Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

'BESTIA Z NIKĄD' epilog
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:17:34 11-01-10    Temat postu:

Odcinek 51

Hugo stał na szczycie dachu szpitala. Trzymał się tylko zawieszonego na środku krzyża! Płakał i pocił się, ale był pewny jednego – chce skoczyć.
- Hugo! Hugo! – usłyszał znajome glosy.
- Marty? Lucy? Odejdźcie stąd! Nie patrzcie na mnie! Ja już nawet nie jestem człowiekiem!
- O czym ty mówisz?!
- Jak można nazwać kogoś, kto pomaga chorym tylko po to, aby się zarazić?!
- Jak to? Chcesz powiedzieć że… - domyśliła się Marty.
- Zgłosiłem się do pomocy tylko po to, aby złapać hiszpankę. Nawet teraz, kiedy stoję tu bez maseczki zarazki rozpływające się w powietrzu nie chcą mnie znać. Czemu mi to robią?
- Hugo nie myśl pochopnie, tutaj wcale nie jest wysoko. Z dwojga złego połamiesz się niepotrzebnie – przekonywała Marticia.
- Kłamiesz Marticia! Zawsze byłaś tylko do udzielania zwykłych, monotonnych rad! I co one pomogły?! Czy ktoś przywróci życie mojej Kattlie?!! Nikt! Nikt!! Nikt!!
- Hugo, zastanów się dlaczego Bóg trzyma cię przy życiu?
- Boga nie ma! – wypierał się Hugo – gdyby tu był, nie pozwoliłby na to! Czyż nie widział, jak bardzo kochałem Kattlie?! Była całym moim światem! Bez niej, to co to za życie?!! Szczęśliwi ci, którzy odeszli! A ja muszę się tu tułać wśród chorych i po co?!! Żeby żyć?!! Zrozumcie, że ja już nie chcę żyć?!! Ja chcę umrzeć!!
- Dlaczego Hugo? Proszę cię, zastanów się. Na pewno jest inne wyjście – powstrzymywała Lucy.
- Inne? Powiem wam, jakie jest inne wyjście!! Próbowałem się otruć! Przeląkłem się! Chciałem strzelić sobie w głowę, ale ręka mi też zadrżała!! Więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko skoczyć z wysokości. Jeśli będę uparcie wierzył, w to że umrę, to na pewno tak się stanie – mówił nieskładnie, cały zrozpaczony.
- Bredzisz! Nie chcesz skoczyć! Obawiasz się śmierci mimo, że jej pragniesz! – odrzekła Marticia.
- Nieprawda! Niczego się już nie boję! Jestem bezsilny, pełen neutralności. Niczego się nie obawiam. Niczego!!
- To skacz, panie odważny!!
- Marty, nie! – przestraszyła się Lucy.
- Jeśli się nie boisz, to udowodnij! No już, skacz Hugo. Twoją śmierć także zniosę. Ale będzie mi przykro, że w tak bestialski sposób potraktowałeś swoje życie. To naprawdę bestialski czyn.
- Zaraz skoczę! – zawołał, lecz spoglądając w dół na zapłakane twarze Marty i Lucy, cały spocony pochwycił się krzyża i zawołał głośno – NIE MOGĘ! NIE MOGĘ! JESTEM DO NICZEGO! NIKT MNIE NIE KOCHA! JESTEM NIEPOTRZEBNY, NIC MNIE TU NIE TRZYMA! JESTEM ZWYKŁYM TCHÓRZEM!
- Mylisz się Hugo – odrzekła Marty – ja cię kocham jak brat. I chcę byś był szczęśliwy. Śmierć nie oznacza, że jest się szczęśliwym bez względu na to, jak można ją definiować! Kattlie na to patrzy, Hugo! Ona nie życzyłaby sobie, żebyś czynił podobne rzeczy! Zrozum to, Hugo! Potrzebujemy cię!
- Naprawdę? – dotarł do niej niewidzialnym prawie wzrokiem. Myślami był gdzie indziej, ale serce trzymało go w rzeczywistości.
- Tak – odrzekła Lucy – bardzo cię lubię Hugo, co więcej, może nawet coś do ciebie czuję. Nie chcę, niszczyć tego… co…
- Ktoś… mnie w ogóle potrzebuje? – wyjąkał.
- Jesteś nam potrzebny Hugo. Kattlie też tego pragnie. Ona chce, byś był szczęśliwy, ale tu na ziemi. Dlatego Bóg pozostawił cię przy życiu. Jeszcze nie nadszedł twój czas, jeszcze nie teraz. Przetrwamy razem ten koszmar, by potem opowiadać wnukom o tym, co się nam przytrafiło. Będziemy się jeszcze razem śmiać, wygłupiać, żartować. Życie dopiero się zaczyna, a los daje nam nową szansę – mówiła ze łzami w oczach Marty – wykorzystaj ją, nie zmarnuj.
Hugo milczał, po chwili westchnął i odrzekł – dobrze… dobrze… zejdę… stamtąd.
- Bogu dzięki! – zawołała Lucy.
- Tak… cała nadzieja w Bogu – odparła Marty.
Gdy Hugo zdążył się ogarnąć, Lucy zrobiła mu niewielki podwieczorek. Cierpliwie czekał, aż skończy:
- Proszę, to z zapasów szpitala.
- Dziękuję – odparł – wiesz, przez chwilę rzeczywiście chciałem skoczyć, ale czy to by coś zmieniło? Może w ten sposób tylko bym rozgniewał Boga i stracił szansę na połączenie się kiedyś z Kattlie.
- Możliwe. Masz poranione ręce – przestraszyła się na widok czerwonych kończyn.
- To, pewnie od krzyża. Musiałem się poranić, trzymając go.
- Zaraz cię opatrzę!
- Nie trzeba!
- O nie, mój panie! Zaraz sobie z tym poradzimy! – zawołała i uczynnie zabandażowała mu dłonie.
- Jesteś lepszą pielęgniarką niż te wszystkie razem wzięte – spostrzegł Hugo.
- Dziękuję, ale jestem taka jak wszystkie! Pomagam.
- Nie tylko – rzekł Hugo – jesteś też bardzo ładna.
- Nie przesadzaj – zaprzeczała, kryjąc rumieńce.
- Mówię tylko to, co widzę. Czy myślisz, że ja jeszcze mam szansę na szczęście?
- Hugo. Jesteś jeszcze młody. Znajdziesz jeszcze inną kobietę. Wspólnie przeżyjecie wiele wspaniałych chwil. A Kattlie będzie z ciebie dumna.
Słuchając tego, wpatrywał się w jej oczy. Oczy pragnące powiedzieć coś więcej. Dokładnie to, co usłyszał przed chwilą, ale myślał, że się pomylił:
- Pomożesz mi? – chwycił ją za dłonie.
- Słucham?
- Pomożesz mi, ukoić ból po stracie Kattlie? – spojrzał na nią trochę błagalnie.
- Hm, pożyjemy, zobaczymy – odrzekła wymigując się od odpowiedzi – a teraz proszę się nie wiercić.
Marty w tym samym czasie patrzyła jak ulicami przejeżdżały konne wozy, w których to leżały ciała zmarłych. Co chwila to pukali od domu do domu i zabierali, co najmniej trzy ciała z jednego domostwa. Dziewczyna spoglądała na zrozpaczone rodziny i pocieszały ją tylko słowa Edny: „Po prostu nadszedł ich czas”. Podeszła do łóżka George’a i głaskała jego glowę – Wyglądasz tak spokojnie! Wiesz, dzisiaj Hugo zrozumiał wreszcie, że ma szansę na szczęście, a ja też pojęłam kilka rzeczy, ale wierz mi ja wciąż trwam w wierze! Czuję się samotna George! Silę się na odwagę, ale nie potrafię! Nie możesz mnie zostawić, ja cię kocham. Najmocniej na świecie. Pamiętasz jak kiedyś błąkałeś się pół nagi w okolicy domostwa? Hehe, nasze niewinne żarty już wtedy zmierzały ku czemuś głębszemu. Nie zostawiaj mnie, kochany mój, nie opuszczaj, zbudź się wreszcie – po tych słowach postanowiła złożyć na jego ustach delikatny pocałunek, gdy tylko dotknęła jego warg, jego ciało wręcz drgnęło. Usta spotkały się, a ten otworzył oczy – George? George! – zawołała Marty, uradowana.
- Cześć… ma wieszczko! Śniłaś mi się, wiesz?
- Och… kochany! Jak się czujesz?!
- Dużo lepiej… ale czemu te łzy… nic się przecież nie stało? Czemuś rozpaczała… niepotrzebnie!
- Niepotrzebnie?! Myślałam, że umierasz!
- Ale… już czuję się lepiej… widzisz… nawet gorączka spadła!
- Kocham cię! Obiecaj, że mnie nigdy nie zostawisz!
- He… nie obiecuję, zacna ma królowo?
- Słucham? – pogroziła palcem.
- Żartowałem… żartowałem… oj… głodny się zrobiłem… dasz mi coś przegryźć...?
- Czy może być to? – odrzekła całując go.
- He… im bardziej mnie całujesz – zauważył – tym szybciej wracam do zdrowia! Ty naprawdę jesteś wróżką – przytuleni do siebie spoglądali na szpitalną salę, szczęściem, powoli robiło się więcej miejsca. Nachodził długo oczekiwany cud.


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 14:12:50 14-01-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 2:38:43 17-01-10    Temat postu:

Zapraszam na ostatni już odcinek "Bestii". Jednak to jeszcze nie koniec. Przed nami epilog podsumowujący "hiszpankę".

Odcinek 52 - ostatni

Wróćmy do czasów współczesnych, bowiem w tym miejscu, jakby Marty chciała zakończyć swą historię. Sarah, cierpliwie wysłuchawszy opowieści, bardzo się wzruszyła. Nagle zobaczyła babcię jakiej nie znała. Wydawała się taka szczera, a jednocześnie przygnębiona. Wpatrywała się w obraz wiszący na ścianie:
- Piękna historia, a jakże jednak smutna – podsumowała Sarah.
- Grypa zabrała połowę ludzkości, przetrwali nieliczni, by móc opowiedzieć o tym, co przeżyli. Kiedy kończył się listopad, a zaczynał grudzień grypa powoli słabła, wciąż, co prawda, w kostnicach walały się stoki ciał, których jeszcze nie zdążono pochować. Woń agonii nadal roznosiła się po mieście. Trwaliśmy w modlitwie, aż pewnego dnia…
odeszła… jak przyszła… hiszpanka pozbierała swe żniwo i nieoczekiwanie zaczęła słabnąć, aż w końcu odeszła i jak widać już nie wróciła na tyle silna.
- A co stało się z Hugiem… czy był z Lucy? – wtrąciła Sarah.
- He, wiele wycierpiał, szukał ukojenia u Lucy. Dziewczyna długo nie chciała się zgodzić, bo czuła się wykorzystana jakby przedmiot. Czuła się jakby była jedynie czymś, co zniechęci Huga do myślenia o przeszłości. Jednak z czasem przyjęła jego oświadczyny. Szczęśliwi powróciliśmy we czwórkę do Oldhawk.
- Do Oldhawk?
- Tak... ten stary orzeł jeszcze dyszał, chociaż już bardzo ciężko. Długo trzeba było czekać, aż z powrotem wstanie na nogi. Złożyłam wówczas kwiaty na grobie ojca i wreszcie porozmawiałam z nim, co prawda pośmiertnie, ale powiedziałam mu to, co powiedzieć chciałam. Że go kocham.
- A George?
- Wspierał mnie we wszystkim, osiedliliśmy się w Oldhawk i przeżyliśmy wiele szczęśliwych lat. Niestety podczas wojny George’a dopadła gruźlica i umarł, ale mimo to byłam szczęśliwa, że obdarował mnie taką bezgraniczną miłością. Z tamtego związku pozostało mi jedynie kilka fotografii. Nie zdążyłam dać mu dziecka. Jakimś dziwnym zrządzeniem losu nie mogłam zajść w ciążę. W 56’ przyjechałam do Nowego Yorku, by uczyć historii, tam też poznałam twojego dziadka Steve’a. Wypełnił wówczas pustkę po śmierci George’a. Potem przyszła na świat twoja mama i twój wujek, a resztę już znasz.
- Zadziwiające, ile tajemnic może kryć się w ludzkim sercu? – westchnęła Sarah.
- W każdym coś się kryje. Do dziś żal mi Edwarda! Nie umiał kochać. Chciał, jakby kochać na siłę, a ja nie potrafiłam mu pomóc. George był moją ostoją. Gdy go wspominam i mam przed oczami nasze spotkanie w domu, kiedy ogień trawił kuchnię.
- Hehe – uśmiechnęła się Sarah – to był wyjątkowy człowiek. Żałuję, że nie mogłam, go poznać.
- Twój dziadek Steve też był wspaniałym człowiekiem, kochałam go mocno, jednak ta pierwsza miłość. Wciąż się przepycha, by mieć pierwszeństwo.
- Oho, ostatni herbatnik – spostrzegła Sarah – chciałabym jeszcze zostać, ale śpieszy mi się do domu. Dziękuję ci babciu, jesteś doprawdy niezwykła.
- Czy ja wiem? Jestem już stara i teraz tylko korzystam z ostatnich chwil życia!
- Ależ skąd! Ktoś taki jak ty przeżyje ze 140 lat. Masz imponującą historię. Sama jesteś jak historia babciu, czemu nie napiszesz książki?
- He… a po cóż to? Wolę, żeby wspomnienia sprzed tych 80 lat zostały we mnie, wiecznie żywe. No i poza tym, nie wystarczy światu jedna taka Edna Whisper? Podobno żyła ponad sto lat, ale to tylko plotki.
- Mogę tutaj jutro wpaść? – przerwała jej. Miała ogromną ochotę dowiedzieć się dużo więcej.
- Czemu nie? Oczywiście, kochanie, przychodź, kiedy chcesz – zapraszała staruszka, kryjąc wzruszenie. Już dawno nikt nie chciał odwiedzić jej tak szczerze. Nie smuciło ją to. Po prostu wiedziała, że świat zmienił się na tyle, że dzisiaj zakurzone eksponaty, nie robią już na nikim wrażenia. Tymczasem stało się inaczej.
- Poszperamy w starych zdjęciach, może odnajdziemy więcej pamiątek po George’u?
Gdy Sarah wyszła. Marty udała się do zaplecza, by wydobyć z niego skarby przeszłości jakie gromadziła przez lata. Śmiała się i płakała oglądając stare suknie, które nosiła i przed oczami miała cudowne lata z Oldhawk, wśród kuferka, w jakim gromadziła swe pamiątki spostrzegła maseczkę z gazy jaką nosiła w czasach epidemii. Nagle przypomniała sobie, jak wśród deszczu ludzie umierali na jej oczach zaduszając się krwistą pianą. Maseczka oczywiście była już dawno odkażona, teraz służyła wyłącznie jako zwyczajny dodatek do ubrania. Marty nie mogła na nią patrzeć. Pochwyciła ją i położyła w niewielkim naczyniu. Po chwili wzięła zapałki i podpaliła materiał, gdy się palił mówiła tylko – Nigdy więcej, nigdy więcej.
Zaś Sarah wracała do domu pełna wrażeń. Już nie była niepewna swojego referatu. Wiedziała, co należy przemilczeć, a co ujawnić. Miała już w głowie ułożoną całą przemowę to, co chciała przekazać.


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 2:41:11 17-01-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:49:31 19-01-10    Temat postu:

I co straszysz? . Twoje szczęście, że nie uśmierciłeś - to znaczy nie przez chorobą - ani Hugo, ani George;a, oni po prostu na to nie zasługiwali. Ogólnie szkoda, że skończyłeś już swoją historię, ale przynamniej najfajniejsze psotaci przeżyły. A ja sobie całkiem zapomniałam, że to jest po prostu opowieść babci Sary, tak się zaczytałam w całość. Innymi słowy, pozostaje mi pogratulować talentu, tylko razi mnie jedna rzecz - babcia mówiąca "He" .

A teraz czekam na epilog.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:50:05 19-01-10    Temat postu:

Dupel.

Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 21:50:52 19-01-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 7:35:33 24-01-10    Temat postu:

Epilog

„Człowiek u początku stóp XX wieku miał się za pana przyrody. Żył w nią w zgodzie i nie obawiał się niczego. Odkąd zabójcza dżuma zniknęła wraz z końcem XVIII wieku, czy trąd jak i czarna ospa będąca równie zabójcza jak ta pierwsza, ludzie żyli w beztrosce. Opieka sanitarna obejmowała wszystkich obywateli, nawet najbiedniejszych. Jakikolwiek chory mógł liczyć na pomoc. Szczepionki wynalezione jeszcze w zeszłym stuleciu pokonały wszelkie możliwe zarazy. Nawet gruźlica i tyfus wciąż powszechne, powoli dawały za wygraną, gdy medycyna rosła w siłę. Zniknęły powszechne zabobony, kiedy to wytrwale wierzono, że choroby wieku XVIII to Boska kara. Człowiek wieku XX wiedział już, że gruźlica, czy tyfus, to najzwyklejsze zarazy, jakie należy eliminować poprzez leczenie. Jednak, kiedy na światowy ring wkroczyła hiszpanka mniemanie o zabobonach i leczeniu, zniknęły z powierzchni ziemi na długie lata.
Już w wieku XVI jakby grypa chciała nadać swój wstęp. W latach 1500-1600 w Anglii roznosiła się zaraza na miarę hiszpanki, jednak stosunkowo mniej zabójcza jak i mniej powszechna, przyjęła wówczas pierwotną nazwę „angielskie poty”. Stosunkowo szybko odeszła jak i przyszła, do dziś nikt z nas nie wie, czy była to zapowiedź tego, co miało nastąpić? Już w latach 1915-1916 odnotowano w Stanach Zjednoczonych dotkliwe epidemie grypy. Jej łagodna odmiana pojawiła się wiosną 1918 r. Późniejsza fala zawitała w tym samym roku latem i jesienią czyniąc spustoszenia na skalę światową.
Spróbujmy się zastanowić, jak czuł się współczesny człowiek w takim świecie. Spójrzmy na to oczami dziewczyny o imieniu Marty. Żyła sobie beztrosko w rodzinnym miasteczku, aż tu nagle grypa pojawiła się niczym z nikąd i poczyniła spustoszenie. Dziewczyna musiała pożegnać się z bratem Joey’em, który odszedł w wojskowym obozie Cump Funston, bowiem to tam najpierw zawitał wirus, a potem z matką i ulubiona babcią. Przyszedł i czas na jej ojca, który odszedł latem 1918 roku. Dziewczyna przybyła szukać nadziei w większym mieście. Dotarła do Filadelfii, gdzie powróciły jej nadzieję na miłość i szczęście. Jednak niedługo to trwało. Kiedy grypa otrzymała imię „Hiszpanka” – od wzmianek w hiszpańskiej prasie – rozniosła się po całym świecie. Wybuchła w Azji, Ameryce i Afryce, niemalże jednocześnie. Była mroczna, zabójcza i bezwzględna. Nie wybierała, ale jednak to jej najczęstszymi ofiarami byli ludzie w wieku 20-40 lat. Był to okres rześkości i siły fizycznej. Nagle taka silna i zdrowa jednostka dostawała gorączki i w ciągu zaledwie kilku godzin umierała, albo pogrążając się w śmiertelnym śnie, albo dusząc krwawą pianą. Hiszpanka atakowała płuca blokując drogi oddechowe, w zależności od odporności organizmu chory miał jakby z góry przydzielone szanse na walkę z tą dolegliwością. Jakże „nieocenioną przysługę” oddali nam żołnierze, którzy doprowadzili do rozprzestrzeniania się wirusa! Można by nawet szacować, że hiszpanka zabijała dzięki wojnie, jakby to dzięki niej rosła w siłę.
Skupmy się na prostym przykładzie jakim było chociażby najbardziej przygniecione falą zarazy miasto w Ameryce – a mianowicie Filadelfia. Marty, która przyjechała szukać tam nadziei, znalazła – zamiast ciepłego słońca, mroczne obłoki chmur. Zamiast parad i zabaw, tłoczące się w kostnicach dziesiątki ciał, bowiem takie poczynania wyrządzała hiszpanka. Dziewczyna próbowała pomagać w szpitalu. Na co dzień umierało na jej oczach co najmniej z 50 osób. Wyobrażacie sobie jak coś takiego mogło na nią wpłynąć? I ona straciła nadzieję i radość. Średniowieczne zabobony o karze Boskiej powróciły i stały się niezmiennie powszechne. Ludzie modlili się jak i oskarżali wzajemnie, jednak nie pomagało nic. Pozamykano miejsca publiczne – nakazano obowiązkowego noszenia maseczek z gazy jak i zalecano płukanie nosów mieszanką odkażającą. Nie pomogło nic – chorych zamiast ubywać przybywało dwukrotnie więcej, niż poprzedniego dnia. Odgłosy rzężenia roznosiły się po całym mieście. Marty musiała z tym spać, śnić o tym i to pożerać. Szczęściem ona nie zapadła na grypę. Zapewne dlatego, że była bardzo młoda i zapalczywa, nie miała jeszcze 20 lat albowiem to głównie dwudziestolatki – były jej ofiarami.
Długo jeszcze zaraza rosła w siłę – rosła i rosła. W domach czekało na pochówek z siedem osób, w kostnicach leżało z 20 ciał, a woń rozkładu utrudniała pracę przedsiębiorcom. Ludzi zawijano w całuny, bowiem trumien już zabrakło, miejsca na pochówek urządzano w różnych punktach. Chowano nowych i przywożono następnych i tak to trwało, aż nagle któregoś dnia grypa osłabła i odeszła. Nieoczekiwanie zniknęła. Odeszła tak szybko jak i przybyła, czy była „potomkiem” – „angielskich potów” z XVI wieku? Czy w dzisiejszych czasach możemy się jej obawiać? Co czują starzy ludzie, którzy przeżyli ten koszmar? A tak naprawdę nie jest ich już wiele. Statystyki wykazują, że zabójcza pandemia zabiła około 25 milionów ludzi. Nic bardziej mylnego! W samej Europie naliczymy taki wynik. Dzisiaj wiele ciał leży zapomnianych, zarośnięte groby już przestały istnieć, na ziemiach, gdzie niegdyś chowano zmarłych, bawią się małe dzieci grając w piłkę, czy w skakankę. Wiele miejsc, gdzie niegdyś urządzono pochówki nie istnieją, wiele wiosek również. Tam teraz na zarośniętych polach nie ma nic, a pod ziemią leżą setki ciał o których już nikt nie pamięta. Pomyślmy o wszystkich ofiarach hiszpanki i zastanówmy się ile tak naprawdę osób zabrała ta plaga? Odpowiedź będzie szokująca. Wskaźnik będzie wahał się pomiędzy 70, a 100 milionami dusz. Dzisiaj Marty, która szczęśliwie przeżyła, wciąż żyje w strachu. Tak jak my wszyscy. Czy współczesny człowiek nie jest zestresowany? A co, jeśli właśnie w tej chwili mutuje się kolejny wirus, by zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie? Czy współczesna medycyna jest gotowa na przyjęcie takiej grypy? Czy potrafimy się dzisiaj uchronić? To niestety pytanie retoryczne, bo pomimo bogatego doświadczenia dzisiejszych lekarzy i naukowców nie istnieje naprawdę skuteczne lekarstwo.”

„Jemy to żywcem, śpimy z tym, śnimy o tym, a także wdychamy to 16 godzin dziennie”
„Można uchronić się przed chorobą, ale nie przed przeznaczeniem”


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 7:37:12 24-01-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:56:59 24-01-10    Temat postu:

To jest dobra historia na pandemię świńskiej grypy - inna sprawa, że uważam ją za zbyt rozdmuchaną i powstałą tylko i wyłącznie po to, aby sprzedać dane leki, ale biorąc pod uwagę samą chorobę i na moment zapominając o sprawie finansowej i przyjmując pandemię za pandemię, trafiłeś naprawdę w samo sedno. Grypa wciąż powraca, wciąż co jakiś czas zabija, wciąż powstają nowe wirusy, którym człowiek nie może zaradzić. To chyba najgorsza choroba ze wszystkich, o ona jest, była i pewnie wciąż będzie na przestrzeni dziejów świata. Jedne się pojawiają, inne znikają, a ona wciąż jest i jest. Ciekawe, czy kiedyś uda się nam ją zwalczyć?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 17:54:02 27-01-10    Temat postu:

Chyba raczej nigdy nie uda nam się zwalczyć tej choroby. Nie mniej prawdopodobieństwo, by wybuchła tak wielka pandemia jak ta wspomniana w "Bestii..." wydaje mi się niewielka. Hiszpanka rozniosła się na cały świat przez ludność niedbającą o higienię i przez cały ten wojenny jak i powojenny bałagan. Bardzo wątpliwe, by miała wrócić. Istniały podejrzenia, że ptasia grypa była "hiszpanką", ale nikt do końca "hiszpanki" nie rozpracował. Można ją notować jako najgorszą. prawie 100 milionów szacowanych ofiar śmeirtelnych to była wówczas 1/3 ludności świata.

Jedni się szczepią, drudzy panikują, a ja suię nie szczepię i nie zaiwerzam panikom telewizyjnym. W końcu media także mają w tym swój cel.

A co do historii. Dziękuję, za poświęcony czas. Na przyszłość będzie następna serialowa premiera, też krótka, ale kiedy dokładnie, jeszcze nie wiem . W każdym razie zapraszam.

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dulce Maria E.S.
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z morskiej głębi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:32:03 18-03-10    Temat postu:

swietnie piszesz
czekam na więcej twoich telek:)


Ostatnio zmieniony przez Dulce Maria E.S. dnia 22:46:57 18-03-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:29:27 12-05-10    Temat postu:

Jejku, nie mogłam nigdzie znaleźć tej opowieści, a ona jest w zakończonych! Teraz sobie przypominam, że pisałeś o małej liczbie odcinków...
Nie mam w zwyczaju porzucać zaczętych książek, więc i z Twojego opowiadania nie zamierzam rezygnować. W wolnej chwili przeczytam od początku, bo sporo faktów mogło mi umknąć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12
Strona 12 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin