Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

CIEMNY BLASK KSIĘŻYCA
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 11:50:29 06-06-08    Temat postu:

BlackFalcon napisał:
Czytalam Twoja opinie na temat moich dziel w temacie "Chwila szczerosci"...Chcesz, zebym popadla w samozachwyt?

To była szczera opinia i ja naprawde tak uważam podoba mi się Twój styl i nigdy sie to nie zmieni

ODCINEK 26

Rankiem obudziła się w trochę lepszym humorze. Musiała przyznać, że jeszcze nikt nie wyprowadził jej tak z równowagi jak zrobił to Rafe. Krew gotowała się w niej na samo wspomnienie jego bezczelnego zachowania. Na dodatek burczało jej w brzuchu. Była zła na samą siebie, że nie rzuciła w niego czymś innym zamiast jedzenia.
Przetarła ręką zaspane oczy i usiadła na łóżku akurat w momencie, gdy otworzyły się drzwi. Uśmiech zamarł jej na twarzy kiedy tylko zobaczyła Rafe’a.
- Gdzie jest Hiram? – zapytała zerkając na niego groźnie.
- Jest zajęty. – odpowiedział bacznie się jej przyglądając. Postawił śniadanie na stoliku i z rozbawieniem przyglądał się ukradkowym spojrzeniom, które Sophia rzucała na jedzenie. Popatrzyła na niego podejrzliwie, ale się nie uśmiechnął.
- Nie bój się, przecież nie chcę cię otruć. – odezwał się z wesołym błyskiem w oku - Chociaż po wczorajszym miałbym wielką ochotę.
Ciepło zawarte w jego słowach przełamało jej niechęć. Sięgnęła po posiłek i ignorując obecność Rafe’a zabrała się za jedzenie.
Mógł się jej teraz spokojnie przyglądać. Złapał się na myśli, że lubi na nią patrzeć. Wyglądała tak ślicznie z tymi zaróżowionymi policzkami. A jej oczy. Jeszcze nigdy nie widział takiego odcienia błękitu. Szukał odpowiedniego słowa jakby można go określić, gdy wreszcie doznał olśnienia. Fiołkowe. Jej oczy miały odcień fiołków, były tak samo piękne i delikatne jak te małe kwiatki.
- Dlaczego mi się przyglądasz? – zapytała niepewnie, gdy skończyła posiłek.
Zaklął w duchu. Nie powinien patrzeć na nią tak bezpośrednio. Był zły na siebie, że to on przyniósł jej śniadanie. Równie dobrze mógł zrobić to Hiram. Zupełnie nie rozumiał dlaczego tak się zachowuje. I wszystko z powodu tej kobiety. Na jego twarzy pojawiła się gniewna zmarszczka. Miał się przecież do niej nie zbliżać. Obiecał sobie, że nie powinien jej lepiej poznawać, a tymczasem nieświadomie łamał swoje przyrzeczenie. Była tylko jego więźniem i nikim więcej.
- Czy coś się stało? – zapytała uważnie mu się przyglądając. Nie wiedziała w jaki sposób go rozgniewała. Jego humor zmienił się, gdy tylko zadała mu tamto pytanie. Zmarszczyła brwi. Niczego nie rozumiała. Dopiero co żartował, a teraz najwyraźniej był zagniewany. Przecież nie zrobiła nic by go zdenerwować.
Pokręciła głową jakby odganiając niedorzeczne myśli i zaczęła ściągać opatrunki z nadgarstków. Skrzywiła się na widok zaczerwienienia na skórze. Była tak zajęta oglądaniem swoich ran, że nie zauważyła jak Rafe się wzdrygnął. Nie spodziewał się, że sznur był aż tak mocno związany. Złajał się w duchu za swoja głupotę. Hiram miał rację. Powinien lepiej traktować tą dziewczynę.
- Pomogę ci. – zaofiarował szybko by w jakiś sposób wynagrodzić jej ból, który przez niego przeszła.
Spodobał się jej dotyk jego dłoni. Wydawał się być taki silny, a zarazem delikatny. Uśmiechnęła się z wdzięcznością, gdy nieporadnie smarował maścią rany by później obwiązać je opatrunkiem.
- Dziękuję.
Zastanawiała się jaki on naprawdę jest. Gdy zobaczyła go po raz pierwszy wydał się jej być kimś obcym i zimnym. A teraz miała wrażenie, że stara się nią opiekować choć sam nie wie jak. Był dla niej zagadką. Nie potrafiła przewidzieć jak postąpi czy co powie. Jego humor zmieniał się wraz z kierunkiem wiatru, a jednak było w nim coś co sprawiało, że czuła do niego sympatię. Wbrew swemu postanowieniu polubiła go. A przecież nie powinna.
- Może chciałabyś wyjść na zewnątrz? – zadał to pytanie tak gniewnym tonem, że miała ochotę go uderzyć by naprawdę miał powód by się na nią złościć.
- Jeśli nie sprawi ci to kłopotu to chętnie – odpowiedziała takim samym tonem jakim było zadane pytanie. Wstała z łóżka i krytycznie przyjrzała się swojemu wyglądowi. Pozostawiał on wiele do życzenia. Suknia, którą jeszcze nie dawno dostała od matki była w opłakanym stanie. Brudna u brzegu, z rozdartą spódnicą niemalże do kolana, także rękawy błagały o to by ktoś je na nowo pozszywał. Jęknęła. Domyślała się jak okropnie musi wyglądać. Nic dziwnego, że Rafe tak szybko zmienił swój stosunek do niej. Na pewno nie wyglądała zbyt atrakcyjnie.
- W pobliżu jest jezioro – powiedział jakby od niechcenia domyślając się powodu jej zatroskanego spojrzenia. – Mogłabyś się umyć... Oczywiście, o ile nie będziesz uciekać – dodał.
Miała ochotę się roześmiać. Nie była na tyle głupia by błądzić samej po nieznanej ziemi. Nie trafiłaby do Brentwood nawet jeśli by chciała o czym poinformowała Rafe’a. Przyjął to z pobłażliwym uśmiechem.
- Możemy wyjść, czy dalej będziemy tak stać? – zapytała wyraźnie zniecierpliwiona, gdyż niespecjalnie kwapił się z otwieraniem drzwi.
- Będę cię pilnował – ostrzegł.
- Doskonale.
- Nigdzie nie uciekniesz.
- Już to słyszałam. Możemy wreszcie wyjść?
Stała z rękami opartymi na biodrach obrzucając go niecierpliwym spojrzeniem. Wyglądała jakby zaraz miała zamiar się na niego rzucić.
- Z czego się znów śmiejesz? – zapytała poirytowana.
- Z niczego. – odpowiedział przybierając na nowo beznamiętny wyraz twarzy.
- Dałabym słowo, że twój humor zmienia się wraz z każdym twoim mrugnięciem – odezwała się gniewnie. – Idziemy wreszcie?
Nie odezwał się już, gdy otwierał drzwi i przepuścił ją w przejściu. Ona także nic nie powiedziała, gdy bezceremonialnie złapał ją za rękę jakby bał się, że ucieknie i skierował się w stronę jeziora.
Nikt nie zwrócił na nich specjalnej uwagi oprócz Hirama, który jedynie uśmiechał się pod nosem widząc buntowniczy wyraz twarzy Sophii, gdy była niemalże ciągnięta przez Rafe’a. Staruszek podrapał się w zadumie w brodę, gdy młodzi zniknęli za drzewami i zastanawiał się co zrobić by zbliżyć tych dwoje do siebie. Ostatecznie doszedł do wniosku, że pozwoli by sprawy między nimi same się jakoś ułożył, a on im jedynie trochę w tym pomoże.


Ostatnio zmieniony przez Jen dnia 11:53:12 06-06-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:18:21 06-06-08    Temat postu:

Jen napisał:
BlackFalcon napisał:
Czytalam Twoja opinie na temat moich dziel w temacie "Chwila szczerosci"...Chcesz, zebym popadla w samozachwyt?

To była szczera opinia i ja naprawde tak uważam podoba mi się Twój styl i nigdy sie to nie zmieni


Dziekuje . Ale i tak Ci w zyciu nie dorownam.

Jen napisał:
Na dodatek burczało jej w brzuchu. Była zła na samą siebie, że nie rzuciła w niego czymś innym zamiast jedzenia.


. Na przyklad czym? Stolkiem? Jeszcze by mi mojego Rafe uszkodzila . Swoja droga, postac jest genialna, strasznie go lubie. Opisalas go tak wspaniale, ze trudno go nie darzyc sympatia. Sophie tez bierze .

Jen napisał:
Nikt nie zwrócił na nich specjalnej uwagi oprócz Hirama, który jedynie uśmiechał się pod nosem widząc buntowniczy wyraz twarzy Sophii, gdy była niemalże ciągnięta przez Rafe’a. Staruszek podrapał się w zadumie w brodę, gdy młodzi zniknęli za drzewami i zastanawiał się co zrobić by zbliżyć tych dwoje do siebie. Ostatecznie doszedł do wniosku, że pozwoli by sprawy między nimi same się jakoś ułożył, a on im jedynie trochę w tym pomoże.


A to kombinator . Ladne mi troche, juz czuje, jak im "troche" pomoze . Ale bardzo dobrze, oni pasuja do siebie...charakterkiem .


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 21:18:43 06-06-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:27:27 06-06-08    Temat postu:

BlackFalcon napisał:
Ale i tak Ci w zyciu nie dorownam

Oj bo się rozzłoszczę Nie pisz takich głupot bo mnie zdenerwujesz Piszesz wspaniale, już samym dowodem jest to że ma wielu stałych czytelników i zdobywasz nowych

BlackFalcon napisał:
A to kombinator . Ladne mi troche, juz czuje, jak im "troche" pomoze . Ale bardzo dobrze, oni pasuja do siebie...charakterkiem

Heh wspominałam, że Hiram pobawi się w swata Staruszek chce dobrze, kocha Rafe'a jak syna, a Sophia wydaje mu sie doskonale do niego pasować
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Susannah
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:40:00 06-06-08    Temat postu:

Świetna parka się szykuje Śmieszą mnie troche ich "zabiegane myśli" Oj tak coś czuje, że kochany Hiram pobawi sie w swata i niezłe na tym wyjdzie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 10:29:17 14-06-08    Temat postu:

ODCINEK 27

Dokładnie tego potrzebowała. Chwili relaksu i spokoju. Położyła się na wodzie i wpatrywała w bezchmurne niebo, by później zamknąć oczy i cieszyć się miłym ciepłem słońca na twarzy. Nie chciała się spieszyć. Było tak przyjemnie, że nie chciało się jej wychodzić z wody. Jej myśli krążyły coraz dalej, i dalej. Powróciła pamięcią do domu, do wspaniałych łąk otaczających Balloch. Zastanawiała się kiedy znów zobaczy wspaniały szkocki pejzaż. Tęskniła za nim bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Nagle poczuła jak coś łaskocze ją w biodro. Nabrała powietrza w usta i zanurkowała. Była urzeczona widokiem, który się jej ukazał. Naokoło niej pływało mnóstwo małych rybek. Wyglądały tak jakby odgrywały na jej oczach przedstawienie, przemieszały się raz w górę raz w dół, zupełnie jakby podrygiwały w takt słyszanej tylko im muzyki. Już miała się wynurzyć, gdy poczuła jak czyjeś ramię zaciska się mocno na jej talii i podnosi w górę. W panice zakrztusiła się wodą i gdy tylko wypłynęła na powierzchnię zaczęła gwałtownie kasłać.
- Jeśli chciałeś mnie zabić, to trzeba było mnie otruć, a nie topić – odezwała się gniewnie patrząc na Rafe’a – I możesz mnie już puścić. Umiem pływać – syknęła.
Niechętnie ściągnął ręce z jej talii i patrzył jak płynie do brzegu. Złapał się na myśli, że lubi jej dotykać. Tym bardziej teraz wydała mu się niewiarygodnie delikatna i niewinna. Choć musiał przyznać, że miała wyjątkowo cięty język. Rzadko zdarzało się, że kobieta odważała się z nim tak ostro rozmawiać. Prawdę mówiąc Sophii była jedyną, która zdawała się nie bać jego gniewu. I o dziwo bardzo podobała mu się ta cecha. Nie starała się nim manipulować. Nie stosowała też żadnych gierek. Uderzyła go nagła myśl, że w niczym nie przypominała Gwen. Zaklął w duchu. Zupełnie nie rozumiał dlaczego porównuje obie kobiety. Działo się z nim coś czego nie potrafił wyjaśnić. Sophia ciagle zaprzątała jego myśli. Kiedyś wydawało mu się, że kocha Gwen, ale teraz najzwyczajniej o niej zapomniał. Nawet wspomnienie jej zdrady zdawało się być nieistotnym zakrętem na jego drodze. Jeszcze parę tygodni temu był rozgoryczony niewiernością narzeczonej, a teraz było mu to zupełnie obojętne. I to wszystko dzięki kobiecie, która teraz siedziała czekając na niego na brzegu.
Szybko ubrała się w nową suknię, którą Hiram kupił w wiosce i czekała aż Rafe do niej dołączy. Gdy wreszcie stanął na suchej ziemi zauważył, że jej gniew już dawno uleciał i teraz uśmiechała się do niego z wdzięcznością co go bardzo zdziwiło. Myślał, że powita go wiązanką jakiś wymyślnych przekleństw, ona jednak wpatrywała się w niego bez słowa wciąż się uśmiechając. Nie pojmował jej zachowania. Gdy byli w wodzie obrzucała go prawdziwie nienawistnymi spojrzeniami podczas, gdy teraz patrzyła na niego z rozbawieniem. W jej oczach igrały wesołe błyski. Przyjęła jego dłoń, gdy pomagał jej wstać i stanęła naprzeciw niego. W końcu on także się uśmiechnął.
Serce zaczęło jej bić mocniej. Zastanawiała się, czy on zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo jest przystojny? Podniosła wyżej wzrok. Podobał się jej sposób w jaki na nią patrzył. W jego oczach było tyle czułości. A za każdym razem, gdy się uśmiechał w jego policzku pojawiał się uroczy dołek, który nadawał mu łobuzerski wygląd.
Była tak bardzo pochłonięta myślami o Rafie, że nie zdawała sobie sprawy jak blisko siebie stoją. Dopiero, gdy nachylił się by ją pocałować wpadła w panikę, która nie trwała długo. Nie miała żadnych szans na jakąkolwiek ucieczkę. Nie chciała uciekać. Tak bardzo spodobał się jej dotyk jego ust, że o niczym innym nie myślała. A gdy pocałował ją niemalże dziko nogi się pod nią ugięły. Musiała przytrzymać się go by nie upaść.
- To był mój pierwszy pocałunek – wyszeptała zmieszana tłumacząc swój stan, gdy wreszcie się do siebie oderwali.
- A to drugi – powiedział i pocałował ją jeszcze raz, tym razem delikatniej.
- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała cicho opierając dłonie na jego piersi. Niepewnie podniosła głowę by móc zobaczyć jego twarz. Zaczerwieniała się pod jego roziskrzonym spojrzeniem.
- Bo chciałem.
Wyglądała tak ślicznie, gdy czuła się zakłopotana. Zaczerwienione z zażenowania policzki dodawały jej tylko uroku. Nagle poczuł przemożną chęć by się nią opiekować. Troszczyć się o nią. Była niezwykłą kobietą. A on chciał ją lepiej poznać.
Stali tak długo się obejmując. Oboje byli zaskoczeni tym co się między nimi wydarzyło. Nie do końca wiedzieli co robić. Rafe nie chciał jej do siebie zrazić, ale widząc jej pełne ciepła spojrzenie uśmiechnął się do niej. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej złapał ją za rękę i pociągnął w stronę obozu.
Robert jeszcze długo słyszał ich radosne śmiechy. Nie podobało mu się to czego był świadkiem. Z rosnącą furią przyglądał się im przez cały czas zaciskając wściekle pięści. Nie pozwoli by Rafe tak zakpił z jego siostry. Gwen nie zasługiwała na coś takiego.
***
Rhys doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego marnego położenia. Jeszcze nigdy w życiu nie był tak traktowany. Zaciskał zęby z wściekłością za każdym razem, gdy podawano mu mizerne posiłki, czy też wyśmiewano. Musiał ciągle znosić docinki i kpiny ze strony towarzyszy Rafe’a. Jednak z czasem przywykł do tego. Nie miał innego wyboru. Obiecał sobie jednak, że długo to nie potrwa.
Od tych kilku dni spędzonych w obozie zdążył dowiedzieć się kim jest Rafe. Nie trudno bowiem było wyciągnąć potrzebne informacje od pijanych strażników. Wiedział więc już, że przybyli z Normandii. Nie do końca zrozumiał w jakim celu. Słyszał jedynie coś o jakimś klejnocie. Bowiem za każdym razem, gdy zagadywał któregoś ze strażników byli zbyt pijani by rozumieć co mówią, a z czasem alkohol tak ich zamroczył, że Rhys nie był w stanie zrozumieć ich bełkotu. Ale dzień wcześniej dowiedział się czegoś nowego. A dziś zobaczył dowód na potwierdzenie tamtych słów. W obozie była siostra Stephena. O niczym lepszym nie mógł marzyć. Uśmiechnął się do swoich myśli. Jednak nie było tak źle jak początkowo uważał. Zawsze spadał na cztery łapy i wychodził z tarapatów obronną ręką, tym razem nie miało być odwrotnie. Jeszcze tego nie wiedział, nawet nie przeczuwał, że już wkrótce zdobędzie sojusznika.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Susannah
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 14:10:54 15-06-08    Temat postu:

Świetny odcinek Po tak sporej przerwie, jakiś bonusik by się przydał
Fajna ta scenka w wodzie A jeszcze fajniejsza z pocałunkami
Oj, Rhys coś knuje, mam nadzieję, że jego plany spalą na panewce. A co słychać u Lianny i Stephena ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:53:31 16-06-08    Temat postu:

Jen napisał:
Nagle poczuła jak coś łaskocze ją w biodro.


Tak sie wczulam, ze az mnie tez cos zalaskotalo, szczerze .

Heh, na poczatku piekne chwile, cudownie opisany nastroj pocalunkow (mozna sie w Rafe zakochac , a tu nagle grom z jasnego nieba, Robert, jego pojawienie az mnie zrmrozilo, doslownie. I widze, ze chyba sprzymierzy sie z Rhysem...a to dran.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:00:29 17-06-08    Temat postu:

Co do bonusika, to będzie, będzie, ale jutro A oto pierwsza część historii Rafe'a opowiedziana przez Hirama. Jutro będzie ciąg dalszy. No i zobaczymy co słychać u L&S

ODCINEK 28

Gdy tylko Sophia i Rafe wrócili do obozu Hiram od razu zauważył, że mur, którym się otoczyli uległ zniszczeniu. Staruszek mógł jedynie domyślać się co wydarzyło się nad jeziorem. Jednak jedno wiedział na pewno. Tych dwoje miało się ku sobie, dlatego też obiecał sobie, że nie pozwoli by ktokolwiek zniszczył więź, która ich połączyła. Musi pomóc przeznaczeniu.
Uśmiechnął się z zadowoleniem do swoich myśli. Nadszedł czas by Sophia dowiedziała się więcej o Rafie. Poczekał aż mężczyzna się z nią pożegna i ruszył w kierunku starej chatki.
Dziewczyna nie spodziewała się tak szybko odwiedzin dlatego też zdziwiła się widokiem Hirama. Staruszek zjawił się zaraz po odejściu Rafe’a w wyśmienitym humorze. Wprost tryskał optymizmem. Sophii nie pojmowała jego zachowania, a gdy spytała się czy wydarzyło się coś specjalnego co wprawiło go w tak dobry humor Hiram zwyczajnie się roześmiał. Widząc jednak naburmuszoną minę kobiety szybko przeprosił ją za swoje niestosowne zachowanie. Usiadł na krześle i poprosił by zadawała mu pytania dotyczące Rafe’a.
- Chcesz mi o nim opowiedzieć? – zapytała wyraźnie zdziwiona – Przecież jeszcze niedawno odmówiłeś, gdy cię o to prosiłam.
- Teraz wszystko się zmieniło – odpowiedział wymijająco jednak Sophia doskonale zrozumiała aluzję. Zaczerwieniła się z zażenowania. – Czy ty...? Czy widziałeś...?
- Domyśliłem się.
Spojrzała na serdeczną twarz staruszka. Tak bardzo się o nią troszczył. Zupełnie jak jej własny ojciec. Wydawało się jej nawet jakby go znała od bardzo dawna. Jedynie Rafe był dla niej zagadką. Myślała, że go zna. Aż do dzisiaj. Wtedy, nad jeziorem czuła się wolna. Szczęśliwa. A gdy ją pocałował zrozumiała, że nie będzie potrafiła o nim zapomnieć. I chociaż nie opuszczało jej przeczucie, że Rafe żałował tego kroku, ona nie żałowała. Wiedziała, że kiedyś ich drogi się rozejdą i zanim to miało nastąpić chciała go lepiej poznać. Nacieszyć się chwilami, które im zostały.
- Bardzo go kochasz, prawda? – zadała wreszcie pierwsze pytanie.
- Rafe jest dla mnie jak syn, którego nigdy nie miałem. – odpowiedział z miłością w głosie –Pomagałem go wychowywać, gdy odeszła jego matka. Miał zaledwie roczek, gdy Elizabeth porzuciła męża i dziecko. Patrick nigdy nie nastawiał syna przeciw matce... Może dlatego Rafe nie potrafił znienawidzić jej za to co mu zrobiła – mówił w zadumie – Dla niego była tylko zagubioną kobietą, która nie potrafiła znieść życia z mężczyzną, którego nie kochała. Elizabeth porzuciła syna, ale nigdy o nim nie zapomniała. Przysyłała co jakiś czas listy prosząc męża o wybaczenie, aż nadszedł dzień w końcu przestały dochodzić od niej jakiekolwiek informacje. Wkrótce potem dowiedzieli się o jej śmierci. Rafe miał wtedy dwa latka.
- Dawno zmarła?
- Przed dwudziestoma ośmioma laty. Patrick długo nie mógł pogodzić się z jej odejściem. Oddalał się od syna. Zamykał się w sobie z bólem. Dopiero jego druga żona sprawiła, że znów zaczął cieszyć się życiem. Lady Meredith miała złote serce. Pokochała Rafe’a jak własnego syna. Była dla niego matką, której nie miał okazji poznać. A gdy przyszła na świat Christen, siostra stała się jego oczkiem w głowie. Dbał o nią jak na starszego brata przystało.
Zamyślił się i zauważywszy, że Sophia słucha go z prawdziwym zainteresowaniem kontynuował.
- Gdy miał dziesięć lat poznał tajemnicę śmierci Elizabeth. Przypadkiem usłyszał rozmowę ojca i macochy. Nie wiedzieli, że chłopiec podsłuchuje, a gdy zdali sobie z tego sprawę było za późno. Już wtedy Rafe obiecało sobie, że kiedyś odnajdzie zabójcę matki, pomści jej śmierć i złoży jej ciało w rodzinnym grobowcu... Jak widzisz ta dziecinna przysięga przetrwała próbę czasu. Nie zapomniał o swoim ślubowaniu i dlatego przybyliśmy do Anglii.
Sophia spojrzała na staruszka pytająco. Nie do końca zrozumiała sens jego słów.
- Udało się wam odnaleźć zabójcę?
- I tak, i nie... Mężczyzna, który zabił Elizabeth zmarł dwadzieścia siedem lat temu. Dowiedzieliśmy się, że zginął w czasie królewskiego turnieju z ręki jednego z ludzi lorda Brodicka Buchanana.
Popatrzyła na staruszka z przerażeniem. Cała układanka powoli ułożyła się w całość. Zaczynała już rozumieć.
- Lady Elizabeth zabił Owen, prawda? – nie czekając na odpowiedź mówiła dalej – Rodzice opowiadali nam co wydarzyło się tamtej nocy. Owen chciał zabić wtedy moją matkę. Na szczęście uratował ją jeden z kompanów mego ojca. Stephen nosi imię na jego cześć.
Skinęła głową by mówił dalej. Oparła brodę na kolanach i wsłuchiwała się w każde słowo padające z ust Hirama.
- Gdy Rafe się o tym dowiedział po części czuł ulgę, ale też i zawód. To on chciał pomścić śmierć matki, a tymczasem nieświadomie zrobił to za niego ktoś inny – przerwał by zaczerpnąć tchu i mówił dalej – Owen był martwy, ale Rafe ciągle myślał o wyprawie do Anglii. Musiał przecież odnaleźć ciało matki. Patrick długo nie zgadzał się na podróż syna. Rafe nie chciał robić nic wbrew jego woli. Zawsze był mu posłuszny. Wiedział, że prędzej czy później ojciec zmieni zdanie. Postanowił więc poczekać na jego aprobatę. Z pomocą przyszła mu lady Meredith, długo namawiała męża aż ten w końcu się zgodził. Wyruszyliśmy zaraz następnego ranka, a w kilka dni później byliśmy już w Brentwood. Rafe chciał przeszukać posiadłość, ale wy się zjawiliście. Wpadł na pomysł by porwać żonę twojego brata i w ten sposób zmusić go do poszukiwań, ale...
- ... nastąpiła pomyłka i porwano mnie – dokończyła.
- Właśnie.
- Nie rozumiem jednego. Dlaczego Rafe żąda odnalezienia jakiegoś klejnotu zamiast ciała jego matki?
- Jeden z towarzyszy Owena od którego Patrick dowiedział się o śmierci Elizabeth powiedział, że została pochowana w jednej z sekretnych komnat wraz z tym klejnotem. Ów mężczyzna był jedynym świadkiem zabójstwa. Owen nawet nie domyślał się, że ktoś go obserwował. I nikt oprócz Owena nie znał i wciąż nie zna miejsca spoczynku Elizabeth... A następnego ranka tamten mężczyzna opuścił Brentwood by już nigdy tam nie wrócić. Aż do dzisiaj.
- Aż do dzisiaj? Kim był tamten człowiek? – zapytała zaciekawiona. – Znasz go?
Uśmiechnął się smutno.
- Znam go bardzo dobrze... bo to ja nim byłem.


Ostatnio zmieniony przez Jen dnia 6:37:18 18-06-08, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:34:19 18-06-08    Temat postu:

Jeden z towarzyszy Owena...Hiram...Faktycznie, wszystko sie zazebia. A Rafe mial naprawde trudne dziecinstwo po odejsciu matki - ojciec niby go kochal, ale zamykal sie w sobie i dopiero druga zona mu pomogla. Czekam na druga czesc opowiesci.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Susannah
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:47:45 18-06-08    Temat postu:

Świetny odcinek, jak zawsze Wszystko powoli zaczyna się wyjaśniać. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg opowieści i wzmiankę o L&S
Rafe miał niezaciekawe dzieciństwo, ale dzieki pomocy i miłości bliskich stał się wspniałym człowiekiem. Podziwiam go za to, że tak uparcie dąży do prawdy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 22:01:48 18-06-08    Temat postu:

Niestety nie zdążyłam napisać fragmentu z L&S Postaram się więc jutro wstawić coś dłuższego
Pozdrawiam gorąco :*

ODCINEK 29

Sophia wpatrywała się ze zdziwieniem w Hirama. To co usłyszała było dla niej wielkim szokiem. Chciała dowiedzieć się więcej dlatego też zachęciła go by mówił dalej.
- Zaprzyjaźniłem się z Elizabeth. Często opowiadała mi o synu, tęskniła za nim, ale za bardzo bała się reakcji męża by po niego wrócić. Wiedziała, że Patrick nie pozwoliłby jej zabrać Rafe’a. Zostały jej listy... Pisała je w tajemnicy przed Owenem. Sama nie do końca rozumiała dlaczego z nim była. Bała się go.
- Może na swój sposób go kochała? – podsunęła, ale starzec pokręcił przecząco głową.
- Jego nie dało się kochać. Był zbyt zimny, zbyt okrutny by ktokolwiek mógł żywić do niego inne uczucia prócz nienawiści... Elizabeth nie miała nikogo w Anglii. Owen jako pierwszy zaofiarował jej swoją pomoc. Oczywiście nie bez korzyści. Zgodziła się. A gdy odkryła jego prawdziwą twarz było za późno by od niego odejść. Pilnował ją na każdym kroku. Wiedziała, że nie ma szans wrócić do normalnego życia. Przestało jej na wszystkim zależeć. I wtedy poznała Andrew. Jednak nie było im pisane długo być ze sobą, gdyż wkrótce Owen dowiedział się o ich romansie i zabił obydwoje. Słyszałem wtedy ich krzyki, ale było za późno bym... – w jego oczach pojawiły się łzy, rozłożył ręce w geście rozpaczy - Stojąc w sekretnym przejściu widziałem jak zabijał Elizabeth, a ja nie mogłem nic zrobić. Nie mogłem jej pomóc... Wyjechałem jeszcze przed świtem do Normandii. Odnalazłem jej męża i przekazałem smutną wiadomość... Patrick pozwolił mi zostać, od tamtej pory on i Rafe stali się moją jedyną rodziną.
Starzec jakby skulił się pod ciężarem smutnych wspomnień. Przygarbił się, a w jego oczach pojawił się ból i cierpienie. Położyła swoją rękę na dłoni Hirama chcąc go pocieszyć.
- Zrobiłeś co mogłeś. Jej syn pamięta o matce.
- Dobre z ciebie dziecko – poklepał ją niezręcznie po dłoni – Masz wielkie i czułe serce. Wiesz... przypominasz mi Christen. Siostra Rafe’a jest mniej więcej w twoim wieku. Na pewno byście się polubiły.
- Szkoda, że nie będę mogła jej poznać – uśmiechnęła się do starca.
- W życiu różnie bywa – powiedział to tak cicho, że nie była pewna czy dobrze usłyszała. Otwierała już usta by spytać co miał na myśli, ale Hiram był szybszy – Czy w Szkocji czeka na ciebie jakiś mężczyzna?
Zaskoczył ją tym pytaniem. Zawahała się przez chwilkę intensywnie przyglądając się mężczyźnie. Z jego twarzy nie dało się nic wyczytać.
- Nie – odpowiedziała zgodnie z prawdą – Hiramie, dlaczego o to pytasz?
- Wkrótce się dowiesz.
- Ale...
- Mogę cię o coś prosić? – poczekał aż skinie głową by móc mówić dalej – Nie chciałbym by Rafe dowiedział się, że rozmawialiśmy o jego przeszłości. Zachowaj w tajemnicy to czego się dowiedziałaś.
- Dobrze, zrobię tak jak prosisz, ale ty też mi coś obiecaj.
- Co takiego?
- Opowiesz mi jeszcze kiedyś o Rafie.


Ostatnio zmieniony przez Jen dnia 22:03:03 18-06-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:34:35 19-06-08    Temat postu:

))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) <- taka byla moja reakcja na koncowke ))). Brawo, brawo, Sophia stara sie coraz blizej poznac Rafe, na razie ja fascynuje tak ogolnie, ale powoli powolutku zaczyna tez jako mezczyzna ). A Hiram tylko kombinuje swoje, juz ja wiem, czemu pytal o mezczyzne .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Susannah
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:14:22 19-06-08    Temat postu:

Hiram bawi się w swatkie:D i dobrze Tych dwoje mają się ku sobie:D a Hiram to takie dodatkowe wsparcie Nadal czekam na wątek L&S
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:12:51 30-06-08    Temat postu:

ODCINEK 30

Za każdym razem, gdy nie wiedział co z sobą zrobić znajdywała go w zachodnim skrzydle. Tak też było i tym razem. Zastała go siedzącego na zniszczonym przez czas krześle i wpatrującego się tępym wzrokiem w kominek. Podeszła cicho do Stephena i położyła mu rękę na ramieniu.
- Posłaniec przyniósł to niedawno – powiedziała podając mężowi zwinięty list – Jeśli odnajdziemy klejnot musimy wywiesić na wieży białą flagę.
- Myślisz, że zrobił jej krzywdę? – zapytał nagle.
- Nawet nie wolno ci tak myśleć. Sophia jest cała i zdrowa - zapewniła.
- Miałem się nią opiekować... Rodzice powinni się dowiedzieć.
- Poczekajmy jeszcze. Nie chcę by się denerwowali, już i tak zamartwiają się o zdrowie wuja Douglasa... Poza tym czuję, że Sophii nic jej nie jest. Jeśli temu mężczyźnie bardzo zależy na odzyskaniu klejnotu nie zrobi jej krzywdy... Przecież nie zaszkodzi samemu sobie.
- Nie wiemy jaki on jest.
- To prawda – zgodziła się ze Stephenem – Ale musimy wierzyć, że potrafi dotrzymać słowa. Nic innego nam nie pozostaje.
Zapatrzył się przed siebie. Lia miała rację. Gdyby ten mężczyzna grał nieuczciwie pewnie już dawno zaatakowałby Brentwood lub chociaż zabiłby wtedy strażników, a do tej pory nic takiego się nie stało. Mężczyźni zostali tylko ogłuszeni, a później związani. Nie stało się nim nic poważnego chociaż mogło.
Modlił się by dobrze traktowano jego siostrę. Bardzo ją kochał i nie przeżyłby gdyby stało się jej coś złego. Przypomniał sobie jak Sophia cieszyła się na wiadomość o podróży do Anglii. Pamiętał jej radość i entuzjazm, gdy rodzice pozwolili jej towarzyszyć mu przez pierwsze miesiące pobytu w Brentwood. Była wtedy taka radosna. Czy zmieniłaby zdanie co do wyjazdy gdyby wiedziała co ją tu będzie czekać? Czy zostałaby w Szkocji?
- Nie możesz się cały czas zamartwiać. To nie jest twoja wina – usłyszał znowu głos żony.
- Wiem, ale...
- Nic jej nie jest.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Po prostu to wiem...
Spojrzała na niego tak, że musiał się uśmiechnąć. Lia widząc to odczuła ulgę. Nie podobało się jej zachowanie Stephena przez ostatnie kilka dni. Zamartwianie się nic nie dawało, sprawiało jedynie, że jeszcze bardziej pogrążał się w złości.
- Mary, przygotowała wspaniałą kolację. Wszyscy czekają tylko na nas – odezwała się po chwili.
Podniósł się bez słowa i otoczywszy Lię ramieniem skierował się do wyjścia. Zanim przestąpili próg zdążyła kątem oka zauważyć oparty o ścianę duży obraz, dokładnie taki sam jaki wisiał nad kominkiem w wielkiej sali, i który wielokrotnie zmuszał ją do rozmyślań nad tym kim była piękna kobieta uwieczniona na płótnie. Choć z pozoru wyglądały niemalże identycznie to jednak różniły się pewnym szczegółem. Szczegółem, którego w pośpiechu Lia niestety nie zdążyła dostrzec.


Ostatnio zmieniony przez Jen dnia 18:17:51 30-06-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:49:07 30-06-08    Temat postu:

Ach, ciekawe, czy tym szczegolem, o jakim mysle . Ale nic nie powiem, przekonam sie potem . Dobrze, ze Stephen ma wsparcie w zonie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13  Następny
Strona 11 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin