Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Miłość czy nienawiść?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 42, 43, 44 ... 72, 73, 74  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Najgorszy czarny charakter?
Jose Manuel
40%
 40%  [ 10 ]
Jaguar
12%
 12%  [ 3 ]
Fernando
4%
 4%  [ 1 ]
Alvaro
8%
 8%  [ 2 ]
Monika
8%
 8%  [ 2 ]
Armando
0%
 0%  [ 0 ]
Enrique
4%
 4%  [ 1 ]
Vanessa
16%
 16%  [ 4 ]
Wszyscy są tak samo źli
8%
 8%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 25

Autor Wiadomość
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 14:54:57 10-02-08    Temat postu:

nareszcie mogę dołączyć do czytelników i na tym forum

ech ta głupia Vanessa ma teraz sojusznika w Jose Manuelu...ech, jk ja jej nie cierpię...
Claudia uwierzyła Enrique w tę bajeczkę że to nie jego narkotyki...

dobrze ze Monica czuje ię już lepiej

Lorena Meritano zagra w twoejjej teli-super i to jeszcze lekarkę w szpitalu psychiatrycznym i przyjaciółkę Deborah

czekam na newik i gorąco pozdrawiam

Uwielbiam tą telę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 17:54:04 10-02-08    Temat postu:

Dzięki monia, że dołączyłaś także i na tym forum

Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ardillita
Idol
Idol


Dołączył: 20 Maj 2007
Posty: 1452
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Elite Way School
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:56:34 10-02-08    Temat postu:

Bedzie dzisiaj newik ??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
No me vengas a mentir...
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Polska

PostWysłany: 18:29:30 10-02-08    Temat postu:

Lorena Meritano jako lekarka w szpitalu psychiatrycznym? Dość fajne, inni reżyserzy daliby jej raczej rolę pacjentki... Przypominam o streszczeniach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 18:30:51 10-02-08    Temat postu:

Pamiętam o nich, już mówiłem - na pewno ukażą się w nadchodzącym tygodniu, najpóźniej w czwartek

A nowy odcinek może jeszcze dzisiaj


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 18:32:06 10-02-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ardillita
Idol
Idol


Dołączył: 20 Maj 2007
Posty: 1452
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Elite Way School
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:35:49 10-02-08    Temat postu:

Mam nadzieję że dzisiaj czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:00:03 10-02-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: Natka***, blondi95, Franco18, Kasiunia219, a_moniak oraz No me vengas a mentir...

INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]

84 ODCINEK

Mieszkanie Alvaro Maniche.

- Nie mogę uwierzyć! Z tą kobietą trzeba było pogrywać zdecydowanie ostrzej – powiedział Alvaro.
- I kto to mówi? Ile razy powtarzaliśmy ci, że trzeba było ją zabić, a nie wysyłać w nagrodę na wakacje. Teraz znowu mamy problemy – denerwował się Jaguar.
- Nie wkurzaj mnie, bo sam sobie zrobiłeś wakacje zamiast nam pomóc. Teraz się nie wymądrzaj!
- Ciesz się, że ci o tym powiedziałem. Wiem gdzie przebywa Deborah i jej córka. Trzeba działać szybko, bo zaraz poleci na komisariat i wszystko ładnie opowie. A nowy komendant z chęcią ją wysłucha. Za kilka godzin Valdez może cię aresztować...
- Spokojnie. Ona na pewno nie wie, że nastąpiła zmiana komendanta...
- Nie wie? Myślisz, że jest analfabetką? Na pewno czytuje gazety...
- Skoro nie przeprowadziła się do swojego mieszkania tylko mieszka
u znajomych, to znaczy, że się czegoś boi. Na pewno nie będzie ryzykować...
- Poczekamy do jutra, powiadomię Jose Manuela i coś wymyślimy. Znowu ratuję ci tyłek, chociaż sam nie wiem dlaczego. Na starość stałem się litościwy. Chyba tylko dlatego, że wyciągnąłeś mnie z pudła. Miej się na baczności. Najlepiej byłoby abyś na jakiś czas zniknął – powiedział Jaguar wychodząc z mieszkania.
- Niech to szlak! Nie wygrasz ze mną Deborah, nie uda ci się to – pomyślał Maniche...

Na drugi dzień.

Mieszkanie Gracieli Guerrero.

- Będąc na wakacjach z Rosa wreszcie zrozumiałam co jest w życiu najważniejsze. Przez lata zaniedbywałam swoją córkę zajmując się okropnymi rzeczami. Moje życie nie było warte nawet funta kłaków. Dopiero niedawno zrozumiałam, że mam dla kogo żyć. Rosa jest dla mnie wszystkim. Dla niej się zmieniam – powiedziała Deborah.
- To piękne co mówisz. Wiedz, że zawsze jestem z tobą – odparła Graciela.
- Dziękuję ci. Te kilka tygodni było dla nas jak wybawienie. Wyłączyliśmy się zupełnie od świata. Żadnej telewizji czy gazet. To naprawdę bardzo dobra metoda na odpoczynek.
- Czyli nie znasz żadnych nowości?
- Nic nie wiem... A działo się coś ciekawego?
- Wybrano nowego komendanta policji...
- Niemożliwe? Pewnie Alvaro Maniche znowu zwyciężył...
- Właśnie, że nie! Wygrał Gustavo Valdez, a Manicha wysłano na emeryturę. Podobno przegrał z powodu opieszałości w prowadzeniu śledztw...
- Valdez komendantem! To fantastyczna wiadomość! Wreszcie w stolicy zapanuje porządek – cieszyła się Deborah.

Bar „Cardera”.

- Co u ciebie skarbie? Wiesz, że zawsze cię mogę pocieszyć skoro trzeźwy Miguel Vellasquez nawet nie chce na ciebie spojrzeć.
Może wszedł w zakamarki twojej niechlubnej przeszłości? – zapytał Fernando.
- I tak nie uda ci się zepsuć mi dzisiaj humoru – odparła Vanessa. Ty oszukałeś starego Jose Manuela, mi też ta sztuka się udała.
- Jak to?
- Wczoraj złożyłam mu obietnicę i sądzę, że będziemy razem współpracować aby odseparować Lindę od Miguela. On również nienawidzi tej kobiety. Początkowo był nieufny, ale jak powiedziałam mu, że jestem twoją dobrą znajomą, to już zaczął mnie lubić. Poza tym widać na kilometr, że ma on klapki na oczach jeśli chodzi o ciebie Fernando. Może jego własne dzieci otworzą mu oczy...
- Tak się nie stanie, bo Jose Manuel nigdy nie zmienia swoich decyzji. Cieszę się, że coś ci się w końcu udaje. Spróbuj w końcu zbliżyć się do Miguela, bo czas ci ucieka. Jak urodzi się jego dziecko, jego relacje
z Lindą mogą ulec polepszeniu.
- Wszystko jest pod kontrolą. Moim zdaniem Lindą i jej dzieckiem zaopiekuje się ktoś inny...
- O kim mówisz? – zdziwił się Fernando.
- O nowym komendancie policji – Gustavo Valdezie. Koleś jest w niej zakochany, nie ma wad i jest chodzącym ideałem. Linda jeżeli ma trochę rozumu na pewno wybierze jego aniżeli kobieciarza
Miguela – stwierdziła radośnie Vanessa.
- Widzę, że jesteś bardzo pewna siebie. Obyś się nie
przeliczyła – powiedział Fernando...

Mieszkanie Gustavo.

- Jesteś komendantem, twoje marzenie się spełniło. Nie rozumiem dlaczego ostatnio chodzisz jednak jak struty. Czyżby chodziło o tą kobietę? Jak ona może odrzucać takiego wspaniałego faceta jakim jest mój brat? – dziwiła się Vicky.
- Daj spokój. Zaraz muszę jechać do pracy, nie mam ochoty na
rozmowę – odpowiedział Gustavo...
- Dość sekretów braciszku. Powiedz mi wreszcie jak nazywa się ta kobieta która skradła ci serce...
- To siostra mojego dobrego przyjaciela Juana. Nazywa się Linda Cordillo. Kłopot w tym, że ona jest w ciąży z innym – z facetem
z którym się właśnie rozstała...
- To utrudnia sprawę, ale skoro się z nim rozstała to...
- Ona go kocha...
- Jeżeli ją kochasz, to walcz o nią. Nie masz naprawdę nic do stracenia. Nie wierzę, że tamten mężczyzna jest od ciebie lepszy. Musisz w siebie uwierzyć!
- Sam nie wiem... Teraz nie jest czas na takie rozmowy – westchnął Gustavo... Pozdrów swojego Armandita jak go spotkasz. Ja idę do pracy. Na razie...

Mieszkanie Alvaro Maniche.

- Skoro mnie tutaj ściągnąłeś, to nie wróży nic dobrego. Niech
zgadnę – mamy jakiś problem, stąd ta debata? Nie mylę
się? – dowcipkował Jose Manuel.
- Ani trochę. Nasz były już komendant, ale także i my mamy naprawdę poważny problem. Spotkaliśmy się na neutralnym gruncie, bo gdybym przyszedł do pana firmy albo rezydencji, to skoczyłoby panu w górę ciśnienie. Zresztą boję się, że teraz też panu skoczy – odparł Jaguar.
- O czym on mówi?
- Powiedz mu lepiej od razu, bo za chwilę zjawi się tu policja i nawet nie będzie musiała nas szukać, tylko aresztują nas wszystkich jak tu
stoimy – wtrącił Alvaro.
- Jaka policja? Co jest grane?
- Niech pan weźmie głęboki oddech i usiądzie...
- Mów do jasnej cholery o co chodzi!
- Już mówię – Deborah Santacruz... wróciła i jest w stolicy – stwierdził Jaguar. Mieszka u jakiejś znajomej. Przypadkowo zobaczyłem ją wczoraj w towarzystwie córki. To oznacza problemy, bo ona może wszystko powiedzieć Valdezowi. Jednym słowem – ratuję wam skórę, bo Alvaro jak i pan jesteście w niebezpieczeństwie. Gustavo każe was aresztować... Maniche strzelał do Deborah, a pan kazał ją zabić. To proste jak słońce.
- A ty tylko próbowałeś ją zgwałcić? A może nie chciałeś ją zabić? Czemu udajesz niewiniątko i zwalasz wszystko na innych? – denerwował się Jose Manuel.
- Mój udział w tej sprawie jest już zamknięty. Ja nie żyję, więc nikt nie może mnie aresztować. Jestem nietykalny – dumnie powiedział Jaguar.
- Zobaczymy na jak długo... Jeżeli Deborah złoży Valdezowi wizytę, będzie po nas. Na szczęście na mnie nie mają dowodów, bo to jest przecież niedorzeczne abym ja zlecił komendantowi policji zabicie tej kobiety... Ale ty Alvaro masz duży problem. Musisz zniknąć...
- Chyba pan żartuję. Nie przestraszę się tej dziwki – krzyczał Maniche.
- Znikniesz jeżeli nie chcesz trafić za kratki... Koniec debaty. Mam inne problemy na głowie – Jose Manuel wyszedł z mieszkania.
- Tylko ja jestem bezproblemowy. Cóż... nasz drogi Jose Manuel odpocznie od problemów chyba dopiero w trumnie. Wcześniej nie da rady – śmiał się Jaguar...

Kawiarnia.

- Nie mogę uwierzyć... To znowu ty... Śledzisz mnie? – zapytała Luisa.
- Jakbym śmiał... Widzę, że już nie jestem dla ciebie panem. To coś znaczy – odparł Juan.
- Nie pochlebiaj sobie. Ja mam męża i dochowam mu wierności...
- Uwierz mi, że moja kancelaria jest niedaleko stąd. Może to ty chciałaś być blisko mnie. A twój mąż to gnida, ile razy mam ci to mówić. Poza tym ty go nie kochasz...
- Widzę, że wszystko wiesz... Zadziwia mnie twoje zachowanie. Nagle jesteś sprzymierzeńcem wszystkich Vellasquezów i chronisz naszą rodzinę od wrogów... Daj spokój...
- Daleko mi do tego, ale twój mąż to naprawdę zły człowiek. On robi niezłe machlojki w firmie twojego ojca...
- A ty tego nie robiłeś?
- Ja miałem swoje powody, on robi to, bo jest chciwy... Kiedy u was pracowałem zauważyłem, że zakładał jakieś lewe konta. On oszukuje Jose Manuela. To powinno mnie cieszyć, ale mimo wszystko ostrzegam ciebie i twojego ojca przed Fernandem. Miejcie się na baczności...
- Fernando nigdy nie oszukałby mojego ojca. Za bardzo go szanuje...
- Zrobisz co zechcesz, ale naprawdę mi na tobie zależy. Uważaj na swojego męża – powiedział Juan...
- O co mu chodzi? Czy jego obiekcje na temat Fernanda mogą być prawdziwe? – zastanawiała się Luisa...

Rezydencja Vellasquezów.

- Słyszałam o tobie i Miguelu. To bardzo przykre. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale postaraj się mu wybaczyć – powiedziała Monika.
- Tak, to jest dla mnie bardzo trudne. Wciąż go kocham i łączy nas dziecko, ale nie pierwszy raz się na nim zawiodłam – odparła Linda.
- Wiem, za pierwszym razem przeze mnie, teraz przez Vanessę. Uwierz mi – ta kobieta postępuje tak samo jak ja w przeszłości. Po trupach do celu, na pewno zaciągnęła Miguela do łóżka i wykorzystała skoro był pijany... Wybacz mu, on na pewno cię kocha. Jeszcze będziecie razem. Ja i Raul też przeżywaliśmy trudności, ale staramy się je przezwyciężać. Pomyśl o tym...
- Wasze problemy to co innego. To nie wina Raula, że straciłaś dziecko. On cię nie zdradził... Nie rozmawiajmy jednak o Miguelu. Powiedz jak się czujesz?
- Jest lepiej, ale nadal rozmyślam o mojej zmarłej córce. Gdyby nie Raul pewnie już dawno byłoby po mnie...
- Nawet tak nie mów...
- Pamiętaj Lindo – twoje dziecko jak przyjdzie na świat będzie potrzebowało wsparcia i miłości. Od obojga rodziców. Sama nie zastąpisz mu ojca – stwierdziła Monika.

Komisariat policji.

- Kto przyszedł? Mam dużo pracy. Niech Rodrigo przyjmie tę kobietę – powiedział Gustavo.
- Ale ona mówi, że to bardzo ważna sprawa i chce rozmawiać z panem...
- Dobrze... Wpuść ją...
- Witam panie Valdez – powiedziała Deborah.
- Nie do wiary! To ty... Wróciłaś...
- Wróciłam, bo nie dam się nikomu zastraszyć. Kiedy dowiedziałam się o zmianie na stanowisku komendanta natychmiast tu popędziłam. Mam wiadomości które pomogą w śledztwie. Jaguar nie żyje, teraz pogrążę inną znaną panu osobę.
- O kogo chodzi?
- O eks-komendanta Alvaro Maniche...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 20:01:45 10-02-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiuNia
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ......z mojego nieba.....

PostWysłany: 20:14:53 10-02-08    Temat postu:

W tej telci podoba mi się:
-obsada
-fabuła
-akcja
-treść odcinków
-ład i skład wypowiedzi bohaterów
-czarne charakterki
-ortografia.
Długo by tak jeszcze wymieniać.
Odcinek jak zwykle długi i bardzo ciekawy.
Najlepszy jest Jaguar z tymi jego tekstami i zmianą fryzury.
Pozdrawiam i zapraszam na III odcinek Odnaleźć Szczęście
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natka***
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 6770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:31:07 10-02-08    Temat postu:

Ja podobnie jak Deborah cieszę się, że Gustavo jest komendantem Dobrze, że Debi zrozumiała co jest w życiu najważniejsze Ciekawe jak jej losy dalej się potoczą Mam nadzieję, że się nie rozczaruję, jeśli chodzi o jej postać.
W przeciwieństwie do Ferdzia mam nadzieję, że Vanessa się przeliczy I jej pewność siebie spadnie jak deszcz w pochmurny dzień Ale mi się powiedziało
Debata Jose Manuela, Jagiego i Alvaro - jak ja to lubię
Nawinęło mi się coś - od kiedy słońce jest proste? Jagiemu chybu się coś pokręciło
" Mój udział w tej sprawie jest już zamknięty. Ja nie żyję, więc nikt nie może mnie aresztować. Jestem nietykalny – dumnie powiedział Jaguar." Jagi powala mnie tym, że nie żyje Ma rację, choć przeczuwam, że niedługo skończy się jego ' nietykalność'
"- Tylko ja jestem bezproblemowy. Cóż... nasz drogi Jose Manuel odpocznie od problemów chyba dopiero w trumnie. Wcześniej nie da rady – śmiał się Jaguar" I tu znowu Jagi ma rację Jose Manuel jest zaproblemiony od stóp do samej głowy... Ale mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie odpocznie od problemów Nie chcę żeby umierał...
Po tym odcinku Juan dostaje ode mnie mini plusika Ostrzegł Luisę czym pokazał, że może być fajnym gościem Oby teraz Luisa to wykorzystała. Razem z Miguelem i Raulem muszą znaleźć jakiegoś haka na Ferdka
Super rozmowa Moniki i Lindy I znów - jak i ostatnio Claudie - musze pochwalić Monikę Dziewczyny udzielają Lindzie dobrych rad Dlaczego ona tego nie wykorzystuje???
Spotkanie Debi i Gustavo na komisariacie Oby w końcu Gustavo coś zrobił z tym Maniche. On musi pocierpieć za to co zrobił Deborah
Podsumowując: Odcinek genialny Dużo w nim mojego ulubieńca Leoncia
Czekam niecierpliwie na newik Pozdrawiam cieplutko
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:33:36 10-02-08    Temat postu:

oo ciekawe co Deborah powie Gustavovi, oby pogrążyła Maniche, i pozostałych...

Monica dobrez mówi Lindzie, musi wybaczyć Miguelowi..

Vanessa jest bardzo pewna siebie, ale mam nadzieję że nie na długo..
ciekawe kiedy Luisa przejrzy na oczy i zobaczy jakie machlojki robi jej mężuś...

czekam na newik z niecierpliwością
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:53:36 22-02-08    Temat postu:

Widzę, że ta awaria usunęła odcinki Wstawię je więc jeszcze raz.

85 ODCINEK

Komisariat policji.

- O Manicha? Dobrze wiesz, że teraz musisz już powiedzieć wszystko co wiesz – powiedział Gustavo.
- Naturalnie, że tak zrobię – odparła Deborah.
- Co z twoją córką?
- Została z moją najlepszą przyjaciółką. Nikt z moich wrogów nie wie, że wróciłam i gdzie się zatrzymałam.
- To dobrze. Tutaj jesteś bezpieczna. Możesz być pewna, że każdy z twoich wrogów zgnije w więzieniu...
- To Alvaro Maniche do mnie strzelił!
- Jak to? Zeznawałaś inaczej...
- Alvaro Maniche porwał moją córkę, o której istnieniu wiedziało naprawdę niewiele osób. Przetrzymał ją w swoim mieszkaniu. Powiedział, że zrobi jej krzywdę jeżeli nie zwalę winy na Jaguara i nie wyjadę zagranicę. Nie mogłam powiedzieć panu ani słowa...
- Rozumiem. Maniche to gnida, ale zapłaci za to, bo jego władza już się skończyła. Powiedz czy Jaguar też brał w tym udział?
- Tak. On próbował mnie zgwałcić, ale przeszkodził mu Maniche. Kiedy myślałam, że nic mi już nie grozi, to właśnie on, a nie Jaguar do mnie strzelił.
- Mam jeszcze jedno pytanie. Czy Jose Manuel Vellasquez mógł kazać zlecić Jaguarowi albo Manichowi zabicie ciebie?
- To możliwe, ale nie mam na to dowodów. Nie mam pojęcia dlaczego obaj znaleźli się w moim mieszkaniu w tym samym czasie. Przecież Jaguar sam poradziłby sobie ze mną bez trudu.
- To ciekawe co mówisz. Wiemy, że oni współpracowali ze sobą we trójkę. Teraz jest już ich tylko dwóch, bo Jaguar wącha kwiatki od spodu. Twoje zmienione zeznania wiele wnoszą. Jeszcze dziś Alvaro Maniche zostanie aresztowany. Dopilnuję tego – powiedział Gustavo.
- Oby tak się stało – odparła Deborah...

Rezydencja Vellasquezów.

- Możemy chwilę pogadać synu? – zapytał Jose Manuel.
- Naturalnie, ale o czym? – zdziwił się Miguel.
- O twoim życiu...
- Słucham? Przecież ciebie nigdy to nie interesowało...
- Nie bądź taki ostry... Chcę spokojnie porozmawiać... Luisa i Raul już się ustatkowali, ty miałeś dziewczynę, ale wybrałeś inną drogę...
- Źle zrobiłem i teraz ponoszę tego konsekwencje...
- Niekoniecznie Miguel. Spójrz na to z innej strony... Linda nie dała ci żadnej szansy na wyjaśnienie, co oznacza tylko jedno. Ona cię już nie kocha i ma cię gdzieś. Już nic was nie łączy...
- To nieprawda! Łączy nas nasze dziecko.
- Masz rację, tylko dziecko was łączy. Będziesz dla niego dobrym ojcem, ale nie musisz być przywiązany do kobiety którą cię nie chce. Spójrz na tą Vanessę Cortez. To piękna, młoda kobieta i na pewno cię kocha. Z nią mógłbyś spróbować zacząć nowe życie...
- Nie rozumiem. O czym ty mówisz? Znasz Vanessę?
- Wiele o niej słyszałem. Jest niezwykle uzdolnioną piosenkarką i do tego olśniewająco piękną. Ty może być twoja szansa Miguel. Nie możesz żyć u boku wiecznie zazdrosnej Lindy Cordillo...
- Co sugerujesz? Mam być z Vanessą, bo ty tak chcesz?
- Ja ci tylko dobrze radzę. Przestań się zamartwiać i zacznij żyć na nowo. Jeszcze możesz być szczęśliwy. Zrobisz jak zechcesz, ale później nie mów, że nie interesuje mnie twoje szczęście – westchnął Jose Manuel.

Mieszkanie Alvaro Maniche.

- Tu nikogo nie ma panie komendancie.
- Widzę. Szafy są otwarte. Wydaje mi się, że Alvaro Maniche zdążył się wyprowadzić, a raczej uciec w dobrym momencie. Spóźniliśmy się! – denerwował się Gustavo.
- On tu nie wróci panie komendancie. Widać, że pakował się niedawno. Chyba przeczuwał zagrożenie...
- Masz rację Rodrigo. Ale coś mi tu nie gra. Jeżeli ktoś zdążył go ostrzec, to Deborah może być w poważnym niebezpieczeństwie. Przeszukajcie wszystkie pokoje. Można uda się znaleźć coś co naprowadzi nas jeszcze bardziej na tę sprawę. Dokąd uciekłeś Alvaro? Kto cię ostrzegł? To ci nie ujdzie płazem, to ci się nie uda – zastanawiał się Gustavo...

Okolice mieszkania.

- Przeklęta suka! Jaguar miał rację! Deborah pobiegła po pomoc do Valdeza i nagadała na mnie! Teraz już pewnie ma ochronę... Ale spokojnie, w swoim czasie dorwę ją i jej córkę... Zamieniliśmy się rolami, teraz ja muszę się ukrywać albo pojechać na wakację. Ale to nie koniec naszej zabawy. A ten kretyn Valdez może sobie szukać, niczego nie znajdzie. Spóźnił się zaledwie 10 minut, ale muszę to przyjąć jako dobrą wróżbę. Tak szybko mnie nie złapacie – mówił do siebie Alvaro Maniche ukrywający się w krzakach kilkadziesiąt metrów od swojego mieszkania...

Na drugi dzień.

Kawiarnia.

- Słyszał pan nowiny? – dociekał Jaguar.
- Jakie znowu nowiny? Po raz kolejny odciągasz mnie od pracy. Ta pewność siebie kiedyś cię zgubi. Nie możemy się spotykać w miejscach gdzie jest dużo ludzi, zawsze istnieje ryzyko, że ktoś cię rozpozna – denerwował się Jose Manuel.
- Pan to jest urodzonym pesymistą. Tyle razy mówiłem, że nikt mnie nie pozna. Jestem jak to się mówi „dead man”...
- Nie popisuj się tutaj swoją angielszczyzną tylko mów co się stało!
- Gustavo Valdez zrobił wczoraj nalot na mieszkanie Manicha. Na szczęście ten kretyn zdołał się wcześniej wyprowadzić, ale...
- Ale co?
- Deborah Santacruz wyśpiewała mu wszystko. Nie wiemy co dokładnie naopowiadała, ale dostała się naszemu byłemu komendantowi. Jest teraz w poważnych tarapatach. Ciekawe gdzie zamieszka. Na jego miejscu uciekałbym gdzie pieprz rośnie...
- Taki z ciebie tchórz?
- Przecież żartowałem. Maniche to nie jest mój poziom – dumnie powiedział Jaguar.
- Masz rację, bo on jeszcze nie spadł na samo dno...
- Niech pan już przestanie kpić. Nie wiadomo czy Deborah nie powiedziała Valdezowi także wielu historyjek na temat pana osoby.
- Nic na mnie nie ma. Głównym celem policji jest teraz złapanie Manicha, a póki nie mają jego – nie mają w garści nikogo z nas.
- Chyba nikogo z was...
- Zamknij się lepiej, bo mogę spowodować, że zmartwychwstanisz także dla Valdeza. Lepiej pomóż mi rozwiązać ten problem. Należy dobić Deborah i jej córkę?
- Nie. Valdez dał jej na pewno ochronę. Chociaż dowiedziałbym się z kim ona teraz mieszka, na moje oko z jakąś przyjaciółką...
- To do roboty!
- Ale ja nie jestem detektywem.
- Od kilku dni nim jesteś i dobrze ci idzie. To wszystko co miałem ci do powiedzenia. Żegnaj – powiedział chłodno Jose Manuel.
- Cóż za wdzięczność... Nawet nie dopił kawy... Czasami cieszę się, że mam o połowę mniej problemów niż on – zamyślił się Jaguar.

Bar „Cardera”.

- Nie podoba mi się ten twój związek z Claudią. Ta dziewczyna może i jest naiwną gąską, ale może przeszkadzać i mieszać nos w nieswoje sprawy – zauważył Fernando.
- O co ci chodzi? Czy ja ingeruję w twoje sprawy z Luisą? To moje życie, więc po co te uwagi? – denerwował się Enrique.
- Myślałem, że bawisz się tylko uczuciami tej dziewczynę, ale widzę, że chyba się w niej zakochałeś. Lepiej uważaj, bo mogą być z nią problemy...
- Lepiej troszcz się o siebie. Chodzisz nad przepaścią. Kiedy wszyscy dowiedzą się w końcu jakim jesteś mężem dla Luisy oraz o twoich machlojkach w firmie, będzie po tobie...
- Zamknij się! Nikt się o niczym nie dowie. Jestem ostrożny. Za parę dni przejmę firmę od Jose Manuela Vellasqueza i wtedy nikt mi nie podskoczy. To się nazywa władza. Zobaczysz i wtedy zatęsknisz.
- To się jeszcze okaże – stwierdził Enrique opuszczając w pośpiechu bar.
- On się zakochał i zaczyna robić głupstwa. Nie pozwolę aby ta Claudia zniszczyła nasze interesy – pomyślał Fernando. A gdzie Vanessa? Czyżby na urlopie? Jakoś jej nie widzę...

Kancelaria Juana.

- Dziękuję, że do mnie zadzwoniłeś i mnie o tym poinformowałeś. Powrót Deborah to wielki krok naprzód. Te gnidy zaczną się bać i na pewno popełnią jakiś błąd. Na pewno wkrótce ich złapiesz – powiedział Juan.
- Depczemy Manichowi po piętach. Jestem pewny, że niedługo wpadnie w nasze sidła – odparł Gustavo.
- Wszystko na pewno się wyjaśni, ale ulgę odczuję dopiero wtedy gdy udowodnisz wszystkie winy Jose Manuelowi Vellasquezowi.
- Tak się stanie, ale trzeba cierpliwości.
- Dziękuję za wiadomość. Będziemy w kontakcie.

Po chwili.

- Jakieś dobre wieści? – zapytała Lorena.
- Znakomite. Mam do ciebie jedno pytanie. Dlaczego od kilku dni jesteś taka smutna? Co cię trapi?
- To sprawa osobista, proszę się nie martwić.
- Czyżbyś się zakochała?
- Nie, skądże. Skąd takie pytanie? Mam dużo pracy, czy masz jeszcze jakieś życzenie?
- Na razie to wszystko. Nie przeszkadzam ci. Mam nadzieję, że to nie jest to o czym mówił mi Antonio – zastanawiał się Juan. Ja sam jestem tak zakłopotany, że nie wiem co robić. Ta sytuacja z Luisą jest przecież sytuacją bez wyjścia – zastanawiał się Juan...

Jakiś czas później.

Mieszkanie Lindy.

- Kiedyś Miguel przerwał naszą bardzo ważną rozmowę – powiedział Gustavo...
- Rzeczywiście. Chyba wtedy chciałeś mi coś powiedzieć, prawda? – dopytywała się Linda.
- Owszem. Dobrze wiesz jak wiele dla mnie znaczycie – ty i twoje dziecko. Wiem, że Miguel cię zranił i chcesz teraz sama wychowywać swoje dziecko.
- Do czego zmierzasz Gustavo?
- Na pewno byś sobie poradziła, ale musisz pamiętać, że jest jeden człowiek dla którego twoje dobro, a także dobro twojego dziecka jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. Dlatego pozwól, że coś ci zaproponuję.
- Gustavo doceniam to co robisz i domyślam się co chcesz powiedzieć, ale...
- Zaczekaj. Wiem, że nic na siłę i do niczego nie będę cię zmuszał. Pozwól jednak abym mógł zaopiekować się tobą podczas ostatnich kilku miesięcy twojej ciąży. Lindo – mi naprawdę bardzo na tobie zależy – wyznał Gustavo. Czuję, że się w tobie zakochałem...

Linda była w szoku. Nie wiedziała co odpowiedzieć...

Firma Vellasquezów.

- Monika chciałaby już wrócić do pracy, ale minęło tak niewiele czasu od tych feralnych wydarzeń. Ona jest jeszcze bardzo osłabiona. Poza tym czuję, że pragnie na siłę zapomnieć o tej tragedii. Z jednej strony bardzo się z tego cieszę, ale wciąż się o nią boję – powiedział Raul.
- Doskonale cię rozumiem, ale na pewno się z tym uporacie. Sam mówisz, że jej stan jest lepszy, więc głowa do góry. Wasze problemy niedługo się skończą, za to ja chyba nigdy nie rozwiążę swoich – odpowiedział Miguel.
- Spokojnie, na pewno podejmiesz najlepszą z możliwych decyzji. Wierzę w ciebie bracie. Ty wiesz co masz robić, już ci o tym mówiłem.
- Tak, ale innego zdania jest ojciec. On uważa, że powinienem rozpocząć nowe życie... zgadnij u kogo boku?
- Zapewne Vanessy Cortez?
- Właśnie jej.
- Chyba o wilku mowa – zauważył Raul widząc Vanessę. Ja nie będę wam przeszkadzał, macie sobie dużo do wyjaśnienia.
- Witaj skarbie – rzuciła na powitanie Vanessa. Dlaczego mnie unikasz? Musimy przecież ustalić co dalej z naszym związkiem.
- Związkiem? – Miguel był wyraźnie poirytowany i zaskoczony słowami kobiety. Wiedział, że szykuje się trudna rozmowa...

86 ODCINEK

Mieszkanie Lindy.

- Gustavo co tym mówisz... To nie może być prawda – powiedziała zaszokowana Linda.
- To jest prawda. Od pierwszego dnia kiedy cię ujrzałem wiedziałem, że coś się we mnie zmieniło. Ja się naprawdę w tobie zakochałem i zrobię wszystko aby cię uszczęśliwić. Dobrze wiesz, że mogę chronić ciebie i twoje dziecko – odpowiedział Gustavo.
- Wiem, że masz bardzo dobre chęci, ale jak ty to sobie wyobrażasz? Bardzo cię lubię, ale przecież wiesz, że mimo wszystko cały czas kocham Miguela. Nie mogę mu wybaczyć, ale nie mogę też związać się z kimś innym. Poza tym jest jeszcze dziecko, które zawsze będzie mnie z nim łączyć. A ja naprawdę nie wiem co do ciebie czuję...
- Spokojnie. Nie musisz decydować pod wpływem chwili. Wiem, że już zawsze będziesz połączona z Miguelem Vellasquezem, ale nie musisz cały czas przez niego cierpieć. Ja mogę ci pomóc wyleczyć cię od niego. Daj mi przynajmniej szansę... Gustavo chciał nawet pocałować Lindę, ale ta od razu się odsunęła.
- Sama nie wiem co o tym myśleć. Obiecuję, że się zastanowię, ale nic więcej ci nie powiem. A teraz wybaczyć – chcę zostać sama...
- Jak sobie życzysz. Nie zmarnuj tej szansy jaką ci oferuję. Możesz mieć spokój i stabilizację – coś czego nigdy nie będziesz miała będąc z tym kobieciarzem Miguelem – powiedział Gustavo wychodząc z mieszkania...
- I co ja mam teraz zrobić? – zastanawiała się Linda...

Firma Vellasquezów.

- Musimy sobie coś wyjaśnić. To, że spędziłem z tobą noc do niczego mnie nie obliguje. Dobrze wiesz, że byłem wtedy pijany i mnie po prostu wykorzystałaś. Między nami nie ma żadnego związku. Ty rozbiłaś mój związek z Lindą. Po czymś takim nie możemy być
razem – stwierdził Miguel.
- Co ty w ogóle opowiadasz? Ja rozbiłam twój związek z Lindą? Chyba zwariowałeś. Przecież sam chciałeś się ze mną kochać! Nie przywiązałam cię do łóżka. Lepiej się nie usprawiedliwiaj. Mało pamiętasz, więc ci przypomnę – to ty mnie wtedy uwodziłeś, to ty pragnąłeś mnie tamtej nocy! Więc teraz bądź mężczyzną! Masz szczęście, że nie jestem w ciąży! Nie traktuj mnie jak dziwki, którą można się posłużyć. Stan na wysokości zadania. Tylko ja mogę cię uszczęśliwić skoro Linda już cię nie chce. Zastanów się nad tym. Jeszcze możemy być szczęśliwi – mówiła Vanessa...
- Nie wierzę ci. Jesteś intrygantką! Mężczyznę nie zdobywa się podstępem jak to zrobiłaś...
- Gdybym była podstępna już dawno bylibyśmy małżeństwem. Nie odzywałam się do ciebie przez dłuższy czas po twoim rozstaniu. Nie chciałam cię ranić, ale teraz sądzę, że jest to odpowiednia pora aby coś ustalić. Linda ma cię gdzieś i pewnie już umawia się z tym policjantem. To dla niej ideał, a ty co możesz jej zaoferować? Pamiętaj, że ja będę z dobrą na dobre i na złe, z twoimi zaletamii wadami. Ja cię naprawdę kocham, zrozum to!
- Chcę zostać sam, daj mi spokój – powiedział Miguel.
- Jeżeli się opamiętasz, wiesz gdzie mnie szukać – odparła Vanessa wychodząc z gabinetu.
- Przynajmniej Vanessa nie jest w ciąży, bo jak dotąd z każdą to przerabiałem – westchnął Miguel...

Okolice mieszkania Gracieli Guerrero.

- A więc osiadłaś tu na stałe Deborah... To ciekawe. Mieszkasz u jakiejś przyjaciółki. Dawno bym cię załatwił, ale Jose Manuel kazał mi być ostrożnym. Zaraz zaraz... ja skądś znam tę kobietę. Gdzieś ją kiedyś widziałem – zastanawiał się Jaguar...

Mieszkanie Gracieli.

- Moja sytuacja nie jest najlepsza. Mogę powiedzieć ci w sekrecie, że chyba zgodzę się na propozycję Gustavo Valdeza. Będzie potrzebna mi ochrona, ale przede wszystkim dla mojej córki. Nie chcę aby ci ludzie nas skrzywdzili – powiedziała Deborah.
- Ale kogo masz na myśli? – zapytała Graciela.
- Chodzi o grube ryby. Mam na myśli Jose Manuela Vellasqueza i byłego już komendanta Alvaro Manicha. Póki oni żyją moje życie jest w niebezpieczeństwie.
- Jose Manuel Vellasquez miałby cię skrzywdzić?
- Oczywiście, że tak. Chyba go kojarzysz, prawda? To straszna gnida.
- Wierzę ci. Na mnie również możesz liczyć. Oni już nigdy cię nie skrzywdzą...

Mieszkanie Armanda.

- Nie mogę naciskać na Vicky, ale stopniowo dopnę swego. Już ją rozkochałem w sobie, a niedługo oni wyprze się dla mnie swojego brata. Wtedy zaatakuję. Może nawet się z nią ożenię żeby jej ból był jeszcze bardziej widoczny – chwalił się Armando.
- Z tym ślubem nie przesadzaj. Ale cieszę się, że wszystko idzie dobrze. Trzeba jakoś podejść Valdeza żeby w końcu stracił grunt pod nogami. Teraz czuje się pewnie jako komendant, ale to minie. Będzie miał tyle problemów że nawet obecna władza w niczym mu nie pomoże – odparł Jose Manuel.
- A co poza tym?
- Deborah Santacruz wróciła. To oznacza problemy, bo ona może mi zaszkodzić opowiadając bzdury...
- Mówiłem, że ten Alvaro Maniche to kretyn. To przez niego masz problemy. Trzeba go było dawno zlikwidować. On już nic nie znaczy.
- Na razie uciekł i prędko się nie pojawi. Ale w swoim czasie się nim na pewno zajmę. Teraz mam dużo załatwień związanych z moją rodziną i firmą. Większość firmy przepiszę na mojego zięcia Fernanda Ayalę.
- Na kogo? Chyba żartujesz? Będziesz dawał udziały zięciowi zamiast swoim dzieciom? Nie mówię tu o sobie, ale o Miguelu, Raulu i Luisie. Oni bardziej na to zasługują. A poza tym sporo słyszałem o Fernandzie Ayala.
- Co takiego?
- Nie najlepsze rzeczy. Podobno prowadzi jakieś nielegalne interesy, to oszust, a do tego ćpun i pijak. Ma żonę, a zadaje się z innymi kobietami.
- Co ty opowiadasz? Na pewno mówimy o innym człowieku. Fernando to wspaniały zięć, człowiek pracowity, uczynny i sumienny. Nigdy by nie robił takich świństw o których mówisz. A już na pewno nie zdradzałby Luisy...
- Jestem pewny, że to o niego chodziło. Zastanów się co robisz...
- Głupoty gadasz! A poza tym nie wtrącaj się w sprawy firmy. Jesteś moim synem, a nie masz nic do gadania jeśli chodzi o firmę. Zajmij się lepiej siostrą Valdeza. I na przyszłość nie oczerniaj bezpodstawnie najbardziej zaufanych pracowników jakich znam! – denerwował się Jose Manuel...
- Jesteś naiwny ojczulku... Nie rób tej głupoty. Fernando to typowo gnida i może zrobić więcej szkody niż pożytku – zastanawiał się Armando.

Rezydencja Vellasquezów.

- Czego chcesz Fernando? – zapytała Monika.
- Przyszedłem cię odwiedzić. Cieszę się, że powoli wychodzisz z kryzysu – odparł mężczyzna.
- Akurat. Znam cię. Nie musisz przede mną udawać.
- To wspaniałe jak traktuje cię Raul po tym wszystkim. Ale wiesz co... czasami nawet najokrutniejsza prawda jest lepsza niż kłamstwo.
- O czym ty mówisz?
- Raul opiekuje się tobą tylko i wyłącznie z litości! Nie widzisz tego? Dla niego najważniejsze było dziecko... A po śmierci dziecka już go nie obchodzisz... A co za tym idzie, wasze małżeństwo to fikcja...
- Kłamiesz!
- Nie kłamię! Naprawdę jest mi cię żal. Najlepsze co możesz teraz zrobić to dać mu spokój i skrócić jego męki. Wciąż nie jesteś w najlepszej formie. Ja wiem co ci może pomóc. Znam cię nie od dziś. Gdy miewałaś podobne depresje w przeszłości sięgałaś po sprawdzone metody. Ja mogę ci ułatwić do nich dostęp. To ci pomoże w cierpieniu po stracie dziecka.
- Wyjdź stąd natychmiast Fernando!
- Wiesz gdzie mnie szukać... Ja ci dobrze radzę – skończysz ze swoimi cierpieniami, a także przerwiesz cierpienie swojego męża. Jesteś problemem w tej rodzinie, nie widzisz tego? Gdy nie ma dziecka, nie ma i ciebie. Miej godność i odejść z tej rodziny...
- To okrutne co on mówi, ale może ma rację. Może rzeczywiście jestem dla Vellasquezów tylko ciężarem? – zasmuciła się Monika...

Na drugi dzień.

Komisariat policji.

- Zaproponowałem Deborah ochronę i chyba się zgodzi. Wciąż są ludzie którzy tylko czyhają aby zniszczyć jej życie. Poznam przy okazji jej córkę – powiedział Gustavo.
- Nie słyszę entuzjazmu w twoim głosie. Coś się stało? – zapytał Juan.
- Owszem. Zaproponowałem twojej siostrze, że mogę się nią zaopiekować... Nią i jej dzieckiem. Wyznałem co do niej czuję...
- I co ona na to?
- Nie była zachwycona. Nie odmówiła, ale czuję, że nie czeka mnie nic dobrego. Wątpię aby chciała się ze mną związać. Ona wciąż kocha Miguela...
- Daj spokój Gustavo. Możesz wyleczyć jej serce. Miguel nic przy tobie nie znaczy. Jest ojcem jej dziecka i na to nic nie poradzimy, ale Linda może sobie jeszcze ułożyć życie. Walcz o nią!
- Zrobię co w mojej mocy, ale nie zmuszę jej do miłości. Nie jestem człowiekiem, który wykorzystuje sytuację. Będę cierpliwy i zaczekam. Może Linda będzie chciała ze mną być, a może nie. Nic na siłę...
- Zrobisz jak uważasz, ale pamiętaj, że drugiej szansy może już nie
być – zauważył Juan...

Szpital psychiatryczny.

- Gdzie ta kobieta się udaje? Jak Deborah może wytrzymywać pod jednym dachem z wariatką? – zastanawiał się Jaguar.

Po chwili.

- Dzień dobry. W czym możemy pomóc?
- Dzień dobry. Ja chciałbym wstępnie zapytać o możliwość umieszczenie w tej klinice mojego schorowanego wujka...
- U nas można załatwić wszystko, ale musi pan rozmawiać z dyrektorką tej placówki.
- Dyrektorką.
- Tak, to właśnie ta pani która weszła teraz do windy. Ma swoje biuro na górze.
- Ona jest dyrektorką tego szpitala?
- Tak, to pani Graciela Guerrero. To z nią musi pan porozmawiać...
- Wydawało mi się, że ją skądś znam... Nie pomyślałbym jednak, że jest dyrektorką tego szpitala! Wygląda mi raczej na pacjentkę. Duży ten zakład... Ojciec zawsze mi mówił, że kiedyś tu trafię. Na szczęście jeszcze tu nie trafiłem jako pacjent. Wiem już kim jest ta przyjaciółka Deborah. Wykonałem kolejne nietypowe zadanie. Niemalże jak Herakles. I teraz znów muszę iść do Jose Manuela. Ciekawe czy on zna tę Gracielę Guerrero. Mamy wszystkie w garści, a Deborah niedługo pocieszy się wolnością – cieszył się Jaguar...

Kilka godzin później.

Dom Juana.

- Wiem synu, że masz teraz wiele problemów...
- Tato, ty żyjesz...
- Mam ci wiele do powiedzenia. Pamiętaj – jeżeli kogoś kochasz to musisz walczyć o swoją miłość. Tak samo jak twoja siostra. Nie nastawaj na jej szczęście...
- Co masz na myśli?
- Linda teraz przeżywa trudne chwile, ale to Miguel Vellasquez jest jej przeznaczony. Oni się kochają. Nie możesz im przeszkadzać... Ty pokochałeś Luisę Vellasquez. Nie bój się tego uczucia. Możesz być szczęśliwy...
- Co ty mówisz tato? To Vellasquezowie zabili ciebie i mamę!
- Nieprawda synu. Zabił mnie tylko Jose Manuel Vellasquez. Reszta rodziny jest inna. Nie mamy z mamą nic przeciwko waszym związkom z Vellasquezami. Chcemy waszego szczęścia.
- Nie wierzę. To jakiś absurd!
- Pamiętaj Juanie – wszyscy winni naszych krzywd zostaną w końcu ukarani. Oni zginą, możesz być tego pewny. Musisz jednak na siebie uważać. Masz wielu wrogów, ale nie wiń osób zupełnie niewinnych. Nie rezygnuj ze szczęścia. Ani ty ani twoja siostra... Bernardo Cordillo nagle zniknął.
- Nie odchodź tato... Zaczekaj!

Po chwili Juan obudził się ze snu.

- Mój Boże. Śnił mi się mój własny ojciec. On chciał mi coś przekazać! Co ja mam teraz zrobić? – zamyślił się zaskoczony Juan. Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:00:45 22-02-08    Temat postu:

87 ODCINEK

Na drugi dzień.

Dom Juana.

- Słyszałam jak wczoraj chodziłeś długo po nocy w swoim pokoju. Nie mogłeś zasnąć? – zapytała Eva.
- Owszem. Miałem bardzo dziwny, ale i radosny sen, po którym już nie mogłem zasnąć. Dało mi to trochę do myślenia – odparł Juan.
- Co konkretnie? Co ci się śniło?
- Nie uwierzysz mi, ale widziałem mojego ojca. Był taki sam jak go widziałem ostatnim razem. Mówił do mnie spokojnym głosem, chciał mi przekazać wiele ważnych rzeczy...
- Mój Boże... Co mówił?
- Nie mogę ci tego powiedzieć, niech to zostanie tylko między mną a moim ojcem. Wiem tylko, że muszę coś zrobić aby się zmienić. Nie mogę go zawieść, jego rady zawsze były dla mnie najważniejsze.
- Ale jesteś tajemniczy...
- Mogę ci powiedzieć tylko jedno. Jedynym moim prawdziwym wrogiem wywodzącym się z rodziny Vellasquezów jest Jose Manuel. Tylko on jest winny tej tragedii. Inni też mają wady, ale nie mogę ich wrzucać do tego samego worka. Muszę iść do pracy. A gdzie Antonio?
- Zaraz przyjdzie. Ale nie zjesz nawet śniadania?
- Nie jestem głodny. Moje myśli są zupełnie gdzie indziej. Zobaczymy się później – powiedział Juan.
- Dziwny ten jego sen, ale może to go zmieni i zrozumie co jest w życiu najważniejsze? – zastanawiała się Eva...

Stajnia na terenach Vellasquezów.

- Nie wytrzymam z tobą. Kolejne świetne miejsce wybrałeś do pogaduszek – lamentował Jose Manuel.
- Spokojnie, to dobre miejsce. Nikt tutaj nie będzie nas szukał. Poza tym ja wykonuje dla pana tyle zadań, że naszło mnie pewne skojarzenie. Powiedzmy, że ja jestem Heraklesem, a to jest stajnia Augiasza – stwierdził Jaguar.
- Co ty bredzisz do cholery! Po pierwsze stajnia jest posprzątana, a ja nie jestem Augiaszem! Nie udawaj takiego znawcy, bo nie jesteś nauczycielem historii tylko płatnym zabójcą. Mów szybko co chcesz mi powiedzieć, bo stracę cierpliwość!
- Pan to się nie zna na żartach. Myślałem, że zyskam w pana oczach, ale jak zwykle się myliłem...
- Do rzeczy!
- Dobrze już dobrze... A więc wczoraj śledziłem tą przyjaciółkę Deborah i już wiem gdzie pracuje i jak się nazywa. Nie zgadnie pan?
- Mów!
- Pracuje jako dyrektorka szpitala psychiatrycznego! Jej twarz wydawała mi się znajoma. Nazywa się Guerrero... Graciela Guerrero! Z czego pan się śmieje? Chyba nie ze mnie. Zaczyna mnie pan już naprawdę denerwować.
- Nie z ciebie baranie – Jose Manuel nie mógł powstrzymać się od śmiechu...
- Przepraszam, ale chyba nie jestem w temacie.
- Jeżeli Deborah ma takie przyjaciółki jak Graciela Guerrero, to ja nie chcę znać jej wrogów.
- Przecież zna pan jej wrogów – to pan, ja i Maniche...
- Jaki ty jesteś tępy...
- Ale o co chodzi z tą Gracielą Guerrero. Zna ją pan?
- Naturalnie, że znam i to bardzo dobrze. Dziwi mnie tylko, że Deborah jej nie zna. Co prawda dawno o niej nie słyszałem, ale gdy ty byłeś kilka lat temu na banicji prowadziłem z nią interesy. Ona się na może przydać. Gwarantuje ci, że żadna z niej przyjaciółka dla naszej kochanej Deborah.
- Proszę proszę, a więc mamy kolejnego sojusznika w naszej grze. Musiałem ją kiedyś widzieć skoro twarz wydawała mi się znajoma. Jej wygląd i zachowanie sprawiają, że wydaje się być pacjentką tego szpitala, a nie dyrektorką.
- To akurat prawda. Z chęcią bym ją tam umieścił razem z tobą. To miejsce dla takich wariatów jak wy. Ale na razie będziecie mi jeszcze potrzebni. Skontaktujemy się z Gracielą. Ona będzie miała oko na Deborah. Wcale nie musimy jej zabijać...
- A co z naszym przyjacielem Manichem? – zapytał Jaguar.
- Nie mam pojęcia. Pewnie gdzieś się ukrywa, ale na pewno wróci...
- Rzeczywiście jest tu dość głośno i trochę śmierdzi. Chyba czas na nas.
- Owszem. Nieźle się spisałeś i nie będziesz musiał tu sprzątać. Będziemy w kontakcie. I następnym razem wybierz lepsze miejsce na spotkanie.
- Bardziej przy cywilizacji? Kino, teatr, opera? – dociekał Jaguar.
- Wynoś się, bo tracę cierpliwość – krzyknął Jose Manuel.
- To chyba zostaniemy przy wiejskich klimatach – westchnął Jaguar...

Rezydencja Vellasquezów.

- Odpowiedz mi Raul, ale szczerze na jedno pytanie. Czy ty ożeniłeś się ze mną tylko ze względu na dziecko? – zapytała Monika.
- Co ty mówisz? To nieprawda! Ożeniłem się z tobą, bo cię kocham.
A małżeństwo jest po to aby pomagać sobie w trudnych chwilach. Straciliśmy nasze dziecko, ale ja cię wciąż kocham. Skąd takie pytania? – dziwił się Raul.
- Po prostu uważam, że jestem ciężarem dla waszej rodziny. Zlitowaliście się nad oszustką, która była w ciąży i daliście jej dach nad głową i opiekę. Teraz już nic dla was nie znaczę...
- Co ty opowiadasz? To jakiś absurd! Kto ci nagadał takich bzdur? Na pewno ojciec! Wiesz jaki on jest. Nie słuchaj jego demagogii.
- To nie on... To Fernando. On mnie nienawidzi. Namawiał mnie wczoraj do opuszczenia rezydencji. Zaproponował mi narkotyki. Chciał wykorzystać moją depresję...
- A to łotr! Dlaczego on cię tak nienawidzi. Już ja mu pokażę!
- Nic nie rób! Nie ma co tracić nerwów dla tego człowieka. Lepiej nie dopuść do tego aby on przejął firmę. To będzie katastrofa dla naszej rodziny!
- Wiem. Zostało kilka dni do ostatecznej decyzji ojca. Musimy mu otworzyć oczy i powiedzieć kim naprawdę jest Fernando Ayala – powiedział Raul.

Komisariat policji.

- Panie komendancie. Przyszłam przedstawić panu moją córkę Rosę – powiedziała Deborah.
- Dzień dobry. Mama opowiadała mi, że jest pan zupełnie inny niż poprzedni komendant – zauważyła Rosa.
- To prawda. Zupełnie się różnimy. Bardzo miło mi jest cię poznać. Usiądźcie. Czego się napijecie? – zapytał Gustavo.
- Nie chcemy sprawiać kłopotów...
- Nie sprawiacie. A dla ciebie mam coś Roso... Niech sprawdzę. O proszę – Gustavo wręczył dziewczynce lizaka.
- Dziękuję. Skąd pan go miał pod ręką.
- Jestem przygotowany na różne sytuacje – śmiał się Gustavo.
- Na pana twarzy widzę uśmiech. Tamten policjant był wiecznie zdenerwowany i zły. Sprawiał wrażenie miłego, ale krzyczał na mnie...
- Masz to już za sobą Roso. On już nigdy nie podniesie na ciebie głosu. To był zły policjant. Już go nigdy nie zobaczysz. Jego miejsce jest za kratkami...
- Oby tak było...
- Mam dla ciebie propozycję Deborah. Wiem, że mieszkasz z najlepszą przyjaciółką, ale ja mam drugie mieszkanie, które stoi puste. Dla bezpieczeństwa zamieszkacie tam z córką. Nikt was tam nie znajdzie. Ani Jose Manuel ani Alvaro Maniche. W razie czego mogę dać ci ochronę.
- Bardzo dziękuję. Chyba skorzystamy z oferty. Ale Graciela będzie mogła nas odwiedzać?
- Naturalnie. Musicie jednak uważać. Od jutra zamieszkacie w moim mieszkaniu. Ja też będę was na pewno odwiedzał – ciebie oraz Rosę.
- Ja na pewno będę na pana czekać – ucieszyła się dziewczynka.
- Jeszcze raz dziękujemy – dodała Deborah.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Poza tym to mój obowiązek – chronić was przed złymi ludźmi – odparł Gustavo...

Mieszkanie Lindy.

- Co ty tu robisz? – Linda była zupełnie zaskoczona.
- Musiałem kiedyś przyjść. Jestem twoim bratem i zawsze nim będę – odparł Juan.
- Czego chcesz? Pewnie skaczesz z radości, że rozstałam się z Miguelem. Zapewne będziesz chciał pienić się swoim sukcesem, bo ty zawsze wiesz lepiej, a ja naiwna, głupia gąska wpadłam w jego sidła...
- Nieprawda. Nie skaczę z radości, wręcz przeciwnie – martwię się o ciebie. Ostatnimi czasy dużo myślałem. Mogłabyś wrócić do mnie, Antonia i Evy, ale zapewne nie będziesz chciała. Możesz być z Gustavo, bo to idealny człowiek dla ciebie, ale ty go chyba nie kochasz... Więc zostaje ci tylko jedno wyjście...
- O czym ty mówisz? Nie rozumiem...
- Miguel Vellasquez jest kobieciarzem i tego nic już nie zmieni. Uważam jednak, że jeżeli go kochasz, a jestem pewny, że tak jest – powinnaś mu wybaczyć.
- Czy ja się nie przesłyszałam? Upiłeś się? Do czego ty mnie zachęcasz?
- Dużo wiem na temat tej Vanessy Cortez. Ma nieciekawą przeszłość. Ona bawi się mężczyznami i ich wykorzystuje. Jest manipulatorką i intrygantką. Wykorzystała Miguela, który był pijany. Wiem, że to go całkiem nie usprawiedliwia, ale dziecko potrzebuje ojca, a ty potrzebujesz męża – człowieka, którego kochasz. A jest nim właśnie Miguel!
- Nie rozumiem... Juan... co ty opowiadasz?
- Jeszcze wczoraj zachęcałem Gustava aby próbował się z tobą związać. Dzisiaj wiem, że to było bez sensu. Wybacz Miguelowi i bądźcie razem. To najlepsze co może cię spotkać! Tyle chciałem ci powiedzieć – Juan wyszedł z mieszkania...
- O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego on mówi mi takie rzeczy? – zastanawiała się Linda.

Firma Vellasquezów.

- Gdzie jest Fernando? Gdzie ten drań! – denerwował się Raul.
- O co ci chodzi? Co chcesz od mojego męża? – zdziwiła się Luisa.
- Chyba znów coś przeskrobał – wtrącił Miguel.
- Owszem. Znów obrażał moją Monikę. Chciał aby mnie opuściła! Mnie i moją rodzinę! Proponowałem jej narkotyki! To gnida! Taki człowiek nie może kierować naszą firmą. Muszę porozmawiać z nim i ojcem! To tak nie może dłużej trwać!
- Raul uspokój się! Jesteś pewny, że Fernando mówił takie rzeczy? Jakoś w to nie wierzę...
- To uwierz... Gdzie on jest?
- Nie wiem... Ani jego ani ojca nie ma na razie w pracy...
- Witam wszystkim. Przepraszam za małe spóźnienie – powiedział Fernando wchodząc do biura...
- Zaraz będziesz nas przepraszał za co innego – grzmiał Raul...

Mieszkanie Enrique Cardenasa.

- Nie podobają mi się twoje kontakty z Fernandem Ayalą i Vanessą Cortez. To nie są ludzie dla ciebie. Oni są jacyś dziwni. Nie zadawaj się z nimi – powiedziała Claudia.
- Różnimy się, ale Vanessa to przyjaciółka Fernanda, a więc też i moja. Z Fernandem znamy się od wielu lat. To nie są źli ludzie, uwierz mi – tłumaczył się Enrique.
- Czy ty prowadzisz jakieś nielegalne interesy z Fernandem lub Vanessą?
- Absolutnie nie. Już ci mówiłem o tych narkotykach. Ja nie zajmuję się świństwami. Dawno je wyrzuciłem z mieszkania. Wyrzucę też i mojego brata jak dalej będzie w to brnął.
- Często go nie ma w domu...
- Tak, bo on zjawia się raz na tydzień. Taki już jest. Wybrał złą drogę, ale ja jestem inny. Może moi przyjaciele wydają ci się dziwni, ale nie jestem pod ich wpływem. Jestem uczciwym człowiekiem i zawsze nim będę. A teraz wiem, że ty jesteś dla mnie najważniejsza. Tylko ty – Enrique przytulił Claudię.

Mieszkanie Gracieli.

- Jutro przenoszę się do mieszkania Gustavo Valdeza. Dostanę ochronę. Moja córka i ja będziemy w końcu bezpieczne – cieszyła się Deborah.
- A u mnie nie jesteście? – dziwiła się Graciela.
- Jesteśmy, ale on nalegał. Będziesz mogła nas tam odwiedzać kiedy tylko zechcesz. Zobaczę co tam u Rosy. Zaraz wrócę.

Po chwili zadzwonił telefon.

- Słucham. Kto mówi? – powiedziała Graciela.
- Nie poznajesz mnie. Tak witasz starych znajomych – odparł Jose Manuel.
- To ty. Wiele lat nie rozmawialiśmy...
- Owszem, ale teraz nadeszła pora na odnowienie kontaktów. Jeśli się nie mylę masz wobec mnie dług wdzięczności. Za dwie godziny w kawiarni blisko mojej firmy. Nie każ na siebie czekać – Jose Manuel odłożył słuchawkę...
- O co mu chodzi? Czemu dzwoni po tylu latach? – zdziwiła się Graciela...

88 ODCINEK

Firma Vellasquezów.

- O co ci chodzi Raul? – zapytał zaskoczony Fernando.
- O wszystko co jest z tobą związane kretynie – odparł rozwścieczony Raul.
- Uspokój się! – wtrąciła Luisa.
- Nie uspokoję się. Ta gnida nie będzie tak traktować mojej żony. Nic na niej nie wymusisz! Czemu jej tak nienawidzisz? Ona nic ci nie zrobiła! Nie wykorzystasz naszego cierpienia aby ją zniszczyć! A poza tym nie pozwolimy oddać ci naszej firmy. Jeszcze ojciec przejrzy na oczy!
- O czym ty w ogóle mówisz? Twoja żona rzeczywiście świruje skoro opowiada takie rzeczy na mój temat. Ta tragedia spowodowała u niej dziwne zmiany w mózgu. Gada od rzeczy.
- Ty draniu! Raul rzucił się z pięściami na Fernanda, ale po chwilowej bójce rozdzielili ich Miguel i Luisa.
- Przestańcie! Zachowujecie się jak dzieci! Takich spraw nie załatwicie pięściami – interweniowała Luisa.
- Ona ma rację. Daj spokój Raul. Szkoda słów na takich ludzi. Jak ty możesz Luiso w ogóle wytrzymywać z takim człowiekiem pod jednym dachem!
- Jeszcze się policzymy Raul, zobaczysz. Nie będę się bił z takim dzikusem jak ty w obecności mojej żony. W przeciwieństwie do ciebie mam jakąś klasę. Monika po prostu bredzi, po tym wypadku poprzestawiało jej się w głowie. A co do firmy – ja nie naciskałem na waszego ojca, ale skoro on chce podjąć taką a nie inną decyzję, to przyjmę to do wiadomości – powiedział drwiąco Fernando.
- Zostawcie nas samych – poprosiła Luisa. Musimy porozmawiać...

Po chwili.

- Widzisz, że na mnie napadł. Nie mogłem nie zareagować jak mnie bił – powiedział Fernando.
- Wiem, ale czy ty naprawdę atakowałeś Monikę? – zapytała Luisa.
- Skądże. Przecież wiesz, że tak samo jak wszyscy bardzo przeżywam jej tragedię. Ona mnie oskarża o jakieś absurdalne rzeczy... Bierzmy się lepiej do pracy...
- Nigdy nie odgadnę co z niego za człowiek. Może Juan miał rację? – zastanawiała się Luisa.

Dwie godziny później.

Kawiarnia.

- Jose Manuel Vellasquez... Ile to już lat? Nic się nie zmieniłeś. Taki sam jak zawsze – powiedziała Graciela Guerrero.
- Ty również nic się nie zmieniłaś. Ostatni raz widzieliśmy się jakieś
osiem lat temu. Nawet nie wiedziałem, że zmieniłaś profesję i pracujesz z ludźmi chorymi psychicznie – odparł Jose Manuel.
- Świat się zmienia i ludzie też...
- W dzisiejszym świecie wszyscy są po trochu psychiczni...
- Ciekawa teoria... Ale chyba nie o tym chcesz ze mną rozmawiać...
- Nie o tym... Pamiętasz nasze interesy. Wiem, że ponad życie cenisz sobie pieniądze i znowu możesz trochę zarobić...
- O co chodzi?
- O Deborah Santacruz. Wiem, że z tobą mieszka. Jesteś jej najlepszą przyjaciółką...
- Skoro wszystko wiesz to po co ze mną rozmawiasz? Na starość stałeś się bardzo delikatny. Dawniej kazałbyś od razu zabić kogoś kto cię zdradził, a teraz... Nie wierzę...
- Jestem ostrożniejszy. Nowy komendant siedzi mi na karku. Zabójstwo Deborah od razu rzuciłoby na mnie podejrzenia. Ja chcę tylko mieć jej na oku. A mieć przy niej takiego szpiega jak ty jest bezcenne. Będę wiedział o każdym jej kroku. Ona może chcieć się mścić lub współpracować z Gustavo Valdezem...
- Już to robi... Valdez zaoferował jej mieszkanie i ochronę...
- Właśnie! I to jest kolejny powód dla którego nie mogę kazać jej zlikwidować. Miej ją na oku, a tak jak za dawnych lat nie pożałujesz tego. Nasza współpraca zawsze była owocna...
- Pamiętam... Gdy nie miałeś pod ręką niejakiego Jaguara, wysługiwałeś się albo mną albo tym byłym komendantem Alvaro Manichem. Ale niech będzie – lubię ryzyko i ci pomogę. Tym bardziej, że będę mogła odwiedzać Deborah i jej córkę w ich nowym mieszkanku. A swoją drogą mam pytanie – czy to nie ty jesteś ojcem małej Rosy?
- Co ty wygadujesz! Na pewno nie...
- Nie wiem... Wiele prostytutek czy służących mogło mieć z tobą dzieci...
- Nie denerwuj mnie Gracielo. To jak będzie – jesteś z nami czy nie?
- Z nami? Nie rozumiem...
- Tak mi się powiedziało...
- Tylko Bóg jest w trzech osobach. Nie wiedziałam, że ty też...
- Dobrze. Powiem ci, ale to ma zostać w sekrecie. Wiedz, że ci ufam, ale mnie nie zawiedź. Jaguar żyje i wcale nie popełnił samobójstwa. Znowu dla mnie pracuje. Musicie się kiedyś poznać.
- Z niego to naprawdę szczęściarz. Potrafi wyjść nawet z najtrudniejszej sytuacji. Muszę już iść. Lepiej żeby nikt nas nie widział. Nie martw się o nic – ta kretynka Deborah nie zrobi nic bez mojej wiedzy. Do zobaczenia. Wiesz gdzie mnie szukać – powiedziała Graciela.
- Wiem. Uważaj na siebie. Kolejny krok naprzód zrobiony. Twoje bezpieczeństwo to tylko złudzenie Deborah – pomyślał Jose Manuel...

Kancelaria Juana.

- Jesteś zupełnie inny niż ostatnio. Wstąpił w ciebie nowy duch czy co? – żartował Antonio.
- Owszem. Ostatniej nocy wydarzyło się coś bardzo ważnego. To zmieniło moje nastawienie do pewnych spraw. Zrozumiałem co jest w życiu najważniejsze. Nie mogę szukać wrogów wszędzie. Mam tylko jednego wroga któremu powinienem udowodnić jego winę. Reszta jest niewinna. Trzeba walczyć o miłość. Wiesz co – Linda powinna przebaczyć Miguelowi Vellasquezowi – powiedział Juan.
- Co ty opowiadasz?
- To co słyszysz. Byłem dziś u niej i jej to powiedziałem. Oby poskutkowało. Wiem, że Miguel to kobieciarz, ale oni się kochają i dużo ich łączy. Muszą być razem. Musimy walczyć o to co najbardziej w życiu kochamy.
- Musimy? A ty w kim się zakochałeś? Chyba w nikim z tej rodzinki? Teoretycznie mogłeś zainteresować się jedynie Luisą, ale ona ma przecież męża... Zaraz zaraz – czy ty... to niemożliwe...
- To prawda. Dobrze myślisz – powiedział Juan wychodząc z gabinetu...
- To się porobiło – zauważył Antonio. Ciekawe co na to Lorena, bo chyba zakochała się w moim kuzynie. Miłość to jednak trudna sprawa...

Gdzieś na mieście.

- Proszę proszę. Kogo ja widzę – powiedział Armando.
- Wykapany tatuś. Te same rysy co Jose Manuel. Gdyby jego rodzinka się o tobie dowiedziała, doszłoby do trzeciej wojny światowej – śmiał się Jaguar.
- Ciebie to zawsze widzę z moim ojcem. Jesteście jak papużki-nierozłączki. Gdyby ojciec nie miał żony pewnie ożeniłby się z tobą.
- Też kiedyś o tym myślałem. To takie obustronne uzależnienie...
- Jesteś niesamowity. Chodzisz sobie po stolicy jak gdyby nigdy nic. Przecież ktoś mógłby cię rozpoznać...
- Jestem już zbyt doświadczony aby się czegoś bać. W twoim wieku może byłbym ostrożniejszy, ale teraz? Mam nową fryzurę i nie żyję. Chociaż nikt nawet nie postawił mi mogiły, ale już zostawmy ten temat... Jak ci idzie z siostrzyczką Valdeza Armandito?
- Lepiej niż myślisz. Ja przynajmniej coś robię, a tymczasem Deborah czy Cordillowie dalej są bezpieczni...
- Wszystko w swoim czasie. Jeszcze to obgadamy kiedyś w trójkę. Nie spotkamy się co prawda w Jałcie, Teheranie czy Poczdamie, ale
w Bogocie. Możesz zająć miejsce dezertera Manicha, który gdzieś zaginął.
- Nie spodziewałem się, że taki człowiek jak ty może znać historię...
- Ojciec mnie uczył. Chciał abym wyszedł na ludzi. Los przyniósł co innego, ale trzeba przyjąć życie takim jakim jest. Ja idę, bo zgłodniałem. Trzymaj się Armandito – powiedział Jaguar.
- Co za kretyn. Jak ojciec z nim wytrzymuje – kiwał głową Armando...

Bar „Cardera”.

- Znowu cię pobili... Nie umiesz się bić czy co? – śmiała się Vanessa.
- Nie widziałaś Raula Vellasqueza, więc się nie wypowiadaj. Znowu miałem sprzeczkę z tym kretynem. Zarzucają mi różne głupstwa – wściekał się Fernando.
- Zapewne mówią prawdę. Uważaj, bo jeżeli zrobisz jakiś głupi krok – to nie dość, że nie dostaniesz firmy od Jose Manuela, ale jeszcze całkowicie wypadniesz z rodziny. Luisa zażąda rozwodu, a jeżeli nestor rodu się od ciebie odwróci, to nie wiem w kim będziesz szukał pomocy...
- Zamknij się lepiej! Nic takiego się nie zdarzy. Jose Manuel jest we mnie zapatrzony jak w tęczę. Luisa też we mnie wierzy. Raul i Miguel mogą sobie krzyczeć, ale i tak nic nie wskurają...
- Ciekawe co tam u mojego Miguela – wtrąciła Vanessa...
- Twojego? Chyba niczyjego – zauważył Fernando...

Komisariat policji.

- Panie komendancie mam te portery pamięciowe osób, które napadły i pobiły Monikę Moreno.
- Co konkretnego mamy? – zapytał Gustavo.
- Tak, ale mieliśmy pewne wątpliwości. Teraz już wiemy kim są ci dwaj bandyci. To Felipe Tapia i Andres Gonsalvez. Od jakichś 2 lat zajmują się pobiciami i zabójstwami na zlecenie.
- Świetna robota! Znam tych gagatków. Musicie ich odnaleźć! Te łotry zapłacą za to co zrobiły tej dziewczynie i wyśpiewają mi kto ich zatrudnił – zamyślił się Gustavo...

Firma Vellasquezów.

Miguel pracował w swoim biurze. Nagle w drzwiach zauważył Lindę. Był zdezorientowany. Nie wiedział po co jego ukochana zdecydowała się go odwiedzić...

- Linda... Co tu robisz? – zapytał Miguel.
- Jak widzisz jestem – odparła dziewczyna.
- Widzę. Nie wierzę własnym oczom. Co cię sprowadza?
- Dobrze wiesz o tym, że cię kocham i zawsze będę kochać. Jesteś kobieciarzem, ale czasem trzeba zaakceptować wady swojego partnera. Wiem, że Vanessa Cortez wykorzystała fakt, że byłeś wtedy pijany. Postąpiła okropnie i wykorzystała fakt, że byłeś na mnie zły jak zobaczyłeś mnie z Gustavem...
- Do czego zmierzasz?
- Eva, później Claudia i Monika radziły mi aby ci wybaczyła. Nie chciałam tego robić zważywszy na mojego brata. Znów uznałby, że postępuje naiwnie i głupio. Tymczasem to właśnie Juan przyszedł dziś do mnie i powiedział abym ci wybaczyła. On nie ma już nic przeciwko tobie, dziecku i naszemu związkowi. Opowiedział mi wiele rzeczy o Vanessie, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że ona cię wykorzystała. A skoro nawet mój brat cię broni, choć miałby sto powodów aby cię zabić, nie mogę postąpić inaczej jak... dać ci jeszcze jedną, ale już definitywnie ostatnią szansę. Co ty na to?

Miguel był w szoku. Stał i nie mógł wypowiedzieć z siebie ani jednego słowa...[/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:06:58 22-02-08    Temat postu:

89 ODCINEK

Firma Vellasquezów.

- Nic nie powiesz? Pewnie ci już na mnie nie zależy – powiedziała Linda.
- Mój Boże... To jak druga szansa od życia. Czy to co mówisz jest prawdą? – Miguel nie mógł uwierzyć w szczęście jakie go spotyka.
- To najprawdziwsza prawda, ale mogę się jeszcze rozmyślić – uśmiechnęła się Linda.
- Jak ja cię kocham. Nie jestem godny abyś mogła mi wybaczyć, ale mimo to dziękuję. Już nigdy cię nie zawiodę. Przysięgam. Nie będę już takim kretynem jak ostatnimi czasy. Zobaczysz.
- Wierzę w to... Tylko tak chcesz mnie przeprosić?
- Skądże. Znam jeszcze inne sposoby – Miguel podszedł do ukochanej i zaczął ją namiętnie całować...

W tej chwili do gabinetu wszedł Raul.

- Ooo... Widzę, że przyszedłem nie w porę. Ja tylko wezmę te papiery i już mnie nie ma – uśmiechnął się i wyszedł...

- Pewnie masz dużo pracy – zauważyła Linda.
- Wcale nie. Na czym skończyliśmy? – zapytał Miguel po czym znów pocałował ukochaną...
- Jestem szczęśliwa, wiesz? Nie moglibyśmy żyć bez siebie, musimy przecież stworzyć rodzinę dla naszego dziecka. Kochającą się rodzinę.
- Oczywiście, że tak. Wynagrodzę ci wszystko, będę wspaniałym partnerem i ojcem. Uwierz mi, że Vanessa nic dla mnie nie znaczy. Ona cały czas próbuje mnie zdobyć, ale ja jej nie chcę. Pragnę być tylko z tobą.
- Wyobraź sobie, że wspólne życie proponował mi Gustavo. Lubię go, ale kocham tylko ciebie. Trochę mi go szkoda, bo on jest inny niż Vanessa. Ma do mnie słabość, ale na siłę nie stworzylibyśmy związku...
- Wiem, że Valdez to porządny człowiek, ale wszystko przez moją głupią zazdrość. Teraz zaczniemy nowe życie. Ale najpierw muszę chyba podziękować twojemu bratu. Jak to możliwe, że tak się zmienił?
- Sama nie wiem... Coś musiało się wydarzyć – zastanawiała się Linda...

Kancelaria Juana.

- Widzę, że Juan jest bardzo ożywiony – zauważyła Lorena.
- To prawda. Chłopak rzeczywiście się zakochał – dowcipkował Antonio.
- Zakochał się? Miłość zmienia człowieka.
- Chcesz wiedzieć w kim?
- To przecież nie moja sprawa.
- Masz rację, nie będę tego rozpowiadał. To byłoby nietaktowne z mojej strony... Mogę powiedzieć tylko, że niełatwo mu będzie walczyć o uczucie mężatki...
- Dobrze, że Juan nie zakochał się we mnie. Byłoby z tego więcej problemów niż pożytku – pomyślała Lorena.

Komisariat policji.

- Sprawdziliśmy miejsce zamieszkania Tapii i Gonsalveza. Już tam nie mieszkają. Jeden od pół roku, drugi od trzech miesięcy...
- Niech to szlak! Ostatnio nic nam się nie udaje – denerwował się Gustavo.
- Mamy jednak pewność, że nie mogli opuścić kraju...
- To dobrze. Szukajcie ich dalej, sprawdźcie ich rodziny i kolegów po fachu. Musimy w końcu ich złapać.
- Tak jest...

Kilka godzin później.

Bar „Cardera”.

- Teraz ja wybrałem miejsce spotkania. Podoba się? – zapytał Jose Manuel.
- Naturalnie. Pan tu często zagląda? – odparł Jaguar.
- Niezbyt często. Za głośno tu dla mnie. Ale można sobie popatrzeć na śpiewające i tańczące gwiazdy. Spójrz na największą z nich – Vanessę Cortez...
- Pan to tylko o jednym. Amory w takim wieku... Ma pan jednak rację. Całkiem niezła jest to Vanessa...
- Koniec żartów. Przejdźmy do rzeczy. Graciela Guerrero jest z nami. Już to załatwiłem...
- Beze mnie? Chętnie bym ją poznał...
- Jeszcze ją poznasz. Wiedz, że Gustavo Valdez zaoferował Deborah nowe mieszkanko i ochronę! Graciela będzie miała do niego dostęp. A więc da nam informację z pierwszej ręki co tam u naszej kochanej Deborah...
- Dobrze pan pomyślał. Nie zgadnie pan kogo dziś spotkałem?
- Skąd mam wiedzieć? Nie jestem wróżką...
- Jednego z pańskich kilkudziesięciu synów – don Armandita...
- Masz szczęście, że mam dobry humor, bo już byś stąd wyleciał za te głupie żarty.
- To bystry chłopak. Sądzę, że zajmie miejsce Manicha i będziemy mogli znów debatować w trójkę...
- Uważam podobnie. Maniche zniknął i nie zamierza wracać. To tchórz. Z takimi ludźmi więcej nie będę prowadził interesów...

Po chwili.

- Pan Jose Manuel tutaj? – zdziwiła się Vanessa.
- Owszem. Jestem ze znajomym – odparł stary Vellasquez.
- Bardzo mi miło. Jestem Octavio Herzog – powiedział Jaguar. A pani to zapewne Vanessa Cortez...
- W rzeczy samej. Jaki oryginalny image. Ludzie w pana wieku nie decydują się raczej na takie zmiany stylu.
- Zna się pani na tym? Czasami trzeba zmienić nie tylko swoje wnętrze, ale i to co się ma na zewnątrz – z dumą powiedział Jaguar.
- Naturalnie, że tak. Trafił pan w samą dziesiątkę. Rozmawiał pan ze swoim synem? – Vanessa zwróciła się do Jose Manuela.
- Tak, ale nie wiem jak on postąpi. Dużo zależy od pani postawy...
- Wiem... Zaraz mam kolejny występ. Muszę panów opuścić...
- Co za pech – westchnął Jaguar...
- Od kiedy jesteś Octaviem Herzogiem? – dziwił się Jose Manuel.
- Tylko dzisiaj. Widzę, że z nią pan również utrzymuje kontakty. Biedna dziewczyna, ją pan również sprowadził jak widzę na złą drogę...
- Jeszcze jej nie znasz. Ona nie jest biedna, to diabeł wcielony – odparł Jose Manuel. Zawsze dostaje czego chce. Chce zdobyć mojego syna, ale nie będzie to łatwe.
- Którego syna, bo się pogubiłem...
- Nie błaznuj. Ona chce Miguela, ale on wciąż wzdycha do Lindy Cordillo...

Kancelaria Juana.

- Linda? Miguel? Co wy tu robicie? – zdziwił się Juan.
- Zrobiłam to o co mnie prosiłeś. Wszyscy mieliście rację. My się kochamy z Miguelem, nasze dziecko w drodze i nie możemy bez siebie żyć! Znów jesteśmy razem – oznajmiła Linda.
- Muszę ci podziękować za to co zrobiłeś dla swojej siostry. Jestem
w takim samym szoku jak ona – wtrącił Miguel.
- Sporo ostatnio zrozumiałem... Źle was traktowałem. Teraz wiem, że to wszystko z winy Vanessy Cortez, co nie oznacza, że nie będę cię miał na oku – śmiał się Juan...
- Obiecałem już Lindzie i zrobię to jeszcze raz, że nigdy już jej nie zawiodę. Sądzę, że najwyższy czas abyśmy i my się pogodzili...

Miguel wyciągnął rękę w stronę Juana. Ten po chwili wahania podał mu swoją. Linda była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Długo czekała na moment, w którym jej brat zaakceptuje Miguela Vellasqueza...

Rezydencja Vellasquezów.

- Możemy porozmawiać szczerze mamo? – zapytała Monika.
- Naturalnie kochanie – odparła Cristina.
- Powiedz mi jedno – czy wy wierzycie w ogóle w moją zmianę czy tolerujecie mnie tylko ze względu na Raula?
- Co ty opowiadasz. Miałaś w swoim życiu pewne zawirowania, ale wybrnęłaś z nich. My wszyscy bardzo cię kochamy, przecież o tym wiesz. Nie rozpamiętujemy przeszłości...
- A teraz jak straciłam dziecko, to dalej mi pomagacie. To piękny gest...
- To żaden gest. My będziemy zawsze ci pomagać. Jesteś wspaniałą osobą. Nawet po tej tragedii nic się nie zmieniło. Jesteś nam bardzo potrzebna. A gwarantuję, że będziecie mieć jeszcze z Raulem niejedno dziecko, a ja jeszcze zdążę zostać babcią...
- Dziękuję ci za te słowa. Przynajmniej nie uważasz tak jak...
- Jak kto?
- Fernando. On mnie nienawidzi. Chciał żebym opuściła Raula. Mówił takie okropne rzeczy. Luisa powinna się strzec takiego męża...
- Co ty mówisz... Też nigdy nie przepadałam za Fernandem, ale nie sądziłam, że jest zdolny do takich rzeczy. Jose Manuel nie może mu przepisać większości firmy. To byłoby nieodwracalne w skutkach. Mój zięć jest niezwykle tajemniczy. Kto wiem czym się zajmuje – zamyśliła się Cristina.

Jeden z portów.

- I kolejna transakcja załatwiona. Widzisz ile przynosi nam to korzyści. Gdyby ktoś się o tym dowiedział, np. twoja Claudia – byłoby po nas. Nie zamierzam tak ryzykować. Masz się z nią rozstać i to szybko – powiedział Fernando.
- Już mówiłem – to moja sprawa! Nie rozstanę się z nią tylko dlatego, że ty tak chcesz. Ona o niczym się nie dowie. Nasz interes jest bezpieczny – odparł Enrique.
- Rób co chcesz, ale wiele ryzykujesz. Takich pieniędzy i dostaw nie znajdziesz na ulicy. Dla mnie jest to szczególnie ważne. Jeszcze nie wiadomo czy dostanę firmę od starego Vellasqueza. Jeżeli Jose Manuel zmieni zdanie, zostanie mi tylko ten interes. Lepiej dmuchać na zimne.
- Doskonale cię rozumiem. Możesz być spokojny...
- Nie ufam ci Enrique. Jeżeli wykręcisz mi jakiś numer, skończysz trzy metry pod ziemią. Ty i twoja dziewczyna – pomyślał Fernando...

Mieszkanie Gracieli.

- Już jutro rano przeprowadzę się do nowego mieszkania. Chcę ci naprawdę jeszcze raz serdecznie podziękować za wszystko co zrobiłaś dla mnie i dla mojej córki – powiedziała Deborah.
- Drobiazg. Przecież wiesz – należy sobie pomagać w potrzebie. Jesteś moją przyjaciółką i nie mogłam postąpić inaczej. Zawsze możesz na mnie liczyć – odpowiedziała Graciela.
- Wiem...
- Powiedz mi jedno – co zamierasz teraz robić? Co z dawnym życiem?
- Nie będę już więcej dziwką. Moja córka nie będzie się mnie więcej wstydzić. Będę pracowała uczciwie z dala od złych ludzi...
- A co z zemstą? Mówiłaś coś o planach odwetu na Alvaro Manichu i tym... jak on się nazywał – Jose Manuelu Vellasquezie, prawda?
- Chyba zostawię tę sprawę policji. Nowy komendant na pewno udowodni winę tym gnidom i zasłużą na karę. Oby taką samą jak ta bestia Jaguar...
- Rozumiem... Ona myśli, że Jaguar nie żyje. To się rozczaruje i to poważnie – pomyślała Graciela.

Mieszkanie Gustavo.

- Powiedz mi coś więcej kochanie o twoim bracie. On tak bardzo poważnie traktuje swoją pracę... A gdzie życie osobiste? Ma
kogoś? – dociekał Armando...
- To delikatna sprawa, ale tobie mogę powiedzieć. Jest zakochany
w pewnej kobiecie, ale to bardzo trudna sytuacja. Ona niby jest sama, ale jest w ciąży z innym facetem. Gustavo nie jest typem faceta który chciałby wykorzystać sytuację, ale zachęcałam go do walki o miłość. Zobaczymy co z tego wyniknie. Oby kiedyś był tak szczęśliwy jak ja teraz z tobą – odpowiedziała Vicky całując ukochanego...

Okolice mieszkania Lindy.

- Bardzo mi ciebie brakowało. Nikt cię tak nie kocha jak ja – powiedział Miguel tuląc swoją ukochaną.
- Ja też bardzo tęskniłam. Nie mogłam ci nie wybaczyć. Popełniłeś błąd, ale to wszystko przez zazdrość i przez Vanessę Cortez. Teraz już ona nam nie przeszkodzi, nie uda jej się. Stworzymy najszczęśliwszą rodzinę na świecie – cieszyła się Linda...
- Owszem. Niedługo pójdziemy na kolejne badania aby dowiedzieć się co tam u naszego dziecka. Straciliśmy i tak za długo czasu żyjąc osobno.
- Wiem, ale wszystko da się jeszcze nadrobić.
- Teraz już każdy dzień będzie dla ciebie jak w niebie. Zobaczysz – Miguel pocałował Lindę.
- Jedź lepiej do rezydencji po swoje rzeczy, bo pozwalam ci znów wrócić – śmiała się dziewczyna.
- Już to robię, ale najpierw daj mu buziaka.

Linda znów pocałowała ukochanego. Zakochanych zauważył Gustavo, który przyszedł z kwiatami i znów chciał odwiedzić Lindę. Po chwili zdeprymowany wyrzucił kwiaty do kosza i odszedł...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:13:07 22-02-08    Temat postu:

Nie mam teraz neta i piszę newika z kafejki. Trochę musieliście poczekać, ale mam nadzieję, że nowy odcinek to zrekompensuje

Pozdrowienia dla wszystkich komentujących

90 ODCINEK

Kilka dni później.

Szpital.

Badanie USG dziecka Lindy i Miguela. Oboje byli bardzo podekscytowani. Linda była w piątym miesiącu ciąży...

- Co się stało panie doktorze? Czy coś złego z moim dzieckiem? - zapytała zdenerwowana Linda.
- Wręcz przeciwnie. Wszystko jest w najlepszym porządku. Nie ma żadnych oznak do niepokoju - odparł lekarz.
- To wspaniale. To nasze pierwsze dziecko i wolimy dmuchać na zimne zważywszy na to, że niedawno ktoś z naszej rodziny tracił dziecko - dodał Miguel.
- Bardzo mi przykro...
- Czy mogę zobaczyć swoje dziecko? - spytała Linda.
- Naturalnie. Podejdźcie tutaj. Oto ono. Znamy już płeć dziecka, ale nie wiem czy chcecie wiedzieć...
- Cudowne maleństwo - cieszyła się Linda.
- Naturalnie, że chcemy wiedzieć - wtrącił Miguel.
- Mów za siebie...
- Proszę cię, nie mogę już dłużej czekać.
- Niech ci będzie. Może pan zdradzić nam płeć dziecka.
- A więc będziecie mieli syna!
- Wiedziałem! Ród nie zaginie. Nie mogło być inaczej - Miguel był zadowolony jak nigdy...
- Najważniejsze aby dziecko było zdrowe. Mi również odpowiada to, że będę miała chłopczyka - dodała Linda...

Były to najwspanialsze chwile w życiu obojga...

Mieszkanie Gustavo.

- Wychodzisz rano, wracasz w nocy. Co się z tobą dzieje Gustavo? Czyżby praca aż tak bardzo cię pochłaniała? A może chcesz od czegoś uciec? - dopytywała się brata Vicky.
- Dobrze wiesz, że jako komendant mam teraz znacznie więcej pracy - tłumaczył się Gustavo.
- A ja myślę, że chodzi tu o coś zupełnie innego... Mnie nie oszukasz. Czyżby ta kobieta jednak dała ci kosza? Jeżeli tak się stało, to ona chyba naprawdę nie wie co straciła...
- Nie chcę o tym rozmawiać Vicky. Daj mi spokój...
- Czyli mam rację.
- Masz rację, ale może i lepiej się stało. Na co taki naiwny jak ja mógł liczyć - westchnął Gustavo...

Szpital psychiatryczny.

- Znowu wybrał pan takie dziwne miejsce do spotkania... Chyba tylko po to aby mnie upokorzyć - denerwował się Jaguar.
- O co ci chodzi? Już raz tu byłeś, a mogę załatwić ci tutaj stały pobyt - droczył się z nim Jose Manuel. A poza tym chciałeś poznać Gracielę Guerrero osobiście?
- Oczywiście, że chciałem. Trzeba wiedzieć kto należy do naszej drużyny. Ale czy musimy się spotykać akurat tutaj?
- Zapewniam cię, że to dla nas wszystkich idealne miejsce...

Po chwili w pokoju Gracieli.

- Witaj. Przyszedłem dzisiaj tutaj razem z zachodzącą już niestety przestępczą gwiazdą Leonciem Peną pseudonim Jaguar... W trójkę ustalimy wszystkie szczegóły walki z Deborah - powiedział Jose Manuel.
- Jak pan śmiał mnie tak przedstawić - szepnął Jaguar...
- Miło mi cię poznać. Być może mieliśmy się nawet okazję gdzieś spotkać przed laty - sugerowała Graciela.
- To możliwe... Ja również cieszę się, że mogę poznać osobiście tak cudowną kobietę jak pani...
- Zebrało mu się na komplementy - podsumował Jose Manuel...
- Wybrałeś niezbyt przyjemne miejsce do rozmowy, ale niech tak już zostanie. Deborah od kilku dni mieszka w jakimś domu należącym do komendanta Gustavo Valdeza. Mogę ją swobodnie odwiedzać i nikt nie będzie mnie podejrzewał. Myślę, że Deborah nie będzie chciała się mścić. Zostawi wszystko w rękach Valdeza. Ona nie ma na ciebie żadnych dowodów Jose Manuelu, myśli też, że obecny tu Jaguar nie żyje. Valdez próbuje namierzyć w zasadzie tylko Alvaro Manicha, więc jesteście bezpieczni. Możemy kontrolować poczynania Deborah, nie ma co nastawać na jej życie, bo to od razu byłby dla nas gwóźdź do trumny - zauważyła Graciela.
- Mnie już dawno pochowano - śmiał się Jaguar.
- Jak to? Przecież żaliłeś się, że nie została po tobie żadna mogiła - ripostował Jose Manuel.
- Pan to zawsze musi gadać na mój temat same bzdury.
- Coś czuję, że dzięki twojemu interesowi ze szpitalem psychiatrycznym możemy wiele zdziałać. Z chęcią posłałbym tu kiedyś jednego ze swoich wrogów. A mam ich wielu...
- Dobrze, że ja jestem po pana stronie - cieszył się Jaguar.
- Nie zapominaj, że jesteś gorszy od moich wrogów i bardziej tu pasujesz...
- Musimy się spotkać z panią Gracielą przy kawie innym razem bez obecności seniora rodu Vellasquezów. bo jemu na starość zaczyna się w głowie przewracać...
- Kto się czubi ten się lubi Od 20 lat tak sobie dogryzacie? - śmiała się Graciela.
- A jak myślisz - retorycznie zapytał Jose Manuel.
- Miałem niewiele ponad 20 lat gdy Jose Manuel mi zaufał i zaczął korzystać z moich usług. Trzeba przyznać, że dobrze pociągał za sznurki. Lepiej wybrać nie mógł - dumnie opowiadał Jaguar...
- Ani połowa z tego co mówi nie jest prawdą... Ale zostawmy to. Jest jeszcze jedna sprawa. Nie wiem co się dzieje z tym przeklętym Manichem! A jeżeli wróci i będzie chciał się mścić na nas albo sam będzie chciał załatwić Deborah?
- On już raczej nie wróci. Jedno jest jednak pewne. Życie Deborah Santacruz i jej córki wciąż wisi na włosku - zauważył Jaguar...

Nowe mieszkanie Deborah.

- Nie jestem już małym dzieckiem i wiem dlaczego się tu ukrywamy. Ale tu jest bardzo fajnie, więc nie mam nic przeciwko - uśmiechnęła się Rosa.
- To dla naszego bezpieczeństwa skarbie. Obiecuję ci, że już nikt cię nie skrzywdzi, a na pewno żaden fałszywy policjant - odparła Deborah.
- Ten nowy komendant jest super. Od razu go polubiłam. Ten poprzedni był taki dziwny i niemiły...
- To są zupełnie inni ludzie. Gustavo Valdez uchroni nas przed złymi ludźmi, nie martw się.
- A czy Graciela będzie nas odwiedzać?
- Naturalnie, to moja najlepsza przyjaciółka - stwierdziła Deborah...

Mieszkanie Luisy i Fernanda.

- Słyszałeś nowiny? - zapytała Luisa.
- Co się stało, że jesteś aż tak zadowolona? - ripostował Fernando.
- Miguel znów jest z Lindą. Ona mu wybaczyła!
Wybaczyła? - mężczyzna był wyraźnie zdziwiony. Twój ojciec wie?
- A co on ma do tego? To była jej decyzja. Postąpiła bardzo słusznie. Miguel ma swoje wady, ale niestety twoja przyjaciółka Vanessa Cortez nie jest osobą bez skazy. Moim zdaniem to intrygantka!
- Jasne... Mówisz tak, bo bronisz swojego braciszka, ale ja nie rozumiem decyzji Lindy. Ona ma chyba klapki na oczach...
- Klapki na oczach to ma mój ojciec, bo ma cię za ideał. Nie chcę się wtrącać w sprawy firmy, ale nie widzisz, że krzywdzisz nie mnie, ale moje rodzeństwo zgarniając większość akcji w firmie?
- Ja krzywdzę? Co ty mówisz! To twój ojciec tak zadecydował i dzisiaj będzie w tej sprawie ostateczna decyzja. Jeżeli on ją podtrzyma, ja nie mam podstaw aby się na to nie zgodzić. Dziwne, że mnie nie popierasz w tej sprawie. Przecież ja też należę do rodziny - powiedział Fernando.
- Lepiej się nad tym jeszcze zastanów - odparła Luisa.
- Ja zgarnę firmę i będę robił w niej co mi się podoba, a biedna Vanessa znowu straciła Miguela i to chyba na zawsze. Nie będzie zadowolona z takiego obrotu spraw - pomyślał Fernando...

Rezydencja Vellasquezów.

- Nie wiem czy cię to w ogóle obchodzi, ale cieszę się, że naszym dzieciom w końcu się układa - powiedziała Cristina.
- Co masz na myśli? - zapytał Jose Manuel popijając kawę.
- Monika jakoś otrząsnęła się po tym wypadku i drobnymi kroczkami wraca do siebie. To silna kobieta i myślę, że jej małżeństwo z Raulem na pewno przetrwa. A poza tym Linda znów jest z Miguelem. Ta dziewczyna jest wspaniałomyślna. Nie sądziłam, że po tym co się stało, ona mu wybaczy...
- Co? - Jose Manuel o mały włos nie udławiłby się kawą... Wybaczyła mu? Znów są razem?
- Tak. To chyba dobrze. Oni się naprawdę kochają i za kilka miesięcy urodzi się nasz pierwszy wnuk. Oby tym razem nie było żadnego nieszczęścia...
- Wnuk? Tego jeszcze brakowało... Linda Cordillo udaje Matkę Teresę czy co? Mój syn nie zasługuje na żadne wybaczenie... Ten to ma w życiu szczęście...
- Dokąd idziesz?
- Jadę do firmy. Za dwie godziny mamy naradę i wtedy oficjalnie przekażę firmę w ręce Fernanda. Macie się stawić wszyscy w komplecie. Wasze żale mnie nie obchodzą - powiedział Jose Manuel wychodząc z mieszkania...

Jakiś czas później.

Bar "Cardera".

- Jeżeli dalej marzysz sobie o Miguelu Vellasquezie, to możesz już o nim zapomnieć - powiedział Fernando wchodząc do garderoby Vanessy...
- Co tu robisz? Nie widzisz, że zaraz mam występ? Myślisz, że każdy może sobie tak wchodzić tu kiedy zechce? - odpowiedziała Vanessa.
- Skoro nie chcesz wiedzieć nowości to wychodzę...
- Zaczekaj... Co się stało?
- Miguel Vellasquez znów jest szczęśliwy w związku z Lindą Cordillo. Ta kobieta wybaczyła mu jego skok w bok z tobą. I ty chciałaś wejść do rodziny Vellasquezów. Śmiechu warte. Nie umiesz kombinować tak jak ja. Mi się wszystko udaje, a za chwilę dostanę całą rodzinną firmę w swoje ręce. To tyle co miałem ci do powiedzenia. Wiesz gdzie mnie szukać jeżeli poczujesz się samotna - powiedział Fernando...
- To nie może być prawda! Jak to możliwe, że oni znów są razem. To jeszcze nie koniec. Znajdę sposób aby zniszczyć ich związek - zamyśliła się Vanessa...

Mieszkanie Lindy i Miguela.

- Ostatnie dni są dla mnie jak sen. Nie wierzę ile ja mam szczęścia. To jak kolejny prezent od losu - wyznał Miguel całując ukochaną...
- Ciesz się, że mam do ciebie aż tyle cierpliwości - droczyła się Linda. Inna kobieta na moim miejscu już nigdy nie wybaczyłaby zdrady...
- Przecież wiesz jak było. Na trzeźwo nigdy nie przespałbym się z Vanessą. Kocham tylko ciebie...
- I pomyśleć, że w podjęciu tej decyzji pomógł mi Juan - ostatnia osoba która chciałaby widzieć nas znów razem. On się zmienił, ale zupełnie nie wiem dlaczego. Czyżby polubił twoją rodzinę?
- Nie mam pojęcia. Być może zrozumiał, że nie jesteśmy niczemu winni. Nie obchodzą mnie jego potyczki z moim ojcem, ale cieszę się. że nie jest już naszym wrogiem - stwierdził Miguel...

Rezydencja Vellasquezów.

- Jednak nie jestem piątym kołem u wozu w tej rodzinie. Oni mnie naprawdę pokochali. Są ze mną zarówno w dobrych jak i bardzo trudnych chwilach. Opłacało się zmienić na lepszą - pomyślała Monika. Teraz większym zagrożeniem dla nich jest Fernando. Co on kombinuje?

Po chwili Monika przypomniała sobie dawną rozmowę z Fernandem na temat podziału majątku w rodzinie...

- Mój Boże... On przecież proponował mi wtedy układ... On ożenił się z Luisą ze względu na pieniądze Jose Manuela, ale na tym nie poprzestał. Chce przejąć firmę wykorzystując to, że mój teść mu zaufał. Czy to możliwe? Kiedy się zmieniłam, jemu to się nie spodobało... Chciał abym rozstała się z Raulem. Im mniej osób do podziału majątku w rodzinie tym lepiej. Zaczynam podejrzewać, że to on kazał mnie pobić aby rozdzielić mnie z Raulem i zabić nasze dziecko... To może być prawda! Muszę zapobiec nieszczęściu! Ten człowiek nie może przejąć firmy Vellasquezów! Powstrzymam go i to zaraz...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiuNia
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ......z mojego nieba.....

PostWysłany: 20:34:34 22-02-08    Temat postu:

Super odcinek po tak długiej nieobecności.Fajnie że Linda i Miguel będą mieli zdrowe dziecko. Reszta odcinka tak jak zawsze super.Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 42, 43, 44 ... 72, 73, 74  Następny
Strona 43 z 74

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin