i od Connora?
- Pewnie masz rację, ale nie mogę przejść z tym do porządku dziennego - odpowiedział poważnie, idąc obok niej ramię w ramię
- Kochasz ją? - i znowu pytanie padło zanim w ogóle zdołała nad nim pomyśleć. A może to i dobrze, może wreszcie wszystko zostanie między nimi powiedziane, może dzięki tej chwili szczerości nie będzie czuła się więcej spięta w jego towarzystwie?! Może w końcu da sobie spokój z dziecinnymi mrzonkami z nastoletnich lat.
- Nie - odparł krótko i zwięźle, zadziwiając nie tylko Sky, ale i samego siebie. Nie mógł jednak dłużej oszukiwać, czy to rodzinę czy nawet siebie. Już dawno przestał kochać Deboreh, a to co trzymało ich razem było jedynie zwykłym przyzwyczajeniem. Dobrze im było razem, ale z tego powodu nikt nie bierze ślubu i nie przyrzeka sobie miłości aż po grób. A już zwłaszcza w momencie, gdy tej miłości nie ma - I tu nie o to chodzi, że zdradzaliśmy się nawzajem. Po prostu w pewnym momencie to coś między nami się skończyło, a my jak widać przegapiliśmy to. Nawet nie jestem wstanie powiedzieć Ci w którym momencie zdecydowaliśmy się na ślub, to się po prostu stało, a wejście w ten cały rozgardiasz przygotowań jedynie nas od siebie oddaliło.
- A może po prostu zgubiliście się w swoich uczuciach. W końcu każdy wariuję gdy przychodzi do zrobienia tak poważnego kroku jak ten - zauważyła rozważnie, nie biorąc jego słów jako 100% prawdy na temat jego uczuć.
- Tego nigdy się chyba nie dowiem. Deborah zniknęła i wrócić raczej nie zamierza - chwycił ją za rękę, zmuszając by spojrzała mu w oczy - A co ty uważasz na ten temat? Czy dwójka ludzi może się kochać, a jednocześnie kompletnie się nie dogadywać?
- A tak było?! Czy naprawdę nie mogliście się w żaden sposób porozumieć? Czy ona wolała truskawki a ty pomarańcze? Ona biały, a ty czarny?
- A czy chodzi tu o wybieranie owoców i kolorów?
- Nie. Ale chodzi o pójście na kompromis. A jeżeli ty nie byłeś wstanie z miłości do niej zrezygnować ze swojego pomysłu i vice versa, to nie łączyło was coś trwałego, a jedynie zwykłe zbliżenie charakterów.
- Może masz rację - odparł, muskając delikatnie wierzchem dłoni jej policzek - Może tak naprawdę nigdy nie kochałem jej w sposób w jaki powinienem? Może sam pomysł poważnego związku był błędem? Może ona zdawała sobie z tego sprawę? Może powinienem spróbować z kimś innym? Zapomnieć o przeszłości? - ostatnie pytanie z jego ust padło szeptem, a dłoń, którą do tej pory delikatnie pieścił jej skórę, zdecydowanie chwyciła jej brodę, wymownym gestem zbliżając ją do siebie.
Wpatrywała się w jego ciemne oczy z niemałą konsternacją. W którym momencie z niewinnej rozmowy o niczym, przeszli do rozmowy o jego uczuciach, jego narzeczeństwie i tym wszystkim inne, co zaprowadziło ją tutaj. Tu, gdzie stała o milimetry od niego, czując szybsze bicie jego serca. A może to było jej własne?! Już sama nie wiedziała. Zdecydowanie zgubiła się w momencie gdy zaczął jej to wszystko wyjaśniać. Czuła jak jego kciuk wciska się lekko w jej policzek. Nie miała pojęcia co ma robić. Zresztą nie wiedziała co on chce zrobić. Jakim cudem wpadł jej do głowy przedziwny pomysł, że zamierza ją pocałować?! Może w momencie, gdy jego usta zaczęły się zbliżać do jej ust?! A może jeszcze wcześniej, gdy tak przez chwilę wpatrywała się w jego oczy, jakby świat stanął w miejscu.
Nie wiedziała jak to się stało. Ale w tłumie ludzi zobaczyła jego. Nie myśląc wiele, chwyciła Connora za koszulkę, chowając się razem z nim za drzewem. Jeżeli najpierw myślał, że przeszła to ostrzejszej gry, to szybko wyparowało mu to z głowy, gdy zobaczył jej zbladłą twarz i drżące nerwowo dłonie.
To nie może być on
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:03:47 19-09-14    Temat postu:

Jak to możliwe, że jeszcze nikt nie skomentował tego odcinka? A na zakończenie zaserwowałaś nam taką piękną scenkę... Connora już ciągnie do Sky, więc co to będzie jak spędzą ze sobą nieco więcej czasu? Uhhh, będzie ogień Co do tej pięknej scenki- już myślałam, że się pocałują, a tutaj bam, pojawił się On, sprawiając, że Sky niemalże dostałą zawału serca. I teraz nasuwa się milion pytań: kim jest ów mężczyzna? Co zrobił Sky? Dlaczego ją śledzi? I tym podobne, na odpowiedź których pewnie trochę poczekam
Tommy, Tommy, Tommy Jaki to jest cudowny facet! Nawet nie wiem, kiedy zakończyła się scenka jego i Lemon. Niezwykły, lekko zwariowany i dziecinny mężczyzna o ogrooomnym sercu Nawet na Lemon zrobił spore wrażenie, chociaż kobieta odrzuca od siebie ten fakt, jak tylko może I czyżby Ben naprawdę był jej synkiem? A może Lemon jedynie go wychowuje? Ah, ileż pytań!

P.S. Obejrzałam wszystkie sezony Baby Daddy i mogę jedynie żałować, że wcześniej tego serialu nie oglądałam. Nie wiem czy potrafiłabym wskazać jakieś słabe punkty tego serialu. Obsada jest doskonała, każdy, absolutnie każdy, mnie bawi do łez Ale nie kryję, że jestem zauroczona Danny'm i serce mi pękało, kiedy Riley nie zwracała na niego uwagi. A przy ostatnim odcinku się okropnie poryczałam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5774
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:41:30 20-09-14    Temat postu:

Jestem, jestem, wybacz, że tak późno

Czyli jednak to był synek Lemon! Wiedziałam Szkoda Tommy'ego, ale może teraz wreszcie dorośnie? Widać, że tych dwoje ma się ku sobie, ale brat Sky sam jest jak duże dziecko, więc jeśli coś ma się między nim a Lemon ułożyć, to musi się trochę "ogarnąć"
Sky i Connor na randce - no dobra, może randka to za dużo powiedziane, ale tak to wyglądało Sky i jej niewyparzony język Może to i dobrze, że poruszyła temat Debory, dowiedzieliśmy się co nieco na jej temat. Ciekawe dlaczego wyjechała bez słowa wyjaśnienia. Może rzeczywiście miała jakieś problemy... To nie zmienia faktu, że Connor nigdy nie kochał Deb prawdziwą miłością i byli ze sobą z przyzwyczajenia. Może teraz przy Sky odrobinę odżyje nam chłopak
Kim jest ten facet, który tak przeraził Sky? Zaczynam się trochę bać...
Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:50:43 21-09-14    Temat postu:

Ja się pytam, co to za ON, na widok którego Sky omal nie zeszła na zawał? Tak mnie zaintrygowałaś pojawieniem się tego tajemniczego mężczyzny, że przez chwilę zapomniałam, że przecież ona i Connor mieli się pocałować Wygląda jednak na to, że przyjemności będą musiały poczekać. Wszystko wskazuje bowiem na to, że sprawa z przeszłości depcze Sky po piętach - i raczej nie ma większych szans na ucieczkę przed nią. Pytanie tylko, czy dziewczyna zwierzy się Connorowi ze swoich problemów, czy też wybrnie jakimś żartem z zaistniałej sytuacji - chociaż ciężko będzie zamaskować drżące ręce i bladą ze strachu twarz
Odnośnie Lemon, to muszę przyznać, że brałam pod uwagę opcję, jakoby chłopiec był jej synkiem. Ciekawi mnie jednak, kto jest ojcem dziecka i jak też zareaguje Tommy, gdy jego przypuszczenia w tej materii okażą się prawdziwe
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:07:34 14-12-14    Temat postu:

Nie było mnie tu zdecydowanie za długo i pewnie wszyscy już zapomnieli :d no trudno

Rozdział 6

Musiała coś szybko wymyślić. Przecież nie powie mu prawdy. Od tak. Po prostu. Zwłaszcza, że nie była pewna tego co zobaczyła. Może po prostu jej się przywidziało. Może to zwykłe halucynacje. Może to tylko ktoś podobny. Nie wiele myśląc, a więcej robiąc jak to zwykle miała w zwyczaju, chwyciła go za koszulę, przyciągając do pocałunku. I jeżeli jeszcze chwilę wcześniej był skonsternowany i zdziwiony jej zachowaniem, to po tej scenie pewnie uzna ją za kompletną wariatkę. Którą w sumie większość czasu jest, więc nic takiego straszne się nie stanie. Tak przynajmniej sądziła dopóki jego usta nie nakryły jej ust, a język nie wsunął się w jej wargi, drażniąc podniebienie. Przyciągnął ją blisko siebie, tak że czuła przyspieszone bicie jego serca i twardą klatkę piersiową, o którą delikatnie opierała teraz ręce. Chwilę później w przypływie zdrowego rozsądku, oderwała się od niego. Przecież ktoś może ich zobaczyć. Co prawda ona z nikim związana nie była, ale on ... on dopiero co zerwał z narzeczoną. To raczej nie jest dobry moment by wchodzić z nim w jakiekolwiek relację. Choć z tego co mówił wcale nie wynika jakoby na ex narzeczonej specjalnie mu zależało. Ale ... to nie jej sprawa. Spojrzała na niego spokojnie. Bo niby co miała mu w tej sytuacji powiedzieć?! I on chyba czuł się podobnie. I choć doskonale wiedział, że nie powinien był tego robić, bo to jedynie komplikuję ... już skomplikowaną do granic możliwości sytuację, to ... czy mógłby żałować pocałunku z nią. To dziwne. Bo nigdy wcześniej nie myślał o Sky jak o kobiecie. To zawsze - aż do tej chwili - była jedynie młodsza siostrzyczka jej najlepszego przyjaciela. Która owszem czasami dawała się im we znaki. Chodziła za nimi wszędzie, zaglądała tam gdzie nie powinna i naśladowała ich we wszystkim, choć absolutnie nie powinna. Chyba dopiero potem w liceum, bardziej dorosła, stała się ... zamknięta w sobie. Chyba tak by to określił. Choć może nie opisywało to realnego stanu rzeczy. Bo ona po prostu przestała chodzić za nimi, wiecznie szantażując ich wyjawieniem sekretów, których znała za dużo.
- Przepraszam - odparła po chwili, wysilając się najmocniej by wymyślić jakaś dobrą, wiarygodną wymówkę dlaczego ... zrobiła to co zrobiła - Po prostu zawsze słyszałam, że umiesz się całować. Chciałam spróbować - wypaliła po chwili, zadziwiając chyba siebie bardziej niż jego - No wiesz ... - starała się mu wytłumaczyć, choć nawet nie mogła spojrzeć mu w oczy. Wsunęła kciuki w szlufki u spodni, odwracając się do niego tyłem, obserwując czy jednak jej się nie przywidziało - zawsze byłeś najprzystojniejszym facetem w mieście. O ile można tak powiedzieć - dodała, śmiejąc się głośno, mając jednocześnie nadzieję, że odgrywa tą całą szopkę wiarygodnie.
- A więc chciałaś tylko ... spróbować? - spytał szeptem, a dwuznaczność jego słów była odczuwalna na kilometr.Skinęła głową potakująco, obserwując go spod przymrużonych powiek, jak zbliżał się do niej powoli, kocim krokiem. Pochylił się nad nią tak, że jego usta znalazły się dokładnie na wprost jej.
- I tak Ci nie wierzę - wyszeptał prosto w nie, a łobuzerski uśmiech zalśnił na jego twarzy. Przeklęła w duchu brak umiejętności kłamania. Zagryzła od środka policzek, nie chcąc wdawać się z nim w utarczki, bo może jedynie wyniknąć z tego .. jeszcze bardziej skomplikowana sytuacja.
- To już Twoja sprawa - odparła, siląc się na beztroski ton - Możemy wracać?

Sam nie wiedział jak to możliwe, że przyszedł aż tutaj. Znaczy ... zdawał sobie sprawę, że absolutnie nie powinien. Ale ... ale jakoś tak to tutaj poprowadziły go nogi. Spojrzał na chłopca bawiącego się na rozłożonym kocu i zastanawiał się, gdzie podziała się jego matka. Albo opiekuna. Lemon. Lepiej zostanę przy tym. Po prostu Lemon - uznał w duchu, powoli zbliżając się do białego płotu, odgradzającego chłopca od reszty świata. Oparł się o ogrodzenie, spoglądając na małego z jawnym zainteresowaniem. Wiedział, że powinien być ostrożniejszy. Ba! Przede wszystkim powinien zachować się taktownie i po prostu tu nie przychodzić. No, ale ... skoro już tu jest. Chłopiec bawił się żołnierzykami, samochodami i wszystkim innym co mu wpadło w ręce. Tommy uśmiechnął się do siebie, widząc jak malec z zadowoleniem demoluję jedną z zabawek, ciesząc się przy tym niezmiernie. Jednak chwilę później zauważył go. I niemal wpadł w popłoch. Chyba jedynie fakt, że Tommy stał przy płocie i nie drgnął nawet o milimetr, spowodowało, że chłopiec również siedział jak zaklęty ze strachem, ale również i ciekawością malującą się na twarzy, wpatrując się w nieproszonego gościa.
- Cześć mały - zaczął, czując się jak pieprzony podglądacz. Ale cóż ... mleko się wylało - W co się bawisz? - spytał. Chłopiec jednak milczał nadal, tak jakby pytanie z jego ust w ogóle nie padło - Też kiedyś miałem taką ciężarówkę - dodał po chwili, głową wskazując na sporych rozmiarów samochód, leżący koło chłopca - Tylko była trochę ... brzydsza - Ben spojrzał na ciężarówkę z zainteresowaniem, jakby wyobrażając sobie jak mogłaby wyglądać brzydsza wersja jego ulubionej ciężarówki. Niezapowiedziany gość okazywał się coraz ciekawszym przypadkiem dorosłego. Tommy postanowił działać. Widział, że malec nie boi się go tak bardzo, przeskoczył więc przez barierki i stanął z łobuzerskim uśmiechem na trawniki, uważnie obserwując chłopca. Ten jednak nie zląkł się jego wtargnięcia, a zaśmiał szczerze, kiedy Tommy niczym bohater z kreskówek pokonał dzielącą go przeszkodzę.
- Shhh - uciszył lekko chłopca, podchodząc do niego powoli - Jeszcze ktoś nas usłyszy i dopiero będą kłopoty - mały energicznie pokiwał głową, ochoczo zgadzając się na ten niecny plan. Tak jakby nigdy wcześniej nie robił czegoś tak ... nieodpowiedniego. Tommy przysiadł się na kocu, chwytając w rękę jedną z zabawek, a Ben przyłączył się do zabawy.
- Co ty tu robisz?! - wściekły głos złapał go 10 minut później, a spojrzenie Lemon rzucało iskry w każdą stronę. A nie od dziś wiadomo, że sprawdzonym sposobem Tommi'ego na kłopoty jest ... jego urok i wdzięk osobisty. Uśmiechnął się więc promiennie, wstając powoli z koca, mając nadzieję, że nie przestraszył się on tonem głosu Lemon.
- Przyszedłem w odwiedziny - odparł jak najśmielej, prawie nie zwracając uwagi na ewidentne sygnały od niej, które mówiły że nie chybnie zginie jeśli zaraz się stąd nie zmyję.
- Choć - rozkazała po chwili, ciągnąc go w stronę domu. Nie chciała, żeby Ben usłyszał ich kłótnię. Jeszcze by się przestraszył - Mówiłam Ci żebyś zostawił nas w spokoju.
- Ale ja nie powiedziałem, że się do tego dostosuję - powiedział rozbrajająco, uśmiechając się do niej i z przyjemnością obserwując emocję przechodzące przej jej twarz. Przez niedowierzanie, szok i wściekłość.
- Słuchaj, mało mnie obchodzi czego szukasz, ale chcę żebyś zbliżał się do mnie czy do Bena - odparła, wciskając palce wskazujący w jego klatkę piersiową, chcąc spotęgować swoje słowa.
- Dlaczego? - spytał cicho, łapiąc jej rękę w nadgarstku i przyciągając do siebie, tak że musiała oprzeć swoje dłonie na jego torsie, by całkowicie na niego nie wpaść.
- Bo to nie ty będziesz musiał mu tłumaczyć dlaczego, nie przychodzisz i już się z nim nie bawisz, to nie ty będziesz musiał patrzeć na jego smutną twarz kiedy znowu go rozczarujesz i wypadnie Ci coś ważniejszego, to nie ty...
- Ja nie jestem jego ojcem - odparł spokojnie, wchodząc jej w pół zdania. Zarumieniła się lekko, zdając sobie sprawę, że się zagalopowała. Nie powinna mu tego mówić. Powinna go po prostu wyrzucić i nie wdawać się w jakiekolwiek rozmowy. Ani na temat Bena. Ani na swój. Ma już wystarczająco dużo problemów.
- Masz rację - odparła spokojnie, uwalniając się z jego uścisku. Wzięła głęboki oddech i spojrzała mu prosto w oczy - Możesz, więc już iść.
- Jedno pytanie - powiedział bezczelnie, a ona napięła wszystkie mięśnie gotowa do ... No właśnie do czego - Byłem z nim 10 minut, a on nie odezwał się do mnie słowem. Ale widziałem, że mnie rozumie. Dlaczego, więc ...
- To nie Twoja sprawa - powtórzyła niczym zdarta płyta, wiedząc, że on tak łatwo nie da jej spokoju. A fakt, że zauważył to, że Ben nawet do niej się nie odzywa, świadczy jedynie o tym, że nie ustąpi. Spojrzał na nią wymownie, choć i tak wiedziała, że musi mu to powiedzieć. I albo się od nich odczepi albo będzie zbyt częstym gościem tego domu, a ona nie będzie mogła nic na to poradzić - Ben nie mówi - powiedziała spokojnie, czekając na jego reakcję.
- Ale dlaczego?! Przecież mnie słyszał, widziałem to.
- Odpowiedziałam na Twoje pytania, a teraz daj nam spokój - poprosiła cicho. Modląc się w duchu, że jednak jej posłucha. I nie będzie się pchał do życia jej i Bena.
- Dobrze. Ale na razie - rzucił, gdy przechodził przez furtkę. I właśnie tego się obawiała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dulce245
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 15 Maj 2014
Posty: 363
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 0:25:34 17-12-14    Temat postu:

Kogo Sky zobaczyła że tak próbowała się ukryć sama zaczynając pocałunek.Oj coś Tommiego ciągnie do Lemon nawet z jej synem się pobawił.Super że pojawił się odcinek choć po takim długim czasie i czekam na następny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin