|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:49:12 30-08-12 Temat postu: |
|
|
Nie ma za co, Aguś. I tak leń ze mnie, bo wróciłam w poniedziałek, a dopiero teraz zajrzałam tu na tyle, aby wziąć się za czytanie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:55:23 30-08-12 Temat postu: |
|
|
Ja jak widzę, że mam dużo zaległości, to też to zawsze odkładam.
Najważniejsze, że jesteś i wiem, że czytasz |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:08:06 30-08-12 Temat postu: |
|
|
Tyle, że potem narobią mi się większe zaległości, a niestety niedługo koniec wolnego, więc tym bardziej nie będę miała kiedy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:09:50 30-08-12 Temat postu: |
|
|
Akurat CP się dosłownie lada chwila skończy - więc będzie już jedno mniej ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:20:46 30-08-12 Temat postu: |
|
|
Albo jedno więcej, jak stworzysz swój nowy pomysł. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:44:49 30-08-12 Temat postu: |
|
|
No właśnie tego się boję, chociaż na chwilę obecną wmawiam sobie, że nic nowego już nie będę zaczynać |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30698 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:16:35 30-08-12 Temat postu: |
|
|
Jestem i ja - co prawda późno, bo późno, ale w końcu jestem. Jak to mówią, wakacje potrafią człowieka stosownie rozleniwić. No, ale wracając do odcinka, to mogę jedynie powiedzieć, że okazał się być równie zacny, co zawsze. Ba, Santiago wybił się w nim na prowadzenie, a ja jakoś zawsze miałam do niego słabość. Pewnie dlatego, że był i pozostał swego rodzaju zimnym draniem, któremu daleko do ideału. Ale może nadszedł wreszcie moment, by wyszedł na prostą? A rozmowa z doktorem i brutalne wyznanie opinii na temat Mili, mają mu to umożliwić?? Zobaczymy - tak, czy siak bardzo, ale to bardzo cenię go sobie, jako bohatera Franco zaś, jak zawsze zachwyca mnie swoją czułością i wrażliwością. Chyba mało kto potrafiłby odnosić się z takim ciepłem i zrozumieniem do kobiety, która chcąc, nie chcąc wielokrotnie go skrzywdziła. A on jest niczym anioł - zawsze trwa u jej boku. Nawet podczas największych burz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:29:00 30-08-12 Temat postu: |
|
|
Jesteś wreszcie! Już się bałam, że nam gdzieś zaginęłaś na tych wakacjach i nie wrócisz, a to byłaby przeogromna strata dla tego forum ^^
Czekam z niecierpliwością na newsy w Twoich dziełach! |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30698 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:36:57 30-08-12 Temat postu: |
|
|
Hihi, o dziwo wróciłam z nich cała i zdrowa Co do nowości w mych skromnych progach, to pojawią się, jak tylko nadrobię Wasze cudeńka. A tymczasem pamiętaj, że liczę na odcinek w Haciendzie. Buziaki |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:57:41 30-08-12 Temat postu: |
|
|
Nie wiedziałam gdzie się do Ciebie zwrócić, bo tu wiadomości są zablokowane, więc wysłałam e-maila, zajrzyj jak możesz. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:28:47 30-08-12 Temat postu: |
|
|
Zajrzałam i odpisałam
Hacienda... mamusiu - każdy mnie molestuje o coś innego i co ja biedna mam zrobić? Po co mi było tyle opek tworzyć ? |
|
Powrót do góry |
|
|
reniuzka Dyskutant
Dołączył: 20 Gru 2007 Posty: 116 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 14:58:12 05-10-12 Temat postu: |
|
|
Można wiedzieć kiedy uraczysz nas jakimś newsem??;D czekaam;-))) |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:12:02 05-10-12 Temat postu: |
|
|
Proszę, nie jest pierwszych lotów, ale jest. I na 99% to już przedostatni odcinek.
– 33 –
Kilka dni później
– Dziękuję ci, że ze mną jesteś – powiedziała Ana, odprowadzając bruneta do drzwi. Przez całą drogę do domu w samochodzie panowała niezręczna cisza, ale Arturo był jedyną osobą, która mogła jej pomóc i którą tolerował jej mąż. Mąż, który stracił władzę w nogach, choć z medycznego punktu widzenia wszystko było z nim w porządku. Lekarz stwierdził, że to kwestia psychiki.
– Jesteście moim przyjaciółmi, nie mógłbym się teraz od was odwrócić – odparł i chwyciwszy ją za nadgarstek odwrócił w swoją stronę. – Ana – zaczął cicho, wpatrując się w jej ciemne oczy. – Gdybyś czegoś potrzebowała…
– Wiem – przerwała mu, uśmiechając się blado.
Arturo skinął głową i cmoknął ją na pożegnanie w policzek.
– Nie zasłużył na ciebie – powiedział jeszcze zanim wyszedł, ale nim Ana zdążyła cokolwiek powiedzieć, zniknął za drzwiami.
Ana westchnęła ciężko i przeczesała swoje gęste włosy palcami. Nie wiedziała co robić. Sebastián był draniem, ale – chcąc być w zgodzie z samą sobą – nie mogła go z tym zostawić samego. Musiała zadzwonić do Davida. Usiadała na kanapie i wyciągnęła z torebki telefon.
– Przepraszam – dobiegł ją głos służącej. – Pan Sebastián chce z panią rozmawiać.
Ana nabrała powietrza w płuca. Zerknęła na wyświetlacz telefonu, ale w końcu odłożyła go i ruszyła schodami na górę. Kiedy weszła do pokoju, Sebastián siedział na łóżku.
– Chciałeś mnie widzieć – bardziej zakomunikowała niż spytała, przystając w progu z dłońmi skrzyżowanymi na piersiach.
– Usiądź koło mnie – poprosił.
– Sebastián – jęknęła.
– Usiądź – powtórzył stanowczo. – Proszę – dodał już znacznie łagodniej, spoglądając na nią z miną zbitego psa.
Ana przewróciła oczami zniecierpliwiona i podeszła do łóżka, zatrzymując się w takiej odległości od niego, by Sebastián nie mógł jej dosięgnąć.
– Czego chcesz? – spytała chłodno.
– Ciebie – powiedział bez ogródek, a kąciki jego ust uniosły się na moment w aroganckim uśmieszku.
– Kretyn! – fuknęła, odwracając się na pięcie i kierując w stronę drzwi.
– Czekaj! – zawołał za nią a kiedy zatrzymała się dodał: – Nigdy nie byłem dobry w przeprosinach, ale… Przepraszam. Nie tylko za to teraz i w szpitalu, ale w ogóle.
– Bierzesz mnie na litość? – spytała i odwróciwszy się w jego stronę, spojrzała mu prosto w oczy. – To jakaś twoja kolejna gierka?
– Ana…
– Daj spokój. To niczego nie zmieni – powiedziała i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Oparła się plecami o ścianę i osunęła na ziemię, zastanawiając się nad swoim losem. Dlaczego to wszystko musiało spotkać właśnie ją? Przymknęła powieki i zwieszając głowę, schowała twarz między ramionami. Wiedziała, że Sebastián nigdy się nie zmieni i nigdy nie będzie z nim szczęśliwa, a z drugiej strony chciała wierzyć w szczerość jego słów, dać mu szansę, kolejną.
– Ana? – dobiegł ją głos Davida. Podniosła powoli głowę i spojrzała na niego. – Wszystko w porządku?
– Nie, David, nic nie jest w porządku. Nie powinieneś tu przychodzić – dodała, wstając.
– Jak on się czuje?
– Wycofaj papiery – powiedziała stanowczo.
– Co?
– Wycofaj papiery o unieważnienie naszego małżeństwa. Nie mogę go teraz zostawić.
– Oszalałaś? Nie masz żadnego obowiązku, by się nim zajmować. Nie po tym wszystkim co ci zrobił.
– Wycofaj – powtórzyła stanowczo.
– Ana, na litość boską! On się przecież nie zmieni! Wykorzystuje cię, nie widzisz tego?
– Ja też się nie zmienię. I tu nie chodzi o niego. Ja po prostu nie mogę postępować wbrew własnemu sumieniu, rozumiesz?
David milczał. Patrzył na nią, ale nie potrafił zrozumieć, dlaczego Ana – kobieta piękna, inteligenta i wrażliwa – ciągle chce tkwić przy takim ośle, jakim był jego kuzyn.
Gdy doktor Carillo wszedł do sali, w której leżała Verónica, Franco poderwał się z krzesła.
– Spokojnie – powiedział łagodnie lekarz, sięgając po kartę pacjentki, przywieszoną na ramię łóżka. – Powinien pan pojechać do domu i przespać się – dodał, przyglądając się bladej, zmęczonej twarzy młodego mężczyzny.
– Chcę tu być, gdy się obudzi. Bo się obudzi, prawda?
– Mam nadzieję – powiedział doktor, wspierając dłonie na biodrach i przenosząc wzrok na bladą twarz dziewczyny. – Wasz syn czuje się coraz lepiej i potrzebuje jej. Ale jest jeszcze ktoś, dla kogo powinna walczyć.
Franco uniósł brwi po samą linię włosów niczego nie rozumiejąc z tego co mówił do niego doktor.
– To dwoje, uroczych siedmioletnich bliźniaków. I jak tak teraz na nią patrzę, to nawet widzę, że są do niej podobni – dodał, uśmiechając się niewyraźnie, po czym spojrzał na młodego Ortegę.
– Mówi pan o jej rodzeństwie?
Doktor skinął twierdząco.
– Rozmawiałem z jej bratem i nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Ale teraz… nie mogę im zabronić kontaktów z rodzeństwem. Myślę, że nigdy by mi tego nie wybaczyli, więc poprosiłem żonę…
– Są tutaj?
Guillermo pokręcił przecząco głową.
– Są z moją żoną i Santiago, ale jeśli pozwolisz, przyprowadzę ich tu. Sądziłem, że nie będą go pamiętać, w końcu mieli zaledwie trzy latka gdy trafili do domu dziecka, ale oni od razu rzucili mu się w ramiona.
– Jest pan pewien, że to dobry pomysł? – spytał Franco, który za nic w świecie nie potrafił sobie wyobrazić gburowatego brata swojej żony, zajmującego się dwojgiem siedmioletnich urwisów.
– Chyba jedyny, jaki mamy. Sądzę, że Verónica potrzebuje jakiegoś silnego bodźca, by zacząć walczyć, a takim może być właśnie spotkanie z rodzeństwem.
Franco westchnął, przecierając zmęczoną twarz dłońmi. Kiedy w drzwiach pokoju zobaczył swoją matkę, która uśmiechała się lekko, wyrażając niemą aprobatę pomysłowi doktora, Ortega przeniósł wzrok na stojącego przed nim mężczyznę i skinął głową, dając mu tym znać, że się zgadza.
Juan spojrzał w głąb korytarza, gdzie znajdowała się izolatka, w której za kilka dni miała się znaleźć jego żona. Przełknął głośno ślinę i spojrzał na Marisę, która stała tuż przy nim, kurczowo ściskając jego ramię. Chwycił ją za ręce i ustawił przed sobą, zaglądając w jej duże oczy, zaszklone łzami.
– Kochanie – szepnął, ujmując jej twarz w swoje dłonie. – Jestem z tobą, nie zapominaj o tym.
Marisa kiwnęła głową i przymknęła powieki, biorąc głęboki wdech. Kiedy otworzyła oczy, ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
– Wyjdziemy z tego – zapewnił, delikatnie muskając jej usta swoimi po czym objął ją i mocno przytulił do siebie. Nie chciał się przy niej rozklejać. Musiał być silny za nich dwoje. Ale to nie było wcale takie proste. – Chodź – powiedział, odsuwając ją lekko od siebie. – Zanim pójdziemy na oddział, musimy coś zrobić.
Marisa spojrzała na niego zdumiona, gdy podał torbę z jej rzeczami osobistymi znajomej pielęgniarce i poprosił o jej przechowanie.
– Dokąd idziemy? – spytała, pozwalając mu się prowadzić.
Juan nie odpowiedział tylko uśmiechnął się tajemniczo. Kiedy po chwili otworzył przed nią drzwi szpitalnej kaplicy, stanęła jak zamurowana.
– Obiecałaś, że wyjdziesz za mnie – powiedział, odgarniając jej włosy za uszy. – Jeśli nie rozmyśliłaś się jeszcze, to...
– Wariat – roześmiała się, zerkając w głąb kaplicy. – Nie mamy świadków ...
– Zobacz, tam w pierwszej ławce siedzi jakiś chłopak, a po drugiej stronie dziewczyna.
– Uknułeś to wszystko za moimi plecami!
Juan wzruszył ramionami, robiąc przy tym minę niewiniątka.
– Kocham cię, wariacie – powiedziała, zarzucając mu ręce na szyję.
– Powtórzysz to tam? – spytał, wskazując wzrokiem wnętrze kaplicy, a kiedy skinęła głową twierdząco, uśmiechnął się i cmoknąwszy przelotnie w policzek, poprowadził przed ołtarz. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:49:20 05-10-12 Temat postu: |
|
|
Przedostatni odcinek???? hmm.....no cóż.... mam tylko nadzieję, że tak jak się to zapowiada, wszystko skończy się dobrze. Bo przecież nie może być inaczej, prawda? Nie rób mi tego
Jak widać u Marisy i Juana wszystko zaczyna się układać, kwestia tylko tego czy dziewczyna przezwycięży chorobę, ale gdybyś teraz ją uśmierciła to ja nie wiem, co ja zrobię. Podobnie jak Veronicę. Owszem od samego początku nie przepadałam za nią i do tego wszystkiego miałam mieszane uczucia co do jej osoby. W głębi duszy wierzyłam, że nie może być taka zła, aż do szpiku kości. Poza tym, po tym co oboje przeszli razem Frankiem zasługują na szczęście
A Sebastian? Cóż.....szczerze się przyznam, że wcale się nie dziwię, że Ana nie wierzy już w nic co mówi jej mąż, mimo to zdecydowała się wycofać papiery o unieważnienie małżeństwa i zasłanianie się sumieniem to akurat kiepska wymówka, bo jak dla mnie to co zrobiła to przejaw miłości. Trochę mało ich było w tym odcinku. Mam nadzieję, że w kolejnym będę się mogła nimi nacieszyć dłużej |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:08:31 05-10-12 Temat postu: |
|
|
No przedostatni, bo coś ostatnio w ogóle nie mam chęci do pisania tej historii
Nie chcę męczyć siebie i Was, a coraz częściej mam wrażenie, że to wszystko jakieś takie masło maślane i kręci się w kółko zamiast iść naprzód.
Jaki będzie koniec, nie zdradzę, ale postaram się następny odcinek napisać jutro, a potem już tylko może jakiś epilog. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|