Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

El Amor
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 64, 65, 66 ... 69, 70, 71  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Na ile oceniasz El Amor?
6
100%
 100%  [ 4 ]
5
0%
 0%  [ 0 ]
4
0%
 0%  [ 0 ]
3
0%
 0%  [ 0 ]
2
0%
 0%  [ 0 ]
1
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 4

Autor Wiadomość
Adusia
King kong
King kong


Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 2815
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 14:27:35 22-06-09    Temat postu:

Patryk gdzie odcinek się zgubił? ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:38:23 23-06-09    Temat postu:

No właśnie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:34:42 24-06-09    Temat postu:

Też czekam Może nie zawsze komentuję, ale na pewno czytam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 12:36:47 01-07-09    Temat postu:

Przepraszam, że tak długo nie było newiku, ale to z powodu wyjazdu na wakacje



Odc. 51:

Catalina powoli otworzyła oczy. Zaczęła rozglądać się ze strachem dokoła. Jej wzrok zatrzymał się na jej mężu. Od razu poczuła ulgę, jej ukochany jest przy niej. Powoli powracała do świadomości.
- Jak się czujesz? – zapytał z troską Cristobal.
- Już mi dobrze – odparła tuląc się w jego silne ramię. – Co z Jessicą?! – wstała nagle, jakby poparzył ją ogień. – Gdzie jest Anna?
- Spokojnie, kochanie – mężczyzna znowu przywarł twarz Catliny do swojej piersi. – Nasza córka siedzi jeszcze w gabinecie. Jakby było co wiadomo, to by przyszła tutaj Monica…
- Musimy do nich dołączyć – dyktowała starsza kobieta pewnym głosem. – Chodźmy…
- Kochanie, opanuj się… jesteś bardzo zdenerwowana! – Cristobal martwił się o zdrowie małżonki.
- A Anna… - spytała kobieta niższym tonem. – Czy ona… mówiła prawdę? – odpowiedziała jej cisza. Jej mąż też nie wiedział, czy to, co wydarzyło się przed paroma chwilami było tylko urojeniem, czy prawdą, a może nieporozumieniem.
- Na pewno to była prawda – odrzekła kobieta wstając z łóżka. – Jaka ja byłam głupia… Anna jest moją córką!
- Kochanie, nie myśl teraz o tym!
- Jak mam o tym nie myśleć?! – zawołała wściekła pani Jovellanos. – Jessica miała krwotok, odnalazła się jej siostra, a ja mam być spokojna i o tym nie myśleć? Nie wydurniaj się, przecież to są moje dzieci.
- I moje również – zdenerwował się Cristobal. – Ale musimy myśleć rozsądnie. Anna nie jest do nas przyjaźnie nastawiona, udowodniła to przed chwilą – zakomunikował mężczyzna.
- To Twoja wina – sędziwa kobieta wbiła wzrok w bladą podłogę.
- Nie pleć bzdur – polecił starszy mężczyzna. – Jesteś zdenerwowana i nie wiesz co mówisz!
Catalina spojrzała na niego z bólem i się rozpłakała.
- Wybacz mi… jesteś taki wyrozumiały, a ja ciągle próbuję wystawić Twoją cierpliwość na próby – powiedziała rozżalona. – Muszę pogadać z Anną… muszę jej wszystko wyjaśnić.
- To nie dobra pora – oznajmił mężczyzna. – Musisz dać jej trochę czasu, oswoić się z tą sytuacją!
- Czas, to coś do czego nie mam cierpliwości – wrzasnęła. – Czekam od tygodni na przebaczenie Jessici, nie chcę czekać kolejnych na wybaczenie Anny. Nie mam zamiaru stać z założonymi rękoma... – kobieta ruszyła w stronę drzwi. – Muszę stanąć ze swoimi dziećmi twarzą w twarz i wszystko im wyjaśnić.
- Caty, nie teraz – poprosił ją pan Jovellanos. – Poczekaj jeszcze…
- Na co mam czekać? Na śmierć? – spytała i nie czekając na odpowiedź otwarła drzwi i poszła przed siebie. Cristobal ruszył za nią…
***
Wszyscy w niepokoju oczekiwali wieści o stanie zdrowia Jessici. Dziewczyna właśnie zmierzała w ich kierunku. Nikt nie umiał rozszyfrować z jej mimiki twarzy, co jej dolega.
- Kochanie, jak się czujesz? – Marco podbiegł do swojej dziewczyny.
- Nic mi nie jest – skłamała dziewczyna drżącym głosem. – Tak, jak lekarz przypuszczał. To oznaki stresu – powiedziała ospałym tonem, bez entuzjazmu. Nikt nie zorientował się, że dziewczyna kłamała.
- Całe szczęście – Monica niedbale otarła czoło. – Napędziłaś nam strachu…
- Wiedziałam, że to nic poważnego. Nie potrzebnie siałaś panikę – poinformowała młoda panna Jovellanos.
- Od dzisiaj będziesz unikała stresu, jak to tylko możliwe – nakazał brunet. – Osobiście tego dopilnuję.
- Możesz mi zaufać – wtrąciła się Monica. – Już moja w tym głowa, żeby solidnie wypoczęła…
- Kamień spadł mi z serca – oznajmiła Catalina podchodząc do córki. Chciała ją przytulić, ale bała się odrzucenia. Zatrzymała dłonie w powietrzu.
- Nie potrzebnie się zadręczałaś, mamo – powiedziała Jessica i spojrzała z czułością na rodzicielkę. Chciała rozpromienić swą twarz uśmiechem, ale nie była w stanie cieszyć się z tej chwili w obliczu śmierci. W jej sercu toczyła się wojna pomiędzy życiem, a śmiercią. Teraz czuła olbrzymi ból. Kiedy wyszła z gabinetu lekarskiego i spojrzała na wszystkich, którzy cały czas na nią czekali, poczuła jak w jej całe ciało uderzają ciosy rozpaczy. Już za kilka tygodni może ich wszystkich stracić. Dlatego chciała spędzić te ostatnie dni jak najlepiej, chciała aby wszyscy się cieszyli i ona, aby była otoczona miłością wszystkich bliskich jej sercu. Pragnęła, żeby każdy zapamiętał ją jako radosną dziewczynę. To było dla niej trudne zadanie, bo teraz nie miała sił uśmiechać się szczerze. Nie chciała umrzeć nie wybaczając matce i być z dala od rodziców, dlatego im wybaczyła. Bała się, że nie starczy jej czasu, aby porozumieć się z Anną. Miała jeszcze tyle do załatwienia.
- Nazwałaś mnie mamą – wykrztusiła Catalina z ledwością. – Nazwałaś mnie mamą…
- Będziesz tak stała, jak ksiądz na ambonie, czy wreszcie mnie przytulisz? – zapytała dziewczyna patrząc na rozłożone w górze dłonie rodzicielki.
- Choć no tutaj do mnie – kobieta z całej siły objęła swoje dziecko. Jessica ręką zaprosiła swojego ojca, aby i on do nich dołączył. Wszyscy byli tacy szczęśliwi. Tylko Jessica wiedziała, jak cenne są dla niej te chwile. Tylko ona wiedziała, że to może być ostatnia tak piękna chwila w jej krótkim życiu. Zataiła przed wszystkimi prawdę, bo nie chciała, aby ktokolwiek traktował ją inaczej niż dotychczas. Marzyła, aby każdy był nieświadom jej choroby i naturalnie spędziła swoje ostatnie dni życia…


Ostatnio zmieniony przez Kyrtap1993 dnia 14:23:26 14-08-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:17:05 01-07-09    Temat postu:

Dlaczego Jessica nie powiedziała im prawdy? Rozumiem, że nie chce ich martwić, ale może wtedy okazałoby się, że znają jakiegoś lekarza, znachora, sama nie wiem... Przecież protagonistka nie może umrzeć. A może tak właśnie planujesz to rozegrać? Nigdy nie wiadomo... W każdym razie plusem jest, że pogodziła się z matką. Oby wszystko się ułożyło.

Mam nadzieję, że wyjazd był udany. Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinek
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 4890
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: tam gdzie spełniają sie marzenia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:54:48 01-07-09    Temat postu:

cześć!!!
no to tak zaczne od początku!!!
jestem nowa i dopiero dzis trafiłam na te opowiadanko!!!!
jest boskie a ja jestem w szoku !!!
jestes pierwszym chłopakiem na którego trafiłam na tym forum!!!
pierwszy który pisze telenowele!!!! ( któreho ja znam}
opowiadanie jest boskie i bardzo mi sie podoba!!!!
najbardziej lubie historie miłośną Evy i Tommiego może dlatego ,ze w obsadzie jest vondy!!!!
ale ich historie są super!!!! od przyjażni do miłości super!!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adusia
King kong
King kong


Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 2815
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 10:39:47 02-07-09    Temat postu:

No to Jessica skłamała nieładnie tak no troszeczkę się jej nie dziwię. Zresztą zobaczymy jak się to potoczy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 17:21:06 17-07-09    Temat postu:



Odc. 52:

Anna usiadła na ławce i załzawionymi oczami patrzyła w gwiazdy. Tak dużo przykrych słów usłyszała od swojej najlepszej przyjaciółki… byłej przyjaciółki. Wszyscy się od niej odwrócili. Każdy widział w niej teraz tę najgorszą. Czy ona rzeczywiście zasługuje na takie traktowanie? Czy naprawdę to ona przesadza? Te pytanie i brak odpowiedzi na nie, nie dawały jej spokoju.
- Kiedy los w końcu się do mnie uśmiechnie? – spytała niebios. – Nigdy nie osiągnęłam pełnej radości. Zawsze coś stało na przeszkodzie – wspomnienia zaprowadziły ją do lat młodości. Nigdy nie doznała choć krzty miłości ze strony Martina. Zawsze myślała, że to jej ojciec. Sądziła, ze to jej wina, że tata tak ją traktuje. Tak czuła do dnia, kiedy poznała Jessicę i wtedy dowiedziała się, że ma szczęście, że ojciec jej przynajmniej nie opuścił. Teraz dowiaduje się, że ona też była córką tego mężczyzny, który opuścił jej rodzinę i co więcej… ona została całkowicie porzucona.
- Nigdy nie doznałam miłości – spostrzegła młoda dziewczyna. – Od najmłodszych lat byłam odtrącona – blondynka zaczęła mocno szlochać. – Czy dlatego jestem taka samolubna? – pytała, a wzrok wciąż miała utkwiony w ciemne, rozgwieżdżone niebo. Usłyszała nagle czyjeś śmiechy, odwróciła się i zauważyła, że ze szpitala wychodzi Jessica w eskorcie Cataliny, Cristobala, Monici i Marca. Nie zauważyli jej, odetchnęła z ulgą…
***
Następny dzień zapowiadał się bardzo słonecznie. Jessica wstała późnym popołudniem. Spojrzała na zegarek i zerwała się z łóżka.
- Tak długo spałam? – niedowierzała. Ujrzała przy biurku swoją przyjaciółkę malującą swoje projekty ubrań.
- Prawidłowo, że tak długo spałaś – mówiła kobieta nie podnosząc wzroku z kartki. – Musisz wypoczywać…
- Lekarz zalecił mi aktywny wypoczynek… po takim długim śnie, czuję się ospała i nie mam na nic ochoty! Kto wcześnie wstaje, temu Pan Bóg daje – odparła zaspała dziewczyna mozolnie podnosząc się z łóżka.
- Tobie należy się porządny wypoczynek. Ostatnio sporo przeszłaś – Monica ze złością gumowała coś na kartce.
- Nie mam czasu odpoczywać, jest wokół tyle do zrobienia… - zauważyła brunetka. – Muszę nadrobić stracony czas z matką, a zwłaszcza z ojcem...
- Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliście – dwudziesto paroletnia dziewczyna wreszcie oderwała się od kartki i ołówka. – Zdziwiłam się wczoraj, Twoją postawą. Co Cię do tego skusiło? Jeszcze parę chwil wcześniej, nie chciałaś nawet, żeby matka się Tobą zajmowała.
- Po prostu… - Jessica nie wiedziała co powiedzieć. – Po prostu… zmądrzałam!
- Najwyższy czas…
- Monica – poderwała się dziewczyna z przestrachem.
- Co się stało?! Źle się czujesz? – przeraziła się druga z dziewczyn.
- Nie, tylko… przeze mnie wczoraj nie poszłaś zobaczyć się z Twoją mamą – przejęła się młodsza z nich. – Przepraszam…
- Chryste, tak mnie wystraszyłaś, a chodziło Ci o taką drobnostkę! Co się odwlecze, to nie uciecze. Dzisiaj pójdę do swojego domu – dodała nieco spokojniejszym tonem. – Na przyszłość bądź bardziej subtelna.
- Pójdę dzisiaj z Tobą, w końcu Ci obiecałam…
- Nie ma mowy, ty będziesz odpoczywała – nakazała Monica tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Nie patrz tak na mnie, nie zmienię zdania.
- Zanudzisz mnie na śmierć… - powiedziała szybko kobieta i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że użyła słowa „śmierć”, które napawało ją takim strachem. – To znaczy, muszę coś robić, nie mogę ciągle siedzieć w domu.
- Nie chcę narażać Cię na dodatkowe stresy. Moja mama, kiedy jest pijana umie być niemiła… może coś Ci powiedzieć, co Cię zaboli, a poza tym… najprawdopodobniej pokłócę się z nią, a więc lepiej tutaj zostań.
Jessica w końcu, po długich namowach zgodziła się zostać w domu. Już wiedziała, co będzie robić…
- O czym myślisz? – z rozmyślań wyrwała ją Monica.
- O tym, co będę robiła dziś wieczorem… może spotkam się z Marco?
- Tak, to na pewno lepszy pomysł, niż towarzyszenie mi – spostrzegła starsza z dziewczyn z uśmiechem na ustach. – Powinniście więcej czasu spędzać razem… jesteście parą, a tak mało się widujecie…
- Widuję jego facjatę, co krok… daj mi od niego odpocząć – Jessica siliła się na żart. Od wczoraj nie miała w ogóle chęci do śmiania się… miała za to chęć do działania. Wieść o jej rychłej śmierci zmotywowała ją do pracy i załatwienia pilnych spraw, które musi spełnić za życia… jedną z nich było połączenie Marca i Anny. Teraz wiedziała, że oni są sobie pisani. Bolało ją to, że to nie ona jest kobietą życia Marca, ale wiedziała, że jej siostra kocha go szczerze i on w końcu też ją pokocha. Ona będzie czuła nad nimi z góry… w jej oku zakręciła się łza.
- Ty płaczesz? – spostrzegła Monica.
- Nie… - skłamała dziewczyna ocierając łzę. – Jestem ospała i po prostu oczy mi łzawią…
***
Maira siedziała w ogrodzie i patrzyła na drzewa oraz kwiaty. Wszystko napawało ją olbrzymią radością. Jutro będzie mogła spać spokojnie, jej mąż tyran wreszcie da jej spokój. Jutro czeka go rozprawa, a ona zrobi wszystko, żeby do końca życia siedział w więzieniu.
- O czym myślisz? – od tyłu zaszedł ją Sergio.
- O jutrze – odrzekła odwracając się w jego stronę z uśmiechem. – Z jednej strony się boję, ale z drugiej… ufam Ci i wiem, że zrobisz wszystko, żeby pogrążyć mojego męża.
- Z pewnością – odparł starszy mężczyzna. – Wszystko będzie dobrze, nie bój się…
- Tyle dobrego dla nas zrobiłeś. Dla mnie, moich dzieci. Nie wiem, jak mam Ci za to wszystko dziękować. Jesteś moim aniołem stróżem – odparła Maira z nieschodzącym z jej ust uśmiechem.
- Schlebiasz mi… nie zrobiłem nic wielkiego. Tylko Wam pomogłem…
- To jest bardzo dużo. Wyrwałeś nas spod tyranii Martina. Zająłeś się nami, dałeś nam dach… dałeś mi i moim córkom kolejne życie!
- Przesadzasz… zrobiłem to, co zrobiłby każdy na moim miejscu!
- Mylisz się… wielu wiedziało o tym, co dzieje się w mojej „rodzinie”, ale każdy udawał, ze tego nie widzi. Ty zacząłeś działaś. Dziękuję – kobieta przybliża się do mężczyzny i dała mu buziaka w policzek. Sergio jednak nie był tym zbytnio zadowolony i pocałował swoją współlokatorkę w usta.
- Przepraszam – powiedział onieśmielony. – Zachowałem się okropnie…
- Nie masz za co przepraszać – oznajmiła zawstydzona kobieta. – Pójdę przygotować posiłek – dodała i w popłochu odeszła z ogrodu.


Ostatnio zmieniony przez Kyrtap1993 dnia 14:24:39 14-08-09, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adusia
King kong
King kong


Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 2815
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 22:41:01 18-07-09    Temat postu:

Ojć no to nowy odcinek przeczytałam wczoraj i zachwycił mnie. Poświęcenie Jessici. Obraz szczęśliwej rodzinki. No czekam jak to się dalej potoczy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 15:56:25 20-07-09    Temat postu:

Patryk, ja już Ciebie ostrzegałam, ale sie powtórzę: ani mi się waż uśmiercać Jessici!!!
Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:14:35 21-07-09    Temat postu:



Odc. 53:

Tommy cicho zapukał do drzwi pokoju Evy. Dziewczyna leżała na łóżku zaczytana w książkę. Gdy go zobaczyła odwróciła się w drugą stronę. Widział, że jest wściekła.
- Ładny tyłeczek – powiedział patrząc na tylną część dziewczyny, czyli na tę, którą się do niego odwróciła. Kobieta szybko nałożyła na siebie narzutę.
- I tak widać jego kształt... – powiedział z uśmiechem na ustach. Szybko pożałował swoich słów, bo Eva zasłoniła swą tylną część ciała poduszką.
- Nie miałbym nic przeciwko takiemu pokaźnemu tyłeczkowi – odparł z szarmanckim uśmiechem. Próbował ją poderwać. Dziewczyna powoli traciła pomysły, co zrobić, żeby Tommy odwalił się od jej… tyłka. W końcu postanowiła usiąść na łóżku plecami do swojego rozmówcy.
- Ładny pokój, prawda? – nie wiedział co powiedzieć. – Ciekawa książka… czytałem – skłamał. Nawet nie wiedział, co Eva czytała. – Wyglądasz cudnie, kiedy się złościsz…
- Skąd wiesz, jak wyglądam, skoro na Ciebie nie patrzę – zapytała dziewczyna. W istocie, odkąd wszedł Tommy, już nie czytała książki.
- W końcu wydobyłaś z siebie dźwięk. Na tym mi zależało… - powiedział uradowany osiągniętym sukcesem. Eva spochmurniała, ponieważ dała mu się podejść.
- Czego chcesz? – spytała odwracając się w jego stronę.
- Dać Ci to… - wyjął zza pleców bombonierkę w kształcie serca i różę. – Wczoraj zachowałem się jak debil…
- Zgadzam się – odparła Eva biorąc z rąk Tommiego podarunki przeznaczone dla niej. – Coś jeszcze?
- No myślałem, że… teraz powinnaś rzucić mi się w ramiona, powiedzieć: „dziękuję, to moje ulubione” i zapomnieć to, co wydarzyło się wczoraj!
- Och tak? To ty dziwny jesteś… na przyszłość nie pisz scenariuszy, bo w tym przypadku to się nie spełni. Wybaczam Ci, że kupiłeś różę w kolorze, którego nie cierpię i wybaczam, że kupiłeś czekoladki w gorzkiej czekoladzie, na które mam uczulenie!
- Żartujesz?
- Nie… - powiedziała i zamknęła mu drzwi przed nosem. Eva była z siebie dumna. Lubiła czerwone róże, jak i bombonierkę, którą Tommy jej kupił, ale chciała utrzeć mu nosa.
***
Późnym wieczorem Monica i Alfonso stali pod osiedlem matki dziewczyny. W jej mieszkaniu było zgaszone światło. Monica mogłaby przysiąść, że jej matka poszła się upić do najbliższego baru. Spodziewała się tego, ale i tak chciało jej się płakać z tego powodu.
- Chodźmy już – powiedziała Monica chcąc się wycofać. Pociągnęła chłopaka za ramię.
- Dlaczego nie wejdziemy do środka? – zdziwił się Alfonso. – Może Twoja matka śpi?
- Co najwyżej leży na podłodze upita do nieprzytomności – poprawiła zdanie swojego chłopaka. – Mama od ponad 20 lat nie chodzi już spać na trzeźwo, nie praktykuje – zaśmiała się sztucznie.
- Choć do środka – przekonywał ją mężczyzna niewzruszony jej marnym dowcipem.
- Masz rację – odparła po dłuższej chwili milczenia. – Powinniśmy byli sprawdzić, czy nie leży na podłodze martwa – dodała udając nie przejętą, w gruncie rzeczy bała się tego, co może zobaczyć w środku. Wzięła Alfonsa za rękę i poszli pod mieszkanie kobiety.
- Wejdź tam i sprawdź, co i jak! – poprosiła go dziewczyna. Wolała nie wiedzieć, jak jest w środku.
- Dobrze – odrzekł biorąc do rąk klucze, które podarowała mu Monica. Wszedł do środka i zlustrował wzrokiem całe pomieszczenie. Nigdzie nie było ani martwej, ani tym bardziej żywej duszy. Mieszkanie wyglądało, jakby nikt od tygodni tutaj nie bywał. – Kochanie, wejdź proszę – poprosił mężczyzna, na co kobieta weszła z przestrachem, o co też może chodzić. – Tutaj nikogo nie ma – odparł zdziwiony.
- Mówiłam, że mama poszła się gdzieś upić, chodźmy już – chciała jak najszybciej wyjść, żeby nie musieć spotykać się z rodzicielką.
- Rozejrzyj się, ile tu kurzu… wygląda tak, jakby tutaj nikt nie mieszkał – oznajmił chłopak rozglądając się na wszystkie strony.
- Myślisz, że alkoholiczka ma czas na takie brednie jak sprzątanie domu? – prychnęła dziewczyna pewna swoich słów. – Mama na pewno mieszka teraz gdzieś w rynsztoku. Rano, kiedy z niego wstaje idzie do baru, a później znowu pada w innym rancie i tak na okrągło… może doszła już do Cancun!
- Nie wygaduj głupot… widzę, że się martwisz – oznajmił chłopak. – Nie musisz udawać, że masz gdzieś, co się dzieje z Twoją mamą!
- Alfonso… - dziewczyna spoważniała. – Martwię się o nią, ale ja nie ironizuję… ja naprawdę tak myślę!
- Może posprzątajmy tutaj – poprosił mężczyzna.
- Mama i tak tutaj nie wróci – odrzekła dziewczyna siadając na kanapie. Spojrzała na blat stołu i ujrzała na nim karteczkę. Wzięła ją w swoje spocone dłonie i zaczęła czytać:
„Kochanie!
Nie wiem, kiedy odczytasz ten liścik… w każdym bądź razie, po naszej awanturze wyjechałam! Nie chcę dłużej rujnować Ci życia. Wiem, jak wiele przykrości Ci stworzyłam, ale… bardzo tego żałuję! Teraz, kiedy czytasz ten list, na pewno jestem w jakieś klinice i leczę się, ze swojego nałogu! Kocham Cię, ale nie chcę dłużej Cię krzywdzić. Nie wiem, czy odwyk przyniesie jakieś efekty, dlatego wolę, abyś uważała, że umarłam. Nie szukaj mnie, ale wiec, że przepraszam Cię, za wszystkie niedogodności, na które Cię naraziłam!
Kocham Cię… mam… Maria!”
Alfonso spojrzał w oczy ukochanej… w zapłakane oczy ukochanej.
- Ona… ona odeszła – odpowiedziała rzucając mu się na szyję i płacząc.
- Ale... jak to? – zapytał mężczyzna głaszcząc ukochaną.
- Wyjechała się leczyć, ale… boi się, że odwyk może nie przynieść żadnych rezultatów, a więc pożegnała się ze mną na zawsze! – wykrzyknęła z płaczem .- To moja wina… ona odeszła przeze mnie, myślała, że jej nie kocham! Moja mamo… - wrzasnęła Monica na całe gardło.
- Spokojnie… odnajdziemy Twoją mamę… - zapewniał Alfonso. – Poruszymy niebo i ziemię, ale ją znajdziemy! Obiecuję Ci to.
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie wiem, czy… czy tego chcę – spojrzała na niego z łzami w oczach. – Może mama ma rację, lepiej jej nie szukać.
- I całe życie myśleć, jak potoczyły się jej losy? Czy wyszła z choroby, czy nie? – zdziwił się mężczyzna. – Nie musisz siebie karać, nie masz za co!
- Ja siebie nie karzę… ja sobie ułatwiam – odpowiedziała pełna pogardy dla samej siebie. – Wolę uważać ją za martwą, niż pomóc jej w walce z chorobą! Nie rozumiesz?
- Wcale tak nie myślisz – mężczyzna przejrzał ją na wylot. – Chciałabyś jej pomóc, ale się boisz! Nie wiesz, gdzie jest i wydaje Ci się, że w ten sposób, jeśli do końca życia będziesz się zadręczała, co się z nią dzieje, odkupisz swoje winy!
- Ale ja w niczym nie zawiniłam – dalej brnęła w te kłamstwa. – A może i masz rację… zasłaniam się, że chcę odkupić winy i się z nią nie spotykać, ale to tylko z czystego wyrafinowania, bo nie chcę kolejnych 20 lat poświęcić na jej poszukiwanie, a później jeszcze kolejnych lat na życie u jej boku, które może nadal wyglądać tak samo, jak dotychczas!
- Nie wiem dlaczego to robisz, ale jutro na pewno będziesz już inaczej mówiła – oznajmił chłopak.
- Wróćmy do domu… jestem zmęczona – poprosiła Monica, po czym wyszła z ukochanym ze swojego byłego domu. W myślach miała tysiąc pytań, ale jedno krążyło jej najbardziej „Gdzie jesteś mamo? Co się z Tobą dzieje, mamusiu…?”


Ostatnio zmieniony przez Kyrtap1993 dnia 15:21:22 14-08-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:20:30 23-07-09    Temat postu:

Odcinki cudowne, ale masz jeden błąd w numeracji
Przepraszam, ale nie mogę zostawić dłuższego komentarza, muszę oblecieć jeszcze kilka telek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:29:58 23-07-09    Temat postu:

A tak, dziękuję :*
A co do komentarza to się nie przejmuj, rozumiem to
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:16:47 24-07-09    Temat postu:

Przepraszam, że dopiero teraz komentuję jedną z moich ulubionych telek
Przynajmniej miałam więcej do czytania I oczywiście wszystko było świetne.
Zaczyna mi być żal Anny. Pewnie czuje się odrzucona, widzi jak wszyscy "skaczą" wokół Jessici. Gdyby tylko wiedziała, że ta jest chora... I jest gotowa na takie poświęcenie, chce połączyć siostrę z ukochanym. Jestem bardzo ciekawa, jak zamierzasz dalej poprowadzić wątki, czy rzeczywiście uśmiercisz Jessicę? Nie chce mi się w to wierzyć, ale cokolwiek będzie, na pewno będzie to dobry wybór.
Eva dobrze zrobiła, że utarła nosa Tommy'emu. Zachował się jak szczeniak, bardzo nieodpowiedzialnie i głupio. Wcale nie było lepiej w tym odcinku, jego teksty zakrawają lekko na szowinizm, coraz mniej go lubię Naprawdę musi się bardziej postarać.
Sprawa z matką Monici nieźle mnie martwi. Dobrze, że dziewczyna ma przy sobie Alfonsa...
Czekam i pozdrawiam ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 19:45:05 25-07-09    Temat postu:



Odc. 54:

Jessica wieczorem udała się do domu Marco. Nie tyle zależało jej na widzeniu się z ukochanym, co chciała spotkać się z siostrą. Choćby zobaczyć ją przez ułamek sekundy, ale poczuć jej bliskość fizyczną, mimo iż psychiczna była tak odległa. Czułą się dzisiaj źle, kręciło jej się w głowie, miała migrenę, ale mimo to chciała porozmawiać z najbliższymi osobami.
- O czym myślisz? – zapytał Marco patrząc na ukochaną romantycznym wzrokiem.
- Słucham co do mnie mówisz – odezwała się dziewczyna i uśmiechnęła serdecznie do mężczyzny. Nie chciała wyjść na niegrzeczną i wyznać, że w ogóle nie zwracała na niego uwagi.
- Widzę, że coś Cię absorbuje – brunet nie dał za wygraną. Przejrzał ukochaną i wiedział, że ta jest w całkiem innym wymiarze. Właściwie… wcześniej nic do niej nie mówił, tylko patrzył na nią, a Jessica sama się zdemaskowała przed nim, twierdząc, że w słuchuje się w jego słowa, których on w ogóle nie używał. – Chcesz się widzieć z Anną? – zorientował się po chwili.
- Nie będzie chciała ze mną rozmawiać – palnęła przez nieuwagę. – To znaczy nie.. miło mi się z Tobą gawędzi – próbowała jakoś oczyścić swój wizerunek w oczach ukochanego.
- Stanę się zazdrosny o Annę – Marco udawał obrażonego. – Wiedziałem od razu, że chcesz się z nią widzieć, a nie ze mną! Znam Cię i wiem, kiedy masz ochotę zobaczyć mnie – oznajmił pewnym siebie głosem.
- Tak? – zaciekawiła się dziewczyna. – W takim razie… kiedy chcę się z Tobą spotykać? – zapytała łapiąc go za rękę.
- Tak zaokrąglając to… - zrobił teatralną przerwę. – Nigdy – wyrzucił rozszerzając spojówki.
- No patrz… czytasz ze mnie jak z otwartej księgi – zaśmiała się kobieta i pocałowała ukochanego. Była mu wdzięczna, że zawsze wprowadza ją w dobry nastrój i nie ma za złe, że tak mało o niego dba.
- Zawsze to ja wychodzę z inicjatywą spotkania się, dlatego jak dzisiaj zadzwoniłaś i zapytałąś czy możesz przyjść, to już wiedziałem co się święci i z kim chcesz się spotkać – oznajmił zawieszając łokcie na jej barkach i całując ją w czoło. – Kocham Cię moja Barbie… - nie mógł się powtrzymać od powrotu do czasów, kiedy spotkali się po raz pierwszy.
- A ja Ciebie – udała, że nie słyszy swój bruneta. – Mój ty frajerze – oddała pięknem za nadobne. – Z tobą jest mi dobrze – zaczęła głaskać go po twarzy.
- Czemu frajer? – zaciekawił się mężczyzna i spojrzał zagadkowo na ukochaną.
- Bo żaden porządny facet nie całuje dziewczynę w czoło – puknęła mu palcem w czachę. – A także nie jest zachwycony, kiedy dziewczyna woli inną – dodała sarkastycznie. – Ale taki Twój urok i za to Cię kocham – cmoknęła go, tak jak on ją w czoło.
- Też Cię kocham… za tę Twoją bezpretensjonalność i wolność słowa… nie masz litości w bataliach słownych – oznajmił szczerząc do niej zęby.
- Ja już pójdę do domu, a ty zrób coś, żebym zderzyła się z Anną! – szybko zmieniła temat.
- Ech… już Ci się znudziło użeranie się ze mną – odrzekł robiąc pochmurną minę. – No nic, taki już mój żywot przy Tobie – dodał zmierzając ku wyjściu.
- Kocham Cię frajerze – posłała mu całusa, którego ten złapał w locie i połknął. Oboje się zaśmiali.
- A właściwie – odparł brunet spuszczając dłoń z klamki – dlaczego sama do niej nie pójdziesz? – zapytał krzyżując ręce na piersiach.
- Nie dawaj popisu swojego małego intelektu – oznajmiła dziewczyna przewracając oczami w geście dezaprobaty.
- Wiesz, że Anna bardzo się o Ciebie martwiła, kiedy byłaś w szpitalu? – zapytał chłopak siadając przy dziewczynie. – Kiedy tylko się dowiedziała, pojechała ze mną do szpitala. Całą drogę się modliła – mówił spokojnie.
- Nie było jej w szpitalu – posmutniała dziewczyna.
- Bo wolała uniknąć pani Cataliny i Monici, i całej reszty. Zrozum ją – poprosił mężczyzna. – Idź do niej, pogadaj z nią!
- Robię to na Twoją odpowiedzialność – odparła dziewczyna grożąc chłopakowi palcem. – Życz mi powodzenia – dodała i wyszła z pokoju w kierunku sypialni Anny. Przed drzwiami zawahała się, czy aby na pewno zapukać, ale w końcu zebrała się na odwagę i cicho zapukała w dębowe drewno. Usłyszała zaproszenie do środka, z którego niepewnie skorzystała.
- Nie przeszkadzam – zapytała z trudem opanowując drżenie głosu. Anna w jednej chwili odwróciła się zaskoczona w stronę dziewczyny.
- Yy… nie, wejdź – oznajmił Anna ledwo ukrywając zaskoczenie. – Jak się czujesz? – zapytała nieśmiało spuszczając głowę.
- Dobrze – skłamała. – Dziękuję, że pytasz…
- Musisz o siebie dbać – mówiła nadal nie patrząc kobiecie w oczy. Tak bardzo się wstydziła.
- Dbam o siebie – Jessica uspokajała siostrę. – Rodzice i Monica pilnują, żebym prowadziła spokojny tryb życia – zaśmiała się na wspomnienie nadopiekuńczości domowników.
- To dobrze – odparła blondynka z łamiącym się głosem. – Co u Ciebie słychać? – zapytała podnosząc głowę i spoglądając na Jessicę. Dopiero teraz zauważyła, że ta też cały czas miała schowaną twarz.
- Nic nadzwyczajnego – odparła zawijając niewidzialną nić pomiędzy palcami. – Cały czas muszę odpoczywać… na nic mi nie pozwalają!
- I słusznie – Anna podniosła głos, ale po chwili się zreflektowała i dodała – musisz ich słuchać, chcą Twojego dobra…
- A ty? Jak się czujesz – zapytała Jessica ocierając łzę spływającą jej z oka.
- Jakoś sobie radzę – druga z dziewczyn również zamykała oczy, żeby się nie rozpłakać. Tak bardzo chciała objąć siostrę. – Wkrótce Martin ma rozprawę w sądzie, a później… wyjadę.
- Co? – zdziwiła się dziewczyna i podniosła energicznie twarz okazując tym samym szklisty wzrok.
- Muszę wiele spraw przemyśleć… tutaj zbyt wiele się wydarzyło, muszę odpocząć – mówiła Anna nerwowo bawiąc się swoją żółtą sukienką.
- Nie musisz tego robić z mojego powodu – odrzekła Jessica połykając ugrzęzłą w gardle gulę. – Pójdę już… - dodała sądząc, że tak będzie lepiej. Pomyślała, że Anna nie chce jej widzieć, skoro chce wyjechać, byleby być najdalej od niej.
- Zostań – Anna złapała przyjaciółkę za rękę. Jessica bez słowa usiadła na swoim miejscu. Obie nic nie mówiły, tylko siedziały naprzeciwko siebie ze skulonymi w dół głowami. Od czasu do czasu dało się słyszeć pociąganie kobiet nosem, co było ubocznym skutkiem ich łez, które naiwnie oszukiwały siebie, że druga o nich nie wie. Długo siedziały tak w milczeniu, ale ich płacz, był spowodowany radością, potrzebowały tej bliskości. W końcu po wielu minutach ciszy Anna podniosła wzrok i przemówiła zapłakanym głosem.
- Przepraszam!
- Nie – zaprzeczyła Jessica. – To ja Ciebie powinnam przeprosić – oznajmiła ocierając twarz. – Wybacz mi…
Żadna z dziewczyn nic nie odpowiedziała, obie milczały, by po chwili instynktownie rzucić się sobie w ramiona. Tak bardzo za sobą tęskniły.
- Wybacz mi Jess – wołała Anna zanosząc się łzami. – Wybacz mi, wybacz mi moją głupotę, moją dumę, moją upartość… wybacz mi – mówiła głośno szlochając.
- Przepraszam, to wszystko było moją winą – Jessica również była zrozpaczona, ale te łzy były skutkiem jej szczęścia. – Brakowało mi Ciebie – dodała patrząc Annie w oczy. – Nie masz prawa mnie za nic przepraszać… byłaś ofiarą tego nieszczęsnego losu!
- Nie – zaprzeczyła Anna. – Próbowałam tak wszystkim wmówić, ale ja nie byłam ofiarą, tylko awanturniczką – mówiła mając twarz zakrytą w dłoniach. – Wstydzę się spojrzeć Ci w oczy, jestem tchórzem…
- Nie jesteś – krzyknęła Jessica. – Nie można Ci tak mówić… jesteś bohaterką – oznajmiła pewna swoich słów. – Sama stawiłaś czoła całemu swemu cierpieniu… wszyscy stanęli przeciwko Tobie. To takie niesprawiedliwe, że nikt Ciebie nie rozumiał… wszyscy litowali się nade mną, ale to ty jesteś prawdziwą ofiarą całego tego zdarzenia – stwierdziła brunetka głaszcząc Annę po jasnych włosach. – Zyskałaś sobie mój głęboki szacunek i jeszcze większą przyjaźń…
- Nie zasługuję na nią – mówiła dziewczyna nadal głośno łkając.
- To ja nie jestem godna być Twoją przyjaciółką… ty jesteś wielka, odważna, silna… Ja taką udawałam, ale zawsze Ciebie podziwiałam. Nie wiem, co zrobiłabym na Twoim miejscu, gdyby osoba, której bezgranicznie ufałam zabrała mi miłość mojego życia… a ty to przetrzymałaś, nawet wyrzekłaś się tej miłości.
- Nie kłam aż tak – zganiła ją Anna. – Ty zrobiłaś to samo dla mnie z tą różnicą, że ty zrobiłaś to z własnej woli, a ja po długim więzieniu przy sobie Marco! Nie ukradłaś mi Marco, on zawsze był Twój…
- Ale – Jessica próbowała coś powiedzieć.
- Ja nie jestem bohaterką, tylko zbrodniarką. Rozdzieliłam tak dwie bardzo kochające się osoby…
- Anno, ale to ty i Marco jesteście sobie pisani – powiedziała brunetka z czerwonymi od łez oczami .- Ja jestem tylko przeszkodą do dopełnienia się losu!
- O czym ty mówisz? – zdziwiła się dziewczyna wreszcie powstrzymując się od dalszego łkania.
- Marco mnie kocha – odpowiedziała Jessica powolnym tonem. – Ale gdyby nie ja, byłby z Tobą szczęśliwy. Obiecaj mi, że kiedy nasza miłość przeminie, ty i On będziecie szczęśliwi… on bardzo Ci ufa i choć teraz jest ze mną, to bardzo Cię kocha! Nie myśl nigdy, że jest inaczej…
- Jess…
- Obiecaj – wrzasnęła dziewczyna. – Kiedy on mnie nie znał, było blisko, żebyście stworzyli parę. To była kwestia czasu… później poznał mnie, miłość swojego życia, ale… to ty jesteś jego przeznaczeniem i bez względu na wszystko, z Tobą też będzie szczęśliwy, nigdy w to nie wątp. Wcześniej czułaś, że go więzisz, bo ja wisiałam nad Wami i on czuł do mnie nieco więcej niż do Ciebie…
- I zawsze tak będzie – zauważyła Anna, ale nie czuła do siostry żalu. – Nie okłamuj ani siebie, ani mnie…
- Nie kłamię, Ciebie też kochał i jest pokochać znacznie bardziej, kiedy mnie już zabraknie – powiedziała za dużo niż miała w zamyśle.
- Jess, przecież Wy się razem zestarzejecie – mówiłą Anna pewna swoich słów.
- Na mnie już czas – odparła Jessica i poszła w stronę drzwi. – Zasiedziałam się…
- Siostrzyczko – odparła Anna, a na dźwięk tego słowa obie poczuły na całym ciele przyjemne drżenie i chłód. – To nie jest stres – rzekła dziewczyna roniąc łzy.
- Nie – odpowiedziała Jessica i wyszła z pokoju ocierając przy tym spływającą po policzku łzę. Anna teraz wszystko zrozumiała, każde słowo docierało do niej z dwojoną siłą. Zamurowana opadła na podłogę i zaniosła się niekontrolowanym płaczem… to wszystko chciała uznać za sen, który się skończy, gdy ona się obudzi…


Ostatnio zmieniony przez Kyrtap1993 dnia 15:47:07 14-08-09, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 64, 65, 66 ... 69, 70, 71  Następny
Strona 65 z 71

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin