Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

CIEMNY BLASK KSIĘŻYCA
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 9:49:40 27-04-08    Temat postu:

Odcinek przewspaniały jak wszystkie Jade i William już zyskali moją sympatię, mam nadzieję, że będziemy mogli czytać duuuużo o ich miłosnych perypetiach i mam nadzieję, że i Sophia szybko znajdzie jakiegoś amanta, bo i ją polubiłem Tak dawno nie widziałem Gillian i Brodricka, stęskniłem się za nimi...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Susannah
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 15:16:57 27-04-08    Temat postu:

SUPER!!!! Cała rodzinka w komplecie Gillian i Brodick - odżyły dawne wspomnienia Widze, że William nie różni sie wcale od brata - obaj uparci(po tatusiu) Ale istnieją kobiety, które umieja się im postawić Fajnie,że Sophi jedzie z Lią. Cieszę się również, że niedługo pojawi sie Rafe. Coś mi się zdaje,że tych dwoje - Rafe i Sophi, przypadkawo się spotkają
Pozdrawiam S
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:37:52 27-04-08    Temat postu:

No to Patryk trochę Cię rozczaruję bo już wkrótce rozstaniemy się z Jade i Willem i przeniesiemy się do Brentwood
Sylwia widze, że dobrze kombinujesz Rafe i Sophia przypadkowo się nie spotkają, ich spotkanie będzie raczej wynikiem pewnej pomyłki
Pozdrawiam :*

ODCINEK 15

Stephen czekał na nią od kilku godzin. Szukał ją przez większą część popołudnia, gdy wreszcie dał za wygraną. Lia jakby zapadła się pod ziemię. Nie było w żadnej z komnat, sprawdził tez stajnie. Nie znalazł po niej ani śladu. Nikt jej nie wiedział. Nikt też nie wiedział żadnej z jego sióstr. Nagle drzwi otworzyły się na oścież i stanął w nich nikt inny jak Lia.
- Gdzieś ty się do licha podziewała?! – zaatakował od razu, nie zdążyła nawet przestąpić progu.
- Sophia i Elizabeth zabrały mnie na przejażdżkę. Coś się stało? – zapytała niewinnie.
- Jeździłaś konno w tym stanie? Jeśli nadwerężysz ramię...
- Starałam się go nie przeciążać. Już nie boli tak bardzo jak wcześniej, a poza tym nie widzę powodu, żebyś na mnie krzyczał.
- Powinnaś była mnie uprzedzić. Co zrobiłabyś gdybyś spotkała Rhysa? Nikt by cię nie obronił. A to, że go wtedy nie odnaleźliśmy wcale nie świadczy, że zawrócił do Szkocji. Mógł jechać za nami! Jesteś nieodpowiedzialna!
- Przepraszam – w jej słowach nie wyczuł ani cienia skruchy - A czy jutro mogę znów wybrać się na przejażdżkę?
- Nie.
- I tak pojadę – powiedziała patrząc na niego buntowniczo.
- Więc dlaczego się pytałaś?
- Liczyłam, że się jednak zgodzisz i nie będę musiała uciekać się do podstępu.
- Żona powinna słuchać męża.
- Ja nie – podeszła bliżej do Stephena, wspięła się na place i pocałowała go w policzek – Nie spodoba ci się to co zrobię.
Zmarszczył brwi. Nie zrozumiał o co jej chodziło.
- Nigdzie jutro nie pojedziesz.
- Zobaczymy. Napijesz się czegoś przed snem? – zapytała na pozór obojętnie, ale on już ją dobrze znał. Własnie dotarł do niego sens jej wcześniejszych słów.
- Jeśli wydaje ci się, że mnie uśpisz to się grubo mylisz.
- Skąd...?
- Chciałaś zrobić ze mnie głupca?
- Tak.
Gwałtownie zamrugał słysząc jej szczerą odpowiedź.
- No więc teraz moja droga wysłuchasz co mam ci do powiedzenia. Nie będę tolerował twoich wybryków.. Siadaj!
Lia złożyła jedynie ręce na piersi. Na Boga, jest w końcu jego żoną i on nie może jej tak traktować!
- Ani myślę. Poproś mnie grzecznie to MOŻE usiądę.
- Siadaj – powtórzył tym razem łagodniej. W jego głosie nie było cienia szorstkości. Mierzyli się wzrokiem przez chwilę aż w końcu skapitulowała. Potulnie usiadła na krześle i czekała na strofowanie.
- Jestem gotowa – złożyła ręce na kolanach.
- Gotowa na co? – był najwyraźniej zdziwiony jej uległością. Doszukiwał się podstępu.
- Na twoje pouczenia.
- Ja nie pouczam.
Westchnął ciężko i zrobił krok do przodu.
- Jest kilka spraw, które musimy omówić. Musisz zrozumieć jak funkcjonuje małżeństwo.
- I niby ty zamierzasz mi to wyjaśnić? – zapytała zaczepnie.
- Małżeństwo jest dla ciebie nowością więc pewne kwestie nie są dla ciebie oczywiste – mówił ignorując jej uszczypliwe słowa.
- Zaraz! Czy mi się wydaje czy małżeństwo jest nowością tak samo dla ciebie jak i dla mnie?
Jego gniewne spojrzenie było wystarczającą odpowiedzią. Lia zastanawiała się jak długo jeszcze będzie musiała słucham tych głupich teorii. Była zmęczona i jedyne o czym myślała to sen.
- Moim zadaniem jest zapewnienie tobie bezpieczeństwa, ty zaś musisz zapewnić mi spokój – słyszała dalszą część mowy męża.
Z trudem nie wybuchła śmiechem. Słuchała jednak dalej ciekawa tego co Stephen jeszcze wymyśli.
- Są pewne reguły, do których chciałbym byś się przystosowała.
- Reguły? Jakie znowu reguły?
- Po pierwsze nigdy nie podnosisz na mnie głosu. Po drugie wykonujesz moje polecenia bez zbędnych pytań...
- Chciałbyś – mruknęła pod nosem.
- ... po trzecie nie wybuchasz płaczem. Po czwarte nie robisz niczego pod wpływem impulsu. Po piąte...
- Zaraz! – krzyknęła – Co ma niby znaczyć trzecia zasada? Nie mam prawa płakać?
- Tak.
- Dlaczego?
- Nie lubię płaczu.
- Ale ja tak.
- Nie mówisz tego poważnie.
Pokiwała twierdząco głową.
- Lubię płakać. Czuję się potem lepiej – wyjaśniła.
Stephen patrzył na nią jakby przeczuwał, że jego żona postradała zmysły. W końcu widząc jej szczere spojrzenie doszedł do wniosku, że Lia mówiła jak najbardziej poważnie
Widząc, że mąż nie rozumie postanowiła mu to wyjaśnić.
- Kiedy czuję się przygnębiona i jest mi smutno płacz przynosi mi ulgę. Rozumiesz?
- Nie.
Westchnęła. Zamknęła oczy i modliła się w duchu o cierpliwość.
- Czy zdarzyło ci się kiedyś, że chciałeś kogoś uderzyć, gdy byłeś zdenerwowany?
- Tak, ale nie płakałem.
- Oczywiście, że nie – uśmiechnęła się do niego wyrozumiale – Ale kiedy narasta w tobie gniew i masz ochotę kogoś uderzyć...
- Wtedy przyłożę i tyle. Na pewno nie wybuchnę płaczem – spojrzał na nią gniewnie.
Poddała się. Obawiała się, że jej ukochany mąż jest za tępy by zrozumieć to co stara mu się tak dokładnie wyjaśnić. Zrezygnowana podniosła się z krzesła i podeszła do łóżka.
- Jeszcze nie skończyłem.
- Ale ja tak.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:00:42 27-04-08    Temat postu:

Oni sa genialni! Usmiechalam sie przez caly odcinek, ale koncowka mnie rozwalila! Dzieki za cudowny odcinek do kolacji .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Susannah
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 9:48:07 28-04-08    Temat postu:

Uśmiałam sie do łez . Jak ja kocham te ich małe sprzeczki Stephen jest powalajacy, szczególnie z tymi zasadami, tego nie wolno i tego, a Liana - nic sobie z tego nie robi.
Super obcinek Pozdrawiam. S
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 11:56:00 30-04-08    Temat postu:

ODCINEK 16

Pobyt w Carlisle minął zadziwiająco szybko, nawet się nie obejrzała, a już byli w drodze do Brentwood. Jedynym pocieszeniem dla Lianny było towarzystwo Sophii. Obecność szwagierki sprawiała, że nie czuła tęsknoty za Lairg i rodziną. Wiedziała, że kiedyś odwiedzą ją w jej nowym domu. Do tego czasu musiała pogodzić się z faktem zamieszkania w zupełnie obcym miejscu.
Podróż nie była uciążliwa, a pogoda sprzyjała szybkiemu przemieszczaniu się. Już trzeciego dnia przekroczyli granice posiadłości należącej niegdyś do Owena, którą nieżyjący już dziś król Jan przekazał Brodickowi i Gillian jako zadośćuczynienie za to co przeszli przez jego bratanka.
Powoli zbliżali się do bramy nie zdając sobie, że są obserwowani. Na najbliższym wzgórzu stał jeździec. Z niezadowoleniem przyglądał się nowo przybyłym właścicielom. Ich przyjazd nie był mu na rękę. Przekreślał wszystkie jego dotychczasowe plany związane z odnalezieniem Ciemnego Blasku Księżyca. Musiał wymyślić coś innego co pozwoli mu odzyskać klejnot należący od pokoleń do jego rodziny. Wiedział także, że wraz z naszyjnikiem odnajdzie to na co czekał przez całe lata. Dowie się, gdzie spoczywa jego matka. A gdy to uczyni wreszcie odzyska spokój. Bowiem Rafe FitzPatrick posiadał w życiu dwa cele. Pierwszym było pomszczenie śmierci matki tak jak przysiągł to sobie będąc jeszcze dzieckiem, a że morderca od lat leżał na wieczność pogrzebany ziemią Rafe mógł poświęcić się wykonywaniu już ostatniego przyrzeczenia. Odnalezieniu szczątków Elizabeth i złożeniu ich w rodzinnym grobowcu.
Spojrzał po raz ostatni na zamykającą się bramę i ruszył w kierunku starej opuszczonej chatki w pobliżu której rozbił obóz wraz ze swoimi towarzyszami. Nie wiedział jeszcze jak, ale dostanie się do środka. Musi przeszukać to miejsce. Czuł, że odpowiedzi na jego pytania są właśnie w Brentwood. Nie potrafił wyjaśnić swojego przeczucia, ale wiedział, że tak właśnie jest.
Zbliżał się zmrok, gdy wreszcie dojechał do obozu. Przywitała go dziwna cisza, każdy z obecnych mężczyzn patrzył na niego z zakłopotaniem. Nie rozumiał co się stało dopóki nie podszedł do niego jeden z jego dowódców, Lawrence.
- Coś się stało?
- Znaleźliśmy go w lesie – wskazał dłonią na mężczyznę przywiązanego do drzewa. Rafe dopiero teraz go zauważył. Wyglądał jak siedem nieszczęść, brudny, obdarty. Jego oczy pałały nienawiścią. Szarpał się wściekle próbując uwolnić się od mocnych więzów – Jechał za podróżnymi zmierzającymi do Brentwood. Śledził ich. Gdy go pojmaliśmy wygrażał się i stawiał opór.
- Wiesz kim on jest?
- Nie. Nie chciał nic powiedzieć. Odkąd go tu przywiązaliśmy cały czas milczy.
Rafe podszedł do więźnia i wyciągnął sztylet. Z zadowoleniem zauważył cień leku w oczach nieznajomego. Przystawił ostrze do jego policzka i odciął materiał, którym zakneblowano mu usta.
- Kim jesteś? – zapytał spokojnie, ale zdecydowanie.
Odpowiedziała mu tylko głucha cisza. Ponowił pytanie, ale znów nie uzyskał odpowiedzi. Domyślał się tego. Liczył jednak, że nie będzie musiał uciekać się do ostateczności.
- Nie lubię stosować drastycznych środków uzyskując informacji na tak proste pytania, ale mnie do tego zmuszasz.
Podszedł do ogniska i wyciągnął z niego palący się kawałek drwa po czym ponownie stanął przed nieznajomym. Jego twarz zrobiła się biała, ale wciąż się nie odzywał. Dopiero, gdy poczuł na swym gardle gorący żar krzyknął z bólu.
- Dalej nie chcesz mówić? Dlaczego śledziłeś lorda Buchanana? Kim jesteś?! – mocniej przycisnął rozżarzone drewno do gardła mężczyzny.
- Błagam przestań!
- A więc jednak umiesz mówić. Kim jesteś?
- Wypuścicie mnie?
- Gadaj jak się nazywasz!
Już miał skłamać, ale nie widział w tym żadnego pożytku. Na jego twarz wypłynął kpiący, a zarazem złośliwy uśmiech. Ta banda jeszcze kiedyś pożałuje, że tak go potraktowali. Wtedy powinni wiedzieć kogo obrazili.
- Rhys MacGregor.


Ostatnio zmieniony przez Jen dnia 12:27:53 30-04-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Susannah
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:25:49 30-04-08    Temat postu:

No i mamy Rafa Trochę tajemniczy, przyznam i groźny. Ale mimo to cieszę się,że jego więźniem jest Rhys. Mam tylko nadzieje, że Rafe raczej reprezentuje tą dobrą strone.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:31:11 01-05-08    Temat postu:

Rafe blyskawicznie zdobyl moja sympatie. Cos mi sie wydaje, ze bedzie moim ukubiencem . Powiedz mi, Jen, czy nie chcialabys wyslac kiedys swoich opowiadan do jakiegos konkursu, ewentualnie jako propzycja scenariusza filmowego? Mowie powaznie, scena Rafe/Rhys jest opisana tak plastycznie, jak najlepszy film.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:57:06 01-05-08    Temat postu:

Aga jesteś naprawdę bardzo miła, ale czy Ty na pewno nie przesadzasz? Piszę bo lubię, ale jakoś nigdy nie myslałam by wysyłać gdzieś swoich prac Tylko raz na prośbę mojej polonistki napisałam jakieś opowiadanie z motywem fantastycznym, ale nic nie wygrałam
Postać Rafe'a powinna sie Wam spodobać może nie pochwalicie tego co zrobi, ale on sam nie przwidzi jak ten ktoś zmieni jego zycie
Pozdrawiam i zapraszam jutro na odcinek ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:52:31 02-05-08    Temat postu:

ODCINEK 17

Jako baron i nowy właściciel Brentwood Stephen musiał zadbać o wygląd swojej posiadłości. Dlatego też pierwsze dni od przyjazdu spędził na ocenianiu stanu budynków i rozporządzaniu co musi być odnowione jeszcze przed zimą. Przed jej nadejściem należało bowiem dokonać najważniejszych napraw, wymienić dach w zachodnim skrzydle czy też odnowić kaplicę.
Przez te dni był tak zajęty, że prawie nie widywał się z żoną. Wychodził o świcie i wracał późno w nocy, gdy Lia już dawno spała. Początkowo była wyrozumiała i starała się tłumaczyć jego zachowanie, ale jej cierpliwość szybko się skończyła. Czuła się przez niego zaniedbywana i spychana na dalszy tor. Nie mogła pozwolić mu na takie traktowanie.
Kolejny raz czekając na niego z kolacją zastanawiała się jak długo jeszcze będzie się to wszystko ciągnąć. Odpowiedź przyszła wkrótce. Lakoniczna informacja od posłańca, że lord Stephen znów wróci późno przeważyła szalę. Lia wstała od stołu przewracając wściekle krzesło i nie zważając na krzyki Sophii wybiegła z sali. Wiedziała gdzie go znajdzie dlatego od razu skierowała się do zachodniego skrzydła. Już z oddali słyszała gwar dochodzący ze środka. Nie zastanawiając się dłużej pchnęła drzwi. Już ona urządzi mu awanturę, której nie zapomni przez całe życie.
- Lianna? Co ty tu robisz? – zapytał zdziwiony podchodząc do żony. Uśmiech natychmiastowo zszedł mu z twarzy, gdy tylko usłyszał co ma mu do powiedzenia.
- Co ja robię? To ty mi powiedz co ty robisz?! – zaatakowała – Czekam na ciebie jak głupia, a ty nawet nie przyjdziesz przeprosić, że cię nie będzie. Wysyłasz tylko posłańca!
- Kobieto, dobrze ci radzę powściągnij swój język! – zagroził. Jego oczy zwęziły się niebezpiecznie. Lia jednak nic nie robiła sobie z jego gniewu tylko parła dalej nie przejmując się gapiami.
- Od pięciu dni zajmujesz się wszystkim tylko nie własną żoną! Od pięciu dni muszę znosić brak twojego towarzystwa. Jesteś moim mężem, na Boga, i chyba należy mi się jakiś szacunek?!
- Mam inne obowiązki – syknął, a jego oczy zwęziły się niebezpiecznie.
- Tak, inne. Tylko nie zajmowanie się własną żoną!
Tego było już za wiele. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej przerzucił ją sobie przez ramię i ruszył w kierunku zamieszkałej części domu. Waliła go po plecach wykrzykując przy tym jak bardzo go nienawidzi, ale jej nie wypuścił. Wszedł po schodach na górę przeskakując co drugi stopień. Kopnięciem otworzył drzwi do ich komnaty i rzucił Liannę na łóżko. Poczekał aż wydostanie się z plątaniny włosów i ubrani, otworzył usta by coś powiedzieć, ale Lia była szybsza.
- Jak śmiesz mnie tak traktować?!
- Ty lubisz być tak traktowana, moja droga! W przeciwnym racie nie prowokowałabyś mnie! Zaraz dostaniesz to o co prosisz, ale najpierw musimy sobie coś wyjaśnić. Nie życzę sobie by w przyszłości powtórzyła się podobna scytuacja, zrozumiano?
Brak jej sprzeciwu uznał za odpowiedź twierdzącą.
- Cieszę się, że wszystko jest dla ciebie jasne.
- Nienawidzę cię! - krzyknęła nagle przez łzy – Nic cię nie obchodzę! Jesteś najbardziej... nieczułym łajdakiem... jaki kiedykolwiek... chodził po ziemi!
- Nieczułym mówisz? – zapytał siadając na niej okrakiem. Popatrzył jej z żarem w oczy, jakiego nigdy wcześniej nie widziała – Gdy nie ma cię przy mnie czuję jakby brakowało mi tchu. Tęsknię za tobą, gdy tylko stracę cię z oczu. Chciałbym być kubkiem z którego pijesz byleby tylko dotykać twoich ust. Mógłbym...
- Stephen... czy ty choć trochę mnie kochasz? – zapytała z nadzieją wpatrując się w jego twarz.
- Wydawało mi się, że właśnie o tym mówię – odpowiedział zakłopotany – Kocham cię.
Jeszcze nigdy nie czuła się tak szczęśliwa. Powiedział, że ją kocha. Uśmiechnęła się tak, że aż serce zabiło mu mocniej. Kto by pomyślał, że tak skończy się kłótnia, którą Lia niedawno zaczęła.
- Powiedz to jeszcze raz – poprosiła zbliżając swoją twarz do jego.
- Kocham cię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Susannah
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:12:54 02-05-08    Temat postu:

Świetny odcinek I pierwsze wyznanie miłości Cóż muszę przyznać, że pod względem okazywania uczyć Stephen przewyższył ojca. Brodick uciekał od tego słowa jak najdalej , a Stephen - pokazał klasę I ta kłótnia... ma niezłe zakończenie
Pozdrawiam S


Ostatnio zmieniony przez Susannah dnia 21:13:56 02-05-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:48:32 03-05-08    Temat postu:

Tez mi sie bardzo podobalo, szczegolnie zakonczenie . Bo my, kobiety, wiemy, jak sobie radzic z mezczyznami . A co do filmu, to zdania nie zmienie .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:30:48 11-05-08    Temat postu:

ODCINEK 18

Lia wstała tego dnia wyjątkowo późno. Dochodziło południe, gdy wreszcie podniosła się z łóżka. Szybko się ubrała i z radosnym uśmiechem na ustach zbiegła po schodach. Wpadła do głównej sali rozglądając się dookoła.
- Widzę, że ktoś tu miał udany poranek. Na śniadanie niestety się spóźniłaś, ale to pewnie i tak nie zepsuje twojego humoru – usłyszała rozbawiony głos szwagierki.
- Sophii – ucałowała dziewczynę w policzek na przywitanie - Aż tak widać?
- Cała promieniejesz. Można tobą rozświetlić całą salę.
- Nie żartuj sobie ze mnie... Widziałaś może Stephena?
- Pojechał z ludźmi do wioski z samego rana. Powinni wrócić przed zmierzchem.
- W takim razie może wybierzemy się na przejażdżkę? Chciałabym...
- Doskonale wiesz, że Stephen się wścieknie jeśli wystawisz choćby nos poza mury. On się o ciebie martwi i dopóki nie będzie miał pewności, że Rhys wrócił do Szkocji nawet nie myśl o żadnych przejażdżkach.
- Rzeczywiście chyba nie mam wyboru. W takim razie co ja będę robić?
- Stephen już zadbał o to byś się nie nudziła – Sophia odezwała się tonem winowajcy – Będziesz pomagała mi w malowaniu kaplicy.
- My mamy malować kaplicę?!
- Nie do końca – zachichotała - Ojciec Maurice zgodził się bym wewnątrz namalowała stacje drogi krzyżowej. Ty musiałabyś mi tylko mieszać farbę i zmywać zacieki, o ile się zgodzisz.
- Oczywiście, że ci pomogę... Nie wiedziałam, że potrafisz malować.
Sophia wzruszyła ramionami.
- Papa zauważył, że mam talent i to on kazał mi go rozwijać. Zawsze powtarzał, że to dar, którego nie mogę marnować.
- I zapewne miał rację – wzięła szwagierkę pod ramię i skierowały się do wyjścia – Ale dowiem się tego tylko wtedy, gdy zobaczę jak malujesz. Na co więc czekamy?
***
Rafe przez cały czas obserwował Stephena. Musiał znaleźć sposób by przekazać mu anonim. Sam nie mógł tego zrobić zaczepił więc małego chłopca i polecił mu by zaniósł list do lorda Buchanana. Zapłacił mu dwoma monetami, na których widok oczy dziecka rozbłysły zachwytem. Podziękował za zapłatę i zgodził się od razu wypełnić prośbę. Obiecał także, że nie powie od kogo dostał pismo.
Stephen stał na środku małego rynku z jednym ze swoich ludzi nie zdając sobie sprawy, że jest obserwowany.
- Powiesz mi co się z tobą dzieje? – usłyszał dziwne pytanie Marcusa – Coś cię martwi?
- Jestem... wesoły, do diabła.
- To chyba dobrze – roześmiał się. Gdyby nie fakt, że Marcus był jego przyjacielem pewnie nie rozmawialiby tak jak teraz.
- Nie wiem czy dobrze, ale czuję się inaczej niż zwykle. To przez Lię, sprawia, że... Nie wiem już co mam o tym myśleć. Kocham ją i boję się, że...
- Boisz się o co?
- Że ktoś zrobi jej krzywdę. Wrogowie męża mogą posłużyć się żoną jeśli mu na niej bardzo zależy.
- A ten wróg ma jakieś imię?
- MacGregor... Uraziłem jego dumę... On nie da nam spokoju. Ja to czuję.
- Nie wydaje mi się by był zdolny ją skrzywdzić. Z naszego ostatniego spotkania wywnioskowałem, że jego celem jesteś raczej ty, a nie twoja żona.
- To szaleniec. Nie wiemy do czego jest zdolny. O mały włos by ją zabił.
- Strzała była przeznaczona dla ciebie – uściślił Marcus.
- Wiem, ale musimy go znaleźć. Nie pozwolę by kiedykolwiek zbliżył się do Lianny. Drań jeszcze zapłaci mi za to co zrobił.
Nagle poczuł jak ktoś szarpie go za tunikę. Odwrócił się i zobaczył przestraszonego małego chłopca podającego mu zwinięty list. Zmarszczył brwi.
- To dla pana – powiedział malec cieniutkim głosem i pobiegł w kierunku chat radośnie krzycząc do swojego rodzeństwa
Zastanawiało go od kogo mógł dostać to pismo. Odpowiedź na to pytanie przyszła zadziwiająco szybko. Z każdym kolejno przeczytanym słowem w jego oczach pojawiało się niedowierzanie na przemian pomieszanie z wściekłością. Gdy wreszcie skończył czytać zacisnął mocno szczękę by uspokoić nerwowe drganie na twarzy.
- Co tam jest napisane? – zapytał Marcus widząc jak jego lord mnie dopiero co otrzymany list.
- Jakiś mężczyzna grozi, że jeśli nie pomogę mu odnaleźć Ciemnego Blasku Księżyca to skrzywdzi moją żonę – odpowiedział spokojnym głosem. Jedynie oczy zdradzały jego prawdziwe emocje - Zbierz ludzi. Natychmiast wracamy do Brentwood – zarządził.


Ostatnio zmieniony przez Jen dnia 15:27:52 13-05-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ola3265
Motywator
Motywator


Dołączył: 18 Kwi 2008
Posty: 236
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:41:11 11-05-08    Temat postu:

przeczytała wszystkie 17 odcinków i bardzo mi siępodoba
stephen nie będzie miał łatwego życia z lią
czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:01:38 13-05-08    Temat postu:

Ach, ten klimat, czasy, ktore kocham, doskonale opisane, nastroj, wspaniale dialogi i wspaniali bohaterowie...I swietne teksty, po tym musialam przerwac czytanie i sie wysmiac, wyobrazilam sobie wscieklego Stephena, ktory z zacisnietymi zebami mowi ten tekst.

Jen napisał:
- Jestem... wesoły, do diabła.


Genialne! I poczatek tez mi sie podobal, mam dziwne uczucie, ze to malowanie kaplicy nie skonczy sie na zwyklym malowaniu...

A koncowka? O tak...Z gatunku tych "Chce nowy odcinek, albo wrzasne" .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 11, 12, 13  Następny
Strona 7 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin