Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

The American Agents - odc. 10
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:28:49 24-08-14    Temat postu:

Wow, dziękuję za obszerny komentarz! Super, że jesteś już na bieżąco to niedługo będę mogła wyskrobać coś do drugiego sezonu
Co do sparowania z kimś Deana to masz już pewien pomysł, ale nie zdradzę Chelsea mimo wszystko jest troszkę za młoda dla chłopaka, bo on ma 20 lat a ona 13 więc zakrawa tu na pedofilię, może kiedyś jak córka Leili podrośnie to kto wie?
Na pewno stosunki między Leilą i Liamem się ociepliły, w końcu ona mu pomaga i widać, że jej na nim zależy (więcej na pewno będzie w drugim sezonie)
Liam troszkę sobie posiedzi w psychiatryku i będzie miał czas na przemyślenia. Twoje skojarzenie z "Zagubionymi" jest świetne Ja jakoś nie myślałam o tym, kiedy pisałam o tych liczbach, ale rzeczywiście można sfiksować słysząc cały czas ciąg cyfr
Jest wiele zagadek i cały czas przychodzi mi do głowy coś innego, więc nie wiem, kiedy się wszystko rozwiąże. Na niektóre pytania sama jeszcze nie wymyśliłam odpowiedzi, więc musisz być cierpliwa
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba i postaram się Cię nie zawieźć z drugim sezonem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:24:39 24-08-14    Temat postu:

To w takim razie ja już nie mogę sie doczekac drugiego sezonu ;D Mam nadzieje że będzie on jak najszybciej ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:24:51 24-08-14    Temat postu:

A no i powiedz kiedy można sie spodziewać następnego sezonu Chyba ze to zależy od nadejścia weny

Ostatnio zmieniony przez Justyśka dnia 18:25:54 24-08-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:50:30 24-08-14    Temat postu:

Ostatnie odcinki pisałam raczej na żywioł, więc wena akurat tutaj nie ma nic do rzeczy Trochę obmyślone do przodu mam, więc niedługo powinnam zacząć pisać odcinek. Teraz jestem trochę zajęta, bo postanowiłam się skupić na moim drugim opowiadaniu, bo przez AA je trochę zaniedbałam Ale szybko mi idzie pisanie, więc podejrzewam, że może już w przyszłym tygodniu pojawi się tutaj premiera drugiego sezonu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:02:48 24-08-14    Temat postu:

To ja czekam z niecierpliwośći ;D Bo znając twój tok pisania to będzie ciekawie ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:09:01 26-08-14    Temat postu:

No mam nadzieję, że nie zanudzę Was na śmierć Mam kilka rzeczy w planach, ale jak to wyjdzie - nie wiem.
Niedługo biorę się za pisanie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:03:02 27-08-14    Temat postu:

Zapraszam na premierowy odcinek drugiego sezonu "Amerykańskich Agentów". Mam nadzieję, że się spodoba i z góry przepraszam za długość, ale nijak nie chciał wyjść krótszy

[link widoczny dla zalogowanych]

ODCINEK 1: "WALSH, INTERRUPTED" - "PRZERWANA LEKCJA WALSHA"

"[...] w szaleństwie moim odnalazłem zarazem i wolność i bezpieczeństwo. Wolność samotności i bezpieczeństwo niezrozumienia." - Khalil Gibran, "Szaleniec"

Przez zakratowane okna do pokoju odwiedzin wpadały wąskie smugi światła. Liam otworzył drzwi i ujrzał Leilę, która na jego widok natychmiast podniosła się z miejsca cała rozpromieniona. Walsh uśmiechnął się zawadiacko i podszedł do niej, skradając się, jakby nie chciał, by ktoś ich usłyszał.
- Ile mamy czasu, zanim przyjdzie Debbie? - zapytała pani psycholog, podchodząc bliżej do swojego pacjenta.
- Jest na spotkaniu pielęgniarek, więc co najmniej piętnaście minut. - Liam wyszczerzył zęby, po czym dodał: - Tęskniłem.
- Ja też - wyznała szczerze, po czym wpiła się zachłannie w jego usta.
Liam podniósł ją tak, że nogami oplotła go w pasie i posadził na śnieżnobiałym stole. Jedną rękę wplótł w jej brązowe włosy, które opadały falami na ramiona, a drugą błądził po jej plecach, szukając sprzączki od stanika.
- Liam!
Jeszcze tylko chwilkę...
- Liam!
Już prawie mam!
- Liam...! Skarbie, obudź się. Dzisiaj twój wielki dzień.
Walsh otworzył gwałtownie oczy i ujrzał nachylającą się nad nim pielęgniarkę Debbie. Uśmiechała się serdecznie i zdawała się całkowicie ignorować fakt, że najwidoczniej wybudziła go z całkiem przyjemnego snu.
Liam przetarł twarz dłonią, nadal lekko skonsternowany. Wielki dzień... No tak. Dziś miał wyjść ze szpitala. Wstał w pośpiechu, nie bacząc na zawroty głowy i zaczął zbierać swoje rzeczy. Chciał jak najszybciej opuścić gmach, w którym przebywał przez ostatnie dwa miesiące.
- Przed wyjściem musisz jeszcze podpisać kilka dokumentów - poinformowała go Debbie, ściągając pościel z jego łóżka, którą miała zamiar uprać zapewne dla nowego pacjenta. - Twoja piękna Leila już na ciebie czeka.
- Jak to: "moja Leila"? Ona nie jest moja! - mówiąc to, gestykulował zawzięcie i jeden z jego butów, który trzymał w dłoni, wypadł mu z ręki i poszybował łukiem w stronę przeciwległej ściany, od której odbił się i wpadł do kosza na śmieci.
- No... twoja pani psycholog. - Pielęgniarka wygląda na nieco skonfundowaną. - Myślałam, że wy...
- Za dużo myślisz, Debbie. Od tych harlekinów pomieszało ci się w głowie... - Liam wyciągnął czarny but z kosza i włożył go na stopę.
Pielęgniarka zmierzyła go uważnym spojrzeniem, jakby nie była pewna, czy dobrym pomysłem jest wypuszczenie Liama ze szpitala. Po chwili jednak uśmiechnęła się życzliwie, zabrała dopiero co zdjętą pościel i ruszyła do drzwi.
- I Liam... - zwróciła się do niego na odchodnym. - Doprowadź się najpierw do porządku.
Rzuciła znaczące spojrzenie na jego krocze, a on natychmiast zakrył się poduszką.
- Dzięki, Debbie. Poradzę sobie - wymamrotał czerwony jak burak, po czym usłyszał trzask zamykanych drzwi.
To już dzisiaj... Dwa miesiące dłużyły mu się niemiłosiernie. Nie narzekał jednak - może i żył w zamknięciu, odcięty od świata, ale przynajmniej żył.
Kiedy wyszedł ze szpitala, odetchnął pełną piersią rześkim marcowym powietrzem. Czuł się jakby zapadł w sen zimowy i przespał Boże Narodzenie oraz walentynki - razem kilkadziesiąt dni, które mógłby poświęcić na poszukiwania Dylana. Pobyt w psychiatryku nie był jednak bezowocny - John Doe nie znalazł się tam przez przypadek. Powinien przestać go tak nazywać, od kiedy poznał jego prawdziwe imię - Campbell Beckett - ale nie mógł się powstrzymać. Nie przywykł jeszcze do tego, że poznał tożsamość tajemniczego mężczyzny.
- Liaaaaam! - rozległ się przeciągły wrzask, a po chwili ktoś, a Liam dobrze wiedział kto, rzucił mu się na szyję, pozbawiając tchu. - Tak się cieszę!
- Dean... Puść mnie - wycharczał Walsh, nie mogąc złapać oddechu. - Miażdżysz mi żebra.
- Och, przepraszam. - Chłopak wypuścił mentora z objęć, a na jego twarzy pojawił sie wyraz dumy. - Trochę przypakowałem na siłce pod twoja nieobecność - wyznał, prężąc muskuły, a Liam z trudem opanował się, by nie parsknąć śmiechem na ten widok.
Rzeczywiście, żółtodziób nie przypominał teraz wymuskanego chłopczyka żywcem wyjętego z katalogu bielizny Calvina Kleina. Ściął też przydługie kosmyki, które kiedyś opadały mu na oczy. Teraz miał na głowie postawione włosy i wyglądał o wiele dojrzalej. No cóż... Na tyle dojrzale, na ile może wyglądać dwudziestolatek z twarzą gładką i rumianą jak pupcia niemowlaka.
Dopiero po chwili wzrok Liama padł na Leilę, która stała nieco dalej, aby dać im trochę prywatności. Teraz podeszła i wyciągnęła rękę do swojego pacjenta, chcąc mu pogratulować wytrwałości przez ostatnie dwa miesiące.
Liam uścisnął jej dłoń krótko, po czym zabrał rękę jak oparzony. Nadal nie zapomniał o śnie, z jakiego wyrwał go głos pielęgniarki, a który był przedziwnym snem erotycznym z nim i jego psycholożką w rolach głównych.
- Wiesz co, Liam? - zwrócił się do niego Sullivan, wyrywając go z rozmyślań. - Ten szpital chyba naprawdę cię zmienił. Jakoś inaczej ci z oczu patrzy.
Walsh wzruszył ramionami i po raz pierwszy od dawna, uśmiechnął się kątem ust, jak to miał w zwyczaju.
- Cóż mogę powiedzieć? Jestem innym człowiekiem. Takie doświadczenie wyzwala.
Dean wyrwał Walshowi z ręki małą torbę podróżną i zarzucił ją sobie na ramię, chcąc zapewne ponownie zaprezentować swoje stalowe mięśnie. Ruszyli w kierunku samochodu Leili - czerwonego mini coopera, do którego Liam w normalnych okolicznościach nie wsiadłby nigdy w życiu.
Sullivan wrzucił jego torbę do bagażnika i usadowił się na tylnym siedzeniu za co otrzymał mordercze spojrzenie od Liama. On sam zajął miejsce pasażera koło kierowcy i nie czuł się z tym dobrze. Podczas jazdy Dean zasypywał go pytaniami o psychiatryk. Paplał jak najęty, opowiadając, co działo się pod jego nieobecność. W pewnym momencie powiedział, że od kilku tygodniu mieszka w domu panny Harris, więc Liam musiał mu przerwać.
- Jak to? - zdziwił się. - A co z apartamentem na trzynastym piętrze?
Dean zmieszał się lekko i zawahał zanim odpowiedział.
- No... Tak jakby... CIA go przejęło.
- Przejęli nasze mieszkanie?! - Liam nie mógł uwierzyć własnym uszom.
To prawda, apartament w Virginia Beach należał do wywiadu, ale nigdy nie sądził, że go stamtąd wywalą.
- No wiesz, chyba uznali, że skoro jesteś niespełna rozumu, to nie mogą cię utrzymywać. A może po prostu szpiedzy stwierdzili, że to wkurzy cię najbardziej.
- I mięli cholerną rację!
Liam zaczął uderzać pięścią w otwartą dłoń. Spokój jaki go ogarnął po wyjściu ze szpitala zniknął jak ręką odjął. Wyglądało na to, że nie zmienił się nawet na jotę - wciąż był tym samym Liamem Walshem.
Dean zaczął niekontrolowanie chichotać na tylnym siedzeniu, więc agent posłał mu kolejne mordercze spojrzenie.
- Co jest? - zapytał. - Jesteś zawiedziony, że nie przeżyłem katharsis?
- Ja? Coś ty! Po prostu cieszę się, że wróciłeś, to wszystko - wyjaśnił Dean, ale nadal nie przestawał chichotać.
- No co? - warknął ponownie Liam, odwracając głowę tak gwałtownie, że aż zabolał go kark.
- Ta sobie myślę, że chyba jednak się zmieniłeś. - Sullivan wyszczerzył śnieżnobiałe zęby w uśmiechu.
- Dlaczego tak twierdzisz? - zdziwił się Walsh.
- Powiedziałeś "nasze mieszkanie". To jest jakiś progres.

***

- NIESPODZIANKA!
Liam odskoczył do tyłu przerażony, myśląc, że to wróg z kontrwywiadu zasadził się na niego w ciemnym salonie Leili Harris. Właścicielka domu pstryknęła jednak włącznik światła i już po chwili ukazali mu się jego przyjaciele i znajomi, którzy zjawili się tu, by powitać go po długiej nieobecności.
Ktoś zawiesił wielki transparent z napisem: "Witaj w domu, Liam" i Walsh pomyślał, że to na pewno sprawka Deana. Słowa na plakacie były ułożone z liter wyciętych z gazet, co przywoływało na myśl anonimowe listowne szantaże z filmów kryminalnych. Liam musiał przyznać, że to miła niespodzianka, choć napis nie był dość adekwatny do sytuacji - w końcu został pozbawiony swojego mieszkania i najbliższe dni miał spędzić u Leili, co nie napawało go optymizmem.
- Jak leci, Walsh? - zagrzmiał barman Sky, waląc przybyłego po plecach.
- Fajna przygoda, co nie? - zapytał Viper, uśmiechając się od ucha do ucha i ściskając niższego o głowę przyjaciela.
Liam rzucił mu mordercze spojrzenie, a widząc, że Viper chichocze jak oszalały, dodał:
- Zaiste, było wyśmienicie.
O'Connor wybuchł gromkim śmiechem i objął przyjaciela ramieniem, zarządzając:
- Sky! Daj naszemu świrowi porządnego drinka. Zasłużył sobie!
- Się robi - odparł barman, kierując się do kuchni, gdzie znajdował się alkohol.
- I jak ci się podoba? - zapytał Dean, spoglądając na mentora wyczekująco. - To takie skromne przyjęcie na twoją cześć, żeby ci pokazać, że zawsze możesz na nas liczyć i wcale nie uważamy cię za czubka.
- Yhmm... - odchrząknął Carter gdzieś z kąta, ale Sullivan zmroził go wzrokiem, więc się zamknął.
- Dzięki, Dean - wykrztusił Liam. Nigdy nie sądził, że te słowa przejdą mu kiedykolwiek przez gardło. - To naprawdę miły gest.
Żółtodziób rozpromienił się i udał się do kuchni, by pomóc Sky'owi przy drinkach. Do Liama zaczęli podchodzić kolejno znajomi, witając się z nim i gratulując odwagi i wytrwałości "w tych trudnych czasach". Kiedy przyszła kolej Spellmana, Liam nie dał mu dojść do słowa.
- Mam informacje, które na pewno cię zainteresują - powiedział bez zbędnych ceregieli, a Dyrektor Departamentu Spraw Wewnętrznych zmrużył oczy, czekając na to, co ma mu do powiedzenia Walsh. - Leilo, możemy skorzystać z twojego gabinetu? - zapytał panią psycholog, która z lekkim zdziwieniem, przyzwoliła im na to, a sama miała zamiar się oddalić. Liam powstrzymał ją jednak, mówiąc: - Ty też chodź z nami.
Zdumiały ją te słowa, ale i ucieszyły - lubiła być na bieżąco. Kiedy szli do gabinetu, do tego przedziwnego orszaku dołączył Dean z dwoma drinkami w rękach, dopytując się, o co chodzi. Liam wprowadził wszystkim do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi.
- Znalazłem Johna Doe - poinformował zebranych.
Miało to następujące konsekwencje: Viper wyszczerzył oczy ze zdumienia, Dean zakrztusił się drinkiem, który właśnie popijał, Leila zakryła sobie usta dłonią, a Spellman wypuścił ze świstem powietrze.
Zaczęli mówić przez siebie, chcąc dowiedzieć się szczegółów o tym nagłym i zdumiewającym spotkaniu. Liam uciszył ich ruchem ręki i postanowił wyjaśnić wszystko po kolei.
Opowiedział im o tym, jak krótko po jego przybyciu do szpitala, pojawił się nowy pacjent, John Doe, lub jak się później okazało Campbell Beckett. Nikt nie znał jego tożsamości, ponieważ skrzętnie ją ukrywał. Liamowi udało się jednak do niego dotrzeć i porozmawiać z nim. Dowiedział się, że Brytyjczyk pracował kiedyś dla MI6*, ale musiał zbiec, ponieważ niesłusznie oskarżono go o szpiegostwo.
Campbell musiał uciec, żeby ocalić swoje życie - w tym czasie na młodych, skrzywdzonych przez MI6 czy CIA i niesłuszne oskarżenia agentów polowała tajna organizacja zwana Veritas, która działa przeciwko oficjalnym rządom Ameryki i Wielkiej Brytanii. Rekrutowała ona agentów, licząc na to, że będą oni chcieli zemścić się na swoich byłych pracodawcach. Beckett nie uległ jednak Veritas i został osadzony w więzieniu, gdzie był okrutnie torturowany, wręcz katowany. To tam właśnie poznał Dylana.
- Zaraz... - Spellman przerwał Liamowi opowieść, nie wiedząc, co o tym myśleć. - Stevens był przetrzymywany przez Veritas? Na jakiej podstawie?
- Odmówił przyłączenia się do nich - wyjaśnił Liam, a widząc, że inni nadal nie rozumieją, dodał: - Dylan wykrył, że w CIA są szpiedzy, prawda? Wiedział, że prędzej czy później kontrwywiad się do niego dobierze i tak się stało. To Veritas stoi za tymi wszystkimi tajemniczymi zgonami i zaginięciami. Chcieli mieć Dylana w swoich szeregach, ale on się nie zgodził, więc go porwali, by torturować go tak samo jak Johna... To znaczy - dodał szybko - Campbella.
- To nie ma sensu - zauważyła Leila. - Myśleli, że tortury sprawią, że zacznie wykonywać ich rozkazy? Przecież Stevens był patriotą - nigdy nie współpracowałby ze zdrajcami narodowymi.
- Nie wiem, istnieje możliwość, że mieli inne plany wobec niego. - Liam podrapał się po głowie i zaczął się przechadzać w tę i z powrotem po gabinecie. - Campbell był tam znacznie dłużej i niemal zginął. Miał naprawdę poważne obrażenia. Nie mogliśmy rozmawiać zbyt swobodnie, bo wciąż nas kontrolowali, więc przez większość czasu w psychiatryku udawał szurniętego. Wciąż powtarzał ciąg tych cyfr...
- Skąd pewność, że rzeczywiście nie jest stuknięty? - Viper zawsze chłodno myślał. - Tortury mogły doprowadzić go do obłędu. Mógł też kłamać, chcąc wprowadzić cię w zasadzkę. Nie powinieneś mu ufać, Liam.
- Uwierz mi, przez ostatnie dwa miesiące mieszkałem ze świrami. Campbell Beckett do nich nie należy.
- A powie mi ktoś wreszcie co to jest to Veritas? - zagadnął w końcu Dean, niezbyt pewnie, bojąc się, że zostanie zrugany za zadanie tego pytania.
- To legendarna organizacja szpiegowska - wyjaśnił Viper. - Nie wszyscy wiedzą o jej istnieniu. Ja sam myślałem, że to jakieś brednie, ale są dowody na ich działalność.
- To prawda... Ja także nie wierzyłem w jej istnienie aż do teraz. Te dziwne pogłoski, które docierały do mnie na przestrzeni lat wreszcie układają się w całość. - Spellman zamyślił się nad czymś głęboko, a Liam postanowił powrócić do swojej opowieści.
- W każdym razie, Beckett wie, gdzie jest Dylan. Udało mu się uciec i przekazać mi wiadomość od niego w dniu Święta Dziękczynienia. Jakiś czas później został złapany i stwierdził, że najbezpieczniej będzie udawać szaleńca. Nie miał pojęcia, że spotka mnie w szpitalu psychiatrycznym. To był naprawdę fortunny zbieg okoliczności.
- Ale co oznacza ta wiadomość? - zapytał Dean, przypominając sobie ciąg cyfr, który kiedyś został przekazany jego mentorowi. - Co to są za liczby?
- Campbell nie wiedział. Podobno Dylan nie miał czasu mu tego wyjaśnić i stwierdził, że ja domyślę się o co chodzi. - Liam zasępił się. Przyjaciel nie przewidział, że Walsh nie będzie miał zielonego pojęcia o co chodzi.
- Więc... Gdzie jest Dylan? - spytała Leila, chcąc przerwać kłopotliwą ciszę, która nastąpiła po słowach agenta.
- W Anglii. Tam, gdzie siedziba Veritas.
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć - wyznał Viper, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Ten cały Beckett jest podejrzany. Trzeba go sprawdzić.
To stwierdzenie przypomniało o czymś Liamowi.
- Bruno! - krzyknął. - Macie go?
- Ojejku, nie powiedziałem ci? - Dean złapał się za głową, nie mogąc uwierzyć we własną głupotę. - Musiałem zapomnieć... Znaleźliśmy go!
- To świetnie! - Liam był w siódmym niebie. - Gdzie jest? Kiedy mogę się z nim zobaczyć?
- To nie będzie problem - poinformował go Spellman. - Dean da mu znać.
Walsh zmarszczył brwi, spoglądając to na Deana, to na Dyrektora Departamentu Spraw Wewnętrznych.
- To długa historia - wyjaśnił Sullivan, wystukując coś zawzięcie na swoim telefonie.
- Kiedy ludzie mówią, że to długa historia, zwykle jest krótka, tylko są zbyt zawstydzeni, żeby ją opowiedzieć - odezwał się jakiś głos od drzwi i do pokoju weszła córka Leili, Chelsea.
- Chels! - panna Harris zbeształa córkę za przeszkadzanie w rozmowie. - Nie możesz podsłuchiwać prywatnych rozmów!
- Nie podsłuchiwałam, tylko usłyszałam - jest różnica. - Dziewczynka wywróciła teatralnie oczami, po czym dodała: - Wszyscy szukają czubka.
- Chelsea! - Leila pokręciła głową z niedowierzaniem, a trzynastolatka wzruszyła ramionami i wróciła do salonu, gdzie odbywało się przyjęcie bez gościa honorowego.
Zanim udali się do salonu, Liam szepnął im, że na tę dyskusję jeszcze przyjdzie pora. Potem zwrócił się do Deana:
- Chce się z nim spotkać jutro z samego rana. Powiadom Bruna, że Liam Walsh chce odpowiedzi i nie spocznie, póki ich nie dostanie.


*Secret Intelligence Service (SIS, znana także jako MI6 – dawniej Military Intelligence section 6, wywiad wojskowy Sekcja 6) – brytyjska służba specjalna powołana w roku 1909 do prowadzenia wywiadu zagranicznego.


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 18:14:38 27-08-14, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:56:47 27-08-14    Temat postu:

Oooo kurczaczek nie myślałam że nowy sezon będzie tak szybko Aleee oczywiście to bardzo na plus ;D
Na samym początku rozdziału to cała rozradowana byłam bo już myślałam ze zaczęło sie poważnie dziać pomiędzy Lelią i Liamem aaaa tu się okazuję że to był sen ;D Mogła by ta pielęgniarka go nie budzić wtedy ;D
Aleee 2 miesiące tooo sporo się nasiedział w tym psyhiatryku ;p Ale pewnie miał niezłego gonga jak dowiedział sie że razem z Deanem będą mieszkać na razie u pani psyholog ;D Dean oczywiście jak zawsze swietny ;D Kocham tego chłopaka ale pewnie to juz nie raz i nie dwa pisałam ;p
Nooooo i w końcu cos się zaczęło wyjaśniać co do Dylana i wgl , aczkolwiek nooo ja tam jeszcze sie dokładnie nie nastawiam na tą teorie bo znając Ciebie to jeszcze tak to przekombinujesz że znowu nie będe wiedziała o co chodzi hahaha . Ale co do tego goscia z psyhiatryka tooo na miejscu Liama nie była bym taka ufna , za dużo zbiegów okolicznośći
Nooo dziękuje za tak szybki odcinek i czekam na kolejny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:18:45 28-08-14    Temat postu:

Dziękuję za komentarz
A dałam szybciej niż zamierzałam, bo akurat udało mi się go szybko napisać
Liam kurczowo trzyma się tej teorii, bo na razie to jedyny trop, a on bardzo chce znaleźć Dylana. Viper powtarza mu, by nie ufał Campbellowi, ale on jest analitykiem, więc zawsze trzeźwo myśli. Walsh też powinien, ale w tej kwestii zdaje się na instynkt. No i chodzi o jego przyjaciela, więc teraz jest to już sprawa prywatna, a nie tylko zawodowa
Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:43:13 28-08-14    Temat postu:

Nooo w sumie mu się nie dziwie, chodzi tu o jego przyjaciela więc łapie się każdej opcji , tylko żeby się na tym nie przejechał, tak jak pisałam wcześniej jak dla mnie za dużo zbiegów okolicznośći co do tego żeby Campbellowi ufać :p A kiedy moge się spodziewać nowego odcinka ;D ? Wena jest ;d ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:07:59 28-08-14    Temat postu:

Wena jest, jak najbardziej, tylko ostatnio skupiłam się na moim drugim opowiadaniu, Stars Way, i ostatnio pisałam praktycznie tylko to, póki wiedziałam, co chciałam napisać, a na AA już mi zabrakło czasu.
Następny odcinek pewnie dopiero w przyszłym tygodniu, zależy kiedy go napiszę, bo nie mam zapasu niestety.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:13:00 01-09-14    Temat postu:

A tutaj kiedy dodasz coś nowego
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:47:42 01-09-14    Temat postu:

Postaram się coś napisać i wrzucić maksymalnie do piątku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:20:17 01-09-14    Temat postu:

Czekam z niecierpliwością
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5779
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:16:32 04-09-14    Temat postu:

Zapraszam na kolejny odcinek W roli Bruna:

[link widoczny dla zalogowanych]


ODCINEK 2: "MARTIN'S TRIUMPH" - "TRIUMF MARTINA"

Następnego dnia Liam miał się spotkać z Brunem. Wszystko było już uzgodnione, ale nadal czekali na wiadomość o miejscu spotkania, które miał wybrać Rosjanin. Walsh musiał przyznać, że to dość podejrzane. Handlarz narkotykami nie oponował przed rozmową z agentami CIA? Coś tu było nie tak, ale Dean zapewnił go, że wszystko jest w porządku, więc nie miał wyboru, tylko musiał mu zaufać.
Pożyczyli czerwonego mini coopera Leili, żeby "nie rzucać się w oczy", ale Liam szczerze wątpił, czy dwóch mężczyzn prowadzących kobiece auto może pozostać niezauważonymi. Potrzebowali jednak transportu, a panna Harris była na tyle miła, że udostępniła im go.
- Jest sms od Bruna! - krzyknął uradowany Dean, odczytując wiadomość na swoim telefonie. - Chce się spotkać w jakiejś rosyjskiej knajpce w Richmond, która nazywa się "Mamma's pierogies". - Sullivan z trudem odczytał nazwę restauracji i spojrzał ze zdziwieniem na Liama, który prowadził samochód. - Co to są te pierogies?
- A bo ja wiem, jakieś kluski czy coś w tym rodzaju. - Walsh machnął ręką i zmarszczył brwi. - Chce się spotkać w ruskiej knajpie? Niezbyt to subtelne...
- Może jest głodny. W końcu jest pora lunchu - zauważył Dean, a widząc karcące spojrzenie starszego agenta, wzruszył tylko ramionami. - Ja to z chęcią spróbuję tych pierogies.
Nikt z nich już więcej się nie odezwał do czasu gdy znaleźli się w umówionym miejscu. Restauracja była dość przytulna i roztaczała się w niej przyjemna, domowa atmosfera, co kontrastowało z bojowym nastrojem Liama Walsha. Zajęli stolik w jak najdalszym kącie lokalu i schowali się za kartami menu, konspiracyjnie rozglądając się po wnętrzu i wypatrując gościa imieniem Bruno.
Po pewnym czasie dzwonek u drzwi obwieścił pojawienie się nowego klienta i do knajpy wszedł wysoki, postawny mężczyzna o ciemnej karnacji. Miał na sobie zwykłą niebieską koszulę i dżinsy. Zupełnie nie pasował do wizji Bruna, którą od kilku miesięcy miał w swojej głowie Liam. Był zdecydowanie zbyt młody - wyglądał jakby był krótko po trzydziestce. Rzucał się też w oczy jego amerykański styl bycia.
Mężczyzna zwrócił się do kelnera z jakimś pytaniem, a po chwili ten wskazał mu na stolik w głębi lokalu, gdzie Liam i Dean nadal kryli się za kartami dań. Bruno bez zastanowienia ruszył w ich kierunku i bezceremonialnie zajął miejsce przy okrągłym stole. Zmierzył obu agentów spojrzeniem, po czym uśmiechnął się, ukazując białe zęby. Walshowi zrobiło się niedobrze na ten widok - jak ten gość mógł być taki spokojny?
- Witam, panów - odezwał się Rosjanin po angielsku z ledwo widoczną nutą akcentu. - To ze mną chcieliście się spotkać.
- Eee, tak, panie... Bruno - wyznał nieśmiało Dean, wyciągając w jego kierunku rękę. - Dean Sullivan. Korespondowaliśmy ze sobą.
Bruno uścisnął jego dłoń, a Liam rzucił młodemu karcące spojrzenie. Instynktownie wiedział, że nie mogą sobie pozwolić na zbyt wiele w towarzystwie Rosjanina. Bądź co bądź, był on wrogiem, nawet jeśli na chwilę sprzymierzonym z nimi.
- Więc... Rozumiem, że chcecie porozmawiać o Dylanie Stevensie - zaczął bez ogródek mężczyzna, po czym wpatrzył się w menu i wezwał kelnera, chcąc zamówić jakąś potrawę.
- Hola, hola, panie Bruno. - Liam położył rękę na karcie dań, dając do zrozumienia, że to nie on będzie dyktował przebieg rozmowy. - Najpierw zacznijmy od podstawowych informacji. Kim jesteś?
- To jakiś żart? - Bruno parsknął śmiechem, w którym jednak nie dało się usłyszeć rozbawienia. - Liam Walsh chce się ze mną spotkać, ale nie ma pojęcia, z kim tak naprawdę ma do czynienia?
- Wiem, że nazywasz się Bruno i że jesteś, a raczej byłeś, przełożonym Dmitrija Walkovica. Wiem, że trudnisz się handlem narkotyków i szmuglowaniem ich z USA do swojej małej, brudnej ojczyzny... - W głosie Liama dało się słyszeć pogardę, co nie uszło uwadze Rosjanina.
- Nic o mnie nie wiesz, śmieciu. Tak ci się tylko wydaje - syknął przez zęby, po czym ponownie uśmiechnął się na widok kelnera który podszedł do ich stolika, aby odebrać zamówienie.
Bruno zamówił jakąś potrawę z menu, Dean stwierdził, że chce to samo, a Walsh zupełnie zignorował kelnera, który po chwili odszedł od ich stołu nieco obrażony.
- Więc oświeć mnie - kontynuował rozmowę Liam, jakby jej wcale nie przerwali.
- Bruno Garin. Ojciec Rosjanin, matka Ukrainka. Połowę życia spędziłem w Ameryce, więc jeśli już jakiś kraj mam nazywać ojczyzną, to tylko USA. A z handlem skończyłem po tym jak Veritas mnie oskubało.
Zarówno Walsh, jak i Sullivan zdziwili się słysząc te słowa. Nie spodziewali się, że oprócz nich, ktoś jeszcze wie o działalności tajnej organizacji.
- Więc to nie Dylan cię okradł? Dmitrij mówił, że to właśnie on udaremnił mu przeszmuglowanie kokainy do Rosji... - Dean podrapał się po głowie, próbując poskładać wszystko w całość.
- Walkovic to kretyn. - Bruno skrzywił się na wspomnienie dawnego współpracownika. - Zasłużył na los, jaki go spotkał. Był nieostrożny. Tak to już jest, jak się robi interesy z alfonsami. No i Veritas go dopadło. Całe szczęście - dodał po chwili ku zdumieniu swoich towarzyszy.
- A co z tym wszystkim ma wspólnego Dylan? - Liam powoli tracił cierpliwość. - Veritas wykorzystało go do przejęcia twoich narkotyków. Po co?
- A po co ludzie kradną? - odpowiedział pytaniem na pytanie Bruno. - Wysil szare komórki, Walsh. Kasa! Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to zwykle chodzi o pieniądze. Wygląda na to, że kiedy pojmali Dylana, zmusili go, żeby pomógł im mnie okraść. Pewnie sądzili, że to będzie bułka z masłem, no i mieli rację. Walkovic nie dopilnował towaru.
- Po co im była forsa z narkotyków? - zapytał Dean.
- Nie mam pojęcia, może na broń? Nie jestem specjalistą od tajnych kontrwywiadów.
- Słuchaj, Gagarin... - zwrócił się do mężczyzny Liam z nutą zniecierpliwienia w głosie.
- Garin - poprawił go Bruno, przewracając teatralnie oczami.
- Nieważne. Spotkaliśmy się, bo myśleliśmy, że masz jakieś przydatne informacje.
- A kto mówi, że ich nie posiadam? - Rosjanin oparł się na krześle i nonszalancko założył nogę na nogę, świdrując Liama spojrzeniem.
- Nie powiedziałeś nic, co mogłoby nas zainteresować. - Waslh zacisnął zęby ze złości. Ten typ go irytował i chciał skończyć tę rozmowę jak najszybciej, żeby nie wybuchnąć.
- No cóż... Jak to się mówi: na tym świecie nic nie jest za darmo - zauważył chytrze Bruno, próbując wykorzystać swoją okazję.
Przy ich stoliku pojawił się kelner niosąc lunch dla Rosjanina i Deana, który w skupieniu przysłuchiwał się tej wymianie zdań. Kiedy chłopak udał się z powrotem do kuchni, Walsh wreszcie się odezwał.
- Czego chcesz?
- Ochrony CIA, to chyba oczywiste. Jestem pod ostrzałem Veritas. Chcą mnie zwerbować, a ja nie zwykłem układać się ze złodziejami.
- No tak, bo sam nim jesteś - zauważył dobitnie Liam, ale Bruno tylko uśmiechnął się na te słowa. - Przykro mi cię rozczarować, ale ja i CIA nie jesteśmy w dobrych stosunkach od kiedy zostałem oskarżony o morderstwo mojego szefa.
Garin pokiwał głową, jakby się nad czymś zastanawiał.
- W takim razie, musisz coś wymyślić, jeśli chcesz żebym współpracował. Zatrzymałem się w motelu niedaleko stąd. Dean ma mój numer, będziemy w kontakcie.
Po tych słowach wstał i rzucił na stolik banknot jako zapłatę za zamówione dania, których nikt nie zdążył jeszcze ruszyć.
- Czekam do jutra na twoją propozycję, Liam.
Użycie przez Bruna imienia Walsha świadczyło o jego gotowości sprzymierzenia się z agentem i jego podopiecznym w walce przeciwko Veritas. Kiedy Rosjanin opuścił lokal, Liam pogrążył się w rozmyślaniach. Nie był pewny, czy może mu zaufać. Wyglądało na to, że na razie nie miał jednak wyjścia. Ostatnimi czasy, nic mu nie wychodziło i każdy, kto mógł pomóc był mu potrzebny.
- Przepraszam! - Dean zawołał kelnera i wskazał na nietknięte potrawy na stole. - Czy mogę to zabrać na wynos?
Liam pokręcił głową z dezaprobatą, po czym razem ruszyli do wyjścia (Dean niosąc torbę z logo restauracji, w której znajdowało się jedzenie na wynos).
- Wracamy do Leili? - zapytał Sullivan, kierując się do czerwonego mini coopera, zaparkowanego niedaleko.
- Nie, musimy sobie porozmawiać z Xavierem Martinem.
- Z Martinem? A po co?
- Może coś wie... - Liam zastanowił się nad czymś przez chwilę, po czym dodał: - I nie przyzwyczajaj się. Nie będziemy mieszkać u Leili.
- Nie? A gdzie mamy spać? Pod mostem?! - Dean nie wiedział, co jego towarzysz ma na myśli. - A może wprowadzimy się do pokoju motelowego Bruna? - dodał z sarkazmem, za co oberwał otwartą dłonią w potylicę. - Nie wiem, czy pamiętasz, ale zostaliśmy pozbawieni apartamentu w Virginia Beach.
- Doskonale o tym wiem, dzięki za przypomnienie. - Walsh skrzywił się nieznacznie. - Ale nie zamierzam zostać u Leili. Nie znoszę tej kobiety. - Dean chyba chciał coś powiedzieć, bo uniósł brwi znacząco i uśmiechnął się zawadiacko, ale Liam mu nie pozwolił. - Mam dom w Richmond.
- Masz dom w Richmond?! - krzyknął Dean.
- Właśnie to powiedziałem, nie wrzeszcz - syknął Walsh. - Kupiłem dom Dylana.
- Ale... Jak to? - zdziwił się Sullivan. - Przecież Melissa go sprzedała.
- To ja go kupiłem, geniuszu. Po tym jak Mel powiedziała mi, że chce sprzedać dom uznałem, że lepiej jeśli znajdzie się on w moich rękach i przebiłem ofertę tamtego gościa.
- Ale skąd wytrzasnąłeś kasę?
- Wierz lub nie, mam swoje środki.
Sullivan już nic więcej nie powiedział, tylko w milczeniu zajechali pod budynek CIA, gdzie mieli nadzieję spotkać Martina. Przy wejściu mieli lekkie kłopoty, kiedy okazało się, że Liam nie ma już przepustki i w dodatku jest notowany, ale zjawił się Xavier i udało mu się uspokoić ochroniarzy.
- Dlaczego idziemy do gabinetu Alana? - zapytał zbity z tropu Liam, wciąż nie mogąc się otrząsnąć po incydencie przy wejściu.
Xavier uśmiechnął się tylko i kiedy znaleźli się w pomieszczeniu, wskazał im krzesła, a sam zajął miejsce za biurkiem, na obrotowym fotelu i nonszalancko oparł nogi na blacie. Wzrok Deana padł na tabliczkę z nazwiskiem Martina stojącą na biurku. Momentalnie pobladł i szturchnął Liama w ramię.
- E, Liam... - zaczął, ale ten go zignorował.
- Może mi wreszcie powiesz, Walsh, czemu zawdzięczam tę niemiłą wizytę? - Głupawy uśmieszek nie schodził z twarzy Martina i Liam sam siebie nienawidził za to, że przyszedł go prosić o pomoc.
- Wstaw się za mną w zarządzie - rzucił bez ogródek, a Xavier roześmiał się w głos.
- Ja? Za tobą?
- Liam, posłuchaj mnie... - Dean cały czas próbował zwrócić na siebie uwagę dawnego przełożonego, ale ten wciąż go ignorował.
- Tak, Martin. Ty. Jesteś jedyną osobą, którą mogę o to prosić. Muszę wrócić do CIA.
- Może już zapomniałeś, ale zostałeś oskarżony o morderstwo naszego człowieka i spędziłeś dwa miesiące w psychiatryku. Naprawdę myślisz, że CIA powita cię z szeroko otwartymi ramionami? - Ta cała sytuacja zdawała się bawić Xaviera.
- Tak, jeśli udowodnię moją niewinność.
- Liam... - Dean pociągnął kolegę za rękaw kurtki, ale ten wyrwał ramię.
- A jak chcesz to zrobić, Walsh? - kontynuował rozmowę Martin.
- Coś wymyślę.
- LIAM! Posłuchasz mnie wreszcie czy nie?! - wrzasnął Dean, czym zasłużył sobie na mordercze spojrzenie Walsha.
- CO ZNOWU?!
- Patrz! - Dean wskazał na tabliczkę na biurku Martina.
Liam nie mógł uwierzyć własnym oczom. Z tego, co widniało na wizytówce jasno wynikało, że Xavier Martin zastąpił na stanowisku Alana Reeda. I jeśli Walshowi uda się kiedykolwiek wrócić w szeregi agentów CIA - to właśnie jego odwieczny wróg będzie jego nowym przełożonym. Liam był w stanie wykrztusić tylko dwa słowa:
- Ty skurczybyku...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 25 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin