Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

THE AGENTS: The Royal Flush #46 ost. (awangarda&Eillen)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 34, 35, 36 ... 42, 43, 44  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:01:51 16-12-12    Temat postu:




________Wszedł do środka i od razu skierował się do głównej sali. Wysokie okna, jak zwykle gdy zbliżał się wieczór, przysłonięte były czerwonymi, grubymi kotarami, przez co w środku panował charakterystyczny półmrok. Choć nocne życie dopiero się zaczynało, to wewnątrz było już jednak całkiem sporo ludzi. Curtis przecisnął się do baru, rozglądając się dyskretnie w poszukiwaniu znajomej twarzy Rosjanina. Zamówił piwo i oparłszy się plecami o ladę jeszcze raz dokładnie zlustrował wzrokiem lokal, łącznie z górnym tarasem, który stanowił swego rodzaju lożę dla VIP–ów. Zatrzymał wzrok na dłużej przy drugim końcu baru, gdzie stało dwóch podejrzanych mężczyzn. Obaj byli postawni i dobrze zbudowani, ale zdecydowanie nie grali w jednej drużynie. Młodszy, nastroszył się jak indor, a starszy, lekko łysiejący z kamienną twarzą i złotym sygnetem na serdecznym palcu, rozglądał się po sali jakby kogoś szukał.
________– Nie ty jeden czekasz na swoją randkę – powiedział do siebie Curtis i upiwszy łyk piwa, westchnął, zerkając ze zniecierpliwieniem na zegarek. Mikhaylov nie był człowiekiem, który rzuca słowa na wiatr. Powinien być tu co najmniej od dwudziestu minut, a skoro go nie było, to znaczy, że albo zmienił plany, albo to wcale nie był sms od niego.
________– Cholera – warknął, gdy wpadła na niego jakaś wyfiołkowana panienka, a zawartość jej szklanki znalazła się na jego, a właściwie to Matta koszuli, którą akurat miał na sobie.
________– Przepraszam – wydukała, uśmiechając się nerwowo i nieudolnie starając się zetrzeć z jego ubrania swojego drinka. W końcu podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. – Gdybym tego nie zrobiła chyba nigdy byś mnie nie zauważył – powiedziała, uśmiechając się pewnie, a jej piwne oczy błysnęły diabelsko. – Nancy. – Wyciągnęła dłoń w jego stronę. – A ty?
Curtis obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem i ponownie odwrócił się w stronę baru, sięgając po butelkę z piwem.
________– Niezainteresowany – odparł chłodno, upijając kolejny łyk. Nancy odstawiła swoją pustą szklankę na ladę i wsparłszy dłonie na biodrach, spojrzała na niego z wyzwaniem.
________– Mógłbyś mi chociaż odkupić drinka – powiedziała z wyrzutem. Curtis pokręcił głową z niedowierzaniem i uśmiechnął się cwano. Panienka wyraźnie na niego leciała, a on pierwszy raz w życiu wcale nie miał ochoty wykorzystywać nadarzającej się okazji, choć musiał przyznać, że była całkiem w jego typie. Jej ciemne, lśniące włosy opadały luźno wokół jej drobnej, dziewczęcej twarzy, a kusy top i krótka jeansowa spódniczka tylko uwydatniały jej nienaganną figurę.
________– To jak będzie? Postawisz mi tego drinka czy pozwolisz, żebym umarła z pragnienia? – spytała, trzepocząc zalotnie rzęsami.
________– Voulez vous coucher avec moi ce soir? – spytał, uśmiechając się arogancko i przewiercając ją na wskroś swoim lodowatym spojrzeniem. Nancy zrobiła wielkie oczy i na chwilę onieśmielona spuściła wzrok, a jej policzki wyrażnie się zaróżowiły. – Orgazm dla tej pani – rzucił Curtis ironicznie do barmana i ponownie odwróciwszy się przodem do wielkiej sceny, rozejrzał się wokoło. Dziewczyna zaczęła trajkotać jak nakręcona, ale nie słuchał jej. Uparcie wypatrywał w tłumie znajomych twarzy, odpychając od siebie myśl, że mógł się pomylić. Przecież on nigdy się nie mylił, intuicja nigdy go nie zawiodła, zawsze miał rację i zawsze, z największej kabały, wychodził bez szwanku.
________– … a ty? Czym się zajmujesz? – dobiegł go głos jego nowej towarzyszki.
________– Jestem płatnym mordercą – mruknął od niechcenia, mając nadzieję, że w końcu się jej pozbędzie. Dziewczyna jednak uniosła wysoko brwi, by po chwili roześmiać się.
________– A tak poważnie?
________Curtis westchnął ciężko. Gdyby wiedziała kogo może tu spotkać, nie uznałaby tego za żart i może nie byłaby tak nachalna, a on mógłby skupić się na tym, po co tu przyszedł. Mógłby też, dla świętego spokoju, zabrać ją gdzieś na ubocze, choćby do toalety, zmarnować prezerwatywę i zapomnieć na kilka chwil o wszystkich powodach, dla których się tu znalazł. Mógł ją przelecieć, nie zdradzając przy tym własnego imienia, a ona i tak byłaby zadowolona. Jak większość kobiet, z którymi miał w życiu do czynienia. Jednak zazwyczaj to on wybierał sobie ofiarę i nigdy nie rzucał się na pierwszy lepszy ochłap. Nie lubił kobiet, które same w niesmaczny sposób podawały mu się na tacy.
________Wzdrygnął się, gdy przejechała paznokciami po jego karku i spojrzał na nią tak, jakby miał zamiar zabić ją wzrokiem, ale kiedy za jej plecami, w drugim końcu sali dostrzegł wreszcie mężczyznę, którego tak usilnie wypatrywał, uśmiechnął się mimowolnie. Dziewczyna musiała to odebrać za jakiś niemy sygnał z jego strony, bo niemal natychmiast przywarła do niego.
________– Co robisz, wariatko? – mruknął, gdy delikatnie ugryzła go w ucho, a jej dłoń znalazła się na jego kroczu. Dziewczyna uśmiechnęła się kusząco, ale on pozostał niewzruszony na jej zaloty, ciągle nie spuszczając wzroku z Rosjanina. Gdy chwilę potem dołączył do niego Graves w towarzystwie jakichś dwóch osiłków, Curtis poczuł, jak wszystko zaczyna się w nim gotować.
________– Idę przypudrować nosek, a przy okazję wydrapię twoje inicjały na drzwiach toalety – wymruczała mu do ucha, wycofując się powoli.
________– Nie znasz moich inicjałów – zauważył, na moment przenosząc zaskoczyny wzrok dziewczynę. Nancy wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niewinnie.
________– To je sobie wymyślę – powiedziała, puszczając oczko, po czym zniknęła w tłumie. Curtis odetchnął z ulgą, że w końcu się jej pozbył i natychmiast wrócił spojrzeniem do miejsca, gdzie poprzednio byli Matt i Mikhaylov. Szybko na nowo wypatrzył ich w tłumie, a kiedy zorientował się, że zmierzają w stronę bardziej kameralnej części klubu o nazwie Blue Goose, przywołał barmana, zapłacił za kolejnego drinka dla dziewczyny i zostawiwszy oszronioną szklankę na barowej podstawce, ruszył za nimi. Zatrzymał się jednak w półmroku, gdy zauważył, że dwaj mężczyźni, których obserwował wcześniej przy barze, również idą za nimi. Kiedy starszy odchylił na chwilę kołnierzyk swojej czarnej koszuli, wprawne oko Curtisa od razu dostrzegło tatuaż. Zmrużył oczy, jakby to miało mu pomóc dostrzec jakieś szczegóły, ale z tej odległości i w takim świetle był w stanie stwierdzić jedynie, że to coś na kształt jaszczurki.
________– Iguana – szepnął do siebie, czując, że poziom adrenaliny w jego organizmie gwałtownie się zwiększył. Hailey mówiła mu o nim wiele razy. Ignacio Lopez, jako jeden z zaufanych ludzi El Nińo, który był samozwańczym następcą Nazario Moreno Gonzaleza, zawsze pozostawał w cieniu. Curtis wiedział od Hailey, że panowie nie darzyli się sympatią, co więcej, Lopez miał całą masę zastrzeżeń do metod działania Domingueza i wielokrotnie ostrzegał go, że skończy kiedyś jak Nazario. Kiedy aresztowano Tony’ego, był pierwszym, który wziął nogi za pas, a teraz, gdy Antonio Dominguez, od kilku miesięcy siedział w pierdlu i lada chwila miał stanąć przed surowym obliczem Temidy, Iguana przejął pałeczkę i w końcu zajął należne mu, jego zdaniem, miejsce. I najwyraźniej szukał sojuszników, skoro zdecydował się na spotkanie z Mikhaylovem.

______________________________________________* * *

________Alexey usiadł przy okrągłym stoliku nakrytym kremowym, nieskazitelnie gładkim obrusem i odpiął marynarkę. Rozsiadł się na wystawnym krześle i wyciągnął z wewnętrznej kieszeni monetę, którą przez kilkanaście sekund zgrabnie obracał w palcach, zabijając czas, а jego ludzie stali dwa metry od niego przy kolumnie.
________– Chcę wiedzieć, gdzie jest ten szczur, Cooper – rzucił do jednego z nich, nie odrywając wzroku od kawałka srebra. – Natychmiast.
________Jeden z ochroniarzy wyciągnął z kieszeni telefon i odszedł z nim na pewną odległość.
________– Przyszedłeś.
________Alexey podniósł od niechcenia głowę i zerknął przelotnie na przybysza. Facet w czarnej koszuli zajął miejsce naprzeciwko niego, opierając się nonszalancko łokciem o blat stolika, а jego kompan został z tyłu.
________– Poważnie potraktowałeś moje zaproszenie. Cieszy mnie to.
________– Nie przyszedłem tu towarzysko. Przekonaj mnie, że to nie jest strata czasu – odpowiedział szorstko Mikhaylov, nie wysilając się nawet na uśmiech. W swoim wyrafinowaniu przypominał bardziej grubą rybę niż byłego agenta wywiadu. Już dawno stracił swój wigor i entuzjazm, jakby zmęczenie związane z tym zawodem dawało mu się we znaki. Brakowało mu czaru i uroku, ale i bez tego był w stanie pozyskać wszystkie potrzebne informacje.
________– Myślę, że mam Slickowi sporo do zaoferowania – odpowiedział cwano, wyciągając z kiszeni cygaro. Po tym zdaniu od razu było jasne, że Kubańczyk szuka sojuszu, а z kim najlepiej się bratać, jeśli nie z tymi, co są najbliżej powierzchni?
________Alexey uniósł nieco brwi, ale przypatrywał mu się ze stoickim spokojem.
________– Ty? Nie masz nic, co mogłoby go zainteresować. Jesteś tylko kundlem, który zebrał wszystkie ochłapy po swoim poprzedniku. Nazario przynajmniej miał nosa.
________– Mam w garści Donovana – odpowiedział szybko i nerwowo, zirytowany obrazą swojego rozmówcy. Wcisnął do ust cygaro i bąknął: – To chyba jest jednak coś.
________Alexey przez chwilę milczał, zastanawiając się nad rzetelnością jego słów, świdrując go uważnie wzrokiem, dopóki znudzony Specter nie ruszył się z miejsca, wychodząc zza filaru. Iguana spojrzał w tamtym kierunku i zakrztusił się wciąganym dymem, jakby zobaczył ducha. Mikhaylov bez chwili wahania wskazał na bruneta dwoma palcami i przywołał go do siebie bez słowa.
________Matt od razu rozpoznał facetów, siedzących przy stoliku. Spotkał ich na bankiecie charytatywnym Waltona, gdzie wzięli go za Curtisa. Ponieważ przysłuchiwał się rozmowie spojrzał niepewnie na Rosjanina, czując jak coś mocno ściska mu żołądek. Nie mógł być jednocześnie Donovanem i Specterem.
________Zdenerwowany niedogodnością, jaką niewątpliwie było pojawienie się Iguany w towarzystwie Alexeya, przetarł czoło dłonią, za wszelką cenę starając się, by nie wyglądało to dokładnie tak, jak było w rzeczywistości. Stanął prosto z subtelnym uśmiechem i zadarł głowę, patrząc na Kubańczyka z góry.
________– Donovan, miło cię widzieć. – Iguana wysilił się na sztuczny uśmiech, odpinając guzik swojej koszuli. Spojrzał w bok, jakby wypatrywał kogoś z oddali i dodał: – Czyli to jednak prawda, co o tobie mówią, Alexey. Że wszędzie jesteś pierwszy. Może i masz Donovana – zawahał się, zawracając się znowu przodem do rozmówców – ale mam ludzi w miejscach, do których Slick nie ma dostępu. Powinieneś to rozważyć.
________Alexey spojrzał na Spectera, który miał wciąż tą samą nieprzeniknioną minę i odpowiedział Kubańczykowi z uśmiechem:
________– Mam Donovana, dziewczynę. Stevens nie żyje… Myślę, że jednak tracę czas.
________Matt zerknął na Rosjanina, który nie przejął się zbytnio jego podwójną tożsamością. Co więcej, postanowił wziąć to za dobrą kartę, by z czystym sumieniem pozbyć się faceta, najwyraźniej trującego mu głowę od jakiegoś czasu.
________Stevens nie był już dla Wielkiej Piątki problemem, ale kłopot pojawiał się w momencie zawłaszczania jego dobra. Musiał pozostawić po sobie coś niezwykle cennego, że wszyscy ślinili się na samą myśl o tym. Czy w ogóle wiedzieli co to jest, czy grali w ciemno? Sara miała być kluczem do tego, а wciąż nie było wiadome, gdzie się podziewa. Alexey przyznał w końcu, że ją ma, o ile nie kłamał, jak w przypadku Donovana.
________Iguana wlepił swoje czarne jak węgiel oczy w Rosjanina, który nawet nie drgnął i odparł groźnie:
________– Nie jestem tak głupi, jak El Nińo i nie dam się złapać federalnym. Mam jego ludzi, tereny i kontakty. Sądzę, że nie należy mnie lekceważyć.
________– Przeceniasz się, przyjacielu. – Аlexey wstał znużony rozmową i zapiął marynarkę. Choć Kubańczyk próbował go zatrzymać, nie zawahał się nawet na moment.
________– Jeszcze tego pożałujesz, Mikhaylov – warknął Latynos, miażdżąc między palcami cygaro. – Popełniasz straszny błąd, odrzucając mnie.
________Matt zerknął na Alexeya kątem oka, uśmiechnął się szerzej i wsparł się jedną ręką na blacie, nachylając się do Latynosa. Spojrzał mu prosto w twarz i wypowiedział melodyjnie półgłosem zdanie, które zapadło mu w pamięci, gdy odrzucał jego współpracę, odchodząc od pokerzystów:
________– Qui non est mecum, contra me est.
________Iguana zmarszczył brwi i zacisnął nerwowo usta, а jego śniade policzki zaczerwieniły się od nagłego przypływu złości, którą za wszelką cenę próbował opanować.
________Mikhaylov wymierzył Kubańczykowi ostatnie spojrzenie i razem z Mattem ruszyli w stronę wyjścia, а dwaj goryle tuż za nimi.
________– Donovan, sprytne – mruknął cicho z lekką aprobatą. – Wolałbym jednak mieć prawdziwego.
________Matt obserwował go uważnie, zastanawiając się, czy naprawdę nie zdziwiła go jego podwójna tożsamość ze względu na to, że sam był agentem wywiadu i wcielał się w różne role i często podszywał pod różne osoby. To było prawdopodobne, ale z pewnością ciekawił go powód, dla którego to zrobił. Niemniej jednak sam skorzystał na tym i wyszedł lepiej niż mógłby się spodziewać.
________– Przecież miałeś go – rzucił beztrosko, jakby rozmawiał z najlepszym kumplem. – Po co go wypuściłeś?
________Mikhaylov uniósł wysoko brwi i uśmiechnął się półgębkiem.
________– Sporo wiesz – powiedział, wpatrując się w jego twarz, jakby miał nadzieję wyczytać z niej wszystko to, czego mu nie mówił, ale twarz Matta była nieprzenikniona jak jego własna.
________– Lubię wiedzieć co się wokół mnie dzieje – odparł, wsuwając dłonie w kieszenie spodni. – Zwłaszcza, jeśli ktoś bierze mnie za kogoś kim nie jestem – urwał, zatrzymując się w pół kroku. – Donovan jest niebezpieczny – powiedział poważnie, patrząc przed siebie, а Alexey zatrzymał się i spojrzał na niego z zainteresowaniem.
________– Niebezpieczny?
________– Współpracuje z CIA. Powie im o wszystkim co wie i nie będzie się dłużej ukrywał. Sypnie wszystkich, od początku do końca żeby zapewnić bezpieczeństwo sobie i dziewczynie. Trzeba się go pozbyć.
________– Popełni błąd. Donovan nie jest dla mnie problemem, ale nie mogę go zabić. Jeszcze nie – mruknął tajemniczo i uśmiechnął się kwaśno. Przyjął do wiadomości słowa Spectera i jego spojrzenie wskazywało nawet na to, że wzbudził w nim tym szacunek. – Widać, że płynie w nas jedna krew. Ale nie oczekuj ode mnie ojcowskiej czułości.
________– Nie szukam czułości. Dobrze wiesz, czego chcę. Powinieneś też wiedzieć, że nie będę twoim sługusem – powiedział stanowczo, na co Alexey tylko lekko się uśmiechnął. – A jeśli trzeba będzie…
________– Chyba mi nie grozisz? – przerwał mu Rosjanin, a jego oczy błysnęły złowieszczo. Matt uśmiechnął się i oparłszy się ramieniem o ścianę, spojrzał na czubki swoich butów.
________– Lubię jasne sytuacje dlatego nie chcę żadnych niedomówień – powiedział, podnosząc wzrok na Alexeya, na którego twarzy nie widział nic poza zmęczeniem i znudzeniem całą tą sytuacją. Rosjanin poprawił klapy swojej marynarki i ruszył przodem. Matt przez chwilę stał w bezruchu, dopóki jeden z goryli Mikhaylova nie popchnął go znacząco. Graves obrzucił osiłka pogardliwym spojrzeniem i niespiesznym krokiem ruszył za Alexeyem, zastanawiając się jaki będzie jego kolejny ruch. Odrzucił ofertę Iguany, a to oznaczało, że musiał czuć się bardzo pewnie i być przeświadczonym o tym, że nikt nie może się równać z nim i Slickiem. Po aresztowaniach Johnny’ego Loh i Antoniego Dominguza i śmierci Stevensa, to właśnie oni dwaj mieli teraz rozdawać karty w całym tym szemranym biznesie. Lopez był na straconej pozycji. Wątpliwym przecież było, że znajdzie kogoś, kto odważy się razem z nim wystąpić przeciwko Slickowi, skoro ten z dziecinną wręcz łatwością pozbył się swojego największego konkurenta w osobie Hugo Stevensa. Z Wielkiej Piątki na placu boju, oprócz Slicka, została więc już tylko Dama. Kobieta, o której nie wiedzieli zupełnie nic. Chyba, że okazałaby się nią Sara, którą wszyscy chcieli mieć z niewiadomych przyczyn. A może to właśnie był powód? Jako córka Stevensa, który do momentu pojawienia się Slicka był najwyżej w hierarchii, mogła przejąć jego interesy i dalej rozwijać działalność zapoczątkowaną przez ojca, skutecznie pomnażając przy tym ilość zer na jego kontach. Matt szybko jednak odrzucił tę myśl. Nie znał jej dobrze, ale nie sądził, by rajcowało ją handlowanie prochami, bronią i bóg wie czym jeszcze. Poza tym, jeśli Curt był przekonany, że dziewczyna o niczym nie wie, to tak właśnie musiało być. Evans przecież znał się na ludziach. Był znakomitym obserwatorem.
________Kiedy w końcu wyszli na zewnątrz, Matt nabrał powietrza w płuca. Alexey milczał jak zaklęty, a jego goryle nie wyglądali na takich, z którymi można pogadać choćby o ostatnim Super Bowl. Wieczór nie zapowiadał się więc zbyt interesująco.
________– Muszę się odlać – wypalił nagle, jakby miał zamiar odwlec nieco w czasie to, co nieuniknione, ale Alexey nawet się nie zatrzymał.
________– To lej – warknął jeden z goryli.
________– Panowie, litości – jęknął Matt, kręcąc głową z niedowierzaniem. – I odrobinę klasy. Nie stać was nawet na to, by załatwiać swoje potrzeby w cywilizowany sposób?
________– Przymknij gębę, bo za chwilę nie będzie już taka ładna – naskoczył na niego drugi.
________– Dość – przerwał ostro Alexey. – Znalazłeś Coopera? – zwrócił się do jednego z nich, a kiedy ten pokornie opuścił głowę i pokręcił nią przecząco dodał: – To na co czekasz? Bierz się do roboty, a ty – zwrócił się do drugiego, weź ludzi i jedź za tym ścierwem od Domingueza. Nie spuszczaj go z oczu. Chcę znać każdy jego ruch, wiedzieć, co je na śniadanie, kiedy śpi, a kiedy sra. Jasne?
________Matt zagwizdał z podziwem, gdy mężczyźni skinęli twierdząco głowami i bez słowa ruszyli wykonywać swoje zadania.
________– Widzę, że masz posłuch wśród bezmózgich karków – roześmiał się. – Ale pożytku zbyt wiele to chyba z nich nie ma, co?
________– Czy ty się ze mną spoufalasz? – odpowiedział pytaniem Mikhaylov i nawet jeśli jego twarz miała nieco łagodniejszy wyraz niż zwykle, to ton głosu pozostał zimny i obojętny. Matt w odpowiedzi klepnął go w ramię bez słowa i ruszył do przodu, w stronę parkingu. Zatrzymał się jednak nagle, gdy jakieś dziesięć metrów od niego pojawiła się ciemna sylwetka, а w mroku mignął błysk czarnego metalu.
________– Ty skundlony zdrajco!
________– Donovan – mruknął Rosjanin, otwierając szerzej oczy na napastnika, będąc totalnie zaskoczonym jego obecnością tutaj.
________Matt poczuł jak włosy stają mu dęba, widząc stale rosnącą w Curtisie furię. Był wściekły, jego oczy płonęły prawdziwym ogniem, który spaliłby go żywcem, gdyby tylko to było możliwe. Nie spodziewał się takiej reakcji. Nawet, jeśli był typem ryzykanta, który działa instynktownie, nie przypominał tykającej bomby zegarowej. А mężczyzna, który przed nim stał dokładnie taki był. Odliczanie wkrótce miało się skończyć.
________– Ty sprzedajna dziwko! Zdradziłeś mnie, nas wszystkich! – Dłoń mu zadrżała. Zmarszczył gniewnie brwi, а jego usta wykrzywiły się w grymasie. – Ufałem ci, mówiłem o wszystkim, а ty oddałeś się za grosze, jak tania k***a. – Zrobił krótką pauzę, jakby to dotknęło go naprawdę, ukłuło go boleśnie i poddał się temu bez wahania. – Pomyliłem się co do ciebie.
________– Zdarza się najlepszym – odpowiedział mu hardo Graves. Patrzył chłodno na wściekłego Curtisa, nie czując się ani trochę winnym jego zachowania. Przez chwilę nawet powstrzymywał uśmiech, pojawiający się na jego twarzy, czując jak stopniowo rozsadza go triumf.
________Gdy Curtis zbliżył się jeszcze trochę i odbezpieczył pistolet, Matt szarpnął Alexeya i zgrabnie wyciągnął jego kolta, którego odbezpieczył.
________– Raz, dwa, trzy…
________I nacisnął na spust.

Powrót do góry
Zobacz profil autora
awangarda
Motywator
Motywator


Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z odległej galaktyki
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:38:38 23-12-12    Temat postu:

Zapomnieli o nas!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:02:49 23-12-12    Temat postu:

No coś Ty! Po prostu są zajęci lepieniem uszek, pierogów i innymi świątecznymi pierdołami
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:55:26 29-12-12    Temat postu:

Ej, no... już po świętach. Gdzie Was wszystkich wywiało?
Jak macie już dość nas i tej historii, to walić wprost - usuniemy wątek co by formu nie zagracał.


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 19:56:22 29-12-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3432
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:24:14 31-12-12    Temat postu:

Ani waż mi się usuwać bo się wkurzę.
Z racji mej sylwestrowej grypy nadrabiam zaległości.
co do rozdziału skoro już wiadomo że Rosjanin ma Sarę i jest ona kluczem do zagadki to może wreszcie dacie jakiś fragmencik o niej co? Brakuje mi Sary a fragment o niej zaspokoiłby moją ciekawość choć wiecie co może taki mi przyszło do głowy że oni myślą że córka Stvensa o wszystkim wie i chcę być następczynią tatusia. to głupie ale czemu nie
Co do Nancy Chryste mam nadzieję że się już nie pojawi bo mnie wkurza jak mało kto.
powinnam ukatrupić was na małym ogniu za takie zakończenie wiem że ono ma zachęcić jedynie czytelnika do dalszej przygody z historią i tak dalej jednak czy Curtis naprawdę strzelił do Matta? Niby było bum ale mógł strzelić mu nad głowę albo coś. no bo przecież mój jej nie odstrzelił za ładna jest
A tak się zastanawiałam gdzie się podział Curt a on siedział cichutko jak myszka i czekał. A jakie epitety poleciały jestem pod wrażeniem znajomości języka podwórkowego w jego wykonaniu. Czekam z niecierpliwością na następny epizod i Szczęśliwego Nowego Roku. Dużo weny życzę wam obu , czytelników , nowych pomysłów i spełnienia wszystkich marzeń
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:41:46 31-12-12    Temat postu:

Jak miło wreszcie zobaczyć tu jakiś komentarz Dzięki ogromne :*

Hmm... teraz trzy rzeczy:
1. To o Sarze wcale nie jest takie głupie
2. Nancy jeszcze się pojawi
3. To nie Curt strzelał - ale o tym w następnym epizodzie ;D

i 4. Rónież wszystkiego najlepszego na ten Nowy Rok - oby był lepszy od tego, który mija, a przynajmniej, żeby nie był gorszy. Zdrowia, szczęścia i umiejętności odnajdywania radości w drobiazgach i pozytywów w nawet najgorszej pozornie sytuacji, słowem: Happy New Year!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3432
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:53:22 31-12-12    Temat postu:

Cała przyjemność po mojej stronie . W sumie to nie spodziewałam się że spotkam tu kogoś w Sylwestra. Miłe zaskoczenie

Ostatnio zmieniony przez Sobrev dnia 22:54:38 31-12-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:04:54 31-12-12    Temat postu:

Jakoś tak wyszło, że nic nie wyszło, więc się oderwałam trochę od telewizora, żeby zajrzeć tutaj i co widzę? Kom w agentach No i rogal teraz mam od ucha do ucha ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3432
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:06:46 31-12-12    Temat postu:

Nadrabiam sobie zaległości forumowe i na pierwszy ogień poszli Agenci. Naprawdę cieszę się że wprawiłam Cię w szampański nastrój :d
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3432
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:10:26 10-01-13    Temat postu:

Tęsknie za Agentami. Wiem że brak odzewu ale czy w najbliższym czasie można liczyć na rozdział?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:54:06 10-01-13    Temat postu:

Proszę Cię bardzo, mówisz i masz

EPISODE # 31
Deadlock


_________Liam był wściekły. Telefon Matta nie odpowiadał, a Curtis przepadł jak kamień w wodę razem z jego ukochanym samochodem. Kiedy zobaczył przez okno, jak wyjeżdża z parkingu, poczuł jak krew odpływa mu z twarzy. Przez chwilę łudził się, że może pojechał na zwykłą przejażdżkę, ale szybko odrzucił tę myśl. Graves i Evans najwyraźniej nie mówili mu wszystkiego, a brak zaufania z ich strony ubódł go o wiele bardziej, niż fakt, że Curt bez pytania „pożyczył” sobie jego samochód. Na domiar złego, panna Stone zadawała niezliczoną ilość pytań, na które nie mógł i nie chciał jej odpowiadać. Najchętniej wypuściłby ją dla świętego spokoju, ale gdyby to zrobił, media nie dałyby mu żyć, a on sam zapłaciłby za to wszystko własną głową. Od początku nie podobał mu się plan Gravesa, a teraz, kiedy nie miał kontaktu ani z nim, ani z Curtisem, zaczynały go męczyć naprawdę złe przeczucia
_________Kiedy jego komórka zaczęła dzwonić, odebrał od razu, nie patrząc nawet na wyświetlacz.
_________– Quinn – rzucił do słuchawki, wstrzymując oddech. – Beth… – jęknął, usłyszawszy głos byłej żony. – Nie mogę teraz rozmawiać, czekam na ważny telefon… – mruknął, odwracając się plecami do Lexy, która do tej pory zajęta przeglądaniem pozycji literackich, znajdujących się na regale Gravesa, teraz stała z dłońmi skrzyżowanymi na piersiach, nie kryjąc się w żaden sposób ze swoim zainteresowaniem jego telefoniczną rozmową. – Beth, na litość boską, nie jesteśmy już razem, zapomniałaś?... – Liam prawie szeptał, mając nadzieję, że wścibska dziennikarka nie usłyszy zbyt dużo. – Masz ochronę, więcej nie mogę zrobić… Nie, nie będę spał na progu twojego domu jak wierny pies – rzucił ostrzej niż zamierzał. Chciał dodać jeszcze, żeby pobiegła po ratunek do swojego rycerza w lśniącej zbroi, ale rozłączyła się. – Beth?... Kobiety – mruknął, spoglądając na Lexy z głupim uśmiechem.
_________– Sędzia Elizabeth Mayson Quinn to twoja żona – bardziej stwierdziła niż spytała. – Za kilka dni rusza proces jednego z bossów narkotykowego biznesu, Antonio Domingueza, szerzej znanego jako El Nino i to właśnie ona ma prowadzić tę sprawę.
_________– Widzę, że jesteś w temacie – mruknął Liam, wsuwając telefon do kieszeni jeansów. Lexy uśmiechnęła się tryumfalnie i zrobiła w jego stronę kilka kroków.
_________– Ktoś jej groził? – spytała, przekrzywiając głowę i wpatrując się w jego oczy z wyczekiwaniem. Liam westchnął i opadłszy na kanapę, przetarł zmęczoną twarz dłońmi. – To wszystko jakoś się ze sobą łączy, prawda?
_________– A co ciebie łączy z Mattem? – odpowiedział pytaniem, mając nadzieję, że uda mu się skierować rozmowę na interesujące go tory. – Kiedy widziałem was pod twoim domem, wyglądaliście na bardzo napalonych, a dziś wparowałaś tu, jakbyś miała zamiar urwać mu jaja.
_________Lexy uśmiechnęła się gorzko. Graves był czarujący, upajał jak najlepsze wino i to nie podlegało dyskusji, ale czy czuła do niego cokolwiek więcej poza pociągiem fizycznym?
_________– Seks – odparła w końcu, podchodząc do okna. – Tylko seks. Gdyby Brad nie zniknął, nie przyszłabym tu dzisiaj. Mam w d***e co o mnie myśli i z kim się szlaja – dodała już pewniej, zerkając przez ramię na Liama, który wciąż siedział na kanapie.
_________– Brad Cooper? – spytał, a ona skinęła twierdząco. – Co o nim wiesz?
_________– Jest moim przyjacielem i najbliższym współpracownikiem. Ma uroczą córeczkę, dla której skoczyłby w ogień, ale jego była nie pozwala mu się z nią widywać, nigdy nie mówił dlaczego. Wiem, że w młodości miał problemy, kradł samochody i ścigał się w nielegalnych wyścigach, ale teraz wyszedł na prostą. Jest czysty, jeśli o to pytasz – zakończyła, uznawszy, że i tak powiedziała już zbyt wiele.
_________– Widać nie aż tak czysty jak ci się wydaje skoro zaginął – rzucił Liam, uśmiechając się cwano. Lexy zmarszczyła gniewnie brwi.
_________– Sprawdziłeś nas – fuknęła obrażona. – Po co więc zadajesz pytania, na które znasz odpowiedź?
_________– To dalsza część sprawdzania. Chciałem wiedzieć, ile wiesz o człowieku, którego nazywasz swoim przyjacielem. Niestety, jak większość ludzi, nie masz pojęcia czym zajmują się twoi bliscy – powiedział, a Lexy poczuła się tak, jakby wymierzył jej policzek. Miał rację. Nie wiedziała o Bradzie wszystkiego, choć do tej pory tak właśnie jej się wydawało. Z drugiej strony zawsze najważniejsza dla niej była praca i to na niej przede wszystkim się skupiała. Nie interesowało jej życie Brada ani kogokolwiek innego z redakcji. Liczyło się tylko to, by zrobić dobry materiał i wyrwać się w końcu z lokalnej telewizji.
_________– Przepraszam – mruknął wciągając swój telefon z kieszeni. Tym razem jednak przezornie zerknął na wyświetlacz. – Co jest? – spytał od razu. – Żartujesz?... Dobra, już tam jadę, dzięki – zakończył i wsunąwszy telefon z powrotem do kieszeni spodni, zerknął niepewnie na Lexy. – Masz samochód? – spytał, ubierając swoją kurtkę. Skinęła twierdząco głową. – To idziemy – zarządził, kierując się w stronę drzwi.
_________Alexandra, czując że to może być przygoda jej życia bez słowa ruszyła za nim. Zdziwiła się jednak, gdy Liam otworzył drzwi i zatrzymał się. Kiedy odsunął się od nich, Lexy dostrzegła niską, krępą kobietę o pogodnym spojrzeniu.
_________– Kim państwo są i co robią w moim mieszkaniu? – spytała wojowniczo i przystawiwszy Liamowi do twarzy szpic parasola niczym szpadę, wlepiła w niego podejrzliwe spojrzenie.
_________– Jesteśmy znajomymi Matta – odparła Lexy, uśmiechając się promiennie. – To jego szef, Liam Quinn, a ja jestem jego dziewczyną, Lexy Stone – zakończyła, wyciągając w stronę kobiety dłoń na przywitanie.
_________– Eleonore Olsen – odparła, ale nadal nie wyglądała na przekonaną i wpatrywała się w nich podejrzliwie. – Dla przyjaciół Elle.
_________– Miło nam – powiedział Liam – ale właśnie wychodziliśmy – dodał, uśmiechając się przepraszająco. Elle zerknęła przez jego ramię do środka mieszkania.
_________– Gdzie Matt? – spytała, nie zamierzając schodzić im z drogi. – Wpakował się w coś?
_________Liam pochylił się lekko w jej stronę.
_________– Wykonuje ściśle tajną misję – szepnął jej do ucha. – Tylko nikomu ani słowa – dodał, przesuwając palcami wzdłuż ust, jakby zasuwał zamek. Elle jednak natychmiast zdzieliła go parasolem w ramię. Quinn rozmasował bolące miejsce i spojrzał na Lexy zupełnie zdezorientowany. Dziewczyna tylko nieznacznie wzruszyła ramionami i przeniosła wzrok na Elle.
_________– Nie ze mną takie numery, złociutki – powiedziała, uśmiechając się cwano i zamykając za sobą drzwi. – Albo dowiem się o co chodzi, albo ktoś będzie dziś potrzebował lekarza.
_________Liam uniósł dłonie w pokojowym geście i wycofał się z powrotem do mieszkania, ciągnąc za sobą Lexy. Podszedł do tarasowych drzwi i z rosnącym zniecierpliwieniem wyjrzał za zewnątrz, czując, że powinien być gdzie indziej w tej chwili.
_________Lexy oparła się plecami o biblioteczkę i posłała Elle sympatyczny uśmiech. Jednak zamiast go odwzajemnić, kobieta otaksowała ją wzrokiem od góry do dołu z kwaśną miną, jakby Alexandra była niewystarczająco odpowiednia dla jej siostrzeńca.
_________– Nie chciałbym być niegrzeczny – zaczął Liam, odwracając się w końcu od drzwi – ale w tej chwili muszę wyjść.
_________– Nie ruszysz się stąd, dopóki nie dowiem się, gdzie jest Matty. – Oparła się dłonią o biodro i wymierzyła mu groźne spojrzenie. – Jeśli spadnie mu choćby włos z głowy to…
_________– Właśnie dlatego jestem potrzebny gdzieś indziej – fuknął, po czym wysilił się na subtelny uśmieszek, licząc, że załagodzi swój szorstki ton. Ponieważ Eleonore wydawała się spoważnieć jeszcze bardziej, podszedł do niej, dotknął czule jej ramion i dodał: – Razem z Alexandrą poczekacie tu, aż wrócę z Mattem.
_________Lexy miała zaoponować oburzona, ale nie zdążyła, gdyż Elle niespodziewanie walnęła Liama w kostkę parasolką, którą wciąż ściskała w jednej ręce. Ten jęknął i momentalnie zgiął się w pół, żeby złapać obolałe miejsce. Zaklął siarczyście, czując, że zaczyna tracić cierpliwość.
_________– Hola, hola, nie tak prędko. Usiądziesz teraz na krześle, wypijesz herbatkę, którą ci zaparzę i grzecznie poczekasz aż mój siostrzeniec wróci do domu. Zrozumiano?
_________Liam nic nie odpowiedział, wciąż masując kostkę, więc Elle odwróciła się na pięcie i ruszyła do kuchni energicznym krokiem. Nastawiła wodę, wyciągnęła dwa kubki i nie zerkając nawet za siebie, zwróciła się do Lexy:
_________– Długo się spotykacie? – Alexandra zająknęła się, ale Elle zupełnie nie czekając na jej odpowiedź dodała: – Pewnie to nic poważnego, inaczej by mi powiedział o tobie.
_________Dziewczynę zamurowało. Nie wiedziała, czy bardziej ukłuł ją ton, z jakim ciotka Matta się do niej zwracała, czy aluzja, że Matt, nie mógłby się spotykać z kimś takim jak ona. I choć wcześniej nie była pewna jak nazwać ich relacje, z czystej złośliwości postanowiła iść w zaparte.
_________– Jestem pewna, że nie było okazji – odgryzła się, czując jak rumienią jej się policzki, ale Elle najwyraźniej była twardą zawodniczką, bo nie miała zamiaru rezygnować.
_________– Jak się poznaliście? W pracy? Jesteś agentką? Nie, na pewno nie, jesteś na to za drobna i delikatna – mruknęła do siebie, ale wystarczająco głośno, by Alexandra mogła to usłyszeć. Zalała herbaty wrzącą wodą i zaniosła je na stół, uśmiechając się do Liama uroczo, jakby chwilę wcześniej wcale go nie zaatakowała.
Alexandra splotła ręce na piersiach, wpijając swoje paznokcie w skórę i próbując się opanować. Wzięła głęboki wdech i rzuciła:
_________– Jestem dziennikarką i…
_________– To niedobrze! – jęknęła Elle, prostując się gwałtownie. Podeszła do niej, spoglądając na nią litościwie i czule położyła dłoń na jej ręce. – Matt nie cierpi dziennikarzy. Pismaki wiecznie przeszkadzają mu w pracy.
_________Siedzący na krześle Liam nie wytrzymał napięcia i parsknął śmiechem, zwracając na siebie uwagę obu kobiet. Gdy ich wzrok się spotkał, natychmiast ucichł, przypominając sobie o bolącej kostce.
_________– Napij się ziółek – zaleciła Elle, robiąc krok w jego stronę.
_________Alexandra odwróciła się od nich i ponownie zaczęła przeglądać tytuły książek, licząc, że ją to uspokoi. Między Dostojewskim, а Bułhakowem dostrzegła skrawek papieru, ściśnięty książkami, którego za pierwszym razem nawet nie zauważyła. Dwoma palcami zgrabnie wysunęła fotografię i zaczęła przyglądać jej się bez słowa. Był na niej uśmiechnięty Matt, który oplatał ramieniem atrakcyjną blondynkę. To bez wątpienia nie była kobieta z aukcji, co jeszcze bardziej ją zezłościło. Matt był uroczy i czarujący, ale ze względu na jego zawód, ślepo wierzyła, że jednak ma odrobinę przyzwoitości. Tymczasem wszystko wskazywało na to, że nieźle się bawił.
Czując za sobą czyjś świdrujący wzrok, odwróciła się. Elle w mgnieniu oka przechwyciła zdjęcie. Zadumała się na moment i w milczeniu usiadła przy stole. Opuszkami palców dotknęła dziewczyny z fotografii i pokazała ją Liamowi, jakby zamierzała się czymś pochwalić.
_________– To Hailey. Była z nich taka wspaniała para – mruknęła z nostalgią w głosie, łagodniejąc. Po chwili słabości zebrała się jednak w sobie i powiedziała donośnie: – Jest taka piękna i taka inteligentna! Chciałabym żeby do siebie wrócili.
_________Liam przez dłuższą chwilę wpatrywał się w obrazek, czując nieprzyjemne ukłucie w żołądku. Nawet jeśli ciotka Matta zaatakowała go bez wahania, nie miał serca powiedzieć jej prawdy o blondwłosej dziewczynie. Może i za wszelką cenę starała się dogryźć Lexy, ponieważ z jakiś powodów jej nie odpowiadała, ale zobaczywszy Hailey coś w jej twarzy się zmieniło. Naprawdę ją lubiła. Quinn nie chciał być osobą, od której dowie się, że została zamordowana i wrzucona do rzeki. Wciąż nie był pewien tego, jak Matt sobie z tym radzi, choć próbował wszystkim pokazać, że jest w porządku.
_________Z zamyślenia wyrwało go gwałtowne otwarcie drzwi, więc szybko poderwał się do góry, łapiąc za pistolet.
_________– Kochanieńki, stęskniłam się! – zawołała Elle, pospiesznie podrywając się do mężczyzny, który właśnie zamykał za sobą drzwi.


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 20:38:26 11-01-13, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3432
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:51:45 11-01-13    Temat postu:

Zapewne jeżeli zapytam kiedy nowy rozdział? nie wstawicie kolejnego. No cóż cierpliwie zaczekam do kiedyś tam na nowy epizod.
Ciotka Matta wydaje się być miłą kobietą która zapewne kocha swojego siostrzeńca i martwi się o niego. Czy tylko osoba przekraczająca próg była Mattem znając wasze pomysły wszystkiego można by się spodziewać.
Duet L&L nawet mi się podoba. widać że dziennikarka działa mu na nerwy.
Czekam niecierpliwie na odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:03:24 11-01-13    Temat postu:

Haha... zawsze możemy ponegocjować, żeby to "kiedyś tam" było w miarę szybko
A Lexy... cóż, z założenia miała być irytująca i działać na nerwy wszystkim. W sumie to chyba tylko Mattowi nie działa na nerwy ;D
Dzięki, że zajrzałaś :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3432
Przeczytał: 5 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:30:52 11-01-13    Temat postu:

Nie ma sprawy
Uwielbiam to opowiadanie!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:36:01 11-01-13    Temat postu:

Dobrze wiedzieć
Do końca już bliżej niż dalej - mam nadzieję, że dotrwasz ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 34, 35, 36 ... 42, 43, 44  Następny
Strona 35 z 44

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin