Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

BEZBRONNA - rozdział X (20.09!)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:18:19 21-03-10    Temat postu: BEZBRONNA - rozdział X (20.09!)

Być bezbronnym nie oznacza być słabym. Przeciwnie, tylko osoba słowna i dojrzała może pozwolić sobie poznać swoją własną bezbronność, zaakceptować ją i pozwolić, żeby się ujawniła. Osoba słaba ukrywa swoją słabość, zapobiega atakom i wzmaga obronę, żeby się chronić i móc uciec. - Carlos G. Vallés

PROLOG

Ciemność. Od dawna nie wpuszczałam tu światła. Nie piłam, nie jadłam, nie spałam... wegetowałam.
Leżałam na kanapie zwinięta w kłębek. Cholernie bolała mnie głowa. Podniosłam się i sięgnęłam drżącą ręką po tabletki, połknęłam jedną i popiłam wodą mineralną. Zakręciło mi się w głowie i upadłam na sofę. To te tabletki tak na mnie działały. Były tak silne, że lekarz zalecił mi brać jedną na dobę. Ja połykałam pięć na raz. Ścisnęłam powieki i po chwili odpłynęłam w nicość. Nie wiem, czy zemdlałam czy po prostu zasnęłam.
Obudził mnie hałas. Ktoś dobijał się drzwi. Nie spodziewałam się gości. Chciałam wstać, jednak nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie miałam siły się ruszyć. Z resztą było mi wszystko jedno. Miałam tylko nadzieję, że jeżeli to włamywacz, to przy okazji, zabije mnie.
Zamknęłam oczy i czekałam na nadchodzącą śmierć. Zawiodłam się.
- Boże, Kate. Co Ty najlepszego zrobiłaś?


PIOSENKA :
[link widoczny dla zalogowanych]

Poznaj historię BEZBRONNEJ dziewczyny, która straciła w życiu
wszystko.
Być BEZBRONNYM oznacza być człowiekiem.


Ostatnio zmieniony przez Iwi. dnia 21:38:02 20-09-10, w całości zmieniany 12 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:25:46 21-03-10    Temat postu:

1. zaczęłaś od mocnego uderzenia, ale to dobrze
2. sądząc po prologu wybrałaś sobie trudny i ambitny temat, ale to też dobrze
3. już po tym krótkim fragmencie mogę śmiało stwierdzić, że fajnie piszesz i na pewno będzie mi się dobrze czytało

z tych wszystkich powodów na pewno będę wpadać tu częściej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:33:11 21-03-10    Temat postu:

Dzięki:) Fakt, temat jest trudny, ale mam nadzieję, że sobie poradzę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LunaLovegood
Motywator
Motywator


Dołączył: 11 Paź 2009
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:53:00 21-03-10    Temat postu:

Ciekawy prolog, naprawdę... Ale i trudny temat, jednak sądząc po prologu jestem pewna, że sobie poradzisz, dlatego na pewno czytam ; ). Ach i gratulację oryginalnego pomysłu ^^ No to czekam na premierę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:40:57 22-03-10    Temat postu:

Dziękuję wszystkim za komentarze


Rozdział I
Wspomnienia.

Samotność towarzyszyła mi od zawsze. Tata umarł przedwcześnie, a mama rzuciła się w wir pracy, aby tylko niczego mi nie zabrakło. Nie rozumiała jednak, że zamiast tych wszystkich drogich zabawek wolałam, żeby była ze mną.
Dziś liczyłam sobie już 17 lat. Samotność wciąż uparcie trwała u mojego boku. Wszyscy, których pokochałam odeszli. Odwrócili się ode mnie. Mama 5 miesięcy temu wyjechała na staż do Los Angeles. Pisała od czasu do czasu, że u niej wszystko w porządku. Poznała jakiegoś faceta, zamierzali się pobrać. Szczerze wątpiłam, że kiedykolwiek wróci. Straciłam ją na zawsze. Znajomi olali mnie, kiedy najbardziej ich potrzebowałam. Wymknęłam się śmierci z rąk, chociaż teraz wolałabym umrzeć.
W dzień ukończenia szkoły podstawowej mama urwała się z pracy i zabrała mnie na lody. Cieszyłam się, że wreszcie mogę spędzić z nią trochę czasu. Mówiła, jak bardzo jest ze mnie dumna i że w przyszłości na pewno wiele osiągnę. Jakby ją to obchodziło.
W nowej szkole nie miałam zbyt wielu przyjaciół. Zwykle trzymałam się na uboczu i starałam nie zwracać na siebie uwagi. Udawało mi się to aż do dnia, kiedy pewna ładna blondynka podeszła do mnie na korytarzu.
- Hej Ty, nowa. – zagadnęła. – Chodź ze mną. Wiem, co Ci pomoże.
Spojrzałam na nią pytająco. Nikt nigdy do mnie nie podchodził, nie uśmiechał się, nawet nie patrzył w moją stronę. Z jej oczu wyczytałam, że ma dobre intencje. Nie wiedziałam tylko, co nią kierowało i właśnie tego się obawiałam.
- Zaufaj mi. Chyba nie masz nic lepszego do roboty?
Była bardzo przekonywująca. Pewnie bym z nią poszła, gdyby nie fakt, że miałam jeszcze jedną lekcję.
- Mam jeszcze lekcję. – odezwałam się nieśmiało.
- Lekcja nie zając, nie ucieknie. – skwitowała i pociągnęła mnie za sobą.
Wsiadłyśmy do jej czerwonego volvo i odjechałyśmy w siną dal. W końcu Blondi zatrzymała się na jakiejś polanie w lesie.
Wpatrywałam się w nią wyczekująco. Uważnie rozejrzała się dookoła, po czym wyjęła z kieszeni saszetkę z białym proszkiem. Nigdy nie miałam do czynienia z narkotykami, jednak wiele razy widziałam je na filmach. Przed oczami stanęła mi scena z pewnego filmu, w którym narkoman mordował innych za działkę. Zareagowałam natychmiastowo. Niestety, klamka ani drgnęła.
- Przewidziałam taką ewentualność. – uśmiechnęła się do mnie kpiąco moja towarzyszka.
- Wypuść mnie stąd natychmiast! – zasyczałam groźne, chociaż ze strachu mało nie narobiłam w gacie.
Na mój akt buntu blondynka zareagowała śmiechem.
- No tak. Chyba powinnyśmy zacząć od początku. – uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. – Nie chcę Ci zrobić krzywdy, po prostu zauważyłam, że potrzebujesz pomocy.
Zamilkłam. Zaintrygowała mnie. Nawet moja mama, która była mi najbliższa nie zauważała, jak bardzo cierpię. Ciszę przerwała blondi, wyrywając mnie z refleksji.
- Tak w ogóle, to Jazmin. – podała mi swoją zgrabną dłoń, a ja uścisnęłam ją.
- Kate – przedstawiłam się.
Jazmin sięgnęła do torebki po kartę kredytową, wysypała biały proszek, dzieląc go na cztery cieniutkie kreseczki.
- Śmiało. – zachęciła mnie. – Dwie dla Ciebie, dwie dla mnie.
Skrzywiłam się.
- Po prostu raz w życiu komuś do cholery zaufaj, Kate. – warknęła.
Po raz kolejny mnie zaskoczyła. Jeszcze jeden taki wyskok z jej strony, a byłabym w stanie przysiąc, że wie o mnie wszystko. Dlaczego nie miałabym zaufać osobie, która wie o mnie więcej, niż własna matka?
Z resztą, było mi już wszystko jedno. Raz się żyje.
Wciągnęłam najpierw jedną kreskę, potem drugą. Moja nowa znajoma uczyniła to samo.
Odwróciłam twarz w stronę okna i zastanawiałam się nad tym, jak bardzo będę miała przewalone za ucieczkę ze szkoły.
- Hej, młoda. – zagadnęła mnie Jaz. – Wyluzuj i nie myśl o niczym.
Wzruszyłam ramionami i zrobiłam to, co kazała.
Odpłynęłam. Czułam się za****ście lekka i wolna. Dziękowałam Bogu, że postawił Jaz na mojej drodze. Gdyby nie ona nie wiedziałabym, jak łatwo można uciec od problemów.
- Wypad. – rzuciła blondynka.
- Słucham?
- Rusz swój tłusty tyłek i wysiadaj. – zaśmiała się głupkowato.
Nie wiedziałam, co ma na myśli, ale nie miałam ochoty się z nią kłócić. Nie dzisiaj. Dzisiaj pierwszy raz od wielu lat byłam w cudownym nastroju i nic nie było w stanie go zepsuć.
Jazmin również wysiadła i pobiegła w głąb lasu, a ja ruszyłam za nią. To niesamowite, ile miałam w sobie siły! Mogłabym biec w nieskończoność, wcale się nie męcząc. Miałam ochotę śmiać się i krzyczeć.
Nawet nie zauważyłam, kiedy zrobiło się ciemno. Straciłam rachubę czasu.
Świerszcze grały na skrzypcach, a księżyc odbijał się w tafli jeziora. Przyjemna cisza pieściła moje uszy. Patrzyłyśmy w niebo, śmiejąc się głośno bez powodu.
- Mam ochotę wrzeeeeeeeeeeeeeeeeeeeszczeć!!! – krzyknęłam entuzjastycznie. W powietrzu roznosiło się echo mojego głosu. - Vivaaaaaaaaa laaa vidaaaaaaaa!!!
W tym samym momencie zerwałyśmy się na równe nogi i zaczęłyśmy tańczyć w świetle księżyca. Nikt inny, tylko my i nasza cisza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalii_xD
Idol
Idol


Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sc
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:49:07 22-03-10    Temat postu:

Cudowny prolog.
Nuta świetna :]
Czekam na dalszą część.
Już mnie zaitrygowałaś.
Już normalnie poczułam ten nastrój...
Łaaaa już chcę neeew
Wiem, odwala mi xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:08:18 22-03-10    Temat postu:

Wcale Ci nie odzwala
dzięki za pozytywny komentarz, czytając takie komentarze to aż się rwie, żeby pisać dalej
Co do nutki - pasowała mi jak ulał do tematu opowiadania, a poza tym uwielbiam Marger, ma cudowny głos <33
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bones
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 3094
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:41:21 22-03-10    Temat postu:

Kurde , ŚWIETNE tylko tyle mogę powiedzieć. Nie lubię opowiadać nafaszerowanych słodkością i czułością. Wydaje mi się ze to opowiadanie nie będzie takie .
Prolog jest niesamowity, piszesz bardzo dojrzale.
Na pewno będę tutaj wpadać, czytać i komentować
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:53:05 22-03-10    Temat postu:

Naprawdę podziwiam za wybór tak trudnego tematu -
dla mnie to (jakkolwiek by to nie brzmiało) jakieś miłe oderwanie od tych wszystkich mniej i bardziej poważnych historyjek miłosnych, takie... życiowe bym powiedziała.
Narkotyki to ogromny problem, a w Polsce chyba jednak ciągle w jakimś sensie temat tabu - wszyscy wiedzą, że jest z nimi problem, ale tak naprawdę nikt z tym nic nie robi... ale dość filozofowania
Na koniec powiem tylko, że po pierwszym rozdziale jestem pewna dwóch rzeczy:
1. poradzisz sobie spokojnie z tym tematem
2. masz we mnie stałą czytelniczkę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:31:55 22-03-10    Temat postu:

Do napisania tego zainspirowało mnie coś, co wydarzyło się na prawdę, reszta jest jedynie storzona przez moją wyobraźnię
Jestem pozytywnie zaskoczona, że mój pomysł przypadł Wam do gustu:D
Główkuję nad tym, czy zakończyć happy endem czy postawic na oryginalność
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bones
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 3094
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:46:19 22-03-10    Temat postu:

Ja bym wolała coś oryginalnego, taka miła odmiana ; )
ale Ty jesteś autorka i Ty decydujesz .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:46:28 22-03-10    Temat postu:

w życiu nie zawsze wszystko kończy się happy endem, więc może postaw na oryginalność ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LunaLovegood
Motywator
Motywator


Dołączył: 11 Paź 2009
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:19:25 23-03-10    Temat postu:

wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, że po prologu nie mogę się spodziewać niczego innego jak tylko rewelacji. Jestem zachwycona, naprawdę... Dawno nie czytałam niczego coś na styl "Pamiętnika narkomanki", a tu proszę nareszcie ktoś, czyli ty napisął coś, co naprawdę przypadło mi do gustu. Temat bardzo poważny, ale to dobrze, czas odreagować od tych wszytskich przesłodzonych opowiadanek. I dodam coś jeszcze, masz we mnie czytelniczkę ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dulce Maria E.S.
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z morskiej głębi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:15:42 23-03-10    Temat postu:

świetny cinek
dziewczyna bierze??? nie no boskie opko
czekam na next:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iwi.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 13088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:39:15 24-03-10    Temat postu:

Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze. Pisząc ten odcinek było mi okropnie żal Kate. Zniszczyłam jej życie...cóż, chyba za bardzo się wczułam


Rozdział II
Wypadek.

Nie minęło wiele czasu, a stałyśmy się z Jazmi nierozłączne. Pamiętny wrześniowy wypad połączył nas na zawsze. Tak przynajmniej myślałam.
Bardzo opuściłam się w nauce. W szkole byłam gościem i groziły mi jedynki przynajmniej z połowy przedmiotów. Nie przejmowałam się tym zbytnio. Żyłam z dnia na dzień i liczyło się dla mnie tylko tu i teraz. Dzięki Jazmin stałam się popularna nie tylko w szkole, ale i poza nią. W ciągu tych kilku miesięcy zyskałam bardzo dużo znajomych. Nareszcie nie byłam sama.
Tegoroczny czerwiec był wyjątkowo upalny. Tym bardziej omijałam szkołę szerokim łukiem. Któregoś ranka zadzwoniła do mnie Jaz, była wściekła. Ciotka, będąca jej aktualnym opiekunem, postawiła jej ultimatum. Jeżeli nie skończy szkoły wyrzuci ją z mieszkania i przestanie pomagać finansowo. Przestałyśmy więc wagarować, popołudnia spędzałyśmy w towarzystwie książek, a imprezowałyśmy jedynie w weekendy.
Udało mi się poprawić prawie wszystkie przedmioty. Dziwił mnie fakt, jak bardzo byłam z tego powodu zadowolona. Być może pozostała we mnie jeszcze jakaś część starej mnie.
Od godziny wisiałam na telefonie. Setki znajomych wydzwaniało do mnie w sprawie potwierdzenia obecności na dzisiejszej imprezie. Miała ona być największym wydarzeniem w historii Stanów Zjednoczonych. Uwielbiałam swoje nowe życie i za nic w świecie nie chciałabym z niego zrezygnować. Mój świat w końcu stał się kolorowy i pragnęłam, aby taki pozostał.
W śliskich leginsach, czarnym topie i szpilkach wyglądałam bardzo seksownie. Pierwszy raz od dawna naprawdę się sobie podobałam. Zaczęłam powoli się denerwować, że jak zwykle się spóźnię, co było całkiem w moim stylu. Znów rozdzwonił się telefon, tym razem dzwoniła Jazmin.
- Tak, Jaz. – rzuciłam do słuchawki, zapinając bransoletkę na nodze.
- Chciałam Ci tylko przypomnieć, że za dwadzieścia minut widzę Cię u mnie. Żadnych spóźnień.
- Spoko. Załatwiłaś temat?
- Jasne.
Najbliższe dziesięć minut spędziłam na poprawianiu efektu mojej pracy nad wyglądem, aż zdałam sobie sprawę, że za dwie minuty odjeżdża mój autobus.
Zwykle do domu Jaz chodziłam pieszo, jednak dziś nie było na to czasu. Pędziłam na złamanie karku na przystanek autobusowy, modląc się, żeby nie złamać dziesięciocentymetrowych obcasów.
Wpadłam w furię, gdy po drugiej stronie ulicy dostrzegłam mój autobus. Spojrzałam w lewo, w prawo i jeszcze raz w lewo, po czym rzuciłam się desperacko na jezdnię.
Potknęłam się o coś ciężkiego, a raczej to coś potknęło się o mnie. Odbiłam się od owego przedmiotu i wylądowałam na ziemi. Podnosząc się z kolan przyjrzałam się mojemu oprawcy. Była nim ciężarówka. Zza szyby wychyliła się twarz kierowcy.
- Coś się stało, maleńka? Pomóc Ci?
- Nie, dzięki. – rzuciłam.
Nie docierało do mnie to, co miało miejsce. Jednego mogłam być pewna, nie byłam sobą. Normalnie puściłabym kolesiowi wiązankę.
Ruszyłam w przeciwnym kierunku od zamierzonego. Nie wiedziałam, dokąd dążę. Może po prostu mój umysł usiłował sobie to wszystko poukładać.
Poczułam beton. Próbowałam się podnieść, jednak nie miałam na to siły. Mój oprawca podniósł mnie do pozycji siedzącej i zadzwonił po pogotowie.
Pozostawałam przytomna, jednak to, co działo się dookoła mnie nie docierało do mnie. Początkowo myślałam, że po prostu za bardzo się naćpałam i dlatego widzę te wszystkie chore rzeczy. Przecież złego diabli nie biorą.
Okropnie chciało mi się wymiotować. Nie myśląc za wiele zwróciłam wszystko na białą, wykrochmaloną pościel.
Wtedy ujrzałam ją. Stała tam, piękna i elegancka, jak zawsze. Moja kobieta sukcesu. Jeżeli to wszystko było po to, żebym mogła ją zobaczyć, warto było. Mimo, że wszystko dookoła mnie wirowało, pragnęłam z całego serca, żeby narkotyk działał jak najdłużej.
Uśmiechnęła się do mnie przez łzy. Nigdy nie widziałam, żeby płakała. Nawet wtedy, kiedy tata odszedł. Zazdrościłam jej. Nigdy nie pokazywała swoich słabości.
- Mamo? – wyszeptałam. – Czy Ty nie powinnaś być w pracy?
Zaskoczyłam ją tym pytaniem.
- Oczywiście, że nie, kochanie. – pogłaskała mnie po twarzy. – Nigdzie się nie wybieram. Zostanę z Tobą tak długo, jak będziesz mnie potrzebować.
Mijały tygodnie, w których mama zapewniała mnie, że wszystko jest w porządku. Ja jednak czułam się tak, jakbym straciła wszystko, chociaż nie wiedziałam, co tak naprawdę się wydarzyło. Wiedziałam tylko, że miałam bardzo poważny uraz głowy i lekarze musieli mnie operować.
Przez cały ten czas nie odwiedził mnie nikt, nawet Jaz. Zastanawiało mnie, czy nie wiedzieli, czy po prostu mieli mnie gdzieś. Nie chciałam jednak dopuszczać do siebie tej myśli.
Moja przyjaciółka odwiedziła mnie w przeddzień mojego wyjścia ze szpitala. Opowiedziała mi, jak wiele melanży mnie ominęło. Obiecałam jej, że jak tylko stąd wyjdę, to porządnie się zbakamy. Siedziała u mnie godzinę, a potem uciekła, zasłaniając się załatwieniem jakiś spraw. Miałam jej za złe, że zapomniała o mnie przez cały ten czas. Czułam, że się od siebie oddalamy i nasza przyjaźń została wystawiona na próbę.
Następnego dnia, kiedy pakowałam swoje rzeczy zjawił się u mnie lekarz. Bardzo młody i przystojny lekarz, ale to tak na marginesie.
- Jak się czujemy? – zagadną, szeroko się do mnie uśmiechając.
Odwzajemniłam jego uśmiech.
- Okropnie. – wyznałam szczerze. – Cholernie się tu nudzę. Jak dobrze, że dzisiaj wychodzę. W końcu pójdę z moją przyjaciółką na jakąś dobrą imprezę, zapomniała już, że istnieję. – zażartowałam.
- Przykro mi, Kate, ale będziesz musiała o tym zapomnieć. – zaoponował. – I o tym też. – rzucił mi saszetkę po amfetaminie.
- Co to ma do cholery znaczyć? – warknęłam.
Byłam wściekła. Za kogo ten cholerny doktorek się uważał? Za mojego ojca? Ale skąd wiedział? Na pewno znalazł to w moich rzeczach. Cholera. Jeszcze tego mi brakowało, żeby powiedział matce.
Nie odpowiedział. Spojrzał na mnie z troską.
- Jeśli chcesz żyć, Katherine. – użył poprawnej formy mojego imienia. – Jeżeli chcesz żyć...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 1 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin