Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Pogarda i miłość" - El desprecio y amor - odc.262
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 155, 156, 157  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:04:18 09-10-08    Temat postu:

Też mi dobra rada - jakbym ja coś takiego usłyszała, nie wiedziałabym o co chodzi z tymi gwiazdami
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:27:37 09-10-08    Temat postu:

Zmieniłam zdjęcie Pizarro - taki mi bardziej pasuje do Ricardo .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriella
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 5502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:37:03 11-10-08    Temat postu:

Jak można wystawić akt zgonu osobie, która żyje?
To okropne...
Nie wiem co bym zrobiła, gdybym miała dziecko i trzymałabym w dłoniach akt oznaczający jego śmierć, a tak naprawdę ono by żyło.
Aż mnie ciarki przeszły:*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:47:56 11-10-08    Temat postu:

BlackFalcon napisał:
Zmieniłam zdjęcie Pizarro - taki mi bardziej pasuje do Ricardo .

Jak dla mnie Pizarro na kazdym wygląda jak gej ;DD albo raczej jak stereotyp geja


Paris Hilton napisał:
Jak można wystawić akt zgonu osobie, która żyje?
To okropne...
Nie wiem co bym zrobiła, gdybym miała dziecko i trzymałabym w dłoniach akt oznaczający jego śmierć, a tak naprawdę ono by żyło.
Aż mnie ciarki przeszły:*

w tym wypadku byla to przecież tylko pomyłka, w dodatku fajnie opisania
w rzeczywistosci to bylby koszmar, z piekła rodem, ale w telenoweli.. wszystko zdarzyc się moze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:22:38 11-10-08    Temat postu:

Lilibeth napisał:
BlackFalcon napisał:
Zmieniłam zdjęcie Pizarro - taki mi bardziej pasuje do Ricardo .

Jak dla mnie Pizarro na kazdym wygląda jak gej ;DD albo raczej jak stereotyp geja

Dlaczego? . Może jako Loreto trochę tak (a właśnie, Loreto chyba nie był gejem? , ale na tym zdjęciu jest całkiem sympatyczny (nie mówię, że homoseksualiści nie są .

Paris Hilton napisał:
Jak można wystawić akt zgonu osobie, która żyje?
To okropne...
Nie wiem co bym zrobiła, gdybym miała dziecko i trzymałabym w dłoniach akt oznaczający jego śmierć, a tak naprawdę ono by żyło.
Aż mnie ciarki przeszły:*

w tym wypadku byla to przecież tylko pomyłka, w dodatku fajnie opisania
w rzeczywistosci to bylby koszmar, z piekła rodem, ale w telenoweli.. wszystko zdarzyc się moze


Ale z drugiej strony fakt, wszyscy z rodziny Sonyi przeżyli ogromny wstrząs. W sumie Bolivares to d... ), a nie lekarz .

Bloody mnie zabije, ale jestem tak ciekawa opinii na następne odcinki, że wrzucam kolejny .

Zapraszam na odcinek 82...

------------------------------------------------------------

Odcinek 82

Victor Bolivares stał niecierpliwie przed miejscem, gdzie oczekiwał na rozmowę z Carlosem Santa Maria. Zanim powie, z czym przyszedł, mundurowy musi obsłużyć poprzedniego gościa, dopiero potem może zająć się nim.

Wreszcie podszedł do Victora i zapytał ponuro:

– A pan do kogo?

– Moje nazwisko to Victor Bolivares. Chciałbym odwiedzić Carlosa Santa Marię.

– Niestety, to w tej chwili niemożliwe – odparł sucho policjant.

– Niemożliwe? A to niby dlaczego? On mnie wzywał i póki nie jest w więzieniu, chyba mam prawo…

– Nie rozumie pan – przerwał mu mundurowy. – Carlos Santa Maria próbował się powiesić na pasku od spodni kilkadziesiąt minut temu.

– O mój Boże…– wydusił Bolivares. – Żyje?

– Owszem, kolega znalazł go prawie od razu po nieudanej próbie samobójczej i odciął. W tej chwili aresztant znajduje się pod obserwacją u naszego lekarza, ale niedługo wróci do celi, chociaż z pewnością czeka go jeszcze rozmowa z psychologiem.

– Czy można go zobaczyć? – spytał zdruzgotany Victor. Miał nadzieję, że czyn Carlosa nie był spowodowany śmiercią Sonyi, bo tego by sobie nigdy nie wybaczył.

– Tak, tym korytarzem na lewo, dam panu przepustkę.

Podobnych Santa Marii aresztantów zwykle przewożono do pobliskiego szpitala, ale ponieważ zbyt wiele osób próbowało odebrać sobie życie, komisarz wystąpił o dobudowanie do posterunku malutkiego pokoju dla chorych, rannych etc., co też niedawno uczyniono. Stąd Bolivares do Santa Marii daleko nie miał.

Wszedł niepewnie, nie wiedząc, co ma powiedzieć komuś, komu niedawno przekazał wiadomość o zgonie córki – wiadomość nieprawdziwą i tak bardzo bolesną. Santa Maria był blady, ale poza śladem na szyi nic mu nie było, leżał w łóżku z zamkniętymi oczami, ale nie spał.

– Carlos? – zapytał Victor.

– Tak? – Santa Maria otworzył oczy na dźwięk jego głosu i wychrypiał.

– Dlaczego…dlaczego próbowałeś to zrobić? Przecież wezwałeś mnie, chciałeś coś zrobić, miałeś jakieś plany, a to…

– Niestety, nawet tego nie umiem zrobić. Wzywałem cię po to, byś zapisał mi leki nasenne, doktorze. Zanim jednak do mnie dotarłeś, postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce, ale jak widzisz, z marnym skutkiem. Jutro wracam do celi.

– Czy nie sądzisz, że masz po co żyć?! Nie uważasz, że życie jest darem od Boga, zobacz, Virginia była tak ciężko pobita, ale walczyła o życie, Raul Monteverde umiera, ale wypisał się na własne życzenie ze szpitala i teraz chce…

– Wsadzić mnie do więzienia, jak się domyślam.

– Z tego, co wiem, to fakt, ale to nie powód, by się wieszać! Ty masz po co żyć, Carlos! Jesteś potrzebny komuś, kto cię bardzo kocha! – podniósł głos prawie do krzyku.

– Komu niby? – zadrwił Carlos. – Mojej żonie, sypiającej z Felipe?

– Ja ci powiem, komu! Masz żyć dla swojej córki! Tak, Santa Maria, Sonya żyje i jest pod dobrą opieką, pod opieką doktora Alejandro Villara – prosiłem go, by czuwał nad nią, kiedy sam…zostałem wylany ze szpitała.

– Moja Sonya…żyje? Kłamiesz, kłamiesz, Bolivares.

– Nie kłamię! Za kilka dni, a może wcześniej, wróci do domu i chce wiedzieć, że ma ojca, a nie, że jest całkiem sama po śmierci Julia!

Carlos podniósł się i chwycił dłoń doktora.

– Jesteś pewien? Nie pomyliłeś się…znowu?

– Wybacz, Carlos, ale o ile mogłem pomylić żywą osobą z trupem – za co cię serdecznie przepraszam – to raczej w tym przypadku się nie mylę, tym bardziej, że twój brat cały czas przy niej siedzi i słucha opowieści o jakimś Ricardo.

– Ricardo? A któż to jest?

– Pamiętasz porwanie twojej córki? Podobno tenże Ricardo uratował jej życie, ale okazało się, że to poszukiwany przestępca i twój brat razem z żoną wysłali go do więzienia.

– Chwileczkę! – na wieść o tym, iż jego córka żyje, Carlos momentalnie odzyskał siły. – Ten człowiek, nieważne, że był przestępcą, uratował Sonyę, a te bydlaki wsadziły go do więzienia?

– Tak i właśnie Sonya usiłuje uprosić Felipe, by ten coś zrobił, ale znasz swojego brata…

– Skoro to on go wsadził, to na pewno nic nie pomoże. O co jest oskarżony ten Ricardo?

– Z tego co wiem, to o kilka spraw – napady, włamania, kradzieże, ale przewija się też podobno morderstwo.

– Mam do ciebie prośbę – dowiedz się dokładnie, co zrobił ten facet i jeśli z tej listy wykreślisz morderstwo, to skontaktuj się natychmiast z Oreirosem.

– Po co? Chcesz mu pomóc?

– Oczywiście. Ricardo uratował moją córkę, muszę mu się jakoś odwdzięczyć! Nie może być złym człowiekiem, skoro jej pomógł!

Bolivares wyszedł ze szpitala zadowolony. Oto mimo utraty pracy ma misję, która również może uratować człowieka – i to w sumie czyjeś życie, bo życie w więzieniu dla doktora było jak śmierć…Jeśli uda się uratować Ricardo, Bolivares uzna to za udaną operację – tyle, że nie na czyimś ciele, a raczej na czyimś losie…

Miał rację doktor – Felipe ani myślał zgodzić się na jakąkolwiek pomoc Rodriguezowi. Cały czas tulił swoją Sonyę, ale w kółko powtarzał jej, że nie pomoże Ricardo, bo to przestępca, morderca i co tam jeszcze. Mimo to jego bratanica nadal upierała się przy swoim:

– Wujku, ale jak możesz! Przecież on uratował mi życie i był taki dobry, nie wierzę, że mógł kogoś zabić! Proszę cię chociażby ze względu na mnie, pomóż mu!

– Nie, kochanie, źli ludzie powinni odsiedzieć swoją karę, a teraz proszę cię, wypocznij, bo…

Rozmowę przerwała im pilna wiadomość w radio:

“Z ostatniej chwili! Odnalazł się długo poszukiwany przez policję morderca Genaro Arochy. Morderstwa dokonano kilka lat temu ze szczególnym okrucieństwem. Zmasakrowane zwłoki znaleziono w basenie Arochy, jednak sprawcy długo nie odnaleziono – aż do dzisiaj. Obecnie w więzieniu przebywa człowiek, który przyznał się do wszystkiego, złożył zeznania i dokładnie opisał popełniony czyn – niejaki Ricardo R.”

– Nie! To niemożliwe, to nieprawda, on nie może być mordercą! – krzyczała Sonya.

– Uspokój się. Jak widzisz, ten człowiek nie jest wart naszego wsparcia. Nie wiem, dlaczego ci pomógł, ale ja jemu nie pomogę – to morderca, jak słyszałaś.

– Nie wiem, dlaczego się przyznał, ale wiem, że to nieprawda! Nie zapomnę jego smutnych oczu, kiedy go wydaliście policji! Chcę go natychmiast zobaczyć!

– Ależ Sonyu, jesteś chora i…

– Wujku, ja już zdecydowałam! Albo zaprowadzisz mnie na policję, albo sama tam pójdę! Przy okazji złożę zeznania na porywaczy i morderców Julia, mam nadzieję, że to choć trochę pomoże Ricardo! – po czym wstała i udała się do wyjścia.

Felipe nie miał wyjścia i zawiózł ją na komisariat, po drodze dzwoniąc do Viviany, która – jak wszyscy – ocierała łzy na wieść, że jej córka żyje.

– Ale…czemu nie wrócicie od razu do domu? Powiedz jej, że chcę z nią porozmawiać, musimy naprawić pewne rzeczy, które nas rozdzieliły.

– Niestety, Viviano – westchnął Felipe. – Twoja córka uparła się, że chce zobaczyć się z Ricardo i mam ją zawieźć do więzienia.

– Zwariowałeś?

– Gdybym tego nie zrobił, sama by tam poszła, a jest jeszcze słaba. Jak wrócę, zdam ci dokładną relację, ale nie martw się, nie dopuszczę do tego, by ten gad wyszedł na wolność.

Sonya nie odezwała się słowem, kiedy jej wujek mówił te straszne słowa. Ona i tak wiedziała swoje – Ricardo nikogo nie zabił i ona pomoże mu wyjść na wolność! Poprosi ojca, żeby wpłacił kaucję i…

– Wujku– odezwała się nagle. – Czy tata wie, że ja żyję?

– Bolivares miał go powiadomić.

Rozsiadła się wygodniej w fotelu – a więc może spokojnie oddać się ratowaniu Ricardo.

Felipe Santa Maria musiał się sporo napocić, żeby bratanicy pozwolono spotkać się z więźniem, gdyż po prostu nie znał nazwiska Ricardo, ale jego wpływy pomogły mu na tyle, że policjanci w końcu zgodzili się na wizytę i zrozumieli, o kogo chodzi. Dlatego teraz Sonya Santa Maria czekała spokojnie w pokoiku dla odwiedzających na wejście Ricardo Rodrigueza.

Kroki, tak powolne, jakby już szedł na krzesło elektryczne, spuszczona głowa i to ubranie – zwykły więzienny strój, jaki nosili wszyscy tu osadzeni – nawet nie widział tego, kto go odwiedzał. Bo i po co miał patrzeć, pewnie to jeden z tych prawników, którzy za darmo bronią biednych, albo coś w tym rodzaju. Dopiero, gdy usiadł po drugiej stronie szyby, jaka dzieliła wszystkich więźniów od ich gości, podniósł głowę.

Koniec odcinka 82
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:19:24 12-10-08    Temat postu:

Bloody często loguje się na gg, więc ma dostęp do neta
Ja tam lubię Victora

Jaki króciutki odcinek
Nie wyobrażam sobie reakcji Ricarda.. Jak teraz potoczą się jego losy?
Dobrze, że Carlos już wie o Sonyi
Czekam na kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:17:42 14-10-08    Temat postu:

Lilibeth napisał:
Bloody często loguje się na gg, więc ma dostęp do neta
Ja tam lubię Victora

Jaki króciutki odcinek
Nie wyobrażam sobie reakcji Ricarda.. Jak teraz potoczą się jego losy?
Dobrze, że Carlos już wie o Sonyi
Czekam na kolejny odcinek


Wiem, ze ma dostep, ale nie ma czasu czytac .

Faktycznie, krotki wyszedl, a w Wordzie byl dluzszy .

Mam napisane juz kilka odcinkow do przodu i martwie sie, czy nie jestem monotematyczna - przewaza temat jednego bohatera (niekoniecznie osobiscie wystepuje, ale jego temat tak . Z tym, ze chodzi o kogos, kogo lubisz .

Zapraszam na odcinek 83...

------------------------------------------------------------------------

Odcinek 83

– Sonya?…– szepnął, bo tylko tyle pozwoliło mu ściśnięte gardło.

A jej łzy ściekały po policzku, gdy zobaczyła, w jakim jest stanie jej przyjaciel. Jednak spróbowała się opanować – przecież on teraz potrzebował jej siły! – i powiedziała w miarę spokojnie:

– Tak, to ja, Ricardo. Przyszłam do ciebie, bo…

– Ale jak to…Powiedziano mi, że ty nie żyjesz…– rezygnacja i smutek w jego głosie bardzo poruszyły dziewczynę, widać było, że Rodriguez nie wierzy w to, co widzi.

– Wiem, wszyscy tak myśleli, ale doktor się pomylił, żyję i nic mi nie jest. Jak tylko się dowiedziałam, przyszłam tutaj, obiecuję ci, że szybko stąd wyjdziesz i…

– Sonya…moja mała przyjaciółko…– wreszcie jakiś błysk zrozumienia w jego oczach! A potem uśmiech, który tak bardzo chwycił ją za serce. – Sonya…nie wiem, jak to możliwe, ale tak bardzo cieszę się, że żyjesz…Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mi cię brakowało, myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę!

– Ja też bardzo za tobą tęskniłam. Moja rodzina źle zrobiła, ale tata – Carlos Santa Maria, wiesz, to nie jest mój prawdziwy ojciec, ale on mnie wychował i kocha, jak własną córkę – on na pewno ci pomoże, tylko go o to poproszę.

Jak miał złamać jej serce? Jak powiedzieć, że w przypływie rozpaczy przyznał się do tego, o co go od dawna podejrzewano, ale nie mieli dowodów – do morderstwa? Jak wyznać, że niedługo czeka go krzesło elektryczne?

– Sonyu…Mam do ciebie prośbę – dziękuję, że do mnie przyszłaś, nie wiesz nawet, ile to dla mnie znaczy, ale, Sonyu…proszę cię, nie przychodź tu więcej.

– Dlaczego? – szepnęła. – Sądziłam, że jesteśmy przyjaciółmi? Uratowałeś mi życie, a teraz ja chcę ci pomóc!

– Wiesz…Ja nie jestem taki, za jakiego mnie bierzesz, ja…Zrobiłem coś złego i to wielokrotnie, jak już zapewne wiesz, jestem przestępcą i…

– I co z tego? Może tam kogoś napadłeś, włamałeś się gdzieś, ale uratowałeś mi życie! – powtórzyła. – Nie wierzę w te słowa o morderstwie! Dla mnie jesteś dobrym człowiekiem, moim przyjacielem i nie pozwolę, żeby cię skazali!

– Sonyu…Ja już się przyznałem…To naprawdę nie ma sensu. Podpisałem zeznania i niedługo…ech, sama wiesz, co się stanie.

– Nie pozwolę na to! Nie wiem, dlaczego się przyznałeś, ale wiem, że nigdy byś nikogo nie zabił! Ufam ci i wiem, że to nieprawda!

– Nic o mnie nie wiesz tak naprawdę, Sonyu…Nie wiesz nawet, że jestem…– urwał. Może lepiej jej to powiedzieć? Może wtedy zrozumie, że jest już stracony i przestanie…dawać mu fałszywe nadzieje, że on, Ricardo Rodriguez, jest wart czegokolwiek poza obelgami i nienawiścią?

– Kim? – zapytała.

Nabrał tchu i wreszcie to z siebie wyrzucił:

– Jestem homoseksualistą, Sonyu. Gejem, pedałem, nazwij to, jak chcesz. Mam skłonności do mężczyzn, miałem kiedyś partnera, którego bardzo kochałem.

Długa, bardzo długa chwila milczenia zapadła po tych słowach. Doszukiwał się w jej oczach pogardy, nienawiści, odrzucenia i niechęci, których tak często w życiu doświadczał. Ale nic takiego nie znalazł. Zamiast tego usłyszał:

– To wszystko? To jest ta skrzętnie ukrywana tajemnica, której nie chciałeś mi powiedzieć?

– Tak, to wszystko, Sonyu. Teraz już wiesz, z kim się zadajesz.

– Przyznam, że jestem na ciebie wściekła. Ale nie dlatego, że masz skłonności do mężczyzn, jak to nazwałeś. Ale dlatego, że sądziłeś, że cokolwiek to zmieni w moich uczuciach do ciebie. Jesteś moim przyjacielem, panie Rodriguez i tak pozostanie na wieki. Czy nie rozumiesz, że ja cię akceptuję takim, jakim jesteś, bo cię bardzo lubię, Ricardo? – ostatnie zdanie wyszeptała cicho.

“Akceptuję cię”. “Bardzo cię lubię”. Kiedyż on w ogóle słyszał ostatnio takie słowa? I czy kiedykolwiek je usłyszał? Nawet jego ojciec – bo matkę stracił dawno temu – go odrzucił. Tylko matka utrzymywała z nim kontakt po tym, jak wyrzucony przez ojca odszedł z domu.

– Ja…Ja też cię bardzo lubię, Sonyu…– odszepnął, bojąc się, że głos zdradzi wzruszenie, jakie go ogarnęło. A potem wyciągnął rękę i dotknął szyby od swojej strony, widząc, że dziewczyna robi równocześnie to samo. Ich dłonie zetknęły się poprzez szkło – przyjaciele, na zawsze złączeni, cokolwiek ma się stać.

– Nie możesz umrzeć, nie ty…Jesteś moim jedynym przyjacielem…I tylko ty wiesz, że byłam żoną Julia…

– Nie można już cofnąć tego, co napisałem, przyjaciółko. Chociaż teraz chętnie bym stąd wyszedł i choć na moment cię uściskał, wiesz już, że nic mi nie pomoże.

– Przecież nie ty to zrobiłeś! Śledztwo na pewno wykaże, że jesteś niewinny, a wtedy szybko cię stąd wypuszczą!

– Jestem winien, Sonyu…Jestem winien śmierci Genaro Arochy…Fakt, mogłem temu zapobiec, mogłem coś zrobić, a zamiast tego patrzyłem…patrzyłem, jak umiera.

– Zapobiec? Coś zrobić? W jakim sensie? – dziewczyna stała się czujna. Coś w tym wszystkim się jej nie zgadzało.

– Powiedziałem “zapobiec”? Musiałem się przejęzyczyć. Zabiłem tego człowieka, Sonyu, zabiłem go…

– Nie wierzę ci! Nie wiem, czemu kłamiesz, ale…Ricardo! Błagam cię na wszystko, powiedz mi prawdę! – straszliwe podejrzenie wdarło się jej do mózgu. – Czy ty…czy ty kogoś kryjesz?

– Nikogo nie kryję, Sonyu. A teraz idź już, zapomnij o mordercy i żyj swoim życiem, tylko wiedz, że dałaś mi tyle szczęścia, co chyba nikt na tym świecie…

– Oszalałeś? – zezłościła się dziewczyna. – Przecież widzę, że coś kręcisz! Wiesz co, Ricardo, jesteś głupi! Widzisz, że tak strasznie cię lubię, że mi na tobie zależy, a wykręcasz mi taki numer, upierasz się, że kogoś zabiłeś, a ja widzę, że to nieprawda! Ale w porządku, skoro chcesz, to umieraj sobie na tym krześle, ja o tobie zapomnę, a jak zmienisz zdanie i zaczniesz walczyć o własne życie dla mnie i dla siebie, to mnie zawiadom! Będę czekać, Ricardo! Będę czekać, aż zrozumiesz, że…że ktoś pokochał cię z całego serca, jak przyjaciela! – po czym wyszła.

Wiedziała, że być może zraniła go ostrymi słowami, ale wiedziała też, że na pewno dała mu do myślenia…i wiedziała też, że nie zapomni, że wróci tu jutro i pojutrze, aż Rodriguez przekona się, że powinien przestać kryć tego kogoś i zacząć walczyć o siebie – zarówno dla siebie samego, jak i dla niej, dla Sonyi Santa Marii.

To nie były łzy smutku, wręcz przeciwnie. Tym razem Rodriguez płakał ze szczęścia. “Czekać, aż zrozumiesz, że ktoś pokochał cię z całego serca”. Ale co on miał zrobić, kiedy już podpisał to przeklęte zeznanie? Miał powiedzieć, że…że co? Że kłamał? I w ten sposób skierować podejrzenie na kogoś, kogo kochał? Zdradzić jedyną osobę, z którą był w życiu szczęśliwy? Zdradzić…Francisca?

Graciela Gambone wchodziła na posterunek w towarzystwie Mario. Jakież było jej zdziwienie, kiedy ujrzała wychodzącą Sonyę razem z jej wujkiem! Dała znak Mario i błyskawicznie się ukryli, starając się równocześnie podsłuchać, czy córka Santa Marii złożyła już zeznania.

– Ta suka żyje! – szepnęła Graciela. – Ale co ona mówi? Że nie jest w stanie złożyć zeznań, że wizyta u Rodrigueza zbyt ją wyczerpała i że zrobi to jutro? Nie wiedziałam, że tak można przesuwać sobie terminy zeznań, ale widzę, że Santa Maria mogą wszystko. W takim razie zaczekamy, aż się oddalą i spokojnie odwiedzimy naszego Ricardo…

Co też uczynili. Co prawda strażnik nie był zbyt zadowolony faktem, że Rodriguez ma tylu gości i to po sobie, ale zgodził się na krótką wizytę. Tym razem jednak mina Ricardo nie wyrażała szczęścia, a zaskoczenie i pogardę.

– Oto mordercy niewinnych. Czego chcecie i jakim cudem Sonya nie wydała was policji? Ja sam miałem to zrobić, ale wiadomość o jej śmierci tak bardzo mnie przygnębiła, że umysł mi się zaćmił i nic nie miało dla mnie znaczenia. Widzę jednak, że będę musiał opowiedzieć, kto zabił Julio Ramireza.

– Nic nie zrobisz, Ricardo – odezwała się Gambone. – Chyba, że chcesz, żeby twojej ukochanej Sonyi coś się stało. Lepiej porozmawiajmy o tym, jak bardzo cenny był dla ciebie Francisco i co łączyło cię z Genaro Arochą.

– Nie będę z wami rozmawiał o tych ludziach, zabiliście człowieka i…

– A ty tego nie zrobiłeś, Ricardo? Ach, nie, prawda, przecież ty tylko stałeś i patrzyłeś, jak on umiera. Nie wydaje ci się, że to to samo, co zabójstwo? Ale przecież ty masz czyste rączki, ty tylko obserwowałeś, jak twój ukochany Francisco masakruje Arochę.

– Już się przyznałem do tego zabójstwa! – Rodriguez wstał i miał zamiar wyjść.

– Siadaj, geju! – kazała Graciela. – Przyznałeś się do zabójstwa Arochy, ale my wiemy, że tak naprawdę zrobił to twój kochanek, bo dowiedział się, że Genaro cię napastował i to w bardzo brutalny sposób, że próbował cię…cóż, zgwałcić. Ty uderzyłeś go tylko jeden, jedyny raz, ale na pogrzebaczu jest twoja krew – bo zraniłeś się w międzyczasie w rękę, broniąc przed Genaro. Uderzyłeś w nogę, w samoobronie, a Francisco usłyszał twoje krzyki – byliście przecież z wizytą u Genaro – i przybiegł cię obronić. Francisco się wściekł i stanął w twojej obronie, a ty patrzyłeś, jak się biją, a potem Francisco morduje tamtego człowieka. Francisco działał w rękawiczkach, pamiętasz, miał to swoje dziwactwo, lubił w nich chodzić, jak tylko się ochładzało. Dlatego jego śladów tam nie ma – a twoje są. Nie można ci było nic zarzucić, bo przecież nie cios w nogę zadał śmierć, a nigdy nie sprawdzono, że był tam ktoś jeszcze – prawdziwy morderca, twój Francisco.

– Skąd…skąd to wszystko wiecie?

– Powiedz mi coś – rzekła cicho Graciela Gambone. – Jak miał na nazwisko twój kochanek?

– Francisco Velasquez, a co?

– A wiesz, komu wyznał prawdę? Swojej kuzynce, do której miał bezgraniczne zaufanie. Pani Dolores Gambone. Mojej matce.

Koniec odcinka 83
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 4501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:19:32 14-10-08    Temat postu:

Wiesz, możesz wklejać odcinków, ile chcesz... bo ja i tak to przeczytam, więc dostarczę sobie rozrywki, a to, że nie wyrabiam się z komentowaniem, to dla Ciebie niekorzyść, bo w końcu moje komentarze są dla Ciebie przyjemnością

Nie przeczytałam jeszcze wszystkiego... ostatnio mam mało czasu na forum. Poza tym irytuje mnie to, że ono bez przerwy się przycina.

W każdym bądź razie bardzo podobał mi się pomysł z tym, że Gregorio był gejem;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:28:45 14-10-08    Temat postu:

Wiedziałam, że Ricardo nic nie zrobił. On nie jest zły i po prostu by nie mógł.
Ale cóż za niesamowicie nieszczęśliwy zbieg okoliczności, że kuzynką jego ukochanego, który zabił tego faceta (ale ostatecznie zrobił to w obronie swojej miłości) była akurat matka tej żmii, która musiała zawiadomić o tym córkę.. Życiem rządzą przypadki
Nie jesteś monotematyczna i nie staniesz się nawet, jak zrobisz tu 200, albo i więcej odcinków
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 4501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:47:43 17-10-08    Temat postu:

Kurcze, przecież pisałam komentarz, a on się znów nie zapisał Zaczynam mieć już dość tego forum...

Przeczytałam wszystko:)

Pięknie rozkręciłaś wątek Ricardo... Naprawdę sceny z nim związane mnie wzruszają. Podoba mi się postawa Sonyi. Jest tolerancyjna i chwała jej za to!
Moim zdaniem jednak nie powinien mówić policjantom, że to on zabił, ponieważ Francisco nie żyje, więc i tak mu nie pomoże.
Żal mi doktora:( Jest naprawdę sympatyczną postacią i takie nieszczęście go spotkało...
Ale naprawdę cieszę się z tego powodu, że Sonya żyje.
Tak sobie pomyślałam, że Julio mógłby teraz być duchem;)
Sorki, ale nie mam dziś natchnienia na długi komentarz (Co nie oznacza, że odcinek nie był ciekawy;))
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:11:37 19-10-08    Temat postu:

Dubel - do usunięcia.

Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 1:15:40 19-10-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:15:11 19-10-08    Temat postu:

Bloody napisał:
Wiesz, możesz wklejać odcinków, ile chcesz... bo ja i tak to przeczytam, więc dostarczę sobie rozrywki, a to, że nie wyrabiam się z komentowaniem, to dla Ciebie niekorzyść, bo w końcu moje komentarze są dla Ciebie przyjemnością

Nie przeczytałam jeszcze wszystkiego... ostatnio mam mało czasu na forum. Poza tym irytuje mnie to, że ono bez przerwy się przycina.

W każdym bądź razie bardzo podobał mi się pomysł z tym, że Gregorio był gejem;)


Masz rację, są przyjemnością . Czekam więc na nie niecierpliwie.

Tak, fakt, to, co się dzieje z forum - jednego krótkiego posta wysyłam kilka minut - ciekawe, ile będę wysyłać tego ;(. Ale ja jestem uparta, więc jakoś to idzie .

A był, był gejem, a kto wie, czy to się jeszcze w nim nie odezwie ).

Lilibeth napisał:
Wiedziałam, że Ricardo nic nie zrobił. On nie jest zły i po prostu by nie mógł.
Ale cóż za niesamowicie nieszczęśliwy zbieg okoliczności, że kuzynką jego ukochanego, który zabił tego faceta (ale ostatecznie zrobił to w obronie swojej miłości) była akurat matka tej żmii, która musiała zawiadomić o tym córkę.. Życiem rządzą przypadki
Nie jesteś monotematyczna i nie staniesz się nawet, jak zrobisz tu 200, albo i więcej odcinków


Zauważyłaś dobro w tak skomplikowanej postaci, jak Ricardo . Piszę "skomplikowanej", bo przecież za coś w tym więzieniu siedział . Ale cieszę się, bo właśnie o to mi chodziło. Masz rację z tymi przypadkami, ale...przecież to tela .

Z tą monotematycznością, to chodziło mi raczej, o to, iż w odcinkach dość często przewija się Ricardo, ale "chłopak" tak się związał z głównym wątkiem, że musi być często...a i ja tego chcę .

Bloody napisał:
Kurcze, przecież pisałam komentarz, a on się znów nie zapisał Zaczynam mieć już dość tego forum...

Przeczytałam wszystko:)

Pięknie rozkręciłaś wątek Ricardo... Naprawdę sceny z nim związane mnie wzruszają. Podoba mi się postawa Sonyi. Jest tolerancyjna i chwała jej za to!
Moim zdaniem jednak nie powinien mówić policjantom, że to on zabił, ponieważ Francisco nie żyje, więc i tak mu nie pomoże.
Żal mi doktora:( Jest naprawdę sympatyczną postacią i takie nieszczęście go spotkało...
Ale naprawdę cieszę się z tego powodu, że Sonya żyje.
Tak sobie pomyślałam, że Julio mógłby teraz być duchem;)
Sorki, ale nie mam dziś natchnienia na długi komentarz (Co nie oznacza, że odcinek nie był ciekawy;))


Taak, ja też walczę z forum, ale za bardzo je lubię, żeby odchodzić - szkoda tylko, że nie można zmienić serwera - a może można?

Ricardo, jak już wspominałam, to bardzo ważna postać i na pewno będzie o nim jeszcze sporo (nie powiem tylko, czy jego samego, czy tematu o nim, bo nie chcę zdradzić dalszej części fabuły). Będzie jeszcze wiele wzruszeń...I dramatów.

Powiedział policjantom nie po to, by pomóc Francisco...Ricardo, gdy dowiedział się, że Sonya nie żyje, stwierdził, że nie ma już nic, że nic dobrego go na tym świecie nie spotka i po prostu się załamał. Nie chciał już żyć...Stąd jego decyzja o przyznaniu się do czegoś, czego nie zrobił. A jak to się dalej potoczy...zobaczysz .

Julio duchem...hm...hm...zobaczymy .

O Victorze też nie zapomnę .

A, jeszcze jedno - męczyłam już tym wywiadem Lilibeth, ale wspomnę jeszcze Tobie, jeśli można . Bo jak pisałaś o tych scenkach z Ricardo, to mi się przypomniało. Tym razem nie chodzi o tolerancję dla innych ludzi, a o postawę prasy, ale skojarzyło mi się to dlatego, bo w obu przypadkach chodzi o postawę jednego człowieka względem drugiego. A o co chodzi dokładniej? Już mówię. W mojej telci postać Ricardo gra Miguel Pizarro (Loreto z "Rubi"). Ostatnio tłumaczyłam wywiad, a raczej artykuł o nim - jeśli chcesz, to przeczytaj. Jestem wstrząśnięta, jak można żerować na czyimś nieszczęściu...

Aha, niedługo nowa entrada .

Zapraszam na odcinek 84...

-----------------------------------------------------------------

Odcinek 84

Gregorio Monteverde nie krył złości na swojego przybranego syna.

– Czyś ty oszalał?! Upadłeś na podłogę cały zalany krwią, twoja matka mało nie dostała zawału, ja zresztą również, a ty po prostu odmawiasz wyprawy do szpitala?

Raulowi nadal kręciło się w głowie, ale dzielnie siedział na krześle i wyjaśniał ojcu:

– Już byłem w szpitalu i znam swój stan, wiem, że szpital mi nic nie da, chcę zostać tutaj, w domu i zostanę.

Lekarz również próbował wyjaśnić młodszemu Monteverde, że w ten sposób przyspieszy swoją chorobę, ale Raul był nieugięty:

– Nie pójdę do żadnego szpitala, jestem wszystkiego świadom, ale zamierzam być na rozprawie Santa Marii i żadne z was mnie przed tym nie powstrzyma. Nie, pani też nie, pani Fernandez. Wiem, że w sumie jest pani moją matką, ale nauczyłem się żyć bez pani i tym razem również sam podejmę decyzję. Nikt i nic mnie nie przekona, wracajmy do pracy nad zeznaniem przeciwko Carlosowi Santa Maria.

Nie mogli nic zrobić. Doktor pokręcił głową, ale opuścił pokój, Raul zamierzał wrócić do tego, co robili wcześniej, ale jeszcze jedna rzecz nie dawała mu spokoju.

– Tato, my będziemy musieli potem poważnie porozmawiać.

– Wiem, synu – Gregorio spojrzał mu głęboko w oczy. Nieszczęsny list miał w kieszeni, to była sprawa tylko między nim i jego synem, Barbara nie powinna o niczym wiedzieć.

Nie dane im jednak było porozmawiać w spokoju – do pokoju weszła pokojówka i obwieściła, że przyszedł pan doktor Victor Bolivares. Monteverde zmarszczył brwi, nie chciał widzieć nikogo związanego ze śmiercią jego córki, ale zdecydował się go przyjąć. Wyszedł przywitać lekarza, ale czegoś takiego się nie spodziewał.

– Panie Monteverde…– Bolivares nabrał tchu. – Co prawda przyznam, że jestem po stronie Carlosa i uważam, że to on jest prawdziwym ojcem Sonyi, ale jako lekarz po prostu muszę to panu powiedzieć. Otóż...zostałem zwolniony ze szpitala za błąd w sztuce – wielki błąd, jak sądzę. Pańska córka żyje i ma się dobrze, sądzę tez, że pojedzie odwiedzić w więzieniu Ricardo…

– Chwileczkę! Co ty mówisz? – Gregorio zbladł w jednej chwili, bał się, że obawa przed uwierzeniem w tą cudowną wiadomość, ale i radość rozsadzi mu piersi. – Sonya żyje?

– Tak, panie Monteverde. Doktor Alejandro Villar znalazł ją w kostnicy. Na szczęście nic jej nie jest i ma niedługo wrócić do domu, zapewne już tam jest.

Monteverde był twardym człowiekiem, ale tym razem zachował się jak Felipe – po prostu się rozpłakał. Bolivares odsunął się odruchowo, pewien, że znów dostanie w twarz, ale nie, Gregorio podszedł do lekarza i mocno go wyściskał.

– Dziękuję. Dziękuję za tą wiadomość, doktorze! Co prawda zniszczył pan na początku całe moje życie, stwierdzając, że ona umarła, ale wybaczam panu, wybaczam wszystko. Proszę wejść dalej i opowiedzieć mi, kimże jest ten Ricardo i co on takiego zrobił.

Dalsza opowieść Victora toczyła się już w pokoju, w obecności zarówno Raula, jak i Barbary.

– A więc Ricardo uratował jej życie, dlatego ona zapewne będzie chciała mu pomóc, rozumiem. Skąd wiesz, że pójdzie do więzienia?

– Domyślam się, że gdy usłyszała o jego aresztowaniu, pierwsze tam poszła. Cały czas wspominała zarówno Julio, jak i tego człowieka.

– Niesamowite – Viviana i Felipe uwięzili tego, który tak pomógł córce Santa Marii. Chciałbym porozmawiać z Ricardo. Za co on siedzi?

– Podobno za różne rzeczy, ale ostatnio sam skazał się na krzesło elektryczne, bo przyznał się do morderstwa Genaro Arochy.

– Genaro Arochy? Jesteś pewien? – Gregorio starał się nie pokazać po sobie, co poczuł na dźwięk tego nazwiska.

– Owszem, podobno szukano mordercy przez długie lata, aż wreszcie Ricardo przyznał się do wszystkiego.

– Jak się nazywa ten człowiek? Posługujesz się jego imieniem, ale jak ma na nazwisko? – zainteresował się nagle Monteverde. Nie widział, że Raul wyczuł to zainteresowanie i bacznie się ojcu przypatrywał.

– Rodriguez. Ricardo Rodriguez.

Ricardo Rodriguez. Monteverde znał to nazwisko. Po tym, jak zniszczył swój związek z Francisco, wiedział, że Velasquez podczas robienia politycznej kariery związał się z kimś o nazwisku Rodriguez i potem uratował mu życie, samemu ginąc w wypadku. Czyżby ten Ricardo był tym samym człowiekiem, który pomógł Sonyi? W takim razie będzie Monteverde nienawidził – z całą pewnością zna historię Gregorio i Francisco. A jeśli Rodriguez, który uratował córkę Monteverde, jest byłym kochankiem Francisca, to znaczy, że również jest gejem. A tych Gregorio od pewnego czasu serdecznie nienawidził.

– Dochodzę do wniosku – powiedział powoli Gregorio – iż jeśli więzień oskarżony jest o coś tak bardzo poważnego, jak morderstwo, to mimo wszystko powinien skończyć na krześle.

– Ależ ojcze! – tym razem Raul już nie wytrzymał! – Mówisz o człowieku, który uratował życie Sonyi!

– Mówię również o mordercy i homoseksualiście! – odparł twardo ojciec. – Przepraszam was na moment, muszę gdzieś zadzwonić w sprawie hotelu. Zaraz wracam.

Raul zagryzł zęby. Jak ojciec może wypowiadać takie rzeczy o Ricardo, skoro sam kiedyś…

Bolivares pożegnał się szybko, wyczuł, że atmosfera nie sprzyja jego obecności, coś tu się działo i Victor nie za bardzo chciał się w cokolwiek mieszać. Ci ludzie…Brzydził się nimi. W końcu byli wrogami Carlosa, którego on cenił.

Gregorio Monteverde zaczekał chwilę na połączenie i powiedział do prawnika kilka słów:

– Słyszał pan o przyznaniu się Rodrigueza do morderstwa Arochy, prawda?

Poważny głos po drugiej stronie słuchawki powiedział:

– Tak, przyznanie się było dość niesamowite, ale z tego, co słyszałem w moich kręgach, zeznanie jest składne i nie ma wątpliwości – ten człowiek skończy na krześle.

– Rozumiem. Czy to, że sam się przyznał, cokolwiek zmieni w jego sytuacji?

– Nie, panie Gregorio. Ricardo Rodriguez już jest praktycznie trupem.

– Dobrze. Mam jednak prośbę – informuj mnie o tej sprawie, a gdyby jakimś cudem okazało się, że ma jakiekolwiek szanse na wywinięcie się z tego wszystkiego, zrób coś, by mu się nie udało.

– Nie ja jestem prokuratorem, ale rozumiem, co pan ma na myśli. Chce pan śmierci tego człowieka, prawda?

– Powiedzmy, że sprawiedliwości musi stać się zadość i morderca nie może chodzić po świecie. Rozumie pan, mecenasie.

– Oczywiście. Zrobię wszystko, co w mojej mocy.

De La Vega nie wiedział, czy może usiąść na łóżku obok swojego brata, więc stał z walącym sercem, chociaż marzył, by móc podejść i go dotknąć.

– Luis…Wiem, że ta wiadomość tobą wstrząsnęła, że nie chciałeś słuchać wyjaśnień ani przybranych rodziców, ani ciotki Minerwy, ale pamiętaj, że my na zawsze pozostaniemy braćmi mimo tego, co o mnie powiedziałeś, mimo, że skłamałeś, iż umarłem i że…

– Zamknij się! – wrzasnął Luis. – Już mówiłem wszystkim, że nie chcę cię widzieć, że dla mnie umarłeś, a Carlos Santa Maria nie jest moim ojcem, to jakieś podłe kłamstwo!

Antonio zdecydował się jednak usiąść obok, ale poza tym nie uczynił żadnego więcej ruchu w stronę chłopca.

– Nie zmienisz tego, chociaż ja sam przeklinam chwilę, w której się dowiedziałem. Masz do mnie spory żal, czujesz się opuszczony, a jeszcze teraz, gdy okazuje się, iż nasz największy wróg…

– Twój, Antonio. Mnie już ta sprawa nic a nic nie obchodzi.

– Przecież Santa Maria zabił twoją matkę! Jessica nią była, temu już nie zaprzeczysz!

– Nie ufam tej szalonej kobiecie, która mieni się moją babką! Skąd wiesz, że to na pewno Veronica de La Vega?

– Serce mi mówi. Tak samo, jak to, że tak naprawdę chcesz mnie przytulić i powiedzieć, że mnie kochasz, chociaż…

– Antonio! Czy ty nigdy nie zrozumiesz?! Kiedy mówiłem, że cię nienawidzę i że tobą gardzę, to nie były słowa zdenerwowanego dwunastolatka! Miałem na myśli dokładnie to, co powiedziałem – wojna z Santa Marią to tylko twoja wojna, ja nie chcę mieć nic wspólnego ani z tobą, ani z tą wariatką z chałupy!

– Ależ, Luis – de La Vega nie mógł już powstrzymać łez. – Zrozum, jestem twoim bratem i kocham cię, nie odrzucaj mnie, proszę! – po czym wyciągnął rękę.

– Twoja dłoń – szepnął Luis. – Co się z nią stało?

– Kiedy zostawiłem cię w szpitalu, upiłem się i potem spotkałem jakiegoś pijaczka, z którym się pobiłem. Potem potrącił mnie samochód, ale uratowała mnie twoja babka. Pamiętam, że wcześniej spotkałem jakiegoś człowieka, ale nawet nie wiem, kim był.

Człowieka. Manolo Fernandeza, który obecnie wyklinał, na czym świat stoi. Okazywało się właśnie, że jego sprawa nie będzie tak łatwa, jak sądzono, bo Virginia nie wycofała skargi. A on na to tak bardzo liczył…

– Przeklęta suka! Jeszcze się z nią rozliczę! – przeklinał pod nosem.

Tak samo wyklinał ten, który obserwował wychodzącą ze swego domu Andreę Monteverde.

– Ty dziwko! Minęło tyle lat, na pewno myślisz, że ja zapomniałem, ale zobaczysz, dorwę cię, dopadnę i zniszczę twoje życie, tak, jak ty zniszczyłaś moje!

Koniec odcinka 84
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:52:02 19-10-08    Temat postu:

Ja myslę, ze orientacja się nie zmienia w ciągu zycia, co najwyzej mozna przestac się oszukiwac, ze jest się hetero, jak się nie jest;)) Więc Gregoro chyba nadal jest homo ^^
Ja tez bardzo lubię Ricarda, więc niech będzie go tu jak najwięcej
Czekam na nową entradę

Ojej, ale namieszane myśli Gregoria o Ricardzie, Franciscu i tym człowieku, którego zabili ;DD Robi się coraz ciekawiej
Luis jest nienormalny Co za dziecko ;oo Antonio powinien sobie dac z nim spokój, podobnie jak Hector i Sandra.. chłopak za dużo ma i myśli, ze moze robic co chce.
Dobrze, ze Virginia nie wycofała skargi.. to chyba Victor ją do tego nakłaniał? Ładna by była z nich parka
Koncówka swietna A więc niepełnoświęta Andrea jest jeszcze mniej święta A właśnie, ostatnio jakos w ogole nie bylo nic o Andrei i Carlosie - w koncu protagonistach Zaciekawilas mnie tym facetem, od ktorego wychodzila (no i co robila u niego w domu?).. Juz czekam na kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fuente
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 19 Lip 2008
Posty: 825
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:05:09 20-10-08    Temat postu:

Skoro mnie tak ładnie zaprosiłaś, to oczywiście z miłą chęcią będę czytać i komentować ;* (: Widzę, że do nadrobienia mam sporo, ale to nic. Skomentuję jak tylko przeczytam, a więc do napisania
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:58:19 21-10-08    Temat postu:

Lilibeth napisał:
Ja myslę, ze orientacja się nie zmienia w ciągu zycia, co najwyzej mozna przestac się oszukiwac, ze jest się hetero, jak się nie jest;)) Więc Gregoro chyba nadal jest homo ^^
Ja tez bardzo lubię Ricarda, więc niech będzie go tu jak najwięcej
Czekam na nową entradę

Ojej, ale namieszane myśli Gregoria o Ricardzie, Franciscu i tym człowieku, którego zabili ;DD Robi się coraz ciekawiej
Luis jest nienormalny Co za dziecko ;oo Antonio powinien sobie dac z nim spokój, podobnie jak Hector i Sandra.. chłopak za dużo ma i myśli, ze moze robic co chce.
Dobrze, ze Virginia nie wycofała skargi.. to chyba Victor ją do tego nakłaniał? Ładna by była z nich parka
Koncówka swietna A więc niepełnoświęta Andrea jest jeszcze mniej święta A właśnie, ostatnio jakos w ogole nie bylo nic o Andrei i Carlosie - w koncu protagonistach Zaciekawilas mnie tym facetem, od ktorego wychodzila (no i co robila u niego w domu?).. Juz czekam na kolejny odcinek


Mozliwe, ze Gregorio jeszcze pokaze swoja nature .

Ricardo bedzie...tyle tylko moge powiedziec .

Entrada prawie gotowa, tylko musze sprawdzic, czy wszystko OK i oczywiscie ja gdzies wrzucic .

Fakt, troche zakrecilam tymi myslami Gregorio, ale mam nadzieje, ze sa dosc zrozumiale.

Luis jeszcze namiesza - w koncu i jego dotyczy "sprawa de La Vegi". I chyba niedlugo Cie zaskoczy .

Virginia nie wycofala skargi, fakt, to Victor ja o to prosil, ale Manolo nie odpusci...

Facet, ktory sledzil Andree, sledzil ja wychodzaca z jej domu, a nie jego . Jak sobie przypomnisz dokladnie przeszlosc Andrei, to na pewno sie domyslisz, skad on sie wzial .

Fuente napisał:
Skoro mnie tak ładnie zaprosiłaś, to oczywiście z miłą chęcią będę czytać i komentować ;* (: Widzę, że do nadrobienia mam sporo, ale to nic. Skomentuję jak tylko przeczytam, a więc do napisania


Ciesze sie . Bede czekac .

A oto odcinek 85...

-----------------------------------------------------------------------

Odcinek 85

Zimno. Woda nie dosyć, że była zimna, to jeszcze strugami spływała mu z gąbki na twarz. Gąbkę tą umieszczono mu na wygolonej głowie, tak robiono ze wszystkimi, których spotkał podobny los. Marznął od tej ściekającej wody, ale nie mógł jej obetrzeć, bo ręce miał przywiązane pasami do krzesła, na którym siedział. Z nogami tak samo, nie mógł się poruszyć, tylko jego klatka piersiowa drżała od wstrzymywanego strachu. Prosił sam siebie, by nie okazać, jak bardzo się boi, nie chciał dać zebranym wokoło ludziom uciechy spowodowanej jego łzami. Zaciskał powieki, ale każdy zauważyłby, że w środku po prostu się trzęsie.

Za moment na głowie pojawiła się nie tylko gąbka, ale i coś w rodzaju metalowego kasku, co miało doprowadzić prąd do mokrej gąbki, a stamtąd prosto do jego mózgu i do ciała. Od kasku odchodziły jakieś druty, to z nich popłynie prąd wyzwolony jednym ruchem strażnika czuwającego przy odpowiednim narzędziu.

– Teraz! – naczelnik dał znak i jeden z podwładnych, zwany w więzieniu po prostu katem, przesunął dźwignię. Ciało Ricardo Rodrigueza zadygotało od elektrycznego napięcia i za chwilę zwisnęło na krześle bez ruchu. Nie żył.

– Sonya! – potworny krzyk rozległ się w celi Pedro Velasqueza. To Ricardo, przerażony własnym snem, zerwał się z pryczy. Serce waliło mu, jakby faktycznie właśnie przeżywał swoją egzekucję.

– Czego? – Pedro natychmiast się rozbudził, sam też bowiem zasnął. – Czego mnie budzisz i kim jest ta Sonya?

Ricardo nie odpowiedział od razu, za bardzo się trząsł.

– Hej, co z tobą, ogłuchłeś? Najpierw wrzeszczysz na całą okolicę, a potem mowę ci odbiera?

– Śniła mi się…śniła mi się moja własna egzekucja – wyjęczał Rodriguez przez zaciśnięte ze strachu zęby.

– To po co się przyznawałeś? Obaj wiemy, że nie ty zabiłeś Arochę, to do ciebie nie pasuje.

– To ja go zabiłem – powtórzył Ricardo swoją wersję.

– Bzdury gadasz, ale niech ci będzie. Teraz mów, kim jest ta Sonya.

– To dziewczyna, która mi pomogła. Uratowałem jej życie, a ona stwierdziła, że będzie walczyć o moją wolność, mimo, że ja sam tego nie chcę. Zaakceptowała mnie nawet, gdy dowiedziała się o moich…

– Skłonnościach, jak mniemam. Widać, że to dobra dziewczyna.

– Tak, to moja najlepsza…i jedyna przyjaciółka – Rodriguez na wspomnienie Sonyi zaczął się powoli uspokajać.

– Szkoda, że jesteś taki sam, jak mój brat, bo w takim razie stanowilibyście dobrą parę – roześmiał się Pedro.

– Daj spokój, ona ma dopiero siedemnaście lat, a ja czterdzieści cztery.

– Żartujesz? Jak ty masz tyle, to ja jestem arcybiskupem. Ale wróćmy do niej – jak ona wygląda?

Po krótkim opisie Pedro nic nie odpowiedział. Dopiero po chwili jakoś tak poważnie rzekł:

– Muszę cię zmartwić, stary. Kręciłem się tu i tam i wiem coś na temat tej twojej Sonyi. Wychowała się u Carlosa Santa Maria, to fakt, ale jej prawdziwym ojcem jest Gregorio Monteverde. Ten sam, który tak skrzywdził twojego Francisca, a mojego brata.

– Nie…To niemożliwe…

– A jednak. Nie wiem, jak wiele ona ma z ojca, ale Monteverde to niezłe ziółko i ty o tym wiesz. Uważaj na nią, po prostu. Może cię zdradzić tak samo, jak Gregorio pana Francisca Velasquez, świętej pamięci zresztą.

Sonya. Dziewczyna, którą wołał w swej – jak sądził we śnie – ostatniej chwili. To o niej pomyślał, gdy wydawało mu się, że już dostał się na ten drugi świat. Sonya. Czy ona mogłaby go kiedykolwiek zdradzić? Czy okazać się taka sama, jak jej porywacze, którzy niedawno stąd odeszli, a na pożegnanie powiedzieli mu, że jeśli piśnie słówko na ich temat, jego przyjaciółka zginie? Nie, nie wierzył w to, przecież widział jej reakcję, kiedy do niego przyszła, widział, jak bardzo się cieszyła podczas tego spotkania, pamiętał, jak oboje razem dotknęli ręką szyby, pamiętał…Ale to ostatnio powiedział jej o tym, iż woli mężczyzn – być może właśnie to zaważy na ich przyjaźni i dziewczyna zrozumie, że jednak nie chce go widzieć? Kto wie, czy nie postąpi tak samo, jak jej ojciec?

– Nie wolno mi w ciebie wątpić, Sonyu, nie wolno…Nie w ciebie, moja ukochana przyjaciółko. Nie w ciebie!

Powitanie dziewczyny z matką było dosyć suche, bo Sonya nadal była wstrząśnięta losem Ricardo, poza tym miała żal do matki i wujka o to, co zrobili.

– Jak mogliście?! Jak mogliście posłać tak dobrego człowieka do więzienia? On uratował mi życie, nie spocznę, póki go stamtąd nie wydostanę.

Felipe i Viviana wymienili spojrzenia.

– Jak chcesz, córeczko – odrzekła jej matka. – Ale z tego, co wiem, jemu już i tak nic nie pomoże.

– Poproszę tatę, żeby mu pomógł. Wujku, proszę, zawieź mnie do ojca.

– Byłaś już dzisiaj w więzieniu, nie będziesz chodzić cały dzień po aresztach! – uniósł się wujek, ale na próżno – Sonya się uparła i Felipe nie miał wyjścia – udał się w kolejną drogę z bratanicą, tym razem na posterunek.

Carlos Santa Maria nie krył łez. Bo jakże miał nie płakać, kiedy pozwolono mu tulić ukochaną córkę w ramionach?

– Sonyu, moja dziewczynko, tyle przeżyłaś, sądziłem, że nie żyjesz, a ty…

– Tak tato, jestem i będę przy tobie, nie martw się niczym. Wiesz, że na razie muszę mieszkać w domu, ale jak tylko stąd wyjdziesz, weźmiesz ślub z Andreą i zamieszkamy razem.

– Dobrze, córeczko, cokolwiek zechcesz. Opowiedz, jak się czujesz, opowiedz mi o wszystkim, proszę.

– Tato…Mam prośbę. Czy doktor Bolivares wspominał ci coś o Ricardo?

– Chcesz go uwolnić, prawda? – domyślił się Carlos.

– Tak, tatusiu. Wiesz, ile dla mnie zrobił. Nie mogę go teraz tak zostawić!

– Ale jeśli to prawdziwy morderca? Mam pomóc w uwolnieniu mordercy?

– Ani trochę nie wierzę w to jego zeznanie. Ty go nie znasz, tato, nie widziałeś jego oczu, on ma samo dobro w sercu. Może zmusiły go okoliczności, może to, co dawniej robił, robił, bo…bo nie wiem, czuł się odrzucony, albo coś w tym rodzaju, ale na pewno nikogo nie zabił! Pomóż mu, tato, proszę cię!

– Już powiedziałem Victorowi, żeby się rozeznał w sytuacji i jeśli tylko to morderstwo to nieprawda, wtedy Bolivares ma mnie powiadomić i obiecuję, że pomogę temu twojemu Ricardo – uśmiechnął się ojciec.

– Dziękuję, dziękuję, kochany tatusiu!

Pełna nadziei opuściła posterunek i wróciła do domu. Kilkadziesiąt minut później służąca podała jej telefon:

– Ktoś do panienki. Niestety, nie przedstawił się.

– Dziwne – mruknęła Sonya, podziękowała i powiedziała do słuchawki:

– Słucham?

– Sonya Santa Maria, prawda? – odezwał się ciężki głos Mario. – Pamiętasz Ricardo? Jest taki szczupły, bardzo łatwo może zadyndać na sznurze w swojej celi, albo coś innego może mu się stać…Nasze ręce sięgają daleko, Sonyu…Wiem, że praktycznie jest już pewne, że umrze na krześle, ale ty chcesz o niego walczyć – i walcz sobie, ale pamiętaj, że jeśli wspomnisz policji cokolwiek o nas, to twój Ricardo nie dożyje następnego dnia…

Po czym połączenie się skończyło.

Koniec odcinka 85
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 155, 156, 157  Następny
Strona 22 z 157

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin