Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zniszczone szczęście- Odcinek 67
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Ulubiony bohater/bohaterka:
Jazmina
20%
 20%  [ 1 ]
Pedro
20%
 20%  [ 1 ]
Florencia
0%
 0%  [ 0 ]
Simon
0%
 0%  [ 0 ]
Claudia
20%
 20%  [ 1 ]
Diego
40%
 40%  [ 2 ]
Carolina
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 5

Autor Wiadomość
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:48:03 19-08-09    Temat postu:

Odcinek 27

– Niby jaką? – spytał Enrique nie ruszając się z miejsca. Wciąż siedział nieruchomo wbity w fotel. Wolał nie narażać się kobiecie. Miała jego broń i nie wiadomo czego można było się po niej spodziewać. Lepiej nie ryzykować. – Nie znam cię, więc co miałabyś mi zaoferować?
– Cierpliwości, zaraz wszystkiego się dowiesz – powiedziała kobieta. Jej głos brzmiał pewnie. – Potrzebuję pewnych informacji i ty będziesz mi ich dostarczał.
– Jakich informacji? O kim albo o czym? Mów jaśniej!
– O Pedro Ferrerze.
Enrique umilkł na chwilę, jakby coś sobie przypominał: – Pedro Ferrera? Nie znam go. – Pokręcił głową.
– Za to twój znajomy go zna i to bardzo dobrze, pracuje dla niego.
– Kto taki?
– Simon Candelos – odparła nieznajoma. – Odnowisz z nim stosunki. O ile wiem, żyliście w dobrej przyjaźni.
– Mam donosić? – spytał oburzony Enrique. – Nic z tego.
– Szkoda – odrzekła tajemnicza kobieta. – Bardzo szkoda. W takim razie nie mam niestety wyjścia. Twoi znajomi z pracy dowiedzą się o pewnym wstydliwym dla ciebie sekrecie.
– Jakim sekrecie? – zapytał lekko drżącym głosem. – Ja nie mam żadnych sekretów.
– Czyżby? Na stole jest pewna koperta, otwórz ją.
Enrique zerknął na stolik. Wziął do ręki kopertę i szybko ją otworzył. To co zobaczył mocno nim wstrząsnęło. W środku były zdjęcia, a na nich on w towarzystwie jednego ze swoich kochanków. Tańczyli ze sobą mocno się przytulając. Te fotki mogłyby mu poważne zaszkodzić i go skompromitować. Nie mógł na to pozwolić. Pośpiesznie porwał wszystkie zdjęcia na drobne kawałeczki.
– Nie zmusisz mnie! – krzyknął do nieznajomej.
Usłyszał jej głośny śmiech. Kobieta wstała i podeszła do niego. Na głowie miała czarną kominiarkę z otworem na oczy i usta, a w ręku trzymała broń. Po plecach Enrique przeszedł dreszcz.
– Myślałeś, że byłabym aż tak głupia? Masz mnie za kompletną idiotkę?! Mam kopie, które w każdej chwili mogą trafić do gazet – rzekła z uśmiechem na ustach. – To by była prawdziwa sensacja. Enrique Aguirra, redaktor jednej z największych gazet w kraju – gejem. Już widzę te nagłówki. – Spojrzała na niego. – Także widzisz, nie masz za bardzo wyjścia. Możesz dużo stracić. – Przerwała na chwilę. – Postaraj się zdobyć na nową miłość Simona, a jeśli nie miłość to przyjaźń. Opłaci ci się to, może nawet zostaniesz dopuszczony do interesów.
– Jakich interesów? – zainteresował się.
– Na pewno nielegalnych. – Gdy on wlepił w nią oczy spytała: – Nic nie wiedziałeś o ciemnej stronie swojego chłopaka? Biedaczek. Wiele byś zarobił, o wiele więcej niż w tej swojej gazetce. Mógłbyś już mieszkać w okazałej willi, a nie w tym maleńkim mieszkanku. – Rozejrzała się i zerknęła na wiszący na ścianie zegar. – Cóż, było miło, ale się skończyło. Na mnie już czas. Odezwę się.
Skierowała się w kierunku drzwi wejściowych. Na komodzie stojącej w korytarzu zostawiła zabraną wcześniej broń i wyszła zostawiając mężczyznę samego ze swoimi myślami.

***

Federico Rizzo już od samego rana siedział w swoim biurze zagrzebany w jakiś ważnych papierzyskach. W pokoju było duszno, więc zdjął marynarkę i poluzował swój krawat, a następnie otworzył okno. Jednak to nie pomogło. Upał tego dnia był uciążliwy i mocno dawał się we znaki. Federico włączył wentylację i na chwilę wyszedł z gabinetu. Spotkał Jorge.
– Witaj – powiedział do niego podając mu dłoń.
– Cześć. – Uśmiechnął się Jorge. – Gorąco dziś, prawda?
– O tak, dlatego wyszedłem na chwilę. Muszę się trochę orzeźwić. – Podszedł do automatu z różnymi napojami, wrzucił parę monet, a następnie odebrał zimny sok pomarańczowy. – Rozmawiałeś może z Flor o sprawie tego Pedra? – nieoczekiwanie spytał schodząc na grunt zawodowy.
– Jeszcze nie – odrzekł gładząc się po brodzie. – Dopiero zamknęliśmy sprawę tego…
– …tak wiem. Mówiła ci o naszym nowym informatorze? Dużo wniesie do sprawy Pedra.
– Nie.
– Widocznie nie miała czasu. Wiesz, wyjazd i pogrzeb jej przyjaciółki. To za dużo dla niej – rzekł Federico upijając łyk orzeźwiającego, zimnego soku. – Dałem jej jego adres i telefon. Miała się z nim spotkać i porozmawiać. Mówiła ci?
Jorge zaprzeczył kręcąc głową.
– Nie miała do tego głowy, to nic. Chodźmy do mojego biura, to dam ci na niego namiary. Ty się tym zajmiesz. – Wszedł do pokoju, a za nim Jorge.
Zamknął drzwi, usiadł na fotelu. Wyjął z szuflady biurka małą karteczkę wielkości wizytówki i dał ją chłopakowi. Jorge przeczytał: „Juan Luna”. Pod spodem były namiary na tego mężczyznę. Chłopak podniósł głowę i spojrzał na swojego szefa.
– Jest ważny dla śledztwa, niedawno się z nami skontaktował. Wie dużo o działalności Pedra. Dzięki niemu możemy w końcu urządzić zasadzkę na tego padalca – wyjaśnił Federico. – Spotkaj się z nim i wydobądź od niego istotne informacje przydatne w śledztwie. Liczę na ciebie. To wszystko!
Jorge wyszedł z gabinetu, a na korytarzu oparł się o ścianę. Jeszcze raz spojrzał na karteczkę trzymaną w ręku. Nie znał tego informatora. Nic o nim nie wiedział: czy jest młody, czy ma dzieci, żonę, rodzinę. Kompletnie nic. Ten mężczyzna będzie w niebezpieczeństwie, gdy tylko Pedro się o nim dowie. Nie miał wątpliwości co się z nim stanie. Nie chcąc już o tym myśleć, schował kartkę do kieszeni. Może uda mu się ukryć tę informację. Poszedł do swojego boksu, który zajmował razem z Flor. Spojrzał na jej zdjęcie, a później wrócił do swojej pracy.

***

Pedro Ferrera gładził swój zarost siedząc wygodnie w swoim fotelu. Był w pracy. Przypomniał sobie wczorajszy wieczór. Nigdy nie przypuszczałby, że w takiej zgrabnej blondynce, jaką była Carolina Mendez, drzemią takie pokłady energii i namiętności. Nie kłamała, potrafiła dać rozkosz mężczyźnie. Musiał przyznać sam przed sobą, że fizycznie go pociągała. Nie to co Claudia! Nic do niej nie czuł, nawet pożądania. Był z nią tylko dlatego, aby dzięki niej zdobyć zaufanie rodziny, okraść firmę i uciec daleko z forsą. Przerabiał już to tyle razy, że doskonale wiedział jak postępować. A póki to nastąpi, to będzie prowadził bogate życie... erotyczne. Miał do tego celu dwie kobiety: Carolinę i Claudię. Z myśli wyrwał go dźwięk telefonu komórkowego. Odebrał go.
– Właśnie wyszedł. – Usłyszał głos w słuchawce.
– Wyśmienicie – odparł. – Przyciśnijcie go. On musi coś wiedzieć, tylko jeszcze się broni.
Odłożył słuchawkę i wyszedł z gabinetu. Spojrzał na biurko, przy którym siedziała jego sekretarka: Marisol. Była ubrana w krótką granatową spódniczkę i kremową bluzkę. Włosy miała rozpuszczone , opadały swobodnie na ramiona.
Kolejna kobieta, która będzie moja – pomyślał podchodząc do niej.
– Marisol – rzekł z szelmowskim uśmiechem.
– Tak, proszę pana? – spytała Jazmina, panując nad tym, aby w jej głosie nie można było wyczuć pogardy i nienawiści do tego człowieka.
– Może wybierzemy się na lunch? Skoro mamy razem pracować, to powinniśmy lepiej się poznać. Więc jak? – Ponowił propozycję.
– Sama nie wiem…
– Chyba mi nie odmówisz?
– Nie, skądże – odparła pośpiesznie Jaz. Miała z nim jeść lunch? Przy jednym stole? Wolałaby raczej splunąć mu w twarz. Ale nie miała innego wyjścia, musiała wypełnić jego wolę. Nie chciała, żeby nabrał jakikolwiek podejrzeń.
A jeżeli jeszcze kiedykolwiek spróbujesz mnie dotknąć, to obetnę ci jaja – pomyślała uśmiechając się do niego z wielkim trudem.
Wzięła torebkę i razem z nim weszła do windy.
Carolina widziała ich, jak razem wychodzili.
Doskonale – pomyślała.
– Gdzie Eduardo? – Usłyszała za swoimi plecami. Odwróciła się , to był Diego. Uśmiechnęła się od ucha do ucha.
– Wyszedł ze swoją sekretarką – rzekła, a gdy Diego spojrzał na nią dodała cichym głosem: – Wiesz, wydaje mi się, że ona chce odbić Claudii chłopaka. Na jej miejscu…
Diego przerwał jej: – Przestań knuć intrygi! Marisol taka nie jest. Nigdy w to nie uwierzę! Prędzej ty miałabyś na niego ochotę. Powstrzymuje cię tylko lojalność wobec mojej siostry. W końcu jesteś jej przyjaciółką, nie zrobiłabyś takiego świństwa. – Odszedł pospiesznie.
Mylisz się Diego – pomyślała. Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Mnie nic nie powstrzyma.


Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 16:57:41 19-08-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:16:42 19-08-09    Temat postu:

Świetny odcinek

Enrique to ktoś ważny w światku dziennikarskim, redaktor naczelny jednej z wielkich gazet, ale jest gejem i to wykorzystała Jazmina Świetny motyw ze zdjęciami Sądzę, że Enrique jednak zdecyduje się na współpracę i będzie musiał zbliżyć się ponownie do Simona. Może wkręcą go też w swoje interesy Jaz nie zwalnia tempa i na każdym kroku próbuje dobrać się tym łotrom do skóry

Federico ujawnił Jorge imię i nazwisko informatora, który sporo wie o Pedrze. Niestety Jorge również jest zdrajcą, ale może okaże jakieś sumienie i nie sprzeda tej informacji przestępcy Myśli dobrze, ale czy uda mu się wyjść z całej tej sytuacji obronną ręką?

Pedro podrywa wszystko co się rusza Żadna kobieta nie może mu się oprzeć. Teraz zabrał się za Marisol (Jaz), ale nie wie co go czeka. Podstępna Carolina widziała ich razem, a Diego już jest zazdrosny. Biedak nie wie też jakie ziółko jest z Caroliny Ta dziewczyna jeszcze niemile go zaskoczy.

Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
britney
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 5837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:43:38 22-08-09    Temat postu:

super odcinek!
Ale ta kobieta grozi Enrique i on teraz nie ma wyjścia...
Pedro chce uwieść Jaz, ale on jest okropny!!
czekam na new!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:30:45 23-08-09    Temat postu:

Odcinek 28

W wypełnionej po brzegi sali restauracji „La Violeta” przy jednym ze stolików, blisko okna, siedzieli Pedro Ferrera i jego sekretarka Marisol Vargas. Lokal był bardzo przyjemny i swoim wyglądem i wystrojem zachęcał gości, aby właśnie tutaj przyszli coś przekąsić. Na każdym ze stolików, przykrytym śnieżnobiałym obrusem, stały małe bukieciki fiołków, których aromat unosił się w powietrzu. W tle można było usłyszeć delikatne i ciche dźwięki flamenco i bolero. Nic dziwnego, że restauracja cieszyła się tak ogromnym powodzeniem.
Jazmina wzięła do jedzenia tylko niskokaloryczną sałatkę i szklankę wody, wymawiając się tym, że jest na diecie, co nie było prawdą, bowiem nigdy specjalnie nie musiała dbać o linię, mimo iż jadła zawsze to na co miała ochotę. Od zawsze miała idealną figurę. Nie wzięłaby do ust nic innego. I tak wystarczającą męką było dla niej towarzystwo tego człowieka. Gdyby kiedyś ktoś jej powiedział, że będzie siedziała przy jednym stole ze swoim gwałcicielem i mordercą jej narzeczonego oraz nienarodzonego dziecka, wyśmiałaby go i kazała iść się leczyć. Ale cóż! Życie różnie się układa. Teraz musiała odgrywać swoją rolę i być miła dla niego. Wolno przeżuwając kolejne kęsy sałatki, kątem oka zauważyła jak on na nią patrzył. Dosłownie rozbierał ją wzrokiem. Co pewien czas wtrącał jakieś inteligentne i żartobliwe zdania, na co ona odpowiadała miłym tonem głosu, chociaż przychodziło jej to z wielkim trudem. Wolałaby raczej zwymiotować. Przez cały czas próbował ją podrywać prawiąc komplementy, ale ona puszczała je mimo uszu, jakby nie były kierowane w jej stronę. Udawała nieśmiałą i niedostępną. Widziała zazdrosne spojrzenia innych kobiet, zerkających w kierunku ich stolika. Pedro im się podobał. Jaz nie podzielała ich uczuć i fascynacji. Wręcz przeciwnie. Ona nie widziała w Pedrze przystojnego mężczyzny, tylko wstrętnego, obślizgłego gada, którego powinno się tępić wszelkimi sposobami.
– Może wina? – nagle zaproponował Pedro.
– Raczej nie – odmówiła. – Nie dzisiaj.
Jeszcze tego by brakowało, żebym piła z tobą wino, ty gadzie przebrzydły – dodała w myślach. Co sobie myślisz, że uwiedziesz mnie tymi swoimi tanimi słówkami. Wino, kiedyś kolacyjka, a potem bara bara? Co to, to nie! Już ja dam ci takie bara bara, że popamiętasz. Wiem, co ci chodzi po głowie.
– Podobno skończyłaś Harvard – rzekł, a gdy ona skinęła jednym ruchem głowy ciągnął dalej – i to z wyróżnieniem. Więc co cię sprowadza do Argentyny? W USA zrobiłabyś oszałamiającą karierę.
– Tu jest moja ojczyzna i moje korzenie – odparła krótko. – A pan, czemu nie został w stanach?
– Ja? – zapytał zdziwiony.
– Tak. Przecież pan, o ile się nie mylę też skończył prawo, i to też na Harvardzie. Pan Esteban mi mówił. Chociaż przyznam, nie słyszałam nigdy pana nazwiska. Czyżby pan tam nie studiował?
– Ależ skąd – gwałtownie zaprzeczył Pedro. – Studiowałem, tylko moje nazwisko nie zapadło ci w pamięć. Źle czułem się w Stanach i dlatego wróciłem. Nie lubiłem tego ciągłego pośpiechu za pieniędzmi. Tam się liczy tylko kasa i kasa, a przecież w życiu jest dużo ważniejszych rzeczy. Tutaj jest dużo spokojniej – rzekł wychylając do końca swoją szklankę z wodą.
Jazmina uśmiechnęła się w duchu.
Akurat. Jakbym nie wiedziała, co dla ciebie jest najważniejsze, bydlaku.
Pedro spojrzał na Jaz: – A może przeszlibyśmy na ty? Swobodniej będzie się nam pracowało. Wiem, że to kobieta powinna pierwsza to proponować, ale mi wybaczysz ten nietakt. – Uśmiechnął się odsłaniając śnieżnobiałe zęby.
I czego szczerzysz kły? – pomyślała.
– Więc jak?
– Sama nie wiem…
– Nie daj się dłużej prosić. – Wyciągnął dłoń. – Eduardo.
Jazmina z lekkim wahaniem podała swoją rękę.
– Marisol.
Pedro chciał dłużej zatrzymać jej dłoń, aby ją ucałować, ale Jaz odgadła jego intencje i wyrwała ją, a następnie schowała pod stolikiem.
Jest nieśmiała, ale już niedługo będzie moja – pomyślał.
Nie widział jak Jaz dyskretnie pod stołem wytarła swoją dłoń w chusteczkę.
Mieli kończyć jedzenie, gdy nagle usłyszeli głos:
– Dobrze się bawicie?

***

Jorge miał właśnie otwierać swój samochód, gdy nagle usłyszał jakieś kroki za plecami. Chciał się odwrócić, ale nie zdążył, bowiem poczuł coś twardego na swoich plecach.
– Jorge Montes? – zapytał gruby głos, niewątpliwie należący do mężczyzny.
– Tak, a co chodzi?
– Pójdziesz z nami.
Jorge powoli i ostrożnie się odwrócił. Ujrzał dwóch wysokich, mocno zbudowanych mężczyzn. Na nosie mieli ciemne, przeciwsłoneczne okulary. Ich ogolone głowy lekko lśniły w blasku promieni słonecznych. Obaj byli ubrani w ciemne garnitury w podobnym fasonie. Jeden z nich miał na policzku bliznę, która dodawała jego twarzy wrażenie surowej i bezwzględnej.
– Nie znam was – rzekł Jorge – więc dlaczego mam gdzieś tam nie wiadomo po co iść. Nie ma mowy!
Mężczyzna z blizną lekko się uśmiechnął, a następnie podniósł płaszcz wiszący na jego ręce. W dłonie trzymał pistolet wymierzony w Jorge.
– Pójdziesz dobrowolnie czy mamy ci pomóc?
Jorge nie widząc innego wyjścia udał się wraz z mężczyznami w stronę niedaleko zaparkowanego przy ulicy czarnego audi z przyciemnianymi szybami. Jeden z osiłków otworzył drzwi i wepchnął go do środka. Popędził Jorge, aby ten usiadł, a potem zajął miejsce obok niego. Drugi z nich przeszedł na druga stronę i także wszedł do środka pojazdu zamykając za sobą drzwi. Naprzeciw Jorge siedział jeszcze jeden mężczyzna. Miał długie, kręcone włosy okalające jego twarz. Lekki zarost na brodzie dodawał mu uroku. W zębach trzymał papierosa, którego chwilę później wyrzucił przez uchylone okno. Rzekł do kierowcy:
– Jedź! – Gdy samochód z piskiem opon ruszył ulicami miasta, zdjął okulary, popatrzył na swojego gościa i powiedział: – Udamy się na przejażdżkę, Jorge.
– Kim jesteś do cholery?! I skąd wiesz, jak się nazywam?
Poczuł na twarzy coś twardego. To jeden z mężczyzn przystawił mu broń do czoła.
– Zwracaj się z szacunkiem!
– Manuel, odłóż to – powiedział stanowczo długowłosy. Uśmiechnął się lekko: – Wybacz. Chłopcy są troszkę… nieokrzesani. Brak im manier i ogłady. Ale dość tych pierdoł. Pytałeś kim jesteśmy i czego chcemy, czy tak? Jestem człowiekiem wychowanym i z chęcią odpowiem na twoje pytanie: mam na imię Simon, to powinno ci wystarczyć, jesteśmy od Pedra, twojego dobrego znajomego z dawnych lat. Przejdźmy do sedna sprawy. Masz coś mu do przekazania?
– Niby co? – odburknął Jorge.
Manuel, mężczyzna z blizną, znowu przyłożył mu zimną broń do skroni.
– Chcesz zarobić kulkę w łeb?! – krzyknął
Długowłosy odchrząknął, więc Manuel schował broń do kabury przypiętej do paska spodni.
– Widzisz co ja z nimi mam?! Ciągle trzeba ich uspokajać. Tacy narwani i nerwowi, łatwo ich zdenerwować. – Przerwał na chwilę i odwrócił się w stronę kierowcy: – Skręć tutaj i zatrzymaj się.
Jorge poczuł jak auto zwalnia i skręca w jakąś uliczkę. Silnik zgasł.
Simon odgarnął swoje bujne włosy do tyłu a następnie popatrzył na bruneta.
– Pytam ponownie: masz coś dla Pedra?
– Nie wiem o czym mówisz.
Długowłosy spojrzał na osiłków: – Przeszukajcie go!
Mężczyźni bez wahania zaczęli przetrząsać kieszenie Jorge. Po chwili wyjęli z nich portfel, telefon komórkowy i scyzoryk, a potem oddali te rzeczy Simonowi. Ten od razu otworzył portfel. Przez parę minut w nim grzebał, aż znalazł mała białą karteczkę wielkości wizytówki.
– Juan Luna – przeczytał na głos. – Kto to? – spytał wbijając wzrok w Jorge. Nie było odpowiedzi.
Simon schował kartonik do kieszeni. Wyjął z leżącej obok torby notebooka i włączył go. Przez chwilę patrzył w jego ekran błądząc palcami po klawiaturze. W końcu uśmiechnął się lekko, podał komputer Manuelowi i rzekł:
– Może dzięki temu odzyskasz mowę.
Jorge spojrzał w monitor i zamarł. Zobaczył Flor pochylającą się nad trumną. Z uwagą słuchała słów księdza odprawiającego mszę pogrzebową.
– Boże – jęknął.
Już wiedział, że mają go w garści. Obserwują Florencję i w każdej chwili mogą ją skrzywdzić, jeżeli nie będzie z nimi współpracował. Zakrył twarz rękoma i schylił głowę.
– Jeszcze raz zapytam, kim jest ten Juan Luna?
Jorge przełknął ślinę i spojrzał na długowłosego. – To nasz nowy informator. Podobno ma jakieś ważne dowody dotyczące Pedra. Miałem się z nim spotkać.
Simon uśmiechnął się: – Widzisz, jednak coś wiesz. I po co się tak wypierałeś?! Nie można było tak od razu? – Kazał kierowcy zawrócić. Odwieźli Jorge do miejsca, skąd go zabrali. – Miło było, ale musimy się pożegnać. Wyłaź!
Jorge szybko wyszedł z samochodu. Chwilę jeszcze stał na chodniku.
– Do rychłego zobaczenia – rzucił jeszcze Simon przez uchyloną szybę.
Po chwili auto zniknęło z jego pola widzenia. Jorge westchnął cicho i powlókł się w stronę parkingu, gdzie zaparkował swój samochód.


Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 21:57:41 23-08-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:11:41 23-08-09    Temat postu:

Super odcinek

Jazmina jako Marisol musiała przyjąć zaproszenie Pedra na obiad Było to dla niej bolesne przeżycie, ale starała się zachować powagę sytuacji i trzymać się swojej misji Widziała jak ten drań kłamie i udaje dobrego człowieka. Musiała też znosić jego umizgi, ale jakoś dała sobie radę. W końcu ktoś im przerwał. Ciekawe kto to był

Świetna druga scena Goryle Pedra porwali Jorge do samochodu, a tam siedział już Simon. Odnalazł wizytówkę nowego informatora policji, tego Juana Luny Niestety Jorge musiał powiedzieć im prawdę, bo te dranie mają oko na Florencię, będącą na cmentarzu. Dzięki nowoczesnej technice Simon dzięki laptopowi i internetowi skutecznie zastraszył biedaka A więc teraz Pedro i Simon znów są krok do przodu przed policją i po raz kolejny im się udało A Jorge okaże się zdrajcą mimo że nie miał przecież wyjścia. Inaczej te łotry załatwiliby jego dziewczynę

Czekam na newik i pozdrawiam


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 22:16:27 23-08-09, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:46:04 04-09-09    Temat postu:

Odcinek 29

Jaz i Pedro podnieśli głowy, aby zobaczyć kto przyszedł do ich stolika. To była Claudia. Ne jej twarzy gościła wściekłość, cała była czerwona ze złości.
– Claudia, kochanie. – Pedro wstał i pocałował ją w policzek.
– Co to ma znaczyć? – zapytała.
Jazmina wyczuwając wrogą atmosferę postanowiła jak najszybciej się ulotnić.
– To może ja już pójdę – rzekła nieśmiało. – Wrócę do pracy.
– Dobry pomysł – odparła Claudia rzucając jej wrogie spojrzenie.
Jaz wstała i udała się w kierunku wyjścia. Przy drzwiach zerknęła jeszcze na Pedra.
Niedługo ten uśmieszek zniknie z tej paskudnej mordy – pomyślała i wyszła z lokalu.
Claudia usiadła na miejscu Jazminy i spojrzała na Pedra. Wciąż była mocno zdenerwowana.
– Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz? – nagle zapytał Pedro.
– Ja?? A ty?!
– Co ja? Jadłem tylko lunch z Marisol – wyjaśnił. – Skoro jest moją sekretarką, to wypadałoby bliżej się poznać.
Twarz Claudii wykrzywił nerwowy grymas.
– Dlaczego to poznanie musiałeś zaczynać od jej cycków?
Pedro mało nie zakrztusił się wodą, którą wziął do ust.
– Co proszę?
– Nie udawaj – rzuciła ze złością. – Widziałam, jak gapiłeś się na jej dekolt.
– Coś ci się wydaje. Wcale się tam nie patrzyłem – zaprzeczył i położył rękę na dłoni dziewczyny. – Daj już spokój z tą zazdrością.
– Ja jestem zazdrosna?! Też coś! – odburknęła i odwróciła głowę w bok.
Pedro lekko się uśmiechnął i rzekł:
– A kto, ja? Wiem, że jesteś zazdrosna, ale nie masz powodu, naprawdę – zapewnił ją. Gdy Claudia popatrzyła na niego ciągnął dalej: – Żadna nie może się z tobą równać. Żadna!
– Naprawdę? – zapytała już spokojniejsza.
– Oczywiście. Przecież nie okłamałbym cię. – Gdy dziewczyna posłała mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów powiedział: – Miło mi, że jesteś o mnie zazdrosna.
– Chyba trochę przesadziłam, może nawet więcej niż trochę. Postaram się powstrzymywać ze swoją zazdrością – obiecała. Kiedy przyszedł kelner zamówiła sobie coś do jedzenia i filiżankę kawy.
Muszę to jakoś inaczej rozegrać – pomyślał Pedro. – Nie mogę dopuścić do tego, aby Claudia domyśliła się, że Marisol mi się podoba i mam na nią ochotę. Trzeba być ostrożnym, bo w przeciwnym razie cały plan diabli wezmą.

***

Sofia Diaz szła w kierunku dużego budynku. Tego dnia na pewno nikt by jej nie rozpoznał. Była przebrana za mężczyznę. Na głowie krótka peruka, zasłaniająca jej ogniste włosy, pod nosem czarne wąsy. Miała na sobie żółty strój kuriera. Na bluzie i czapce widniało logo firmy kurierskiej. Spojrzała na średniej wielkości paczkę, którą niosła. Nie była ona ciężka. Sofia nie miała pojęcia co jest w środku. Tajemnicza kobieta ją dała i prosiła, aby zaniosła ją na portiernię firmy „ La Rosa”. Zaufała tej kobiecie, mimo, iż nie znała jej prawdziwego imienia i nazwiska. Mówiła na nią Daisy, imię typowo amerykańskie. Tamta pozwoliła, aby tak ją nazywać. Kobieta wprowadziła ją w część planu zemsty na Pedrze. Chociaż kobiety nie znały się dobrze, zaufały sobie. Bo czy miały inne wyjście? Mogły działać osobno albo razem. Wybrały tę drugą opcję. Razem zdziałają więcej.
Przeczytała nazwisko na paczce: „ Eduardo Montilla. Dyrektor finansowy. I piętro „.
Więc tak się teraz nazywasz, kanalio – pomyślała. – Nieźle się urządziłeś. Ciekawe co teraz kombinujesz, bydlaku.
Weszła do środka i skierowała się w kierunku szerokiej lady, przy której siedział starszy, siwiejący się mężczyzna. Był ubrany w ciemnogranatowy mundur. Na głowie miał czapkę w takim samym kolorze.
– Paczka dla pana Eduarda Montilly – powiedziała nadając swojemu głosowi gruby ton.
Portier odebrał przesyłkę i postawił na jednej z półek pod ladą. Sofia odeszła, spełniła swoją misję. W drzwiach natknęła się na Jazminę, która lekko się uśmiechnęła dając jej znak, aby jak najszybciej wyszła. Przecież się nie znają. Sofia wiedziała, że Jaz pracuje w tej firmie pod przykrywką. A wszystko po to, żeby być blisko swojego wroga aby uprzykrzyć mu życie i zemścić się.

***

Jazmina przetarła swoje oczy. Ten dzień był wyjątkowo męczący. Najpierw lunch z Pedrem, który kosztował ją sporo nerwów, a potem papierkowa robota. Musiała grać swoją rolę. Jak na razie wychodziło jej to wyjątkowo dobrze, nikt niczego nie podejrzewał, nawet Pedro. Na szczęście wyszedł wcześniej z Claudią. Jazminie żal się zrobiło tej dziewczyny. Była po uszy zakochana, nawet nie wiedząc, jakim niebezpiecznym gościem jest jej wybranek. Ale on jej nie skrzywdzi. Nie opłaca mu się to. Claudia jest mu potrzebna aby osiągnąć cel. Jazmina domyślała się jaki. W końcu znała życiorys tego bandyty na pamięć i wiedziała do czego jest zdolny, do jakich podłości. Pedro jako Eduardo Montilla zdobył zaufanie całej rodziny. Wykorzysta to, aby potem zdefraudować pieniądze firmy. Jaz nie miała na to dowodów, ale była na sto procent pewna, że taki jest jego cel.
Spojrzała na zegarek. Dochodziła siedemnasta. Zgasiła lampkę i skierowała się w stronę windy. Wezwała ją i weszła do środka. Drzwi powoli się zasuwały, gdy ktoś włożył rękę i otworzył je. To był Diego. Uśmiechnął się lekko do Jazminy i stanął obok. Znów poczuła te dziwne prądy przechodzące przez jej ciało.
– Jak pierwszy dzień w pracy? Podoba ci się tu? – nagle spytał.
– Tak. A dzień… był bardzo pracowity.
– To tak jak u mnie. – Spojrzał jej prosto w oczy.
Przez chwilę milczeli. Diego nie potrafił oderwać wzroku od jej twarzy, jej długich włosów. Miał ochotę ich dotknąć, choć na krótką chwilę. Winda zatrzymała się na parterze. Jaz szybko wyszła i skierowała się w stronę drzwi wejściowych. Diego wyszedł za nią.
– A może – rzekł doganiając ją na ulicy – dasz się zaprosić na kolację.
– Przecież prawie pana nie znam. Nie wychodzę z nieznajo…
– Właśnie o to chodzi, aby bliżej się poznać – przerwał jej. – Ale, proszę nie mów mi per pan. Diego. – Wyciągnął rękę.
Jazmina spojrzała na niego i lekko się uśmiechnęła: – Marisol. – Uścisnęła jego dłoń.
– No więc, jak? Dasz się zaprosić – ponowił propozycję Diego.
Patrzył na nią tak ciepło, miło. Jazmina bała się tego wzroku, bała się siebie, bała się tego co czuje albo poczuje do tego mężczyzny patrzącego na nią z zachwytem. Nie! Nie może sobie na to pozwolić! Nie powinna!
– Nie dzisiaj – odparła krótko i szybko pobiegła przed siebie, do samochodu stojącego na parkingu.
Diego patrzył jak odjeżdża. W tej krótkiej chwili postanowił jedno: zdobędzie jej serce.

***

Simon czekał na Pedra w ich kryjówce. Palił papierosa. Kiedy drzwi stuknęły obejrzał się za siebie. Do środka wszedł Pedro i usiadł na swoim krześle.
– Co się stało, że tak nagle mnie wezwałeś? Mam nadzieję, że to coś ważnego – powiedział.
– Owszem – odparł Simon – inaczej bym cię nie fatygował. – Wrzucił niedopałek papierosa do stojącej na biurku popielniczki, odchrząknął i rzekł: – Tak jak kazałeś, przycisnęliśmy Jorge i mam dobre wieści.
– Wspaniale. – Ucieszył się Pedro. – Jakie wieści?
– Mają informatora, który dużo o tobie wie.
– Co takiego? Ktoś mnie sypnął? – Rozzłościł się Pedro i szybko wstał. – Co to za skurwiel?
– Niejaki Juan Luna. Znasz go?
– Czy go znam? Oczywiście, że tak. Pracował kiedyś dla mnie, parę lat temu. A to skur****n!! – Kopnął z całej siły krzesło, tak, że znalazło się pod ścianą. – Zapłaci mi za to! Zobaczy jak postępujemy z kapusiami!


Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 17:15:11 04-09-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 17:08:28 04-09-09    Temat postu:

Super odcinek

A więc to Claudia przerwała w obiedzie Pedro i Jaz/Marisol Jaz skorzystała z okazji i uciekła czym prędzej od tego bydlaka. Claudia jest zazdrosna Biedaczka nie ma pojęcia jakim potworem jest jej narzeczony. Szybko dała się udobruchać. Co za chodząca głupota i naiwność

Sofia współpracuje z Jazminą i w przebraniu kuriera dostarczyła jakąś przesyłkę do firmy Pedra. Ciekawe co kobiety mu przyszykowały Zapewne coś niezbyt dla niego miłego

Jaz spotkała w windzie Diega. Ten zaprasza ją na kolację, ale kobieta odmówiła. Jeszcze nie tym razem Ona zaczyna czuć do niego coś bardzo pięknego, ale boi się tego przyznać. Z kolei Diego postanowił, że zdobędzie jej serce Romantycznie się zrobiło, a przecież w "ZS" takich momentów nie jest zbyt wiele

Simon powiedział Pedrowi o zeznaniach Jorge. A więc znają już imię i nazwisko kapusia. Pedro doskonale zna Juana Lunę. Ten człowiek przed laty pracował dla niego, a teraz tak podle go zdradził! Kapusie nigdy nie kończą dobrze, a więc Juanowi Lunie mówimy

Czekam na newik i pozdrawiam serdecznie


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 17:09:09 04-09-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:01:54 23-09-09    Temat postu:

Nie mogę się doczekać zemsty Jez i Sofii na Pedro. Odcinki jak zawsze bardzo ciekawe. Czekam na kolejną partię
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 23:39:54 16-10-09    Temat postu:

Kiedy newik? Gdzie Ty się podziewasz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:55:25 26-10-09    Temat postu:

Przepraszam, że tak długo nie było odcinka, ale miałam awarię kompa i inne sprawy. Na szczęście czy na nieszczęście wróciłam po długiej nieobecności i jeszcze dziś postaram się wstawić nowy odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:50:19 26-10-09    Temat postu:

Odcinek 30

Promienie słonecznego światła przedostawały się między roletami w oknie, gdy do biura wszedł Pedro. Od razu skierował się w stronę biurka i usiadł na fotelu włączając laptopa. Czekając, aż komputer się uruchomi postanowił sprawdzić pocztę leżącą na biurku. Sięgając po nią, zauważył małą, prostokątną paczkę. W jednej chwili odłożył listy na dawne miejsce i wziął pakunek do ręki. Z zainteresowaniem oglądał go ze wszystkich stron. Na wierzchu była przyklejona karteczka z jego nazwiskiem, tym fałszywym nazwiskiem, i nic poza tym, nie licząc małej rozmazanej pieczątki. Nie mógł odczytać skąd nadano paczkę. Nie wiedział także od kogo jest, nie było nadawcy. Po chwili namysłu zaczął ją rozpakowywać. W trakcie tej czynności czuł jakiś dziwny zapach niewiadomego pochodzenia. Gdy rozpakował paczkę ów zapach nasilał się i drażnił jego nozdrza.
Co to za dziwny zapach? - myślał cały czas. Wyjął z otwartej paczki jakąś rzecz owiniętą w szary papier. Szybko go rozwinął i w tej chwili do jego nosa dotarł jeszcze bardziej obrzydliwy zapach niż wcześniej. Już teraz wiedział skąd się wydobywał. To przez ten prezent, który któż mu przysłał. Na rozpakowanym papierze leżała nieświeża ryba, spozierająca na niego swoimi ślepiami. Pedro momentalnie wstał zatykając przy tym nos. Podszedł do okna i otworzył je szeroko.
- Fuj - rzekł sam do siebie patrząc na rybę pokrytą oślizłymi łuskami.
W tym momencie do gabinetu weszła Marisol trzymając w rękach jakieś papierzyska. Zatrzymała się w progu.
- Co tu tak dziwnie pachnie? - zapytała.
- Pachnie? Delikatnie to ujęłaś, nie ma co. Tu śmierdzi. - Wskazał na rybę leżącą na
biurku. - Ktoś zrobił mi głupi żart. Była w paczce. - Przecisnął się obok niej i wyszedł na korytarz.
- Dokąd pa… to znaczy dokąd idziesz? - Poprawiła się przypominając sobie, że przeszli na ty.
- Przewietrzyć się. Przyślij kogoś, żeby to posprzątał. Tutaj nie da się pracować. Wyjdę na zewnątrz i przy okazji podpytam portiera. Może będzie coś wiedział.
Gdy zniknął w drzwiach windy, dziewczyna zamknęła drzwi jego gabinetu, żeby ten fetor nie roznosił się dalej, po czym usiadła przy swoim biurku.
Jeden zero dla mnie, Pedro - pomyślała z lekkim uśmiechem, podnosząc słuchawkę od telefonu.

***

Nastała noc. Na niebie wisiał cienki sierp księżyca, rozświetlając swoim blaskiem prawie puste ulice Buenos Ares, po których kroczyli przechodnie wracający do swoich domów i mieszkań. W tak późny wieczór nie było już widać żadnych samochodów, poza jednym. Czarne audi stało zaparkowane przy chodniku. Zza uchylonych okien wydobywały się chmury siwego dymu. Młody, około dwudziestopięcioletni mężczyzna minął auto i poszedł dalej w swoją drogę. Nie zauważył, że ze środka wylazło dwóch osiłków w ciemnych garniturach. Poszli za nim. Rozejrzeli się, czy nikogo nie ma w pobliżu, a gdy nabrali pewności, że nie ma żywego ducha, przyspieszyli kroku doganiając mężczyznę.
- Juan Luna?
Mężczyzna powoli się odwrócił. Widząc dwóch olbrzymów rzucił się do ucieczki. Nie ubiegł nawet pięciu kroków, gdy jeden z nich zastąpił mu drogę, a drugi został z tyłu, blokując drogę ucieczki. Gdy obok nich zatrzymał się czarny samochód, goryle wepchnęli młodego mężczyznę do środka. Gdy sami wskoczyli, auto z piskiem opon ruszyło przed siebie. Juan spojrzał na mężczyznę o długich włosach, siedzącego naprzeciw niego. Nie znał go.
- Kim jesteście? Czego chcecie? - spytał przestraszony.
- Spokojnie, nie wszystko od razu - odparł długowłosy. - Udamy się na przejażdżkę.
- Dokąd mnie zabieracie?
- Pewna osoba na pewno ucieszy się z twojej wizyty. Uśmiechnął się i skinął głową na jednego ze swoich goryli.
W tej chwili Juan poczuł ostry przenikliwy ból w karku. Pociemniało mu o oczach, a potem stracił przytomność.

***

Florencia weszła do mieszkania i rzuciła torbę w przedpokoju, po czym zamknęła drzwi. Skierowała się do sypialni i walnęła się jak długa na łóżku. Była potwornie zmęczona. Przez parę dni żyła w ciągłym stresie. Musiała się pilnować, aby nie zdradzić się, że ten pogrzeb to jedna wielka farsa. Przecież Jazmina żyła. Najbardziej czuła wyrzuty sumienia z powodu rodziców. Okłamała ich, co nigdy jej się nie zdarzało. Ale nie mogła inaczej postąpić.
Zwlokła się z łóżka i weszła do kuchni. Postanowiła napić się aromatycznej kawy. Już miała nastawić ekspres, gdy przypomniała sobie, że musi najpierw sprawdzić pocztę. Wróciła do sypialni, wyjęła z torby laptopa i włączyła go. Poczekała chwilę, aż system się włączy, po czym załogowała się. Na kolorowym pulpicie powoli zaczęły pojawiać się ikonki, a w jego centrum migał komunikat „ Masz nową wiadomość”. Szybko otworzyła pocztę i odczytała:
” Kiedy przyjedziesz, skontaktuj się ze mną. Musimy się spotkać. M. V. „
To była wiadomość od Jaz, podpisana inicjałami nowego imienia i nazwiska: Marisol Vargas. Flor wyjęła z kieszeni telefon komórkowy, wystukała dziewięciocyfrowy numer i podniosła słuchawkę do ucha. Nie zapisała tego numeru w telefonie, tylko zapamiętała. Ze względów ostrożności.
- Cześć Flor - odezwał się kobiecy głos po drugiej stronie słuchawki. - Cieszę się, że już jesteś.
- Ja też - odparła Florencia.
- Posłuchaj! Wyjdź z mieszkania i wejdź na trzecie piętro, ale nie mów swojemu chłopakowi.
- Jorge nie ma.
- Tym lepiej. Zadzwoń do drzwi z numerem 50.
- Po co?
- Przekonasz się.
W słuchawce nastała cisza. Rozmówczyni rozłączyła się. Flor wyszła z mieszkania, zamknęła je. Po kilku minutach była na miejscu. Nie zdążyła jeszcze zadzwonić, kiedy drzwi się uchyliły i w szparze ujrzała…
- To ty?
- Tak. - Uśmiechnęła się Jazmina i otworzyła szerzej drzwi wpuszczając przyjaciółkę do środka. - Witam w moich skromnych progach.
- Mieszkasz tu?
- Tak. Będziemy blisko siebie, cieszysz się?
- Pewnie.
Przyjaciółki mocno się przytuliły, a potem udały się do salonu i usiadły na kanapie. Jazmina spojrzała na przyjaciółkę.
- Wytrzymałaś to wszystko? - zapytała. - Musiało ci być ciężko.
- Tak. Najgorzej było ukrywać prawdę przed moimi rodzicami. Dlatego tak szybko wróciłam. Bałam się, że nie dam rady i mogę im powiedzieć…
Jaz położyła jej rękę na ramieniu: - Mam wyrzuty, że cię w to wszystko wpakowałam…
- Niepotrzebnie - odparła pospiesznie Flor. - Rozumiem, że musiałaś to zrobić, aby dopaść tego drania.
- Już niedługo… Jestem już tak blisko, a on nawet tego nie wie.
- Wpadłaś na jego trop?
- Owszem - potwierdziła. - Jestem sekretarką Eduarda Montilly vel Pedra Ferrery.
Florencia otworzyła szeroko oczy.
- Znalazłaś go?
- Tak, pracuje w firmie „ La Rosa” jako dyrektor finansowy.
- Pchasz się w paszczę lwa. A jeśli on cię pozna. To jest niebezpieczne!
- Jeżeli do tej pory mnie nie rozpoznał, to i nie rozpozna. Nawet ty miałaś z tym problem, pamiętasz?
Florencia przytaknęła.
- Wiesz, że Ulisses nie żyje? - nagle spytała Flor przerywając krótką chwilę milczenia, jaka zapanowała między nimi. - Został zamordowany, strzał prosto w głowę.
Jazmina nie wydawała się być zaskoczona tą wiadomością.
- Można się było tego spodziewać - rzekła. - Nie był im już potrzebny, więc go wyeliminowali. Należało mu się, temu zdrajcy.
- Co ty mówisz? - zapytała Florencia ze zdziwieniem, bacznie przyglądając się przyjaciółce.
- Prawdę. Ulisses to zdrajca!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 18:14:43 26-10-09    Temat postu:

Nareszcie odcinek po tak długiej przerwie Świetny na dodatek, ale to u Ciebie nic nowego

Ten mały prezent dla Pedra to nieświeża ryba Ależ musiał mieć minę. Widzę, że Jaz zaczyna realizować swój chytry plan A to dopiero początek

Simon i jego ludzie porwali i pobili Juana Lunę. Tego nieszczęśnika nie czeka teraz już nic dobrego Już Pedro się z nim zabawi

Jaz i Flor spotkały się i okazało się, że są sąsiadkami Jazmina powiedziała przyjaciółce o fałszywej tożsamości Pedra i o tym, że pracują razem. Florencia napomknęła też o śmierci Ulissesa, ale w końcu dowiedziała się prawdy, że był on po prostu zwykłym zdrajcą.

Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:50:27 03-11-09    Temat postu:

Odcinek 31

Florencia ze zdumieniem patrzyła na przyjaciółkę. Próbowała zebrać myśli. To co powiedziała Jaz wydawało jej się takie irracjonalne. Ulisses zdrajcą?! Ona chyba oszalała − myślała.
− Nie wiem, co ty do mnie mówisz! − powiedziała w końcu, po dłuższej chwili milczenia. − Nie myślisz chyba, że Ulisses i Pedro współpracowali? To niemożliwe!
− A jednak − odparła Jaz.
− Oszalałaś? Ulisses… przecież on był zawsze uczciwy. Nie, nie mogę w to uwierzyć. − Do Flor nadal nie docierała ta wiadomość. − Skąd wiesz?
Jazmina powoli przełknęła ślinę, a potem spytała przyjaciółki:
− Pamiętasz tego długowłosego mężczyznę, który odwiedził kiedyś Ulissesa na posterunku. Nawet przedstawił nas.
− Tak, pamiętam. − Przytaknęła Florencia. − Wiem, że ma na imię Simon, nazwisko wyleciało mi z głowy.
− Simon Candelos. I wiesz kim on jest?
− Nie. − Pokręciła głową.
− Prawą ręką Pedra − rzekła Jazmina. − Czy teraz mi wierzysz?
Florencia otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
− Tak. Za dużo tych zbiegów okoliczności. Ale jak to odkryłaś?
− Przypadkiem. − Jaz założyła nogi na kanapę i przyciągnęła je do piersi. − Szukałam jakiś kontaktów Pedra. Dowiedziałam się, że on i Simon pracują razem od wielu lat. Pogłówkowałam troszkę i wszystko zaczęło mi się układać w jedną całość. Pedro zabija Lucasa. Ulisses bardzo nieudolnie prowadzi śledztwo, a potem je umarza. Nawet bez moich zeznań mógłby znaleźć sprawcę. Na korytarzach jest monitoring i na taśmach utrwaliło się, kto wchodził wtedy do naszego mieszkania. Ale ta jedyna taśma znikła. Jak to możliwe? Następnie Ulisses zamordowany. Wypełnił swoją misję, więc go wyeliminowali.
− To co mówisz jest logiczne. Teraz ci wierzę. − Zapewniła Flor. − Nadal nie rozumiem, jak on mógł się tego dopuścić.
− Wiesz, że miał długi? − Gdy Flor przytaknęła ciągnęła dalej: − Zaoferowali mu pieniądze, więc zgodził się na współpracę. Z policyjnej pensji nie byłby w stanie ich spłacić. Skąd o tym wiem? Gdy już zaczęłam mieć podejrzenia co do niego, przy pomocy znajomego hakera sprawdziłam stan jego konta. Przed zabójstwem Lucasa i zaraz po nim na rachunek wpłynęły całkiem pokaźne kwoty.
Florencia siedziała chwilę w milczeniu.
− To się w głowie nie mieści. Jak on mógł! − rzekła ze złością. − To przez niego Lucas nie żyje. Gdyby nie przystał na współpracę to…
− Nie on, to kto inny. Pedro na pewno kogoś by znalazł. − Raptem wstała z kanapy. − Nie rozmawiajmy już o tym. Masz ochotę na zapiekankę? Niedawno zrobiłam.
− Nadal lubisz gotować?
− Tak i nic się nie zmieniło w tej kwestii. − Roześmiała się Jazmina.

***

Gdy otworzył oczy zobaczył jakieś kształty krążące wokół niego. Nie wiedział gdzie się znajduje. Było ciemno. Chciał się poruszyć, ale nie mógł wykonać żadnego ruchu rękami ani nogami. Poczuł jak coś wrzyna mu się w ciało. Spuścił głowę. Jego oczy powoli przyzwyczaiły się do ciemności i dostrzegł zarysy krzesła, do którego był przywiązany sznurami. Szarpnął się ,ale nic to nie dało.
− Nasz ptaszek się obudził. − Usłyszał czyjś głos.
Był taki znajomy. Po chwili rozbłysło światło. Zamknął oczy, gdyż oślepiło go. Powoli rozchylił powieki i dopiero teraz zdołał dostrzec mężczyzn kręcących się obok. Jednego z nich od razu rozpoznał, tego który się nad nim nachylał.
− Witaj Juan! Co za miła niespodzianka, nieprawdaż? − zapytał mężczyzna.
− Pedro… − Przez ściśnięte przez strach gardło wydobył się słaby, cichy jęk.
− We własnej osobie. − Uśmiechnął się mężczyzna. − Kopę lat, co? Świat jest mały. − Po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy. Wymierzył potężny cios w brzuch chłopaka, aż tamten zawył z bólu. − Chciałeś mnie sypnąć skurwielu! Pewnie chciałeś w ten sposób uzyskać złagodzenie wyroku, co? − Juan milczał, więc Pedro uderzył go w twarz. Chłopakowi z nosa popłynęła krew. − Nie nauczono cię, że jak ktoś pyta to należy grzecznie odpowiadać. Pytam po raz ostatni: co ci zaoferowano za moją głowę?
− Byłbym wolny − odparł cicho.
− Ach tak. Wiesz jak kończą kapusie? Oczywiście, że wiesz. Ale nie martw się. Ty nie dostaniesz kulki w łeb jak inni. Dla ciebie przygotowałem coś specjalnego. − Odwrócił się w kierunku swoich goryli. − Rozwiążcie go i zaprowadźcie do samochodu.
Gdy osiłki wykonali polecenie, Juan spojrzał ze strachem w oczach na Pedra.
− Dokąd mnie zabieracie? − spytał.
− To niespodzianka − odparł krotko Pedro. − Na pewno ci się spodoba, zapewniam cię. − Roześmiał się.
Po chwili wszyscy byli już w samochodzie: Pedro, Simon, Juan i dwóch goryli. Przez całą drogę jechali w milczeniu. Nagle wóz zwolnił a kierowca wysiadł ze środka. Pedro otworzył szybę i wyjrzał przez okno.
− Jesteśmy na miejscu. − Uśmiechnął się z zadowoleniem.
Kierowca wrócił do auta, wrzucił bieg i przejechał przez wielką zardzewiałą bramę. Silnik zgasł. Pedro wysiadł.
− Wysiadka! − krzyknął jeden z goryli.
Kiedy znalazł się na zewnątrz rozejrzał się dookoła. Byli na jakimś starym, nieużywanym torze wyścigowym. Pod nogami czuł żwir i kamienie. Większość ławek było zniszczonych przez jakiś chuliganów. Było ciemno, paliła się tylko jedna latarnia. Pozostałe były wyłączone albo zepsute, nie wiedział tego. Zauważył, że został tylko on, Simon i Pedro. Osiłki gdzieś znikli.
− Po co mnie tu przywieźliście?
− Nie zadawaj tyle pytań, tylko się przygotuj − rzekł Pedro uśmiechając się pod nosem.
− Do czego?
− Przeżyjesz niezapomnianie emocje, gwarantuje. A teraz rozbieraj się!
− Słucham?!
− To słuchaj dalej i rozbieraj się. Ze wszystkiego. No może z prawie wszystkiego. Gaci nie zdejmuj. Nie mam w zwyczaju oglądać męskich klejnotów. − Roześmiał się głośno, a jego śmiech zadźwięczał Juanowi w uszach.

***

Widziała białe ściany przytłaczające swoim wyglądem. W oknach były wielkie kraty, nie pozwalające na żadną ucieczkę. Sunęła bosymi stopami po zimnej posadzce w kierunku łóżka na którym leżała młoda dziewczyna. Jej twarz była otoczona aureolą jasno brązowych włosów. Oczy miała zamknięte. Spała.
Boże − pomyślała − to przecież ja. Co ja tu robię? Dlaczego się nie budzę? Co się ze mną stało?
Nagle szpitalna sala znikła. Znalazła się w dobrze jej znanym miejscu. Szafa, regały z książkami, biurko i łóżko składały się na skromne wyposażenie tego pokoju. Usłyszała jakieś ciche szmery. Spojrzała na podłogę. Siedziała tam ta sama młoda dziewczyna, co leżała na łóżku szpitalnym, tylko była młodsza. Jej twarz wyrażała radość i pogodę ducha.
Patrzyła na siebie. Czy to jakiś sen, a ja za chwilę się obudzę? − pytała się w myślach.
Do jej uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili w środku pojawił się młody przystojny chłopak o czarnych włosach. Wolno podchodził do dziewczyny.
Pedro! Tak, to on! Chłopak jej starszej siostry. Zawsze się go bała. Patrzył na nią lubieżnie, tak jakby była całkiem naga. Uciekaj! Chciała krzyknąć do dziewczyny, ale nie mogła. Głos uwiązł jej w gardle. Zamknęła oczy, aby nie widzieć co się za chwilę stanie. Słyszała płacz. Okropny płacz.
To były wspomnienia. Bolesne wspomnienia. Teraz udała się w ich świat. Po policzkach popłynęły jej łzy. Gdy otworzyła oczy znowu była w szpitalnej Sali. Wolno podeszła do łóżka i położyła palce na zamkniętych oczach dziewczyny.
− Ines, obudź się − powiedziała. − Już czas. Musisz wrócić na ziemię, do świata żywych. On musi zapłacić za to co zrobił, tylko najpierw się zbudź z letargu w którym trwasz przez niego.


Gdy otworzyła oczy panował lekki mrok. Jedyne światło dawała lampka nocna stojąca obok łóżka na szafce nocnej. Zauważyła młodą kobietę kręcącą się po pomieszczeniu.
− Gdzie ja jestem? − zapytała.
Kobieta odwróciła się. Przez chwilę patrzyła na nią po czym szybko wybiegła z Sali. Jak burza wpadła do pokoju lekarskiego. Przy biurku siedział około czterdziestoletni mężczyzna ubrany w biały kitel.
− Co się stało? − spytał podnosząc wzrok zza badań, które właśnie przeglądał.
− Ta pacjentka spod trójki…
− Co z nią?
− Zbudziła się.
Lekarz szybko wstał: − Zwołaj wszystkich. Niech będą tutaj najdalej za pięć minut.
− A co z jej siostrą? Mam ją zawiadomić?
− Jest już za późno. Jutro z samego rana do niej zadzwonię i powiadomię ją o tym.


Ines Garrido (Ana Lucia Dominguez) - siostra Sofii. Od pięciu lat przebywa w szpitalu. Teraz się budzi z letargu. Czy odnajdzie się w nowej rzeczywistości?


Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 18:09:44 03-11-09, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 18:33:50 03-11-09    Temat postu:

Super odcinek i jak szybko go dodałaś

Jazmina wytłumaczyła przyjaciółce w jaki sposób doszła do wniosku, że to Ulisses jest zdrajcą. Teraz Flor wierzy w jej słowa. Niczego nie można być pewnym Ich szef może nie był złym człowiekiem, ale sprzymierzając się z wrogiem uczynił swojej przyjaciółce olbrzymią potworność. Spłacił długi dzięki pieniądzom Pedra, ale i tak nie zaznał spokoju. Najpierw pojawiły się zapewne wyrzuty sumienia, a na koniec i tak nie zdołał ujść z życiem, bo wypełnił swoją misję, więc mógł zostać zlikwidowany

Pedro pobił Juana Lunę, a następnie zawiózł go na tor wyścigowy. On i jego ludzie urządzą sobie z tym nieszczęśnikiem jakąś zabawę. Już domyślam się jaki będzie koniec tej zabawy dla zdrajcy i "kapusia"

Stał się cud! Ines obudziła się i oby jak najszybciej wróciła do normalnego życia. Ma po co żyć i dla kogo. Jej siostra na pewno ucieszy się z tego powodu. Kobiety również mają z Pedrem rachunki do wyrównania i niech zaczną działać jak najszybciej

Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:42:01 03-11-09    Temat postu:

No nareszcie nowe odcinki tej świetnej telki! Oba rewelacyjne. Jaz i Flor będą mieszkały blisko siebie, to dobrze, że nasza bohaterka bedzie blisko swojej przyjaciółki. Co do Ulissesa, to nawet jeśli istniały okoliczności łagodzące, nie powinien wchodzić w jakiekolwiek konszachty z człowiekiem pokroju Pedro.
Czuję, że Juana czeka nie lekka śmierć. Co ten psychol mu zrobi??
No i najciekawszy element odcinków: siostra Sofii sie przebudziła. Czuję, że kolejna kobieta będzie wspomagać Jaz w zemście na Pedro.

Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 8 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin