Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Miłość czy nienawiść II po latach (50 ODCINEK 15.05.2010r)!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:33:15 22-11-08    Temat postu:

Po raz trzeci

Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 10:05:50 23-11-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:33:15 22-11-08    Temat postu:

Czwarty

Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 10:06:13 23-11-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:33:15 22-11-08    Temat postu:

I piąty Przepraszam za to zamieszanie, ale nie moja, że ten sam odcinek wysłał się kilka razy

Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 10:07:09 23-11-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:58:27 23-11-08    Temat postu:

Już 5 odcinków za nami, przepraszam ze dopiero teraz przeczytałam, ale wcześniej nie miałąm czasu
obsada bardzo długa, doszło wiele bardzo ciekawych postaci, czuję że czeka nas wiele akcji i nowych wątków
I odcinek to istna sielanka,dużo parek, małżeństw, dzieci hehe, a w następnych już zaczynają się pierwsze komplikacje...
nowe osoby w obsadzie świetnie dobrane, świetni aktorzy
niezmiernie się cieszę, ze nadal będzie nas nawiedzała Jaguar z Jose Mauelem, hehe, przynajmniej w snach i wspomnieniach
parka Gino y Karina już mi się podoba
ciekawie apowiada się wątek polityczny, tym bardziej że pojawia się brat Jose Manuela...
i te wątki humorystyczne, uwielbiam je Gino y Manolo, no bokie sceny xD
brutalne sceny też się już zaczęły, Flavio y Cosme brr, zemścili się z Jaguara i zabili Lucię..
teraz zacznie się pewnie najgorsze i zakończy się sielanka...
od następnego odcinka już będę komentowała odcinki na bieżąco, obiecuję )
Pozdrawiam, i czekam na newiki
Kocham tą telę !
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:11:48 23-11-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

6 ODCINEK

Mieszkanie Lindy i Miguela.

Miguel przytulił żonę, ale jej słowa również głęboko na niego wpłynęły. Sam nie wiedział co powiedzieć i jak tą sytuację postrzegać. Dobrze bowiem wiedział, że Linda miewała prorocze sny. Tylko skąd miałoby nadejść to niebezpieczeństwo? Nagle zadzwonił telefon.

- Wybacz kochanie. Odbiorę – powiedział Miguel.
- Dobrze – uśmiechnęła się Linda, ale wciąż była zdenerwowana.
- Słucham.
- Witaj synku – powiedziała Cristina.
- Cześć mamo. Co u ciebie?
- Chciałam przekazać ci pewną wiadomość. Dzisiaj organizujemy z Alfredo kolację dla całej rodziny. Ważne żebyś był z Lindą i dziećmi. Będą też Luisa z Juanem i Raul z Moniką.
- Dobrze. Postaramy się być... Ale co to za okazja?
- Do Bogoty przyjechał twój wujek. Chce was wszystkich zobaczyć po tylu latach.
- Jaki wujek?
- Roberto Vellasquez, brat twojego ojca...
- Co on tu robi?
- Przekonamy się wieczorem. Był w rezydencji i zaprosiłam go na kolację. Przyjdźcie proszę...
- Dobrze mamo... Muszę kończyć. Do zobaczenia wieczorem...

Po chwili...

- Teraz to ty masz dziwną minę kochanie? Co się stało? – zapytała męża Linda.
- Musimy jechać do rezydencji na kolację. Weźmiemy też dzieci. To ważna sprawa – odparł Miguel.
- Kto taki przyjeżdża?
- Brat mojego ojca, Roberto Vellasquez. Nie widziałem go kilkanaście lat. Bez obaw, z tego co go znam nie jest podobny do don Jose Manuela.
- Ale ja nic nie powiedziałam...
- Wiem. Ta kolacja dobrze ci zrobi. Przestaniesz się martwić i trochę zrelaksujesz. A teraz pójdę do Diega. Pewnie zechce mi opowiedzieć jak poszedł mu dzisiejszy mecz z kolegami ze szkoły. To minie kochanie. Nic złego się nie stanie – Miguel pocałował żonę i wyszedł.
- Oby minęło. Jeszcze brakowało tu brata Jose Manuela. Ciekawe co to za typek – zastanawiała się Linda...

Posiadłość „Gina”.

- Witaj kochanie. Tak bardzo się stęskniłam – Karina aż rzuciła się na szyję swojego ukochanego i zaczęła go całować.
- Co robisz? Nie widzisz, że mam gości – odparł zdeprymowany takim zachowaniem dziewczyny mężczyzna.
- Nie przeszkadzajcie sobie – wtrącił Manolo.
- Przepraszam Gino. Nie zauważyłam tego pana...
- To mój wujek skarbie. Członek mojej nielicznej rodziny...
- Miło mi. Karina Fonseca – jestem dziewczyną tego dżentelmena.
- Manolo Pena, wujek twojego chłopaka. Już mu zazdroszczę takiej kobiety. Lepiej nie mógł trafić...
- Wiem o tym panie Pena...
- Mów mi Manolito lub Manolo. Tak będzie prościej – uśmiechnął się mężczyzna.
- Absolutnie nie! Wujku co z tobą... Jesteś zbyt wysoko postawionym człowiekiem żeby tak się do ciebie zwracano. Od dziś Karina też będzie się do ciebie zwracać per wujku.
- Co takiego? On wygląda na jakiegoś niedorozwiniętego idiotę. Wygląd i zachowanie za nim nie przemawiają – pomyślała Karina.
- Co ty na to kochanie? – spytał ją Gino.
- Jak tam chcecie. Muszę na chwilę wyjść. Pamiętaj co mi obiecałeś w związku z Moniką. Jak tego nie zrobisz, to sama ją znajdę...

Karina wyszła całując jeszcze zakłopotanego ukochanego i uśmiechając się szeroko w kierunku Manola.

- Widzę, że trzyma cię w razach bratanku – stwierdził Manolo.
- Co? Chyba w ryzach wujku. Ale to nieprawda – odparł poirytowany Gino.
- A tak... Chciałem powiedzieć w ryzach... O jaką Monikę chodziło?
- Niestety o tą samą którą znamy... O Monikę Vellasquez, synową wielkiego Jose Manuela Vellasqueza. Ona zrobiła karierę modelki, a moja Karina chce pójść tą sama drogą.
- Doskonale Gino! Niech się z nią spotka. Wejdzie w szranki rodziny Vellasquezów i będzie naszym szpiegiem. Cudownie, że wspomniałeś o Jose Manuelu... To był prawdziwym ojciec chrzestny... on i Leoncio byli jak syryjscy bracia...
- Chyba syjamscy wujku! Zresztą nieistotne. Dobry pomysł mi podrzuciłeś. Karina będzie moim szpiegiem. Jesteś tak samo inteligentny jak mój ojciec wujku. Naprawdę jestem pod wrażeniem – stwierdził zadowolony Gino.
- Ma się swoje lata i doświadczenie życiowe przyjacielu – odparł równie szczęśliwy Manolo...

Mieszkanie Gustavo.

- Witaj kochanie – pocałowała męża na przywitanie Deborah. Jak minął ci kolejny dzień w pracy? Nie wyglądasz najlepiej.
- Daj mi spokój – odparł Gustavo.
- Ja tylko pytam... Słuchaj trzeba porozmawiać z Rositą, nie wiem co się z nią dzieje, a podejrzewam, że coś niedobrego. Wraca bardzo późno ze szkoły i nie wierzę w jej tłumaczenia o nadmiarze nauki. Oby nie wpadła w złe towarzystwo...
- Później z nią pogadam...
- Co z tobą kochanie?
- Muszę się położyć. Jestem zmęczony
- Cześć tatusiu! – ucieszyła się na widok ojca pięcioletnia Leticia.
- Hej skarbie – Gustavo przytulił córeczkę, po czym bez słowa udał się do łazienki.
- Powiedz co się stało, bo zaczynam się martwić – stwierdziła zaniepokojona zachowaniem męża Deborah.
- Nie oglądasz telewizji? Lucia Guerrero została zamordowana... To moja wina. Gdybym zdążył na czas, to zdołałbym zapobiec tragedii.
A tak ponownie nawaliłem. Proszę cię nic nie mów... Muszę to przemyśleć i zostać przez chwilę sam...
- Jak chcesz... Mój Boże to niesłychane... Dlaczego ją zabito? Zmieniła się i stała się dobrą osobą... Co za tragedia. Kto i dlaczego pozbawił ją życia? – zastanawiała się Deborah...

Tymczasem...

Czterdziestoletni Eduardo Campos, jeden z czołowych polityków w kraju wrócił właśnie do domu po kolejnym wyczerpującym dniu. Czekała tam na niego jego narzeczona Silvia Montoya, która była zawodowym fotografem. Eduardo zaznał w końcu szczęście po poprzednim nieudanym związku, a i ona była bardzo szczęśliwa. Planowali ślub, ale mężczyzna miał również daleko idące plany zawodowe. Zajmowało mu to dużo czasu, więc bez wątpienia niepokoiło to jego ukochaną.

- Wiesz jak bardzo zmieni się nasze życie gdy zdecydujesz się kandydować? – zapytała go Silvia.
- Wiem kochanie, że będzie ciężko, ale zawsze marzyłem aby zrobić coś dla swojego kraju. I wiem, że jestem w stanie osiągnąć naprawdę wiele. Drugim moim marzeniem jest ślub z tobą. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować wszystkie plany – odparł z uśmiechem Eduardo.
- Wiesz już kto może jeszcze kandydować?
- Nie mam pojęcia. Podejrzewam kilka osób. Marconi, Benites, Vellasquez...
- Vellasquez? Przecież takie same nazwisko naszą nasi przyjaciele... Miguel, Raul... Może to ktoś z ich rodzina?
- Wątpię kochanie. Już dawno by się chwalili. To nazwisko jest bardzo popularne w Kolumbii. Na pewno to zbieg okoliczności. Tak czy inaczej nie będzie łatwo. Twoje wsparcie będzie mi bardzo potrzebne. Na pewno nie oddalimy się przez to od siebie. Obiecuje ci to – stwierdził Eduardo przytulając do siebie dziewczynę.
- Oby tak było. Wiesz jak bardzo cię dopinguję i chcę żeby ci się udało, ale wiesz na jak niebezpieczną ścieżkę wchodzisz? Polityka na wysokim szczeblu może niestety prowadzić do brutalnej walki i wielu niebezpieczeństw – zauważyła Silvia...

Mieszkanie Luisy i Juana.

Eva Ronderos również była zaskoczona nowościami na temat śmierci Lucii. Przyjechała do domu Luisy i Juana aby zobaczyć się z nimi i z ich synkiem Bernardem.

- Byłabym sama na tym świecie gdyby nie wasza rodzina – stwierdziła Eva.
- Zawsze jesteś u nas mile widzianym gościem. Dla mojego syna jesteś drugą babcią, której nigdy nie mógł poznać – odparł Juan.
- Jak się miewasz? – dopytywała się Luisa.
- Jakoś żyję chociaż mam już swoje lata. Staram się jak najczęściej odwiedzać Armanda... Wiem, że nigdy tego nie popieraliście, ale jestem jego matką i muszę to robić. Kocham go i nie obchodzi mnie jakim stał się człowiekiem. I tak płaci za to wysoką cenę...
- Było nie było to brat mój, Miguela i Raula. Oby więzienie go zmieniło. Byliśmy u niego kilka razy, ale chyba i tak za mało...
- Rozumiem was. Przecież chciał was skrzywdzić. Upodobnił się do Jose Manuela. Ważne, że ma chociaż mnie.
- W 2010 roku skazano go na 25 lat więzienia, więc zostało mu jeszcze 15 lat odsiadki, tak? – spytał zainteresowany Juan.
- Nie do końca. Skazano go owszem na 25 lat, ale po kilku latach zmniejszono mu wyrok do dwudziestu lat. To znaczy będzie mógł wyjść pięć lat wcześniej za dobre sprawowanie. A więc zostało mu jeszcze dziesięć lat odsiadki – zaznaczyła Eva.
- Na pewno doczekasz dnia gdy znów wyjdzie na wolność. Skoro wytrzymałaś tak długo, to wytrzymasz też drugą połowę jego kary...
- Zapomniałabym kochanie. Dzwoniła mama i zaprasza nas wszystkich na rodzinną kolację – stwierdziła Luisa.
- Świetnie. A z jakiej to okazji?
- Tylko się nie denerwuj... Przyjeżdża nasz wujek Roberto Vellasquez.
- Czemu miałbym się denerwować?
- To brat mojego ojca. Nie widzieliśmy go od lat. Teraz jest podobno czołowym politykiem w kraju. Ale różni się od brata. Jest zupełnie inny.
- Rozumiem kochanie. Przecież go nie oceniam. Chętnie go
poznam – stwierdził Juan...
- Nie byłabym tego taka pewna czy jest inny. Pamiętam czasy gdy Roberto i Jose Manuel rywalizowali o Cristinę. Tyle, że Roberto naprawdę ją kochał. Byłby gotów popełnić każdy szaleńczy czyn aby ją zdobyć. Wtedy jednak był sporo młodszy od Jose Manuela który nim rządził i wygnał go z rezydencji. Przez lata słuch o nim zaginął. Przebywał zagranicą. Ciekawe po co teraz wraca – zastanawiała się Eva...

Tymczasem...

- Koniec świata! Samochód się popsuł i jeszcze mi go nie naprawili... Musimy iść na piechotę jakby autobusy w tym mieście nie
kursowały – narzekał Raul.
- Nie bądź śmieszny kochanie. Samochodem mamy dokładnie 8 minut drogi do rezydencji, więc dojście pieszo zajmie nam jakieś pół godziny. Przyda nam się taki spacer – odparła rozbawiona zachowaniem męża Monika.
- Łatwo ci mówić...
- Sebastian! Gdzie jest Natalia? Mieliście iść przodem, ale ostrożnie! Na Boga! Gdzie ona się podziała!
- Dlaczego spuściłeś ją z oka! – denerwował się Raul. Ona ma sześć lat, a ty dziewięć i powinieneś jej pilnować skoro sam chciałeś!
- Nie zwalaj winy na niego. To przez naszą nieuwagę jej teraz nie ma! Po co gadaliśmy o takich bzdurach! Pewnie uciekła kilkanaście metrów dalej! Tam jest ruchliwa ulica i może jej się coś stać!
- Dobrze. Uspokój się! Pobiegnę jej poszukać!

Nagle jakaś kobieta wyszła im z naprzeciwka prowadząc dziewczynkę za rękę.

- Natalia! Czemu nam uciekłaś? – zapytał ją zdeprymowany Raul.
- To pańska zguba? – zapytała kobieta, którą okazała się Karina.
- Tak... Ona ma dziwne tendencje do uciekania nam... Dziękujemy pani bardzo. Rozmawialiśmy z mężem i przez naszą nieuwagę o mało co nie doszło do tragedii – mówiła zdenerwowanym głosem Monika.
- Proszę się nie obwiniać. Nie zawsze można upilnować dziecko. Nic się nie stało. Widocznie wyprzedziła was za bardzo i po prostu się zgubiła. Była przestraszona, więc podeszłam do niej i zapytałam co się stało.
- Bardzo pani dziękujemy.
- Naprawdę nie ma za co. Jestem Karina Fonseca. Miło mi państwa poznać. Przecież tego mężczyznę widziałem nie tak dawno w „Carderze” – zamyśliła się.
- Monika Vellasquez, a to mój mąż Raul. Bardzo nam miło...
- Monika Vellasquez? To pani jest tą słynną modelką? No tak... Teraz panią poznaję. Musiałam się dobrze przyjrzeć...
- Nie wiem czy słynną, ale to ja – uśmiechnęła się Monika...

Mieszkanie Roberto Vellasqueza.

Roberto znów wracał myślami do przeszłości. Perspektywa kolacji z Cristiną i jej rodzina bardzo go cieszyła. Pamiętał jak od lat walczył o uczucie tej kobiety, ale ona zawsze wolała jego brata...

- Ja ją kocham Jose Manuel. Kocham twoją przyszłą żonę – powiedział Roberto.
- Też mi nowina. Wiem o tym. Masz maślane oczy za każdym razem gdy ją widzisz, ale zapomnij o niej. Ona kocha tylko mnie. Jesteś dla niej zwykłym chłystkiem – odparł Jose Manuel.
- Chłystkiem? Jestem od niej tylko cztery lata starszy, a ty czternaście! Zastanów się. Jak taka młoda kobieta może chcieć kogoś takiego jak ty!
- Widocznie mnie kocha, tak jak i ja ją kocham. Nie łudź się, bo sprowadzę cię na ziemię!
- Nie ożenisz się z nią, bo jej ojciec cię nienawidzi!
- Ma jakieś uprzedzenia do mnie i mojej rodziny. Ciebie też by nie zaakceptował. Ja jednak jestem silniejszy i postawię się temu idiocie. Załatwię go jak będzie się stawiał i tobie też mogę zrobić krzywdę, więc lepiej znikaj z naszego życia i odczep się od Cristiny. Dam ci pieniądze i cokolwiek chcesz, ale wyjedziesz kraju!
- Nie zrobię tego!
- Jeszcze zobaczymy Roberto...

Roberto znów wrócił do teraźniejszości. Wiedział, że był wtedy za słaby żeby rywalizować ze swoim bratem, ale teraz sytuacja się zmieniła.

- Nie udało mi się wtedy mimo, że zrobiłem wszystko aby pogrążyć Jose Manuela. Ale on dopiął swego mimo tego co się stało później, pozostał niewinny, wręcz nieskazitelny i zdobył Cristinę. Po latach dopiero zrozumiała co z niego za bydlę. Teraz ma nowego męża, ale to mięczak. Czuję to. Z łatwością go pokonam i zdobędę kobietę, którą zawsze kochałem – stwierdził Roberto.

Więzienie.

- Czego znowu chcesz? Przysyła cię ten człowiek co był tu kiedyś, tak? – spytał Armando.
- Owszem. Ma dla ciebie propozycję. Jest gotów przekupić strażników i w najbliższym czasie wydostać cię z więzienia. Masz dwa dni na podjęcie decyzji czy się zgadzasz. Więcej nie będzie cię prosił – odparł Cosme.
- Ale kim on jest? Ja go nie znam!
- Jest twoją jedyną szansę i przyjacielem łączącym przeszłość
z przyszłością. Nie zmarnuj tej szansy. Za dwa dni odwiedzę cię ponownie i masz mi dać odpowiedź. Do zobaczenia...
- Ten człowiek przypomina mi Jaguara. Może rzeczywiście chcą mi pomóc? Wyjdę stąd za wszelką cenę – pomyślał Armando...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:45:12 23-11-08    Temat postu:

Super odcinki
Lindzie śnił się ojciec. Linda przestraszyła się bo zawsze jak śnili jej się rodzice to zbliżało się niebezpieczeństwo.
Ach ten Manolo. Jak zawsze wszystko mu się myli. Jak zwykle wymiata Oj Gino będzie miał z nim ciężkie życie. Manolo poznał Karinę i kazał na siebie mówić Manolito To było dobre. Gino nie pozwolił. Powiedział, ze jest zbyt wysoko postawionym mężczyzną. Karina uważa Manola za kretyna.
Gustawo jest przygnębiony, bo nie udało się uratować Lucii. Powiedział o tym Debi. Tymczasem Deborah martwi się zachowaniem Rosy, która coraz częściej wraca późno do domu i zachowuje się inaczej niż zwykle.
Juan i Luisa zostali zaproszeni na kolację, gdzie będzie Roberto. Eva która ich odwiedziła wie, jaki on jest naprawdę.
Aj ten Raul Samochód się popsuł i nie chciał iść na piechotkę tylko autobusem. Przecież spacerek mu nie zaszkodzi. I Karina dopięła swego. Poznała Monicę znajdując jej córkę, która się zagubiła. Ciekawe czy znalazła się tam przypadkowo czy nie
Roberto walczył kiedyś z JM o Cristinę, ale przegrał. Wyjechał za granicę. Teraz chce ją zdobyć. Uważa Alfreda za mięczaka. Na pewno namiesza w ich życiu.
Do Armanda przyszedł Cosme i chce wyciągnąć go z wiezienia, tylko musi podjąć decyzję. Ale już ją podjął, nie chce dłużej gnić w więzieniu. Robi się coraz ciekawiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Magi
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 02 Kwi 2007
Posty: 11368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:05:06 24-11-08    Temat postu:

Nie dziwie się ze Linda zmartwiła się tymi snami a i Miguel się zaniepokoił.Dobrze że nawzajem się wspierają bo teraz będzie im to bardzo potrzebne.Cristina już sprasza rodzinę na rodzinną kolacje.Nie wiem co to za tendencja że i Luisa i Miguel od razu zastrzegają że jest on inny niż jego brat.Jednak mylą się...
Karina zawstydziła Gina ehhh ale on jest dziwny.Ale Karina Manolowi się spodobała.No i trzyma Gina w razach to znaczy ryzach Brakowało mi tych przekręconych słów Manola.Jakim on szacunkiem się cieszy nie wolno mu mówić po imieniu tylko per wujek Jaki autorytet normalnie szok No i Karina będzie szpiegiem w rodzinie Vallasquezów .Gustavo tak jest przygnębiony śmiercią lucii że odbija się to na jego rodzinie.Jest opryskliwy i obwinia się o wszystko.No i nie za bardzo slucha Deborah a Rosa może naprawdę mieć jakieś kłopoty.Szkoda ze tak to przeżywa...przecież to nie jego wina A Deborah dopiero od niego dowiedziała się o jej śmierci i też nią wstrząsnęła...a to dopiero początek.
Eduardo i silvia wydają się być tacy normalni.I choć on jest politykiem to nie zachowuje sie tak jak typowi politycy no i chce dobra kraju a nie własnego interesu.Walka o prezydenturę na pewno nadwyręży ich związek ale czuje że i oni będą mieli tu ważną rolę do odegrania.
Luisa,Juan i Eva rozmawiali o Armandzie.On już odsiedział 10 lat i zostało mu jeszcze 10 ale niestety wyjdzie wcześniej bo Gino i jego ludzie mu w tym pomogą w zamian za pomoc w zemście.A Eva biedna wierzy ze jej synuś się zmienił,coś mi się nie wydaje żeby tak było.A teraz ma się zastanowić czy chce wyjść z więzienia.
No tak karina skorzystała z okazji i poznała Monikę.Raul narzeka ze musi iść na nogach co za leń Chwila nieuwagi i dziecko zniknęło a "przypadkiem" napatoczyła się Karina.I zauważyła też że Raula już widziała.Wrrr już niedługo pewnie nieźle namiesza.
No tak można było się spodziewać że Roberto chce zdobyć Cristinę.Kiedyś przeszkadzał mu JM bo zwyczajnie się go bał ale teraz to on zdobył władze i zamierza ja wykorzystać.Myśli ze Alfredo to mięczak ale czy napewno??Przekonamy się
Czekam na newik i pozdrawiam serdecznie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Magi
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 02 Kwi 2007
Posty: 11368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:09:10 24-11-08    Temat postu:

Nie dziwie się ze Linda zmartwiła się tymi snami a i Miguel się zaniepokoił.Dobrze że nawzajem się wspierają bo teraz będzie im to bardzo potrzebne.Cristina już sprasza rodzinę na rodzinną kolacje.Nie wiem co to za tendencja że i Luisa i Miguel od razu zastrzegają że jest on inny niż jego brat.Jednak mylą się...
Karina zawstydziła Gina ehhh ale on jest dziwny.Ale Karina Manolowi się spodobała.No i trzyma Gina w razach to znaczy ryzach Brakowało mi tych przekręconych słów Manola.Jakim on szacunkiem się cieszy nie wolno mu mówić po imieniu tylko per wujek Jaki autorytet normalnie szok No i Karina będzie szpiegiem w rodzinie Vallasquezów .Gustavo tak jest przygnębiony śmiercią lucii że odbija się to na jego rodzinie.Jest opryskliwy i obwinia się o wszystko.No i nie za bardzo slucha Deborah a Rosa może naprawdę mieć jakieś kłopoty.Szkoda ze tak to przeżywa...przecież to nie jego wina A Deborah dopiero od niego dowiedziała się o jej śmierci i też nią wstrząsnęła...a to dopiero początek.
Eduardo i silvia wydają się być tacy normalni.I choć on jest politykiem to nie zachowuje sie tak jak typowi politycy no i chce dobra kraju a nie własnego interesu.Walka o prezydenturę na pewno nadwyręży ich związek ale czuje że i oni będą mieli tu ważną rolę do odegrania.
Luisa,Juan i Eva rozmawiali o Armandzie.On już odsiedział 10 lat i zostało mu jeszcze 10 ale niestety wyjdzie wcześniej bo Gino i jego ludzie mu w tym pomogą w zamian za pomoc w zemście.A Eva biedna wierzy ze jej synuś się zmienił,coś mi się nie wydaje żeby tak było.A teraz ma się zastanowić czy chce wyjść z więzienia.
No tak karina skorzystała z okazji i poznała Monikę.Raul narzeka ze musi iść na nogach co za leń Chwila nieuwagi i dziecko zniknęło a "przypadkiem" napatoczyła się Karina.I zauważyła też że Raula już widziała.Wrrr już niedługo pewnie nieźle namiesza.
No tak można było się spodziewać że Roberto chce zdobyć Cristinę.Kiedyś przeszkadzał mu JM bo zwyczajnie się go bał ale teraz to on zdobył władze i zamierza ja wykorzystać.Myśli ze Alfredo to mięczak ale czy napewno??Przekonamy się
Czekam na newik i pozdrawiam serdecznie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:23:44 25-11-08    Temat postu:

świetny odcineczek
Linda ma już złe sny, ma też złe przeczucia co do brata Jose Manuela ciekawe jak przebiegnie ta kolacja...
Karina poznała wuja swojego chłopaka, hehe
te przejęzyczenia Manola są super
ciekawe czy Gino załatwi sprawę dla Kariny i spotka się z Monicą..
oo i poznajemy nowych bohaterów, kandydata na prezydenta-Eduarda, który jest też przyjacielem Miguela y Raula, oraz jego narezczona Silvia pewnie będzie ciekawie ..
Armando zostało jeszzce 10 lat odsiadki... Eva pamięta czasy kiedy JM y Robert starali się o względy Cris...
wow co za zbieg oklicznosci ze Karina pojawiła się w tym samym miejscu co Monica y Raul...
Robert chce zdobyć Cris, ciekawe czy mu się to uda
peqnie to kwestia paru dni i Armando wyjdzie na wolność..
czekam na newik
pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:44:46 25-11-08    Temat postu:

7 ODCINEK

Posiadłość „Gina”.

Cosme wrócił do posiadłości Gina z najnowszymi wieściami od Armanda. Mężczyzna był zaniepokojony, ale wiedział jednak, że prędzej czy później jakoś skłoni Pereza do współpracy.

- Sprawiał wrażenie nieugiętego, ale sądzę, że za dwa dni zgodzi się na szefa propozycję – oznajmił Cosme.
- Doskonale. On mi jest potrzebny – odparł Gino.
- Ale do czego? – dopytywał się jego pracownik.
- Nie twój interes Cosme. Twoje pomysły zawsze mają sens i są trafione. Pomyśl więc lepiej jak dobrać się do komendanta policji Gustavo Valdeza. Daj mi znać jak coś wpadnie ci do głowy chociaż ja już mam wobec niego pewne plany.
- Dobrze szefie.
- Możesz odejść.
- Po co ci ten idiota Armando? Z tego co wiem próbował działać na własną rękę i przeciwko własnemu ojcu – wtrącił Manolo.
- Zapłacił już za to wysoką cenę. Teraz tak jak za dawnych czasów podejmie ze mną współpracę tak samo jak robił to wraz z moim ojcem.
- Uczestniczyłem w wielu naradach i Armando się tam raczej obijał. Dopiero na końcu chciał wszystkich pozabijać, ale samemu nie był w stanie i skończył tak samo fatalnie jak ja. Też go aresztowali...
- Nie martw się wujku. Teraz mi pomoże. Im więcej dawnych ludzi z obozu Leoncia Peny i Jose Manuela Vellasqueza tym lepiej, nieprawdaż?
- Tak, ale nie mów do mnie wujku, bo czuję się staro... To tak jakbym miał już 40 lat – stwierdził Manolo.
- Ale ty masz już przecież 50 – zdziwił się Gino.
- Masz rację. Dawno nie patrzyłem sobie w matrycę...
- Metrykę wujku, metrykę...
- A rzeczywiście. Masz rację...

Tymczasem...

- Proszę wybaczyć mi śmiałość, ale zawsze panią podziwiałam i też pragnę zostać modelką. Może mogłaby mi pani udzielić kilku rad? – spytała Karina.
- Może innym razem. Śpieszymy się – wtrącił Raul.
- Zaczekaj kochanie. Ta pani jest tak miła i przyprowadziła z powrotem dziecko. Co z tobą? Oczywiście, że pani pomogę. Tyle tylko, że teraz nie za bardzo mam czasu. Proszę jednak wziąć sobie moją wizytówkę. Chętniej doradzę jak dostać się do tej branży i jak postępować aby zostać modelka. A z góry widzę, że ma pani do tego predyspozycje – zauważyła Monika.
- Dziękuję. To zaszczyt słyszeć od pani takie słowa – uśmiechnęła się Karina.
- Już skończmy z tą pani. Jestem po prostu Monica.
- A ja Karina. Nie przeszkadzam już. Na pewno się odezwę o ile nie będzie to kłopot...
- Skądże znowu. Dziękuję za przyprowadzenie nam Natalii...
- Nie ma za co. To tak urocza dziewczynka. Zdążyłyśmy ze sobą uciąć pogawędkę.
- Chodźmy, bo czas nagli – upierał się Raul.
- Do widzenia – pożegnała się Monika.
- Do zobaczenia Moniko... Niesłychane... Ale ten świat mały. Gino nie chciał mi załatwić spotkania, to sama wzięłam sprawy w swoje ręce. Muszę się trzymać blisko tej rodziny. Czuję, że na tej rodzince zarobię olbrzymie pieniądze. Ten Raul wydaje mi się gburowaty, ale ciekawe kim był ten jego towarzysz z baru. Za wszelką cenę muszę się tego dowiedzieć – pomyślała Karina...

Firma „Veldillo”.

- Don Roberto. Miło, że pan dzwoni – powiedział Esteban rozmawiając przez telefon z Vellasquezem.
- Zostało kilka dni do czasu pierwszych deklaracji. Dobrze wiesz, że potrzeba wiele pieniędzy na kampanię. Bez tego nie wygram – odparł Roberto.
- Bez obaw. Wiem jak je zdobyć. Pracuję nad tym.
- Mam nadzieję. Ciekawi mnie kto będzie tak hojny i mnie wesprze...
- Mówi pan tak jakby pan był bez grosza...
- Konkrety Esteban. Od kogo dostanę pieniądze?
- Od własnej rodzinki chociaż oni jeszcze o tym nie wiedzą.
- Jak to?
- Niedługo pan zobaczy skąd przywędrują pieniądze. Sam się tym zajmę.
- Dobrze... Muszę kończyć, bo wybieram się na kolację właśnie do swojej rodzinki. Porozmawiamy jutro. Do zobaczenia.
- Historia lubi się powtarzać. Kradnę własną firmę, ale będę sławny bardziej jako kompan przyszłego prezydenta niż jeden z wielu pracowników w firmie jego rodziny – zastanawiał się Esteban...

Nagle do jego biura weszli Antonio Landaeta, kuzyn Juana i Lindy oraz jego żona Patricia.

- W czym mogę służyć? – zapytał Esteban, ale gdy podniósł wzrok przeraził się na widok Patricii.
- Pan Esteban Contreras, prawda? – spytał go Antonio.
- Tak, to ja. W czym mogę pomóc?
- Antonio Landaeta, kuzyn Juana, a to moja żona Patricia.
- Miło mi panią poznać – powiedział przestraszonym głosem Esteban.
- Co on tu robi? – zdziwiła się kobieta.
- Co was do mnie sprowadza?
- Szukam Juana. Nie mogę go złapać na komórkę, a mam sprawę związaną z naszą pracą w kancelarii.
- Wyszedł dziś wcześnie i nie mam pojęcia gdzie się podziewa. Przykro mi.
- Trudno. Najwyżej pogadam z nim jutro. Można tu skorzystać z toalety?
- Oczywiście. Korytarzem prosto i pierwsze drzwi na prawo.
- Dziękuję bardzo. Zostawiam cię na chwilę kochanie. Zaraz wracam...
- Co ty tu robisz do licha? Nie wiedziałem, że tu pracujesz! – oburzyła się Patricia.
- Uspokój się! Wiesz, że nie jestem złym człowiekiem. Jednak gdyby wszyscy dowiedzieli się prawdy, nie zagrzałbym tu miejsca – tłumaczył się Esteban.
- Powinni poznać prawdę... To mi się nie podoba. Wiedziałem, że to zataiłeś, bo inaczej nie mógłbyś pracować z Luisą i resztą...
- Proszę cię Patricio... Nie mów nikomu, że jestem kuzynem Fernanda Ayali. To nie moja wina, że był członkiem mojej rodziny. Nie mam z nim nic wspólnego, dobrze o tym wiesz. Zachowaj to dla siebie proszę...
- Sama nie wiem... Dobrze... Po co masz stracić pracę tylko dlatego, że mój były mąż to twój kuzyn i też tu pracował...
- Dziękuję ci. Jesteś kochana...
- Już jestem skarbie. Możemy iść. Do widzenia panie Contreras – powiedział wychodząc Antonio.
- Pięknie... O mało co nie wpadłem... Patricią zajmę się w swoim czasie. Jak ja nie lubię problemów. Muszę jednak dokończyć robotę po kuzynie i wyprać jak najwięcej brudnych pieniędzy. A za moje występki odpowiedzą i tak ci kretyni – śmiał się Esteban...

Mieszkanie Carlo Coracciego.

- Słyszałam o ostatnich wydarzeniach. Wyobrażam sobie co czuje Gustavo – powiedziała Vicky.
- Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać kochanie. Jest w fatalnym stanie. Jesteś jego siostrą. Porozmawiaj z nim, bo on tego teraz najbardziej potrzebuje – odparł Carlo.
- Dobrze. On nie może tak się zamartwiać. Nie może uratować każdego człowieka i złapać każdego przestępcę. Musi to zrozumieć. Pogadam z nim...
- Obawiam się, że teraz dla wszystkich nas nadchodzą trudne chwile. Czuję, że niebezpieczeństwo powraca...
- Nie strasz kochanie. Ja cieszę się chociaż z tego, że ten przeklęty łajdak Armando od lat siedzi w więzieniu. Niech gnije tam do końca życia. Pogodziłam się z jego matką, ale temu bydlakowi nigdy nie wybaczę – powiedziała Vicky...

Tymczasem...

- Czekałem na ciebie. Myślałem, że nie przyjdziesz – powiedział pewien chłopak na widok dziewczyny.
- Jeżeli się umawiam to dotrzymuję słowa Alex – odparł zadowolona Rosita.
- Ciekawe czy twój ojciec, szanowny pan komendant wie, że się ze mną spotykasz i że wychodzisz tak późno? – zapytał Alex Ribero.
- On ma swoje problemy Alex, a poza tym nic mu do tego...
- Zostawmy ten temat. Stęskniłaś się za mną?
- Oczywiście, że tak.
- To udowodnij mi to.
- Jak chcesz...

Po chwili młodzi zaczęli się całować. Rosita była wyraźnie w przystojnego chłopaka.

- Zobaczymy się jutro w szkole? – zapytał ją chłopak.
- Naturalnie, że tak. Kocham cię!
- Ja ciebie też Rosito... Naiwna, ale ładna – podsumował Alex...

Posiadłość „Gina”.

- Sam nie wiem co myśleć. Leoncio był kobieciarzem, miał wiele kobiet, ale powiedziałby mi, że ma syna. Nie wierzę temu całemu Gino. On jest naśladowcą Leoncia, ale żeby synem? To brzmi bardzo
dziwnie – zastanawiał się Manolo.
- Co porabiasz wujku? – spytał go Gino.
- Oglądam portrety swojego brata. Są takie ponadczasowe...
- Wiem o tym. Takie kazałem zaprojektować...
- Powiedz mi jak zamierzasz uwolnić z więzienia tego całego Armanda?
- Jeszcze nie wiem, ale chyba wyjdzie stamtąd w trumnie.
- Co takiego? Nie przerażaj mnie... Mówisz jak Leoncio przed laty. Nie podobają mi się takie żarty. Mówiłeś, że go uwolnisz, a nie zabijesz...
- Bo go uwolnię! Wyjdzie z więzienia udając martwego. Moi ludzie przekupią strażników i w taki oto sposób wyjdzie on na wolność. Tym razem bez zabijania kogokolwiek i rozlewu krwi...
- Doskonale bratanku. Sam bym na to nie wpadł – cieszył się Manolo...

Rezydencja Vellasquezów.

Miguel z Lindą, Raul z Moniką oraz Luisa z Juanem przyjechali już do rezydencji. Tam razem z dziećmi oraz Cristiną i Alfredo czekali na przybycie dawno nie widzianego gościa.

- Kilkanaście lat nie widziałam wujka... To szmat czasu – stwierdziła Luisa.
- Rzadko się pojawiał, bo widocznie był skłócony z ojcem – dodał Miguel.
- A z kim Jose Manuel nie był skłócony – dopytywał się Juan.
- Co ty wygadujesz? Po co to mówisz? – wtrąciła Linda.
- Ale w przeciwieństwie do ojca, wujek Roberto ma dobre serce – stwierdził Raul. Zawsze dobrze nas traktował, zwłaszcza ciebie mamo...
- To prawda. Dlatego godnie uczcimy jego powrót. Ktoś dzwoni do drzwi. Otwórz Florencio – powiedziała do jednej ze służących Cristina...

Po chwili przyszedł Roberto. Przywitał się z członkami swojej rodziny, także tymi najmłodszymi, a także z Lindą i Juanem.

- Mój Boże... Jaki ten los jest przewrotny. Wiedziałem, że Jose Manuel wymordował rodzinę Cordillów, a po latach oni połączyli się z jego dziećmi. Co za paradoks – pomyślał Roberto.

Potem wszyscy zasiedli do stołu w miłej i sympatycznej atmosferze. Wspominali stare czasy gdy Roberto mieszkał jeszcze w tej rezydencji...

- Pamiętam ile mój brat miał z wami problemów. Raul od najmłodszych lat latał za spódniczkami, zresztą Miguel też nie był w tym gorszy. Byliście niezwykle zadziorni. A ty zawsze byłaś jego oczkiem w głowie Luiso. A teraz wszyscy macie swoje cudowne pociechy... Szkoda, że mój brat stał się takim, a nie innym człowiekiem. Nigdy nie popierałem jego metod i zawsze byłem po twojej stronie Cristino. Dlatego cieszę się, że znalazłaś szczęście i stabilizację u boku pana Alfredo Martineza. Bardzo mnie to cieszy...
- Najgorsze mamy już na szczęście za sobą – potwierdziła jego słowa Cristina.
- Także i ja czuję, że nadchodzą dobre czasy. Powiem wam coś bardzo ważnego. Sądzę, że rodzina powinna dowiedzieć się o tym pierwsza.
- Co takiego chcesz nam przekazać wujku? – zapytała Luisa.
- Zamieniamy się w słuch – dodał Miguel.
- Pewnie chodzi o politykę, prawda? – spytał Raul.
- Owszem Raul. Miałem w życiu wiele kobiet, ale nigdy nie założyłem rodziny, nie miałem dzieci, nie byłem głową rodziny... Wiecie dlaczego? Bo poświęciłem się polityce. I teraz będę chciał zostać głową państwa!
- Co takiego? – zapytała zdezorientowana Cristina.
- Będę kandydował na urząd prezydenta Kolumbii – powiedział Roberto...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:06:57 26-11-08    Temat postu:

Super odcinek, zresztą jak zwykle
Gino chce wyciągnąć z wiezienia Armanda. Ma nawet już na to pomysł. Ach ten Manolo, jak zwykle wymiata. Nie wie nawet ile ma lat, bo dawno nie zaglądał w matrycę. Wszystko mu się myli. Na szczęście Gino go poprawia tak jak niegdyś Jaguś. Manolo jak zwykle wątpi w to, że Gino jest jego bratankiem. Jaguar przecież pochwalił by mu się, jakby miał syna.
Karina wkupiła się w łaski Monici, która pomoże Karinie w zrobieniu kariery modelki. Karina uważa Raula za gbura, bo ten ponaglał żonę, żeby szybko szli na kolację. Jest bardzo ciekawa kim był jego towarzysz jak widziała ich w barze. Hmm... Będą kłopoty
Esteban jest kuzynem Fernanda. Szok. Idzie w ślady kuzyna. Okrada firmę aby przeznaczyć je na kampanię Roberta. Ciekawe, kiedy się wyda jaki on jest naprawdę.
Rosita spotkała się z pewnym chłopakiem. Ona go kocha, a on? Raczej nie.
Nastąpiła kolacja na której pojawiła się cała rodzina. Roberto powiedział, ze będzie kandydował na prezydenta Kolumbii. Ciekawe jak zareaguje rodzina.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Magi
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 02 Kwi 2007
Posty: 11368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:17:21 27-11-08    Temat postu:

Armando sprawiał wrażenie nieugiętego??Jakoś mi się nie wydaje on za wszelka cene chce się stamtąd wydostać to pewne.Pytanie tylko czy będzie chciał im pomóc czy znów wywinie taki numer jak za czasów JM i Jaguara Oj ten Manolo nawet nie wie ile ma lat i znów wplotłeś jego przejęzyczenia.Kto by pomyślał ze ma już 50 lat :d I nie chce żeby mówić do niego wujku bo czuje się staro eh te jego pomysły
No tak Karina wpadła na Monikę to od razu skorzystała z okazji i zagadała o pracę modelki.Przyprowadziła córeczkę Moniki i raula ale to nie zmienia faktu że jest złą kobietą.A Raulowi jak śpieszno no proszę.jaki wzorowy mąż ani nie ogląda się za pięknymi kobietami ani nic.Ale Monika go strofowała hehe.No i dała wizytówkę Karinie która teraz to zadomowi się w życiu Vallasquezów.I wpadł jej w oko Miguel a nie Raul ehhh co za wariatka...
Można sie było spodziewać że te zyski to nie do końca uczciwe.Esteban okrada firmę dla Roberta.No proszę i jest kuzynem Fernanda.Biedaczek ale się wystraszył na widok Patricii.Ma szczęście ze Patricia dała się ubłagać i nie powie prawdy ale to może się niestety źle skończyć Roberto niby taki dobry a okrada własną rodzinę kto by pomyślał.Nawet JM czegoś takiego nie robił i nie wiedział ze Fernando go okrada.
Carlo poradził Cicky żeby pogadała ze swoim bratem.Napewno dobrze mu to zrobi.Biedak obwinia się o każde zło jakie jest na świecie a to przecież nie jego wina,nie wszystkiemu można zaradzić.Carlo mówi niestety prawde ze zło powraca i to ze zdwojoną siłą.
No prosze Rosa spotyka się z jakimś Alexem na dodatek on raczej nie jest zainteresowany nią na poważnie tylko chce się zabawić a ona jest naiwna i mu we wszystko wierzy.Oby to się źle dla niej nie skończyło...
Manolo nadal nie dowierza Gino.Myśli ze Jaguar powiedziałby mu gdyby miał syna.A może jednak Gino to nie jego syn?Kto wie? Hehe to z tą trumną było dobre.A Manolo myślał że go zabije skoro mówi o trumnie.Gino jest pomysłowy ale czy to mu wystarczy???
No i nadszedł czas rodzinnej kolacji.Kto by pomyślał że on taki dobry zawsze wszystkich bronił.Jaki z niego obłudnik.Chce zdobyć cristinę a tak chwali Alfreda :/On wcale nie jest lepszy od JM.No i poopowiadał im trochę o przeszłości i ogłosił coś co chyba jak widzę wszystkich zadziwiło.Że chce zostać prezydentem Widać ze Cristina jak to usłyszała była w szoku.
Świetny odcinek czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 17:27:06 27-11-08    Temat postu:

8 ODCINEK

Rezydencja Vellasquezów.

Słowa Roberta spowodowały niemałe zdziwienie i konsternację na twarzach uczestników kolacji.

- Wiem, że jesteście zaskoczeni, ale dowiecie się o tym pierwsi. Jeszcze zanim poinformuję o tym media – stwierdził Roberto.
- Prezydentem? Przemyślałeś to? Nie żebym wątpiła w twoje zdolności polityczne, ale wiesz jaki ciężar zakładasz na swoje barki? – zapytała go zaskoczona Cristina.
- Uwierz mi Cristino, że myślałem nad tym wiele miesięcy. Przygotowywałem się latami. Nadszedł czas aby spróbować. Przecież nikt nie powiedział, że nim będę. Będzie wielka kampania i dużo przeciwników. Zobaczymy czy Bóg przyniesie mi zwycięstwo...
- Oj będzie ciekawie – śmiał się Raul.
- Co masz na myśli? – zdziwiła się Luisa.
- Raulowi chodzi zapewne o naszego dobrego znajomego Eduarda Camposa. Zapewne go znasz wujku. Z tego co wiem może być jednym z twoich przeciwników – dodał Miguel.
- Będziemy mieli dylemat na kogo głosować – zażartowała Monika, ale Robertowi nie było do śmiechu.
- Ten młodzik Eduardo Campos to ich przyjaciel. A niech mnie – pomyślał Roberto.
- Co pan sądzi o tym Camposie? – zapytał Juan.
- Inteligentny, dość młody jak na kandydowanie. Ma jednak skrajne poglądy i brak mu mojego doświadczenia. Może się liczyć, ale nie wygra.
- Ja tam nigdy nie bawiłabym się w politykę. To takie niebezpieczne i ryzykowne – zauważyła Linda.
- Ale ten kto nie ryzykuje, ten przegrywa. Warto się nad tym
zastanowić – stwierdził Roberto.
- To drugi Jose Manuel. Nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Zachowuje się dokładnie tak samo. Pan i władca, przyszły prezydent. Oby nie kombinował przeciwko własnej rodzince. Jestem ciekaw czy jest tak uczciwy jak zapewniał – zastanawiał się Juan...

Posiadłość „Gina”.

- Gdzie Flavio? – zapytał swojego pracownika Gino.
- Jak zwykle o tej porze poszedł na dziwki – odparł Cosme.
- Jemu tylko jedno w głowie. Tylko z ciebie mam pożytek. Czego chciałeś?
- Miałem się zgłosić jak coś mi wpadnie do głowy odnośnie szefa zemsty na Gustavo Valdezie.
- Mów!
- Valdez ma żonę Deborah i dwójkę dzieci. Dorosłą już prawie Rositę oraz małą Leticię. Można ich było jakoś skrzywdzić. Szczególnie mam tu na myśli tą starszą córkę. Z tego co wiem chodzi do szkoły w której narkotyki są na porządku dziennym. Można byłoby wkręcić ją w niezłą aferę.
- Doskonale Cosme. Wszystko w swoim czasie. Ale tu chodzi bardziej
o skrzywdzenie Valdeza.
- Żaden problem. Zbiorę ludzi i pan komendant będzie miał śmiertelny wypadek...
- Tak zrobimy. Zabijemy Valdeza, a przy życiu pozostawimy Deborah. Będzie młodą wdową, a na dodatek jej starsza córka wpadnie w złe towarzystwo. Co o tym sądzisz wujku?
- Idealny plan. Jestem pod wrażeniem. Cosme... Skąd ty bierzesz takie pomysły?
- Z głowy panie Pena.
- Na wszystko ma odpowiedź. Dobrze... Możesz odejść Cosme. Dam ci znać kiedy zaczniemy plan eliminacji Valdeza i załatwienia na dobre jego rodzinki...

Po chwili do Gina i Manola dołączyła Karina, niezwykle zadowolona sukcesem jakim było poznanie Moniki Vellasquez i zdobycie jej wizytówki...

- A czemu ona taka cała w gołąbkach? – zapytał Manolo.
- W skowronkach wujku! Właśnie... Co ty taka zadowolona kochanie? – spytał swoją dziewczynę Gina.
- Na twój widok zawsze jestem zadowolona – stwierdziła Karina.
- Nie kpij. Mów prawdę. Co się stało?
- Bez ciebie sobie poradziłam. Dziś przypadkowo spotkałam Monikę Vellasquez, jej męża Raula i dwoje dzieci. Udało mi się z nią porozmawiać i mam jej wizytówkę. Pomoże mi zostać modelką...
- Nie mam nic przeciwko kochanie. Zostań kim chcesz, ale pamiętaj, że cię kocham – powiedział Gino.
- Wiem o tym. Ja ciebie też skarbie. Zostawiam cię teraz z Manolem.
- Karina!
- Przepraszam... Z wujkiem Manolem...
- Już lepiej... Idź już...
- Daj jej spokój bratanku. Niech mówi jak chce – machnął ręką Manolo.
- O nie... Ma się wyrażać do ciebie z szacunkiem. Skoro jesteśmy sami, to opowiedz mi wujku jakim cudem złapali tak inteligentnego człowieka i niesamowitego profesjonalistę jak ty?
- Długo by o tym opowiadać Gino... Wymykałem się Valdezowi wielokrotnie. Ukradłem pewien dowód który on miał przeciwko Leonciowi i Jose Manuelowi.
- Nie do wiary. Jak tego dokonałeś?
- Znam się na zamkach, wytrychach, kluczach itd. Wtargnąłem na komisariat mimo, że pilnowali go ludzie uzbrojeni po zęby. Odnalazłem kasetę z nagraniem i bez trudu wyszedłem z tej paszczy lwa. Za ten czyn Valdez ścigał mnie miesiącami. Był bezsilny, ale wpadłem tylko dlatego, że ściągnięto na mój kark policję federalną. Poza tym czułem, że ktoś mógł mnie wydać. I tylko dlatego mnie złapali – zakończył opowieść Manolo.
- Rozumiem. Byłeś świetny, ale miałeś po prostu pecha. Zapewniam cię, że ostatni raz w życiu wujku – odparł poruszony tą historią Gino...

Na drugi dzień.

Komisariat policji.

Gustavo siedział nad biurkiem, ale myślami wciąż był gdzie indziej. Myślał tylko o jednym. Nagle pojawił się u niego Carlo.

- Mamy dużo roboty. Przyniosłem ci dobrą kawę. Trzeba jeszcze raz usiąść nad papierami i rozpatrzyć akta tamtej sprawy o której kiedyś mówiłem – zaproponował Carlo.
- Jaguar żyje – odparł po chwili milczenia Gustavo.
- Co ty w ogóle opowiadasz?
- To żaden naśladowca. On był jedyny w swoim rodzaju. On żyje...
- Przepraszam, że to powiem, ale chyba zwariowałeś! Jakim cudem on może żyć skoro byłem przy tym jak dziesięć lat temu zasypał go grad kul. Zabiliśmy go na miejscu, potem zawieźliśmy ciało do chłodni i kilka dni później zakopaliśmy w nieznanym grobie.
- Trzeba zrobić ekshumację Carlo. On żyje!
- Ale Gustavo...
- On żyje... Niepokoi mnie co noc. Kpi sobie ze mnie. Jest nieśmiertelny. Wcale go nie zabiliśmy. Ukrywał się przez te lata i teraz znów nas zaatakował, rozumiesz?
- Nie... Zrozum my go zabiliśmy. Umarł na naszych oczach. Jego już nie ma! Są jacyś cholerni naśladowcy, ale dorwiemy ich! Przysięgam!
- Sprawdzimy DNA, zrobimy ekshumację, poruszymy niebo i ziemię, ale dorwiemy drania! I znów go zabijemy, ale już na dobre – stwierdził Valdez wychodząc ze swojego biura.
- On oszalał. Postradał rozum – nie dowierzał Carlo. Vicky musi z nim porozmawiać i to jeszcze dziś...

Szkoła.

W czasie jednej z przerw Rosita, Alex i kilku innych kolegów i koleżanek z jej klasy przebywali na świeżym powietrzu. W pewnym momencie Alex odciągnął dziewczynę kilka metrów dalej tak aby nikt ich nie widział. Całą sytuację obserwował kilkanaście metrów dalej siedzący w samochodzie Cosme...

- Mam nową dostawę. Weź ją teraz, bo potem nie będzie czasu – powiedział.
- Zwariowałeś? Jeszcze dwie lekcje przed nami – odparła zaskoczona Rosita.
- Weź... Poczujesz się znacznie lepiej. Te lekcje są zupełnie nieistotne. Nic ci nie będzie. Mówisz, że masz problemy w domu, a to ci pomoże. Tylko spróbuj tak aby nikt nie widział.
- Dobrze, ale tylko odrobinę na spróbowanie. Nie namawiaj mnie na więcej.
- Jak chcesz skarbie.
- Całkiem niezłe – powiedziała po skosztowaniu narkotyku „rozweselacza” Rosita.
- Mówiłem. Teraz będziesz się czuła jak w niebie. Zobaczysz jak bardzo poprawi ci to samopoczucie – zapewniał ją Alex...

Branie narkotyków przez Rositę i Alexa nie uszło uwagi Cosme który aż zacierał ręce na ten widok.

- A więc nie myliłem się. Co za szkołę wybrał dla swojej córki pan komendant... Kokaina, niedługo będzie amfetamina, ekstaza... Córeczka wpadnie w niezłe tarapaty. Na razie dopiero wchodzi w „radosny” świat narkotyków. Ciekawe co będzie dalej. Postaram się aby nie zaprzestała tych wspaniałych eksperymentów – pomyślał Cosme odjeżdżając spod szkoły...

Tymczasem...

W siedzibie partii odbywała się właśnie konferencja prasowa z udziałem Roberto Vellasqueza, któremu towarzyszył jak zawsze Esteban Contreras. Nadeszła pora aby i media poznały decyzję polityka...

- Tak proszę państwa, to stało się faktem. Z ramienia mojej partii zamierzam ubiegać się o fotel prezydenta Kolumbii. Od dziś jestem jednym z kandydatów i rozpoczynam swoją kampanię wyborczą – oznajmił Roberto.

Rozległy się brawa w jego sztabie wyborczym. Roberto przedstawił Estebana jako szefa swojej kampanii, potem zaczął zaś odpowiadać na pytania dziennikarzy.

- Jaki będzie pański program? Proszę podać szczegóły?
- Panie redaktorze, na to będzie jeszcze czas. Mój program ma bardzo szeroki zakres tematyczny i zapewniam, że wy pierwsi dowiecie się o wszystkich moich planach i założeniach. Jest jednak na to jeszcze zbyt wcześnie. Dziś staję do walki, jutro rozpoczynam kampanię na szeroką skalę. Tyle w tej kwestii.
- Jeszcze jakieś pytania do pana Vellasqueza? – dopytywał się Esteban.
- Tak. Ja mam pytanie – zgłosił się jeden z dziennikarzy.
- Ale już ostatnie, bo czas nagli...
- Nie jest pan pierwszym który się zgłosił. Dwie godziny temu chęć kandydowania zgłosił pan Eduardo Campos. Co pan o tym sądzi?
- Cóż... czyli mam już jednego przeciwnika? Bardzo mnie to cieszy i życzę panu Camposowi jak najlepiej. Dziękuję państwu serdecznie za cierpliwość i za wszystkie pytania.
- To była konferencja prasowa kandydata na prezydenta pana Roberta Vellasqueza. Dziękuję – podsumował jeszcze Esteban, po czym obaj panowie udali się do wyjścia...

Chwilę później...

- A więc to jest moje biuro. Wygodnie tu. Zaczynamy walkę na całego Esteban. Czuję, że media są po mojej stronie. Będzie
dobrze – stwierdził Roberto.
- Z pewnością tak. Ma pan gościa – odparł Esteban.
- Kogo?
- Niech pan sam zobaczy. Ja muszę wyjść coś załatwić...

Do biura wszedł ponad pięćdziesięcioletni mężczyzna o groźnych rysach twarzy. Jego pojawienie się wywołało uśmiech na twarzy Vellasqueza.

- Czekałem na ciebie. Nie sądziłem jednak, że pojawisz się w tym publicznym miejscu. Ktoś mógłby cię rozpoznać – powiedział Roberto.
- Nie wygaduj bzdur. Czy ktoś mnie kiedykolwiek poznał i złapał? – zapytał ironicznie mężczyzna.
- Jak chcesz. Kopę lat! Niewiele się zmieniłeś Santiago Marcelana!
- Ty również dobrze się trzymasz panie prezydencie Robercie Vellasquez!

Panowie uścisnęli sobie dłonie i poklepali się po plecach. Widać było, że są przyjaciółmi nie od wczoraj.

- Jeszcze nie prezydencie... Nie chwal dnia przed zachodem słońca.
- Nie martw się przyjacielu. Pomogę ci zostać głową państwa, a wiesz czemu? Bo pomagałem twojemu bratu, współpracowałem z jego najwspanialszym człowiekiem od mokrej roboty, a teraz nie odmówię i tobie. Ja potrzebuję ochrony, a ty pieniędzy. A więc wypijmy za nadejście nowych, lepszych czasów – zaproponował Santiago...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Magi
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 02 Kwi 2007
Posty: 11368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:25:09 27-11-08    Temat postu:

No tak wszyscy są zaskoczeni deklaracją Roberta.Chce być prezydentem czyli panem i władcą.To widać.Każdego skrytykuje tylko nie siebie.Eduardo może sprawić mu jeszcze niespodziankę niech się nie zdziwi.Może i młody i ze skrajnymi poglądami ale takich ludzi lubi społeczeństwo.Ale Roberto będzie pewnie stosował nieczyste gierki a nawet nie zawaha się zabić tego kto stanie mu na drodze ku władzy.nie przewidział jednak ze Eduardo to znajomy jego rodzinki.Ciekawe co on na to?Teraz się tym zdenerwował w myślach a potem co zrobi? Ciekawie Za to Juan już poczuł do niego antypatię i nie dziwie się mu bo sama nie lubię brata JM.Niby inny a jednak taki sam.I Juan to zauważył.Powinien mieć się na baczności bo Roberto może zrobić krzywdę nawet własnej rodzinie.
Wyrok na Valdeza i jego rodzinę zapadł.On zginie w wypadku ale mimo tego jeszcze bardziej skrzywdzą tych biednych ludzi.Deborah pozostawia przy życiu żeby cierpiała po stracie ukochanej osoby a jednocześnie wplączą Rose w aferę narkotykową.Ehh ten Cosme ma okrutne pomysły.Karina za to zadowolona z siebie bo sama poznała Monikę i ta pomoże jej w zostaniu modelką.Jej zadowolenie zauważył i Manolo i Gino.Ahh te zapewnienia o miłości myślałby kto.Ale najbardziej rozbawiła mnie opowieść Manola.Ten to ma wyobraźnię.Ściemnia niesamowicie.Rozbroił mnie po prostu-policja federalna a to dobre.Dał sie łatwo złapać a mówi że miał pecha.Nie no nie mam na niego słów.Jest genialny.
Gustavo nie miał juz co wymyślić.To ze Jaguar nawiedza go w snach oznacza raczej ze nie żyje.Bo wielu zmarłych w tej teli pokazuje się w snach.A ten od razu ekshumacje zwłok itd.A przecież oni byli przy tym jak on umarł.Niemożliwe żeby żył.Przynajmniej ja tak uważam.Gustavo chyba gubi sie w tym wszystkim i nie dziwie mu się ale musi wziąć się w garść a nie
No tak Rosity nikt nie musi wciągać w aferę narkotykową bo ona już bierze.Narazie to początki ale Cosme postara się żeby na tym się nie skończyło.Phi ciekawe jakie ona ma niby problemy w domu?Dziwna jest.Zadaje sie z takimi ludźmi pokroju Alexa i wpadnie w tarapaty.To prawda ze Gustavo nie wybrał zbyt dobrze szkoły ale jest bardzo zajęty a Rosita jest bardzo podatna na wpływy niestety.
Roberto oficjalnie jako kandydat na prezydenta.Ma już jednego konkurenta.Ciekawe jaką to kampanię przygotował i czy rzeczywiście wygra wybory.Oby nie
No i wydało się że Santiago współpracował z JM i Jaguarem w zamian za ochronę.Jest poszukiwany a pokazuje się w miejscach publicznych i nikt go nie rozpoznaje.Ta współpraca napewno niczego dobrego nie przyniesie niestety...
Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 16:29:14 28-11-08    Temat postu:

9 ODCINEK

Biuro Roberto Vellasqueza.

- Zadziwiasz mnie Santiago. Masz na głowie Gustavo Valdeza i całą policję federalną, a jak gdyby nigdy nic mnie tutaj odwiedzasz i chcesz wznosić toast? Jeżeli ktoś cię rozpozna w moim towarzystwie i zrobi zdjęcie, to oznacza automatycznie koniec moich politycznych marzeń! Pomyślałeś o tym? – denerwował się Roberto.
- Bez obaw przyjacielu. Kto mnie tu pozna? I kto będzie mnie tu szukał? Uspokój się lepiej, bo jako przyszły prezydent nie możesz być taki strachliwy – odparł ze spokojem Santiago.
- O co ci chodzi?
- Już mówiłem – o współpracę. Porywasz się z motyką na słońce Roberto. Co prawda masz doświadczenie, ale w Kolumbii nie jesteś zbyt znany. Ja jednak sprawię, że twoja kampania nabierze tempa. O pieniądze się nie martw. Wygrasz w cuglach, ale wszystko ma swoją cenę.
- Przykro mi Santiago, ale nie zgadzam się na to. To zbyt ryzykowne. Moja kampania musi być uczciwa.
- Ty i uczciwość? Nie rozśmieszaj mnie! Myślisz, że nie wiem o twoich dawnych zatargach z prawem? Myślisz, że nie wiem, że masz na koncie zabójstwo? Zabiłeś z miłości... z miłości do Cristiny, twojej byłej szwagierki.
- Ciszej Santiago! Jeszcze ktoś nas usłyszy!
- A twoja współpraca z Jose Manuelem i Jaguarem? Twój brat oraz Leoncio Pena byli moimi przyjaciółmi. Teraz wypierasz się Jose Manuela i potępiasz go publicznie, ale wiedziałeś o masakrze na rodzinie Cordillo oraz innych jego głośnych sprawkach!
- Przestań!
- Więc jak będzie?
- W porządku. Mów czego chcesz i wyjdź stąd jak najszybciej!
- Nie mów do mnie jakbym był twoim wrogiem. Jestem twoim przyjacielem Roberto. Ale do rzeczy. Masz przymknąć oko jako prezydent na wiele spraw związanych z moją działalnością.
- Co takiego?
- Mam wielu przyjaciół w Bogocie i wiele do zrobienia. Dostawcy już czekają. Będziesz prezydentem dzięki mnie, ale w zamian będziesz mnie chronił i wypłoszysz stąd takich ludzi jak choćby ten przeklęty Gustavo Valdez. Pod byle pretekstem, ale to zrobisz. Coś za coś przyjacielu. Ty chcesz rządzić, a ja prowadzić tu interesy. To jak będzie?
- W porządku. Jesteś tu zawsze mile widzianym gościem – stwierdził niechętnie Roberto.
- Wreszcie mówisz jak prawdziwy Vellasquez. Bywaj przyszły prezydencie! – pożegnał się z nim Santiago...

Firma „Veldillo”.

Carlo Coracci odwiedził firmę Vellasquezów szukając Juana. Chciał bowiem pogadać z nim o swoim szefie. Jego stan niepokoił go, a Cordillo jako przyjaciel Valdeza mógł tu wiele zdziałać.

- Co za niespodzianka! Co cię do mnie sprowadza Carlo? – spytał Juan.
- Szukałem cię w kancelarii, ale twój kuzyn powiedział mi, że znajdę cię tutaj – odparł Coracci.
- Tak, bo od dawna pracuję na dwa etaty.
- Rozumiem. Mam do ciebie delikatną sprawę. Chodzi o Gustavo.
- Co z nim?
- Od czasu zabójstwa Lucii nie jest sobą. Obwinia się o jej śmierć, wydaje mi się, że podupadł psychicznie. Ostatnio powiedział mi, że Jaguar żyje i wciąż go prześladuje. Jesteś jego przyjacielem... pogadaj z nim. O to samo prosiłem moją żonę, ale nie wiem czy to coś da. Nie chcę żeby zwariował bez powodu.
- Ale zaraz zaraz. Dlaczego on uważa, że Jaguar żyje?
- Nie będę cię okłamywał. Podejrzewamy, że za zabójstwem Castaneza oraz Lucii stoi jakiś naśladowca Jaguara, który mści się za jego śmierć i działa w podobny sposób zabijając bez mrugnięcia okiem. I to nas najbardziej martwi.
- Dobrze, że o tym wspomniałeś. Lepiej żeby nikt z rodziny o tym na razie nie wiedział. Po co mają się denerwować na zapas? Pogadam z Gustavo. To znakomity policjant i z niejednym problemem dawał sobie radę. Poradzi sobie także z zabójcą Lucii. Jestem tego pewien. Dzięki za wizytę.
- Złapiemy go szybko i dowiemy się kim jest ten naśladowca Leoncia Peny. Uważajcie na siebie, bo nigdy nic nie wiadomo. Do zobaczenia – powiedział Carlo...
- Brat Jose Manuela, a teraz jakiś naśladowca Jaguara. To chyba za duży zbieg okoliczności – zastanawiał się Juan...

Posiadłość „Gina”.

Gino znów obudził się w znakomitym nastroju po kolejnej upojnej nocy
z Kariną. Nie łączyła ich jakaś wielka miłość, ale seks i pożądanie. Coś ich do siebie przyciągało i byli sobie potrzebni. Każde z nich miało swój ukryty cel i za pomocą drugiego pragnęło go zrealizować.

- Pamiętaj kochanie, że nie toleruję zdrady. Wylecisz stąd po pierwszej próbie skoku w boku – stwierdził śmiejąc się Gino.
- Nigdy bym cię nie zdradziła. Wiele nas łączy – odparła Karina traktując słowa ukochanego jak żart.
- Powiedz mi co zamierzasz w związku z Moniką Vellasquez?
- Dzisiaj do niej zadzwonię i umówimy się na spotkanie. Zobaczymy co z tego wyniknie.
- Mnie również bardzo interesuje ta rodzina. Nie mogę jednak powiedzieć ci dlaczego. Spróbuj dowiedzieć się jak najwięcej na temat członków tej rodziny. To dla mnie ważne.
- Dobrze kochanie – zdziwiła się dziewczyna. Ale proszę cię... ile jeszcze mam znosić towarzystwo tego błazna w naszym domu?
- Jakiego błazna?
- Manola, Manolita czy jak mu tam. Przecież jemu brakuje piątek klepki! To skończony idiota!
- To członek mojej rodziny, więc wyrażaj się o nim z szacunkiem! Jeszcze raz powiesz o nim coś złego, a wylecisz stąd oknem! Wujek ma specyficzne poczucie humoru, ale jest normalnym i porządnym człowiekiem!
- Jak tam chcesz... Będę go omijała szerokim łukiem...
- Nawet nie próbuj. To nasz domownik i nie będziesz go unikać! Wręcz przeciwnie. Pokażemy mu, że jesteśmy jego rodziną, rozumiesz? To go na pewno ucieszy.
- Ale z ciebie idiota Gino. Jesteście ulepieni z tej samej gliny. Dwaj idioci – pomyślała poirytowana Karina...

Bar „Cardera”.

- Twoje życie diametralnie się teraz zmieni – zauważył Miguel.
- To prawda. Uważaj, bo zaraz zjawią się te hieny, czyli dziennikarze, bo przecież jesteś żoną kandydata na prezydenta Kolumbii Eduardo Camposa – śmiał się Raul.
- Mamy tylko ślub cywilny. Obawiam się, że media będą chciały wykorzystać nawet to, że jeszcze nie pobraliśmy się przed Bogiem – stwierdziła Silvia.
- To rzeczywiście nieciekawie – oznajmił Miguel.
- Nie denerwujcie jej! Nie słuchaj ich Silvia. Nikt wam niczego nie zarzuci. A poza tym ślub już niedługo, prawda? – dopytywała się Luisa.
- Sama nie wiem... Mam nadzieję, że tak...
- I to będzie kolejny chwyt w kampanii wyborczej Eduarda – kpił Raul.
- Uspokójcie się! To nie są żarty! – apelowała raz jeszcze Luisa.
- Nasza siostra ma rację. To poważna sprawa – zauważył Miguel.
- Powiedzcie mi jedną rzecz. Jednym z kandydatów jest Roberto Vellasquez. Czy to wasza rodzina? – spytała Silvia.
- Tak, to nasz wujek. Nie widzieliśmy go latami, ale teraz nagle się pojawił i to z ambitnymi planami – odparła Luisa.
- To Eduardo nie będzie mógł już na was liczyć. Macie kandydata w rodzinie, więc kandydat wśród przyjaciół odchodzi w cień...
- Nic bardziej mylnego. Nie mamy pojęcia co zamierza wujek i jaki ma program, a twojego męża znamy od lat. To wspaniały człowiek i idealny kandydat na głowę państwa. Jestem przekonany, że ma olbrzymią szansę wygrać te wybory – stwierdził Miguel...

Więzienie.

- Widzę, że ci spieszno. Masz jeszcze jeden dzień do namysłu, ale podobno strasznie chciałeś ze mną pogadać. O co chodzi? – spytał Cosme.
- Owszem, wezwałem ciebie, bo nie ma sensu dłużej się zastanawiać. Wchodzę w to! – odparł Armando.
- Tak myślałem. Niedługo zajmę się przekupieniem strażnika. Tak się składa, że jeden z nich zrobi wszystko dla pieniędzy, więc wyjdziesz stąd cały i zdrowy i po raz pierwszy od 10 lat ujrzysz słońce...
- Doskonale. Marzę o wyjściu z tego przeklętego miejsca!
- I wyjdziesz. Niedługo poinformuję cię w jaki sposób uciekniesz. Zostaw to mnie. Szef się ucieszy, że z nami współpracujesz. Nie pożałujesz tego. Trzymaj się – zakończył pogawędkę Cosme.
- Na wolności mam wiele spraw do załatwienia. Już niedługo ponownie wrócę do świata żywych, bo tu czułem się zaszczuty i niechciany. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że najgorsze mam już za sobą – pomyślał Armando...

Cmentarz.

Manolo nie mógł doczekać się chwili odwiedzenia grobu swojego brata. Założył na tą okazję garnitur oraz okulary słoneczne. Był nie do poznania. Zdawał sobie sprawę, że nagrobek jest byle jaki, a miejsce pochówki przypadkowe i w odległym miejscu cmentarza...

- Niesłychane... Tu leży mój brat Leoncio Pena... w tak śmiesznym i byle jakim grobie! Taki człowiek jak on nie zasługiwał na taki koniec. Obiecuję, że wspólnie z twoim synem o ile to twój syn wyremontujemy ci lepszy nagrobek i lepszą tablicę. Zaczynam wierzyć, że to rzeczywiście twój syn Leoncio. Jest do ciebie podobny z wyglądu i zachowania. Czuję, że razem pomścimy twoją śmierć i pokonamy twoich wrogów. Twoja jakże bolesna śmierć i nieodżałowane odejście nie pójdą na marne. Przysięgam, bo inaczej nie mam na nazwisko Pena. Cześć twojej pamięci Leoncio – zakończył swój monolog Manolo...

Nagle Manolo zauważył, że w kierunku grobu jego brata zbliża się nie kto inny jak Gustavo Valdez.

- A niech mnie! Nie może mnie poznać! Schowam się za tamten nagrobek. Może się na niego nie natknę – pomyślał Manolo.

I rzeczywiście udało się. Schowany za sąsiednie groby Manolo obserwował poczynania komendanta policji. Gustavo celowo odwiedził to miejsce. Inaczej nie odzyskałby spokoju.

- Wróciłeś przeklęty draniu! Niby gnijesz w tej ziemi, smażysz się w piekle, ale wciąż zabijasz... nawet po śmierci... jeżeli w ogóle umarłeś. Zabijasz za pomocą swoich naśladowców, ale obiecuję, że ukrócę to i zniszczę tych twoich uczniów. Skończą w ziemi tak samo jak ty. Jak kiedyś wspomniałeś tylko jeden z nas może wygrać. Wygrałem ja i tym razem będzie podobnie. Pozbieram się i pokonam każdego kogo rzuciłeś przeciwko mnie. I to nie ja, lecz ty nie zaznasz spokoju, bo znów spowoduję, że doznasz uczucia porażki, bo ciebie, a przede wszystkim twoich uczniów czeka tylko klęska! – zakończył Gustavo.

Gustavo oddalił się, a Manolo był wciąż w szoku słysząc każde wypowiedziane przez Valdeza słowo.

- I po co on tu przyszedł skoro zapomniał nawet zmówić „Ojcze nasz”
w intencji mojego Leoncia? – lamentował Manolo...

Tymczasem...

Gino siedział w swoim samochodzie w jakimś ustronnym miejscu, a na zewnątrz Cosme właśnie odbywał pouczającą rozmowę z Alexem Riberą.

- Sprawdziłem cię i spisałeś się nieźle. To na drobne wydatki – wręczył chłopakowi pieniądze Cosme.
- Co mam dalej robić? – zapytał Alex.
- To co do tej pory. Rozkochaj ją w sobie i wprowadzaj stopniowo w świat narkotyków. Namawiaj ją na coraz mocniejsze dawki aż w końcu zwariuje lub przedawkuje. Powtarzaj jej to same co zawsze. Ta idiotka we wszystko uwierzy. Dostaniesz dwa razy tyle jeśli upokorzysz Rositę Valdez, rozumiesz?
- Tak proszę pana.
- O dostawę się nie martw. Będziemy w kontakcie. Niczego nie zepsuj i nie zakochaj się w tej smarkuli. Masz ją doprowadzić do ostateczności, do takiego stanu, że bez ciebie i bez narkotyków nie będzie mogła wytrzymać.
- Rozumiem, ale czy to nie przesada?
- To nie twój problem. Masz robić co ci każę! Nie wtrącaj się w to co cię nie dotyczy. A teraz spływaj!

Po chwili Cosme wsiał do samochodu i razem z szefem oraz Flaviem oddalili się od tego obskurnego miejsca.

- Świetnie Cosme. Wszystko idzie nam wyśmienicie. Odnosimy zwycięstwa na wszystkich polach. Mój ojciec byłby ze mnie dumny – cieszył się Gino.
- Słucham? – spytał zaskoczony mężczyzna.
- Nic takiego... Jedziemy Flavio, bo szkoda czasu...

Kilka minut później coś niedobrego zaczęło się dziać z ich samochodem. Cała trójka była tym zaskoczona, bo jak dotąd auto nie sprawiało problemów.

- Co jest grane? Czemu rzuca samochód w prawo? – denerwował się Flavio.
- Zatrzymaj się! Jeszcze kogoś potrącimy! – wściekał się Gino.
- Nie za bardzo mogę!
- Co takiego?

W ułamku sekundy zauważyli, że jakaś nieświadoma niczego kobieta wchodzi im przed maskę.

- Zatrzymaj się! – powtórzył Gino.

Flavio w ostatniej chwili zahamował tuż przed przerażoną kobietą. Odetchnął z ulgą. Zdenerwowany Gino aż wysiadł z samochodu aby porozmawiać z ową nieznajomą, którą okazała się Linda.

- Bardzo przepraszamy... Nic się pani nie stało? – zapytał Gino.
- O mało mnie pan nie zabił. Jak pan jeździ! – zdenerwowała się Linda.
- To nie ja kierowałem, lecz mój osobisty kierowca, ale to nie nasza wina. Po prostu coś złego zaczęło się dziać z samochodem.
- Każdy tak się tłumaczy! Niech pan da mi już spokój! Najadłam się strachu gdy o mały włos nie wpadłam pod koła pańskiego wozu...
- Wiem o tym i czuję się bardzo tym faktem zażenowany. Proszę wybaczyć nam to całe zamieszenia.
- Dobrze. Nic się przecież nie stało. Niech pan już wraca...
- Nic z tego. Moi ludzie naprawią usterkę, a ja przez ten czas w ramach rekompensaty zaproszę panią na kawą. I proszę nie odmawiać. Chcę się zrehabilitować, zwłaszcza jeśli mam do czynienia z tak piękną kobietą jak pani – zaproponował Gino...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 16:40:37 28-11-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11  Następny
Strona 3 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin