Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moja matka oszalała!!! - Odcinek 99 :D
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 97, 98, 99, 100, 101  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
La Bebe
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 21 Maj 2010
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:47:45 03-10-10    Temat postu:

wow
opoko boskie
daniel sie uchlal
david teraz sie obudzil z instynktem rozdzicielskim
jakos wczesniej nie mial czasu???
kretyn
uwielbiam gabi
ona jest swietna
stara ale jara
czekam na newsa
pozdro :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PrincessAna
Motywator
Motywator


Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:22:17 03-10-10    Temat postu:

ah świetny odcinek
najlepsze końcowe wersy
oj ale namieszałaś z tymi odcinkami
nie martw się ja się doczytałam to i inni też się może doczytają
jest słodziutko
pozdrawiam ;**
Ps. Proszę o newsa.... szybciutko
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mila851
Idol
Idol


Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: (^o^)/*
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:11:18 04-10-10    Temat postu:

dziękuje wam bardzo
Ciesze sie ze wam się podoba

PrincessAna ciesze się, ze udało ci się doczytać jest nadzieja, że inni też się połapią
trochę się zamotałam...


Odcinek 86
ponowne spotkanie

Zadziwiające jak bardzo różni się bycie ojcem chłopca, od bycia ojcem dziewczynki. O chłopca ojciec troszczy się w zupełnie inny sposób niż o dziewczynkę. Obawia się zupełnie innych rzeczy.
A jeszcze bardziej zadziwiające jest, to, że te zachowania przychodzą instynktownie. Nie trzeba się ich uczyć, wystarczy się im poddać. Tak jak David przed chwilą to zrobił.
Wygląd dziewczyny, nie wydawał mu się niestosowny, czy szokujący, do chwili w której uświadomił sobie, że oto stoi przed nim jego córka. Prawie dostał spazmów, kiedy ponownie zanalizował jej uczesanie i strój tym razem jako rodzic. Zajęło mu chwilę nim opanował chęć nawrzeszczenia na nią, zasypania ją powodami dla których nie powinna tak się nosić i uziemienia jej do końca życia.
Wiedział jednak, że nie ma prawa do żadnej z tych rzeczy. Przynajmniej na razie.
Wszystkie lata dzieciństwa Megan minęły bezpowrotnie. Nie był przy niej, kiedy go potrzebowała, kiedy postawiła swój pierwszy krok, kiedy powiedziała pierwsze słowo. Nawet nie wiedział, jaką jest osobą. Zapragnął ją poznać. Dowiedzieć się o niej tych wszystkich rzeczy.
Obserwował jak przekomarza się z Danielem, jak próbuje zmusić go żeby poszedł się położyć. Nie mógł oderwać od niej oczu. To było nieprawdopodobne, z chwilą gdy minął szok, gdy Megan odezwała się do niego i uśmiechnęła poczuł taką tkliwość. Zazdrościł Danielowi, że może ją objąć, nazwać córką, że może się z nią droczyć. Ale najbardziej tego, że ona odwzajemniała mu się tą samą zażyłością.
- Niesamowity, co nie? – zagadnął Mat uśmiechając się półgębkiem. - I jak mam nie popaść w kompleksy? Ja, jedynak, ukochany syn zostałem zepchnięty na drugi plan. Okazało się, że ojciec zawsze chciał mieć córkę. - W głosie chłopaka nie było cienia zazdrości, a w jego oczach błysnęło rozbawienie.
Jak bardzo lubił swoją siostrę, zastanawiał się David. Czy ze względu na ojca zaakceptował powiększoną rodzinę, a może naprawdę polubił nową matkę i siostrę.
- Mat! Nie widzisz, że przydałaby mi się pomoc? - kopnęła go w łydkę, by pomógł jej poprowadzić Daniela do sypialni.
- Już, już - Mat westchnął. - Widzisz wuju, Wiewióra nie potrafi beze mnie niczego zrobić.
- Słucham? - dziewczyna się zjeżyła. - Bez łaski!! - ujęła ojczyma pod ramię .
- Dobra, dobra. Nie obrażaj się. Już ci pomagam.
- Mówię, że nie chce. Goń się! - szarpnęła Daniela w swoją stronę, nim Mat zdołał złapać go za ramię.
- Pomogę!
- Phi! - zadarła nos. - Już się przyzwyczaiłam, że wszystko muszę robić za ciebie.
Mat nic nie odpowiedział. Przychylił się i z wysiłkiem dźwignął ojca na ręce. Megan zaniemówiła, gdy purpurowy na twarzy Mat wynosił staruszka z saloniku.
David zaśmiał się w głos, gdy wciąż się kłócąc zostawili go samego. Wstał z fotela i ruszył do drzwi, obiecując sobie, że zbliży się do tej czerwonowłosej dziewczyny. Szarpnął za klamkę, drzwi wejściowe otworzyły się gwałtownie. Nie zdołał odskoczyć i masywne drzwi uderzyły go w czoło. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Zaczął masować dłonią bolące miejsce.
- David... ? - jeszcze dwoiło mu się w oczach mimo to wyraźnie dostrzegł bladą twarz Luizy. Złapała go za rękę i bez ceregieli pociągnęła za sobą na dwór. W bladym świetle nocy wyglądała tak samo jak przed laty. Jakby czas się cofnął, a oni powrócili do miejsca w którym ich drogi się rozeszły, by zdecydowali jeszcze raz.
- Co ty, do cholery, tutaj robisz? - zapytała głosem pełnym wzburzenia.
Złudzenie minęło. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś.

Serce Luizy zamarło, gdy zobaczyła Davida w swoim domu. Czego tu chciał, czy przyszedł zobaczyć się z Danielem, a może już wiedział o Megan. W jednej chwili cała krew odpłynęła jej z twarzy. Rozsądek podpowiadał jej, iż cokolwiek chce mu powiedzieć, o cokolwiek chce zapytać, nie może tego zrobić w domu. Zacisnęła zmartwiałe palce na jego nadgarstku i siłą wyciągnęła go z domu.
- Co ty, do cholery, tutaj robisz? - starała się nie krzyczeć.
- Przywiozłem brata do domu. Co w tym dziwnego? - nonszalancko wzruszył ramionami, jakby to, że przyjeżdżając tu podejmował ryzyko spotkania z nią, nie było dla niego problemem. - Byliśmy w barze, za dużo wypiliśmy... - zamilkł i przyglądał się jej przez chwilę. - Czy mam ci zdać szczegółowy raport, czy to ci wystarczy.
Sarkazm - ucieszyło ją to. Obawiała się, że David będzie wracał do tego co między nimi było. Jeżeli traktował ją z chłodną rezerwą, to wszystko było w porządku.
- Dziękuje, że o niego zadbałeś - odpowiedziała cicho, ale jej głos był twardy, wyzbyty z życzliwości. - Dobranoc.
David nie ruszył się z miejsca. Pożegnała go, odwróciła się do niego plecami by schować się w domu, by iść do męża. Już nie był dla niej nikim ważnym, tylko niechcianym wspomnieniem. Jej głos, postawa, wszystko mówiło mu jak bardzo nie chce tu z nim być, jak bardzo wolałaby już nigdy go nie spotkać. Tymczasem on przez cały okres pierwszego małżeństwa pragnął ją ujrzeć. Pragnął usłyszeć jej głos. Być przy niej.
Jego ręce instynktownie zamknęły ją w uścisku. Przychylił głowę, by zatopić twarz w aksamitnych czarnych włosach dawnej kochanki.


Ostatnio zmieniony przez mila851 dnia 21:14:12 04-10-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lena1160
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: słupsk

PostWysłany: 18:57:32 05-10-10    Temat postu:

obudziły się w nim instynkty ojcowskie, chociaż trochę późno. nie jestem pewna, czy za późno. teraz Daniel jest ojcem Megan. mówiąc w skrócie: nie ten kto zrobił, tylko ten który wychował.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mila851
Idol
Idol


Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: (^o^)/*
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:28:15 06-11-10    Temat postu:

Odcinek 87
nasza córka

Później, kiedy się nad tym zastanawiał pytał siebie, co chciał osiągnąć. Czy naprawdę sądził, że Luiza nadal go kocha? A on. Czy on ją tak naprawdę kochał? Może tylko poddał się dawnym pragnieniom? Nie wiedział. W tamtej chwili nie myślał o niczym. Jego ciało poruszyło się samo. Samo zadecydowało.
- Zostaw! - krzyknęła próbując się wyswobodzić, ale jedyne co osiągnęła to, to że zacieśnił uścisk. Zachowywał się samolubnie. Nie liczył się z tym czy ona również chciała jego bliskości, liczyło się tylko to, że on jej potrzebował. Chciał...
- Czemu mi to robisz? - cała się trzęsła. Nie wiedział, czy ze złości, czy od powstrzymywania łez. - Nie rozumiesz, że jestem szczęśliwa z Danielem.
..z Danielem.
Ogarnęły go wyrzuty sumienia. Luiza miała rację nie byli w tym sami. Już nie są zakochaną parą małolatów. Jeżeli posunie się krok dalej zrani Daniela i Annę. Cofnął się.
- Nie ma już mnie i ciebie. Już nic nas nie łączy - mówiła dalej, ale nawet się nie odwróciła żeby spojrzeć mu w twarz.
Już nic nas nie łączy.
Nic?
Myliła się. Nawet jeżeli ich miłość umarła dawno temu, to jednak było coś, co nadal ich łączyło. Ktoś.
- A Megan?
Wzdrygnęła się.
- Skąd...? - gwałtownie się odwróciła. Jej twarz była wykrzywiona strachem.
- To moja córka - był pewny, że tak było. Wszystko na to wskazywało, nawet reakcja Luizy.
- N-nie.. - starała się zaprzeczyć, ale ledwie szepnęła.
- Krew z mojej krwi. Nasze dziecko! Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- Nie... - powoli kręciła głową, nie odrywała od niego pełnych łez oczu.
- Tamtej nocy, kiedy widzieliśmy się po raz ostatni, wiedziałaś, prawda? Ale nic mi nie powiedziałaś. Czemu? Jak mogłaś pozbawić Megan ojca, a mnie córki?!
- NIE! - zaprzeczyła gwałtowniej. Zrobiła to, co uznała za najlepsze. Meg nic nie brakowało. Nigdy! - Ona jest moja - Luiza uderzyła się z całej siły w pierś. - Tylko moja! ..Meg nigdy nie brakowało ojca.
- Naprawdę w to wierzysz? - prychnął. Był wściekły. Nawet teraz, kiedy odkrył prawdę Luiza nie miała zamiaru wprowadzić go do życia córki.
Zaczęła od niego uciekać, biegła w stronę domu. Nie chciała go słuchać.
- Zabraniam ci się do niej zbliżać! - krzyczała. - Rozumiesz!
- Nie masz prawa... - ruszył za nią.
- Mam!! - rzuciła mu przez ramię nienawistne spojrzenie. - To ja byłam przy niej przez te lata.
- A czyja to wina - złapał ją za ramię, ale natychmiast się wyrwała.
- Ostrzegam cię! - wbiegła do domu zamykając drzwi z hukiem . Była wściekła. Nie mogła się opanować.
Megan, gdzie jest Meg? Co on jej powiedział? Zaczęła ją wołać. Pobiegła na górę do jej pokoju, ale dziewczyny tam nie było.
- MEG!! - wrzeszczała histerycznie.
- Co się stało? - Wiewióra wyłoniła się z pokoju Mata. - Czemu tak krzyczysz? - podeszła bliżej widząc, że mace trzęsą się dłonie. - Co się stało? - spytała z troską.
Luiza objęła ją mocno jak kiedyś, kiedy była małą dziewczynką. Nie mogła jej stracić! Nie pozwoli Davidowi się do niej zbliżać. Meg nie może się dowiedzieć, kim jest jej ojciec. Nigdy.
- Mamo?..
- A gdzie jest babcia? - spytała z trwogą. Jeżeli Gabriela go widziała... !

David był wściekły. Z całej siły kopnął w drzwi za którymi Luiza się schowała.
Meg nigdy nie brakowało ojca.
Czy ona naprawdę była, aż taka głupia żeby w to wierzyć? Prychnął.
Mogła kochać Meg najbardziej na świecie, mogła się o nią troszczyć, dawać jej wszystko, ale nigdy nie zdołałaby wypełnić pustki. Jak ona musiała się czuć przez te wszystkie lata, skoro żyła ze świadomością, że nie chciał jej je własny ojciec. Jak musiała się czuć, kiedy do szkoły przychodzili po inne dzieci ich ojcowie? Czy czekała na niego, czy wyobrażała sobie, że i on przychodzi ją odebrać ze szkoły?
Do oczu napłynęły mu łzy żalu. Nie potrafił ich powstrzymać. W ciszy wsiadł do taksówki i odjechał poprzysięgając sobie, że nie pozwoli po raz kolejny usunąć się z życia córki.

Słońce przebiło się przez chmury, deszcz, który rozpadał się tak nagle wczorajszej nocy ucichł, ale okolica wciąż nosiła znamiona ulewy. Mimo, że wyszło słońce jego blask był mdły i blady. Megan zmrużyła oczy,kiedy promienie padły na jej twarz. Siedziała w samochodzie Mata na fotelu pasażera nie odzywając się. Nie była zła, raczej zmartwiona. Wczorajszy dzień nie należał do udanych. Najpierw zaatakowano ją w szkolę, potem babcia dowiedziała się o jej potajemnym związku, a na sam koniec coś przestraszyło matkę. Nigdy wcześniej nie widziała jej tak wstrząśniętej. Najpierw biegała po domu szukając jej, Meg, a potem wypytywała, gdzie jest Gabi.
Cokolwiek się działo, matka nie miała zamiaru jej w to wtajemniczyć.
Przynajmniej babcia obiecała wyciągnąć z matki, co się da. Na niej Megan mogła polegać. Babcia wróciła wczoraj wieczorem. Okazało się, że była na kolacji z dyrektorem Moralesem.
- To bardzo miły człowiek - mówiła uśmiechając się tak jakby przed chwilą powiedziała jakiś kawał. - Nie musicie się o nic martwić - zapewniła idąc do pokoju po koszulę nocną. - Nie tylko ja się za wami wstawiłam. - Uśmiechnęła się szeroko nie spuszczając wzroku z Mata jakby nie chciała stracić ani jednego szczegółu ze sposobu w jaki zareaguje na to, co miała do powiedzenia - U dyrektora był też chłopak Meg.
Mat wytrzeszczył oczy, po chwili jego twarz oblała się purpurą.
- Alex! - wycharczał zza zaciśniętych zębów.
- A nie - babcia z uciechą zaklaskała w dłonie. - Felix..
- ...Bianko! - dokończyli równocześnie; Meg zszokowana, Mat rozjuszony, Gabi ucieszona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:17:19 22-11-10    Temat postu:

Świetny odcinek,

Petla na szyi Luizy coraz bardziej się zaciska, jestem, bardzo ciekawa co zrobi kobieta no i oczywiście co zrobi David. Nie wiem cz małzeństwo Luizy i Daniela jest wstanie przetrwc takie rewelacje

Felix stara sie broniic Meg, nieźle że nakłamał dyrektorowi ze jest chłopakiem rudej, no i wściekły MATT cudownie!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mila851
Idol
Idol


Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: (^o^)/*
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:27:04 23-11-10    Temat postu:

julciu dziękuje bardzo za komentarz

Odcinek 88
skąd wiedziałaś?

Nic dziwnego, że dyrektor przyjął babcię życzliwie skoro Felix zapewnił go, że Megan jest jego dziewczyną. Przecież wszyscy wiedzieli, że Morales podlizuje się rodzinie Bianko. Tylko czemu Felix kłamał?
Mat zerknął na milczącą towarzyszkę. Ich myśli na pewno krążyły wokół tej samej osoby. Można powiedzieć, że Mat i Felix byli przyjaciółmi, chociaż to słowo na wyrost określało ich relacje. Felix z pewnością lubił Megan, inaczej nie przyszedłby jej wczoraj na pomoc. Nazwał się jej chłopakiem, to też w pewien sposób działało na ich korzyść. Dzięki temu mogli łatwo ukręcić łeb plotką. Tylko może... Mat ponownie zerknął na profil dziewczyny. Może już czas żeby wszyscy poznali prawdę.
- Co do... - Megan wskazała palcem na gromadkę stojącą przy ich miejscu parkingowym. W pierwszej chwili panika ściągnęła jej gardło. Jednak opanowała się prawie natychmiast. Sama upierała się żeby przyjść dziś do szkoły. Cokolwiek się stanie będzie to jej wina, niczyja inna. Mat ją ostrzegał, ale jak zawsze musiała postawić na swoim i zrobiła, to co uznała za słuszne. Teraz nie było odwrotu. Wyprostowała się na fotelu, co tylko potwierdziło że się denerwuje.
- Spokojnie - powiedział Mat podjeżdżając bliżej. Przelotnie uścisnął jej dłoń.
Tłum składał się z członków drużyny piłkarskiej. Max dostrzegła blond czuprynę Guida, pomachał do niej życzliwie. Obok niego stali Marika i Alex. Obydwoje nie wyglądali na zadowolonych. Gdy tylko auto się zatrzymało Meg otworzyła drzwi. Nic nie mówiła z łzami w oczach patrzyła na ludzi, którzy przyszli ich wesprzeć, którzy postanowili pokazać innym uczniom, że się mylą co do niej i Mata, ludzi, którzy okazali się ich prawdziwymi przyjaciółmi. Mari i Guido przytulili ją widząc jej wzruszenie. Spojrzała ponad ramieniem przyjaciółki na Mata, którego otoczyli kumple. Alex stał najbliżej, domyśliła się, że to on wezwał chłopaków. Była mu wdzięczna, być może pomyliła się co do niego i nie był tak pozbawionym serca dupkiem, za jakiego go uważała odkąd Mari opowiedziała jej swoją historię. Zbyt surowo go oceniła.
Uśmiechnęła się do niego, a on mrugnął w odpowiedzi.
Kiedy przyjaciele odsunęli się dostrzegła jeszcze jedną osobę, która nie tylko dziś przyszła okazać im wsparcie, ale już wczoraj wstawiła się za nimi u dyrektora. Felix, nonszalancko opierał się o czarny luksusowy samochód stojący kilka miejsc parkingowych przed nimi. Prawie na nim leżał jedną nogę opierał o zderzak. Uśmiechnął się do niej, a kiedy opowiedziała mu tym samym i rozłożyła ramiona wstał zabierając książki i podszedł do nich żeby ją uściskać.
- Słyszałam, że jestem twoją dziewczyną? - wyszeptała, gdy się przychylił, żeby ją przytulić.
Uśmiechnął się półgębkiem.
- Pomyślałem, że dzięki temu Morales się od was odwali – powiedział otwarcie. – Poza tym, ty też mi kiedyś pomogłaś. Kiedy wszyscy się ode mnie odwrócili, kiedy byłem, jakby wyrzutkiem. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nikt nie chciał się ze mną zadawać. Nikt, oprócz ciebie. – Wzmocnił uścisk.
Kiedy się od niej osunął dostrzegł w jej oczach rozkoszne, figlarne światełka. Z przestraszonej dziewczyny znowu stała się przebojową, skorą do uśmiechu Megan Fernandez.
- Masz namyśli to, że wmanewrowałam cie w fikcyjny związek z Mari? – Zaśmiała się w głos, a on jej zawtórował. Objął ją ramieniem i razem z tłumem ruszyli do szkoły.
Jakie życie jest dziwne, myślała. Jak to się dzieje, że osoby z którymi przedtem nie chcieliśmy mieć nic wspólnego, których wręcz się obawialiśmy, stają się naszymi przyjaciółmi? Aż trudno było jej uwierzyć, że idzie ramię w ramię ze swoim oprawcą, który za maską chuligana skrywał poranione, delikatne wnętrze.
Czy każdy człowiek krzywdzący innych, zasłaniający się brutalnością przed bliskością ludzi, tak naprawdę próbuje uchronić się przed kolejnym rozczarowaniem? Jeżeli tak, to jakim jest głupcem i ignorantem broniąc się przed związkiem z kimkolwiek, a jednocześnie cierpiąc przez odrzucenie! Przecież żaden człowiek nie umie żyć sam. Tą prawdę powinien znać każdy. Samotny człowiek, nawet samotny z wyboru, jest nieszczęśliwy.
Antonella siedziała na ostatnim piętrze szkoły. Obserwowała całą tą szopkę, którą urządził jej brat, zdrajca, i przyjaciele Cerverte i Fernandez. Ułożyła się na parapecie. Oparła głowę o szybę, podkuliła nogi. Nie rozumiała czemu nie czuje satysfakcji. Przecież się zemściła. Dzięki jej „ulotką” Meg i Mat stali się naznaczeni. To dzięki niej Megan nie mogła normalnie poruszać się po budynku, dzięki niej wczoraj zostali wezwani ich rodzice do szkoły. Ciekawiło ją jak zareagowali na wiadomość, że ich dzieci są w związku. To wszystko było jej zasługą, wszystkie ich kłopoty. Więc czemu, kiedy wczoraj Guido tak rozpaczliwie próbował ochronić Megan, kiedy pobiegł po nią do sali, a potem mocno ściskając próbował wyprowadzić na dwór, kiedy wszyscy uczniowie patrzyli na nią z odrazą, czemu nie czuła zadowolenia? Zemściła się, czyż nie?
A dziś? Zamiast zejść na dół i rozkoszować się swoim dziełem, siedziała samotnie w oknie obserwując, jak grupka osób próbuje pomóc Meg i Matu przejść przez piekło, które im zgotowała. Przyłożyła palce do zimnej szyby obrysowując kształt ciasnego kółka, które ich otaczało. Żal ścisnął jej gardło, ponieważ zdała sobie sprawę, jak bardzo im zazdrościła. Ciepłe łzy spłynęły powoli po jej policzku.
- Głupia – szepnęła z odrazą szybko je wycierając.

Przez cały dzień Megan ani razu nie została sama. Podczas każdej przerwy, ktoś z nią był. Gdy wychodziła z klasy już na nią czekał, i pozostawał przy jej boku póki nie zniknęła za drzwiami sali. Nie zawsze był to Guido, czy Marika. Kiedy przyjaciółka została wezwana na zebranie samorządu pulchny Diego, czy inny członek drużyny dotrzymywał jej towarzystwa. A kiedy zbliżał się trening piłkarski, a Mari wciąż była zajęta, Felix przejął nad nią pieczę. Czuła się jak jakaś cholerna księżniczka, którą należy bronić. Przez cały dzień Mat nawet się do niej nie zbliżył. Za to Felix starał się tak wygospodarować czas, żeby chociaż przejść obok sali w której miała zajęcia, po to tylko żeby przelotnie ująć jej dłoń, czy uśmiechnąć się do niej, albo posłać w jej stronę buziaka. Doskonale grał rolę zakochanego wzdychulca. Irytowało ją, to, że musi się pod stosować do tej szopki, którą fundowali wszystkim wścibskim uczniom. Wolałaby wziąć Mata za rękę i demonstracyjnie przejść się z nim po szkole, tak żeby wszyscy widzieli. Niechby gadali, niechby się oburzali. To przynajmniej byłoby szczere. Mogłaby każdemu z nich z dumnie podniesioną głową spojrzeć w twarz, ponieważ to, co łączyło ją i Mata było cudowne i prawdziwe. A przede wszystkim nie było kazirodztwem, więc nie mieli się czego wstydzić.
Chciała z nim o tym porozmawiać, ale nim zdążyła się ruszyć, podobnie jak podczas poprzednich przerw ledwie zadzwonił dzwonek poderwał się z miejsca i wybiegł na korytarz w nieokreślonym kierunku. Westchnęła. Ignorując podchodzącego do niej Alexa ruszyła za swoim chłopakiem.
Słyszała jak ludzie dookoła niej szepczą. Widziała jak przykładają dłonie do twarzy dzieląc się spostrzeżeniami z sąsiadami. Rozglądała się na boki, ale nie widziała Mata, gdzieś zniknął. Alex był tuż za nią. Musiała go zgubić, nie chciała, żeby ją powstrzymał przed tym, co miała zamiar zrobić. Gwałtownie skręciła do damskiej toalety. Norvida nie odważyłby się tam wejść. Przeszła przez brukowane białą terakotą pomieszczenie do drugiego wyjścia.
- No proszę, kogo ja widzę – z jednej z kabin wyszła Antonella. Całą swoją postawą okazywała Meg pogardę i wstręt. Podeszła do zlewu, odkręciła kurek, nabrała w dłonie zimnej wody żeby obmyć spuchnięte od płaczu oczy.
Megan cofnęła dłoń z klamki.
- Co ci się stało? – spytała naiwnie.
Anto prychnęła niczym wściekły kot. Popatrzyła na lustro, gdzie odbijała się twarz Wiewióry. Zmarszczyła brwi. Była rozdrażniona jej pytaniem. Jednak bardziej rozjuszył ją fakt, że żadna z jej „przyjaciółek” nie zauważyła, iż coś ją trapił, a ona od razu to dostrzegła. Nienawidziła jej w tej chwili tak bardzo! Nie mogła znieś troski, którą widziała w jej ciemnych oczach.
- Co cie to obchodzi – warknęła w odpowiedzi. Zacisnęła dłonie na zlewie. – Nie masz dość swoich problemów – zakpiła.
Jednak Megan nie zraziła a opryskliwa odpowiedź. Stała niewzruszona, czekając na jej odpowiedź.
- Zjeżdżaj!
- Porozmawiaj ze mną, na pewno ci ulży.
- Nie lituj się nade mną! – wrzasnęła ile sił w płucach, zaciskając mocno oczy. – Czy ty nic nie rozumiesz?! – odwróciła się gwałtownie. – Nie potrzebuje twojej litości!
Była w stanie znieść wszystko prócz tego. Chciała, żeby ją nienawidziła, żeby nią gardziła, tak samo, jak ona gardziła nią. Tak bardzo chciała żeby cierpiała. Dopóki Meg się nie pojawiła w Meksyku serce Mata należało do niej. Wszyscy ją uwielbiali. Ta mała, prowincjonalna prostaczka wszystko jej odebrała!
Niech cierpi!
- …Powinnaś mi pogratulować – zaśmiała się gardłowo. – Całkiem niezłe wyszły mi te ulotki. – Widziała, jak oczy jej przeciwniczki robią się okrągłe z zaskoczenia, jak jej brwi się marszczą, a twarz tężeje.
Tak, myślała. O to chodziło.
- To ty nawpisywałaś te kłamstwa? – spytała. Jaka była głupia, przecież mogła się tego domyślić. - Przecież doskonale wiesz, że Mat i ja nie jesteśmy rodzeństwem! Zrobiłaś to specjalnie?
- Właśnie tak – nie potrafiła zamaskować pełnego satysfakcji uśmiechu. – Pamiętasz, co ci kiedyś powiedziałam w oranżerii? Mat jest mój. Nigdy nie będziesz z nim szczęśliwa. Zatruje wam, życie. Te ulotki to dopiero początek.
- Przecież ty nawet go nie kochasz!
Antonella odchyliła o tyłu głowę buchnęła śmiechem.
- Miłość? Daj spokój. Tu nie chodzi o cos tak trywialnego jak miłość. Chodzi o własność – jej głos stwardniał. Zacisnęła powoli pięść. – Mat był mój, i nie będzie należał do innej do póki się nim nie znudzę. Rozumiesz?
Megan nie wytrzymała. Złapał dziewczynę za długie blond włosy, uniosła dłoń, chciała ją uderzyć. Chciała zadać jej ból, choć po części przypominający ten, który sama czuła. Jednak zmieniła zdanie. Nagle do niej dotarło, że o to Anto chodzi. Powoli opuściła dłoń. Cofnęła się do tylnych drzwi: - Jesteś żałosna – rzuciła lakonicznie poczym wyszła z łazienki.
Antonella stała pochylona, kurczowo trzymając się umywalki. Łzy napływały jej do oczu. Uniosła twarz i napotkała swoje odbicie. Wyglądała tragicznie. Zbolały wzrok, blada twarz, rozczochrane blond włosy. Gdzie podziała się Antonella Bianko, dziewczyna, w którą chciałaby się wcielić każda dziewczyna w szkole?
Nagle ktoś spuścił wodę w toalecie. Z kabiny wyszła szczupła brunetka. Niemy świadek całego zdarzenia. Anto widziała pogardliwie wykrzywioną twarz dziewczyny, gdy mijała ją szerokim łukiem. Już w tamtej chwili wiedziała, że pobiegnie prosto do koleżanek, żeby podzielić się z nimi rewelacjami, które tu usłyszała.
To koniec.
Megan biegła przed siebie. Serce biło jej niespokojnie. Rozglądała się na boki. Była wzburzona. Jednocześnie zdecydowana, by zrobić to o co zamierzała. Nie pozwoli Antonelli postawić na swoim. Nie pozwoli stłamsić kłamstwami uczucia, które żywili do siebie z Matem.
Kiedy już straciła nadzieję znalazła go. Był na dziedzińcu. Mimo, że przed wiatrem i chłodem nie chronił cienki mundurek. Siedział na jednym z kamiennych stolików umieszczonych na środku trawnika, który było doskonale widać z okien budynku. Oczy utkwione miał w przestrzeń. Rozmyślał.
Zdyszana powoli ruszyła w jego stronę. Serce biło jej jak szalone, bo czy nie chciała popełnić szaleństwa? Świadomie odrzucała pomoc przyjaciół, ich starania żeby ich ochronić przed okrucieństwem obcych, aby zapewnić im przykrywkę.
Mat jakby wyczuł jej obecność. Coś go tchnęło. Zwrócił twarz w stronę z której nadchodziła. Bez trudu odczytał uczucia, które odmalowały się w jej piwnych oczach. Nic nie powiedział, rozłożył jedynie ramiona – obietnicę, iż cokolwiek się stanie zawsze będzie przy niej, zawsze ją pochwyci, zamknie w swoich silnych ramionach i ochroni. A ona tylko tego oczekiwała. Wbiegła w nie i pozwoliła się objąć. Zszokowani uczniowie patrzyli na naznaczoną plotką parę w ciasnym uścisku całującą się na dziedzińcu wśród drobnych kropel deszczu.

Spleconych w uścisku znaleźli ich Marika i Alex. Takich zobaczył ich z okna swojej klasy Felix. Guido razem z Diegiem wychylił się przez otwarte okno na drugim piętrze i wrzasnął: - Bierz ją Mat!
Mat uśmiechnął się z wargami przy jej wargach i objął ją jeszcze ciaśniej.
- Skąd wiedziałaś, że chciałem żeby wszyscy o nas wiedzieli? – spytał.
- Bo i ja tego chciałam – odpowiedziała prosto.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:50:11 23-11-10    Temat postu:

Kurcze nie wiem co się stało z tym forum ale kiedys tu naprawdę wiele sie działo teraz jakby opustoszało no ale nic, najważijsze ze fajne telki nadal są

odcine bardzo emocjonujacy, tyle się działo i wogóle. Nic dziwnego że Meg tak bardzo się bała, chyba każdy by się bał konfrontacjii z całą szkołą ale na szczęście mają takich wspamiałych, wiernych przyjaciół, wogóle z każdm kolejnym odcinkiem coraz bardziej lubie Felixa, cos czuję że on odegra jeszcze bardzo istotną rolę w życiu wiewiórki.
Najpiekniejsza scena na samym końcu, dobrze ze otwarne pokazali całej szkole że są razem, razem zniesa wszystko! No i jeszcze przy takim wsparciu przyjaciól to wogole

No i piękna blondii, musze przyznać ze bardzo jestem zaskoczona ze twardy pancesz Anto nagle zaczoł tak zybko pekać, jestem bardzi ciekawa jak bedzie dalej wyglądała jej histora
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mila851
Idol
Idol


Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: (^o^)/*
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 2:35:53 02-12-10    Temat postu:

całe zgrane towarzystwo zostało zbanowane, więc przeniosło się na inne forum
mam pewne plany, co do Anto, z pewnością jeszcze cię zaskoczę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mila851
Idol
Idol


Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: (^o^)/*
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:25:02 02-12-10    Temat postu:

Odcinek 89
zwieszenie broni

Siedzieli stłoczeni w małym pokoiku. Babcia krążyła między nimi pod pretekstem podania czegoś do picia. Tak naprawdę liczyła na jakiś wyciek informacji, ale wnuczka i jej przyjaciele milczeli do póki zrezygnowana nie opuściła pomieszczenia.
- Czyli, to wszystko sprawka Anto - powiedział Guido częstując się jednym z kruchych ciasteczek pozostawionych przez babcię.- Czemu mnie, to nie dziwi - zadrwił.
Mat skupił na nim spojrzenie. Cała ta sytuacja była absurdalna. Nawet nie podejrzewał, że Anto jest zdolna do czegoś takiego.
- Jakoś nie mogę w to uwierzyć.
- Pff.. - Marika wypuściła powietrze. - To uwierz! - siedziała w przeciwległym rogu pokoju, żeby być jak najdalej od Alexa. W prawdzie obowiązywało ich zawieszenie broni, ale nie chciała kusić losu. Wczorajszego wieczoru spotkali się całą grupą, żeby omówić zaistniałą sytuację i opracować plan w jaki sposób pomóc ich przyjaciołom. Jednak nie dało się rozmawiać, ponieważ Mari i Alex obrzucali się inwektywami.
- Zamknijcie się wreszcie! - zawołał w końcu Guido. - Łeb mi pęka. Nienawidzicie się, ok. - Zwrócił się w stronę Mariki - Uważasz, że on jest skończonym półgłówkiem, że cię upokorzył, że jest zakłamany, bo udawał twojego przyjaciela, a potem naśmiewał się z ciebie za twoimi plecami. - Mari zdecydowanie kiwnęła głową. Chciała jeszcze coś dodać, do tej listy, ale Guido odwrócił się do Alexa. - A ty myślisz, że ona jest uparta jak osioł, jest zawzięta, i jest ignorantką, bo nie pozwala ci wyjaśnić, co w tedy zaszło. - Alex milczał wpatrując się z napięciem w twarz Mariki. - Wiecie co, mam dla was radę: bzyknijcie się w końcu! - zawołał poirytowany. - W tym momencie guzik mnie obchodzi jak bardzo się - uniósł dłonie, znacząco ugiął kilkakrotnie wskazujący i środkowy palec - "nienawidzicie". Jak skończymy z M&M, osobiście zajmę się waszą terapią - obiecał solennie. - Do tego czasu zawrzyjcie pokój, błagam. Potem będziecie mogli się obrzucać błotem do woli.
Tak więc pokój został zawarty. Marika postanowiła całkowicie ignorować obecność Alexa. Nie odzywała się do niego, nawet na niego nie patrzyła, jeżeli nie musiała. On z kolei nie przepuszczał żadnej okazji, żeby się do niej zbliżyć. Zdecydował, że na powrót zdobędzie jej sympatię, choćby musiał za nią chodzić krok w krok. Nie ważne, jak bardzo wzbraniała się przed nim, on i tak sprawi, że znowu zapała do niego uczuciem. Z oślim uporem, konsekwentnie, narażając się na kolejne przykrości wypełniał swoje postanowienie. Nawet teraz wlepiał w nią maślane spojrzenie.
Meg uderzyła pięścią w otwartą dłoń: - Felix, ty wiedziałeś, że to jej sprawka - stwierdziła. - Dlatego poszedłeś do Moralesa.
- No wiesz - oburzył się, ale Meg widziała w jego oczach rozbawienie. - Myślałem, że masz o mnie lepsze zdanie.
- Z twoją opinią - zaśmiała się trącając go w bok.
- Skoro wiedziałeś, czemu jej nie powstrzymałem - rzucił oskarżycielsko Alex. Bianko działał mu na nerwy. Jeszcze mu nie zapomniał tego, że chciał mu odbić Marikę.
- Dowiedziałem się po fakcie - wyjaśnił spokojnie.
- Jasne - sarknął Norvida.
- Mam ochotę skręcić jej kark - powiedziała Mari całkowicie go ignorując. - Meg, nie masz ochoty się zemścić? Jak by co chętnie ci pomogę - jej zęby zabłysły w złośliwym uśmiechu.
- Tak. Jesteś w tym mistrzynią - skwitował cicho Alex.
- Za to ty...
- Pamiętasz - przerwał jej Guido, poderwał się z miejsca - jak biłaś się na boisku z Anto? - spytał Meg. - W tedy, co Mat nie wierzył, że nic cie nie łączy z Alex-em. No wiesz, co się na nim mścił, za wasz domniemany romans, mimo, że tłumaczyłaś, że Anto wszystko uknuła.
Z każdym jego słowem Mat kulił się w sobie.
- Przyznaje - zawołał wstając, rozłożył ręce - jestem idiotą.
Guido podszedł do niego i poklepał go po przyjacielsku po ramieniu.
- Stary, nie robię ci osobistych wycieczek. Naprawdę. Nie wypominam ci, że obiłeś mordę swojemu przyjacielowi. - Pogrążał go jeszcze bardziej. - Dzięki tobie Meg skopała Anto tyłek, a ja wygrałem kilka setek - uśmiechnął się promiennie. - Felix też tam był - wskazał na niego palcem. - Pamiętasz, co powiedziałeś?
- Że też postawiłem na Meg? - unosząc brwi przełknął kawałek ciastka.
- To też, ale chodzi mi o "różowy pamiętnik Anto".
- Ooo... - Mari wychyliła się do przodu. - Czy myślicie o tym, co ja?
- BINGO Siostro! - Guido puścił do niej oczko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:27:49 03-12-10    Temat postu:

oj coraz bardziej lub Guida - bzyknijcie się wkoncu tak to bardzo dobry pomysł, oboje wyraźnie tego potrzebują

Oj chyba różowy pamietnik pójdize w ruch
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pesti69
King kong
King kong


Dołączył: 17 Kwi 2008
Posty: 2218
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: LBN
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:05:06 23-12-10    Temat postu:

ja mam prośbę do autorki czy isttniałaby możliwość zebyś wysłała mi na maila to opowiadanie? bo tutaj jest strasnzie dużo stron, a ja mam poblem z internetem xD

mój email: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:24:52 26-12-10    Temat postu:

ktoś tu się wyraźnie obija z pisaniem nowego odcink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marianita_97
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:53:25 28-12-10    Temat postu:

przeczytałam już całe i muszę powiedzieć że się uzależniłam
no początku wydawało mi się że to nic ciekawego tylko coś z cyklu wiernej fanki rebelde! A tu proszę przeczytałam jeden odcinek i wiedziałam że na
nim nie poprzestanę
opko przypomina mi sporo rzeczy z mojego życia
a babcia gaby jest nie ziemska i mi moją przypomina chociaż moja nigdy by się nie odważyła na wykłady o seksie (ale kto wie)
Już nie mogę doczekać się na new!.
Błagam pisz jak najszybciej bo tu uschnę z tęsknoty i smutku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mila851
Idol
Idol


Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 1002
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: (^o^)/*
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:10:28 30-12-10    Temat postu:

Cześć dziewczyny
dawno mnie nie było na forum więc dodaje kolejne dwa odcinki jako zadość uczynienie
Dziękuję wam bardzo ze nadal to czytacie

Marianita_97
witam w moich skromnych progach ;D Miło, że ci się tu u mnie podoba. Skromnie, ale przytulnie
i właśnie dla takich komentarzy jak twój wciąż to piszę. Dziękuje ci bardzo! 

Odcinek 90

- Dobrze kombinujesz... - niby w zamyśleniu postukał palcem po ustach, jednak Megan dostrzegała w oczach przyjaciela przebiegłość. Podobnie jak inni podążyła za jego wzrokiem, który zatrzymał się na Felixsie. Guido był genialnym umysłem zła. Kto może bardziej pomóc w wykradzeniu rzeczy z domu Antonelli jak nie osoba mieszkająca z nią pod jednym dachem!
- O nie - zawołał Felix, kiedy oczy całej czwórki zwróciły się na niego. - Nie przyłożę do tego reki. - zawołał szykując się do wyjścia. - Nie pochwalam tego, co zrobiła, ale nie będę z wami knuł jak wykraść jej pamiętnik.
- Czyli jesteś przeciw nam - zawołał Alex.
Felix wyprężył się i zmierzył chłopaka wzrokiem.
- Tego nie powiedziałem!
- Jak nie? Nie chcesz nam pomóc, więc jesteś przeciw nam. - Alex wyglądał jak kogucik. Nastroszył piórka, groźnie zwiesił głowę, krążył wokół Bianko gotowy zadziobać przeciwnika na śmierć. - Zdrajca!
Felix zrobił krok do przodu, ale Alex się nie cofnął, jedynie go obserwował czekając na jakiś pretekst, który pozwoli mu wszcząć burdę. Przez chwilę sytuacja wydawała się groźna, ale Felix jak na starszego przystało opanował się i odpuścił młodszemu koledze. Przeszedł obok niego umyślnie trącając go barkiem, jakby dawał mu do zrozumienia, że tym razem mu się upiekło, ale następnym może nie mieć tyle szczęścia.
- Ej, chłopaki , spoko. - Guido jak zawsze wkroczył do akcji z optymistycznym uśmiecham przyklejonym do twarzy. Stanął pomiędzy chłopakami zarzucił im ramiona na barki.- Nie musisz brać czynnego udziału, wystarczy nam kilka informacji. - Zaproponował z chytrym uśmieszkiem.
Felixowi nie dane było odpowiedzieć, bo drzwi od pokoju otworzyły się, stanął w nich Daniel. Przebiegł spojrzeniem po pokoju, łącząc w pary zebranych w środku ludzi. Dwie dziewczyny, czterech chłopaków - mina mu zrzedła, kiedy połączywszy towarzystwo w pary. Marikę z Alexem, Megan z bratem Antonelli i... Mata z Guidem. Na wspomnienie incydentu, który miał miejsce z udziałem tej dwójki po plecach Daniela przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
- Mat, masz gościa - Ojciec ustąpił w bok i przed wszystkimi stanęła szczupła kobieta, na jej twarzy malowała się konsternacja. Nie śmiała spojrzeć chłopakowi w oczy, za bardzo obawiała się co mogłaby w nich dostrzec, wpatrywała się więc w puszysty dywan, kiedy przyjaciele syna zbierali się do wyjścia.
Megan widząc bladą twarz Klarissy poczuła wyrzuty sumienia. Pomimo obietnicy nie zrobiła nic żeby przygotować Mata do tej rozmowy, nie wspomniała ani słowem o macosze. Spojrzała na Mata. Wydawał się zaskoczony i spięty, Ile to miesięcy minęło od kiedy rozmawiał z matką ostatnim razem? Nie potrafił teraz odpowiedzieć na to pytanie. Dla niego były to długie lata. Każdą myśl o niej odpychał od siebie. Nawet nie wyobrażał sobie jak to będzie, kiedy znowu się spotkają.
Matka jednak o nim nie zapomniała. Mimo, że kiedy dzwoniła systematycznie odmawiał podejścia do telefonu nie poddała się. Dała mu czas żeby wszystko przemyślał, żeby poukładał sobie wszystko, żeby oswoił się z tym, co od niej usłyszał, z tym co zobaczył.
Stała teraz w jego pokoju, ale nie była tą zawsze pewną siebie kobietą, w tej chwili ze splecionymi za plecami dłońmi, spuszczoną pokornie głową bardziej przypominała
oczekującą kary małą dziewczynkę. Zagryzła nerwowo wargi.
Cisza wypełniła pokój. Gęsta cisza, gorsza od wrzasków. W takiej ciszy człowiek czuje się zażenowany, niepewny i zagubiony. Słowa przelatywały przez głowę Klarissy, ale żadne nie było odpowiednie. Nie wiedziała, czy powinna przeprosić, czy może ponownie spróbować wyjaśnić... a może po prostu oświadczyć nowinę i pozostawić syna samego?- Jeśli nie masz mi nic do powiedzenia wyjdź - zaskoczona uniosła twarz i po raz pierwszy spojrzała na chłopaka. - Wyrzucasz mnie? - spytała przełykając ślinę. Nie da jej szansy - myślała. Mat podszedł do drzwi, położył dłoń na klamce i mocno szarpnął otwierając je na oścież.
Opierający się o nie Daniel i Megan zachwiali się i gdyby Daniel nie przytrzymał się framugi najpewniej upadliby na podłogę. Mat pokręcił głową nie wierząc, że ojciec i Wiewióra posunęli się tak daleko. Przejechał dłonią po twarzy odchodząc od otworu.
- Hehe - Meg zaśmiała się nerwowo. Poprawiła włosy i zaczęła skubać krawędź bluzki starając się opanować niezręczność. - Razem z Danielem pomyśleliśmy, że może chcielibyście się czegoś napić. - Jej policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone, a uśmiech był tak szeroki, że aż bolały ją policzki.
Daniel gorliwie przytaknął uśmiechając się równie sztucznie i szeroko jak jego pasierbica. Klarissa uśmiechnęła się niepewnie gotowa poprosić o filiżankę wody.
- Powinniście się wstydzić - powiedział Mat mierząc ich niezadowolonym spojrzeniem. - Po Wiewiórze mogłem się tego spodziewać, w końcu ma takie same geny jak Gabi, ale na tobie tato się zawiodłem!
Megan chciała zaprotestować. Co mają do tego geny? Ale zrezygnowała widząc, że chyba jej się tym razem upiecze. Cofnęła więc się nieznacznie. Zerknęła do tyłu oszacowując ile zajmie jej ucieczka i czy Mat zdąży ją zatrzymać. Gdy nagle dotarł do niej sens słów, które wypowiedział, w tej chwili kłócący się z ojcem i matką chłopak. Zdała sobie sprawę, że Mat ma rację. Gabi jako pierwsza czatowałaby z uchem przyłożonym do drzwi jego pokoju próbując wyłapać szczątki rozmowy. Meg wychyliła głowę rozglądając się po korytarzu. Gdzie ona do licha jest!

Odcinek 91

- Meg i Mat odpadają z gry – oświadczył Guido, kiedy razem z pozostałymi schodzili po schodach. – Wiedzieliście, co tam się na górze działo? Wyrodna matka chce wrócić na łono rodziny. Mat po tej rozmowie będzie miał mnóstwo do przemyślenia, Meg powinna w tedy być z nim.
Dzięki temu, że ostatnim razem podwoził Megan na spotkanie z teściową zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Samo, to że matka Mata potrzebowała mediatora, w postaci Megan, żeby porozumieć się z własnym dzieckiem dowodziło jak beznadziejna była sytuacja.
- Sami to załatwimy – zadecydował. Jednak pomysł nie został przychylnie przyjęty. Marika z niechęcią popatrzyła na Alexa, który z kolei rzucił Felixsowi mordercze spojrzenie. Felix, cóż od początku nie chciał w tym uczestniczyć. Jednym zdaniem - wszyscy chcieli się wymiksować. Guido brakowało kogoś, kto by go poparł i przekonał pozostałych. Tutaj powinna wkroczyć Meg. Niestety na nią też nie mógł liczyć.
- To kiedy zaczynamy? - usłyszeli podekscytowany głos babci Megan. Przez cały ten czas szła za nimi, słyszała każde słowo. Coś knuli. Nie wiedziała o co dokładnie chodzi, cokolwiek to było musiało być znacznie ciekawsze od tego, co działo się w domu. A ona nie mogła tego przegapić.
- My? - zdziwił się Guido. Poluzował zwisającą ze szczupłej szyi arafatkę, ponieważ nagle wydała mu się strasznie ciasno zawiązana. - Co zaczynamy?
Gabi uśmiechnęła się słodko, wyminęła młodzież. Odwróciła się do nich zakładając ręce na biodra. Nie da się tak łatwo odsunąć.
- Dajcie spokój - powiedziała przyglądając się im. - Nie wiem, o co dokładnie chodzi, ale to ma związek z moją wnuczką. Przez te nieszczęsne ulotki przechodzi ciężkie chwile w szkole, bardzo wam dziękuję, że staracie się jej pomóc. To dowodzi jak wielką sympatią ją darzycie. Teraz, jestem o tym przekonana, planujecie coś, co ma załagodzić plotki. Megan jest prawdziwą szczęściarą mając takich przyjaciół jak wy. Jednak nie zapominajcie, że ma też rodzinę. Chcę wam pomóc. Może jestem stara, ale energie mam jak osiemnastka. - Gabi umilkła. Teraz wszystko zależało od nich. Albo ją wtajemniczą, albo nie.
Marika zwiesiła głowę. Po wypowiedzi babci, była zażenowana własnym zachowaniem. Ta staruszka w nich wierzyła. Uważała, że planują jak pomóc Megan. Tymczasem nikt, prócz Guida nie miał takich intencji.
Guido uśmiechnął się podekscytowany, dając Gabrieli złudną nadzieję, że jednak zostanie wciągnięta do paczki. Był zadowolony, bo babcia okazała się wspaniałym substytutem wnuczki. Konsternacja jaka zapanowała dookoła, wskazywała, że pozostali zgodzą się na jego plan. Pomogą, dlatego, że ta starsza kobieta była gotowa wziąć udział w przedsięwzięciu, ze względu na jej przekonanie, że oni nie zawahaliby się przed niczym aby pomóc Megan.
- Przykro nam - zaczął próbując zachować pokerową twarz - ale nie wiemy jak pomóc Meg. Jak tylko na coś wpadniemy, będzie pani jedną z pierwszych osób, które poinformujemy. - Delikatnie ścisnął jej dłoń dodając otuchy.
- Trzymam cię za słowo młodzieńcze - Gabi uśmiechnęła się kokieteryjnie. Ten smukły mężczyzna bardzo przypadł jej do gustu. Na pierwszy rzut oka wypadał marnie pośród dobrze zbudowanych brunetów z którymi się kolegował, jednak kiedy w końcu skupiło się na nim uwagę, okazywał się bardziej pociągający od towarzyszy. Miał niewymuszony urok, którym otaczał się jak płaszczem. Kiedy się uśmiechał nie był, to uśmiech podrywacza, którym bez wątpienia był, sokoro potrafił czarować kobiety, ale subtelne połączenie uśmieszku ze szczerą sympatią jaka biła z jego oczu. Gabi podejrzewała, że kiedy chciał, bardzo trudno było mu
się oprzeć.
W ciszy przeszli przez podjazd. Guido sięgnął do klamki starego auta, nim je otworzył jako pierwsza pękła Marika.
- Dobra, niech ci będzie. Wchodzę w to! - zakomunikowała.
Tores uśmiechnął się szeroko: - Wiedziałem! - zawołał i nim zdołała go powstrzymać otoczył ją ramionami, podskakując jak piłeczka kauczukowa. Skoro Mari się zobowiązała pomóc, to było pewne, że Alex również zaraz się zadeklaruje.
- Możesz i mnie wpisać do tego cyrku - powiedział z niesmakiem. Nonszalancko oparł się o gablotę wysłużonego samochodu. Spod lekko przymkniętych oczu sprawdzał jak na jego zachowanie zareagowała Mari.
Ta jednak nie poświęciła mu nawet przelotnego spojrzenia. Cała uwaga jej, jak i Guida skupiła się na Felixsie, który stał koło swojego nowiusieńkiego dżipa. Obracał w dłoni kluczyki, skupiając na nich całą swoją uwagę. Jeżeli pomoże im zdradzi siostrę. A tego nie chciał. Brzydził się zdradą. Poza tym Anto może nie była idealna, miała swoje za uszami, była samolubna, często przekraczała granicę, ale gdzieś w środku była tą małą, słodką, blond włosom dziewczynką, która, gdy wracał do domu patrzyła na niego wielkimi, pełnymi uwielbienia brązowymi oczami. Która przychodziła zapłakana do jego pokoju szukając schronienia przy starszym bracie, za każdym razem, kiedy rodzice się kłócili. Gdzieś w środku tej zmanierowanej pannicy musiała być jego mała siostrzyczka.
- Dobrze - zawahał się. Nie był pewien, czy postępuje słusznie, ale jeżeli nic nie zrobi, to tak jakby popierał jej zachowanie. Być może jeżeli sama doświadczy tego, co zrobiła innym w końcu się opamięta. - ..Dobrze - powiedział już trochę pewniej. Nim Guido zdążył do niego dobiec, żeby wyrazić swoją wdzięczność, Felix powstrzymał go wyciągając dłoń. -
- Tylko ostrzegam, nie wezmę w tym czynnego udziału. Dostaniecie ode mnie klucz do drzwi wejściowych, podam kod do alarmu, powiem kiedy nikogo nie będzie w domu. To wszystko. - Zaakcentował ostatnie słowa, zaznaczając, iż tylko tyle może dla nich zrobić.
- Kocham cię! - wrzasnął Guido rzucając mu się na szyję.
Stojący w oknie Daniel wzdrygnął się, widząc jak blondyn obściskuje kolejnego mężczyznę. - Biedny Mat - pokręcił głową, poprawiając zasłonkę.
- Co się stało kochanie? - zmartwiła się Luiza.
Daniel rozejrzał się na boki, sprawdzając czy ktoś niepożądany ich nie podsłuchuje.
- Chyba Mata zdradza chłopak - wyszeptał.
Luiza zamrugała kilkakrotnie przyswajając informację: - Że co?!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 97, 98, 99, 100, 101  Następny
Strona 98 z 101

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin