Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

El Amor
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 63, 64, 65 ... 69, 70, 71  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Na ile oceniasz El Amor?
6
100%
 100%  [ 4 ]
5
0%
 0%  [ 0 ]
4
0%
 0%  [ 0 ]
3
0%
 0%  [ 0 ]
2
0%
 0%  [ 0 ]
1
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 4

Autor Wiadomość
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 14:35:23 29-05-09    Temat postu:

Och, bardzo mi miło. Nie spodziewałem się, że ktoś tu poza stałymi czytelnikami jeszcze zajrzy. Naprawdę miło mnie zaskoczyłaś, dziękuję
Cieszę się, że sądzisz, że "EL AMOR" jest cudowne. Naprawdę mi miło. Jeszcze bardziej mnie cieszy fakt, że nie żałujesz, że przysiadłaś do mojej opowieści. Czytałem prolog do "Niani w hollywood" jak go wstawiłaś i wiem, że jesteś rewelacyjną autorką zatem tym bardziej mnie ciesyz fakt, że EA przypadło Ci do gustu
Bardzo się zdziwiłem, że moja telcia została polecona, nigdy nie spodziewałem się, że El Amor, może zostać komuś zaproponowane. Dziękuję za komentarze, prawdopodobnie dzisiaj wkleję kolejny odcinek
Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:44:42 29-05-09    Temat postu:

Ja rewelacyjną autorką? A to dobre, "Niania..." to moje pierwsze opowiadanie i na pewno nie może się równać z twoim.
W doskonały sposób prowadzisz wszystkie wątki, o niczym nie zapominasz. Teraz mogę to powiedzieć, bo wreszcie dobrnęłam do końca i jestem na bieżąco
Telki, które zaczynam czytać na długo po premierze zawsze są mi polecane przez jedną osobę, której ufam w osądach, gdyż to świetna autorka i dobrze się na tym zna. Choć nie ma jej już na forum, to podobno czyta opowiadania, do których miała sentyment, w tym twoje.

A co do odcinków: Jessica dostarczyła mi sporo stresów, rezygnując z Marca. Wolałabym, żeby to właśnie ona z nim była, szczególnie po ostatnich odcinkach. Tak mi żal Jessici, wreszcie dowiedziała się, że Anna jest jej siostrą, a ta nie chce jej znać... Scysja między dziewczynami bardzo ostra, ciekawe, czy sobie wszystko wyjaśnią

Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny odcinek, teraz już będę czytać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 19:57:57 29-05-09    Temat postu:



Odc. 46: (z dedykacją dla Mary Rose)

Nikt nie wiedział, co zaszło w pokoju Anny. Każdy tylko się domyślał. Wszyscy zastanawiali się, czy wypada zakłócać teraz Annie głowę swoją osobą. Eva postanowiła zniszczyć kurtynę milczenia i wejść do pokoju siostry. Czuła, że jasnowłosa dziewczyna tego potrzebuje. Eva cicho podeszła do drzwi sypialni, po czym zapukała. Nie usłyszała jednak żadnej odpowiedzi. Postanowiła nie zwracać na to uwagi i lekko nacisnęła na klamę sprawiając tym samym, że drzwi stanęły jej otworem.
- Co się stało, siostrzyczko – od razu po przekroczeniu progu pokoju zwróciła się do dziewczyny płaczącej na łóżku. Nie uzyskała odpowiedzi. Słyszała tylko ciche łkanie spod poduszki. – Wszystko w porządku? – przeraziła się młoda dziewczyna. W odpowiedzi, Anna odrzuciła od siebie poduszkę i pobiegła w stronę Evy rzucając jej się w ramiona z potokiem łez.
- Już wiem, kto jest moją mamą – z trudem wymówiła owe słowa. Eva poczuła jak spada na nią grom z jasnego nieba. Nie mogła w to uwierzyć, że Anna odnalazła prawdziwą rodzinę. Z usłyszeniem tej informacji doznała szoku, jak i obaw przed tym, że może stracić ukochane rodzeństwo. Młoda kobieta jednak szybko odrzuciła od siebie tę myśl. Wiedziała, że Anna kocha ją i matkę, a swojej biologicznej rodziny nienawidzi.
- Co ty wygadujesz? – zapytała ciemnowłosa dziewczyna z trudem powstrzymując drżenie głosu.
- Była tutaj Jessica i powiedziała mi, że jest… - przerwała chcąc nabrać powietrza. – Że jest moją siostrą – wymówiła dławiąc się własnym płaczem.
- Anno, usiądźmy i opowiedz mi wszystko po kolei – w głowie nie mieściło się Evie, to co usłyszała od swojej starszej siostry. Anna zaczęła jej opowiadać historię, którą usłyszała od dawnej przyjaciółki. Młodsza z dziewczyn z trudem ukrywała zaskoczenie, jak i niedowierzenie. Trudno było jej pojąć słowa jasnowłosej piękności.
- Ja nie chcę jej znać… nie chcę znać też pani Cataliny ani nikogo! Dla mnie liczysz się tylko ty i mama – powiedziała Anna. Ogrom wiadomości jaki spłynął na nią tego dnia, był dla niej zbyt ciężki. Gdy już trochę się uspokoiła, nie wiedziała, czy powinna płakać, czy się śmiać. Dawniej ona i Jessica były związane nierozerwalną przyjaźnią… w gruncie rzeczy, cały czas leżała na jej sercu troska o nią. Nie chciała się jednak do tego przyznawać. Mimo to, nie życzyła sobie tego, by Jessica okazała się jej siostrą. Okazało się to dla niej największym przekleństwem. Teraz z całego serca chciałaby nigdy nie poznać biologicznej siostry. Zadziwiało ją to, jak los bawi się z ludźmi. Znała się z prawdziwą rodziną już wcześniej. Miała z nią wspaniały kontakt, kto by przypuszczał, że nie bez powodu, tak świetnie rozumie się z Jessicą i jej matką.
- Co zamierzasz zrobić? – Eva przerwała rozmyślania siostry.
- Nic… chcę zapomnieć. Zacznę nowe życie, nie chcę znać Jessici! – odpowiedziała już nieco spokojniej.
- Naprawdę? – spytała niepewnie młodsza z dziewczyn. – Wciąż gniewasz się na Jess?
- Tak – oznajmiła wyniośle. – Przeszkadza Ci to? Przecież zawsze nastawiałaś ją przeciwko mnie…
- To teraz Twoja siostr…
- Mam tylko jedną siostrę – Anna weszła jej wpół słowa – i jesteś nią ty! – dokończyła powoli.
- Nie oszukuj się. Spójrz prawdzie w oczy. Przecież Jessica nie jest winna temu, że jej matka Cię porzuciła.
- Właśnie! Dlaczego porzuciła mnie, a nie Jessicę? – dziewczyna była zdenerwowana.
- Tak chciało przeznaczenie… - filozofowała ciemnowłosa panienka. – Gdyby nie to, nigdy nie byłabyś moją siostrą, a może nawet nie poznałabyś Jessici?
- Byłoby lepiej, gdybym nigdy jej nie spotkała! Lepiej dla mnie i dla niej samej…
- Czy Jessica cieszy się, że odnalazła siostrę? – Eva postanowiła zmienić temat. Nie chciała dłużej owijać tej samej kwestii.
- Wyglądała na szczęśliwą…
- Widzisz – spostrzegła młódka. – Ona nadal Cię kocha. Zawsze darzyła Cię siostrzaną miłością…
- Była fałszywa. Zabrała mi ukochanego…
- Wyrzekła się miłości dla Ciebie! Doceń to – krzyknęła Eva tracąc kontrolę nad sobą. – Czy naprawdę nie widzisz, że ona wciąż cierpi będąc w niezgodzie z Tobą?!
- Ja też cierpiałam. Nadal cierpię…
- Jesteś złą kobietą… - skrzywiła się najmłodsza z rodu Pérez.
- Zamknij się – oburzyła się Anna. – Nie masz prawa mnie oceniać. Nie wiesz, co czułam, gdy odkryłam, że Marco nie kocha mnie, a kocha kobietę, która wcześniej go wyśmiewała. Nie doceniał tego, jak ja mu się oddałam. Wolał być z kobietą, która poniżała go przed innymi. Jak miałam się poczuć?
- Wiem, że to mogło boleć!
- To nie mogło – przerwała jej Anna. – To musiało boleć! Nigdy tego nie zrozumiesz… byłam gotowa rzucić w niepamięć stare urazy, jednak teraz to niemożliwe! Zrozum, własna siostra odbiła mi narzeczonego! – prychnęła jasnowłosa kobieta krzyżując ręce na piersi.
- Wiesz, co jest podstawą człowieczeństwa? Możność przebaczania… „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” – Eva przytoczyła fragment modlitwy. – Nie chciałabym, by Bóg litował się nad Tobą, tak jak ty litujesz się nad Jessicą! – powiedziała cicho. Annę zakłuły te słowa. Poczuła, jak jej serce kruszeje. Jej maleńka siostra miała rację… jak ona może chcieć przebaczenia, kiedy sama nie potrafi tego robić.
- Zastanów się… później może być za późno – dodała ciemnowłosa Pérez wstając w krzesła, na którym wcześniej siedziała Jessica. Nie wiedziała, że jej słowa mogą okazać się prorocze…
- Nie – wyszeptała Anna. – Jessica nie zasługuje na wybaczenie – okłamywała samą siebie. Bała się przyznać do błędu. Nie chciała ukazać skruchy przed Jessicą. Zapadłaby się pod ziemię ze wstydu…
***
Marco wybiegł za ukochaną widząc w jakim stanie uciekła z jego domu. Dobiegł ją roztrzęsioną na plaży. Jessica była zrozpaczona. Marco nic nie powiedział tylko mocno przytulił Do siebie ukochaną.
- Anna na pewno wszystko sobie przemyśli – odparł wiedząc, co jest przyczyną smutku ukochanej.
- Nie… ona nigdy mnie nie zaakceptuje – stwierdziła. – Nienawidzi mnie.
- Przestań tak mówić! Anna nadal Cię uwielbia, tylko trudno jej się do tego przyznać – stwierdził patrząc kobiecie swojego serca prosto w oczy. – Los wystawił Waszą przyjaźń na próbę. Wy ją przetrwacie!
- Mylisz się… ona już nigdy mi nie wybaczy… nienawidzi mnie za to, że zabrałam jej Ciebie – była tego pewna.
- Przestań się wygłupiać. Anna wie, że ja ją lubię, ale nie kocham…
- Nie powinnam była się mieszać w Wasz związek – dziewczyna znowu dostała wyrzutów sumienia. – Powinniśmy się rozstać. Moja siostra cierpi – jak wspaniale było można nazywać kogoś siostrą. Jessica wymawiając to słowo czuła ciepło w sercu.
- Nawet tak nie żartuj… umarłbym bez Ciebie – mówił Marco, ale w nagłej chwili…
Jessica bezwładnie opadła w ramiona Marco. Chłopak wystraszył się nienażarty. Próbował ocucić ukochaną, ale nic nie skutkowało. Wokół nich zebrała się spora grupka gapiów. Wszyscy zaczęli wymieniać między sobą słowa.
- Niech ktoś zadzwoni po karetkę do cholery! Gapicie się, zamiast zrobić coś pożytecznego – krzyknął plując. – Kochanie, ocknij się! Co Ci jest? – pytał się nie uzyskawszy odpowiedzi. – Dzwoni kto?! – spytał zdenerwowany. Z tej strony również nie otrzymał odzewu. – Ty – wskazała na chłopaka w zielonym podkoszulku. – Dzwoń! – nakazał. Przerażony gapia złapał telefon i wykręcił numer.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze – brunet uspokajał sam siebie. Po paru minutach karetka była na miejscu. Zabrała ze sobą Jessicę i Marco. W szpitalu dziewczyna odzyskała przytomność.
- Jak pani się czuje? – zapytał podstarzały doktor z miłym wyglądem twarzy, w białym fartuchu. – Napędziła pani strachu ukochanemu!
- Czuję się dobrze – oznajmiła wciąż roztrzęsiona kobieta. Cieszyła się, że ma teraz przy sobie Marco, który silnie trzymał ją za rękę.
- Czy zdarzało się pani część zasłabnąć, czy to był pierwszy raz? – zapytał lekarz z troską w głosie.
- To był pierwszy raz… panie doktorze, co mi jest?
- Spokojnie… na pewno to nic wielkiego! Proszę się nie bać – uspokajał rozbawiony lekarz. – Czy ostatnio ma pani napięty czas? Miewa pani stresy, problemy rodzinne?
- Tak – oznajmiła bez zwątpienia. – Mam bardzo wiele kłopotów w rodzinie. Ostatnio każda minuta mojego życia dostarcza mi stresu…
- No i już mamy odpowiedź na nurtujące nas pytanie. Pani jest po prostu osłabiona! Przepiszę pani witaminy, leki na uspokojenie! Nie może pani żyć w takim niezdrowym tempie – zaśmiał się pogodny doktor. – Musi się pani dużo wysypiać… niech pan o to zadba – spojrzał znacząco na Marco. – Na wszelki wypadek zrobimy jeszcze pani badania krwi i zgłosi się pani po wyniki jutro, bądź pojutrze – powiedział oddając pacjentce receptę.
- Dziękuję panie doktorze…
- Ja również – Marco uścisnął dłoń lekarzowi.
- Proszę o siebie dbać – poprosił lekarz. – Niech pani uda się teraz na badania krwi, dobrze? – po czym pożegnał się z parą, która udała się do Sali, w której były przeprowadzane tego typu badania, których wymagała Jessica.

Och, Mary Rose, dodałaś mi niezłego powera Nigdy bym się nie spodziewał, że ktoś przez moje opowiadanie przebrnie tak szybko Mam nadzieję, że nie straciłaś zbytnio czasu na moje wypociny
Mam pewne warianty, co do tej osoby. Kilka osób już od jakiegoś czasu nie odzywa się na forum, a więc mam w czym wybierać, żeby odgadnąć kto to Dziękuję jej, że uznała moją telcię godną polecenia i Tobie, że zaryzykowałaś i przeczytałaś.
Nie wiedziałem, że "Niania..." jest Twoim debiutem :O Nigdy bym nawet na to nie wpadł. W takim razie tylko gratulować, bo jak na pierwszą historię to jest naprawdę rewelacyjnie. Wróżę Ci niezłą karierę, jako że zaczynasz od tak zaawansowanego poziomu, to co będzie później. Na serio, jestem pod wrażeniem... Mimo iż zaczynasz tworzyć opowiadania, to Twój warsztat jest już naprawdę imponujący!!!
Pozdrawiam :*


Ostatnio zmieniony przez Kyrtap1993 dnia 12:48:51 14-08-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:16:59 30-05-09    Temat postu:

Najpierw co do odcinka: Anna jest uparta. Rozumiem, że czuje się oszukana, gadka Evy o przeznaczeniu jej nie przekonała. Ma żal, że to ona była "tą porzuconą". Moim zdaniem powinna dać siostrze szansę, przecież ona naprawdę zrezygnowała z Marco, kocha swoją siostrę i cierpi. Eva ma rację, trzeba przebaczać. No ale wszystko zależy od Any.
Jessica straciła przytomność... dobrze, że był przy niej akurat Marco i szybko zareagował. Osłabienie? Całkiem możliwe, ostatnio Jess miała sporo stresów... Ale najlepiej poczekać na wyniki badań krwi, one potwierdzą, co może być dziewczynie.

Dziękuję serdecznie za dedykację. Cieszę się, że dodałam ci "powera" Oby on napędzał cię do dalszej pracy. Nie straciłam dużo czasu, teraz mam go aż nadto, a że czytać lubię...
Co do "Niani..." to jest to moje pierwsze opowiadanie na dłuższą metę. Wcześniej pisałam tylko eseje do szkoły i krótsze formy. Sporo czytam i rozwinęłam sobie styl, który postanowiłam wykorzystać
Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:30:55 30-05-09    Temat postu:

Bardzo dobrze, że postanowiłaś wykorzystać swój styl. Naprawdę, warto się pokazać, z takim talentem



Odc. 47:

Monica i Alfonso coraz częściej wychodzili gdzieś razem. Z dnia na dzień dogadywali i rozumieli się coraz lepiej. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że wcześniej nie dostrzegła uroku Alfonsa. Chłopak był przystojny, wiedziała o tym od dawna, ale nie zwracała na to zbytniej uwagi. Przyjaźnili się bardzo długo. W końcu razem z Anną, Jessicą, Ericem, Estebanem, oraz z Alfonsem i nią tworzyli zgraną grupę przyjaciół. Często spotykali się na ogniskach, przyjęciach, czy piknikach. Jednak nigdy Monica nie widziała w Alfonsie nikogo więcej jak tylko kolegę. Przeczuwała, że młodzieniec czuje do niej coś więcej, jednak nie wiele ją to obchodziło. Ona miała jeden cel – Marcelino. Teraz wyrzucała sobie, że była taka głupia i zawracała sobie głowę takim dzieciakiem. Miała do siebie żal, że straciła z Alfonsem tak wiele czasu.
Teraz codziennie wychodzili razem na lody, na plażę, czy do klubu. Podobnie było i tego dnia. Udali się do klubu „Infierno”. W budynku dudniła nowoczesna muzyka. Było jeszcze dość wcześnie, zatem tłok był niewielki. Usiedli w stoliku, który ustawiony był w rogu ściany.
- Czego się napijesz? – zapytał Alfonso ubrany w jasną koszulę i pomięte jeansy. Przy swojej dziewczynie starał się wyglądać i ubierać dość modnie, gdyż zdawał sobie sprawę z tego, jaką wagę przywiązuje Monica do wizerunku ludzi. Sama zawsze chodziła ubrana w piękne suknie z idealnym makijażem i perfekcyjną fryzurą.
- Poproszę lemoniadę – odparła po czym obserwowała ukochanego, jak ten idzie w stronę baru zamówić napoje. Wrócił po paru chwilach niosąc w ręku tacę z zimnymi napojami.
- Zatańczymy? – zapytał mężczyzna robiąc łyk soku.
- Z przyjemnością – stwierdziła Monica i udała się ze swoim partnerem na parkiet.
- Pięknie dziś wyglądasz – oznajmił wysoki szatyn. Codziennie ją komplementował, co bardzo zawstydzało Monicę.
- Mówisz mi to cały czas… chyba trochę przesadzasz z tą urodą – speszyła się ciemnooka tancerka.
- Mówię szczerą prawdę! Mówię Ci to codziennie, bo przy Tobie zapominam o całym świecie i nie pamiętam już, czy Ci mówiłem, że jesteś piękna!
- Ach, zaraz oderwę stopy od podłogi… uważaj po popadnę w samo zachwyt – przestrzegała ów piękność.
- Miałabyś do tego powody! Przyćmiewasz swoim blaskiem pozostałe osoby w tej sali – kiwnął palcem po całym budynku. – Nikt nie równa się z Tobą! Czasami się boję, że zamienisz mnie na lepszy model…
- Nawet jakbym chciała, byłoby to niemożliwe… - odrzekła z przykrością w głosie. – Nie ma lepszych modeli od Ciebie – dodała z uśmiechem na ustach i entuzjazmem w głosie na co oboje zaczęli się śmiać. Tworzyli śliczną parę… oficjalnie wciąż byli przyjaciółmi, ale wiedzieli, że ich stosunki powoli przeobrażają się w coś większego.
- Usiądźmy, jestem już zmęczona – stwierdziła Monica poprawiając fryzurę. Alfonso zaprowadził ukochaną do stolika, gdzie oboje spoczęli.
- Cudownie tańczysz – Alfonso nie omieszkał dalej kokietować damę swojego serca.
- Ach – zarumieniła się dziewczyna. – Zwykła amatorszczyzna.
- Nie bądź taka skromna – poradził wysoki szatyn. Zapadła chwila milczenia, którą przerwała Monica.
- Nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła. Chyba bym się załamała. Jesteś światełkiem nadziei – rzekła poważnie kobieta.
- Nie przejmuj się – Alfonso wiedział, co trapi jego ukochaną. – Wszystko się ułoży, zobaczysz…
- Wątpię – przejmowała się Monica. – Mama nigdy się nie zmieni. Moja duma nie pozwala mi jej odwiedzić. Nie wiem, co się z nią dzieje… na pewno teraz pije, w jakimś podrzędnym barze – przewidywała najgorsze. Bała się o matkę, ale nie chciała pokazać jej litości i tego, że nie umie się na nią długo gniewać. Swoim zachowaniem chciała na nią wpłynąć, ale teraz nie wiedziała, czy jej się to udało.
- Może spotkaj się ze swoją matką. Przekonaj się, czy się zmieniła... jeśli tak, to pogadaj z nią o klubie AA, jeśli nie…
- No właśnie, a jeśli nie? – przeraziła się kobieta. – Ta wizja mnie przeraża… a co jeśli wciąż pije i w ogóle nie przejmuje się moją opinią? Zrobię z siebie pośmiewisko…
- Sprawdź to… może śledź matkę – Alfonso podsunął jej pomysł.
- Masz rację, nie powinnam bezmyślnie czekać. Muszę zacząć działać – Monica stała się z sekundy na sekundę zdeterminowaną kobietą. – Tylko śledzić własną matkę? – ten pomysł wydał jej się nadzwyczaj nie etyczny i sprzeczny ze wszelkimi regułami moralnymi.
- Wiem, że może to brzmieć głupio, ale tylko wtedy dowiesz się, czy obchodzi ją Twoje zdanie – zauważył wysoki szatyn. – Może Ciebie szuka?
- Skończmy ten temat – zaproponowała Monica. – Myślę o niej dzień i noc… chcę się trochę rozluźnić – dodała uprzejmie.
- Jak sobie życzysz – oznajmił Alfonso kokieteryjnym głosem. – Zatańczymy?
***
Cristobal i Catalina spędzali wspólnie czas w domu. Żałowali każdego dnia, którego stracili. Wszystkie zwykłe dni tygodnia nie istniały… nie mieli czego wspominać. Catalina obwiniła się o to, że odebrała Jessice możliwość wychowywania się w pełnej rodzinie.
- O czym myślisz? – zapytał zagadkowo Cristobal swoją żonę.
- O moich błędach – odpowiedziała obojętnie starsza kobieta. – O tym, że przeze mnie, nie mogliśmy wspólnie oglądać telewizji, razem jeść obiad, chodzić na spacery… nawet się kłócić – oznajmiła ze złością.
- Przestań się już zadręczać – poprosił siwy mężczyzna. – Wciąż się tym przejmujesz. Puśćmy to w niepamięć…
- Nie potrafię – oznajmiła Catalina. – Córka wciąż ma do mnie o to żal… nie dziwię jej się. Nigdy sobie tego nie wybaczę, że tak Was skrzywdziłam.
- Jessica ma trudny okres…
- Ma trudny okres? – przerwała mu kobieta. – Ten czas trwa już kilka tygodni. Sprawa zdążyła spleśnieć, a ona wciąż żywi do mnie urazę – narzekała Catalina. – Nigdy już mi nie wybaczy…
- Rozumiem Twój ból, ale spróbuj to zaakceptować – polecał mąż kobiety.
- Nie potrafię – odparła zasmucona seniorka. – Nigdy nie zaakceptuje tego, że córka jest na mnie śmiertelnie obrażona! Nigdy…
- Nie proszę Cię o to… - sprostował mężczyzna. – Rozumiem Cię… wiem, że nie można zaakceptować obojętności dziecka, ale prędzej czy później, zawsze wszystko się naprawia.
- Szkoda, że w moim przypadku, akurat później – oburzyła się Catalina. – Rozumiem Jessicę… gdyby mnie matka tak okłamywała, też byłabym wściekła, ale… to tak bardzo boli!
- Nie myśl już o tym…
- Nie umiem przestać – skrzywiła się. – Wciąż siedzi mi to w mózgu. Uspokoję się dopiero wtedy, kiedy między mną, a Jessicą będzie dobrze – odpowiedziała kobieta pewna swoich słów. – Zrobię wszystko by tak się stało.
Cristobal mocno objął ukochaną dodając jej tym samym otuchy i wiele wsparcia. Catalina cieszyła się, że ma takiego wspaniałego mężczyzny, a zarazem była na siebie wściekła, że w niego zwątpiła.[/i]


Ostatnio zmieniony przez Kyrtap1993 dnia 12:50:04 14-08-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:59:12 31-05-09    Temat postu:

Cieszę się, że rozwijasz też inne wątki, bo sa one niebywale ciekawe.
Uważam, że pomysł Alfonsa nie jest dobry, najlepszym wyjściem wydaje się rozmowa, chociaż... Na pewno rozwiążesz to ciekawie
Catalina się zadręcza, ah, dawaj new i to szybko
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 8:01:27 01-06-09    Temat postu:



Odc. 48:

Marco późnym wieczorem postanowił odwiedzić Annę. Od razu spostrzegł, że kobieta niedawno płakała. Miała podpuchnięte oczy, czerwone jak angora. Marco bez otrzymania zgody usiadł obok niej na łóżku.
- Pokłóciłaś się ze swoją siostrą? – bardziej stwierdził, a niżeli zapytał.
- Nie – zaprzeczyła Anna zdziwiona. – Kto Ci naopowiadał takich bredni? Po prostu wymieniłam parę argumentów z Evą – dodała po chwili udając głupią.
- Wiesz, że nie mówię o Evie, a o Twojej biologicznej siostrze – sprostował swoją wypowiedź. – To nie jej wina, że pani Catalina oddała Cię do adopcji!
- Nie broń jej – skrzywiła się jasnowłosa dziewczyna. – Poza tym, nie czuję do niej o to żalu. Wiem, że nie miała z tym nic wspólnego – dodała dobitnie.
- Jessica bardzo cierpi, że nie umiesz jej zaakceptować! – ciągnął Marco. Wiedział, jak jego ukochanej zależy na przebaczeniu przyjaciółki, a więc chciał trochę naprostować całą tę sytuację, ku szczęśliwemu zakończeniu.
- Marco, zniesmaczasz mnie odrobinę – stwierdziła z irytacją w głosie, dziewczyna. – Wiem, że kochasz Jess i naprawdę nie mam najmniejszej ochoty wysłuchiwać, że jej przykro ani nic z tych rzeczy – powiedziała dosłowniej. – Daj mi spokój!
- Anno, dlaczego jesteś taka uparta? Spróbuj pogadać z Jessicą – prosił brunet. – Ona tego potrzebuje, ty zresztą też!
- A co niby dzisiaj robiłam? – spytała podniesionym tonem. – Rozmawiałam z nią, dla Twojej wiadomości, jeśli tego nie widziałeś!
- Jessica bardzo przeżywa Wasze zatargi… dzisiaj nawet zasłabła – opowiadał Marco. Zależało mu na tym, aby swoją osobą pogodzić Jessicę i Annę, gdyż czuł się winny ich poróżnienia.
- To coś poważnego? – wystraszyła się jasnowłosa dziewczyna, ale po chwili się zreflektowała. – Po co mi to mówisz?
- Wiem, że się o nią martwisz… nie wiem czemu to tak starasz się ukryć – Marco pokiwał z dezaprobatą głową.
- Powiedzieć Ci czemu? – wrzasnęła dziewczyna. – Zgoda – dodała nie czekając na jego odpowiedź. – Jeszcze nie zauważyłeś, że Cię kocham?! Jessica dobrze o tym wiedziała, ale nie przeszkadzało jej to, w uwiedzeniu Ciebie – mówiła srogo. – Do tego teraz przychodzi do mnie i mówi, że jest moją siostrą! To kropla, która przelała dzban… z własną siostrą rywalizowałam o Twoje serce – cisnęła palcem w miejsce, gdzie leży jego centrum miłości. Marco nie wiedział, co odpowiedzieć. Był wściekły, ale też czuł współczucie dla całej tej sytuacji. Nie widział szans, na pogodzenie się Anny i Jessici.
- Wiem, że się we mnie zakochałaś! Dla mojego szczęścia też, zrezygnowałaś z walki o mnie… ale jednak nie jestem szczęśliwy. Wciąż cierpię, widząc jak dwie bardzo bliskie mi osoby się kłócą i to z mojego powodu. To nie na moje nerwy. Przerasta mnie już cała ta sytuacja… nie marzę o niczym innym, jak o tym, żebyście się pogodziły!
- Myślisz tylko o niej… o tym, jak ją uszczęśliwić – łypnęła na niego. – Bo mi nie zależy na pogodzeniu się z nią! Jest mi całkowicie obojętna… już jej nie lubię. Gdybym się z nią przyjaźniła, trułabym się i była przygnębiona!
- Czyli bez różnicy… teraz masz tak samo – zdenerwował się Marco. – Próbowałem być dla Ciebie wyrozumiały. Rozumiem, że cierpisz z powodu zawodu miłosnego, ale nie możesz boczyć się całe życie. Trzeba powstać i iść dalej. Ty wolałaś stanąć w miejscu, a więc gnuśniej w nim dalej – wycedził nieźle zdenerwowany brunet. – Robisz się nudna. Mam już tego stękania dość. Wciąż wyciągasz na wierzch stare dzieje. W końcu doprowadzisz do tego, że wszyscy się od Ciebie odwrócą, bo będą się bali popełnić najmniejszy błąd, żebyś ich nie skreśliła na całe życie… Nie licz na to, że poznasz nowych znajomych, bo nikt nie lgnie, do takiej zmory jak ty – Marco złapał się za usta. Czuł, że za wiele powiedział. Zrobiło mu się przykro i głupio. Wiedział, że już raz zranił Annę, teraz zrobił to ponownie i czuł się okropnie, gdyż teraz zrobił to perfidnie. Teraz kierował nim rozum, a nie serce. Widział, że jasnowłosą dziewczynę zabolały jego słowa, gdyż spostrzegł, że jej oczy zaczynają się szklić. Nagle otrzymał siarczysty policzek w twarz, który wymierzyła mu Anna.
- Jak śmiesz? – ryknęła po zamachu. – Chcesz coś jeszcze mi powiedzieć? Wal śmiało – wołała coraz głośniej. – Nie raz zadałeś mi cios prosto w serce, ale zawsze stawałam na nogi. Słyszysz?! Stawałam… może w Twoich oczach stanęłam w miejscu, ale tylko ja jedna wiem, jak trudne są dla mnie do pokonania kolejne kroki! Ruszyłam bardzo do przodu, prześcignęłam nawet Ciebie, ale ty jesteś wpatrzony w Jessicę, jak w obrazek, a więc nie mogłeś tego zobaczyć – krzyczała już tak głośno, że nawet reszta domowników ich słyszała. – Nudzi Cię już mój ból?! To się odpieprz ode mnie i wynoś się z mojego życia – przeklinała młoda panna Pérez. – Nie liczę też na to, że poznam nowych znajomych, bo nie chcę! Po co kolejny raz się zawodzić… kiedyś usłyszałam bardzo mądre zdanie: „Nikt nie rani Ciebie tak mocno, jak Twoi przyjaciele. To oni zadają Ci najwięcej bólu” – przytoczyła zdanie, które niegdyś usłyszała od siostry. – Dlatego cieszy mnie fakt, że nikt nie będzie chciał się do mnie zwrócić, bo przynajmniej ja nie będę musiała znosić tego wszystkiego i znowu przechodzić przez to samo. Chcę być sama w życiu – dziewczyna odwołała się do całej jego krytyki. – Już Cię nie kocham, Narcyzie!
- Przepraszam – wydusił z siebie brunet. – Za dużo powiedziałem nie tego, co chciałem. To wszystko wyszło w afekcie.
- I dobrze, wtedy człowiek wyznaje całą prawdę – mówiła nieco spokojniej. – Nie martw się, nie będziesz musiał oglądać dłużej mojej nudnej, pochmurnej twarzy! Jeszcze dziś się wyprowadzę – powiedziała zdecydowanie. – Teraz wynoś się, nie chcę Cię już widzieć… znowu zawiodłam się na przyjacielu… naprawdę nie warto z nikim się spoufalać – powiedziała po czym zapłakana otworzyła Marcowi drzwi. – Wyjdź….
- Nie… nie pozwolę Ci odejść – zawołał brunet. – Jeśli stąd odejdziesz, znajdę Cię nawet w piekle, słyszysz! Nie uciekniesz przede mną ani przed nikim z tego domu – ryknął i wyszedł. Anna mogła spokojnie się rozpłakać i wszystko przemyśleć. Dziś połowę dnia spędziła płacząc na łóżku i teraz znowu przerabiała tę samą czynność.
- Dlaczego? – mówiła z łzami. – Wszyscy się dzisiaj ze mną kłócą! Czy to moja wina? – pytała szlochając między słowami. – To takie niesprawiedliwe… może oni wszyscy mają rację? – zastanawiała się. – Mam już tego dość, to zbyt wiele, jak na moje możliwości – płakała w poduszkę. – Oby jutro było lepsze… mam nadzieję, że dzisiejszy dzień, był taki okropny i wszyscy się na mnie wyżyli za jednym razem – mówiła płacząc. – Dlaczego wszyscy mnie nienawidzą – pytała siebie. – Ja tylko potrzebuję trochę zrozumienia. – mówiła z własnym ego. Dzisiejszy dzień był dla niej bardzo trudny. Nad Acapulco zebrały się ciemne chmury… wszyscy co byli zamieszani w sytuację kłótni Anny i Jessici przeżywali swoje problemy. Nikt nie miał w tym okresie łatwo, a już zwłaszcza one dwie. Od czasu, kiedy ich drogi się rozeszły, napłynęła na nie fala nieszczęść. Czy to oznacza, że aby były szczęśliwe, muszą tworzyć jedność? Czy tylko wtedy, wszystko może im się powodzić?
***
Kolejny dzień zapowiadał się bardzo słonecznie. Jasne, delikatne promienie były jedną niewiadomą dzisiejszych wydarzeń. Nikt nie wiedział, co go dzisiaj spotka. Dzień dopiero się zaczynał… Jessica i Marco byli umówieni z samego rana. Chłopak był bardzo gorliwy i chciał jak najwcześniej poznać wyniki badań. Wolał być przezorny. Dziewczyna uspokajała go, że to tylko badania kontrolne spowodowane tym, że zasłabła z nadmiaru wrażeń. Brunet był jednak nieugięty i postawił na swoim. Nim świt był już u drzwi Jessici i razem wyszli do przychodni.
- Przez Ciebie jestem niewyspana – naburmuszyła się młoda Jovellanos. – Lekarz zalecał mi długi sen i odpowiednią dawkę wypoczynku… aj, nie dbasz o mnie – postanowiła wpłynąć na sumienie chłopaka.
- Kochanie, masz rację – przeraził się brunet, co bardzo rozbawiło dziewczynę.
- Jesteś niemożliwy – mówiła przez śmiech. – Ale za to Cię kocham, mój ty Frajerze…
- Ach, a ty znowu swoje – Marco postanowił przyjąć postawę ofiary. W gruncie rzeczy uwielbiał, kiedy jego ukochana nazywała go swoim frajerem.
- No dobrze, przepraszam – dziewczyna lekko szturchnęła chłopaka w ramię. – Gadałeś wczoraj z Anną? – Jessica przeszła na poważny tor rozmowy. Już dawno chciała wiedzieć, co mówiła jej siostra po jej wyjściu.
- Tak – odparł skrępowany mężczyzna. – Ale nie powiedziała nic istotnego.
- Nie kręć… znam Cię i wiem, kiedy kłamiesz – spojrzała na niego z wrogością. – Swoją drogą, marnie Ci to wychodzi… mów więc, co gadała?
- Jess…
- Marco – kobieta przedrzeźniała swojego ukochanego. – Mówże, bo nie ręczę za siebie!
- Anna była nieco podenerwowana – Marco postanowił dłużej nie oszukiwać dziewczyny. – Nie chciała o Tobie słyszeć…
- Wiedziałam – odrzekła Jessica oschle. Było jej z tego powodu bardzo przykro, ale nie chciała dać tego po sobie poznać.
- Później pokłóciła się jeszcze ze mną… to znaczy, bardziej ja pokłóciłem się z nią – dodał brunet nieśmiało. Nie miał zamiaru oszukiwać dziewczyny. Stwierdził, że powinna była o tym wiedzieć.
- Co? – spytała nieco wytrącona z równowagi ciemnowłosa piękność.
- Powiedziałem jej parę przykrych słów… była wściekła i nawrzeszczała na mnie, a później chciała opuścić mój dom!
- Coś ty jej nagadał!? – wściekła się Jessica nienażarty.
- Powiedziałem jej, że jest nudna swoim ciągłym użalaniem się, że mam dość jej pochmurnej twarzy i… że nikt jej już nie pokocha, a nawet wielu się od niej odwróci! – mężczyzna po tych słowach ze strachu zamknął oczy. Nie chciał widzieć wzroku ukochanej.
- Jak mogłeś, jej tak nagadać?! – wrzasnęła głośno młoda panna Jovellanos. – Wiesz, że mam z nią na pieńku, a nie robisz nic, żeby załagodzić całą sytuację! Co więcej… jeszcze ją podburzasz – krzyczała w niebogłosy, tak że przechodni oglądali się za nimi.
- Cicho… uspokój się! Nie możesz się stresować – mężczyzna starał się załagodzić temperament swojej najdroższej.
- Sam Twój widok już mnie stresuje i przywodzi o mdłości! Zejdź mi z oczu…
- Ale…
- Koniec randki – powiedziała i odwróciła się na pięcie, po czym szybkim krokiem oddaliła się od bruneta.
- Szlag – wrzasnął mężczyzna. Już wczoraj wiedział, że źle postąpił z Anną, a teraz wiedział, że i Jessica tego nie pochwala, przez co jest na niego wściekła. W ogóle jej się nie dziwił. Dziewczyna miała rację, że jest na niego zła. Teraz będzie musiał udobruchać i ją, i Annę.


Ostatnio zmieniony przez Kyrtap1993 dnia 12:50:54 14-08-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:04:27 01-06-09    Temat postu:

Przez sentyment do tej telenoweli, jak i kilku innych, mimo że zniknęłam z forum, na bieżąco czytałam odcinki. Sporo się podziało, relacje Jessica/Marco/Anna jeszcze bardziej się pogmatwały, jeśli to w ogóle możliwe.
Anna zna prawdę i nie chce widzieć Jess. Uważa Evę za jedyną siostrę. Tak, jak napisałeś, dziewczyna ma spore ego, ale chce być po prostu zrozumiana i cierpi. Marco nazywający ją zmorą wcale nie poprawił sytuacji. Myśli, że w końcu dziewczyny dojdą do porozumienia i przełamią falę nieszczęść. Ale kiedy to nastąpi?
Ciekawię mnie wyniki badań Jess. Nie mogę obiecać, że zawsze będę komentować, bo mój powrót nie jest pewny, ale wiedz, że nadal masz we mnie wierną czytelniczkę
Pozdrawiam serdecznie i życzę sukcesów w Twojej (jakże wspaniałej) twórczości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:06:23 01-06-09    Temat postu:

Aj, biedny Marco... chciał dobrze, ale mu nie wyszło. Teraz obie dziewczyny są na niego złe... Mam nadzieję, że w końcu dojdą do porozumienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 15:15:32 03-06-09    Temat postu:

Cieszę się, Monioulou, że Cię słyszę. Gdzieś ty się podziewała? Schlebiasz mi i cieszy mnie, że jesteś nadal czytelniczką, ale mogłabyś coś wrzucić do swoich opowiadań, ja nadal czekam na odcinki do QSDA i pozostałe



Odc. 49: (z dedykacją dla Moniouli)

Jessica wściekła wróciła do domu. Z impetem weszła do swojego pokoju, co przestraszyło Monicę, rysującą swoje nowe projekty. Z wrażenia, dziewczyna aż podskoczyła i krzywo namalowała pewien fragment swojej sukienki.
- Co się stało, wystraszyłaś mnie – odrzekła dziewczyna mocno dysząc. Monica mieszkała z Jessicą odkąd śmiertelnie obraziła się na matkę. Jednak, kiedy dowiedziała się, co zrobiła Maria przed laty Catalinie i Cristobalowi, chciała odejść. Jessica jednak ją zatrzymała.
- A nic – młoda panna Jovellanos niedbale machnęła ręką. – Po prostu trochę się pokłóciłam z Marco!
- Cóż się znowu wydarzyło? Czemu? – starsza z dziewczyn odłożyła na chwilę ołówek i obróciła się na krześle w stronę przyjaciółki.
- To nic poważnego. Marco wczoraj pokłócił się z Anną i jestem za to na niego wściekła – powiedziała z rezygnacją.
- Co?! – zdziwiła się brunetka. – Chyba żartujesz…
- Nie – zaprzeczyła druga z kobiet. – Mówię całkowicie poważnie! Skąd u Ciebie taka dziwna reakcja?
- Według mnie, reakcja jak najbardziej na miejscu – stwierdziła panna Llorca. – Jak mogłaś pokłócić się z Marciem o Annę!?
- Normalnie – odfuknęła młodsza z dziewczyn. – Marco nie ma prawa mieć pretensji do Anny i ją strofować – prychnęła jakby od niechcenia.
- Przesadzasz… - Monica z dezaprobatą przekręciła oczami. – Anna nie jest święta. Marco nie może ignorować wszystkich jej kaprysów, bo była przez niego skrzywdzona! Ona nie zawsze ma rację… a to, że się na Ciebie tak złości, też jest nie na miejscu!
- Ma do tego pełne prawo – oburzyła się ciemnowłosa dziewczyna. – Zraniłam ją… nie dziwię się, że jest na mnie wściekła!
- Czy ty nie masz za dużo samokrytyki w sobie? – zmartwiła się przyjaciółka właścicielki sypialni. – Przecież celowo nie zakochałaś się w Marcu. To nie Twoja wina, że on jej nie kocha…
- A może jednak moja? – podchwyciła Jessica. – Zabrałam jej Marco… teraz została sama. Nawet ty się od niej odwróciłaś.
- Nie odwróciłam się od niej – sprostowała druga z kobiet. – Nie gadałam z nią jeszcze, ale to zrobię w najbliższym czasie. Tyle się ostatnio wydarzyło… - pomyślała Monica. – Zresztą, Anna nie kwapi się, żeby zobaczyć się ze mną!
- Ech – westchnęła pierwsza z dziewczyn. – Muszę Ci o czymś powiedzieć…
- Tak?
- Nie zdążyłam powiedzieć Ci wczoraj, bo jak wróciłaś było już późno, ale…
- Co się stało? – zainteresowała się młoda kobieta.
- Anna jest moją siostrą. Tą, którą matka oddała przed laty – powiedziała zawstydzona.
- CO?! – Monica otworzyła szeroko oczy. – Co ty mówisz? To niemożliwe…
- A jednak… wszystko się zgadza!
- Przecież jej matką jest pani Maira – pomyślała starsza z dziewczyn. – Chyba coś Ci się pomyliło… masz obsesję na punkcie Anny!
- Mylisz się – poprawiła ją Jessica. – Anna jest moją siostrą… urodziła się w grudniu, kiedy też Catalina urodziła swoje drugie dziecko…
- To o niczym nie świadczy – zauważyła panna Llorca.
- No tak, ale jest coś jeszcze – druga z kobiet dawkowała napięcie. – Anna była adoptowana.
- Naprawdę?! – brunetka nie mogła uwierzyć w słowa przyjaciółki. Nie mieściło jej się to w głowie. Jessica opowiedziała jej o całej rozmowie, jaką przeprowadziła poprzedniego dnia z Anną i o jej reakcji.
- I pomyśleć, że to wszystko przez moją matkę – posmutniała starsza kobieta. – To straszne.
- Nie zadręczaj się tym – Jessica objęła przyjaciółkę. – To nie Twoja wina. Najwyraźniej tak miało być…
- Gdyby nie intryga mojej matki, to dziś nie musiałabyś walczyć o akceptację siostry i miałabyś prawdziwą rodzinę!
- Już mówiłam, tak miało być. Poza tym, to nie tylko wina Twojej mamy. To też wina Cataliny…
- Długo będziesz się na nią gniewała? – zapytała zrezygnowana dziewczyna. – Ona Cię kocha…
- Czy miłość okazuje się poprzez kłamstwa? – zdenerwowała się Jessica. – Przez nią, nie mam ani dobrego kontaktu z Anną, ani z ojcem… wciąż nie mogę się jakoś przełamać i z nim pogadac od serca. Ciągle się mijamy.
- Musisz z nim pogadać, najlepiej dzisiaj…
- Nie mam nastroju… mogłabym coś palnąć i wtedy byłoby bardzo źle – zapobiegała córka Cataliny i Cristobala. – Dzisiaj chcę się rozerwać. Wyjdziemy gdzieś razem?
- Nie – odpowiedziała Monica. – Dzisiaj idę do swojego domu…
- Nie rozumiem – zdziwiła się ciemnowłosa piękność. – O czym ty mówisz?
- Muszę sprawdzić, czy moja mama jeszcze żyje – kobieta skrywała swoje uczucie pod grubą warstwą maski obojętnej córki.
- Martwisz się o nią? – spostrzegła młodsza z dziewczyn. – Mogę pójść z Tobą?
- Chyba żartujesz? – roześmiała się Monica. – Moja mama nie należy do Twoich przyjaciółek… jak już mówiłam, zniszczyła Ci życie.
- Chcę Ci dotrzymać towarzystwa – prosiła rozmówczyni przyszłej projektantki mody, patrząc na nią błagalnym wzrokiem.
- No dobra – odpowiedziała z niepewnością. – Wolałabym jednak, a żebyś została w domu. Nie chcę, żebyś nie potrzebnie się denerwowała!
- To o której idziemy?
- Wieczorem… - powiedziała szeptem. – Mama na pewno wyjdzie się upić, będę widziała, że nic się nie zmieniła i wrócimy! – próbowała zachować zimną krew, ale głos jej drżał. Bała się, że znowu ujrzy matkę pijaną. To tak bolało. Przez to wszystko dostawała wrzodów żołądka. Martwiła się o Marię, nie chciała, aby matka nabawiła się jakiegoś śmiertelnego zatrucia. Bała się, że pewnego dnia, dostanie informację o zgonie matki.
Jessica i Monica długo jeszcze rozmawiały o ich rodzinach, zmartwieniach i szkole. Starsza z kobiet zaczęła opowiadać przyjaciółce o Alfonsie. O tym, że jest między nimi coraz lepiej, że jest dla niej podporą i żałuje, że tak późno przekonała się o tym, jaki to wspaniały człowiek.
- Zawsze Ci mówiłam, że to cudowny mężczyzna – stwierdziła Jessica dumnie. Nagle złapała się za głowę.
- Dobrze się czujesz? – młoda panna Llorca spojrzała na przyjaciółkę zmartwionym wzrokiem. – Wszystko w porządku?
- Tak, nic mi nie jest – skłamała studentka literatury. – Zakręciło mi się tylko w głowie…
- Jess – zaczęła dziewczyna drżącym głosem. – Czy ty nie jesteś w ciąży?
- Oszalałaś? Niby z kim? – ciemnowłosa dziewczyna wybałuszyła oczy.
- No… z Marco, a jest ktoś o kim nie wiem? – zażartowała Monica.
- Nie mogę z nim być w ciąży… - ucięła krótko zawstydzona dziewczyna. – Mogłabyś mi podać moją torebkę – poprosiła wskazując jedną ręką na miejsce, gdzie leżał poproszony przedmiot, a drugą trzymając się za bolącą głowę.
- Oczywiście – już po chwili Monica podała przyjaciółce torebkę pod nos. Jessica wyciągnęła z niej recepcję i tabletki.
- Co to jest? – spytała zaciekawiona przyszła projektantka mody.
- Tabletki – odpowiedziała zdziwiona Jessica.
- Nie rób ze mnie idiotki. Przecież wiem! – prychnęła brunetka. – Po co Ci one?
- Lekarz mi je przepisał…
- Kiedy u niego byłaś – Monica szybko podsunęła przyjaciółce kolejne pytanie.
- Co to za przesłuchanie… - spytała z łamiącym się i zmęczonym głosem . - Strasznie się czuję…
- A jednak – zmartwiła się Monica. – Zadzwonić po karetkę?
- Nie przesadzaj… zaraz mi przejdzie! – uspokajała Jessica, w gruncie rzeczy sama była wystraszona swoim stanem zdrowia. Ostatnio często miewała takie bóle, jednak teraz były wyjątkowo silne.
- Zdarzało Ci się to wcześniej?
- Nie – skłamała. – To na pewno to ciśnienie. Lekarz twierdzi, że to może ze stresów... pójdę się położyć i mi przejdzie…
- Pójdę może po Twoją matkę… - zasugerowała Monica, ale wzrok przyjaciółki zaraz odciągnął ją od tego zamiaru. – Jesteś strasznie blada…
- Aj… - Jessica nie słuchała już przyjaciółki, owładnął ją wszechobecny ból.
- Jess… wyglądasz coraz gorzej – wystraszyła się jej przyjaciółka. – Dzwonie po lekarza…
- Nie… - zaprzeczyła ciemnowłosa dziewczyna po czym złapała się za nos. – Nic mi nie jest…
- Jessica martwię się o Ciebie… co Ci jest? – pytała rozpaczliwie nie uzyskawszy odpowiedzi.
- Nic – skłamała po czym nagle pochyliła się, a z jej nosa wypłynęła duża struga krwi. Zaczęła się dławić. – Daj mi chusteczkę – krzyczała i machała drżącymi rękoma.
- Aaaa – wrzasnęła Monica, kiedy zorientowała się, co się stało. – Masz – podała jej ze strachem. – Co Ci jest…
- Nie wiem – wrzasnęła Jessica. – Miałam dzisiaj iść po wyniki badań – mówiła wycierając ciągle krwawiący nos.
- Po jakie wyniki?!
- Wczoraj zemdlałam… - powiedziała zdenerwowana.
- Czemu nic nie powiedziałaś… idę po Twoją mamę! – odparła zdecydowanie i pobiegła szybko po Catalinę. Jessica została sama. Z jej nosa ciągle lała się krew. Zaczęła płakać z przerażenia. Po chwili do jej sypialni wbiegła jej matka z Monicą.
- Córeczko, co Ci jest? – wystraszyła się patrząc na plamę krwi na podłodze i na nieco zakrwawioną twarz dziewczyny.
- Nic, wyjdź stąd…
- Dzwonię na pogotowie… - najstarsza kobiet wybiegła i zadzwoniła po karetkę.
- Po co jej mówiłaś?! – zezłościła się Jessica. – Już mi przechodzi…
- Właśnie widzę – prychnęła starsza z dziewczyn. – Jess, co Ci jest? Zadzwonię po Marco. – powiedziała i z drżącymi rękoma złapała za telefon. Była przerażona tym, co wydarzyło się przed chwilą. Jessica udawała twardą w gruncie rzeczy, była śmiertelnie wystraszona. Od paru tygodni czuła się fatalnie. Spostrzegła częste zawroty głowy, jednak nie chciała nimi nikogo martwić. Często było jej słabo, a teraz jeszcze ten krwotok z nosa. Czuła, że jest z nią źle…


Ostatnio zmieniony przez Kyrtap1993 dnia 12:55:40 14-08-09, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:19:02 04-06-09    Temat postu:

Na początek: gdzie ja się podziewałam? A, tu i tam Miałam trochę problemów, ale uporałam się z nimi i jestem Mam nadzieję, że na stałe. Szkoła skończona, nie pracuję, mam sporo czasu Mogę go sobie umilać twoim opowiadaniem, którego nie mogłabym porzucić, bo naprawdę jest ciekawe Co do moich telek, to już ich nawet nie ma na forum Ale kto wie, może będę umieszać je od nowa?

Dziękuję za dedykację! Cieszy mnie, że trafiłam akurat na taki odcinek - przepełniony akcją i emocjami.

Jessice naprawdę zależy na siostrze, która nie chce z nią rozmawiać Została nawet przez to zrugana przez Monicę. Dobrze, że wyznała przyjaciółce prawdę, teraz będzie jej lżej.
A końcówka zabójcza Co jest Jess? Bidulka, nie dość, że ma problemy osobiste, to jeszcze zdrowotne. No i teraz jeszcze spanikowana Monica, zamiast zaraz dzwonić po karetkę, pobiegła po Catalinę... Dobrze, że ta szybko zareagowała, w takich sytuacjach nie należy zwlekać, to nie jest zwykły krwotok z nosa, wcześniejsze omdlenie to potwierdza.
Nie trzymaj dłużej w niepewności i dawaj odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 19:30:00 04-06-09    Temat postu:

Ponowna emisja Twoich telek - to nie podlega dyskusji, musi być obowiązkowo



Odc. 50:

Marco po cichu wszedł do pokoju Anny. Kobieta właśnie czesała włosy. Ujrzała jego odbicie w lustrze i przerwała wykonywaną czynność.
- Przepraszam, że przeszkadzam – powiedział nieco nieśmiało. – Chciałbym pogadać…
- Znowu coś mi zarzucić? – spytała zadziornie. – Przepraszam… - zreflektowała się po chwili. – O czym chcesz porozmawiać? – spytała odkładając grzebień.
- O naszej wczorajszej awanturze – przeszedł od razu do sedna sprawy nie bawiąc się w ceregiele. – Jest mi bardzo przykro, że dałem się ponieść…
- Słusznie – odpowiedziała dumnie. – Było mi przykro… tyle mi powiedziałeś – zaczęła się użalać. – No, ale było minęło, ja też nie jestem bez grzechu…
- Mimo wszystko, przepraszam! Wcale tak nie myślę…
- Nie tłumacz się – przerwała mu kobieta. – Powiedziałeś, co czułeś… nie masz się czym przejmować!
- Ja tak nie myślę! Jesteś naprawdę wartościową kobietą, na pewno spotkasz w końcu swojego księcia – zapewniał wysoki brunet.
- Już znalazłam – wyszeptała w myślach. – Jesteś nim ty…
- Wczoraj gadałem od rzeczy…
- Nie – zaprzeczyła dziewczyna. – Miałeś trochę racji. Za bardzo przejmuję się tym wszystkim. Powinnam wszystko olać, a nie cały czas wałkować sprawę Ciebie i Jess – powiedziała twierdząco. – Dobrze, że mnie postawiłeś do pionu…
- Nie jesteś zła? – spytał z nadzieją w głosie.
- Nie – odparła. – Choć byłam wściekła, zrozumiałam, że miałeś po części rację.
- W jakim sensie? – zapytał zagadkowo mężczyzna. Miał przeczucie, że może Anna chce wreszcie przebaczyć jego ukochanej.
- Nie chcę Ci robić nadziei. Żeby była jasność: nie chcę pogodzić się z Jessicą! Zamierzam jednak zapomnieć o tym, co mi zrobiła… - powiedziała pewnie.
- Uparta jesteś – odrzekł z dezaprobatą Marco. – Nie chcę się z Tobą kłócić, a więc zostawmy na razie sprawy, takimi, jakimi są! – dodał jakby od niechcenia.
- Tak będzie najlepiej – przyznała mu rację. – Wiem, że wolałbyś, a żebym pogodziła się z Jessicą – zmieniła ton swojego głosu. – Dla mnie też tak byłoby tak najlepiej, ale… wstydzę się!
- Czego? – zdziwił się mężczyzna.
- Byłam taka wściekła na Jess, zarzekałam się, że nigdy jej tego nie wybaczę, a teraz mam, jak gdyby nigdy nic zmienić swoje poglądy! To byłoby jakby przyznanie się do błędu.
- Uważasz to za wadę? – zniesmaczył się młody Pérez. – To raczej świadczy o naszej dojrzałości.
- Nie zrozumiesz mnie…
- No chyba nie – zrezygnował z podjętego tematu. – Zaryzykuję i powiem Ci, że Jess na pewno by się ucieszyła, że jej wybaczyłaś i nie myślałaby o tym, że parę dni wcześniej zarzekałaś się ich dalszej przyjaźni! – powiedział pewny swoich racji. – Poza tym… Jess czuje się winna całej tej sytuacji i na pewno byłoby jej wstyd, że doznała Twojego przebaczenia!
- I miałaby rację… to byłaby wielka litość z mojej strony – odparła Anna z nutą chciwości.
- Przepraszam, że się ośmielam, ale… skąd u Ciebie taka radykalna zmiana w tak bezwzględną kobietą, nie zdolną do wybaczenia.
- Lepiej zakończmy ten temat, bo schodzi na zły tor – uważała jasnowłosa piękność.
- Masz rację… pozwolę sobie jeszcze powiedzieć, że ty też powinnaś przeprosić Jess…
- Za co?! – oburzyła się kobieta.
- Za tę nienawiść… ty jej też dostarczyłaś cierpień – Marco bronił swojej ukochanej.
- Nie gadajmy o niej – kobieta niedbale machnęła ręką. – To normalne, że jej bronisz…
- Wina nigdy nie leży po jednej stronie – zaznaczył chłopak. Nie uzyskał jednak odpowiedzi na to pytanie. Anna zaczęła rozmyślać nad jego słowami w duszy. Wiedziała, że też jest winna byłej przyjaciółce przeprosiny za wiele rzeczy. Za to, że zdemolowała jej mieszkanie, powiedziała tyle przykrych słów, znienawidziła ją i nie jest w stanie ją przebaczyć. Starała się ukryć swoje błędy udając, że ich nie widzi, jednak zdawała sobie z nich sprawę. Pod grupą skorupą tej gruboskórnej dziewicy, kryła się wciąż ta sama – czuła, spokojna i opanowana niewinna dziewczyna. Wolała jednak przyjąć formę obronną, żeby nie przeżyć kolejnego zawodu. Nie czuła się jednak w tej skórze najlepiej. Wiedziała, że każdy ma ją za okropną, bezduszną osobę… Już sama nie wiedziała czego chciała. Nie podobało jej się to, jak jest teraz postrzegana przez wszystkich, ale dzięki temu wybudowała przed sobą wielki mur ochronny. Z drugiej strony, chciałaby się wypłakać w ramiona byłych przyjaciół… Jednak najbardziej nękały ją pytania: Czy naprawdę nie chcę pogodzenia z Jessicą? Z jednej strony bardzo chciała, z drugiej… też. Bała się jednak, że znowu może zostać upokorzona, albo co gorsza, jej dawnym przyjaciołom już na niej nie zależy i ją odtrącą. Tego się bała, dlatego wolała nadal kryć się pod osłoną nowej Anny… tej gorszej. Nagle z refleksji wyrwał ją dźwięk telefonu Marco. Mężczyzna odebrał komórkę.
- No cześć, Monica – powiedział do swojej rozmówczyni. – Coś się stało? – zapytał zdziwiony nagłym telefonem. Dziewczyna po drugiej stronie słuchawki wyjaśniła mu przyczyną swojego zatelefonowania. Chłopak jak najszybciej zerwał się z miejsca i ruszył ku wyjściu . – Już jadę…
- Coś się stało? – spytała Anna widząc, jak Marco zbladł po telefonie jej przyjaciółki.
- Tak…
- Co? – wściekała się dziewczyna. Bała się, że coś się stało.
- Chodzi o Jess… nie obchodzi Cię to – powiedział i już miał wyjść z jej pokoju.
- Co z nią?! – dziewczyna rzuciła się w jego stronę i złapała za koszulę. – Co z moją siostrą!?
Marco stanął osłupiały trzymając klamę od drzwi. Dopiero po chwili zdołał coś z siebie wykrztusić.
- Twoja siostra… - powiedział z radością i smutkiem w głosie. – Leży w szpitalu… dostała krwotoku!
- Nie – dziewczyna złapała się za usta. Nie umiała dłużej ukrywać swoich prawdziwych uczuć do młodej panny Jovellanos. – Co jej jest!? Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś, że coś jej dolega?! Przecież krwotoku nie dostaje się jak czkawki! – histeryzowała Anna.
- Nie wiem co jej jest… wczoraj też zasłabła! Dzisiaj miała iść po wyniki badań, bo była wczoraj u lekarza, ale pokłóciła się ze mną i nie poszła!
- O co się z nią pokłóciłeś? – kobieta była zdenerwowana. Właśnie w takiej chwili chciała wiedzieć najwięcej, kiedy to Marco nie miał czasu.
- O Ciebie – machnął niedbale ręką. – Była zła, że się z Tobą pokłóciłem i obraziła się na mnie!
- Głupia dziewucha… co ja ją obchodzę?! – rozpłakała się Anna.
- Jadę do niej… cześć!
- Jadę z Tobą – zakamerdynowała młoda panna Pérez. Marco nie miał nic do gadania. Oboje wsiedli do samochodu i pognali w stronę szpitalu.
***
Eva i Tommy wspólnie oglądali komedię romantyczną. Albo raczej mieli zamiar oglądać film, gdyż bardziej uwagę skupiali na sobie i na swoich ustach. Eva jeszcze nigdy nie czuła się tak szczęsliwa, jak w objęciach młodzieńca. Dziwiła się swojej śmiałości wobec rozwoju ich związku, ale ufała Tommiemu i wiedziała, że zna wytyczone przez nią granice.
- Kocham Cię – schlebiaj jej mężczyzna gryząc jej ucho. – Jesteś taka delikatna…
- Przestań – zawstydziła się dziewczyna. – Skup się na filmie… nawet nie wiem, jak mają na imię główni bohaterowie…
- Eva i Tommy – powiedział nie przerywając swoich zamiarów.
- Naprawdę? – zdziwiła się dziewczyna. Nie kontrolowała swoich myśli, gdyż była zbyt przejęta bliskością Tommiego.
- Żartowałem – uśmiechnął się chłopak. – Jaki to ma sens, jak oni mają na imię skoro i tak zaraz film się kończy… - zaczął rozpinać jej koszulę.
- Hola, hola – kasztanowo włosa dziewczyna podskoczyła gwałtownie z miejsca. – Trochę się zagalopowałeś, chłoptasiu – upomniała.
- To ty tak na mnie działasz… nie mogę się powstrzymać!
- Uspokój swoje hormony… nie można działać pod wpływem emocji – pouczała. Nie do końca była pewna swych racji, ale wolała chuchać na zimne.
- To bardzo trudne… jesteś taka namiętna – Tommy podjął kolejną próbę uwiedzenia ukochanej.
- Kochanie, uspokój się – rzekła dobitnie Eva. – Weź zimny prysznic i spoliczkuj siebie kilka razy…
- Nie jestem masochistą – mężczyzna przekręcił oczami. – Ja Ciebie w ogóle nie pociągam?
- Skarbie, to nie tak – usprawiedliwiała się dziewczyna. – Pragnę Twojej bliskości, ale…
- No, ale co stoi na przeszkodzie? – naburmuszył się mężczyzna.
- Nie sądzisz, ze jest na to za wcześnie? Jesteśmy jeszcze młodzi, mamy dużo czasu!
- Kochamy się, przecież nie ma w tym nic zdrożnego! Wiążemy wspólną przyszłość… - tłumaczył rozpalony mężczyzna. – Tak bardzo mnie podniecasz…
- Skończ – zagroziła młoda dziewczyna. – Jestem jeszcze panienką, boję się…
- Wszystkiego się nauczymy… - oznajmił Tommy. – Może tego po mnie nie widać, ale też… jeszcze jestem czysty…
- Wychodzę – kobieta wolała nie wodzić mężczyzny za nos i wyjść. – Kochasz, poczekasz…
- Nie rób mi takich ultimatów – zniesmaczył się rozpalony młodzieniec. – Równie dobrze, mogę zarzucić Tobie, że mnie nie kochasz, bo nie chcesz mi się oddać!
- Jak możesz tak mówić? – posmutniała dziewczyna. – Nie spodziewałam się czegoś takiego po Tobie…
- Nie ufasz mi? Myślisz, że Cię przelecę, pochwalę się kumplom i Cię zostawię? – spytał ze skrzywioną miną. – Nie jestem taki, przecież mnie znasz…
- Kocham Cię… ale miłość nie wyraża się tylko poprzez łóżko – napominała młódka. – Są inne wyrazy ukazujące miłość!
- Wszystkie już sobie pokazaliśmy – prychnął mężczyzna. – Już mi się odechciało…
- Widzisz… to był tylko impuls – ucieszyła się Eva. – Wiedziałam, ze zaraz Ci przejdzie!
- Kiedy by do tego doszło, to by tak krótko nie trwało… poza tym myślę o tym już od jakiegoś czasu! – wyżalił się Tommy. – Pragnę Cię… Twojego ciała!
- Nie jestem jeszcze gotowa – powtórzyła Eva. – Spróbuj mnie zrozumieć.
- Rozumiem – odpowiedział jakby od niechcenia.
- Jesteś zły? – spytała zmartwiona.
- No szczęśliwy nie jestem… nie przejmuj się mną! W końcu najważniejsze jest zaspokajanie Twoich potrzeb, moje się nie liczą – żalił się młodzieniec. – Idź coś poczytać!
- Robisz mi przykrość – kobieta diametralnie posmutniała. – Myślałam, że jest Ci ze mną dobrze.
- Bo jest – zawołał głośno. – Ale mogłoby być jeszcze lepiej – dodał ciszej.
- Nie mam zamiaru dawać Ci dowodów miłości, bo to dziecinne…
- Znowu mówisz, ze jestem dziecinny? – oburzył się młody González. – Nie wymagam od Ciebie żadnych dowodów, a tylko jakiś znaków!
- Nazywaj to jak chcesz… - fuknęła Eva. – Dla mnie jedno i to samo… nie mówię, że ty jesteś dziecinny! Ale zastanów się, czy teraz zachowałeś się dojrzale, bo to wyglądało, jakby zależało Ci tylko na seksie! Obrażasz się, bo nie dostałeś tego, czego chciałeś – dodała trzaskając drzwiami. Tommy uderzył pięścią w ścianę… już sam nie wiedział, czy przesadził, czy ona po prostu wyolbrzymia.
***
Wszyscy najbliżsi Jessici czekali na diagnozę lekarza. Pacjentka, zaraz po tym, jak lekarze zatamowali jej krwotok udała się do gabinetu doktora. Wciąż z niego nie wychodziła. Wszyscy omal nie potracili zmysłów przez to czekanie, które dłużyło się w nieskończoność. Nagle do szpitala wparowali Marco z Anną.
- Co z Jess?! – spytał mężczyzna patrząc na Monicę i rodziców ukochanej. – Co z nią?!
- Nie wiemy – powiedziała Catalina przez łzy. Wciąż drżała w ramionach męża. Była przerażona.
- Gdzie jest moja siostra? – spytała Anna, na co rodzice młodej panny Jovellanos stanęli na równe nogi.
- Chodzi Ci o Jessicę? – spytała najstarsza kobieta z niedowierzeniem.
- Tak… to jest chyba pani córka, prawda? – spytała porzucona córka z łamiącym się głosem. – Chyba, że nie, w takim razie ja i Jess jesteśmy dziećmi Mairy…
- O czym ty mówisz? – zdziwił się mąż Cataliny.
- Nie udawajcie głupich… Marco i Jess jeszcze Wam nie powiedzieli, że… że to ja jestem córką porzuconą przed 22 laty?! – spytała z pogardą. Atmosfera dała jej się we znaki, bała się o Jessicę i przez to było trochę podenerwowana i łatwo puszczały jej nerwy.
- To niemożliwe… - Catalina złapała się za usta po czym zemdlała. Monica szybko wezwała pielęgniarkę, która zabrała starszą kobietę.
- Anno, nie przywiozłem Cię tutaj, żebyś robiła sceny – upomniał ją Marco na osobności, kiedy Cristobal odszedł z Cataliną do pokoju zabiegowego. – Jeszcze raz taki numer, a wyjdziesz stąd…
- Przepraszam – zasmuciła się dziewczyna. – Nie wiedziałam, że… że oni jeszcze nie wiedzą!
- Jessica, kiedy się o wszystkim dowiedziała, zerwała kontakty z matką! Ojca zna od niedawna, a więc nie zwierza mu się ze wszystkiego… - poinformował brunet jasnowłosą kobietę.
- Ojciec to taka sama gnida, jak i matka – prychnęła młoda panna Pérez. – Co z Jessicą? Czemu nikt nic nie wie… - pytała nadal zdenerwowana kobieta.
- Anno – zawołała ją nagle Monica. – Możemy porozmawiać?
Anna zlustrowała byłą przyjaciółkę od góry do dołu. – Możemy – powiedziała po zastanowieniu.
- Jak ty się zachowujesz? – spytała brunetka na wstępie. – Czy ty masz coś w tej małej główce poza swoim własnym ego?!
- Wolnego – zagrzmiła Anna. – Do czego zmierzasz?!
- Do tego, że zachowujesz się jak małe, rozkapryszone dziecko! – krzyknęła przytłumionym głosem. – Przez Ciebie ostatnie dni, dla Jessici były piekłem!
- Nie chcę o tym mówić…
- Po co tutaj przyszłaś?! Przecież jej nienawidzisz?! – pytała wściekła. – Jessica cały czas, mówiła tylko o Tobie. Zadręczała się tym, co Ci zrobiła, a tak naprawdę oddała Ci przysługę!
- Zamknij się – z oczu dziewczyny spłynęły łzy.
- Anno… ona Cię uwielbia! Dla Ciebie zrezygnowała z Marco, a ty nie mogłaś tego docenić!? Co jeszcze miała zrobić, żebyś jej wybaczyła? Była nieszczęśliwa, kiedy była z dala od ukochanego, ale postanowiła Ci go odstąpić!
- Wiem… - młoda panna Pérez skryła swój wzrok. Nie chciała patrzeć przyjaciółce w oczy.
- Wiesz, co się później stało?! Omal nie została wykorzystana przez Estebana! Później dowiedziała się, że jej matka cały czas ją okłamywała karmiąc ją bajkami o odejściu jej ojca! W istocie, to wspaniały człowiek, które swoje ostatnie 22 lata życia spędził na poszukiwaniu swojej rodziny! Gwoździem do trumny była informacja o siostrze i nie wiedza, gdzie teraz jest… - powiedziała z wyrzutem. Już od jakiegoś czasu szykowała się na tę rozmowę. – Ona nigdy się nie skarżyła na to, co ją teraz spotyka. Zawsze czuła, że to kara za to, jak niby „skrzywdziła” Ciebie! – cisnęła w nią palcem. – Ja jednak twierdzę, że Jessica jest Twoją ofiarą, a nie tak jak ty wszystkim wmawiasz, że jesteś nią ty… Przepraszam, ze Ci to mówię, ale wkurzasz mnie już ciągłym zapatrzeniem w siebie!
- Nie chcę tego słuchać… - Anna wybiegła ze szpitala zalana łzami. Widział to Marco i szybko podszedł do Monici.
- Co się stało? – rozłożył ręce w geście rezygnacji.
- Powiedziałam jej trochę gorzkiej prawdy – odparła drżącym głosem. – Wiadomo już, co z Jess? – szybko zmieniła temat.
- Nie… - odrzekł smutny Marco.
***
Jessica długo wpatrywała się w nic nie wyrażającą twarz doktora Aguilara. Już od jakiegoś czasu w milczeniu studiował jej wyniki badań. Dziewczyna czuła, że zaraz eksploduje pod wpływem tej niepewności.
- Panie doktorze… co mi jest? – spytała, gdy wreszcie wzięła się na odwagę. Bała się usłyszeć diagnozy. Długo rozmyślała, czy chce wiedzieć, ale teraz już wiedziała – tak, chce.
- Czy to pierwszy raz, kiedy dostałaś krwotoku? – zapytał lekarz, jakby chcąc odciągnąć dziewczynę od jej pytania.
- Nie, to pierwszy raz – oznajmiła dziewczyna bez zastanowienia. – Jak pan już wie, ostatnio miewałam dużo stresów i czułam się ospała. Byłam bardzo osłabiona…
- Tak, pamiętam – dorzucił lekarz z dziwnym grymasem na twarzy. – Wczoraj wykonaliśmy pani już badania, jednak nie byłem za nie zbytnio pewny – oznajmił, a dziewczyna czuła w jego głosie ciężkość. – Czy masz wysokie ciśnienie?
- Ostatnio chyba tak… ale to z powodu złej sytuacji rodzinnej – dziewczyna chciała jakby oszukać samą siebie, że to nie wynik jakieś choroby, a po prostu stresu.
- Podczas, gdy tamowaliśmy Twój krwotok, pobraliśmy parę próbek na badania cytochemiczne i badania wykrywające komórki nowotworowe – powiedział spokojnie, aby nie wywoływać paniki.
- Słucham? – wystraszyła się kobieta. – Nowotwór?
- Twe badania nie dawały mi spokoju, wczorajsze nie były jednoznaczne, a więc byłem zmuszony zrobić dodatkowe – oznajmił.
- Panie doktorze, czy to coś poważnego?
- Nie będę Cię okłamywał – odparł z przejęciem. Nie cierpiał swojej pracy za to, że musi dawać ludziom takie wiadomości. – Badania nie wprowadzają żadnych wątpliwości na to, że ma pani białaczkę… - słowa te były dla kobiety jak wyrok.
- To nie może być prawda – rozpłakała się dziewczyna. – Co mam zrobić, żeby z tego wyjść? – pytała desperacko.
- Obawiam się, że… jest już za późno – powiedział i odwrócił swój wzrok by nie patrzeć dziewczynie w oczy. Odebrał jej ostatnią nadzieję.
- Może się pan pomylił? – spytała z ufnością w głosie. – Panie doktorze, ja będę żyła…
- Nie chcę robić Ci nadziei… Twoje dni są już policzone… - powiedział z trudem wysłuc:)ąc rozpaczy dziewczyny. Widział, że to dobra kobieta – taka młoda, a tak śmiertelnie chora.
- Ile mi zostało? – spytała szlochając mocno.
- Białaczka wychodzi nagle – mężczyzna zaczął mijać się z celem pytania swojej pacjentki. – Twoja została wykryta dość późno… miałaś silny organizm dzięki czemu osłabienia poczułaś niedawno, jak i dopiero teraz zaczęły się solidne objawy tej potwornej choroby…
- Ile mi zostało?! – Jessica powtórzyła swoje pytanie dławiąc się łzami. – Ile mi zostało?!
- Miesiąc… góra półtorej – odrzekł podstarzały medyk z twarzą skrzywioną w bólu. – Przykro mi – jak najszybciej odszedł z gabinetu zostawiając załzawioną Jessicę samą…


Kolejny odcinek już będzie krótszy


Ostatnio zmieniony przez Kyrtap1993 dnia 12:56:11 14-08-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:46:02 06-06-09    Temat postu:

Jess ma białaczkę? Oby to była pomyłka! To niemozliwe!
Marco porozmawiał szczerze z Aną, ona chyba zaczyna rozumieć swój błąd
Super scenka z Evą i Tommym, dobrze, że dziewczyna się mu nie dała, hehe
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adusia
King kong
King kong


Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 2815
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:28:56 09-06-09    Temat postu:

Patryk ile lat ma Tommy? Czy przypadkiem nie jest w twoim wieku? ^^ heh heh Ciekawe czy ty też masz takie myśli?
Siostry ciekawie. Monica trochę mnie wkurzyła, bo mało co by się dziewczyny pogodziły, a ta wyrzuciłą Annie chociaż i tak ją dużo spotkał ;( Jess biednacały świat jej się na głowę zawalił. Życie w kłamstwie. Strata siostry/ przyjaciólki no i jeszcze te cierpienie. Szkoda, że umrze ;(
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:47:56 10-06-09    Temat postu:

Szkoda, że kolejny odcinek będzie krótszy Lubię czytać długie, szczególnie jeśli są ciekawe

Ana jest rozdarta. Teraz, kiedy odrzuciła siostrę boryka się z wyrzutami sumienia. Przed Marciem przyznała się, że wstydzi się pogodzić Jess. Powinna się przemóc i szczerze porozmawiać z siostrą, na pewno by jej ulżyło. Chce zapomnieć o tym, co się wydarzyło, ale moim zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby po prostu wybaczenie.

Dobrze, że Eva nie ugięła się przed Tommym, ma rację, seks nie jest żadnym dowodem miłości, czy znakiem. Chłopak zachował się strasznie, na jej miejscu nie chciałabym go widzieć, chyba, że zrobiłby coś naprawdę imponującego.

Ana niechcący wygadała się w szpitalu i wszyscy znają prawdę. Kobieta była zdenerwowana, więc nie myślała racjonalnie. Powinna posłuchać Monici, która sensownie przemówiła jej do rozsądku.

I na koniec: Jess ma białaczkę? Jak to możliwe? Czyżby miała umrzeć, a Marco miałby zakochać się w Anie? Nie chce mi się w to wierzyć, musiała zajść jakaś pomyłka... I do tego zostało jej tak mało czasu

Nie trzymaj nas dłużej w niepewności i dawaj kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 63, 64, 65 ... 69, 70, 71  Następny
Strona 64 z 71

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin