Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

The American Agents - odc. 10
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5774
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:39:08 07-06-15    Temat postu:

Z tym odcinkiem to będzie ciężej niż myślałam, bo teraz nie mam ani za bardzo czasu, ani weny żeby coś napisać, ale obiecuję że postaram się coś naskrobać jak najszybciej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:40:08 07-06-15    Temat postu:

Rozumiem rozumiem , też tak często mam Ale i tak czekam na nowy rozdział ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5774
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:43:08 07-06-15    Temat postu:

Dzięki za zrozumienie Próbowałam coś napisać i na siłę mogłabym rzeczywiście coś tam wyskrobać, ale nie chce tak robić, bo chce żeby było ciekawie i żeby miało to ręce i nogi. A teraz sesja za pasem, więc może być trochę problem z rozdziałem ale postaram się i zrobię wszystko co w mojej mocy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aberracja
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:37:54 13-06-15    Temat postu:

No i mnie skusiłaś, wiesz?
Miałam to odłożyć na później. I co mi z tego wyszło?
Przeczytałam wczoraj 22 rozdziały <brawa>!
Niestety teraz wracam do nauki, więc w poniedziałek zapewne dopiero skończę no i postaram się napisać co o tym wszystkim myślę.
Teraz powiem tylko, że wciąga i mam nadzieję, że spłynie na Ciebie wena i wkrótce pojawi się następny rozdział, a co
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5774
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:48:17 13-06-15    Temat postu:

Wow, fajnie że chciało Ci się to nadrobić i że znalazłaś czas Podziwiam za to, że tak szybko Ci poszło
Dzięki, wena się przyda, chociaż myślę, że najprawdopodobniej uda mi się coś tutaj napisać dopiero po sesji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aberracja
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:35:00 15-06-15    Temat postu:

Moja mama zapewne już szuka jakiegoś specjalisty, bo uważa, że przesadzam z tym czytaniem Ale dziś jestem wyjątkowo szczęśliwa, bo pokonałam egzamin, więc zaraz ruszam z pozostałymi rozdziałami (bo przecież trzeba się odprężyć) i liczę, że jutro będę mogła pojawić się tutaj z kolejnym lichym komentarzem, ale odnoszącym się tym razem do treści
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5774
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:47:19 16-06-15    Temat postu:

Naprawdę podziwiam, że tak szybko Ci to idzie i dziękuję, że mimo wszystko zechciało Ci się nadrabiać
Ja mam dopiero dzisiaj pierwszy egzamin i ten tydzień mam napięty ze względu na sesję, ale już niedługo postaram się napisać kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aberracja
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:37:12 16-06-15    Temat postu:

Hej, cześć
Dziś nastąpił ten moment.
Udało się.
Przeczytałam wszyściutko.
Nigdy nie byłam i zapewne nie stanę się super ekstra komentatorką (zwłaszcza, gdy nadrabiam tyle rozdziałów), więc musisz się zadowolić tym czymś, co tutaj dodam. Niestety na więcej mnie nie stać, choć The American Agents na to zasługuje:)

Dziewczyno, jeśli zamierzasz napisać jakąś super książkę to ja chętnie biorę ją w ciemno! Jestem pod wrażeniem i nie ma w tym odrobinki przesady.
Mogłabym chyba pozazdrościć Ci wszystkiego, ale nie będę taka. Czytanie było dla mnie przyjemnością. Przyznam się szczerze, że, gdy przysiadłam do tego pierwszy raz, to nie mogłam się oderwać i tak poszłam spać późno w nocy. Ale warto było, warto.

Stworzyłaś cudowną historię, zadbałaś o każdy szczegół. Gdy tylko w mojej głowie pojawiało się jakieś pytanie, za chwilę dostawałam na nie odpowiedź, zaciekawiłaś mnie mocno i dzięki Twojej pracy, jaką włożyłaś w pisanie, mogłam sobie to wszystko świetnie wyobrazić. Doskonale łączysz to w jedną całość.

Uwielbiam tych bohaterów. Nawet wydaje mi się, że Liam jak i Dean podbili moje serce w równym stopniu. Podopieczny Walsha sprawia, że nieraz nie mogłam powstrzymać śmiechu, mimo iż cały czas pozostawałam w napięciu, wyczekiwaniu. Ciągle akcja się rozwija i gdy tylko coś się wyjaśnia, następna sprawa się komplikuje. Brawo, brawo. Jestem zachwycona.

Mam nadzieję, że teraz będę w stanie zaglądać tu na bieżąco i moje komentarze będą bardziej konkretne.

Na dziś to tyle, choć poważnie chciałam dać z siebie więcej.


Buziaki! Pozdrawiam ciepło.
Twoja, wyczekująca nowego rozdziału, fanka,
Meg.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5774
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:45:31 17-06-15    Temat postu:

Dziękuję Ci bardzo za komentarz :* Bardzo się cieszę, że zaciekawiła Cię ta historia
Postaram się Cię nie zawieść i sprawić, że kolejne odcinki będą równie ciekawe.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aberracja
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:02:08 17-06-15    Temat postu:

Teraz chyba nie mam wyboru i muszę zajrzeć do Twojego kolejnego opowiadania Ja też się cieszę, że nadrobiłam to cudo
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ayleen
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 4673
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:42:08 17-06-15    Temat postu:

Ja również gdzieś tu stanęłam i stoję, i stoję... obiecuję, że po wszelkich egzaminach sama nadrobię odcinki także. Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5774
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:45:54 17-06-15    Temat postu:

Opowiadania nigdzie sie nie wybieraja i sobie tutaj czekaja, takze jesli bedziecie mialy czas i ochote to zapraszam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5774
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:17:51 29-06-15    Temat postu:

ODCINEK 4: "NO ONE IS TO BE TRUSTED" - "NIKOMU NIE MOŻNA UFAĆ"

Po raz pierwszy od dawna myślę trzeźwo, choć dopiero co wyszedłem z psychiatryka. Nareszcie mam dowody na to, że mój najlepszy przyjaciel wcale nie zginął. Jednak nie przybliżyłem się ani trochę do uwolnienia Dylana z rąk Veritas. Nie mam pojęcia jak się do tego zabrać, zważywszy na fakt, że ostatnimi czasy nie jestem zbyt popularny w środowisku CIA. Jest tylko kilka osób, którym mogę ufać, ale nie chcę wplątać ich w coś niebezpiecznego, a nie ulega wątpliwości, że zadzieranie z Veritas kwalifikuje się jako niebezpieczne.
Zamieszkaliśmy z Deanem w domu Dylana, który kupiłem od Melissy kilka miesięcy temu. Jest tu strasznie cicho i pusto, ale jestem pewien, że jeśli istnieje jakiekolwiek miejsce w Virginii, gdzie nie dopadną mnie szpiedzy, to jest to właśnie ten dom.
Xavier zgodził się nam pomóc - ma przekonać zarząd, żebym powrócił do gry, ale nie jestem pewien czy mu się to uda. On sam chyba w to nie wierzy. Zgodził się tylko dlatego, że ma nadzieję, że odwdzięczę się z przysługą. Nadal nie odnalazł siostry. Rebekah Martin zniknęła jak kamfora i obiecałem, że pogadam z Anną i dowiem się czy ona coś wie na ten temat. Myślę, że sekta, do której należy córka Dylana mogła porwać też siostrę Martina - zawsze lubowali się w członkach rodzin agentów CIA, nie mam pojęcia dlaczego i nie chcę się nad tym zastanawiać. W tej chwili chcę znaleźć Dylana i to jest mój priorytet.


Pukanie do drzwi sprawiło, że Liam natychmiast przerwał pisanie i pognał do hallu, żeby otworzyć. Od kilku dni żyli w nieustannym niepokoju, nie wiedząc co się dzieje w "prawdziwym świecie". Dean również został odsunięty na jakiś czas, przynajmniej do momentu, kiedy nie otrzyma nowego agenta prowadzącego. Walsh z trudem przyznawał, że jeśli już ktoś inny ma szkolić Deana, to najlepiej będzie jeśli zajmie się tym właśnie Xavier Martin.
Otworzył drzwi i na progu ujrzał Vipera w towarzystwie agenta Spellmana. Obaj mięli nietęgie miny, więc Liam szybko wpuścił ich do środka i zaprowadził do salonu, żeby mogli opowiedzieć, co ich trapi.
- Węszą gdzie się da. Nie mogłem uruchomić moich kontaktów w Departamencie Spraw Wewnętrznych, bo i tam aż roi się od szpiegów - poinformował zebranych Spellman, kiedy w pomieszczeniu pojawił się Dean, z nadzieją wyczekując jakichś dobrych wiadomości.
- Więc to koniec? - zapytał Sullivan z nutą zawodu w głosie. - Po prostu się poddamy i pozwolimy Veritas przejąć CIA? Pozwolimy Dylanowi zgnić w jakieś obskurnej piwnicy na obcym lądzie?
- Tego nie powiedziałem. Po prostu musimy poszukać pomocy u kogoś, kto nie jest w to wszystko zamieszany, a w naszej sytuacji ciężko będzie kogoś takiego znaleźć.
- David ma rację - zaczął Viper, a Liamowi zajęło kilka sekund na domyślenie się, że mówi o Spellmanie. Zaczął się zastanawiać jak to możliwe, że nigdy nie zapytał Dyrektora Spraw Wewnętrznych o imię. - Problem w tym, że nie mamy pojęcia, komu możemy ufać. A na pewno wzbudzilibyśmy podejrzenia, gdybyśmy ot tak wypożyczyli sobie odrzutowiec CIA i polecieli nim do Anglii, żeby odbić Dylana. Nie mówiąc już, że jest nas raptem czterech, z czego jeden był oskarżony o morderstwo i spędził trzy miesiące w psychiatryku, jeden jest niedoświadczony i ledwo umie się posługiwać bronią, jeden jest analitykiem, a jeden pracuje przy biurku. Ta misja jest z góry skazana na katastrofę.
- Pięciu - odezwał się jakiś głos od strony drzwi i wszyscy spojrzeli w kierunku Xaviera Martina, który wślizgnął się niezauważony do domu, kiedy byli zajęci rozmową. - Jest nas pięciu i tak się składa, że jestem nie tylko świetnym agentem, ale też cieszę się dużą popularnością wśród zwierzchników.
- Bo jesteś zwykłym dupolizem, Martin - skwitował Liam, wywracając teatralnie oczami.
- Trzeba wiedzieć, komu należy się podlizywać, Walsh - odpowiedział, wchodząc wolnym krokiem do salonu i obrzucając szybkim spojrzeniem wnętrze. - Mogę wam pomóc, jeśli chcecie. Wystarczy pociągnąć za kilka sznurków i odrzutowiec mam załatwiony. Oczywiście nie możemy wspomnieć nazwiska Walsha, wtedy cały plan upadnie. Nie udało mi się przekonać zarządu, by dali ci drugą szansę, przykro mi - dodał, zwracając się tylko do Liama, a ten pokiwał głową ze zrozumieniem.
Wiedział, że szanse są bliskie zera, ale warto było spróbować.
- Na waszym miejscu byłbym ostrożny - kontynuował Martin, tym razem kierując swoje słowa do wszystkich zebranych. - Odniosłem dziwne wrażenie, że Cliff Thompson jest grubą szychą w Veritas. Sporo mnie wypytywał o Walsha i dziwnie się zachowywał, a jest jedną z czołowym postaci w zarządzie CIA. Musicie uważać kogo wtajemniczacie w swoje plany.
- Stary Thompson... - mruknął Spellman, bardziej do siebie niż do nich. - Zawsze uważałem go za kawał skurczybyka, ale żeby był szpiegiem...
- Rozmawiałeś z nimi na temat Bruna? - zagadnął Liam, spoglądając na Xaviera z niepokojem. - Bo jeśli Thompson rzeczywiście jest w Veritas i dowie się, że Bruno chce mi pomóc w zamian za ochronę, to już po nim.
- Jego imię nie zdążyło wypłynąć, możesz być spokojny. Kiedy tylko się spostrzegłem, że coś jest na rzeczy zmieniłem obrót rozmowy. Trzeba będzie przekonać Garina, żeby pomógł nam, czy tego chce czy nie. Ochrony CIA na pewno nie dostanie.
Zapanowała chwila ciszy, podczas której wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Po chwili odezwał się Liam:
- Dzięki, Martin. Za pomoc. Sporo ryzykujesz.
- Mówiłem ci - zależy mi na odnalezieniu siostry. Jeśli rzeczywiście porwała ją ta sekta to dostanę się do niej przez Veritas - oni kontrolują te stowarzyszenia młodzieży. Poza tym, Stevens był dobrym agentem. Nie zasłużył na to, co go spotkało.
Liam pokiwał głową na znak, że rozumie motywy Martina i wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Od dawna byli wrogami, ale w obliczu innego wspólnego wroga potrafili się zjednoczyć, co zadziwiło ich obu.
- Dobra, więc lecimy odbić Dylana, tak? - zapytał Dean, zacierając ręce i przerywając ten moment porozumienia między dwoma dawnymi rywalami.
- Więc... Gdzie jest to tajne więzienie Veritas? - Viper wpatrzył się uważnie w Liama, oczekując konkretnej odpowiedzi.
- W Wielkiej Brytanii.
- A konkretnie?
Walsh podrapał się po głowie i zmarszczył brwi. Campbell Beckett nie potrafił mu podać szczegółów. Tuż po tym jak się wydostał z więzienia stracił przytomność i kiedy się ocknął był już w zupełnie innym miejscu. Zajęła się nim jakaś Angielka, która go znalazła i zabrała do siebie, by opatrzyć rany.
- W Anglii - odpowiedział, próbując sobie przypomnieć każdy szczegół opowieści Campbella.
- No pięknie. - Viper prychnął z niedowierzaniem. - Więc będziemy ryzykować wszystko tylko po to, by błądzić po omacku i przemierzać cały kraj w nadziei, że przypadkiem uda nam się znaleźć Dylana?
- Co racja, to racja - przyznał Spellman, krzywiąc się i domyślając się, że Liam nie ma zbyt wielu informacji. - Myśleliśmy, że ten cały Beckett powiedział ci dokładnie, gdzie jest Stevens.
- Wyciągnijmy go z wariatkowa to na pewno odświeży mu się pamięć - zaproponował Dean, ale Viper natychmiast pokręcił głową na znak, że nie jest to dobry pomysł.
- To jeszcze bardziej zwróciłoby na nas uwagę. Poza tym, cały czas myślę, że nie powinniśmy ufać temu Brytyjczykowi. Jest zbyt podejrzany. No i może naprawdę jest szurnięty, tego nie wiemy...
- Mówię ci, V, jemu możemy zaufać! - wpadł mu w słowo Liam, ale nie przekonał tym O'Connora, który z natury był sceptyczny i wierzył tylko w to, co można udowodnić, najlepiej za pomocą matematyki.
- Mówiłeś, że ten cały Campbell przekazał ci wiadomość w dniu Święta Dziękczynienia - zaczął Xavier, przypominając sobie ich rozmowę sprzed kilku dni, podczas której Liam wyrzucił z siebie wszystko, co go ostatnio dręczyło i postanowił zaufać Martinowi, sądząc, że im pomoże.
- Tak, to był szyfr - 92705. - Liam powiedział to machinalnie, ale w momencie gdy to zrobił poczuł, że właśnie odkrył, co mogą oznaczać owe liczby. - Boże, jaki ja jestem głupi!
- Z tym kłócić się nie będę - mruknął Xavier, ale Walsh nie zwracał na niego uwagi. Zamiast tego złapał kartkę i długopis leżące na stoliku do kawy i zaczął coś szybko kreślić.
Dean, Xavier, Viper i David obserwowali go w milczeniu z lekką konsternacją. Kiedy mężczyzna skończył wypisywać jakieś literki spojrzał na nich i po ich minach stwierdził, że należą im się wyjaśnienia.
- Kiedy byliśmy rekrutami, wymyśliliśmy z Dylanem sposób komunikacji. Nie był idealny i każdy głupek mógłby go złamać, ale w tym był cały urok tego szyfru. Kiedy jakaś zaszyfrowana wiadomość wpadła w niepowołane ręce, na przykład przełożonego oddziału lub kogoś podobnego, stwierdzał, że to jakiś skomplikowany szyfr i nie mógł odgadnąć co on zawiera. Zwykle nie było to nic ważnego. Używaliśmy tego, by obrabiać tyłki tym, którzy nas wkurzali w oddziale, w głównej mierze Martinowi...
- Dobrze wiedzieć, Walsh, dobrze wiedzieć. - Xavier założył ręce na piersi i wpatrzył się w niego wyczekująco. - Ale do rzeczy.
- No więc szyfr polegał na tym, że każdej liczbie przyporządkowaliśmy literę alfabetu.
- To głupie - stwierdził Spellman, zastanawiając się nad tym uparcie. - Przecież liter jest wiele, a cyfr tylko dziesięć.
- I właśnie to jest piękne! Kiedy wiadomość nie miała sensu, trzeba było dodawać do siebie sąsiadujące cyfry, żeby wyszła wyższa liczba, która oznaczała kolejną literę alfabetu. Niektóre wiadomości mogły oznaczać naprawdę sporo rzeczy. Że też wcześniej na to nie wpadłem! Już dawno nie używaliśmy tego szyfru, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że nie jest on idealny...
- Mało powiedziane - stwierdził Martin. - On jest po prostu idiotyczny. Ale powiedz lepiej co oznacza ta wiadomość.
- Może to oznaczać albo JCHAF, albo LHAF, albo JJAF! - Liam był najwyraźniej uradowany, czego nie można było powiedzieć o jego towarzyszach, którzy patrzyli na niego jak na czubka. - Mówi wam coś któraś z tych nazw?
- Przecież to zwykłe literki, mogą oznaczać cokolwiek - zauważył rozsądnie Viper. - Beckettowi pomieszało się w głowie, a jeśli rzeczywiście tę wiadomość kazał przekazać ci Dylan, to jemu również tortury nie służą.
- Chwileczkę... - Dean zastanawiał się nad czymś uparcie. - LHAF to może być skrót od Leonarda Haffnera! No wiecie, tego emerytowanego agenta, który kontrolował bazy CIA na całym świecie. Czy to czasem nie on był odpowiedzialny za współpracę z MI6?
- Dean - zaczął Liam, robiąc wielkie oczy - mógłbym cię teraz pocałować! Jesteś wielki! To na pewno o niego chodzi! Gość jest zasłużonym agentem i akurat tak się składa, że mieszka zaledwie godzinę drogi stąd! Byłem tak kiedyś, urządził przyjęcie, kiedy odchodził na emeryturę. To naprawdę świetny facet. Jeśli Dylan go wskazał to znaczy, że on zdecydowanie coś wie. W końcu Veritas nie tylko miesza się do spraw CIA, ale też MI6, a on miał kontakt z obiema organizacjami.
- Więc co? Ruszamy? - zapytał Dean, cały podekscytowany, że udało mu się odgadnąć zagadkę.
- To musi zaczekać - zaczął Martin, wyglądając na ulicę przez firankę. - Ktoś obserwuje dom.
- CO?! - Viper podbiegł do okna, żeby przekonać się o tym na własne oczy. - Byłeś nieostrożny, Martin. Ktoś cię śledził!
- Wybacz, nie jestem w stanie wyłapać wszystkich szpiegów, którzy siedzą mi na ogonie! Próbuję pomóc, jakbyś nie zauważył!
V miał zamiar mu coś odpowiedzieć, ale Walsh uciszył ich obu.
- Zamknijcie się, nie pora na kłótnie! Martin jest tutaj, żeby pomóc. Nawet najlepszym agentom zdarzają się wpadki. Chyba jednak Cliff Thompson pokapował się, że masz ze mną kontakt. Pewnie nawet dowiedział się, że ostatnio cię odwiedziłem. Chce ze mnie zrobić wiszącą kukiełkę jak z Dmitrija Walkovica, a nie miał na to szans, kiedy siedziałem w psychiatryku, więc próbuje teraz. Wysłał swoich ludzi.
- Więc co robimy? - spytał przerażony, ale i jednocześnie podekscytowany Dean. Tylko raz brał udział w prawdziwej akcji i wówczas nie popisał się. Teraz chciał wypaść jak najlepiej. - Strzelamy?
- A masz broń, żółtodziobie? - zapytał z ironią Spellman, kręcąc głową z dezaprobatą. Był nieźle zdenerwowany. - Jeśli mnie tutaj zobaczą, już po mnie. Nie pozwolą mi wrócić do Departamentu. Miałem szczęście, że do tej pory nie połączyli mnie z Liamem.
- Pójdę i zmylę ich - zaoferował Viper. - Wiedzą, że przyjaźnię się z Liamem, więc nie mogą mnie zapuszkować. Mam prawo przyjaźnić się z ex-agentem, nawet jeśli ten był oskarżony o morderstwo i odsiedział swoje w psychiatryku.
- Hej! - Liam oburzył się pomimo sytuacji, w jakiej się znaleźli.
- Wybacz, stary, ale taka prawda. Może pojadą za mną i przestaną obserwować dom. Skontaktuję się z wami, jak tylko będzie bezpiecznie. Do tego czasu nie wychylajcie się z domu. Ten cały Haffner może zaczekać.
- Jasne, dzięki V, jestem twoim dłużnikiem - zaczął Liam, ale O'Connor przerwał mu, podnosząc rękę.
- Nie masz za co dziękować. Też byś to zrobił na moim miejscu.
Uścisnęli się po bratersku i Viper ruszył do drzwi.
- Ja też pójdę. Może dzięki temu pomyślą, że odwiedzałem O'Connora, a nie ciebie. Poza tym, jestem szefem agentów terenowych. Nie zrobią mi krzywdy...
- To są szpiedzy, Martin - zauważył Spellman z lekkim politowaniem na widok dumnie wypiętej piersi Xaviera. - Jeśli mają kogoś sprzątnąć, to to zrobią. Nie ważne czy ten ktoś jest woźnym czy cholernym prezydentem. Ale idź, to akurat dobry pomysł, żebyście obaj ich zmylili.
Liam stłumił śmiech, słysząc te słowa z ust zwykle opanowanego Dyrektora Departamentu Spraw Wewnętrznych.
- Dajcie cynk, kiedy będzie bezpiecznie - poprosił Dean, klepiąc Vipera po ramieniu.
Kiedy drzwi się zatrzasnęły za Viperem i Martinem, reszta stłoczyła się przy oknie, by uważnie obserwować ulicę. To trwało ułamki sekund. Zamaskowani mężczyźni, którzy obserwowali dom z drugiego końca ulicy, wysiedli z czarnego mercedesa, ogłuszyli śmiałków, którzy dopiero co opuścili dom, wpakowali ich do samochodu i odjechali z piskiem opon.
- No to mamy przerąbane - stwierdził Dean, patrząc jak mercedes znika na końcu ulicy.

***

Ten dzień ciągnął się w nieskończoność. Wydawało się, że już gorzej być nie może. Nie mieli pojęcia, dokąd zamaskowani mężczyźni zabrali Vipera i Martina. Nie wiedzieli, czy tamci jeszcze żyją czy może są okrutnie torturowani przez szpiegów z Veritas. David Spellman pojechał do Langley, żeby się czegoś dowiedzieć i od tamtej pory nie mieli od niego wieści.
Zapadł już zmrok, kiedy usłyszeli ciche pukanie do drzwi na tyłach domu. Ustalili, że bezpieczniej będzie, jeśli nie będą pokazywać się od frontu. Liam pobiegł, żeby otworzyć, trzymając w pogotowiu nóż kuchenny.
- To ja.
Walsh odetchnął z ulgą, słysząc głęboki, budzący zaufanie głos Spellmana.
- Wiadomo coś? - zapytał, wpuszczając go do środka.
David przemókł do suchej nitki. Na zewnątrz rozszalała się burza, która odzwierciedlała to, co akurat działo się w umyśle Walsha - totalna gonitwa myśli, potencjalnych rozwiązań i planów ucieczki.
- Capnęli ich. - Spellman postanowił nie owijać w bawełnę i od razu przejść do rzeczy. - Podobno oficjalnie Martin złożył rezygnację. O Viperze nikt nic nie wie, więc najprawdopodobniej...
- Nie kończ - poprosił go Liam, łapiąc się za głowę i nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. - To się nie dzieje naprawdę...
- Widocznie potrzebowali Martina. Może mają nadzieję, że dotrą do ciebie przez niego. Dlatego upozorowali jego rezygnację i przetrzymują go Bóg wie gdzie.
- Chciał pomóc, a przeze mnie może teraz zginąć. Zabawne. - Liam uśmiechnął się krzywo. - Myślałem, że to ja go kiedyś zabiję. A co z Leonardem Haffnerem? Sprawdziłeś go?
Spellman milczał, zwieszając głowę jak dziecko nakryte na podkradaniu cukierków.
- Niech zgadnę - też wyparował i nikt nie wie, gdzie może być? - zapytał Liam, a David westchnął ciężko zanim odpowiedział.
- Niezupełnie. Zmarł dziś przed pierwszą po południu. Podobno zawał serca.
- Przed pierwszą? - Liam zastanawiał się nad tym przez chwilę. - To niemożliwe! Odgadłem szyfr tuż przed dwunastą. Nie było mowy, żeby szpiedzy dali radę tak szybko do niego dotrzeć. Musieliby najpierw torturować Martina i Vipera, a oni opuścili dom punkt dwunasta. W końcu któryś mógłby puścić parę z ust, ale... Jesteś pewny że to była godzina trzynasta?
- Nie ma mowy o pomyłce. I mogli dotrzeć do Leonarda bardzo szybko. Tuż po tym jak odgadłeś szyfr. Pod warunkiem, że ten szpieg był wśród nas - zauważył Spellman, uważnie obserwując reakcję Walsha. - Gotów od razu poinformować Veritas, że Haffner coś wie i jest niebezpieczny. To kwestia sekund. Wystarczy szybki cynk i stowarzyszenie już wysłało swoich ludzi do jego domu. Mówiłeś, że to godzina drogi stąd.
- Tak, ale... Co ty sugerujesz?
- To proste, Walsh. Tylko pięć osób wiedziało o Haffnerze. Dwóch opuściło ten dom i niecałą godzinę później agent już wącha kwiatki od spodu, a na sfałszowanym akcie zgonu widnieje nieprawdziwa przyczyna śmierci. Tak działa Veritas.
- Jeżeli myślisz o tym, o czym myślę, że myślisz... - Liam pokręcił głową, nie wierząc w słowa Dykretora Departamentu Spraw Wewnętrznych.
- Dobrze mnie zrozumiałeś, Walsh. - David przeczesał mokre włosy palcami, a za oknem rozległ się złowieszczy grzmot, potęgując atmosferę grozy. - Ktoś z nas sypnął. A to oznacza, że szpieg albo opuścił już ten dom albo nadal się w nim znajduje.


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 10:41:16 30-06-15, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aberracja
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:07:27 02-07-15    Temat postu:

No i kto jest tym donosicielem, co? Próbowałam to rozgryźć, ale się nie da. Zawsze, gdy coś wydaje się być tu proste okazuje się, że ukryłaś haczyk! Powiem Ci, moja droga, że bardzo mi się podoba to, jak na początku rozdziału wszystko wydaje się takie proste, a pod koniec nie wiadomo, co jest prawdą, a co kłamstwem. Lubię się zastanawiać, ale mam nadzieję, że kolejna część przyjdzie mi niebawem z pomocą, bo nie mogę się doczekać! Tyle zagadek, a Dylana dalej nie widać!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5774
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:59:57 02-07-15    Temat postu:

Dzięki za komentarz! :*
Powiem Ci szczerze, że to jest zupełnie niezamierzone, że coraz więcej tych zagadek przybywa, po prostu w trakcie pisania jakoś tak wychodzi
Może w kolejnym odcinku coś się wyjaśni, postaram się
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28, 29, 30  Następny
Strona 27 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin