Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

,,ZABIJ MNIE JESLI POTRAFISZ "(+18) Roz 5 Seria III
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tajemnicza
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 01 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:08:46 28-06-11    Temat postu:

Zapraszam do mnie na http://www.telenowele.fora.pl/nasze-telenowele,51/zakazane-uczucie,21764.html
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:28:10 08-09-11    Temat postu:

ROZDZIAŁ 1


Była 6.00 rano kiedy otworzyła oczy, obok niej na brzuchu leżał brunet, wciąż spał. Nie chcąc go zbudzić, delikatnie i prawie bezszelestnie próbowała wysunąć się z łóżka. Jednak za nim jej lewa stopa dotknęła miękkiego dywanu, poczuła jak ręka jej męża, łapie ja za nadgarstek. Odwróciła głowę i ujrzała uśmiechniętą twarz mężczyzny jej życia nawet rano z potarganą czupryną i lekkim zarostem, wyglądał jak grecki Bóg. To już prawie osiem lat jak są razem, a jej wciąż bije mocno serce na jego widok. Nie ma znaczenia nawet to, że są ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wiedziała, że nigdy nie będzie miała go dość.
- Dzień dobry kochanie. - powiedziała uśmiechając się do niego.
- Wcale nie dobry. - burknął przysuwając się w jej stronę.
- Oj, dlaczego nie ? - zapytała zatroskana gładząc go po policzku.
- Bo moja piękna żona, zamiast dać mi buziaka, chciała czmychnąć czym prędzej. - rzekł udając zagniewanego.
Nie chcąc go dłużej drażnić. Przylgnęła do niego i złożyła namiętny pocałunek na jego wargach .Z powrotem wciągnął ją do łóżka ,zatracając się całkowicie. Położył się na niej chcąc pieścić ją całą. Całował ją z taką namiętnością i pasją, że podniecenie zaczęło rosnąć w niej coraz bardziej. Wysunęła nogi z pod bruneta i zarzuciła mu na biodra oplatając w pasie .Dłońmi przesuwała wzdłuż jego idealnie wyrzeźbionych pleców oddając pocałunek za pocałunkiem. Oderwał się od niej na chwilę by zaczerpnąć powietrza i jednocześnie spojrzeć na zegarek który wskazywał szósta dziesięć .Mieli nie wiele czasu postanowił więc w pełni z niego skorzystać .Nie zastanawiając się dłużej ściągnął z niej kusą koszule nocną i zaczął językiem, pieścić jej nabrzmiałe piersi i sterczące sutki, przygryzając i liżąc na przemian. Jęknęła wyginając się w łuk, w czasie kiedy usta Diega jeździły po jej sutkach , jego ręka powędrowała w stronę koronkowych stringów. Nie pozostając dłużna zsunęła mu bokserki, by po chwili chwycić w dłoń jego nabrzmiałego już członka. Poruszając nim to w dół to w górę, doprowadzała go stopniowo do spełnienia, a on zaś jak tylko pozbył się nie wygodnej bielizny z ciała żony powstrzymał ją nie chcąc skończyć przed nią. Zrozumiawszy sytuację zaprzestała, wtedy on zsunął się na sam dół i językiem zaczął zataczać kółeczka na jej wilgotnej z podniecenia pochwie. Wiła się jęcząc z sekundy na sekundę coraz głośniej szczególnie jego język co jakiś czas się w niej zagłębiał. Rozkosz była coraz silniejsza jej pochwa pulsowała jak szalona dając znak, że za chwilę dojdzie. Czując to Diego w pospiechu wrócił do poprzedniej pozycji, wchodząc w nią jednym zdecydowanym pchnięciem .Gdy tylko jej nogi ponownie zacisnęły się na jego biodrach zaczął rytmicznie poruszać się w niej, chcąc skończyć to co zaczął .Podniecenie, które opadło na chwilę zaraz po tym jak mąż zaprzestał lizania jej perełki. Teraz urosło ze zdwojoną siłą ,dlatego wystarczyło kilka płynnych ruchów ,by zaczęła wić się jak szalona pod wpływem orgazmu którego właśnie doznawała .Był tak silny, że wbiła mu swoje długie paznokcie w plecy, kiedy jęknął wiedziała iż sam jest tak zatracony, że nawet nie poczuł bólu. Gdy orgazm dobiegł końca nasyceni opadli na poduszki. Natalii wtulona w bruneta leżała z uśmiechem na twarzy, jednak owa chwila nie potrwała zbyt długo gdy ujrzała która jest godzina. Zerwała się jak oparzona na równe nogi i pobiegła pod prysznic, chwilę później zjawił się tez Diego w łazience.
- Skarbie długo jeszcze ? - zapytał biorąc do ręki maszynkę do golenia.
- Kotek nim się ogolisz prysznic będzie twój. - oznajmiła mu namydlając się.
- Ok. O której masz to spotkanie ? - zapytał uchwalając delikatnie drzwi od kabiny.
- O 10.00,ale wiesz co ten gość mi się jakoś nie widzi. No bo czemu ze mną chce dobić targu ,a nie z obojgiem w końcu to nasz interes ! - rzekła wzruszając ramionami.
- Fakt to dziwne, ale skoro płaci tak dużo ,to mi obojętne czy zostałem zaproszony. - powiedział wracając do golenia.
- Dobra ,skończyłam. Teraz twoja kolej a ja uciekam do kuchni nim dziewczynki wstaną. - rzekła całując bruneta przelotem w policzek.
Gdy wyszła z łazienki Diego wszedł pod prysznic, umył się jak najszybciej i za nim jego córki pojawiły się w kuchni on już siedział przy stole z kubkiem gorącej kawy. Natii kończyła właśnie robić naleśniki z truskawkami gdy do pomieszczenia wtargnęły dwie identyczne siedmiolatki.
- Tatku a Paola mi moją sukienkę w moro porwała i zrobiła sobie z niej opaskę, powiedz jej coś!!! - rozkazała tupiąc nogą i wtulając się w ramię ojca.
- Ale tato ,bawiliśmy się z chłopakami w Rambo i musiałam. Zresztą ona ma tyle tych szmatek ,że jedna jej nie zbawi. - powiedziała na swoją obronę druga bliźniaczka.
- To było swoje gacie porwać ,a nie moje!- krzyknęła Oliwia nie zwracając uwagi ,że prosto w ucho ojca.
- Tyle hałasu o głupią kieckę .Zresztą Damian i tak woli mnie a nie ciebie!- krzyknęła kolejna tyle ,że z drugiej strony.
Brunet skulił się na chwilę,a gdy podniósł ponownie głowę znowu do jego uszu dobiegły krzyki.
- Wcale nie! -krzyknęła Oliwia
- Wcale tak! - wrzasnęła Paola
- Nie ! - wrzasnęła tupiąc.
- Tak! - powtórzyła gest.
- Nie!
- Ta...
Krzyczały na przemian dopóki Diego się nie odezwał.
- Dziewczynki !Spokój, siadać i słuchać co tato ma do powiedzenia.- powiedział spokojnie wskazując każdej z nich miejsce przy stole.
Jak tylko usiadły, odetchnął a wraz z nim Natalii i z radości ,iż zapanowała cisza posłała mu buziaka.
- No więc ,moje księżniczki zaraz problem rozwiążemy. Oliwko co do spódniczki to kupimy nowa, jak chcesz to taką samą lub lepszą. - powiedział spoglądając w jej stronę. Na co córka od razu uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-A co do ciebie słonko to następnym razem powiedz tacie jak ze chcesz bawić się w Rambo czy cokolwiek innego, wtedy tato zapożyczy jakąś kieckę od mamy ona ma tyle tego, że nawet nie zauważy. - powiedział puszczając do niej oczko.
- Ekhym...chyba zapomniałeś kotek, że ta mama tu stoi i wszystko słyszy. - rzekła dając kuksańca mężowi w ramię.
- Ałć !Ej Rambo, nie tak ostro. - powiedział uśmiechając się do niej.
- To łapki precz od mojej garderoby. - powiedziała udając groźna minę.
- Ej,halołłł !- rzekła Paola.
- Co jest skarbie ? - zapytała szatynka spoglądając na córkę.
- No chyba...hm...naleśnik się pali. - odpowiedziała spoglądając w stronę patelni.
Natalii podążyła za wzrokiem siedmiolatki po czym skoczyła jak oparzona do patelni ,na co reszta wybuchnęła śmiechem.Po obwitym i dość hałaśliwym śniadaniu Diego zawiózł dzieci do szkoły, tym czasem szatynka zaczęła szykować się na spotkanie z potencjalnym klientem który miał zamiar odkupić od nich jeden z ich hoteli. W tym czasie kiedy żona miała dobijać targu on sam musiał zajrzeć do jednego z ich przybytku by sprawdzić czy ekipa remontowa uporała się już z zalanym kilka dni temu piętrem. Od ślubu hotele ,łącznie z kasynami były ich dobytkiem za który się utrzymywali. Katia razem z Marco też mieli udziały w tym interesie ,tyle że czerwonowłosa bardziej poświęcała się wychowaniom dzieci gdyż Mari miała dopiero cztery latka i na dodatek była strasznie przywiązana do mamy. Nawet tatuś który rozpieszczał ją jak wariat nie zaskarbił sobie tak jej serduszka jak Ruda. Od prawie ośmiu lat cała paczka prowadziła ciche ,spokojne życie i jak najbardziej im to odpowiadało. Żadne z całej szóstki nie tęskniło ani trochę do starego życia. Panowie przysięgli i sobie i żonom iż nigdy więcej nie wrócą do mafii. Ale czy tak się da ?Czy nie ma wrogów którzy tylko czekają na odpowiedni moment by ich zniszczyć ? Przecież mafia co coś od czego nigdy nie można się uwolnić. Jedyną drogą ucieczki jest śmierć. A może jednak w ich przypadku okaże się ,że jednak można skończyć z życiem mafiozy raz na zawsze? Tego nie wiedzą ,ale czas pokaże czy aby na pewno nie mają ukrytych wrogów .Owa czwórka (czyt. Katia , Marco, Diego ,Natalii) wciąż mieszkają w Meksyku, choć ich hotele są na całym świecie. Jedynie Any i Enrique wyjechali do Barcelony , gdyż Czarna zaraz po tym jak jej nowy salon odzieży ,zdobył sławę poszerzyła swoją działalność. Teraz nie tylko sprzedawała i szyła ciuchy dla pań ,ale i dla panów co więcej nawet stroje dla piłkarzy. Blondyn pomagał jej w prowadzeniu biznesu. Z policji odszedł ,bo założył szkołę w której uczył samoobrony oraz ośrodek dla rodzin z ciężką sytuacją finansową. Jego instytucje wykraczały też poza granice Barcelony. Tak więc i im żyło się świetnie, kilka razy w roku spotykali się z przyjaciółmi. A ich syn tak jak dziewczynki chodził już do szkoły. Obecnie planowali drugie dziecko, ale jak na razie byli zbyt zapracowani by znaleźć czas na bobasa. No ,ale wracając do państwa Herrera. Diego właśnie oglądał piętro po remoncie, zaś Natalii była już pod umówioną restauracją. Wysiadła ze swojego sportowego samochodu i ruszyła ku drzwiom. Nim wyciągnęła rękę by je otworzyć zrobił to ktoś inny. Spojrzała na mężczyznę stojącego obok i kiedy się uśmiechną odwzajemniła gest.
- Jestem Alberto Suarez! - powiedział puszczając ją przodem.- A pani, to pewnie Natalii Hererra. - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Tak, a skąd pan wie? - zapytała troszeczkę zdziwiona.
- Pani prawnik, doskonale panią opisał. - rzekł posyłając jej uroczy uśmiech.
- A więc to pan?!Przepraszam jakoś nie skojarzyłam nazwiska. - rzekła siadając do zarezerwowanego stolika.
- Nie szkodzi, no więc może najpierw zamówimy coś do picia. A potem przejdziemy do konkretów. Zgadza się pani ? - zapytał siadając na przeciw niej i uważniej ją lustrując.
- Oczywiście. - odpowiedziała spoglądając w kartę.
Jak tylko zamówienie zostało przyniesione przez kelnera ,zaczęli omawiać warunki ,kupna jak i ceną oraz umowę. Szatynka coraz spoglądała na bruneta chcąc bardziej przyjrzeć się i wyczuć jego intencję. Owszem był miły, czasami nawet dość uroczy, a także bardzo ugodowy i przede wszystkim zachowywał się jak dżentelmen. Jednak jego wzrok który niby ciepły miał w sobie coś takiego, że nie dawało jej to spokoju. Miała wrażenie ,że jego zachowanie jest tylko grą pozorów, jednak im dłużej rozmawiali zaczynała się do niego przekonywać. Być może najzwyczajniej w świecie myliła się co do niego i tak naprawdę facet był spoko. Zachowała jednak jak na razie ostrożność i zbyt wiele nie opowiadała o sobie ,gdy zapytał jak tylko skończyli omawiać interesy .Sam o sobie tez zbyt dużo nie mówił więc niby czemu miała by się otwierać przed całkiem obcym jej człowiekiem. Dopiła więc kawę która w tej chwili była już zimna ,po czym grzecznie go przeprosiła mówiąc iż musi już uciekać i opuściła lokal. Mężczyzna po zapłaceniu rachunku zrobił to samo.Kilka godzin później, Alberto stał na tarasie swojej jakże dużej rezydencji, popijał koniak spoglądając na fontannę stojąca na środku ogrodu .Duma rozpierała go od środka, że w końcu jego długo oczekiwana zemsta ,zacznie się spełniać. Jeszcze kilka lat temu nigdy by nie powiedział, że w jego sercu zamiast dobra zagości tyle zła. Nie sądził, iż można tak bardzo kogoś znienawidzić by pragnąć jego upadku. On sam zawsze uważał ,że ludziom trzeba pomagać a nie ich krzywdzić. Jednak po śmierci żony jak i nienarodzonego dziecka załamał się tak bardzo, że ledwo stanął na nogi. Wtedy też zapragnął zemsty. Wiele lat zajęło mu by móc jej dokonać, jako zwykły biedak nie mógł by niczego zrobić tym bardziej, że mafia była odpowiedzialna za śmierć Laury. Najpierw postanowił zarobić na odpowiednią pozycję ,zbudować kontakty które pomogą mu uzyskać władzę absolutną. Pracował na to ciężko i bardzo długo, ale teraz nie żałował. Co więcej teraz mógł zrealizować zamierzony plan zniszczenia tych którzy przyczynili się do śmierci jego ukochanej. Początkowo miał zamiar rozstrzelać ich jak kaczki, ale z czasem uznał iż wykończy ich po woli i stopniowo. W taki sposób zginęła jego żona, paliła się umierając w bólu i cierpieniu .Chciał by i oni czuli dokładanie to samo. Miał idealnie zaplanowany plan ,ale czy aby na pewno był idealny ? Czy jego ofiary nie okażą się jednak sprytniejsze? W końcu chce zadrzeć z ludźmi mafii, a tacy potrafią się bronić mimo ,że teraz prowadzą normalne życie. Czas pokaże kto wygra, a kto przegra!


Tak wiem rozdział miał być już dawno ,ale ja rzadko tu ostatnio bywam i dlatego zapomniałam tu dodać rozdziału. Obiecuję jednak poprawę. I dedykuję go wszystkim tym którzy musieli tyle czasu czekać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
okularnica14
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:09:44 08-09-11    Temat postu:

No nareszcie!!! Dziękuję za rozdział
Powrót do góry
Zobacz profil autora
P@Tk@
Idol
Idol


Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 7:16:27 09-09-11    Temat postu:

odcinek świetny
mam nadzieję że nie uda mu sie zniszczyc szczęścia na jakie zasłużyła grupa przyjaciół
czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:47:04 12-09-11    Temat postu:

No i jest kolejny rozdział co prawda krótki i nie najlepszy ,ale cud że w ogóle coś napisałam. Za błędy przepraszam. Miłego czytania.
ODCINEK 2



Stanęła na tarasie i delektując się palącym słońcem spojrzała w dół. Nie mogła pojąć jak można w taki upał grać w piłkę nożną. Co prawda sama lubiła to robić szczególnie ze swoimi mężczyznami , ale nie kiedy było trzydzieści pięć stopni na dworze. Człowiek pocił się nawet gdy tylko siedział , a co dopiero kiedy biegał. Wolała oszczędzić sobie ociekania potem , blondynowi jak i Alexowi widać to jednak nie przeszkadzało. Spojrzała na zegarek i choć ciężko było przerywać im zabawę to niestety , ale musiała to zrobić.Na stole stał już obiad , po którym mieli pojechać na lotnisko. Za cztery godziny mieli samolot do Meksyku by zdążyć musieli się więc już zbierać , szczególnie iż obu panów czeka jeszcze prysznic. Nie czekając dłużej wychyliła się lekko i krzyknęła;
- Hej moim wielcy piłkarze ! Zapraszam na obiad. - powiedziała kiedy mąż i syn spojrzeli w górę.
- Ale mamuś... - zaczął chłopiec próbując zaprotestować.
- Już idziemy kochanie ! - krzyknął nagle Kike tym samym wchodząc w słowa syna.
- Świetnie. - rzekła uśmiechając się i znikając we wnętrzu domu.
- Pantoflarz - rzekł mały spoglądając na ojca z rozbawieniem.
- Hej...hej kolego! Uważaj sobie , dobrze. Nie jestem pantoflarzem , ja po prostu kocham twoją mamę i...
- I dlatego tak ulegasz jej we wszystkim ? - zapytał unosząc znacząco brew do góry.
- Właśnie. - odpowiedział na pytanie blondynka.
- Czyli jesteś pantoflarzem - skwitował krótko i zaczął się śmiać.
- Wiesz co synu...charakterek to ty , po mamusi masz. Taki sam zadziorny. - skwitował krótko targając Alexa po czuprynie.
- No ba ! - rzekł z pełną dumą.
Po czym obaj zaczęli się śmiać. Zaraz po wejściu do domu ruszyli do łazienki , by wziąć prysznic. Kilka minut później , dumnie wkroczyli do kuchni. Brunetka siedząc już przy stole uśmiechnęła się do obu i kazała usiąść. Enrique nim to zrobił pocałował ją najpierw w policzek po czym siadł. W ciszy zjedli posiłek i po trzydziestu minutach byli już w swoich sypialniach sprawdzając czy wszystko zabrali w podróż. Gdy byli już pewni iż wszystko mają znieśli bagaże do taksówki. Na koniec cała trójka sprawdziła czy dom jest dobrze zamknięty jak i okna będąc pewnym , że wszystko jest zabezpieczone wsiedli do auta. Po pół roku nieobecności cieszyli się z tej wizyty , każdy ich wyjazd w rodzinne strony bardzo ich cieszyły. Czasem nawet było im żal ,że wciąż tam nie mieszkają , ale rozwijali się. Poza tym , po wszystkich przeżyciach uznali iż muszą zmienić klimat. Na zmianę namawiali też Diego i Nati oraz Marco i Katię , ale ci postanowili zostać. Nie było już wrogów , zagrożenia , a więc i nie było powodu do wyjazdu. I tak oto teraz , spotykali się kilka razy w roku , a że teraz oboje mieli urlop postanowili właśnie odwiedzić przyjaciół. Chcąc jednak zrobić im niespodziankę nie uprzedzili ich. Wiedzieli jednak iż są chcianymi gośćmi zawsze kiedy tylko się nie pojawią.
********************
Była sobota dzień w którym urządzali grilla. Sobotnie grillowanie było już tradycją którą oni sami ustalili. W tygodniu każdy był zalatany , zapracowany i nie było czasu na spotkania , plotki , zabawę czy cokolwiek innego. Weekend to były jedyne dni w których mogli pozwolić sobie na spędzenie czasu w gronie rodziny i przyjaciół. Tego dnia spotykali się całą paczką oddając się całkowicie zabawie. Grill był urządzany raz u Diego ,a innym razem u Rudej. Dziś była kolej na grillowanie w ogrodzie państwa Uckermann. W czasie kiedy panowie walczyli z grillem i ustawianiem ławek oraz stolików , dziewczyny zajmowały się przygotowaniem trunków i jedzenia , które potem trafi na ruszt. Dzieci zaś bawiły się jak szalone w basenie pod bacznym okiem ojców.
- Wiesz Diego , nigdy nie myślałem ,że spotka nas coś takiego. - powiedział nagle Marco spoglądając na przyjaciela.
- To znaczy co ? - zapytał brunet nie bardzo rozumiejąc.
- No pomyśl jeszcze kilka lat temu nasze życie to było istne bagno , a teraz. Ty masz żonę i cudowne dwie córki , a i ja nie narzekam. - powiedział spoglądając w stronę swoich pociech.
- Szczerze... czasem jestem wdzięczny Oskarowi za te bagno w które mnie wciągnął. No bo popatrz , gdyby nie on...pewnie nigdy nie poznał bym Natalii. Nie miałbym teraz córek i tego wszystkiego ,dlatego z jednej strony jestem mu wdzięczny. - rzekł poważnie.
- No fakt...ale z drugiej strony...
- Z drugiej strony ciesze się ,że skur.wiel nie żyje ! - wszedł mu w słowo.
- Dobra zmieńmy temat na weselszy lepiej. - powiedział szatyn ustawiając ostatnie krzesło.
- A właśnie jak tam z twoimi starymi ? - zapytał Poncho.
- Nie najgorzej...choć wolę nie widywać ich za często. - odpowiedział z całkowitą szczerością.
- Wciąż ci nie przeszło ? - zapytał spoglądając na niego kontem oka.
- Nie oto chodzi...ale jak wspomną o Martinie to mnie krew zalewa. - rzekł zaciskając na koniec zdania zęby.
- Mnie też. Dobra my tu gadu gadu , a nasze kobiety zaginęły w tej kuchni może skoczę po nie ? - powiedział brunet kończąc rozpalanie grilla.
- Dobra leć , ja wyciągnę Mari z basenu , bo jak dla niej to za długo na kąpiel. - skwitował łapiąc ręcznik.
Nim dotarł do kuchni blondynka wraz z czerwonowłosą właśnie ją opuściły obładowane towarem. Brunet od razu wziął większość od nich i zaraz ruszył z nim w stronę grilla. Ustawiwszy wszystko na stole Diego wziął mięso i rzucił na ruszt. Tym czasem Natalii poszła do kuchni po tacę z piciem naszykowaną dla dzieci. Katia miała zamiar przez ten czas nakryć do stołu , ale nie zdążyła gdyż Mari podbiegła do niej i rzuciła się w ramiona.
- Mamuś , a tatuś próbował mnie przekupić. - rzekła zakładając ręce na szyję matki.
- Jak to ? - zapytała zaciekawiona Ruda.
- Powiedział , że jak wyjdę z basenu bez łez to kupi mi nowy rowerek. - powiedziała zadowolona.
- Marco ! - krzyknęła Katia w stronę męża.
- Tak słonko ? - zapytał podchodząc w jej stronę.
- Jeszcze raz będziesz próbował ją przekupić , a ja ci kupię ,ale wózek inwalidzki. - zagroziła
- Ależ skarbie ja tylko...
- Cicho...tyle razy prosiłam nie rób tak , bo potem ona na głowę nam wejdzie. - skwitowała krótko.
,,Mały diabełek" pomyślał spoglądając na córkę.
- Dobrze kochanie - rzekł całując ją w policzek.
Chwilę później czerwonowłosa weszła do środka domu , by przebrać małą ze stroju kąpielowego w tym czasie szatyn podszedł do Diego.
- Te twoje też tak skarżyły ? - zapytał spoglądając na bawiące się blondynki.
- Owszem...ale na Natii. - rzekł z uśmiechem.
- Szczęściarz. - powiedział uderzając go pięścią w ramię.
- Ej , to nie moja wina ,że twój urok nie działa na twoją córkę. - skwitował krótko śmiejąc się.
- Dobrze ,że syna mam po swojej stronie. Ja nie wiem czemu Mari jest taka wobec mnie przecież jestem jej ojcem. - powiedział ze smutkiem w głosie.
- Stary nie załamuj się ...to dziecko one czasem tak mają wybierają sobie które z rodziców to złe , a które dobre widać dla niej ty to ten zły.
- O kur.wa aleś mnie pocieszył !
- Zobaczysz z czasem będzie inaczej. Poza tym Katia więcej czasu jej poświęca i to może dlatego.
- A...
- Tato...tato , a Paola strzela w nas z procy i to z moich spinek ! - krzyknęła Oliwia podbiegając do ojca.
- No i zaczyna się. - rzekł spoglądając w stronę kumpla. - Paola ! - krzyknął w stronę swojej drugiej pociechy.
- Skarżypyta ! - krzyknęła wskazując palcem na siostrę.
- Ej , słonko...
- No ,ale tato ona ma kupę tych rupieci jak kilka wystrzelę to się nic nie stanie. Chyba spinkami jest bezpieczniej niż kamykami...sam tak mówiłeś. - rzekła wskazując na ojca.
- Ja tak mówiłem ? - zapytał zdziwiony i jednocześnie przestraszony widząc wrogi wzrok Oli.
- No tak ! Pamiętasz jak wybiłam sąsiadom szybę...powiedziałeś wtedy ,że lepiej strzelać czymś lżejszym na przykład kulkami z papieru albo spinkami. - powiedziała uśmiechając się cwaniacko.
Brunet spojrzał na Oliwię która z założonymi rękoma na piersiach stała wpatrzona w niego i potupując sobie lewą nogą czekała na wyjaśnienia.
- No to wpadłeś stary ! - rzekł Marco klepiąc go po plecach.
- Masz, przekręcaj mięso ja muszę z nimi pogadać. - powiedział wręczając mu widelec.Po czym wziął je obie za ręce i poszedł na bok , by załagodzić spór i wyjaśnić iż obie go źle zrozumiały. W tym czasie , Natalii jak i Katia wróciły. Blondynka rozdała napoje , po czym usiadła obok przyjaciółki na krzesełku. Czekając na mężów zaczęły wspominać stare czasy. Po zażegnanym sporze i przyrządzeniu mięsa cała ferajna usiadła przy stole. Nie minęło dziesięć minut jak nagle usłyszeli ;
- A dla naszej trójki znajdzie się miejsce ?
Wszystkie oczy skierowały się natychmiast w stronę Enrique i Any którzy zadowoleni szli przez ogród w ich stronę. Zaskoczeni jak i zadowoleni od razu zerwali się w ich stronę gorąco witając. Teraz mogli powiedzieć ,że są w komplecie. Po gorącym powitaniu wrócili do stołu , by skończyć posiłek. Dzieci , które w pośpiechu zjadły pobiegły z powrotem na ogród bawić się , zaś rodzice całkowicie pochłonięci rozmową popijali wino wspominając różne historię z ich życia.
***********************
Zacisnął dłonie na lornetce. Ten obrazek szczęśliwej rodzinki jeszcze bardziej wzbudzał w nim nienawiść i chęć zemsty. I pomyśleć ,że teraz i on mógłby siedzieć w swoim domu tuląc do siebie żonę i syna. Lecz przez właśnie takich ludzi jak Diego i Natalii był sam...całkiem sam. To oni zabrali mu najcenniejszą rzecz pod słońcem jaką miał. Oni odebrali szczęście , miłość , nadzieję zamieniając to wszystko w nienawiść. Tak wielką , że niczego innego nie pragnął jak zemścić się na nich. Mógł zabić ich od tak. Jednak wolał użyć innej metody , pragnął by cierpieli powoli patrząc jak wszystko na co zapracowali przez te wszystkie lata znika krok po kroku. Nawet dzieci , te niewinne istoty które w sumie niczego nie były winne będą musiały zapłacić za błędy jakie popełnili ich rodzice. Czy było mu żal ? Czy targały nim wyrzuty sumienia iż będzie musiał skrzywdzić dwie małe dziewczynki tylko po to , by lepiej się poczuć i pomścić swoją rodzinę. Ależ skąd ! Dla niego zemsta była czymś najważniejszym w tej chwili. Był tak jej rządny ,że nie zamierzał cofać się przed niczym. Zacznie od małych rzeczy , ledwo istotnych lecz skończy na najważniejszych czyli dzieciach i ich samych. Dla każdej ze swoich ofiar miał już przygotowany plan śmierci.Począwszy od Diega skończywszy na Oliwi. Za nim jednak ich zabije , musi najpierw po napawać się ich bólem i cierpieniem , które miał zamiar im zadać. Chciał widzieć ich cierpienie tak samo jak widział swoje przeglądając się w lustrze każdego dnia po śmierci żony. Chciał , by tak jak on wylali morze łez , stracili wszystko co mieli. Pragnął , by czuli ból rozdzierający ich serce widząc utratę ukochanych osób i po woli rozpadali się na kawałki widząc swoją bezradność. Czemu był pewny swego...skąd wiedział , że da im radę. Jaką miał gwarancję na powodzenie swojego planu ? Miał i to wielką. Wiedział ,że jego wrogowie od lat nie są w mafii ,że ludzie którzy ich chronili już dawno nie żyją lub w tym nie siedzą. Znał każdy krok blondynki jak i bruneta , a nawet ich przyjaciół także i córek. Wieloletnie przygotowywanie swojej zemsty opłaciło mu się to wiedział na pewno. Teraz liczył już tylko dni do ich zagłady.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
P@Tk@
Idol
Idol


Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:46:15 13-09-11    Temat postu:

odcinek świetny
czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:50:49 11-12-11    Temat postu:

ROZDZIAŁ 3



Nie sądziła, iż w tak krótkim czasie ponownie spotka się z tym facetem. Chociaż był miły i najwyraźniej dobrze wychowany z wszelakimi manierami jak na dżentelmena przystało to jednak coś było w nim niepokojącego jak dla niej. Zastanawiał ją też fakt, czemu kupuje już ich drugi hotel? I to ten, który otworzyła razem z Marco w Hiszpanii. Co więcej denerwowała się na myśl, że to znowu ona będzie dokonywała transakcji? Nie, dlatego, że mąż Kati nie miał czasu, ale Alberto Suares stanowczo powiedział, iż chce dokonać jej tylko w jej towarzystwie. Diego słysząc o tym wściekł się. Gdy po raz pierwszy tego zażądał brunet nie miał nic przeciwko by to Natalii poszła. Teraz jednak ewidentnie gość w Diega mniemaniu zarywał do jego żony, na co ten nie zamierzał pozwolić. Tego wieczoru ubrał się, więc i kiedy blondynka zeszła na dół on już tam czekał z uśmiechem na twarzy. Widok męża w szykownym garniturze zaskoczył ją.
- Wybierasz się gdzieś? – Zapytała wskazując na strój.
- Owszem! Jadę z tobą na to spotkanie. – Odparł ze stoickim spokojem. – Tak na marginesie wyglądasz olśniewająco kochanie. – Rzekł całując ją w usta.
- Diego, ale on wyraźnie powiedział…
- Wiem, co powiedział. Ja jednak mam to gdzieś słonko, nie pozwolę jakiemuś gogusiowi zarywać do ciebie. – Odparł obejmując ją w tali.
- To tylko biznes, poza tym w razie, czego poradzę sobie. – Odpowiedziała spoglądając na niego. – Zresztą chyba mi ufasz, co nie?
- Ufam, ale …
- Żadne, ale! Mi też nie podobają się jego warunki, sam jednak wiesz, że już od roku szukamy kupca i tylko on się zgłosił tak, więc…
- Dobra już dobra! Nie pójdę, ale przysięgam, niech tylko ten typ zachowa się nie tak jak potrzeba znajdę i zabiję! – Zagroził odprowadzając ją do samochodu.
- Dobrze kochanie, a ja ci jeszcze pomogę. – Odpowiedziała zatapiając usta w jego wargach.
*******************
Kilka godzin później
Siedzieli w salonie popijając wino w czasie, kiedy cała gromadka ich pociech bawiła się na górze. Każdy był ciekaw jak poszło spotkanie z panem Suarezem. I jak tylko Natalii pojawiła się w domu, Marco od razu zaczął ją przepytywać.
- No i jak, kupił ten hotel czy nie?! A jaką dał cenę i czemu tylko z Tobą chciał się spotkać przecież to też mój hotel…
- Ej stary! – Krzyknął Diego hamując jego kolejne pytanie. – Daj jej najpierw usiąść i się napić wtedy na pewno sama nam opowie. – Rzekł zwalniając dla niej miejsce na fotelu i podając kieliszek z winem.
- Dziękuję kochany. – Powiedziała biorąc od męża trunek.
- Nie ma, za co, a teraz powiedz mi słonce czy ten goguś przystawiał się do ciebie? – Zapytał siadając obok niej.
- O rany! – Krzyknęła nagle Katia podrywając się z miejsca.
- No, co? – Zapytał zdziwiony.
- Wy faceci tylko o jednym, ty lepiej daj jej dojść do głosu i niech opowie sama o tym spotkaniu. – Rzekła wymownie spoglądając na bruneta.
- Dobra, słuchajcie! – Nagle zabrała głos sama zainteresowana. – Kupił nasz hotel i dał za to nawet sporą sumkę, jednak coś mi się w nim nie podoba. Niby jest ok., ale jednak dziwnie gadał. – Powiedziała sama zastanawiając się, czemu ma takie złe przeczucia względem tego faceta skoro nic złego nie zrobił.
- Co takiego mówił, ze podejrzewasz go o złe zamiary? – Zapytał nagle Enrigue.
- No niby nic złego, lecz dziwnego. On myśli, że moim mężem nadal jest Marco. – Odpowiedziała spoglądając na szatyna.
- Widać facet ma złych informatorów. – Skwitował krótko Ucker.
- A wyjaśniłaś mu, że jest inaczej? – Zapytał nagle Diego.
-Nie, gdyż uznałam, że facet mógłby na nas donieść za fałszywy akt ślubu, dzięki któremu założyliśmy firmę. Poza tym, po co mam mu się spowiadać ze swojego życia prywatnego? To chyba moja sprawa, z kim teraz żyję! – Odpowiedziała, po czym upiła łyk wina gdyż zaschło jej w gardle.
- No, ale kochanie… - zaczął Diego.
- Skarbie, nie znam gościa na tyle dobrze by się mu spowiadać, zresztą chwilę później zapytał mnie o spalony hotel w San Antonio. - Rzekła wchodząc mu w słowo na widok jego miny.
- I co mu powiedziałaś? – Zapytał Kike.
- Nic, bo zadzwoniła jego komórka i musiał iść. – Skwitowała krótko.
- Ciekawe, o co mu chodziło? – Zapytał brunet spoglądając pytająco w stronę Marco.
- Dajcie spokój, może facet po prostu chciał przeciągnąć rozmowę, zresztą najważniejsze, iż kupił hotel. My zamiast robić przesłuchanie powinniśmy to teraz opić! – Odezwała się nagle czerwono włosa.
- Katia ma rację, nie ma, co wyszukiwać problemów, weźmy szampana i wznieśmy za to toast. – Skwitowała Any.
Panom jednak dało to do myślenia i chociaż skończyli o tym rozmawiać to jednak każdy z nich nadal myślał o tej sprawie. Dziewczyny zaś, szybko zapomniały i zmieniły temat na dużo lepszy ich zdaniem. Rozmowa dotyczyła imprezy na zakończenie wakacji, jaką co roku cała szóstka urządzała.
*******************
Był wściekły, że akurat w momencie, kiedy chciał sprawdzić czy morderczyni jego żony ma wyrzuty sumienia wyrwano go ze spotkania. Z drugiej zaś strony, nawet gdyby miała to on i tak nie zamierzał rezygnować z zemsty, więc w sumie owa informacja była zbędna. Zdążył jednak sprawdzić jej prawdomówność i dlatego rozmawiając z nią mówił podchwytliwe pytanie. Myślał, że może zaprzeczy w którymś momencie, ona jednak nie zrobiła tego. Co dla Alberto oznaczało jedno? Była kłamliwą suką pozbawioną jakichkolwiek uczuć. Bo kobieta, która kocha i jest porządna nigdy by nie pozwoliłaby ktokolwiek myślał, iż jest żoną innego. A blondynka na pytanie, Jak miewa jej mąż Marco?”, Zamiast zaprzeczyć odpowiedziała, że dobrze. Myślała ,że ma przed sobą głupca który nic o niej nie wie. Niestety myliła się , on wiedział wszystko ! Dosłownie wszystko ! Upił łyk Brendy ,spojrzał jeszcze raz na akt nabycia kolejnego ich hotelu i uśmiechnął się.
- Dwa kupiłem , resztą zniszczę ! Najpierw zostaniecie bankrutami , a potem was wykończę jedno po drugim ! – rzekł sam do siebie.
****************
Leżeli oboje wtuleni w siebie i oglądali telewizję. Any jednak za dobrze znała swojego męża by nie zauważyć, iż coś go gnębi. Wyswobodziła się, więc na chwilę z jego objęć, uniosła się lekko do góry i opierając się łokciem na poduszkach spojrzała na jego zamyśloną twarz. Patrzyła krótką chwilę, a kiedy wciąż milczał, szturchnęła go delikatnie w ramię i zapytała;
-, O czym tak myślisz skarbie?
Zamyślony blondyn, nagle się ocknął i troszkę zaskoczony spojrzał na nią, gdyż pytania nie dosłyszał.
- Pytałam, o czym myślisz? – Powtórzyła orientując się, iż nie usłyszał.
- Annie, może to głupie, … ale mam złe przeczucia. Nie znam gościa, jednak po tym, co dziś powiedziała Natalii myślę, że … on coś kręci. – Powiedział na koniec po chwili zastanowienia.
- Policyjna intuicja? – Zapytała lekko się uśmiechając.
- Możliwe i oby okazała się błędna. – Rzekł przecierając dłońmi zmęczoną twarz.
- Kochanie, nie wiem czy masz rację czy nie, jednak nie ma podstaw by go podejrzewać. Poza tym, ona więcej już się z nim nie spotka to była ich ostatnia transakcja. – Powiedziałaby uspokoić męża.
- Skoro tak mówisz, to faktycznie może szukamy kłopotu tam gdzie go nie ma. – Rzekł całując ją w usta.
- Dokładnie, a teraz zamiast dyskutować wziąłbyś się za coś bardziej pożytecznego. – Powiedziała wstając z łóżka.
-, Co masz na myśli? – Zapytał spoglądając w jej oczy.
- No na przykład … oceniłbyś moją nową bieliznę, którą wczoraj kupiłam. – Rzekła uwodzicielsko zsuwając z siebie satynowy szlafroczek.
Na widok koronkowej bielizny w kolorze wściekłej czerwieni, która idealnie leżała na smukłym i seksownym ciele jego żony, szybko przyciągnął ją do siebie obejmując w tali.
- Bielizna cudowna, ja jednak wolę to, co jest pod nią! – Powiedział rzucając ją na lóżko i przykrywając swoim ciałem jednocześnie zatapiając usta w jej wargach.
- Czyli co? – Zapytała filuternie, kiedy na chwilę oderwał się od jej słodkich warg.
- Ciebie – wyszeptał w jej ucho tym samym sprawiając, iż zadrżała czując ciepło na swoim policzku i szyi.
Zaraz potem zaczął pieścić pocałunkami każdy centymetr jej ciała. Rozgrzana zaczęła odwzajemniać jego pieszczoty w ten sam sposób. Chociaż oboje byli już ze sobą taki szmat czasu, to wciąż pragnęli siebie tak bardzo jak za pierwszym razem. Upływając lata nie sprawiły, iż stali się mniej seksowni czy też pociągający, a nawet gdyby czas odebrał im urodę to i tak miłość była tym, co umacniało ich związek. Rozpaleni już do granic wytrzymałości postanowili w końcu przejść do punktu kulminacyjnego. Enrigue leżąc już na całkiem nagiej żonie lekko rozsunął jej uda, po czym wtargnął w nią jednym delikatnym, lecz zdecydowanym pchnięciem. Jęknęła, wyginając się w łuk i oplatając jego biorą swoimi nogami. Czując żar i wilgotność jej wnętrza zaczął intensywnie poruszać się w jej wnętrzu. Ona zaś z rozkoszy, jaka dawał jej mąż wbijała mu coraz bardziej paznokcie w jego silne ramiona, szepcząc mu do ucha jak wspaniale jej w jego ramionach. To sprawiało, że coraz bliżej był ku spełnieniu, a razem z nim jego ukochana. Kiedy już nadszedł moment, w którym oboje zaczęli szczytować ona patrząc mu w oczy wiła się pod nim pozwalając by rozkosz zalewała jącałą od środka? Ten widok zawsze sprawiał mu niesamowitą radość. Kiedy skończyli, przytuleni do siebie zasnęli w swoich ramionach.
*******************
Stał za drzewem obserwując jak spaceruje alejkami parku trzymając za rękę czterolatkę. Były same, mógł bez problemu strzelić i już dwie ofiary swojej zemsty mieć z głowy. Jednak nie tak sobie to zaplanował, najpierw blondynka i jej rodzina pójdzie pod jego, nóż” a dopiero potem Katia i jej mąż oraz dzieci. W sumie czerwono włosa nie była winna popełnienia zbrodni, tak samo brunet, a tym bardziej dzieci. Lecz to właśnie rodzina była czymś, co mogło najbardziej zranić Natalii i Uckera. I dlatego postanowił zabić ich wszystkich. Co do Rudej to miał jeszcze plany gdyż dziewczyna bardzo przypominała mu jego zmarła małżonkę? To było głównym powodem tego, że nie zabił jej teraz, choć była ledwo kilka metrów od niego. Katia niczego nie podejrzewając w najlepsze spacerowała z Marisą czekając na syna i męża, którzy w tym momencie byli na meczu niedaleko parku.
- Mamusia, a czemu my nie oglądamy meczu? – Zapytała dziewczynka przystając.
- To durny sport! – Rzekła bez namysłu.
- Dlaczego? – Ponownie spytała nie rozumiejąc słów rodzicielki.
- Kochanie czy latanie za piłką z jednej strony boiska do drugiej może być czymś fajnym? – Zapytała przykucając obok małej by złapać kontakt wzrokowy.
Ta chwile się zastanowiła, po czym wzruszając ramionami odparła;
- Nie wiem, ale dla mnie nuda.
- No właśnie słonko, to nic innego jak nuda. – Powiedziała głaszcząc ją po głowie.
- Teraz też się nudzę. – Stwierdziła nagle i popatrzyła na matkę błagalnym wzrokiem.
- Bez obaw, zaraz to zmienimy. – Powiedziała czerwono włosa idąc w stronę placu zabaw.
Ledwo doszły do huśtawki jak podszedł do niej wysoki mężczyzna.
- Piękną ma pani córkę. – Powiedział opierając się o pręt stojącej obok zjeżdżalni.
- Dziękuję. – Odpowiedziała nawet na niego nie patrząc.
- Jestem Alberto, a pani? – Zapytał wyciągając dłoń w jej stronę.
- Proszę pana , jeśli próbuje mnie pan poderwać to nie jestem zainteresowana, gdyż jestem …
- Mężatką. – Odpowiedział wchodząc w jej słowa.
- Zgadza się, tak, więc nie ma pan, czego tu szukać. – Powiedziała chłodno i odwróciła się placami skupiając się na bujaniu córki.
- Ja chciałem tylko porozmawiać, nic więcej. Poznać panią bliżej i tyle. – Rzekł stając naprzeciw niej.
- Czy ja, nie wyraziłam się jasno? Ja nie chcę z panem rozmawiać i koniec! – Krzyknęła z nadzieję, iż teraz zrozumie, co do niego mówi.
- Szkoda, bo być może przyjdzie dzień, kiedy będzie potrzeba pomoc. – Powiedział zagadkowo spoglądając głęboko w jej oczy.
- Cóż za bzdury pana opowiada?! Nawet gdyby to na pewno nie zgłosiłabym się o nią do pana! – Krzyknęła oburzona i poirytowana tą głupią gadką.
- Myli się pani. Będę pierwszym, którego pani poprosi o pomoc i to już nie długo. – Szepnął w jej ucho odchodząc.
Chciała za nim pobiec i zażądać wyjaśnień jednak ze względu na dziecko została. Nigdy nie bała się , w końcu kiedyś była policjantka. Teraz jednak owy facet wzbudził w niej niepokój. Nie wiedziała co miał na myśli i czemu w ogóle powiedział to jej ? Jedno zaś wiedziała na pewno zdenerwował ją oraz przestraszył.


Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia 10:44:03 21-12-11, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
P@Tk@
Idol
Idol


Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:08:38 13-12-11    Temat postu:

czegoś tutaj nie rozumie 2 wcześniejsze odcinki sa z Marco a przed 3 napisałaś ze on nie żyje o co chodzi
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:19:23 13-12-11    Temat postu:

P@Tk@ napisał:
czegoś tutaj nie rozumie 2 wcześniejsze odcinki sa z Marco a przed 3 napisałaś ze on nie żyje o co chodzi


Ta postać wstawiona przed rozdziałem trzecim to Martin który jest podobny do Marco jak dwie krople wody. Przeczytaj raz jeszcze opis postaci Martina być może wtedy zrozumiesz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:27:28 13-12-11    Temat postu:

Rozdział 4



Trzy tygodnie później.
Każdy z nich zdążył już zapomnieć, kim jest Alberto Suarez. Tak szybko jak się pojawił w ich życiu tak też szybko znikł. Teraz cała szóstka łącznie z dziećmi spokojnie delektowała się spożywanym obiadem. Jednocześnie omawiając szczegóły imprezy, która miała odbyć się już za cztery dni. Wakacje się kończyły i jak co roku odbywało się przyjęcie z tej okazji. Potem Any i Kike wracali do siebie, a reszta przygotowywała swoje pociechy na rozpoczęcie roku szkolnego. Posiłek upływał im jak zawsze w dobrej i pełnej humoru atmosferze. Do czasu póki brunet nie odebrał niepokojącego telefonu. Jak tylko usłyszał w słuchawce głos przerażonej recepcjonistki, przeprosił wszystkich i szybko odszedł od stołu udając się do gabinetu by tam móc spokojnie porozmawiać? Niestety to, co miała mu do przekazania Margaret nie było niczym dobrym.
- Jak to się spalił?! – Zapytał niedowierzająco w to, co słyszy. – Jak do tego doszło?…
- Proszę pana ja…ja nie wiem. Jak tylko zobaczyłam płomienie wezwałam straż, a nasza załoga zajęła się wyprowadzaniem gości? – Mówiła przestraszona zalewając się łzami.
- Dobrze już, uspokój się i powiedz mi czy są jakieś ofiary? – Zapytał wściekły i zszokowany ową katastrofą.
- Jeszcze nie wiadomo, policja jednak prosi by pan tu przyjechał.
- Będę tam za dziesięć minut. – Rzekł natychmiast rozłączając się.
Nie chcąc nikogo denerwować, wyszedł po cichu. Będąc już w samochodzie napisał esemesa do żony, iż musiał pilnie wyjść w ważnej sprawie, obiecał wszystko wyjaśnić po powrocie.
*************
To, co tam zastał przerosło nawet jego samego. Cały hotel łącznie z kasynem spalił się doszczętnie. To jednak nie było najgorsze, a panika i ilość osób, która tam spłonęła. Jedni biegali jak opętani szukając jakiejkolwiek pomocy, strażacy gasili jeszcze tlący się gdzie niegdzie płomień. Sanitariusze opatrywali tych któż żyli, ale byli rani lub wkładali w worki już nieżyjących. Policja próbowała zapanować nad paniką i jednocześnie zbadać przyczyny zapalenia się hotelu. Widok spalonych ciał, płaczących dzieci, rannych ludzi, załamał go. Stał jak zahipnotyzowany i patrzył nie wiedząc, co ma począć. Dopiero głos jednego z policjantów sprowadził go na ziemię.
- To pan jest właścicielem? – Zapytał gruby lekko siwiejący szatyn.
- Tak ja. – odpowiedział szybko spoglądając na gliniarza wzrokiem zbitego psa.
- Musi pan pojechać na komisariat tam opowiemy panu wszystko i przesłuchamy. – rzekł wskazując na radiowóz.
Nie wiedział czemu akurat tam chcą z nim rozmawiać o tragedi ,ale nie protestował tylko grzecznie ruszył do samochodu.
***************
Cztery godziny , tyle już czekała na Diego a jego wciąż nie było. Marco jak i Enrigue próbowali się do niego dodzwonić ,ale nie odbierał. To wzbudziło w Natalii jeszcze większy niepokój. Co mogło się stać ? pytała samą siebie. Gdyby nie dzieci i przyjaciele już szalała by z nerwów i rozpaczy. Jej mąż nigdy nie znikał na tak długo ,a nawet jeśli to kontaktował się. A teraz… teraz nie odbierał choć jego telefon był włączony. Nie tylko ona się martwiła , cała reszta też. Każdy z nich wiedział ,że takie zachowanie nie pasowało do Diega.
- Nie ja nie wytrzymam dzwonię na policję! – Powiedziała zdenerwowana blondynka sięgając po telefon.
- Przestań. Nie wszczynaj nie potrzebnej paniki, bo wystraszysz dzieci. – Powiedziała Katia odbierając jej aparat.
- Usiądź i czekaj, może on zaraz się zjawi. – Dodała Any podchodząc do dziewczyn.
Kike widząc, że atmosfera się zagęszcza, szybko wziął dzieci i wyszedł z nimi do ogrodu by odwrócić ich uwagę od całej sprawy.
- Zadzwonię do niego jeszcze raz. Jeśli nie odbierze, odczekamy jeszcze z godzinę i zaczniemy go szukać. – Powiedział szatyn chcąc jakoś uspokoić Nati.
Nie zdążył jednak dobrze wybrać numeru, jak w drzwiach pojawił się brunet. Jego mina mówiła wszystko.
*************
Jak tylko zaprowadzili dzieciaki do sąsiadki, wróciliby w spokoju wysłuchać tego, co ma do powiedzenia Diego? Usiedli naprzeciw Kati i Marco i czekali na wieści. Każdy wpatrywał się na niego pytającym wzrokiem, jednak on sam nie wiedział, od czego ma zacząć i jak o tym powiedzieć. Dla niego samego to wciąż było nie do pojęcia. Widząc jednak zdenerwowane i zniecierpliwione miny przyjaciół oraz żony, wziął kilka głębszych oddechów i zaczął mówić;
- Hotel, Riche” spalił się. Niestety w środku było sporo gości i nie każdy zdążył uciec…
- O Boże! – Powiedziała Natalii wchodząc mu w słowo.
- Diego, co ty mówisz, jak to się spalił? – Zapytał niemniej zszokowany szatyn.
- Rany dajcie mu mówić! – Krzyknęła wstrząśnięta Katia.
Any tylko zacisnęła mocnej dłoń na nodze męża, będąc w takim samy szoku jak reszta.
- Trzydzieści sześć osób nie żyje, a czternaście jest rannych. Pozostali gości są w szoku. Z hotelu nie zostało nic, policja i straż ustali czy to było podpalenie, jeśli tak…
- To, co? – Zapytała blondynka widząc, że mąż natychmiast przerwał swoją wypowiedź.
- Mogę zostać aresztowany. – Skończył odwracając się do niej plecami.
-, Ale jak to, nie rozumiem. Dlaczego ty? – Zapytała podchodząc do niego.
-, Bo gdy dochodzi do podpalenia, a właściciel najwięcej może na tym zyskać, policja wtedy uważa, że to jego sprawka. – Wyjaśnił, Kike wstając z sofy.
- A co niby takiego by zyskał?! – Zapytała oburzona.
- Wysokie odszkodowanie i ubezpieczenie. – Dodała Any.
-, Po co nam to skoro my mamy pieniądze?!!! – Krzyknęła wściekła na takie argumenty.
- Natalii, my o tym wiemy. Policja jednak kieruje się procedurami i…
- I co tak po prostu zamkną mi męża?! Nie … nie ma mowy! – Krzyknęła zapłakana wtulając się w jego plecy.
- Przestańmy myśleć o najgorszym, na razie prowadzone będzie śledztwo to trochę potrwa. Na razie skupmy się na czymś ważniejszym. – Rzekł Marco.
-, Na czym? – Zapytała czerwono włosa spoglądając na męża z zaciekawieniem.
- Jak pomóc ofiarom tej katastrofy. – Odezwał się brunet odwracając się ponownie przodem do wszystkich. – Skarbie nie płacz, na razie tu jestem. I naprawdę kochanie, co innego jest teraz ważniejsze niż gdybanie czy mnie wsadzą czy nie.
Całe zajście przygnębiło wszystkich, choć tak naprawdę sprawa najbardziej tyczyła się Diega i Natalii, ale by byli z nich za przyjaciele gdyby mieli gdzieś kłopoty swoich bliskich.
****************
Tym czasem sprawca całego zamieszania, siedział sobie wygodnie na kanapie i oglądając najświeższe wiadomości popijał drinka ciesząc się z pierwszego odniesionego sukcesu. Spalony hotel. Był dopiero początkiem tego, co Alberto sobie zaplanował. Z każdym dniem ich życie miało zacząć zamieniać się w koszmar, aż w końcu spadną na dno. Piękna i szczęśliwa rodzinka Herrera jak i Uckermann nie długo pożegna się z sielankowym życiem, a wstąpi do piekła. Piekła, które on planował od lat. Po skończonych wiadomościach, dopalił cygaro i jak tylko je zgasił wyją z kieszeni spodni telefon. Wybrał numer, a po trzecim sygnale słysząc głos rozmówcy rzekł;
- Za dwa dni kolejny hotel i tak aż nie zostanie już żaden, a kiedy uporasz się z tym. Na końcu spal dom! - Wydał rozkaz z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- Tak jest szefie! - Rzekł jeden z jego ludzi.
- Kasę już wam wysłałem, resztę zadań przekażę wam potem. - Powiedział nim się rozłączył.
Po odłożeniu komórki, dolał sobie trunku i nim upił łyk spojrzał na fotografię swojej ukochanej.
- Nie martw się skarbie, ta suka Silva i ten frajer Uckermann zapłacą nam za wszystko! - Rzekł, po czym zaczął się złowieszczo śmiać.
*************
RANO

Do tej pory wstawał chętnie i z uśmiechem na twarzy. Odkąd wszyscy jego wrogowie polegli, a on został mężem najpiękniejszej kobiety pod słońcem oraz ojcem dwóch cudownych aniołków nie miał powodów do zmartwień czy narzekań. Zawsze wstawał pierwszy, albo razem z Natii i robili śniadanie, by potem wspólnie zjeść je z dziewczynkami. Dziś jednak nawet całus od żony na dzień dobry nie poprawił jego nastroju. Leżał na plecach i twardo gapił się w sufit, zastanawiając się, czemu los jest taki okrutny. Nie martwił się tym, że może ponownie iść do więzienia, to naprawdę nie miało dla niego teraz znaczenia. Owszem nie chciałby jego rodzina musiała przez to przechodzić, ale to śmierć niewinnych ludzi w tej chwili bolała go najbardziej. Oboje z Natalii nie spali całą noc. Ona martwiła się o niego i całą tą sprawę, a on myślał o całej tej tragedii. Czy było coś, co w tej chwili było wstanie podnieść go z łóżka i chociaż na sekundę oderwać od zmartwień? Ja tego nie wiem, ale Natalii postanowiła spróbować, czegoś, co zawsze działało. Po rozmowie z dziewczynkami, usiadła w kuchni i czekała na rezultaty. Tym czasem dwie małe, ale jakże mądre blondyneczki udały się do sypialni rodziców. Nie pukając wparowały jak dzikie i od razu wskoczyły na łóżko.
- Cześć tatku! – Krzyknęły obydwie szczerząc się do niego.
Spojrzał na nie lekko zaskoczony tym nagłym wtargnięciem i uniósł się na łokciach by podciągnąć się do góry.
- Czekamy na ciebie ze śniadaniem. – Rzekła Oliwia siadając po turecku.
- Mama zrobiła twoje ulubione omlety. – Dodała Paula.
- Super, ale powiedzcie mamie, że nie jestem głodny. – Powiedział całując najpierw jedną, a potem drugą.
- Nie podziałało. – Stwierdziła smutna Oli.
- No to plan B nam zostaje! – Rzekła Paula spoglądając tajemniczo na siostrę.
- Plan B, to znaczy, jaki? – Zapytał podejrzliwie Diego.
- A taki! – Krzyknęły i obie rzuciły się na ojca z pocałunkami.
Całowały go non stop jedna w jeden policzek, a druga w drugi. Jednocześnie łaskocząc go w boki.
- Nie przestaniemy dopóki nie wstaniesz. – Powiedziała jedna z dziewczynek pomiędzy jednym, a drugim buziakiem.
Chcąc nie chcąc roześmiał się. Objął je obie w tali i przyciągnął do siebie.
- No dobra słoneczka, wystarczy. Dajcie mi chwilkę i będę na dole. – Rzekł spoglądając na obie panny.
Tak, właśnie tak to działało. Mogło się walić im życie, ale sama obecność córek działała na niego kojąco. One potrafiły w każdej sytuacji wyciągnąć go z dołka. Kochał je tak mocno, że nawet te ich sprzeczki były dla niego zabawne. Dla nich gotowy był walczyć ze wszystkimi przeciwnościami losu, córki były jak skrzydła. Jak tylko się pojawiały dodawały mu tak wielkiej odwagi i otuchy, że każdy problem stawał się do pokonania? Tą siłę dawały mu nie tylko dzieci, ale kochając żona, która zawsze wiedziała, co zrobić by stanął na wysokości zadania. Kilka minut później zszedł na dół.
- Przesuń się, słyszysz ja byłam tu pierwsza! – Krzyknęła Oliwia próbując zepchnąć siostrę z krzesła.
- Wcale nie, bo ja! – Krzyknęła druga. – I nie szarp mnie, bo podrę ci nową kieckę jak mnie wkurzysz! – Zagroziła odpychając od siebie Oli.
- Tylko spróbuj, a twoja proca spłonie w kominku!
- No widzisz tato, a to niby ja jestem niegrzeczna. – Powiedziała Paula na widok bruneta wchodzącego do kuchni.
- Dziewczyny tato na pewno nie ma ochoty słuchać waszych kłótni. – Rzekła blondynka spoglądając z wyrzutem na córki.
- Przepraszamy! – Powiedziały natychmiast spoglądając na ojca maślanymi oczami.
Czy miał ochotę tego słuchać? W tej chwili wszystko było lepsze niż myśli krążące w jego głowie. Nie chciał jednak by, żona się denerwowała i dlatego jak tylko usiadł powiedział;
-Siadamy i jemy. – Powiedział spokojnie wskazując na wolne krzesła. – Potem pojedziemy na zakupy. – Dodał na koniec puszczając do nich oczko.
- Huraaaaa, będę miała swoją konsolę. – Rzekła Paula.
- A ja nowe buty i sukienkę.- Pochwaliła się Oliwia.
- Oooo nowe szmaty do podarcia. – Skwitowała siostra. – Po co ci tyle tego, myślisz, że ciuchy pomogą poderwać ci Santiago? – Zapytała zapominając, iż nie są same.
- Zamknij się, bo jak cię …
- To już nie Damian tylko Santiago? – Zapytał zdziwiony Diego.
- Damian to dupek. – Powiedziała obruszona Oliwia.
- Oli, jak ty się wyrażasz? – Zapytała zaskoczona owym słownictwem Nati.
- Teraz to dupek, bo jej buzi nie chciał dać, ale jak ją na rower zabierał to był superancki. – Wyjaśniła pospiesznie druga z bliźniaczek.
- No, bo mi nie dał, ale Alici to od razu dał. – Rzekła oburzona zakładając ręce na piersi.
I tak oto wyglądał poranek u państwa Herrera. Popołudnie spędzili na lataniu po sklepach. Wieczorem zaś Diego razem z Marco i Enrigue zaszyli się w gabinecie i ustalali, w jaki sposób pomogą poszkodowanym rodzinom. Tym czasem panie siedziały w salonie.
- I jak dajecie sobie z tym radę? – Zapytała brunetka nalewając każdej z nich po kieliszku czerwonego wytrawnego wina.
- Ja się martwię o niego i zastanawiam się, czemu do tego doszło. Nie jest mi lekko, ale by go nie podłamywać jeszcze bardziej staram się być twarda. – Powiedziała upijając łyk. – Dziewczynki dziś pomogły wyjść mu z łóżka, gdyby nie one…
- To aż tak z nim źle? – Zapytała Katia.
- Nie spał całą noc, cały czas myśli i obwinia siebie. Do trzeciej nad ranem sprawdzał plany hotelu i różne zabezpieczenia przeciwpożarowe. On sądzi, że czegoś nie dopilnował i siebie za to obwinia, powiedział nawet, że ta kara mu się należy.
-, Co za brednie?! – Krzyknęła oburzona Annie.
- Przecież takie rzeczy się zdarzają, to mógł być po prostu wypadek. – Powiedziała Katia by uspokoić przyjaciółkę.
- Ktoś z gości też mógł zawinić. – Dodała brunetka.
- Tak wiem, ale nie wiecie, jako on jest? Zawsze uważa, że mógł się lepiej postarać. – Rzekła.
Ową rozmowę przerwało jednak wejście panów. Każdy z nich usiadł obok swojej żony, po czym przedstawili swój plan. Narada skończyła się o 1.00 W nocy, tak, więc cała szóstka spała, u Poncha.
***************
Miał czekać dwa dni, jednak godzinę temu dostał telefon, że kolejny hotel ma spłonąć jeszcze dziś. Nie wiedział, czemu szef zmienił zdanie, ale skoro kazał to on miał zamiar wykonać polecenie. Zebrał ludzi i wyruszyli do kolejnego punktu zemsty. Tym razem hotel należał do Natalii i Marco. Kilka godzin później stał już z ogromnym uśmiechem na twarzy i spokojnie patrzyła jak ogień trawi budynek, a ludzie uciekają w panice. Wyjął telefon i zadzwonił do szefa.
- Zadanie wykonane szefie. – Rzekł krótko i rozłączył się.


Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia 10:48:09 21-12-11, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
P@Tk@
Idol
Idol


Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:40:43 14-12-11    Temat postu:

opis postaci rozumie tylko nie rozmuie dlaczego napisałaś ze uśmierciłaś Marco i dlatego go wstawiasz skoro w drugim odcinku 2 serii Marco bawi sie z dziećmi
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:11:11 14-12-11    Temat postu:

P@Tk@ napisał:
opis postaci rozumie tylko nie rozmuie dlaczego napisałaś ze uśmierciłaś Marco i dlatego go wstawiasz skoro w drugim odcinku 2 serii Marco bawi sie z dziećmi


O rany przepraszam to z mojej winy wyszło nie porozumienie dopiero teraz je wypatrzyłam wstawiłam rozdział 3 i 4 z serii II potem z edytuję i wstawię z serii III. Jeszcze raz cię przepraszam za tą pomyłkę i bardzo ,ale to bardzo ci dziękuję ,że ty się dopatrzyłaś błędu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
P@Tk@
Idol
Idol


Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:48:11 15-12-11    Temat postu:

no wiesz nie lubie czytać dwa razy tego samego dlatego sie zorientowałam zwłaszcza kiedy coś co czytam niszczy szczęśliwe losy tej grupki przyjaciół
dlatego mam nadzieję że Alberto nic nie osiągnie i przjaciele i ich rodziny dalej będą żyć szczęśliwie
czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:52:17 21-12-11    Temat postu:

Krótki i nudny sama jestem nim zawiedziona. Ale chyba na razie mnie nie stać na nic lepszego tu. Miłego czytania.

Rozdział 5



Dwa kolejne dni pogłębiły ich koszmar. Policja wciąż informowała o kolejnych podpaleniach, tym razem przynajmniej nie było ofiar, bo jak tylko spłonęły dwa pierwsze hotele Diego i Natalii zamknęli resztę swoich inwestycji. Zrobili to dla bezpieczeństwa ludzi, zresztą nawet policja zasugerowała, iż sami to zrobią, jeśli nadal będą takie katastrofy. Nie liczyły się wtedy dla nich pieniądze, lecz dobro innych bez wahania pozamykali wszystkie swoje nabytki. By klienci nie czuli się oszukani, sami zapewnili im transport do hoteli konkurencji oraz opłacili dni ich pobytu. Owszem stracili na tym, ale mieli to gdzieś. Wciąż nie mogli przeboleć ofiar z dwóch poprzednich hoteli, ale mieli nadzieję, że to koniec ich nieszczęść. Niestety mylili się i to bardzo. Szanowny pan Alberto zafundował im coś o wiele gorszego. Był to ostatni dzień wakacji. Dawno zaplanowane przyjęcie właśnie się zaczęło. Przybyło mnóstwo gości z całymi rodzinami. Ogromny ogród ozdobiony w świece, girlandy, balony i różne inne ozdoby wyglądał przepięknie. Kilka metrów od basenu roztaczał się rząd stołów obficie zastawiony przez potrawy oraz trunki różnego rodzaju. Poza tym Natii jak i dziewczyny zorganizowały sporo atrakcji dla każdego z gości, szczególnie dla dzieci. Nie było mowy o tym by ktokolwiek zanudził się na owym przyjęciu. Atmosfera była miła i wesoła do tego stopnia, iż udało się im zapomnieć o kłopotach. Niestety ich koszmar zaczął się z godziną 24.00 Kiedy to w powietrze zostały wypuszczone fajerwerki? Oczarowani goście jak i gospodarze byli tak wpatrzeni w nie, że nie zauważyli lecącego z domu dymu. Dopiero, kiedy budynek zaczął płonąc żywym ogniem jeden z gości zauważył płomień.
- Pali się!!! - Krzyknął na całe gardło.
Od tego momentu wieczór zamienił się w katastrofę. Ludzie zamiast pomóc gasić płomienie, zaczęli uciekać w panice łapiąc gdzieś po drodze swoje dzieci. Brunet widząc, co się dzieje sam zaczął gasić pożar wodą z basenu. Sekundę później w jego ślady poszedł Marco i Kike, zaś Natii tym czasem wzywała straż. Any i Katia zajęły się szukaniem dzieci. Ogień był jednak zbyt silny by ugasić go zwykłymi wiadrami, a i straż nic nie wskórała gdyż przybyła zbyt późno. Z pięknego rodzinnego domku, w którym mieszkali od kilku lat została tylko kupa spalenizny i dymu. I gdyby nie Katia i Marco pewnie teraz musieliby nocować w hotelu, na szczęście przyjaciele zaproponowali im nocleg. Była trzecia w nocy, kiedy kompletnie zdruzgotani i wyczerpani zajechali do domu Uckermanów. Any, Enrique i Kata od razu zanieśli dzieci do łóżek. Ucker zaś został z Diego i blondynką by ich wesprzeć. Wiedział, że żadne słowa nie zwrócą im tego, co stracili, ale musiał spróbować postawić ich na nogi.
- Nie martwcie się. To tylko dom dostaniecie ubezpieczenie i go odbudujecie, a do tego czasu przecież możecie mieszkać u nas. My chętnie się z wami podz...
- Przestań! Przestań pieprzyć Marco! - Krzyknął nagle brunet podrywając się do góry z kanapy. - Czy ty do cholery nie widzisz, co tu się dzieje?!!! Nie zauważyłeś, że ktoś dybie na nasze życie albo chce nas doszczętnie wykończyć?! - Zapytał łapiąc kumpla za fraki w zdenerwowaniu. - Stary otwórz wreszcie oczy i przestań chrzanić jakieś głodne kawałki!
- Diego opanuj się. - Powiedziała Natii łapiąc męża za ramię. - On nam próbuje pomóc, a ty... - Mówiła chcąc uspokoić wściekłego ukochanego.
- Zostaw go, on ma rację. - Wszedł jej nagle w słowo szatyn. - Masz rację Diego, ktoś zastawił na was pułapkę. - Powiedział patrząc mu prosto w oczy, na co Poncho natychmiast go puścił. - Nie mówiłem nic, bo szukałem jakiegoś logicznego wyjaśnienia tych nagłych podpaleń. Nie chciałem też straszyć twojej żony jak i dzieci, ale po dzisiejszym zdarzeniu ich spokój już został zburzony i...
- I dlatego trzeba zacząć działać! - Dokończył, Kike schodząc z góry.
- Przysięgam, że jak dorwę tego skur.wiela to... - Zaczął Poncho zaciskając ze złości pięści.
- Nie zrobisz nic! - Wcięła się nagle blondynka piorunując go srogim wzrokiem. - Tym zajmie się policja. - Dodała na koniec by sprowadzić męża na ziemię.
- Ale kochanie...
- Żadne, ale, obiecałeś mi coś i liczę, iż słowa dotrzymasz. - Powiedziała spoglądając z powagą w jego oczy. - O ile wiem to wy chłopcy też coś obiecaliście. - Rzekła odwracając się w ich stronę.
- I słowa dotrzymają. - Usłyszeli nagle głos czerwonowłosej za swoimi plecami.
- My już oto zadbamy. - Dodała Any.
- Skarbie wiem, co obiecałem, ale sprawa jest zbyt poważna żeby...
- Posłuchajcie tak czy siak omawianie takich rzeczy lepiej zostawić do rana, jesteście zbyt zmęczeni by podejmować jakiekolwiek decyzje. - Rzekła brunetka biorąc męża pod rękę.
- Dokładnie, tak, więc zbierać się i idziemy spać. Jutro sobie pogadamy o tym, kto was tak załatwił. - Powiedziała Katia kierując się ponownie na górę.
Żaden z panów nie był zadowolony zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie mieli jednak wyboru, dobrze wiedzieli, co grozi za nie posłuszeństwo swoim żonom. I tak oto bez słowa każdy z nich poszedł za swoją lubą do sypialni.
**********
Siedząc za wielkim dębowym biurkiem popijał czarną jak smoła kawę. Uśmiech triumfu nie schodził mu z twarzy. Wydane rozkazy zostały wykonane w jak najlepszy sposób. Teraz przyszedł czas na chwilę spokoju by móc uśpić burzę, którą wywołał, zanim uderzy ponownie. Każda rzecz, która niszczyła ich życie napawała go coraz to większą dumą. Czuł się panem i władzą całego świata, chociaż nim nie był. Nie sądził, że zemsta może być taka słodka, a jednak okazała się jak największą słodyczą. Przez to zapragną więcej , a także z lekka postanowił zmienić swoje plany dotyczące pani Natalii Silvy. Tak jak wcześniej chciał patrzeć na jej cierpienie teraz miał zamiar nie tylko na nie patrzeć, ale też mieć ją blisko siebie. Zapragnął zasmakować kobiety, która zniszczyła jego życie. W tym celu musi zdobyć jej zaufanie. Czy mu się to uda? Kolejną kobietą, którą chętnie widziałby w swoich ramionach była czerwono włosa. Przypominała mu jego ukochaną i dlatego miał do niej słabość, Natalii była bardziej kaprysem oraz ofiarą tego, co planował. Zamiary wobec Kati były całkiem inne. Zastanawiał się jeszcze nad nic niewinnymi dziećmi, czy one powinny cierpieć za błędy rodziców? W sumie nie! Lecz zważywszy na to, iż on sam stracił potomka nie zamierzał też oszczędzać z tego powodu tych, którzy do tego dopuścili. Chciałby pani Silva Herrera cierpiała tak samo jak on. I dlatego nie zamierzał oszczędzać nawet bliźniaczek. Skoro przez nią stracił swoje dziecko teraz chciałby i ona straciła wszystko, co zyskała przez te lata. Zaczynając od rzeczy martwych kończąc na rodzinie.
*************
Rankiem, kiedy otworzyła zaspane oczy pierwsze, co dostrzegła to męża opuszczającego łazienkę. Wczoraj była tak zmęczona, że nawet nie pamiętała, kiedy zasnęła. Sen może nie poprawił jej humoru po wczorajszym koszmarze, ale przynajmniej fizycznie czuła się dużo lepiej. Podparła się na łokciu i z uśmiechem na twarzy powitała ukochanego.
- Dzień dobry kochanie.
Brunet natychmiast spojrzał w jej błękitne oczy i pochylił się by ucałować jej usta.
- Dzień dobry skarbie. – Odpowiedział zaraz po tym jak dostał buziaka.
- Spałeś? – Zapytała zatroskanym tonem zrzucając z siebie kołdrę.
- Może z godzinę. – Odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Diego tak nie można, zamartwianie się nam nie pomoże w wręcz przeciwnie może zaszkodzić. – Rzekła podchodząc do niego i rzucając mu ręce na szyję.
- Wiem kochanie, ale jak mam się nie martwić widząc, co się dzieje i czując, że naszej rodzinie grozi niebezpieczeństwo? – Zapytał obejmując jej smukłą talię. – Skarbie straciliśmy wszystko hotele, dom a razem z nim ubrania, pamiątki, ważne dokumenty i …
- Wiem, co straciliśmy, ale mamy siebie oraz dziewczynki. Jesteśmy cali i zdrowi to chyba jest najważniejsze czyż nie? – Zapytała głaszcząc go po policzku.
Faktycznie to, że im się nic nie stało było powodem do radości, ale to lekkie podejście Natalii do tej sprawy z deka go irytowało. Jego żona najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa lub najzwyczajniej w świecie nie chciała pomyśleć o tym, co jeszcze złego może się im przytrafić. Zacisnął jednak zęby i przemilczał jej ów optymizm. Nie chciał się kłócić wiedząc, że już i tak wystarczająco dużo stresu oboje przechodzą.
- Tak kotku najważniejsze, że nam się nic nie stało. – Odpowiedział przytulając ją do siebie.
W tym momencie do drzwi pokoju usłyszeli pukanie. Jak na zawołanie oboje krzyknęli?
- Proszę!!!
Zaraz potem w drzwiach pojawił się Marco cały obładowany w kolorowe papierowe torby różnego rozmiaru.
- Cześć śpiochy! – Rzekł wciągając się z ledwością do sypialni. – To dla was. – Powiedział stawiając pakunki na łóżku. – Jak się już ogarniecie śniadanie czeka na dole? – Dodał na koniec i zniknął szybciej niż się pojawił.
Zaskoczeni spojrzeli na siebie wzajemnie, po czym podeszli obejrzeć zawartość podarunków. W torbach znajdowała się garderoba i dla niej i dla niego. Nie brakło niczego, była bielizna, skarpety, sukienki, koszulki, koszule, spodnie różnego rodzaju, spódnice a także malowidła i kosmetyki. Praktycznie to wszystko, co stracili, właśnie po części odzyskali. Wciąż w szoku wybrali dla siebie ubrania na dziś i kiedy każde z nich było już gotowe zeszli na dół kierując się wprost do kuchni. Tam napotkali Katię i Any, które właśnie nalewały kawę i herbatę do filiżanek oraz kubków.
- Cześć dziewczyny! – Rzekła Natii.
- Hejka! – Krzyknęły równocześnie.
- A gdzie reszta? – Zapytał Diego widząc, że poza nimi nie ma nikogo w domu, a przynajmniej w dolnej części willi.
- Reszta jest w ogrodzie czeka na śniadanie. – Odpowiedziała brunetka.
- Idźcie tam, mu już też idziemy. – Powiedziała czerwono włosa zalewając ostatnią filiżankę naparem.
Trzymając rękę męża pociągnęła go w stronę wyjścia na ogród. Tam stały już dwa wielkie stoły przy jednym było nakryte dla dorosłych a przy drugim dla młodszej części rodziny. Nim zasiedli do stołu podeszli do bliźniaczek by się przywitać. Obcałowane dziewczynki od razu się rozpromieniły. Chwilę później każdy spożywał już pożywne śniadanko.
- Potem pojedziemy załatwić nowe dokumenty. - Szepnął Diego do ukochanej.
- Nie ma takiej potrzeby, są już załatwione. - Wtrącił się Enrique.
- Książki dla dziewczynek do szkoły też zakupione. - Dodała Any upijając łyk kawy.
- Garderoba uzupełniona, resztę dokupicie sami jak uznacie, że czegoś brakuje. - Wtrącił się Marco.
- A no i domek gościny został sprzątnięty, więc jak chcecie to możecie już dziś tam zamieszkać. - Zakończyła sprawozdanie Katia.
Zaskoczone małżeństwo spojrzało na siebie a potem na całą czwórkę swoich przyjaciół.
- Ty chłopaków ja dziewczyny.- Rzekł brunet porozumiewawczo do małżonki.
- Już się robi! - Odpowiedziała zrywając się z krzesła z uśmiechem na twarzy.
Po czym oboje rzucili się na swoich przyjaciół ściskając ich i całując w podziękowaniu za takie wsparcie. Poranek minął im dość przyjemnie zważywszy na trudną sytuację. Po dość obwitym śniadaniu Katia wraz z Any zajęły się dziećmi, panowie natomiast poszli do gabinetu na poważną męską rozmowę. Tym czasem Natalii po dość dziwnym telefonie, który dostała wyruszyła w miasto.
************
Nie bardzo mu ufała czuł to, kiedy rozmawiał z nią przez telefon. Jednak mimo wszystko udało się mu przekonać ją do spotkania. Co więcej nie musiał nawet zbyt długo czekać gdyż już po trzydziestu minutach zjawiła się w umówionej kawiarni? Przywitała się z nim chłodno, lecz posłała uśmiech na dzień dobry. Kiedy usiadła zamówili kawę oraz po ciastku czekoladowym?
- No, więc słucham, po co to spotkanie?. – Powiedziała od razu przechodząc do rzeczy.
- Zaproponowałem jej gdyż słyszałem o pani kłopotach i chciałem zaproponować pomoc. –Odparł najmilej jak potrafił.
- Pan?! – Zapytała zdziwiona.
- Rozumiem pani zaskoczenie i przypuszczam, że się pani nie zgodzi, lecz ja naprawdę chcę pomóc z dobrego serca. – Powiedział upijając łyk gorącego napoju.
- Proszę pana …
- Alberto … proszę mi mówić po imieniu. – Wtrącił się nim skończyła zdanie.
- Proszę pana. – Powtórzyła akcentując mocno słowa dając mu do zrozumienia, iż nie chce się spoufalać. – My nie potrzebujemy pomocy. Owszem mamy kłopoty, ale radzimy sobie z nimi. Poza tym za mało pana znam bym mogła zgodzić się na coś takiego. – Odparła piorunując go wzrokiem.
- Pani Natalii całkowicie panią rozumiem tyle tylko, że ja naprawdę mam dla pani dobrą propozycję. – Rzekł posyłając jej uśmiech.
- Pan chyba nie rozumie! – Podniosła głos. – Ja i moja rodzina nie potrzebuje pomocy! – Wysyczała wstając od stołu. – I grzecznie proszę by więcej mnie pan niepokoił. – Dodała odchodząc w stronę wyjścia.
Głupia suka! Zaklął pod nosem. Szybko rzuciła na stół pieniądze za zamówienie i wybiegła za nią na ulicę. Nim dotarła do auta podbiegł do niej i złapał za ramię.
- Natalii! – Krzyknął, kiedy odwróciła się w jego stronę wyszarpując rękę.
- Cholera jasna niech mi pan da wreszcie spokój! – Krzyknęła mu prosto w twarz.
- Dam. Oczywiście, że dam. Ale najpierw proszę mnie uważnie posłuchać. Próbowałem pomóc, miałem dla pani cudowną ofertę, lecz ją odrzucasz w takim razie życzę powodzenia, choć nie wątpię, iż to nie koniec pani kłopotów. – Dodała na koniec odchodząc do swojego samochodu.
-, Co masz na myśli?! – Zapytała, lecz już nie odpowiedział jej.
Wsiadł do auta i odjechał z piskiem opon. Chciałem po dobroci, ale skoro odmawiasz to urządzę ci piekło na ziemi, jakiego nie zapomnisz do końca swojego nędznego życia suko. Powiedział do siebie skupiając się na drodze do domu.
***************
Siedzieli i bacznie przyglądali się jego poważnej twarzy. Przez chwilę liczyli, że żartuje, ale kiedy powtórzył po raz drugi, co zamierza zrobić. Doszło do nich, że mówi jak najbardziej poważnie. Teraz zastanawiali się tylko jak mu owy pomysł wyperswadować z głowy. Pierwszy zaryzykował blondyn.
- Diego nie możemy tego zrobić, obiecaliśmy dziewczynom. – Rzekł najspokojniej jak potrafił.
- Stary ja rozumiem jesteś w pod bramkowej sytuacji, ale cholera znowu mafia! Przecież przysięgaliśmy z tym skończyć i żyć jak każdy porządny obywatel. – Dodał Marco chcąc wesprzeć Kike tym bardziej, iż jemu nie uśmiechało się ponownie wchodzić w to bagno.
- Kur.wa czy wy myślicie, że ja kocham ten zawód?!!! Otóż nie! Ale po tym wszystkim to jedyne wyjście. Zbierzemy na nowo chłopaków i wrócimy do gry tylko po to by dorwać gnoja odpowiedzialnego za rozjebanie mi życia! – Rzekł wściekły piorunując ich spojrzeniem.
- Cholera jasna dobrze wiesz, że to nie szkółka dla dzieci!Zapisujesz się, kiedy chcesz i odchodzisz, kiedy chcesz! – Warknął Ucker podrywając się do góry ze złości.
- Raz w to wdepnęliśmy i ledwo udało nam się z tego wycofać, tym razem możemy nie mieć takiego szczęścia. – Dodał blondas.
- Poza tym możemy stracić to, co najważniejsze i ty chyba o tym zapomniałeś Diego! – Rzekł Marco przemierzając pokój od jednego końca do drugiego.
- Nie zapomniałem. – Odparł spoglądając w szybę, za którą było widać ogród i jego dwie księżniczki bawiące się w najlepsze.
- No to zapomnij o tym gównie i zdaj się na gliny tym razem. – Skwitował jeden z jego przyjaciół.
- Rozumiem, że jeśli podejmę inną decyzję wy w to nie wchodzicie? – Zapytał spoglądając raz na jednego raz na drugiego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
P@Tk@
Idol
Idol


Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:02:33 22-12-11    Temat postu:

jak moż na byćtak okrótnym i niszczyć czyjeś życie
czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 9 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin