Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

'BESTIA Z NIKĄD' epilog
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 12:49:59 17-06-09    Temat postu:

GG kiedyś miałem. Ale schrzanił mi się system i do tej pory jeszcze nowego gg nie zainstalowałem. Ale pomyślę nad tym .

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 15:45:39 29-06-09    Temat postu:

Zgodnie z obietnicą - reaktywacja tej historii!

Odcinek 3

Powoli ostanie dni lutego 1918 roku dawały po sobie znać. Było coraz cieplej w miasteczku Oldhawk – bo tak bowiem nazywa się miejsce akcji. Ludzie już rozpowiadali na temat małżeństwa Kattlie i Huga. Młoda para pobrała się tydzień temu, a jako, że jest to małe miasteczko, większość osób się zna, byli obecni na tym hucznym weselisku. Radości i wzruszeń nie było końca. Po życzeniach, łzach szczęścia i weselnym torcie, nadszedł czas na uporanie się z codziennością życia.
Marticia wraz z matką robiły jak co dzień zakupy, aż tutaj nagle do dwóch kobiet dołączył pan Edward Collins, słynny zalotnik Marty. Pozornie uprzyjmy, jednak nachalny z drugiej strony, jeśliby go przejrzeć.
- Witam panie! Jak się miewa najpiękniejszy kwiat w ogrodzie? - zagadnął
- Trochę zwiędły – warknęła nieco Marticia. Nie potrafiła udawać, że lubi tego człowieka.
- Jak to? A toż to, czemu? Czyżby ktoś zapomniał „ten kwiat podlać”? – Collins za to pozwolił sobie na iście komediowy nastrój.
- Tak… zostawiłam moją konewkę w domu, jak tylko… - nagle przerwała jej mama. Odzywki córki, może i były zabawne, ale tylko w ciasnym, rodzinnym gronie.
- Och… proszę jej wybaczyć, czuje się markotna, po tym jak Kattlie się wyprowadziła – usprawiedliwiała z cierpliwością – nie ma z kim rozmawiać, biedulka…
- Doprawdy? – zaniepokoił się Collins, ale po wyrazie jego twarzy widać było, że niebywale go to cieszy – ależ proszę się nie martwić, ja mogę dotrzymać jej towarzystwa.
- To miło! Będzie zachwycona – przekonywała daremnie rodzicielka – wie pan, my już tak się z mężem obawiamy o te nasze dzieci. Kattlie z głowy, Marty już niedługo…
- Mamo! – szturchnęła matkę Marty. Ta jednak zbagatelizowała ów sygnał.
- A nasz Joey to jak się zgłosił do tego Cump Funston, to już prawie w ogóle się w domu nie pojawia – ciągnęła dalej, tym razem z lekkim zasmuceniem.
- Bez obaw, na razie nie potrzebujemy posiłków w walce z austriacką hołotą, wiem od płk Solarza, że w obozie na razie odbywają się szkolenia. Ale przecież orędzie naszego Wilsona powinno zostać niedługo „ciepło” przyjęte przez Europę. Myślę, że koniec wojny jest tuż, tuż – zapewniał swoim dość wysublimowanym, grzecznym i ułożonym głosem. Dla Marty robił się denerwujący. Za to matka rozpływała się słuchając tego głosu.
- Och, pan to umie pocieszyć. Tak się wszyscy boimy o tego chłopaka! Ale sam pan wie, młody, silny i zdrowy, to typowe, że chce służyć w armii! Ale chwała Bogu, że wciąż go na wojnę jeszcze nie wzięli.
- Strzeżonego pan Bóg, strzeże – dodał Collins, wtem spojrzawszy na obładowana pakunkami Marty, zaoferował swoją pomoc:
- Panienko Marticio, czy mógłbym wziąć pani zakupy? Myślę, że taka skromniutka panienka nie powinna dźwigać takich ciężarów – jednak Marty się ostro sprzeciwiła. Nie lubiła, gdy nazywano ją panienką. Ona była nieco inna. Dżentelmen przypominał jej postać z baśni, a ona za nimi nie przepadała.
- Bez obaw, panie Collins! Jestem duża i silna! Dźwigałam już cięższe rzeczy! Wszak jestem z rodziny Howardów, czyż nie?
- No, tak, ale ja tylko chciałem – wyjaśniał dość niezgrabnie, powoli hardość dziewczyny go onieśmielała.
- Wiem, wiem, ale ja naprawdę nie potrzebuję pomocy. Dam sobie radę! Nie jestem znowu taka cherlawa – odpowiedziała z ironią w głosie, „gasząc” tym samym wścibskiego adoratora. Collins zamilkł, a jedyne co mogło mu w tej chwili wypaść przez usta, to słowa pożegnania.
Kiedy tylko zniknął, Marty mogła bez przeszkód podsumować jego osobę.
- Och, nadęty bufon!
- Czemu tak mówisz, Collins jest przecież dżentelmenem – broniła marka – wolałabyś jakiegoś „pasterza kóz” za narzeczonego, czy doświadczonego arystokratę w kwiecie wieku?
- Z dwojga złego już bym wolała być zakonnicą!
- Nie mów tak! Nawet w żartach – przestrzegała. Abstynencja była niczym więcej jak grzechem – po naszej śmierci zostaniesz właścicielką „farmy”, a więc musisz wyjść za mąż, najlepiej jak najprędzej! Nie wypada, aby 16-letnia dziewczyna jeszcze nie miała chłopaka. Collinsowa już mi wczoraj coś na ten temat mówiła. Musiałam się nie zgrabnie tłumaczyć, że…
Ta pruderia nie spodobała się dziewczynie, zdecydowała się skrytykować postępowanie matki:
- Pani Collins to taka stara dewota! – zawołała, po czym została częściowo uciszona – nie musisz jej we wszystkim ustępować! To, że jest zamożna, nie daje jej jeszcze prawa, ażeby radziła każdemu, co ma robić.
- Nie mów tak! – zamknęła jej palcem usta – nie mów tak. Zresztą… ta rozmowa nie ma sensu! Wracajmy do domu.
Przez całą drogę powrotną, nie padło ani jedno słowo. Obie były niepocieszone tą sytuacją, ale żadna nie chciała pierwsza wyciągnąć ręki. Wtem zbliżając się do niewielkiej chatki, która była ich domem, na ganku witał je mężczyzna w typowo żołnierskim ubraniu. To był Joey.


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 15:46:24 29-06-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:59:59 29-06-09    Temat postu:

No i nareszcie
Marty jest świetna, jak ona potraktowała Collinsa Krnąbrna dziewucha, nie ma co. A teraz Kattlie wyszła za mąż i pewnie czuje się samotna bez siostry
Czekam na kolejny odcinek w którym poznamy postać Joeya.
Pozdrowienia
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:59:51 29-06-09    Temat postu:

O właśnie, ciekawa postać, jakiś Joey się pojawił . A Marty super, niech nie daje sobie w kaszę dmuchać, też nie lubię natrętnych ludzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 19:47:00 30-06-09    Temat postu:

W tych czasach to bardzo typowe. Dbanie o opinię było przydomkiem każdej kobiety. Joey raczej na długo nie zagości w opowiadaniu. To postać raczej gościnna. Następny odcinek zaplanowany na 5 czerwca.

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:43:05 01-07-09    Temat postu:

Jejku, jak ja uwielbiałem to opowiadanie. Z przyjemnością poczytam jeszcze raz, kiedy znajdę czas
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 19:00:28 01-07-09    Temat postu:

Dzięki Kyrtap, bo to znacznie poprawiona wersja. W stylistycznym "sensie" .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 0:53:42 04-07-09    Temat postu:

Dodaje dzisiaj, bo nie wiem, czy w niedzielę dam radę zajrzeć.

Odcinek 4

Syn wreszcie się odezwał. Dla matki w tym momencie nie liczyło się już nic. Grunt, że syn jest w domu. Ugościli przybysza, a na uroczystej kolacji z powodu przepustki syna, podano świeżo zabitą trzódkę. Jednak szczęście nie trwało długo, gdyż syn uroczyście zakomenderował, że musi wracać:
- Nie synku! Proszę, zostań! – Susan Howard szybko sprzeciwiła się obowiązkom syna.
- Oj, mamo! To mój obowiązek! Poza tym już trwają rozmowy na temat tego, aby nas nie przetransportować w głąb Francji – tłumaczył, czym jeszcze bardziej pogorszył sytuację. Nieświadomie, ale pogorszył.
- Przestań Susan! To dzielny chłopak, da sobie radę! Jest przecież Howardem z krwi i kości! – zachwalał Hugh. Trudno nie odmówić mu ojcowskiej dumy w takim momencie.
- No, ale… - ponownie wtrącała rodzicielka, mimo że syn wciąż ratował sytuację.
- Daj spokój mamo! Nic się nie stanie, zresztą to jeszcze nic pewnego. Musimy czekać.
- Pewnego czy nie, ja i tak się o ciebie boję! Po co się wtedy na to zgodziłam – przytuliła do siebie syna i zaczęła pieścić go po gładkiej fryzurze.
W tym momencie kolacja mogłaby wrócić do normy, gdyby nie wybuchowość Marty.
- Mamo! – wstała z krzesła, chcąc być jak najlepiej zrozumiana – jeśli Joey chce nadstawiać karku dla „mydłków z rządu”, niech to robi, ale niech potem nie mówi, że go nie ostrzegałam – buńczuczność córki nie zaowocowała ciepłym przyjęciem, pomimo jej zainteresowań politycznych, co nie należało do zjawisk częstych, mimo to Marticia ciągnęła dalej, a w jej głosie czuć było coraz większą gorycz – niech się sam Wilson poszczyci i tam pojedzie. Skoro miał odwagę wepchać się w te wojnę, to niech ją jeszcze szanowny książę zakończy. Ale bez dalszego, nikomu nie potrzebnego rozlewu krwi.
Zanim do głosu doszedł ojciec, najpierw w obronie wystąpił sam Joey.
- Jak możesz tak mówić? Wilson wypowiedział wojnę Niemcom po tym, jak ci wymordowali ponad tysiąc dusz na „Lusitanii*”, czy to cię nie rusza? – niewątpliwie miał w tym wypadku rację - czas odzyskać pokutę za tych niewinnych ludzi.
- Tak? Zabijając rzesze Niemców czy Austriaków? – dodała siostra.
- Tak!
- Wiesz… jeśli chcesz mordować dla jakiejś idei, zastanów się lepiej, czym w ogóle ona jest, bo jak dla mnie mordowanie za pokutę dla zmarłych jest jeszcze gorszym piekłem. A zresztą rób jak uważasz! Idealisto! – wykrzyknęła przez zaciśnięte zęby, po czym odeszła od stołu pozostawiając resztę rodziny w drobnym niesmaku.
- Dzieci – uspokajała matka – nie kłóćcie się. Po raz pierwszy w nowym roku jest z nami, Joey. Marty, nie bądź dla niego taka surowa. Jesteście rodzeństwem, macie się szanować i kochać, a nie skakać sobie do gardeł – no już, przeproście się i pogódźcie! – Marticia spojrzała na brata i zrobiło jej się przykro – eh… przepraszam Joey, ale sam rozumiesz… na myśl o tym, że mogłoby ci się cos stać… aż mnie ciarki przechodzą! Jesteś z nas najstarszy, ale chwilami wydajesz się taki nieodpowiedzialny.
- To, dlatego, że walczę o to, co słuszne. No nie kłóćmy się już… chodź tutaj! – po czym ta przytuliła się do brata – wiesz, słyszałem że rozglądasz się za chłopakami. No gdzie jest ten chłystek? – siostra się zmieszała. Za to był to wspaniały pretekst na zmianę tematu.
- Nie ma żadnego chłystka! Mamo! Ile razy mam ci powtarzać, że to moja sprawa! Po co mówisz te brednie na prawo i lewo?
- No… nie bądź taka skromna siostrzyczko! Jesteś ładna i nie zdziwiłbym się, że jakiś chłopak by się tobą zainteresował – zagwizdał charyzmatycznie w żartobliwym geście. Marticia wybroniła się więc lekkim gniewem:
- Nikogo nie mam na oku, więc przestań pajacować Joey i dokończmy tę kolację.
Nazajutrz Joey pożegnał się z rodziną i ruszył konno w kierunku Cump Funston. Wszyscy machali mu na pożegnanie. Ojciec odczuwał dumę, matka lekkie zaniepokojenie. Z kolei Marticie opanował całkowity niepokój. Nie mogła podarować sobie myśli, że widzi brata ostatni raz w życiu.

*"Lusitania" była brytyjskim parowcem transatlantyckim zbudowanym w 1907 roku. Wraz z "Mauretanią" innym transatlantykiem uchodziła za prawdziwe cudo techniki, do czasu zbudowania "Titanica". Została zatopiona 7 maja 1915 - przez niemiecie okręty podwodne, które pomyliła statek z amerykańskimi cywilami na pokładzie z wrogim statkiem angielskim. Śmierć poniosło 1200 osób, zaledwie trzysta mniej od listy ofiar "Titanica". Był to bezpośredni skutek przystąpienia USA do I wojny światowej. Istnieją teorię spiskowe, jakoby USA celowo skierowało statek na niemieckie wody i skazało na śmierć jego pasażerów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:10:33 04-07-09    Temat postu:

Jak czytałam końcówkę, to też miałam wrażenie, że Joey już nie wróci, tym bardziej po tym, jak napisałeś, że to tylko postać epizodyczna. Ale chlopak ma rację, ktoś się musi przeciwstawić Niemcom.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:58:16 05-07-09    Temat postu:

Cóż, też uważam, że Marty więcej nie zobaczy brata. A szkoda, bo mimo uszczypliwości widać, że naprawdę bardzo się kochają
Kolejna osoba, która wypytuje o życie osobiste krnąbrnej Marticii.
Pozdrawiam i czekam ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:03:46 08-07-09    Temat postu:

Prawdę mówiąc uważam udział Stanów Zjednoczonych w I wojnie za najgłupszą decyzję w historii ich polityki .
Czy Marty zobaczy, czy nie zobaczy brata, dowiemy się już niedługo .

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:12:29 09-07-09    Temat postu:

Ślimak, swietne odcinki, ale ja nie mogę się doczekać akcji właściwej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 17:13:09 11-07-09    Temat postu:

Troszkę czasu minie zanim doczekacie się akcji właściwej, na razie chciałbym, abyście poznali bohaterów .

Odcinek 5

Którejś z kolei nocy Marticia nie mogła przespać. Jej głowę zaprzątała dziwne myśli, jakby miało nadejść coś wielkiego. W końcu wstała i pochwyciwszy lampę, zapaliła ją, zmierzając do jadalni, aby posiedzieć. Nagle usłyszała hałas dobiegający obok. Domyśliła się, że ktoś tutaj jest.
O tej porze zwykle wszyscy domownicy śpią, nawet babcia Magdalena, która ma w zwyczaju zażywać pigułki koło drugiej w nocy. Ale specjalnie na tę okazję zawsze zostawia sobie kubek z wodą na stoliku.
„Może dzisiaj zapomniała?” – myślała Marty, wzięła w oburącz lampę i niepostrzeżenie przemknęła się w stronę kuchennych mebli. Podświetliła ów pomieszczenie i przeraziła się. Przy kuchennych szpargałach majstrował jakiś mężczyzna. Ta z wrażenia zawołała głośno – Złodziej! Złodziej! – potencjalny złoczyńca odwrócił się, a dziewczyna ze strachu upuściła lampę, tym samym ją rozbijając. Niestety, jako że w tamtych czasach używano głównie lamp naftowych, oczywiste było, że musiał wybuchnąć jakiś mały pożar.
Ogień powędrował w stronę krzesła i zaczął się go powoli obejmować – Mój Boże! – wrzasnął złoczyńca, chwytając wszelkich możliwych prób ugaszenia. Marticia partnerując pochwyciła leżącą na sąsiednim krześle szmatę, po czym zaczęła ratować krzesła przy stole. I tak udało im się odratować, przynajmniej częściowo pomieszczenie. Chwilę potem zjawiła się cała rodzinka, która usłyszała wydobywające się z kuchni odgłosy. Jednak już nie byli potrzebni. Marticia i tajemniczy natręt poradzili sobie znakomicie.
- Co tutaj się wyprawia! – zawołał ojciec.
- Tato! Mamo! Chwała Bogu! Bo ten złodziej tu się krzątał… a ja upuściłam lampę i… - plątała się dziewczyna.
- Jaki złodziej? – spytała matka.
- No ten tutaj! – po czym wskazała na ów chłopaka. Jeszcze przedtem skarciła siebie za to stwirdzenie. Jaki złodziej pomaga w gaszeniu pożaru? Taki to zabiera łupy i znika z miejsca zbrodni.
Wtem otrzymała oczekiwane wyjaśnienia:
- Toż to George! Twój kuzyn! Nie poznajesz?!
- Jak to… George? – powtórzyła z niedowierzaniem przypatrując się sylwetce nieznajomego – ale jak! Co? Gdzie? Kiedy? – pytała niczym zbudzona z głębokiego snu. Nawet nie przypominała sobie, że ma kuzyna o takim imieniu.
- George przyjechał późnym wieczorem – tłumaczyła dalej matka - musiałaś już chyba spać, że go nie zauważyłaś… ale… Zaraz, chwileczkę! Coś ty tutaj wyrabiała o 3 nad ranem?!
- No… cóż, ja…
- Nie mogła spać! – pozwolił sobie na ratowanie sytuacji George – postanowiła sobie gdzieś posiedzieć, no a wtedy zobaczyła jak się krzątam po kuchni w poszukiwaniu mleka… no i…
- Och! Doprawdy! Marty! Nie musisz robić wielkiego zamieszania tylko, dlatego, że zobaczyłaś w domu obcego mężczyznę – rzekła z wyrzutem matka – kto by chciał nas okraść? Jesteśmy przecież skromną rodziną.
- Ale…
- Dosyć! Moja droga! Nigdy więcej nie budź nas w tak błahych sprawach! I na drugi raz uważaj z lampami! Są drogie! Nie stać nas na taki przepych! – do reprymendy dołączył ojciec. Po czym rozkazał aby wszyscy „wrócili do swoich zajęć”! – dziewczyna jakoś głupio się czuła. Wywołała awanturę o wielkie nic
- Hej! A gdzie podziękowania?! – przerwał jej poczucie wstydu George.
- Niby za co? – zmieszała się Marty – czyżbym nie miała języka i nie potrafiła nim operować?
- No.. wiesz, jakoś się z tego nie tłumaczyłaś.
- Bo zobaczyłam ciebie i się zlękłam! Chyba każdy by tak zrobił, no nie?
- Czemu… czy ja wyglądam jak jakiś „chłystek”?
- Nie wiem…w ciemnościach ciężko kogoś rozpoznać.
- Hehe… ciotka miała rację! – zażartował – nadal z ciebie taka duża dziewczynka.
- A z ciebie lizus pod dwakroć tysięczną!
- O! Poezja! Jakie to miłe!
- Czy ty znowu się ze mnie nabijasz?
- Nie… tylko zazdroszczę nieskromnej estetyki wymowy – odparł dość dziwnie, na co Marty wybałuszyła oczy.
- Czego? – spytała.
- Sposobu, w jaki dobierasz słownictwo – wyjaśnił, jakby od niechcenia. Miał ochotę trochę podroczyć się z kuzynką – wiesz, to tak jakby mówiła nimfa z wód brylantowych.
- Nie pajacuj! I tak wiem że się ze mnie nabijałeś.
- Nie.. to był komplement! Naprawdę…
- Akurat – prychnęła – daj już z tym spokój. Chociaż z drugiej strony muszę ci jednak podziękować. Z tego wszystkiego znowu zbiera mi się na sen!
- A widzisz? Jednak się na coś przydałem! Kontynuujemy naszą znajomość jak dawniej?
- Tfuu…jaką znajomość? Dobrze się czujesz?!
- Nie udawaj, że nie pamiętasz… no wiesz… kiedyś obiecałaś mi, że zostaniesz moją dziewczyną – miał na myśli pewną scenkę sprzed wielu lat o, której wydawać by się mogło powinien zapomnieć.
- Miałam wtedy 7 lat głupcze!
- To co… miłość nie zna granic.
- Przestań się wygłupiać! Idę spać… bo zaraz sama zgłupieje… - w nieco ponurej aczkolwiek i nieco rozradowanej minie poszła się położyć. Zamknęła za sobą drzwi pokoju i usadowiła na łóżku – George McDowell – rozmyślała – ten pajac… w moim domu… nimfa z wód brylantowych… czego to on już nie wymyśli… ja jego dziewczyną! – śmiała się od ucha do ucha, więc widać było, że wcale nie była zła z nieoczekiwanych odwiedzin kuzyna. A ten jeszcze miał zamiar pokazać, co ma jej do zaoferowania.


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 17:13:47 11-07-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:00:38 11-07-09    Temat postu:

Jak tylko zaczęli się przekomarzać, z miejsca pomyślałam, że powinni być razem, tylko nie wiem, czy nie łączy ich za bliskie pokrewieństwo. Brawo za dawkę humoru - świetnie potrafisz oddać atmosferę miasteczka - zarówno tu, jak i w "Fatimsie".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:14:04 11-07-09    Temat postu:

Wiesz, w tamtych czasach tego typu pokrewieństwo nie miało za wielkiego znaczenia .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 3 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin