Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

THE AGENTS: The Royal Flush #46 ost. (awangarda&Eillen)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 42, 43, 44  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:46:16 24-07-12    Temat postu:

Madziu, może dziś przysiądę do tego Huntera, bo coś czuję, że nie dasz mi spokoju dopóki tego nie skończę

Marta, już się nie opłaca zdradzać tej tajmenicy skoro za parę chwil rozdział ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
awangarda
Motywator
Motywator


Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z odległej galaktyki
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:15:44 24-07-12    Temat postu:

No otóż to:D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:48:05 24-07-12    Temat postu:

No to niech się stanie jasność



________Liam był już w połowie drogi powrotnej do Salt Lake City, gdy zadzwoniła do niego Sheila, oświadczając, że technicy właśnie wyciągają z wody ciało. Zawrócił więc czym prędzej, by jak najszybciej zidentyfikować denata. I choć wszystko wskazywało na to, że może to być Curtis lub dziewczyna, z którą wedle zeznań policjantów z drogówki miał jechać, Liam nie dopuszczał do siebie takiej myśli. Wiedział, że Evans prędzej sam pozwoliłby się zabić, niż narażał kogoś na niebezpieczeństwo, nie mówiąc już o pozbawianiu kogokolwiek życia po to, by ocalić swój nędzny, cholernie uparty tyłek. To po prostu nie mogło się tak skończyć.
________Zatrzymał samochód zbyt gwałtownie i wziąwszy głęboki oddech ruszył na miejsce, gdzie obok wyciągniętego z wody samochodu zebrała się grupka funkcjonariuszy. Sheila stała z boku, rozmawiając z kimś przez telefon. Nie była to jednak zbyt miła rozmowa, bo kobieta już z daleka wyglądała na wzburzoną. Liam podszedł do niej i odchrząknął znacząco.
________– Nie dzwoń do mnie więcej! – Zdążył jeszcze usłyszeć nim się rozłączyła, a kiedy spojrzała na nią, uśmiechnęła się niewyraźnie, tylko kątem oka zerkając w stronę wydobytego z wody ciała, jakby bała się widoku topielca.
________– Wiadomo kto to jest? – spytał, podchodząc do niej. Pokręciła przecząco głową.
________– Kobieta – powiedziała tylko, a kiedy Liam spojrzał na nią wyczekując jakiś dalszych informacji, wzruszyła ramionami, jakby nie miało żadnego znaczenia kim jest owa nieszczęśniczka. Zirytowany jej brakiem profesjonalizmu Quinn, bez pardonu przecisnął się przez grupę ludzi, zebraną wokół ciała, przykucnął i szybkim ruchem rozsunął czarny worek. Nieprzyjemny odór buchnął mu w twarz więc odruchowo przysłonił nozdrza zewnętrzną stroną dłoni, a na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Rozsunął jednak worek nieco bardziej, by przyjrzeć się ciału. Kolor skóry topielca dawno już przeszedł z szarego w zielony, a na jego ciele obok ciemnobrunatnych plam opadowych pojawiły się także smugi dyfuzyjne i zmiany gnilne, co w połączeniu z licznymi otarciami, związanymi zapewne z przemieszczaniem się zwłok wraz z nurtem rzeki, wyglądało dość makabrycznie. Wrażenia dopełniał ześlizgujący się naskórek i włosy, co świadczyło o tym, że ciało musiało być w wodzie co najmniej od trzech tygodni, bo właśnie po takim czasie naskórek ręki można zdjąć wraz z paznokciami jak rękawiczkę. Liam nie potrzebował patologa, by to stwierdzić. Bardziej interesowało go, kiedy i w jakich okolicznościach zginęła ta kobieta. Rana klatki piersiowej, wyglądała jak postrzał, ale wiedza Quinna z zakresu medycyny sądowej nie była aż tak duża, by mógł to stwierdzić z pełnym przekonaniem, zwłaszcza mając do czynienia ze zwłokami w stanie rozkładu.
Westchnął ciężko, podnosząc się do pozycji stojącej. Jego najlepszy agent był posądzany o układy z mafią i sabotaż jednej z największych tajnych operacji w historii agencji, a jeśli miał coś wspólnego ze śmiercią tej kobiety, to być może nie znał go wcale tak dobrze, jak mu się do tej pory wydawało.
________Rozejrzał się, szukając wzrokiem agentki Roberts, która jak na zawołanie znalazła się nagle tuż obok niego.
________– O boże – jęknęła, zasłaniając usta dłonią i szybko odwracając wzrok od denatki. Nie takie rzeczy już w życiu widywała, ale topielcy zawsze wywoływali u niej największe obrzydzenie.
________– Boisz się nieboszczyków? – zakpił Liam, sięgając do kieszeni po paczkę papierosów, choć wcale nie zdziwiła go jej reakcja. Skoro nawet jemu, staremu wyjadaczowi, żołądek podszedł do gardła, to co dopiero takiej, z natury wrażliwiej istocie, jaką jest każda kobieta. – Znaleźliście przy ciele jakieś dokumenty? – zwrócił się do jednego z funkcjonariuszy, nie czekając na odpowiedź Sheili. Młody mężczyzna pokręcił przecząco głową i ze zrozumieniem spojrzał na brunetkę, której twarz w jednej chwili stała się blada jak kreda. – Zawieźcie ciało do naszego patologa – polecił Liam, wypuszczając z ust smużkę dymu. – Rano chcę mieć na biurku wstępny raport z sekcji.
________Chłopak skinął przełożonemu głową i razem ze swoimi współpracownikami zajął się pakowaniem ciała do karawanu.
________– Dobrze się czujesz? – spytał Liam, widząc niewyraźną minę agentki Roberts, która w odpowiedzi jedynie blado się uśmiechnęła. – Przywykniesz – powiedział, zdając sobie sprawę, że nie ma racji.
________– Myślisz, że Evans ma z tym trupem coś wspólnego? – spytała po chwili Sheila. Liam wzruszył ramionami. Na razie wolał się nad tym nie zastanawiać. I bez tego miał masę problemów na głowie.
________– Wracamy do Salt Lake – zarządził. – Dopilnuj, żeby nikt nie gadał z mediami, a potem zadzwoń do Tima, niech zrobi komputerową rekonstrukcję twarzy denatki. – Sheila skinęła głową. – Na wczoraj – dodał Liam, uśmiechając się lekko.

    * * *

________Curtis z satysfakcją patrzył jak każdy mięsień jego rywala napina się do granic możliwości. Uśmiechnął się lekko i docisnął lufę glocka do jego pleców, robiąc to na tyle dyskretnie, by nikt postronny nie mógł tego zauważyć. Graves stał nieruchomo, obserwując go w wielkim lustrze na ścianie za barem, a jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
________– Jeden fałszywy ruch i zginiesz – ostrzegł Curtis. Nie był do końca pewny, czy może mu ufać. Istniało ryzyko, że powiedział o wszystkim Quinnowi i za chwilę wparuje tu całe stado jego kolegów po fachu, by zakuć go w kajdanki i wsadzić do więzienia, a gdyby stawiał opór, po prostu rozwalą mu łeb. Mimo to Evans postanowił postawić wszystko na jedną kartę.
________– To dość ryzykowne – powiedział Matt po czym spojrzał mu w oczy w lustrze i spiął się odruchowo. Świadomość przystawionej do pleców broni powodowała spory dyskomfort. – Jeśli nie zauważyłeś, to jesteśmy w miejscu publicznym.
________– Chyba mnie nie doceniasz, przyjacielu – powiedział z kpiącym uśmiechem, wyraźnie intonując ostatni wyraz. – Zapominasz, że ryzyko to moje drugie imię. Wychodzimy – polecił, szturchając go w plecy pistoletem, który przezornie trzymał w kieszeni swojej kurtki. – Jak nie, to będziesz miał okazję przekonać się na własnej skórze czym grozi przerwanie rdzenia kręgowego, chociaż chyba powinieneś to pamiętać ze szkolenia. Byłeś przecież zawsze wzorowym uczniem.
________Matt zerknął na toalety i powoli odwrócił się w stronę wyjścia, zaciskając gniewnie szczękę. Curtis był nieprzewidywalny, a on nie miał zamiaru go testować, choć wykonanie polecenia przyszło mu z ogromnym trudem. Wyszedł na zewnątrz i od razu zmrużył oczy, ponieważ wciąż intensywne promienie słońca raziły go w oczy.
________– Dobry chłopiec – zachichotał usatysfakcjonowany Curtis, prowadząc Matta w stronę jakiegoś zaułku za kawiarnią. – Przyjechałeś samochodem – bardziej stwierdził niż zapytał, kątem oka zerkając na pobliski parking.
________– Chcesz go zepchnąć do rzeki? – spytał Matt, a lewy kącik jego ust uniósł się w nieopanowanym uśmiechu.
________– Z tobą w bagażniku? Z przyjemnością – odparował szybko Evans.
________Matt odwrócił głowę w jego stronę i zmarszczył nieco brwi, chociaż wiedział, że tylko się naigrawał.
________– Czego chcesz? Oprócz samochodu.
________– Pieniędzy – odparł bez ogródek. – I paru informacji – dodał, gdy znaleźli się już na tyłach kawiarni.
________– Kto cię ściga? – Zwolnił kroku i włożył ręce do kieszeni. Gdy Curtis milczał, ponaglił go: – Przed kim uciekasz?
________– Niech no się zastanowię... Przed policją – zaczął odliczać na palcach – przed DEA, FBI, a może nawet CIA... – urwał, widząc zniecierpliwioną twarz Gravesa i uznając, że należy mu się choćby odrobina wyjaśnień dodał już zupełnie poważnie: – Co wiesz o Royal Flush?
________– Niewiele, bo ta operacja, w której brałeś udział – zawahał się na moment – Royal Flush, jest utajniona. – Mocno zaintrygowany, splótł ręce na piersiach.
________– A wiesz co to jest royal flush?
________Matt spojrzał na niego jak na idiotę. Nie miał wprawdzie w zwyczaju grywać karty, ale nie był w tej dziedzinie totalnym ignorantem.
________– Dziesiątka, walet, dama, król i as – zaczął Curtis po chwili. – Dwaj pierwsi już siedzą, król nie żyje, a dama i as ciągle rozdają karty w tej grze.
________Matt patrzył na niego uważnie, rejestrując każde jego słowo. To, co brzmiało jak jakiś szyfr, było dla niego czytelne i proste do wyobrażenia, lecz wciąż zbyt niewiele, by zrozumieć całą sprawę. Poker królewski to najlepszy układ w całej talii, a to musiało znaczyć, że ludzie, którym Evans zalazł za skórę to naprawdę pierwszorzędni gracze. Tacy, którzy nie dość, że posiadają krocie złotych sztonów, to również nie boją się blefować i kantować, jeśli tylko zaprowadzi ich to do zgarnięcia całej puli.
________– Dragi? – spytał półszeptem, marszcząc brwi.
________Curtis uniósł brwi niemal pod samą linię włosów i uśmiechnął się lekko. Nie sądził, że będzie potrafił rozmawiać z nim prawie normalnie. Nie po tym wszystkim co się stało. Pech jednak chciał, że Matt był jedyną osobą, która mogła mu się pomóc z tego wyplątać.
________– Tak, Matty. Dragi, ale nie tylko. Wygląda na to, że As to naprawdę gruba szycha, więc w grę wchodzi też handel bronią i kto wie co jeszcze… – urwał i sięgnąwszy do kieszeni po paczkę papierosów wyciągnął dłoń z pudełkiem w jego stronę.
________– Kim był Król? – spytał szybko, kiwając przecząco głową i nie spuszczając z niego wzroku. Patrzył, jak zaciąga się nikotynowym dymem i powoli wypuszcza go z ust, jakby to pozwalało mu się odprężyć, jakby było jedyną formą relaksu w całej tej gównianej sytuacji.
________– Hugo Stevens – odpowiedział Curtis, wiedząc, że to nazwisko i tak nie powie nic Gravesowi, a jedynie będzie dla niego punktem zaczepienia, jeśli zdecyduje się mu pomagać, a przynajmniej taką miał nadzieję. Matt zawsze miał smykałkę do wyszukiwania informacji, których nikt inny nie potrafił wyszukać i do wiązania ze sobą różnych faktów. Był w tym naprawdę dobry.
________– Jak zginął Stevens? Kto go zabił? Asowi podpadłeś w jakiś szczególny sposób? Bo jeżeli to prawdziwi gracze, to raczej nie ścigają cię z lojalności wobec zamkniętych kumpli. – Zasypał Curtisa pytaniami, próbując szybko to sobie poukładać, jakby tworzył w głowie sieć wzajemnych zależności.
________Curtis przewrócił oczami o westchnął. Poczuł się jak na przesłuchaniu i niezbyt podobało mu się to uczucie. Po minie Gravesa widział jednak, że ten połknął haczyk i jeśli nie dla niego, to z własnej ciekawości, ale będzie drążył temat wszystkimi możliwymi ścieżkami.
________– Mówił ci ktoś kiedyś, że zadajesz za dużo pytań? – odpowiedział pytaniem, rzucając niedopałek papierosa na ziemię i rozdeptując go na chodniku. – Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego, zresztą nawet nie wiem, czy powinienem ci ufać – dodał, uśmiechając się kwaśno. – Lepiej daj mi już te kluczyki. I portfel.
________– Nie ma mowy. Nie będę twoim sponsorem.
________– I tak siedzisz w tym gównie po uszy od kiedy odebrałeś telefon ode mnie i nie zameldowałeś o tym Quinnowi. Może nie będziesz miał kłopotów takich jak ja, ale gwarantuję ci, że jeśli mnie złapią, to bez skrupułów uprzykrzę ci życie w podzięce za tą bezinteresowną pomoc – zakończył, sięgając za pasek z tyłu spodni po pistolet. – Kluczyki i portfel – powtórzył z kamienną twarzą. – Raz… – odbezpieczył magazynek. – Dwa… – wymierzył prosto w głowę Matta.
________– Dobra! – odpowiedział głośno, unosząc szybko ręce do góry, poddając się bez wahania. Posławszy mu nienawistne spojrzenie, powoli włożył ręce do kieszeni, by wyciągnąć z nich pożądane przedmioty, nie spuszczając wzroku z śmiertelnie poważnego Evansa. – Wredny szantażysta.
________– Po prostu mam odpowiednie argumenty i wiem jak ich używać – odparł Curtis z uśmiechem, dosłownie wyrywając mu z ręki portfel i kluczyki. – Co jest, do cholery? – mruknął, gdy gdzieś za plecami usłyszał brzęk tłuczonego szkła. Odwrócił się szybko w tamtą stronę, ale nikogo nie dostrzegł i gdyby z ust Matta nie wyrwało się ciche „Lexy”, pewnie nie zaprzątałby sobie tym głowy. – Kim jest Lexy? – spytał, podejrzliwie przyglądając się Mattowi, ciągle z pistoletem w dłoni, gotowy w każdej chwili wymierzyć i naciągnąć spust.
________– Och. – Matt jęknął, unosząc wysoko brwi. – Szczeniak, którego ostatnio przygarnąłem. – Popatrzył w zacienione miejsce ponad ramieniem Curtisa i zagwizdał. – Zapomniałem o nim jak mi przyłożyłeś spluwę do pleców.
________Curtis zmroził go spojrzeniem, zaciskając nerwowo szczękę.
________– Więc leć za tym kundlem i dopilnuj, żeby nie szczekał za dużo, bo rozwalę mu łeb.
________Evans włożył pistolet z powrotem za pasek i oddalił się, ale Matt nie miał zamiaru za nim pójść. Szybko podszedł do uchylonych drzwi na zaplecze, zastanawiając się, czy zastanie jeszcze po drugiej stronie dziennikarkę, chociaż pewnie na jej miejscu już dawno byłby w drodze do domu. Chwycił brzeg ręką i pociągnął do siebie, ale tak jak podejrzewał, w środku nie było nikogo, a na ziemi leżała rozbita butelka Coca Coli. Matthew spojrzał na nią, a następnie na starą szafkę, z której musiała spaść. Nie wszedł do środka, by się rozejrzeć, lub sprawdzić, czy się nie ukrywa. Miał zupełnie inny pomysł.
________Puścił drzwi, które stuknęły o futrynę. Z kieszeni wyciągnął wizytówkę i bawiąc się nią wyszedł na główną ulicę.




Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 10:27:34 24-07-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aberracja
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:43:11 24-07-12    Temat postu:

Coraz bardziej się wkręcam. Jakoś ostatnio nie mam ochoty na czytanie, ale tu zaglądam z przyjemnością. Fajnie, że tak powoli wprowadzacie nas w tę akcję całą. Krok po kroku dowiaduję się coraz więcej na temat sytuacji Curtisa, a to mnie zdecydowanie interesuje.
Potraficie zachęcić nawet takiego lenia jak ja .
Cóż ja mogę tu napisać? Aaaa... ja mogłabym to czytać cały czas, więc byłabym zachwycona dłuższymi rozdziałami, albo częstszym dodawaniem misiaczki
MADZIA CHCE WIĘCEJ!
Tyle ode mnie.
W zasadzie nie zaskoczyło mnie spotkanie chłopców, bo obstawiałam, że to właśnie Curtis może się zaczaił na Mata.
Aha i fajnie wygląda ten obrazek na samym dole. Zachwycacie.


Ostatnio zmieniony przez Aberracja dnia 22:43:44 24-07-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
awangarda
Motywator
Motywator


Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z odległej galaktyki
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:59:31 24-07-12    Temat postu:

To mi się podoba! Elegancko! To jeszcze proszę kawę ze śmietanką. Bez cukru!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dull
Generał
Generał


Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 8468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 7:41:27 25-07-12    Temat postu:

Och i Ach, Ach i Och! Wreszcie wszystko jest jasne :]

Zacznę od drugiej części, bo na nią najbardziej czekałam.
Więc facetem, który umówił się z Lexy był Matt. Ciekawe, co wyniknie z tej znajomości i czy skończy się na jednym spotkaniu, czy może wszystko się głębiej rozwinie.
Wreszcie nasi główni bohaterowie się spotkali. Uwielbiam ich dialogi i zaczynam się zastanawiać, czy kiedyś poprawią się ich relacje i stworzą zgrany team. Brak zaufania nie ułatwia zadania.
Curtis jest bardzo przebiegły :]W dodatku niczego się nie boi, przez co powoli osiąga swoje cele.
Ciekawi mnie, co zrobił z Sarą. Gdzie się podziewa?

Pierwsza część również była bardzo ciekawa. Bardzo dobry opis zwłok. Od razu wyobraziłam sobie niebieskiego, napompowanego trupa. Nie dziwię się, że Sheili zrobiło się niedobrze.
Kolejna rzecz, która mnie ciekawi, to relacja Sheili i Liama, ale o tym już pisałam ostatnio.

No to czekam na więcej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:26:17 25-07-12    Temat postu:

Madzia, uwielbiam Twoje "kopiuj wklej"

Justyś, relacje Curta i Matta są skomplikowane i nie raz jeszcze będą wymieniać złośliwości, a czy będą w stanie wznieść się ponad to, co ich dzieli dla wspólnego dobra? Okaże się
I cieszę się, jeśli choć trochę udał mi się opis trupa, bo to było dla mnie spore wyzwanie ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
awangarda
Motywator
Motywator


Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z odległej galaktyki
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:55:51 25-07-12    Temat postu:

Poradziłaś sobie z nieboszczką znakomicie ;* Sama bym lepiej tego nie zrobiła ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:29:28 25-07-12    Temat postu:

Ja bym tego taka pewna nie była. I nie jestem ;P ale dzięki :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:59:52 25-07-12    Temat postu:

Nie wiem dziewczyny jak to zrobiłyście, ani skąd wzięłyście pomysł, ale to jest GENIALNE. Przeczytałam dwa odcinki znów na raz i cały czas mam niedosyt. Kurcze pochłaniam wszystko jak gąbka wodę
Tak się właśnie zastanawiałam kim też jest ów nieznajomy, który zaczepił dziennikarkę. Najpierw pomyślałam sobie, że może Curtis, ale pewne jego zachowania mi nie pasowały, więc zaczęłam się zastanawiać czy to nie przypadkiem Matt. No ale akcja w kawiarni już w ogóle mnie rozwaliła i znów pomyślałam o Curtisie. Tym bardziej, że to do niego pasowało mi zachowania a la Casanova. A tu co? Niespodzianka i okazało się, że na pozór spokojny policjant potrafi uwodzić kobietkę taką jak Lexy. Gęba mi się cieszyła jak dowiedziałam się, że to jednak Graves. Ale muszę Wam powiedzieć, że z Curtisa to niezłe ziółko jest. Potrafi pokazać pazurki i wcale się nie zastanawia. Jak ma komuś powiedzieć co myśli to po prostu to robi, a co więcej nie boi się użyć gnata. W sumie to trochę inna odsłona Iana, ale mnie się osobiście bardzo podoba xD Taki z niego nieobliczalny, gotowy na wszystko twardziel
Wszystko zaczyna się pomału rozkręcać a ja z kolei coraz bardziej wkręcam się w historię i nie mogę się już doczekać kolejnego odcinka
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:33:46 25-07-12    Temat postu:

Uff... to całe szczęście, że jak gąbka wodę - mam nadzieję, że to się nie zmieni, bo przed nami jeszcze długa i kręta droga do końca, a zagadek z każdym odcinkiem będzie przybywać ;D
Dzięki, że zajrzałaś :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:17:14 25-07-12    Temat postu:

Zmienić, to się nie zmieni na bank Opcji takiej nie ma w ogóle. Ja miałabym to opuścić? Mowy nie ma! Może z komentarzami nie będę na bieżąco ( chociaż postaram sie wrzucać na czas) to czytać będę na 100% od razu jak sie pojawi przecież już nie mogę się doczekać kolejnego odcinka
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:29:07 25-07-12    Temat postu:

Kto wie, kto wie... im dalej w las, tym więcej drzw - a u nas naprawdę się można zgubić, a może nie każdy ma na to ochotę
A next już po jutrze, więc jakoś wytrzymasz ;D
Potem będzie mała przerwa, bo nie będzie ani mnie, ani Marty, ale w sumie we wtorek dam od razu dwa odcinki, więc nie będziecie stratni. Zyskacie tylko trochę czasu na przemyślenia
Powrót do góry
Zobacz profil autora
awangarda
Motywator
Motywator


Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z odległej galaktyki
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:52:32 26-07-12    Temat postu:

Dzięki!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:35:00 27-07-12    Temat postu:



________Ciemne niebo rozświetlał tylko jasny owal księżyca. Kiedy ostatni raz się z nim skontaktowała powiedziała tylko, że jest w jakimś opuszczonym magazynie w porcie, że oni wszystko już wiedzą, a potem coś przerwało połączenie. Próbował dzwonić do niej na komórkę, ale ciągle słyszał komunikat „abonent jest poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon”. Nie wróżyło to niczego dobrego, jednak, przemierzając wąskie uliczki, wciąż uparcie odpychał od siebie myśli, że mogło się stać coś złego. Był wściekły sam na siebie, że nie wyciągnął jej z tego, tym bardziej, że czas nie był w tej chwili jego sprzymierzeńcem.
________Gdy w końcu dotarł na miejsce, wokół nie było żywej duszy. Rozejrzał się nerwowo, sięgając do kabury po broń. Odbezpieczył magazynek i ruszył przed siebie. Zamarł, gdy usłyszał strzał. Jeden… drugi… trzeci. Potem zapanowała złowroga cisza. Biegł, ile tylko miał siły w nogach, łudząc się, że jeszcze nie jest za późno, a w uszach wciąż dźwięczały mu jej słowa: „Oni wszystko już wiedzą…”
Znalazł ją w jednej z nieoświetlonych uliczek obok starego magazynu, leżała twarzą do ziemi, w kałuży własnej krwi. Klęknął obok i delikatnie odwrócił ją na plecy. Niemal każdy skrawek jej jasnej, delikatniej skóry, pokryty był krwią. W pierwszym odruchu chciał zatamować krwawienie, ale szybko zorientował się, że ran jest co najmniej kilka. Wzrokiem omiótł całe jej bezwładne ciało. Jej włosy, ubranie – wszędzie było pełno krwi… wąska, krótka spódniczka była rozerwana, a na jej udach dostrzegł sińce i zadrapania.
________Odgarnął jej z twarzy kosmyki włosów pozlepiane krzepnącą już krwią.
________– Hej... – szepnął, gdy w ostatnim przebłysku świadomości otworzyła oczy. Wysilił się na uśmiech choć wcale nie było mu do śmiechu. Patrzył na nią i pierwszy raz w życiu nie wiedział, co powinien zrobić. Chciał zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze, że jakoś się wyliże, choć zawsze, gdy słyszał tę kwestię w serialach, wybuchał śmiechem. Dobrze znał swój fach i doskonale wiedział, że kiedy jest się nafaszerowanym ołowiem z każdej strony, po prostu nie może być dobrze. Wmawianie komuś konającemu, że wszystko będzie w porządku, zawsze uważał za egoizm. Nigdy jednak nie sądził, że kiedykolwiek znajdzie się w takiej sytuacji, w której z własnej nieprzymuszonej woli, będzie chciał to komuś powiedzieć, by dodać mu, albo raczej sobie, otuchy. To wszystko stało się przecież przez niego. Miał ją z tego wyciągnąć, tymczasem konała w jego ramionach.
________Patrzył na nią nieobecnym wzrokiem, jakby czekał, aż dziewczyna znów otworzy oczy, ale to nie nastąpiło. Kiedy osunęła mu się ramionach, przez kilka chwil nie był w stanie się ruszyć. Wielka gula ścisnęła mu gardło. Spojrzał na jej ciało i w końcu delikatnie ułożył je na ziemi. Podniósł rewolwer i uzupełnił magazynek. Wstał i ruszył przed siebie. Uszedł jednak zaledwie kilka kroków, gdy jak spod ziemi, wyrósł przed nim Hugo Stevens, cały siny, z dziurą po kuli na samym środku czoła. Odruchowo cofnął się o kilka kroków. Jego oddech stał się urywany, a serce gwałtownie przyspieszyło. Zacisnął dłoń na pistolecie i wymierzył w stojącego przed nim mężczyznę. Wtedy ciszę przerwał jego demoniczny śmiech, odbijający się echem dokoła.
________– Przecież ja już jestem martwy – powiedział rozbawiony.
________Curtis nerwowo zacisnął szczękę i odwrócił się, uznając, że to jego własny umysł płata mu figle. Jednak w którą stronę by się nie odwracał, z każdej widział przed sobą martwą twarz Stevensa.
________– Dość! – krzyknął padając na kolana i chwytając się za głowę. – To jakiś koszmar. Nie może cię tu być.
– To twój własny koszmar, Curt – odparł Stevens. – A ja stanę się jego najczarniejszą częścią, jeśli mojej córce choćby włos spadnie z głowy. Zaufałem ci, pamiętaj o tym…


________Obudził się zlany zimnym potem, odruchowo zerkając w stronę łóżka, które jak zwykle zajmowała Sara. Spała spokojnie, więc odetchnął z ulgą. Usiadł na kanapie i przetarł twarz dłońmi, starając się uspokoić oddech.
________Sięgnął po papierosy i podszedł do okna, spoglądając w bezchmurne niebo. Jeśli każde spotkanie z Gravesem ma mieć takie skutki, to bardzo szybko doprowadzi go to na skraj szaleństwa. Odetchnął głęboko, spoglądając na jasny owal księżyca. Nie potrafił wymazać z pamięci nie tylko twarzy martwego Stevensa, ale przede wszystkim Hailey. Wiedział, że zginęła przez niego, a jej śmierć była tym bardziej bezsensowna, że misja i tak się nie powiodła.
________Zaciągnął się i powoli wypuścił smużkę dymu z ust. Przyglądał się, jak rozpływa się w powietrzu, dopóki nie poczuł chłodnych dłoni na ramieniu.
________– Dlaczego nie śpisz? – spytała Sara, zaglądając w jego błękitne oczy. Wzruszył ramionami, unikając jej wzroku. – Mnie możesz powiedzieć – dodała. – I tak siedzę w tym po uszy razem z tobą.
________– Nie mogę – odparł, wymijając ją i wracając na kanapę.
________– Cholera, Curt! Jesteśmy na siebie skazani, więc chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia!
________Curtis spojrzał na nią spode łba. Jego koszula, która od kilku dni służyła jej za piżamę, zakrywała jej drobne ciało do połowy uda, jasne włosy luźno opadały jej na ramiona, a oczy zdawały się ciskać w niego piorunami, ale nie zamierzał ustępować. Dla jej własnego dobra. Hailey wiedziała za dużo i zginęła. Nie chciał, by Sarę spotkał taki sam los.
________– Wiesz tyle, ile musisz i musi ci to wystarczyć – rzucił beznamiętnym tonem, choć z każdą chwilą trudniej było mu nad sobą panować, zwłaszcza kiedy w jego głowie zaczęły pojawiać się obrazy z wspólnie spędzonych w Paryżu chwil.
________– Parszywy gnojek! – wrzasnęła ze łzami w oczach, zaciskając drobne dłonie w pięści. – Mam już dość tych twoich pieprzonych gierek!
________– To nie są żadne gierki! – warknął ostrzej niż zamierzał, podnosząc się z kanapy i stając kilka centymetrów przed nią. – Uwierz mi – dodał już łagodniej, wpatrując się w jej niebieskie tęczówki. – Im mniej wiesz, tym dłużej żyjesz.
________– Nie wierzę w ani jedno twoje słowo! – krzyknęła, uderzając pięścią w jego tors. – Nie wierzę, słyszysz? Porwałeś mnie, kilka dni później mój ojciec zginął, a teraz żyjemy jak zbiedzy! Co mam o tym wszystkim myśleć?
________Curtis wzruszył ramionami i odwrócił się. Ciszę, jaka zapanowała w pokoju przerywał tylko jej szloch. Po chwili jednak chwyciła go za ramię i szarpnęła w swoją stronę z całej siły.
________– Nie ignoruj mnie! Mów, co wiesz – dodała, mierząc do niego z jego własnej broni.
________– Jeśli mi nie wierzysz, to jaki ma sens, żebym mówił cokolwiek? – spytał, a kąciki jego ust uniosły się lekko. Sara zamrugała szybko powiekami, a ręka, w której trzymała broń, zaczęła jej drżeć. Mimo to odbezpieczyła magazynek. Curtis, zrobił krok w jej stronę, uśmiechając się cwano. Był pewny, że nie strzeli, a jeśli nawet, to broń i tak nie była nabita. – Kim jesteś? – spytała, usiłując zapanować nad drżeniem głosu.
________– Powinnaś raczej spytać kim był twój ojciec i dlaczego kazał mi cię chronić. – Sara ściągnęła brwi i spojrzała w jego zimne, niebieskie oczy, wierzchem dłoni wycierając mokry od łez policzek.
________– Ojciec był szanowanym biznesmenem – odparła, starając się przekonać samą siebie, choć ostatnio sama zaczynała w to wątpić, a jej umysł podsuwał jej różne teorie.
________– Nie sądziłem, że jesteś aż tak naiwna – prychnął Curtis, wykonując kolejny krok w jej stronę. Jego pewność siebie i złość jaka w tej chwili malowała się na jego twarzy, przerażały ją. Nie wiedziała czego powinna się spodziewać. Złapała się na tym, że tak naprawdę wcale go nie zna, ale kiedy tak świdrował ją swoim spojrzeniem, czuła, że kolana jej miękną, a jej ciało zalewa przyjemne ciepło, spychając złość na dalszy plan. – Wiesz kim był? Cholernym dziwkarzem, a całe to królestwo, w którym żyłaś, wybudował za brudne pieniądze!
________– Kłamiesz! – krzyknęła.
________– Chciałbym – powiedział cicho, chwytając jej dłoń, w której trzymała pistolet. Próbowała się wyrwać, ale wzmocnił uścisk na jej nadgarstku, a kiedy broń wypadła jej z dłoni, gwałtownie przyparł ją swoim ciałem do ściany i trzymając ją za ręce, uniósł je nad jej głowę.
________– Puszczaj… – warknęła, ale on zaśmiał się tylko, wpatrując się roziskrzonym wzrokiem w jej kuszące usta. Jej oddech był płytki i urywany, a kiedy pochylił się w jej stronę tak, że ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, poczuł jak jej ciałem wstrząsają dreszcze. Spojrzał jej w oczy i oparł się czołem o jej czoło, a widząc, że się uspokoiła, puścił jej nadgarstki i wierzchem dłoni delikatnie przesunął od jej policzka, przez szyję i dalej w dół, w stronę zagłębienia między piersiami. Przygryzła wargę pod wpływem tej pieszczoty i oparłszy drobne dłonie o jego ramiona, przesunęła nimi po umięśnionym torsie i twardym płaskim brzuchu, zatrzymując je na klamrze jego paska. Nie mogła się doczekać, kiedy znów poczuje jego usta na swoich. Ciągle doskonale pamiętała wszystko to, co zdarzyło się między nimi w Paryżu. Odkąd się rozstali, tęskniła do tego, a teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej odkąd spotkali się ponownie, pragnęła znów poczuć go każdym centymetrem swojego ciała. Wspięła się na palce, by samej sięgnąć do jego ust, ale odsunął się wtedy nieznacznie, uśmiechając z satysfakcją, a kiedy w końcu ją pocałował, oddała mu się bez wahania.


    * * *

________Alexandra wyszła z biura szefa wściekła. Tak, jak się spodziewała, oberwało jej się za brak materiału do wieczornych wiadomości, ale to nie zaprzątało jej teraz głowy. Wiedziała, że przy dobrym wietrze za kilka dni będzie miała reportaż, którego nie powstydziłaby się CNN. Miała przecież odznakę agenta federalnego i na własne oczy widziała go żywego na tyłach kawiarni. Przez otwarte w toalecie okno, usłyszała jakiś strzępek rozmowy, ale póki co było to za mało, by mogła z tym zrobić cokolwiek. Miała też dziwne przeczucie, że jej nowy znajomy ma z tym wypadkiem i agentem, który go okradł o wiele więcej wspólnego niż chciałby się do tego przyznać.
________Kiedy przy wyjściu spotkała głupkowato uśmiechającego się Brada wiedziała, że podczas gdy ona flirtowała z tym niby-artystą, on musiał nakręcić coś interesującego na miejscu zdarzenia.
________– Zamiast się szczerzyć, powiedz co mamy – warknęła pod nosem, zmierzając do swojego biurka. Chwyciła leżące przed monitorem jabłko i rozsiadła się w fotelu, czekając na jakąś szałową informację, która będzie lepsza niż finałowy odcinek ostatniego sezonu CSI.
________– Mamy trochę ujęć z miejsca wypadku, trochę federalnych, trochę jak wyciągają samochód… – Usiadł na biurku i zaczął wyliczać, przesiewając powietrze swoim wzrokiem.
________– Brad – mruknęła Lexy, w przerwie gryzienia sporego kęsa. Gdy przełknęła, dodała rozkazująco: – Zaskocz mnie.
________– Okej, ale to jest naprawdę dobre.
Brad spojrzał na nią i uśmiechnął się intrygująco, a Lexy odłożyła jabłko i wyprostowała się zaciekawiona tym tajemniczym tonem. On raczej nie należał do gmerających w mule dziennikarzy, poszukujących dobrego newsa, więc tym bardziej była podekscytowana.
________– Co masz? – Ponagliła go zniecierpliwiona: – No mów!
________– Topielca.
________– Topielca – powtórzyła Stone, małpując ton głosu swojego przyjaciela, mając przy tym niepewny wyraz twarzy. Przez chwilę sama nie wiedziała, co o tym myśleć. Nachyliła się do niego i spytała półszeptem: – To ofiara wypadku?
________Brad kiwnął głową i rozejrzał się dookoła, upewniając się, że nikt ich nie słyszy.
________– Trudno powiedzieć – mruknął wzruszając ramionami. – Obejrzałem taśmę na zbliżeniu, kilka razy. Nie jestem patologiem, ale…
________– Ale co?!
________– Ale na tym nagraniu nie wygląda to na świeżą sprawę.
________– Nie mogłeś podejść bliżej? – warknęła, marszcząc gniewnie brwi, a Brad zdziwił się i wywrócił oczami.
________– Nie.
________Lexy opadła z powrotem na oparcie, uśmiechnęła się szeroko i ponownie wgryzła się w soczyste jabłko, czując, że to jednak będzie dobry dzień. Czekała na wiadomość tego pokroju. Ale czy znalezione ciało to ktoś z samochodu? A może ktoś chciał, by wszyscy tak myśleli? Od razu przyszedł jej do głowy właściciel odznaki.
________– Myślisz, że to było upozorowane? – spytała w końcu, głęboko się nad tym zastanawiając. Po chwili jednak pokręciła przecząco głową. – Jeśli ciało było tam od dawna, to nikt nie próbowałby tego tuszować w ten sposób. – Przyłożyła palec do ust i lekko go przygryzła w nerwowym geście. – Chyba, że chciałby, żeby je odnaleziono – mówiła do siebie, wlepiając wzrok w podłogę, a w końcu wzruszyła ramionami. – Albo to całkowity przypadek.
________– Przypadek? – Brad zdziwił się, a Lexy obróciła głowę w jego kierunku i skinęła głową.
________– Jeśli ten topielec nie ma nic wspólnego z tym samochodem.
________– Lexy, ty nie wierzysz w przypadki.
________Uśmiechnął się zagadkowo i odszedł w kierunku dystrybutora wody, a Alexandra wyrzuciła jabłko do kosza, zakryła twarz dłońmi i westchnęła głośno.
________To prawda, nienawidziła przypadków i silnie wierzyła, że nie istnieją, bo wszystko ma jakieś znaczenie. Ale to burzyło jej koncepcję przekrętu w organach sprawiedliwości, co mogło być gigantyczną sensacją, prawdziwym skandalem na skalę krajową. Ta sprawa stała się jej życiową szansą, nadzieją na wybicie się z tego marnego światka lokalnych mediów. Musiała dowiedzieć się czegoś więcej.
________Z zamyślenia wyrwały ją niepokojące szepty dookoła, więc wstała, by rozejrzeć się. Między boksami szedł wysoki mężczyzna w niebieskim uniformie, taszcząc spory kosz pełen kwiatów. Musiał być naprawdę ciężki, ponieważ doręczyciel wyglądał na zmęczonego. W głębi duszy miała nadzieję, że idzie właśnie do niej, ale była naprawdę zaskoczona, gdy tak się zdążyło.
________– Alexandra Stone? – zapytał kurier i położył kosz na biurku. Gdy kiwnęła głową nieco oszołomiona podsunął jej dokument do pokwitowania.
________Podpisała i spojrzała na kwiaty, nie skrywając cwanego uśmieszku. Czuła na sobie ciekawskie spojrzenia zazdrosnych koleżanek, które w większości były mężatkami, więc mogły zaledwie pomarzyć o takich romantycznych niespodziankach. Zbliżyła się, by je powąchać i uśmiechnęła się szerzej. Były i białe lilie i żółte tulipany i czerwone róże i pomarańczowe gerbery, fuksje, storczyki, a nawet słonecznik. Między nimi znajdował się zgięty kartonik, który delikatnie wyciągnęła, uważając by nie zraniły jej kolce róż. Rozchyliła go dwoma palcami i uniosła jedną brew, czując jak zaczynają ją palić policzki.
___________________Na górze róże, na dole fiołki…
___________________Co powiesz na akt?

________– Nie wiedziałeś które, to wziąłeś wszystkie. Sprytnie.
________Przeniosła wzrok z liściku na kwiaty i zaśmiała się sama do siebie. To naprawdę był udany dzień.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 42, 43, 44  Następny
Strona 8 z 44

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin