Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

CIEMNY BLASK KSIĘŻYCA
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:07:04 04-02-08    Temat postu:

Ja "Mariny" nie oglądam, więc nie wiem
Ale też mi się coś wydaje, że ta niechęć przeodzi się w wielką miłość Lianna (znaczy ja w dobrej charakteryzjacji ) i Stephen, dopiero po ślubie zrozumieją, że są dla siebie stworzeni. Ale czy ja mam rację? Przeważnie się mylę, choć co do bliźniaków, trafiłam
Pozdrawiam ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:47:59 04-02-08    Temat postu:

monioula napisał:
Ja "Mariny" nie oglądam, więc nie wiem


Laura z "Mariny" poszla do klasztoru, zeby zapomniec o milosci do glownego bohatera, do Ricarda, ale i tak o nim nie zapomniala, az ja wyrzucono z klasztoru - to tak w wielkim skrocie .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Susannah
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:41:45 09-02-08    Temat postu:

Oj!! Znająć charakterek Lianny będzie gorąco. Już nie mogę się doczekać tego "miłego" starcia
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 23:54:23 09-02-08    Temat postu:

Zaglądnijcie na pierwszą stronę do obsady Nastąpiły małe zmiany Teraz mi katorki pasują, nie wiem jak Wam, ale mi tak
Pozdrawiam :*

ODCINEK 4

Nie zobaczyła się jednak od razu ze Stephenem. Najpierw musiała coś zrobić. Jeśli jej plan miał się powieść powinna już teraz zacząć wprowadzać go w życie. Właśnie kończyła swoje dzieło. Poprawiła po raz ostatni włosy i przeglądnęła się w wysokim lustrze. Było tak jak tego chciała. Uśmiechnęła się do swojego odbicia. Była przekonana, że gdy tylko narzeczony zobaczy ją w takim stanie na pewno zrezygnuje ze ślubu. Rzuciła po raz ostatni okiem na siebie w lustrze i ruszyła do drzwi.
Idąc długim korytarzem do pokoju matki przełożonej zastanawiała się jaki jest Stephen. Jak wygląda. Szybko jednak zmieniła tok swoich myśli zła na siebie, że w ogóle się nad tym zastanawia. Po drodze wymyśliła co powie, gdy się z nim zobaczy. Nie musiała zbytnio wysilać pamięci by przypomnieć sobie wszystkie obraźliwe słowa jakich nauczyła się od braci. Pokaże temu Buchananowi, że nie jest godna by zostać jego żoną. Bo kto chciałby poślubić kogoś kto wygląda tak jak ona teraz i kto nie zachowuje się jak dama.
Doszła do końca korytarza i nacisnęła klamkę od komnaty. Nie spodziewała się tego co zobaczyła. Rozmawiał właśnie z matką przełożoną, gdy weszła do środka. Natychmiast odwrócił się do niej. Zakręciło się jej w głowie. Pytała samą siebie czy mężczyzna może być aż tak przystojny. Nagle poczuła się nieswojo z powodu swojego wyglądu. Wiedziała, że pozostawia on wiele do życzenia. Nie przejmuj się – zbeształa się w duchu. Robisz to bo musisz. Wkrótce on odjedzie, a ty zostaniesz wolna. Podniosła dumnie głowę i zmierzyła „narzeczonego” niezbyt przyjaznym spojrzeniem.
- Dobry Boże! Lianno, coś ty z sobą zrobiła?
Omal nie uśmiechnęła się z satysfakcją na zgorszone słowa matki przełożonej. A więc się udało. Przeniosła z powrotem swój wzrok na Stephena. Jego groźnie zmrużone oczy wpatrywały się w nią pytająco. Zmarszczył brwi. Nie dowierzał w to co widział. Jego narzeczona nie mogła przecież być aż tak brzydka. Nie mogła aż tak o siebie nie dbać – myślał gorączkowo. Krytycznym okiem przyjrzał się jej umorusanej w sadzy twarzy. Na głowie zamiast włosów miała jeden istny kołtun. Jej jasne włosy lepiły się od brudu, a pojedyncze pasma opadały w bezładzie na twarz. Nawet jej suknia była rozdarta w niemalże każdym możliwym miejscu. Dziewczyna przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy. Ale także była z siebie niezmiernie dumna. Mina mężczyzny wskazywała na to, że jej plan ma szansę powodzenia.
- To ma być jakiś żart? – odezwał się ostro wpatrując się w Liannę.
- Jaki żart? – zapytała niewinnie.
- Drogie dziecko, coś ty zrobiła? – usłyszała za sobą drżący głos starszej kobiety.
- Przepraszam za mój wygląd – zwróciła się do mężczyzny – Rodzice nie uprzedzali cię, że nie jestem zbyt urodziwa? Na pewno przeżyłeś rozczarowanie... Moja matka jest piękną kobietą. Niestety nie odziedziczyłam po niej urody. Taki już mój los – spojrzała mu przenikliwie w oczy – Cóż teraz pewnie już nie chcesz mnie za żonę – dodała z udawanym smutkiem – Kto chciałby ożenić się z kimś takim jak ja?
- Ja – odpowiedział dobitnie - Jeśli liczyłaś na to, że przez to przedstawienie coś się zmieni to się grubo myliłaś. Zostaniesz moją żoną czy ci się to podoba czy nie.
Nie spodobało się jej to co usłyszała. Tyle starania na nic. To będzie trudniejsze niż myślała.
- Natychmiast stąd wyjeżdżamy – zarządził zmierzając do drzwi.
- Nigdzie z tobą nie pojadę!
- Pojedziesz.
- Nie wyrażam na to zgody!
- Posłuchaj – syknął pochylając się nad nią groźnie – Jesteś moją narzeczoną czy ci się to podoba czy nie – wycedził przez zęby – Moim obowiązkiem jest sprowadzić cię do domu, co uczynię. Twoje zdanie w tej kwestii się nie liczy.
- Ty arogancki...! – lawina przekleństw uwięzła jej w gardle – Nigdzie z tobą nie jadę!
- Pojedziesz. Wyruszamy natychmiast.
Nie zdążyła nawet mrugnąć, gdy poczuła jak jego ręce obejmują ją w talii. Bezceremonialnie przerzucił ją sobie przez ramię i ruszył w kierunku drzwi. Wyrywała się i wrzeszczała w niebogłosy jednak mężczyzna uniemożliwiał jej wyswobodzenie się przytrzymując ją mocno wolną ręką. Miała wielką ochotę obrzucić niechcianego narzeczonego stekiem przekleństw, ale nie mogła. Była przecież w świętych murach klasztornych. Ograniczyła się więc do wygrażania w delikatniejszy sposób przy okazji drapiąc i uderzając Stephena po plecach.
Matka przełożona przyglądała się temu w oniemieniu. Znała się na ludziach i wiedziała, że Stephen był dobrym człowiekiem. Może i trochę porywczym, ale dobrym. Przy nim Lianna nauczy się z pewnością powstrzymywać swój nieokrzesany charakter. Nauczy się jak postępować. Kochała tą dziewczynie jakby była jej własnym dzieckiem i modliła się by to małżeństwo przyniosło jej szczęście.
- Jeszcze raz dziękuję za opiekę nad Lianną... Z Bogiem – odezwał się na odchodnym spoglądając po raz ostatni na poczciwą twarz starszej kobiety.
- Niech Bóg ma cię w swojej opiece, moje dziecko – powiedziała, gdy zamknęły się drzwi za odchodzącymi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:10:12 10-02-08    Temat postu:

Gdyby nie te zmiany w obsadzie, powiedziałabym, że Lianna nie musiałaby się wcale przygotowawywać do zniechęcenia przyszłego męża (bo Keira w mojej opinii jest strasznie brzydka ). Ale świetna scenka! Uśmiałam się, jak się okazało, że starania dziewczyny na nic Tylko, że trochę przesadza, twierdząc, że on jest przystojny, no ale sprawa gustu W końcu w tamtych czasach każdy facet, który miał pełne uzębienie był atrakcyjny
Kocham to twoje opowiadanie Pozdrawiam ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:41:48 10-02-08    Temat postu:

O taaaaaaaaak. Nie przeczytalam wczoraj, bo nie mialam czasu, ale dzisiaj to nadrobilam i jestem w pelni usatysfakcjonowana. Lianna miala fantastyczny pomysl, Stephen musial miec niezla mine . Cos mi sie wydaje, ze nasze ulubione scenki w stylu "Gillian vs Brodick" tutaj beda jeszcze lepsze w wykonaniu "Lianna vs Stephen" .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 15:59:49 10-02-08    Temat postu:

Brawa! Piszesz tak ciekawie, że aż szok. Twój styl jest wspaniały, a z każdym nowym opowiadaniem jest coraz lepszy, nie wiem, czy umiesz zdobyc jeszcze jakieś rangi w pisaniu, jesteś jedną z mistrzyni i mistrzów na forum, tylko nie wielu pisze tak świetnie jak ty Co prawda, coraz więcej pisze coraz ciekawiej

Biedna Lia, tak się namęczyłą, żeby zrobić się na "bóstwo", a na faceta to i tak nie zadziałało... Lia nie zapomniała, że jest damą mimo tego, że chciała No, ale sama w koncu powiedziała... czy mężczyzna może być aż tak przystojny? Jak widać, Stephan jest (i ja też (żart ))... ach, szykuje się niezła batalia... no, ale w tym tkwi ambaras, żeby dwóch... chciało naraz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:34:20 20-02-08    Temat postu:

Wklejam odcinki, które usunęło

ODCINEK 5

- Puszczaj mnie natychmiast, ty brutalu! – wrzeszczała uderzając narzeczonego pięściami po plecach – Jak śmiesz mnie tak traktować?!... Nie jestem workiem na paszę!... Mój ojciec cię zabije, gdy się tylko o tym dowie!... Puść mnie!... Puszczaj – wysapała.
Posłuchał. Postawił dziewczynę na ziemi, ale nie pozwolił się jej oddalić choćby nawet na krok. Trzymając ją mocno za rękę ruszył w kierunku swoich ludzi.
- Chyba nie chcesz by oni zobaczyli mnie w takim stanie? – odezwała się przytłumionym głosem.
- Nie zmuszałem cię byś TO z siebie zrobiła – syknął.
- Ale ja wyglądam okropnie – powiedziała ledwo słyszalnym szeptem.
- Trzeba było zastanowić się nad tym wcześniej.
- Ale... Natychmiast mnie puść!
Miała ochotę zapaść się pod ziemię pod bacznym wzrokiem wpatrujących się w nią z rozbawieniem ludzi. Jeszcze nigdy nikt jej tak nie upokorzył. A dziś zrobił to Stephen Buchanan. Niech go piekło pochłonie! – pomyślała, gdy niemalże wrzucił ją w ramiona jednego z żołnierzy by nie uciekła. Sam wsiadł na konia. Pochylił się i nim spostrzegła jedną ręką posadził ją przed sobą.
- Ruszamy! – krzyknął dobitnie.
- Nie mogę pokazać się w takim stanie rodzicom – wybąkała.
- Wykąpiesz się w jeziorze, gdy rozbijemy obóz – wyjaśnił krótko.
- Nie wracamy od razu do Lairg?
- Nie.
- Dlaczego?
- Wkrótce się ściemni. To byłoby zbyt niebezpieczne, gdybyśmy zjeżdżali ze skarpy o zmroku.
Usatysfakcjonowała ją ta odpowiedź. Przynajmniej dzięki temu postojowi będzie mogła przeprowadzić swój kolejny plan. Stephen nie będzie z niego zadowolony, ale cel uświęca środki.
Ukradkiem podniosła głowę by móc mu się przyjrzeć. Ostatni raz widzieli się jako dzieci. Bardzo się zmienił od tego czasu. Włosy sięgały mu ramion, a jego oczy były bardziej błękitne niż je zapamiętała. Było też coś co zauważyła dopiero teraz. Przez jego lewy policzek biegła duża szrama. Zastanawiała się w jakich okolicznościach powstała. Możliwe, że była pamiątką poważnej walki. Mógł odnieść wtedy ciężkie rany, a nawet otrzeć się o śmierć. Gdyby wtedy zginął nie byłoby go teraz przy niej. Jakieś dziwne przeczucie nie dawało jej spokoju. Może to wszystko było jej pisane. I to Stephen był tym jedynym. Tym za którego miała wyjść. I to nie ojciec jej go wybrał, ale los.
Długo się jednak nad tym nie zastanawiała. Za bardzo była przekonana co do swoich wcześniejszych racji. Nie miała także zamiaru zmieniać raz podjętej decyzji. Nim wróci do domu Stephen zerwie zaręczyny.
***
Nie mogła się doczekać, gdy wreszcie zmyje z siebie ten brud. Tym bardziej z błogim uśmiechem na ustach weszła do chłodnej wody. Nie spieszyła się. Wiedziała, że gdy tylko skończy czeka ją spotkanie ze Stephenem. Chciała więc odciągnąć tą chwilę na jak najdłużej.
Księżyc skrył się za chmurami, gdy wreszcie wyszła z wody. Założyła zniszczoną suknię i ruszyła w stronę obozowiska. Nie domyślała się, że ktoś za nią idzie do czasu aż usłyszała czyjeś kroki. Zatrzymała się gwałtownie.
- Kto tu jest? – zapytała z przestrachem.
- To tylko ja – usłyszała znajomy głos – Zostawiłaś coś nad jeziorem – odpowiedział mężczyzna z uśmiechem podając narzeczonej aksamitną szarfę.
- Podglądałeś mnie! – krzyknęła czerwieniąc się jak piwonia - Nie miałeś prawa!
- Ktoś musiał cię pilnować - odpowiedział zdawkowo.
- Pilnować – prychnęła – Akurat.
- Dokąd idziesz?
- Jak najdalej od ciebie!
Gwałtownie przyciągnął ją do siebie. Skulił się, gdy wymierzyła mu cios w żebra, ale nie zwolnił uścisku.
- Puszczaj mnie, ty prostaku!
Wiła się i krzyczała jak szalona. Nie chciał by zrobiła sobie niechcący krzywdę więc musiał uniemożliwić jej jakikolwiek ruch. Jedynym sposobem jaki przychodził mu w tym momencie do głowy było zamknięcie jej w swoich ramionach. Jednak dziewczyna opacznie zrozumiała jego intencje. Jeszcze bardziej poczerwieniała ze złości na twarzy i starała się kopnąć mężczyznę.
- Tylko mnie tknij... a obiecuję ci... nie pozwolę cię pogrzebać po egzekucji!
- Lia! – huknął tak, że na moment straciła pewność siebie – Nie jestem na Boga zwierzęciem! Nie skrzywdzę cię. Chcę tylko z tobą porozmawiać – podniósł jej podbródek i zmusił by spojrzała mu w oczy.
- Po... porozmawiać? – zapytała niepewnie odwracając wzrok – Nie wierzę ci... Dlaczego miałabym ci wierzyć?
Wbrew rozsądkowi znów pozwoliła by ich spojrzenia się spotkały. Ciepły blask jego błękitnych oczu zniszczył resztę pokładów jej niechęci. Przecież, gdyby chciał już dawno mógł zrobić ci krzywdę – przekonywała samą siebie.
- Dobrze, porozmawiajmy – skapitulowała - Ale najpierw mnie puść.
Odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie wypuścił ją z objęć.
- Zanim wrócimy do Lairg chciałbym wszystko wyjaśnić.
- Co tu jest do wyjaśniania? Ojciec już podjął za mnie decyzję – mówiła z drżącymi ustami. Po raz pierwszy od bardzo dawna w jej oczach pojawiły się łzy. Zagryzła nerwowo wargi – Myśli, że robi dobrze.
- Bo tak jest – powiedział łagodnie - On cię kocha i chce tylko byś była szczęśliwa.
- Już jestem szczęśliwa i nie chcę tego zmieniać.
- Lia...
- Jestem zmęczona – ucięła. Nie chciała dłużej kontynuować tej bezsensownej rozmowy.
***
Czekała na odpowiednią chwilę. Wszyscy w obozie już spali. Wszyscy oprócz dwóch wartowników. Nimi mogła się nie przejmować. Przynajmniej na razie. Teraz jej jedynym zmartwieniem było jak wymknąć się z namiotu niezauważona. Nie było to łatwe, gdyż obok oparty o pień spał Stephen. Już od przeszło kilku godzin wsłuchiwała się w jego oddech aż wreszcie uznała, że naprawdę zasnął. Powoli podniosła się z posłania i na palcach przemknęła się do wyjścia. Ostrożnie przeszła obok mężczyzny i ruszyła w stronę lasu. Zdziwiła się bo wartownicy ją zauważyli. Nie zatrzymali jej jednak. Ich dziwne zachowanie wyjaśniła sobie tym, że prawdopodobnie uznali, że poszła na stronę i że wkrótce wróci. Gdyby tylko wiedzieli jak bardzo się mylą – pomyślała.
Stephen wcale nie spał. Podniósł się z ziemi i poszedł za Lianną. Skinął głową na wartowników i wszedł w gęstwinę. Widział dobrze postać dziewczyny majaczącą w ciemności. Nagle stracił ją z oczu, a po chwili usłyszał głuchy łoskot i wołanie o pomoc. Zmartwił się i ruszył pędem w jej kierunku. Znalazł Lię siedząca na ziemi i zanoszącą się płaczem.
- Upadłam – wyjaśniła pociągając nosem.
- To widzę.
- Chciałam tylko pójść na spacer, ale potknęłam się o ten głupi konar...
- Spacer? – zapytał z sarkazmem.
- No, dobrze. Chciałam uciec. Zadowolony?!
Te przeklęte łzy znowu zebrały się jej pod powiekami! Zagryzła nerwowo wargi by się znowu nie rozpłakać. Nie podobało się jej to, że Stephen widział ją w chwili słabości.
- Dlaczego tak bardzo nie chcesz tego małżeństwa? Czy jestem aż tak odpychający?
Przechyliła głowę w bok i spojrzała na stojącego nad nią Stephena. Osuszyła policzki nim udzieliła wreszcie odpowiedzi.
- Nie kocham cię – odpowiedziała szczerze.
- Z czasem nauczysz się mnie kochać – widząc, że kobieta chce zaprzeczyć szybko dodał – Nie zmienisz tego co już zostało postanowione.
- Postanowione – powiedziała gorzko - To przez to głupie prawo mężczyzn kobiety nie mogą mieć własnego zdania. Nienawidzę tego!
Zaskoczony jej gwałtownością, a jednocześnie smutkiem w głosie poczuł nagłą chęć ukojenia jej bólu. Nie wiedział jednak jak dziewczyna na to zareaguje. Wyciągnął jedynie do niej rękę by pomóc jej wstać. Niechętnie, ale przyjęła jego dłoń.
- Wracajmy do obozu.

ODCINEK 6

Lia uczyniła podróż tak nieznośną jak to tylko było możliwe. Próbowała uciec jeszcze trzy razy dlatego też Stephen dziękował Bogu gdy wreszcie dojeżdżali do Lairg. Potrzebował odpoczynku. Nie spał prawie przez całą noc czuwając nad Lianną. To on sprowadzał ją do obozu za każdym razem, gdy ta uciekała. W końcu zmusił ją by ostatnie godziny przed nastaniem świtu przespała w jego ramionach, tym samym odbierając jej szansę na kolejną ucieczkę.
Rankiem obudziła się jako pierwsza. Chciała się przeciągnąć, ale coś jej to uniemożliwiało. Powoli wydostawała się z sennego odrętwienia. Nagle spadło to na nią jak grom z jasnego nieba. Spała ze Stephenem! Dobry Boże! Zmusił ją by z nim spała. Chciała wymierzyć mu kopniaka, ale nie mogła poruszyć nogami. Próbowała też uderzyć go w twarz, ale mężczyzna obudził się i w ostatniej zrobił unik. Lianna gotowała się z wściekłości. Wyglądało na to, że jej wspaniały narzeczony miał niebywałe szczęście. Szczęście, które jednak długo nie miało potrwać.
To co wydawało się jej być szumem wodospadu w rzeczywistości było chrapaniem. Gdy tylko podniosła się z ziemi zdała sobie sprawę, że przez cały czas znajdowała się w środku okręgu. Naokoło nich leżeli żołnierze Stephena tworząc coś w kształcie kokonu. Najwyraźniej w ten sposób chcieli uniemożliwić jej kolejną ucieczkę. Nie wzięli jednak pod uwagę pewnego faktu. Choćby nawet chciała uciec to wydostanie się ze stalowego uścisku narzeczonego graniczyłoby z cudem.
Mężczyzna był przez nią zmęczony, ale też i bardzo wściekły. Rankiem nie chciała przyjąć od niego żadnego jedzenia. A gdy szedł osiodłać konia ta bezczelna dziewucha upokorzyła go na oczach jego własnych ludzi podstawiając mu nogę! Żaden z mężczyzn nie miał odwagi się roześmiać, ani co najważniejsze ruszyć choćby ręką, gdy ich wódz podnosił się z ziemi. Stephen z godnością podszedł do Lianny. Kobieta musiała unieść głowę by spojrzeć mu w oczy. Czaiła się w nich furia. Blizna na jego policzku zbielała tak, że teraz jeszcze bardziej odznaczała się na jego opalonej twarzy. Zacisnął mocno szczęki by uspokoić nerwowe drganie mięśni.
Wiedziała, że wyprowadziła go z równowagi. Była z siebie niezmiernie zadowolona, ale także i przerażona. Instynktownie zrobiła krok do tyłku i zamknęła oczy. Teraz czekała tylko na jego wybuch. O dziwo nie nastąpił. Uchyliła jedną powiekę, potem drugą. Było inaczej niż się tego spodziewała. Liczyła na krzyki pod jej adresem. Na cokolwiek, ale nie na to. Nie podobała się jej ta cisza. Stephen jedynie zmroził ją spojrzeniem. Inny na jego miejscu wymierzyłby jej policzek. Ale nie on. Nie uderzył jej i to ją bardzo zdziwiło. Przecież zrobiła z niego głupca na oczach jego ludzi! Ośmieszyła go, a on nie podniósł na nią ręki. Nie potrafiła sobie tego wytłumaczyć. Może on naprawdę nie jest taki zły? – przekonywała samą siebie. Może powinna dać mu szansę... Owo „może” szybko jednak odeszło w niepamięć, gdy tylko przypomniała sobie powód dla którego uciekła do klasztoru. Jej negatywne nastawienie do niechcianego narzeczonego wzmogło się jeszcze bardziej, gdy tylko przypomniała sobie kłótnię z ojcem. To przez tą jego głupią obietnicę odczuwała teraz złość i nienawiść skierowane ku Stephenowi. To Stephen był wszystkiemu winny. Gdyby zostawił ją w klasztorze nie nienawidziłaby go teraz. Ale przecież od nienawiści do miłości jest tylko jeden krok. Krok, który szybko przyjdzie jej wykonać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:55:12 20-02-08    Temat postu:

Dobra koncowka . A poza tym czemu wini Stephena, skoro to ojciec go wybral? Zaczyna rozumiec, ze wybor wcale nie byl taki zly .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:53:17 20-02-08    Temat postu:

I o to właśnie chodzi, hehe Miłość jak nic, zupełnie jak GyB
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Susannah
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:45:37 20-02-08    Temat postu:

Lianna to prawdziwa diablica Ale rozumiem jej zachowanie. W końcu mi też niebyło by wesoło, gdyby mi rodzice wybrali meża.
Żal mi trochę Stephena, przecież on też jest zmuszony do małżeństwa. Oj!! biedaczek jeszcze troche pocierpi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:35:37 24-02-08    Temat postu:

ODCINEK 7

Zamknęli ją w jej własnej komnacie! Lia nie mogła wyjść z oburzenia. Jej rodzina potraktowała ją jak pospolitego więźnia!
Wiedziała, że coś knują. Szepty pomiędzy rodzicami a służbą. Nawet bracia się od niej odwrócili. Kto jak kto, ale Cedric i Randall zawsze stawali po jej stronie, jednak teraz było inaczej. Nie starali się jej bronić czy też tłumaczyć jej zachowania. Z pokorą przyjęli wolę ojca, a co najgorsze byli przyjaciółmi Stephena! Tego było już za wiele. Musiała jak najszybciej coś zrobić. Musiała się stąd wymknąć. Ostatecznie Kevin dałby jej schronienie na jakiś czas. Potem wróciłaby do domu, gdy wszyscy zapomnieliby o tej przeklętej obietnicy. Tak, to był najlepszy z jej dotychczasowych pomysłów.
Podeszła po kufra stojącego w nogach łóżka i wyciągnęła z niego prześcieradła. Związała je ze sobą tak jak kiedyś uczył ją tego ojciec. Sprawdziła czy węzeł był dość mocny by utrzymać jej ciężar. Doskonale – pomyślała. Już miała otwierać okiennicę, gdy usłyszała szczęk zamka. Nie zdążyła schować prowizorycznej liny gdy w komnacie pojawił się młody mężczyzna.
- Wybierasz się dokądś? – zapytał z rozbawieniem.
- Ja... właściwie to... chciałam... ja...
- Chciałaś uciec – odpowiedział za siostrę.
- Cedricu, proszę...
- Lia, wiesz, że nie mogę.
- Ja chcę tylko...
- Nie – powiedział zdecydowanie.
Dlaczego jej brat był taki uparty?! Kochała go z całego serca, ale nagle odczuła przemożną chęć uderzenia go w twarz, a potem...
- Dlaczego się uśmiechasz? – usłyszała jego podejrzliwy głos.
- Bez powodu... – zamilkła by przyjrzeć się Cedricowi - Chcesz mojego szczęścia?
- Nie rób tego – ostrzegł – Wiesz, że jesteś moją ukochaną siostrą...
- Jestem twoją jedyną siostrą - warknęła.
- Jedyną, ale i tak mam wrażenie, że jest ciebie za dużo – mruknął pod nosem.
- Mówiłeś coś?
- Chcemy jedynie twojego dobra.
- Zmuszając mnie do poślubienia tego... tego obcego mężczyzny?!
- Stephen nie jest obcy – westchnął ciężko - Lia, czy ty kiedykolwiek zastanawiałaś się jak bardzo wpływają na ojca twoje... ekhm... eskapady?
- Myślałam, że jest ze mnie dumny – odpowiedziała niepewnie.
- Bo jest, ale... Czy zdajesz sobie sprawę jak niebezpieczne było wskakiwanie do jeziora by uratować tamto chłopskie dziecko?
- Dziewczynka potrzebowała pomocy.
- Co by było, gdybym nie zdążyłbym na czas was wyłowić? Dlaczego zawsze tak bardzo ryzykujesz?
- Ja...
- Potrzebujesz kogoś kto nauczy cię jak postępować. Kogoś kto pomoże ci poskromić ten twój piekielny charakter. Kogoś kto będzie o ciebie dbał bardziej niż my – mówił z braterską czułością – Kogoś z kim będziesz szczęśliwa.
- I tym kimś ma być Stephen Buchanan?! – zaatakowała – Nigdy!
Cedric westchnął ciężko. Nie domyślał się, że jego wizyta aż tak wyprowadzi ją z równowagi. Miał przygotować Liannę na wiadomość od ojca, ale teraz zastanawiał się czy to aby na pewno był odpowiedni moment. Jego ukochana siostrzyczka wprost zionęła ogniem.
- Mów po co przyszedłeś i wynoś się stąd! – krzyknęła ze łzami w oczach.
- Zaślubiny odbędą się jeszcze dzisiaj – powiedział zbliżając się do wyjścia – Za chwilę przyjdą do ciebie służące by pomóc ci się przygotować – uchylił drzwi – Nie próbuj uciekać, Lia. Na dziedzińcu stoi straż – ostrzegł.
Nie wierzyła w jego słowa. Otworzyła okiennice i wyjrzała na zewnątrz. Miał rację. Zakręciło się jej w głowie. Czuła się jak ptak uwięziony w złotej klatce. Na pierwszy rzut oka zdawało się, że ma wszystko. Wszystko prócz wolności.
- Lepiej będzie dla ciebie, gdy jak najszybciej pogodzisz się z decyzją ojca, siostro.
~~~~
Co powiecie na Leonor Varela do roli Lianny? Wiem, że kolejna zmiana by była, ale co o niej myślicie? Czy wolicie zostawić Evan Rachel Wood? Pozdrówka :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Susannah
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:07:22 24-02-08    Temat postu:

Rzeczywiście, piekielny charakterek
A co do nowej Lianny - mi pasuje. Ale poczekajmy na inne opinie.
Pozdrawiam. S.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:53:08 25-02-08    Temat postu:

Kurcze, trudny wybor, bo obie mi pasuja, ale Evan Rachel Wood chyba powinna zostac . A moze jeszcze ktos inny? A odcinek super, charakterek faktycznie ciekawy, az mi zal Stephena . Swoja droga i w tej czesci przewija sie jakas "Obietnica", bardzo mi sie podobalo to nawiazanie w tresci do tego tytulu )).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:09:11 02-03-08    Temat postu:

ODCINEK 8

Trzymając w ręce solidny świecznik czekała aż nadejdą służące. Przyczaiła się jak najbliżej drzwi, gdy nagle usłyszała czyjeś kroki. W duchu prosiła Stwórcę o wybaczenie za to co chciała zrobić. Podniosła swoją broń w górę. Już miała uderzyć intruza, gdy zza drzwi wyłoniła się znajoma twarz.
- Mama?
- Lia?! – Katherine ze zdziwieniem wpatrywała się w córkę – Co ty znowu wymyśliłaś?
- Chciałam... Miały przyjść służące – powiedziała wyraźnie zbita z tropu.
- Domyślałam się, że się jeszcze nie poddałaś – spojrzała wymownie na świecznik, który Lia ściskała kurczowo w dłoni. Dziewczyna szybko schowała go za plecy niepewnie przyglądając się matce – I nie myliłam się... Przyszłam porozmawiać.
- Jeśli tak samo jak Cedric chcesz mnie pouczać...
- Nie chcę cię pouczać. Chcę tylko ci coś powiedzieć zanim zostaniesz żoną Stephena – podniosła dłoń widząc, że córka chce zaprzeczyć – Tak, zostaniesz jego żoną. Nie zmienisz tego.
- Ale...
- Daj mi skończyć... Jest coś co powinnaś wiedzieć. Może to zmusi cię do zastanowienia się nad swoim zachowaniem.
Katherine podeszła do córki.
- Gillian także została obiecana Brodickowi, tak ja ty Stephenowi.
- Ale oni się kochają. Jak...?
- Wkrótce sama się dowiesz – uśmiechnęła się do niej tajemniczo - A teraz odpowiedz mi szczerze na jedno pytanie.
- Jakie?
- Co widzisz patrząc na Stephena?
- Co widzę? - zmarszczyła brwi. Co tym razem mama próbuje jej udowodnić? – pytała samą siebie. Katherine najwyraźniej nie zamierzała wyjść bez usłyszenia odpowiedzi, więc Lia postanowiła jej udzielić - Widzę aroganckiego i zarozumiałego mężczyznę, który nie przejmuje się moimi uczuciami...
- Zarozumiałego, mówisz. Coś jeszcze?
- Nie... A właściwie to tak. Jest bardzo przystojny i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Ma niezwykłe oczy, można zatracić się w ich błękicie. I ten jego uśmiech... – rozmarzyła się - Jest trochę cyniczny, a jednocześnie ciepły... Uprzykrzyłam mu podróż, a on ani razu nie podniósł na mnie głosu. Zrobiłam z niego głupca uciekając i... – przypomniała sobie jak podstawiła mu nogę. Katherine wpatrywała się wyczekująco w córkę czekając na dalsze słowa. Lia postanowiła pominąć ten fragment – i on nawet nie podniósł na mnie ręki. Nie uderzył mnie choć mógł to zrobić.
- Czy to już nie jest dowód na to, że będziesz z nim szczęśliwa?
- Nie znam go.
- Znasz i to bardzo dobrze. Co podpowiada ci serce?
- Ja... Nie wiem...
- Ja ci powiem – trzymany przez Lię świecznik upadł na podłogę, gdy Katherine wzięła dłonie córki w swoje ręce – W duchu przyznajesz rację mi i ojcu. Jesteś jednak zbyt uparta by się do tego przyznać... Wiesz, że chcemy dla ciebie jak najlepiej. Ty też tego chcesz... Przekonałam się o tym wtedy, gdy mówiąc o Stephenie nie wspomniałaś jednej bardzo ważnej rzeczy.
- Jakiej?
- Nie zauważyłaś jego blizny.
Oczywiście, że ją zauważyła. Przecież przebiegała przez jego cały lewy policzek. Nie dało się jej nie zauważyć. Ale co blizna miała wspólnego z ich małżeństwem?
- Mamo...? Nie rozumiem co chcesz przez to powiedzieć.
- Patrzyłaś na niego nie oczami, a sercem... To dobry znak. Spotkamy się na uroczystości. Nie przynieś nam wstydu, Lia – pocałowała córkę w czoło i wyszła zostawiając ją zagubioną ze swoimi myślami. Czyżby mama zauważyła to z czego ona nie zdawała sobie do tej pory sprawy? Przecież nie mogła tak nagle kogoś pokochać. Nie mogła pokochać kogoś kogo ledwo znała – przekonywała samą siebie.
Postawiono ją przed faktem dokonanym. Nie mogła ośmieszyć rodziców przed gośćmi. Nie mogła przynieść im hańby. Musiała zrobić to czego od niej oczekiwali. Podniosła dumnie głowę. Nie było już odwrotu.


Ostatnio zmieniony przez Jen dnia 20:47:33 09-03-08, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 11, 12, 13  Następny
Strona 3 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin