Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Pogarda i miłość" - El desprecio y amor - odc.262
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 118, 119, 120 ... 155, 156, 157  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 2:48:36 17-01-10    Temat postu:

Jeśli przed wyjazdem, który mam już za kilka godzin, uda mi się zagospodarować trochę czasu, to chyba skuszę się na lekturę odcinka . Bo jak wspomniałaś, będzie Manolo, a to dodatkowy atut . Na razie rezerwuje miejsce, i dzięki dzięki wielkie za szybki newik i tak ma być .

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:09:22 17-01-10    Temat postu:

Ledwie przeczytałam dziś w nocy 215 odcinek, a tu już 216
Wiem, to moja wina, że dopiero wczoraj zorientowałam się, że być może jest już newik mojej ukochanej telki, ale w sumie to tym lepiej dla mnie, bo nie mogę się doczekać odkrycia ciemnych sprawek Ricardo(o których zaraz przeczytam, tylko skomentuję 215-tkę ) - bardzo mnie zaintrygowały słowa Fransa i mam nadzieję, że powie wszystko, choćby sam do siebie.
Bardzo podoba mi się postawa Sonyi i Ricardo, aczkolwiek obawiam się, że pan Święta Maria i spółka dowiedzą się o tym, co jeszcze ukrywa pan Rodriguez(zastanawiam się, czy to on słyszał słowa Fransa w końcówce 215 - stawiam na niego, ewentualnie Pedro lub Valerię) i rozpęta się kolejna burza. Ale może wcześniej Gregorio sprawi, że Carlos znów znajdzie się w więzieniu. Właściwie to mu się należy, jak mógł tak długo nie interesować się Luisem? To jego syn przecież! Bardzo się mąż Monici zmienił, bardzo Jednocześnie wiele w moich oczach zyskała Sandra. Dobrze, że Luis ma do kogo powiedzieć "mamo" i wie, że dla niej jest najważniejszy.
A sama Monica - chyba nie ma ostatnio najlepszych dni, S&R nie dali się wciągnąć w jej matactwa, Maribel nie ustaje w zemście...
Wiszącego w powietrzu romansu Felipe i Gracieli można się było domyśleć - czy teraz panna Gambone zrezygnuje z Eduarda? A może będzie podobnie, jak na początku teli - chory milioner o złotym sercu wykorzystywany przez żonę i jej kochanka? A właśnie, niepokoją mnie te objawy pana Abreu Bardzo charakterystyczne dla filmów i różnych książek, ale tym bardziej mnie przez to niepokoją, gdyż zwykle są zapowiedzią poważnej choroby

Idę czytać 216-tkę

A, jeszcze co do Daniela i Sonyi - jeśli wyszłyby na jaw jakieś większe machlojki Ricardo, sytuacja mogłaby trochę ewoluować, a Julio był przecież pierwszą wielką miłością panny Santa Maria - a taka miłość bywa bardzo, bardzo silna...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
alicja z krainy czarów
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:59:35 18-01-10    Temat postu:

Melduję się z lekkim poślizgiem Kolejny odcinek jak zwykle dostaczył nam potężnej dawki emocji i nowych zawirowań w burzliwym życiu bohaterów, ale do tego, że oni raczej spokoju nie zaznają aż do końca telci, zdążyliśmy już się przyzwyczaić.

Pojawiła się piewsza poważna rysa w życiorysie RR Oczywiście już wcześniej widniało na nim trochę drobniejszych zarysowań takich jak kradzieże, przestepstwa popełnione w odmiennym stanie świadomości pod wpływem specyfików Edgara, ale to nie pisze się w rejestr biorąc pod uwagę okoliczności łagodzące. Ale ta sprawa wydaje się naprawdę wstrzasająca, choć oczywiście nie znamy dokładnych kulis tego zdarzenia, tylko wersję znaną Velasquezowi, który być może nawet w swoim umyśle przeinaczył pewne fakty albo ich nie zarejestrował (zdarza się, że ludzie wierzą w to co chcą wierzyć a Francisco mierzy innych swoich miarą i być może dostrzega tylko zło w innych) Być może by to po prostu tragiczny wypadek, dziecko wyrwało się swojemu opiekunowi i wpadło do wody. W takim przypadku RR ponosił pewną winę za niedopatrzenie ale chyba już to odpokutował. Nie mogę sobie wyobrazić, że byłby zdolny do wepchnięcia niewinnego dziecka do lodowatej wody w ataku szału a potem do zatuszowania całej sprawy przed Nestorem To wydaje się całkiem niespójne z jego charakterem . RR nigdy nie był szczegółnie porywczy wyjąwszy zamroczenie umysłu po lekach. Trudno mi uwierzyć, że skrzywdziłby kogoś słabszego i bezbronnego. Poza tym zastanawia mnie jeszcze jedno... Załóżmy, że RR w chwilowym afekcie rzeczywiście popchnał dziecko, które niefortunnie spadło do wody, porwał je wir i nie udało się go uratować, to znając wrażliwą duszę RR widmo przeszłości i sumienie powinno go dręczyć na każdą wzmiankę o Nestorze Bo byłby winny co prawda nieumyślnego ale jednak zabójstwa. Tymczasem on wcale się nie wzdryga na wspomnienie przyjaciela, wręcz przeciwnie. To by wskazywało albo na zupełny brak wyrzutów sumienia (co zupełnie nie licuje z charakterem naszego protagonisty, więc na razie wykluczam tą opcję) albo na częściową utratę pamięci tych zdarzeń, wymazanie traumatycznych wspomnień z przeszłości jak w przypadku nieszczęsnego Antonio (juz bardziej prawdopodobna wersja, nie wykluczam jej, jakkolwiek stawia ona naszego ulubieńca w niekorzystnym świetle jako nieumyślnego zabójcę dziecka ). Ale wydaje mi się, że za tym kryje się coś więcej, jakieś podwójne lub nawet potrójne dno W tej sprawie coś mi wyraźnie nie gra, ale na razie za mało mam danych, żeby wydawać wyrok i obstaję przy domniemaniu niewinności RR. Na dzień dzisiejszy pozostaje on nadal moim ulubieńcem i najbardziej pasjonującą postacią w tej telci. Poza tym pamiętam dokładnie, jak RR przysięgał Sonyi jeszcze przed swoim pobytem w tym straszliwym laboratorium, że nigdy nie zabił człowieka i wtedy na pewno nie kłamal.Obawiam się jednak, e zanim prawda wyjdzie na jaw, to nawet Ci co kochają RR pewnie się od niego odwrócą: Guardiola (która chce z nim złożyć ostatnią wizytę Francisco) a nawet Sonya i RR utraci kontakt ze swoimi dziećmi

Ze smutkiem przyjęłam śmierć Eduardo, jednak opis jego desperackiej reanimacji przez Pedro zrobił na mnie wrażenie. Ten nagły zgon osłabi na pewno sojuszników Sonyi i RR, którzy bardziej niż kiedykowiek potrzebują genialnego prawnika znającego dopowiednie kruczki prawne. Jedyny plus to możliwe ocieplenie stosunków pomiędzy Alisson i Gabrielem. Teraz dziewczyna chyba będzie szukać u niego pociechy i być może lody zostaną przełamane.

Gregorio Monteneverde konsekwentnie realizuje swój makiaweliczny plan, aby jeszcze bardziej uprzykrzyć życie córeczce i swata ją ze swoim najemnikiem. Ciekawe co z tego wyniknie? Andrea powinna chyba zaopatrzyć się w spore zapasy pudru, żeby tuszować w przyszłości podbite oczy Ale założę się, że aby uzyskać dostęp do pieniędzy ojca zniesie i to upokorzenie i zgodzi się dzielić życie z Manolo. On też w to wejdzie, bo trafi mu się okazja nie tylko na dostatnie życie ale i awans społeczny. Wejście do rodu Monteverde to dla prostaczka Manolito jak wygrana na loterii. Właściwie to nie mógł trafić na bardziej odpowiednią partnerkę niż Andrea. Oboje chcą żyć w luksusie i należeć do elity, choć w zasadzie odznaczają się raczej prostackim upodobaniami i słoma wyłazi obojgu z butów Prowincja to stan ich umysłów i nie zatrze jej nawet zapach drogich perfum.


Krótkie chwile szczęścia pomiędzy RR i Sonyą zostały po raz kolejny brutalnie przerwane. Dlaczego zawsze ktoś lub coś musi im przeszkadzać w miłosnych scenach? Znamienne, że właśnie w tamtym momencie wspominali swój piewszy raz w tej chatce przerwany wtargnięciem Messiego. To zabrzmiało jak zapowiedż kolejnej tragedii, która zresztą znowu się zdarzyła..Czy nie za wiele nieszczęść spada na tę dwójkę? Koncówka aż mnie zmroziła... Ten huk, krew i szkło jak z filmów o mafii. To przypominało jakiś krwawy zamach w gangsterskim stylu, aż trudno uwierzyć, że taka jatka może być dziełem niepozrnej pokoowki Rosy. Nie wiadomo, co się właściwie stało, czyja krew została przelana, ale chyba nie uśmiercisz dzieci

Poniżej białym, drobnym druczkiem dzielę się moimi przpuszczeniami na temat tajemniczego cienia pod szpitalem

Obstawiam, że to osoba ,która już poznaliśmy co prawda niezbyt dobrze. Lekarz z którym rozmawiał kiedyś Velasquez, który pomógł mu się ukryć i upozorować własną śmierć. Tylko z pomocą lekarza mogło mu się udać. Może to nawet ta sama osoba co ordynator szpitala, który wyrzucił Bolivareza? A profesja tego faceta na pewno ułatwi mu dostanie się do szpitala i poróbę wykończenia Francisco.


Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:41:48 18-01-10    Temat postu:

Ostatnia scenka 216-stki bezbłedna. Proszę o new : )
Kto tam wszedł, skąd ta krew? Rosa?

Gdybym, będąc w sytuacji Sonyi, usłyszała słowa Francisco, powaznie bym się wystraszyła. Bardzo poważnie.

Aj, bardzo mi przykro z powodu śmierci Eduarda Biedna Allie, Pedro
Przynajmniej Gracieli nosa utarto.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:49:14 23-01-10    Temat postu:

A niech to! I znowu nie nadrobiłem i nie nadrobię. Do poniedziałku będę wyeksploatowany .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 3:19:05 24-01-10    Temat postu:

Lilijka - Jak już mówiłam, cieszę się, że w ogóle mnie czytasz, dziękuję za każdy komentarz, bo jesteś ze mną od początku i wiesz, że to dla mnie bardzo ważne. Co prawda newiki wrzucam co jakiś czas, ale postaram się to robić nieco regularniej, bo ostatnio wychodzi mi to góra raz na tydzień ;(. Dlatego tym bardziej cieszy mnie fakt, że dość szybko udało mi się stworzyć kolejny odcinek, tym bardziej, że mam już pomysły na następne .

Dobra, dosyć chwalenia się, teraz pora na odpowiedź na Twój komentarz . A raczej na oba w jednym, jeśli pozwolisz.

Francisco, jak już wiesz, powiedział do siebie to, o co oskarża swojego dawnego partnera. Na miejscu Sonyi bardzo byś się wystarszyła i ja to rozumiem. Z jednej strony FV nie miał co przed samym sobą kłamać, prawda? Ale czy aby na pewno on zawsze mówił prawdę? . Czy fakt utonięcia dziecka automatycznie obciąża RR? Powiem jedno - kiedy mówiłam, że jeszcze sporo o nim nie wiecie, mówiłam prawdę .

Alurat słow Fransa poza nim samym nikt nie słyszał, bo przecież facet był sam w pokoju, inna sprawa, że ktoś go obserwuje i to na pewno jest ktoś dla niego niebezpieczny. Przyjrzyj się dobrze tektom tego człowieka, a może się zorientujesz .

Carlos i Luis to tak jakby dwa odrębne światy, jeden nie interesuje się synem, drugi nie za bardzo chce mieć go za ojca. Chłopak ma przy sobie Sandrę, to prawda, ale skieruję Twoją uwagę na jedną ważną rzecz - o co ma walczyć teraz Carlos Santa Maria i na czym mu najbardziej zależy? A jak sobie to skojarzysz, połącz całość z Luisem i zobacz, co Ci z tego wyjdzie .

Monica na razie chce sobie zabezpieczyć tyły i kto wie, czy jej się to nie uda - jeżeli Carlos odzyska rezydencję, ona automatycznie staje się boagta i to bardzo. A kto wie, komu zapisał swój majątek Eduardo Abreu?

Daniel i Sonya - masz rację, kto wie, czy ona nadal nie pamięta o Julio i i czy wspólne wspomnienia nie zbliżą ich do siebie. W końcu za Danielem nie idzie tak mroczna przeszłość, jak za RR...

Graciela i Felipe, czyli przypadek romansu gołego z gołą ;D. Tego nie skomentuje, ale może być bardzo, ale to bardzo ciekawie - jak wtedy bowiem poczuje się Andrea, kiedy Felipe zamieni ją na młodszą i to w ciąży? O ile oczywiście dziecko się urodzi....

alicja z krainy czarów - Tym razem ja melduję się z odcinkiem nieco szybciej . Nie zaznają spokoju, to prawda, przynajmniej niektórzy. A może być i tak, że do końca życia...

Rysa w życiorysie RR jest poważna i to bardzo, ale zanim do niej przejdę, zauważę jedno - nazywasz ją pierwszą. Wiem, wiem, chodziło Ci o to, że wcześniej ich nie miał, ale kto wie, czy ta nie jest prawdziwa i nie ma ich jeszcze więcej? Bo kim naprawdę jest Ricardo Rodriguez, wie tylko on sam. Być może Carlos i Andrea mieli jednak rację i to zły czlowiek? .

Bardzo mi się podoba Twoja analiza charakteru RR i cieszę się, że aż tak zagłębiasz się w akcję (i masz świetną pamięć, szczególnie do jego wcześniejszych słów i zachowań, a to może być bardzo ważne w jego przypadku!). Cieszy mnie to jako autora podwójnie - bo raz, że udało mi się zainteresować samą fabułą, a dwa, postać RR jest dokładnie taka, jak chciałam - niejodnoznaczna i tajemnicza. Najpierw w więzieniu budzi niechęć i odrazę, potem okazuje się, że to dobry i odważny czlowiek, skory do poświęceń, a potem...Właśnie. Być może dopiero teraz nadeszła pora na poznanie go calkowicie, kiedy pewne rzeczy wyjdą na jaw? Albo to tylko zręczna zagrywka Velasqueza...

To prawda, RR ani myśli się wzdrygać na wspomnienie przyjaciela, ale może powodem jest fakt, że wcale nie ma wyrzutów sumienia? Może nawet z przyjemnością wspomina tamten fakt, kiedy poradził sobie z dzieckiem i wszystkich wykiwał? Jednak nie zgadza Ci się to z jego charakterem, bo wiesz, że Ricardo wielokrotnie zachowywał się bardzo dzielnie i był gotów do poświęceń. Zawsze dbał o innych, nigdy o siebie - przynajmniej takim go poznaliśmy, kiedy spotkał się z Sonyą. Czy mógł się zmienić aż tak, albo tak dobrze kryć? Brzmi nieprawdopodobnie. Dlaczegóż więc Francisco oskarża go o coś takiego i najwyraźniej nie kłamie? Wyjaśnienie tej sprawy może nadejść bardzo szybko, czy jednak znając dbałość Sonyi o dzieci (o ile jeszcze żyją, pamiętaj ostatnią scenę odcinka 216 nie będzie tak, jak mówisz i Ricardo nie straci swoich bliskich? A przecież jeżeli FV powie cokolwiek w sądzie, to zanim wszystko się wyjaśni, sprawa o prawa opieki nad dziećmi może bardzo się przeciągnąć, a to na pewno nie pomoże nikomu...Tym bardziej, że zasieje wtedy ziarno niepewności co do ukochanego w sercu Sonyi...

Powiem tak - słuchaj uważnie. Tego, co powie Ricardo, co powie Francisco, a być może odkryjesz prawdę wcześniej, niż ja ją zdradzę. Bo będę dawać małe wskazówki, zresztą jedną już sama wypatrzyłaś, ale nie powiem Ci, którą . Pamiętaj jeszcze o czymś - czasami umarli z grobu wstają, a co dopiero ci, którzy żyją, ale chwilowo ich nie ma....

Guardiola zwątpiłaby w Ricardo...A to akurat pytanie otwarte. Ciotka wierzy w niego i ufa mu we wszystkim - czy jedno słowo mogloby podważyć jej osąd ot tak, po prostu? Z drugiej strony pozostaje Sonya, która już raz zwątpiła w przyjaciela i to również poprzez Francisco...Czy i teraz wystarczy jej tylko tyle? Już raz przepraszała Ricardo za niesłuszne podejrzenia...

Pedro bardzo zależało na uratowanie Eduardo, bo go bardzo polubił. Nie zdawał sobie jednak sprawy, ile ta śmierć przyniesie problemów...A przy okazji zmienie szanse w pewnym procesie...Za to być może masz rację co do Allisson i co do Gabriela .

Monteverde będzie kombinował dalej, jemu zależy na jak największym pognębieniu własnej córki. Tylko pozostaje pytanie, co zrobi Andrea, kiedy zobaczy Manolo na kolacji ;D. Czy nadal pozwoli, żeby ojciec mieszał ją w ten związek, czy raczej ucieknie, gdzie pieprz rośnie? . Bo trudno podejrzewać, żeby zakochała się w Manolo - już prędzej on w niej, jako, że on leci na wszystko, co tylko ma pieniądze i jako taką urodę. Z drugiej storny masz rację, że dla niej to może być droga do wkupienia się w łaski ojca, tylko co wtedy z jej planami zdobycia Carlosa Santa Marii?

Zauważasz fantastyczne rzeczy! To prawda, za każdym razem, kiedy RR i Sonya chcą się pocałować (albo to ona raczej jego chce )), albo wspominają coś miłego, ktoś im w tym przeszkadza. Jakby dostawali znaki od losu, że nie powinni - albo, że nie będą później - być razem. Jak zapowiedź czegoś złego, co nadchodzi i może ich zniszczyć...jak zapowiedź rozprawy o dzieci, wiedzy FV na temat Ricardo i wielu innych spraw, które jeszcze przed nami...

Wyjaśnienie ostatniej scenki od razu na początku nowego odcinka .

A co do przypuszczeń - Bardzo możliwe .

Ślimak - Mam dla Ciebie złą wiadomość - masz już dwa odcinki do nadrobienia .

Zapraszam na odcinek 217...

-----------------------------------------------

Odcinek 217

Nie mogła się opanować, po prostu nie potrafiła. Szlochała tak rozpaczliwie, że Ricardo sam miał ochotę się rozpłakać, bo nie wiedział, co zrobić z Sonyą i jak jej pomóc. Stali oboje w pokoju z rozbitą szybą, nadal czując, jak mocno walą im serca. Za każdym razem, kiedy tylko zaczynała cierpnąć mu ręka i chciał chociaż o milimetr zmienić pozycję, jego narzeczona płakała coraz mocniej, tak, że nie miał wyjścia - musiał stać bez ruchu i tulić ją z całych sił.

- Już dobrze, dobrze, nic im nie jest, są zdrowe, tylko trochę wystraszone! - szeptał jej do ucha, próbując uspokoić.

- Co za bydlę mogło wrzucić kamień do pokoju dziecięcego?! - zżymała się Valeria. - Co to za wandal bawi się w ten sposób? Na szczęście nie trafił w żadne z dzieci, bo inaczej mogłoby dojść do tragedii.

Na samą wzmiankę o takiej możliwości córka Carlosa zawyła ponownie.

- Ciociu, przestań ją straszyć! - ofuknął Guardiolę zmartwiony Rodriguez. - Widzisz, że cała się roztrzęsła.

- Przzepraszam, masz rację, Policja już tu jedzie. Na razie zabierzemy maluchów do innego pokoju. Enrique już go przygotował.

- A jak tam twoje ramię? - przypomniał sobie siostrzeniec.

- Nic mi nie jest, polało się mnóstwo krwi, ale już się opatrzyłam. Zwykłe draśnięcie, tyle tylko, że trochę głębokie. I nie każ mi iść do żadnego lekarza, umiem zajmować się ranami.

Właścicielka rezydencji przeniosła dzieci do pomieszczenia, o którym wspomniała wcześniej. Musiała jednak uczynić to sama, bo dla Sonyi cała sprawa była zbyt wielkim wstrząsem. W końcu tak niedawno wyszła ze szpitala po porodzie, a już stało się coś tak przerażającego. Przez wiele długich minut stała nadal wtulona w ramiona przyszłego męża, aż Ricardo zaczął poważnie obawiać się o jej stan psychiczny.

- Hej, maleńka, zostań ze mną! - wyszeptał, kiedy ciotka zajmowała się uspokajaniem niemowlaków w nowym miejscu. - To się już więcej nie powtórzy, oboje o to zadbamy. Tylko mnie teraz nie opuszczaj, nie porzucaj mnie samego, bo co ja bez ciebie pocznę? Wiesz, że nie umiem żyć bez ciebie.

- To nasze dzieci...- powiedziała cicho w jego koszulę, mokrą od jej łez. - Gdyby coś im się stało...

- Ale nie stało - odpowiedział stanowczo. - I nie stanie. Może z charakteru jestem trochę wariat, ale jako ojciec nie pozwolę skrzywdzić tych pięknych istotek. Siądę przy ich łóżeczku i będę tak siedział jak stary orzeł, aż nie podrosną.

- Nie jesteś stary! - pociągnęła nosem. - A ja siądę przy tobie i będziemy przy nich czuwać razem.

- Czyli będzie orzeł i orlica. On siwy, ona piękna i dystyngowana. Jak nasze orzełki dorosną, będą się ze mnie śmiały - powiedzą, że matka wzięła za męża jakiegoś praprzodka człowieka.

- Ptaki nie były przodkami ludzi - zaprotestowała, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że Ricardo próbuje ją rozśmieszyć, chociaż jemu samemu z pewnością było ciężko po tym, co się stało. - Kocham cię, wiesz?

- Ja ciebie też - odparł natychmiast, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Pomogły mu w tym z pewnością oczy Sonyi, nagle patrzące na niego i to z takim zdziwieniem pomieszanym z radością, że odczuł fizyczny ból, kiedy musiał zniszczyć jej nadzieje:

- Oczywiście wiesz, co miałem na myśli - mruknął.

- Jasne, że wiem - odpowiedziała, ale w głosie nie słychać było ani odrobiny smutku. Czyżby pogodziła się już z tym faktem?

Miał cichą nadzieję, że tak właśnie było, a nie po prostu przyjęła jego słowa dla świętego spokoju, a w głębi duszy i tak bardziej uznawała opinię Pedro. Nie będzie jednak się teraz nad tym zastanawiał i dokładał sobie problemów, czas na rozmowę z policją.

Przesłuchania były i się skończyły i tyle można o nich powiedzieć dobrego. Żaden z policjantów nie był w stanie wyjaśnić, kto byłby szalony do tego stopnia, żeby rzucać kamieniem w czyjeś okna, tym bardziej, że nie spodziewali się znaleźć odcisków palców na głazie - nikt o zdrowych zmysłach nie mierzy w rezydencję Valerii Guardiola tylko po to, by zaraz dać się złapać.

- Ale czy to nie oznacza, że zrobiła to Rosa? - padło z ust Sonyi.

- Pytanie, czy byłaby na tyle inteligentna, żeby śledzić pani pobyt w szpitalu, a potem wiedzieć, gdzie dokładnie celować. Jak na pokojówkę i to byłą, to trochę za mądre - stwierdził sucho policjant.

- Służące nie są takie głupie - odparł Ricardo, cały czas trzymając narzeczoną za rękę. Przynajmniej w obecności mundurowych zachowywała spokój. - Proszę jednak sprawdzić ten trop.

- Oczywiście, oczywiście - pomruczał tamten, zły, że nakazuje mu się drogę śledztwa.

Na nieszczęście nie był nim ani Bertolucci, ani Estevanez, oni bowiem na pewno wykazaliby większe zainteresowanie.

W międzyczasie Carlos Santa Maria odebrał po raz kolejny w swoim życiu bardzo dziwny telefon. Jakiś głos mówił mu mianowicie, co ma robić, aby uzyskać sukces w pewnej bardzo ważnej dla niego sprawie:

- Jeżeli nadal chcesz odebrać swojej córce dzieci, skup się na ich bezpieczeństwie! Być może wcale nie są bezpieczne w domu, w którym obecnie przebywają! Idź, dowiedz się, czy aby na pewno nie okaże się, że coś im grozi, a wtedy będziesz miał poważny argument, żeby je stamtąd zabrać.

Połączenie przerwało się tak szybko, jak się rozpoczęło, jednakże dla przybranego ojca Sonyi wystarczyło to, co usłyszał. Ktoś dał mu do ręki broń i on nie zamierza jej zmarnować. Właśnie potwierdziło się to, czego tak bardzo się bał i podejrzewał - coś grozi jego wnukom. Nieważne, co dokładnie, chociaż z pewnością ma to związek z przeszłością i z charakterem Ricardo Rodrigueza. W końcu bandyta o jego powiązaniach może mieć różne znajomości - a nuż przychodzą do niego po kryjomu jacyś znajomkowie? A ta Guardiola może i ma pieniądze, ale przecież nie wiadomo, skąd i czy aby na pewno zdobyła wszystko uczciwie. Tak łatwo jej przychodzi załatwianie pewnych spraw, zaszantażowała nawet ordynatora szpitala dla wariatów, kto wie, czy nie współpracuje z własnym siostrzeńcem, a biedna Sonya siedzi w środku całej tej sprawy i nie zauważa, co dzieje się pod jej nosem?

Graciela Gambone miała innego rodzaju zmartwienia. Wiadomość o tym, że plany jej i matki legły w gruzach i to aż na dwóch frontach, najpierw ją rozwścieczyła, a potem zaniepokoiła. Z czego teraz będą żyć, skoro firma Antonio owszem, przynosiła pewne zyski, ale zarządzana przez zaufanego człowieka de La Vegi nie będzie przecież robić tego wiecznie, trzeba jej silnej i sprytnej ręki, a nie zwyczajnego urzędnika. Musi być jakiś sposób, bo inaczej...

- Aua! - wrzasnęła nagle, zapominając o poprzednich rozmyślaniach. - Mamo, zaraz rozwali mi brzuch!

Na tym się skończyło, więcej powiedzieć nie mogła - ból był tak silny, że odebrał jej mowę. Odzyskała ją dopiero w szpitalu, by móc spojrzeć w oczy matki i zadać pytanie, na które i tak już znała odpowiedź:

- Bękart umarł, prawda?

- Przynajmniej jeden kłopot z głowy - odpowiedziała matka, zadowolona w gruncie rzeczy, że jej córka nie będzie wychowywać samotnie potomka Julio Ramireza - bo zaczynała zdawać sobie sprawę, że prawdopodobnie Graciela zostanie starą panną.

Felipe Santa Maria nie miał pojęcia, gdzie szukać Viviany, jedynym, co mógł zrobić, to zadzwonić do niej na komórkę, ale ta milczała jak zaklęta.

- Nie chce ze mną rozmawiać, czy jak? - złościł się sam do siebie.

Nie byłoby to nic dziwnego, zwłaszcza po tym, jak ją potraktował, ale przecież nie mogła się zapaść pod ziemię, musi gdzieś być! Sam nie wiedział, po co do niej dzwoni, odczuwał jednakże potrzebę oderwania się od planów zdobycia tego, czy innego majątku i od samej Andrei Monteverde i pogadania z kimś z jego klasy. Owszem, może mieszkał pod jednym dachem z córką samego Gregorio, ale to nie zmieniało faktu, że kobieta ta wychowała się na wsi i często wkurzała go drobnymi zachowaniami. A już dzisiaj, kiedy napawała się sytuacją z Dolores, zamiast mu od razu pomóc, przeszedł wszelkie granice. Viviana przynajmniej była po jego stronie...póki jej nie spoliczkował, zgwałcił, a potem porzucił. Jedno tylko pozostawało zagadką - dlaczego zadała się z kimś innym? Czyżby aż tak bardzo się na nim zawiodła, przecież tyle lat spędzili razem, wzajemnie oszukując naiwnego Carlosa? Kiedy zaczęło się między nimi psuć? Kto był temu winien? Dziesięć lat związku to kawał czasu, aż dziw, że nie dorobili się własnych dzieci, ale przecież musieli się kryć przed młodszym Santa Marią.

Andrea za to nie kryła zadowolenia - znalazła już właściwe ubrania i mogła w każdej chwili wyjść na kolację, jak kazał jej ojciec. Nie miała pojęcia, z kim się odbędzie, ale skoro Gregorio wydał jej takie polecenie, to znaczy, że chce ją przygotować na coś ważnego. A przecież trudno wymagać, żeby taki posiłek został zjedzony w towarzystwie jakiegoś obdartusa, prawda? Przez moment przeszło jej nawet przez myśli, że gdyby tym tajemniczym nieznajomym okazał się jakiś bogacz, wartoby go zdobyć, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Zdecydowała się zdobyć Santa Marię i tego będzie się trzymać - po tylu latach Carlos w końcu ma być jej i tylko jej.

Nareszcie się udało! Felipe uśmiechnął się bardzo szeroko, kiedy wpadł na pomysł zastrzeżenia swojego numeru i w ten sposób podejścia Viviany. W końcu ktoś podniósł słuchawkę i za moment Santa Maria powie tej kobiecie, o co mu chodzi - chociaż sam nie miał pojęcia - i może to do czegoś doprowadzi. Do czego - tego również nie wiedział, ale zawsze warto było spróbować.

- Słucham? - odezwał się głęboki i spokojny głos po drugiej stronie.

- Victor? - zdumiał się Felipe. - Co ty robisz z komórką Viviany?

- Aktualnie trzymam ją w ręce - odparł spokojnie zapytany. - A jeśli chcesz wiedzieć coś więcej, informuję cię, że ona nie ma zamiaru z tobą rozmawiać.

- Komórka, czy Viviana? - Widocznie szok nadal nie minął, bo brat Carlosa zadał iście idiotycznie pytanie.

- O Boże, jasne, że nie telefon! - roześmiał się doktor z ironią w głosie. - Zapomnij o tej kobiecie, stary, nie masz już tutaj nic do gadania!

- Czekaj, czekaj! Dlaczego odbierasz jej rozmowę? Co was łączy? - wydyszał Felipe na jednym oddechu.

- Nie powiedziała ci? W sumie ja też nie powinienem, ale się ciebie nie boję, więc odpowiem - bierzemy niedługo ślub, na który cię serdecznie zapraszam. A teraz wybacz, muszę podać mojej ukochanej ręcznik.

- Ręcznik?! Jaki ręcznik?!

- Niebieski - skwitował Bolivares, po czym przerwał rozmowę.

Dobrze, że nie widział reakcji Felipe, bo być może pożałowałby faktu, że się wygadał - starszy Santa Maria zniszczył swój telefon ze słowami:

- A więc to ty jesteś ojcem jej dziecka. A przy okazji już trupem.

Gdy lekarz podawał kąpiącej się Vivianie przedmiot, o którym przed momentem wspomniał, usłyszał coś na kształt wyrzutu:

- Wiem, kto to dzwonił i wiem, co mu powiedziałeś. Dlaczego to zrobiłeś? Teraz może mścić się albo na tobie, albo, co gorsza, na naszym maleństwie.

- Nie, skarbie - odparł pewnie Victor. - Nic nam nie grozi, a skoro i tak dowiedziałby się prędzej, czy później, lepiej, żeby od razu zdawał sobie sprawę, że żadne z nas się go nie obawia. To tchórz, bo jakże inaczej nazwać faceta, który bije kobiety.

~ Kimś, kto może taką kobietę zabić? - pomyślała, ale nie powiedziała tego głośno.

Gabriel Abarca czuł się głupio, ale nie odstępował Allie na krok. I to wcale nie dlatego odczuwał niezręczność, tylko nie wiedział, jak ma się zachować w tej sytuacji. Siedział przy dziewczynie i pocieszał ją samą swoją obecnością, ale co to mogło pomóc? Tym bardziej, że ona nie płakała - już nie - ale po prostu milczała i tolerowała jego obecność.

- Musimy ich zawiadomić! - stwierdziła nagle stanowczo. - Na pewno tata by tego chciał.

- Kogo? - drgnął chłopak, zirytowany, że przysnął na krześle. Czy tak ma się zachowywać kandydat do pojednania?

- Sonyę i jej przyjaciela, ojciec dużo im pomógł i bardzo się lubili. W sumie to poza mną chyba tylko ich chciałby widzieć na uroczystości. Nie wiem, jak z matką, być może też, ale to oznacza Carlosa Santa Marię, a z tego, co wiem, moja przyjaciółka chyba jest skłócona z tym facetem.

- Może niech już ona o tym zadecyduje, co? To znaczy Sonya oczywiście. Jeżeli chcesz, możemy się tym zająć już teraz.

- Raczej musimy, panienko - dodał Pedro, od śmierci ojca nazywając Allisson panienką. - Pogrzeb jest już niedługo.

- Mógłbyś to dla mnie zrobić? Nie mam siły wychodzić z domu - poprosiła córka zmarłego.

- Oczywiście, panienko - skłonił się Velasquez i wyszedł, próbując ukryć napływające do oczu łzy.

Żadne z nich nie myślało w tej chwili o testamencie Abreu, który może okazać się bardzo ważnym kawałkiem papieru zarówno dla przyszłości ich, jak i tych, do których szofer właśnie jechał.

Związek Barbary i Gregorio Monteverde układał się coraz lepiej, oboje poznawali się coraz bardziej i zaczynali myśleć o wspólnej przyszłości. Raul z radością patrzył na ten fakt, jeśli rodzice wzięliby ślub, przynajmniej jedna rzecz w jego życiu ułożyłaby się szczęśliwie. Oczywiście, było również jego wyzdrowienie, ale w chwili obecnej groził mu zawał serca. I to wcale nie z powodu kłopotów z tym organem, a przez Manolo.

- Wybieraj coś ładnego i idziemy! - rozeźlił się w pewnym momencie Raul. - Grzebiesz się jak kobieta na zakupach!

- Jestem na zakupach! - przypomniał mu Fernandez, przymierzając któryś z kolei garnitur. - Nasz tatuś mi zaufał i muszę naprawdę ładnie wyglądać.

- To tylko mój ojciec! - zgrzytnął zębami Monteverde.

- Na razie - odparował spokojnie Manolo. - Jak zrozumie, jaką jestem biedną sierotką, może mnie zaadoptuje i będzie również i moim.

- Nie zgrywaj się! - upomniał go brat. - Poza tym masz przecież matkę, nie jesteś więc sierotą.

- W takim razie pół sierotką! - odrzekł wdowiec po Virginii, po raz kolejny rezygnując z zakupu.

- A za moment ona straci jednego z synów! - nie wytrzymał Raul.

- Ojej, a co, źle się czujesz? - spytał z udawaną troską Fernandez.

Monteverde zabrakło słów. Gdyby nie nabrał głębokiego oddechu, zapewne trzasnąłby tego debila w twarz.

Dolores Gambone nie posiadała się ze złości. Oto właśnie nareszcie miały stać się bogate i szczęśliwe, a teraz musiały czekać na decyzje Santa Marii, bo z pewnością niedługo zostanie powiadomiony o testamencie Antonio de La Vegi.

- I nawet nie możemy się koło niego zakręcić, bo jest już żonaty - westchnęła kobieta.

- A z Monicą lepiej nie zaczynać, to prawda. Akurat w chwili, kiedy okazało się, że nie musimy bać się naszego kuzynka, bo ten został złapany i szybko przewiozą go do więzienia. Właśnie, zamierzasz go może odwiedzić? - spytała córka.

- Oszalałaś?! - wzdrygnęła się jej rozmówczyni. - A niby po co, żeby przypomniał sobie, kto wysłał na niego wiadomą kasetę?

- Pewnie i tak się domyśla - stwierdziła sucho Graciela, w ogóle nie przypominając matki, która straciła dziecko. - Jeżeli niczego nie zrobimy, gotów znaleźć sobie kogoś i za kratami, kto nas uciszy.

- W takim razie co mamy uczynić? Przecież go nie zabijemy?

- Dlaczego nie? Miałyśmy zamiar zamordować Rodrigueza, to co cię powstrzymuje przed tym morderstwem? Wszyscy wiedzą, że byliście kuzynami - może umrze na jakiś atak z radości, że spotkał cię po tylu latach?

- Nie ironizuj! Dobrze wiesz, że nie potrafiłabym nikogo zabić!

- Nie rozumiem - biednego geja tak, bogatego już nie? Co prawda Velasquez może nie ma kasy, ale kiedyś był radnym, pewnie zachował sobie co nieco na dostatnie życie po swojej śmierci. Mam nawet lepszy pomysł - obie wiemy, że Rodriguez ma do niego uraz, dlaczego więc nie napuścić ich na siebie? Przecież ukochany Sonyi miał problemy umysłowe, niech za nas pozbędzie się dawnego partnera, a przy okazji może mu coś odbije i sam się wykończy.

- I co ci to da poza satysfakcją?

- Fakt, że pozbawimy córeczkę Carlosa Santa Maria doborowej opieki? A jeśli będzie w rozpaczy, stanie się podatna na wpływy, pogodzi się dzięki nam z ojcem - którymkolwiek, jak wolisz - a ten na pewno hojnie się nam odwdzięczy.

Allisson Abreu miała dosyć łez, ale nie mogła ich powstrzymać, wciąż leciały i leciały. Ojciec był takim dobrym człowiekiem, na starość spotkało go nieco szczęścia, ale potem wszystko odebrano w szybki sposób, przecinając nić jego życia. Miał mieszkać sam, Carlos i Monica przenieśli się po ślubie do małego, ale własnego domu, który potem mieli zamienić na coś większego - oboje wierzyli, że rozprawa przebiegnie zgodnie z oczekiwaniami i Santa Maria zostanie uwolniony od wszelkich zarzutów.

- Muszę wyjść się poprawić - powiedziała w końcu do wciąż czuwającego przy niej Gabriela. - Nie wiesz, czy Pedro już wyszedł?

- Kończy myć samochód, mówił, że to ku czci twojego taty - odparł chłopak. - Wyjedzie, jak tylko skończy.

- Nie chciałabym być teraz w skórze Sonyi. Straciła sprzymierzeńca, może stracić i dzieci. Ona jednak przynajmniej ma przy sobie ukochanego, a ja jestem sama, sama! Matka wyprowadziła się do męża, zagląda tu od czasu do czasu, nawet nie wie, że ojciec nie żyje, a ja muszę sobie radzić z całością w pojedynkę. Wiesz, że nawet nie pomyślałam, żeby prosić ją o pomoc w organizacji pogrzebu?

- Allie...- Abarca podszedł do dziewczyny. - Wiem, że wcześniej nie układało nam się najlepiej, bo nie przyznałem się do tego, kim naprawdę jestem, to znaczy z kim wtedy rozmawiałem, ale nie odtrącaj mnie z jednego, tak błahego powodu. Byliśmy przyjaciółmi i chcę, aby tak było nadal.

- Nie mogę ci zaufać, nie teraz! - odsunęła się od niego. - Nie potrafię ocenić, czy kłamiesz, czy nie i czego tak naprawdę ode mnie chcesz. Daj mi na razie spokój, Gabrielu, proszę.

- Jak chcesz - wycofał się i wrócił na fotel, zasmucony.

Kiedy czekał na dziewczynę, odezwała się jego komórka. Daniel Ramirez miał do przyjaciela bardzo ważną sprawę:

"Podaj mi adres Sonyi Santa Maria, więcej nie mogę czekać. Mam dość zadowolonych gęb moich rodziców, chcę poznać kogoś, kto naprawdę dzielił ze mną miłość do mojego brata" - głosił SMS.

Gabriel nie za bardzo mógł podać dokładne dane, ale wiedział od Allisson, że Sonya mieszka u ciotki Ricardo, więc poinformował o tym syna Fernando i schował telefon. Jeszcze nie czas na wyjaśnianie córce Abreu, z kim się kontaktował, na razie jest zbyt przybita śmiercią ojca, żeby wciągać ją w dodatkowe sprawy.

Otrzymawszy instrukcje Daniel postanowił od razu wcielić swój plan w czyn. Smutne oczy Julio wciąż prześladowały go po nocach i tylko w ten sposób mógł sprawić, że przestaną go dręczyć. Obwiniał się o zaniedbanie, o fakt, że porzucił brata i wyjechał, zostawiając go na pastwę rodziców. Przecież dobrze wiedział, jacy oni są! Dlaczego dał się namówić na te przeklęte studia, dlaczego...sprzedał własnego brata? Każdy grosz zarobiony na pracy, która będzie oparta na skończonym przez niego kierunku, będzie kroplą krwi z ciała Julio. Czuł się, jakby ponownie, tym razem osobiście, go zabijał, kierując przedsiębiorstwem niedawno założonym przez matkę i ojca dla Daniela.

Za kilkadziesiąt minut stał już u wrót miejsca, gdzie mieszkała jego bratowa. Wziął bardzo głęboki oddech, bał się trochę tego spotkania, nie znał zbyt dobrze tej dziewczyny, wszystko opowiedział mu Gabriel, albo matka w przypływie pijackiego zwidu. Jednak oboje mówili prawdę - córka Gregorio kochała Julio, a więc Daniel od tej pory będzie ją traktował jak skarb, jak kogoś bliskiego, jak...jedyną rodzinę. Bo tak naprawdę przecież nią była, mimo, że młodszy Ramirez już dawno nie żył.

Za to Adrian czuł się bardzo, ale to bardzo szczęśliwy. Co prawda Christian był jeszcze słaby, ale powoli dochodził do siebie po ciężkiej operacji. Nie było gwarancji, że choroba została pokonana na zawsze, ale istniały na to spore szanse, tym bardziej, że w obecnej chwili nic mu nie groziło.

- Mówiłem ci, stary, że wygramy! - powtarzał w kółko do powoli odzyskującego przytomność kolegi. - Było z tobą źle, ale wszystko wróci do normy i jeszcze będziemy razem grać w piłkę, jak tylko się lepiej poczujesz! Może nie mamy rodziny, ale mamy siebie i będziemy się sobą opiekować do końca życia! Jak będę już stary, to ty będziesz nade mną czuwał. Dlatego musisz dbać o siebie, pamiętaj o tym.

- Mylisz się - rozległ się czyjś mocny głos tak nagle, że dziesięciolatkowi przez moment zdawało się, iż to Christek przemówił. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że to ktoś, kto właśnie stanął w progu sali.

- Wy macie rodzinę! I tą rodziną jestem ja! - kontynuował przybysz.

- Sergio! - ucieszył się Adrian, całkowicie zapominając o czasach, kiedy bał się tego człowieka.

- Owszem - odparł Gera i usiadł obok łóżka, z czułością patrząc na malca pod kołdrą.- Jak on się czuje?

- Lepiej! - odpowiedział mu tamten. - Wiesz, jakaś pani Guardiola, ponoć ważna osoba w tym mieście, zapłaciła za operację. Nie mam pojęcia, czemu to zrobiła, ale bardzo jestem jej wdzięczny.

- Możesz sam jej o tym powiedzieć! - uśmiechnął się Odmieniec, po raz pierwszy szczerze i otwarcie. - Ja z nią mieszkam! - dodał z dumą.

- Co? - oczy kolegi rozszerzyły się chyba maksymalnie, jak to tylko możliwe.

- Wszystko ci opowiem, tylko najpierw przywitam się z tym facetem! - wskazał na Christiana.

- Czekał na ciebie, kiedy myślał, że umiera - szepnął Adrian.

- Czekał? - zdumiał się Sergio. - Dlaczego akurat na mnie? Jesteś pewien, że czegoś nie pomyliłeś?

- Nie, nie, wzywał cię kilka razy, potem zabrakło mu sił. Dobrze, że już jesteś, wiesz?

- Hm, dziwne...- zaintrygował się Gera. - Czego ty ode mnie chciałeś, brachu? - zwrócił się do świadomego już Christiana.

Majordomus w rezydencji ciotki Rodrigueza skłonił się przed Sonyą i zapowiedział, iż dziewczyna ma gościa.

- Do mnie? Nie wiesz może, kto to tak? - zdziwiła się narzeczona Ricardo.

- Nie wiem, proszę panienki, przedstawił się tylko jako ktoś dla pani ważny, imienia nie chciał podać. To młody chłopak, na moje oko ma jakieś dwadzieścia jeden lat. Czy mam go wpuścić, panienko?

- Dobrze, zaczekam na niego w salonie.

Kilka minut później mogła patrzeć już w oczy bruneta, całkiem przystojnego chłopaka, który przed nią stał i dosyć długo obserwował, jakby oceniał, jakby mierzył wzrokiem.

- Przepraszam, ale chyba miał pan do mnie jakiś interes? - przerwała wreszcie krępującą ciszę.

- Tak, tak, proszę mi wybaczyć, po prostu musiałem zebrać myśli! - odparł Daniel. - Nazywam się Daniel Ramirez i jestem bratem Julio, pani byłego chłopaka. Chciałbym z panią o nim porozmawiać.

Julio. Julio. Julio. Brat Julio! Julio miał brata! Może kiedyś coś o nim wspominał, ale z domieszką goryczy i chyba nawet nie wymienił jego imienia, a teraz tenże brat stoi przed nią i chce mówić o...Julio.

- Mój Boże...- zakręciło się jej w głowie. - Niech pan siada...ja...nie sądziłam, że on, że Julio...

- Tak, tak, wiem - przerwał jej, nadal zachowując ten sam ton głosu, z jakąś domieszką smutku na końcu. - Mówił o mnie wcale, albo prawie nic, rozumiem. Wyjaśnię wszystko, również powód mojej wizyty, ale najpierw pozwoli pani, że zaproponuję przejście na "ty". Trochę dziwnie mówi mi się do bratowej per "pani".

- Tak, oczywiście, przepraszam, po prostu jestem zaskoczona. Nie wiedziałem, że jest pan...że jesteś w mieście.

Kiedy już usiedli i w miarę uspokoili swoje uczucia, Daniel rozpoczął:

- Bardzo kochałem swojego brata, chociaż trudno w to uwierzyć. Broniłem przed tym, przed czym się dało, niestety, rodzice nie byli tym zachwyceni i postanowili nas rozdzielić. Któregoś dnia wysłali mnie na studia za granicę, a kiedy wróciłem, on już nie żył. Powiadomiono mnie sucho o jego śmierci, przez telefon. Nie miałem nawet możliwości się z nim pożegnać, a on pewnie do końca życia sądził, że go opuściłem.

- Tak właśnie było - odpowiedziała mu, czując, że do oczu napływają jej łzy, kiedy przypomniała sobie, jak skonał Julio. Jej Julio.

- Nawet nie wiesz, co przeżyłem, jak bardzo byłem wściekły, rozżalony, jak wielkie pretensje miałem do samego siebie o ten nieszczęsny wyjazd. Gdybym wtedy został, być może nie doszłoby do tragedii. Miałem zamiar wrócić i zająć się nim, stworzyć przedsiębiorstwo, którym kierowałbym razem z Julio, uniezależnić się od rodziców, a tymczasem...

- Nic więcej nie mów...Przeżyłam to samo, jego odejście rozerwało mi serce. Podczas pogrzebu wpadłam do grobu, lekarz myślał nawet, że umarłam, taka blada wtedy ponoć byłam. Zakatowali go na śmierć, ta przeklęta dwójka, która odebrała mi człowieka, którego tak bardzo kochałam...

- Oboje kochaliśmy i widzę, że równie mocno - stwierdził Daniel, czując coraz większą sympatię do tej dziewczyny. O tak, ona go zrozumie, ona mu pomoże, z pewnością.

- Nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy, jego oczu, kiedy braliśmy ślub tuż przed jego śmiercią. Patrzył na mnie i wiedział, że mu wybaczyłam, że nadal go kocham mimo tego, co mi zrobił. Zmarł mi w ramionach!

- Wiem, wiem...Opowiedziano mi to, zanim tu przyszedłem, już jakiś czas temu. Przez długi czas sądziłem, że byłaś winna temu, co się stało, że to przez ciebie wpadł w złe towarzystwo, ale teraz widzę, jak bardzo się myliłem. Cierpiałem i osądzałem, obwiniałem każdego, kogo się tylko dało. Ty byłaś osobą, która trwała przy nim podczas mojej nieobecności. Dałaś mu szczęście w ostatnich latach życia. Dziękuję ci za to, Sonyu Santa Maria.

- Wiele bym dała, żeby on żył, Danielu...Nawet nie wiesz, jak wiele.

- I będzie żył! - Ramirez podniósł się, podszedł do dziewczyny, klęknął przy niej i wziął jej dłonie w ręce. - Wiem, że pewna kobieta spodziewa się jego dziecka, zamierzam zająć się tym malcem, a ty mi w tym pomożesz! Wiem też, kto go zamordował, znam całą tą sprawę i nie pozwolę, żeby malucha wychowywała morderczyni jego ojca! Proszę cię, pomóż mi! Pomóż mi ożywić mojego braciszka w tym chłopcu, razem ze mną podtrzymuj jego pamięć, pomóż mi zemścić się na moich rodzicach...Proszę!

- Oczywiście, że ci pomogę! Sama mam dzieci i nie chcę, żeby coś im się stało - jeśli tylko będę mogła, zaopiekuję się i tym maleństwem, tylko nie wiem, jak odbierzemy je Gracieli.

- Wezmę z nią ślub! - wyjaśniał jej dalej gorączkowo Daniel. - Nie patrz tak na mnie, tylko po to, żeby mieć dostęp do chłopaka, potem zabiorę jej potomka, bo pewnie i tak się nim nie będzie zajmować, a o wychowanie poproszę ciebie - ja będę mu ojcem, ty matką! Nie znam się na dzieciach, więc nie za bardzo będę wiedział, co i jak, ale jeśli mi powiesz...

Ricardo Rodriguez właśnie skończył przewijać maleństwa - ciotka próbowała go tego nauczyć na jego własną prośbę i trzeba przyznać, że szło mu to całkiem nieźle. Podśpiewując wracał z pokoju dzieci, gdzie zostawił Valerię. Enrique poinformował go wcześniej o gościu, toteż był ciekaw, kto to taki, ale ufał Sonyi całkowicie, więc niczego nie podejrzewał, kiedy wchodził do pomieszczenia.

I zastał tam ciekawy widok. Jego przyszła żona siedzi i płacze, wpatrując się w oblicze obcego chłopaka w jej wieku, a tenże trzyma ją za ręce i szepce coś, co wygląda na czułe słówka.

- Dzień dobry! - powiedział odrobinę za głośno, ale coś w jego żyłach zagotowało się od wewnątrz. Nie przypuszczał, by była to zazdrość jako o kobietę, ale w końcu to on jest wybrankiem Sonyi, a nie ten...chłystek!

- Jak dobrze, że już jesteś! - usłyszał głos dziewczyny, ale jego oczy nadal wędrowały od dłoni tajemniczego przybysza do twarzy córki Gregorio i z powrotem i w zasadzie tylko to do niego docierało. Miał irracjonalną ochotę podbiec do nich i wyrwać ręce Sonyi z objęć tego...wymoczka. - Daniel właśnie opowiada mi o czymś dla mnie bardzo ważnym. Zaraz ci wszystko opowiem, tylko najpierw was sobie przedstawię. Danielu, to jest właśnie ojciec moich dzieci.

Rzut oka Ramireza wystarczył, by przypomnieć sobie wszystkie słowa Gabriela na temat tego człowieka.

- Ten, który cię zgwałcił?

Koniec odcinka 217


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 3:51:19 24-01-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 3:20:07 24-01-10    Temat postu:

Dubel.

Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 3:21:14 24-01-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
alicja z krainy czarów
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:04:51 25-01-10    Temat postu:

Witam na początku nowego tygodnia, który zaczęłam w znakomitym nastroju bo od lektury kolejnego odcinka mojej ulubionej telci Zagłębiam się w fabułę, bo niesamowicie mnie wciągnęła. W Twoim dziele odnajduję elementy charakterystyczne dla moich ulubionych autorów Harlana Cobena i Sidneya Sheldona takie jak świetnie skrojona intryga, nagłe zwroty akcji, mroczne tajemnice, wyraziście wykreowane postacie, zbrodnie i namiętności Naprawdę masz szansę zaistnieć jako uznana pisarka. Osobiście uwielbiam powieści wielowątkowe z domieszką sensacji, thrillera i zagadki kryminalnej a także z niebanalnym wątkiem romansowym. A niejednoznaczna postać Ricardo naprawdę Ci się udała. Jak już kiedyś wspomniałam, nieodparcie pociągają mnie tacy bohaterowie, którzy mają (albo w przebiegu akcji ujawniają) swoją mroczną stronę, ale ten mrok nie przesłania w nich człowieczeństwa, honoru i pewnych zasad. W końcu nic nie jest białe ani czarne i w każdym człowieku tkwią pewne pokłady zła, które w sprzyjających warunkach wychodzą na wierzch albo pozostają w ukryciu... Dlatego wielokrotnie ulegałam nie do końca zdrowej fascynacji powieściowymi bohaterami nie do końca pozytywnymi, mafiosami itp. A moja pamięć rejestruje z dość dużą dokładnością wątki i fragmenty dotyczące powieściowych lub filmowych bohaterów które mnie interesują, natomiast często zupełnie przyziemne sprawy i fakty wylatują mi z głowy. W każdym razie mam zamiar uważnie śledzić i analizować każde słowo RR i Francisco, aby zbliżyć się do rozwiązania tajemnicy, bo ta niewyjaśniona sprawa z przeszłości mnie zaintrygowała. Poza nimi jest jeszcze jedna osoba, która mogłaby rzucić nieco światła na tę sprawę...Nestor. Czy Twoja sugestia o powracających żyjących oznacza zapowiedź powrotu na scenę możliwego świadka/uczestnika tamtych zdarzeń Nestor może okazać się kluczową postacią w odkrywaniu nieznanych rozdziałów z przeszłości RR...

Oczywiście domyśliłam się, że oszczędzisz dzieci, bo stanowią zbyt ważny element calości, poza tym uśmiercenie ich byłoby niepotrzebnym epatowaniem okrucieństwem. Sonya dobrze rozumuje, podejrzewając Rosę, ale ten dość niemrawy policjant jakoś się nie kwapił, żeby podążać za tym tropem. Wygląda na to, że obłąkana była służąca rzuciła kamieniem a potem zadzwoniła do Carlosa. Pewnie dowiedziała się o zbliżającej walce o dzieci od swojego informatora i teraz robi wszystko, żeby zaszkodzić Sonyi. Choć jestem w stanie zrozumieć pragnienie zemsty i czarną rozpacz po stracie ukochanej osoby, to jednak nienawiść Rosy wobec Sonyi jeast zupełnie irracjonalna i źle ukierunkowana, bo dziewczyna nie przyczyniła się w żaden sposób do smierci Juana, zawsze okazywała mu życzliwość itp. Dlaczego Rosa uwzieła się akurat na Sonyę, zamiast skierować ostrza swojej chorej wendetty wobec wrednej siostrzycki zmarłego Andrei, która traktowała Juana za jego życia jak śmiecia


Antonio chytrze urządził swoją żoneczkę i jej mamusię zaskakującym zapisem na korzyść Carlosa. Teraz panie Gambone oraz inne gatunki pasożytnicze takie jak Felipe czy Andrea zostali na bruku i zdani na niełaskę Carlosa i Monicy, która pewnie przy piewszej okazji wyrzuci rywalkę ze swojego nowego lokum. Ale testament Antonia nakłada na Carlosa także obowiązek opieki nad jego zapomnianym i zaniedbanym synem Luisem, któryb pała wobec niego uzasadnionym pragnieniem zemsty. Myślę, że Luis wybierze mieszkanie z Carlosem nie z miłości do ojca ale z chęci zemsty w myśl starej zasady, żeby być jak najbliżej swoich wrogów. W tym kontekście żal mi Sandry, której w moim przekonaniu powinna przypaść opieka nad dzieckiem, chyba że ona też zamieszka wraz z synem w rezydencji jego ojczulka. Nasunęła mi się taka myśl, że byłoby zabawnie gdyby między Carlosikiem a piękną wdową zawiązał się jakiś romans W końcu jesli Pablo zdyskredytuje Monicę przed Carlosem , to istnieje prawdopodobieństwo, że to małżeństwo się rozpadnie. Wtedy Andreita już będzie zacierać ręcę pewna zwycięstwa a niestały w uczuciach Carlosik zostawi ją dla pani Perez i wtedy pozostanie jej tylko rola worka treningowego dla Manolita (co prawda uroda to rzecz gustu, ale moim skromnym zdaniem aktorka grająca Sandrę jest o wiele ładniejsza od Letici Calderon).

Wątki z Felipe zawsze doprowadzają mnie do ataków smiechu. Dzisiaj rozbawiła mnie jego konsternacja i późniejsza reakcja na wieść o związku Viviany i Victora. Oczywiście oszalał z zadrości. Fakt, że Viviana zdradziła go z niepozornym doktorkiem a potem jeszcze ośmieliła z nim się zareczyć, musi być niezłym ciosem dla jego meskiego ego. Przecież Felipe uważa się za prawdziwego macho i bożyszcze kobiet. Poza tym w swoim zaślepieniu nie dostrzega pewnego istotnego faktu, że taki facet jak on pasował do dawnej Viviany ale nie jest już odpowiedni dla kobiety, którą stała się po wewnętrznej przemianie i zrozumieniu swoich błędów. Viviana przeszła długą i dość bolesną drogę ale odnalazła siebie i spokojną przystań u boku Victora, który nie jest wcale taki nieśmiały i kluchowaty, jak się wydawał wcześniej kiedy jeszcze dość nieporadnie starał sie zdobyć Virginię. Na przykład dziś Bolivarez dużo zyskał w moich oczach, kiedy spokojnie lecz stanowczo i bez lęku stawił czoła dawnemu kochankowi swojej przyszłej żony. Widać, że ikry mu nie brakuje i nawet pasuje do Viviany, choć ich związek zaczął się dość niekonwencjalnie od próby szantażu Trzymam kciuki za tę parę, choć pewnie czekają ją komplikacje, biorac pod uwagę, że zazdrosny Felipe będzie im trochę bruździł a kiedyś na scenę powróci Virginia, która zachłysneła się życiem bez Manolita , nie przypomina już dawnej trusi i być może będzie chciała namieszać Victorowi i jego nowej miłości.
W końcu doszło do tego, do czego dojść musiało... Daniel spotkał się z Sonyą i na mój gust coś za długo jej się przypatrywał i zbyt szybko zapałał do niej zbyt gorącą sympatią , a od tego tylko krok to głębszych uczuć Scena klęczącego przed Sonyą i trzymającego ją za rękę obcego faceta, którą zobaczył Ricardo, musiała wydawać się naszemu ulubieńcowi nieco kuriozalna i niepokojąca... Ale jest jeden niekwestionowany plus tej sytuacji. Ricardo zaczyna odczuwać zazdrość o Sonyę jako o kobietę, co znaczy, że jego miłość jest gorącą i zaborczą miłością mężczyzny do kobiety a nie jakąś czysto platoniczną przyjaźnią, nawet jeśli on sam sobie z tego w pełni nie uświadamia albo z jakiś powodów nie dopuszcza do siebie tej oczywistej prawdy Wiedziałam o tym od dawna. Zachowanie RR już od dawna na to wskazywało, te romantyczne listy, wyznania miłości... Nawet to dzisiejsze wyznanie spontaniczne prosto z serca zdradziło to, co się kryje w jego sercu, tylko czemu RR tak się broni przed uznaniem tego faktu... Ale teraz w obliczu potencjalnego rywala i zazdrości RR może być gorąco Na dodatek ten cały Daniel bez zastanowienia chlapnął o tym gwałcie. Za grosz taktu i wyczucia. Przecież taki niby inteligentny i wykształcony facet powinien skojarzyć fakty, że skoro Sonya mieszka wraz z ukochanym u jego ciotki, to się pogodzili i wyjeżdżanie z historyjką o gwałcie w takiej sytuacji jest co najmniej nie na miejscu . Teraz Sonya może mieć przez niego nieprzyjemności a RR pewnie będzie przykro, że jego ukochana kiedyś rozpowiadała o nim kłamstwa osobom postronnym. I wszystko przez niewyparzoną gębę Daniela...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 16:37:18 25-01-10    Temat postu:

Jak dla mnie dwa odcinku PIM to i tam za mało
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:45:12 28-01-10    Temat postu:

Jako że odcinek skończyłam czytać trzy dni temu w nocy, a dotarłam tu dopiero teraz, masz pełne prawo nazwania mnie opieszałą kretynką ;D
Czy plany Daniela nie spałą na panewce, skoro dziecko Gracieli nie żyje? Nie żyje... czy na pewno?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:54:43 29-01-10    Temat postu:

No jestem w końcu. Co prawda odcinka 217. jeszcze nie nadrobiłem, ale mój grafik wyklucza jakąkolwiek możliwość przesunięcia lektury na inny termin jak dzisiaj, więc i dzisiaj spodziewaj się parę słów na sobotę od Ślimaczka.
Gratuluje wspaniałej czytelniczki Alicji z krainy czarów która pisze referaty za trzech, nawet przy średnich odcinkach, a czasem nawet lepsze jakościowo niż odcinek (co się rzadko zdarza w twoim przypadku, ale odczuciu deja vu i chwilowej nudy przydarza się nawet najlepszym ). Na szczęście na chwilę obecną rodzi nam się para wszechczasów, tylko błagam, nie zrób mi kuku i zarysuj mi tu Andreę i Manolita, szczególnie tego drugiego. Twoja niechęć do niego nie współgra z chęciami obsamrowania go w negatywnym świetle. Wyszedł ci bardziej prawdziwy niż Carlos Santa Maria (ten Santa Maria z pierwszych odcinków rzecz jasna!), Bo teraz to on się raczej nazywa Carlos Święty Ma-Ryja (nie obrażając najświętszej panienki oczywiście - gra słów jednak robi swoje ). Manolo Fernandez jest tak samo prawdziwy i intrygujący jak świetnie zarysowane czarne charaktery z "Oliwera Twista" Dickensa. Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale lepiej znienawidź Manola jeszcze bardziej, bo jeszcze lepszy ci wyjdzie. Za to Andrea - to taka prowincujszka, która chyba nigdy się nie zmieni, chociaż... przy Manolo może się jeszcze wiele zmienić... Pytanie tylko na lepsze czy na gorsze i dla której ze stron. .

No tak postawiłaś nam RR w nietypowym świetle, może nie będę go usprawiedliwiał bo zacznę się powtarzać. Alicja zrobiła już to za mnie właściwie, mogę jedynie dopowiedzieć co myślę o Fransisco. Przecież to psychopata. W praktycye wynika, że psychopaci to geniusze zbrodni, którzy potrafią przeniknąć duszę człowieka na drugą stronę, potrafiąc przewidzieć jego każdy ruch, przez to są zawsze do przodu. Jednak słowa Fransisca nie wprowadzają nic nowego. Ten facet ma raczej niewiele do powiedzenia w przypadku RR, tym bardziej, że sama wiesz jak wyglądają jego gacie.... brudniejsze niż górnika w styczniu . Niech najpierw znajdzie odpowiednie mydło. Ale chyba się nie da, bo takie do nabycia tylko w Czyśćcu, a oboje dobrze wiemy, że nawet tam by go nie chcieli.

Sprawa z Carlosem i Luisem, jest rzeczywiście dośc zabawna. Niby syn mu zwisa, a tu się interesuje wnukami. Czemu nikt mu jeszcze porządnie nie dał w dupę i nie podał mu własciwego adresu zainteresowań?! Chyba wie, albo i nie wie, przecież Święty Maryja nie myśli, mózg mu już dawno wypłynął, jedyny plus jaki ma Andrea. Ze związku z nim wyssała mu mózg i chciał nie chciał świetnei jej się przydaje, tyle, że jest strasznei denerwująca . Chyba Carlos wie, co ma, a czego nie ma.... no chyba, że i jądra sobie zaziębił podczas nocy z Moniką pod gołym niebem .

Stratę Eduarda ewidentnie przeżyjemy wszyscy ciężko, ale na pewno masz w tym jakiś pozytywny cel. Tylko pytanie jaki... na litość boską, zlitowałabys się chociaż na chwilę nad RR i Sonyą. Jak nie on sam, to ona sama, a jak nei solo, to razem, tylko Andrea siedzi i zawija dolary w sreberka (no dobra, na razie to co najwyżej zawija śmieci w worek i wyrzuca na śmietnik, ale niewiele jej brakuje - co ciekawe, w rzeczywistości Andrea jest tak niesympatyczna, że wychodzi jej to na plus, bo naraziła się ostatecznie tylko trzem osobom - Gregorio, Raul i Maribel. A reszcie raczej zwisa jej obecność z Carlosem na czele. A RR i Sonya? Lista tak długa, że nie straczyłoby miejsca na jeden post, gdyby jeszcze podać przyczyny...

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 6:45:29 30-01-10    Temat postu:

No kolejne zaległości w mojej kartotece, można już odchaczyć. Szkoda, że te zaległości takei niewielkie, bo jak się człowiek solidnie zabierze do roboty, o najlepsze czyli "PiM" zaraz się kończy i trzeva czekać na następny epizod, który mam nadzieję, już niedługo, szczególnie dla jednego z wątków, na który przynajmniej jak tak odczuwam gorąco szykujesz dla jednego z czytelników. Już tak blisko... prawie się udało... Manolito już liczy pieniądze "tatuśka" i pozostałe profity z tej znajomości... kto wie, może akurat dziarksa Andrea to jedyna i słuszna kobieta w jego dośc krótkim i mało znanym życiu, pomijając wątki więzienne i jego wzmożoną aktykwność seksualną z kokotami .

Tych dwoje,to parka wyjątkowa i jakby zestawić ich razem to ogień płonie, wrzątek wylewa się z garnka, a kupidyn daje za wygraną, bo tu strzały de amor chyba raczej nie potrzeba, takie rzeczy same w naturze zadziałają. W KOŃCU NIE MAJĄ INNEGO WYJŚCIA. MYSZA BYĆ RAZEM!!! ALBO... ALBO RAMBO albo...

David dzisiaj zaczął już ostatecznie działać, choć po części wzbraniał się przed tym spotkaniem, dobrze, że jednak najgorsze ma już za sobą i wszystkie obawy się nie potwierdziły... no prawie wszystkie, bo zapewne RR nie wytrzyma i przywali mu pięścią w nochala za podobne oszczerstwa wymierzone pod adresem jego związkz z Sonyą. W sumie czemu nie... RR broniący swojego terytorium jak lew stada, to takie hm... romantyczne? A jakże! Przysolić mu! Po polać to trzeba potencjalnemu związkowi cwaniaków, materialistów, a jednak życiowych outsiderów Andrei i Manolo .

Dobrze, że jednak nic się nie stało i potencjalna krew nie należała do dzieci. Wprawdzie straty niewielkie, ale przyszłe następstwa mogą mieć znaczenie, bo chyba każdy z nas ma na myśli na chwilę obecną tylko Rosę, bo kogóż by innego? FV za kratami, Andrea zawija w sreberka jak świstak, ale raczej nie cegły, bo na głowie ma chwiejąca się sytuację finansową, a reszta zainteresowanych postaciami RR i Sonyi myśli o ich dzieciach więc im by krzywdy nie zrobiła, nawet gdyby chciałe je zastraszyć.

No to teraz już tylko czekać na rozwój wyadków, które jak to u ciebie bywa przejdą drastyczny boom. Mam nadzieję, ż częscią nadchodzącego boomu będzie iskrzący zwiazek A. Montenegro i M. Fernandez... TAAAAAK!

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 14:46:36 08-02-10    Temat postu:

A NIECH TO! TROCHĘ DŁUŻSZA PRZERWA! PiM-ie WRÓĆ!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 16:07:51 09-02-10    Temat postu:

jestem po kolejnych odcinkach a ściśle po akcji z nożyczkami w gardle biednej Veroniki. Długo Antonio się matką nie nacieszył, biedak:(
A co do mojej ulubienicy, to mocno trzymam kciuki, żeby z tym Rodriguezem przypadkiem nie była. Szkoda takiej fajnej dziewczyny:)

Pozdrawiam!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 4501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:17:38 11-02-10    Temat postu:

Wzięłam się za nadrabianie zaległości Jestem teraz na 184 odcinku. Bardzo dużo zwrotów akcji.

Andrea stała się teraz ciekawą postacią. Nie jest do końca zła, ale nie jest też dobra. Szkoda tylko, że tak źle wypowiada się o Ricardo. Gdyby go polubiła, to byłaby najfajniejszą postacią z całego serialu.
Niestety nad jej małżeństwem z Carlosem zawisły czarne chmury. Nie dość, że Raul im przeszkodzi, to na dodatek Carlos ją zdradził. Nie dziwię się Andrei, że się na niego wkurza. Sama jestem zazdrosna o mojego chłopaka .
Nie cierpię Monici! Jak mogła to zrobić. I ten głupi Carlos jeszcze się z nią przespał. On w ogóle nie panuje nad swoimi emocjami. Mógł ją przytulić, nawet pocałować (Co i tak byłoby skandalem dyskryminującym go w moich oczach), ale żeby rozebrać Monicę? Niedojrzały kretyn.
Btw. Źle, że Carlos zdradził Andreę, ale wolę już Natalię od Monici
Coś ty narobiła z Ricardo? Co to za leki? Faktycznie istnieją takie, czy są zmyślone? W każdym bądź razie gdy opisujesz zezwierzęcenie Ricardo to robi mi się niedobrze. Wyobrażanie sobie pełzającego, brudnego człowieka, który wszystko wącha nie jest zbytnio przyjemne.
Ale dobrze, że nareszcie wrócił do akcji i mam nadzieję, że dzięki chatce, w której spędził tyle miłych chwil z Sonyą wszystko sobie przypomni, a przynajmniej choć trochę zmądrzeje. Działanie leków podobno jest nieodwracalne, ale ja nie chcę wierzyć w to, że z bohatera najbardziej lubianego przez ciebie i przez wielu czytelników chcesz uczynić niedorozwoja.
I ostatnio coś za dużo osób uśmiercasz. Dlaczego zabiłaś Juana?

Ale tak ogólnie to odcinki świetne, trzymające w napięciu i bardzo emocjonujące. Stęskniłam się za tą telcią.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 118, 119, 120 ... 155, 156, 157  Następny
Strona 119 z 157

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin