Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Possibilidade Para Vida
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 38, 39, 40  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 15:23:30 31-08-07    Temat postu:

oj zapewniam Was, ze Irenita dopiero sie rozkreca:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karolllina
Generał
Generał


Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 7848
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:30:39 31-08-07    Temat postu:

hehe Anetko ty już czytałaś tą telę to wiesz, hehe, oj dzieki za podpowiedź, bo skoro ona dopiero się rozkręca a w tym odcinku była taka zakręcona to ja się boję myśleć co będzie w przyszłości
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 10:35:14 01-09-07    Temat postu:

Odc. 24/200:

- Co...?! Toż to niemożliwe, jak do tego dożło?- Lucas był wstrząśnięty.
- Sama nie wiem... to było tak znienacka... wybacz to moja wina, powinnam była to przewidzieć
- Nie mó tak... oboje ponosimy za to odpowiedzialność...
- Tak... ale ja zrzucę to na swoje barki!
- Jak to?
- No... ja wychowam dziecko, a ty... a ty nie musisz nic robić, ja pragne jedynie twego szczęścia z Niną... ja mam już swojego Lucasa, bo noszę cząstkę Ciebie- na jej twarzy zrobił się miły uśmiech.
- Przestań... oboje będziemy... to znaczy ja też chcę wychowywać te dziecko!
- A Nina... jak ona się dowie to się załamie
- Bedzie musiała to przeżyć... jestem odpowiedizalny teraz za was- i objął Rosario.
***
Octavio chciał zwolnić Irene, ale ciągle słyszał głos Niny mówiący "nie zwolnisz mojej siostry" a więc dał jej tylko nagane.
- To ma się już nigdy nie powtórzyć... zrozumiano?
- Tak...- Irene spuściła głowę
- Ile łyżek do kawy?
- Maksimum 3 łyzeczki- podniosła z większym entuzjazmem.
- Dobrze, a teraz numer na pogotowie policję i straż pozarną
- A więc Pogotowie to 999, policja to 997, a straż to 998, a wszytsko naraz to 112, a więc umię po za program, więc szósteczka
- Nie szósteczka, tylko to ty dasz mi 625 $ i jeśli rosjanin nie podpisze tej umowy... to ty płacisz mi 25 000 000 $... zgoda?
- Nie
- To powiem inaczej... zrozumiano?
- Nie... mnie nie stać
- mNie to nie obchodzi... to przekonaj jakoś tego rosjanina do podpisania tej umowy... jeśli przeżyje... zgoda?- i spojrzał na nią z "byka"
- zgoda, zgoda, a co teraz mam robić- zapytała
- posprzątaj ten syf- i zamknał za sobą drzwi do gabinetu. Nina i Julieta robiły już ostatnie przeglądy czy czegoś nie zostawiły.
- Masz wszystko Juli?- zapytała Nina.
- Chyba... tak... nie, a moje kolczyki?
- Jakie kolczyki, a te, a te dokumenty cholerne? Zgubiłyśmy je, niech to szlak, a są takie "ważne"- i zaczęły szukać. Postawili cały dom do góry nogami. Zrówanli go z ziemią, a dokumentów ani śladu.
- I co teraz?
- Może poszukamy drugi raz- Nina opadła na kanapę.
- A może je spaliliśmy?
- Daj spokój, a tak po pierwsze to mówi się spaliłyście!
- No dobra, ta gramatyka jest do bani...- Julieta również opadła na ziemię. Oswaldo, Conrado i Ann rozglądali się za mieszkaniem.
- To bedzie cudowna rezydencja- cieszyła się Ann
- Oby nie był zwykłym chlewem- Conrado był bardzo nudny. Jeździli po wszystkich reklamach domu, ale żaden nie był dobry. Poszukiwali rezydencji, a nie domu, w którym żyło nam się dobrze.
- Opadam z sił...- Ann usidła na ławce w parku. Po chwili zobaczyła ofertę domu. Ann od razu się spodobał.
- Tam zamiewszkamy- wykrzyczała- gdzie to jest, aha... nie znam takiej ulicy- powiedziała.
- Ty nie znasz żadnej ulicy, na której mieszkają sławne osobistości- mówił swoje kazania Conrado.
- Dobra, dobra... daj spokój i jedziemy w Le Turnea- krzyczała. Nina i Julieta właśnie posprzątały dom. Już szły do wyjścia, gdy Julieta przypomniała sobie, gdzie są jej kolczyki.
- Wiem... zostawiłam je w łazience- i pobiegła tam. Znalazła je na pralce, nie chcący spadły jej za nią. Przesunęła trochę pralkę i zobaczyła dokumenty.
- Jezu Chryste są... Nina są... NINA SĄ- krzyczała coraz głośniej- obie cieszyły się jak dzieci.
- Mieskzało nam się tutaj okropnie- Nina napluła na drzwi, a Juliueta zrobiła to samo. Po chwili do sąsiednie rezydencji podjechała taksówka. Julieta i Nina wyszły za barmę i spotakli się oko w oko z tubylcami. Julieta wpadła na Conrado.
- Ty?- zawołała radośnie.
- Kochana...- i ją uściskał, a Ann, Nina i Oswaldo patrzyli z otwartymi oczami i ustami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karolllina
Generał
Generał


Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 7848
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 10:55:05 01-09-07    Temat postu:

odcinek super:) zwłaszcza cena z Irene:P hehe Octavio zrobił jej test z wiedzy podstawowej, hehe ciekawe jak Irene przekona tego rosjanina do podpisania umowy hehe
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:39:17 01-09-07    Temat postu:

Odc. 25/200:

- Co to, przetsańcie... Conrado zdradzasz mnie na moich oczach! Jak Ci nie wstyd... i tobie ty ladacznico- Ann była ostro wzburzona.
- Ladacznico... jak nazywasz moją siostrę?
- Zamknij się... Julieta, Conrado spokój...- zaczęła bić torbką Conrado, a Julietę zaczęła okładać pięścmi i szarpać za włosy.
- Zostaw ją, a ty Julieta idziemy- pociągneła za sobą Nina.
- Nie... ja stąd nie idę... zamieszkam tu...
- Nie zrobisz mi tego!?- Nina się wystraszyła.
***
Lucas i Rosario przemieszali oboje ulice miasteczka. Chodzili po dziecinnych sklepach. Lucas był załamany, ale nie dawał po sobie tego poznać.
- Jak będzie dziewczynka... to kupimy jej same różowe ubranka- Rosario kładła ubranko na swój brzuch.
- Tak świetnie, a jak chłopiec to niebieskie- i wyciągnął z wieszaka niebieske ubranko.
- No dobra, ale na imię będzie miał...
- Nina- powiedział Lucas, który zapomniał o sytuacji.
- Coś ty powiedział?
Octavio resztę dnia spędził w biurze, a Irene w szpitalu. Czekała aż rosjanin się obudzi, a w tedy wkroczy do akcji.
- Rosjanie to zboczeńcy, napewno mnie weźmie... nie mam zamiaru płacić 25 000 000$, i tak juz przez tego starca straciłam 650 dolarów. Bleee ja się tego starca nie dotknę, ale... ale w moich rękach spoczywa przyszłośc narodu... w końcy mogą na nas wysłać bombę... zrobią wojnę... będę Hanką Trojańską... wiać z Troji- i uciekła z szpitala do gabinetu szefa.
- Szefie...
- Miałaś zostać przy chorym...
- Ale, ale ja nie chcę być Haliną Trojańską
- Nie Haliną, tylko...
- A tak wiem... Hanką, no więc nie chcę być
- Heleną, nie Hanką...
- Tak, a dobra, ale Rosjanie są groźni... będzie wojna!!!
- Jeśli będzie to z twojego powodu... Hej racja... on jest rosjaninem, więc lepiej postaraj się, by nie puścił na nas bomby- Octavio spojrzał srogo na Irene.
- Już się robi... idziemy na wojnę...- i stanęła na baczność
***
Hugo był załamany po utracie scenariusza. Każdy wieczór chodził do baru na piwo, upijał się, a nastepnie zasypiał i tak codziennie. Carol zachowywał się podobnie... tylko, że pił mleko. Nie miał zielonego pojęcia, gdzie się może podziewać Oswaldo.
- Mogę się dosiąść?
- Tak proszę- zaproponował Hugo.
- I jak? Szkoda Ci scenariusza?
- Nie mów o tym, a jeżeli już musisz to idź gdzie indziej o tym gadać...
- Dobra... ja też mam doła spowodu Oswaldo... a może ty wiesz, gdzie on jest?
- Nie nie wiem- i rzucił kufrem piwa.
- Dobra, sory... nie denerwuj się... tylko to chciałem się zapytać.
- Nie czekaj... pocałuj mnie!
- Czyś ty na głowę upadł?
- Nie...- i zaczął wzrokiem przemieszać sylwetkę Carola. Nastepnie zaczął się do niego dobierać.
- Puszczaj mnie... dam Ci buziaka- Hugo go puścił, a on pocalował go w policzek.
- TERAZ TEGO JUŻ NIE ZMYJĘ- krzyczał za uciekającym Carolem. Całą sytuację obserwował Serafin. Przysiadł się do Huga.
- Cześć.
- O ty draniu... wynoś się stąd- Hugo aż piana do ust się zbierała.
- Spokojnie pedałku... ja jestem nie groźny... pocałuj mnie- zaczął się naigrywać i go przedżeźniać.
- Zamknij się i wyjdź. Nie chę się bić- groził Hugo.
- Oj, oj, oj... aż mi batki spadły... ty napewno chciałbyś widzieć... jesteś napaleńcem...
- Wynoś się- Hugo wstał i przewrócił stolik.
- Chcesz powtórzyć to co ostatnio... dobra, ale to nie dzisiaj, tylko spotkamy się na ringu
- Zgoda, jakim?
- Przy ulicy Świątecznej- po czym wyszedł z baru.
Irene ubrała sobie mundur wojskowy i poszła do szpitala. Ludzie się na nią gapili. Po cwhili wszedła do szpitala. Poszła w kierunku leżącego rosjanina.
- Wstawaj śpiochu...
- Wybaczy mi pani, ale on jest w śpiączce. Przeżył zawał...- tłumaczyła lekarka.
- Ach tak... to tego nie przeżyje- i wycelowała do niego karabinem.
- Matko najświętsza...
- Co się dzieje?- rosjanin się obudził...
- Widzi pani... z facetami trzeba twardo... to tylko zabawka... a teraz niech nas pani zostawi samych...- lekarka wyszła z sali.
- Czy my się znamy?
- Tak... podałam tobie kawę, po której tutaj leżysz...
- TAK?! To będzie rozprawa w sądzie...
- Nie, bo będzie wojna...- Irene wstała na baczność.
***
Nina i Julieta weszły z powrotem do rezydencji.
- Dlaczego mi to zrobiłaś?- Nina miała żal do siostry.
- O co Ci chodzi... przecież to ty ten dom kupiłaś...- Julieta się wypakowywała.
- No tak, ale teraz go na nas nie stać, ja nie pracuję, ty nie pracujesz...
- To znajdziemy robotę i gotowe... siostra, ja chcę być szczęśliwa, dlatego pozwól mi być z Conrado...
- A jego dziewczyna?
- Już ja ją obcykam... jeżeli kocha Conrado to mi go odda. Natomiast w domu obok trwały wielkie porządki. Ann nie oddzywała się do Conrado.
- Oswaldo powiedz Conrado by podał mi tę zieloną walizkę...
- Conrado, podaj Ann zieloną walizkę...
- Podaj jej to...
- Podziękuj mu za to... i daj mu buziaka...
- CO!?, czyś ty zwariowała... ja mu nie dam buziaka.
- To mu przeslij- Ann chciała na nowo zdobyć Conrado.
- Dziękuję...- podziękował Conrado, gdy Oswaldo przesłał mu całusa. Oswaldo aż ciarki po całym ciele przeżły.
***
- Przepraszam, coś ty powiedział... nie nazwię syna Nina... predzej to córkę- Rosario nie chciała kłócić się z narzeczonym...
- Pomyliło mi się... córeczkę nazwiemy Nina, a syna nazwiemy...
- dla syna to ja wymyślam, i będzie nazywać się Rodolfo... i co ty na to?
- niech i tak będzie...
- Pocałuj mnie!
- Nie... przepraszam, ale nie...
- Oczekuję twego dziecka, pocałuj mnie!- Rosario chciała by Lucas był jej wierny.
- ...- nic nie mówił tylko pocałował Rosario.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karolllina
Generał
Generał


Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 7848
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 7:09:23 02-09-07    Temat postu:

odcinek super:) nie no sceny z Irene mnie rozwaliły coś czuję że wątek Irene będzie moim ulubionym
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 11:15:10 02-09-07    Temat postu:

Taaak Irene jest niezla, ale moja ulubienica to zdecydowanie Nina:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dulce
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 09 Mar 2007
Posty: 11558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Rebeldowni :P

PostWysłany: 12:30:28 02-09-07    Temat postu:

Ojejku każdy odcinek sparwia,że się uśmiecham
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 13:16:14 02-09-07    Temat postu:

Odc. 26/200:

Lucas i Rosario całują się. Nagle Lucas odpycha Rosario.
- Czy coś nie tak?- zapytała
- Nie, ja poprostu, ja nie mogę, wybacz mi- pobiegł w stronę domu.
- Ale, ALE Zaczekaj!- Krzyczała za nim. - Nigy nie nazwię córki Nina...- powiedziała do siebie z przekąsem.
***
Nina i Julieta oglądały "Como Uma Onda".
- Spójrz, ona nazywa się tak samo jak ty... Nina- zaśmiała się Julieta.
- Zauważyłam...
- Cieszę się z nowych sąsiadów, a ty?
- A mnie to tam obchodzi, wybacz, ale idę do swojego pokoju- przeprosiła Nina po czym wyszła.
Ocatvio dostał wezwanie do szpitala, a więc pojechał. Po chwili był na miejscu.
- Panie Octavio, tragedia, ratuj pan. Ona go zabije, niech pan spojrzy- Octavio spojrzał przez szybę i zobaczył dwóch ludzi chowających się za szafy i inne. Była to Irene i Rosjanin, który nazywał się Vladimir Korbelov. "Bawili się w wojne".
- A masz ty... Vladamir, zabiłam Cię
- Aagghhrr, 1,2,3,4,5...14,15, żyję- doliczył do piętnastu i zaczęła się na nowo walka.
- Misaczku, przestańmy, może zabawimy się w łóżeczku?
- No dobrze...- zaczął się rozbierać, skoczył na łóżko pacjenta,a za nim Irene, przykryli się kołdrą i dochodziły po całym szpitalu różne dzwięki.
- Yyyy... proszę wybaczyć, ale czy to nie grozi mu zawałem- zapytał Octavio patrząc na lekarza.
- Po to pana wezwaliśmy, bo taka tygrysica może być groźna dla faceta w średnim wieku.
- Tak, ale może to dla niego frajda?
- Możliwe, ale jak on z nią skończy to ja zamówię ją po pracy, albo zrobię to na dyrzuże- po czym lekarz odszedł, a Octavio potrzał jeszcze chwilę przez szybę.
Hugo przyszedł na ring, poćwiczyć na jutrzejszą walkę. Pierwszy raz od wielu dni był trzeźwy. Po chwili przyszedł też i Serafin.
- O kogo my tu mamy... naszego ukochanego geja, aczkolwiek bardzo walecznego geja... nie da się ukryć
- Zostaw mnie, ćwiczę by wygrać z takim kimś jak ty!
- Mnie nazywasz kimś takim, to ja Ciebie muszę nazwać chyba jakimś słabeuszem, dla mnie walka z tobą to chwila relaksu- naigrywał się Serafin.
- Dobra, skoro tak, to po co tutaj przyżłeś?
- Usłyszałem, że jakaś ciota szwęda się po moim terytorium, a więc przyszłem powiedzieć tobie "znajdź sobie inne miejsce do ćwiczeń, bo ono jest moje", a więc mówię to, znajdź se inne miejsce do treningu.
- Ha Ha Ha, nie rozśmieszaj mnie, zgoda?
- O co Ci chodzi?
- Nie rób z siebie pośmiewiska, zgoda?
- Wynoś się stąd, albo walke przesuneimy na za pięć sekund.
- Dobra, nie jesteś wart, bym się z tobą kłócił...- Hugo cały czas się śmiał i wychodizł z ringu.
- Jutro Ci przyłoże!- powiedział do siebie Serafin. Rosario poszła do domu Lucasa.
- Mogę wejść?- zapytała.
- Tak prosze, w końcu jesteś matką mojego dziecka!
- Czy tylko dla tego jesteś ze mną?
- Nie zaprzeczę, bo nie chcę okłamywać też i siebie, a więc powiem, nie jestem tylko dla tego dziecka, ale też dla Ciebie, ale gdyby nie to dziecko, nie byłbym, ani twój, ani ojcem tego dziecka- powiedział prosto z mostu.
- Aha... no cóż, jesli chcesz rójnować sobie życie, to nie radzę. Bachor wyczuje, że go nie kochasz...
- Coś ty powiedziała, bachor?
***
- Tak, tak, TAK- krzyczała Irene
- Hau, hau, wrrrr- warczał Vladamir.
- Jesteś mocny, jesteś mocny, jesteś ogierem- ryczała.
- Jestem, oj jestem...
- Dobrze... stop na chwilę, muszę ochłonoć, podpisz proszę te dokumenty, a bedę cała twoja!
- No dobra, dawaj to tygrysie... juz gotowe, a teraz działaj- oddał jej dokumenty, które dał jej Octavio.
- Tak, jesteś zabójczy... dlaczego przestałeś? Hej!- obróciła się do niego- AAAAAAAAAAAA!!!!! Ty nie żyjesz? POMOCY!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karolllina
Generał
Generał


Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 7848
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:28:08 02-09-07    Temat postu:

no Kyrtap super odcinek hehe nie no ta Irene jest zabójcza (końcówka:P) hehe super
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 15:35:00 02-09-07    Temat postu:

Irene po prostu zwala z nóg
to świetna, zwariowna postać heh a jej teksty zabójcze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 10:53:51 03-09-07    Temat postu:

Odc. 27/200:

Irene spojrzała na Vladamira i spostrzegła, że ten nie żyje. Była zhisteryzowana.
- Pomocy on nie żyje... Vladamir, nie rób ze mnie pośmiewiska- policzkowała i szturchała go Irene.
- Coś nie tak?- przyszedł lekarz.
- Tak, on umrał!
- To z nadmiaru adrenaliny, przy takiej babcie, to pani by umarlaka obudziła, a takiego tutaj... on i tak był już spisany na straty, już zadzowniliśmy do biura pogrzebowego, a wiec pani niech się niczym nie martwi, umiliła mu pani te ostatnie chwile życia...- spojrzał na nią.
- No tak, ale z drugiej strony, a zresztą, ważne, że mam podpisaną umowę, a więc, dozobaczenia, a teraz może pan wyjść, chciałabym się ubrać.
***
Lucas spojrzał na Rosario błagalnie. Nie wierzył, że dziecko, które nosi pod sercem nazywa "bachorem".
- Tak mi się wymskło, wybacz- przepraszała.
- Dobrze, ale... to twoje dziecko, nie powinienaś była tak na niego mówić.
- To się już nie powtórzy, bo nie chcę stać Ci na drodze do szczęścia, wyjeżdżam stąd.
- Nie zabronisz mi widywać dziecka!
- No tak, ale Nina jest ważniejsza, żegnaj!
- Daj spokój. Zostajesz przy mnie wkrótce... wkrótce...
- No wykrztuś to z siebie!
- Ożenię się z tobą!
***
Nina cały dzień spędziła w swoim pokoju, a Julieta patrząc na Conrado.
- Och, jaki on przystojny. Widze, że pokłócił się z narzeczoną... i dobrze, przynajmniej mam większe szanse- Julieta nie czuła skrupuł. Conrado nie wiedział, że Julieta go ogląda, ale ciagle o niej myślał.
- O czym myslisz kochanie- przerwała mu Ann- chyba nie o tej zdzirze obok, co?
- Nie, skądże, czy ty od samego wieczora musisz psuć mi nastrój?
- Ja Ci psuję? No dobra, nie będę się kłócić, ale spójrz na to z innej strony, psuję Ci wieczór, a nie od rana, przynajmniej nie miałeś całego dnia już tam, gdzie słonko nie ma dostępu.
- Przestań, gdzie Oswaldo?
- Na zakupach, widziałam już Playboye pod jego łóżkiem, a teraz poszedł po 3 nowe kabriolety.
- Po co mu aż trzy?
- Nie denerwuj się, teraz nas stać na milion kabrioletów!
- Dobra, ale ile zostało kasy?
- 2 500 000!
- ILE?! W jeden dzień udałaś razem z Oswaldo dwa i pół miliona dolarów? O wy... i za co bedziemy spłacać dom?
- Z zysków z firmy!
- Tak, o ile jeszcze nas stać na założenie...
- Nie przesadzaj, zaraz przyjdzie Oswaldo to z nim pogadamy!
Irene wróciła do firmy cała w skowronkach.
- Octavio mam do Ciebie dobrą nowinę!
- Po pierwsze to nie Octavio, tylko szefie, a po druge to dobrą nowinę słyszę tylko w kościele, podczas czytania ewangelii
- No dobra, ale ja mam do ceibie świetną nowinę...
- Strzeszczaj się!
- A więc Vladamir nie żyje!
- CO!? I TY TO NAZYWASZ DOBRĄ NOWINĄ?
- Nie dobrą tlyko świetną!
- No dobra, to świetną, ale teraz to ty mi zapłacisz 25 000 000$
- Nie ma mowy!
- Nie sprzeciwiaj się mi!
- Proszę- Irene pokazał mu dokumenty.
- Tak, tak... tak, a więc... to nie może być prawda, jestem bogaty!- cieszył się jak dziecko.
- Tak, a może jakaś premia?
- Pewnie, anwet 10... i to- pocałował ją. Irene co prawda marzyła o tym by go zdobyć, ale tylko dla pieniędzy, na początku pomyślała sobie "nareszcie go mam", ale po chwili pomyślała "ale zboczeniec".
***
Następnego dnia Hugo przyszedł na ring. Po chwili przyszedł i Serafin z obstawą.]
- Panie i panowie, witam kolejny raz na ringu. Dziś nie będzimy świadkami upadnięcia Troi, tylko świadkami niesamowitej walki upadnięcia ery ciot, w lewym narożnikuuuuuuuuu... SERAFIN, mistrz nad mistrzami, nie pokonany, straszny, oto on!- na ring wkroczył Serafin.
- W lewym narożniku przedstwiciel innej rasy, rasy gejów, HUGOOOOOOOOOO- nie było słychać aplausu. - Zapraszam na walkę. Runda pierwsza.- zaczęło się. Hugo walczył świetnie, a Serafin wcale nie gorzej. Hugo przybił Serafina do muru i zaczął opkładać go pięśćmi, następnie Serafin zaczął bić Huga, ale ten szybkop się obronił. Po pierwszej rundzie Hugo wygrał. Zostały jeszcze dwie, wygrał ją Serafin. Ostatni runda należała do... Serafin przewrócił Huga i bił go na podłodze pięścią w twarz. Pluł na niego.
- To za to, że mnei upokorzyłeś- popluł go pierwszy raz i go uderzył.
- To za to, że muszę ceibei "macać"- popluł go kolejny raz i uderzył.
- A to za to, że jesteś pedziem- popłuł go, uderzył i kopnął. Hugo stracił przytomność. Był prawie martwy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karolllina
Generał
Generał


Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 7848
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 12:04:39 03-09-07    Temat postu:

odcinek super kurcżę Lucas poświęca się dla dziecka... ehhh, a Irene jak zwykle zabójcza
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dulce
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 09 Mar 2007
Posty: 11558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Rebeldowni :P

PostWysłany: 12:12:08 03-09-07    Temat postu:

Super odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:39:14 04-09-07    Temat postu:

Odc. 28/200:

Hugo leżał na podłodze prawie nieżywy.
- Dzwncie po pogotowie!- wołał sędzia.
- Po co, to tylko gej, niech zdechnie!
- Raiststo... dzwońcie, prędko, bo nas jeszcze oskarżą, a ty Serafin odpowiesz za to w sądzie- groził mu sędzia.
- Już się boję... chcesz się bić- Serafin przygotował pięści!
- Nie pogrążaj się. Kto ma telefon?- wołał, a Serafin wyszedł z budynku.
***
Irene jak zawsze spóźniła się do pracy. Octavio nie zwracał na to zbytnio uwagi, ale nie za bardzo mu się to podobało.
- Kochanie!- weszła do środka!
- KOCHANIE!? Jak śmiesz mnie tak nazywać?
- A ten wczorajszy pocałunek? Nic dla Ciebie nie oznaczał?
- To było podziękowanie, a jeszcze raz się spóźnisz to Cię zwolnię!- powiedział, a Irene szła już w kierunku drzwi- a zaczekaj jeszcze- odwróciła się gwałtownie na rozkaz szefa- jest jeszcze jedna sprawa, jutro jest pogrzeb Vladamira, pojedziesz na niego ze mną!
- To jest za wielka nagroda, niezasłużyłam!- lecz w głębi duszy cieszyła się, że pojedzie do Rosji.
- Załatwiłem już Ci wizę, a teraz, teraz wyjdź- pomachał jej ręką i wrócił do swoich spraw.
Minęły już dwa dni, odkąd Nina i Julieta mają nowych sąsiadów. Juliecie się podobało, ale Nina co raz bardziej czuła się nie swojo w rezydencji. Ann wyszła do swojej przyjaciółki, a Julieta skorzystała z okazji i poszła odwiedzić "sąsiada".
- Witaj! Mogę wejść do środka- zapytała.
- Tak, proszę, masz szczęście, Ann właśnie wyszła do swojej przyjaciółki, ale jest Oswaldo- powiedział.
- Ale nas nie zdradzi, prawda?- zapytała, a nagle wszedł Oswaldo.
- O wilku mowa- popatrzał na niego Conrado.
- Tak, a w czym mam was ukryć. Ann to bardzo dobra dziewczyna, dzięki niej tutaj mieszkam, ale... pod jednym warunkiem się zgodzę!
- Pod jakim?- zapytali równocześnie.
- A więc sprawa jest do Juliety!
- Zamieniam się w słuch!
- Zorganizujesz randkę dla mnie i Niny- aż poklaskał uszami!
- Nie ma mowy... nie mam zamiaru narzucać kogoś mojej siorce! Wychodzę...- już szła w kierunku drzwi, kiedy Oswaldo ją zawołał.
- Jesteś bardzo dobrą siostrą! Zaimponowałaś mi!
- Za to, ty nie jesteś za dobrym bratem, żegnam!
- Dobra, dobra, możecie tutaj być, nic nie powiem Ann, będe stał na czatach.- Julieta ucałowała go w policzek.
***
- Witaj- Ann na przywitanie dała buziaka przyjaciółce.
- I jak leci?- zapytała Iliana.
- Ja, Oswaldo i Conrado jesteśmy bogaci, zbogaciliśmy się i mieszkamy w wielkiej rezydencji!- chwaliła się Ann.
- Tak, a powiedz jaśniej... jak się wzbogaciłaś?- Iliana była bardzo zainteresowana tym co mówi Ann.
- Poprostu, przyszedł taki "kaleka", on jest głuchy i ślepy, i dał mi szkatułkę, poszłam do Jubilera i tam dowiedziałam się, że szkatułka warta jest miliony!
- Tak!? A to ciekawe, dlaczego ja nic o tym nie wiem!- Iliana groźnie spojrzała na swoją przyjaciółkę- ja Ci pomagam, doradzam i co otrzymuję wzamian... wieści, a ja wolę kasę... kapujesz... K-A-S-A to coś co ja lubię, a więc...!?- spojrzała na Ann i wyciągnęła ręce, co oznaczało "daj szmal". Ann spojrzała na przyjaciółkę i stwierdziła.
- Ja muszę przedykutować to z moimi chłopcami, a tak po za tym, to zostało nam jeszcze niewiele, stwierdzam z przykrością- i oddaliła od siebie ręce Iliany.
- Ach tak!? Tak mi się odwdzięczasz, wynoś się stąd... nie chcę Cię widzieć... sio, a kisz... bezemnie, nie miałabyś z kim tego konsultować, albo się tam wprowadzę, albo powiem o wszytskim Conrado, o tym, że go nie kochasz i o tym, że kochasz Oswaldo, a jesteś z nim tylko dlatego, by twoja duma na tym nie ucierpaiała!!!- ryknęła na koleżankę.
- Dobrze, pogadam z nimi...
- POGADZASZ!? O nie, ja idę z tobą...
- Dobra... masz to załatwione, przekonam ich, ale wprawdzisz się w następnym tygodniu!
- Dobre i to, a teraz sio, idź to z nimi "uzgodnić"- wyprosiła koleżankę, a sama wyobrarzała sobie fortunę.
Irene wraz z Octaviem lecieli samolotem do Rosji, gdzie miał odbyć się pogrzeb Vladamira.
- A jak myślisz... Władek miał liczną rodzinkę?- zapytała Irene po długiej ciszy.
- Nie Władek, tylko Vladamir, a jeśli już musisz skracać to Vladek, a czy mial liczną rodzinę "nie wiem", ale napewno miał liczną fortunę!
- Myślisz, że dotsanę coś w spadku?
- Nie wiem, a raczej wiem... z pewnościę nie dostaniesz, bo nie miał czasu pogadać z swoim adwokatem, by ten mógł zmienić testament! Za chcwilę będziemy lądowali, a więc, udawaj przygnębioną.
- No wiesz!? Ja nie musze udawać, ja jestem smutna!
***
Hugo został zawieziony do szpitala, gdzie go ratowano. Serafin oblewał swoje zwycięstwo.
- Jak pan myśli ile pan dostanie za nielegalne walki?!- pytał doktor sędzie ringu.
- Rok góra dwa lata...- mówił z nadzieją.
- A mi się wydaje, że przynajmniej z pięc lat, za to, że ktoś mógł umrzeć! Ale nadzieja umiera ostatnia, ale ja w to nie wierzę, ja znam tylko takie przysłowie "nadzieja matką głupich"
- Obyś pan się mylił... doktorze, jak się czuje pacjent?- zapytał, gdy z sali operacyjnej wybiegł lekarz.
- A pan kim jest z rodziny?
- Ja... ja kolegą- mówił zmieszany.
- Proszę wybaczyć, ale nie mogę takich informacji zwieszać przyjaciołom chorego.
- No dobra... partnerem- chciał za wszelką cenę dowiedzieć się jak czuje się Hugo.
- Jesteś pan gejem?!- roześmiał się doktor.
- Coś pana dziwi?!
- Nie nic, już panu mówię... jest nieco poturbowany, ale stan się poprawia i jest stabilny... wyjdzie z tego, a wy już po tym... no wiesz?
- A idź pan w diabły...
Irene i Octavio byli już na miejscu. Po chwili byli w kościele i słuchali jak to inni płaczą za Vladamirem.
- Choć ten zacny przedsiębiorca umarł, na zawsze pozostanie w naszych sercach- mówił ksiądz- umarł szczęśliwie... pobrykał sobie z panienką, jak widać, na niego są to zbyt mocne emocje, ale te ostatnie minuty, godziny sobie pobaraszkował, niech Bóg to wynagrodzi pannie Irene- a wszystkie oczy spojrzały się na Irene, która była bardzo czerwona.
- Octavio... wyjdźmy stąd, wszyscy się na mnie gapią... czy tamta to jego żona?- zapytała Irene.
- Która?- zapytał Octavio.
- No ta, która idzie tutaj!
- A tak to panna Anna... PANNA ANNA! Wiej, to jest ostra babka.
- Widzę, chyba waży z jakieś 200 kg, i ta gęba. Ja wychodzę- Irene wyszła z świątyni Boga.
Tymczasem Julieta i Conrado spędzali ze sobą miłe chwile.
- Kocham Cię!- mówiła Julieta.
- Nie, to ja Cię kocham!
- Nie bo ja, Ciebie bardziej kocham!
- Przestań, bo ja Ciebie bardziej kocham!
- Ja!
- Ja!
Oswaldo był na straży, gdy nagle na horyzoncie zobaczył Ann.
- O witaj... nie moszeż tam wejść!- mówił Oswaldo.
- A to czemu... złaś mi z drogi, muszę z wami pogadać- szturchnęła Oswaldo i weszła do środka, a potem w kierunku pokoju Conrado. Weszła do pokoju i zobaczyła Julietę i Conrado obściskujących siebie i zajadającyh się owocami.
- O wy!- krzyknęła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 38, 39, 40  Następny
Strona 8 z 40

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin