Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Stars Way - odc. 20
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 51, 52, 53  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Jaka jest Twoja ulubiona postać w "Stars Way"?
Eric
0%
 0%  [ 0 ]
Gabriel
66%
 66%  [ 2 ]
Maggie
33%
 33%  [ 1 ]
Tyler
0%
 0%  [ 0 ]
Logan
0%
 0%  [ 0 ]
Jimmy
0%
 0%  [ 0 ]
wszystkie są tak samo nudne :)
0%
 0%  [ 0 ]
nie umiem wybrać - lubię wszystkie
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 3

Autor Wiadomość
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:18:30 01-07-10    Temat postu:

Odcinek genialny!

Gabe po mistrzowsku rozprawił się z Jasperem. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś się pogodzą, czy teraz Blake będzie przebywał samotny (bo skoro doprowadził Mię do płaczu, to może teraz nie mieć nikogo). I wtedy wyrośnie wielka przyjaźń między braćmi
Co do Diany - może i ma/miała romans z przyjacielem syna, ale nadal jest matką Gabe'a i najwyraźniej bardzo go kocha. Może teraz ten ból, tęsknota i troska o syna ją zmienią? Kto wie...
No wa dziewczyna... Zawsze byłam pewna, że Gabe wyląduje z Maggie, a Eric z Alex, ale najwyraźniej są jeszcze inne opcje. Dziewczyna bardzo przypomina Alex, nos ciągle w książkach, z pewnością mają sporo wspólnego
I na koniec... Dżimmi... Być może stara się powoli sprawić, że Gabe swoim uporem wróci do formy, ale to, jak się zachował, jest nieprofesjonalne, nieetyczne i bardzo, bardzo złe. Po takim wycisku w krótkim czasie po wszczepieniu pręta w kość Gabriel musiałby się pożegnać nawet z chodzeniem (!!!). Ale rozumiem, że to fikcja literacka i nic mu nie będzie. Bo bardzo lubię jego postać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:25:26 03-07-10    Temat postu:

Dziękuję wszystkim za komentarze! Mam nadzieję, że nie zrazi Was fakt, że od teraz odcinki staną się dłuższe. Muszę wyjaśnić kilka spraw i wprowadzić nowe wątki...

ODCINEK 4 (29): ”ŁAPÓWKA”

- Nie! Pan nie może… To… Nie! To nie fair! – Gabe mówił szybko, gubiąc po drodze słowa.
Od dawna wiedział, że to nastąpi, ale nie miał pojęcia, że trener tak łatwo pozbędzie się go z drużyny. Stał właśnie w opustoszałej sali gimnastycznej, gdzie niedługo miał się odbyć trening koszykówki.
- Nie mów mi, co mogę, a czego nie mogę robić, Blake. – trener Altman był nieugięty. – Przykro mi, że muszę to zrobić, ale moja decyzja jest ostateczna. W takim stanie nie możesz wrócić do gry. To po prostu sprzeczne z przepisami.
- Ale… - Gabrielowi nie przychodził do głowy żaden sensowny powód, aby mógł pozostać w drużynie.
- Naprawdę bardzo mi przykro, Gabe. – dodał trener i poklepał młodego Blake’a po ramieniu. – Byłeś najlepszym zawodnikiem, jakiego kiedykolwiek miałem zaszczyt trenować. Najlepszym zawodnikiem, jakiego kiedykolwiek miały „Tygrysy” i świetnym kapitanem. – pocieszył go, mówiąc całkiem szczerze.
- Nie jestem… - wyszeptał cicho Gabe. – Gdybym był najlepszy nie spudłowałbym podczas tamtego meczu.
- Jesteś dla siebie zbyt surowy, Gabe. – oznajmił pan Altman. – Każdy ma prawo do błędu – nikt nie jest niepokonany. Nawet najlepszym zdarza się czasem upaść. Ale to nie oznacza, że mają się poddać i nie próbować wstać. Musisz dalej walczyć.
- Ale pan nie daje mi szansy! – wybuchł nagle Blake. – Nie pozwala mi pan wrócić do gry. Jak mam walczyć, skoro nie wiem, na czym stoję? Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek będę mógł grać.
- Wierz mi, Gabe. Naprawdę jest mi bardzo, bardzo przykro. Ale nie mogę nic na to poradzić. Mógłbyś sobie zrobić krzywdę, grając…
- Więc kto mnie zastąpi? Nie znajdzie pan odpowiedniego zawodnika na miejsce obrońcy. Nikt nie potrafi strzelać tak dobrze z dystansu, jak ja…
- Ach, Blake… Ależ ty jesteś skromny… - odezwał się głos dochodzący z rogu sali.
Głos był rozbawiony i znajomy. Gabe przez chwilę myślał, że to jakiś koszmar, ale nie pomylił się. Z cienia wyszedł nie kto inny jak Logan Parker–Collins. Młody Blake zgrzytał zębami za każdym razem, gdy widział swojego rywala. Tym razem nie było inaczej. Dłonie zacisnął na kulach, którymi się podpierał. Ich ostatnie spotkanie nie skończyło się zbyt szczęśliwie. Logan pojawił się na szkolnym balu w eskorcie swoich czterech kumpli i zastał Gabe’a kompletnie pijanego. Gdyby nie Maggie pewnie by sobie nie poradził.
- Co TY tutaj robisz? – powiedział Gabriel i spojrzał na rywala jak na wyjątkowo obrzydliwego karalucha, którego chce się jak najprędzej zniszczyć. – O ile wiem, Comer mianowało cię „Królem Buraków”, więc raczej powinieneś być teraz w swoim królestwie.
Logan nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się szyderczo. Gabe zapragnął zmyć mu z gęby ten paskudny grymas, ale w towarzystwie trenera, wolał tego nie robić.
- Gabe… - zaczał pan Altman uspokajającym tonem, jakby wiedział, czego się może spodziewać. – Logan zajmie twoje miejsce w drużynie.
Młody Blake wyglądał jakby go piorun trzasnął. Stał jak wmurowany, nie mogąc poruszyć żadnym mięśniem. Tego jeszcze brakowało! Logan Parker-Collins na jego pozycji? W jego drużynie? W jego szkole?
Logan uśmiechnął się jeszcze szerzej na widok miny Gabe’a, który nie mogąc wyksztusić ani słowa, odszedł tak szybko, na ile pozwalały mu na to kule.
Trener starał się nie zwracać na to uwagi. Zwrócił się za to bezpośrednio do nowego kapitana z uprzejmym uśmiechem na twarzy:
- Mam nadzieję, że zadomowisz się w Stars Way High. Chłopcy z drużyny na pewno nie będą cię niepokoić. Załatwię to.
- Niech pan sobie daruje. – powiedział Logan, nie zważając na to, że zabrzmiało to niegrzecznie. – Ile zapłacił panu mój wuj?
Trener wyglądał na nieco zaskoczonego tym pytaniem. Wymamrotał tylko:
- Słucham?
- Dobrze pan słyszał. Jestem tu tylko dlatego, że matka Gabriela Blake’a dowiedziała się o naszej bójce i zadzwoniła do mojego wuja. A on przepisał mnie do Stars Way High, żebyśmy poprawili stosunki. Nie jestem idiotą. Bardzo bym się zdziwił, gdyby pan nie przyjął łapówki od mojego wuja. Jest surowy, ale nie aż tak, żeby pozbawić mnie mojej ulubionej przyjemności – koszykówki. Skoro już nie jestem z „Jastrzębiami”, mogę grać z „Tygrysami”. Nie mam racji? – zapytał, zbijając z tropu trenera Altmana.
- Butny jesteś. – powiedział po chwili trener. Miał właśnie pójść do szatni i zawołać resztę drużyny, kiedy obejrzał się i dodał: – Nie wziąłem łapówki od twojego wuja. Proponował ją, ale jej nie wziąłem. Miałem nadzieję, że mój zawodnik wróci do gry. Jesteś tutaj tylko dlatego, że brakuje mi obrońcy. Grałeś na tej pozycji w liceum McKinley’a i masz doświadczenie jako kapitan. Tylko to mnie interesuje.
Po czym odszedł, zostawiając Logana z wściekłą miną.

- Uważaj jak łazisz, Blake! – krzyknęła Maggie, która została w dość brutalny sposób popchnięta i wpadła na szkolne szafki.
Gabe aż trząsł się z furii. Miał ochotę coś rozbić. Tak był pochłonięty gniewem na Logana i na samego siebie, że nie zauważył dziewczyny, która zmierzała w przeciwnym kierunku.
- Sorry. – rzucił krótko, wzruszając ramionami.
- Masz jakiś problem, Blake? Teraz zacząłeś napadać na niewinnych ludzi na szkolnym korytarzu? – Maggie podniosła torbę, która wypadła jej z rąk.
- Jakbyś ty akurat była niewinna… - prychnął Gabe i zmierzył ją wzrokiem.
Nic nie odpowiedziała na tę zaczepną uwagę, tylko zapytała:
- Dlaczego jesteś taki wściekły?
- A dlaczego trawa jest zielona? - odpowiedział pytaniem na pytanie, z trudem powstrzymując gniew. – Dlaczego wylali mnie z drużyny?
- Uau… Wylali cię? Ale… Daj spokój! Chyba nie sądziłeś, że będziesz mógł grać w takim stanie? To znaczy… No wiesz. Przecież jesteś…
- … kaleką? To chciałaś powiedzieć? Tak się składa, że doskonale o tym wiem. Nie trzeba mi o tym przypominać. – Gabriel zmarszczył brwi i odruchowo zacisnął dłonie jeszcze mocniej na kulach.
- Nie. – zaprzeczyła Maggie. - Akurat w tym momencie jesteś idiotą. Zresztą, ty zawsze jesteś idiotą. Zamiast na mnie wrzeszczeć, powinieneś mi dziękować, że uratowałam ci tyłek przed tym całym Collinsem. No i nikomu nie powiedziałam o waszej bójce.
- To i tak nie ma znaczenia. I tak już wszyscy wiedzą, skoro doszło do tego, że Logan przeniósł się do Stars Way High.
- Co? A po co? – zdziwiła się Maggie.
- Pewnie jego wuj myśli, że zostaniemy przyjaciółmi. – zadrwił Gabe i prychnął pogardliwie, udowadniając w ten sposób, że jakikolwiek by nie był plan pana Parkera – i tak nie wypali.
- Moim zdaniem boi się, że jego kochany siostrzeniec podpadnie wielkiemu Damianowi Blake’owi. Nikt nie chce z nim zadzierać. – powiedziała Maggie i założyła ręce na piersi.
- Tak… Pewnie tak… - po chwili coś dotarło do Gabe i nie zaszczycając Maggie nawet spojrzeniem, ruszył przed siebie. Musi zobaczyć się z ojcem. Natychmiast.
- Co za kretyn… - westchnęła Maggie i ruszyła w stronę stołówki szkolnej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:48:18 04-07-10    Temat postu:

Biedny Gabe Wykluczenie z drużyny to dla niego cios w plecy, a sprowadzenie w jego miejsce Logana (pomijam jego bezczelność) to już cios poniżej pasa.
Ciekawa jestem na co wpadł Gabe w trakcie "rozmowy" z Maggie...
W każdym razie Ci dwaj wyraźnie się nie lubią, a zaistniała sytuacja z pewnością nie sprzyja ociepleniu ich wzajemnych relacji.

Co do długości odcinka to ja osobiście nie mam nic przeciw Dla mnie im dłuższe, tym lepsze, a jeśli jeszcze do tego dochodzą nowe wątki to... to jest to, co tygryski lubią najbardziej

Pozdrawiam:*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ambrossia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 6788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: inąd.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:59:44 04-07-10    Temat postu:

Ok, już wszystko nadrobiłam, jestem na bieżąco ;DD

Ale się wystraszyłam tego tytułu 'Śmierć' ! Już się obawiałam,, że czeka mnie jakaś nieprzyjemna niespodzianka.. Choć ta 'wewnętrzna' rozmowa... Bardzo ciekawa Może coś zmieni w zachowaniu chłopaka?

Wkurzyłam się trochę na Jimmy'ego, za to, jak potraktował Gabriela ;< Jest dosyć..eee..barwny (xD), ale to w końcu nadal nauczyciel.. Ciekawe, czemu tak się na nim wyżywa? Jeszcze na dodatek to wykluczenie z drużyny.. Jak już się wali to wszystko ;dd

Już miałam nadzieję, że ta ostatnia rozmowa Maggie z Gabe'em zakończy się 'czymś więcej' Oni muszą coś do siebie poczuć, między nimi jest chemia I jeszcze dał jej bransoletkę parę lat temu, to takie słodkie.! xd
Always and forever !

Komenty innych przeczytałam tylko po łepkach, ale widzę, że chcecie zmieniać obsadę ? Nie ruszać.! Chociaż Emma to nie jest zły pomysł jkb co xP


Ostatnio zmieniony przez Ambrossia dnia 22:00:36 04-07-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:54:29 05-07-10    Temat postu:

Ambrossia ---> Nie mam zamiaru zmieniać obsady, tak tylko dyskutowaliśmy o możliwościach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:57:31 05-07-10    Temat postu:

Cholera, wiedziałam, że tak będzie!
Znaczy nie przewidziałam faktu, że nowym kapitanem Tygrysów zostanie największy wróg Gabriela, Logan, ale wiedziałam, że chłopak w drużynie nie pogra Choć to dla jego dobra, to przykro mi, bo tylko to mu sprawiało radość.
Niestety korupcja się szerzy, eh...

Gabe i Maggie - kolejne starcie. Nadal czekam na cieplejsze relacje między nimi. Może niechęć do Logana ich zbliży? Kto wie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ambrossia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 6788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: inąd.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:28:37 06-07-10    Temat postu:

Maggie napisał:
Ambrossia ---> Nie mam zamiaru zmieniać obsady, tak tylko dyskutowaliśmy o możliwościach


A to całe szczęście Coś mi się 'pokminiło'
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:44:21 08-07-10    Temat postu:

Ambrossia napisał:
Maggie napisał:
Ambrossia ---> Nie mam zamiaru zmieniać obsady, tak tylko dyskutowaliśmy o możliwościach


A to całe szczęście Coś mi się 'pokminiło'


To ja trochę namieszałam Bo dałąm młodszą obsadę, którą mogliby wziąć, gdyby kręcili serial xD
Bo ci aktorzy, choć super, są za starzy. I to o wiele Ale ich uwielbiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:53:53 08-07-10    Temat postu:

ee tam za starzy! magia hollywood cuda działa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:08:38 10-07-10    Temat postu:

agam ---> dobrze powiedziane Teraz ze starej babci można zrobić nastolatkę i odwrotnie

ODCINEK 5 (30): „DZIECKO”

- Jesteś niewiarygodny! – krzyknął Gabe, otworzywszy z impetem drzwi do gabinetu ojca. Poruszał się zaskakująco szybko, mimo iż dopiero niedawno nauczył się chodzić o kulach.
- Boże, Gabe… czy ty naprawdę sądzisz, że JA mam czas na stawianie czoła problemom wieku dojrzewania? – Damian Blake był zmęczony i chyba trochę przepracowany.
Gabrielowi nie spodobał się nacisk, jaki jego ojciec położył na słowie JA.
- Jeśli problemem dojrzewania jest fakt, że własny ojciec powoduje, że wyrzucają cię ze szkolnej drużyny koszykówki i zastępuje cię w niej jakiś nadęty bałwan z dużego miasta, to liczę, że jednak znajdziesz czas, aby wyjaśnić tę sprawę.
- O czym ty znowu mówisz? Znów jestem tym złym tak? – rzucił retoryczne pytanie Damian.
Tak, to on był tym złym. Przynajmniej tak sądził Gabriel. Nigdy go nie było w domu, kiedy Gabe go potrzebował, nigdy specjalnie nie interesował się własnym synem. To prawda, ujął się za nim w sprawie Diany, ale to nie zmieniało faktu, że przez większość życia Gabe’a Blake był nieobecny.
- Zadzwoniłeś do wuja Logana Collinsa i zaproponowałeś mu układ, nie mam racji? – Gabe z trudem opanowywał gniew.
Dobrze wiedział, że ma rację. Wpadł na to po słowach Maggie, a nie zwykł się mylić co do ojca.
- Owszem, zrobiłem to. – Damian uznał, że lepiej nie zaprzeczać. – Ale tylko dla twojego…
- …dobra? – dokończył za niego Gabriel. – gów*o prawda! Skąd możesz wiedzieć, co jest dla mnie dobre, skoro nawet mnie nie znasz?
- To nie tak… Twoja kontuzja… Wiedziałem, że się nie poddasz i dalej będziesz chciał grać, ale w twoim stanie jest to niemożliwe. Nie mogłem ryzykować pogorszenia stanu twojego zdrowia. Twoja matka dowiedziała się o bójce z Loganem, swoją drogą – to było bardzo głupie, i powiedziała mi o tym, a ja podjąłem odpowiednie środki. Arthur Parker zgodził się ze mną, że razem z Loganem powinniście zejść z wojennej ścieżki. Daj spokój, Gabe… Chyba mnie rozumiesz.
Z twarzy Gabriela trudno było odczytać, co myśli. Najwidoczniej usilnie się nad czymś zastanawiał.
- Potrafię sam o siebie zadbać. – wykrztusił w końcu.
- Synu, nie twierdziłem, że nie potrafisz. Jednak wciąż jesteś dzieckiem….
- Nie jestem już dzieckiem! I wiesz, co? Udowodnię ci to! – krzyknął, a przez jego twarz przemknął cień złości. – Wyprowadzam się! – po czym wyszedł trzasnąwszy drzwiami.


Po raz pierwszy od wielu lat Lisa czuła się znów jak w domu. Miała pracę, mieszkanie i dwójkę wspaniałych dzieci. Nie przeszkadzał jej brak faceta – doświadczenia nauczyły ją, że lepiej jej bez mężczyzny u boku. Sama radziła sobie całkiem nieźle. W pracy robiła to, co uwielbiała. Zawsze interesowała się fotografiką. Miała artystyczną duszę.
Tego ranka jak zwykle siedziała w zakładzie fotograficznym. O tej porze nigdy nie było żadnych klientów, więc miała chwilę wolną. Zdziwiła się, kiedy dzwonek przy drzwiach obwieścił jej, że ktoś wszedł do środka. Jej oczom ukazała się drobna blondynka, lekko zdenerwowana, sądząc po minie. Rozglądała się niepewnie po wnętrzu salonu. Obładowana była ciężkimi książkami, a jej torba wyglądała jakby zaraz miała pęknąć. Widocznie w niej również znajdowały się opasłe tomy. Zauważyła Lisę i uśmiechnęła się nieśmiało.
- Dzień dobry! Pani Summers przysłała mnie tutaj. – powiedziała dziewczyna, kładąc na krześle swoje rzeczy i wzdychając z ulgą, kiedy tylko pozbyła się ciężaru. – Przyszłam w sprawie pracy.
Lisa uniosła brwi ze zdumienia. Pani Summers, właścicielka zakładu, wyjechała poza miasto i nie poinformowała jej, że zamierza kogoś zatrudnić. Nie była na to przygotowana.
- Nazywasz się…
- Hannigan. – odpowiedziała szybko dziewczyna, podając Lisie rękę w geście powitania. – Bianca Hannigan.
- Chcesz tu pracować? – zapytała Lisa, a Bianca pokiwała głową. – Nie jesteś trochę za młoda? Ile masz lat? Piętnaście?
- Szesnaście. – poprawiła ją dziewczyna i uśmiechnęła się szeroko. – Pani Summers zaproponowała mi dorywczą pracę. Coś jak staż, albo coś w tym rodzaju.
- Jesteś tu nowa? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam…
- Przeprowadziłam się z Illinois. Mieszkam na stancji w rezydencji Morettich. – wyjaśniła dziewczyna. – Pani Summers kazała to pani dać. – wyciągnęła z torby kopertę i wręczyła ją Lisie.
Po przeczytaniu krótkiego listu, Lisa uznała, że wszystko jest w porządku i uśmiechnęła się do nowej pracownicy.
- Witaj na pokładzie. – zażartowała. - Jestem Lisa Allenmeyer.
- Miło mi panią poznać, pani Allenmeyer.
- Proszę, mów mi Lisa. Chodź – oprowadzę cię. – Lisa poprowadziła Biancę do kolejnego pomieszczenia.
Rozmawiały ze sobą jak przyjaciółki, szybko odnalazły wspólny język. Nagle Bianca zdała sobie sprawę, że musi iść do szkoły, więc zaczęła zbierać swoje rzeczy. Dzwonek przy drzwiach zadzwonił i do środka wszedł Eric.
- Cześć… - powiedział zdziwiony na widok Bianci. – Co ty tutaj robisz?
- Och, hej! – wyjąkała dziewczyna, zmieszała się, a książki znów wyleciały jej z rąk. – Cholera!
Eric nachylił się, by po raz kolejny pomóc jej posprzątać.
- No więc? – chłopak powtórzył pytanie, a po chwili roześmiał się mówiąc. – Bo chyba mnie nie szpiegujesz?
- Co? Dlaczego? – zdziwiła się, marszcząc nos. – Właśnie zaczęłam tutaj pracę.
- Widzę, że już zdążyłaś poznać mojego syna… – powiedziała Lisa, uśmiechając się do nich obojga.
- Twojego syna? – zdziwiła się Bianca i znów jedna z książkę wypadła jej z ramion. – Tak, już mieliśmy okazję się poznać w szkole, prawda? – zwróciła się do Erica, który pokiwał głową, tłumiąc uśmiech na widok nieporadności nowej koleżanki. – Muszę już iść, bo się spóźnię.
- Pójdę z tobą. – powiedział szybko Eric. – Jeśli nie masz nic przeciwko. – dodał, a upewniwszy się, że Bianca się zgadza, rzucił na odchodnym do matki. – Wpadłem tylko dać ci te papiery. - położył na biurku Lisy jakieś dokumenty, a w odpowiedzi na pytające spojrzenie matki dodał. – W sprawie Impali. Nie chcę jej oddać do kasacji. Poprosiłem o wypłacenie ubezpieczenia.
- Eric… Nie sądzę, żeby ubezpieczalnia pokryła koszty naprawy samochodu po wypadku, który spowodował po pijanemu kierowca… - Lisa spojrzała z politowaniem na syna.
- Muszę spróbować. Jeśli się nie uda będę musiał zażądać od Damiana rekompensaty. – odpowiedział chłopak, po czym pożegnał się z matką i wyszedł na zewnątrz razem z Biancą.
- Co to za Impala? – zapytała Bianca, kiedy szli ulicą, mijając spieszących do pracy przechodniów.
- Mój samochód. Wymaga renowacji po wypadku. – wyjaśnił Eric.
- Słyszałam o tym. Ty i ten…. Jak mu tam? Fake? Gabriel Fake? Jechaliście razem i zderzyliście się z ciężarówką? – zapytała Bianca, najwyraźniej nie dostrzegając rozbawienia na twarzy chłopaka.
Sam fakt, że ktoś może nie znać nazwiska jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w USA wydawał się być śmieszny. Nie poprawił jej jednak. Może to i dobrze, że nie wie, kim jest ojciec Gabe’a. (Eric starał się za wszelką cenę nie myśleć o nim: „Mój ojciec”). Wciąż pamiętał o słowach Maggie. Czy to możliwe, by Damian Blake był zdolny do zabicia własnego dziecka?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:48:11 10-07-10    Temat postu:

Widzę, że Gabe ostro wziął się za zmiany w swoim życiu. Czy to "odcięcie pępopwiny" wyjdzie mu na dobre, czas pokaże. Czy rozpieszczony chłopak dodatkowo kaleka może sobie poradzić na własną rękę?

Lisie wszystko zaczyna się układać, to dobrze. Sporo wycierpiała, może teraz uda jej się ułożyć życie na nowo? A jej syn wreszcie ma na kim oko zawiesić, hehe Ciekawi mnie, jaką rolę będzie miała ta Bianca, bo skoro ma pracować z potencjalną przyszłą teściową, to może być ciekawie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:39:12 10-07-10    Temat postu:

No proszę, proszę, Gabe postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i "wypiąć" się na tatuśka... Obawiam się jednak że nie najlepszy moment sobie na to wybrał. No chyba, że Maggie mu pomoże

Eric i Bianca ♥ Chyba przypadli sobie do gustu Też zastanawiam się, jaką rolę ta dziewczyna tu odegra i mam nadzieję, że nie okaże się nagle jakąś wredotą, bo zdążyłam ją już polubić
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ayleen
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 4673
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:55:26 14-07-10    Temat postu:

Przepraszam za nieobecność, ale już jestem i wszystko nadrobiłam.

Swoją drogę nic dziwnego, że Gabriel się zdenerwował na wiesc o tym, ze jego miejsce zajmie Logan - znienawidzony chłopak z innej drużyny. Hmm.. teraz właściwie z Gabriela drużyny. Chociaz pewnie Gabriel nei zostawi tak wszystkiego i będzie próbował coś z tym zrobić, na pewno się tak po prostu nie podda, mimo kontuzji. ;P Poza tym, decydujacy krok. Czy aby na pewno dobrze zrobił mówiąc ojcu, że się wyprowadza.? Jak sobei sam poradzi?
Eric i Blanca, również już polubiłam dziewczynę. Wygląda na miłą, sympatyczną. Mam nadzieję, że coś będzie między nimi. ;D Czekam na new!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:47:44 16-07-10    Temat postu:

menny - podoba mi się twoja sygnatura
Maggie - kiedy można się spodziewać dalszych odcinków? ja chcę resztę nowych, obiecanych postaci
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:00:11 17-07-10    Temat postu:

Dziękuję wszystkim za komentarze
Mary, kolejna nowa postać pojawia się w ósmym odcinku, więc już niedługo
A oto kolejny odcinek. Mam nadzieję, że Wam się spodoba, chociaż jest troszeczkę długi. Miłego czytania!

ODCINEK 6 (31): „ŚLEDZTWO”

Dom państwa Johnsonów stał w pobliżu lasu w cichej i spokojnej okolicy. Sophia i Peter Johnson byli lekarzami. Rzadko bywali w domu. Ich syn był już prawie dorosły i zdawali sobie sprawę, że jest na tyle odpowiedzialny, aby powierzyć mu pod opiekę dom. Wyjeżdżali często do krajów trzeciego świata, aby pomagać ubogim i chorym. Byli to cudowni ludzie, którzy każdą minutę swojego życia poświęcali potrzebującym, nie mówiąc już o ogromnych sumach pieniędzy, które regularnie przekazywali sierotom, ofiarom wojen i innym. Państwo Johnson mieli tak złote serca, że nie trudno się dziwić, iż pewnego dnia oznajmili swojemu szesnastoletniemu synowi, Tylerowi:
- Planujemy adoptować dziecko!
- CO powiedzieli?! – Maggie wrzasnęła tak, że kilka osób, które mijało ich na korytarzu przestraszyło się i zaczęło odwracać w poszukiwaniu źródła tego hałasu. – No i na co się tak gapisz, smarku? – zapytała jakiegoś pierwszoroczniaka, spoglądając na niego dzikim wzrokiem.
- Zamknij się! – skarcił ja T.J. i kontynuował. – Powiedzieli, że chcą adoptować jakąś sierotę z Kurdystanu.
- A gdzie to jest? Na Antarktydzie?! – Maggie skrzywiła się słysząc tą nazwę. Nigdy nie słyszała o takim miejscu.
- Nie bądź głupia. – Alex jak zwykle swoim przemądrzałym tonem zwróciła na siebie uwagę przyjaciół. – Kurdystan to kraina w południowo-zachodniej Azji. – a widząc ich zdziwione miny, dodała: - Nie no, nie mówcie, że nie słyszeliście o tej krainie! Mówiliśmy o niej na geografii z milion razy!
- No… Może. – powiedział Eric z lekko zakłopotaną miną. – Ale czy ty naprawdę sądzisz, że my nie mamy nic lepszego do roboty jak wsłuchiwanie się w nudne jak flaki z olejem wykłady na temat jakiegoś Hurdyfanu?
- Kurdystanu! – poprawiła go dziewczyna i zrobiła obrażoną minę mającą wyrażać, że nie uważa, iż istnieje na świecie bardziej interesująca rzecz jak wykłady nauczyciela geografii.
- Nieważne. – rzucił Tyler, aby zapobiec ewentualnej kłótni. – Dla mnie ten chłopak może nawet pochodzić z Krainy Oz! Jakiś alibaba nie będzie mi się tu panoszył! To jest moje miasto, moja szkoła, moja rodzina i nie pozwolę, by ktoś mi to odebrał!

***
Gabriel nie rzucał słów na wiatr. Jak powiedział, tak zrobił. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy, wziął trochę pieniędzy i wyszedł z domu trzasnąwszy drzwiami. Damian nie próbował go nawet zatrzymać. Wiedział, że jego syn długo nie wytrzyma z dala od domu. Zresztą, gdzie mógłby się podziać? W domu któregoś kolegi? Gabe był samowystarczalny. Nigdy nie pogodziłby się z faktem, że ktoś wyświadczył mu przysługę. Zawsze unosił się dumą. Damian nie miał pojęcia, gdzie jego syn planuje się zatrzymać, ale wiedział, że już niedługo wróci. Nie raz się zdarzało, że Gabe groził ojcu swoją wyprowadzką. Miał wtedy może trzynaście, czternaście lat, ale najwyraźniej nie był głupi. Wtedy mógł liczyć na pomoc swojego najlepszego przyjaciela, Jaspera Fullera, ale teraz, po incydencie w nos balu, Damian był przekonany, że dom Fullerów to ostatnie miejsce, w którym mógłby znaleźć się Gabe. Przynajmniej w takiej sytuacji.
Młody Blake miał już dosyć ingerencji ojca w jego życie. Kiedy go naprawdę potrzebował, nigdy go nie było. Nie miał zamiaru mieszkać pod jednym dachem z człowiekiem, który zniszczył mu karierę sportową, a do tego z nałogowym kłamcą. Udał się na przystań w Stars Creek, gdzie znajdował się jacht, na którym odbywała się pamiętna impreza urodzinowa. Nie była to właściwie własność Gabe’a, ale ojciec z niej nie korzystał, więc była do dyspozycji jego syna.
Była to luksusowa łódź z całym wyposażeniem - jak małe mieszkanie. Idealne miejsce dla Gabe’a. Postanowił, że na razie zatrzyma się tutaj. Nie wiedział, gdzie indziej mógłby się udać, ale jednego był pewny – już nigdy nie wróci do domu.

***
Maggie późno wróciła do domu. Było już grubo po pierwszej, kiedy wdrapywała się na drzewo, a stamtąd przez okno wskoczyła do swojego pokoju. Ciotka i wuj nie byliby zadowoleni, gdyby wiedzieli, że tak późno wróciła. Cały wieczór spędziła u Tylera, który snuł plany o wyperswadowaniu rodzicom pomysłu adopcji. Maggie dobrze go rozumiała. Ostatecznie miał już szesnaście lat, a pojawienie się w domu dziecka oznaczałoby dodatkowe obowiązki, mniej wolnego czasu no i mniej uwagi rodziców, którzy byliby całkowicie pochłonięci nowym członkiem rodziny. No tak, pomyślała, ale czy Kendra i Antony nie zrobili tego samego, co planowali zrobić państwo Johnson? Megan Carmichel była takim samym intruzem, jak to niczemu winne dziecko z Kurdystanu. Ciotka i wuj przyjęli ją pod swój dach cztery lata temu, kiedy zaginęli jej rodzice i nigdy się nie skarżyli. Wręcz przeciwnie, traktowali ją jak własną córkę. Maggie przez chwilę zastanowiła się nad tym, co musiał czuć Max, kiedy z nimi zamieszkała, a jego rodzice poświęcali całą swoją uwagę właśnie jej. Musiało mu być przykro. Tak samo będzie się czuł Tyler. Ale przecież z nią było inaczej. Jest bratanicą Antony’ego. Naprawdę są rodziną.
Nie mogła dłużej się nad tym zastanawiać. Odepchnęła od siebie te myśli i ruszyła do łazienki. W połowie drogi do celu usłyszała jakieś głosy dochodzące z dołu. Wydawało jej się, że oprócz wujostwa jest tam ktoś jeszcze. Ostrożnie podeszła do schodów i zajrzała do salonu.
Ciocia Kendra siedziała na fotelu z talerzem ciasteczek na kolanach, wuj stał przodem do kominka, na którym palił się ogień. Natomiast na kanapie bezceremonialnie rozłożył się szeryf Mills, a jego podbródek trząsł się od nieustannego przeżuwania ciasteczek.
- Panie Carmichael… Niczego nie możemy być pewni. – mówił Gordon Mills, sięgając po kolejne ciasteczko.
- Przecież są na to niepodważalne dowody! – Antony Carmichael odwrócił się gwałtownie i spojrzał szeryfowi prosto w pulchną twarz.
- To, że kilka faktów przypuszczalnie mogłoby mieć związek z tą sprawą nie znaczy, że możemy je nazwać dowodami. – szeryf pomachał grubym paluchem przed nosem Tony’ego, jakby chciał go za coś skarcić. – Pan Blake to bardzo szanowana osobistość. Nie można rzucać pod jego adresem bezpodstawnych oskarżeń.
- Ach… - Antony westchnął z ironią. – Wielmożny pan Blake… Byłbym zapomniał. Za pieniądze jak widać można kupić wszystko! Nawet sprawiedliwość. Wiesz co, Mills? Daruj sobie te gierki. Dobrze wiesz, że Blake to nędzna szumowina, która dąży do celu po trupach. Ile jeszcze ludzi musi zaginąć, żeby wreszcie poniósł za to odpowiedzialność?
Maggie zachwiała się na schodach i usiadła, żeby zapobiec temu ponownie. Teraz przysłuchiwała się uważniej.
- Proszę pana! – szeryf najwyraźniej postanowił puścić mimo uszu to nagłe przejście na „ty”.
- A co, może tak nie jest? – zadrwił Antony i prychnął ze złością. – Wy, policjanci, powinniście stać na straży prawa, a nie zatajać wszystkie zbrodnie!
- Zaraz zbrodnie! Już panu powiedziałem: nie ma najmniejszego dowodu na to, że Damian Blake miał choćby minimalny związek z tą sprawą! – szeryf wstał. Nie zrobiło to żadnego wrażenia na Antonym, który był o głowę od niego wyższy. – Radzę panu, aby dał pan sobie z tym spokój! Minęły cztery lata! Niech się pan wreszcie pogodzi z faktem, że pański brat…
- … mój brat nie zginął! – Antony wrzasnął tak, że Kendra aż podskoczyła na fotelu, a Maggie zaczęła się zastanawiać, jak to możliwe, że te krzyki nie obudziły jeszcze jej kuzyna, Maxa. No tak… Ale on zawsze miał twardy sen.
- Wszystko na to wskazuje. – powiedział już spokojniej szeryf Gordon Mills, wkładając kapelusz i podchodząc do drzwi.
- Nie spocznę dopóki nie dowiodę swego. Wiesz o tym, Mills. – Antony również się uspokoił, ale w jego głosie słychać było gorycz. – Ty i banda twoich psów na posyłki może sobie siedzieć w kieszeni Blake’a.
- Wypraszam sobie! – krzyknął Mills, a na jego pulchnych policzach wykwitły czerwone plamy. – Mogę oskarżyć pana o obrazę urzędnika państwowego! O zniesławienie!
- Mam to gdzieś. – Antony zaśmiał się ponuro. – Chcę tylko, żebyś wiedział, iż nie spocznę dopóki nie udowodnię, że za zaginięciem mojego brata i jego żony stał właśnie Damian Blake.
Szeryf rzucił mu groźne spojrzenie i wyszedł trzasnąwszy drzwiami. Kendra położyła rękę na ramieniu męża, w którym wrzał gniew i złość.
Maggie nie była w stanie się poruszyć ani wydobyć z siebie głosu. Nie przejmowała się tym, że policja nie ma zamiaru zrobić czegoś w tej sprawie. Właśnie usłyszała dość, aby na własną rękę rozpocząć śledztwo.


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 14:00:26 11-09-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 51, 52, 53  Następny
Strona 22 z 53

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin