Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pasion 2 - kontynuacja czyli Sidła namiętności dla dorosłych
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29 ... 161, 162, 163  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:53:55 30-10-10    Temat postu:

arlekin, kontynuacji nie piszę sama, choć na początku było więcej udzielających się PASION'atów to teraz tylko ja i maxime ciągniemy temat i ciężko jest wymyślić coś ciekawego w losach naszych bohaterów


W rezydencji Rodolfa Suareza trwały przygotowania do jego wesela z Marcelą Lafont,
Rodofo zaprosił na tę uroczystość starego przyjaciela Maxa de Silvę, ten był odludkiem stroniącym od towarzystwa, ale przyjął zaproszenie na ślub druha,
-nie będę długo bo wiesz ,że nawet pary nie mam mówił Max do Rodolfa, na ślub przyjdę ale na przyjęciu weselnym czułbym się nieswojo ,wszyscy pewnie będą parami a ja jak zwykle sam .....
-no nie zrobisz mi tego Max, na przyjęciu będą także panny na wydaniu a druhną mojej narzeczonej jest Adela śliczna samotna aktoreczka do wzięcia śmiał się Rodolfo .....
-musisz w końcu zapomnieć o zmarłej żonie i zacznij wreszcie żyć chłopie bo życie ci ucieka, jesteś młody, zamożny i mógłbyś jeszcze dać szczęście niejednej kobiecie a ty marnujesz czas na wspominki pouczał Maxa szczęśliwy przyszły żonkoś ...
-niby masz rację powiedział Max do Rodolfa ale żebyś znał moją ukochaną, była taka młodziutka i umarła przy porodzie razem z naszym dzieckiem i wiem,że nie zdołam już innej pokochać mówił smutno przyjacielowi Max...
-pamiętasz jak ciągle słuchałem cię jak wspominasz Marcelę i w końcu los do ciebie się uśmiechnął, odnalazłeś ją i zeszliście się znowu,
ty to masz szczęście z nutką zazdrości w głosie powiedział Max do Rodolfa....
-no właśnie przyjacielu i najdalej za rok zapraszam cię na chrzciny bo zamierzam zaraz po ślubie postarać sie z Marcelą o dziedzica zaśmiał się Rodolfo...

Marcela przymierzała suknię ślubną i przeglądała sie w lustrze, Adela i Manuela zachwycały sie jej wyglądem,
-olśnisz wszystkich a pan młody padnie z wrażenia jaką będzie miał śliczną żonę chichocząc mówiła Adela....
Marcela zamyśliła się i znowu dopadły ja wątpliwości,
-czy ja będę z nim szczęśliwa zapytala cicho....
Adelę aż zatkało z oburzenia
-no coś podobnego i ty ciągle jeszcze masz wątpliwości , Rodolfo przecież na rękach cię nosi a w łózku też wam jest dobrze,sama mi to przecież mówiłaś trajkotała nie bacząc na to,że Marcela szturcha ją zawstydzona, że jej siostra Manuela to słyszy....
-no czego tu się wstydzić prychnęła Adela, większość par zakosztowuje przyjemności jeszcze przed ślubem i według mnie to nic złego ,prawda Manuelo zwróciła się Adela do bratowej....
- to prawda zaśmiała sie Manuela, my też z Ascaniem nie wytrzymaliśmy do ślubu i potem bałam się,że mogę być w ciąży i do ołtarza pójdę z brzuchem bo ślub miał być po zakończeniu żałoby po naszym ojcu westchnęła i strasznie to się nam dłużyło ale na dziecko musieliśmy jeszcze długo poczekać bo miałam trudności w zajściu w ciążę, a teraz pragnę mieć taką córeczkę jak twoja Paola cicho mówiła Manuela....
Adela objęła bratową i powiedziała
-po tym co oboje z Ascaniem przeszliście należy wam się szczęście i życzę wam jeszcze niejednego dzieciątka bo świetni z was rodzice i wasz synek Eduardo i bliźniacy Ricardo z Santiagiem to niezwykle dobrze wychowani chłopcy...
Marcela też przytuliła siostrę
-na pewno wkrótce spełni sie twoje pragnienie i może nawet bliźnięta znowu pojawią sie w naszej rodzinie zażartowała Marcela...
-no,no to może dotyczyć was obu bo obie możecie już być w ciąży lub wkrótce począć dzieciątko i urodzić nie jedno a parkę maluchów chichotała Adela patrząc rozbawiona na siostry bliźniaczki....

Ascanio wybrał sie na rozmowę z Rodolfem bo chciał z nim ustalić swoje kontakty z córeczką Paolą...
-chciałbym często widywać córkę powiedzial Ascanio do Rodolfa chyba nie masz nic przeciwko temu zapytał...
-oczywiście ,że nie odparł Rodolfo, jesteś ojcem i masz prawo do swojego dziecka ale nie chcę byś często spotykał się z Marcelą, ona teraz będzie moją żoną i mam nadzieję że wkrótce urodzi moje dziecko a wasz związek należy już do przeszłości mówił Rodolfo do Ascania....
-Marcela jest matką mojej córeczki i chciałbym by była szczęśliwa bo na to zasługuje więc dbaj o nią i opiekuj się nią bo to naprawdę dobra kobieta powiedzial Ascanio do Rodolfa ....
-nie musisz mnie pouczać jak postępować z moja żoną powiedział urażony Rodolfo , kocham Marcelę i choć przyszło mi to z trudem zaakceptowałem ją razem z twoim dzieckiem i o obie będę dbał więc żadna krzywda im się w moim domu nie stanie.....
-mam taką nadzieję bo Marcela czy chcesz czy nie należy do mojej rodziny, jest siostrą mojej żony i matką mojej córeczki i po waszym ślubie ty też wejdziesz do tej rodziny więc nasze relacje dla dobra wszystkich powinny być jak najlepsze mówił Ascanio....
-masz rację zaśmiał się w końcu Rodolfo, obaj mamy przecież identycznie wygladajace kobiety i musimy pilnować by nam się nie pomyliły....
-nie ma obawy już teraz każdy pozostanie przy swojej żonie zartobliwie odparł Ascanio....

Camila,która razem z Ricardem miała byc świadkiem na ślubie Marceli i Rodolfa też wybierała dla siebie kreację stosowną na tę okazję , radziła się przy tym Jimeny i plotkowały przy okazji o przyjęciu....
-wiesz widziałam jak ten Santiago się do ciebie kleił zaczęła Jimena, wstydu chłop nie ma że tak się do ciebie przyczepił ....
Camila westchnęła
-nie wiem co go napadło że tak mi się narzucał a potem miałam problemy z Ricardem bo on też to zauważyl i o mało nie doszło między nimi do bójki a to zepsułoby całe nasze przyjęcie i skończyłoby się skandalem w tak ważnym dla Ricarda i naszej rodziny dniu mówiła Camila Jimenie....
-wiem od Pauliny ciągnęła Jimena, że twój były chciałby by jego żona była taka jak ty ale takiej drugiej nigdy nie znajdzie bo ty jesteś tylko jedna zaśmiała sie Jimena.....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 21:46:39 30-10-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maxime
King kong
King kong


Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 2387
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:36:42 31-10-10    Temat postu:

"Każda z nas jest jedna..." - powiedziała lekko zażenowana Kamila. "Drugiej tak Wspaniałej przyjaciółki jak ty, też nie ma na świecie. Gdyby nie ty być może nie żyłabym już" - dodała.
"Eee tam, a gdyby nie ty, pewnie do dziś służyłabym u tego wrednego babska i musiałabym zagrzewać łoże jej obleśnego męża..." - odparła Jimena. Zamyśliła się trochę i wyznała: "Nawet Maria złowiłam dzięki tobie. Nie zaprzeczaj, wiem, ze od początku wpadłam mu w oko, ale to ty nauczyłaś mnie, ze lepiej mężczyźnie kazać trochę pożyć w celibacie. Gdyby nie to, pewnie od razu wskoczylibyśmy do łoża.. a potem skończyłoby się jak zawsze... Nie byłabym dla niego warta więcej niż panienki z lupanaru.."
Obie się uścisnęły i ze śmiechem zaczęły wspominać dawne czasy

Maxowi perspektywa bliższej znajomości z jakaś aktoreczką niezbyt przypadła do gustu. Jego żona była święta, można by powiedzieć nawet - anioł. I miałby ją zastąpić jakąś wątpliwej reputacji komediantką Od razu zniechęcił się do tego pomysłu i wspomnianej artystki
Kiedy tak myślał wpadła na niego kobieta o najpiękniejszym ciele, jakie w życiu widział - wysoka o bujnym biuście, cienkiej talii, długiej szyi, pięknej twarzy i burzy brązowych włosów - po prostu marzenie
Zaraz jednak się zganił na tę myśl, bo przecież ani ta, ani żadna inna nie mogłaby dorównać jego zmarłej żonie...
- "Mógłby pan trochę uważać, omal mnie pan nie stratował! Porusza się pan jak lunatyk!" - zawołała nieznajoma i odeszła.
"Bardzo ładna, ale równie impertynencka, jak piękna" - pomyślał Max
"Co za dureń. Ale wydawał się taki nieszczęśliwy" - pomyślała Adela. Zaraz się jednak zganiła w myślach: "Adelo przystopuj! Tylko się nad nim nie lituj, bo wiesz jak to się zwykle kończy. Zawsze wszyscy potem wykorzystują twoje miękkie serce".

Ricardo i Mario popijali w karczmie najlepsze, francuskie wino i rozmawiali o przyjęciu. Mario także zauważył, jak Santiago klei się do Kamili i nie krył oburzenia. W pewnej chwili Ricardo zapytał: "Jak myślisz, czy ona czasem się nie znudziła, albo czy nie żałuje, ze wybrała mnie zamiast jego?". Mario uśmiechnął się i odparł: "Spokojnie rekinie, gdyby chciała jego, byłaby dziś z nim. Miała wystarczająco okazji, kiedy ciebie nie było, a ona mogła przypuszczać, że nie żyjesz. A mimo to czekała na ciebie i wybrała ciebie. Nawet kiedy ten został wielkim panem i starał się ją osaczyć. O nią możesz być spokojny. Gorzej z nim. Albo taki głupi, albo zadufany, że myśli iż wciąż ma u niej szanse. Jeśli chcesz, pozbawię go przyrodzenia " - uśmiechnął się szeroko Mario. "Daj spokój, tylko bez takich historii" - zaprotestował Ricardo.
"Więc przestań się przejmować, weź ze sobą butelkę tego doskonałego wina i udowodnij swojej gołąbeczce, że nie ma na świecie lepszego ogiera od ciebie. I może pozwól jej na jakiś czas odpocząć od ciąż i porodów. Niech teraz trochę poniańczy ciebie" - Mario ponownie się uśmiechnął


Ostatnio zmieniony przez maxime dnia 14:28:51 31-10-10, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maxime
King kong
King kong


Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 2387
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:32:20 31-10-10    Temat postu:

Arabella napisał:
arlekin, kontynuacji nie piszę sama, choć na początku było więcej udzielających się PASION'atów to teraz tylko ja i maxime ciągniemy temat i ciężko jest wymyślić coś ciekawego w losach naszych bohaterów


Dzięki Arabello za docenienie moich wysiłków Niestety jeśli chodzi o mnie, różne obowiązki nie pozwalają mi na takie angażowanie się w nasze dzieło, jakbym chciała
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:50:17 31-10-10    Temat postu:

maxime napisał:
Niestety jeśli chodzi o mnie, różne obowiązki nie pozwalają mi na takie angażowanie się w nasze dzieło, jakbym chciała


rozumiem Cię,niemniej uwielbiam czytać dalsze losy przez Ciebie napisane i mam nadzieję, że w miarę możliwosci będziesz pisać dalej


Ricardo wrócił do pałacu i zobaczył ,że jego żona Camila z Jimeną,Olivią i Manuelą otoczone gromadką dzieci spacerują po pałacowym ogrodzie, kobiety opowiadały sobie o wychowywaniu dzieci....
małe dziecko mały kłopot a duże to większy kłopot zacytowała Camila przysłowie,
-coś w tym jest powiedziała bo jak nam te dzieciaki rosną to mają inne zdanie niż rodzice mówiła wskazując na przykład swojej córeczki Karinki, która była buntowniczym dzieckiem...
-no niby tak powiedziała Jimena ale nasi rodzice a konkretnie twój ojciec tu zwróciła się do Camili też uważał, że wie lepiej niż ty jak powinnaś żyć i chciał cię rozdzielić z Ricardem i zeswatać z Santiagiem po śmierci Rity przypomniała przyjaciółce Jimena....
-moi rodzice też chcieli mnie wydać za mąż za Diego Oligaresa chociaż wiedzieli ,że kocham Claudia wtrąciła się Olivia Alvarez de la Cueva, i wiele przecierpiałam przez te ich plany dlatego nigdy moim synom nie będę wskazywać kogo powinni kochać a kogo nie mówiła...
- jeszcze nasze dzieciaki do miłości nie dorosły ale później to kto wie jak będzie zaśmiała się Manuela....
-powiem wam, że moja Karinka już mi oznajmiła, że wyjdzie za Carlosa twojego synka powiedziała Camila do Olivii i obie się roześmiały a Olivia chichocząc mówiła, że nie miałaby nic przeciwko temu i z całego serca będzie sprzyjać tej młodej parze.....

gdy przyjaciółki Camili ze swoimi dziećmi wreszcie wyszły a potomkami Salamanków zajęły się nianie i guwernantka Camila poszła do sypialni odpocząć trochę i tu natknęła się na Ricarda, który już nie mógł doczekać się żony, chwycił ją w objęcia i zaczął pieścić i całować więc nie odpoczęła ani trochę bo uległa nastrojowi i kochali się namiętnie
przyszła pora obiadu , musieli więc zejść do jadalni bo zwyczajowo już razem z całą rodziną codziennie spożywali posiłki ucząc przy tym swoje dzieciaki kulturalnego zachowywania się przy stole....

Baltazar Devreaux posprzeczał się z Angelą i postanowił odzyskać zakochaną w nim Adelę siostrę Ascania, ona przynajmniej teraz będzie przyjmowana w towarzystwie bo ta jej przyjaciółka Marcela dostanie się za sprawą małżeństwa z bogaczem do wyższych sfer i ja też będę mógł razem z nią bywać na salonach pomyślał sobie interesowny bawidamek...
Adela najpierw nie chciała nawet rozmawiać z Baltazarem
-zdradzałeś mnie z tą flądrą Angelą to z nią się dalej zadawaj mówiła usiłującemu przepraszać ją Baltazarowi ....
-kochanie moje mówił Baltazar do Adeli zrozumiałem, że ty jesteś miłością mojego życia i nie mogę bez ciebie żyć ,nie odtrącaj mnie bo jestem taki nieszczęśliwy bez ciebie kłamał w żywe oczy Adeli Baltazar....
Adela po paru dniach takich namolnych próśb Baltazara uległa mu znowu i gdy Marcela o tym się dowiedziała była wściekła na przyjaciółkę...
-jak możesz wierzyć temu zdrajcy robiła wymówki Adeli Marcela
-on się nie zmieni i tylko wykorzystuje twoją miłość bo kochać taki drań jak on nie umie, opamiętaj się kobieto zanim nie będzie za późno perswadowała Marcela Adeli,
-ja go kocham i wierzę ,że już mnie nie zdradzi mówiła z przekonaniem Adela ,Marcela ręce załamała nad lekkomyślnością przyjaciółki, miłość jest ślepa ale żeby aż tak mówiła sama do siebie Marcela .....

na La Marianie postanowił osiedlić się Juan de Valencia z żoną Carmen i piątką dzieci :prawie 8 letnim Martinem.,7-letnim Danielem, 6-letnią Joanną , 4-letnim Davidem i 3-letnim najmłodszym ich już wspólnym synkiem Nicolasem...
27-letnia Carmen od dawna nalegała by wyprowadzić się z Nowego Orleanu bo tam jej najstarszy ciemnoskóry synek Martin był szykanowany przez rasistów...
na wyspę przyjechali razem z najstarszym z braci de Valencia Alvarem, który przez lata pływał na różnych statkach i przypadkowo właśnie w Nowym Orleanie natknął się na Juana i postanowił zamieszkać wreszcie na lądzie niedaleko rodziny bo prowadząc takie koczownicze życie nie zdążył się nawet ożenić i był samotnym ,starym ale zamożnym kawalerem ......
Carmen chciała też by jej dzieci Joanna i David których ojcem był John Foreman poznały swoich przyrodnich braci 3-letnich bliżniaków Marka i Wiliama synów Johna Foremana i Ursuli i właśnie na La Marianie mieli się wszyscy spotkać bo Juan wiedział, że na uroczystości przejęcia władzy na wyspie przez Ricarda de Salamankę będą obaj ich bracia Mario i Jose Maria z rodzinami oraz John Foreman z rodziną.....

na dzień przed weselem Marceli Lafont i Rodolfa Suareza cała rodzina de Valencia spotkała się znowu, z 8 rodzeństwa zostało tylko 4 braci :Alvaro,Jose Maria.Mario i Juan....
Marcela gdy przyszła do Jimeny,która była z mężem zaproszona na jej wesele poznała u niej Juana i Alvara dwóch pozostałych braci de Valencia i zaprosiła ich też na swoje wesele...

John Foreman ze łzami w oczach tulił swoje najstarsze dzieci Joannę i Davida
-jak wy urośliście mówił do córeczki i synka i przedstawił im bliżniaków Marka i Wiliama,Ursula też serdecznie przywitała dzieci a nawet ich matkę Carmen i wspominały dawne czasy ...

Max de Silva spotkał w zajeżdzie dawnego znajomego Jose Marię de Valencia, który przedstawił mu swoją żonę Margaritę i córkę Leonor....
młodziutka 18-letnia Leonor przypomniała Maxowi jego zmarłą żonę,
jest nawet do niej podobna i taka niewinna myślał bo nie znał perypetii życiowych Leonor i nie miał pojęcia,że tak dziewczęco wyglądająca Leonor jest już matką 2 nieślubnych synków Thomasa i Erica....

Max de Silva wychodził już z zajazdu gdy zaczepiła go rudowłosa piękność Angela Morris....
-czy myśmy już się gdzieś nie spotkali zapytała kokieteryjnie przystojnego mężczyznę Angela...
on spojrzał na nią wnikliwie i odparł:
-nie przypominam sobie i mijając ją powiedział wybaczy pani i odszedł..
Angela nie takiej odpowiedzi i zachowania się spodziewała i była wściekła
-jakiś gbur z tego gościa myślała ,potraktował mnie jak jakąś nachalną babę gorączkowała się,że jej urok nie zadziałał na tego mężczyznę.....
gdy Angela tak stała zdegustowana tym jak potraktowal ją mężczyzna ,którego chciała poderwać usłyszała za sobą znajomo brzmiący głos....
-jaki świat jest mały, nie przypuszczałem ,że na tej wyspie akurat ciebie spotkam Angelo mówił Alvaro de Valencia....
Angela odwróciła sie i zobaczyła jednego ze swoich dawnych kochanków, od którego kiedyś uciekła i nogi się pod nia ugięły....
-czego chcesz zapytała zdenerwowana Angela
-chciałbym się dowiedzieć co u ciebie i jak tam nasze dziecko bo byłaś w ciąży jak ode mnie uciekłaś przypomniał jej dawny kochanek...
Angela przyjrzała sie mężczyźnie, ale się postarzał pomyślała patrząc na posiwiałego 50-latka ale głośno powiedziała:
-widzę,że chyba się dorobiłeś majątku bo wyglądasz na nadzianego faceta zaśmiała się Angela....
-tak mam niemały majątek odparł Alvaro bo od czasu jak się rozstaliśmy wiodło mi się w interesach ....
Angela patrząc na niego zwietrzyła okazję ponownego związku z byłym amantem i pomyślała ,
nie mogę mu oznajmić ,że po prostu usunęłam jego bachora i przybrawszy smutny wyraz twarzy powiedziała...
-bardzo nad tym boleję, ale stało się nieszczęście i poroniłam nasze dzieciątko i wiem ,że mnie potem szukałeś ale nie miałam odwagi ci o tym wówczas powiedzieć a ponadto wtedy zaczynałam swoją karierę i wszędzie mnie zapraszano więc nie mogłam zaprzepaścić takich szans...
Alvaro posmutniał bo sądził, że jest ojcem a tymczasem jego wyobrażenia okazały się mrzonką...
Angela widząc jego minę postanowiła wykorzystać swoje zdolności aktorskie i znów owinąć sobie wokół palca zamożnego teraz kochasia...
-chodź do mojego pokoiku,który wynajełam w tym zajeździe to poopowiadam ci wszystko i zaciągnęła tam Alvara ....
bez trudu udało się jej ponownie uwieść Alvara i leżac z nim w łóżku opowiadała mu kłamstewka jak bardzo żałowała że się rozstali a teraz cieszy się ,że się znowu odnależli, była wniebowzięta jak powiedzial jej,że zabierze ją na przyjęcie weselne Marceli Lafont i Rodolfa Suareza bo chciała znowu znależć się wsród śmietanki towarzyskiej....
-jestem teraz poważną kobietą gotową do założenia rodziny mówiła do Alvara i jeśli mnie kochasz tak jak przed chwilką szeptałeś mi podczas miłosnych uniesień to możemy się pobrać pieszcząc kochanka szeptała Angela i niemalże wymogła na nim obietnicę małżeństwa....
to się wszyscy zdziwią,jak zobaczą mnie jako narzeczoną a wkrótce żonę tego głupiego ale bogatego Alvara myślała Angela...
-jest ode mnie starszy o kilkanaście lat ale jak nie będzie już mógł mi dogadzać to bez trudu znajdę sobie młodego kochanka zaśmiała się sama do siebie Angela.....

Max tymczasem myślał o Leonor i postanowił dowiedzieć się o niej wszystkiego, zapytam o to mojego przyjaciela Rodolfa może on zna tę młodą dziewczynę i poszedł do rezydencji Rodolfa...
u Rodolfa zastał jego narzeczoną Marcelę Lafont oraz jej siostrę Manuelę z mężem Ascaniem i przy okazji rozmowy o gościach na jutrzejszym ślubie i weselu dowiedział się,że bracia de Valencia z rodzinami też są zaproszeni na ślub i przyjęcie po nim,
- to jutro znowu spotkam to urocze dziewczę pomyślał z zadowoleniem bo choć ze względu na gości nie miał okazji wypytać się o Leonor to już nie mógł doczekać się by ją znowu zobaczyć...

rankiem Marcela idąc do ślubu w kościele miała łzy w oczach i ledwo wydukała słowa przysięgi małżeńskiej i potem już na przyjęciu weselnym patrząc na ślubny pierścień na swoim palcu nie mogła uwierzyć ,że jest już mężątką....
pan młody co chwilę przytulał i całował swoją żonę bo był bardzo szczęśliwy,że są już z Marcelą połączeni na zawsze i stworzą rodzinę o jakiej od dawna marzył....
Manuela odetchnęla z ulgą gdy jej bliżniacza siostra wyszła za mąż, dobrze się stało dla nas wszystkich myślała, teraz ten Rodolfo będzie się nią zajmował i Ascanio nie będzie musiał czuć się zobowiązany do otaczania mojej siostrzyczki opieką bo zawsze to mogłoby dla niego stanowić pokusę po tym co między nimi zaszło, w końcu strzeżonego Pan Bóg strzeże uśmiechnęła się sama do siebie Manuela.....

Marcela była niezadowolona,że jej druhna Adela przyszła na jej ślub z Baltazarem,
-ja tu z Rodolfem chcieliśmy cię skojarzyć z jego przyjacielem Maxem a ty z tym draniem Baltazarem się znowu zadajesz, będziesz tego na pewno wkrótce żałować bo on się nie zmieni i będzie cię zdradzał przy każdej sposobności przygadywała przyjaciółce zatroskana o nią nowopoślubiona żona Rodolfa Suareza....

ogólne poruszenie wzbudziło też pojawienie się Angeli Morris z Alvarem de Valencia gdy przedstawiono rudowłosą aktoreczkę i śpiewaczkę jako narzeczoną Alvara ....
Mario podszedł do swego najstarszego brata i odciągnął go na bok mówiac:
-bracie to chyba żart z tym narzeczeństwem a gdy usłyszał od Alvara,że naprawdę chce się żenić z Angelą to prawie krzyknął:
-tyś chyba zdurniał,że chcesz wziąść za żonę taką kobietę ,
ona zmienia kochanków jak rękawiczki i nawet własną córkę porzuciła i wychowują tę dziewczynkę panujący teraz na wyspie Salamankowie mówił Mario do brata....
-nie waż się źle mówić o mojej przyszłej małżonce zaperzył się Alvaro, myślisz,że każda artystka to ladacznica ale Angela jest inna a oszczerstw na jej temat nie chcę słuchać bo znam ją od wielu lat zapewne dłużej niż ty więc nie wtrącaj się do mojego życia wycedził przez zęby wściekły na młodszego brata Alvaro....
Jose Maria i Juan skoczyli rozdzielać braci bo wydawało się ,że się pobiją i zepsują przyjęcie weselne Marceli i Rodolfa Suarezów....

Margarita i Carmen były zaniepokojone scysją pomiędzy braćmi de Valencia...
-ledwo się spotkali po tylu latach a już się pokłócili, oj nie wróży to dobrze na przyszłość powiedziała żona Jose Marii Margarita...
-to prawda odezwała się Carmen, Alvaro przecież może robić co chce i nawet jak wprowadzi Angelę do naszej rodziny to nasi mężowie nic na to nie poradzą ,a zresztą wydaje mi się,że ta Angela nie jest taka zła bo w Nowym Orleanie nawet się z nią przyjaźniłam i często bywała w naszym domu gdy musiałam leżeć spodziewając się mojego najmłodszego synka Nicolasa wspominała żona Juana Carmen.....

Camila,Ursula i Jimena z niepokojem przyglądały się tej scenie
-ta artystka to ma tupet mówiła Ursula, nikt jej tu nie zaprosił to wprosiła się sama przychodząc uwieszona u ramienia tego poczciwego Alvara de Valencii...
-bezwstydnica jedna powiedziała o Angeli Jimena....
-no cóż odparła Camila może naprawdę w końcu spotkała miłość i się ustatkuje , ale dziwi mnie ,że Angela tyle dni już przebywa na La Marianie i nawet nie zechciała zobaczyć swojej córeczki Angeliki....

Juan de Valencia rozmawiając później z braćmi mówił im,że to on prawie 15 lat temu zapoznał Angelę z ich najstarszym bratem Alvarem,
-byłem wtedy młodzieniaszkiem i bez pamięci kochałem się w Angeli ale ona wolała starszych i bardziej doświadczonych mężczyzn niż ja....

Ricardo z Johnem i Ascaniem też rozmawiali o Angeli dziwiąc się,że pojawiła się tu z narzeczonym bo ten związek dla wszystkch był zaskoczeniem....

Rodolfo przedstawił Maxa przyjaciółce żony Adeli Gonzales-Ramos ale ta nie zwracała na Maxa większej uwagi zapatrzona w Baltazara....
-piękna kobieta westchnął Max ale przecież już zajęta mówił do Rodolfa wskazując na czulących się do siebie Adelę i Baltazara....
-wybacz stary ale sądziłem ,że oni się już rozstali ale widać byłem w błędzie przepraszał przyjaciela Rodolfo....

Max de Silva gdy dostrzegł Leonor natychmiast skierował się w jej stronę i poprosił ją do tańca....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 23:08:02 31-10-10, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:06:06 01-11-10    Temat postu:

po zakończonym tańcu Max de Silva zaczął zagadywać Leonor wypytując ją jak długo jeszcze pozostanie na wyspie i gdy dowiedział się ,że ona i jej rodzina za kilka dni wracają do Salvatierry, gdzie jej ojciec jest dowódcą koszar to zmartwił się ,że nie będą się mieli okazji już zobaczyć....
-szkoda,że państwo tak szybko wyjeżdżają mówił Max bo chętnie pokazałbym wam całą wyspę i zapewniam, że jest co oglądać mówił spoglądając wyczekująco na młodą dziewczynę Leonor zdziwiona patrzyła na niedawno poznanego mężczyznę, który był nią najwyraźniej zainteresowany...
-no cóż każdy musi wracać do swoich obowiązków i rodziny mówiła Leonor...
-młode niezamężne panienki to chyba nie mają dużo obowiązków powiedział Max do Leonor
-różnie to bywa odparła dziewczyna, ja mam sporo obowiązków zajmując się moimi synkami odpowiedziała na to Leonor....
-jest pani mężatką zapytał zaskoczony Max ,że ta śliczna młodziutka kobieta ma aż dwójkę dzieci...
-nie, nie mam i nie miałam męża powiedziała Leonor patrząc jaki jest zmieszany słysząc jej słowa.....
-moi synkowie są dla mnie najważniejsi na świecie i bardzo ich kocham ciągnęła pomimo iż widziała konsternację na twarzy Maxa de Silvy....
on zaś nie wiedział co powiedzieć bo nie wypadało mu dalej drążyć tematu ,a nie znał przecież perypetii życiowych seniority de Valencia...
- ale ja mam pecha gryzł się Max, jak jakaś wpadnie mi w oko to okazuje się bądź frywolną aktoreczką bądź kobietą o wątpliwej reputacji z dwojgiem nieślubnych dzieci jak ta wyglądająca jak aniołek Leonor.....
teraz czym prędzej ucieknie ode mnie pomyślała Leonor bo mężczyźni nią zainteresowani zazwyczaj tak reagowali gdy dowiadywali się, że jest matką 2 nieślubnych maluchów ....
Max odprowadził ją do stolika przy którym siedziała z ojcem i macochą ,pożegnał się i odszedł....
Jimena, która z boku przyglądała się Maxowi i Leonor podeszła zaraz do niej i zapytała:
-no i co ten przyjaciel Suareza zaproponował ci spotkanie bo widziałam ,że mu się podobasz i wprost pożerał cię wzrokiem zaśmiała się ciekawska żona Maria....
-było jak zawsze powiedziała Leonor, gdy tylko wspomniałam o moich nieślubnych dzieciach uznał mnie za zepsutą kobietę i ulotnił się by nie mieć więcej ze mną do czynienia westchnęła ze smutkiem patrząc na Maxa rozmawiającego w drugim końcu sali z Rodolfem Suarezem ...
-głupiec z niego, ale jeszcze trafisz na porządnego mężczyznę, którego nie odstraszą twoje dzieci pocieszała Leonor Jimena...

Max rozmawiając z Rodolfem chciał już się pożegnać i opuścić przyjęcie weselne przyjaciela
-proszę zostań jeszcze mówił Rodolfo do Maxa, widziałem ,że byłeś wyraźnie ożywiony na widok tej młodej panny de Valencia przygadał mu szczęśliwy żonkoś....
-nawet mi nie wspominaj, myślałem, że to jakaś porządna panienka a ona nie prowadzi się dobrze skoro ma nieślubne dzieci, och jak to pozory często mylą bo byłem przekonany, że to słodkie i niewinne dziewczę bo przypomina mi moją nieskazitelną zmarłą żonę ale się pomyliłem i nie mam tu co szukać ,widać taki mój los by być samotnym westchnął Max...
Camila, która stojąc obok słyszała całą rozmowę Maxa z Rodolfem nie wytrzymała już i odezwała się:
-nie mogę pozwolić ,mówiła Donia de Salamanca by ktoś w mojej obecności obrażał Leonor de Valencia, nie zna jej pan i nie powinien pan jej osądzać i kwestionować jej uczciwości i moralności,zapewniam pana ,że to jest porządna dziewczyna i tylko zły los ,który postawił na jej drodze bandytę,który ją porwał i gwałcił zmienił na zawsze jej życie ale ona pomimo tego co wycierpiała pozostała dobrą i uczciwą kobietą i nawet swoich dzieci z tym zwyrodnialcem nie odrzuciła a przykładnie wychowuje i nie dam na nią złego słowa powiedzieć dobitnie zaakcentowała Camila patrząc na zmieszanego Maxa de Silvę....
-wybacz pani wyjąkał Max de Silva, nie wiedziałem nic o jej przeszłości i zapewne dlatego pochopnie tę pannę osądziłem mówił zawstydzony przyjaciel Rodolfa.....

Baltazar Devreaux korzystając z tego ,że Adela wdała się w długą rozmowę ze swoją przyjaciółką Marcelą podszedł do samotnie stojącej Angeli Moris
-widzę, że twojego kochasia jego braciszkowie starają się zniechęcić do ciebie mówił bo słyszał kłótnię Maria z Alvarem.....
-och nie przejmuję się tym starała się udawać, że ją to nic nie obeszło Angela , mnie też należy się w końcu dostatnie życie bo nie jestem gorsza niż taka Ursula czy siostry Lafont powiedziała z przekonaniem ....
-mam nadzieję, że nie zapomnisz o mnie szepnął jej Baltazar i czasami spędzimy namiętne chwile razem zarechotał lubieżnie spoglądając na swoją niedawną kochankę....
-jak będziesz grzeczniejszy niż ostatnio to się zastanowię ale na razie muszę udawać cnotliwą damę by doprowadzić mojego narzeczonego do ołtarza zachichotała Angela i poszła w kierunku Carmen rozmawiającej z Margaritą i Leonor...
-witaj Carmen najsłodziej jak umiała wdzięczyła się Angela do żony Juana, nie masz pojęcia jak się cieszę, że cię widzę, ty zawsze byłaś mi życzliwa i teraz gdy wkrótce wejdę do waszej rodziny to znowu będziemy się często spotykać mówiła uśmiechając się Angela ...
-witaj odpowiedziała jej Carmen, jestem jak i wszyscy inni zaskoczona tą wiadomością o twoim rychłym ślubie z moim szwagrem bo nigdy nie wspominałaś mi w Nowym Orleanie ,że znasz najstarszego z braci de Valencia wypomniała Angeli Carmen...
-nie pytałaś a ja o swoim życiu nie lubię opowiadać usprawiedliwiła się szybko Angela...
Margarita przysłuchując się tej rozmowie powiedziała do Angeli...
-musiałaś się bardzo zmienić bo zawsze mówiłaś ,że dzieci nie znosisz i uciekłaś zostawiając swoją córkę jej ojcu a z tego co przy naszym pierwszym spotkaniu rodzinnym mówił nam Alvaro to on chce założyć rodzinę i mieć dzieci więc zdziwiłam się, że to ciebie sobie wybrał na matkę swoich potomków...
Angelę zaskoczyły te słowa bo nie brała pod uwagę by jeszcze kiedykolwiek urodzić dziecko,
głupiec z tego Alvara ,dzieci mu się zachciało na starość, ale ze mną się ich nie doczeka pomyślała ze złością ale nie mogę teraz otwarcie o tym mówić postanowiła więc udawać, że zamierza uszczęśliwić przyszłego męża ....
-masz rację Margarito szczebiotała Angela zmieniłam się bardzo i zrobię wszystko by moje małżeństwo było udane i by Alvaro został tatusiem skoro tak tego pragnie...

Leonor zauważyła, że Max de Silva opuścił już przyjęcie, pewnie się już nigdy nie zobaczymy pomyślała ze smutkiem, wyglądał na porządnego człowieka i spodobał mi się bo był nie tylko przystojny ale i dobrze wychowany bo dowiedziawszy się, że mam nieślubne dzieci nie robił mi jakiś niestosownych i nieprzyzwoitych propozycji jak niektórzy ,co od razu uznają mnie za łatwą kobietę skorą do niezobowiązujących romansów....

Max de Silva gdy wrócił do swojego domu to żałował, że w ogóle podszedł na wesele przyjaciela, po reprymendzie jaką dostał od Donii de Salamanca dowiedział się szczegółów o przeszłości Leonor i choć współczuł senioricie de Valencia to nie wyobrażał sobie ,że mógłby zaakceptować kobietę , którą miał już inny mężczyzna i która ma nieślubne dzieci , nie jestem taki jak Rodolfo co wziął sobie żonę z dzieckiem innego myślał, ja chciałbym być pierwszym i jedynym mężczyzną dla mojej żony , ale wciąż miał przed oczami niewinną twarzyczkę Leonor...
co się ze mną dzieje denerwował się Max, muszę zapomnieć o tej Leonor bo to nie ma sensu bym zawracał sobie głowę kobietą z przeszłością obarczoną dziećmi ....

przyjęcie weselne Rodolfa i Marceli nadal trwało i goście dobrze się bawili
jedynie Mario po sprzeczce z bratem nie miał humoru i w rozmowie z Ricardem i Johnem nie mógł nadziwić się jak ta Angela zdołała tak szybko usidlić Alvara...
-jestem przekonany mówił Mario do przyjaciół, że tę kobietę obchodzi tylko majątek mojego brata a ten głupiec dał się złowić takiej ladacznicy ....
-pewnie masz rację przyjacielu mówił do Maria Ricardo ale to problem twojego brata i skoro nie chce słuchać dobrych rad to nic tu nie wskórasz a z bratem się niepotrzebnie poróżnisz...


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 22:33:55 01-11-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:42:41 03-11-10    Temat postu:

Camila podeszła do Angeli i zapytała jej czy nie chce spotkać się ze swoją 3-letnią córeczką Angeliką, ale Angela zdecydowanie odmówiła kontaktów z córką
-wiesz, nigdy nie chciałam mieć dzieci a byłam zmuszona urodzić Angelikę bo tam w tej amazońskiej głuszy nie mogłam usunąć ciąży nie ryzykując życiem i to ,że wam Eric powierzył córkę to jest najlepsze co mogło to dziecko spotkać mówiła do zdumionej Camii Angela...
-niech mała na zawsze zostanie z wami bo ja na matkę się nie nadaję mówiła cicho by nikt ich nie słyszał a zwłaszcza Alvaro bo nie chciała by narzeczony się do nie zniechęcił z powodu jej awersji do dzieci....

Camila zdegustowana tym co usłyszała od rudowłosej artystki odeszła do swoich przyjaciółek Jimeny i Ursuli, nie rozumiem jak kobieta może odrzucać rodzone dziecko myślała Donia de Salamanka....

w połowie przyjęcia pojawili się nagle Paulina i Santiago, Marcela zaraz podeszła do Pauliny bo w czasie gdy mieszkała w San Fernando będąc w ciąży to z Pauliną często się widywały i bardzo zaprzyjaźniły gdyż samotną Marcelę odwiedzało wówczas niewiele osób ....
Marcela chwaliła się Paulinie prezentami i opowiadała o planach na przyszłość....

Alvaro de Valencia nie czuł sie dobrze w nieznanym sobie środowisku, bracia zajmowali się swoimi żonami a on z Angelą stał sam na uboczu bo jakoś nikt nie kwapił się do rozmowy z nimi, Angela udawała zadowoloną ale też czuła się wyobcowana i widziała jak inni na nich patrzą i plotkują poza ich plecami....
-chodźmy już stąd kochanie , jakoś nudno tu i wolę przyjemniej spędzić czas z tobą w mojej sypialni powiedziała w końcu Angela do Alvara i wyszli odprowadzani wzrokiem plotkarskiego towarzystwa....

Camila z Ursulą odświeżały się i poprawiały kreację w pokoiku przygotowanym do tego celu dla zaproszonych na wesele dam i gdy Ursula już wyszła Donia de Salamanca zobaczyła w drzwiach Santiaga...
jej były narzeczony rozejrzał się na boki czy ktoś go nie widzi i wszedł tam zamykając za sobą drzwi na klucz...
Camila zaniepokoiła się widząc to co zrobił Santiago,
-otwórz natychmiast drzwi powiedziała stanowczo,ale Santiago ani myślał jej posłuchać,
-chyba nie będziesz krzyczała powiedział cicho bo wywołasz skandal i zaszkodzisz swojej i męża reputacji zaśmiał się dziwnie zbliżając się do Camili...
-jesteś pijany stwierdziła Camila czując od niego woń alkoholu ...
-no i co z tego wyszeptał chwyciwszy ją za ramiona
-zawsze chciałem cię mieć bo powinnaś być moja mruczał obcałowując broniącą się Camilę...
-Santiago błagam puść mnie prosiła przerażona kobieta, zrozum kocham tylko męża
-nieprawda wysyczał Santiago, on cię tylko dobrze zadowala w łóżku ale ja zaraz ci udowodnię, że jestem od niego o wiele lepszy i nie będziesz żałowała jak ci dogodzę dyszał przewróciwszy Camilę na dywan podciągając jej spódnicę....
-nie broń sie juz mówił,nikt sie nie dowie,że sie razem zabawiliśmy i możemy potem częściej to robić szeptał jej do ucha.....
Camila nie zamierzała sie poddać i leżąc pod Santiagiem gorączkowo rozgladała się na boki i ręką chwyciła stojącą nieopodal na podłodze pustą doniczkę i walnęła w głowę napastnika...
Santiago zemdlał od ciosu a Camila szybko zrzuciła z siebie jego cielsko i zobaczyła ,że skaleczyła głowę mężczyzny ....
-Rany Boskie, zabiłam go pomyślała, ale sprawdziła zaraz że on oddycha, ogarnęła się więc natychmiast, pozbierała resztki rozbitej donicy i wyszła poszukać Pauliny by opatrzyła swojego męża....
podeszła do żony Santiaga rozmawiającej z Marcelą i odwołała ją na bok mówiąc jej, że pijany Santiago potknął się ,upadł i uderzył w kant szafy ....
Paulina razem ze służącą Suarezów zaraz zajęła się swoim mężem a Camila poszła do Ricarda i nie odchodziła już od męża na krok....
Santiago gdy ocknął się z bólem głowy i zobaczył pochyloną nad sobą Paulinę przypomniał sobie ,że był z Camilą ....
to ona musiała mnie tak uderzyć pomyślał, głupia nie wie co straciła ....
Paulina podnosząc męża robiła mu wymówki, że przynosi jej wstyd
-wiedziałam, że nie powinniśmy tu przychodzić po tym jak się upiłeś, na nogach ledwo się trzymasz i upadłeś raniąc się mówiła do Santiaga jego żona..
obolały Santiago nie protestował już gdy Paulina wyprowadziła go z tego przyjęcia i wrócili do zajazdu bo nazajutrz mieli już wracać do domu do San Fernando gdzie czekała na nich Ofelia i ich synek Jorge....

siedząc obok swojego męża na przyjęciu Camila rozmyślała o tym co ją dziś spotkało,
o mały włos a zostałabym zgwałcona przez pijanego Santiaga, dobrze,że Ricardo nic o tym nie wie bo byłby gotów pobić a nawet zabić tego drania....
przysunęła się do Ricarda rozmawiającego z siedzącym obok niego Claudiem i przytuliła się do męża a on objął ją jedną ręką mówiąc do przyjaciela
-widzisz Claudio to wszystko co przez ostatnie lata mnie spotykało nie zakończyłoby się takim szczęśliwym finałem gdybym nie miał przy sobie kobiety, która zawsze była u mego boku i w tych dobrych i w złych momentach naszego życia, bez niej nie osiągnąłbym tego ,bez mojej żony Camili mówił patrząc z czułością na swą ukochaną.....
Claudio pokiwał głową, masz rację Camila jest wyjątkową kobietą, wielu ludziom pomogła w życiu, nigdy nie zapomnę, że to ona wykupiła mnie z niewoli a ty później pomogłeś mi w ucieczce gdy zabiłem tego łajdaka mojego ojczyma wspominał Claudio, jesteście oboje wspaniałymi ludźmi i poczytuję sobie za zaszczyt, że się przyjaźnimy bo długu wdzięczności nigdy nie uda mi się wobec was spłacić....
Olivia słuchając słów męża kiwała głową i w końcu uśmiechając się powiedziała,
-może kiedyś nawet zostaniemy rodziną bo nasz synek Carlos i wasza córeczka Karina od małego czują do siebie miętę.....

gdy przyjęcie weselne dobiegło końca i goście już wyszli państwo młodzi Marcela i Rodolfo choć trochę zmęczeni emocjonującym dniem ślubu w sypialni spędzili upojne chwile swojej nocy poślubnej a właściwie już ranka bo już prawie świtało ....
Salamankowie gdy wrócili do pałacu też nie próżnowali i kochali się namiętnie w swoim małżeńskim łożu...
Camila leżąc potem obok męża i patrząc jak zasypia dziękowała Bogu, że dane im było się spotkać i pokochać bo już nie wyobrażała sobie, że mogłaby być żoną innego, z żadnym innym nie byłabym taka szczęśliwa myślała,
dziękuję ci Boże za wszystko co mamy, za nasze zdrowe dzieci, którymi nas szczodrze obdarzyłeś i za to ,że po tylu latach wciąż się kochamy tak jak na początku naszego małżeństwa mówiła w myślach Camila ....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 11:05:36 04-11-10, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:50:20 06-11-10    Temat postu:

w pokoiku w zajeździe po powrocie z wesela Mario rozmawiając z Jimeną o jego rodzinie już spokojniejszy niż na przyjęciu mówił do żony:
wiesz myślę. że Angela Moris tak usidliła mojego najstarszego brata bo on zawsze był podatny na kobiece wdzięki , to pewnie ta artystka w łóżku go przekonała by się z nią ożenił mówił Mario do żony.....
biedak będzie nosił takie poroże, że w drzwiach się nie zmieści bo na pewno będzie go zdradzać z kim popadnie zaśmiał się rubasznie sącząc kieliszek wina....
Jimena westchnęła, nie myśl już o tym kochanie , niech twój braciszek żeni się z kim chce nam nic do tego szepnęła mężowi do ucha, zajmij się lepiej swoją żonką uśmiechnęła się kokieteryjnie odsłaniając szlafroczek i swoje powabne ciało, więc znęcony tym widokiem Mario nie mógł odmówić małżonce i wkrótce tarzali się po łóżku w miłosnych uściskach oops:

Ascanio z Manuelą przygotowując się do spania rozmawiali o wydarzeniach na weselu, Ascanio martwił się ,że jego siostra znowu dała omamić się kochankowi,
-ten Baltazar Devreaux to cwany gość mówił Ascanio do żony, jest z Adelą bo ma z niej korzyści wkręcając się za jej wstawiennictwem w wyższe sfery i żyje na jej koszt truteń jeden
-twoja siostrzyczka już dawno nie jest dzieckiem i radziła sobie przez lata z różnymi mężczyznami to i teraz ze swoim kochasiem sobie jakoś poradzi odparła Manuela ,
przynajmniej z moją bliźniaczą siostrą już nie będzie problemów mówiła dalej żona Ascania bo Marcela wyszła korzystnie za mąż i widać było na ich weselu, że oboje są szczęśliwi...
Ascanio przytulił żonę , czas pokaże jak naszym siostrom życie się ułoży mówił całując Manuelę ...
-jeśli nie jesteś za bardzo zmęczona to chciałbym jeszcze pobaraszkować trochę szeptał Manueli do ucha i delikatnie zaczął ją pieścić całując od szyi coraz niżej, ona poddawała się temu z przyjemnością oddając mu pocałunki i pieszczoty aż ich ciała się połączyły dostarczając obojgu rozkoszy

Leonor po powrocie z przyjęcia weselnego nie mogła zasnąć, nie wiem po co rodzina ciągnie mnie na te wszystkie przyjęcia wyrzucała sobie, nie mam się co łudzić ,że ktoś się na poważnie mną zainteresuje, ten przeklęty Vincent van Hoorn skutecznie zrujnował mi życie i muszę się pogodzić z tym, że zostanę już na zawsze sama z moimi synkami bo nie znajdę porządnego mężczyzny, który chciałby za żonę tak zhańbioną kobietę jak ja, a ci nieliczni co kręcą się koło mnie i udają zainteresowanie to chcieliby się tylko dorwać do majątku ,którym zarządzam w imieniu synów myślała wiercąc się na łóżku...
za ścianą słyszała odgłosy jak Mario z Jimeną się kochają i pomyślała, że to musi być bardzo przyjemnie oddawać się ukochanemu mężczyźnie, który delikatnie pieści swoją kobietę a ona krzyczy z rozkoszy a nie z bólu jak to było gdy Vincent ją zmuszał do współżycia...
chciałabym zaznać kiedyś prawdziwej przyjemności i rozkoszy z mężczyzną rozmarzyła się,
jestem przecież młodą i atrakcyjną kobietą ale jednocześnie po tym co mnie spotkało od perwersyjnego bandyty to boję się dotyku i bliskości mężczyzny martwiła się Leonor....
moja macocha Margarita miała takie same zahamowania przypomniała sobie opowieści Margartiy, która po gwałtach w Amazoni też długo nie mogła dojść do siebie ale ona spotykała na swej drodze mojego ojca Jose Marię de Valencię a ja już chyba nie mogę liczyć na podobne szczęście w moim życiu bo takiego drugiego jak mój tatuś nie ma na świecie myślała młodziutka Leonor....

Ursula w łóżku masowała plecy męża, któremu dokuczał ból kręgosłupa,
och jak dobrze jęczał John , któremu masaż przyniósł widoczną ulgę w cierpieniach ale pomimo tego nie miał już na nic więcej ochoty bo przyjęcie i tańce zmęczyły go tak bardzo ,że ku niezadowoleniu żony po chwili smacznie chrapał a Ulcia leżąc obok niego długo jeszcze nie mogła zasnąć i rozmyślała o wydarzeniach z ostatnich dni, zazdrościła Camili jej obecnej pozycji i powodzenia....
żona Ricarda pewnie teraz nie śpi a dokazuje ze swoim namiętnym mężem westchnęła , nie mówiąc o parze młodej bo ten Rodolfo już pod koniec przyjęcia rączek nie mógł utrzymać przy sobie tak kleił się do nowo poślubionej małżonki....
one teraz doznają przyjemności a ja muszę obejść się smakiem złościła się pani Foreman...
no cóż John jest o 15 lat ode mnie starszy i ta różnica z biegiem lat staje się coraz bardziej widoczna bo częściej bywa zmęczony i nie może dotrzymać mi kroku myślała...

Juan po miłosnym zbliżeniu z żoną przytulony do Carmen mówił jej ,że jest bardzo szczęśliwy iż to właśnie ona jest jego małżonką,
-wiesz jak dzisiaj patrzyłem na Angelę Moris to wprost nie mogłem uwierzyć ,że kiedyś za nią tak szalałem, teraz wydaje mi się taka frywolna że aż wulgarna w tym swoim zachowaniu, minkach i spojrzeniach ....
Carmen popatrzyła na męża i uśmiechnęła się mówiąc
-no cóż taki już jej urok ale na mężczyzn działa bo wzbudza powszechne zainteresowanie swoją osobą i wyzywającym ubiorem a nie zaprzeczysz, że ma co pokazać bo ponętna z niej nadal kobieta i nie jednemu ślinka na jej widok cieknie a mając bogate doświadczenie w alkowie potrafi pewnie zadowolić najwybredniejszego mężczyznę tak więc twój brat Alvaro w sypialni z nią się nie będzie mógł narzekać śmiejąc się szeptała Carmen do Juana .....
-Juan też roześmiał się i powiedział, żeby tylko Alvaro nie przecenił swoich sił bo jak Angela poda mu swój miłosny napój to jego serducho może nie wytrzymać i wyzionie ducha
-och jeśli tak by się stało to twój braciszek miałby przynajmniej piękną śmieć zażartowała Carmen....
-nawet tak nie mów bo nie po to wreszcie po tylu latach odnaleźliśmy się w gronie czterech ostatnich braci de Valencia by znowu się rozstawać i to na zawsze westchnął Juan....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
arlekin
Idol
Idol


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:55:57 07-11-10    Temat postu:

No to podziwiam was obie oraz wszytkich wcześniej udzielających się.

Jak mówiłam nie mam smykałki do przelewania myśli na papier, ale uwielbiam czytać.

Jeszcze raz, jak to się teraz mówi - DUŻY SZACUN
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:09:07 09-11-10    Temat postu:

arlekin napisał:
No to podziwiam was obie oraz wszytkich wcześniej udzielających się.


dzięki za dobre slowa kobieto
prośba do czytających, napiszcie parę słów jak widzicie dalsze losy bohaterów i co Wam się podoba a co nie w dotychczasowej kontynuacji


Alvaro de Valencia gdy obudził się obok śpiącej Angeli rozmyślał o przyszłości,
wiedział, że jego przyszła żona jest interesowna bo znał ją przecież od dawna i nie łudził się ,że dużo się zmieniła od tego czasu więc postanowił w kontrakcie małżeńskim ustalić takie warunki by młodej małżonki nie kusiła perspektywa rychłego wdowieństwa i przejęcia jego sporego majątku......
wymyślił więc klauzulę, że po ślubie jego żona ma zajmować się tylko domem i rodziną i skończyć z karierą artystki a w wypadku jego śmierci spadek po nim odziedziczą ich wspólni potomkowie a kuratelę nad nimi i majątkiem mają sprawować do czasu pełnoletności dzieci razem ich matka czyli Angela i jego trzej bracia a jeśli on umrze bezpotomnie to majątkiem podzielą się bracia w równych częściach a Angela otrzyma tylko dom, który kupił tu na La Marianie....
chciał tym zapisem zmusić też przyszłą żonę do macierzyństwa bo wiedział już przecież ,że swoją pierworodną córeczkę porzuciła i wychowują ją Salamankowie, którym przed śmiercią powierzył to dziecko ojciec dziewczynki Eric Lunas....

po południu Alvaro zaprosił swoich braci na spotkanie i gdy Jose Maria, Mario i Juan przyszli opowiedział im o swych planach i poprosił by uszanowali jego decyzję poślubienia Angeli, bo on ją kocha i choć wie o jej burzliwej przeszłości to on jest doświadczonym i stanowczym mężczyzną a nie jakimś pantoflarzem i potrafi sobie radzić nawet z tak rozkapryszonymi kobietami ,chciał też by zostali jeszcze na La Marianie bo ustalił już datę ślubu i ponieważ nie chciał organizować dużego wesela a tylko małe przyjęcie dla rodziny po ślubie to oni jako ich rodzina mieliby być jedynymi gośćmi a na świadków na swoim cichym i skromnym ślubie Alvaro poprosił Juana i jego żonę Carmen....
bracia de Valencia nie mogli odmówić prośbie ich najstarszego brata i pogodzili się w końcu bo uznali, że rodzina jest najważniejsza i nic nie powinno ich poróżnić zwłaszcza teraz gdy po znowu po wielu latach się odnaleźli ...

Paulina po przemyśleniach postanowiła na jakiś czas ograniczyć swoją aktywność w szpitalu w San Fernando i skupić się na swojej rodzinie, skoro więcej dzieci ma uszczęśliwić mojego męża to muszę się poświęcić i spróbować ratować nasze małżeństwo bo przecież się kochamy a tak ostatnio oddaliliśmy się od siebie myślała Paulina i pakując się przed wyjazdem z La Mariany powiedziała mężowi, że chce ponownie jak najszybciej zostać matką....
Santiago bardzo się ucieszył i choć głowa jeszcze go bolała po niefortunnym incydencie z Camilą złapał żonę na ręce i zaniósł do łóżka i niezwłocznie zaczął intensywne starania nad poczęciem ich drugiego potomka....

Adela siostra Ascania za namową Camili zgodziła się otworzyć filię swojego teatrzyku na La Marianie i kilka razy w miesiącu wystawiać tu swoje sztuki teatralne
-teraz będę krążyła pomiędzy San Fernando, Salvatierrą i La Marianą mówiła do Baltazara Devreaux ale dużo więcej zarobię cieszyła się artystka ....
kochanek Adeli nie miał nic przeciwko temu bo był obieżyświatem i podróżować lubił a perspektywa większej kasy cieszyła go najbardziej bo chętnie korzystał z tego ,że zakochana kobieta go utrzymuje i obsypuje prezentami i już nie musi imać się różnych zajęć by żyć w dostatku....

Manuela i Ascanio przed wyjazdem przyszli pożegnać się z Suarezami,
Ascanio nosił swoja maleńką córeczkę Paolę na rękach i tuląc i całując dziewczynkę obiecywał jej, że będą się często widywać bo chciał widzieć jak jego mała rośnie...
Rodolfo śmiał się, że na pewno ich wzajemne rodzinne spotkania będą częste zwłaszcza na chrzcinach bo my z Marcelą mówił do Gonzalesów chcemy mieć trójkę dzieci ,najchętniej rok po roku i mam nadzieję ,że pierwsze pojawi się już 9 miesięcy po naszym ślubie żartował patrząc się na swoją żonę...
Manuela przyglądając się mężowi kołyszącemu w ramionach małą Paolę też myślała by jak najszybciej zajść w ciążę i obdarzyć Ascania ich wspólną córeczką o której od dawna marzyli.....

Angela była wściekła, gdy usłyszała o warunkach kontraktu małżeńskiego z Alvarem, od razu pojęła jakie intencje przyświecały jej przyszłemu mężowi.....
-przykro mi, że nie masz do mnie zaufania i traktujesz mnie jak jakąś łowczynię majątków chlipała Angela usiłując odwieść narzeczonego od stawiania jej jakichkolwiek warunków,
ty chyba mnie nie kochasz naprawdę i nie powinniśmy brać ślubu nie ufając sobie wzajemnie mówiła myśląc, że jak postawi takie ultimatum to Alvaro ustąpi i zgodzi się na wspólnotę majątkową po ślubie....
Alvaro wysłuchawszy Angeli powiedział, że skoro małżeństwo na takich warunkach jej nie odpowiada to mogą w takim razie żyć ze sobą bez ślubu a jeśli będą mieć wspólne dzieci to on je uzna i będą razem je wychowywać ....
Angela była zaskoczona taką odpowiedzią i widząc ,że jej aktorskie sztuczki nie działają na Alvara bo nie przejął się tą scenką z jej płaczem i biadoleniem nie wiedziała już co ma zrobić....
nie cierpię dzieci myślała a on chce mnie przywiązać do siebie swoimi bachorami gorączkowała się z wściekłości Angela, zapłatą za dobrobyt przy jego boku ma być nie tylko moje poświęcenie by z nim sypiać ale i rodzenie mu jego potomków , co ten stary sobie wymyślił piekliła się rudowłosa artystka, może powinnam poszukać sobie innego jelenia na męża pomyślała w końcu Angela....

goście zaproszeni na uroczystość przejęcia władzy na wyspie przez Ricarda a później na wesele Suarezów po pożegnaniu gościnnych gospodarzy zaczęli już wyjeżdżać...
do San Fernando wyjechali już Claudio z rodziną, Santiago z Pauliną ,Vasco, Marina,Paco i Tita Darienowie oraz Manuela z Ascaniem....
do Nowego Orleanu pojechali Lizaldowie i Foremanowie bo chcieli sprawdzić jak tam podczas ich długiej nieobecności były zarządzane ich plantacje ....

Claudio z Olivią i synami przed powrotem do San Fernando zatrzymali się w Veracruz bo spotkali się tam z Diego Oligaresem i Oliverem synem Olivii i Diega...
Olivia jak zawsze była szczęśliwa widząc swojego pierworodnego synka, który uważał ją za swoją matkę chrzestną, wszyscy jej trzej synowie bardzo się lubili i Olivia ze łzami w oczach patrzyła na wspólne zabawy Olivera ,Carlosa i Victora....
Diego i Claudio od lat traktowali się z rezerwą i dla dobra Olivii i jej najstarszego synka starali się zachowywać poprawne relacje....

na La Marianie do czasu ślubu Alvara i Angeli zostali jeszcze bracia de Valencia z rodzinami
Jimena , Carmen i Margarita spacerując po ogrodzie z Camilą zastanawiały się jak się potoczy wspólne życie najstarszego z braci de Valencia z Angelą Moris...
Carmen uważała, że Angela nie jest taka zła jak inni o niej mówią i z Alvarem stworzą udaną rodzinę, natomiast Camila i Jimena były sceptycznie nastawione do tego związku.
-skoro ta kobieta porzuciła rodzone dziecko to nie sądzę by teraz zaledwie 3 lata po tym zmieniła się tak bardzo by urodzić dzieci prawowitemu mężowi i je z nim wychowywać, sama mi mówiła na przyjęciu ,że nie nadaje do opiekowania się dziećmi i nawet rodzonej córeczki Angeliki nie chce widzieć na oczy więc ten Alvaro musi się liczyć z tym ,że ich małżeństwo będzie bezdzietne mówiła Camila do pań de Valencia....
-no niekoniecznie odparła na to Carmen, Angela urodzić może i potem zostawić dzieci niańkom i guwernantkom a sama nie musi się maluchami zajmować skoro tego nie lubi..
Camila pokręciła głową ,
-wiecie Ursula mi opowiadała, że tam w Amazoni Angela robiła wszystko by poronić a gdy się jej to nie udało i musiała urodzić to nawet karmić piersią noworodka nie chciała i dopiero ojciec małej medyk Eric zmusił ją do tego grożąc pozostawieniem wyrodnej matki na tej głuszy w misji katolickiej bo maleństwo z głodu płakało a mamki nie mogli tam znaleźć,
taka kobieta nie powinna wydawać na świat dzieci bo tylko ich unieszczęśliwia mówiła Donia de Salamanka do żon braci de Valencia...
-to prawda wtórowała Camili Jimena, ale Alvaro myśli, że ją utemperuje i zmieni we wzorową żonę i matkę ,szkoda mi chłopa bo tyle lat tułał się po świecie i zasługuje na ciepło rodzinnego ogniska na starość a nie wydaje mi się by akurat Angela mu to zapewniła mówiła z troską w głosie Jimena....
Margarita żona Jose Marii słysząc to powiedziała ,że nie można tak wszystkiego w życiu przewidzieć , pamiętacie jaka niegdyś była Ursula ,też wydawało się ,że szybko się nie ustatkuje a przy Johnie Foremanie zrobiła się z niej stateczna żona i matka ....
Camila patrząc na Margaritę pomyślała sobie, że Ulcia takim wzorem cnót to nie jest bo wiedziała o wielokrotnych zdradach Ursuli ale jako dyskretna przyjaciółka nie rozpowiadała nikomu o sekretach pani Foreman ....

Carmen poprosiła szwagierki Jimenę i Margaritę by skoro jeszcze co najmniej tydzień do ślubu Alvara pozostaną na wyspie pomogły jej w urządzaniu dużej rezydencji, którą na La Marianie kupili razem z Juanem by osiąść tu na zawsze z piątką dzieci ...
wszystkie panie de Valencia miały więc dużo zajęć a panowie spotykali się często w pałacu z Ricardem na lampkę wina i wspominali dawne dzieje...
Leonor też pomagała zwłaszcza w opiece nad dzieciakami bo uwielbiała maluchy i tęskniła za swoimi synkami ,których zostawiła w Salvarierze pod opieką nianiek...
któregoś dnia Leonor chcąc przed wyjazdem kupić materiał na nową suknię dla siebie i na ubranka swoich chłopców trafiła do największego składu tkanin na wyspie i przebierała w setkach wzorów gdy nagle zobaczyła Maxa de Silvę, który był właścicielem tego interesu...
on podszedł do niej i zaczął doradzać jaki materiał powinna sobie kupić, opowiadał jej ,że ma nie tylko tu na wyspie ale i na wybrzeżu Meksyku wiele takich składów a tkaniny sprowadza nawet z Chin i Europy a jednym z jego dostawców jest El Chino, który dobrze zna jej rodzinę
i jest przyjacielem nawet samego Ricarda de Salamanki...
gdy Leonor wreszcie za radą Maxa wybrała śliczny jedwab na suknię i cieniutkie płócienka na koszulki dla synków , on nie chciał przyjąć od niej zapłaty chcąc jej zrobić z tego podarunek ale ona uznała, że nie wypada jej przyjmować żadnych podarunków od obcego jej mężczyzny ale pozwoliła zaprosić się na herbatkę do pobliskiej gospody...
rozmawiali ze sobą długo jak starzy dobrzy znajomi, on opowiedział jej o swojej zmarłej żonie a ona o swoich synkach ale gdy zapytał o ojca chłopców humor Leonor się popsuł i nie chciała nawet wspominać o Vincencie, który tyle złego jej w życiu wyrządził, szybko pożegnała się z Maxem de Silvą i wróciła do zajazdu ...

Angela Moris kilka dni przed planowanym ślubem dostała list od znajomego z zaproszeniem na dobrze płatne występy w Hiszpanii, więc postanowiła wyjechać do Europy bo uznała, że na takich warunkach jakie postawił jej Alvaro nie chce wychodzić za mąż, gdy mu o tym powiedziała Alvaro jej nie uwierzył bo myślał ,że to jeszcze jedna jej sztuczka by go zaszantażować i zmusić do zmiany ślubnego kontraktu.....
-posłuchaj gołąbeczko wolno i dobitnie mówil Alvaro chwytając Angelę za jej łabędzią szyję, nie nawykłem by się kobiety ze mną droczyły a ty sama mnie namawiałaś do małżeństwa więc teraz nie udawaj niewiniątka i nie dąsaj się bo ja tu decyduję i zrobisz co zechcę albo sie pogniewamy mówił do przestrasżonej zmianą w jego zachowaniu Angeli....
Boże ,pomyślała Angela gdy Alvaro ją wreszcie puścił, w co ja się wpakowałam, myślałam ,że ja będę nim rządzić ale chyba wcale go nie znam i ten Alvaro mnie przeraża.....

Adela siostra Ascania skończywszy 30 lat i patrząc na zamężne i dzieciate rówieśnice coraz częściej myślała o ślubie i stworzeniu rodziny z Baltazarem, ale ten na każdą taką wzmiankę odpowiadał Adeli, że skoro ona ma taki dobry okres w swojej karierze jako aktorka to nie może zaprzepaszczać swoich szans na zgromadzenie ze swoich występów większego majątku dla przyszłej rodziny a na ślub i dzieci przyjdzie czas później, był bowiem zadowolony ze swojego obecnego życia z Adelą bo miał zapewnione utrzymanie i kochankę na każde skinienie a nie chciał z nią się wiązać na stałe licząc na zdobycie innej zamożniejszej żony...

Camila szybko przystosowała się do roli pani na La Marianie i postanowiła wzorem Doni Sofii otworzyć tu ochronkę dla samotnych matek z dziećmi i szkółkę dla biednych dzieci bo uważała, że teraz będąc majętną damą musi zajmować się też dobroczynnością i zachęcała do tego innych bogaczy na wyspie między innymi Rodolfa Suareza, Maxa de Silvę a nawet Juana i Carmen de Valenciów....
Ricardo tuląc żonę prosił ją by się nie przemęczała bo przecież zajmuje się też dziesiątką dzieci w ich domu,
-popatrz na nich mówił wskazując na bawiących się w ogrodzie 5–ciu synów Pedra ,Maria, Fernanda, Ricarda i noszonego przez nianię najmłodszego Andresa oraz 5 dziewczynek :
Karinę ,Susanę ,Justinę ,Camilę i przysposobioną Angelikę
te wszystkie dzieciaki potrzebują dużo miłości i troski i masz sporo do roboty w domu więc kochanie staraj się w miarę możliwości wyręczać innymi bo nam jesteś tu bardziej potrzebna i w dzień i nocy zamruczał pożądliwie do uszka żony....
mam teraz trochę czasu do południa to może spędzimy go sprawiając sobie przyjemność
kusił Ricardo przyciągając żonę do siebie,namiętnie całując i ręką pieszcząc jej pierś i nie musiał długo ukochanej namawiać bo już po chwili sama zaprowadziła go do ich ogromnej sypialni małżeńskiej i gdy tylko zrzucili z siebie ubrania ich ciała natychmiast połączyły się w miłosnym zespoleniu dając im rokosz....
odpoczywając potem po miłosnych uniesieniach rozmawiali o swojej rodzince i o ostatnich wydarzeniach na wyspie....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 21:07:52 09-11-10, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ela0909
King kong
King kong


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:04:01 09-11-10    Temat postu:

Dzięki Suzy i Fernandowi wszystkie sceny Kamili i Ricarda mam przed oczyma jakby działy się na wizji .Losy naszych bohaterów przez Was opisane są wspaniałe . Pozdrawiam Was cieplutko.

Ostatnio zmieniony przez ela0909 dnia 11:32:48 09-11-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
arlekin
Idol
Idol


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:27:21 09-11-10    Temat postu:

Ja też nie mam żadnych, ale to zadnych zastrzeżeń, choc muszę jeszcze bardzo dużo nadrobić. Mam sporo do przeczytania jeszcze. Ale teraz leżę chora to będe miała na to czas.

Jak już mówiłam bardzo dobra robota.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:37:03 09-11-10    Temat postu:

ela0909 napisał:
Dzięki Suzy i Fernandowi wszystkie sceny Kamili i Ricarda mam przed oczyma jakby działy się na wizji .Losy naszych bohaterów przez Was opisane są wspaniałe . Pozdrawiam Was cieplutko.


też ogromnie gorąco pozdawiam wierne czytelniczki ela0909 i arlekin
jeśli Wam się coś nasunie to proszę o podpowiedź co do dalszych losow naszych bohaterów


na wyspie od dawna porywano młode dziewczęta z biednych rodzin ,które ginęły bez śladu i teraz Ricardo jako nowy zarządca musiał zacząć wyjaśniać te tajemnicze zniknięcia....
Ricardo postanowił porozmawiać o tym z Mariem i Jose Marią bo sprawa była delikatna i należało zachować daleko idące srodki ostrożności by nie wystraszyć porywaczy a ująć ich i przykładnie ukarać.
wszyscy co zamożniejsi mieszkańcy chronili jak mogli swoje kobiety bo bali się ,że one też mogą zostać uprowadzone przez tajemniczych bandytów...

nikt jeszcze nie przypuszczał,że ten proceder jest tak rozległy bowiem
w rejonie wybrzeży Meksyku i okolicznych wysp grasowała szajka handlarzy żywym towarem porywająca młodziutkie dziewczęta i kobiety sprzedawane przez nich do arabskich burdeli...
zamieszany był w to też Alvaro de Valencia, który nie bez przyczyny postanowił sie tu osiedlić , ożenić i udawać przykładnego obywatela pomagając przy tym przestępcom i czerpać z tego duże korzyści,
dzień po weselu Suarezów gdzie obaj się poznali Alvaro do współpracy namówił ex pirata Baltazara Devreaux bo ten też żadnych skrupułów nie miał byle tylko dobrze zarobić....
-najpierw sami dobrze zabawimy się z dziewczynami a potem będziemy je sprzedawać tym obleśnym Arabom zacierając ręce rechotał Baltazar dziekując Alvarowi że wciągnął go do tego zyskownego interesu....

wiesz mówił Baltazar nawet miałbym już następną kobitkę do sprzedania myślał tu o Leonor bo chciał sie na niej zemścić ,że odrzuciła jego zaloty gdy chciał ją zbałamucić i dorwać się do majątku,który zostawił synom Vincent van Hoorn, nie wiedział tylko jak to powiedzieć Alvarowi ,że chce porwać i sprzedać nie jakąś ubogą dziewczynę ale jego własną młodziutką bratanicę...

Angela zdenerwowana chodziła po pokoju i zastanawiała się jak zniechęcić do siebie narzeczonego....
-ja to mam pecha ,trafiłam znowu na psychopatę gorączkowo myślała ,przedtem to był Vincent van Hoorn a teraz ten Alvaro .....
Angela postanowiła rozmówić się z Alvarem i przekonać go ,że ona nie jest odpowiednią dla niego kobietą bo pragnęła jak najszybciej uwolnić się od jego towarzystwa i wyjechać daleko do Europy więc gdy wrócił ze spotkania z Baltazarem podeszła do niego i najmilej jak umiała zaczęła mówić, że on zasługuje na lepszą kobietę niż ona ....
-wiesz ja nigdy nie byłam cnotliwą kobietą i miałam wielu kochanków więc kiedyś mógłbyś się za mnie wstydzić ....
Alvaro roześmiał się i przyciągnął do siebie Angelę, nie myśl ,że jestem głupcem i nie dowiedziałem się co z ciebie za ziółko moja maleńka, mnie też daleko do doskonałości ale dobrze nam ze sobą w łóżku i uznałem ,że czas założyć rodzinę a skoro sama niemal mi się oświadczyłaś to mi spasowało i teraz jak już ogłosiłem wszem i wobec o naszym ślubie to już się nie wycofasz ,nie upokorzysz mnie przed moimi zarozumiałymi braćmi i ich rodzinami, a twoja przeszłość mnie nie interesuje i liczy się tylko przyszłość i pamiętaj, że gdybyś teraz chciała przyprawiać mi rogi to bez litości zabiję jego i ciebie zarechotał całując wyrywającą się mu narzeczoną ....
a teraz chodź bo mam ochotę się odprężyć i popchnął Angelę na łóżko....
-puść mnie ,ja nie chcę niemal krzyczała Angela bo nie miała najmniejszej ochoty na czułości z kochankiem...
-nie obchodzi mnie co ty chcesz wysyczał jej do ucha Alvaro i podciągnął spódnicę jej sukni i wszedł w nią szybko od tyłu
-przeklęty drań potraktował mnie jak dziwkę myślała Angela leżąc przygnieciona jego ciałem słysząc jak on sapie z zadowolenia...

widząc ,że narzeczona chce go zostawić Alvaro był na nią wściekły i postanowił ,że jeżeli artystka nie poślubi go na jego warunkach to też wyląduje w haremie lub burdelu w odległej części świata ....
-wtedy będę musiał znależć inną kandydatkę na żonę by wszyscy tutaj, nawet moi naiwni braciszkowie uważali mnie za statecznego i dobrodusznego człowieka myślał Alvaro leżąc na kochance....
-może ta druga aktoreczka Adela Gonzales byłaby chętna zaczął się zastanawiać nie bacząc na to ,że to kobieta jego aktualnego wspólnika Baltazara Devreaux....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 20:24:38 09-11-10, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marianita_97
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:37:20 09-11-10    Temat postu:

Ooo matko ile ma już do nadrobienia dawno nie czytałam bo mam straszne urwanie głowy i dlatego mam nadzieje że przez długi weekend jakoś nadrobię zaległości
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ela0909
King kong
King kong


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:23:55 10-11-10    Temat postu:

polecam , bo kontynuacja jest świetna .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:09:32 10-11-10    Temat postu:

Camila siedząc z najmłodszym synkiem Andresem na kolanach z niepokojem rozmyślała gdzie podziała się jedna z guwernantek, którą ostatnio przyjęła do służby w swoim domu by uczyła jej starsze dzieci obcych języków....
Nora Klauss była cudzoziemką, którą niedawno przybyła na wyspę i właśnie u Salamanków znalazła zatrudnienie bo będąc sierotą i nie mając majątku musiała pracować na swe utrzymanie....
Donia de Salamanca nie pomyślała, że młoda i ładna guwernantka padła ofiarą porwania....
Baltazar Devreaux chcąc się wykazać przed Alvarem de Valencią wyśledził tę biedną dziewczynę i porwał ją z zamiarem sprzedania nieszczęsnej handlarzom żywym towarem,
do tej porywano wyłącznie ubogie kobiety bo one nie mogły liczyć ,że ktoś będzie miał środki i możliwości ich szukania i odnalezienia....

Baltazar i Alvaro przyglądali się przestraszonej dziewczynie,
-ładna jest ocenił Alvaro i do tego blondynka to więcej nam ci Arabowie zapłacą bo lubią takie jasnowłose i niebieskookie zaśmiał się gładząc dziewczynę po policzku...
-jesteś dziewicą zapytał Baltazar zbliżając się do trzęsącej się ze strachu kobiety...
ona pokiwała głową, i zaczęła cicho mówić
-błagam nie róbcie mi nic złego, nie mam rodziny i pieniędzy to nikt za mnie okupu nie zapłaci....
obaj mężczyźni roześmiali się głośno,
-oj nie wiesz dziewczyno ile jesteś warta bo znajdą się tacy co sporo zapłacą za to młode ciałko mówił Alvaro de Valencia.....
-chcesz być pierwszy zapytał Baltazar Alvara patrząc pożądliwie na kobietę...
-nie lubię się męczyć odparł Alvaro, ty ją rozdziewiczysz a ja po tobie z nią sobie dogodzę, tylko nie uszkodź za bardzo towaru zarechotał Alvaro.....
-Nora usłyszawszy to chciała uciec w kierunku drzwi ale Baltazar mocno ją chwycił za rękę i powlókł w stronę łóżka, potrzymaj jej ręce poprosił Alvara bo gołąbeczce się bronić zachciało wysapał Baltazar do Alvara...
Baltazar rzucił dziewczynę w poprzek łóżka mówiąc do niej,
- uspokój się mała to nie będzie bolało i musisz się do tego zacząć przyzwyczajać bo teraz tak będziesz zarabiać na swoje życie a jak dobrze nauczysz się zadowalać mężczyzn to będzie ci całkiem nieźle....
Alvaro mocno uchwycił jej ręce by leżący na kobiecie Baltazar mógł wreszcie dobrać się do niej...
-Baltazar podciągnął spódnicę dziewczyny i siłą rozchylił jej uda i po chwili poczuła w podbrzuszu rozdzierający ból,
-nieeeee krzyczała, boliiiii ale Baltazar nie przestawał jej gwałcić a gdy skończył na obolałą kobietę położył się Alvaro i pomimo jej płaczu i krzyków brutalnie ją posiadł....
-musisz nad nią popracować by dobrze nauczyła się sprawiać przyjemność mężczyznom powiedział Alvaro do Baltazara bo tam gdzie pojedzie chcą mieć doświadczone kobiety a nie takie nieposłuszne dziewczynki co nie chcą nóżek dobrowolnie rozkładać zaśmiał się klepiąc Norę po udzie .....
-ach i jeszcze jedno mam tu na wyspie przekupioną akuszerkę przyślę ją tu żeby dała naszej blondyneczce napary z ziół by nie zaciążyła jak ją będziesz uczył miłości bo z bachorem w brzuchu będzie mniej warta a moi wspólnicy przypłyną na La Marianę dopiero za 2 miesiące i trzeba jeszcze parę kobitek przygotować dla nich powiedział Alvaro do Baltazara.....
-teraz odpocznij powiedział Baltazar do spłakanej kobiety a jutro tu przyjadę na dłużej i zacznę cię uczyć przyjemności w obcowaniu dwóch ciał zarechotał patrząc na kulącą się z przerażenia Norę,
jeszcze mi za to podziękujesz i będziesz chciała jeszcze i jeszcze bo jestem doświadczonym kochankiem szepnął wychodząc Baltazar....
w domku mieszkał jednooki stary ex pirat i on też za dobrą zapłatą pilnował kobiet,które czekały tam na transport za ocean....

Ricardo gdy dowiedział się od żony o zniknięciu ich młodej guwernantki zaczął podejrzewać ,że podobnie jak inne ubogie dziewczyny została porwana bo z Mariem i Jose Marią doszli już o wniosku, że skoro znikają tylko młode, biedne kobiety to ktoś musi je porywać by je wykorzystać w wiadomym celu i postanowił wysłać szpiegów do okolicznych burdeli by sprawdzili czy nie są tam siłą przetrzymywane porwane kobiety, nie przypuszczał jeszcze,że porywane nieszczęśnice lądują w burdelach ale aż na drugim końcu świata u Arabów...

zszokowana Nora gdy wreszcie oprawcy zostawili ją samą obmyła się i zaczęła sie modlić o ratunek...
błagam cię na wszystko Boże pomóż mi jakoś wyswobodzić się z rąk tych bandziorów ,nie przeżyję gdy znajdę się w burdelu i wole juz umrzeć niż tak żyć płakała ....
gdy ochłonęła trochę zaczęła przypominać sobie co mówiono wśród pałacowej służby o porwaniach kobiet , od prawie roku nie było miesiąca by jakiejś nie uprowadzono i ślad po niej ginął i wszyscy liczyli,że nowy pan na wyspie Ricardo de Salamanca rozwikła zagadkę tych tajemniczych porwań bo żadnych śladów dotąd porywacze nie zostawili, nawet port był patrolowany i wypływające statki sprawdzane a nikomu do głowy nie przyszło, że na drugim krańcu wyspy przy urwistych skałach ukradkiem cumuje co 2 miesiące mały statek na który porwane kobiety są zabierane w daleką podróz do brzegów Afryki by dokonać żywota w arabskich burdelach czy haremach....
Norę podobnie jak inne wcześniej juz wywiezione kobiety przetrzymywano w małym kilkuizbowym domku nieopodal urwiska gdzie podpływał statek ale teraz Alvaro gdy kupił dużą rezydencję na wyspie w jej lochach zamierzał urządzić pokoiki dla porywanych kobiet bo zamierzali rozkręcic ten interes na większą skalę i wspólnicy mieli mu tu dostarczać również inne dziewczęta porywane na wybrzeżach Meksyku i gdy uzbierałoby sie kilkanaście nieszczęśnic to dopiero wtedy by je wywożono ....

Alvaro de Valencia miał ubaw gdy jego bratowe użalały sie nad nim jako poczciwym mężczyzną ,który wpadł w sidła bezwstydnej Angeli Moris...
ale one głupiutkie myślał patrząc na Jimenę,Carmen i Margaritę ,
ale niech dalej myślą ,że jestem takim dobrym ,szlachetnym człowiekiem, którego omamiła zła kobieta bo zależalo mu by nikt się nie domyślił jaki jest naprawdę ....
Angela pasowała mu bo doskonale wiedział czego się po niej może spodziewać , nie znosił słodkich niewinnych panienek i gustował w wyrafinowanych dojrzałych kochankach takich jak jego przyszła żona Angela....
ta to wie jak dogodzić mężczyźnie oczywiście jak tylko chce bo ostatnio moja ruda lisiczka coś się dąsała i musiałem siłą przypomnieć jej że już do mnie należy pomyślał Alvaro wspominając ich ostatnie zbliżenie...
udobrucham ją klejnotami uśmiechnął się sam do siebie
to zawsze kobietom poprawia humor i wyciągnął z zamkniętego kufra przepiękny diamentowy komplecik zawierający kolię,kolczyki i bransoletę .....
Angeli aż oczy się zaświeciły na widok biżuterii,więc gdy Alvaro przepraszał ją za swoje ostatnie zachowanie i ozdabiał jej smukłą szyję kolią była podekscytowana...
-te świecidełka ubierzesz jutro na nasz ślub bo to mój ślubny prezent dla ciebie ślicznotko szeptał Alvaro do ucha narzeczonej....
-może przesuniemy datę ślubu bo przecież tyle lat nie widzieliśmy się i powinniśmy bardziej się poznać zanim zostaniemy mężem i żoną nieśmiało poprosiła Angela chcąc mieć więcej czasu by zdecydować co ma dalej robić bo zrozumiała, że praktycznie Alvara nie zna i boi się go więc nawet już jej przestało zależeć na majątku i byciu stateczną mężatką żyjącą w dobrobycie u jego boku....
-nie ma mowy groźnie odpowiedział Alvaro, wszystko już przygotowane i jutro rano ksiądz nas pobłogosławi w kościele a potem już tylko śmierć nas może rozłączyć szepnął Angeli ....
Boże jak to strasznie zabrzmiało pomyślała Angela patrząc niepewnie na Alvara....
moi braciszkowie z żonkami jutro będą na naszym ślubnym przyjęciu mówił dalej Alvaro i powinni widzieć moją ukochaną żoneczkę wesołą i szczęśliwą a nie z taką skwaszoną miną jaką masz teraz mówił Angeli narzeczony....
co zrobić myslała gorączkowo Angela bo o ucieczce nie było co marzyć gdyż przezorny Alvaro przydzielił jej swojego zaufanego służącego ,który nie odstępował swojej przyszłej pani na krok....

w dzień swojego ślubu Angela była oszołomiona i jakby nie rozumiała co się wokół niej dzieje....
gdy ksiądz ogłosił ją i Alvara de Valencia mężem i żoną wybuchnęła płaczem co jej już szwagierki Margarita i Carmen uznały za łzy szczęścia gdy tymczasem panna młoda czuła się nieszczęśliwa jak nigdy, jedynie Jimenę zastanowiło dziwne zachowanie żony Alvara i rozmawiała o tym z Mariem....
-co ja zrobiłam biła się z myślami Angela siedząc przy weselnym stole na przyjęciu, teraz już nigdy się od niego nie uwolnię i nikt mi nie pomoże bo sama oddałam się w łapska tego starego Alvara .....
głupia jestem, że nie zwróciłam się o pomoc w uwolnieniu się od Alvara do Camili de Salamanca żałowała poniewczasie rudowłosa artystka i cały czas tak myśląc musiała z wymuszonym uśmiechem uprzejmie odpowiadać na gratulacje składane jej przez członków rodziny de Valencia.....
ku zaskoczeniu wszystkich a zwłaszcza Angeli na przyjęcie przyszedł też Baltazar Devreaux ze swoją kochanką Adelą Gonzales,
Adela uproszona przez Baltazara by towarzyszyć mu na ślubie jego wspólnika nie mogła zrozumieć co za interesy ich łączą bo wydawało się jej ,że Baltazarowi pracować się nie chce i woli żyć lekko i przyjemnie.....
-no i jak się czujesz jako mężatka z nutką złośliwości zapytała Adela żone Alvara de Valencii
Angela zmieszała się i nie wiedziała co odpowiedzieć, przecież jej nie powiem ,że nie tylko nie kocham ale boję się własnego męża mówiła do siebie w myślach ....
chcąc zmienić temat Angela natychmiast zadała Adeli podobne pytanie, kiedy ona ją zaprosi na swój ślub z Baltazarem, celnie tym ugodziła kochankę Baltazara bo Adela zaraz posmutniała gdyż wiedziała ,że Baltazar do ślubu z nią się nie kwapi i sama pewnie długo jeszcze nie założy sukni ślubnej,straciwszy humor Adela powiedziała Baltazarowi, że głowa ją rozbolała więc chce już opuścić to przyjęcie i ku jej zaskoczeniu Baltazar kazał ją odwieźć do zajazdu a sam powiedział ,że chce zabawić się na weselu swojego przyjaciela Alvara de Valencii....

gdy tylko Adela pojechała do zajazdu Baltazar Devreaux wsiadł na konia i popędził na drugi koniec wyspy by całą noc nauczać porwaną dzień wcześniej guwernantkę Salamanków jak ma sprawiać rozkosz mężczyznom, miał dobrą wymówkę nie wracając na noc do Adeli ,która była przekonana że jej kochanek baluje na przyjęciu a on wzmocnił się miłosnym napojem, który kiedyś wykradł Angeli gdy był jej kochankiem więc teraz niezmordowany i pełen wigoru dręczył nieszczęsną porwaną Norę zmuszając ją siłą do uległości i dogadzania mu w różnych pozycjach

Jimena na przyjęciu bacznie obserwowała swoją nową szwagierkę Angelę, no nigdy bym nie przypuszczała ,ze kiedyś będziemy rodziną myślała patrząc ma państwa młodych Alvara i Angelę...
Mario też ze zdziwieniem przyglądał się najstarszemu bratu,
bardzo się zmienił przez te lata gdy się nie widzieliśmy rozmyślał Mario i nie wygląda mi na to by nie poradził sobie z tą artystką i może to ja się pomyliłem chcąc go odwieść od tego małżeństwa bo może oni będą razem szczęśliwi westchnął Mario patrząc jak Alvaro przytula żonę....
na przyjęciu rozmawiano między innymi o ostatnim zniknięciu guwernantki pracującej u Salamanków...
-to straszne co się stało mówiła Jimena do siedzących obok niej kobiet, przypomniało mi się jak sama wiele lat temu zostałam porwana i sprzedana w niewolę i teraz znowu jacyś bandyci polują na niewinne ofiary i być może też robią z nich niewolnice.....
podszedł do nich Alvaro i słysząc co mówi jego bratowa Jimena roześmiał się i powiedział
-nie powinniśmy sobie wyobrażać Bóg wie czego o tych zniknięciach kobiet, one pewnie po prostu miały dość dotychczasowego życia i wyjechały stąd by znaleźć swe szczęście gdzie indziej mówił z przekonaniem do słuchających go żon braci....
Jimena natychmiast zaprotestowała,
-ja nie wierzę by ta młoda 20-letnia Nora guwernantka Salamanków tak bez słowa opuściła ich dom i dzieciaki ,które za nią przepadały a ona sama też je uwielbiała,
poznałam ją gdy odwiedzałam Camilę i wiem co mówię zaperzyła się Jimena patrząc na szwagra....
-no to może panienka się zakochała i uciekła z amantem ciągnął Alvaro by przekonać rozmówczynie, że nie powinny wietrzyć w tym nic podejrzanego....
-nie wydaje mi się bo ta Nora to bardzo nieśmiała panna i zalotników nie miała bo dopiero co opuściła klasztor w którym się wychowała i była bardzo bogobojna, dlatego Camila de Salamanca bez wahania jej powierzyła nauczanie swoich dzieci mówiła Jimena do Alvara....
-no cóż nie mówmy już o rzeczach, na które nie mamy wpływu powiedział w końcu Alvaro do kobiet i odszedł....
Margarita patrząc za odchodzącym szwagrem powiedziała,
-to bardzo szlachetny człowiek skoro dał szanse na uczciwe i dostatnie życie Angeli,o której wiele osób ma jak najgorsze zdanie bo przez lata nie prowadziła się dobrze,
- to prawda wtórowała jej żona Juana Carmen, myślę ,że Alvaro jest dobrym człowiekiem i nikomu nic złego by nie zrobił bo poczciwość ma wypisaną na twarzy i oby tylko jego żona Angela nie wykorzystywała jego dobroci by go skrzywdzić...


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 0:27:59 11-11-10, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29 ... 161, 162, 163  Następny
Strona 28 z 163

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin