Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

,,ZABIJ MNIE JESLI POTRAFISZ "(+18) Roz 5 Seria III
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
okularnica14
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:33:45 08-03-11    Temat postu:

Mam nadzieję, że brat Marco nie skrzywidzi Katii.
Anahi i Poncho- kiedy się w końcu przyznają, że nie mogą bez siebie życ?
Any i Kike- ta sielanka chyba niedługo się skończy- cos czuję, że to cisza przed burzą. Czekam z niecierpliwością na next.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
grey_luscinia
Obserwator


Dołączył: 08 Mar 2011
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:24:08 09-03-11    Temat postu:

Aneć. Moja ty kochana. Nie wiedziałam, że ty też masz tu konto. Ale jazda Ja niedawno sobie założyłam. Ale super
Kocham Cię, Marcela
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:33:35 10-03-11    Temat postu:

No kochana jasne,że mam i to od dawna. Ja już stara wyga tu jestem. W sumie karierę forumową zaczęłam od tego właśnie forum :)Ja ciebie też kocham
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 4:35:03 13-03-11    Temat postu:

ROZDZIAŁ 4



W poprzednim rozdziale.
- Nie trzeba! Pamiętam wszystko doskonale. Fakt ostrzegałeś mnie moją głupota było to,że cię nie posłuchałam.Ale nie zamierzam cię przepraszać jeśli na to liczysz.Bo to nie zmienia faktu,że zamordowałeś mi matkę! A tego nie wybaczę ci nigdy ! - krzyknęła mu na koniec w twarz.
- Nie musisz ... bo wiem ,że jej nie zabiłem.Co więcej ona żyje i ma się dobrze. - rzekł z uśmiechem na twarzy.
- Co takiego ?Jak to żyje ? - zapytała zdziwiona nie wierząc w to co usłyszała.
- Normalnie ... żyje. I szuka ciebie ... co więcej ja wiem kto nią jest. - zatriumfował czując,że to ją zainteresuje.
Podeszła do niego złapała go za krawat i powiedziała ze łzami w oczach;
- Mów natychmiast kto jest moją matką?

*******************************
Stał i głęboko patrzył w jej oczy rozważając czy powinien jej powiedzieć.,,Jeśli jej powie jest szansa,że się pogodzą". pomyślał a pragną tego jak nikt. Po chwili podjął decyzję otworzył usta by wyznać jej to o czym wiedział od dawna. Ale nagle jak na złość do pokoju wrócił mecenas. Natii natychmiast go puściła i otarła łzy.
- Przepraszam państwa,że tak długo ale ksero się zepsuło. Teraz proszę siadać ja wszystko wyjaśnię przed podpisaniem umów.
Oboje zajęli miejsca i z uwaga zaczęli słuchać prawnika.
- A więc tak. Po pierwsze żadne z was nie może swojej połowy sprzedać nikomu nawet współwłaścicielowi.Oddać też nie.
- Że co ?!!! - krzyknęli oboje.
- Ja potem wszystko objaśnię proszę posłuchać do końca. Po drugie nie możecie hotelu zamienić na drugą cześć kasyna i na odwrót.Zmiany jakie możecie wprowadzić to remont w środku i na zewnątrz żadnych innych. Taka zamiana możliwa jest tylko w przypadku gdyby państwo byli małżeństwem i ze chcieli zrezygnować z jednej z działalności.
Oboje nagle spojrzeli na siebie. Diego uśmiechnął się lekko na ta myśl.Ona zaś spojrzała jak by chciała go zaraz zabić.
-Jeśli nie dotrzymacie warunków umowy będziecie musieli zapłacić duże odszkodowanie. Więc jeśli coś państwu nie odpowiada proszę zastanowić się teraz i w razie potrzeby wycofać. Jakieś pytania?
- Tak! - krzyknęli oboje zrywając się z krzeseł.
- Pani pierwsza.
- Po pierwsze co to za głupie warunki i po co ?I jakim prawem ten ktoś je stawia... czemu ta osoba się tu nie zjawiła ? I...
- Spokojnie pani Portillia zaraz odpowiem na wszystkie pytania.
- Pani Portillia ? - zapytał zdziwiony Poncho.
- Tak a co nie podoba ci się coś? -zapytała zła.
- Przeciez ty nazywasz się..
- Milcz draniu z tobą nie rozmawiam!
- Ej nie przeginaj bo...
- Proszę państwa. Proszę o spokoju. Wszystko wyjaśniam.
Usiedli z powrotem na miejsca.
- Dawny właściciel ma sentyment do tego miejsca stad te warunki. Ja teraz wyjdę a państwo się naradźcie.
Powiedział po czym wstał i wyszedł.Zapadła cisza. Patrzyli na siebie aż w końcu on zapytał pierwszy;
- Zmieniłaś nazwisko czy wyszłaś za mąż? - zapytał zaciekawiony.
- A co ciebie to obchodzi? Nie o tym mieliśmy gadać! - warknęła
- Ok a więc co do hotelu to ja go kupuję nie wiem jak ty. - odpowiedział chłodno.
- Powiesz mi ? - zapytała nagle a jej głos tym razem był łagodny.
- Przecież dopiero powiedziałem. - odparł nie rozumiejąc o co pyta.
- Ja nie o to pytam. - rzekła cicho.
- A o co ? - zapytał zdziwiony.
- O moją matkę. Powiesz kim ona jest ?
Spojrzał na jej oczy które znowu zapełniły się łzami.
- To zależy.
- Od czego ?
- Od twoich odpowiedzi. Zadam ci dwa pytania tylko dwa odpowiesz wtedy ja zdecyduje czy powiem ci kim ona jest.
Wkurzył ją.Ale tak bardzo chciała wiedzieć,że postanowiła zagrać w jego grę.
- Ok pytaj!
- Jeśli wyjawię ci kim ona jest wrócisz do Meksyku i do mnie?I powiedz czemu zmieniła nazwisko ?
Długo zastanawiała się nad odpowiedzią.W końcu spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała;
- Nie wrócę ani do Meksyku ani do ciebie. Tamto życie jest już przeszłością tak samo jak ty!A nazwisko zmieniłam bo jestem mężatką. Zadowolony?
Nie takich odpowiedzi się spodziewał.Jej słowa zabolały go tak bardzo,że bez słowa wyszedł.Trzaskając drzwiami.Korytarz przemierzał tak szybko jak tylko był wstanie. Dusiło go w gardle i piekło pod powiekami. Serce rozpadało mu się na cząstki. Po opuszczeniu biura wsiadł w samochód i z piskiem opon odjechał kawałek. Zaparkował dwie ulice dalej. i ze złości zaczął uderzać w kierownicę.Gdy zabrakło mu sił oparł głowę o fotel i pozwolił płynąc łzom. Teraz już wiedział,że stracił ją na zawsze. I to tak bardzo go zabolało.Kochał ją dla niej gotowy był zrobić wszystko.Gdyby tylko zażądała by zostawił wszystko to co osiągnął.Bez wahania by to zrobił.Teraz jednak nie miał już co marzyć i łudzić się nadzieją ,ze kiedyś znowu będzie jego Natalii.Zostało mu zapomnieć o niej raz na zawsze.Otarł w końcu łzy i ruszył do hotelu w którym się zatrzymał. Na miejscu zadzwonił do prawnika i przeprosił iż opuścił spotkanie tak nagle.Po czym prawnik poinformował go,że nie tylko on bo i pani Portilli nie było gdy on wrócił.a na stole leżała kartka,że oboje zgadzają się na kupno działalności.Zdziwiło go to,że Natii wyszła ale zostawiła taką wiadomość.Umówił się z nim następnego dnia na podpisanie umowy która miał podpisać dziś.Poprosił jednak by była to inna godzina niż ta na która ma zjawić się Natalii.Jak tylko mecenas się zgodził odłożył słuchawkę i położył się na łóżku.Chciał się zdrzemnąć. Tym czasem Anahi też wróciła do swojego hotelu.,,Być może zrobiła największą głupotę swojego życia mówiąc mu to wszystko."Ale uważała,że to najlepsze rozwiązanie.Zbyt dużo jak dla niej się wydarzyło , za dużo łez wylała by ponownie pakować się w ten związek.Kłamstwa,strata dziecka to wszystko sprawiło,że przestała wierzyć i jemu i w to iż kiedyś mogli by być szczęśliwi.W czasie gdy ta dwójka rozmyślała o sobie pan mecenas Fernandez wykonywał telefon.
- Szefie udało się oboje połknęli haczyk.
- Świetnie choć nie sądziłem,że tak łatwo pójdzie.
- Tak całkiem łatwo to nie było bo o mało się tu nie pobili.No ale w porę się opanowali.
Po drugiej stronie aparatu było słychać śmiech.Po chwili jednak osoba ta powiedział;
- A więc dobrze skoro oboje kupują to zostaje nam czekać na efekty.
************************
Dwa dni minęło od ostatniego spotkania z Martinem.Choć zaczęło się to dziwnie i sadziła,że ją oleje.Nie zrobił tego.Już następnego dnia przysłał jej kwiaty i zaprosił na kolacje.Był miły i w pewnych momentach czuła się nawet jak by to Marco z nią siedział.,,Ale czy potrafiła by zapomnieć o Uckerze i pokochać jego kopię?" to pytanie nie dawało jej spokoju.teraz jednak nie zamierzała zawracać sobie tym głowy.Bo zaraz miał się u niej zjawić.[link widoczny dla zalogowanych] się, umalowała i zeszła na dól razem z Santiago.Martin nie wiedział,że ma syna ale dziś zamierzała to zrobić. ,,Jeśli by miało między nimi coś być kiedykolwiek to musiał też pokochać jej syna. Inaczej wara!" pomyślała.15 minut potem usłyszała dzwonek a po kilku sekundach on pojawił się w salonie z bukietem kwiatów. Jednak na widok dziecka mina mu zmarkotniała a uśmiech znikł. To nie wróżyło dobrze.Spojrzała na niego przenikliwie i zapytała;
- Czyżby mój syn cię wystraszył ?
Uśmiechnął się przełknął ślinę i powiedział;
- Nie skąd tylko zaskoczyłaś mnie nie wiedziałem...
- Że mam dziecko ? To już wiesz! Jeśli ci to przeszkadza tam są drzwi !
Jej nagłe agresywne zachowanie zaskoczyło go jeszcze bardziej. Nie wyszedł jednak tylko podszedł do obojga i klękając przy niej powiedział;
- Kati wcale mi twój syn nie przeszkadza i nie wyjdę bo bardzo mi się podobasz liczę też na lepsze poznanie nie tylko ciebie ale i małego.
Po tych słowach pocałował ją. Nie bardzo była przekonana co do szczerości jego słów ale postanowiła dać mu szansę. Uśmiechnęła się, odwzajemniła pocałunek a potem powiedziała;
- A więc przedstawiam ci Santiago. A teraz zapraszam na obiad.
Choć nie był zadowolony z dziecka to musiał udawać.Dlatego dla pozorów pocałował go w czoło i grzecznie poszli razem do jadalni.W ciszy zjedli a potem poszli do ogrodu. Bawili się z małym przy okazji poznając się bliżej. Tyle ,ze ona była z nim szczera. Opowiedział o tym co robiła nim poznała Cuksa, o związku z Marco i o tym co przeszła po jego stracie.On zaś opowiedział jej sam stek bzdur. Zatajając najmniejszy szczegół ze swojego prawdziwego życia.Nie powiedział o bracie bliźniaku, o wypadku jaki przytrafił się Julianowi.Nie wyznał,że to on odpowiada za owy wypadek.Nie wyznał też,że winę zwalił na Marco. Tylko dlatego iż chciał pozbyć się brata z domu co mu się udało.Ukrył wszystko.Bo dobrze wiedział ,że Katia wtedy pognała by go w diabły.Dlaczego udawała ? Czemu tak bardzo zależało mu by z nią być? Bo zawsze chciał mieć to co Marco.Bez względu na cenę.Starał się tak bardzo w czasie gdy z nią był aż w końcu przekonał ją do siebie całkowicie.On wrócił do domu dumny jak paw, że ma ją w garści a ona marzyła już o kolejnym spotkaniu.
*************************
Ignacio właśnie miał iść pod prysznic kiedy zadzwonił jego telefon.Cofnął się i odebrał.
- Czego do cholery ? - zapytał wsciekły.
- Szefie ... mam ją. - rzekła osoba po drugiej stronie aparatu.
- Kogo ?
- No tą sukę Silvę !
- Masz ? Świetnie przyprowadź ją do mnie!
- To znaczy szefie tak dosłownie to jej nie mam.
- To co mi tu kur.wa głupoty gadasz!
- Ja ją namierzyłem niech szef da mi dwa dni i ją sprowadzę do szefa.
- Oby. A jeszcze jedno ... czy aby na pewno to Natalii Silva ?
- Tak szefie na bank !
Jak tylko odłożył telefon ze szczęścia nalał sobie drinka i podpalił cygaro. Potem wszedł do wanny i zaczął marzyć co zrobi młodej panience Natalii.Na początek zaplanował się z nią zabawić, potem jakieś tortury by napawać się widokiem jej cierpiącej i na koniec kulka w łeb. Na myśl o tym zaczął się histerycznie śmiać swoim grubym mocnym głosem.
*********************
Dwa dni później.
Od momentu kiedy usłyszał od Natii te gorzkie i bolesne słowa nie widział jej. Jednak oboje nadal byli w Vegas. To wiedział na pewno dzięki mecenasowi. Co jeszcze tam robili po podpisaniu umów? Ciekawe prawda a o tuż okazało się iż powstały jakieś problemy. I właściciel poprosił o pozostanie na czas rozwiązania problemu.Poza tym miał zamiar wydać pożegnalny bal na który zaprosił ich oboje.Dlatego zostali ale on próbował jej unikać.Nie chciał jej widzieć skoro jak sama stwierdziła był dla niej ,,przeszłością".Zastanawiał się nawet czy nie zrezygnować z hotelu b to oznaczało widywanie jej codziennie czego mógłby nie znieść.Bo gdy ją widział miał ochotę tulić ją w swoich ramionach jak dawniej a teraz będzie musiał uważać na każdy swój ruch.Dlatego dług zastanawiał się czy zatrzymać hotel. Ale wiedząc iż ma męża teraz na pewno będzie się kontrolował.Tyle razy grał twardego... potrafił przecież zamknąć się na uczucia. Teraz też mógł to zrobić i tak właśnie zamierzał.Wyzbyć się uczuć, miłości i litości.Te dni w Vegas poświęcił nie tylko nowemu nabytkowi ale też na załatwienie innych spraw. Jego ludzie wciąż próbowali dorwać tych którzy podpali hotel w San Antonio. Czekał tylko dnia kiedy ich dorwie. A najbardziej kiedy w jego ręce wpadnie ich szef. Nie zamierzał mieć dla niego litości tak samo jak on nie miał jej dla pracowników którzy zginęli w tym pożarze.Akurat przeglądał papiery które dostał od prawnika kiedy ten zadzwonił do niego i poprosił go o dostarczenie dokumentów Natalii. Diego nie zamierzał tego robić by tylko się nie spotkać. Ale prawnik wyjaśnił,że sam nie może bo wypadło mu coś pilnego a to ważne by dostała je dziś.Po długich namowach nie chętnie ale w końcu się zgodził.Wsiadł w samochód podjechał do biura mecenasa po dokumenty i adres hotelu w którym zatrzymała się Any i pojechał wprost do niej.Tym czasem ona siedziała smutna na skórzanej białej kanapie.Miała na sobie dres zazwyczaj się tak nie ubierała jednak gdy dopadała ją chandra tak właśnie chodziła. Nie umalowana, roztargana w starym rozciągniętym dresie.Siedziała skulona nogi miała przykryte bialutkim jak śnieg kocem po jej policzkach spływały łzy. Co wywołało ten stan depresji u niej? Wspomnienia. Pięknych chwil z ukochanym i utratę dziecka. To drugie przygnębiło ją więcej bo teraz jej dzidziuś gdyby żył biegał by sobie na maluteńkich nóżkach uśmiechając się do niej.Miał by lub miała by piękne czarne włoski lekko kręcone i śliczne piwno zielone oczy do tego zniewalający uśmiech jak jej tatuś. Tak właśnie wyobrażała sobie za każdym razem swoje nienarodzone dziecko.Że będzie ono podobne do Diego.Kochała go i dlatego cząstka którą mogła mieć po nim a straciła tak bardzo ją bolała. Jej rozmyślania nagle przerwało pukanie do drzwi apartamentu. Otarła łzy i zachrypniętym od płaczu głosem powiedziała;
- Proszę wejść! - głośno by osoba stojąca za drzwiami dosłyszała ją.
Kilka sekund później zobaczyła Poncha. Wszedł bez słowa rzucił jej na stolik jakąś zieloną teczkę i powiedział;
- To papiery od mecenasa. Akt własności, lista osób pracujących w kasynie , umowa. Masz to przejrzeć i zadzwonić do niego.
Nawet na nią nie patrzył tylko na widok z za okna. Jego głos był zimny i stanowczy a oczy bez wyrazu. Wiedziała czemu się tak zachowuje wobec niej. Jej słowa. Go tak zraniły. I choć wtedy chciała by cierpiał to teraz żałowała swoich słów. Co więcej potrzebowała go w tej chwili. Jego bliskości, dotyku, zapachu jego miłości.Dla niej samej to było nie zrozumiałe ,że w jednej chwili nienawidziła go a w drugiej kochała nad życie i tęskniła za nim. Teraz jednak nie chciała się zastanawiać nad tym dlaczego tak jest chciała go jedynie zatrzymać.On zaś po poinformowaniu jej odwrócił się w stronę drzwi i zaczął wychodzić. Już miał nacisnąć klamkę kiedy usłyszał jej cichy głos.Pełen bólu i rozpaczy.
- Diego.
Przystaną odwrócił się w jej kierunku i zapytał;
- O co chodzi ? Mów bo nie mam czasu.
Wciąż był nie za miły.Ale w jego sercu też panował ból więc nie potrafił zachować się inaczej.Anahi choć nie widziała jego twarzy wiedziała,że on też teraz przechodzi ciężkie chwile.Po krótkiej ciszy powiedziała;
- Zostań dziś ze mną.
Myślał,że się przesłyszał dlatego ponownie wszedł do miejsca w którym siedziała i zapytał ;
- Co powiedziałaś Natalii ?
Podniosła głowę jej oczy pełne bólu i łez spojrzały na niego a usta ponownie wypowiedziały prośbę.
- Zostań ze mną...potrzebuje cię.
Ta prośba ucieszyła go bardzo. Serce i każda cząstka jego ciała rwała się do niej.Ale rozum jeszcze działał dlatego zapytał;
- A twój mąż... to chyba jego teraz potrzebujesz. Nie mnie.
,,Mąż" jaki mąż pomyślała. Skoro Dante był jedynie jej wspólnikiem, doradzą, przyjacielem i współlokatorem. A ich małżeństwo to tylko fikcja dla interesów. No ale Diego o tym nie wiedział a i ona nie chciała wyprowadzać go z błędu. Dlatego milczała.Łzy spływały jej ponownie po bladych policzkach. Spuściła głowę i czekała aż wyjdzie. Jednak on... no właśnie on! Ten który postanowił wyrzec się uczuć. Siadł po chwili obok niej.Uniosła głowę i jak tylko zobaczyła jego spojrzenie pełne miłości przybliżyła się do niego i lekko musnęła usta.By dać mu znak,że dziś chce by był jej i tylko jej.By zapomnieli o urazach, kłótniach, nienawiści i zastąpili to czułością i miłością jaką mimo wszystko do siebie żywili.Zamknął oczy jego serce biło jak szalone,jej ciepły oddech na jego policzku i zapach perfum który uderzył w jego nozdrza przyprawił go o drżenie.Choć kochał się z nią tyle razy ... tyle razy całował jej usta. To za każdym razem było to dla niego coś nowego ... magicznego.Ona sama drżała ściągając powoli z niego kurtkę z zamkniętymi oczami wsłuchiwała się w jego nie równy oddech i szybkie bicie serca. Upajając się zapachem jego wody kolońskiej. Czy jej serce też biło szybciej ... czy czuła w tej chwili to samo co on? Tak a może nawet 10 razy mocniej biło jej serce i czuła to samo.Jak tylko pozbyła się kurtki ponownie go [link widoczny dla zalogowanych]. Rozchylił wargi by odwzajemnić pocałunek.A kiedy ich języki napotkały się zarzuciła mu ręce na szyję i oddała się [link widoczny dla zalogowanych] bez reszty.Całował ją z pełną czułością i nutą namiętności.Przyciągnęła go do siebie by poczuć jego bliskość, silne,męskie ciało.zanurzyła dłoń w jego kruczoczarnych włosach drugą ręką błądząc po jego plecach. On zaś rozsunął suwak przy jej bluzie i powoli wsunął dłoń pod błękitną koszulkę w poszukiwaniu jej jędrnych piersi.Ciepły dotyk i delikatność z jaką to zrobił przyprawia ją o gęsią skórkę.Boże jak ona kochała jego dotyk, pocałunki,czułość i delikatność. Wszystko to sprawiało,że ponownie budziła się do życia.Ostry seks z nim był czymś miłym ... czymś czego potrzebowała by nie wpaść w monotonie i by nie zapomnieć iż potrafi być szalona i lubi się dobrze zabawić.Ale były chwile kiedy potrzebowała najzwyczajniej na świecie kochać się z nim. Oddając się czułości i delikatnym pieszczotom wypełnionym miłością a nie tylko pożądaniem.I to właśnie była ta chwila kiedy chciała czuć jego miłość a nie tylko pociąg fizyczny.Po jego pieszczotach czuła,że on w tej chwili chce tego samego.Wyciągnęła więc koszulę z jego spodni i wsunęła pod nią ręce.Poncho całował jej usta, policzki i szyję jednocześnie pieszcząc dłonią jej jędrną pierś.Natii głaskała jego plecy muskając jego ucho i szyję. Dreszcze przechodziły po ciałach ich obojga.Podniecenie rosło.Nie spieszyli się delektowali się każdą chwilą i pieszczotą.Kiedy jednak chciała zdjąć z niego koszulę powstrzymał ją.By po chwili wziąć ją w swoje silne ramiona i zanieść do hotelowej sypialni.Nie używali słów one teraz były zbyteczne. Ich spojrzenia mówiły same za siebie. A pocałunki wyrażały dużo więcej niż jakiekolwiek słowo.Położył ją delikatnie na [link widoczny dla zalogowanych] czerwonej pościeli leżącej na wielkim łożu.Sam zdjął koszulę i przyległ do jej ciała ponownie zatapiając swoje wargi w jej słodkich malinowych ustach.Oddała pocałunek z przyjemnością.Zaczął ściągać z niej koszulkę a gdy znalazła się na podłodze swe pocałunki przeniósł na jej biust.Jęknęła pod wpływem żaru jego ust. Jej ciało wygięło się w delikatny łuk oplotła go nogami w około bioder a rękoma przyciągnęła go do siebie. Gładziła jego plecy co chwila wbijając delikatnie swoje długie paznokcie w jego ramiona. Robiła to z rozkoszy którą czuła spowodowaną jego pieszczotami.Ale nie poprzestał tylko na jej piersiach całował też jej policzki, szyję, ramiona, nadgarstki. Jej smukły aksamitny brzuch schodząc niżej zaczął ściągać z niej spodnie by móc złożyć pocałunki na jej udach, kostkach i stopach.Choć oboje byli już mocno podnieceni wciąż chcieli nacieszyć się sobą. Po tym jak dał jej tyle miłości i czułości zapragnęła zrobić to samo. Dlatego gdy ponownie pocałował ją w usta ona przejęła pałeczkę.Pchnęła go na pościel i zaczęła całować jego dobrze i mocno wyrzeźbiony tors.Z zamkniętymi oczami napawał się tą chwilą.Chciał by trwała wiecznie. Nie myślał teraz co będzie potem. Ani o tym,że ona należy już do innego.Teraz ona była tylko jego. Znowu była jego ukochaną Natalii. W każdy pocałunek składany na jego szyi,klatce piersiowe czy też brzuchu uświadamiał mu iż ona wciąż kocha go tak samo mocno jak on ją.Słodkie i delikatne pieszczoty sprawiały ,że drżał coraz bardziej i coraz bardziej jej pragnął.Dał jej jednak czas by i ona mogła nacieszyć się jego bliskością i każdym centymetrem jego ciała.Bo być może ten moment był ostatni jak razem przeżyją.Natalii całując jego brzuch zaczęła rozpinać najpierw pasek a potem rozporek u jego spodni.W końcu jego dżinsy podzieliły los jej garderoby spoczywając na podłodze koło łóżka.Jeszcze raz przejechała językiem wzdłuż jego torsu i zdjęła z siebie ostatnią część czyli koronkowe stringi.Wiedział ,ze teraz jest już gotowa sam zsunął bokserki.A kiedy położyła się obok niego rozchylił jej uda i nakrył ją swoim ciałem.I wszedł w nią jednym zdecydowanym ruchem lecz delikatnym.Przylgnęła do niego oplatając ponownie i wyjękując w płatek jego ucha ;
- Diegooo
To pobudziło jego bardziej lecz nie przyspieszał.Jego ruchy były płynne i wolne.Kołysząc jej biodrami powodował iż jęczała coraz głośniej co było nutą dla jego uszu.Wiła się pod nim z każdą sekundą zbliżając się do spełnienia.A gdy nadeszła ta chwila oboje zaczęli szczytować.Wtulił swą twarz w jej.Miał ochotę ponownie wyszeptać jej jak bardzo ją kocha.Powstrzymał się jednak by nie popsuć tej chwil. Z obaw iż po tych słowach znowu nałoży na siebie maskę.Twardej kobiety bez uczuć.Tym razem jednak ona sama się nie powstrzymała i szepnęła ;
- Kocham cię.

Tak wiem krótki ale dobre i to. Postaram się kolejny dać dłuższy. Przepraszam za błędy ale już nie miałam siły ich sprawdzać.


Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia 4:42:50 13-03-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
P@Tk@
Idol
Idol


Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:50:53 15-03-11    Temat postu:

odcinek świetny
mam nadzieję że Martin nie skrzywdzi Kati
ciekawi mnie kto sprowadził Any i Poncho do jednego interesu
czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:59:14 24-03-11    Temat postu:

ROZDZIAŁ 5

W poprzednim rozdziale.
To pobudziło jego bardziej lecz nie przyspieszał.Jego ruchy były płynne i wolne.Kołysząc jej biodrami powodował iż jęczała coraz głośniej co było nutą dla jego uszu.Wiła się pod nim z każdą sekundą zbliżając się do spełnienia.A gdy nadeszła ta chwila oboje zaczęli szczytować.Wtulił swą twarz w jej.Miał ochotę ponownie wyszeptać jej jak bardzo ją kocha.Powstrzymał się jednak by nie popsuć tej chwil. Z obaw iż po tych słowach znowu nałoży na siebie maskę.Twardej kobiety bez uczuć.Tym razem jednak ona sama się nie powstrzymała i szepnęła ;
- Kocham cię.
****************************
Leżał obok niej i wpatrywał się w jej nagie idealne ciało. Oraz w słodką niewinną i uroczą twarzyczkę.Spała. On jednak nie mógł zasnąć mimo,że był zmęczony.W jego głowie wciąż odbijały się jak echo jej słowa ,,kocham cię, kocham cię.".Zastanawiał się czy mówiła to poważnie czy to było spowodowane chwilą.Choć jej pieszczoty i pocałunki wskazywały iż nadal go kocha to jednak po jej gorzkich słowach wtedy. Miał wątpliwości.Nie spał też dlatego bo chciał nacieszyć się tą chwilą. Bał się zasnąć i nie zobaczyć jej koło siebie. Wolał się pomęczyć całą noc by napawać się jej widokiem.,,Bo gdy nastanie ranek wszystko wróci do normy pewnie." myślał.Ona znowu będzie go nienawidziła i wróci do męża a on.On wróci do swojego życia. Życia które ani trochę go nie cieszyło. Miał żonę która tak naprawdę była tylko przyjaciółką. Dziecko które kochał ale nie należało do niego, pieniądze nie dające mu wcale szczęścia jednie zapewniające byt materialny. Jedynie co było w jego życiu wartościowe i prawdziwe to przyjaźń i jego przyjaciele. Wszystko inne chętnie by oddał gdyby tylko Natalii ze chciała z nim być. Dla niej może zostać biedakiem. Mieszkać w malutkim obdrapanym domu, pracować ciężko na budowie.Byle by tylko z nią.Jego rozmyślania przerwało jej przekręcanie się na bok. Odwróciła się do niego plecami. Przytuli się więc do nich obejmując ją i pocałował w jej nagie ramię. Ciepło jej ciała sprawiło,że jednak zasnął. Ale i pierwszy się obudził gdy promienie słońca wpadły do sypialni i zaczęły ogrzewać ich twarze.Pocałował ją delikatnie w policzek i najciszej jak mógł wstał z łóżka.Pozbierał wszystkie części swojej garderoby i zaczął się ubierać. Choć nie chciał to wolał wyjść nim ona się obudzi. By nie musiała go wyganiać i ponownie ranić słowami.Ubrał spodnie i buty a kiedy już zakładał koszulę usłyszał za swoimi plecami jej głos;
- Co robisz?
Jej głos był spokojny i łagodny.Odwrócił się w jej stronę. I spojrzał na jej zaspaną jeszcze twarz mówiąc;
-Wracam do siebie. - rzekł też łagodnie.
- Co? Dlaczego ?
Jej pytanie go zaskoczyło. Nie bardzo rozumiał jak ma to odebrać.Czy powinien się cieszyć czy może to była jakaś gra. Ale za nim zdążył odpowiedzieć wstała owinięta jedynie w prześcieradło i zarzuciła mu ręce na szyję mówiąc;
-Zostań ! Proszę.
- No ale...
- Poncho proszę. Zostań ze mną jeszcze ten jeden dzień. Spędźmy go razem zapominając o wszystkim. O życiu wtedy i tym teraz.Wyobraźmy sobie,że jesteśmy tylko my. Proszę.
Nie bardzo miał ochotę na rolę kochanka ale z drugiej strony każda chwila z nią była czymś o czy marzył. Po krótkim namyśle zapytał;
- Jesteś pewna,że chcesz bym został ?
- Jak najbardziej.
Powiedziała całując go.Przyciągnął ją do siebie i odwzajemnił pocałunek. Wiedziała już,że zostanie dlatego zsunęła z jego pleców koszule.Spojrzał na nią znacząco. Ona jednak dalej go rozbierała z tego co zdążył założyć na siebie.A gdy był już nagusieńki jak go pan Bóg stworzył. Wzięła go za rękę i zaciągnęła do łazienki zrzucając z siebie prześcieradło.Otworzyła kabinę prysznica i weszła do środka. On stał i zastanawiał się co kombinuje.Zerknęła na niego zalotnie i dała mu znak palcem prawej ręki by wszedł do środka. Już po chwili oboje stali pod strumieniem ciepłej wody całkiem nadzy.Objął ją w tali przyciągając do siebie i pocałował.Po chwili znowu się kochali jak zeszłej nocy. A gdy skończyli zjedli śniadanie i poszli na plaże.Oboje odłożyli obowiązki.Zapomnieli o przeszłości i przyszłości. Nie wzięli nawet komórek ze sobą by nikt im nie przeszkadzał.Ten dzień miał być ich i tylko ich. Rozmawiali , śmiali się , całowali tak jak by nic ich nie dzieliło i nie poróżniło.Jakby wciąż byli razem. A wieczorem przy blasku księżyca usiedli na brzegu i bez słowa patrzyli na poruszające się fale. Oboje myśleli o tym samym.,,Skończył się dzień czas wracać do rzeczywistości.". On tego nie chciał ale wiedział,że ona nie pozwoli mu zostać. Jakie było jego zaskoczenie gdy nagle powiedziała;
- Diego...to wczoraj co powiedziałam było prawdą.
- Ale co takiego?
Zapytał choć domyślał się o czym mówi. Było to jednak zbyt piękne by od razu w to uwierzył.Odwróciła się do niego i patrząc prosto w oczy powtórzyła.
- Kocham cię.
I nie czekają na jego odpowiedź [link widoczny dla zalogowanych] go.A gdy oderwała się od niego dodała.
- I nie chcę byś odchodził. Zostań...zostań ze mną już na zawsze.
- A twój mąż ?
- On się dla mnie nie liczy. Liczysz się ty!Zostawię go tylko zostań. Proszę.
Te słowa były spełnieniem jego marzeń. Chciał tego tak samo jak ona i dlatego;
-Zostanę Natii ... zostanę bo też cię kocham.
Razem wrócili do hotelu i kolejną noc spędzili razem rozmawiając o tym gdzie zamieszkają i wspólnej przyszłości.A gdy poczuli się zmęczeni przytulenie do siebie zasnęli.Rano jak tylko wstali zjedli razem śniadanie. Potem pojechali do [link widoczny dla zalogowanych] (hotelu z kasynem) by zdecydować jakie zmiany wprowadzić.Po przeglądzie ona pojechała załatwić kilka ważnych spraw a on wrócił do hotelu.Tam czekało na niego zaproszenie na przyjęcie od byłego właściciela ,,Ballagio". Miało to być przyjęcie pożegnalne.A ,ze Katia była jego współwłaścicielką zadzwonił do niej by ją o tym poinformować.Kazał jej jak najszybciej tu przylecieć. Zaprosił też Any i Kike.Ruda zaś opowiedziała mu o Martinie. Nie wiedząc jakim gościem jest owy Martin zaprosił też i jego.Ucieszył go nawet fakt iż jego przyjaciółka układa sobie życie na nowo bo teraz i on będzie mógł spokojnie wrócić do Natalii.I jedyne co będzie go wtedy łączyło z Rudą to przyjaźń i interesy.Bo mieszkać już razem na pewno nie będą.Nie powiedział jej jednak o tym bo uważał ,ze to nie rozmowa na telefon. Ale jak tylko zjawi się z Vegas opowie jej o tym,że przypadkowo odnalazł Natii i o powrocie do niej.Tak samo miała postąpić Anahi w stosunku do swojego męża.Jak tylko się z nim spotka powie mu o pogodzeniu się z Diego i ustalą co dalej z ich interesami.A potem rozejdą się w zgodzie pozostając przyjaciółmi jak do tej pory.Kiedy Poncho zadzwonił do niej wieczorem i poinformował,że Katia i Any będą obecne na przyjęciu ucieszyła się bo bardzo za nimi tęskniła.Wcześniej nie chciała ich widzieć z powodu przeszłości.Ale teraz gdy między nią i ukochanym było ok.Zostało im tylko wyjaśnić nie porozumienia i na nowo wrócić do dawnego życia.Tylko z wielkimi zmianami. Bo teraz miała inne imię i nazwisko, była kobietą interesu i co najważniejsze,jej ojciec nie żył więc już nie zagrozi jej związkowi.Jaki na nowo stworzy z Diego.była szczęśliwa i gotowa nawet na to by powiedzieć mu bez żalu i złości o utraconym dziecku. Ale jeszcze nie dziś. Bo dziś jeszcze chciała nacieszyć się ich szczęściem. I gdy pojawił się wieczorem ustalili porozmawiać o swoich żalach, sekretach i nie porozumieniach następnego dnia a dziś mieli zamiar omówić zmiany wprowadzone w ich nowe życie i zbliżające się przyjęcie.
**************************
Między Any i Kike ostatnio było nie najlepiej choć pogodzili się po tym jak Enrigue nie pojawił się na otwarciu. To już następnego dnia ponownie się pokłócili.Zaczynało się od sprzeczki a kończyło na porządnej awanturze.Najgorsze,że kłócili się o błahostki. Any wciąż czepiała się ukochanego,że ma dla niej zbyt mało czasu. Choć sama miała go teraz coraz mniej po otwarciu nowego domu mody.Wciąż tylko praca i praca która zaczynała ich dzielić. Oboje jednak tego nie zauważali.Any nawet zignorowała przebadanie się choć ostatnio coraz gorzej się czuła. Wymiotowała, miała mdłości, zawroty głowy, omdlenia i wciąż czuła się zmęczona.Ale tak zabiegana kobieta jak ona nie miała teraz czasu przejmować się zdrowiem dlatego nawet nie zapisała się na wizytę.I gdyby nie Katia pewnie dalej miała by to gdzieś. Jednak kiedy Ruda powiedziała;
- Any czy ty czasem nie jesteś w ciąży ?
Brunetka dopiero wtedy uświadomiła sobie iż może być to prawdą. Poszła więc jak najszybciej do ginekologa.Który potwierdził przypuszczenia jej przyjaciółki.I mimo,że ostatnio przechodzili z Kike kryzys ucieszyła ją ta wiadomość.Wieczorem gdy narzeczony był jeszcze w pracy przygotowała romantyczną kolację dla dwojga i czekała na niego by obwieścić mu cudowną nowinę.Jak tylko pojawił się w drzwiach powitała go gorącym pocałunkiem co delikatnie go to zdziwiło bo rano rozstali się w gniewie.A potem zaprosiła do stołu. Bez słowa robił co kazała usiadł do stołu,zjadł a potem kiedy sama zaprosiła go to tańca. Nie wytrzymał i zapytał;
- Any czy ty chcesz mi coś powiedzieć ?
Spojrzała na niego szczęśliwa i zaczeła układać sobie w głowie jak ma mu o tym powiedzieć gdy nagle on wypalił;
- Chcesz się ze mną rozstać tak ? - zapytał smutną miną.
- Że niby co ?! - zapytała zdziwiona skąd przyszło mu to do głowy.
- No bo rano było nie miło a teraz wracam i zachowujesz się tak miło,że ...
- Skoro jestem miła to chyba powinno oznaczać coś dobrego prawda?
- No tak ale... ostatnio miałaś takie naloty skarbie,że ja już się pogubiłem dlatego nie dziw się mi,że...
- Ciii...już dobra nie tłumacz tylko słuchaj. Nie mam zamiaru się z tobą rozstawać. Przygotowałam to wszystko bo mam dla ciebie cudowną nowinę.
- Aha. No to ulżyło mi. Mów co to za nowina.
- Enrigue Levy ja Any Perroni twoja przyszła żona oświadczam ci,że niedługo zostaniemy rodzicami.
- Kochanie ty mówisz poważnie ? - zapytał niedowierzająco.
- Yhym! - powiedziała z wielką radością w głosie.
Ze szczęścia porwał ją w ramiona i zaczął całować mówiąc jak bardzo się cieszy.Resztę wieczoru spędzili rozmawiając o dziecku i o kryzysie jaki przechodzili obiecując sobie zmianę na lepsze.Już następnego dnia oboje wzięli sobie dzień wolny. Pojechali dopracować szczegóły ślubu, potem zakupy,odwiedziny u Rudej która na wieść iż zostanie ciocią też skakała z radości.I na koniec dnia poszli na kolację do restauracji.
*************************
Tym czasem Katia coraz bardziej angażowała się w związek z Martinem.Poznała go z Any i Kike który jego widokiem był tak samo zaskoczony jak one wtedy w centrum. Ale po wyjaśnieniu mu wszystkiego przyjął do wiadomości iż z Marco łączy go jedynie podobieństwo.Zastanawiał się jednak jak jego przyjaciel Poncho zareaguję na Martina. Zaskoczony to na pewno będzie ale czy go polubi ? Kike bardzo w to wątpił bo sam jakoś nie bardzo przekonał się do Martina.Jednak ze względu na Rudą tolerował jego towarzystwo. Nie chciał robić jej przykrości po tym co przeszła.Wiedział jednak ,że będzie miał go na oku.Bo coś mu w nim nie pasowało.Nie wiedział jeszcze co. Ale czuł jakąś fałszywość ze strony tego gościa. Any tak samo jak Kati nawet nie przypuszczała ,ze nowy facet przyjaciółki jest z nią tylko dla zabawy.Ale i samemu Martinowi Enrique nie przypadł do gustu. Brunetka wręcz przeciwnie gotów był nawet urządzić sobie trójkącik gdyby tylko obie panie się zgodziły.Udawał jednak przed Rudą iż bardzo polubił oboje jej przyjaciół.Z Fabianem ostatnio widywał się rzadko bo za każdym razem się kłócili. Przyjaciel wciąż próbował go namówić do pozostawienia Kati w spokoju. Ten nie miał zamiaru go słuchać.Bardzo wkurzało go,że najlepszy kumpel wciąż staje po stronie nie żyjącego już brata.A raczej jego byłej panny.Bo za trupem przecież nie można się wstawiać. Ale od zawsze tak było. Marco miał wszystko co chciał.Miłość i uwagę rodziców.Najlepszych kumpli,laski i co tylko chciał. Nienawidził brata bo uważał,że ten podlizuje się rodzicom robiąc wszystko co każą.Nie wiedział,że prawda była całkiem inna. Ale nienawidził go za swoje własne wymysły.Dlatego od zawsze z nim rywalizował. Robił wszystko by skłócić go z rodzicami,kumplami,laskami. Aż w końcu nadarzyła się okazja wypędzenia go na stałe z życia Martina.Który od razu z niej skorzystał. Śmierć Juliana nie tylko odprawiła Marco z domu ale też przyniosła mu korzyści innego rodzaju. Teraz już nie był jednym z trzech a jedynakiem.Dzięki czemu rodzice skupili na nim uwagę, laski i kumple współczuli straty braci. A on cieszył się iż w końcu jest na pierwszym miejscu. I tak miało pozostać już na zawsze. Śmierć Uckera ucieszyła go jak nic. Ale nawet teraz chciał by brat przewracał się w grobie widząc jak on obraca jego ukochaną i zgrywa dobrego tatusia dla jego syna.I nawet strata przyjaciela takiego jak Fabian nie zamierzała go powstrzymać. Co więcej był gotów uciszyć kumpla gdyby tylko ze chciał coś pisnąć Rudej. Tak samo jak miał zamiar pozbyć się dziecka Kati.A i ją jak kiedyś mu się znudzi.Czekał tylko na odpowiednią okazję.
************************
Selena siedziała na tarasie popijając sok pomarańczowy i jednocześnie przeglądała poranną gazetę.Miała już zamiar ją odłożyć gdy nagle jej oczom ukazał się artykuł przykuwający jej uwagę.Dużymi literami było napisane ,,Pożegnanie starego i powitanie nowych właścicieli Ballgio" .A pod spodem wielki zdjęcie Diego i Natalii. Na widok zdjęcie córki kobiecie łzy stanęły w oczach. Musiała natychmiast dowiedzieć się czegoś więcej dlatego zaczęła czytać artykuł pod fotkami.W którym pisano o przyjęciu na cześć nowych właścicieli.Nie miała zbyt dużo czasu by znaleźć się w Vegas na czas w dniu przyjęcia które miało odbyć się już jutro. Dlatego szybko zerwała się z leżaka i pobiegła do gabinetu Cesara. Gdy tam wpadła jak oparzona przestraszył się;
- Kochanie co się dzieje? Czemu jesteś taka blada stało się coś? - zapytał zatroskany podchodząc do niej.
- Cesar musimy jeszcze dziś pojechać do Vegas! - odpowiedziała jednym tchem.
Nie zrozumiał dopiero kiedy pokazała mu zdjęcie w gazecie pojął o co chodzi jego kobiecie.
- Idź się pakuj ja załatwię samolot lub helikopter.
I właśnie za to go tak kochała. Nie musiała używać słów lub tłumaczyć mu wszystko dokładnie by rozumiał o co chodzi. Nie musiała też prosić go o pomoc bo zawsze służył nią bez względu na okoliczności.A i ona była gotowa zrobić dla niego wszystko. Ale pogodzenie go z Diego nie było takie proste jak się wydawało.Syn Cesara był ogromnie uparty. I nawet nie dziwił ją ten fakt bo sam Cesar był uparty. No ale ileż można gniewać lub mieć żal do własnego ojca. Owszem popełnił błędy za które zapłaciła jego żona i sam Diego. Ale w końcu był tylko człowiekiem. Który ma prawo się potykać. Selena wielokrotnie rozmawiała z Ponczem na temat jego ojca. Lecz każda rozmowa kończyła się tak samo ,,Nie wspominaj mi o nim bo i z tobą zakończę swoje kontakt". Tak te słowa zawsze słyszała od Diego.I ona ulegała na jakiś czas. Bo czuła,że nadejdzie kiedyś dzień w którym Poncho będzie gotowy mu wybaczyć.,,Być może na tym przyjęciu w Vegas dojdzie do jakiegoś przełomu." pomyślała pakując ubrania do walizki. Trzy godziny pózniej oboje siedzieli już w samolocie. Każde z nich milczało bo ich głowy zaprzątały myśli o swoich pociechach. Sel cieszyła się,że wreszcie ponownie zobaczy córkę.A Cesar zastanawiał się czy tym razem uda mi się nakłonić syna do rozmowy.I czy ten mu wybaczy.Jak tylko znaleźli się na miejscu pojechali do hotelu. Rzecz jasna do nowego nabytku ich dzieci. Tam się zameldowali. I choć mogli już dziś poszukać dzieci by z nimi porozmawiać to jednak woleli zaczekać do samego przyjęcia.Pora i tak była już dość późna więc nie było sensu. A przyjęcie w końcu już jutro dlatego jeden dzień spokojnie mogli zaczekać. Poświęcając ten czas samym sobie.
************************
Przyjęcie miało odbyć się jutro i choć już dziś powinni pojechać do Vegas to wyjazd przełożyli dopiero na jutro. Powodem było złe samopoczucie małego Santiago. Niby nic nie groźnego bo tylko lekko podwyższona gorączka ale to dziecko i Katia wolała dmuchać na zimne.Postanowiła ,ze jeśli do jutra rana małemu nie przejdzie to nie pojedzie do Vegas. Na wszelki wypadek jednak przygotowała wszystko. Była jednak trochę zawiedziona tym,że Martin nie może z nią jechać. Bardzo chciała by był przy niej. Z drugiej jednak strony.Była by to trochę dziwna sytuacja bo na przyjęciach takiego typu zawsze grała rolę żony Poncho. I było by nie na miejscu pojawić się w towarzystwie obu panów.Dlatego tylko pogodziła się z tym iż Marti nie poleci z nimi. Sama tam i tak nie będzie w końcu leci z nią dwójka przyjaciół a trzeci czyli Diego jest już na miejscu.Po przygotowaniu wszystkiego na jutrzejszą podróż siedziała do późna przy łóżeczku syna. Pilnując czy gorączka nie rośnie na szczęście stan dziecka się poprawiał.Wpatrując się w niego znowu zaczęła myśleć o Marco.Wciąż bardzo za nim tęskniła. wiedziała,że nawet najlepsza kopia go nie zastąpi. Jej Ucker był wyjątkowy i nie powtarzalny. I choćby Martin stawał na głowie to ona nigdy nie pokocha go tak jak ojca Santiago. Związała się z Martim bo miała już dość samotności. Teraz pewnie pomyślicie ,,jakiej samotności?skoro ma syna i przyjaciół". Owszem ma ale jako kobieta potrzebowała też faceta który ją przytuli gdy będzie jej źle.Rozśmieszy , wesprze gdy będzie tego potrzebowała.A także zaspokoi potrzeby seksualne. No na to ostatnie u Martina nie mogła narzekać.Bo każde ich spotkanie kończyło się seksem. No ale też wspierał ją,prawił komplementy i co najważniejsze kochał jej syna jak swojego.Tak przynajmniej ona myślała.I nawet tylko po to by zapewnić swojemu dziecku pełną rodzinę gotowa była wyjść za Martina jeśli on sam tego ze chce.Wiedziała ,ze Diego nie będzie nawet miał jej tego za złe. W końcu to tylko przyjaciel i wspólnik. Jej rozmyślania nagle przerwał jęk jej dziecka. Pogłaskała go po główce widząc,że po prostu jemu się coś śni. Maluch po chwili się uspokoił. a ona poszła w końcu do siebie wzięła prysznic i położyła się spać. Tym czasem Any i Kike też byli już spakowani i teraz siedzieli przed telewizorem oglądając jakąś komedię. Tą miłą chwilę przerwał jednak telefon Kike. Niezadowolony odebrał. Jak tylko usłyszał informacje od osoby po drugiej stronie aparatu zerwał sie na równe nogi i powiedział;
- Dobra zaraz jestem .
Jak tylko się rozłączył. Usiadł koło ukochanej i powiedział;
- Skarbie przepraszam ale muszę wyjść to pilne ale obiecuję wrócę najszybciej jak się da.
Ten fakt nie ucieszył Any no ale nie miała wyjścia jak tylko się zgodzić.Dała mu buziaka a kiedy narzeczony pojechał ona poszła się umyć i wskoczyła do łóżka.On zaś pojechał na komisariat a tam czekały go dwie niespodzianki. Pierwsza to nowa pani [link widoczny dla zalogowanych] która przydzielili mu do współpracy a druga to podpalacze hotelu w San Antonio. Z pierwszej niespodzianki nie był zbyt zadowolony bo nie lubił pracować z kimś a już na pewno z kobietą. Wyjątkiem była Katia z którą zawarł kiedyś pakt.By jak najszybciej przesłuchać podpalaczy przywitał się tylko pokazał jej stanowisko i uciekł do pokoju przesłuchań. 1 godzinę zajęło mu wyciągnięcie kto im to zlecił. Jak tylko powiedzieli wszystko co wiedzą kazał wsadzić ich do celi i zadzwonił do Poncha. Przyjaciel jednak nie odbierał. Kike myśląc,że śpi postanowił przekazać mu wiadomość rano.A sam ruszył do domu. Jednak przy wychodzeniu zaczepiła go ów pani podkomisarz.
- Przepraszam czy pan ma jakieś obiekcje co do kobiet w policji ? -zapytała prosto z mostu.
Odwrócił się w jej stronę i rzekł;
-Jeśli mam być szczery to owszem. Nie pasuje mi,że będę z panią pracował bo ja ogólnie lubię pracować sam. A poza tym uważam,ze mało która kobieta nadaje się do policji. Zważywszy na pani strój stwierdzam,ze właśnie pani się do niej nie nadaje.
-Niech się pan nie boi ja nie z tych co płaczą na widok złamanego paznokcia.
- Odnoszę inne wrażenie.
- Więc jest pan w błędzie. Nie mam zamiaru jednak pana prosić by mi wierzył udowodnię to swoją pracą.
- Liczę na to. A teraz przepraszam muszę iść narzeczona na mnie czeka.Dobranoc.
- Dobranoc Enrique!
- Komisarzu ! Nie przypominam sobie byśmy przeszli na ty!
- Tak jest komisarzu. Mimo wszystko ja jestem Gina.
Na ostatnie jej słowa nic nie odpowiedział tylko opuścił komisariat.Po powrocie do domu wziął szybki prysznic i położył się koło smacznie śpiącej Any. Pocałował na dobranoc i przytuliwszy się do niej zasnął.
***************************
Z samego rana Katia pierwsze kroki zrobiła do pokoju syna by sprawdzić czy ma lecieć do Vegas czy nie. Santi jednak był już całkowicie zdrowy. Siedział razem z nianią i zajadał śniadanko. Pocałowała go na powitanie po czym sama usiadła napić się gorącej kawy na rozbudzenie.Choć syn był zdrowy to ona jednak nie miała za dobrego humoru przez koszmar jaki śnił się jej w nocy. Widziała dwóch Martinów tylko,że jeden z nich uparcie przekonywał ją,że jest Uckerem.A ona biedna stała między nimi dwoma i nie wiedziała co ma robić.W rezultacie mężczyźni zaczęli ją szarpać chcąc odebrać drugiemu.Sen był tak realny,że obudziła się zlana potem.Po tym koszmarze nie mogła długo zasnąć i dlatego teraz nie miała nastroju.Po wypiciu czarnej cieczy odstawiła filiżankę i poszła szykować się do podróży. To samo robiła Any w czasie gdy Kike próbował dodzwonić się do Diego. Poncho nie odbierał bo był akurat w drodze do swojego hotelu. Miał zamiar zwolnić swój pokój hotelowy Kati a sam przenieść się do Natalii.Odebrał dopiero gdy znalazł się u siebie.
- Kur.wa umarłeś,że nie odbierasz? - zapytał zły Kike.
- Byłem zajęty opowiem ci jak się spotkamy. A teraz mów co chciałeś po przed tym przyjęciem mam masę spraw do załatwienia.
- Znam już nazwisko osoby która zleciła podpalenie twojego hotelu.
- Dawaj! - powiedział zadowolony,że w końcu dopadnie gościa.
- To jest kobieta mieszka od jakiegoś czasu w Hiszpanii i nazywa się Anahi Portillia.
O mało mu telefon z reki nie wypadł gdy to usłyszał.Był tak zszokowany,że choć Kike jeszcze coś do niego mówił to on go nie słuchał.Rozłączył się natychmiast wziął teczkę ze zdjęciami i wybiegł z hotelu. W drodze do Anahi miał jeszcze nadzieję iż zaprzeczy zarzutom.Jak tylko dojechał wszedł do jej pokoju i licząc w duchu,że to nie ona zapytał spokojnie;
-Czy to twoja robota?
Po czym położył na stoliku koło sofy teczkę.Any spojrzała na niego po czy wzięła teczkę do ręki po otwarciu zaczęła oglądać zdjęcia.Widziała tam jednak spalone zgliszcza i nie bardzo rozumiała o co mu chodzi.
- Poncho ale co to jest?
- To szczątki spalonego hotelu w San Antonio.
Jej twarz natychmiast pobladła.Zrobiło się jej słabo na myśl,że to ona kazała spalić ten hotel.Wcześniej była by z tego zadowolona ale teraz gdy wiedziała iż należało to do niego żałowała swojego postępku.Wzięła głęboki wdech i z trudem powiedziała;
- To ja kazałam spalić ten hotel ale przysięgam nie wiedziałam ,że on...
- Kur.waaa! Ja pier.dolę Natiii jak mogłaś ? - krzyknął nagle uderzając mocno w ścianę.
- Przysięgam nie spaliła bym go gdybym wiedziała,że jest twój. Wybacz mi proszę ja ci go odbuduję albo...
- Przestań!To koniec.Zgody nie będzie nie po tym co zrobiłaś.I przestań natychmiast się tłumaczyć bo nie dobrze mi się robi jak cię teraz słucham. - rzekł z gniewem i pogardą w głosie.
- Ale kochanie to tylko hotel i można go odbudować.
- Tak Any to był tylko hotel i masz rację można go odbudować ale...
- No to czemu się złościsz?Czemu od razu chcesz mnie zostawić? Jakiś hoteli znaczy więcej dla ciebie niż ja?
- Hotelik nie!Gdyby tylko oto chodziło miałbym to gdzieś! Sam spaliłbym wszystkie swoje nieruchomości. Jeśli był by to warunek by z tobą być.Ale tu chodzi o coś więcej i dlatego to koniec.
- O coś więcej ... no o co do cholery? - krzyknęła tym razem.
- Tam tej zginęli ludzie nie rozumiesz ! Zabiłaś dwoje niewinnych ludzi w tym kobietę w ciąży zadowolona?
Poczuła jak grunt pod nogami się jej usuwa.Było jej słabo i brakło tchu.,,To nie miało być tak!Tam miało nie być ludzi!I nie było...przecież Dante mówił ,że nie było" huczało jej w głowie od myśli. Łzy spływały jej po policzkach niczym groch.,,To miała być tylko zemsta, przestrach dla gościa od hoteli.Ale nie chciała by ktoś zginął tym bardziej ktoś niewinny". myślała.Coraz bardziej zanosząc się płaczem.I choć było mu jej żal w tej chwili nie przytulił jej ani nie pocieszył. Sam był zły, zdruzgotany i zrozpaczony. Bo jego kolejna nadzieja na życie z nią prysła jak bańka mydlana.Może on też kiedyś zabijał ludzi ale robił to bo mu kazano. Bo nie miał wyjścia jego wolność za czyjeś życie. Nie był z tego dumy i teraz gdyby staną przed takim wyborem wolał by sam zginąć niż kogoś zabić. Jego morderstwa zresztą odbywały się na ludziach tak samo złych jak Oskar Silva. Ona zaś zabiła niewinnych ludzi tylko z głupiej nie pohamowanej zemsty i nienawiści jaką do niego pałał. I to bolało go najbardziej.Zabrał teczkę i zaczął wychodzić.Nagle podbiegła do niego i przytuliła się do jego pleców z całej siły obejmując.Czuł jak drży, słyszała jak szlocha.Całe je ciało trzęsło się pod wpływem emocji i łez i choć ledwo jej to przyszło cicho powiedziała;
- Ja nie chciałam ich zabić ...nie chciałam.Przebacz mi.
Z jego oczu popłynęły łzy.Cierpiał tak samo jak ona.Ale w tej chwili w tym momencie nie potrafił jej wybaczyć. Oderwał jej dłonie od siebie i wyszedł bez słowa.,,Po raz kolejny została sama.Nie wybaczył jej.Nie wybaczył choć sam kiedyś zabijał." pomyślała.I choć wiedziała,że zrobiła źle,popełniła ogromny błąd to liczyła,że właśnie on jej wybaczy, zrozumie i pocieszy.Tym czasem opuścił ją bez słowa pożegnania. Kolejny zawód z jego strony postawił ją szybko na nogi. Uniosła głowę wysoko do góry otarła łzy i pierwszą rzeczą jaką zrobiła zadzwoniła do Dante.Nie odbierał jednak godzinę później zjawił się w jej pokoju. Oznajmiając,że wybiera się z nią na przyjęcie. Gdy opowiedziała mu o wszystkim wściekł się bo jego ludzie zapewnili go iż hotel był pusty.Teraz jednak nie mógł się tym zająć bo czekało ich przyjęcie. Ale zaraz potem miał zamiar zabić tych którzy go oszukali.
**************************
WIECZÓR (Przyjęcie)
Cała czwórka [link widoczny dla zalogowanych] z [link widoczny dla zalogowanych] oraz [link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych] stali na środku sali balowej podziwiając uroki hotelu.Ilość gości jak na razie była niewielka więc panie postanowiły się przejść po dalszej części hotelu.Panowie zaś zostali na miejscu. Poza Diego reszcie humory dopisywały. I gdyby nie fakt,ze to przyjęcie też z jego okazji wcale by na nim się nie pojawił. Jednak przez poranne zajście miał zły humor do tego rozdartą duszę.Miał zamiar powiedzieć Kati o Natalii ale od szedł od tego zamiaru nie będą pewnym czy ona pojawi się na przyjęciu. Nie chciał ani Rudej ani Czarnej robić złudnych nadziei dlatego odnalezienie Natii zachował w tajemnicy.Jak tylko dziewczyny zniknęły Kike widząc minę kumpla zapytał;
- Stary co jest rano chyba byłeś w lepszym nastroju.
- Rano tak teraz już nie. Ale nie chcę o tym gadać. Wszystko opowiem ci po zabawie i jak będziemy sami.
- Jasne. Ej a co z tą gościówą od podp...
- To też zostawmy na potem ok? - przerwał mu.
- Jak chcesz. - powiedział i poszedł po kieliszki z szampanem.
Gdy wrócił panie były na miejscu. Any chciała już zapytać czy Poncho poznał już starego właściciela gdy nagle oczom całej czwórki ukazała się Natalii idąca w ich stronę pod rękę z mężczyzną.Nie wiedzieli co ich bardziej dziwi widok [link widoczny dla zalogowanych] czy jej partnera. Jedno było pewne szok dopadł całą czwórkę.


Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia 15:05:10 24-03-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
P@Tk@
Idol
Idol


Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:59:23 26-03-11    Temat postu:

odcinek światny
Natalii źle postąpiła to fakt ale nie to ne ona to wykonała i nie ona zabiła tych ludzi mam nadzieję że dogadają się z Poncho
sądzę że Katia przejży na oczy i nie da się skrzywdzić MArtinowi nie zasługje na to po tym wszystkim co przeszła
mam nadziję że pomiędzy Kike i Any nic się nie zespuje przez ta panią komisarz
czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:29:39 29-03-11    Temat postu:

ROZDZIAŁ 6


Gdy wrócił panie były na miejscu. Any chciała już zapytać czy Poncho poznał już starego właściciela gdy nagle oczom całej czwórki ukazała się Natalii idąca w ich stronę pod rękę z mężczyzną.Nie wiedzieli co ich bardziej dziwi widok Anahi czy jej partnera. Jedno było pewne szok dopadł całą czwórkę.Spodziewała się ujrzeć zdziwienie w oczach Diego ale nie spodziewała się zobaczyć ponownie obu przyjaciółek.Poczuła wzruszenie ale jak na twardą kobietę musiała się szybko opanować. Dumnie pod rękę z Rafaelem podeszli do zgromadzonej czwórki. Byli tak zaskoczeni widokiem jej męża,że żadne się nie odezwało gdy podeszli. Anahi więc postanowiła działać.
- Witam przedstawiam wam mojego męża Rafaela dla przyjaciół [link widoczny dla zalogowanych].
Kiedy pierwszy szok minął Any jako pierwsza rzuciła się na szyję Natii.
- Boże jak ja za tobą tęskniłam.
Tym czasem Diego i Kike wymienili wciąż zdziwione spojrzenia.Katia zaś nie wiele myśląc złapała męża Annie za rękę i zaczęła ciągnąć. Natalii nie zdążyła zareagować bo na jej szyi wciąż wisiała Any. Zaś Diego pobiegł za parą. Kike też miał na to ochotę ale nie wypadało mu zostawić ukochanej. Jak tylko znaleźli się z dala od tłumu gości Ruda zaczęła krzyczeć do mężczyzny;
- Co to kur.wa na znaczyć ? Ze mną to nie mogłeś przyjechać a tym czasem wkraczasz tu jak pan i to jeszcze jako mąż mojej przyjaciółki ! Co to kur.wa za jakaś chora gra? No pytam się odpowiadaj draniu!- krzyczała wściekła popychając co chwila gościa który teraz stał jak słup nic nie mówiąc. Gdy skończyła poprawił koszulę i spokojnym głosem powiedział;
- Czułem,że zareagujesz gwałtownie ale tego się nie spodziewałem. Pozwól,że ci wszystko wyjaśnię.
- No słucham!Tylko oby było to coś dobrego bo inaczej zginiesz!
- Katia ja nie chciałem cię zostawiać samej ale nie miałem wyboru uwierz mi. To był jedyne sposób na rozwiązanie naszych kłopotów. Na uratowanie Diego i Natalii oraz ciebie i reszty. Gdyby nie …
- Zaraz …zaraz o czym ty do cholery mówisz Martin? - zapytała nic z tego nierozumiejącą.
Nie zdążył odpowiedzieć jak z za jego pleców usłyszała głos Poncho.
- To nie Martin tylko Marco ! Prawda Ucker? – zapytał mierząc go wściekłym wzrokiem.
- Tak. – odpowiedział.
Ruda jednak nie mogła w to uwierzyć i powiedziała;
- gów*o prawda dobrze Diego wiesz,że on nie żyje ja ci mówię to jest Martin ty jeszcze go nie poznałeś i nie wiesz ,że…
Nie dokończyła jednak swojej wypowiedzi bo w tym momencie Cuks wbił się w jej [link widoczny dla zalogowanych]. Chciał udowodnić iż mówi prawdę. Przylgnęła do niego zarzucając mu ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek. Fakt całował jak jej ukochany z ta samą delikatnością i czułością ,,Ale to nie mógł być on.Jej Cuks nie żyje!” pomyślała.I szybko odsunęła się od niego jednak dla pewności postanowiła jeszcze to sprawdzić. Złapała go za koszulę i szybkim ruchem rozerwała;
- Zwariowałaś? – zapytał zaskoczony.
Ona tym czasem zbladła i gdyby nie ramiona Poncha zemdlała by i upadła wprost na podłogę. Ten złapał ją i zapytał;
- Katia dobrze się czujesz? Cholera widzisz co narobiłeś ? – powiedział Poncho biorąc ja na ręce.
- Gdzie ją niesiesz? – zapytał przyjaciel.
- Do pokoju ! – krzyknął
Ucker podążył za nim. W tym czasie Kike przerwał miłą chwilę paniom i powiedział;
- Sory ,że wam przerywam ten cudowny uścisk ale jeśli nie chcemy by tamta trójka się pozabijała lepiej by było jak byśmy ich odnaleźli. Nie uważacie dziewczyny ?
I dopiero wtedy zorientowały się iż pozostała trójka zniknęła.Szybko rzucili się na poszukiwanie ich.A w pokoju Katia odzyskała przytomność i od razu zerwała się z łóżka podbiegła do Marco i zdzieliła go z całej siły w twarz raz a potem drugi. Następnie rzuciła się na niego z pięściami krzycząc;
- Ty draniu jak śmiałeś…jak śmiałeś mnie zostawić! Jak mogłeś pozwolić mi wierzyć ,że nie żyjesz!Jak mogłeś zostawić mnie wiedząc jak bardzo cię kocham…no jak?
Diego nawet nie reagował sam był wściekły na kumpla za ten numer.Ucker też się nie bronił pozwalał jej na to bo wiedział iż zasłużył. Jej łzy, ból który teraz z siebie wyrzucała bolały go bardziej niż jej pięści bijące go w tors.Ona płakała a on razem z nią. W końcu przytulił ją mocno do siebie i powiedział;
- Kochanie przepraszam. Wybacz mi ! Wybacz ja nie chciałem…
Wyrwała się z jego objęć przypominając sobie jak przyjaciółka go przedstawiła ,,Przedstawiam wam mojego męża…męża…męża!” cały czas huczało w jej głowie. To dobiło ja jeszcze bardziej. Człowiek którego tak kochała,za którym tęskniła , opłakiwała nie dość ,że ja zostawił i pozwolił wierzyć w śmierć. Teraz wraca od tak sobie i to w dodatku jako mąż jej przyjaciółki. Poprawka ,,byłej przyjaciółki” bo od tej chwili Natii nie była już przyjaciółka a wrogiem numer dwa. Dlaczego dwa ? Numer jeden był Ucker. Załamana chciała zadać mu taki sam ból jaki on sprawił jej dlatego nie wiele myśląc powiedziała;
- Wybaczam ci!
Na jego twarzy zaczął pojawiać się uśmiech ale zaraz zgasł gdy usłyszał;
- Bo dzięki temu zyskałam coś więcej ukochanego męża i dziecko. – dodała przytulając się do Diego i całując go w usta.Zaskoczyła go tym na szczęście to było tylko muśniecie w usta.Cuks spojrzał na nich wściekły i rzucił się do kumpla z łapami.
- Ty cholerna świnio ja umieram a ty bierze się za moją kobietę! - krzyknął łapiąc go za fraki.
Poncho wściekły uderzył go w twarz z pieści i powiedział;
- A ty to niby lepszy co ? Zostawiłeś ukochana by obracać jej przyjaciółkę... pozwoliłeś by cierpiała a teraz robisz mi jebane wyrzuty choć sam zachowałeś się jak świnia!
Wykrzyczał mu w twarz wściekłość kipiała w obydwu rzucili się do siebie ponownie nawzajem oskarżając i okładając pięściami.Ruda próbowała ich rozdzielić ale nawet jako była policjantka nie była wstanie sobie z nimi poradzić obaj byli zbyt silni by ich od siebie odciągnąć.Zrezygnowana wybiegła z pokoju w poszukiwaniu Kike na szczęście natknęła się na nich na korytarzu oni akurat szli do tego pokoju który wskazał im recepcjonista.
- Rozdziel ich bo się pozabijają. - krzyknęła do Enrigue. - A z tobą pogadam sobie potem! - pogroziła Anahi.
Cała czwórka wpadła do pokoju. Kike natychmiast złapał Poncha a dziewczyny Marco.
- Czy was już kompletnie pojebało chcecie się pozabijać ?
- On zaczął bo nie może znieść za Katia wzięła ze mną ślub choć sam ożenił się z Natalii! - krzyknął Diego.
Natychmiast zapanowała cisza wzrok Anahi wręcz przeszył bruneta na wylot.Jego słowa o ślubie z Rudą dotarły do niej w tempie błyskawicy a słowa wciąż odbijały się echem w jej głowie.Nie mogla uwierzyć iż jej zarzucał kłamstwa,zbrodnie a sam ja oszukał. Kochał się z nią,był z nią a nawet przez chwile nie wspomniał o tym ze się ożenił.I to z kim? Z jej najlepszą przyjaciółka.Teraz wściekłość i nienawiść wzrosła w niej dwukrotnie.Kike i Any nie wiedzieli jak maja się zachować sytuacja była ciężka. Bo przyjaciele ich przyjaciele toczyli ze sobą wojnę i zamiast na spokojnie sobie wyjaśnić skakali sobie do gardeł. Jedno i drugie już miało zamiar powiedzieć o fałszywym ślubie Kati i Diego ale Ruda wyczula ich intencje i szybko ich uciszyła mierząc lodowatym wzrokiem.Zostało im więc tylko jedno dopilnować by się nie zabili.Pierwszy odezwał się blondyn.
- Ok rozumiem sytuacja jest patowa ale to nie czas ani miejsce na takie zabawy. Jesteśmy w hotelu zaraz zacznie się przyjęcie na waszą cześć to znaczy twoją Diego i twoja Natii. Dlatego opanujcie nerwy choć na ten jeden wieczór.
- My dopilnujemy by Diego trzymał się od was z daleka a ty Natalii dopilnuj swojego męża oki ? - powiedziała Any.
- Dobre rozwiązanie ...a po imprezie sobie pogadacie albo i się zabijecie na wzajem. - rzekł blondyn.
Nie chętnie ale cala czwórka przytaknęła na znak zgody.Każde z nich poprawiło ubiór i już mieli wychodzić kiedy Ruda powiedziała ;
- Ja jeszcze tylko zamienię słowo z Blondi i zejdziemy do was.
- Zostaje z wami na wypadek gdyby i wam odbiło. - dodała Czarna
I jak tylko panowie opuścili pokój Ruda miała zamiar powiedzieć Natii do słuchu lecz ta ja ubiegła.
- Po pierwsze już nie jestem Natalii,Natii czy Blondi! Po drugie nazywam się Anahi Portillia nazwisko Silva już dla mnie nie istnieje tak samo jak poprzednie imię.Po trzecie w swoim życiu zmieniłam wszystko jak widać dlatego wy tez już dla mnie nie istniejecie. I tu nie chodzi oto ze zostałaś zona Poncha czy ja Cuksa. Po prostu zerwałam ze starym środowiskiem tak samo mój mąż dlatego od dziś traktuje was jak obcych i od was oczekuje tego samego. No to tyle co miałam do powiedzenia a teraz wybaczcie goście czekają.
Po tych słowach opuściła pomieszczenie zostawiając dziewczyny w takim szoku ,że dopiero trzaśniecie drzwi je otrząsnęły.
- Ruda powiedz mi,że to jakiś pier.dolony koszmarny sen! Bo ja kur.wa nie wierzę ... albo to jebana mać nie jest Natalii tylko jakiś jej cholerny klon albo ktoś wyprał jej resztki mózgu jaki miała.
- Nie wiem co jest grane ale zabije ja to wiem na bank!Co ona się uważa za lepsza czy jak? Czarna nie wiem jak ty ale ja jej tego nie podaruje!Co do przyjaźni to i tak jej nie ma miedzy nami ale nie pozwolę na takie zachowanie z jej strony! - odparła wściekła.
- Dobra zostawmy to na teraz choć na dół.
Cały wieczór próbowali się unikać a jak tylko na siebie wpadło któreś mierzyło się wściekłym wzrokiem.Anahi nie mogla darować brunetowi oszustwa by mu dopiec grała mu na nerwach ściskają się z Cuksem on pozwalał na to bo sam miał taki cel w stosunku do Katii.W Diegu aż kipiało to samo w Rudej. Jedyni zagubieni w tej sprawie byli Any i Kike. Choć Anahi bardzo zraniła ja swoimi słowami to mimo wszystko brunetka pragnęła by wszystko sobie wyjaśnili i doszli do porozumienia.W końcu kiedyś ta szóstkę łączyła taka przyjaźń a teraz przez jednego głupiego człowieka to wszystko poszło w diabły. Gdyby nie matactwa Oskara teraz nadal by się przyjaźnili pomyślała. Rozumiała trochę gniew Poncha i Cuksa do siebie ale zachowania Natii w ogóle nie pojmowała.Co jej takiego zrobiły ,że tak je potraktowała?Dlaczego ich wykreśliła ze swojego życia a Marco nie skoro chciała wszystko zacząć od nowa i wyzbyć się przeszłości? zadawała sobie pytania. Była tak zamyślona iż nie zauważyła ze ze smutku po jej policzkach spływają łzy.Dopiero kiedy blondyn otarł jej i zapytał;
- Kochanie co jest czemu płaczesz?
Nie wytrzymała i wybiegła z przyjęcia a on za nią.Zmartwiona Katia i Poncho wyszli za nimi.Natomiast pozostała dwójka została do końca przyjęcia a gdy się skończyło wrócili do swoich pokoi.Blondynka dopiero wtedy pozwoliła sobie na łzy które cisnęły się jej do oczu przez cały wieczór.Widok przyjaciółek ja zdziwił ale w głębi duszy ucieszył a kiedy brunetka ja objęła uświadomiła sobie jak bardzo za nimi tęskniła.I wszystko było by ok gdyby nie fakt o którym usłyszała kilka minut później.,,Poncho mężem Katii" to zabolało ja najbardziej.Nie mogła znieść myśli iż jej własna przyjaciółka zajęła jej miejsce.Nie mogla tez zrozumieć jak brunet mógł to przed nią zataić. Po raz kolejny poczuła się oszukana , zdradzona i zawiedziona. I dlatego zrobiła to co zrobiła.jedyna osoba która jeszcze nigdy jej nie zawiodła, nie oszukała ani nie zraniła a wręcz pomogła był Marco.On jeden dlatego zasługiwał na to by go nie wykreślać z jej życiorysu.W sumie brunetka i blondyn też nigdy jej nie zawiedli ale przyjaźń z nimi oznaczała widywanie reszty a tego by nie zniosła.Tak jak teraz nie wyobraża sobie prowadzenia interesu z ukochanym. Musiała coś wymyślić by go zniechęcić do tego hotelu. Ona sama nie zamierzała rezygnować ale bruneta miała zamiar przegonić używając rożnego rodzaju środków by sam zrezygnował i to sam.Jej rozmyślania przerwało pukanie otarła szybko łzy i otworzyła. Za nimi stał nie kto inny jak Poncho. Chciała je szybko zamknąć ale jej nie pozwolił blokując noga. Pchnął je i wściekły wtargnął do środka.
- Wynoś się do cholery nie mam ochoty z tobą gadać ani cię oglądać ! - krzyknęła wściekła
Nie słuchał jej tylko złapał za ramiona i rzucił na łóżko potem siadł na niej i powiedział;
- Jeszcze kilka godzin temu byłem pewny iż jesteś inna, że wciąż jesteś tą samą Natii którą pokochałem. Ale teraz wiem ,że jesteś potworem nie wiem czy nie takim samym jak twój ojciec! Czujesz się zraniona, cierpisz nie wiem czemu bo ty nie chcesz o tym rozmawiać!Ale wiesz co ci powiem ...mnie możesz nienawidzić jeśli chcesz.Gardź mną ,wyzywaj , upokarzaj, napluj mi w twarz , pobij a nawet zabij jeśli chcesz! Nie pozwolę ci jednak ranić innych. Co one ci zrobiły...czym zawiniły ,że tak je potraktowałaś? Kochają cię! Jak zniknęłaś szukały cię bezustannie ,codziennie cię wspominały i się martwiły.Każda z nich nosi twoje zdjęcie by nie zapomnieć jak wyglądasz a ty co ? Widzisz je po raz pierwszy od kilku lat i co ? Traktujesz jak nic nie znaczące śmieci ! Wiesz co jedynym śmieciem w tej chwili okazałaś się ty ! I faktycznie lepiej będzie jak wykreślisz nas ze swojego życia bo ty już nie jesteś tą sama Natalii który każdy kochał.Teraz jesteś zimną bezuczuciową suką i tyle!
Po tych słowach wstał i wyszedł.Łzy które wcześniej otarła jeszcze nie wyschły a na ich miejsce pojawiły się nowe.To co mówił bolało ją tak jak by wbijał ogromne ciernie w jej serce. Ale miał rację! Była potworem i suką!Była jak ojciec!Ale to wszystko z ich winny. Z winny ojca i Diego.Ich kłamstwa doprowadził do utraty dziecka i takiej diametralnej zmiany jaka w niej zaszła.Skuliła się i płakała nie wiedząc co robić. Nagle znowu usłyszała pukanie tym razem gdy otworzyła drzwi zobaczyła w nich Sonię.
- Co tu robisz? Jak mnie znalazłaś ? No tak co za głupie pytanie Diego ci powiedział! - rzekła wpuszczając ją do środka.
- Nie.To nie on. Widziałam artykuł w gazecie.
- A po co tu przyleciałaś?
- Bo mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- Sonia z wielkim szacunkiem ale dziś nie mam ochoty na rozmowę. Pogadamy jutro.
- Nie Natalii dziś! - powiedziała stanowczo.
To jednak rozzłościło blondynkę i krzyknęła;
- Nie dziś! Nie jutro i nie pojutrze! Wynoś cię!
- Ale ...
- Kur.wa żadne ale powiedziałam wynocha !
Selena nie chciała nalegać bo widziała,że córka z jakiegoś powodu cierpi.I choć bardzo chciała wyznać jej prawdę orz przytulić by udzielić wsparcia to uznała iż teraz mogła by tylko spotęgować jej cierpienie. Dlatego bez słowa opuściła jej pokój.Ta noc nie była spokojna dla nikogo. Anahi nie mogła spać wciąż płacząc i rozmyślając nad swoim poprzednim życiem i teraźniejszym.Wspominała gorzkie słowa które usłyszała o Poncha i cały czas płakała. On sam też nie mógł spać. Wiedział,że przesadził. Ale nie mógł znieść tego jak potraktowała dziewczyny do tego jeszcze ten spalony hotel i wiele innych krzywd jakie wyrządziła bolały go bardzo. Ale sam też czuł się podle bo wiedział,że nie był i on w porządku.Nie chciał jej ranić bo bardzo ją kochał po mimo wszystkiego co się stało. A zrobił to. Dlatego teraz siedział na łóżko i patrząc na jej zdjęcie płakał.On tez jej szukał, nosił jej zdjęcie zawsze na sercu. Nie w portfelu czy kieszeni w spodniach tylko na sercu.Zawieszonym na jego szyi. W jego domu było pełno jej zdjęć. A nad kominkiem wisiał jej portret.Nie powiedział jej o tym bo i tak go nienawidziła.Może to właśnie tak go bolało iż sam chciał by cierpiał i dlatego powiedział jej tyle przykrych słów.Jednego był pewny zrobił źle i miał zamiar to naprawić nawet gdy i tak mu nie wybaczyła przeprosi ją. Jutro pójdzie do niej i przeprosi.Nie tylko ta sprawa spędzała mu jednak sen z powiek. Ale też Ucker. Może i Ruda miała powód go okłamać czy tez zranić bo on sam dobrze wiedział i widział jak bardzo cierpiała po jego stracie. I choć i on miał żal do kumpla to jednak uważał iż ten nie zasługuje na to by nie poznać prawdy. Jaki by Marco nie był i co by nie zrobił to jednak to wciąż był jego przyjaciel. W dodatku Poncho zawdzięczał mu życie.Przyszedł więc czas by mu za to podziękować.W tym czasie Any całą noc rozmawiała z Enrique jak im pomóc. Zaś Katii tak jak Natii rozpaczała.Tyle razy marzyła by jej ukochany jednak żył.A teraz gdy się pojawił zranił ją. Nie mogła znieść myśli iż opuścił ją dla blondynki. Widać ona była dla niego bardziej ważna. Skoro opuścił ukochaną , przyjaciół udając zmarłego tylko po to by pomóc Natii.To tak bardzo bolało,że dlatego oszukała go co do dziecka i ślubu.Ją bolało ale i jego nie mniej. Stał na tarasie popijając drinka i wspominał chwile z nią spędzone.Wciąż ją kochał i tęsknił przez te dwa lata.Liczył na dość ostrą reakcję z jej strony.Ale takiego obrotu sprawy w ogóle nie brał pod uwagę.Miał nadzieję,że jak ujawni,że żyje ona może i na początku pośle go do diabła ale potem wybaczy. A teraz gdy miała męża i dziecko jego szanse ulotniły się jak powietrze z napompowanego balona.Ta myśl rozdzierała jego duszę i serce stąd na jego policzkach pojawiły się łzy. Do samego rana nie spało żadne ani szóstka przyjaciół ani nawet Selena i Cezar.
[size=large]******************************[/size]
NASTĘPNEGO DNIA
Jak tylko wstał wziął prysznic i będąc już gotowym poszedł do pokoju Uckera.Ten nie był zadowolony z jego wizyty ale wpuścił go do środka.
- Jak chcesz się bić to wal ja nie mam siły dziś na kolejną bójkę.
- Ani ja. Zresztą nie po to tu jestem. Przyszedłem coś wyjaśnić.
- A jest w ogóle co wyjaśniać?
- Owszem. Na przykład mój ślub z Katią.
Spojrzał na niego z zainteresowaniem.
- Stary ten ślub to farsa. On nie jest prawdziwy. I dziecko też nie jest moje.
- Jak to ? Przecież ona powiedziała...
- Wiem co powiedział ale to było kłamstwo.Chciała cię zranić i nie dziw się jej.Być może zrobiłeś to w dobrej wierze ale przez ciebie ona wylała mnóstwo łez. Ciąże donosiła tylko dlatego,że ja i Any oraz Kike podtrzymywaliśmy ją na duchu.
- Boże Poncho jaki ze mnie śmieć. - powiedział zakrywając twarz dłońmi by ukryć łzy.
- Nie mów tak ja wiem,że musiałeś mieć porządny powód by to zrobić. Jednak zrozum i ją.
- Teraz rozumiem. Mimo to czuje się podle choć masz rację miałem powód i to duży powód jak dla mnie.Może ci o nim kiedyś powiem ale teraz muszę jakoś ją odzyskać.
- Co chcesz zrobić?
- Nie wiem. Będę ją błagał, przepraszał tak długo aż w końcu mi wybaczy. Powiedz mi tylko coś.
- Co ?
- Dlaczego powiedziałeś mi prawdę?
- Nie wiesz?
- Nie.
- Powód pierwszy zawdzięczam ci życie, drugi jesteśmy przyjaciółmi na dobre i na złe, trzeci dziecko powinno wiedzieć kto jest jego prawdziwym rodzicem.Kocham tego małego ale to ty jesteś ojcem nie ja.I są jeszcze dwa powody ty ją kochasz wiem o tym dlatego nie mógł bym patrzeć jak się ranicie i to przez kłamstwo.I ostatni powód pomogłeś kobiecie którą kocham wtedy gdy ja nie mogłem tego zrobić i za to jestem ci wdzięczny tak samo mocno jak za uratowanie życia.
To wyznanie wiele znaczyło dla obydwu.Objęli się na znak zgody poklepując nawzajem po plecach. Teraz przyszedł czas na Marco. On też miał zamiar wyjaśnić mu to i owo. Jak to się mówi ,,Szczerość za szczerość".Ale właśnie wtedy gdy miał mu już powiedzieć zadzwoniła jego komórka. Poncho odebrał i zaraz po tym co usłyszał bez słowa wyjaśnienia wybiegł jak oparzony z pokoju kumpla.Ten nie wiedząc co się dzieje wybiegł za nim. To co zobaczyli wpadając do restauracji hotelowej przez chwilę wprawiło ich w osłupienie.Na jednym ze stołów restauracyjnych półnaga [link widoczny dla zalogowanych] ewidentnie urządzała striptiz.Obaj nie mogli uwierzyć w to co widzą i zastanawiali się co ona wyprawia i po co ? Poncho [link widoczny dla zalogowanych] zdziwiony a z każdą chwilą złość opanowywała go od środka.Marco też był [link widoczny dla zalogowanych] na jej poczynania. A goście tym pokazem byli zniesmaczeni i wściekli zaczęli więc opuszczać restaurację. Jej zadowolony uśmiech uświadomił Diego w jakim celu Nati urządziła owe przedstawienie.
- Kur.wa zrób coś! - powiedział do Cuksa
- Ja? Ty zrób to twoja ukochana!
- A twoja żona!
- Może ale to ciebie zżera teraz zazdrość.
Miał dość tej dyskusji tym bardziej iż kolega miał rację był zazdrosny i to cholernie dlatego nie wiele myśląc zdjął z siebie marynarkę podszedł do stolika szybko ściągnął ja na podłogę zarzucił marynarkę a potem ja sobie na ramię jak jakieś piórko i ruszył do windy.Wściekła zaczęła bić go po plecach lecz nie reagował.Biła go i krzyczała pół hotelu się na nich patrzyło ale on miał to gdzieś. Chciał jak najszybciej zabrać ja z oczu napalonych facetów.Jak tylko drzwi windy się zamknęły do której Ucker nie zdążył wsiąść postawił ją;
- Co to miało być ? Kara za wczorajsze słowa? Czy może dostałaś jakiegoś zaćmienia umysłu co ? - zapytał wściekły.
- Będę urządzała takie sceny codziennie a nawet i gorsze do czasu dopóki nie oddasz mi hotelu. - rzekła z uśmiechem triumfu na twarzy.
- Na pewno tylko o hotel ci chodziło ?
- Tak a niby o co jeszcze ?
- A nie czasem oto by wzbudzić we mnie zazdrość?
- Nie. A co wzbudziłam w tobie zazdrość? - zapytała udając,że mało obchodzi ją jego odpowiedź.
- Może. - odparł wzruszając ramionami.
- A jednak wzbudziłam... to świetnie Diego!Świetnie cieszy mnie iż wciąż podoba ci się moja figura , moje walory i ja sama.Jednak muszę cię zmartwić bo to ciało , ta twarz i ja już nie należę do ciebie i nigdy więcej nie będę należała!
Igrała z nim. Bardzo z nim igrała. Słowami chciała go zranić a ciałem prowokowała.Miał zamiar jej udowodnić czy rzeczywiście już nigdy nie będzie jego.Nacisnął przycisk zatrzymujący windę i nim zdążyła krzyknąć przylgnął do niej swoim doskonale umięśnionym ciałem przygniatając ją do jednej ze ściankę windy.Jego bliskość i zapach ją zniewalała.Jego twarz stykała się teraz z jej twarzą. Oboje czuli swoje ciepłe oddechy na policzkach, serca biły szybko nierównym i przyspieszonym rytmem.Przełknęła ślinę zastanawiając się ,,Co on ma zamiar zrobić?".
- Co robisz odbiło ci ? - tylko to udało się jej wykrztuszając maja go tak blisko siebie.
- Pamiętasz co już raz ci powiedziałem.
- Nie bo słów idioty nie zapamiętuję!
- Więc powtórzę.Ty wciąż masz słabość do mnie i choć się wypierasz to ja wiem ,że jest inaczej. Dlatego ,,Nigdy nie mów Nigdy" skarbie.
Po tych słowach wziął jej twarz w dłonie i [link widoczny dla zalogowanych] się w jej usta z zachłannością i wielką namiętnością.Na początku się opierała by pokazać iż nie ma racji.Ale jego dłonie które po chwili zaczęły błądzić po jej ciele i usta które tak słodko i namiętnie całowały nie dały długo się jej opierać.Sama zaczęła po chwili go rozbierać by jak najszybciej dotrzeć do muskularnego ciała którego teraz tak bardzo pragnęła.,,Cholera !" zaklęła w duchu.,,Czemu on zawsze ma racje i do cholery dlaczego jest aż tak seksowny,że nie może mu się oprzeć?" zastanawiała się. ,,Czy to z miłości którą do niego czuła? Czy może z powodu silnego pociągu fizycznego?". Nie to nie chodziło tylko o fizyczny pociąg. Było to coś więcej. Miłość! Owszem ale coś jeszcze. To był jedyny mężczyzna który nie tylko kochał ją ,który oddał by za nią życie.Ale też jedyny który potrafił swoimi oczami zajrzeć w jej duszę i serce.Zawsze wiedział co w danej chwili czuje i czego pragnie.Rozumiał ją bez słów.On jedyny potrafił kochać się z nią dziko i namiętnie ale też subtelnie,delikatnie i romantycznie.Oboje byli już prawie nadzy gdy nagle nie wiadomo jak winda ruszyła.Spojrzeli zdziwieni i w biegu zaczęli się ubierać.Jak tylko stanęła on szepnął jej do ucha ,,Dokończymy to później w twoim pokoju." ona zaś odpowiedziała ,, Nie mam mowy kochasiu.Mój mąż jest lepszym kochankiem od ciebie!I to właśnie z nim zaraz skończę to co ty zacząłeś!". i nagle drzwi się rozsunęły a do środka weszli goście hotelowi między innymi Marco któremu Anahi szybko zawisła na szyi. Wściekły Diego zaś wyszedł z niej.Przez resztę dnia się nie widzieli bo każde z nich zajęło się swoją częścią własności i sami starali się unikać siebie.Najbardziej Poncho Natii. Dlaczego ? Powód prosty dopiekła mu tym co powiedziała.I pewnie nie zbliżył by się już do niej gdyby nie kolejna awantura.Miał właśnie iść pod prysznic kiedy do jego pokoju wtargnął Marco.
- Ej co jest pali się czy jak? - zapytał zaskoczony takim zachowaniem.
- Dziewczyny się leją! - krzyknął - No kur.wa choć bo się zabiją!
- Ja pier.dole jak nie jeden cyrk to drugi! Gdyby poprzedni właściciel wiedział jakim wariatom to sprzedał natychmiast by się wycofał!
Cuks udał,że nie słyszy.Wbiegli do pokoju Rudej i zaczęli je rozdzielać.Ucker złapał Katie a Poncho Anahi.
- Wyprowadź ją a ja zostanę z tą drugą! - krzyknął do kumpla Cuks.
Diego wyciągnął ją na siłę wręcz z pokoju.
- Puszczaj idioto !Co boisz się o swoją zdzirowatą żonkę?
- Milcz!
- Nie do cholery puszczaj!
Przyspieszył kroku by jak najszybciej znaleźć się w pokoju a,że jego był pierwszy to zabrał ją do siebie. Wściekła rzuciła się na niego z pięściami.Złapał ją za nadgarstki i pchnął na łóżko.
- Uspokój się do cholery!Co cię kur.wa opętało ?Co się stało z dawną kobieta którą znałem i kochałem ?Ja cię w ogóle nie poznaję...zmieniłaś się.Zmieniłaś i to bardzo. Patrząc na ciebie jaka jesteś teraz wzbudzasz we mnie jedynie pogardę.
- To świetnie! - krzyknęła zrywając się z łóżka. - Cudownie bo ja tez cię nienawidzę ... też tobą gardzę! Cholerny pieprzony draniu! - krzyczała a z oczu płynęły jej łzy.
- Możesz mi choć raz w życiu powiedzieć prawdę za co ty mnie tak kur.wa nienawidzisz co ? Mówiłem ci,że nie zabiłem twojej matki!Więc o co ci do cholery chodzi? - krzyczał zbliżając się do niej coraz bardziej.
- Chcesz wiedzieć ? Ok.To ci powiem!Przez ciebie i mojego ojca ... przez wasze kłamstwa stałam się taka! To wy ... wy nikt inny mnie tak zniszczył i zrobił ze mnie potwora! To przez was stałam się zimną suką która umie tylko ranić ludzi których kocha !Przez was!
Krzyczała coraz bardziej zanosząc się płaczem. Przemawiał przez nią ogromny ból i gniew chciał ją przytulić bo nie mógł znieść widoku jej łez.Ale jak tylko się zbliżył odepchnęła go;
- Zostaw mnie draniu ! Zostaw nienawidzę cię...nienawidzę!
Nie zamierzał jej słuchać przysunął się ponownie a gdy chciała uciec złapał ją za rękę i wtedy jego oczom ukazał się okaleczony nadgarstek. Złapał szybko drugą rękę na której był identyczny ślad.
- Co to jest? - zapytał zagniewany.
- Nic! - krzyknęła wyrywając się.
Ale i tak nie zdołała uciec bo ja przyciągnął za chwilę do siebie.
- Pytam co to jest? - przybliżył jednał jej drobną dłoń pod same prawie oczy. - Co chciałaś zrobić ? Zabić się? Odpowiadaj do cholery!!! Chciałaś się zabić?!!! - krzyknął wściekły.
- Tak chciałam! Zadowolony?Jesteś zadowolony,że przez ciebie chciałam się zabić,że podcięłam sobie żyły i modliłam się o śmierć?
Doznał szoku. Miał tyle pytań tyle myśli na raz ,ze sam nie wiedział co ma w tej chwili powiedzieć lub zrobić.Puścił ją i odwrócił się plecami by nie widziała jego spadających łez. I choć ściskało go w gardle zapytał;
- Dlaczego ?
- Co dlaczego ?
- Dlaczego chciałaś się zabić do cholery?Czy aż tak cię skrzywdziłem ?A jeśli tak to czym? - jego głos tak jak i jej się łamał.
Pytania ledwo przechodziły mu przez gardło odwrócił się do niej i patrząc prosto w zapłakane oczy ponownie zapytał;
-Czym cię skrzywdziłem tak bardzo,że nie możesz mi tego wybaczyć?Co zabolało cię tak bardzo,że wolałaś śmierć?
To był ten moment ta chwila kiedy nie potrafiła już udawać czy dusić tego w sobie. Musiała wybuchnąć powiedzieć w końcu co sprawia jej taki ból.
- Chciałam się zabić bo mnie oszukałeś.Kochałam cię a ty tak jak i mój cholerny ojciec oszukałeś mnie!Zawiodłeś.To mnie przerosło tak bardzo ,że wolałam umrzeć.
- To za kłamstwa tak mnie nienawidzisz?To tego nie potrafisz mi wybaczyć?
- Nie ...nie tego.
- Więc?
Już nie krzyczała głos był osłabiony a emocje zbyt silne.Siła opuściła ją wszędzie, cała ta jej maska opadła i teraz znowu była tą samą szaloną ale wrażliwą dziewczyną co kiedyś.Miała dość udawania.Potrzebowała wyznać prawdę by poczuć się wolna.Wzięła głęboki oddech by móc to z siebie wyrzucić i powiedziała;
- Straciłam nasze dziecko Diego. Straciłam je...straciłam
Powtarzała upadając na kolana zanosiła się [link widoczny dla zalogowanych] ale wciąż mówiła.
- Nasze dziecko ...nasze kochane maleństwo...
Czuł jak by ktoś w tej chwili przebijał mu serce ostrą szpadą. Sam padł na kolana obok niej i [link widoczny dla zalogowanych] tuląc ją do siebie.Jej ból teraz był i jego bólem.Cierpienie łzy tak samo były prawdziwe jak i Anahi.
- Przepraszam ja ...ja nie wiedziałem. Wybacz mi kochanie..wybacz.Kocham cię ... kocham tak bardzo ,że oddał bym za ciebie życie.Tak mocno,ze gdybyś się zabiła ja zabiłbym się zaraz po tobie.Wybacz mi proszę.
Tulił ją kołysząc w swych ramionach.[link widoczny dla zalogowanych] błagając o wybaczenie. Choć czuł,że mu nie wybaczy to w tej chwili musiał być przy niej. Klął siebie w duchu,że tak bardzo ja zawiódł,że nie było go przy niej gdy najbardziej go potrzebowała.Mimo,że nie on miał na to wpływ to nie mógł sobie tego wybaczyć.Tym czasem w drugim pokoju odbywała się podobna rozmowa też owiana łzami.Jak tylko Poncho i Annie opuścili Rudej pokój on ją puścił ona zaś kazała mu się wynosić.Cuks jednak nie miał zamiaru tego zrobić.
- Czemu mnie okłamałaś ? I gdzie jest mój syn? - zapytał od razu wprost.
Nawet się nie zdziwiła,że wiedział. Od zawsze wiedziała,ze Diego i Marco są tak dobrymi przyjaciółmi iż prędzej czy później tamten się wygada. Jednak była zła.
- Sam sobie na to zasłużyłeś!A syn...syn jest mój! Tylko mój! - krzyknęła wściekła.
- Nie mów tak. Może i postąpiłem źle ale zasługuję by poznać swoje dziecko.
- Nie Ucker ... nie zasługujesz.Opuściłeś mnie i mojego syna!Wybrałeś ją.Widać ona okazała się ważniejsza.A więc idź do niej,wciąż ja chroń , opiekuj się nią a mnie i moje powtarzam moje dziecko zostaw w spokoju!Nie chce znać ani ciebie ani tej blond zdrajczyni!
- Kochanie to nie tak.Ja miałem...
- Mam gdzieś co miałeś lub chciałeś dla mnie umarłeś. Kiedyś modliłam się byś żył teraz będę się modlić byś zdechł jak najszybciej!Nienawidzę i ciebie i jej!
- Nie mieszaj jej w to.Ona nie ma z tym nic wspólnego.
- No kur.wa nie wierzę... ty ją jeszcze bronisz! Wyjdź ...wyjdź za nim sama cię zabiję!
- Skarbie ale posłuchaj...
- Nie!!! Wypier.dalaj! nie rozumiesz prostych słów? - powiedziała i zaczęła pchać go za drzwi.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Zaraz jednak go odepchnęła.
- Powiedziałam już ty dla mnie umarłeś twoje miejsce teraz zajął ktoś inny!
- Kłamiesz.Diego powiedział ,że nie jesteście małżeństwem.
- Bo nie jesteśmy ale ja nie mówię o nim.
- A o kim?
Wtedy do jej pokoju dało się słyszeć pukanie i po chwili weszła Any.
- Przepraszam nie wiedziałam ze rozmawiacie już wychodzę.
- Nie zaczekaj! - krzyknęła Katia w stronę do Czarnej.
- Co się stało?
- Powiedz temu cymbałowi ,że jestem z kimś związana bo mi nie wierzy.
- Ruda nie okłamuj go to nie jest ani mądre ani zabawne jak nie od ciebie to od Diego dowie się prawdy.
- Any ja nie mówię o Ponchu...a o Martinie!
Tu przyjaciółka nie mogla zaprzeczyć choć bardzo tego pragnęła. Ale prawda było,ze ruda spotykała się z kopia Cuksa.Jednak by uniknąć odpowiedzi powiedziała;
- Proszę cie nie mieszaj mnie w to.
- Any odpowiedz. - tym razem poprosił on.
To był dla niej najgorszy moment no ale nie miała wyjścia.
- Tak Marco...Katia spotyka się z Martinem.
Jak tylko odpowiedziała od razu opuściła pokój nie miała zamiaru dalej się w to mieszać.
- Kim on jest?
- A czy to ważne?
- Dla mnie owszem.Chce wiedzieć kto kreci się koło mojego syna.
- Na pewno jest lepszym dla niego ojcem niż ty!
Zabolały go jej słowa. Złość i zazdrość wzięły górę i dlatego powiedział;
- Jak ja moglem cie kochać...co widziałem w takiej szmacie jak ty! Udajesz żonę jednego a pieprzysz się z drugim.
Ledwo skończył jak dostał w twarz.Potem otworzyła drzwi i go wyrzuciła. Jak tylko je zatrzasnęła zaczęła [link widoczny dla zalogowanych].A u Poncha i Any po wielkiej burzy nastała cisza.Wciąż siedzieli na podłodze ona teraz trzymała głowę na jego kolanach a on głaskał ją po włosach. Jej łzy już obeschły jego nie.W jego głowie jak echem odbijały się jej słowa.Zastanawiał się też jak wcześniej mógł nie zauważyć tych śladów co prawda rany widać dobrze się zagoiły i dlatego blizn były niewielki i słabo widoczne.Był tak bardzo pogrążony w myślach,że nie zauważył jak się podniosła dopiero jak objęła jego twarz i zaczęła scałowywać jego łzy w taki sam sposób w jaki on robił to wcześniej ocknął się.
- Przepraszam...przepraszam ja...ja nie miałam racji.Ja...Boże Diego ja nie potrafię żyć bez ciebie.Kocham cię tak bardzo i tak bardzo chcialam mieć to dziec...
- Ja też...też bym chciał mieć dziecko z tobą.Chciałbym być z tobą i już nigdy się nie rozstawać.Kocham cie i bez ciebie jestem nikim. Dla ciebie potrafię zostawić wszystko i gdybym wtedy wiedział ze mnie potrzebujesz nawet ranny przyczołgał bym się do ciebie.
- Ciii...nic nie mów. Pocałuj mnie ...pocałuj i już nigdy nie zostawiaj.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patiszon
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Mar 2011
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:30:24 29-03-11    Temat postu:

nadrobiłam
cieszysz się?? bo ja tak kurde nie wierze że mogłam opuścić sobie czytanie twojego dzieła.idiotka ze mnie.bez jaj ale teraz zamierzam czytać regularnie a przynajmniej się o to postaram.małpo kochana wiem że powinnam się rozpisać no ale lekcje mnie wzywają a muszę je odrobić bo znowu pałę dostanę i będę miała problemy z zaliczeniem a tego nie chcę.przy następnym rozdzialiku postaram się wysilić.pozdrawiam i czekam.BUŹKI!!!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
P@Tk@
Idol
Idol


Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:36:10 29-03-11    Temat postu:

odcinek cudowny
Anahi i POncho mam nadziję ze to nie jet cisza przed kolejną burzą
mam nadzieję że Katia nie wybierze fałszywego Martina tylko zrozumie że jej jedyną miłością jest Marco swoją drogą długo ukrywałaś tego Dante
czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:28:18 31-03-11    Temat postu:

ROZDZIAŁ 7


- Przepraszam...przepraszam ja...ja nie miałam racji.Ja...Boże Diego ja nie potrafię żyć bez ciebie.Kocham cię tak bardzo i tak bardzo chciałam mieć to dziec...
- Ja też...też bym chciał mieć dziecko z tobą.Chciałbym być z tobą i już nigdy się nie rozstawać.Kocham cie i bez ciebie jestem nikim. Dla ciebie potrafię zostawić wszystko i gdybym wtedy wiedział, że mnie potrzebujesz nawet ranny przyczołgał bym się do ciebie.
- Ciii...nic nie mów. Pocałuj mnie ...pocałuj i już nigdy nie zostawiaj.
Nie musiała dłużej powtarzać przygarnął do siebie i [link widoczny dla zalogowanych].Pocałunek był pełen miłości wyrażał wszystko to co chciała czuć.Była taka szczęśliwa,że znowu zaczęła płakać.Scałował ponownie jej łzy i zapytał;
- Kochanie czemu płaczesz?Czy to z powodu ...
- Nie. To ze szczęścia. Ze szczęścia że znowu cie mam, że znowu jesteś ze mną.Kocham cię Diego nigdy nie przestałam cie kochać jednak zrobiłam źle.I tego nie wybaczę sobie nigdy.
- Ale czego kochanie? - zapytał tuląc ja w swoich ramionach.
Wciąż siedzieli na podłodze tylko teraz ona siedziała miedzy jego nogami plecami [link widoczny dla zalogowanych] się w jego tors a jego silne ramiona ja obejmowały.Jej głowa była oparta i jedno ramie a twarz skierowana na jego twarz.Widziała jego oczy były spokojne, szczęśliwe ale i nadal trochę smutne.Jej oczy miały podobny wygląd.Wzięła głęboki oddech i powiedziała.
- Nie wybaczę sobie,że przez swoją głupotę zabiłam nasze dziecko ... ale nie wybaczę sobie tez tego iż próbowałam zabić ciebie i to 3 razy.Boże jak pomyślę ,że o mało cię nie zab...wiesz co my chyba jednak nie powinniśmy być razem ja za bardzo cie krzywdzę i...
- Annie kochanie zapomnij o tym. To nie ważne ...ważne jest teraz to co jest dziś i co przyniesie kolejny dzień.A wiem...
- No właśnie Poncho co przyniesie nam kolejny dzień może znowu ból i cierpienie.Jak mi znowu odbije i cię zranię albo ponownie będę próbowała cie zabić... - powiedziała zrywając się z podłogi.
Chciała wyjść ale on złapał ja za rękę i przyciągnął z powrotem do siebie.
- Annie kochanie moje posłuchaj mnie dobrze.Od dziś zaczynamy od nowa zapominamy o przeszłości i zaczynamy od zera.I ja nie chce słyszeć o jakimkolwiek rozstaniu. Tym razem nie pozwolę ci odejść nawet nie ma takiej opcji.
- Na ale ja cie chciałam zabić i to trzy razy nie rozumiesz ? Takich rzeczy się nie wybacza!
- Kochanie nie przerywaj mi.Takie rzeczy się wybacza gdy mocno ale to mocno z całej duszy i serca się kogoś kocha. A poza tym ja od zawsze wiedziałem ze ty nie jesteś zdolna mnie zabić.
- No jak to nie raz strzeliłam , potem gdyby nie Marco strzeliła bym znowu tylko on zabrał mi bron z reki i jeszcze ta akcja w biurze co nie pamiętasz?
- Wtedy postrzeliłaś mnie bo twój ojciec szarpnął twoja dłonią to nie była twoja wina.I zapamiętaj jedno człowiek który chce i jest wstanie kogoś zabić nie zawaha się. Tacy ludzie strzelają od razu.I gdybyś naprawdę chciała mnie zabić strzeliła byś ale ja wiem,że nie zrobiłaś tego bo nie jesteś zdolna zabić człowieka no i mnie kochasz.Prawda skarbie?
Spojrzała na niego a w jej oczach lśniły łzy.Przytuliła się do niego i powiedziała;
- I jak cie tu nie kochać twardzielu o złotym sercu.
- No właśnie jak można mnie nie kochać ? - zapytał z uśmiechem na twarzy puszczając do niej oczko.
Potem pochylił się nad nią i [link widoczny dla zalogowanych] następnie wziął na ręce i zaniósł na łóżko.Tam zaczął zsuwać z niej ubranie.Gdy była już w samej bieliźnie zaczął obsypywać ja pocałunkami zaczynając od poranionych nadgarstków.Chciał scałować ból jaki wtedy czuła,każdą łzę jaką wtedy wylała robił to delikatnie i z pełnym uczuciem.Od nadgarstków przesuwał się wyżej aż dotarł do szyi tam złożył kolejne pocałunki i znowu zaczął schodzić niżej tym razem całując jej ramiona dekolt,piersi uwolnione już ze stanika.Ona tez całowała jego spragnione i stęsknione ciało.Oboje byli delikatni wobec siebie bardzo czuli z nutą namiętności.Ich ciała płonęły, oddechy przyspieszały z sekundy na sekundę.Dotykali się w sposób tak czuły i delikatny jak by chcieli zatrzeć ból jaki do tej pory ich spotkał.A gdy oboje byli gotowi on wszedł w nią powoli i zaczął razem z nią wspólnym rytmem poruszać się by dojść ku spełnieniu.Powoli doprowadzał ją do spełnienia szepcząc przy tym do jej ucha;
- Kocham cie mój aniele ...kocham i nigdy nie przestanę.
Ona zaś wtuliła się w niego bardziej unosząc się w ekstazie rozkoszy i kiedy doszła ku spełnieniu wyszeptała;
-Ja też cię kocham ...kocham nad życie.
***************************
Tym czasem Katia siedziała zapłakana i tuliła do siebie małego.Zabolały ja słowa ukochanego. Z drugiej strony co innego mógł pomyśleć wiedząc jaka była wcześniej no i jeszcze to wyznanie o Martinie.Każdy normalny facet pomyślałby ze jest dzi**a mając męża i spotykając się z nim w czasie kiedy ukochany jeszcze dobrze nie ostygł.Fakt nie była prawdziwą żoną a Ucker w rezultacie nie umarł. I to ja tak bardzo dręczyło..to, że nie zaczekała na niego tylko rzuciła się w ramiona innemu. No ale przecież nie wiedziała ze on żyje a jako kobieta potrzebowała miłości i czułości. Kiedyś nie zależało jej na tym ale to właśnie Cuks nauczył ja kochać bezgranicznie. On pierwszy pokazał jej jaka miłość może być piękna.Na myśl jak cudowne chwile przeżyli łzy jeszcze bardziej zaczęły płynąc po jej policzkach.Nagle ktoś zapukał do drzwi.Wstała nie chętnie i po drodze ocierając łzy powiedziała do maluszka;
- Aniołku zapraszałeś kogoś bo ja nie?
Gdy otworzyła drzwi w jej oczach znowu pojawiły się łzy. Stał w nich nie kto inny a [link widoczny dla zalogowanych]. Miał takie same łzy w oczach jak ona i klęczał na kolanach;
- Skarbie przepraszam.Wybacz mi to co powiedziałem.Błagam cię nad życie wybacz mi!
Jego oczy pełne bólu ,rozpaczy łamały jej serce.A gdy zobaczył małego z radości zaczął płakać jak małe dziecko kleknęła kolo niego nie mogąc znieść widoku jego zapłakanej twarz.I powiedziała;
- Wejdź poznasz swojego syna Ucker.
Ta radość i blask jaki natychmiast pojawił się w jego oczach sprawiła radość Kati.On od razu wstał z kolan i wszedł do środka.
- To jest Santiago twój syn! - powiedziała podając mu go na ręce.
Cuks wziął małego i mocno go przytulił teraz łzy leciały mu ze szczęścia całował go po jego malutkich raczkach, pucołowatych policzkach i całej roześmianej buzi.Santi wcale się go nie bał tak jak by czuł iż to prawdziwy ojciec go trzyma. Rudej ściskało się serce ale i radowało od chwili narodzin ich syna marzyła o takiej chwili.Teraz było jej żal iż ta chwila nadeszła ale w najmniej odpowiednim momencie.Kochała go wciąż wiedziała to od zawsze ale nie potrafiła zapomnieć mu tego,że ją zostawił i pozwolił opłakiwać. Może i miał powodu ale zniknął na dwa lata. Dwa długie lata nie dając żadnego znaku o tym iż żyje.W czasie kiedy ona cierpiała on układał sobie życie na nowo to bolało ją jeszcze bardziej.Wyszła z pokoju i poszła na taras nie chciała by widział jej [link widoczny dla zalogowanych]. No i chciała mu dać czas dla dziecka.Stała i patrzyła w niebo.Łzy spływały jej po policzkach znowu wspominała chwile razem spędzone.I nagle zobaczyła trumnę.Wróciły wspomnienia z pogrzebu tego okropnego , bolesnego wydarzenia.Z chwili która była najgorsza w jej życiu. Ponownie czuła ten sam ból, rozpacz, strach,wściekłość oraz pustkę.Jej palce zaciskały się na poręczy balkonu kostki aż jej pobielały tak mocno ją ściskała. Jej całe ciało drżało z powodu płaczu nie wiedziała ile tak stała ale pragnęła by ktoś ją objął i przytulił.Jakie było jej zaskoczenie gdy poczuła silne ramiona oplatające jej kruche ciało. Ciało które teraz pod wpływem dotyku zaczęło się uspokajać. Wtuliła się w nie z nie kłamaną chęcią.Czuła zapach jego wody po goleniu oraz serce które biło jak szalone. Nie odwracała się jednak czekając na to co się wydarzy. Po chwili do jej ucha dobiegł jego szept;
- Kocham cię to nigdy się nie zmieniło i nie zmieni. Kocham naszego syna i żadnego z was nie opuszczę już nigdy więcej. Wiem,że teraz nie potrafisz mi wybaczyć ale przysięgam ci kochanie,że będę czekał tak długo aż w końcu tego doczekam. Ja wiem,że mi wybaczysz bo kochasz mnie tak samo mocno jak ja ciebie. Potrzebujesz jednak na to czasu i ja ci go dam. W tym czasie zrobię wszystko by udowodnić ci ,że znaczysz dla mnie bardzo dużo. Przysięgam ci to na własne życie.
Po tych słowach złożył pocałunek na jej szyi i wyszedł.Nie zatrzymała go, nie pobiegła za nim.Chciała ale nie potrafiła nie teraz nie umiała go zatrzymać. Być może potrzebowała czasu.Albo chciała jednak zamknąć ten rozdział swojego życia.Sama jeszcze nie wiedziała ale była w tej chwili zbyt zmęczona by o tym myśleć i podejmować jakiekolwiek decyzje weszła więc z powrotem do środka pokoju.Jej syn spał sobie smacznie więc i ona położyła się koło niego i zasnęła.On zaś zszedł na dół do baru w tej chwili musiał się napić. Jak tylko zamówił drinka usiadł przy jednym ze stolików. Przed oczami widział Oskara Silvę człowieka który tak zniszczył życie tylu osób.Przypomniał sobie dzień w którym trafił do jego posiadłości.Do tej pracy wciągnął go jeden z kumpli którzy mieszkał z nim na ulicy po tym jak ojciec się go wyrzekł. Tak ojciec, matka oraz brat.Brat który sam wpakował go w te kłopoty.Gdy nie ich podobieństwo do pomyłki by nie doszło i teraz jego życie może było by mniej skomplikowane niż jest.Nie wylądował by na ulicy nie został by człowiekiem Silvy no ale też prawdopodobnie nie poznał by Katii.Ta jedna myśl ,że dzięki zmarnowanemu życiu poznał ją radowała jego serce.Reszta jednak wspomnień kaleczyła je ogromnie.Dopił drinka i zamówił kolejnego po chwili poczuł dłoń na swoim ramieniu. Obejrzał się za siebie i zobaczył Kike.
- Mogę ci potowarzyszyć ? - zapytał siadając na przeciw niego.
- Jasne ale dziś nie jestem zbyt rozmowny. -rzekł wskazując na fotel z naprzeciwka.
- Nie ma sprawy możemy milczeć.
Powiedział blondyn popijając swojego drinka. Jednak brunet nie wytrzymał po dłuższej chwili i zaczął opowiadać co go trapi.Enrique słuchał go z uwagą a potem powiedział;
- Ona ci wybaczy tego jestem pewny tylko daj jej czas. Teraz skup się na tym by ją odzyskać.A w razie innych problemów wal do mnie jak w dym.
- Dzięki. A tak na marginesie zostawiłeś swoją ukochaną dla mnie? - zapytał z lekkim zdziwieniem.
- Hym no nie całkiem. To ona mnie zostawiła i poszła sprawdzić co z dziewczynami.
- No sam jestem ciekaw co z Ponchem i Anahi bo odkąd dziewczyny się pobiły nie widziałem go.
-To może oznaczać tylko dwie rzeczy albo się pozabijali nawzajem i teraz ich ciała rozkładają się w pokoju. Albo się pogodzili na co liczę ja i chyba nie tylko ja.
-Fakt zgoda by się im przydała.Tylko obawiam się czy jej zranione serducho mu wybaczy.
- Wybaczy ...wybaczy jak nie dziś to innego dnia ale wybaczy. I tak samo Ucker będzie z wami zobaczysz. - rzekł Kike klepiąc go po ramieniu.
- Dzięki stary obyś miał rację i obym ja się nie mylił.
W barze siedzieli prawie do samego rana potem każdy z nich poszedł do swojego pokoju prosto do łóżka.
*******************************
Z samego rana pierwszy obudził się Diego zamówił śniadanie do pokoju i za nim je przyniesiono wziął prysznic a gdy posiłek dostarczono usiadł na łóżku i zaczął budzić blondynkę. Przeciągając płatkami róży którą trzymał w ręku wzdłuż jej nagich pleców.To jednak nie przyniosło pożądanego skutku zastosował więc inna metodę. Zaczął składać na nich pocałunki Any po chwili zamruczała lecz nadal się nie podnosiła.Przeniósł więc pocałunki na jej kark jego gorące usta sprawiły ,że otworzyła oczy.
- Kochanie wstajemy. - szepnął jej do ucha.
- Diego jeszcze minutkę, proszę. - wymruczała zaspana.
- Ale słoneczko już i tak jest późno no i zamówiłem już śniadanie.
Odkręciła się w jego stronę i spojrzała w jego oczy. Dziś widać było w nich same szczęście.Sama też była szczęśliwa.
- Dzień dobry kochanie. - powiedział całując ją w usta.
- Dzień doby. - odpowiedziała i zaczęła się podnosić by wstać.Wtedy on powiedział;
- Nie wychodź z łóżka. - i poszedł po tacę z jedzeniem.
- No ale mówiłeś bym...
Nie dokończyła zdania bo w tym momencie Poncho postawił tacę na łóżko.
- Proszę śniadanie podano do łóżka. - rzekł z uśmiechem na twarzy.
[link widoczny dla zalogowanych] się i pocałowała go po czym zapytała;
- Zawsze będziesz mnie tak rozpieszczał?
- Zawsze!Zrobię co tylko ze chcesz.Spełnię każde twoje życzenie.
- Każde ? - zapytała kokieteryjnie.
- Każde. - odpowiedział z [link widoczny dla zalogowanych] na twarzy.
- Ja twoje też. - powiedziała całując go.
Potem oboje wzięli się za jedzenie oczywiście każde z nich karmiło to drugie mając przy tym nie złą zabawę.Po skończonym śniadaniu Anahi wstała by wziąć prysznic i się ubrać w tym czasie Diego czytał poranną gazetę czekając na swoją ukochaną. Kiedy [link widoczny dla zalogowanych] już całkowicie gotowa [link widoczny dla zalogowanych] na nią i powiedział ;
- Moja księżniczka jak zawsze piękna i seksowna.
- Dobra macho ty mi już tak nie cukruj idziemy uporządkować nasze życie. - stwierdził wołając go paluszkiem.
Bez słowa wstał wziął ją za rękę.
- Zaczekaj muszę ci coś powiedzieć. - stwierdził poważnym tonem.
- Nie strasz mnie. - powiedziała widząc jego poważną minę.
- Spokojnie to nic złego. Chodzi o mnie i o Katię.
- Rany na śmierć zapomniałam przecież ona jest twoj...
- Nie jest moją żoną. - przerwał jej w pół zdania. - To małżeństwo jest takie na niby dla interesów nic więcej. Nasz akt ślubu jest fałszywy.
Wiadomość którą usłyszała bardzo ją ucieszyła.Wiedziała,że teraz czas by i ona powiedziała mu o swoim ślubie z Cuksem i tak też zrobiła. Wyjaśniła mu wszystko a potem oboje zjechali na dół by dopełnić obowiązków z przejęciem hotelu i kasyna.Właśnie siedziała w biurze i przeglądała papiery kiedy do środka weszła Selena. Natii spojrzała na nią i z uśmiechem na twarzy powiedziała;
- Siadaj. - i wskazała jej krzesło.
- Dzięki. Posłuchaj czy dziś możemy porozmawiać to jest naprawdę bardzo ważne. - rzekła dość poważnym tonem.
- Jasne mów słucham. I przepraszam za wtedy miałam zły dzień.
- Rozumiem i nie mam żalu. Posłuchaj Natii chodzi o twoją matkę. - powiedziała niepewnie.
- Wiem ona żyje. - stwierdziła spokojnie.
Selena spojrzała na nią zdziwiona i po chwili zapytała;
- Skąd wiesz? - zapytała poddenerwowana.
- Od Poncha.
- A wiesz kim ona jest ...powiedział ci ?
- Chciał ale ja wtedy nie chciałam.
- A czy teraz chcesz wiedzieć?
- Tak i to bardzo bo tak naprawdę bardzo za nią tęsknię.
W oczach Sel zaszkliły się łzy Natii spojrzała na nią zdziwiona jej reakcją i zapytała;
- Co jest czemu płaczesz? - zapytała z troską.
Brunetka wstała i podeszła do okna pragnęła powiedzieć jej prawdę ale z drugiej strony obawiała się jej reakcji.Jednak zbyt długo czekała na taką okazję i nie zamierzała tym razem jej zaprzepaścić. Odwróciła się ponownie w stronę córki i powiedziała;
- Natalii to ja jestem twoją matką.
Blondynka natychmiast wstała z fotela i spojrzała przenikliwie.
- Ty? - zapytała zszokowana.
- Tak.
- Nie...nie to nie możliwe!Kłamiesz! - krzyknęła tym razem już wściekła.
- Nie Natii to prawda sama prawda.
- gów*o a nie prawda!Ja wiem jak wygląda moja matka...mam jej zdjęcie!Posłuchaj nie wiem czemu to robisz ale jak nie przestaniesz to...
- Jestem twoją matką i mam na to dowody. Nie poznajesz mnie bo przeszłam operację plastyczną! - krzyknęła by dotarły jej słowa do Natii.I rzuciła na jej biurko teczkę. - Proszę oto dowody!
Anahi wzięła po woli teczkę i otworzyła po czym zaczęła przeglądać jej zawartość.Były tam ich wspólne zdjęcia gdy Natii była mała oraz takie samo zdjęcie jakie miała od ojca. A także akt urodzenia, papiery na dowód iż Selena przeszła operacje plastyczną jej nowe a także i stare dokumenty. Przeglądała to kilkakrotnie a po jej policzkach płynęły łzy. Nie mogła uwierzyć ,nie wiedziała też czy cieszy ją ta wiadomość czy tez nie. Tyle razy chciała by jej matka żyła a teraz sama nie była pewna tego co czuje. Usiadła w fotelu i wciąż bez słowa wpatrywała się w zdjęcia robiła to zastanawiając się nad swoimi uczuciami. Ta cisza która panowała dobijała brunetkę a łzy na twarzy córki bolały ją chciała więc przytulić ją do siebie ale gdy się zbliżyła Anahi natychmiast się zerwała jak oparzona i krzyknęła;
- Nie dotykaj mnie!
- Ale córeczko...
- Nie mów tak do mnie!Nie jestem twoją córką...przynajmniej od tej chwili już nią nie jestem! - krzyczała jeszcze głośniej prosto w jej twarz.
- Nie mów tak proszę ...zrozum...
- Co ?Co mam kur.wa zrozumieć?Mam wybaczyć ci ,że mnie zostawiłaś , porzuciłaś ,że pozwoliłaś by wychowywał mnie taki drań który śmiał być moim ojcem!Zamienił moje życie w piekło!Odebrał ukochanego, przyjaciół a nawet dziecko! A ty?Co ty zrobiłaś by temu zapobiec? Wiedząc,że jestem twoim dzieckiem.Nic!Stałaś tylko i patrzyłaś jak on niszczy mnie i moje życie!I nic nie zrobiłaś by temu zapobiec!Kompletnie nic!A teraz oczekujesz,że rzucę ci się w ramiona,że powiem mamo jak dobrze ,że wróciłaś!O nie! Nie licz na to nie chcę cię znać!Dla mnie umarłaś tak samo jak on!Jasne?
Selena nie odpowiedziała łzy spływały po jej policzkach serce rozpadało się na kawałki.Nie liczyła,ze córką przyjmie ją z otwartymi ramionami ale takich słów z jej strony też się nie spodziewała. Zrozpaczona bez słowa opuściła gabinet córki. A zdenerwowana i zapłakana usiadła na fotelu schowała twarz w dłoniach zanosząc się płaczem.
***************************
Tym czasem Diego próbował przekonać Katię by porozmawiała z Anahi i Cuksem.
- Nie Diego nie wybaczę ani jemu ani jej rozumiesz? - powiedziała stanowczym tonem.
- Przecież ci powiedziałem ich ślub to taka sama farsa jak nasz ślub. - stwierdził fakty.
- I co z tego?Tu nie chodzi o ślub. - rzekła rozkładając ręce.
- To o co ? - zapytał nie bardzo rozumiejąc.
- Ty się jeszcze pytasz o co ?Kur.wa Poncho on przez dwa lata się ukrywał układając sobie życie na nowo w czasie kiedy ja go opłakiwałam ona zaś zrobiła to samo a w dodatku potraktowała mnie i Any jak śmieci!I co ja mam teraz im to wszystko zapomnieć od tak?Nie ma nawet mowy. I jeśli chcesz być dalej moim przyjacielem to lepiej przestań ich bronić! - zagroziła na koniec.
Podszedł do niej przykucnął i powiedział;
- Posłuchaj. Ja wiem,że to co zrobił Marco jest okropne ale na pewno miał jakiś powód powinnaś przynajmniej go wysłuchać. Co do Natalii ona była wtedy rozgniewana i zazdrosna dlatego powiedziała tyle nie miłych i nie potrzebnych słów ale wiem,że naprawdę tak nie myślała.Proszę pogadaj z nimi.
- Diego ja rozumiem,że on jest twoim przyjacielem a ona ukochaną ale ja nie potrafię tak jak ty wybaczać i zapominać tak szybko.
- Dobrze daj sobie czas, przemyśl to wszystko i podejmij decyzję.Ale za nim ją podejmiesz pogadaj z nimi daj im szansę na wytłumaczenie. Proszę. - powiedział głaszcząc ją po policzku.
Wzdychnęła i po krótkim namyśle powiedziała;
- Zgoda zrobię jak mówisz ale...nic nie obiecuję ok?
- Ok. - zgodził się by już jej nie męczyć.
- A teraz powiedz mi co zamierzasz skoro się pogodziliście.I co z naszymi hotelami?
- Jeszcze nie wiem bo nie rozmawialiśmy na ten temat. Ale na pewno jedno z nas będzie musiało zrezygnować z dotychczasowego życia.Jeśli o mnie chodzi ja jestem gotowy zostawić ci wszystko zachowując jedynie ten hotel. Mi on w zupełności wystarczy poza tym pewnie zamieszkamy z nią w tej całej Hiszpanii bo ona raczej do Meksyku nie wróci więc tam otworze jakiś nowy interes. Dobrze wiesz ,że dla mnie pieniądze i władza są bez znaczenia o ile mogę być z nią.
- Wiem. Ciekawa jestem czy i ona jest aż tak wspaniałomyślna i rzuciła by dla ciebie wszystko.
- Wątpisz w to? - zapytał nie wierząc ,że tak może być.
- Szczerze?To tak!Kiedyś była inna...szalona, nieprzewidywalna ale z dobrym serduchem.Liczyła się z uczuciami innych , była gotowa oddać własne życie za czyjeś a teraz.Teraz Diego ona się zmieniła i nie jestem pewna czy zdoła z czegoś zrezygnować lub poświęcić swoje życie w imię miłości czy przyjaźni.
- Ruda mówisz tak bo cię zraniła ale wiem iż w głębi duszy wiesz,że ona jest wciąż taka sama. Gotowa to poświęceń, kochana i szalona. Bo nieprzewidywalna to na pewno pozostała.
Powiedział z uśmiechem na twarzy przypominając sobie jej striptiz na stole w restauracji.
- Może i masz rację ale na razie czuję to co czuje i dlatego myślę tak a nie inaczej. No ale dobra skończmy z tym bo się jeszcze popłaczę. Jak już coś ustalicie daj mi znać dogadamy się jakoś a teraz leć do niej bo na pewno na ciebie czeka. Ja zaś umówiłam się z Any na zwiedzanie miasta.
- A panowie co robią,że idziecie same? - zapytał ciekawy.
- Leczą kaca w swoich pokojach. - stwierdziła z uśmiechem.
Po tych słowach Poncho opuścił pokój a ona zaczęła się szykować na spotkanie z Any.30 min później była już gotowa.Wzięła małego na ręce otworzyła drzwi i stanęła jak wryta bo za nimi stał nie kto inny jak [link widoczny dla zalogowanych].

Przepraszam za błędy jeśli jakieś są czy tez literówki


Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia 13:22:48 31-03-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
okularnica14
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:18:30 31-03-11    Temat postu:

Czytam z zapartym tchem każdy odcinek. Świetnie rozwinięta akcja. Czekam na kolejny:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patiszon
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 16 Mar 2011
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:40:35 31-03-11    Temat postu:

kochana szalejesz.myślałam że dużej będą się godzić a tu tak niespodzianka.oczywiście że cieszy mnie to ALE JA WOLE JAK ONI CIERPIĄ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
wiesz jakie to słodkie gdy wylewają miliony łez.wiem wiem walnięta jestem ale mam nadzieje że pozytywnie bo jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak nie to mnie popamiętasz:D a teraz małpo ja chceeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee newsa i sorki że krótko ale piszę rozdział do opowiadania i nie mam jak się rozpisać pozdrawiam i czekam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
P@Tk@
Idol
Idol


Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:40:03 31-03-11    Temat postu:

super że Anahi i poncho się pogodili i to z takim finałem
mam nadzieję że Katia nie popełni największego błędu w swoim życiu i nie wybierze Martina, który nie wątpliwie ją skrzywdzi
czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anetta418
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 3096
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:50:01 01-04-11    Temat postu:

Przepraszam za błędy lub literówki. Rozdział jest nudny i okropny bo Aneć wypłukała się z weny.Mam nadzieję iż mi go wybaczycie Miłego czytania.

ROZDZIAŁ 8


Martin wziął ją w ramiona i zaczął całować nie bardzo wiedziała jak ma się zachować wiec pod pretekstem zgniecenia dziecka wyswobodziła się z jego ucisku.Czuła się teraz dziwnie bo dopóki nie wiedziała iż Marco żyje wszystko było ok. Ale teraz nie potrafiła czuć się swobodnie.On tak bardzo był do niego podobny,że całowanie się z nim nie sprawiało jej teraz przyjemności. Poza tym wiedziała iż będzie musiała mu powiedzieć o sobowtórze i tym iż jej ukochany żyje.Obawiała się reakcji Martina i pytań które może jej zadać. No bo co mu powie kiedy on się jej zapyta czy zamierza wrócić do ojca swojego dziecka?Przecież sama nie wiedziała co zrobi. Na obecną chwilę jej odpowiedź brzmiała by nie ale co będzie za jakiś czas tego nie mogla mu obiecać.Brunet jednak wyczuł ,że coś wisi w powietrzu i zapytał nim zdążyła powiedzieć cokolwiek.
- Co się dzieje?Nie cieszy cię mój widok?
- Cieszy ale...
Nie skończyła jednak bo w tym momencie usłyszeli pukanie do drzwi.Ominęła więc bruneta i otworzyła na widok Marco zbladła.
- Czego chcesz ? - zapytała srogim tonem.
- Poczułem się już lepiej i chciałem zapytać czy mogę iść z wami na miasto lub zostać z moim syn...
Urwał w połowie zdania na widok Martina który nagle pojawił się koło Katii.Obaj panowie nie tylko zbledli tak samo jak ona chwile wcześniej ale tez patrzyli na siebie takim wzrokiem iż mógłby,że zabijać.
- Co tu robisz śmieciu ? - zapytał wściekły Cuks.
A jego dłonie natychmiast się zacisnęły w pięści. Cała szczęka chodziła mu ze zdenerwowania na widok brata.
- To wy się znacie ? - zapytała zszokowana Ruda.
- Tak ! - krzyknął Marco
- Nie! - krzyknął Martin.
Nie wiedziała komu wierzyć spojrzała to raz na jednego to na drugiego w końcu wciągnęła Uckera do środka.Miała zamiar zażądać wyjaśnień ale on był pierwszy.
- W sumie znamy się ale tak jak byśmy się nie znali ten śmieć już dla mnie nie istnieje! - powiedział z pogardą w głosie.
- Ty mnie kur.wa chyba z kimś mylisz!To ,że wyglądasz jak ja nie znaczy koleś ,że cie znam. - powiedział poważnym i kpiącym tonem Martin.
- Ty skur.wielu w co ty znowu grasz !!!Co ?!!! - krzyknął wściekły rzucając się do niego.
Złapał brata za koszulę i przycisnął do ściany.
- Odpowiadaj co to kur.wa za gra?!
Ten jednak wymierzył mu cios w szczękę.Cuks zachwiał się i po chwili oddał cios dwukrotnie a gdy przeciwnik padł na ziemię usiadł na nim i zaczął okładać pięściami.Katia szybko położyła małego do łóżeczka i rzuciła się miedzy panów.
- Dosyć !Powiedziałam dosyć !Zostaw go ! - krzyczała próbując odciągnąć ukochanego od jego sobowtóra.
Jak tylko Cuks zszedł z przeciwnika ,tamten się podniósł i powiedział;
- Jesteś gościu psychiczny i zapłacisz mi za to pobicie!Dorwę cie jak będziemy sami bo przy dziecku nie będę się bił! - wysyczał ocierając zakrwawiona wargę.
- Nie groź mi! I nie strugaj z siebie...
- Dość !Kur.wa to mój pokój i ja tu rządzę do tego jest tu dziecko ale wy jak widać zapomnieliście o tym!Siadać obaj i tłumaczyć mi o co tu chodzi do jasnej cholery!
- Kochanie ja na serio go nie znam. To jakiś idiota być może pomylił mnie z kimś. - przekonywał Martin. - Spójrz na niego przecież od razu widać ,że jest nienormalny. Wiesz ,ze cie kocham i nie okłamał bym cie. - mówił dalej tym samym celowo prowokując Marco do ataku.
Na koniec pocałował ją wywołało to czego pragnął. Ucker znowu rzucił się do niego z pięściami.Ruda ponownie go od niego odciągnęła i wsciekla powiedziała;
- Wynoś się! - krzyknęła mu prosto w twarz.
- Ale ...
- Nie ma kur.wa żadnego ale!Powiedziałam wynocha!!! - powtórzyła tym razem głośniej.
Marco spojrzał na nią a potem na brata który teraz stal za jej plecami i cwaniacko się uśmiechał.brunet pocałował małego i wyszedł mówiąc na odchodne.
- Ciebie jeszcze dorwę a ty jak najszybciej otwórz oczy nim stanie ci się krzywda!
I jak tylko drzwi się zamknęły wściekły wrócił do swojego pokoju.Wziął walizkę i zaczął się pakować.Był tak wściekły ,że jak najszybciej chciał znaleźć się w Hiszpanii.W sumie już nic go tu nie trzymało.Natalii i Diego dzięki jego konspiracji z kupnem hotelu i kasyna się pogodzili a ukochana nie dość ,ze mu nie wierzyła to jeszcze wybrała jego największego wroga.Nie miał zamiaru patrzeć jak po raz kolejny niszczy mu życie i jego najbliższym.Zamierzał wrócić do swojego nowego życia i raz na zawsze zapomnieć o ukochanej a tym samym pozwolić jej by sama się przekonała co za gnidę wpuściła do swojego życia.Tym czasem Katia przytuliła się do Martina i zaczęła płakać.On zaś cieszył się ,że ma po raz kolejny władzę na bratem i jego życiem.Z drugiej strony był wściekły iż brat żyje był pewny iż już nigdy go nie zobaczy bo jest zakopany głęboko pod ziemia. A tym czasem było inaczej jednak ten fakt aż tak bardzo go nie zmartwił bo miał dwa największe asy w kieszeni.Dziecko i kobietę znienawidzonego braciszka i w każdej chwili gdyby tylko Marco go wsypał ten bez wahania by ich załatwił.Cuks doskonale wiedział do czego był zdolny i dlatego odpuścił mimo wszystko wiedział iż jeszcze się spotkają.

*****************************
A w tym czasie Diego wszedł do gabinetu z zamiarem zaproszenia ukochanej na obiad ale kiedy zobaczył jej zapłakaną twarz zrozumiał iż stało się coś nie złego.Na jego widok od razu zerwała się na równe nogi i rzuciła w ramiona.Przytulił ją najmocniej jak potrafił i o nic nie pytając głaskał po głowie.
- Była tu...przyszła...przyszła by mi powiedzieć,że ...że jest moją matką. - powiedziała Natalii zanosząc się płaczem.
Nie wiedział a może i wiedział co powiedzieć.Ale uważał iż w tej chwili najlepiej będzie gdy zachowa milczenie. Przytulił ją mocniej by wiedziała,że nie jest sama. A kiedy się już wypłakała otarł jej łzy pocałował i powiedział;
- Porozmawiamy o tym ale nie w tej chwili bo nie jesteś na to gotowa.Popraw makijaż i choć ze mną zabiorę cię gdzieś gdzie się odprężysz.
Spojrzała na niego smutnym wzrokiem ale posłała mu delikatny uśmiech.Potem zrobiła co kazał a gdy była gotowa objął ją w tali i razem wyszli z hotelu.Całą drogę przemierzyli w milczeniu.Dopiero na miejscu kiedy tylko Natalii wysiadła z samochodu powiedziała ;
- O matko!Diego jak tu pięknie!Skąd znasz to miejsce ?
Uśmiechnął się objął ja w tali i poprowadził dalej;
- Spójrz tam ! To jest dopiero piękno.
Rozejrzała się dookoła przed nimi położona była zatoka, przepiękna zielona oaza z której było widać całe miasto. Patrząc miało się wrażenie iż całe miasto jest u twoich stóp. Blondynka wtulając się w bruneta patrzyła zafascynowana a na jej twarzy gościł teraz szeroki uśmiech.
- Kocham cię ty zawsze wiesz jak poprawić mi humor. - rzekła całując go.
- Ja ciebie też kocham aniołku.
Stali jeszcze tak długo podziwiając widok a potem usiedli na kocu i rozmawiali o planach związanych z hotelem i kasynem. Po południu niestety musieli wracać bo obowiązki wzywały.Na miejscu dowiedzieli się od Any i Kike o zajściu w pokoju Rudej. Skąd wiedzieli?Od samego Marco który przyszedł się z nimi pożegnać przed odlotem.Na wiadomość ,że jego kumpel wyjechał bez pożegnania wściekł się.Szybko wyjął telefon z kieszeni i wybrał do niego numer.
- No co ty odpierdalasz?Zostawiasz dziecko i swoja kobietę jakiemuś śmieciowi!
- Diego ty nic nie rozumiesz więc proszę nie wtrącaj się.
- Posłuchaj no!Może i nie wiem ale wiem jedno.Jak teraz odpuścisz będziesz potem tego żałował. Więc bierz dupę w troki i wracaj tu natychmiast i walcz o nią i syna do cholery! - krzyknął do słuchawki.
Przyjaciel nie odpowiedział tylko najnormalniej w świecie się rozłączył.
- Cholera jasna! - krzyknął wściekły.
- Kochanie co jest ? - zapytała zmartwiona Natii.
- Posłuchajcie nie wiem co jest grane i nic z tego nie kumam. Ale musimy wziąć sprawy w swoje ręce bo czuję ,że coś tu śmierdzi. To nie podobne do Marco by tak łatwo zrezygnował by się poddał od tak. Za tym kryje się coś więcej i dopóki on się nie opamięta a my nie dowiemy się o co chodzi mam zamiar mieć oko na ego imbecyla co wykurzył mi kumpla.
- Co chcesz zrobić ? - zapytał Kike.
- Najpierw pogadam z nim w sumie jeszcze go nie poznałem czas najwyższy by to zrobić. A ty tym czasem jak możesz sprawdź go ok.
- Jasne!
- A my? - zapytały równocześnie dziewczyny.
- Wy na razie zostańcie z Enrigue ja wybadam teren.
Po tych opuścił pokój a Kike zajął się sprawdzaniem Martina tym czasem Natalii opowiedziała Any o Selenie.Przyjaciółka zaczęła ja pocieszać i namawiać by na spokojnie porozmawiała z matka.Katia zaś nieświadoma wyjazdu ukochanego leżała na łóżko w ramionach Martina.Wciąż analizowała w głowie dzisiejsze zajście.Miała tyle pytań,wątpliwości jednak dziś nie była wstanie na przesłuchania.Jedyne czego pragnęła w tej chwili to zasnąć tak samo mocno jak jej synek.Zdążyła zamknąć oczy i znowu dobiegło do jej uszu pukanie.Tym razem brunet wstał by otworzyć.Diego na widok Martina zdębiał. Nie spodziewał się zobaczyć sobowtóra kumpla.
- Słucham, jeśli pan z obsługi to my niczego nie potrzebujemy . - rzekł Martin.
- Ja nie z obsługi ,jestem przyjacielem Katii.
Kiedy usłyszała głos Poncha natychmiast się zerwała na równe nogi i podbiegła do drzwi.
- Mogę wejść ? - zapytał udając iż nic nie wie o dzisiejszym zajściu.
- Tak. - rzekła wpuszczając go do środka.
- Wpadłem bo doszły mnie słuchy,że masz gościa wiec postanowiłem go w końcu poznać.
- Aaa a więc to jest Martim. Martin to jest Poncho lub Diego jak kto woli.
Panowie podali sobie ręce. Po czym Diego przeszedł do swojej gry.
- Ruda nie wiesz czasem czemu Marco wyjechał i to bez pożegnania? - zapytał czekając na reakcję obojga.
Na wiadomość o wyjeździe ukochanego Katia posmutniała widać było iż nie ucieszyła ją ta wiadomość jednak ze względu na Martina a także by nie zdradzić swoich uczuć przed Poncho udała ,że wcale ją to nie ruszyło i powiedziała;
- Nie i nie obchodzi mnie to. A poza tym to normalka zawsze ucieka gdy mu coś nie leży.
- Co masz na myśli ? - zapytał Diego w nadziei iż sama powie mu o dzisiejszym zajściu.
-Nie nic. Nie ważne. Wiesz co ja już jestem zmęczona pogadamy o tym jutro oki? - powiedziała próbując delikatnie się go pozbyć.
Wiedział o tym i dlatego pożegnał się i grzecznie wyszedł szanując jej decyzję.Czuł już jednak iż nie polubi się z sobowtórem przyjaciela.Choć gość nie zamienił z nim w sumie ani słowa to jednak obserwował go uważnie i doskonale widział jak cieszy się na wieść o wyjeździe Cuksa.Nie rozumiał nic z tej zagmatwanej sprawy ale dziś było już zbyt późno by się nad tym zastanawiać.Kiedy wrócił do pokoju Kike już z wejścia zapytał;
- I co masz coś ?
- Niestety ale jutro wracam do Meksyku więc poszperam bardziej i się dowiem.
- Dobra. To co kochanie wracamy do pokoju? - zapytał Natalii.
- Tak oczywiście. Wam życzę miłej nocy jutro pogadamy.
Jak tylko pożegnali się z przyjaciółmi ruszyli do pokoju.Nagle Diego usłyszał swoje imię oboje odwrócili się w stronę głosu.Na widok dziewczyny Poncho zbladł tymczasem ona nie zwracając uwagi na stojącą obok Anahi rzuciła się mu na szyję i wepchnęła język do gardła.W pierwszej chwili nie wiedział co się dzieje ale już po sekundzie odepchnął ja od siebie.
- Oszalałaś?!Co ty robisz? - zapytał zaskoczony patrząc na brunetkę.
- To wy się znacie ? - zapytała zszokowana Natii mierząc ową dziewczynę wzrokiem który mógłby zabijać.
- Kochanie pozwól przedstawiam ci Gabi...moją byłą dziewczynę.
Ale blondynka po tym co zobaczyła nie miała zamiaru być miła dlatego od razu przeszła do ataku.
- Posłuchaj no Gabi czy jak ci tak to jest mój mężczyzna ...rozumiesz mój! Więc trzymaj się od niego jak najdalej jasne?!
- Kochanie ale spok...
- A ty milcz !- ostrzegła go.
- Zbliżysz się do niego jeszcze raz a nie rącze za siebie !
Powiedziała po czym wzięła bruneta pod rękę i zaciągnęła do pokoju. Była wściekła on zaś w jak najlepszym humorze co świadczył uśmiech od ucha do ucha na jego twarzy.
- No i z czego się cieszysz ? - zapytała nadąsana.
- Z ciebie słonko.Uwielbiam gdy jesteś zazdrosna! - rzekł próbując ją przytulić.
- O nie mój drogi!Dziś nie tkniesz mnie palcem i śpisz na podłodze.
- To żart ?
- Nie skąd ! Ja mówię całkiem poważnie za tego ślimaka kara musi być.Ja idę się myć a ty tymczasem pościel sobie na podłodze.Bayyy !
Powiedziała wchodząc do łazienki i zrzucając z siebie sukienkę celowo przed wejściem.Mrugnęła oczkiem i znikła.Stał zaskoczony i nie wiedział co ma o tym myśleć. Czy Annie czasem mówiła poważnie czy tylko z nim igrała.Miał to gdzieś zdjął marynarkę i już miał ściągać koszulę gdy nagle usłyszał jej krzyki.Przestraszony wbiegł do łazienki to co zobaczył wprawiło go w osłupienie. Natalii stała pod prysznicem całkiem nago i śmiała się.Teraz już całkiem zgłupiał. Dopiero co była zła a teraz śmiała się jak szalona.Podszedł pod kabinę by zapytać co ją tak bawi ale ona wtedy złapała go za krawat i w ubraniu wciągnęła pod ciepły strumień wody.Przygniatając go do ściany przylgnęła do niego i zaczęła całować po szyi.Jednocześnie wodząc dłońmi po jego torsie balastem jednak był mokry materiał postanowiła wiec jak najszybciej się go pozbyć.Szybkim ruchem szarpnęła za materiał i zdarła z niego łącznie z krawatem.Następnie zaczęła ssać, lizać ,przygryzać jego sutki.Na jego ciele pojawiła się gęsia skorka chociaż woda była ciepła. Ale to dreszcz i podniecenie wywołało taka reakcje.Dłońmi przeciągała z góry na dół po jego twardej umięśnionej klacie oraz brzuchu.Miał ochotę przejąć inicjatywę i natychmiast ją posiąść ale z drugiej strony chciałby tym razem ona była górą.Kiedy tak jeździła językiem po torsie jego członek stawał się coraz większy i twardszy.A serce łącznie z oddechem natychmiast przyspieszyło.Krew w jego żyłach wręcz wrzała a gdy nagle kleknęła przed nim i patrząc mu prosto w oczy zaczęła rozpinać mu pasek i rozporek czuł iż zaraz straci panowanie nad sobą.Jak tylko rozebrała go z reszty garderoby ponownie zaczęła pieścić jego brzuch schodząc niżej i niżej. jej gorące usta oraz oddech przyprawiały go o zawrót głowy.Wzięła do reki jego członka i zaczęła się nim bawić.Patrzyła na niego chcąc napawać się widokiem przyjemności jaka mu sprawia.Kiedy przejechała językiem po wewnętrznej stronie ud łącznie z pachwina nie wytrzymał.Wziął ją pod ramiona i podniósł. Następnie zatopił swoje wargi w jej ustach.Całował ją zachłannie ale bardzo namiętnie z nutą delikatności.Zarzucając jej prawą nogę na swoje biodro przycisnął do ściany potem zarzucił drugą a gdy oplotła go wszedł w nią jednym zdecydowanym ruchem.Jęknęła wyginając się w łuk.A gdy poruszał się w niej to w górę to w dół przyspieszając coraz bardziej ona jęczała coraz głośniej a jej paznokcie wbijały się w jego plecy.Na spełnienie długo nie musiała czekać gdyż już w czasie pieszczot swojego partnera była bardzo napalona.Dlatego teraz tak szybko udało się jej dojść a i on nie był bierny.Nie skończyli jednak na laurach kochali się jeszcze dwa razy.Potem wyczerpani nawzajem się umyli i poszli spać.Tak samo postąpiła Katia i Martin. Zaś Any i Kike leżeli przytuleni do siebie nie mogąc zasnąć.
- Duszno mi dziś jest tak gorąco ,że nie da się spać. - powiedziała brunetka patrząc na blondyna.
- No ja też nie mogę usnąć.
- Wiesz co może ja pójdę pod prysznic jak się orzeźwię to może wtedy zasnę. - stwierdziła wstając z łóżka.
- Zaczekaj mam pomysł ubierz się wyjdziemy gdzieś. - powiedział łapiąc ją za rękę.
- O 1.00 w nocy ? - zapytała zdziwiona.
- Tak kochanie przecież i tak nie śpimy a mały spacer nam nie zaszkodzi.Miasto o tej porze jest bardzo piękne ,nacieszmy się tym ,w końcu jutro już wracamy do Meksyku, bo ja do pracy muszę.
- W sumie racja. - powiedziała całując go.
Po 15 minutach oboje byli już gotowi.Kiedy wyszli z hotelu ruszyli wzdłuż chodnika podziwiając pięknie oświetlony krajobraz miasta.Szli wtuleni i bardzo szczęśliwi nie przeszkadzał już im upał i duchota jaka panowała.
- Tu jest tak pięknie. Kocham cię wiesz i już nie mogę doczekać się tego kiedy zostanę twoją żoną.
- No wiesz aniołku jesteśmy w Vegas jak chcesz możemy ten ślub wziąć i zaraz. - rzekł z uśmiechem na twarzy.
- Naprawdę byłbyś gotowy wziąć go nawet i teraz?
-Oczywiście a cóż to za pytanie ?Wątpisz we mnie?
- Jasne ,że nie.Ale wiesz choć propozycja jest bardzo,bardzo kusząca to jednak poczekam bo w Meksyku już jest wszystko zamówione i lepiej byśmy nie musieli tego odwoływać.
- Masz rację. - odparł i pocałował ją w czoło.
Po czym zapytał;
-Kochanie wciąż jest ci gorąco?
- Yhym! - mruknęła wzdychając.
- To choć zaszalejemy! - stwierdził i pociągnął ją za rękę.
Oboje zaczęli biec Any nie bardzo wiedziała co się dzieje i co takiego jej ukochanemu strzeliło do głowy. Zaczynała się już obawiać a kiedy znaleźli się na miejscu zapytała;
- Co ty planujesz ?Po co mnie tu przyciągnąłeś?
- A co nie podoba ci się?Choć będzie fajnie!
- Jak to choć ?Ty chcesz tam wejść ?
- No a czemu nie ?
- Jak nas ktoś zobaczy to powiedzą ,że zwariowaliśmy albo jeszcze mandat nam wlepią!- stwierdziła przewracając oczami.
- Daj spokój zaszalejmy choć raz!
Powiedział i nim zorientowała się w sytuacji wziął ją na ręce i wciągnął w sam środek ogromniej [link widoczny dla zalogowanych]. Ten widok wprost zapierał dech w piersiach. Piękne kolorowe światełka dodawały uroku i romantyczności owej scenerii.Wejście tam było dość ryzykowne ale jednocześnie bardzo przyjemne , kuszące a już na pewno szalone.Fontanna była miejscem publicznym i do tego strzeżonym ale oni mieli to gdzieś ważne było ,że w tej chwili bawili się świetne.Biegali jak małe dzieci na bosaka cali mokrzy pomiędzy jednym strumieniem a drugim.Śmiali się, całowali oraz wygłupiali. Duchota czy upał zniknął bo teraz byli całkowicie przemoczeni.Nagle Enrigue klekną przed swoją ukochaną i zaczął krzyczeć jak szalony;
- Kocham cię Any kochammm!!!
- Zwariowałeś ?! Zamknij się bo nas złapią.- powiedziała śmiejąc się i próbując zatkać buzię ukochanemu.
- Jeśli w jednej celi z Tobą nie mam nic przeciwko. - stwierdził szczerząc się do niej.
- Kike ty na serio oszalałeś! - powiedziała klękając koło niego.
- Oczywiście na twoim punkcie kochanie.
Odparł i wpił swoje usta w je wargi przylgnęła do niego ich mokre ubrania teraz wręcz kleiły się do siebie.Pocałunki jakimi się obdarowywali były namiętne.Woda z tryskającej fontanny opadała na nich a oni się całowali nie zważając ani na miejsce ani na cokolwiek.Nagle blondyn odsunął się od niej i powiedział;
- Lepiej wróćmy do hotelu bo za chwilę popełnimy największe szaleństwo pod słońcem.
Wiedziała co ma na myśli bo sama była podniecona i gdyby nie fakt iż owa fontanna stała w miejscu publicznym była by gotowa kochać się tu z nim. Jednak rozsądek jeszcze panował nad nimi i dlatego szybko wrócili do hotelu.Ale już w windzie zapomnieli o rozsądku Enrigue zatrzymał ją natychmiast i przygarnął do siebie ukochaną.Zaczęli nawzajem zrywać z siebie ubrania obdarowując się wzajemnie pocałunkami.Gdy byli już prawie nadzy Kike pchnął ją na drzwi windy i po zarzuceniu jej nogi na swoje biodro wszedł w brunetkę jednym zdecydowanym troszkę brutalnym ruchem. Jęknęła ta nuta brutalności nawet się jej spodobała zaczęła przygryzać mu koniuszek ucha w czasie gdy on poruszał się w niej w coraz to szybszym tępię.Jej jęki były coraz głośniejsze a gdy poczuła nadchodząca falę rozkoszy wiła się jak szalona ocierając się o jego silne , doskonale umięśnione ciało.Spełnieni wrócili po cichu do pokoju i tam powtórzyli akt tym razem w łóżku.
********************
- Miałeś złapać ta sukę!Minął tydzień a ty nadal mi jej k***a nie przyprowadziłeś !Wiesz co sam się tym zajmę a ty kupuj sobie już trumnę ! - krzyczał wściekły Ignacio.
- Ale szefie ona wciąż jest z kimś nie mam jak złapać jej samej! - tłumaczył zawzięcie.
- Ty skończony kretynie nie potrafisz uprowadzić kobiety! Udowodnię ci ,że sprzątnę ja nawet pod nosem tego idioty co to się koło niej kręci! - krzyknął i rzucił słuchawką.
Następnie sięgnął po cygaro podpalił i podszedł do okna.
- No Natalio Silva twoje godziny są już policzone !Zabiję cię tak samo jak ty zabiłaś mi syna! Przysięgam! - powiedział miażdżąc w dłoni palące się cygaro.
Po czym wezwał dwóch swoich ludzi i kazał przygotować helikopter z zamiarem podróży do Las Vegas.


Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia 16:56:46 01-04-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 5 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin