Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

En nombre de la sangre - Odcinek 40
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:31:39 08-06-14    Temat postu:

No i wreszcie do akcji wkroczyła Xime i to w jakim stylu
Ciekawe, że Pablo zwrócił się właśnie do siostry, którą uważa przecież za słodką idiotkę. Ale jak widać sam kompletnie nie wiedział co ma z takim fantem zrobić i poszedł po radę do osoby, która chyba nigdy by się tego nie spodziewała

A rada Xime szalona i ten szalony pomysł oczywiście spodobał się Pablo, który normalnie nie może ułożyć sobie relacji z Rubi, tylko tak jakoś pokręcono i nienormalnie
Ale mi się ten pomysł absolutnie podoba i najlepiej niech to się zgra w czasie z wyjazdem Jade i Andresa do Acapulco, no i może jakieś spotkanie Camilo i Perli, bo oni tak jakoś na końcu tej parady pozostają
W końcu pomiędzy Jade i Andresem już duuużo sie stało a nasz kochany Pablo już zdążył się Rubi oświadczyć tak więc czas na ostatnią parkę, która jest daleko w tyle

I rozmowa dziewczyn hhaha Jade jak zwykle wchodzi na koniec
A tutaj ich nieźle Ximena zaskoczyła to jestem ciekawa co ona im powie i jak one zareagują na nią i jej nowe nastawienie
No i czas na pojawienie się galana dla Xime w końcu dziewczyna zaczyna się zmieniać na lepsze

Czekam na następny chociaż ty to pewnie już piszesz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:50:49 08-06-14    Temat postu:

Ha! A wcale nie, nie pisze, bo wychodzę z szoku, że pojawiło się już promo do Muchacha italiana viene a casarse

Pablo jest szalony, tego nie da się ukryć, więc jak mogłaś sądzić, że Xime poda mu jakiś normalny pomysł, skoro są z tej samej krwi. Ona też nie może być normalna

Heh, idąc tym ciągiem Jade i Andres są blisko "blisko" siebie i zdążają drogą namiętności, Pablo i Rubi są na drodze d ołtarza, to analogicznie Perlę i Camila powinno połączyć... dziecko Żartuję oczywiście

A Xime przyszła towarzysko, może się przysłuży sprawie Pabla
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:57:10 08-06-14    Temat postu:

Ty tu lepiej z ciążą nie wyskakuj bo nie wiadomo co się może stać
No ja to bardzo liczę, że Xime się jakoś braciszkowi przysłuży
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:08:34 08-06-14    Temat postu:

Jak to nie wiadomo, ciąża to ciąża, innej opcji nie ma... co innego mogłoby Ci wyjść Może nie wszystko było tak idealnie odwzorowane w zeznaniach Perli, kiedy mówiła o tej nocy Camilo Hahaha

Xime nie jest zła, ale Laura wciąż ma nad nią jakąś władzę, chyba, że coć jej popsuje idealny wizerunek przyjaciółki


Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 23:09:00 08-06-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlueSky
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 4940
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:03:20 09-06-14    Temat postu:

Powiem szczerze, że jestem zaskoczona oświadczynami Pabla - i tak się zastanawiam, co nim kieruje - czyżby tylko i wyłącznie "chęć zaciągnięcia Rubi do łóżka", a może coś więcej?
Czyżby Pablo był aż takim lekkoduchem? - szybki ślub, a potem co? - szybki rozwód?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:13:08 19-06-14    Temat postu:

Odcinek 22

- Przepraszam,że przesz... - Perla zatrzymała się w progu, gdy zauważyła, że jej wtargnięcie przerwało wymianę zdań pomiędzy Camilem a Leandrem. Nadzwyczaj spokojną biorąc pod uwagę okoliczności. - ...kadzam - Perla zatrzymała spojrzenie na Camilu starając się za wszelką cenę nie patrzeć na Leandra, którego telefonów nie odbierała od ładnych paru dni. - Muszę z tobą porozmawiać, sam na sam - dziewczyna rzuciła szybkie spojrzenie na Leandra, którego twarz przybierała coraz bardziej mroczny wyraz. Camilo uśmiechnął się i zaprosił ją gestem do środka.
- My właściwie i tak już skończyliśmy - mruknął prezes wskazując na Leandra, który zaczął się zbierać wpatrując się w Perlę intensywnie.
- Nie zadzwoniłaś - zatrzymał ją łapiąc za ramię w połowie odległości do fotela, na którym miała zamiar usiąść. Camilo uniósł czujnie głowę znad papierów, które układał na biurku i natychmiast podszedł do Perli stając miedzy nią a Leandrem. Perla nie wykonała żadnego ruchu, by uwolnić się od Leandra, jednak ten i tak ją puścił przygnieciony siłą spojrzenia Camila.
- Wybacz, ale miałam inne rzeczy na głowie - stwierdziła Perla kładąc dłoń na ramieniu Camila, starając się przekonać go bez słów, że wszystko jest ok. Jednak Camilowi nagle do głowy przyszło zupełnie inne rozwiązanie tej sytuacji. Powolnym, jakby leniwym krokiem przemieścił się za dziewczynę umieszczając dłoń na skórze jej talii odsłoniętej przez [link widoczny dla zalogowanych].
- Sądziłem, że wychodzisz - mruknął Camilo do Leandra, opierając się brodą o ramię dziewczyny. Perla zdusiła szok i uśmiechnęła się słodko do Leandra, którego wściekłość była aż nazbyt widoczna. Po sekundzie zawahania, mężczyzna ruszył w stronę drzwi i zamknął je za sobą.
- Co. To. Było? - Zapytała Perla obracając się do Camila, który wyglądał na zaskoczonego, gdy jej owionęło go chłodne powietrze w miejscach, w których jeszcze sekundę wcześniej stykały się ich ciało. Mężczyzna przybrał wyraz twarzy winowajcy, ale nie odpowiedział. Perla potrząsnęła głową wprawiając w ruch jej loki. - Ja rozumiem, że nie jesteś w najlepszych stosunkach z Leandrem, łapię, ok, ale wiesz jakie plotki będą teraz krążyć po firmie?
- Dokładnie takie, jak chciałem wywołać - cicho westchnął do siebie Camilo, ale Perla i tak go zrozumiała. - Posłuchaj, to nie był dobry pomysł - powiedział głośniej Camilo widząc, że i tak go usłyszała. - Przepraszam, zapomnijmy o tym. Co chciałaś mi powiedzieć? - Zapytał mężczyzna przysiadając na krawędzi biurka i modląc się w duchu, by to zażegnało kryzys. Perla znów potrząsnęła głową, odpuszczając mu na chwilę, zbyt zajęta swoim problemami, by jeszcze roztrząsać kłopoty Camila.
- Rubi zniknęła, a Ty aktualnie jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc ją znaleźć. Andres i Jade wyjechali do Acapulco, by zabrać papiery z jej starej szkoły i porozmawiać z jej matką. A Rubi wyszła wczoraj na spacer i do tej pory nie wróciła - powiedziała Perla krocząc niespokojnie po pokoju. Camilo złapał ją w końcu za ramiona unieruchamiając w miejscu.
- Od kiedy dokładnie jej nie ma? Ma tu kogoś, do kogo mogłaby się udać na noc? - Perla uderzyła go w ramię na tą jawną sugestię złego prowadzenia się jej siostry. Chociaż jakby spojrzeć na to z perspektywy dzisiejszych czasów, nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby Rubi kogoś miała. - Tylko zapytałem - jęknął Camilo, zastanawiając się mimochodem skąd w tej drobinie tyle siły.
- Tylko ten kretyn Pablo, nasz sąsiad, kręci się koło niej, ale byłam u niego, zanim przyjechałam tutaj i nikt nic nie wie - Perla zawahała się na chwilę, myśląc intensywnie. - Jest coś dziwnego... - Camilo utkwił nieruchome spojrzenie w zastanawiającej się nad faktami Perli. - Ximena, siostra Pabla, wczoraj u nas była i coś... Nie wiem, ale była tak strasznie miła, że aż dziwne i wciąż mówiła o swoim bracie, w samych superlatywach, jakby chciała nam go sprzedać, czy coś - Camilo zdusił śmiech słysząc uwagę Perli, nawet nie zauważając, że nieświadomie jego dłonie opadły z jej ramion na talię, przytrzymując ją bliżej siebie. - To nie było normalne, w końcu sama mam brata i wiem, że to nie może być normalne - Perla uniosła spojrzenie na twarz Camila i zrobiła minę "o ile wiesz o co mi chodzi". - Choćby nie wiem co, nie da się widzieć samych zalet u człowieka, z którym żyje się na co dzień. Wiem, bo o ile normalnie uwielbiałam słuchać Bruna i jego muzyki, to jego nocne próby doprowadzały mnie do szewskiej pasji. W każdym razie, o czym to ja... - Perla zacisnęła zęby na dolnej wardze usiłując przypomnieć sobie o czym to mówiła, na którym to geście zatrzymał się zamglone spojrzenie Camila. Mężczyzna usiłował wmówić sobie, że jest całkowicie skupiony na jej słowach, a nie na tym jak niesamowicie wyglądała, gdy była zamyślona, z zaczerwienionymi z emocji policzkami i zębami na dolnej wardze, które wolałby poczuć na własnej skórze. "Człowieku opanuj się, wciąż masz żonę", warknął do siebie Camilo, jednak niewiele to pomogło w zestawieniu ze złośliwym podszeptem podświadomości, mówiącym, że tak owszem, wciąż miał żonę, ale stan ten nie potrwa zbyt długo.
- A tak, Andres wyjechał, więc jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc, więc żądam, żebyś wszystko zostawił i jechał ze mną na poszukiwania - powiedziała w końcu Perla, zupełnie nieświadoma bitwy rozgrywającej się w głowie Camila.
- Żądasz? - Zapytał ze uśmiechem Camilo, choć sytuacja zdawała się być poważna. Perla pokiwała energicznie głową i wyplątując się z jej rąk przybrała pozycję "na co jeszcze czekasz", a za jedyne logiczne wyjście z tej sytuacji Camilo uznał podążenie za jej rozkazem.
- Po drodze zadzwonię do niani i poproszę, żeby została dłużej - powiedział Camilo chwytając za marynarkę i przeszukując kieszenie z nadzieja na znalezienie kluczyków od auta. Perla pokiwała głową i powstrzymała pytanie, gdzie w takim razie była jego żona, jeśli nie z dziećmi, ale w sumie nie była to jej sprawa. Potrzebowała pomocy i najważniejsze było znalezieni Rubi, a nie kłopoty osobiste prezesa jej firmy.
***
Pablo spojrzał na tylne siedzenie na miotająca się Rubi i westchnął w duchu. Będzie miał naprawdę spore problemy, żeby ją przekonać, że chce z nią tylko porozmawiać... No dobra, nie tylko, ale przed wszystkim. Prawdopodobnie nie powinien zachowywać się jak troglodyta podczas "porywania" jej, ale nie dała mu żadnego wyboru.
Kilka godzin wcześniej
- Musimy porozmawiać - zaczął Pablo wychodząc z cienia drzewa, pod którym czekał na pojawienie się dziewczyny od chwili, gdy wyszła z domu i ruszyła w stronę małego stawu znajdującego się na terenie posiadłości Ramos. Przyjechał tu bez konkretnego planu, licząc na łut szczęścia, choć zdawał sobie sprawę, że powinien to wszystko lepiej zaplanować. Jednak, jako że była od zawsze człowiekiem czynu, nie miał zamiaru czekać zbyt długo na realizację raz powziętego postanowienia. To było szaleństwo i doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale czym było byłoby życie bez odrobiny ryzyka? - Rubi wzdrygnęła się słysząc głos za sobą, jednak była zupełnie nieprzygotowana na ramię, które objęło ją w talii i przycisnęło do twardej klatki piersiowej napastnika.
- Puść mnie kretynie - warknęła dziewczyna wbijając paznokcie w skórę ramienia, które ją przytrzymywało. - Zacznę krzyczeć - ostrzegła Rubi, dobrze wiedząc, kim był mężczyzna który ograniczał jej wolność. Jego głos i wodę kolońską ciężko było pomylić z przymiotami kogokolwiek innego.
- Krzycz - mruknął Pablo wtulając twarz w burze jej loków. - Wyjdź za mnie - westchnął mężczyzna zaczepiając kciuk wolnej dłoni o szlufkę jej jeansów. Rubi potrząsnęła głową i szarpnęła się, starając wyrwać z jego uścisku, który jedynie zwiększył moc, niemal odbierając jej oddech. - Przykro mi - powiedział Pablo rozluźniając chwyt, gdy syknęła z bólu.
- Wcale nie, bydlaku. Puszczaj! - Szarpnęła się Rubi i ku jej zdziwieniu udało jej się wyrwać, ale radość nie potrwała długo. Pablo pozwolił sobie jedynie na krótką przerwę w ataku, by poczuła się pewniej i odwróciła do niego i, ku jego radości, dziewczyna postąpiła dokładnie, tak jak tego chciał. Nie przewidział jedynie policzka, który będzie chciała mu wymierzyć w słusznym, nawet jego zdaniem, gniewie. Na szczęście dla Pabla, udało mu się przechwycić jej rękę, zanim dotknęła jego twarzy. Rubi z wściekłością zamachnęła się drugą ręką, ale tą również udało mu się złapać. Ponownie uwięziona za pomocą uścisków na w jej nadgarstkach, Rubi patrzyła jedynie bezradnie w pełne niezrozumiałej determinacji oczy Pabla.
- Masz całkiem sporą gamę wyzwisk pod moim adresem, księżniczko - powiedział Pablo uśmiechając się szeroko, gdy na niego fuknęła.
- Bo jesteś kompletnym idiotą, jeśli uważasz, że poprzez napaść na mnie, na mojej własnej ziemi, do czegokolwiek mnie przekonasz - wykrzyknęła Rubi i zmarszczyła nos, jakby o czymś zapomniała. - Palancie! - Dodała wystawiając mu język jak dziecko w przedszkolu. Pablo parsknął śmiech i nie zważając na jej zirytowaną minę złapał jej obie dłonie w swoją jedną, drugą kładąc na jej karku i przyciągając jej twarz na tyle blisko, że stykali się nosami. Rubi otworzyła szeroko oczy słysząc jego kolejne słowa.
- Wyjdź za mnie - mruknął Pablo tuż przy jej ustach, przytrzymując ją za kark, gdy szarpnęła się do tyłu.
- Jesteś jak zdarta płyta, wiesz? - Westchnęła Rubi, starając się nie zważać na fakt, że przy każdym słowie jej wargi niemal stykały się z jego, wywołując dreszcze na jej kręgosłupie.
- Wyjdź za mnie - powtórzył jeszcze raz Pablo, zanim spełnił swoje pierwsze z wielu marzeń dotyczących jej osoby i w końcu połączył ich usta w pocałunku. Rubi szarpnęła się, choć bez wcześniejszej determinacji, a gdy spróbował wpełznąć językiem do jej ust, ugryzła go z całą siłą, na jaką była w stanie się zdobyć. Pablo nawet się nie skrzywił, a jedynie odsunął na tyle, by dotknąć zranionej wargi językiem wyczuwając krew, zanim przyciągnął ją do kolejnego pocałunku, zmuszając, by posmakowała własnego dzieła. Rubi westchnęła, pozwalając mu w końcu na pogłębienie pocałunku. Dłoń, która spoczywała dotąd na jej karku, przemieściła się na jej talię, przyciskając ją do jego klatki piersiowej w o wiele przyjemniejszy sposób niż parę minut wcześniej.
- Wyjdź za mnie - powtórzył po raz kolejny, gdy wyszedł już z szoku, że odwzajemniła jego pocałunek. Chociaż, jakby się nad tym głębiej zastanowić, to nie powinien być tym faktem aż tak zaskoczony, biorąc pod uwagę ilość iskier, jakie sypały się między nimi od ich pierwszego spotkania.
- Nie ma mowy - mruknęła Rubi ze wzrokiem utkwionym wciąż w jego ustach, jakby odtwarzała wrażenia, których dostarczył jej pocałunek. Pablo poczuł się niewymownie dumny z tej reakcji, choć jego lista podbojów miłosnych była dłuższa niż mógłby się tego doliczyć.
- Jeszcze się przekonamy - stwierdził z szerokim uśmiechem na ustach, zanim uwolnił jej ręce na chwilę tak krótką, że nie mogła być w stanie tego wykorzystać i łapiąc ją za nogi, przewiesił sobie jej ciało przez ramię.
- Puszczaj mnie kretynie! - Wrzasnęła Rubi, czując jak ją mdli od wiszenia głową w dół. Pablo nawet nie miał zamiaru odpowiadać. W szybkim tempie dotarł do samochodu i szarpnął za tylne drzwi, umieszczając tam dziewczynę raczej niezbyt dobrze wysterowanym ruchem, biorąc pod uwagę to, jak jęknęła z bólu uderzając o coś w wnętrzu pojazdu.
- Słodkich snów, księżniczko - mruknął Pablo przyciskając chusteczkę nasączona chloroformem do jej ust. Rubi spojrzała na niego jeszcze z wyrzutem, zanim straciła przytomność.
Teraz, kilka godzin później, związana szatynka na tylnym siedzeniu wiła się jak piskorz starając się zwrócić na siebie jego uwagę, od czasu do czasu przerywając jedynie po to, by podjąć kolejną próbę ściągnięcia opaski z ust. Pablo miał jedynie nadzieję, że jego marynarskie więzy są wciąż na tyle mocne, by utrzymać jej dłonie na miejscu. Inaczej będzie bardzo martwym facetem, zanim jeszcze dojadą do miejsca przeznaczenia.


Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 20:29:33 19-06-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dulce245
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 15 Maj 2014
Posty: 363
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 16:06:12 20-06-14    Temat postu:

Świetny odcinek,ciekawe co zrobi dalej Pablo i jak zachowa się Rubi a jak będzie w podróży Andresa i Jade i co będzie z Perlą i Camilo czy zbliżą się do siebie podczas poszukiwań Rubi.Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek.Pozdrawiam i dzięki za to opowiadanie bo jest naprawdę świetne normalnie jesteś genialna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:23:15 20-06-14    Temat postu:

Rubi na pewno nie będzie zachwycona, to mogę zagwarantować Perla i Camilo, hmm, pewnie tak, wreszcie będą mogli pogadać jak ludzie, a nie w jakiś dziwnych okolicznościach, np jak on jest pijany A podróż Jade i Andesa zapowiada się gorąco
Dziękuję za komentarz, jeśli chcesz to mogę Ci podrzucić tytuły innych moich opowiadań
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dulce245
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 15 Maj 2014
Posty: 363
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 16:54:43 20-06-14    Temat postu:

Jak są tak samo wciągające jak ten to możesz mi podać inne tytuły z chęcią przeczytam dzięki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:22:46 20-06-14    Temat postu:

Nie wiem, czy tak samo wciągające, nie mnie to oceniać, ale podać mogę
One more night
Un capricho de la nina mala
Buscame i kontynuacja Buscame... cuando recuerdos toque tu puerta
Sleeping with ghosts i kontynuacja Kiss & Go
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:13:23 20-06-14    Temat postu:

Odcinek 23

Bruno z piskiem opon zatrzymał swój świeżo zakupiony motocykl przed rezydencją, której adres dostał wczorajszego wieczoru smsem, z informacją, że właśnie tam może znajdować się jego zaginiona od trzech tygodni siostrzyczka. Nie, to nie może być prawda, pomyślał brunet ściągając okulary przeciwsłoneczne z nosa i gwiżdżąc przez zęby, gdy jego wzrok objął całość budynku. Perla nie mogła tu trafić, bo jakim cudem? Zastanawiał się dalej przeskakując po dwa stopnie, gdy zmierzał w kierunku drzwi wejściowych. Miał już w głowie milion scenariuszy, nawet taki, że to dom jakiegoś alfonsa, który porwał Perlę, by pracowała w burdelu, ale tego, co zobaczyła na progu willi, nie spodziewał się za żadne skarby świata.
- Aylee? - Zapytał z szokiem wymalowanym na twarzy, gdy drzwi otworzyły się ukazując dziewczynę, która skradła mu serce prawie rok wcześniej.
- Bruno... - westchnęła dziewczyna klnąc w myślach na Perlę, która przecież obiecała jej, że nigdy przenigdy nie powie Brunowi, gdzie przebywały z Luz. - Perla obiecała mi, że... - zaczęła krzyczeć Aylee niemal nieświadomie cofając się w głąb holu. Bruno nawet nie zareagował na wzmiankę o siostrze.
- Aylee - powiedział Bruno tonem jakby musiał przekonywać sam siebie, że nie śni. Aylee nawet nie miała czasu się uchylić, kiedy wyciągnął jedną dłoń w kierunku jej szyi, a drugą złapał za łokieć i przyciągnął do siebie. - Boże, co ty... Nieważne - westchnął w jej włosy, zanim objął obiema dłońmi jej twarz i pocałował, wkładając w to wszystkie miesiące tęsknoty, które nadeszły, po tym jak zniknęła z jego życia. Aylee zacisnęła palce na jego koszulce, wahając się pomiędzy entuzjastyczną odpowiedzią na jego dotyk, a chęcią natychmiastowej ucieczki. Uznając, że na to drugie nie ma nawet najmniejszej szansy pozwoliła mu na kontynuowanie pocałunku, aż z otępienia wyrwało ją pełne przygany chrząknięcie dochodzące zza jej pleców. Aylee natychmiast oderwała się od mężczyzny i obróciła w kierunku dziewczyny stojącej za nią. Gloria patrzyła z pełną dezaprobata na poczynania protegowanej swoich nowych przełożonych, ale nawet nie śmiała jej czegokolwiek powiedzieć.
- Masz telefon, od panienki Perli - powiedziała czarnowłosa, zanim z wysoko podniesionym czołem wyfrunęła z holu.
- Panienki? - Zaczął Bruno, ale zaczerwieniona Aylee nawet nie obróciła się w jego kierunku, tylko podążyła wprost do telefonu stojącego na stoliku obok schodów.
- Aylee? - Usłyszała w słuchawce głos zaniepokojonej Perli.
- Tak, przy telefonie - mruknęła Aylee ostrzej niż zamierzała, ale w sumie nie można było się jej dziwić, w końcu została ograna niemal bez możliwości ucieczki z tej sytuacji.
- On tam jest, prawda? - Perla miała na tyle przyzwoitości, by poczuć się ociupinkę winną swojej akcji z Brunem, ale tak naprawdę, czy miała jakiś wybór? Bruno był ojcem Luz Marii, a kim okazałaby się Perla, gdyby zataiła tą informację przed własnym bratem. - Przepraszam, Aylee, naprawdę musiałam - powiedziała żałosnym tonem, który zwrócił uwagę siedzącego na miejscu kierowcy Camila.
- Szczerze mówiąc, to mam naprawdę gdzieś twoje "musiałam" - stwierdziła Aylee, przestając nagle być swoją zwykłą miłą sobą i wyciągając z siebie ukrytego pazura. - Nie powinnam była Ci ufać - powiedziała dziewczyna wściekłym tonem. Aylee drgnęła, gdy na jej ramieniu spoczęła ręką Bruna, który starała się ją zmusić, by na niego spojrzała.
- Wiem i przepraszam, choć nie żałuje - Aylee zacisnęła szczękę słysząc te słowa, ale dopiero kolejne wywołały w niej strach. - Daj mi go do telefonu - powiedziała Perla wciągając powietrze, jakby szykowała się na bitwę swojego życia.
- Co chcesz mu powiedzieć? - Zapytała z przerażeniem Aylee ze wzrokiem utkwionym w oczach Bruna, który choć niewiele rozumiał z całego tego zajścia, to nie mógł otrząsnąć się z wrażenia, że chodziło o niego. Bez słowa wyciągnął rękę po słuchawkę, drugą zatrzymując na jej ramieniu, czym zmuszał Aylee do pozostania w miejscu, choć nigdy wcześniej nie miała takiej ochoty na ucieczkę jak w tym momencie.
- Bruno Rodriguez, słucham - powiedział brunet do słuchawki przesuwając dłonią po ramieniu swojej byłej dziewczyny w zamierzeniu uspokajającym geście.
- Hej, braciszku - westchnęła Perla z szerokim uśmiechem na ustach, czując jak mimo niepokoju o Rubi, w jej sercu wybucha radość.
- Perla? - Bruno otworzył szeroko oczy w szoku, słysząc głos swojej ulubionej siostrzyczki i oparł się plecami o balustradę schodów, czując jak napięcie wywołane jej zaginięciem z niego ulatuje. - Gdzie Ty, do jasnej cholery, jesteś? Wiesz jak się martwiłem? Nie mówię, że ucieczka z tego domu wariatów, była jakimś złym pomysłem, ale mogłaś mnie chociaż uprzedzić - stwierdził Bruno zastanawiając się jak można czuć tak wiele rzeczy w jednym momencie i nie dostać od tego zawału. Radość z powodu odnalezienia siostry, miłość do dziewczyny, która stała naprzeciw niego wyglądając jak duch z przeszłości, a nie jak żywa osoba i milion innych rzeczy, takich jak złość czy niepokój.
- Bruno, wiem, że się martwiłeś, dlatego wysłałam Ci wczoraj tego zakamuflowanego smsa. A tak w ogóle to podoba Ci się niespodzianka? - Zapytała Perla zdjęta nagle niepokojem, że źle oceniła uczucia brata i jedynie zrani dziewczynę, która powierzyła jej życie swoje i swojego dziecka. Bruno podniósł wzrok na twarz Aylee, która była biała jak kreda, choć nie miał zielonego pojęcia dlaczego i skinął głowa, chwilowo zapominając, że siostra nie może tego zobaczyć.
- Tak, tak, oczywiście, kocham Cię, wariatko - mruknął Bruno zaciskając palce na ramieniu Aylee, gdy ta spróbowała się uwolnić. Pokręcił głowa na znak, że jeszcze nie skończyli własnej rozmowy, choć właściwie rzecz ujmując, jeszcze nawet jej nie zaczęli.
- Ja też Cię kocham braciszku i dam Ci radę - Bruno zmarszczył brwi, szykując się na tyradę. - Nie daj jej uciec. Wyduś z niej wszystko, co musi Ci powiedzieć i nie pozwól odejść dopóki nie wrócę. Wybierz sobie pokój, a jeśli spotkasz gdzieś na swojej drodze brunetkę, która przedstawi Ci się jako Laura, powiedz jej, że jesteś moim bratem i nie słuchaj tych bredni, co będzie wygadywała. To suka klasy A. I przy okazji, czuj się jak u siebie w domu i nie mów nic mamie - dodała jeszcze Perla, zanim zakończyła połączenie. Bruno zamrugał w szoku, zanim odłożył słuchawkę i ponownie utkwił spojrzenie w swojej byłej dziewczynie.
- Co Ci powiedziała? - Zaczęła Aylee zakładając na potrzeby tej dyskusji, że najlepszą obroną jest atak. Bruno położył wolną dłoń na zgięciu jej szyi i patrzył na nią, jakby nie mógł uwierzyć, że naprawdę tam była. Aylee usiłowała wmówić sobie, że nie ma prawa reagować w ten sposób na jego dotyk, jeśli chce utrzymać go na dystans. Starała się odsunąć, ale Bruno nie pozwolił jej nawet ruszyć się z miejsca.
- Że mam nie pozwolić Ci odejść i to właśnie mam zamiar zrobić - Aylee, tym razem była przygotowana na to, co zamierzał zrobić, dlatego zdążyła się uchylić, zanim jego wargi spoczęły na jej.
- Nie pomyślałeś, że jedynym czego pragnę jest zniknięcie z twojego życia? - Wykrzyknęła usiłując zranić go na tyle, by dał jej odejść. - Nie wystarczył Ci dowód sprzed kilku miesięcy? - Bruno odczuł jej słowa jak uderzenie obuchem po głowie, ale nie dał tego po sobie poznać, zwłaszcza, że wyraz jej oczu stanowił dokładne zaprzeczenie jej słów. Dlatego też przejechał kciukiem po jej obojczyku, znając jej każdy słaby punkt i patrzył z zachwytem, jak zadrżała pod jego dotykiem.
- Nie wiem dlaczego zniknęłaś, ale na pewno nie ma to związku z tym, że mnie nie kochasz, bo to niemożliwe. Nawet nie wiesz, jak łatwo jest czytać z twoich oczu - stwierdził Bruno idąc za ciosem, a Aylee jakby w odpowiedzi zamknęła oczy zdjęta przerażeniem, co jeszcze mogło się w nich ukrywać.
- Aylee, gdzie się chowasz dziewczyno? - Zakrzyknęła Rosario wbiegając do holu z płaczącym niemowlakiem na rękach i stanęła w miejscu widząc tę niecodzienną sytuację, jaką przedstawiali sobą Aylee i Bruno. Aylee wyrwała się z rąk Bruna i kierowana macierzyńską troską wzięła Lucecitę na ręce. Dziecko uspokoiło się niemal w tej samej sekundzie co Rosario przywitała uśmiechem. - No, a myślałam, że już nic jej nie uspokoi. Wracam do kuchni, choć nie wiem dla kogo miałabym gotować, skoro dzisiaj nie ma tu żadnej z naszych panienek.
- Perla wróci - powiedziała Aylee z pewnością, której podstawa stała z jej plecami. Rosario pokiwała jedynie głową z uśmiechem i zniknęła za drzwiami zza których się wyłoniła. Aylee poczuła napływające do oczu łzy i przeklęła w myślach Perlę, która postawiła ją w tej sytuacji, zanim obróciła się w stronę nie wierzącego własnym oczom Bruna. Ponieważ Bruno był zbyt inteligentny, by nie policzyć wszystkiego w pamięci, połączył fakty w jedną całość, zanim jeszcze Aylee uniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
- Nie, powiedz, że to nieprawda - powiedział z wściekłością. - Powiedz, że nie zniknęłaś tylko dlatego, że byłaś w ciąży i zabrałaś nam rok z życia z powodu czegoś takiego. - O ile Aylee wcześniej czuła strach, to teraz była niemal sparaliżowana świadomością, że prawdopodobnie popełniła największy błąd swojego życia, bo nagle dotarło do niej, że Bruno jej tego nigdy nie wybaczy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dulce245
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 15 Maj 2014
Posty: 363
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 0:22:27 21-06-14    Temat postu:

No to Bruno ma niespodziankę na pewno jest wściekły ale i szczęśliwy że ma dziecko zobaczymy jak wytłumaczy mu to Aylee. Czekam na kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:03:31 21-06-14    Temat postu:

Odcinek 24

- Została nam jeszcze wizyta u twojej mamy - stwierdził Andres błyskając zębami w uśmiechu skierowanym do Jade, która starała się go ignorować odkąd wyszli z gabinetu jej dyrektora. Andres składał to na karb jej zdenerwowania przed spotkaniem z matką. Gdy wjechali na ulicę, przy której mieszkała kiedyś Jade, Andres poczuł jak jego wnętrzności się wykręcają. Oczywiście wiedział w jakich warunkach mieszkały kiedyś wszystkie jego podopieczne, ale wiedzieć nie oznacza tego samego, co zobaczyć to na własne oczy. Jade podniosła spojrzenie ze swoich dłoni, w które wpatrywała się przez całą drogę od jej szkoły i spojrzała przez okno. Coś w widoku musiało ją zaniepokoić na tyle, że złapała Andresa za rękę, którą przełączał biegi, zmuszając go, by się zatrzymał po czym wyskoczyła z samochodu.
- Nie dotykaj jej - wrzasnęła Jade widząc swoją matkę trzymaną za ramię przez właściciela kamienicy. Nawet nie próbowała się powstrzymywać, gdy w pierwszym odruchu oderwała rękę natarczywego mężczyzny od ramienia Mariny i stanęła przed nią, zbierając w sobie całą władczość, którą tak łatwo posługiwała się Perla. Mężczyzna zamachnął się na nią, nie zauważając Andres, który zablokował cios wykręcając okrągłemu właścicielowi kamienicy ramię.
- Nie wstyd Ci podnosić rękę na kobietę? - Warknął Andres swoim najmroczniejszym tonem, którym posługiwał się podczas przesłuchań przestępców w czasach jego stażu, gdy jeszcze zajmował się sprawami typowo kryminalnymi, zamiast bawić się w zachcianki bogaczy. Jade spojrzała na niego w szoku, podszytym podziwem, gdy właściciel usiłował uderzyć Andres łokciem pod żebra, na co Andres zareagował jedynie silniejszym wykręceniem jego ręki do tyłu. Marina spojrzała na córkę ze łzami w oczach, cicho przekonując ją, żeby nie robiła nic głupiego, w końcu ona wciąż mieszkała w tej kamienicy.
- Już niedługo - mruknęła Jade patrząc na Andresa, który skinął jedynie głową, odczytując jej zamiary bez słów i wypuścił mężczyznę z uścisku. - Tu jest na pewno więcej pieniędzy niż jest panu winna moja matka - stwierdziła Jade wyciągając z torebki kilka banknotów, na które mężczyzna rzucił się chciwie.
- Nie chcę Cię tu więcej widzieć - warknął na odchodnym. - Ladacznica - rzucił przez ramię właściciel kamienicy, czym zmusił Andresa do ponownego działania. Bez chwili zawahania Andres wymierzył cios facetowi, który zatoczył się do tyłu ściskając złamany nos. Marina patrzyła to na Andresa, to na Jade, zastanawiając się zapewne kim jest ten mężczyzna i co znaczy dla jej córki, która wpatrywała się niego jak w ósmy cud świata.
- Andres Montenegro - Marina ujęła wyciągnięta w jej kierunku dłoń, którą uniósł do ust, zwracając jej coś część godności, jaką utraciła podczas utarczki z właścicielem.
- Mamo - zaczęła Jade obejmując matkę ramieniem w talii. - To jest prawnik, którego ojciec wyznaczył na naszego opiekuna podczas pobytu w Tomali. Czy chciałabyś...?
- Nie - przerwała Marina dobrze wiedząc, do czego zmierzała Jade, ale ona zdecydowanie nie zamierzała mieszkać w domu mężczyzny, który złamał jej serce. - Ale tutaj po tej scenie tutaj też nie mogę zostać - powiedziała kobieta. Jade westchnęła i wskazała głową w kierunku samochodu, mówiąc Andresowi bez słów, że tę rozmowę powinna odbyć z matką na osobności. Andres skinął głowa i wsiadł do samochodu, czekając na dziewczynę przez kolejne dwadzieścia minut, gdy zobaczył, jak pomaga znosić torby swojej matce do taksówki. Po kolejnych dwóch zobaczył, jak się z nią żegnała i przechodząc przez ulicę ruszyła do jego samochodu.
- Jedźmy już, ściemnia się - powiedziała Jade zapinając pasy, gdy już zajęła swoje miejsce. Andresowi nie umknęła wilgoć na jej policzkach i w jednej chwili podjął decyzję, zmierzając w kierunku odwrotnym do kierunku, z którego przyjechali.
- Powiedz coś - odezwał się w końcu, nie mogąc znieść ciszy, która aż huczała mu w uszach. Nie sądził, że ta wyprawa będzie kosztowała ją tak dużo.
- Nie mogę - mruknęła Jade i spojrzała na niego dziwnie, gdy zaparkował pod budynkiem hotelu. - Co robisz? Nie mieliśmy wracać do... - zawiesiła się w połowie zdania, jakby nie mogąc przebrnąć przez słowo dom w odniesieniu do rezydencji Ramos.
- Tak, ale nie musimy tego robić dzisiaj. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień - stwierdził Andres zastanawiając się co zrobić, by podnieść ją choć trochę na duchu. Jade wciąż nie widziała sensu w jego poczynaniach, gdy pomógł jej wysiąść z samochodu jak na dżentelmena przystało, po czym zarezerwował dwa pojedyncze pokoje obok siebie. Po godzinnym prysznicu, pod którego strumieniem wylała więcej łez niż ilość wody, która na nią spłynęła, zastała go w swoim pokoju. Andres zacisnął dłonie na krawędzi jej łóżka, gdy zobaczył ją ubraną w sam ręcznik, z mokrymi włosami, z których woda skapywała na drogi parkiet jej pokoju.
- Co tu robisz? - Zapytała Jade opadając na miejsce obok niego i starając się nie skupiać na tym, że był jedynie w spodniach od piżamy, co dekoncentrowało ją na tyle, że zaczęła myśleć o czymś innym niż jej kłótnia z matką.
- Co się stało? - Zapytał Andres nakierowując z powrotem swoją uwagę na to, co sprawdziło go do jej pokoju. - Wyglądałaś jak zombie, gdy wróciłaś od matki. Co się stało? - Jade zaczęła bawić się włosami w zamyśleniu, wyciskając z końcówek wodę.
- Nie musisz wiedzieć wszystkiego - mruknęła brunetka nawet nie podnosząc wzroku ze wzoru na dywanie.
- Jade - zaczął Andres unosząc jej podbródek za pomocą palca wskazującego i zmusił ją by spojrzała mu w oczy.
- Daj mi spokój - powiedziała dziewczyna starając się odsunąć, ale nie dał jej tej możliwości wplątując wolną dłoń w jej włosy i zamknął jej usta pocałunkiem, na który Jade odpowiedziała z entuzjazmem starając się poczuć coś innego niż smutek. Jej własne ręce znalazły drogę do jego ramion, znacząc je paznokciami, gdy objął ją ramieniem w talii czując miękką tkaninę ręcznika na skórze.
- Jade - mruknął Andres z pytaniem ukrytym w tym jednym słowie, odsuwając się od niej, gdy opadli na łóżko. Uniósł się na dłoniach szukając w jej twarzy choć śladu sprzeciwu lecz zamiast tego został pociągnięty w dół do kolejnego skwierczącego od żaru pocałunku, który wyrzucił z jego głowy wszystkie myśli, które nie dotyczyły tego, by jak najszybciej pozbyć się ręcznika zabraniającego mu pełnego dostępu do jej ciała. Tej nocy miał szansę zrealizować każdą z fantazji, która uroiła się w jego głowie od momentu, gdy ją poznał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:10:55 22-06-14    Temat postu:

Odcinek 25

- Może teraz mi powiesz co się stało - głos Andresa wdarł się do świadomości Jade, która nieobecnie bawiła się w zaplatanie i rozplątywanie ich palców ze sobą. Siedzieli oparci o zagłówek jej łóżka, z poplątanymi kończynami i skotłowaną pościelą nie do końca zakrywającą ich nagie ciała. Andres potarł nosem o jej ucho, by zwrócić na siebie uwagę, gdy nie odpowiadała przez dłuższą chwilę.
- Mama jest rozczarowana, mną i wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. Chyba sądziła, że jeśli każe mi jechać na pogrzeb ojca, to wrócę do niej i do naszego dawnego życia, zapominając o tym jak najszybciej. Nie spodziewała się chyba, że wszystko się zmieni i nie będę chciała wrócić do slumsów, kiedy mam teraz szansę na inne, lepsze życie - Jade oparła się czubkiem głowię o jego obojczyk i spojrzała w gorę starając się złapać jego wzrok. Andres przejechała uspokajająco dłonią po jej ramieniu, zmuszając ją do wyrzucenia z siebie wszystkiego, co leżało jej na sercu. - Chcę iść na studia, a ona twierdzi, że to bzdura. Chcę mieć rodzinę i mam siostry, chyba jest zazdrosna, bo dotąd byłyśmy tylko we dwie. I... - Jade zacięła się nieświadomie odsuwając się od mężczyzny, który poczuł jak chłodne powietrze wkrada się pomiędzy ich ciała i zmusił się, by nie pociągnąć jej z powrotem na poprzednie miejsce.
- I co? - Powiedział zamiast tego, a Jade wzdrygnęła się pod wpływem jego głosu, co zasiało w nim ziarno niepokoju. Ta niesamowita dziewczyna, która dość ustawicznie doprowadzała go do obłędu, a dzisiejszej nocy oddała mu swoje dziewictwo, nie powinna bać się przed powiedzeniem mu czegokolwiek. Nie był w stanie jej pomóc, jeśli nie wiedział o co chodzi. Dlatego też nie ograniczył się do wpatrywania w jej plecy, gdy podciągnęła kolana do klatki piersiowej i objęła je ramionami, praktycznie odcinając się od niego. - Jade, powiedz mi - poprosił odgarniając jej włosy, by móc zobaczyć jej twarz, która w tym momencie nie wyrażała absolutnie niczego.
- Laura Cię zdradza - nagle wyrzuciła z siebie Jade, wciąż wpatrując się w przestrzeń, a ręką Andresa zamarła na jej ramieniu. - W ogóle nie powinnam Ci tego mówić, bo nie jestem osobą, która jest upoważniona, żeby mieszać się w twoje życie, zwłaszcza po tym... - Andres pomimo ogarniającej go wściekłości, zrozumiał dokładnie o co jej chodziło, choć miał odmienne zdanie na ten temat. Po tym co zdarzyło się w tym pokoju, w tym łóżku, miał zamiar przyznać jej pełne prawo do wtrącania się w jego życie. - Ale nie umiem tak po prostu zachować tego dla siebie, skoro o tym wiem. Nie umiem Cię oszukiwać - powiedziała cicho Jade, przypominając sobie słowa matki, które padły, gdy już spakowały wszystkie jej rzeczy, a Marina w końcu zdecydowała się dolać ostatnią krople goryczy do ich kłótni.
- Masz dziewiętnaście lat, na Boga, nie masz zielonego pojęcia o miłości. Widzę, jak patrzysz na tego prawnika, wiem, że Ci imponuje, ale nie sądzisz chyba, że ktoś taki jak on mógłby chcieć czegoś więcej od takiej dziewczyny ja Ty. Rozejrzyj się, skarbie - krzyknęła Marina wskazując na ściany, z których odpadał tynk, a meble na pewno pamiętały lepsze czasy. - Pochodzisz stąd, on prawdopodobnie w życiu nie widział na oczy takiego ubóstwa. Ma światowe życie, prawdopodobnie piękną kobietę, której jedynym problemem codziennie rano było jaką sukienkę założyć na kolację, a nie jak związać koniec z końcem. Tacy jak on nie zwracają uwagi na takie kobiety jak my - wyrzuciła z siebie Marina, zapewne mając w pamięci jej ojca. Jade zacisnęła palce na łańcuszku torebki i pokręciła głową.
- Mamo, spójrz na mnie - Marina podniosła wzrok na zapłakaną córkę i wreszcie dostrzegła to, czego nie widziała przez całą swoją tyradę. Jade nie była już dziewczyną ze slumsów. Jej [link widoczny dla zalogowanych] była z drogiego materiału, szpilki z dobrego sklepu, a wyraz jej oczu świadczył o świadomości, że jej życie potoczy się inaczej niż jej matki. I miała rację, choć teraz jeszcze tego nie pojmowała. Marina aż się zachłysnęła, czując jak bardzo pomyliła się w stosunku do własnej córki. Ona nigdy tu nie pasowała. - Może masz racje, prawdopodobnie ją masz, ale mam szansę, by być tą dziewczyną, której problemy opierają się jedynie na doborze garderoby. Chcę iść na studia, mieć lepsze życie, nie widzisz tego, że mam szansę? - Powiedziała Jade, starając się wtłoczyć swoje słowa do umysłu matki. - Chcę się z Tobą tym podzielić, ale jesteś tak zacietrzewiona w nienawiści do ojca, że zaczęłaś nienawidzić wszystkiego co Ci się z nim kojarzy. Wygląda na to, że pewnego dnia znienawidzisz również mnie, bo nie mam zamiaru pracować jako szwaczka w fabryce, kiedy mogę robić w życiu coś, co naprawdę daje mi radość, a nie tylko pieniądze by przeżyć do pierwszego następnego miesiąca - wywód Jade przerwał klakson zamówionej taksówki, która miała zawieść Marinę do hotelu, choć nawet nie chciała wcześniej o tym słyszeć. - Przykro mi, że patrzysz na mnie przez swój pryzmat - dodała jeszcze dziewczyna zanim dźwignęła do góry jedną z toreb i ruszyła w kierunku wyjścia.

Chwilowe zawieszenie dziewczyny dało Andresowi moment na poukładanie sobie w głowie tego, co właśnie usłyszał i uspokojenie się.
- Skąd wiesz? - Zapytał zupełnie neutralnym tonem, w końcu nawet poczucie zdrady ze strony Laury nie było aż tak przytłaczające, jak uczucie, którego dostarczyła świadomość tego, że Jade nawet słowem nie zająknęła się o tym wcześniej.
- Widziałam ich - powiedziała dziewczyna wracając do rzeczywistości. - Tego wieczora, gdy przytrzasnęłam Ci rękę - Andres przypomniał sobie jej twarz, jasno i wyraźnie, jak była przestraszona na jego widok i dlatego przez nieuwagę prawie połamała mu palce przesuwanymi drzwiami. Mężczyzna miał już na końcu języka pytanie: "z kim?", ale po sekundzie namysłu uznał, ze nie ma to żadnego znaczenia i wymanewrował ramieniem tak, że znalazło się na jej talii, po czym przyciągnął ją do siebie tak, że opierała się plecami o jego klatkę piersiową.
- Omal nie połamałaś mi wtedy palców - powiedział prosto w jej włosy i uśmiechnął się szeroko, gdy obejrzała się przez ramię ze skonfundowanym wyrazem twarzy.
- Czemu nie jesteś zły? - Zapytała marszcząc brwi. - Myślałam, że będziesz wściekły - dodała, gdy przyciągnął ją jeszcze bliżej, prawie odbierając jej oddech, a jego palce zaczęły zataczać kółeczka na skórze jej brzucha zmierzając w górę do jej lewej piersi.
- Jestem zły, ale nie na Ciebie. Pewnie zrobiłbym to samo, gdyby sytuacja była odwrotna - mruknął znajdując ustami wrażliwe miejsce na jej szyi, które odkrył wcześniej tej samej nocy. Jade westchnęła, zbierając wrażenia, których dostarczał jej jego dotyk, ale wciąż nic z tego nie rozumiała.
- To znaczy co? - Zapytała obracając się w jego ramionach, gdy wciągnął ją na swoje kolana i zaczął schodzić pocałunkami w dół jej szyi.
- Zrobiłbym wszystko, by Cię nie zranić - powiedział ze szczerością w oczach, opadając na łóżko razem z nią. Jade podniosła się na dłoniach i spojrzała z zastanowieniem na jego twarz, po czym się uśmiechnęła.
- Zdajesz sobie sprawę, że to czyste szaleństwo? My, w tym łóżku, razem - powiedziała Jade z udawaną powagą. Jej humor zaczął się poprawiać z każdym niewidocznym śladem odciśniętym na jej skórze przez jego dłonie.
- Szaleństwa to twoja specjalność - mruknął Andres ściągając ją w dół do pocałunku, gdy wreszcie znudziło mu się rozmawianie, a wszystko zostało wyjaśnione. Poczuł jak jej usta układają się w kolejny uśmiech, gdy przekręcił ich tak, że to ona teraz leżała pod nim. Zaczął podgryzać drogę w dół jej ciała, aż zatrzymał się na jej brzuchu i spojrzał w górę, łapiąc jej oczy, których wyraz rozgrzewał go bardziej niż jakakolwiek sztuczka w wykonaniu Laury. A to oznaczało, że znalazł się naprawdę ogromnych tarapatach.
***
Aylee wzdrygnęła się, widząc jak klamka drzwi jej pokoju się porusza, zwiastując wizytę niezapowiedzianego gościa. Kilka sekund później zobaczyła jak Bruno zamyka za sobą drzwi z zaciętym wyrazem twarzy.
- Myślałam, że miałeś wybrać sobie pokój - powiedziała cicho Aylee patrząc w bok, na kołyskę jej córeczki. Ich córeczki, poprawiła się w myślach, czując jak materac ugina się pod ciężarem ciała Bruna. Nagle poczuła się bardzo odsłonięta w [link widoczny dla zalogowanych] otrzymanej od Perli pod jego kalkulującym spojrzeniem.
- I wybrałem, ten - stwierdził spokojnie Bruno starając się za wszelką cenę nie zaostrzać ich i tak ciężkiej sytuacji. Aylee spojrzała na niego spod rzęs zastanawiając się co zrobić, by zmusić go do zmiany decyzji, jednak cała jego postawa aż krzyczała, że nie ma na to najmniejszych szans.
- Więc chyba powinnam wyjść - stwierdziła Aylee, podnosząc się do pozycji pionowej. Bruno tylko na nią popatrzył i samym spojrzeniem powiedział jej, że lepiej dla niej byłoby, gdyby została na miejscu.
- Dlaczego? - Zapytał brunet obserwując dziewczynę, która stanęła nad kołyską Lucecity i wpatrywała się w uśpioną twarzyczkę córeczki. Wszystkie powody, którymi kierowała się przy podjęciu decyzji o zniknięciu z jego życia i ukryciu przed nim swojego stanu, zdały jej się nagle błahe i bez znaczenia. Nie była nawet w stanie usprawiedliwić się przed samą sobą, a co dopiero przed nim.
- Pamiętam, jak wyglądałeś na scenie, wtedy, gdy przed koncertem uprzedzono Cię, że na sali są łowcy talentów. Tak bardzo starałeś się dobrze wypaść... - Aylee nawet nie obróciła się, gdy poczuła jego obecność tuż za swoimi plecami. - To było spełnienie twoich marzeń, a to... A ja - poprawiła się, nie będąc w stanie mówić o swojej ciąży tak przedmiotowo. - No cóż, nie da się ukryć, że wpadka nie jest najlepszym sposobem na zrobienie kariery w przemyśle muzycznym - stwierdziła dławiąc płacz, który ściskał jej gardło, jednak powstrzymała łzy zanim zaczęły płynąć. - Jesteś wspaniały na scenie, naprawdę świetny - powiedziała patrząc na jego zastygłą twarz przez ramię. - Nie powinieneś startować z takim bagażem.
- Nie jesteście bagażem - warknął Bruno, nie mogąc otrząsnąć się z żalu i wściekłości. - Nawet nie powiedziałaś mi jak ma na imię - stwierdził zaciskając dłonie w pięści, by choć na chwilę się opanować. Aylee obróciła głowę i znów skierowała swoje oczy na dziecko.
- Luz Maria - odpowiedziała cicho Aylee. Bruno stanął obok niej i spojrzała na dziewczynkę ze łzami w oczach.
- Moja córka - westchnął opierając się na łokciach o krawędź kołyski i przykładając dłoń do ust w wyrazie czystego zachwytu. Aylee musiała aż odwrócić wzrok, nie mogąc znieść myśli, że zaprzepaściła szansę, by kiedykolwiek jeszcze spojrzał tak na nią. Nagle Bruno uniósł głowę i spojrzał prosto na dziewczynę stojącą obok niego. - A dalej? - Zapytał powracając do swojego pytania o imię. Aylee przymknęła oczy przypominając sobie świstek papieru, który dostała do wypisania, gdy jej córka, po kilku godzinach ciężkiego porodu, wreszcie pojawiła się na świecie. Wciąż pamiętała pytający wzrok pielęgniarki, gdy jej dłoń zawisła nad rubryka "dane ojca" i obręcz zaciskającą się na jej sercu, gdy po chwili wahania wpisała dane Bruna. Nie mogła tego zrobić własnemu dziecku, by żyło z piętnem "ojciec nieznany". Poza tym, gdyby coś jej się stało, zawsze istniała szansa, że zamiast trafić do domu dziecka, ktoś odnalazłby Bruna i przekazał mu Lucecitę na wychowanie.
- Rodriguez - powiedziała Aylee uciekając wzrokiem. - Nie mogłam zdobyć się na to, by odebrać Ci możliwość ubiegania się praw do niej, gdyby coś mi się stało - jego wzrok złagodniał w jednej chwili. Nie była pewna czy to na myśl o jej przypuszczalnej śmierci, czy też z powodu samego przypisania ich córce jego nazwiska.
- Dziękuję, choć szansa na to, by coś Ci się stało jest równie znikoma, jak moje zniknięcie z tego pokoju, więc nawet nie myśl o ponownej ucieczce - Aylee skinęła głową, choć oboje doskonale wiedzieli, że taka myśl pojawiła się w jej głowie. Bruno potarł dłońmi twarz i usiadł w fotelu po drugiej stronie pokoju.
- Co robisz? - Zapytała dziewczyna widząc, jak zakłada nogę na nogę i nie zdejmuje z niej badawczego spojrzenia.
- Skoro ty zajmujesz łóżko, to ja chętnie prześpię się w fotelu. Mam stąd doskonały widok na wszystko - ostatnie słowo zaakcentował dość ostro, dając jej do zrozumienia, że nic mu nie umknie i zdecydowanie nie miał nawet zamiaru zasypiać. Aylee poczuła jak jej ostatnie nadzieje na odbudowanie ich relacji, choć w szczątkowej formie, właśnie legły w gruzach.
Kilka godzin później, Aylee obudził płacz Lucecity. Kierowana bardziej instynktem niż w fazie pełnej świadomości, dziewczyna wstała i ruszyła w kierunku kołyski, wyjmując z niej płaczące dziecko i zaczęła je kołysać. Po minucie wreszcie dotarło do niej, czego tak naprawdę oczekiwała po niej córeczka i bez zastanowienia ściągnęła jedno ramiączko piżamy przystawiając dziecko do piersi. Dopiero, gdy nosząc Lucecitę w tę i z powrotem, dostrzegła wzrok Bruna na sobie, przypomniała sobie w ogóle o jego istnieniu. Aylee aż zagryzła policzek od środka widząc zmianę w jego spojrzeniu. Nie było w nim dłużej złości, jedynie spokojna determinacja, żeby nie opuścić ani chwili więcej z życia córki, a może nawet jej. Aylee poczuła jak córeczka przestała ssać i zasnęła przy jej piersi, a wtedy Aylee odłożyła ją do kołyski, tylko po to, by obrócić się w stronę mężczyzny. W jednej chwili podjęła decyzję, która prawdopodobnie nie była najmądrzejszą w jej życiu, ale i tak nie miała zamiaru jej zmieniać. W końcu mogła to być jej ostatnia szansa. Przemierzyła pokój w pięciu krokach i usiadła okrakiem na kolanach Bruna przyciągając go do pocałunku. Odpowiedział bez zawahania przyciągając ją bliżej do pełnego wściekłości kąsającym pocałunku, który i tak rozpalił ją bardziej niż wcześniejszy pełen tęsknoty pocałunek w holu.
- To niczego nie zmienia - stwierdził Bruno ściągając jej koszulkę od piżamy, po czym przejechał palcami po jej nagich plecach, zostawiając ślady, które paliły jej skórę. Przy tym uważał, by nie dotknąć jej nadwrażliwych od karmienia piersi.
- Wiem - westchnęła Aylee ciągnąc za materiał jego koszulki, gdy próbowała go z niej uwolnić. Jedna noc nie zmieniała miesięcy oddalenia spowodowanych jej ucieczką i dobrze o tym wiedziała, ale wolała mieć to kolejne wspomnienie do kolekcji, zanim zupełnie ją skreśli, uznając za jedyny łączący ich czynnik Lucecitę.


Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 0:12:25 23-06-14, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dulce245
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 15 Maj 2014
Posty: 363
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 6:18:00 23-06-14    Temat postu:

No no Andres nie bardzo przejął się że Laura go zdradza aż widać że jej nie kocha za to Jade naprawdę skradła mu serce.A takiego szybkiego obrotu spraw u Aylee i Bruno to się nie spodziewałam.Czekam na kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 9 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin