Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Pogarda i miłość" - El desprecio y amor - odc.262
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 155, 156, 157  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:29:10 14-09-08    Temat postu:

Lilibeth napisał:
Nowe promo skomentowane

Viviana i Felipe chyba nigdy się nie zmienią
Myślę, że Sonya za wszelką cenę będzie chciała pomóc Ricardo, a nawet.. a nie, przeciez on jest niedoszłym księdzem i gejem,

a ona wdową.. ale wszystko możliwe

W odcinku brakuje mi Veronicy


I jak się pormo podobało, bo tylko pytałaś o narrację? .

Viviana i Felipe jeszcze będą kombinować, a co gorsza, nie wiadomo, czy nie wygrają...

Rozumiem, że lubisz Veronicę? .

Owszem, masz rację, Sonya jest bardzo za Ricardo, tylko pamiętaj, że go jeszcze nie zna, nie wie o nim wszystkiego, kto wie, co zrobi, jak się dowie - jeśli się w ogóle dowie - i czy nie przestanie go lubić - ten człowiek ma jeszcze wiele tajemnic, niekoniecznie dobrych...

Myślisz, że Sonya będzie chciała pomóc Ricardo w sposób...hm...że w przyszłości będą razem? Fakt, on jest księdzem, ale mało co sobie z tego robił do tej pory, a co do orientacji - no tak, to byłby probem . Ale ciekawa teoria, nie powiem. Mam już napisane do 76 odcinka włącznie i powiem Ci, że fabuła nawet mnie zaskoczyła, z początku to miało wyglądać zupełnie inaczej...Ale koniec mądrzenia się, oto odcinek 73...Dodaję, póki moge...

-----------------------------------------------------------

Odcinek 73

Hector Perez zapukał do pokoju Luisa i wszedł razem z żoną po usłyszeniu cichego „proszę”. Chłopak siedział na łóżku i słuchał muzyki płynącej z discmana. Na widok przybranych rodziców ściągnął słuchawki i uśmiechnął się. Niestety, przybyłym nie było do śmiechu.

Hector usiadł na łóżku i rozpoczął:

- Synku…Właśnie wróciłem z posterunku policji – mówiać to, bacznie obserwował twarz Luisa, ale ona wyrażała jedynie zaciekawienie. – Powiedzieli mi tam, że nikt od nich nie dzwonił w sprawie śmierci twojego brata, ba, nawet podejrzewają, że nas okłamałeś i Antonio nadal żyje. Czy to prawda?

Luis spojrzał ojcu głęboko w oczy i odparł:

- Jak już mówiłem, Antonio de La Vega…

- Nie wyrażaj się w ten sposób! – nie wytrzymała stojąca obok Sandra. – Nie traktuj nas z góry! Sprawdziliśmy cię i wiemy, że kłamałeś. Masz nam natychmiast powiedzieć prawdę!

- Jaką prawdę, mamo? Że nie wiem, gdzie on jest i nic mnie to nie obchodzi? W porządku, więc nie mam pojęcia, gdzie jest de La Vega, nie chcę wiedzieć, ani o nim rozmawiać? Tak, okłamałem was, chociaż dla mnie on faktycznie zmarł. I co z tego?

- Na miłość boską, chłopcze – Hector ledwo mógł mówić z zaskoczenia. – Traktujesz całą sprawę, jakby…

- Nic dla mnie nie znaczyła? Masz rację, ojcze. Nazywam się Perez i obchodzą mnie tylko ludzie o tym nazwisku. Wybaczcie mi tamto kłamstwo, ale to i tak niczego nie zmienia.

- A Minerwa? Nie wiedziałeś, jak bardzo ją skrzywdzi wiadomość o śmierci ukochanego szwagra? Mamy jej teraz powiedzieć, że on żyje, a ty po prostu…po prostu…

- Możecie nic jej nie mówić – Luis był niewzruszony. – Zrozumcie, to, co było, umarło w moim sercu, czy nikt nie rozumie, że dla mnie jedyną rodziną jesteście wy, ciocia Minerwa i nikt więcej? Nie chcę nikogo poza wami!

Perezowie spojrzeli na siebie, a potem razem przytulili chłopca. Jednak ich twarze wyrażały zatroskanie – czy mogą nadal ufać swojemu synowi? A jeśli kiedyś obróci się przeciwko nim?

Victor Bolivares też miał zmartwienie – właśnie otrzymał wyniki badań Andrei Monteverde. Miał zadzwonić do Carlosa na komórkę, jak tylko je dostanie, ale ręka mu się trzęsła i nie był w stanie wykonać telefonu. Wiedział, że powinien też zawiadomić rodzinę Raula – bo jego samego lepiej nie dobijać kolejnymi złymi wiadomościami – ale nie mógł się do tego zabrać.

- Boże…Boże…Dlaczego wciąż tak doświadczasz tą rodzinę? Czegóż jeszcze Ci trzeba, byś dał im spokój? – powiedział do siebie mało pobożnie i westchnął głęboko. W końcu chwycił za telefon.

Carlos Santa Maria pokazywał Andrei dom, ogromny budynek, w którym miała zamieszkać, a potem, po jego rozwodzie z Vivianą, dom pozostanie jej własnością, a oboje przeprowadzą się do rezydencji Santa Maria. Uszczęśliwiona kobieta całowała swojego wybranka pośrodku pustego jeszcze pokoju, gdy zadzwoniła komórka mężczyzny. Niechętnie oderwali się od siebie, świadomi, że może to być Bolivares. I mieli rację.

- Carlos… - rozpoczął doktor. – Są już wyniki badań.

- I co? Prawda, że wszystko jest w porządku?

- Posłuchaj…Powiedz Andrei, że jej dziecko…jej dziecko…ono nie rozwija się prawidłowo. Z tego, co widzę, istnieje spora obawa, że urodzi się…opóźnione. W wieku 10 lat będzie zachowywać się jak dwulatek i tak dalej. Jego umysł nigdy nie dorośnie.

- O mój Boże…- Santa Maria zbladł w sekundzie, czym przeraził wpatrzoną w niego Andreę.

- Zapytaj jej jakoś delikatnie, czy…czy chce urodzić to dziecko. Będzie musiała się nim cały czas opiekować. Wiesz, ja jako ojciec zdecydowałbym się od razu, każdy ma prawo żyć, kochałbym bardzo takie dziecko, ale nie wiem, czy ona…Sam rozumiesz.

- Dobrze, przekażę jej – odparł zdruzgotany Carlos.

- Co się stało? – dopytywała się Andrea, gdy Santa Maria objął ją i zasmuconym głosem powiedział:

- Victor ma już wyniki twoich badań, kochanie. Powiedz mi, czy chcesz…czy chcesz urodzić dziecko z pewną…wadą?

- Jaką wadą? Jaką wadą, Carlos?

- Ono…będzie opóźnione. Nigdy nie dorośnie umysłowo. Całe życie będzie dziecinne, będziesz musiała poświęcać mu cały swój czas – z oczu Santa Marii płynęły łzy.

- Najdroższy…Mimo, że to Raul będzie ojcem, to my je wychowamy i my się o nie zatroszczymy. Razem – ty i ja. Oczywiście, że chcę je urodzić – a czy ty chcesz być mu ojcem?

- Tak, Andreo. Bo widzisz, ja już je kocham – niezależnie od tego, kto jest jego biologicznym tatą.

- Jesteś wspaniały, wiesz?

- Może dlatego mam tak wspaniałą kobietę przy sobie? – uśmiechnął się Carlos, nieco pocieszony.

Boże, jak ona kochała ten uśmiech! A przecież tak wiele czasu spędziła z daleka od ukochanego i to z własnej woli! Jakaż była głupia! Ale teraz nic już ich nie rozdzieli, ona na to nie pozwoli!

W międzyczasie Gregorio Monteverde witał się z Vivianą i Felipe w umówionym miejscu.

- Postarajcie się streścić, wiecie przecież, że Raul jest chory i…

- Przykro mi, Gregorio. Mam nadzieję, że to, co zaraz powiemy, poprawi ci humor – odparła Viviana. – Siadaj. Mój kochany szwagier ma dla ciebie wiadomość – otóż chcemy wreszcie wsadzić naszego kochanego Carlosika do więzienia za sprawę de La Vegi. Jesteś z nami?

- Cóż za przypadek. Niedawno Raul prosił mnie o to samo, ponieważ nie chce, by Santa Maria wychowywał jego dziecko.

- Widzę, że dojdzie nam jeszcze jeden sprzymierzeniec – odezwał się Felipe. – Mógłbym później porozmawiać z twoim synem?

- Oczywiście. A poza tym jest nas więcej – Barbara Fernandez, prawdziwa matka Raula, też jest po naszej stronie. A teraz mów, co na niego mamy.

Felipe Santa Maria uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- To – wyjął coś z kieszeni i położył na stoliku.

- Odtwarzacz z kasetą magnetofonową? Co niby ma na niej być?

- Rozmowa telefoniczna, jaką Carlos przeprowadził ze mną przed przejęciem firmy de La Vegi. Posłuchaj – Felipe nacisnął przycisk i nagranie zaczęło się odtwarzać.

„- Felipe? Wszystko już przygotowane. De La Vega przyjdzie podpisać umowę. Nie spodziewa się, co zrobię z jego firmą.

- Ale, braciszku, nie wiem, czy tak można, to, co robisz, jest przecież…

- Można, można, Felipe. Jego firma będzie moja i nie cofnę się przed niczym!

- Powiedziałeś mu, że zapłacisz mu godziwą sumę. Jestem zobowiązany powiedzieć mu o wszystkim.

- Spróbuj, a pożałujesz. Masz milczeć, albo zobaczysz, do czego jestem zdolny – pamiętaj, że to ja mam w ręku cały majątek ojca, a co za tym idzie, dom i władzę. Jeśli coś powiesz…”.

Tu nagranie się urywało. Gregorio jak urzeczony wpatrywał się w magnetofon.

- To jest piękne. Kiedy idziecie z tym do sądu?

- Czekaliśmy tylko na ciebie. Powiemy, że Carlos cały czas nas szantażował. Czy możesz nam towarzyszyć w drodze na posterunek? Ta kaseta, to oczywiście kopia, oryginał znajduje się w bezpiecznym miejscu.

- Co tylko zechcecie, co tylko zechcecie – odpowiedział szczęśliwy Monteverde.

Koniec odcinka 73


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 12:17:15 14-09-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:06:25 14-09-08    Temat postu:

Promo bardzo mi się podoba - byłam pewna, że to oczywiste
Czemu co gorsza? Byłoby ciekawie, gdyby jeden wątek zakończył się źle - czarne charaktery górą
Polubiłam Veronicę, wydaje mi się, że ma sporo wspólnego z Antoniem i Luisem
A ja tam myślę, że Ricardo jest bardziej dobry niż zły - bądź co bądź, jest jedną z moich ulubionych postaci

Odcinek zdecydowanie za krótki
Luisa już od jakiegoś czasu nie lubię i nie rozumiem jego postępowania.
Strasznie mnie zaciekawiła ta scenka z nagraniem - Carlos nie jest święty
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:07:25 14-09-08    Temat postu:

Promo bardzo mi się podoba - byłam pewna, że to oczywiste
Czemu co gorsza? Byłoby ciekawie, gdyby jeden wątek zakończył się źle - czarne charaktery górą
Polubiłam Veronicę, wydaje mi się, że ma sporo wspólnego z Antoniem i Luisem
A ja tam myślę, że Ricardo jest bardziej dobry niż zły - bądź co bądź, jest jedną z moich ulubionych postaci

Odcinek zdecydowanie za krótki
Luisa już od jakiegoś czasu nie lubię i nie rozumiem jego postępowania.
Strasznie mnie zaciekawiła ta scenka z nagraniem - Carlos nie jest święty
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:08:25 14-09-08    Temat postu:

Promo bardzo mi się podoba - byłam pewna, że to oczywiste
Czemu co gorsza? Byłoby ciekawie, gdyby jeden wątek zakończył się źle - czarne charaktery górą
Polubiłam Veronicę, wydaje mi się, że ma sporo wspólnego z Antoniem i Luisem
A ja tam myślę, że Ricardo jest bardziej dobry niż zły - bądź co bądź, jest jedną z moich ulubionych postaci

Odcinek zdecydowanie za krótki
Luisa już od jakiegoś czasu nie lubię i nie rozumiem jego postępowania.
Strasznie mnie zaciekawiła ta scenka z nagraniem - Carlos nie jest święty
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:21:46 14-09-08    Temat postu:

Lilibeth napisał:
Promo bardzo mi się podoba - byłam pewna, że to oczywiste
Czemu co gorsza? Byłoby ciekawie, gdyby jeden wątek zakończył się źle - czarne charaktery górą
Polubiłam Veronicę, wydaje mi się, że ma sporo wspólnego z Antoniem i Luisem
A ja tam myślę, że Ricardo jest bardziej dobry niż zły - bądź co bądź, jest jedną z moich ulubionych postaci

Odcinek zdecydowanie za krótki
Luisa już od jakiegoś czasu nie lubię i nie rozumiem jego postępowania.
Strasznie mnie zaciekawiła ta scenka z nagraniem - Carlos nie jest święty


Wolalam sie zapytac .

Hm, a co powiesz, jesli wiecej watkow zakonczy sie zle (Julio np. juz nie zyje)?

Veronica...moze i masz racje .

Ricardo ma w sobie czastke dobra, ale czy po nastepnych wydarzeniach ja zachowa?

Luis kombinuje...i ciekawie na tym wyjdzie .

Nikt nie mowil, ze Carlos jest swiety .

Odcinek za krotki? Mam dac jeszcze jeden? ;D.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:04:06 15-09-08    Temat postu:

Mam pytanie, ale na serio - czy ja nie za czesto daje odcinki? I glosujcie w ankiecie, jesli trzeba, podam tu linka jeszcze raz!

A oto odcinek 74...

------------------------------------------------------------------------

Odcinek 74

Tyle marzeń – zgoda, może trochę przesadził z tym wszystkim, w końcu kim on był, żeby zasłużyć na spokojne życie gdzieś w domku, w okolicy, gdzie nikt go nie zna? Nie, może los miał rację, tego nie powinien otrzymać, ale…czy naprawdę zasłużył na taką pogardę po tym, co zrobił? W sumie uratowanie życia Sonyi nie było pewnie czymś wielkim, ale z drugiej strony miło by było odpocząć w jakimś cichym zakątku – OK, tam, gdzie jechał, faktycznie odpocznie i to przez wiele lat, ale niezupełnie o to mu chodziło. I ten „zakątek” na pewno cichy nie będzie, w więzieniu jest głośno i…niebezpiecznie. Ileż to razy pluł krwią po spotkaniu z jakimś szukającym zaczepki kolesiem? Nie, Ricardo się nie bał, ale przez moment, kiedy przebywał w towarzystwie Sonyi, uwierzył, że też jest coś wart. A teraz otrzymywał tylko nienawistne i pogardliwe spojrzenia policjantów, pilnujących, by nie uciekł.

- Zabawimy się z tobą później, tym razem nam już nie uciekniesz! – zaśmiał się jeden.

Rodriguez nic na to nie odpowiedział, przyzwyczaił się już do czegoś takiego. Wiedział jedno – kiedy już będzie miał dosyć plucia, kpin i ciągłego wpatrywania się w brudne ściany więzienia, na których będzie – jak tysiące innych więźniów – skreślał dni, jakie pozostały mu do końca odsiadki – przypomni sobie słowa, które na zawsze zapadły mu w pamięć „– Zostawcie go! To dobry człowiek, nie wierzę, że kogoś zabił, uratował mnie, uratował mi życie, zostawcie go!”.
Nie, dobrym człowiekiem zdecydowanie nie był. Ale to były jedyne ciepłe słowa, z jakimi się ostatnio zetknął – Juan niby też mu pomógł, ale w oczach Sonyi – co prawda ukryte za maską przerażenia po śmierci Ramireza, ale jednak tam było – w jej oczach dostrzegł przyjaźń. Nie wierzyła, że kogoś zabił, pamiętała, co jej powiedział w samochodzie – że Ricardo Rodriguez nie splamił się jeszcze niczyją krwią. Co dziewczyna pomyśli, kiedy dowie się, że policjant…cóż. Ricardo miał jedną tajemnicę, a któż jej nie ma? Ale to zbyt bolesne, by o niej mówić. Poza tym gdyby Sonya dowiedziała się o jego orientacji, na pewno i tak by nim pogardzała, bogaci ludzie wstydzą się znajomości z takimi, jak on. Może więc lepiej, że go aresztowano? Dziewczyna szybko zapomni, owszem, będzie pamiętać Ramireza, ale tylko jego, o Ricardo nie ma co mysleć, on był…nikim. I tylko rana w boku nadal piekła. Prawie tak, jak ta w sercu.

Zatrzymali się przed aresztem, przywitał ich chłodnymi murami i kratami w oknach. Ricardo wepchnięto brutalnie do celi i zatrzaśnięto za nim drzwi.

- Za godzinę jedziesz do ciupy, gnojku! – rzucił mu na odchodnym policjant i odszedł, kręcąc głową z obrzydzeniem.

Sen. Sen, spowodowany tabletką od doktora, ale niespokojny, zanim całkowicie zaczęła działać pastylka, przez pewien czas Sonya rzucała się jeszcze na łóżku, nie wiedząc, że pilnuje jej Clara – bo matka wyszła na spotkanie z Gregorio. Dziewczynie śnił się jej martwy chłopak, ale widziała też Ricardo, jego oczy, gdy patrzył na nią poprzez szybę samochodu, potem wszystko splotło się w jedno i na nowo przeżywała to, co działo się w ponurym budynku, gdzie uwięził ich Mario. A potem ojciec, Carlos Santa Maria, widziała jego śmierć, przez sen coś wołała, bo wydawało jej się, że zginął dwa lata temu, w wypadku, że dawno już go nie ma, a ona jest samotna i nie ma już nikogo na świecie. Dziecko, jej dziecko, które zabiła Viviana, strącając ją ze schodów, teraz to dziecko przyszło do niej we śnie, mała córeczka, szeptająca „Mamo, mamo”, a potem wreszcie Sonya zapadła w głęboki sen bez majaków.

Eugenia i Fernando Ramirez przybyli razem z samochodem do przewozu zwłok. Wiedzieli, oczywiście, o śmierci ich jedynego syna, matka teatralnie ocierała łzy chusteczką, ale materiał nadal był suchy. Teraz właśnie, podczas, gdy przygotowywano się już do odjazdu, a ciało Julio zostało ulokowane w samochodzie właściwej firmy, Eugenia podeszła do służącej:

- Powiedz państwu, jak wrócą, że dziękujemy im za opiekę nad biednym ciałem naszego synka, ale będziemy też pamiętać, że zabiła go miłość do ich córki, Sonyi Santa Maria. Niech będą pewni, że nie pozostawimy tego tak sobie – zakończyła i wyszła.

Dopiero w prywatnym samochodzie państwa Ramirez – oni jechali własnym, trup Julio był przewożony tym, jaki przysłała firma do przewozu zwłok – Fernando powiedział:

- Uff, całe szczęście, że udało nam się szybko stamtąd wyjść. Dusiłem się w tej atmosferze, u nich panuje coś dziwnego. Co robimy, jak tylko uporamy się z tą sprawą, jaka na nas spadła?

- Mówisz o ciele w drugim wozie?

- Tak, żoneczko. Czeka nas teraz pogrzeb i ta cała otoczka. Nie da się tego jakoś uniknąć?

- Chciałabym, ale nie możemy przecież wyrzucić go pod płotem, bo opinia publiczna się zbulwersuje. Załatwmy to szybko i wróćmy do naszego normalnego życia.

- Zgoda, kochanie. Pochówek zlecę jakiejś dobrej firmie i miejmy to już za sobą. Ten chłopak zawsze sprawiał problemy, chcę o nim jak najszybciej zapomnieć.

- Ja też, kochanie, ja też. Jeden problem mniej, prawda?

- O tak, kochanie – zaśmiali się oboje.

Carlos Santa Maria wychodził ze swoją ukochaną ze świeżo zakupionego przez niego domu z wielkimi planami na przyszłość. Obejmował ją, pewien, że po rozwodzie z żoną czeka ich tylko szczęście. Dlatego bardzo się zdziwił, kiedy podeszło do niego dwóch policjantów i zapytało, czy nazywa się Santa Maria.

- Tak, o co chodzi? – zdumiał się Carlos.

- Jest pan aresztowany.

- Ja? Za co? Niedawno wróciłem do Acapulco i…

Na twarzy Andrei odbił się strach, jakby przeczuwała, co teraz nastapi. I miała rację – mundurowy odparł:

- Tu chodzi o starą sprawę, o zagarnięcie firmy de La Vegi. Pojedzie pan z nami.

Santa Maria nie miał wyjścia. Wsiadł do samochodu, rzucając jeszcze w stronę kobiety, którą kochał:

- Nie martw się, wiesz, że jestem niewinny, ja wrócę.

Nie wiedział, że rozłąka potrwa znacznie dłużej, a szczęście, na które liczył, oddaliło się i może nigdy nie wrócić…

Juan Orta czuł, że czegoś mu brakuje. Rosa wyjechała już jakiś czas temu, miała przecież własną pracę, a on zaczynał powoli żałować, że jej przy nim nie ma. Owszem, z początku uważał, że mu się narzuca, ale zrozumiał, że jej towarzystwo dalo mu coś więcej, pozwoliło odepchnąć złe myśli. Teraz był sam, nie miał też pojęcia, co dzieje się u siostry i z chęcią odzyskałby kontakt – ale wiedział, że Andrea znów go odepchnie, że nadal zachowa się jak zimna, wyrachowana kobieta - może jej ucieczka do Rzymu nie była wyrachowana, ale i tak niosła ze sobą ból i cierpienie. A Ricardo? Czy udało mu się uciec?

Jakby na zawołanie, w oczy Juanowi rzucił się artykuł w gazecie, którą miał zaraz wyrzucić. Pisało tam o niebezpiecznym przestępcy, jakiego nareszcie ujęto. Umieszczono wielkie, sprawiające odrażające wrażenie zdjęcie Ricardo, zrobione w najgorszym momencie, gdy był ranny i zmęczony – nie od dziś wiadomo, że jeśli gazeta chce kogoś przedstawić w jak najgorszym świetle, to potrafi to zrobić.

„Włamywacz i zabójca wreszcie pochwycony!” – głosił tytuł na głównej stronie.

- Zabójca? – zmarszczył brwi Juan. – Czy ty kogoś zabiłeś, Rodriguez?

Automatycznie użył nazwiska, nie imienia Ricardo, jakby już w ten sposób chciał się odgrodzić od tej znajomości.

Za moment zmiął gazetę i wreszcie ją wyrzucił.

- To nie moja sprawa. Byłem po twojej stronie – Orta kontynuował rozmowę sam ze sobą – ale skoro jesteś mordercą, to nie chcę mieć z tobą nic do czynienia, idź do diabła.

Gorycz, pustka i samotność – oto, co może zrobić los z nawet tak młodym człowiekiem, jak Juan Orta.

Virginia Fernandez po raz pierwszy od dawnego czasu rozejrzała się po własnym domu. A więc tu mieszkała przez tyle lat z tym…psychopatą, jakim okazał się jej mąż. Teraz siedzial w areszcie, ale nie wiadomo, czy szybko stamtąd nie wyjdzie, on ma wpływy, Virginia musi jak najszybciej pomóc mu się wydostać, bo inaczej sam to zrobi i ją zabije.

Drgnęła, gdy radio przerwało nastrojową muzykę, by podać wiadomość o aresztowaniu słynnego milionera, Carlosa Santa Maria. Słuchała jej z niedowierzaniem – przecież Bolivares mówił, że to taki dobry człowiek!

- Jesteś przestępcą? Jak bardzo można się rozczarować na mężczyznach…A ja sądziłam, że jesteś cokolwiek wart…

W tej samej chwili, gdy kilka minut temu rozmyślała o swoim mężu, Manolo, do jego celi wrzucano nowego więźnia, który dopiero po chwili zorientował się, że nie jest sam. Manolo Fernandez przez chwilę patrzył na nowego, aż wreszcie podszedł i powiedział:

- Wyglądasz mi na swojego człowieka. Za co cię wpakowali? Manolo jestem.

- Nie twoja sprawa, Manolo. Daj mi spokój, chcę być sam.

- Nie bądź taki przemądrzały, nie takich, jak ty uczyłem rozumu. I nawet się nie przedstawiłeś. A to co? Wiesz, że rana ci krwawi?

- Jasne, że wiem, a teraz się odczep – mruknął Ricardo, to jego bowiem wrzucono do celi, gdzie siedział już Manolo. Rodriguez chciał być sam – kiedy przez cały życie ktoś tobą gardzi, a potem los daje ci przez chwilę zagrzać się w ognisku tolerancji i sympatii – nawet bardzo nikłej, bo przecież Sonya prawie w ogóle Ricardo nie znała – bardzo trudno jest wrócić do szarej rzeczywistości. Wspomnienia są jak kawałki szkła – odbijają dobre chwile jak w lustrze, jednocześnie krwawo raniąc ostrzami świadomości, że to już nigdy nie wróci…

Koniec odcinka 74
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:42:12 15-09-08    Temat postu:

hm, wiesz, tak naprawdę to czasami dajesz je za często i niektórzy mogą się nie wyrabiać, ale w końcu jak ktoś zechce, to nadrobi ja często w telkach musze nadrabiać po kilka odcinków, ale nie przeszkadza mi to ^^
hmm, nie miałabym przeciwko złemu zakończeniu jeszcze jakiegoś wątku

Rodzice Julia są straszni
Jak czytałam scenkę Manolo & Ricardo, przyszła mi na myśl taka sytuacja : pod wplywem Ricarda Manolo staje się dobry i odnajduje swoje prawdziwe ja, czyli gej, po czym są razem
Ale tak na poważnie, wygląda mi na to, że Sonya i Ricardo to swietny materiał na przyjaciol


Ostatnio zmieniony przez Lilijka dnia 15:44:11 15-09-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:46:22 16-09-08    Temat postu:

Lilibeth napisał:
hm, wiesz, tak naprawdę to czasami dajesz je za często i niektórzy mogą się nie wyrabiać, ale w końcu jak ktoś zechce, to nadrobi ja często w telkach musze nadrabiać po kilka odcinków, ale nie przeszkadza mi to ^^
hmm, nie miałabym przeciwko złemu zakończeniu jeszcze jakiegoś wątku

Rodzice Julia są straszni
Jak czytałam scenkę Manolo & Ricardo, przyszła mi na myśl taka sytuacja : pod wplywem Ricarda Manolo staje się dobry i odnajduje swoje prawdziwe ja, czyli gej, po czym są razem
Ale tak na poważnie, wygląda mi na to, że Sonya i Ricardo to swietny materiał na przyjaciol


To teraz byla mala przerwa . Ale taka malutka .

Beda zle zakonczenia...Nawet dzisiaj...

Fakt, Julio wczesniej mowil, ze jego rodzice w ogole sie nim nie interesuja. Jeszcze nam zakreca .

Ricardo z Manolo...hm...ciekawy pomysl. Ale chyba nie zyczysz Ricardo takiego oblesnego partnera? .

Tak, masz racje, Sonya i Ricardo to cudowny material na przyjaciol, ale czy ona go nie odrzuci, jak sie dowie, ze ma inna orientacje? A moze...los przygotowal dla nich zupelnie cos innego?

Kombinuje nowy filmik - robic? .

A oto odcinek 75...

-----------------------------------------------------------------

Odcinek 75

Andrea nie mogła w to uwierzyć. Stała przy kratach i wpatrywała się w człowieka po drugiej stronie. Jej ukochany Carlos Santa Maria chodził w kółko po celi, wściekły na żonę i brata.

– Jak oni mogli?! Skąd wzięli ten fikcyjny dowód, wszyscy wiedzą, że jestem niewinny, a oni wytrzasnęli coś, dzięki czemu wydaje im się, że wsadzą mnie do więzienia na kilkaście lat! Ale niedoczekanie, załatwiłem już adwokata, szybko stąd wyjdę, a wtedy przestanę się z nimi liczyć, już dawno powinienem wyrzucić ich z mojego domu, ale byłem miękki, taki miękki!

– Nie martw się, przecież łatwo udowodnisz swoją niewinność – pocieszała go Andrea.

– Nie wiem, Andreo. Oni są zdolni do wszystkiego. A jeśli sfałszują dowody i skażą mnie na kilkanaście lat?

– Na pewno tak się nie stanie. Jak mogę ci pomóc, najdroższy?

Nie wiedziała, że okazja zaraz się nadarzy. Do celi podszedł mecenas Oreiros, od wieków prawnik Carlosa Santa Marii. Miał bardzo poważną minę.

– Carlos, sprawa jest poważna – rozpoczął. – Muszę przekazać ci pewne informacje.

– Możesz mówić śmiało przy Andrei, to moja przyjaciółka i przyszła żona – powiedział Santa Maria, zauważając wahanie adwokata.

– Fakt, wasza ucieczka poruszyła całą śmietankę towarzyską. W takim razie dobrze, powiem ci. Twoja rodzina i Monteverde jest w posiadaniu kasety, na której nagrano twoją rozmowę z Felipe, gdy opowiadasz mu, jak to za wszelką cenę przejmiesz majątek de La Vegi, a kiedy twój brat chce ostrzec Antonia, ty grozisz Felipe.

– Nic takiego nie miało miejsca! To nagranie jest sfałszowane!

– Możliwe, o tym zadecydują biegli, ale to bardzo mocny dowód, mogą cię skazać na wiele lat. Nie martw się, spróbuję coś wymyślić, ale…dowiedziałem się jeszcze czegoś.

– O co chodzi?

– O twoją córkę. Lekarz nie potrafił zbyt wiele od niej wyciągnąć, była w zbyt wielkim szoku, ale podobno ktoś porwał ją i jej chłopaka, czy też tylko jego, a ona jakoś tam się znalazła – ta sprawa jest niejasna, bo Sonya nadal nie za bardzo ma kontakt z tym światem, pozostaje myślami nadal w tamtej sprawie. Fakt faktem, że Julio Ramirez nie żyje, został ciężko pobity przed śmiercią, a twoja córka ma ślady uderzeń na policzku i nie potrafi się uspokoić. Uratował ich jakiś mężczyzna, ale jak się okazało, to Ricardo Rodriguez, poszukiwany za morderstwo i włamania. Obecnie przebywa w areszcie, niedługo przewiozą go do więzienia.

Carlos podczas tej opowieści bladł coraz bardziej. Na końcu uderzył pięścią w kraty.

– Moja córka! Moja córka! A mnie przy niej nie ma! Oreiros, wypuść mnie stąd jak najszybciej!

– Zrobię, co w mojej mocy, a ty spróbuj się uspokoić. Ona jest bezpieczna, w swoim domu.

– Bezpieczna? Pośród tych harpii, matki i wujka?

– Na razie nic nie możesz zrobić. Jak tylko złoży zeznanie, policja zacznie szukać porywaczy.

– Kochanie? Może ja do niej pójdę? – wtrąciła się Andrea.

– Do tego domu, z którego odeszłaś, gdzie cię tak traktowano? Nie mogę cię prosić, żebyś…

– Dla ciebie wszystko, najdroższy. Obiecuję porozmawiać z Sonyą.

Carlos się nieco uspokoił, ale jego serce nadal drżało. Jego córka, jego ukochana córka tak cierpi, a on gnije w areszcie!

Eugenia Ramirez malowała paznokcie, gdy mówiła:

– Nie zaczekamy z pogrzebem na córkę Santa Marii? W końcu była dziewczyną Julio.

Jej mąż, rozparty na fotelu, odparł:

– To przez nią nasz syn nie żyje. Poza tym chcę jak najszybciej złożyć do grobu te nieszczęsne szczątki naszego synalka, żeby móc wrócić do normalnego życia i przestać udawać żałobę. W sumie nie wiem, dlaczego nie usunęłaś ciąży, nie mielibyśmy teraz takich problemów.

– Zapomniałeś? Chciałeś pochwalić się przed wszystkimi, że masz syna.

– A fakt, prawda. Szkoda tylko, że był taki nieudany, myślał, że będziemy się nim zajmować dzień i noc, pamiętam, jak kiedyś złapał cię za sukienkę jak był mały i nie chciał puścić.

– A był przecież z niańką! Zatrzymywał mnie, a ja tak się śpieszyłam do krawcowej!

– Dokładnie, bezczelny typ. Pamiętam, że miał wtedy gorączkę, może dlatego tak się zachował. Od opieki nad małymi dziećmi jest niańka, nie matka, a już szczególnie nad chorymi!

– Masz rację, Fer, masz rację…

Państwo Ramirez tak się pospieszyli, że pogrzeb ich syna odbył się na drugi dzień. Sonya jednak była obecna, w przerwach między działaniem leków wiedziała, co się wokół niej dzieje i uparła się, że na ceremonię pójdzie. Nie wiedziała tylko, że jej ojciec siedzi w więzieniu, zresztą nic poza śmiercią ukochanego chłopaka i tak ją nie interesowało.

Rozpadał się deszcz, towarzysząc powolnym krokom obecnych, kiedy odprowadzali Ramireza w jego ostatnią drogę. Sonya szła z przodu, blada, ale w ciszy, poza tym nie życzyła sobie żadnych pigułek, chciała być przy Julio całkowicie przytomna. Ludzi zebrało się mało, poza rodziną dziewczyny i chłopaka w zasadzie nie było nikogo, nikt nie interesował się Juliem, tym bardziej, iż ogólnie wiedziano, że jego rodzina tylko udaje żałobę, a tak naprawdę nic a nic ich to nie obchodzi. Gregorio szedł gdzieś z tyłu, po pogrzebie zamierzał w końcu porozmawiać z córką, ale na razie wolał się nie ujawniać dziewczynie, wyczuwał, że teraz by go tylko odtrąciła.

Ta straszna cisza została przerwana odgłosem kładzionej obok grobu trumny, poza tym ksiądz rozpoczął w końcu swoją przemowę, Ramirezowie prosili go, by była jak najkrótsza – mówili tak pod pozorem własnego nieszczęścia, ale nawet on wiedział, że nie chodzi o skrócenie przykrej ceremonii, a o jak najszybsze załatwienie sprawy.

Później, po skończonej modlitwie, grabarze rozpoczęli spuszczanie trumny w ziemię. Dziewczyna stała sama, z boku, nikogo nie chciała mieć w pobliżu, jej najbliższy właśnie był chowany na zawsze, wraz z nim odeszło i jej serce. Nikt nie wiedział, że był jej mężem, to była tylko jej tajemnica…i Ricardo, którego też na zawsze utraciła.

Fernando Ramirez rzucił pierwszą grudkę ziemii, by stało się zadość tradycji, potem ze wstrętem odsunął sie od trumny. Jeden, dwa, trzy, cztery – Sonya liczyła uderzenia piasku o wieko, pod którym leżało ciało jej ukochanego Julio Ramireza.

– Nic mi po nim nie zostało…Matka zabiła dziecko, jakie mogłam mieć z Julio, a potem nie dane nam już było być razem tak, bym miała chociaż taką pamiątkę. Tak bardzo, tak cię bardzo kochałam, a ty umarłeś przez Gracielę i przez ten idiotyczny dług, jaki miałeś wobec Mario…

Czuła, że serce jej pęka, że więcej nie zniesie tego bólu. Kręciło się jej przed oczami, ziemia była coraz bliższa, jakby coś ją do niej przyciągało, jakby Julio wołał ją do siebie.

– Ja…nie chcę już żyć…Julio, ukochany, błagam, zabierz mnie do siebie, błagam…

Przez moment wydawało jej się, że oto stoi przed nią, że wyciąga rękę, że z uśmiechem woła ją, by się nie bała, by podeszła, bo przecież tu jest tak dobrze i tak ciepło, a on czeka na nią.

– Tak straszliwie mi cię brakuje, Julio – wyciągnęła do niego rękę i zrobiła kilka kroków do przodu. Nie słyszała, jak zebrani coś krzyczą, coś wołają, a ona spada do grobu, na trumnę, przez przypadek uderzona zwałami piasku przez jednego z grabarzy, który nie zdążył wycofać swojej łopaty.

Virginia Fernandez stała z boku. Nie chciała, żeby ktokolwiek ją widział, przyszła tylko ze względu na to, bo chciała poznać córkę Carlosa, którego Victor Bolivares tak wychwalał, a który okazał się takim draniem. Widziała, że tamta upada do grobu i tak, jak wszystkim, jej też zamarło serce, gdy wyciągali nieprzytomną i brudną dziewczynę z otworu, w jakim znajdowała się trumna jej chłopaka.

– Biedne dziecko – szepnęła cicho Virginia, tłumiąc w sobie chęć podejścia bliżej i pocieszenia tej małej. Gdyby ona była matką, na pewno byłaby teraz przy córce, a nie lepiła się do własnego szwagra, który miał tak znudzoną minę, jak nikt na świecie, gorzej nawet od całej rodziny Ramirezów. A potem widziała, jak Bolivares podchodzi do leżącego obok grobu, na gołej ziemii, ciała Sonyi i pochyla się nad nią, by zbadać, czy nie doznała jakichś obrażeń, a potem ze straszliwie zbielałą twarzą mówi coś do zebranych wokoło osób.

Koniec odcinka 75


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 23:47:57 16-09-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 4501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:57:58 19-09-08    Temat postu:

Co do częstotliwości odcinków - gdy widzisz, że od jakiegoś czasu nie komentuję, to nie wstawiaj nowych, a jak wyrabiam się z komentowaniem, to dawaj, ile chcesz;]

Nie pisałam w tym temacie przez dłuższy czas... Przyczyną tego było to, że forum ciągle się zacina. Przez pięć dni próbowałam wkleić nowy odcinek Kobiety-Mężczyzny-Anioła i nie mogłam... Dopiero dziś forum działa jakoś lepiej. A trochę przerwy od Twojej telki się przydało, bo przyznam, że jeszcze nigdy nie wydawała mi się ona, aż tak genialna, jak teraz... Choć być może to odcinki są aż tak ciekawe.

Naprawdę wzbudziłaś we mnie wiele emocji. A zdanie:

Wspomnienia są jak kawałki szkła – odbijają dobre chwile jak w lustrze, jednocześnie krwawo raniąc ostrzami świadomości, że to już nigdy nie wróci…


Jest naprawdę piękne. Wzruszyłaś mnie historią Sonyi i Ricardo. Dziewczynę spotkało naprawdę ogromne nieszczęście. Nie dziwię jej się, że chce opuścić ten świat.
Dla Ricardo również wymyśliłaś ciekawy wątek. Biedaczek znów wylądował w więzieniu:/ Tak sobie pomyslałam... Kiedyś pół akcji działo się w szpitalu, a teraz w więzieniu xD Przy okazji poznał Manolo. Ciekawe, co ich znajomość wniesie do akcji.
Zastanawiam się, co Cię w życiu spotkało, że masz tak okropne zdanie o ludziach. Rodzice Julia naprawdę mnie zbulwersowali. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł w ten sposób traktować własne dziecko.
Zaintrygowała mnie również ta taśma... Ciekawe, w jaki sposób Felipe ją zdobył.
Biedna Andrea... Czemu jej dziecko musi być niedorozwinięte?

Naprawdę pięknie to wszystko opisałaś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:35:01 20-09-08    Temat postu:

Ale ja pisałam, że ewentualny związek Manolo & Ricardo byłby po tym, jak ten pierwszy stałby się dobry pod wpływem drugiego
Ja tam myślę, że Sonyi nie przeszkadzałaby orientacja Ricarda - w końcu gej to najlepszy przyjaciel kobiety !
Co za pytanie o ten filmik - jasne ! A jak zrobisz to koniecznie wklej linka

Odcinek za krótki
Ale ta scenka z Sonyą mnie wzruszyła Czasami myślę, że może lepiej by było, gdyby umarli razem.
A w sytuacji Andrei & Carlosa najbardziej mi szkoda ich dziecka - bo Andrea w między czasie zachowywała się okropnie, tak, że straciłam do niej sympatię, a Carlos.. jego też ostatnio jakoś mniej lubię ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:40:03 22-09-08    Temat postu:

Ech, napisalam sobie obszerne odpowiedzi na Wasze komentarze i mialam je wkleic, jak siade przy komputerze z Internetem, ale poniewaz sie spieszylam, bo musialam szybko tamten komputer zwolnic, to skasowalam sobie caly plik i teraz musze pisac od nowa ;/. Ale warto . Na razie pisze na laptopie, jak znow tam siade, to sprawdze, czy o niczym nie zapomnialam i ewentualnie dopisze - jak forum mi pozwoli...

Bloody, dobrze, zrobie tak, jak mowisz i dziekuje za cieple slowa pod adresem mojej historii. Na pewno nie jest genialna, moze przerwa w czytaniu to spowodowala, ze tak sadzisz , bo mojemu dzielu daleko do idealnosci. Ale i tak dziekuje.

Pewne "nalecialosci" poetyckie sa po wierszach, jakie kiedys pisalam, teraz pisze glownie proze, ewentualnie jakis wiersz "na zamowienie", jak ktos mnie poprosi na jakas okazje, ale dawniej sporo wierszy pisalam - jeden ze starych jest nawet na tym forum .

Mnie tez bylo smutno, jak usmiercalam Julia, jako autorka sama go polubilam i bylo mi przykro zadawac bol Sonyi, ale coz, taki jest los, takie jest zycie, nie wszystko uklada sie po naszej mysli (tak samo zreszta, jak w wypadku dziecka Andrei). Chcialam jego smierc zrobic jak najbardziej poruszajaca i widze, ze udalo mi sie to. A jego rodzice...to dokladka do jego tragizmu, do jego samotnosci...Niestety, nie wszyscy kochaja swoje dzieci i pewnie znajda sie i tacy, ktorzy sie nimi w ogole nie przejmuja...

Co mnie w zyciu spotkalo? Wiele bolu. Powiem Ci, ze przezylam naprawde sporo i owszem, byly mile chwile, ale i bylo sporo tych bardzo zlych. Czy to az tak widac w moich telkach?

Fakt, masz racje, spora czesc dzieje sie w areszcie (bylam na tyle sprytna, ze wymyslilam, iz na posterunku bedzie areszt, gdzie beda czekac na przewoz do...wiezienia lub rozprawe). Ale niedlugo to sie dla kogos zmieni...

Lilibeth, o Julio i o Sonyi juz pisalam, mowisz, ze moze i by bylo lepiej, gdyby umarli razem...Ciekawe, co powiesz o 76 odcinku, ktory napisalam, zanim Ty teraz skomentowalas...A to jeszcze nie koniec nieszczesc...

Tak, wiem, o co ci chodzilo w sprawie M&R, ale nawet, jakby Manolo stal sie dobry, to chyba nie zyczysz Ricardo takiego oblesnego brodacza, jakim jest Cardona? ;D.

Co Wy wszyscy macie do Carlosa? .

Aha, male ogloszenie - jak na razie nikt nie zainteresowal sie powrotem mojego ficka o "Prison Break", ale jesli ktos z Czytelnikow "EDYA" ma ochote na dalsze losy zbiega z Fox River, to zapraszam na "It's only a dream" - jest juz nowy odcinek (w zasadzie mam napisany jeszcze jeden, ale wrzuce ten drugi, jak sie okaze, ze ktokolwiek to jeszcze czyta .

Zapraszam na odcinek 76...

---------------------------------------------------------------

Odcinek 76

Virginia słyszała też krzyk, straszliwy krzyk, jaki wydała z siebie Viviana, a potem głos Felipe, mimo próby zachowania spokoju cały drżący od hamowanego płaczu. Później brat Santa Marii skoczył na Victora i zaczął go szarpać, a jego krzyki niosły się po całym cmentarzu:

– To nieprawda, ty głupi lekarzu, to nieprawda, ty gnojku, powiedz mi, że to nieprawda, że ona żyje, moja bratanica nie mogła tak po prostu umrzeć, na miłość boską, to nieprawda!

– Uderzyła się w głowę, nic nie można zrobić – Victor sam płakał.

– Ty idioto, rób coś, ratuj ją, proszę! – wrzeszczał Felipe, nie wiedząc, że Viviana właśnie zemdlała i na całe szczęście złapał ją Fernando Ramirez, a teraz próbował ją niezgrabnie ocucić.

W końcu Felipe puścił nieszczęsnego doktora i z płaczem rzucił się do Sonyi, by zaraz kołysać jej martwe ciało w ramionach.

– O jasna cholera, coś ty zrobiła, coś ty zrobiła, dziewczyno?

Gregorio Monteverde zbladł do tego stopnia, że zaczęło go coś dusić w piersiach. Jak to, jego dziewczynka, jego ukochana, z którą nawet nie zdążył porozmawiać, jego córeczka, jego Sonya, jak to…Nie dość, że jedno dziecko umiera mu w szpitalu, to teraz drugie właśnie spocznie obok swojego ukochanego chłopaka? Oparł się o drzewo i szlochał w samotności, nikt nie miał dla niego czasu. Dopiero Barbara, która mu towarzyszyła, położyła mu rękę na ramieniu.

– Wypłacz się. Co prawda ja jeszcze nigdy nie przeżyłam takiej rozpaczy, ale wiem, jak to jest utracić dziecko.

Gregorio Monteverde, ten człowiek ze stali, rzucił się w ramiona kobiety i płakał tak, jakby chciał wylać z siebie całe morze rozpaczy i smutku.

– Moja mała córeczka, moja ukochana córeczka…A niedługo Raul…Ja tego nie zniosę, nie zniosę, Barbaro…

Kiedy sytuacja nieco się uspokoiła, dokończono chowanie Julia, a ciałem Sonyi zajęli się właściwi ludzie. Felipe zabrał ze sobą Vivianę do domu, razem z nimi pojechał Monteverde i Barbara, oboje przygnębieni do tego stopnia, że po prostu nie mogli mówić. I dopiero w domu Barbara powiedziała:

– Czy nie trzeba zawiadomić Carlosa Santa Marię?

– Nie – powiedział ochrypłym od płaczu głosem Monteverde. – To była moja córka, nie jego. On nie jest nam do niczego potrzebny, to przestępca, a za to, co zrobił mojej córce, za to, że pozwolił na związek z Ramirezem, który doprowadził ją do śmierci, po prostu go zabiję.

To Virginia stwierdziła, że ktoś powinien pomyśleć o ojcu dziewczynki. Nie była pewna, co nią kieruje, czy chęć poznania człowieka, o którym tak ciepło wyrażał się Bolivares, czy cokolwiek innego, ale wiedziała, że coś ja tam ciągnie, że powinna pójść i powiedzieć Santa Marii o tym, co się stało. Dlatego teraz stała przed strażnikami i prosiła o wizytę u niego. Kiedy ją wpuszczono, poczyniła kilka kroków i zaraz znalazła się przed odosobnioną celą, oświetloną tylko jedną, małą żaróweczką.

– Pan Santa Maria?

– Andrea? – podniósł głowę, a na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie, gdy zorientował się, że to nie jego ukochana.

– Nazywam się Virginia Fernandez, wiem, że Victor wspominał panu o mnie.

– Tak, pamiętam, to pani jest żoną tego potwora, Manolo Fernandeza. Proszę wybaczyć, ale nie rozumiem… – Carlos podszedł bliżej, do krat i patrzył w piękną, choć nie pozbawioną blizn twarz Virginii.

– Ja…Właśnie wracam z pogrzebu Julio Ramireza, ukochanego pańskiej córki.

– A tak, biedny chłopak, nie znałem go dobrze, ale wiem, że kochał moją córkę, a ona jego. Znała go pani może?

– Nie, nie na tyle, by płakać nad nim, ale na tyle, by żałować losu pańskiej córki, która w końcu utraciła swoją jedyną miłość. Ale, panie Santa Maria…wydarzyło się nieszczęście…

– Cóż jeszcze mogło się zdarzyć poza tym, że moja córka pewnie bardzo cierpi?

– Ona…ona nie cierpi, Carlosie – nieświadomie wyciągnęła do niego rękę, by dotykiem złagodzić przyszły ból, a Santa Maria nie cofnął dłoni, wsłuchany tylko w jej słowa. – Ja…nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale…twoja córka bardzo rozpaczała na pogrzebie i nie wytrzymała tego bólu…Ona…spadła na trumnę, Carlosie. Bolivares mówi, że uderzyła się w głowę i że nic nie można było zrobić.

– Co? Żartujesz sobie, prawda? – ogromny płacz ścisnął Santa Marię za gardło, ale prawda jeszcze do niego nie dotarła. – Chcesz mi powiedzieć, że moja córka…nie żyje? Szarpnął ręką, dopiero teraz świadomy, że na jego dłoni leżała przez chwilę dłoń Virginii i obiema rękami złapał się krat, za które zaczął szarpać jak dzikie zwierzę.

– Odejdź stąd, ty wiedźmo przeklęta! Nie wierzę ci, po prostu nie wierzę, nie znęcaj się nade mną, Sonya żyje, słyszysz, żyje! – zaczął wrzeszczeć, a potem zwinął się na podłodze, wstrząsany szlochem.

– Boże, co ja zrobiłam…– szepnęła Virginia, z przerażeniem patrząc na efekty swojego czynu. Kiedy przyszedł strażnik, dała się odsunąć od krat bez protestów, nie reagowała też, kiedy wchodząca kobieta zmierzyła ją ze zdziwieniem wzrokiem. Była to Andrea, która podeszła potem do celi Carlosa, zaszokowana widokiem, jaki tam zastała.

– Carlos, najdroższy, co ci jest? – szepnęła, jednocześnie kucając przy kratach i usiłując dotknąć Santa Marię.

– Ta kobieta…– rozpoznała Andrea pośród szlochów. – Ta kobieta twierdzi, że moja córka nie żyje! – Carlos nie płakał, on po prostu wył.

– Uspokój się na pewno kłamała, nie miała powodu, żeby przejmować się twoją córką, zapewne to wymyśliła, a ty się przejąłeś, wierzę, że to kłamstwo i Sonya żyje.

Santa Maria uspokoił się trochę, wstał i otarł łzy, ale nadal lśniły jasno w jego oczach.

– Jesteś pewna? – szepnął.

– Nie jestem, ale kiedy myślę logicznie, nie widzę powodu, żeby obca kobieta miała mieć jakieś wiadomości o twojej córce. Kim ona w ogóle była?

– To Virginia Fernandez, jej mąż, Manolo, pobił ją do tego stopnia, że była bliska śmierci.

”Virginia Fernandez”. To nazwisko zabrzmiało jej w uszach jak zapowiedź nieszczęścia.

– Pewnie cię okłamała, może pomieszało jej się w głowie przez to wszystko. Zobaczysz, że Sonya na pewno…

Ich rozmowę przerwało wejście Felipe. Wyglądał tak strasznie, jak tylko może człowiek, który został dotknięty straszliwą tragedią – źle ubrany, w potarganym odzieniu, rozwiązanym krawacie i lekko pijany. Zbliżył się do celi Carlosa, na Andreę nawet nie spojrzał i powiedział:

– Carlos…bracie…Sonya…nasza dziewczynka…ona…nie żyje…Carlos! Ona nie żyje! Kiedy chowano Ramireza, wpadła do grobu, uderzyła się w głowę i…

– Zabiliście moją córkę…o Boże, zabiliście moją córkę, o Boże… – szeptał Carlos, tak zdruzgotany, jak tylko możliwe na tym świecie. Nie pomogło przytulenie się do dłoni Andrei, bo tylko tyle mogła mu dać przez kraty – nic nie mogło ukoić jego bólu.

To Manolo pierwszy rozpoznał wychodzącą z aresztu kobietę i zawołał ją do siebie. Strażnik zatrzymał się, chcąc uspokoić więźnia, zbliżył się więc do krat i coś powiedział, ale Virginia i tak zdążyła rozpoznać swojego byłego męża i poszła za strażnikiem.

– Nawet tutaj mnie prześladujesz, kiedy przyszłam powiedzieć Santa Marii o nieszczęściu, jakie go spotkało, nawet tutaj musiałam spotkać ciebie, potworze!

– Zna go pani? – zapytał strażnik, na moment zapominająco tym, że miał wyprowadzić Virginię z aresztu.

– Tak – odparła ona gorzko. – To właśnie mój mąż, który mnie tak pobił.

– Należało ci się, głupia dziwko! – wrzasnął Fernandez, ale umilkł, gdy strażnik pogroził mu pałką.

– Chwileczkę – jakiś człowiek podniósł się z kąta celi. – Czy mogę chwilę porozmawiać z tą panią?

– Czego od niej chcesz, Rodriguez? – strażnik wyraźnie nie cierpiał drugiego z więźniów.

– Tylko jedno – Ricardo podszedł do krat. – Jakie nieszczęście spotkało Carlosa Santa Marię?

– Córka mu zmarła, uderzyła się w głowę o trumnę, gdy chowali jej chłopaka – powiedziała Virginia i wyszła, odprowadzona przez strażnika, który nakazał jej na przyszłość ostrożność w rozmawianiu z więźniami – jednego już zdenerwowała, z drugim się pokłóciła, a trzeci to – cóż – jeden z tych najgorszych, gej.

“Jeden z najgorszych, gej”, jak określił go przed chwilą strażnik, usiadł na podłodze i przez chwilę kręcił głową, całkowicie załamany.

– Nie mogę w to uwierzyć…O mój Boże, po prostu nie mogę w to uwierzyć, moja mała przyjaciółka nie żyje…

Przypomniało mu się, jak go broniła przed policjantami, jak za wszelką cenę prosiła, by go nie zabierali i zaczął płakać, tak bardzo płakać, jak na pogrzebie swojej matki.

– Sonyu, moja mała dziewczynko, tak bardzo ci zależało, żebym z tobą został, żeby nie wrzucono mnie do tej zimnej celi, że nawet nie potrafiłaś uwierzyć, że jestem mordercą, a ja już nigdy nie będę miał okazji ci wszystkiego wytłumaczyć…Nie będę ci mógł powiedzieć, jak to było naprawdę, nigdy nie usłyszysz spowiedzi starego Ricarda, który…który pokochał cię jak córkę, bo ty jedna go zaakceptowałaś…

Koniec odcinka 76
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:42:36 22-09-08    Temat postu:

Julio i Sonya są już razem, szczęśliwi, na zawsze..
Ale o ile oni nie muszą się już niczym martwić, to przysporzyli mnóstwo bólu rodzinie..
A Manolo chyba nigdy się nie zmieni..
Zastanawia mnie, kto teraz bardziej cierpi - Carlos, czy Ricardo.. oboje kochali Sonyę jak własną córkę..
Za dużo ostatnio nieszczęść
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 4501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:31:22 24-09-08    Temat postu:

Bez przesady!

Nie chcę Cię straszyć, ale z reguły przestaję czytać opowiadania, gdzie umiera za dużo osób...]


Zrób coś z tą Sonyą Ona nie może umrzeć...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:22:29 24-09-08    Temat postu:

Lilibeth napisał:
Julio i Sonya są już razem, szczęśliwi, na zawsze..
Ale o ile oni nie muszą się już niczym martwić, to przysporzyli mnóstwo bólu rodzinie..
A Manolo chyba nigdy się nie zmieni..
Zastanawia mnie, kto teraz bardziej cierpi - Carlos, czy Ricardo.. oboje kochali Sonyę jak własną córkę..
Za dużo ostatnio nieszczęść


Pikene slowa o J&S.
Manolo...chyba masz racje.
Hm...prawdziwym ojcem Sonyi jest Gregorio Monteverde, a jego nie wymienilas. Fakt, jako ojciec zbytnio sie nie sprawdzil...

Bloody napisał:
Bez przesady!

Nie chcę Cię straszyć, ale z reguły przestaję czytać opowiadania, gdzie umiera za dużo osób...]


Zrób coś z tą Sonyą Ona nie może umrzeć...


Hm...Czy to znaczy, ze jak jej nie "ozywie", to przestaniesz czytac "PiM"? . (To na razie druga osoba dopiero .

Chyba obie lubilyscie Sonye...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 4501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:18:30 24-09-08    Temat postu:

No nie wiem, bo bardzo lubię tę telkę i żżyłam się już z nią... Ale uśmierceniem Sonyi mnie zniechęciło...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 155, 156, 157  Następny
Strona 20 z 157

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin