Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Pogarda i miłość" - El desprecio y amor - odc.262
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 135, 136, 137 ... 155, 156, 157  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:28:32 24-08-14    Temat postu:

Przepraszam że tak długo nie komentowałam ale w ogóle przez 4 dni nie miałam internetu także nawet nie miałam jak ;p Ale już nadrobiłam kolejne parę odcinków noo i więc tak

Co do rozdziałów oczywiście boskie I pierwsze co tooo ja w dalszym ciągu mam nadzieje że z Raulem będzie wszystko w porządku. Chyba bym nawet chciała żeby on był z Maribel , boo moim zdaniem ona darzy go uczuciem a na kogoś takiego Raul zasługuje.
Nooo ja widzę że nasza parka ukochana nie popuści , Planują zemstę na Andrei i Carlosie.. chcą ich zniszczyć z pomoca Juana i Georgia.. ja aż boje sie tu pomyśleć co z tego wynikinie. Sonia dostała taką wiadomość że az mnie dreszcze przeszły, i jeszcze to jego foto.. Sonia zdobyła pieniądze i chyba nie przysporzyło jej to dużego trudu. W takim momencie skończyłaś 66 odcinek że naprawdę ;p i to w tym momencie jak wybiła 15 Sonia załamała się na widok swojego ukochanego , ale wcale się jej nie dziwie z opisu wynkia że był w okropnym stanie. Sonya myslała ze go wypuszczą , a oni chcą ich wziaść obojga do okupu. Julio ostrzega ją że tamci moga ich zabić , żeby uciekała ale ona wytrwale zostaje z nim ., Podziwiam Julia za to że wynzał cała sprawę Soni .. ciekawe jak ich losy dalej w tej sytłacji się potoczą . Co do Ricarda mam nadzieje że jego wątek będzie się rozwijał Nooo i jak teraz widac Andra jest w ciąży ... oj namiesza sie przez to . Jestem przy 68 odcinku )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:26:05 25-08-14    Temat postu:

Nic się nie stało, ja też tak czasem mam, że w ogóle internetu nie mam czasu/albo możliwości dotknąć.

Dzięki, że nadal to czytasz, chwalisz i że chce Ci się to w ogóle dalej czytać . Raul to u mnie dosyć pechowa postać, ale nie będę nic zdradzać, będziesz mieć niespodziankę...pytanie tylko, czy miłą...

Jeżeli ukochana parka to Viviana i Felipe, to tak, oni nie odpuszczą i będą się chwytać wszystkich sposobów, żeby skrzywdzić swoich wrogów.

W życiu Sonyi rozpoczyna się teraz nowy rozdział...Nie chcę Ci za bardzo spoilerować, ale każdy kolejny odcinek, jaki przeczytasz, będzie Cię zbliżał do..hm...jakby to powiedzieć...do tego, czym moja telenowela jest tak naprawdę. I o kim tak naprawdę jest - co zaskoczyło również i mnie samą .

A wątek Ricardo będzie się rozwijał...oj, będzie .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:30:13 25-08-14    Temat postu:

Naprawdę nie masz za co dziękować Czytam to bo mi się podoba to opowiadanie i ciekawi
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:09:48 25-08-14    Temat postu:

Ależ mam . Bo bez Czytelników pisałabym sobie do szuflady...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:10:16 27-08-14    Temat postu:

Witam po baaardzo długiej przerwie Mam nadzieję, że mi to wybaczysz, ale po maturze wpadłam w okropny nastrój, przez długi czas całkowicie odcięłam się od telenowel, potem wróciłam tylko ze względu na El Senor de los Cielos i dopiero teraz czuję, ze mogę wrócić na stałe xD Widzę, ze mnie mnóstwo ominęło, dlatego postaram się to wszystko jak najszybciej nadrobić, bo się stęskniłam za RR i Sonyą
Obejrzałam sobie filmiki, które zrobiłaś i widzę, ze poświęciłaś im mnóstwo pracy i czasu. Dzięki Twojej ciężkiej pracy, mogłam sobie przypomnieć calutką historię A teraz zabieram się za nadrabianie odcinków!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:15:42 27-08-14    Temat postu:

W takim razie kocham "El Senor de los Cielos". Nie masz pojęcia, jak ja tęskniłam za moją wierną Czytelniczką. Ty zawsze tak genialnie komentujesz moje odcinki, piszesz z emocjami, czuję, że naprawdę interesuje Cię moja historia. Pewnie, że "wybaczę", chociaż tu nie ma nic do wybaczania. Czemu miałaś taki nastrój po maturze?

Filmiki...to sobie chyba trochę spoiler zrobiłaś? . I praca wcale nie była ciężka, to raczej czysta przyjemność - choć trzeba przyznać, że jeden filmik zajmuje ze 2-3 dni czasami.

EDIT: Ach, właśnie się zorientowałam, że Ty widziałaś te filmiki po 250 odcinku, a ten jeszcze czytałaś, albo jeden wcześniej. Czyli nie zrobiłaś sobie spoilera...I dobrze .


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 23:25:09 27-08-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:13:25 28-08-14    Temat postu:

BlackFalcon, nawet nie wiesz, jak mi miło, że cieszy Cię mój powrót I oczywiście cieszy mnie fakt, że moje komentarze sprawiają Ci przyjemność Jeśli chodzi o nastrój to chyba powodem było przemęczenie Całymi dniami uczyłam się albo oglądałam telenowele, albo coś czytałam i w pewnym momencie to było dla mnie aż za dużo i jedyne, na co miałam ochotę to leżenie w łóżku i słuchanie muzyki xD
Spodziewałam się, że zrobienie jednego filmiku trwa tak długo. Sama próbowałam raz skomponować filmik dla przyjaciółki i schodziło z tym masę czasu. Dlatego tym większe uznanie dla Ciebie
Swoją drogą, jestem Natalia, miło mi

Odcinek 250

Pożegnanie (to źle brzmi, ale nie potrafię inaczej tego nazwać) Sonyi i RR było bardzo wzruszające On- pewny swego, nieugięty nawet pod wpływem płaczu ukochanej kobiety i Ona- doskonale zdająca sobie sprawę z tego, że jej mężczyzna nie wycofa się z podjętej decyzji, decyzji, która może oznaczać dla niego śmierć. Czytając, jak oni trzymali się za ręce, można było uronić łezkę Takie momenty we wszelkiego rodzaju opowiadaniach są bardzo poruszające Jak sobie tak przypomnę całą historię ich miłości, to widać, że ona z każdym kolejnym wydarzeniem dojrzewa i w tym momencie jest chyba tak silna i prawdziwa, że aż ciężko to sobie wyobrazić Ale to właśnie w nich jest piękne i dlatego też to para wyjątkowa
Cieszy mnie także fakt, że Nestor nie zawahał się i dał broń RR. Obawiałam się trochę, że znów zacznie go niańczyć i chronić, ale miło się pomyliłam RR powinien ponieść odpowiedzialność za to, co zrobił, a gdyby Nestor znów go wyręczył, to ten niczego by się nie nauczył. A tak to będzie bardziej odpowiedzialny w przyszłości I od razu chciałam Ci pogratulować tego, jak opisałaś myśli, miotające El Silencio. To było naprawdę coś!
Coraz bardziej lubię Daniela Może nie tak jak RR (ten facet od początku podbił moje serce), ale bardzo go lubię Cieszę się, że powiedział prawdę Sonyi, ale z drugiej strony to sprowadził na Ciszę problemy. El Silencio wiele nakręcił i pewnie nikt poza nim nie wie, dla kogo właściwie pracuje (my wiemy ), ale nie zasługuje na złe słowa. Mam nadzieję, że Nestor w niego nie zwątpi, bo on już wiele wycierpiał i nie jest mu potrzebna kolejna 'rana'. Wracając do Daniela- jakże słodkie było to, jak on się wtulił w dłoń Sonyi Gdybym tak nie lubiła RR to błagałabym Cię, żebyś zrobiła coś, by to Daniel był szczęśliwy xD

Kolejne odcinki postaram się przeczytać jutro i je skomentować
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:55:40 28-08-14    Temat postu:

Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie cieszy. Za każdym razem, jak wchodziłaś na forum, ja sprawdzałam dział z naszymi telenowelami, czy aby czasem nie ominęłam Twojego postu pod moim nędznym dziełkiem. Ale rozumiem, czemu nie czytałaś i nic a nic się nie gniewam - bo i nie mam w ogóle o co. Czasem faktycznie trzeba po prostu odpocząć, nawet od tego, co się lubi, szczególnie po takim wysiłku, jakim jest matura (wiem coś o tym...).

To było pożegnanie, tyle, że nie na zawsze. To znaczy oni mieli nadzieję, że nie na zawsze, bo przecież mnie znasz i wiesz, że ja zawsze coś między nimi zamotam . I strasznie, strasznie się cieszę, że udało mi się to napisać tak, aby poruszało - bo w końcu to była bardzo ważna scena - Ricardo szedł być może na śmierć...a ona nawet nie mogła go zobaczyć...

Ich miłość jest silna i prawdziwa, to prawda. Ale coś na nich czyha (jak zwykle ). Nie chcę Ci robić spoilerów, ale powiem tak - nie wiem, czy po tym, co się już niedługo stanie, nie zaczniesz...hm...bardzo, ale to bardzo nie lubić jednego z bohaterów. Nie powiem Ci, kogo sama zobaczysz . Ale strasznie jestem ciekawa, co powiesz, jak dojdzie już do tego, do czego...hm, dojdzie .

Ricardo odpowiedzialny w przyszłości, hm...Z takim wariatem, to nigdy nic nie wiadomo . Nestor jest na niego "trochę" zły za to, co się stało, poza tym Villanueva jest prawdziwym mężczyzną i męstwo docenia. A poza tym wie, że zabraniając Ricardo czegokolwiek (czy to jest w ogóle możliwe? ) jedyne, co by zyskał, to to, że tamten czułby się jeszcze gorzej.

Dziękuję bardzo za pochwałę El Silencio . On w pewnym momencie jeszcze raz okaże coś takiego...ale nic nie powiem, co i gdzie .

Lubisz Daniela, mimo tego, że jest przeciwnikiem i rywalem RR...Hm...Nic...Ja czekam, aż nadrobisz wszystkie odcinki z forum (piszę "z forum", bo mam już napisanych 260) .

Tutaj mała playlista do "Pogardy i miłości" .

http://www.telenowele.fora.pl/nasze-telenowele,51/playlisty-naszych-telenowel,28545.html

A korzystając z okazji zapraszam Cię również - w wolnej chwili i jeżeli masz na to czas i ochotę - do czytania dzieła, które piszę razem z 7 innymi autorkami tu, na forum. Każda z nas ma swoją postać, ja stworzyłam postać Cosme "El Loco" Zuluagi, którego u mnie "gra" oczywiście Miguel Pizarro . Link w moim podpisie sobie siedzi ("Nunca mire detrás"). A karty postaci są tutaj: http://www.telenowele.fora.pl/nasze-telenowele,51/nmd-karty-postaci,29154.html

Jeżeli chciałabyś przeczytać NMD w formie nieco innej, niż na forum, to również możesz to zrobić w formie książki z pliku EXE, daj znać, a go tutaj wrzucę .


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 12:15:37 28-08-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:20:02 28-08-14    Temat postu:

Biorąc pod uwagę odcinki, które przeczytałam, to Daniel nie jest typowym villanem, dążącym po trupach do celu i chyba dlatego go lubię A poza tym, samo imię 'Daniel' miło mi się kojarzy xD

Odcinek 251

Za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć czy Miguel już wcześniej się pojawił. W każdym razie, cierpienie po śmierci żony jest tak silne, że nie jest w stanie sobie z nim poradzić. To urocze, że nikogo sobie nie znalazł, pomimo że ma wzięcie wśród kobiet, ale gdyby spróbował ułożyć sobie życie na nowo to łatwiej by mu się żyło i wspomnienia o zmarłej żonie już tak by nie bolały. Wiadomo, że łatwo powiedzieć, ale wydaje mi się, że wewnętrznie jest już wrakiem człowieka i jedynie sprawia pozory, że wszystko jest w porządku.
RR chciał uratować ojca :O I zrobiłby to, gdyby ten nie zaczął obrażać jego matki. Co za człowiek... Nawet w obliczu śmierci nie potrafił zachować dla siebie uszczypliwości. Dobrze, że RR zostawił go w tym dole, niech sobie teraz sam radzi, skoro brzydzi się dotykiem syna I wreszcie zachował się tak, ja powinien się zachować! A mianowicie, momentalnie ruszył w kierunku wraku rezydencji, by sprawdzić czy Sonya żyje. Tym mnie zaskoczył, bo sądziłam, że teraz będzie chciał zniszczyć cały świat w pojedynkę
Diana robi wszystko, by Gabriel przy niej został. Jest w stanie nawet znosić fakt, że Gabriel non stop myśli o Allisson, a nie o niej. To jest dopiero desperacja! Logiczne jest, że Gabriel ani na chwilę nie przestanie myśleć o tej, którą kocha i nigdy w życiu nie obdarzy ciepłym uczuciem Dianę. Kolejna osoba, która niszczy sobie życie.
Jimmy wniósł nadzieję w serce Viv! Jak dobrze, że do niej zadzwonił Teraz Viviana poruszy niebo i ziemię, by odnaleźć córkę, oczywiście, jeśli uwierzy Novak'owi

Odcinek 252

To aż nadzwyczajne, że pomimo krwawiącej rany w ramieniu, RR był w stanie tak długo szukać Sonyi I nadzwyczajne jest też to, ze żadna kula nie trafiła ani jego ani Sonyi Ale ważne, ze się nie poddał i to zostało mu wynagrodzone, bo Sonya przeżyła. Ale, czekaj.. SOnya wzięła ślub z Danielem? :O Tego to się nawet przez chwilę nie spodziewałam! Jestem pewna, że zrobiła to, by ratować RR albo Daniela, ale to i tak spore zaskoczenie A wracając do RR (przepraszam, że tak mieszam w komentarzu, ale piszę w trakcie czytania danego odcinka i co chwilę przychodzi mi do głowy coś nowego ), jak on pięknie mówił do Sonyi, by ją uspokoić! Wreszcie zachował się jak mężczyzna i mam nadzieję, że tym mężczyzną pozostanie już do końca historii
Miguel szybko rozgryzł Laurę i Aarona, a właściwie Mayrin i Carlosa. Widać, że nie jest człowiekiem, który to uwierzy w każdą głupotę podaną na tacy. Jednak Mayrin (a może Ramirez?) zna jego słabość i zagrała na bolesnych wspomnieniach. Jestem niezwykle ciekawa czy to, co mówi to prawda, czy może specjalnie wmawiają mu kłamstwo. Mayrin jest bardzo dobrą aktorką i myślę, ze nawet mogłaby komuś wmówić, że czarne jest białe, a białe czarne Ale o tym, czy fakty o śmierci żony Olssona są prawdziwe, przekonam się już wkrótce. W to nie wątpię
Nestor to jednak nie jest heros i również został poważnie poraniony Przeraziły mnie ostatnie słowa Nestora w odcinku- czyżby na prawdę musieli dokonać wyboru?! To jest okropne! Wiem, że podczas wojny trzeba takowy wybór podjąć, ale osobiście nie byłabym w stanie tego zrobić. To tak, jakby ktoś decydował: Ty lecisz z nami i przeżyjesz, a Ty tutaj zostajesz i walcz o przetrwanie. Mam nadzieję, ze takowego wyboru podejmować nie będzie musiał, a jeśli już do tego dojdzie to (moim zdaniem, oczywiście) RR powinien zostać na wyspie i czekać na ratunek, bo to on przez własną głupotę sprowadził na wyspę nieszczęście. Ludzie Nestora zawsze wiernie walczyli po jego stronie i powinni za to otrzymać nagrodę w postaci ratunku.
A, jeszcze Sandra! Ma żal do Harpera, ale liczę, że da mu szansę na wyjaśnienie wszystkiego i się pogodzą, bo naprawdę szkoda mi tego człowieka
I miałabym do Ciebie prośbę- mogłabyś mi przybliżyć historię Rodrigo? Nie pamiętam jej, a przewalanie wszystkich stron na forum niezbyt mnie zachęca xD

Kolejne odcinki nadrobię pewnie wieczorem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:05:19 28-08-14    Temat postu:

Dudziak napisał:
Biorąc pod uwagę odcinki, które przeczytałam, to Daniel nie jest typowym villanem, dążącym po trupach do celu i chyba dlatego go lubię A poza tym, samo imię 'Daniel' miło mi się kojarzy xD


Być może . Ale to, co Daniel wykręci za moment...nie wiem, czy nie zniechęci Cię do niego. Wcale nie chcę Cię zmuszać, żebyś przestała go lubić, co to, to nie. Tylko on sam jest na granicy wytrzymałości, bo widzi, że jednak nie dostanie Sonyi i w końcu ucieka się do czegoś, czego nie powinien...W końcu nawet, jako jego żona, Sonya zawsze będzie kochać Ricardo, więc Daniel musi wykombinować, jak zrobić, żeby już nigdy się nie zeszli...

Dudziak napisał:
Za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć czy Miguel już wcześniej się pojawił.


Nie, Miguel Olsson to całkowicie nowa postać.

Dudziak napisał:
Wiadomo, że łatwo powiedzieć, ale wydaje mi się, że wewnętrznie jest już wrakiem człowieka i jedynie sprawia pozory, że wszystko jest w porządku.


W sumie to prawda. On nadal żyje w przeszłości, zamiast dać sobie jeszcze jedną szansę na szczęście.

Dudziak napisał:
RR chciał uratować ojca :O


Bo to taka dobra duszyczka nasza .

Dudziak napisał:
Tym mnie zaskoczył, bo sądziłam, że teraz będzie chciał zniszczyć cały świat w pojedynkę


Przy nim to wszystko jest możliwe .

Dudziak napisał:
To jest dopiero desperacja! Logiczne jest, że Gabriel ani na chwilę nie przestanie myśleć o tej, którą kocha i nigdy w życiu nie obdarzy ciepłym uczuciem Dianę.


Desperacja...i może chęć utrudnienia życia Gabrielowi, bo skoro Diana nie może znaleźć szczęścia, to - według niej - on też nie powinien?

Dudziak napisał:
To aż nadzwyczajne, że pomimo krwawiącej rany w ramieniu, RR był w stanie tak długo szukać Sonyi I nadzwyczajne jest też to, ze żadna kula nie trafiła ani jego ani Sonyi


Boby mi to popsuło dalsze plany na ich przyszłość . A co do ramienia, to miłość czyni cuda i dodaje sił...

Dudziak napisał:
, czekaj.. SOnya wzięła ślub z Danielem? :O Tego to się nawet przez chwilę nie spodziewałam! Jestem pewna, że zrobiła to, by ratować RR albo Daniela, ale to i tak spore zaskoczenie


Niekoniecznie...Może po prostu zdecydowała się na to, bo Daniel ją najzwyczajniej w świecie o to...poprosił?

Dudziak napisał:
A wracając do RR (przepraszam, że tak mieszam w komentarzu, ale piszę w trakcie czytania danego odcinka i co chwilę przychodzi mi do głowy coś nowego ), jak on pięknie mówił do Sonyi, by ją uspokoić! Wreszcie zachował się jak mężczyzna i mam nadzieję, że tym mężczyzną pozostanie już do końca historii


A mieszaj ile zechcesz, ja i tak rozumiem . Poza tym wcale nie wydaje mi się, że można to nazwać mieszaniem, raczej pisaniem na gorąco swoich emocji, a wtedy wychodzą najlepsze komentarze . Ricardo mężczyzną...wyspa na pewno go zmieniła (zapachniało mi tu "Arrow" . nie wiem, czy oglądasz ten serial, ale tam był mężczyzna, który spędził 5 lat na wyspie i to go zmieniło). Czy będzie to zmiana na lepsze i jak długo ona potrwa...Hm...W końcu poza tym, że nieco nam stwardniał, to jeszcze został winnym całej masakry. A to na pewno odciśnie na nim piętno.

Dudziak napisał:
Ale o tym, czy fakty o śmierci żony Olssona są prawdziwe, przekonam się już wkrótce. W to nie wątpię


Są, są .

Dudziak napisał:
Przeraziły mnie ostatnie słowa Nestora w odcinku- czyżby na prawdę musieli dokonać wyboru?! To jest okropne! Wiem, że podczas wojny trzeba takowy wybór podjąć, ale osobiście nie byłabym w stanie tego zrobić. To tak, jakby ktoś decydował: Ty lecisz z nami i przeżyjesz, a Ty tutaj zostajesz i walcz o przetrwanie. Mam nadzieję, ze takowego wyboru podejmować nie będzie musiał, a jeśli już do tego dojdzie to (moim zdaniem, oczywiście) RR powinien zostać na wyspie i czekać na ratunek, bo to on przez własną głupotę sprowadził na wyspę nieszczęście. Ludzie Nestora zawsze wiernie walczyli po jego stronie i powinni za to otrzymać nagrodę w postaci ratunku.


Owszem, musieliby właśnie. I dokładnie by to na tym polegało - na wyborze, kto ma przeżyć, a kto ma zostać, walczyć i - przynajmniej w tej sytuacji - raczej na pewno zginąć. Pamiętaj, że w całą wmieszał się Fernando Ramirez i to dzięki niemu - chociaż o tym nie wie - Diego dysponuje bardzo dobrze wyposażonymi siłami i do tego śmigłowcem. Więc zostanie na tej wyspie oznacza praktycznie pewną śmierć. Dlatego tak zaskoczyło mnie to, że kazałabyś tu Ricardo zostać . Bo ratunku już poza tym śmigłowcem, w którym leci pilot i Nestor, być nie będzie. Ten śmigłowiec to jest ostatnia szansa dla ocalałych.

Dudziak napisał:
I miałabym do Ciebie prośbę- mogłabyś mi przybliżyć historię Rodrigo? Nie pamiętam jej, a przewalanie wszystkich stron na forum niezbyt mnie zachęca xD


Pewnie . W sumie, to o nim wiele nie było. On jest kuzynem Alejandro Villara, tego lekarza, któremu podobała się Sonya (i który znalazł ją wtedy żywą w kostnicy). Alex zmarł później, zabity przez Francisco Velasqueza (w betoniarce...), Rodrigo chciał się na nim za to zemścić. Na Velasquezie, znaczy się oczywiście. Przy okazji Rodrigo szuka swojej rodziny, bo jedyne, co wie, to to, że jego matką była Luciana (alkoholiczka i ciotka Alexa), która sprzedała go jakiemuś pijakowi na ulicy, bo nie miała na alkohol.

BlackFalcon napisał:
- Moja matka, nim oddała mnie napotkanemu pijakowi tuż po narodzinach - sama była wtedy nietrzeźwa, chciała się mnie jak najszybciej pozbyć, rodziła na ulicy - zawinęła mnie w pewien materiał. Nie, wcale nie po to, żebym nie zmarznął, po prostu nie chciała mnie dotykać, brzydziła się mojego ciała, chociaż była moją matką i to w niej powstałem. Materiał poznasz na pewno, są na nim inicjały Luciany. Tamten człowiek oddał mnie do sierocińca, był na tyle świadom swoich czynów, że zadbał o mnie chociaż w ten sposób. Wychowywałem się tam przez długi czas, aż wreszcie zaopiekował się - o ile można to tak nazwać! - niejaki Ernest Sanchez. Tak, Alejandro, ten sam Ernest, który więził Andreę Monteverde. Zapewne zresztą opowiedziała ci całość już dawno. Przyszedł po prostu i zabrał mnie, nic mi nie tłumacząc. Jakimś cudem znał moją historię, wiedział, co zrobiła moja matka. Mieszkałem u niego długi czas, zmuszał mnie do uczestniczenia w jego dziwnych czasem zachowaniach - ale o tym opowiem ci kiedy indziej. Aż wreszcie miałem służyć mu za wspólnika przy tym porwaniu - i zrobiłem to, ale później pomogłem Andrei uciec, prosząc tylko, by powiadomiła cię, iż muszę się z tobą spotkać. Sanchez zorientował się potem, jak kobiecie udało się zbiec i wyładował na mnie całą złość. Spójrz, Alejandro. Zobacz, kuzynie, co zrobił mi ten człowiek.


W pewnym momencie sprzymierzył się z Sergio, "Odmieńcem", obaj, z wiadomych przyczyn, chcieli dorwać Francisco i przez to porwali Sonyę Santa Maria. Ricardo ruszył jej na ratunek, doszło do wypadku, podczas którego rzekomo Rodrigo zginął. Ale jak widać, ma się całkiem dobrze .

I gdzieś tam po drodze uratował życie Ricardo, kiedy spotkali się na cmentarzu (RR nie był wtedy sobą, był po eksperymentach Edgara).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:32:07 28-08-14    Temat postu:

Teraz już sobie przypomniałam Rodrigo, dzięki wielkie!

A jeśli chodzi o pozostanie na wyspie- to nie tak, że nie chcę, żeby RR przeżył, po prostu niesprawiedliwym by było, gdyby on się uratował, a niewinni ludzie zostali, by zginąć
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:46:51 28-08-14    Temat postu:

Dudziak napisał:
Teraz już sobie przypomniałam Rodrigo, dzięki wielkie!

A jeśli chodzi o pozostanie na wyspie- to nie tak, że nie chcę, żeby RR przeżył, po prostu niesprawiedliwym by było, gdyby on się uratował, a niewinni ludzie zostali, by zginąć


A proszę bardzo .

Wiem, wiem. Najlepiej by było, jakby wszyscy przeżyli...Ale w tym momencie to jest, niestety, niemożliwe. Ktoś musi zostać...;(.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:05:27 29-08-14    Temat postu:

I to jest przerażające, że trzeba decydować o czyimś życiu... Nie wiem czy byłabym w stanie podjąć taką decyzję.

Odcinek 253

Rozterki Nestora mnie trochę zaskoczyły, ale nie dlatego, że były niewłaściwe- były, jak najbardziej!- ale dlatego, że on zawsze pobłażał RR. Tym razem jednak miarka się przebrała i w tej chwili nie jest w stanie mu wybaczyć tak głupiego postępku. Jednakże analizując jego postać dochodzę do wniosku, że prędzej czy później znów zacznie go chronić Taki typ człowieka, chyba, ze mnie zaskoczysz
Cieszę się, że Harper przeżył to piekło! Pomimo tego, ze jest mordercą, bardzo go polubiłam i życzę mu, by wszelkie problemy z Sandrą się rozwiązały i by wreszcie zaznał szczęścia W ogóle to wyobraziłam sobie, jak Harper wspina się po drabince, a helikopter unosi się coraz wyżej i wyżej, i aż mnie dreszcze przeszły! xD To musi być straszne uczucie. Jeden zły krok albo chwila słabości i bam- lecisz w dół na pewną śmierć.
Jaki ten RR jest uparty! Sonya powinna była go zdzielić! Fajnie, ze nie chce zostawiać Daniela, ale powinien CZASEM pomyśleć o sobie. Sonya ma niesamowitą cierpliwość do tego człowieka, ja już dawno bym z nim nie wytrzymała Zbyt szybko się poddaje i wciąż uważa, że nie jest nic wart. Z takimi ludźmi naprawdę ciężko się żyje
Ahh, Graciela... Jej matka nie żyje, a ta od razu myśli o tym, jak by tu się wzbogacić... I wymyśliła sobie na to dość ciekawy sposób. Jak widać, głupia to ona nie jest, potrafi wiązać ze sobą szczegóły i dojść do interesujących wniosków. Połączyła ze sobą pewne fakty i teraz ma sposób na to, by stać się bogatą. Tylko czy Valeria jej uwierzy? W to nieco powątpiewam, ale kto tam wie! Znaczy, poza Tobą xD
A Gabriel znalazł wreszcie coś, co mu pomoże w odnalezieniu dziecka! I nie będzie dłużej męczył się z Dianą Robi się coraz ciekawiej

Odcinek 254

RR twierdzi, że w jego życiu, sercu nie ma miejsca dla Sonyi, ale jestem pewna, że takie myśli spowodowane są tym, że poczuł się boleśnie zraniony przez najbliższą mu osobę i, gdy to wszystko przemyśli (co w jego przypadku będzie bardzo trudne xD), zrozumie, że Sonya nie zrobiłą tego z powodu jakiegoś kaprysu, czy 'bo tego chciała'. RR jest w gorącej wodzie kąpany, o czym przekonałam się już niejednokrotnie xD Udało mu się odnaleźć Daniela. Żywego
Sonya jest niesprawiedliwa w stosunku do Nestora. Przecież nie mógł zmusić RR do tego, by razem z nimi udał się w bezpieczne miejsce. Rodriguez to dorosły mężczyzna i sam podjął decyzję o pozostaniu na wyspie i poszukiwaniu Daniela. I przede wszystkim- dlaczego po raz kolejny miał poświęcać wszystko dla przyjaciela? Ja doskonale rozumiem, że przyjaciele powinni być gotowi za siebie oddać życie, ale bez przesady! Oczywiście rozumiem ten wybuch Sonyi, ale wyładowała złość na osobie, która zrobiła więcej niż powinna dla nich. Nestor też ma swoje życie, swoje plany i musi zadbać o swoją przyszłość. Jego celem nie jest wieczna ochrona tyłka RR. Już dawno Sonya mnie nie zirytowała swoim zachowaniem xD
Przeszczęśliwy Gabriel podzielił się swoją radością z tą kobietą, którą naprawdę kochał Jednak obawy Allie mogą się sprawdzić, Diana jest zdolna do wszystkiego i nie zdziwiłoby mnie, gdyby się okazało, że specjalnie zostawiła tam tą teczkę.
A Diego Rodriguez zakończył swój żywot. I dobrze. Nie powiem, żeby było mi go żal A co gorsza dla niego- jego syn nawet na moment nie obrzucił umierającego ojca spojrzeniem
Tak, jak myślałam- Valeria nie uwierzyła w słowa dziewczyny, za to Pedro jak najbardziej. Potrzebują tej nadziei... Viviana też jej potrzebuje i Novak chyba ją w niej wzbudził. A przynajmniej na to się zapowiada
A Daniel mnie zawiódł i to bardzo... Przez ostatnie odcinki wydawało się, że nie będzie dłużej mieszał się w związek RR i Sonyi, a tymczasem zachował się dokładnie tak, jakby zachował się jego ojciec Jego intrygi znów rodzielą tą wspaniałą parkę, a na dodatek moja sympatia do niego zmaleje xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:08:11 29-08-14    Temat postu:

I to jest przerażające, że trzeba decydować o czyimś życiu... Nie wiem czy byłabym w stanie podjąć taką decyzję.

Odcinek 253

Rozterki Nestora mnie trochę zaskoczyły, ale nie dlatego, że były niewłaściwe- były, jak najbardziej!- ale dlatego, że on zawsze pobłażał RR. Tym razem jednak miarka się przebrała i w tej chwili nie jest w stanie mu wybaczyć tak głupiego postępku. Jednakże analizując jego postać dochodzę do wniosku, że prędzej czy później znów zacznie go chronić Taki typ człowieka, chyba, ze mnie zaskoczysz
Cieszę się, że Harper przeżył to piekło! Pomimo tego, ze jest mordercą, bardzo go polubiłam i życzę mu, by wszelkie problemy z Sandrą się rozwiązały i by wreszcie zaznał szczęścia W ogóle to wyobraziłam sobie, jak Harper wspina się po drabince, a helikopter unosi się coraz wyżej i wyżej, i aż mnie dreszcze przeszły! xD To musi być straszne uczucie. Jeden zły krok albo chwila słabości i bam- lecisz w dół na pewną śmierć.
Jaki ten RR jest uparty! Sonya powinna była go zdzielić! Fajnie, ze nie chce zostawiać Daniela, ale powinien CZASEM pomyśleć o sobie. Sonya ma niesamowitą cierpliwość do tego człowieka, ja już dawno bym z nim nie wytrzymała Zbyt szybko się poddaje i wciąż uważa, że nie jest nic wart. Z takimi ludźmi naprawdę ciężko się żyje
Ahh, Graciela... Jej matka nie żyje, a ta od razu myśli o tym, jak by tu się wzbogacić... I wymyśliła sobie na to dość ciekawy sposób. Jak widać, głupia to ona nie jest, potrafi wiązać ze sobą szczegóły i dojść do interesujących wniosków. Połączyła ze sobą pewne fakty i teraz ma sposób na to, by stać się bogatą. Tylko czy Valeria jej uwierzy? W to nieco powątpiewam, ale kto tam wie! Znaczy, poza Tobą xD
A Gabriel znalazł wreszcie coś, co mu pomoże w odnalezieniu dziecka! I nie będzie dłużej męczył się z Dianą Robi się coraz ciekawiej

Odcinek 254

RR twierdzi, że w jego życiu, sercu nie ma miejsca dla Sonyi, ale jestem pewna, że takie myśli spowodowane są tym, że poczuł się boleśnie zraniony przez najbliższą mu osobę i, gdy to wszystko przemyśli (co w jego przypadku będzie bardzo trudne xD), zrozumie, że Sonya nie zrobiłą tego z powodu jakiegoś kaprysu, czy 'bo tego chciała'. RR jest w gorącej wodzie kąpany, o czym przekonałam się już niejednokrotnie xD Udało mu się odnaleźć Daniela. Żywego
Sonya jest niesprawiedliwa w stosunku do Nestora. Przecież nie mógł zmusić RR do tego, by razem z nimi udał się w bezpieczne miejsce. Rodriguez to dorosły mężczyzna i sam podjął decyzję o pozostaniu na wyspie i poszukiwaniu Daniela. I przede wszystkim- dlaczego po raz kolejny miał poświęcać wszystko dla przyjaciela? Ja doskonale rozumiem, że przyjaciele powinni być gotowi za siebie oddać życie, ale bez przesady! Oczywiście rozumiem ten wybuch Sonyi, ale wyładowała złość na osobie, która zrobiła więcej niż powinna dla nich. Nestor też ma swoje życie, swoje plany i musi zadbać o swoją przyszłość. Jego celem nie jest wieczna ochrona tyłka RR. Już dawno Sonya mnie nie zirytowała swoim zachowaniem xD
Przeszczęśliwy Gabriel podzielił się swoją radością z tą kobietą, którą naprawdę kochał Jednak obawy Allie mogą się sprawdzić, Diana jest zdolna do wszystkiego i nie zdziwiłoby mnie, gdyby się okazało, że specjalnie zostawiła tam tą teczkę.
A Diego Rodriguez zakończył swój żywot. I dobrze. Nie powiem, żeby było mi go żal A co gorsza dla niego- jego syn nawet na moment nie obrzucił umierającego ojca spojrzeniem
Tak, jak myślałam- Valeria nie uwierzyła w słowa dziewczyny, za to Pedro jak najbardziej. Potrzebują tej nadziei... Viviana też jej potrzebuje i Novak chyba ją w niej wzbudził. A przynajmniej na to się zapowiada
A Daniel mnie zawiódł i to bardzo... Przez ostatnie odcinki wydawało się, że nie będzie dłużej mieszał się w związek RR i Sonyi, a tymczasem zachował się dokładnie tak, jakby zachował się jego ojciec Jego intrygi znów rodzielą tą wspaniałą parkę, a na dodatek moja sympatia do niego zmaleje xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:55:05 29-08-14    Temat postu:

Nestor był do tego już wielokrotnie zmuszany...W sumie, to mało chyba było jeszcze na temat jego przeszłości, prawda?

Nestor ma - mówiąc obrazowo - totalnie dosyć. W końcu przez RR stracił całkiem spory dorobek - nieważne, czy dorobił się go uczciwą pracą, czy nie - a poza tym naprawdę doborowy oddział swoich ludzi. Nawet tak ceniący przyjaźń człowiek, jak Nestor Villanueva kiedyś musi powiedzieć "dość". Co oczywiście nie znaczy, że zostawiłby przyjaciela w potrzebie.

Harper jest mordercą, ale nie ma w sobie zła, jak na przykład Fernando Ramirez. Może wybrał zła drogą życia, to fakt, ale dzięki temu może pojawić się w naszym opowiadaniu i trochę namieszać . A przy okazji to on zabił Francisco Ramireza, więc możesz mu sporo wybaczyć . I cieszę się, że go lubisz, bo właśnie o to mi chodziło - aby mimo wszystko wzbudzał sympatię.

RR jest uparty i myśli na swój sposób, to prawda . Ale jednego odmówić mu nie można - tego, że zrobiłby dla Sonyi wszystko, nawet odnalazł jej męża tylko dlatego, że ona za niego wyszła, chociaż wszyscy wiemy, że Daniel jest po prostu jego wrogiem i rywalem do serca Sonyi - jak sama zauważyłaś, coraz bardziej niebezpiecznym. I chyba faktycznie znielubisz go za moment...

No tak, racja, Ricardo raczej nie myśli, jak chodzi o Sonyę i to, co ma zrobić .

Ciąg dalszy nastąpi już za chwilę...

----

Odcinek 255

Ricardo czuł się chory, zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Wszystko to, co ostatnio przeżył, odbijało się na jego zdrowiu, a przecież nie był już pierwszej młodości. Poza tym cała ta sprawa z Sonyą, jej ślubem, słowa Daniela - prawdziwe, lub nie, nie miał już siły w to wnikać - oraz fakt, że sam spowodował tragedię wyspy – wyczerpały go kompletnie. Miał ochotę po prostu położyć się tutaj i umrzeć zamiast Ramireza. Przez krótki moment zatęsknił za czasami, kiedy nikt o niego nie dbał, ale i on nie musiał dbać o kogokolwiek. Żył tak, jak żył, ale przynajmniej to coś zwane miłością nie raniło mu serca dzień po dniu, minuta po minucie. Był zmęczony, tak bardzo zmęczony, że pragnął, by śmigłowiec Nestora zgubił drogę i nigdy ich nie odnalazł. Dzieci? Tak, owszem, miał je, ale im było dobrze, ciotka na pewno zajmie się nimi tak, jak powinna. Przecież już to robi, wychowuje je sądząc, że ich ojciec nie żyje. Nie był im potrzebny. Nie był potrzebny nikomu...

Zasnął? Stracił przytomność? Nie był pewien. Kiedy otworzył oczy, zorientował się tylko, że minął jakiś okres czasu, szum słów brata Julio w końcu ustał, a tuż obok nich ląduje maszyna Villanuevy. Ułamek sekundy żałował, że ich tu wezwał - znów narażał kogoś na niebezpieczeństwo. Ale skoro leżący obok niego człowiek był tak ważny dla tamtej kobiety, to chyba dobrze postąpił, próbując go uratować? Oby tylko nikt nie zestrzelił...

Nawet nie chciało mu się dalej myśleć. Było mu kompletnie obojętne, że Nestor wychodzi ze śmigłowca, praktycznie wyjąc z bólu, a potem nadludzkim wysiłkiem bierze Rodrigueza w ramiona i zanosi do środka. Jedynym, poza właścicielem wyspy, mężczyzną w pobliżu był Harper, ale on nie mógł im pomóc, zbyt cierpiał z odniesionych ran. Ramirez za to miał na tyle przyzwoitości, że doczołgał się sam do drzwi, a potem został najzwyczajniej w świecie wciągnięty do wewnątrz.

Sonyi, mimo utraty wzroku, łatwo było domyślić się, co się dzieje, zresztą słyszała, co mówił Villanueva, kiedy opuszczał maszynę i potem, gdy do niej wrócił. Obaj żyli. Powinna być szczęśliwa, nie straciła ani Ricardo, ani też Daniela, którego zaczęła uważać za przyjaciela. A teraz był nawet kimś więcej, jej małżonkiem. Zanim wystartowali, zdążyła się już dowiedzieć, kto i jakie odniósł obrażenia i odetchnęła z ulgą, słysząc, że syn Diego poza ramieniem i wieloma stłuczeniami ogólnie czuje się dobrze. Ale coś jej nie pasowało...Ramirez...jej mąż. On przecież umierał, jakim więc cudem dyszy teraz na fotelu, mamrocząc przekleństwa z powodu bólu nóg, ale...wciąż bije mu serce? I na dodatek szuka jej ręki, próbując chwycić i mocno uścisnąć?

- Oczekiwałem innego powitania - wydusił z siebie, gdy ból stał się na moment nieco mniejszy.

- Tam, na dole...Wiedziałeś...? - wykrztusiła, powoli zdając sobie sprawę z tego, co się wydarzyło.

- Że przeżyję? Tak, kochanie, przecież sam ci to powiedziałem, pamiętasz? - zamierzał ciągnąć swoje kłamstwo.

- Nieprawda! Ricardo, on kłamie! - obróciła się w stronę tyłu śmigłowca, gdzie, oparty o fotel i z zamkniętymi oczami, odpoczywał jej były narzeczony. - Powtarzał, że umiera, błagał mnie o to, abym została jego żoną i...

- Mam to gdzieś - przerwał jej, nie zaszczycając ani jednym spojrzeniem. - Więcej, mam gdzieś was wszystkich. Jak już znajdziemy się tam, gdzie lecimy - przypominam, że zabraliście mnie wbrew mojej woli i to jest praktycznie porwanie - udamy się każde w swoją stronę. W końcu będę wolny.

- Znowu uciekasz - wymruczał Nestor.

Santa Maria bardzo chciała przesiąść się tam, gdzie znajdował się Rodriguez, ale nie było to możliwe, nie podczas lotu. Musiało jej więc wystarczyć obrócenie głowy w jego kierunku i takie prowadzenie rozmowy - bez najmniejszego dotyku.

- Nienawidzisz mnie, prawda? - szepnęła.

- Nie - odparł sucho. - Nie mógłbym znienawidzić kogoś, kto podążył za głosem serca, sam wielokrotnie tak robiłem. Kto w końcu połączył się z kimś, kogo naprawdę kochał. Ale gardzić - tak. Gardzę panią. Za to, że jeszcze godzinę przed nalotem wspominała pani o małżeństwie ze mną. I jeszcze coś - brzydzę się tego, że panią pocałowałem. Te usta, ohydne, kłamliwe wargi, są przesycone obłudą, intrygami, oszustwem.

- To nie moja wina! To on, Daniel...- rozpłakała się. - Sądziłam, że niedługo umrze, że, że...

- Jak widać, ma się całkiem dobrze. A poza tym co to za pomysły - brać ślub tylko dlatego, że ktoś odchodzi w zaświaty? Gdyby na jego miejscu był na przykład Fernando Ramirez, obiecałaby mu pani to samo? Dozgonną miłość, szacunek i poważanie?

- To zupełnie co innego! Jego ojciec nigdy...

- Co? - znów wszedł jej w słowo. - A, już wiem. Nigdy się w pani nie zakochał. Ale gdyby to zrobił, to - aby mu pomóc i go wesprzeć - na pewno by się pani zgodziła, prawda? "Tak, Fernando, oczywiście, zostanę twoją żoną, akurat tutaj przy nas kona ksiądz, to wykorzystajmy go po to, aby udzielił nam sakramentu, jakie my to mamy szczęście, czyż nie, najdroższy?".

Przysłuchujący się tej wymianie zdań Nestor drgnął lekko. Coś było nie tak. Owszem, jego przyjaciel był zgryźliwy i to nieco ponad miarę - w sumie trudno mu było się dziwić - ale to nie o to chodziło. Jakaś myśl, nieuchwytna, pojawiła się w umyśle gangstera, by zaraz zniknąć.

- On próbował nas zabić, ciebie zabić! I natychmiast przestań mi mówić "pani", bo cię...

- Co? Bardziej mnie skrzywdzić już się nie da. Wychodzi pani za Wymoczka tylko dlatego, że on wydaje ostatnie tchnienie - którego tak naprawdę nie wydaje, bo wciąż siedzi tutaj i zęby szczerzy, pełen radości, że w końcu wysadził mnie z siodła.

Istotnie. Ramirez nie odzywał się ani słowem, ale nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Niech się kłócą, im więcej, tym lepiej, a w ogóle, to najlepiej będzie, jak się znienawidzą. Najlepiej dla niego, oczywiście.

- On mnie okłamał! Nie widzisz tego?! Teraz mówi coś całkiem innego, ale wtedy, tam, po wybuchu...Dlaczego wierzysz jemu, a nie mnie?! Gdzie twoje słowa o miłości, o wierze, o zaufaniu?!

- Sonyu. - Ricardo w końcu przechylił się do niej na tyle, na ile mógł i nawet jej dotknął. Przez moment chciał chwycić dziewczynę za rękę, ale nie było to wykonalne w tym momencie. Zwrócił się do niej też po imieniu, chociaż poprzysiągł sobie już nigdy więcej tego nie zrobić. - Ja cię naprawdę kochałem, ale wiesz...po tym wszystkim, co się między nami wydarzyło...Widocznie wszechświat nie chce, żebyśmy byli razem i może...- przełknął ślinę -...może ten wszechświat ma rację. Zresztą od samego początku coś staje nam na drodze, a to twój ojciec, a to Daniel, albo ktoś inny. Wydaje mi się, że zawsze będzie ktoś, kto będzie chciał nas zniszczyć i...

- I co? - wyszlochała cichutko, próbując wtulić się w ten dotyk - być może ostatni, jaki od niego otrzymała. - I tak po prostu się poddamy, nie będziemy walczyć o swoje szczęście, tylko dlatego, że inni nam odmawiają do tego szczęścia prawa? Przecież moglibyśmy udać, że nic się nie stało, nikomu nie wspomnieć o tym idiotycznym ślubie, którego już teraz żałuję. Nie ma dokumentów, ani nic...

- Nie moglibyśmy. Pamiętasz, prosiłaś mnie, abym udzielił sakramentu tobie i Julio i ja to zrobiłem. Gdybym się zgodził na to, co proponujesz, znieważyłbym tamten moment, a jestem pewien, że tego byś nie chciała. Być może moja wiara w Boga jest taka, a nie inna i miałem - wciąż mam - swoje chwile zawahania, ale kiedyś otrzymałem święcenia. Inna sprawa, że zrezygnowałem z takiego życia. To jednak niczego między nami nie zmienia. Twoje małżeństwo z Ramirezem jest dla mnie święte. I dla ciebie również powinno być. Dlatego proszę cię jako twój przyj...jako ktoś, czyje zdanie być może jest jeszcze chociaż odrobinę warte - kiedy tylko wrócimy do Acapulco, udaj się z mężem do najbliższego urzędu i podpisz, co tam trzeba.

- Ja go nie chcę, nie kocham...Chcę ciebie...Nie zamierzam nikomu powiedzieć, co uczyniłam na Isla Negra...nikt się nie dowie. Nie obchodzi mnie, co zrobi Daniel, co rozpowie. Zaprzeczę wszystkiemu. Będę sama do końca życia...czekając na ciebie.

Serce mu się łamało. Jeszcze niedawno wykreślił ją z życia, z duszy, a wystarczyło tylko poczuć jej skórę, zobaczyć jej łzy, błagające go oczy i zaczynał zmieniać zdanie. Co mu zależało postąpić tak, jak proponowała? Chociaż raz być egoistą i wygrać, zgodzić się z tym, co podpowiadało mu skinięcie głową Nestora oraz jego własne pragnienia? Czy Ramirez zawahał się, by oszustwem zdobyć to, czego chciał?

Coś go podkusiło, żeby zadać to pytanie, jakiś diabełek wewnątrz jego mózgu:

- Ile osób słyszało twoją przysięgę? Ilu tam było świadków?

- Nikogo, poza Danielem i mną. I oczywiście księdzem. Widzisz, wszystko się ułoży. Uda nam się. Tylko bądź przy mnie.

Jej małżonek wciąż milczał, czekając na rozwój sytuacji, ale zaciskał zęby coraz bardziej. Co tu się działo? Czy ci dwoje, na przekór wszystkiemu, na przekór Bogu, uknują swój plan i to w jego obecności? W obecności człowieka, którego chcą oszukać, wywieść w pole?

- Nawet ślub kościelny można unieważnić - mruknął Ricardo, coraz bardziej przekonany, że tak właśnie powinien postąpić - namówić Sonyę do wyznania wszystkiego i złożenia dokumentów, prośby o anulowanie ważności jej przysięgi.

- A ja wam pomogę - mrugnął do nich Villanueva. - Przykro mi to mówić, skoro Ramirez siedzi obok nas, ale nawet on powinien zrozumieć, że nie staje się na przeszkodzie miłości, nie takiej.

- Dobrze...- powiedział powoli Ricardo, jak by sam nie wierzył w to, co mówi. - Tuż po wylądowaniu zamieszkam ponownie z moją ciotką, a Nestor pomoże ci znaleźć jakieś lokum. Potem złożysz, co trzeba i gdzie trzeba, żeby zacząć całą procedurę. Sam ci powiem, co i jak zrobić, bo to akurat wiem. Nie możesz u mnie na razie mieszkać, bo wtedy nikt wam ślubu nie unieważni.

- Ale...co będzie, jeśli się nie zgodzą? - spytała bez tchu, bojąc się, że zaraz sen się skończy i ukochany wycofa swoje słowa. - Może lepiej naprawdę wszystko zataić?

- Nie. Jeśli tylko powiesz tak, jak było, czyli, że Wymoczek cię oszukał i dodasz parę faktów o tym, co się działo, kiedy składałaś przysięgę, na pewno cofną ten idiotyzm.

Znów było w porządku. Ona była Sonyą, a Daniel - Wymoczkiem. Użył tego określenia przy nim, nie bojąc się konsekwencji. Bo co mógł mu ten chłopak zrobić? On miał obok siebie przyjaciół, Ramireza w śmigłowcu raczej nikt nie lubił. Nawet Cisza patrzył na Wymoczka tak jakoś spode łba.

- Ty suk...- zaczął brat Julio, ale w ostatniej sekundzie się zreflektował i nie dokończył zdania. - Jak śmiesz obrażać Boga, w którego podobno wierzysz i namawiać moją żonę do złamania takiej obietnicy!

- Ja ją namawiam? - uniósł brew Ricardo. - Gdzie ty byłeś przez ostatnie kilka minut? Ona mnie prosiła. Błagała. A wiesz, dlaczego? Bo to mnie wybrała na swojego małżonka, ja jej do niczego nie zmuszałem.

- Powinieneś trwać przy swojej pierwszej decyzji i nie wyrazić na to zgody! - aż poczerwieniał na twarzy. - Czekaj, wysiądziemy ze śmigłowca, to ci mordę...

- Hola, hola, przystopuj, chłopcze! - wtrącił się Villanueva. - Zwracasz się do tego, który uratował ci życie! Bez niego nadal gniłbyś na Isla Negra i pewnie gryzł teraz piasek! Od spodu.

- Nestor, daj spokój - przystopował go Rodriguez, nie potrafiąc ukryć uśmiechu triumfu na widok miny syna Fernando oraz rozpierającej go radości, gdy tylko spojrzał w oczy Sonyi. Jego Sonyi. - Nie stresuj się. Nie warto. A ty, Danielito, malutki...Znasz może takie powiedzenie o psie, który tylko szczeka, prawda? Dobrze się domyślasz, bo to właśnie ty. Nie boję się ciebie, idioto. Owszem, z początku miałem zamiar się nie zgodzić, ale potem zmieniłem zdanie. Słuchaj, dupku. - Nachylił się tym razem w stronę coraz bardziej wściekłego Ramireza i wyszeptał mu prosto w ucho, ale tak, aby wszyscy słyszeli. - Ja Sonyę kocham. Słyszysz? Kocham ją! Gdybyś zapomniał, to ona mnie też. Będziesz pierwszym, który opuści naszą maszynę - i to w podskokach. I uważaj. Jeśli jeszcze kiedykolwiek zobaczę cię kręcącego się koło mojej dziewczyny, nie będę już taki dobry. Ani słowa więcej i ciesz się, że Nestor nie kazał wysłać cię na dół dużo szybciej, niż nas - bez spadochronu.

- Nie groź mi! Mój ojciec cię...

I w tym momencie Daniel zrozumiał, że na zawsze przegrał u Sonyi. Używanie ojca do straszenia Ricardo było najgorszym, co mógł zrobić w jej obecności.

- Twój ojciec? – Villanueva z trudem powstrzymał wściekłość. – W moim śmigłowcu, w mojej maszynie, przywołujesz tego, który sprowadził śmierć na prawie wszystkich pasażerów samolotu, pobił cię do krwi i przoduje na liście najbardziej krwiożerczych osób w historii Meksyku, przy okazji będąc moim osobistym wrogiem? Ląduj, Asdrubal – powiedział do pilota. – Ląduj w pierwszym miejscu, gdzie znajdziesz jakiś placyk i wysadź tego...- zmiął w ustach przekleństwo -...zanim osobiście go zamorduję.

- Przepraszam...- zwiesił głowę Ramirez, całkowicie pokonany. Przynajmniej tak to wyglądało. Dokładniej mówiąc, tak to miało wyglądać. – Nie wiem, co mnie napadło. Wiecie, że nikomu nie zrobiłbym nic złego, nawet, jeśli...

- Wiem, co chcesz wyznać – wtrącił się nagle Harper. – Trucizna w mojej kieszeni. My, wysłani przez Fernando, aby zabić Ricardo. Rzekomo miałeś mi w tym pomóc, zrobić to za mnie, a ja miałem cię wprowadzić do rezydencji i pomóc zdobyć zaufanie mojego szefa. Villanuevy, znaczy się. Mojego prawdziwego szefa, żeby nie było żadnych wątpliwości – podkreślił. – Dałeś się nabrać, chłopcze. Byłem, jestem i pozostanę wierny Nestorowi. Prędzej bym sam siebie otruł, niż człowieka, którego on tak ceni. Moja fikcyjna współpraca z twoim tatuśkiem była mi do czegoś potrzebna. Z łaski więc swojej, przestań patrzeć na mnie kątem oka i dawać mi jakieś znaki. Jeżeli miałeś nadzieję, że kiedykolwiek dogadam się z tobą i zaszkodzę albo szefowi, albo panience Santa Maria, albo Rodriguezowi, to nie masz nawet najmniejszej cząstki mózgu w głowie.

- Moment. – Gangster próbował przetrawić to, czego właśnie się dowiedział. – Oszukałeś ojca Wymoczka, że jesteś po jego stronie? Przekazywałeś mu może jakieś informacje na mój – albo Isla Negra – temat?

Był tak zszokowany, że zapomniał, iż powinien zwracać się do El Silencio per „pan”, na dodatek po raz pierwszy w życiu nazwał Daniela Ramireza „Wymoczkiem”. Przynajmniej na głos.

- Kilka. Nic ważnego. – Cisza wrócił do swojego dawnego stylu mówienia. W ciągu ostatniego dnia i tak wypowiedział już więcej słów, niż przez ostatnie miesiące. – Musiałem. Kontrolowałem go dzięki temu.

- Jak długo to trwało? Ten samolot...Sonya i Ricardo mało tam nie zginęli. Czy Fernando...zwierzył ci się, co zamierzał?

- Nie podał mi nazwisk. Nazwał to tylko „delikatną robotą”. Uczynił to tylko, żeby cię wkurzyć. Jedyną winą pasażerów tamtego lotu było to, że Rodriguez i ta dziewczyna lecieli razem z nimi. To moje ręce umieściły bombę przy skrzydle. Gdybym miał jakiekolwiek podejrzenie, że chodzi o kogoś tak bliskiego szefowi...

- Tylko przez szacunek dla faktu, że sam to wyznałeś, nie zastrzelę cię od razu – wycedził Nestor. – Dla ciebie to koniec naszej współpracy. Możesz już oficjalnie cieszyć się wypełnianiem rozkazów tego bandyty.

Harper nic nie odpowiedział. Nie w jego stylu było błagać o przebaczenie. Poza tym zdawał sobie sprawę, w jakim położeniu postawił Villanuevę – nie ostrzegł go o planowanym zamachu i przez to uczynił współwinnym tamtej katastrofy. To przecież on, Nestor, był głównym powodem, dla którego Ramirez zdecydował się na taki krok.

- Ja bardzo przepraszam, że przerywam wam tę godzinę szczerości, ale zauważyłem, że od pewnego czasu leci za nami inny śmigłowiec i radary, jakie mi kazał pan zamontować, szefie, wyraźnie wskazują, że właśnie bierze nas na cel.

- Asdrubal! - jęknął Villanueva. - Czy wyście się dzisiaj wszyscy uparli? Dlaczego mówisz mi o tym, że coś za nami leci, dopiero teraz?

- Nie chciałem robić niepotrzebnego zamieszania. Do tej pory tylko nas śledził. Poza tym nie ma powodu do niepokoju, maszyna jest dobrze wyposażona, na pewno - jeśli nawet cokolwiek nas trafi - to i tak nic nam się nie stanie.

- Zależy, co nas trafi! Nie masz pojęcia, co oni mają na pokładzie! To są najemnicy, wysłani przez Diego, a i coś czuję, że Fernando też maczał w tym palce - licho wie, czym oni tam dysponują! Nie wdawaj się w żadną walkę, rób uniki, nie mam ochoty spłonąć gdzieś w oceanie, bo jakiś kosmiczny debil - sorry, bez urazy, Ricardo - uwziął się, żeby zniszczyć nie tylko moją biedną wyspę, ale i mnie.

- I co, mam tak z nimi dolecieć aż do samego Acapulco? - zdumiał się Asdrubal.

- Nie, oczywiście, że nie. W odpowiednim momencie wyceluj dobrze i wystrzel im nasz prezent - niespodziankę. Wiesz, o czym mówię, prawda?

- O tak, szefie - uradował się pilot. - Już myślałem, że nigdy mnie o to nie poprosisz.

W tym samym momencie, kiedy Villanueva nakazał sprytne podejście wrogiego śmigłowca i zaatakowanie go, Valeria Guardiola wstała i z wyniosłą miną, mającą pokryć to, co naprawdę czuła - ból i rozpacz, zwielokrotnione poprzez wizytę Gambone - spoliczkowała zarówno kobietę, jak i szofera.

- Kłamstwa. Nie wiem, dlaczego oboje w to wierzycie, dlaczego uważacie, że mój siostrzeniec żyje, ale jedyne, co przyniosły mi wasze słowa, to tylko cierpienie. Nienawidzę was. Ciebie, Gracielo, za przyjście tutaj i rzucenie mi w twarz czegoś, o czym marzę w każdej sekundzie, odkąd dowiedziałam się o wypadku, a co prawdą nie jest. A ciebie, Velasquez, za to, że stajesz po stronie tej nędznicy. Macie się stąd wynosić. Pedro, w twoim przypadku oznacza to również utratę pracy. Jutro ma cię tu nie być i nie obchodzi mnie, dokąd się udasz, czy masz gdzie mieszkać, nic z tych rzeczy. Na moje referencje również nie licz.

- Na pani miejscu bym tam pojechał. Na miejsce katastrofy, znaczy się - wystękał mężczyzna, mówić wyraźniej nie mógł, bo policzek palił go żywym ogniem. - Sprawdziłbym, czy czasem nie ma szans, żeby przeżył. Ale skoro woli pani siedzieć tutaj i płakać - dobra. Ja pójdę żebrać, ale uzbieram kasę i poszukam mojego kumpla. Jestem mu to winien za całą przyjaźń, jaką mi okazał.

I odszedł do swojego pokoju, mrucząc pod nosem niezbyt pochlebne opinie na temat swojej pracodawczyni - nie dotyczące jednak faktu, że go wyrzuciła, ale raczej tego, iż tak uparcie wierzy w śmierć Rodrigueza.

Graciela nie zamierzała poddać się tak łatwo. Po pierwsze, zależało jej na pieniądzach, a po drugie, nikt nie będzie jej policzkował! Podniosła się, praktycznie zionąc ogniem i powiedziała:

- Bardzo ciekawe. Bardzo. Ukochana ciotunia Ricardo nie chce dopuścić do siebie myśli, że może pospieszyła się ze mszą za duszę członka jej rodziny. Czyżby za tym kryło się coś więcej, niż tylko strach przed bólem? A może...- zbliżyła się do Valerii - ...a może ty po prostu życzysz sobie, żeby tak pozostało? Może masz jakiś ukryty cel w tym, żeby jego tu nie było? Być może znudziła ci się rola jego opiekunki i sama spowodowałaś ten wypadek?

- Jak...jak śmiesz! - Guardiola zaczęła się dosłownie dusić z gniewu.

- Jeszcze mi podziękujesz za wiadomość, jaką ci przyniosłam i przeprosisz mnie na kolanach za ten policzek. O ile oczywiście nie mam racji i nie ty jesteś winna tego, co się stało.

- Wyjdź! Wyjdź natychmiast! - krzyknęła siostra Cataliny, czując, że jeśli ta wywłoka zaraz nie opuści jej domu, to Valeria zemdleje.

- Wyjdę, owszem, nie zamierzam dłużej na ciebie patrzeć. Ale wiedz jedno - ja tylko okaże się, że Rodriguez wrócił, powiem mu dokładnie, jak zachowywała się jego ciotka. Powinien się zastanowić, czy nadal ma jej ufać. Żegnam ozięble.

Monica Abreu musiała się dobrze zastanowić nad dalszymi krokami. Jak na razie, żaden z jej planów za dobrze nie wypalił i chociaż miała pieniądze, to pragnęła ich jeszcze więcej. Właśnie siedziała w swoim pokoju, robiąc w myślach przegląd tego, co jej pozostało. Żadna z możliwości, jaka pojawiła się w jej głowie, nie była zadowalająca. Nie przynosiła ani prestiżu, ani poważania.

Aż w końcu na to wpadła. Był ktoś, kto z pewnością mógł jej pomóc...A ona mogła pomóc jemu. Pogrążony w smutku i żałobie po utraconych dzieciach – i z całą pewnością bardzo samotny – Gregorio Monteverde.

Koniec odcinka 255
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 135, 136, 137 ... 155, 156, 157  Następny
Strona 136 z 157

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin