Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Pogarda i miłość" - El desprecio y amor - odc.262
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 110, 111, 112 ... 155, 156, 157  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:33:25 16-10-09    Temat postu:

No jestem. I chyba pierwszy. Uff... jak miło. No, a co? To niby Sonya nie gra tu pierwszyh skrzypiec? Nie żartuj proszę, bo wszyscy znamy prawdę, jest tak jasna jak nieopalone dupsko, ukryć się tego po prostu nie da. Tym bardziej, kiedy Andreita Monteverde, zreguły grzeczna protka, tutaj wysoce niepojęty jędzowata mieszanka planu pierwszego z drugim zostaje sprowadzona do parteru. Gregoriowi poniżanie jej i tak już lichego położenia sprawia wielką przyjemność. A sam Raul jak zwykle nie wie co ma ze sobą zrobić. Liczy, że tatuś wszystko załatwi. Dupek z niego i tyle. Poza tym zrobił się jkais taki lelawy. No co tu zrobić?
Monteverde Andrea, Raul, Santa Maria Carlos - DO ODSTRZAŁU I TO JAK NAJSZYBCIEJ!!!

A reszta? Jak na razie w porządku Gambone już liczą forsę i potencjalnego narzeczonego. Rozpatrz to dobrze głupia dziewuszko - tj. Gracielo Gambone, bo nie zawsze ma się to, czego się chce, no chyba, że jest się Alicinhą z "Klona" i ma się tyle ambicji i jednocześnie zdolnośc uczenia się na błędach i poprawiania nieścisłości, aż do skutku. Można i tak.

Wróćmy jednak do sprawy RR. No chyba jasne, że nikt nie wyobraża sobie, żeby od tak po prostu opuścił zakład. Bo to jest dla mnie niepojęte. Nadal. Bez względu na to ile forsy się wyłożyu na kurację, na efekty należy poczekać, ale ciekawe co też doktorek wykombinował. Łapówka, szczegółowy raport i fru na wolność panie RR? No nie wiem... w razie czego schroniska (dla zwierząt) są aktywne całą dobę (bez obrazy panei RR, ale zdrowy to pan wcale nie jest).

O. Nasz Manolito sie pojawił. Tylko na chwilę, ale już miał niezłe wejście. I jak tu nie lubić autorki, która samą postać smaruje negatywnie, samego aktora obdarza chłodnym, acz negatywnym uczuciem, a mimo to wychodzi jej tak profesjonalnie, że z miejsca pan Manolito ląduje w moim Top5 najulubieńszych postaci PiM-u. Ale na którym miejscu powiedzieć na razie nie mogę, bo pewny nie jestem.

Na sam koniec zostawiłaś troszkę humoru. Od razu wyobraziłem sobie tę scenę w parodii, ewentualnei w sitcomie:

Cytat:
- Jakiego przyjaciela? Przecież z tego, co wiem, ten człowiek nie miał przyjaciół!

- Ten grób...On nie jest prawdziwy. Znaczy się leży tam nieboszczyk, ale nie ten, którego imię jest wypisane. Tak naprawdę pod ziemią jest ciało Alejandro Villara, człowieka, którego...kochałem.

- Jesteś gejem? - wypalił Gera.

- Był moim kuzynem - powiedział melancholijnie tamten. - Ale zabił go ktoś, kogo nienawidzę z głębi duszy. Jeśli kiedykolwiek spotkam mordercę Alexa, własnymi rękami wyduszę z niego tchnienie.


Jak zwykle o czymś zapomniałem, ale zostawię małe co nieco, dla niedobitków, które się jeszcze zgłoszą, a ja póki co zgłaszam się po papu w postaci soczystego odcinka, kaszka dla dzieci, mnie przestała zaspokajać.

Pozdrawiam!

P.S. Tak, ja też mam książkę pana Hugo pod tym tytułem. To ój ulubiony pisarz. Przeczytałem na razie tylko 3 jego powieści (a napisał ich w sumie 9), ale każda jest genialna. A "Katedrę..." trzymam na samym szczycie mojego top5 w mojej biblioteczce. To opowieść, opd której zaczęła się na poważnie moja przygoda z książką. Od tamtej pory czytam nałogowo, a pomyśleć, że wydarzyło się to pod koniec klasy II liceum, czyli niespełna 5-6 lat temu. Samą "Katedrę" przeczytałem już 3 razy i za każdym razem odkrywam coś nowego. A skoro już jesteśmy przy ulubionych, mogę poznać, jaka to naj-naj-naj jest książka mojej ulubionej autorki?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 22:56:15 16-10-09    Temat postu:

Super odcinek!!!
Aj Andrea jest okropna A Monica też
Czy an tym świecie nie ma kobiety któraby kochałą Carlosa poprostu za to jakim jest człowiekiem??
No i Rodrigueaez wyjdzie!!
Napewno go wypuścisz!!! Ja w ciebie wierze xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:54:09 16-10-09    Temat postu:

Ślimak - Wow, dziękuję za tak długi komentarz, czy mam rozumieć, że odcinek nie był najgorszy? . I jeszcze się domagasz kolejnego, w takim razie rozumiem, że nie było tak źle - to ja Ci powiem, że 204 pojawi się na forum bardzo niedługo .

Teraz Ci się Raul nie spodobał, kolejnego wyznaczyłeś do odstrzału . W takim razie kogo mam zostawić w tej telce, Manolo, Ricardo i Sonyę? . A tak na serio, to Raul będzie miał jeszcze swoje wejście, nie martw się. Krok po kroku, teraz nic by mu nie dało ujawnienie się.

Gambone kombinuje swoje i pamiętaj, że już raz się jej udało.

Co kombinuje doktorek, przewiduję wyznać w następnym epizodzie, o ile znowu czegoś innego nie wymyślę . A w międzyczasie mam pytanie - po co doktor dawałby łapówkę, dlaczego miałoby mu tak na tym zależeć?

Aleś wyjechał z tymi schroniskami ;D.

Manolo nie cierpię, aktora też nie, może dlatego mi to tak wychodzi - bo piszę z taką odrazą, że przechodzi to na postać, która ma być właśnie odrażająca ;D. A pozostała czwórka, to kto, jeśli można wiedzieć? .

Mnie też się ta scenka z końca spodobała .

A Victora Hugo czytałam tylko jedną, może kiedyś uzupełnię pozostałe. Z ulubionych moich trudno by było coś wybrać, bo czytam naprawdę mnóstwo, ale gdzieś w głębi serca pozostaje u mnie "Tajemniczy ogród" pani Burnett. Jednak do tego doliczyć trzeba jeszcze twórczość Margit Sandemo, Terry'ego Pratchetta, Deana Koontza i paru innych .

Nati - Dzięki .

Wiesz co, masz rację - obie są okropne, z tym, że Andrea zakochała się w Carlosie za to, jaki był - bo teraz się zmienił, nie ma już w sobie tej dobroci, co dawniej. Ale trudno mu się dziwić...

O Ricardo w następnym odcinku . Obiecuję! .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 23:55:54 16-10-09    Temat postu:

Ale Carlos mimo wszystko am to dobro tylko,z e zakamufglowane
Ja to w nim czuję On jest taka nieszablonoa postacia ale jednak dobrą

ps. W zanim powiesz new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:00:38 17-10-09    Temat postu:

Dokładnie, on ma w sobie dobro, tylko, że już zbyt wiele przecierpiał.

A dzięki, zaraz będę czytać .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 0:04:44 17-10-09    Temat postu:

No włąśnie Ale po Andrei tego nie widac
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:19:03 17-10-09    Temat postu:

Andrea też czuje się zraniona i wychodzi to, jak wychodzi. Kto wie, czy kiedykolwiek będą razem .

A czeka nas jeszcze sprawa pewnego dziecka, gdzie ojciec nie ma szans na spotykanie się z nim - przecież to też może zaważyć na znajomości Andrei i Carlosa. W końcu Sonya jest jego córką, a siostrą Andrei.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 0:22:20 17-10-09    Temat postu:

Nienajgorszy? No wiesz co? U ciebie można co najwyżej mówić o odcinkach średnich, bo słabych po prostu nie ma. Ale nie ukrywam jednak, że the Best of to dla mnie przedział 164-185 (coś koło tego) - klimat rewelacja.
Raul się jakoś wybitnie nie popisał, ale co tu zrobić. Ostatnio zaczął nudzić.

Może doktorkowi jakoś wybitnei zalęzy na wypuszczeniu RR na wolność. Wiesz taki sprawdzian, ile może wytrzymać na świeżym powietrzu do czasu, aż kogoś nie zagryzie (okrutny się zrobiłem).

A Monolito? Mnie się na zawsze będzie kojarzył z Marcellem - jak już kiedyś stwierdziłem zupełnie przypadkowo napisałem dla niego rolę życia. I tej roli życia nigdy nie odegra, choć miałby do tego predyspozycje . A scenki w "PIM-e" po prostu wychodzą ci tak autentycznie, że nie sposób nie lubić tego człowieka.

Pozdrawiam!

P.S. Hugo polecam "Nędzników" jedyna jego tak znana powieść (gigant około 1400 stron - w pełnym wydaniu). Arcydzieło, powiedziałbym nawet, że RR ma coś z głównego bohatera. Przeczytać musisz koniecznie. Zaś panie Gambone również podpiąłbym pod dość istotny czerne charaktery tej opowieści .
No masz, mamy coś ze sobą wspólnego, bo "Tajemniczy ogród", to pierwsza ksiażka, jaka przeczytałem w całości w życiu, i do tego pierwsza i jedyna lektura szkolna, która znałem od deski do deski (lektur szkolnych nie czytałem nigdy, teraz nadrabiam to niedopatrzenie, a chciał nie chciał wiele straciłem ).
Polecam ci jeszcze "Powrót do tajemniczego ogrodu" książkową kontynuacją autorstwa Susan Moody, jednak nie jest to powieść dla dzieci, lecz dla tych, co wychowali się na pierwowzorze i chcieliby poznać, jak bohaterowie zmienili się po latach. Dość specyficzna książka, powiedziałbym, że utrzymana po troszku w twoich klimatach (oczywiście patyrząc na to co sie dzieje w PiM-ie) - akcja rozgrywa się na przestrzeni dwudziestuparu lat. Dzieje sie naprawdę wiele. Polecam. Choć kontynuacja, dość ciężka do zdobycia.

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:36:20 17-10-09    Temat postu:

Dzięki, ale nie przesadzaj, piszę sobie co jakiś czas jakiś odcineczek dla przyjemności, a czasem uda mi się coiś mądrzej napisać i to wszystko . Żaden tam autor ze mnie, nigdy tego nie wydam, ani nic .

Klimat był dobry, bo - o ile dobrze sobie przypominam - wtedy Ricardo był zwierzęciem . Może jeszcze w takim razie ten klimat wróci, kto to wie .

Raul na razie musi nudzić - wymagania fabuły .

Doktorek - eksperymentator? Kto wie, kto wie...Musiałby mieć niezłą kasę w tej kopercie . Chyba Cię nieco zaskoczę ;D.

Kto wie, czy Cardona kiedyś nie dowie się o "Fatimsie" i nie zagra Marcello? Twoje dzieło jest tak dobrze pisane, że zdarzyć się może dosłownie wszystko. Ale lubić Manolo...hm ))).

Dzięki za polecenie (i za zachętę w postaci wspomnienia o RR "Nędzników". Pewnikiem kiedyś się na to skuszę. Gigantów się nie boję, czytam to, co mi się podoba, niezależnie od wielkości.

Lektur nigdy nie czytałam, po "TO" sięgnęłam sama, po seansie kinowym w reżyserii Agnieszki Holland. Film mnie urzekł, oglądałam go potem jeszcze parę razy. A "PDTG" nie musisz mi polecać, bo go mam . Dorwałam w księgarni, zachęcona tytułem i przeczytałam dwa razy - szczerze zaskoczona tym, co autorka powymyślała dla bohaterów - różnica jest kolosalna, ale i czasy wtedy był okrutne (I wojna m.in.). Ale tego, co zrobiła z Colinem, jej nie wybaczę ;P. Dickona przeżyję, chociaż też pokręciła nieźle, ale uśmiercać mojego ukochanego bohatera...Argh .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:23:01 17-10-09    Temat postu:

Ale się wczułam w klimat (i Ty chwalisz mój styl? przy Twoim to mozna dopiero odpłynąć! )...super, tylko czego policja chce od Sergia? chodzi o ucieczkę z sierocińca? Kurczę, nieciekawie... ale dobrze, ze z mnichem się zgadali...


BlackFalcon napisał:
- Widzisz, Victorio, twój mąż się bogaci. Szkoda, że ty nie doczekałaś tych czasów...- uśmiechnął się sam do siebie, pamiętając list, jaki dostał w więzieniu od swojego przyjaciela, Cesara Vargasa.

Czy zona Manola nie nazywala się przypadkiem Virginia? ;>

W tym mieszkaniu Gregorio przezyl pewnie mile chwile z Fransem? Z jakiegos powodu zaczęła mnie ostatnio ciekawic jego postac... a scena z Andreą była bezbłędna i jaka klimatyczna - dosłownie widzialam tą mąkę i szarość otoczenia.

Cos mi się widzi, ze Graciela prędzej złapie Pabla, niz Edu;)

W sumie to nie takie zle wyjscie, zeby protkami byly obie córki Gregorio - w koncu to siostry, jakos by to wyglądało
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:35:48 17-10-09    Temat postu:

Tylko, że Ty masz klimat magii, a ja najwyżej klimat intrygii . I tak, masz rację, Serio jest poszukiwany za ucieckzę z sierocińca - oczywiście, mógł jeszcze coś nabroić przez ten czas, kiedy go tam nie było, ale o tym, czy był grzeczny, się dowiesz kiedy indziej .

Aa, widzisz, jak się zaczytałam w Twojej telce, jasne, że Virginia ;D. Dzięki, już poprawiam .

Czyja postać, Gregorio? A owszem, będzie o niej teraz trochę więcej, a z tymi chwilami chyba się domyślasz dobrze, tylko, czy aby na pewno były miłe? .

Graciela i Pablo? Przecież on jest stary ;D.

Cieszę się, że podoba Ci się moja wersja protek ;D.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:35:24 17-10-09    Temat postu:

BlackFalcon napisał:


Graciela i Pablo? Przecież on jest stary ;D.

A to by mialo Gracieli przeszkadzac? ;P Wazne, ze ma kasę.

Gregorio chyba spędzil mile chwile z Velasquezem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:56:21 17-10-09    Temat postu:

Gracieli w sumie nie, ale czy Pablo da się omotać? A poza tym przecież ona sądzi, że Martinez był jej ojcem . Zobacz sobie wspomnienia Dolores z 184 odcinka:

BlackFalcon napisał:
Graciela o niczym nie wie, sądzi, że byłeś jej ojcem, odszedłeś tuż po jej urodzeniu i nie miała okazji cię poznać. Ile ja się nacierpiałam, żeby jakoś odkręcić to wszystko w towarzystwie. Moja córka ma już pewną przyszłość, wypadałoby znaleźć coś i dla mnie - ciekawe, czy mnie jeszcze pamiętasz, Pablo Martinezie?


Miłe może tak, ale pamiętasz, jak potem Velasquez nie chciał od niego odejśc?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:41:35 18-10-09    Temat postu:

Odcinek 204

Z drugiej strony człowiek stojący przed Gerą mógł pomóc Sergio w odnalezieniu mordercy ojca, a takiej okazji nie można było odrzucić. Odmieniec nie miał wyjścia, musiał zarówno pomóc sobie, jak i nie zgubić tej przerażającej postaci.

- Biegnij za mną! - wrzasnął, po czym puścił się pędem do ogrodzenia cmentarza.

"Mnich" również nie chciał mieć zbyt wiele do czynienia z policją, poza tym trochę winił ich za śmierć Alexa. Nie dołożyli żadnych starań, żeby go znaleźć! Dlatego pobiegł tuż za Sergio, wcale nie pozostając zbyt daleko w tyle.

Dopadli do siatki kończącej teren nekropolii, Odmieniec w biegu wskoczył na nią i w ułamku sekundy przerzucił swoje ciało, by zejść po drugiej stronie. Rodrigo miał pewne kłopoty, ale i jemu dość szybko udało się przedostać. Takie harce utrudniał mu przecież płaszcz i kaptur - tego drugiego nie mógł zdjąć przy chłopaku - przynajmniej nie od razu.

- Gdzie teraz? - wrzasnął potem kuzyn Alexa, starając się nie stracić oddechu. Tamten chłopak biegł tak szybko!

- Do mojej kryjówki! - wydarł się Sergio, w ogóle nie zdyszany. - Tam pogadamy!

Zanim funkcjonariusze, zaalarmowani przez jakiegoś przygodnego przechodnia o obecności poszukiwanego dziecka na cmentarzu, weszli przez bramę, obaj zbiegowie byli już daleko. Czasami syrena zamiast pomóc, przeszkadza w ujęciu danej osoby.

Gregorio Monteverde wrócił wściekły do domu. Niepotrzebnie odwiedził córkę - niby dowiedział się o jej przyszłym ślubie, ale też musiał wejść do mieszkania, którego wolałby już nigdy nie widzieć na oczy. Rzucił ubranie byle gdzie, nalał sobie sporą porcję alkoholu i zasiadł przy biurku. Nic nie układało się po jego myśli, jeśli chodzi o córki. Ani Sonya, ani Andrea nie były warte jego nazwiska. Co innego Raul, ale ten jak na złość nie był z jego krwi.

- Czasami adoptowane dzieci okazują się lepsze od własnych! - mruknął do siebie, nie zauważając, że syn stoi w drzwiach.

- Co się stało, tato? Czemu pijesz?

- Zirytowała mnie ta dzi**a. Nie mogę uwierzyć, że Nora mogła wywinąć mi taki numer i urodzić bachora. Za błędy trzeba płacić, jak widzę.

- Owszem, ojcze - zgodził się Raul, siadając po drugiej stronie mebla. - A skoro już mowa o mojej byłej żonie, bo to pewnie ją nazwałeś w ten cudowny sposób - co u niej słychać?

- Bierze ślub z Santa Marią. Felipe, co śmieszniejsze.

- Złapała drugiego brata? - skrzywił się młody Monteverde.- Ona jest niesamowita, naprawdę. Ciekawe, bo facet nie ma nic.

- Wyobraź sobie, że liczyła, iż sfinansuję ich uroczystość! Rzuciłem jej jakieś grosze i kazałem poszukać pracy, żeby miała w czym iść do ołtarza.

- Zrobiłeś błąd, tato. Pójdziesz do niej drugi raz i powiesz, że zapłacisz za wszystko. Zależy mi, żeby ten ślub doszedł do skutku. Ale tylko kościelny.

- Nie rozumiem? - zdziwił się Gregorio, kończąc pić.

- Wybrałem już moment, kiedy ponownie wkroczę w jej życie. Stanie się to tuż po zawarciu przez nią małżeństwa, w samym środku świętowania. Ledwo wypowie przed księdzem przysięgę, pojawię się i przypomnę, że nadal jest moją żoną i właśnie popełnia bigamię. Będzie zszokowana, zła i zrozpaczona.

- Co ci to da, poza upokorzeniem? Przecież rozwiedliście się według prawa, może brać ślub, z kim zechce.

- Ale nie kościelny. To będzie początek niespodzianek.

- Nie wydaje mi się, żeby zależało jej na ceremonii. Ona chce tylko dogadać się z Felipe i liczy, że wtedy wybaczę jej związek z Carlosem. Uważa, że nadal lubię jego brata, a tu pomyłka - dawno przestałem szanować starszego Santa Maria. Popełniał za dużo błędów. To dla niej nie będzie kara. Pójdzie do urzędu i po sprawie.

- Od czegoś trzeba zacząć, nieprawdaż? - uśmiechnął się Raul.

Ordynator pewnego szpitala z niechęcią otworzył dosyć dużą kopertę i wyjął z niej plik dokumentów. Przejrzał je, z początku nie znajdując w nich nic ciekawego, ale gdzieś w środku mina mu zrzedła.

- Żartuje pan, prawda? - zwrócił się do doktora Mendietty. - To niemożliwe, co ona ma niby mieć z tym wspólnego?

- Niech pan czyta dalej - powiedział stanowczo lekarz. - Sam byłem zaskoczony, ale polecenia są jasne.

- Czy ona wie, na co się waży? Nawet, podkreślam nawet, bo to nic pewnego, wyniki będą dobre, coś takiego jest niedopuszczalne. Przecież skoro wtrąca się w tą sprawę, ma chyba świadomość stanu pacjenta, zagrożeń, jakie się z tym wiążą i całej tej otoczki. Dla mnie to po prostu chore.

- Możliwe, panie ordynatorze, ale nic na to nie poradzimy. To, co ma pan przed sobą, to wyraźny rozkaz. Nie chciałem tego użyć, miałem tylko panu wspomnieć, że jest zainteresowana Rodriguezem, a raczej jego losem, ale zmusił mnie pan do tego. Dowiedziałem się o wszystkim niedawno i wiem jedno - nie mamy nic do powiedzenia. Jeżeli jutro okaże się, że istnieje cień szansy na powrót do normalnego życia, to musimy go wypuścić.

- Mówiłem już, że w każdej chwili może zacząć zachowywać się tak, jak dawniej. Wystarczy wspomnieć przy nim Velasqueza.

- I co na to poradzę? Od paru miesięcy zachowuje się grzecznie i spokojnie, da się z nim dogadać, a ta pani dała nam szczegółowe polecenia.

- O mój Boże - westchnął ordynator. - To myśmy powinni decydować o jego leczeniu, nie ona. Abreu wie cokolwiek na ten temat?

- Zawiadomię go, jak tylko stąd wyjdę. On też będzie musiał się podporządkować.

- Z tego, co widzę, ta senora zamierza zabrać się porządnie za tą sprawę. Nie wydaje mi się, żeby Rodriguez zgodził się na coś takiego. Znowu zaczną się problemy, nie będzie chciał z nią pojechać i zaatakuje tego, kto akurat będzie pod jego ręką. Albo zębami.

- Niech pan nie będzie okrutny! - żachnął się Mendietta. - Rozumiem rozgoryczenie, ale przecież policja ustaliła, że to nie on był winien tych ofiar poza Acapulco. Nasz pacjent może nie do końca zdawał sobie sprawy z tego, kim jest, ale ludzi nie zagryzał. Owszem, może zaatakował kilku, bo wtedy miał najgorszy okres, wszędzie widział Conrado, ale jest winien śmierci tylko trzech osób. Niejakiego Saula i pewnej pary, która zaszła za daleko w lesie. O ile pierwszego zastrzelił trafiając w niego, miast w Velasqueza, to tamtych pozbawił życia ze strachu. On się głównie bał, proszę pana.

- Tylko trzech?! Dla pana to mało?

- Miałem na myśli, że nie mordował tych, o kogo go podejrzewano! Cokolwiek się poprzednio wydarzyło, wie pan, co robić. Zawiadomimy tą panią jutro o wynikach badań. Jeżeli wszystko będzie po jej myśli, zjawi się tutaj tuż po naszym telefonie. Aha, jeśli chodzi o to, czy Rodriguez z nią pojedzie - o to proszę się nie martwić, jestem pewien, że tak.

- A to niby dlaczego? Nie wmówi mi pan, że się znają.

- Proszę spojrzeć na ostatnią stronę, tam jest napisane, dlaczego ona się tak nim interesuje. Wtedy zrozumie pan, o co w tym wszystkim chodzi.

Ordynator wykonał polecenie i zbladł.

- To niemożliwe, chce mi pan wmówić, że ona jest...

- Dokładnie - odparł Mendietta. - Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.

- I ma zamiar mu to powiedzieć?

- Jak tylko się spotkają.

Obiekt ich rozmowy zastanawiał się nad słowami lekarza. Jedynie Abreu, człowiek obcy, interesował się jego losem. W takim razie trzeba będzie mu odpowiednio podziękować, spotkać się z nim i wynagrodzić wszystko, każdy, nawet najmniejszy kłopot, jaki Rodriguez mu sprawił. Co prawda nie za bardzo wiedział w tej chwili, jak to zrobi, ale coś wymyśli, przecież radził sobie sam całe życie. Właśnie, a propos samotności - Sonya to już przeszłość, pozostaje tylko dowiedzieć się, co ona zamierza zrobić z dzieckiem. Bo cokolwiek się wydarzyło pomiędzy potomkiem Diego, a tą dziewczyną, do jednego dopuścić nie można - by pozbyła się maleństwa. O ile już tego nie zrobiła.

- Rozszarpałaś moje serce na strzępy, ale tym się nie przejmuję. Przyzwyczaiłem się już, że jestem zabawką w ludzkich rękach. Na jedno się tylko nie zgodzę - byś skrzywdziła moje dziecko. Być może uznasz je za owoc błędu, może już poszłaś do jakiegoś ginekologa, żeby je zabił swoimi narzędziami mordu, ale jeżeli ono nadal jest pod twoim sercem, to bądź pewna, że o nie zadbam. Nigdy nie byłem dobrym człowiekiem, mam na rękach krew i ból i ja to wiem, ale niewinnej istoty mordować nie będziesz. To dziecko ma ojca i ten ojciec zatroszczy się, by niczego mu nie brakowało. I nie radzę ci w tym przeszkadzać, Sonyu Santa Maria!

Co prawda przyjaźń, jaka ich łączyła, powoli umarła, ale jedno pozostało wspólne - strach i troska o mające się narodzić maleństwo. Zarówno Sonya chciała jak najlepiej dla niego, jak i Ricardo, który nie zamierzał, broń Boże, odbierać dziewczynie ani praw, ani opieki nad potomkiem. Przysiągł sobie jednak, że na jedno nie pozwoli - by w jakikolwiek sposób mała istota cierpiała na tym świecie. I oczywiście, musi znać swojego ojca. To nie miała być kara dla Sonyi, nic z tych rzeczy. Ale Rodriguez ojca praktycznie nie miał i nie chciał, żeby to samo spotkało jego córkę, albo syna.

- Mogę stać z boku, mogę nie spędzać z nim wszystkich dni, jeśli sobie tego nie życzysz, bo w końcu robiłem to, co robiłem, na dodatek te miesiące w domu wariatów nie wzięły się z niczego, ale nie pozbawisz mnie pierwszego uśmiechu mojego dziecka. Mam prawo je kochać, tak samo, jak ty. I tak samo jak ty mam prawo być przez nie kochany...

Carlos Santa Maria dlugo czekał, aż ktokolwiek otworzy mu drzwi. Kiedy w końcu to się stało, musiał wstawić nogę, bo Andrea zamierzała od razu je zamknąć.

- Zaczekaj, chciałbym z tobą porozmawiać. Proszę, pozwól mi wejść na moment, jest jeszcze czas, żeby wyjaśnić parę rzeczy.

- Nie mamy sobie nic do powiedzenia! - krzyknęła na niego. - Bierz ten cholerny ślub i znikaj stąd!

- Jesteś zazdrosna! - stwierdził z zadowoleniem, pchając się wręcz do środka. Z radością zauważył, że nie stawiała więcej oporu.

- Mów, czego sobie życzysz i wynoś się stąd! Najpierw mój tatusiek, teraz ty przyszedłeś mnie denerwować!

- Uspokój się! - stwierdził, a cała sytuacja zaczęła go bawić. Czyżby dobrze zrobił, że tu przyszedł? - Nie zamierzam cię denerwować, pragnę tylko zamienić z tobą kilka słów.

- Powiedziałeś mi wszystko, wysyłając mi zaproszenie na uroczystość! A teraz się wynoś, zanim wróci Felipe!

- Poszedł po bułki, czy co? - żartował Carlos. Już zapomniał, jak to jest widzieć wściekłą Andreę i co gorsza, zaczynało mu się to podobać. - Słuchaj...- spoważniał nagle. - Wiele się między nami wydarzyło, wiele krzywd sobie zadaliśmy, ale wierzę, że gdzieś w nas istnieje jeszcze miłość. Spójrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz, a odejdę z twojego życia na zawsze.

- Nic do ciebie nie czuję i dobrze o tym wiesz! Mam zamiar wziąć ślub z Felipe, więc zjeżdżaj stąd!

- Z Felipe? - zmarkotniał Carlos. - Pamiętam, jak ci się podobał, kiedy zaczęłaś u mnie mieszkać. A potem zbliżyłaś się do mnie i powoli we mnie zakochałaś, tak samo mocno, jak ja w tobie. To były niezapomniane chwile, tylko nasze. Trzymałaś mnie za rękę, kiedy byłem chory, pilnowałaś w szpitalu...To nadal jest w moim sercu. Nie kocham Monici...Kocham ciebie - wyznał nagle.

- Nieprawda! Gdybyś mnie kochał, nie poniżyłbyś mnie tak bardzo i to z powodu tego, tego...- zabrakło jej tchu. - Przyjaciela twojej córki!

- On jest dla niej kimś bardzo ważnym, a ty zrobiłaś źle. Skrzywdziłaś ich oboje. Wiem jednak, że jesteś tą samą osobą, którą byłaś kiedyś, tylko trochę zagubioną. Proszę cię...Zastanów się jeszcze nad nami, a odwołam wszystko, cały ślub z Monicą. Jeśli tylko tego zechcesz.

- Nie...- powiedziała drżąco. - Już jest za późno dla nas. Dawno za późno.

- Nigdy nie jest za późno na prawdziwe uczucie - odparł cicho, po czym nagle przysunął ją do siebie. - Andreo...Wróć do mnie. Błagam cię.

Zbliżył swoje usta do jej warg i pocałował ją. Przez moment obawiał się, że mu nie odpowie, ale zaraz poczuł, że tak, że całuje go tak samo namiętnie, jak on ją. Był taki szczęśliwy, że przestał myśleć. Przeniósł ją delikatnie na łóżko, rozebrał krok po kroku i zaczął pieścić jej ciało.

- Boże, jak dawno tego nie robiliśmy. Nie pozbawiaj nas szansy na bycie razem, błagam cię - szeptał między kolejnymi pocałunkami.

- Nie zamierzam cię stracić, Carlos... - odszepnęła mu, ginąc w rozkoszy.

Dopiero, gdy mu się całkowicie oddała, dotarło do niej, że zbytnio się otworzyła. Nie! On powinien ponieść karę, a nie dostać jej uczucie! Walcząc sama ze sobą odepchnęła go, gdy próbował znów wycisnąć pocałunek i spoliczkowała.

- Nie rozumiem...Co się dzieje? Dlaczego to zrobiłaś?

- Wynoś się! Wykorzystałeś mnie, ty śmieciu! Jesteś nikim, potrafiłeś przespać się z zaręczoną kobietą! Wynoś się! - powtórzyła.

- Ale przecież...Mówiłaś, że nie chcesz mnie stracić! Co jest grane, Andreo? Seniorita się znudziła swoją zabawką?! - wściekł się młodszy Santa Maria.

- Owszem! To właśnie chciałam sprawdzić - czy nadal jesteś tak naiwny, jak byłeś! Okazało się, że jesteś, że uwierzyłeś, że cię kocham! A ja cię nienawidzę!

Wyszedł bez słowa, rzucając jej ostatnie spojrzenie. Nie wiedział, że tuż potem gorzko płakała, tuląc się do drzwi, jakby były jego ciałem.

Niedługo później Monica z uśmiechem głaskała po głowie swojego przyszłego męża, kierując konwersację na odpowiadające jej tory:

- Za kilka dni nasz ślub. Co zamierzasz zrobić ze swoim synem, Sonyą i całą resztą?

- A co mam niby zrobić? - zdziwił się mężczyzna. - Córka radzi sobie świetnie, Abreu jest co prawda zaniepokojony i to poważnie jedną rzeczą, ale akurat w tym wypadku trzymam jej stronę. Mój wnuk nie może wychowywać się w niebezpieczeństwie. Dołożę wszelkich starań, by miał to, czego mu potrzeba.

- Poza ojcem, jak rozumiem?

- O to się nie martw. Sonya jest młoda, na pewno znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zaopiekować się małą rodzinką. Znajdzie sobie kogoś właściwego i wyjdzie za mąż. Będzie szczęśliwa, tak samo, jak my.

- Nie wydaje ci się, że ona w głębi duszy nadal kocha tego...jak mu tam było?

- Możliwe. Zresztą sama się do tego przyznaje. Równocześnie jednak doskonale sobie zdaje sprawę, co grozi niemowlakowi. Powinna być twarda i taka jest. Mam nadzieję, że zgadzasz się ze mną.

- Oczywiście, oczywiście. Co jednak zrobisz, kiedy któregoś dnia w drzwiach stanie prawdziwy ojciec dziecka twojej córki?

- To samo, co zrobi ona. Wygonię go tam, skąd przyjdzie.

- A jeszcze brakuje, żeby ściągnął nam na głowę Velasqueza.

- O właśnie, właśnie. Co do Luisa, to nie mogę na razie o nim myśleć, póki nie odbędzie się moja rozprawa. Jak tylko mnie uniewinnią, zajmę się nim - zabieram do siebie i zamierzam być ojcem, którego nigdy nie miał.

- Ta ucieczka z sierocińca...Zadrżałam, gdy w wiadomościach o niej mówili i pokazali jego zdjęcie. Na nieszczęście nie znaleźli jednego chłopca, niejakiego...Sergio, o ile dobrze pamiętam.

- Tak, zniknął i nikt nie wie, gdzie się znajduje. W ogóle nie rozumiem, po co oni to zrobili. Woleli mieszkać na ulicy, niż w ciepłym domu? Kiedy się spotkamy, musi mi wszystko opowiedzieć.

- A Antonio de La Vega? Co z nim zrobimy?

- On mnie nie interesuje. Niech sobie siedzi tam, gdzie go osadzili. Z tego, co wiem, niedługo wyjdzie, bo Luis przyznał, że jego przyszywany brat nie wiedział nic o ich ucieczce.

- Ale przecież...Nie chcesz odzyskać rezydencji? - Monica była niemile zaskoczona.

- A po co mi ona? Jeśli rozprawa potoczy się po mojej myśli, to i tak sąd mi to jakoś wynagrodzi, a teraz nie będę się nad tym zastanawiał. Nie będę atakował rannego zwierzęcia, on i tak ma dość problemów z Gracielą i z jej matką. Jak mógł się wplątać w takie małżeństwo?

- Pewnie był pijany, albo coś takiego - domyśliła się była żona Abreu. - Nadal uważam, że to nieodpowiedni opiekun dla Luisa.

- Dlatego więcej nim nie będzie - zgodził się Carlos. - Krok po kroku odzyskam wszystko, co straciłem, począwszy od majątku, a na miłości kończąc.

- Na miłości...A Andrea? Ona nadal cię interesuje?

- Oczywiście, że nie. To już przeszłość. Mówiąc miłość miałem na myśli prawdziwe uczucie, nie to, którym ona mnie obdarzyła. Ty byś ode mnie nie uciekła, gdybym cię potrzebował, prawda?

- Będę zawsze po twojej stronie, najdroższy.

Pablo Martinez byl zadowolony. Udało mu się zasiać niepokój w Monice. Wtedy oczywiście widział, że wzięła oba naszyjniki, ale nie mial nic przeciwko temu. Niech się nacieszy, niech ma złudzenia...póki jeszcze może.

Manolo ze skupieniem wybrał numer do Raula i chwilę poczekał na połączenie. Nie był zbyt biegły w posługiwaniu się komórką, ale musi się tego nauczyć. To doskonały sposób na utrzymanie kontaktu z panienkami, które zamierzał poderwać.

- Senor Valdez, tu mówi Manolo - przedstawił się, gdy Raul odebrał telefon.

- Masz coś dla mnie? - spytał młody Monteverde.

- Tak. Do mieszkania tej kobiety wszedł CSM, pobył około 30 minut i potem wyszedł, wyraźnie wściekły.

- Ciekawe, czego chciał - mruknął niezadowolony Raul. - Szkoda, że nie możesz się tego dowiedzieć. Mam nadzieję, że nie przekonywał ją, by do niego wróciła. Zależy mi, żeby brała ślub kościelny, a uroczystość z Felipe będzie o tyle ciekawa, że opłacona z pieniędzy mojego ojca, a wtedy obsługa zrobi dokładnie to, co on im każe...

- Zamierza pan wykręcić jakiś numer podczas ceremonii?

- Oczywiście - potwierdził Monteverde. - Nie tylko się ujawnię, ale jeszcze okryję ją wstydem. A gdyby to Carlos był panem młodym, nie miałbym wpływu na orkiestrę, ani nic takiego. Poza tym byłbym wściekły, bo i tak pewnie potem poleci do urzędu. A akurat z Carlosem ślubu jej brać nie wolno.

Pewna kobieta w średnim wieku, ale z nadal pięknymi, czarnymi włosami spadającymi jej aż na ramiona, z uśmiechem przeglądała fotografie, jakie znalazła w swoim albumie. Zamknęła go, kiedy do jej gabinetu wszedł poważny i dobrze ubrany mężczyzna.

- Senora Guardiola, doktor Mendietta poinformował nas, że wszystko idzie po naszej myśli. Co prawda ordynator sprawiał małe problemy, ale po okazaniu znanej pani koperty dał sobie spokój z niepotrzebnymi protestami.

- Doskonale, mecenasie. Ufam, że jutro również skończy się dobrze i otrzymam telefon, na który tak długo czekam.

Prawnik opuścił pokój, a kobieta wybrała numer i za moment odezwała się władczym, acz życzliwym tonem:

- Enrique? Przygotuj pokój. Jestem całkowicie pewna, że od następnego dnia będziemy mieli nowego mieszkańca naszego domu.

- Jak pani każe - odparł posłusznie majordomus. - Życzy pani sobie, bym wydał specjalne polecenia kucharce?

- Nie, nie, nie trzeba. Na razie musimy działać powoli. Czas na świętowanie przyjdzie później.

- O ile mogę coś powiedzieć...Czy to na pewno jest dobry pomysł? Z tego, co mi wiadomo, senor Rodriguez...

- To najlepsze wyjście w tej sytuacji - przerwała mu Guardiola. - Nikt mnie nie powstrzyma. Ani Abreu, ani Sonya, ani Diego, ani Natalia, ani jakakolwiek inna osoba. Nadchodzi nowa era, Enrique. Moja era.

Po czym się rozłączyła.

Koniec odcinka 204
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 22:22:54 18-10-09    Temat postu:

Swietne!!
Rodriguez zwatpił ale mu sie nie dziwię
jest wspaniałym człowiekiem!!!
Ta akcja z wypuszczeniem go
Mam nadzieję,z e odnajdzie sie z powrotem na wolności
No i scenka Carlos Andrea... dałaś mi nadzieję,z e oni sie jeszcze odnajdą a ona nie jest taka zła
Cudo!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 110, 111, 112 ... 155, 156, 157  Następny
Strona 111 z 157

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin