Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Pogarda, duma i miłość" ODCINEK 22
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:24:30 02-07-11    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Następnego dnia...

Popołudniowe słońce przepięknie grało na tafli jeziora, nad którym siedziała Elizabeth. Obok niej stała Juno, pochylając łeb nad wodą, powoli pijąc. Nagle z oddali dało się słyszeć tętent kopyt i skrzypienie kół. Elizabeth zerwała się na równe nogi i czym prędzej dosiadła swej klaczy, pędząc ku głównej drodze, prowadzącej do rezydencji rodziny Reliance. Uradowała się,widząc w oddali znajomy jej powóz markiza de la Perte. Pognała więc do domu, by zanieść tę radosną nowinę bratu i rodzicom.

Antoiné wyjrzał przez okno, zachwycony cudną okolicą.
- Chyba zabawię tu dłużej, niż planowałem.- zwrócił się do swego lokaja.
- Nie dziwi mnie to.- odrzekł on z uśmiechem.- Doprawdy ta okolica jest piękna.- przyznał, również wyglądając na zewnątrz.
Z niektórych domów, jakie mijali, wyglądali ciekawscy sąsiedzi. Pojawienie się młodego markiza wywołało ogromne poruszenie.
- Ech, szkoda, że to narzeczony panny Reliance.- mówiła lady Falcon, widząc bogato zdobiony powóz, przejeżdżający obok jej domu.- Młody, pewnie przystojny, ze sporym majątkiem, na dodatek markiz.- westchnęła, zwracając się do męża.
- Cóż to, chcesz na stare lata wychodzić za mąż?- spytał żartobliwie pan Falcon.
- Przecież dobrze wiesz, że myślę o przyszłości naszych córek.- odrzekła oburzona.
- Jest w okolicy wiele kawalerów.- westchnął on, odkładając czytaną gazetę.
- Ale nie takich jak on!- pani Falcon usiadła obok męża na kanapie.
- Jak to? A młody hrabia Swann?- powiedział pan Falcon, unosząc brew ku górze.
- Ach, no tak. Ale tak jakoś... Wiesz przecież, jaki on był.- odrzekła z powątpiewaniem.
- Rób, co uważasz za słuszne.- zrezygnowany mąż wstał i wyszedł z salonu.

- Antoiné, przyjacielu!- Alistair objął mocno gościa.
- Witaj. Nie mogłem się doczekać naszego spotkania.- odrzekł markiz de la Perte z uśmiechem.
- Ach, jak miło Cię widzieć. Ależ wyrosłeś.- przywitała go Margareth, ściskając serdecznie.
- Witaj, młodzieńcze.- dołączył się Johnathan, jedynie podając mu dłoń.
- Naprawdę się cieszę, że nareszcie mogłem do Was przyjechać.- odrzekł Antoiné. W drzwiach rezydencji ujrzał Elizabeth, która powoli zbliżyła się do nich.
- Jest i Lizzie.- odezwał się Alistair.- Zostawimy Was na chwilkę, pewnie macie sobie wiele do powiedzenia.- dodał, spoglądając na rodziców. Potem udał się wraz z nimi do domu. Antoiné i Elizabeth usiedli razem w altance, a Paul, z pomocą służby państwa Reliance, zaniósł bagaż swego pana do specjalnie przygotowanego pokoju gościnnego.
Markiz de la Perte odetchnął głęboko, splatając swe ręce z dłońmi panienki.
- Lizzie...- powiedział czule.- Nawet nie wiesz, jak mi było tęskno za Tobą.- spojrzał jej w oczy.
- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś...- odrzekła cicho. Ku swemu niezadowoleniu odkryła, iż nie cieszy się należycie z jego przyjazdu. A przecież tak go kochała.
- Mam nadzieję, że w czasie mojej nieobecności żaden kawaler nie skradł Twego serca.- powiedział Antoiné z lekkim uśmiechem.
- Oczywiście, że nie.- odpowiedziała, lecz z lekkim wahaniem, za które szybko złajała się w myślach.- Cały czas myślałam tylko o Tobie.- zapewniła go, odwzajemniając uśmiech.
- Uwielbiam, kiedy się uśmiechasz.- wyznał, dotykając jej policzka, po czym ujął ją pod brodę i przybliżył swą twarz do niej.
Elizabeth zamknęła oczy, oczekując na jeden z tych cudownych pocałunków, którymi zwykł ją obdarzać markiz de la Perte. Nagle w jej głowie pojawiła się twarz Williama Swanna. Odskoczyła od Antoiné jak oparzona.
- Elizabeth? Co się stało? Czyżbym zrobił coś nie tak?- spytał przestraszony.
- Ależ to nie Twoja wina. Chyba mam migrenę, lepiej pójdę się położyć.- skłamała, łapiąc się za głowę i powoli wstając z ławeczki.
- Poczekaj, pomogę Ci i odprowadzę do domu, Lizzie.- zaoferował się Antoiné, podpierając ją na swym ramieniu.
Czuła się naprawdę okropnie. On był tak czuły, opiekuńczy i naprawdę ucieszył się na jej widok, a ona myślała o młodym hrabii Swannie.
Kiedy znalazła się w swoim pokoju, padła na łóżko, przeklinając w duchu swoje własne myśli.
- Co się ze mną stało? Gdzie uleciała ta radość?- pytała sama siebie, wpatrzona w sufit.- To spotkanie miało wyglądać inaczej.- przewróciła się na brzuch, ukrywając twarz w poduszce.

Pan George Midwall siedział w swoim fotelu w salonie, wpatrując w płomienie iskrzące się w kominku. Wtedy do drzwi zapukał lokaj, po czym lekko uchylił drzwi.
- Mój panie, przybył hrabia Andrew Butler.- zaanonsował gościa.
- Niech wejdzie.- odrzekł pan Midwall.
Lokaj zniknął za drzwiami, a do salonu wszedł hrabia, pozwalając sobie usiąść na sofie.
- Witaj, George.- odezwał się, spoglądając na przyjaciela.
- Witaj. Co Cię sprowadza?- spytał lekko znudzonym głosem.
- Mam dla Ciebie ważną informację.- powiedział hrabia.- Markiz Antoiné de la Perte przyjechał właśnie do rezydencji państwa Reliance.- poinformował go.
- Wybornie.- odrzekł z zadowoleniem pan Midwall.- Ale będę musiał realizować mój plan dyskretnie.- dodał.- Spotkałem wczoraj na przejażdżce lady Katherine. Z naszej rozmowy wynikło, iż ona coś podejrzewa. Powiedziała, że będzie mnie obserwowała.- westchnął.
- Niedobrze...- pokręcił głową Andrew.- Wiesz, lady Katherine zna się na ludziach jak mało kto.- powiedział, marszcząc czoło.
- Wiem...- przewrócił oczami George.- Cóż to za niefart, że zainteresowała się akurat mną.- cisnął pustą szklanką po whisky w ogień na kominku.
- Może lepiej będzie, jeśli zrezygnujesz?- zaproponował nieśmiało hrabia Butler.
- Chyba kpisz?- zgromił go wzrokiem Midwall.- Nie mam zamiaru się wycofywać przez jakąś starą wiedźmę.- syknął, wstając z fotela, po czym podszedł do okna.
Andrew westchnął lekko, spoglądając na przyjaciela ze smutkiem.
- Aż tak Ci zależy na panience Elizabeth?- spytał po chwili milczenia.
- Tak.- odparł krótko pan Midwall.- Poza tym wiesz, że pragnę dla swych córek jak najlepiej.- dodał, odwracając się do niego.
- Wiem.- odrzekł hrabia Butler.

Pod wieczór państwo Reliance zlecili swemu lokajowi wypisać zaproszenia na bal powitalny, który miał się odbyć za dwa dni. Reszta służby zajęła się przygotowaniami, a Alistair postanowił porozmawiać z Antoiné.
- Przyjacielu, mam do Ciebie sprawę.- zwrócił się do niego, kiedy siedzieli już razem w gabinecie.
- Słucham Cię uważnie.- odrzekł markiz.
- Kiedy zamierzasz poprosić mego ojca o rękę Elizabeth?- spytał, spoglądając na niego.
- Cóż... Będąc w drodze myślałem o tym intensywnie.- powiedział Antoiné.- Jak wiesz, ciągle towarzyszy mi strach, że po ślubie moja wybranka stanie się taka, jaka stała się moja matka.- wyjaśnił.
- Nie masz się o co martwić. Z Elizabeth tak nie będzie.- zapewnił go Alistair.
- Cóż, w takim razie jutro wybiorę się po pierścionek, porozmawiam z Twym ojcem, a potem z Lizzie.- zdecydował Antoiné.- Rozumiem, iż Twoją przychylność już zyskałem.- dodał.
- Naturalnie, że tak.- potwierdził on z uśmiechem.
- Dobrze. W takim razie bal powitalny będzie również przyjęciem zaręczynowym.- odrzekł markiz de la Perte, po czym obaj opuścili gabinet.


Ostatnio zmieniony przez namida1991 dnia 2:26:24 04-07-11, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:32:07 03-07-11    Temat postu:

oj, znów mam zaległości... nadrobię, jak tylko w domu się jakoś ogarnę, bo teraz nie mam do tego warunków
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aneta:)
King kong
King kong


Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 2457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 15:41:08 03-07-11    Temat postu:

Elizabeth myśli o Williamie
A markiz myśli o ślubie z E.
Czekam na nowy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:11:34 09-07-11    Temat postu:

UWAGA!!!!!UWAGA!!!!!

PRZEZ JAKIŚ MIESIĄC MNIE TU NIE BĘDZIE... JADĘ NA WIEŚ, DO RODZINY.... PROSZĘ O CIERPLIWOŚĆ...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:01:47 12-08-11    Temat postu:

Na razie mam problem z kablem od kompa(nie mogę go naładować), piszę z komórki, więc nie mam jak wstawić odcinków. Na szczęście mam już napisany zapas odcinków, więc wstawię od razu, jak uporam się z kablem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:58:06 12-08-11    Temat postu:

Nowa postać:
[link widoczny dla zalogowanych]
Danna Paola jako Cynthia Midwall(15l.)- starsza z córek pana Midwalla.

[link widoczny dla zalogowanych]

Następnego dnia, w południe, Antoiné wybrał się wraz ze swym lokajem, Paulem, do miasta, by kupić pierścionek zaręczynowy.
Elizabeth była niezwykle przejęta, albowiem domyślała się, po co pojechał markiz.
Dawniej perspektywa, że zostanie żoną Antoiné, i zamieszka we Francji, wydawała jej się doprawdy kusząca. Pragnęła tego najbardziej na świecie. Teraz jednak, od kiedy przybyła do Walii, i poznała tego przeklętego hrabiego Swanna, jej radość uleciała w jednej chwili. Nie była w stanie określić swoich obecnych uczuć wobec Antoiné, ale zdecydowała, że przyjmie jego zaręczyny. Nie mogła przecież zawieść oczekiwań rodziców i brata. Jako córka musiała być posłuszna.

Do siedzącego w gabinecie Williama dołączył Albert, przynosząc pocztę. Wśród przeróżnych listów hrabia natknął się na przysłany przez państwa Reliance.
- O, to ciekawa korespondencja.- powiedział do siebie, rozcinając nożykiem kopertę. Znajdował się w niej ozdobny kartonik. Z treści wynikało, iż jest to zaproszenie na przyjęcie powitalne dla markiza Antoiné de la Perte, przyjaciela rodziny.
- Albercie, czy nie wiesz przypadkiem kto to jest, ten markiz de la Perte?- zwrócił się do lokaja, nadal stojącego obok.
- Cóż, ludzie powiadają, iż to młody arystokrata z Paryża, który jest narzeczonym panienki Reliance.- odrzekł pan Jenkins.
- Narzeczony panny Elizabeth? A to ciekawe...- powiedział William, kładąc zaproszenie na stole.- Możesz już odejść.- zwrócił się do Alberta. Lokaj skłonił się i opuścił gabinet.
Kiedy tylko w korytarzu ucichły kroki pana Jenkinsa, młody hrabia Swann zaklął pod nosem. Nie przypuszczał, że będzie miał kolejnego rywala. Pana Midwalla bił na głowę młodością, urodą i majątkiem, ale jeśli Albert mówił prawdę, to markiz de la Perte posiadał podobne atrybuty, na dodatek uzyskał coś, czego William nie zdobył- przyjaźń rodziny Reliance.
- Zdobycie przychylności panienki Elizabeth, jej rodziców i brata będzie trudniejsze, niż myślałem.- westchnął, spoglądając na zaproszenie leżące na stole.

Pan Midwall z ogromną radością pokazywał swoim córkom zaproszenie na bal do rezydencji państwa Reliance. Szczególnie liczył na Cynthię, ponieważ była starsza.
- Na tym przyjęciu będzie markiz Antoiné de la Perte! Toż to przecież doskonała partia dla Ciebie!- tłumaczył jej na osobności.
- Ależ ojcze, czyż nie jest on narzeczonym panienki Elizabeth?- spytała oburzona Cynthia.
- Nie podarował jej pierścionka, ani nie ogłoszono zaręczyn.- odrzekł pan Midwall.
- I tak jest podłością odbierać komuś adoratora...- powiedziała Cynthia, bliska płaczu.- Elizabeth jest moją przyjaciółką.- dodała.
- A ja jestem Twoim ojcem!- odezwał się tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Proszę Cię tylko o to, byś ładnie się ubrała i uczesała. Przecież i tak nie wiadomo, czy spodobasz się markizowi, więc cóż to dla Ciebie za krzywda?- spytał z pretensją.
- Dobrze.- zgodziła się, przestraszona tonem ojca.- Powiem służącym, by przygotowały mi na jutrzejszy wieczór najnowszą sukienkę.- dodała cicho, po czym wstała prędko z kanapy i udała się na piętro.

W sobotę wieczorem do rezydencji państwa Swann zaczęły zjeżdżać powozy i bryczki wypełnione zarówno lokalną arystokracją, jak i przyjezdnymi z Londynu, którzy zatrzymali się w luksusowych hotelach w centrum Cardiff.
Sala balowa szybko wypełniła się paniami w pięknych sukniach i panami w wytwornych frakach. Orkiestra, sprowadzona z Londynu, przygrywała najpiękniejsze tańce. Parkiet pełen był tańczących par, zarówno starszych, jak i młodszych.
Pan Johnathan wraz z żoną witali każdego gościa przekraczającego próg ich domu. Elizabeth, u boku brata, chodziła po sali, zagadując znajomych z Londynu, i niektórych sąsiadów. Spotkawszy panny Midwall, rzuciła się w wir rozmowy. Lubiła Cynthię i Ofelię za ich łagodne usposobienie, skromność i anielską cierpliwość. Elizabeth wychodziła z założenia, iż zapewne odziedziczyły te cechy po swej zmarłej matce, ponieważ pan Midwall był zupełnym przeciwieństwem swych córek.
Markiz de la Perte kręcił się po sali, przedstawiając się tym, którzy go nie znali. Był w swoim żywiole, albowiem uwielbiał przebywać w towarzystwie. Szybko uzyskiwał również sympatię ludzi. Wielu mówiło o nim, że nie spotkali nigdy tak serdecznej osoby.
William Swann przybył do rezydencji państwa Reliance jako jeden z ostatnich. Wynikło to z faktu, iż do ostatka zwlekał, zastanawiając się, czy w ogóle powinien przychodzić. Na szczęście jego natura nie pozwoliła mu na poddanie się w połowie drogi. Miał bowiem wrażenie, że Elizabeth droczy się z nim, i tak naprawdę go lubi, albo może nawet kocha. Pewnym krokiem wszedł na salę, witając się z gospodarzami.
- Pani Reliance jak zwykle piękna i czarująca.- zwrócił się do Margareth, całując jej dłoń.
- Ależ pan mi schlebia, panie hrabio.- odrzekła, mimowolnie się uśmiechając. William wiedział, że łatwiej przekona do siebie właśnie ją, ale z pewnością największym problemem będzie brat Elizabeth, Alistair.
- Panie Reliance.- skłonił mu się, po czym uścisnęli sobie ręce.
- Miło mi Cię widzieć, młody człowieku.- odrzekł Johnathan, co ciekawe, jego słowa wydały się Williamowi szczere.
- Czy mogę spytać, gdzież jest panicz Alistair i panienka Elizabeth?- zagadnął.- Chciałbym się z nimi również przywitać.- dodał od razu.
- Ależ to żadna tajemnica. Kręcą się po sali, mam nadzieję, że ich odnajdziesz.- ubiegła męża w odpowiedzi pani Reliance.
William skłonił się więc i udał na salę, by szukać w tłumie panienki Lizze i jej brata.

Elizabeth, świergotając wesoło, przedstawiła Cynthii i Ofelii głównego bohatera przyjęcia, markiza Antoiné de la Perte. Obie dygnęły grzecznie, rumieniąc się, gdy Antoiné całował ich drobne dłonie.
Cynthia poczuła się naprawdę podle, widząc jak spogląda na nią młody markiz. Miała wrażenie, jakby naprawdę udało jej się go uwieść. Po stokroć wolałaby, żeby ją zignorował, niż tak na nią ukradkiem spoglądał. Przeraziła się jeszcze bardziej, kiedy poprosił ją do tańca.
- Szkoda, iż nie mogłem panienki wcześniej poznać.- powiedział, kiedy oboje wirowali na parkiecie.
- Ależ pan z pewnością przesadza...- odrzekła Cynthia, rumieniąc się lekko.
- Skądże.- zaprzeczył Antoiné.- Jest panienka doprawdy urocza.- dodał, posyłając jej uśmiech.
Nic nie odpowiedziała. Miała ogromną ochotę uciec, tym bardziej, że sama powoli ulegała urokowi markiza. Łajała się w myślach, ale doprawdy nic to nie dawało.
Gdy taniec nareszcie się skończył, uciekła na taras, przepraszając i tłumacząc, że musi trochę pobyć sama.

William długo wypatrywał w tłumie Elizabeth. Kiedy tylko ją ujrzał, stojącą samą przy wejściu na taras, od razu ruszył w tamtym kierunku.
- Witam, panno Elizabeth.- skłonił jej się, posyłając uśmiech.
- Ach, hrabia Swann...- odrzekła zawiedzionym tonem. Dobry humor całkiem ją opuścił.
- Widzę, że cieszy się panienka na mój widok. Czy nie uważa jednak panienka, iż to zachowanie niegodne damy?- odgryzł jej się hrabia Swann, unosząc nonszalancko lewą brew ku górze.
- Pan wybaczy, panie hrabio, ale pan nie powinien mnie uczyć, co wypada, a co nie.- odrzekła chłodno, a zarazem najgrzeczniej jak się dało.
- Ach, ubodła mnie panienka w samo serce. Doprawdy, jest panienka okrutna.- powiedział z udawanym smutkiem.- A już chciałem zaprosić panienkę do tańca.- dodał.
- Myśli pan, iż zależy mi na tym?- spytała oburzona Elizabeth.
- Ależ skąd, nie śmiałbym.- zaśmiał się William.- Myślę jednak, że nie ma panienka wyjścia, bowiem w panienki stronę idzie pan Midwall, zapewne z zamiarem poproszenia panienki do tańca.- wskazał subtelnie ruchem głowy w stronę tłumu. Faktycznie, widać było pana Midwalla zmierzającego w ich stronę.
- W takim razie faktycznie nie mam wyjścia.- zdecydowała Elizabeth.- Ale niech pan sobie nie myśli, panie hrabio, że...- zaczęła, gdy on ujął jej dłoń, prowadząc na parkiet.
- Ależ ja nic sobie nie myślę.- przerwał jej subtelnie.- Panienka wyrobiła sobie o mnie złą opinię.- dodał, uśmiechając się łobuzersko, co niemal zupełnie ją rozbroiło.
- Sam ją sobie pan wyrobił.- odrzekła, gdy ruszyli w tan.
- Ludzie są istotami niezwykle zmiennymi.- zaznaczył, prowadząc ją w rytm melodii.
- Ale nie tacy jak pan.- powiedziała złośliwie Elizabeth.- Nawet pan nie wie jak panem gardzę i jak pana nienawidzę.- dodała, rozjuszona jego nonszalanckim uśmiechem.
- Doprawdy?- William uniósł brwi ku górze.- A ja myślę, że panienka tylko się ze mną droczy.- odrzekł, nadal się uśmiechając.
- Tak? Chyba pan śni.- burknęła, wyrywając się z jego objęcia, po czym zeszła z parkietu w połowie granego tańca.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aneta:)
King kong
King kong


Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 2457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 15:34:06 14-08-11    Temat postu:

No nareszcie nowy odcinek
William dostał zaproszenie. Robi się ciekawie
W&E razem tańczą, przekomarzając się...
Czekam na następny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:19:26 27-08-11    Temat postu:

Jeśli chodzi o nowy odcinek, uzbrójcie się w cierpliwość... Mam mały sajgon w życiu i z weną jest krucho...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aneta:)
King kong
King kong


Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 2457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:26:06 27-08-11    Temat postu:

Nie ma sprawy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:32:01 02-09-11    Temat postu:



Antoiné był w strasznej rozterce. Miał już pierścionek dla Elizabeth, ale spotkanie panienki Cynthii sprawiło, iż zaczął wątpić w słuszność swej decyzji. W końcu doszedł do wniosku, że to właśnie panienka Midwall, a nie Lizzie była tą jedyną, przy niej bowiem poczuł się tak cudownie jak nigdy. Nagle zdał sobie sprawę z tego, jakiż błąd by uczynił. Przecież gdyby spotkał ją już po ślubie z panną Reliance, unieszczęśliwił by zarówno siebie, jak i Elizabeth.
Od razu powiadomił o swojej decyzji Alistaira.
- Wybacz, ale nie oświadczę się Twej siostrze.- powiedział wprost.
- Co? Dlaczegóż to? Chyba już o tym rozmawialiśmy, byłeś zdecydowany...- zdziwił się Alistair.
- Wtedy nie znałem panienki Cynthii Midwall. Ta dama skradła mi serce.- wyjaśnił Antoiné.
- A co z Lizzie? Przecież się załamie...- odrzekł panicz Reliance zmartwiony.
- Doprawdy mi przykro, albowiem darzę ją ogromną sympatią, ale chyba powinienem być uczciwy wobec niej i siebie samego.- powiedział Antoiné, spoglądając na przyjaciela przepraszająco.
Alistair czym prędzej powiadomił o tym fakcie swych rodziców. Początkowo byli oni oburzeni tym faktem, ale po rozmowie z młodym markizem okazali mu więcej zrozumienia. Elizabeth, dowiedziawszy się o tym, była ogromnie zawiedziona, ale fakt ten nie zasmucił jej, za co złajała się w myślach. Nie potrafiła jednak nawet zapłakać, chociaż powinna. Nie miała również niczego za złe Cynthii, choć ta gorąco ją przepraszała.
- Lizzie, zrobiłam coś okropnego. Wybacz mi.- mówiła błagalnym głosem.
- Ależ to nie Twoja wina, głuptasku.- odrzekła panienka Reliance, starając się ją pocieszyć.- Rozumiem, że na miłość nic się nie poradzi. Cieszę się z Twojego szczęścia.- zapewniała z uśmiechem.- Nie odrzucaj go, jeśli czujesz to samo. Kocham Cię jak siostrę i chcę, byś była szczęśliwa.- dodała na koniec, przytulając ją mocno.
- Ach, dziękuję Ci, Lizzie, jesteś taka dobra.- szepnęła jej do ucha Cynthia, ledwie powstrzymując łzy.

Tuż po tym, jak panienka Reliance porzuciła go na parkiecie, William spotkał markiza de la Perte.
- Witam. Z panem się chyba jeszcze nie zapoznałem.- zaczepił go wysoki, szczupły blondyn o półdługich włosach i niebieskich oczach, ubrany we frak w francuskim stylu.- Nazywam się Antoiné de la Perte.- przedstawił się, podając mu swą rękę i posyłając uśmiech.
- Zaiste, nie mieliśmy okazji zamienić słowa.- odrzekł William z uśmiechem.- Miło mi pana poznać. Wiele o panu słyszałem.- dodał.- Ja jestem hrabia William Swann.- również się przedstawił, lustrując swego rywala wzrokiem. Musiał przyznać, iż markiz de la Perte stanowił dla niego doprawdy poważne zagrożenie.
- Ach, ja również słyszałem o panu. Lady Moore bardzo pana chwaliła.- odrzekł Antoiné.
- Doprawdy? Miło mi to słyszeć.- przyznał hrabia Swann z uśmiechem.- Ja natomiast słyszałem, że jest pan narzeczonym panienki Elizabeth Reliance.- zagadnął.
- Cóż, z początku chciałem jej się oświadczyć, lecz wyniknęły pewne komplikacje.- wyznał młody markiz.
- A jakież, jeśli oczywiście mogę spytać?- kontynuował temat William, starając się nie okazywać zbytniej radości z zaistniałej sytuacji.
- Ależ to żadna tajemnica. Po prostu zakochałem się w panience Cynthii Midwall.- odrzekł Antoiné.
- Ach, rozumiem...- zamyślił się hrabia Swann. Znał córki Georga Midwalla dosyć dobrze, więc wiedział, że to dziewczęta pełne uroku. Dotychczas ojciec trzymał je pod kloszem, ale kiedy starsza z nich, Cynthia, skończyła 15 lat, zaczął powoli wprowadzać obie córki w towarzystwo.
William uradował się słysząc słowa markiza. W końcu miał z głowy poważnego rywala. Teraz tylko musiał przekonać do siebie państwa Reliance, Alistaira, no i panienkę Elizabeth.

Następnego dnia, w drodze do kościoła, lady Katherine Moore dowiedziała się od swej sąsiadki, dlaczego zaręczyny panienki Elizabeth i markiza de la Perte nie doszły do skutku. Była święcie przekonana, iż to George Midwall maczał w tym palce, no i miała rację.
Podzieliła się swoimi spostrzeżeniami z sąsiadką, nim przestąpiły próg kościoła.
Państwo Reliance, wraz z Alistairem i Elizabeth, siedzieli w ławce, ze smętnymi minami. Markiz de la Perte zajął ławkę wraz z panem Midwallem i jego córkami. Lady Katherine dowiedziała się, iż wczoraj, po balu, przeprowadził się do hotelu w Cardiff. Miał tam zostać aż do ślubu z panienką Cynthią, który zaplanowano na następny miesiąc. Pośpiech wynikał z tego, że Antoiné musiał wracać do Paryża, a chciał koniecznie zabrać ze sobą od razu swoją ukochaną.
Lady Moore dosiadła się do ławki, w której siedział William wraz ze swym lokajem, panem Jenkinsem.
Po mszy zagadnęła młodego hrabiego o jego zdanie na temat ostatniego wydarzenia, kiedy jechał na koniu obok jej odkrytego powozu.
- Cóż o tym wszystkim myślisz?- spytała.
- Z panią mogę być szczery, prawda?- zaśmiał się lekko.- Ogromnie cieszy mnie to, iż markiz nie oświadczył się panience Reliance. A czy to sprawka pana Midwalla, czy nie...- urwał.- W sumie mało mnie to obchodzi.- dokończył z uśmiechem.
- Ach, no tak. Teraz rosną Twe szanse.- odwzajemniła jego uśmiech.
- Tak, dokładnie.- potwierdził William.- Wiem, to strasznie samolubne, ale nic nie poradzę na to, że tak się cieszę.- dodał przepraszająco.
- Czasem trzeba być samolubnym, jeśli chce się osiągnąć cel.- odrzekła lady Moore, kiedy stanęli oboje przy jej posiadłości.- A więc powodzenia, Williamie. Do widzenia.- pożegnała się, wysiadając z powozu i udając w stronę domu.
- Do widzenia, lady Moore.- odrzekł hrabia Swann, po czym odjechał na swym koniu.

Po powrocie z kościoła Elizabeth udała się do swego pokoju. Siedząc przy toaletce, czesała swoje długie, ciemne włosy, i rozmyślała.
Czemuż los był dla niej tak nieprzychylny? Miała zostać markizą, żoną Antoiné, wyjechać z nim do Francji i wieść tam wspaniałe życie. Jak to się stało, że markiz tak nagle pokochał inną? I czemu to nie zasmuciło wcale Elizabeth? Przecież kiedyś poślubienie jego było jej największym marzeniem... Tak, było, dopóki nie spotkała na swej drodze hrabiego Swanna. Niemal upuściła szczotkę. Uświadomiła sobie, że to wszystko jego wina. Przewrócił jej życie do góry nogami i sprawił, iż dawne marzenia straciły na znaczeniu. Na dodatek kochała tego człowieka- drania, kobieciarza i lekkoducha.
- Boże, mimowolnie dałam mu się uwieść...- mówiła do swego odbicia w lustrze.- Mam teraz dwa wyjścia. Albo całkiem mu ulegnę... co oczywiście nie wchodzi w grę... Tak więc pozostaje mi walczyć...- postanowiła, robiąc hardą minę.- Jeśli mnie chce, to będzie się musiał nieźle namęczyć, i albo zrezygnuje... Jeśli nie, to będzie znaczyło, że naprawdę mu zależy, a wtedy może...- urwała.- Może mu ulegnę.- zakończyła z trudem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aneta:)
King kong
King kong


Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 2457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:23:52 02-09-11    Temat postu:

Odcinek świetny Dużo się z niego można dowiedzieć, a więc tak:
Antoiné jak widać jest bardzo nie stały w uczuciach ale cieszę, się, że ostatecznie poszedł za głosem serca
Hrabia William ma teraz szansę i mam nadzieje, że ją wykorzysta...
E. nareszcie odkrywa swoje uczucia, zgrywa nieugiętą ale wierzę, że urok W. sprawi, że szybko to się zmieni
Jestem ciekawa jak teraz będą przebiegać ich spotkania skoro teraz oboje o sobie myślą
Czekam na kolejny odcinek oczywiście
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:02:24 09-09-11    Temat postu:



Parę dni później...

Lady Katherine Moore, jak co roku, urządzała polowanie na lisa, na którym spotykała się cała okoliczna arystokracja, a nawet goście z centrum Cardiff. Pan Midwall zabrał ze sobą córki, przyszłego zięcia, markiza de la Perte oraz swe psy myśliwskie, jako nagonkę. Państwo Reliance wybrali się z synem Alistairem, który brał już czynny udział w polowaniu, i z Elizabeth.
William przybył wraz z Albertem, dzierżąc w ręku broń swego ojca.
- Moi drodzy. Spotykamy się tu już po raz trzydziesty, na corocznym polowaniu.- rozpoczęła lady Moore.- Starsi z nas, znający mego czcigodnego męża, wiedzą, jak kochał on uganiać się za zwierzyną, prawie tak bardzo, jak kochał konie. Dlatego chcę, byśmy tym dzisiejszym spotkaniem złożyli mu hołd.- zakończyła, po czym dała znak, iż polowanie się rozpoczęło.
Mężczyźni, wraz z nagonką, ruszyli konno przez las. Kobiety powoli kroczyły za nimi, przyglądając się przebiegowi polowania. Elizabeth, siedząc na grzbiecie Juno, śledziła wzrokiem swego ojca i brata, raz po raz spoglądając na hrabiego Williama. Musiała przyznać, że pięknie wyglądał na koniu, z bronią w ręku. Wyobrażała sobie, iż w mundurze byłoby mu doprawdy do twarzy.
Otrząsnęła się z zamyślenia. Łajała się za te wszystkie pochlebne wyobrażenia o Williamie.
Potem jej wzrok zatrzymał się na Antoiné. Markiz jechał tuż obok pana Midwalla, nie odstępując go na krok, tak jakby bał się zostać sam w tym lesie.
- "Tchórz. Może to i dobrze, że nie zostanę jego żoną."- pomyślała.
Zatrzymała się na chwilę, spoglądając w stronę ogromnego dębu. Zdawało jej się, iż coś tam widziała. Zwróciła Junonę w tamtym kierunku, podjeżdżając bliżej. Nie zauważyła, jak bardzo oddaliła się od innych. Kiedy znalazła się przy dębie, z zarośli wydobył się głośny, niedźwiedzi ryk, a potem zwierzę pojawiło się przed nią. Spanikowana Juno zaczęła się szarpać, aż wyrzuciła Elizabeth z siodła. Niedźwiedź ruszył ku niej, sapiąc złowrogo.

William był już blisko lisa, kiedy usłyszał wołanie o pomoc. Rozpoznał głos Elizabeth, więc puścił się galopem w stronę, z której on dobiegał. Zbliżając się do ogromnego dębu, rozległ się ryk. Podjeżdżając bliżej, dojrzał panienkę Reliance, a niedźwiedzia nad nią.
- Niech się panienka nie rusza!- polecił jej, chwycił mocno swą broń i strzelił raz w powietrze, by zwrócić na siebie uwagę zwierzęcia. Udało się- niedźwiedź ruszył prosto na niego.
Elizabeth patrzyła na tę scenę przerażona. Chcąc nie chcąc martwiła się o hrabiego.
William wymierzył broń w zwierzę, strzelając dopiero wtedy, gdy oddaliło się znacznie od panienki Reliance. Nie chciał, by niedźwiedź, padając, przygniótł ją.
Zwierzę padło na ziemię po trzecim strzale. Wtedy William zeskoczył z konia, i czym prędzej podbiegł do Elizabeth.
- Nic panience nie jest?- spytał, przyglądając się, czy nie jest ranna.
- Nie, nic.- odrzekła, powoli wstając. Zachwiała się przy tym, więc podtrzymał ją.
- Na pewno?- uniósł brwi, spoglądając na nią z troską.
- Jestem tylko trochę poobijana, bo Juno wyrzuciła mnie z siodła.- przyznała Elizabeth po chwili.
William pomógł jej wsiąść na swego konia i zawiózł na miejsce, gdzie wszyscy mieli spotkać po zakończonym polowaniu. Państwo Reliance rzucili sie ku swej córce, pytając o to, co się stało. Hrabia Swann opowiedział im dokładnie wszystko, a na dowód zaprowadził wszystkich na miejsce, pokazując zabitego niedźwiedzia. Mężczyźni byli pod wrażeniem, iż hrabia sam upolował tak dużą sztukę. Kobiety natomiast uważały czyn Williama za niezwykle romantyczny. Zazdrościły Elizabeth, że to właśnie na nią trafiło.
- Gdybym ja była na jej miejscu.- mówiła panna Isabelle Mac'Intosh.- To od razu oddałabym swą rękę hrabiemu Swann.-

Nawet państwo Reliance byli pod wrażeniem tego, co zrobił William.
Wieczorem Margareth, będąc już z mężem w sypialni, poruszyła właśnie ten temat.
- Wiesz, powoli zaczynam się przekonywać do hrabiego Swanna. Uważam nawet, iż swoim zachowaniem dostatecznie udowodnił jak wielka przemiana w nim nastąpiła.- mówiła, spoglądając na Johnathana.- Jak myślisz, może warto by go zeswatać z naszą Lizzy? Toż to znakomita partia. Zauważyłam też, iż hrabia ma specjalne względy dla niej.- dodała.
- Cóż, masz rację co do jego przemiany.- odrzekł.- Również zauważyłem jego zainteresowanie wobec naszej córki... Hmmm...- zamyślił się, łapiąc za brodę.- Myślę, że wyswatanie ich ze sobą będzie dobrym pomysłem. Jeśli mam wybierać między panem Georgem Midwallem, a hrabią Williamem Swannem, to wolę hrabiego.- zdecydował.
- Wspaniale.- ucieszyła się Margareth, tuląc do męża.- Ja się zajmę swataniem, a Ty przekonaj Alistaira.- poleciła mu.
- No tak, zapomniałbym zupełnie, że on jest najbardziej uprzedzony do hrabiego.- westchnął Johnathan.- Ale nie martw się, przeprowadzę z nim stosowną rozmowę.- zapewnił.
Potem zapadła cisza i oboje usnęli.

Pan Midwall siedział w salonie, popijając whisky. Ogień w kominku tlił się niewielkim płomieniem, więc cały pokój zalany był mrokiem.
Miał wiele rzeczy na głowie- rychły ślub Cynthii, interesy, dom, inwestycje... Jednak zdobycie panienki Elizabeth było jedną z tych ważniejszych. Ledwo pozbył się jednego rywala, a pojawił się drugi, i to nie byle kto, lecz hrabia William Swann. Miał tytuł hrabiego, był młody, bogaty i najwyraźniej podobał się panience Reliance, mimo że starała się to ukryć pod maską pogardy- jednym słowem, pod wieloma względami, był lepszym kandydatem. Państwo Reliance zapewne prędzej biorą pod uwagę właśnie hrabiego Swanna, niż jego. Jednak pan Midwall nie miał zamiaru się poddawać.
- Znajdę na Ciebie jakiś sposób, Swann.- syknął, nalewając sobie kolejną porcję whisky.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aneta:)
King kong
King kong


Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 2457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 11:29:31 12-09-11    Temat postu:

Ooo nareszcie nowy odcinek, teraz nie mam czasu na czytanie więc wezmę się za to wieczorem i wtedy coś więcej napisze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paris20000
Komandos
Komandos


Dołączył: 24 Maj 2011
Posty: 763
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z forum Willa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:19:28 12-09-11    Temat postu:

ciekawie opisane

Ostatnio zmieniony przez paris20000 dnia 21:59:50 12-09-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:38:36 13-09-11    Temat postu:

Spoko
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 5 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin