Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

DRUGA SZANSA NA MIŁOŚĆ (Vondy)21.01.16 (18odcinek)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
syla6667
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 30270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:40:29 20-01-15    Temat postu:

o widzę, że w tym odcinku głównie skupiłaś się na Mili i Williego Oboje wywarli na sobie bardzo dobre wrażenie, że aż teraz myślą o sobie, a na początku negatywnie byli do siebie nastawieni
haha dobrze, że nawet Alejandro słyszał to jak Brenda odnosiła się do siostry - podpada mu i to coraz bardziej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tulipanowa
Idol
Idol


Dołączył: 29 Sie 2014
Posty: 1705
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:42:19 20-01-15    Temat postu:

Podpada ale Alajandro jednak jest jeszcze nią zaślepiony.. na jego miejscu już dawno bym ją uściła kantem ..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dulce245
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 15 Maj 2014
Posty: 363
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 0:52:37 20-01-15    Temat postu:

Zgadzam się z tym bo Alejandro naprawdę ma klapki na oczach,oby szybko dostrzegł jaką osobą jest Brenda.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tulipanowa
Idol
Idol


Dołączył: 29 Sie 2014
Posty: 1705
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:13:33 22-01-15    Temat postu:

Zapraszam na 12 rozdział


Rozdział 12


Milagros długo nie mogła zasnąć po tym całym zajściu z Brendą rozmyślała również o blondasku w którym z dnia na dzień zakochiwała się coraz bardziej. Jednak nie mogła też przestać myśleć o groźbie Brendy. Wiedziała że siostra zadzwoni do ojca a ten będzie wściekły, w końcu odkąd pamięta zaplanował sobie jej ślub z Rafaelem i na pewno nie odstąpi od tego pomysłu tylko dlatego że ona zakochała się w innym. W najlepszym razie wyśmieje ją i zakaże spotkań z przystojniaczkiem w najgorszym zrobi wszystko by zaszkodzić Williamowi a tego Mili tak bardzo by nie chciała.
Postanowiła więc ubiec siostrę i poprosić matkę by ta porozmawiała z ojcem. Co z tego wyjdzie nie wiedziała pozostawało mieć jedynie nadzieję że matka przekona ojca by nie robił nic przeciwko niej i młodemu Irasabalowi. Zadzwoniła i czekała sporą chwilę zanim po drugiej stronie słuchawki usłyszała miły cichy głosik tak bardzo podobny do jej własnego.
- Witaj mamo jak się miewasz? - przywitała ukochaną rodzicielkę. Odkąd wyjechała do Słonecznej nie miała okazji jeszcze rozmawiać ma mamą.
- Dobrze kochanie jak miło że dzwonisz- zaszczebiotała Veronica radośnie w odpowiedzi ale wiedziała że córka nie dzwoniła by bez powodu i zastanawiała się co mogło się wydarzyło.
- Mi też jest miło ciebie słyszeć mamusiu a jak tata jest gdzieś obok ciebie? - Milagros chciała upewnić się czy może rozmawiać swobodne z matką co nie było by możliwe przy ojcu.
- Tata jest w biurze ma dużo pracy jak zwykle - wyjaśniła kobieta która wyczuwała w głosie córki nutkę smutku i chciała jak najszybciej dowiedzieć co jest tego powodem - stało się coś ?
- W zasadzie to tak mamo - powiedziała Mili wzdychając ciężko - spotykam się z pewnym chłopakiem i Brenda zagroziła że o wszystkim powie ojcu i myślałam że ty mogła byś na ten temat porozmawiać z tatą zanim ona to zrobi.
- Mhm a co to za chłopak znamy go ? - zapytała zaciekawiona Veronica chciała wiedzieć z kim spotyka się jej ukochana córka. Przeczuwała także że nawet jeśli porozmawia z mężem to on i tak nie zmieni swojego stanowiska co do związku swojej młodszej córki z młodym San Mariną, który był dla niego zbyt bardzo opłacalny by z niego zrezygnować
- Nie znacie to kuzyn Lukrecji William Irasbal bardzo miły chłopak jestem pewna że przypadł by ci do gustu mamo - powiedziała Milagros uśmiechając się na samo wspomnienie blondyna
- Porozmawiam z ojcem ale nie obiecuję że uda mi się coś wskórać w tej sprawie wiesz jaki on jest uparty zwłaszcza w tej kwestii - powiedziała matka.
- Cieszę się mamo muszę już kończyć ale obiecuje że jeszcze do ciebie zadzwonię - powiedziała Milagros i szybko się rozłączyła nie chciała by ktokolwiek dowiedział się o tej rozmowie zwłaszcza Brenda która już i tak bardzo ziała jadem.

Lukrecja i Brenda siedziały w jadalni zajadając sałatkę z melona. Stosunki między nimi były nieco napięte ponieważ Lu była wściekła na nią o to że przywiozła na Słoneczną swoją młodszą siostrę natomiast Brendzie było głupio z tego samego powodu. Do jadalni wszedł rozespany Bastian w niebieskiej koszulce polo i białych spodniach. Spojrzał na obie dziewczyny i uśmiechną się ironicznie doskonale wyczuwając napięcie jaki się pomiędzy nimi stworzyło.
- Ktoś umarł ? - zapytał ironicznie wykrzywiając usta
- Jeszcze nie ale jeśli ta młoda nie przestanie kleić się do mojego przystojniaka to chyba popełnię mord - powiedziała Lukrecja na co Bastian tylko się zaśmiał
- Kruszynko uspokój się - powiedział całując ją w policzek po czym podszedł do Brendy i również z nią przywitał się czułym pocałunkiem - musimy coś wymyślić by rozdzielić twoją siostrę z tym chłopakiem bo inaczej nasza Lu dostanie obłędu.
- Powiedziałam jej już żeby się nie martwiła bo mój ojciec nigdy nie zgodzi się na ten irracjonalny związek ona ma wyjść za młodego San Marinę - powiedziała przewracając ostentacyjnie oczyma.
- San Marina to niezła partia - stwierdził Bastian rozsiadając się wygodnie i nalewając sobie wody z cytryną do wysokiej kryształowej szklanki - na pewno dużo lepsza od młodego Irasabala
- Nie pozwalaj sobie kuzynku jeśli może ni się ze mną będzie miał tyle samo udziałów w naszej rodzinnej firmie co ty- powiedziała Lu patrząc krzywo na Bastiana.
- Co tak czy siak robi z niego karierowicza może liczyć jedynie na to że bogato się ożeni i będzie zarządzał i czerpał z majątku swojej żony - zauważył Bastian
- mi to odpowiada a tobie nic do tego - powiedziała wściekle Lukrecje której nie podobało się to w jaki sposób Bass wyraża się o Irasabalu
- Masz rację Lu nic mi do tego ja tylko stwierdzam fakty - powiedział spoglądając na kuzynkę niewinne zza rzęs i puszczając jej niewinny uśmieszek po czym zwrócił się do Brendy- co masz zamiar z tym zrobić skarbie ?
- Zadzwoni do ojca i poinformuje go o wszystkim oczywiście - powiedziała Brenda zakładając kosmyk swoich platynowych włosów za ucho - a on najprawdopodobniej przyśle tutaj Rafaela.
- Najlepiej niech zabiera ją stąd jak najszybciej im dalej będzie od mojego ciasteczka tym szybciej o sobie zapomną - stwierdziła Lu która chciała jak najszybciej pozbyć się siostry przyjaciółki.
- Nie koniecznie honey- powiedziała Brenda przymrużając oczy- jeśli zabierze ją stąd Willy i Milly na pewno znajdą sposób by się z sobą spotykać i dzięki ich determinacji ojciec w końcu to zaakceptuje natomiast przyjazd San Mariny jest dla nas bardziej korzystny
- Dlaczego ? - zapytała ze zdziwieniem Lu która zupełnie pogubiła się w tym co wymyśliła przyjaciółka.
- Dlatego że kiedy Willy zobaczy San Marinę i Mili razem to dostanie szału z zazdrości - Brenda aż zaklaskała w dłonie na samą myśl o tym.
- A ty wtedy będziesz miała swoje pięć minut aby pocieszyć swojego ukochanego i sprawić by dostał obłędu na twoim punkcie a wtedy będzie już tylko twój- dodał Bastian któremu pomysł ten bardzo przypadł do gustu. - Doskonale kochanie kombinujesz
- Wiem - powiedziała Brenda puszczając oczko Bastionowi i odrzucając nonszalancko do tyłu włosy. Była niesamowicie dumna z siebie.
- Ciii ...- powiedział Bastian widząc zbliżającą się w ich stronę Mariję i Diegita - witam małego szkraba i jego piękną nianię.
- Dzień dobry- powiedziała Marija lekko oblewając się rumieńcem i zła w duchu na to że Bastian zawsze musi zrobić lub powiedzieć coś takiego co ją zawstydza - gdzie reszta?
- Miranda w kuchni, Aleks z Williamem pojechali rano po Victorię i Maksa - mówiąc te słowa Bastian spojrzał wymownie na Brendę która jeszcze o tym nie wiedziała - a Mili korzystając z pięknej pogody opala się w ogrodzie a co nasze towarzystwo ci nie wystarcza?
- Tego nie powiedziałam paniczu Bass- powiedziała Marija siadając obok niego
- Bastianie - poprawił ją nalewając do filiżanki kawy i podając jej ją - a ty łobuzie na co masz ochotę
- Na cekoladę wujku Bastianie - powiedział Diego siadając obok Marji
- Oczywiście czekolada raz dla mojego ulubionego bratana - zaśmiał się Bastian i podał kubek z słodkim napojem chłopcu
- Najpierw powinieneś coś zjeść Diego - powiedziała karcąco Brenda do swojego małego szwagra- a później dopiero popijać te słodkości
- Oj raz mu nie zaszkodzi - powiedział Bastian broniąc chłopca - nie przesadzaj Brendi na pewno też z apetytem popijałaś w dzieciństwie słodką czekoladę - puścił Diego oczko i się do niego uśmiechnął widać było jaką ma słabość do chłopca. - widać Diego jak ci zazdrości sama by z ochotą taką popijała gdyby tak nie liczyła kalorii
- Zapewniam cię że nie liczę kalorii nie muszę - powiedziała oburzona blondynka i tylko prychnęła - a teraz przepraszam muszę wykonać pewien telefon.

Brenda postanowiła skorzystać z okazji że prawie nikogo nie ma w domu i zadzwonić do swojego ojca. Wymknęła się z jadalni zadowolona że Marija jest zajęta jedzeniem śniadania i na pewno nie podsłucha nawet przypadkiem aby móc później zdać relacje Mirandzie a ona bezzwłocznie poleciała by do Aleksa. Weszła do jego gabinetu i usiadł w jego wygodnym skórzanym fotelu po czym wybrała dobrze znany sobie numer telefonu.
- Tata? - zapytała kiedy po którymś sygnale ktoś podniósł słuchawkę telefonu
- Tak Brendo - powiedział Oleander wyraźnie ucieszony z telefonu córki, To była doskonała okazja by przerwać tą irracjonalną rozmowę z żoną Veronicą, którą przysłała tutaj Milagros.
- Dzwonię w takiej nieciekawej sprawie tatusiu - powiedziała Brenda marszcząc nosek - chodzi o Milagros..
- Tak kochana jest tutaj twoja matka, streściła mi już że twoja siostra zadaje się z jakimś chłopakiem i najprawdopodobniej się zakochała, wiesz może jak daleko to zabrnęło? - zapytał rzeczowo Oleander patrząc na swoją żonę która nerwowo skubała swoją wargę.
- Czy daleko to nie wiem tato ale jest to na pewno bardzo niepokojące- powiedziała Brenda poirytowana tym że Mili zdążyła już wszystko wypłakać matce. Na co liczyła ta idiotka że matka przekabaci ojca to się przeliczyła bo w tym przypadku nawet wszyscy święci nie wpłynęli by na jego decyzję.
- Powiedz jej że ma natychmiast wracać do domu - zagrzmiał Oleander jednak Brenda tylko zagryzła wargę ona miała inne plany co do Milagros i teraz pozostawało tylko do tego przekonać ojca
- Tato nie mam to sensu znając jej buntowniczą naturę tylko pogorszymy tym całą sytuację - ojciec w duchu musiał się z nią zgodzić sprowadzając smarkulę do domu nie wskóra na pewno nic a tam przynajmniej miała ją na oku Brenda. - mam lepszy pomysł wyślij tutaj Rafaela może to dobry moment żeby zbliżyli się do siebie ?
- Możliwe porozmawiam z Santa Mariną i może uda się nam przekonać Rafaela by was odwiedził - powiedział Oleander przyglądając się Veronice. - zadzwonię do ciebie wieczorem i powiem ci co udało mi się załatwić.
- Doskonale tato - ucieszyła się Brenda i rozłączyła się z ojcem teraz pozostawało tylko poczekać. Była przekonana że Rafael najpóźniej pojawi się w posiadłości za trzy dni.

Milagros siedziała w ogrodzie i kontynuowała malowanie pejzażu. Sprawiało jej to prawdziwą przyjemność i bardzo relaksowało. Tworzyło się pod jej ręką kolejne prawdziwe arcydzieło.
- Zgadnij kto to? - zapytał ktoś zasłaniając jej oczy.
- Willi? - zapytała zadowolona doskonale rozpoznając jego głos, którego nie pomyliła by z żadnym innym.
- Tak to ja kwiatuszku widzę że kontynuujesz swoje arcydzieło? - powiedział i usiadł po turecku obok niej. miał na sobie fioletową koszulkę i przetarte na kolanach granatowe jeansy.
- Jakie znowu arcydzieło to takie sobie mazidło - powiedziała jak zwykle skromna dziewczyna a on spojrzał jej głęboko o w oczy. Była taka skromna zupełne przeciwieństwo pazernej Brendy jak one mogły uchować się w tym samym domu i tak bardzo od siebie różnić
- To jest prawie tak piękne jak ty poważnie mówię musimy pomyśleć o tej wystawie w Paryżu - zaśmiał się Willy biorąc kosmyk jej kruczoczarnych włosów i bawiąc się nim.
- Tak jasne przestań już głuptasie - zaśmiała się z niego ale w głębi gdzieś schlebiało jej to że podoba mu się to co ona robi i czemu poświęca tyle swojej uwagi. Zaczeli się wygłupiać i przekomarzać z sobą. Leżeli tak z sobą aż usłyszeli że ktoś podszedł.
- Witaj braciszku - powiedział przystojny brunet stając nieopodal z uwieszoną na jego ramieniu drobną sympatycznie wyglądającą blondyneczką - widzę że nie próżnujesz przedstawisz mi swoją uroczą towarzyszkę.
- Oczywiście to Milagros siostra Brendy - powiedział chłopak przedstawiając bratu Milli
- Miło mi cię poznać Milagros jestem Maksymiliano brat Williego a to Victoria moja dziewczyna - powiedział starszy Irasabal z uwagą przyglądając się Mili. Musiał przyznać że jest bardzo ładna ale zupełnie nie podobna do swoje starszej siostry.
- Cześć wam - powiedziała Mili przyglądając się Maksowi i jego dziewczynie musiała przyznać że Victori wyglądała na bardzo sympatyczną dziewczynę może uda im się nawet zaprzyjaźnić.
- Pięknie malujesz- pochwaliła Victoria zerkając na pracę brunetki
- Ciągle jej to powtarzam ale ona nie chce mi uwierzyć w to że ma talent - zaśmiał się Willy
-A powinna bo to prawda - stwierdziła Victoria uśmiechając się do brunetki po czym zwróciła się do niej - może przejdziemy się i damy i damy im porozmawiać
- Dobry pomysł oprowadzę cię po posiadłości jestem już tutaj parę dni i zdążyłam się rozejrzeć jestem przekonana że ci się spodoba- powiedziała Mili i odstawiła pędzel.
- Doskonale- ucieszyła się Victoria i dziewczyny poszły zostawiając samych chłopaków

Kiedy tylko dziewczyny zniknęły Irasabalą z pola widzenia, Maks przysiadł koło młodszego brata i zaczął go wypytywać o śliczną czarnulkę.
- To że jest śliczna tego że ciś się podoba też się nie trudno domyślić ale powiedz jest coś między wami - zapytał brata mocno zaciekawiony.
- I tak i nie - powiedział Willy ze zbolałą miną i opadł głową na koc ciężko wzdychając
- To znaczy? - zdziwił się Mak dla którego zawsze białe było białe a czarne czarne i nic po środku.
- To znaczy że ona podobno ma narzeczonego i Brenda zrobiła jej karczemną awanturę kiedy dowiedziała się że byliśmy na rance - wyznał Willy bratu na samo wspomnienie aż się wzdrygną
- No jeśli Brenda zrobiła jej awanturę to na pewno jest coś na rzeczy- powiedział Maks.
- Podobno jest zaręczona z jakimś Rafaelem San Mariną ale widzę po Milagros że nie jestem jej obojętny ona w sumie mi też nie jest.. chyba się w sobie powoli zakochujemy - stwierdził blondyn.
- Zauważyłem ale nie angażuj się w związek który nie ma przyszłości jeśli ona jest zaręczona to odpuść - poradził Maksymiliano - zajmij się lepiej Lu jest sama i wiem że nie jesteś jej obojętny
- Ale zupełnie mnie nie interesuje nie jest w moim typie - powiedział Willy dla którego było nie do pomyślenia wiązać się z tą szaloną blondi. - ona jest dla mnie zbyt.. agresywna
- Tak jesteście zupełnie rożni od siebie a podobno przeciwieństwa się przyciągają może warto spróbować ? - poradził Maks na co Willi tylko pokręcił zaprzeczając głową
- Dla mnie liczy się tylko Mili zrozum - oznajmił - i żadna inna
- Nie myśl braciszku że chcę się wtrącać zrobisz jak będziesz uważał ja chciałbym tylko żebyś był szczęśliwy.
- Wiem o tym Maks i będę ale tylko z Milly - oznajmił chłopak z tak poważną miną.

...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tulipanowa
Idol
Idol


Dołączył: 29 Sie 2014
Posty: 1705
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:14:33 22-01-15    Temat postu:

Zapraszam na 12 rozdział


Rozdział 12


Milagros długo nie mogła zasnąć po tym całym zajściu z Brendą rozmyślała również o blondasku w którym z dnia na dzień zakochiwała się coraz bardziej. Jednak nie mogła też przestać myśleć o groźbie Brendy. Wiedziała że siostra zadzwoni do ojca a ten będzie wściekły, w końcu odkąd pamięta zaplanował sobie jej ślub z Rafaelem i na pewno nie odstąpi od tego pomysłu tylko dlatego że ona zakochała się w innym. W najlepszym razie wyśmieje ją i zakaże spotkań z przystojniaczkiem w najgorszym zrobi wszystko by zaszkodzić Williamowi a tego Mili tak bardzo by nie chciała.
Postanowiła więc ubiec siostrę i poprosić matkę by ta porozmawiała z ojcem. Co z tego wyjdzie nie wiedziała pozostawało mieć jedynie nadzieję że matka przekona ojca by nie robił nic przeciwko niej i młodemu Irasabalowi. Zadzwoniła i czekała sporą chwilę zanim po drugiej stronie słuchawki usłyszała miły cichy głosik tak bardzo podobny do jej własnego.
- Witaj mamo jak się miewasz? - przywitała ukochaną rodzicielkę. Odkąd wyjechała do Słonecznej nie miała okazji jeszcze rozmawiać ma mamą.
- Dobrze kochanie jak miło że dzwonisz- zaszczebiotała Veronica radośnie w odpowiedzi ale wiedziała że córka nie dzwoniła by bez powodu i zastanawiała się co mogło się wydarzyło.
- Mi też jest miło ciebie słyszeć mamusiu a jak tata jest gdzieś obok ciebie? - Milagros chciała upewnić się czy może rozmawiać swobodne z matką co nie było by możliwe przy ojcu.
- Tata jest w biurze ma dużo pracy jak zwykle - wyjaśniła kobieta która wyczuwała w głosie córki nutkę smutku i chciała jak najszybciej dowiedzieć co jest tego powodem - stało się coś ?
- W zasadzie to tak mamo - powiedziała Mili wzdychając ciężko - spotykam się z pewnym chłopakiem i Brenda zagroziła że o wszystkim powie ojcu i myślałam że ty mogła byś na ten temat porozmawiać z tatą zanim ona to zrobi.
- Mhm a co to za chłopak znamy go ? - zapytała zaciekawiona Veronica chciała wiedzieć z kim spotyka się jej ukochana córka. Przeczuwała także że nawet jeśli porozmawia z mężem to on i tak nie zmieni swojego stanowiska co do związku swojej młodszej córki z młodym San Mariną, który był dla niego zbyt bardzo opłacalny by z niego zrezygnować
- Nie znacie to kuzyn Lukrecji William Irasbal bardzo miły chłopak jestem pewna że przypadł by ci do gustu mamo - powiedziała Milagros uśmiechając się na samo wspomnienie blondyna
- Porozmawiam z ojcem ale nie obiecuję że uda mi się coś wskórać w tej sprawie wiesz jaki on jest uparty zwłaszcza w tej kwestii - powiedziała matka.
- Cieszę się mamo muszę już kończyć ale obiecuje że jeszcze do ciebie zadzwonię - powiedziała Milagros i szybko się rozłączyła nie chciała by ktokolwiek dowiedział się o tej rozmowie zwłaszcza Brenda która już i tak bardzo ziała jadem.

Lukrecja i Brenda siedziały w jadalni zajadając sałatkę z melona. Stosunki między nimi były nieco napięte ponieważ Lu była wściekła na nią o to że przywiozła na Słoneczną swoją młodszą siostrę natomiast Brendzie było głupio z tego samego powodu. Do jadalni wszedł rozespany Bastian w niebieskiej koszulce polo i białych spodniach. Spojrzał na obie dziewczyny i uśmiechną się ironicznie doskonale wyczuwając napięcie jaki się pomiędzy nimi stworzyło.
- Ktoś umarł ? - zapytał ironicznie wykrzywiając usta
- Jeszcze nie ale jeśli ta młoda nie przestanie kleić się do mojego przystojniaka to chyba popełnię mord - powiedziała Lukrecja na co Bastian tylko się zaśmiał
- Kruszynko uspokój się - powiedział całując ją w policzek po czym podszedł do Brendy i również z nią przywitał się czułym pocałunkiem - musimy coś wymyślić by rozdzielić twoją siostrę z tym chłopakiem bo inaczej nasza Lu dostanie obłędu.
- Powiedziałam jej już żeby się nie martwiła bo mój ojciec nigdy nie zgodzi się na ten irracjonalny związek ona ma wyjść za młodego San Marinę - powiedziała przewracając ostentacyjnie oczyma.
- San Marina to niezła partia - stwierdził Bastian rozsiadając się wygodnie i nalewając sobie wody z cytryną do wysokiej kryształowej szklanki - na pewno dużo lepsza od młodego Irasabala
- Nie pozwalaj sobie kuzynku jeśli może ni się ze mną będzie miał tyle samo udziałów w naszej rodzinnej firmie co ty- powiedziała Lu patrząc krzywo na Bastiana.
- Co tak czy siak robi z niego karierowicza może liczyć jedynie na to że bogato się ożeni i będzie zarządzał i czerpał z majątku swojej żony - zauważył Bastian
- mi to odpowiada a tobie nic do tego - powiedziała wściekle Lukrecje której nie podobało się to w jaki sposób Bass wyraża się o Irasabalu
- Masz rację Lu nic mi do tego ja tylko stwierdzam fakty - powiedział spoglądając na kuzynkę niewinne zza rzęs i puszczając jej niewinny uśmieszek po czym zwrócił się do Brendy- co masz zamiar z tym zrobić skarbie ?
- Zadzwoni do ojca i poinformuje go o wszystkim oczywiście - powiedziała Brenda zakładając kosmyk swoich platynowych włosów za ucho - a on najprawdopodobniej przyśle tutaj Rafaela.
- Najlepiej niech zabiera ją stąd jak najszybciej im dalej będzie od mojego ciasteczka tym szybciej o sobie zapomną - stwierdziła Lu która chciała jak najszybciej pozbyć się siostry przyjaciółki.
- Nie koniecznie honey- powiedziała Brenda przymrużając oczy- jeśli zabierze ją stąd Willy i Milly na pewno znajdą sposób by się z sobą spotykać i dzięki ich determinacji ojciec w końcu to zaakceptuje natomiast przyjazd San Mariny jest dla nas bardziej korzystny
- Dlaczego ? - zapytała ze zdziwieniem Lu która zupełnie pogubiła się w tym co wymyśliła przyjaciółka.
- Dlatego że kiedy Willy zobaczy San Marinę i Mili razem to dostanie szału z zazdrości - Brenda aż zaklaskała w dłonie na samą myśl o tym.
- A ty wtedy będziesz miała swoje pięć minut aby pocieszyć swojego ukochanego i sprawić by dostał obłędu na twoim punkcie a wtedy będzie już tylko twój- dodał Bastian któremu pomysł ten bardzo przypadł do gustu. - Doskonale kochanie kombinujesz
- Wiem - powiedziała Brenda puszczając oczko Bastionowi i odrzucając nonszalancko do tyłu włosy. Była niesamowicie dumna z siebie.
- Ciii ...- powiedział Bastian widząc zbliżającą się w ich stronę Mariję i Diegita - witam małego szkraba i jego piękną nianię.
- Dzień dobry- powiedziała Marija lekko oblewając się rumieńcem i zła w duchu na to że Bastian zawsze musi zrobić lub powiedzieć coś takiego co ją zawstydza - gdzie reszta?
- Miranda w kuchni, Aleks z Williamem pojechali rano po Victorię i Maksa - mówiąc te słowa Bastian spojrzał wymownie na Brendę która jeszcze o tym nie wiedziała - a Mili korzystając z pięknej pogody opala się w ogrodzie a co nasze towarzystwo ci nie wystarcza?
- Tego nie powiedziałam paniczu Bass- powiedziała Marija siadając obok niego
- Bastianie - poprawił ją nalewając do filiżanki kawy i podając jej ją - a ty łobuzie na co masz ochotę
- Na cekoladę wujku Bastianie - powiedział Diego siadając obok Marji
- Oczywiście czekolada raz dla mojego ulubionego bratana - zaśmiał się Bastian i podał kubek z słodkim napojem chłopcu
- Najpierw powinieneś coś zjeść Diego - powiedziała karcąco Brenda do swojego małego szwagra- a później dopiero popijać te słodkości
- Oj raz mu nie zaszkodzi - powiedział Bastian broniąc chłopca - nie przesadzaj Brendi na pewno też z apetytem popijałaś w dzieciństwie słodką czekoladę - puścił Diego oczko i się do niego uśmiechnął widać było jaką ma słabość do chłopca. - widać Diego jak ci zazdrości sama by z ochotą taką popijała gdyby tak nie liczyła kalorii
- Zapewniam cię że nie liczę kalorii nie muszę - powiedziała oburzona blondynka i tylko prychnęła - a teraz przepraszam muszę wykonać pewien telefon.

Brenda postanowiła skorzystać z okazji że prawie nikogo nie ma w domu i zadzwonić do swojego ojca. Wymknęła się z jadalni zadowolona że Marija jest zajęta jedzeniem śniadania i na pewno nie podsłucha nawet przypadkiem aby móc później zdać relacje Mirandzie a ona bezzwłocznie poleciała by do Aleksa. Weszła do jego gabinetu i usiadł w jego wygodnym skórzanym fotelu po czym wybrała dobrze znany sobie numer telefonu.
- Tata? - zapytała kiedy po którymś sygnale ktoś podniósł słuchawkę telefonu
- Tak Brendo - powiedział Oleander wyraźnie ucieszony z telefonu córki, To była doskonała okazja by przerwać tą irracjonalną rozmowę z żoną Veronicą, którą przysłała tutaj Milagros.
- Dzwonię w takiej nieciekawej sprawie tatusiu - powiedziała Brenda marszcząc nosek - chodzi o Milagros..
- Tak kochana jest tutaj twoja matka, streściła mi już że twoja siostra zadaje się z jakimś chłopakiem i najprawdopodobniej się zakochała, wiesz może jak daleko to zabrnęło? - zapytał rzeczowo Oleander patrząc na swoją żonę która nerwowo skubała swoją wargę.
- Czy daleko to nie wiem tato ale jest to na pewno bardzo niepokojące- powiedziała Brenda poirytowana tym że Mili zdążyła już wszystko wypłakać matce. Na co liczyła ta idiotka że matka przekabaci ojca to się przeliczyła bo w tym przypadku nawet wszyscy święci nie wpłynęli by na jego decyzję.
- Powiedz jej że ma natychmiast wracać do domu - zagrzmiał Oleander jednak Brenda tylko zagryzła wargę ona miała inne plany co do Milagros i teraz pozostawało tylko do tego przekonać ojca
- Tato nie mam to sensu znając jej buntowniczą naturę tylko pogorszymy tym całą sytuację - ojciec w duchu musiał się z nią zgodzić sprowadzając smarkulę do domu nie wskóra na pewno nic a tam przynajmniej miała ją na oku Brenda. - mam lepszy pomysł wyślij tutaj Rafaela może to dobry moment żeby zbliżyli się do siebie ?
- Możliwe porozmawiam z Santa Mariną i może uda się nam przekonać Rafaela by was odwiedził - powiedział Oleander przyglądając się Veronice. - zadzwonię do ciebie wieczorem i powiem ci co udało mi się załatwić.
- Doskonale tato - ucieszyła się Brenda i rozłączyła się z ojcem teraz pozostawało tylko poczekać. Była przekonana że Rafael najpóźniej pojawi się w posiadłości za trzy dni.

Milagros siedziała w ogrodzie i kontynuowała malowanie pejzażu. Sprawiało jej to prawdziwą przyjemność i bardzo relaksowało. Tworzyło się pod jej ręką kolejne prawdziwe arcydzieło.
- Zgadnij kto to? - zapytał ktoś zasłaniając jej oczy.
- Willi? - zapytała zadowolona doskonale rozpoznając jego głos, którego nie pomyliła by z żadnym innym.
- Tak to ja kwiatuszku widzę że kontynuujesz swoje arcydzieło? - powiedział i usiadł po turecku obok niej. miał na sobie fioletową koszulkę i przetarte na kolanach granatowe jeansy.
- Jakie znowu arcydzieło to takie sobie mazidło - powiedziała jak zwykle skromna dziewczyna a on spojrzał jej głęboko o w oczy. Była taka skromna zupełne przeciwieństwo pazernej Brendy jak one mogły uchować się w tym samym domu i tak bardzo od siebie różnić
- To jest prawie tak piękne jak ty poważnie mówię musimy pomyśleć o tej wystawie w Paryżu - zaśmiał się Willy biorąc kosmyk jej kruczoczarnych włosów i bawiąc się nim.
- Tak jasne przestań już głuptasie - zaśmiała się z niego ale w głębi gdzieś schlebiało jej to że podoba mu się to co ona robi i czemu poświęca tyle swojej uwagi. Zaczeli się wygłupiać i przekomarzać z sobą. Leżeli tak z sobą aż usłyszeli że ktoś podszedł.
- Witaj braciszku - powiedział przystojny brunet stając nieopodal z uwieszoną na jego ramieniu drobną sympatycznie wyglądającą blondyneczką - widzę że nie próżnujesz przedstawisz mi swoją uroczą towarzyszkę.
- Oczywiście to Milagros siostra Brendy - powiedział chłopak przedstawiając bratu Milli
- Miło mi cię poznać Milagros jestem Maksymiliano brat Williego a to Victoria moja dziewczyna - powiedział starszy Irasabal z uwagą przyglądając się Mili. Musiał przyznać że jest bardzo ładna ale zupełnie nie podobna do swoje starszej siostry.
- Cześć wam - powiedziała Mili przyglądając się Maksowi i jego dziewczynie musiała przyznać że Victori wyglądała na bardzo sympatyczną dziewczynę może uda im się nawet zaprzyjaźnić.
- Pięknie malujesz- pochwaliła Victoria zerkając na pracę brunetki
- Ciągle jej to powtarzam ale ona nie chce mi uwierzyć w to że ma talent - zaśmiał się Willy
-A powinna bo to prawda - stwierdziła Victoria uśmiechając się do brunetki po czym zwróciła się do niej - może przejdziemy się i damy i damy im porozmawiać
- Dobry pomysł oprowadzę cię po posiadłości jestem już tutaj parę dni i zdążyłam się rozejrzeć jestem przekonana że ci się spodoba- powiedziała Mili i odstawiła pędzel.
- Doskonale- ucieszyła się Victoria i dziewczyny poszły zostawiając samych chłopaków

Kiedy tylko dziewczyny zniknęły Irasabalą z pola widzenia, Maks przysiadł koło młodszego brata i zaczął go wypytywać o śliczną czarnulkę.
- To że jest śliczna tego że ciś się podoba też się nie trudno domyślić ale powiedz jest coś między wami - zapytał brata mocno zaciekawiony.
- I tak i nie - powiedział Willy ze zbolałą miną i opadł głową na koc ciężko wzdychając
- To znaczy? - zdziwił się Mak dla którego zawsze białe było białe a czarne czarne i nic po środku.
- To znaczy że ona podobno ma narzeczonego i Brenda zrobiła jej karczemną awanturę kiedy dowiedziała się że byliśmy na rance - wyznał Willy bratu na samo wspomnienie aż się wzdrygną
- No jeśli Brenda zrobiła jej awanturę to na pewno jest coś na rzeczy- powiedział Maks.
- Podobno jest zaręczona z jakimś Rafaelem San Mariną ale widzę po Milagros że nie jestem jej obojętny ona w sumie mi też nie jest.. chyba się w sobie powoli zakochujemy - stwierdził blondyn.
- Zauważyłem ale nie angażuj się w związek który nie ma przyszłości jeśli ona jest zaręczona to odpuść - poradził Maksymiliano - zajmij się lepiej Lu jest sama i wiem że nie jesteś jej obojętny
- Ale zupełnie mnie nie interesuje nie jest w moim typie - powiedział Willy dla którego było nie do pomyślenia wiązać się z tą szaloną blondi. - ona jest dla mnie zbyt.. agresywna
- Tak jesteście zupełnie rożni od siebie a podobno przeciwieństwa się przyciągają może warto spróbować ? - poradził Maks na co Willi tylko pokręcił zaprzeczając głową
- Dla mnie liczy się tylko Mili zrozum - oznajmił - i żadna inna
- Nie myśl braciszku że chcę się wtrącać zrobisz jak będziesz uważał ja chciałbym tylko żebyś był szczęśliwy.
- Wiem o tym Maks i będę ale tylko z Milly - oznajmił chłopak z tak poważną miną.

...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
syla6667
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 30270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:09:04 25-01-15    Temat postu:

Dobrze, że Mili może liczyć na matkę, która jest podobna do niej a Brenda widać, że charakterek odziedziczyła po ojcu.
Brenda oczywiście knuje jakby tu rozdzielić Williego i Mili.
Max z Victorią w końcu przyjechali, dziewczyny pewnie się zaprzyjaźnią
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tulipanowa
Idol
Idol


Dołączył: 29 Sie 2014
Posty: 1705
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:55:30 25-01-15    Temat postu:

No też mam nadzieję że Victoria i Milagros się zaprzyjaźnią a Brenda by chyba nie była sobą gdyby czegoś nie knuła ..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tulipanowa
Idol
Idol


Dołączył: 29 Sie 2014
Posty: 1705
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:13:18 31-01-15    Temat postu:

Zapraszam na kolejny odcinek

Rozdział 13

Brenda tego wieczoru spędziła znacznie więcej czasu przed lustrem szykując się do kolacji niż kiedykolwiek wcześniej odkąd znalazła się w Słonecznej. Założyła koronkową sukienkę w niebieskim kolorze, misternie upięła swoje blond włosy i zaczęła starannie malować swoje oczy perłowym cieniem kiedy w tafli lustra spostrzegła zbliżającego się w jej kierunku Bastiana. Stanął tuż za nią i położył swoją głowę na jej ramieniu, wpatrywał się z dumą w ich wspólne odbicie w zwierciadle.
- Dla kogo się tak stroisz piękna? - zapytał, przesuwając zmysłowo opuszkami palców po jej karku, tak że aż przeszedł dreszcz przez całe jej ciało - dla mnie czy mojego kuzynka Maksia?
- Bastianie ja zawsze pięknie wyglądam - powiedziała unosząc brwi do góry i uśmiechając się perfidnie - bez względu na to czy jest tu twój kuzyn czy nie kotku.
- Oczywiście skarbie, ale doskonale wiemy że liczysz iż w końcu tym razem uda ci się go zaciągnąć do łóżka - stwierdził wodząc nosem po jej szyi i wdychając łapczywie słodki zapach jej perfum - masz teraz nas dwóch tutaj, szkoda tylko że przyjechał z Victorią prawda?
- Victoria nie stanowi dla mnie najmniejszego problemu - powiedziała odwracając się szybko do niego przodem, przysiadając na skraju swojej toaletki, Bastian przysunął się do niej bardziej i objął ją ciasno ramionami. Spojrzała mu wymownie w oczy i się roześmiała- gdybym chciała Maks byłby mój w każdej chwili. A świadomość że mam was tu obu, sprawia mi mnóstwo przyjemności i ekscytacji.
- Jakoś do tej pory nie udało ci się go uwieść - zaśmiał się Bastian na jej słowa. Nie był do końca przekonany czy jego kochance uda się uwieść jego kuzyna doskonale bowiem zdawał sobie sprawę jak bardzo jest on zakochany w swojej Vicki.
- Do tej pory nie miałam na to wystarczająco dużo czasu by się nim zająć - powiedziała pewna swego - ale teraz wszystko może potoczyć się inaczej
- Doskonale kocico, pamiętaj jednak by nie dać złapać się Alejandrowi bo chyba nie chcesz zostać na lodzie bez złamanego peso - powiedział niby to pół żartem Bastian ale jego oczy pozostawały w tym momencie mocno poważne.
- Nie jestem głupia tygrysku nigdy się nie dam przyłapać temu idiocie - powiedziała i pocałowała go namiętne w usta- a teraz chodźmy już na kolacje pewnie wszyscy tam już są.
- Zapewne tak- zgodził się i pozwalając by ujęła go pod ramie poprowadził ją na dół do jadalni.

W przytulnej jasnej jadalni, wszyscy siedzieli zajadając pyszności. Maksymiliano siedział pomiędzy swoją narzeczoną Victorią a kuzynką Lukrecją obok której zostało pozostawione miejsce dla Bastiana dalej siedziała Marija obok niej Diego dzielnie zjadający swojego pokrojonego wcześniej przez mamę kurczaka z warzywami. U szczytu stołu siedział Alejandro po jego prawej ręce pozostawione zostało miejsce dla Brendy na przeciwko małego obok niej usiadła Milagros natomiast Willy zajął miejsce po drugiej stronie stołu na przeciw Alejandra mając po swojej lewej ręce Victorie i doskonały z tego miejsca widok na Milagros która co róż rzucała w jego stronę tęskne spojrzenie.
Na stole piętrzyło się kilka rodzai sałatek, wykwintne ciasta oraz różne rodzaje mięs przyrządzone na różnoraki sposób. Do tego oczywiście jak kto wolał woda lub wino. Kolacja była bardziej wykwintna niż zwykle gdyż była połączona z przyjęciem powitalnym dla Victorii i Maksymiliana
Brenda weszła do salonu uwieszona na ramieniu Bastiana, co nie dziwiło nikogo. Alejandro doskonale zdawał sobie sprawę że jego "brat" oraz narzeczona przyjaźnią się i lubią przebywać w swoim towarzystwie. Brenda od razu podbiegła do Maksymiliana i wylewnie go przywitała.
- Max jak się miewasz mam nadzieję że teraz w końcu uda nam się wypić tego drinka na którego umawiamy się już od tak dawna - ucałowała go i przytuliła wylewnie po czym szczebiotała zupełnie nie zważając na jego towarzyszkę, która czuła się nieco urażona jej zachowaniem. Bastian natomiast podszedł do Victorii uśmiechając się do niej uroczo. Dziewczyna wstała grzecznościowo by się z nim przywitać.
- Victorio wyglądasz jak zwykle powalająco - powiedział ujmując jej obie dłonie w swoje i patrząc z pod rzęs w jej oczy.
- A ty jak zwykle słodzisz czarusiu - powiedziała śmiejąc się z niego gdyż jego zachowanie wydało jej się komiczne.
- Zawsze do usług Vicki - powiedział kłaniając jej się czym wprawił ją w jeszcze większe rozbawienie - i nie słodzę ja tylko mówię co widzę. Jak nie komplementować tak pięknej kobiety zgadzasz się Maksymiliano ze mną?
- Jak najbardziej - powiedział Maks odrywając się od Brendy która podeszła do Victorii. Maksymiliano doskonale zdawał sobie sprawę jakim jest szczęściarzem mając u swojego boku tą uroczą wesołą kruszynkę.
- Victoria miło cię poznać - powiedziała Brenda całując powietrze koło jej policzka.
- Mi również jest miło- powiedziała Vi lecz nie zabrzmiało to zbyt przekonująco. Jej spojrzenie mówiło że wyrobiła już sobie o dziewczynie odpowiednie zdanie i nie umknęło jej uwadze zachowanie Brendy wobec jej chłopaka. Brenda nie zważając zupełnie na swoją rywalkę pomknęła do swojego narzeczonego i jak zwykle przywitała go namiętnym pocałunkiem nie licząc się z tym że może to peszyć towarzystwo przy stole.
- Jak się wam podoba nasza posiadłość ? - zapytała Brenda Maksa i Vi - zdążyłeś już się rozejrzeć jeśli będziesz chciał oprowadzę cię po naszych włościach. - Słysząc te słowa Miranda zakrztusiła się jedzonym przez siebie brokułem, a Mari jedynie uśmiechnęła się ironicznie "nasze włości"czuje się tutaj już tak jakby była właścicielką tego miejsca pomyślały jednocześnie. Miranda tylko spojrzała na Alejandra który z zażenowania głośno przełknął ślinę.
- Jeszce nie Brendo - powiedział Maks pochylając się w jej stronę i puszczając jej oczko - jak będę potrzebował przewodnika to wiem gdzie cię szukać
- Liczę że nie będę czekać zbyt długo - powiedziała również puszczając w jego stronę perskie oczko. Vi jedynie zakasłała kopiąc lekko w kostkę swojego chłopaka na co ten tylko spojrzał na nią i wzruszył ramionami jakby nie wiedząc o co jej chodzi.
- Słyszałem że w tym tygodniu mamy mieć jeszcze jednego gościa, prawda to ? - Bastian zadał na pozór niewinne pytanie aczkolwiek doskonale zdawał sobie sprawę że nazajutrz ma się zjawić szwagier jego kochanki.
- Czy o mnie mowa? - usłyszeli przyjemny męski baryton. Mili szybko spojrzała w stronę z której on dobiegał i posztywniała, w ich stronę szedł jak zwykle seksownie poruszając się Rafael(Eugenio Siller) - dobry wieczór państwu przyjechałem nieco wcześniej, mam nadzieje że nie sprawię wam tym kłopotu.
- Witamy Rafael - powiedziała Brenda puszczając pełny satysfakcji uśmiech w stronę Milagros. - wspaniale że udało ci się przyjechać wcześniej.
- Też się cieszę - powiedział chłopak zajmując miejsce obok Milagros która spuściła głowę i zajęła się jedzeniem swojej potrawki która przestała nagle smakować tak dobrze jak wcześniej. - witaj kochanie nie przywitasz się ze mną ?
- Oczywiście - powiedziała cicho Milagros - jak minęła ci podróż?.
- Wyjątkowo dobrze- odpowiedział uśmiechając się. Wszyscy siedzieli pochłonięci rozmową tylko kilka wtajemniczonych osób pobladło lub nabrało wody w usta. William nie mogąc znieść tej całej sytuacji wyszedł a za nim zaraz wybiegła Lu.

Willy - Lu zapukała do drzwi jego pokoju po czym bez czekania na zaproszenie weszła do środka. Chłopak leżał na łóżku z twarzą wtuloną w poduszkę. Nie płakała ale czuł się tragicznie a po jego głowie krążyły pesymistyczne myśli. Dlaczego musiał zakochać się akurat w siostrze Brendy skoro już wcześniej przeczuwał że z tej znajomości nie wyniknie nic dobrego ale on jak zwykle z uporem maniaka lgnął do kłopotów jak ćma do światła. Mógł wybrać Lu, jest piękna zmysłowa i nie banalna cokolwiek można by powiedzieć na pewno by się z nią nie nudził ale przecież to nie jego klimaty nie potrafił by czuć się swobodnie przy takiej kobiecie jak Lukrecja. Jednak on musiał zakochać się w tym diable z buzią aniołka a teraz tak jakby nigdy nic pojawia się jej narzeczony i wszyscy są szczęśliwi poza nim rzecz jasna. Jak zwykle po prostu żyć nie umierać pomyślał z ironią.
- Willy - usłyszał pukanie do swoich drzwi po czym melodyjny słodki głosik który tak bardzo go irytował za każdym razem kiedy go słyszał. Postanowił zignorować Lukrecję w nadziei że zrezygnuj i zostawi go w spokoju. Jednak tak się nie stało. Po chwili usłyszał jak drzwi się otwierają i ktoś zmierza w jego kierunku powolnymi kroczkami. Przysiadła na skraju jego łóżka i zaczęła bawić się jego włosami.
- Willy kociaku nie przejmuj się nią ona nie jest tego warta- powiedziała bawiąc się jego włosami. Willy tylko parsknął.
- Zakochałem się w niej zrozum - powiedział pełnym żalu głosem nie podnosząc głowy z poduszki. Dziewczyna zaczęła głaskać go po głowie i dostrzegła doskonałą szansę w takim obrocie spraw.
- Oj Willy są dużo lepsze które czekają tylko na jedno twoje słowo - powiedziała dość wymownie i uśmiechnęła się pod nosem.
- Ale ja nie chce żadnej innej ja chcę Mili i tylko ją - powiedział Willy dobitnie- nie wyobrażam sobie siebie bez niej teraz gdy odlazłem kobietę swojego życia.
- Willy potrzebujesz pocieszenia kotku - powiedziała Lu i zaczęła wodzić opuszkami swych palców po jego karku, skłamał by gdyby powiedział że nie sprawiała mu tym przyjemności ale wolał by tego nie robiła.
- Potrzebuję zostać sam Lukrecjo - powiedział Willy odwracając się w jej stronę i spowrotem opadając na poduszkę i uśmiechnął się do niej żałośnie - ten kotek sam musi wylizać swoje rany
- Pozwól że ja je wyliżę - powiedziała Lu i zaczęła całować go namiętnie w usta po chwili rozpięła jeden guzik jego niebieskiej koszuli. Willy przez chwile oddawał pocałunki nawet wplótł palce w jej włosy na co odpowiedziała mruknięciem zadowolenia. Jednak po chwili opamiętał się i odsunął ją od siebie.
- Lukrecjo lepiej nie - powiedział nie chciał jej wykorzystać a zdawał sobie sprawę że w tym momencie nie było by to niczym więcej jak chwilą zemsty na jego czarnulce. - chcę zostać sam.
- Zostanę z tobą przystojniaku- powiedziała pochylając się nad nim chcąc go znowu pocałować
- Lu proszę - powiedział stanowczo odsuwając ją od siebie.
- No dobrze ale wrócimy do tego - powiedziała i odwróciła się aby wyjść . Nie widział jej pełnego triumfu uśmiechu kiedy wychodziła z jego pokoju. Czuła że sprawy nareszcie zaczynają toczyć się po jej myśli.

Milagros z Rafaelem siedzieli w salonie towarzyszyli im Bastian, Brenda,Alejandro oraz Miranda. Miranda od razu wyczuła że pomiędzy młodszą Montero a jej narzeczonym nie dzieje się najlepiej. Poza tym wychodziła z założenia że gdyby naprawdę go kochała to nigdy nie wiązała by się z Willym.
- Kochanie nareszcie możemy trochę czasu spędzić razem wiem że się cieszysz- powiedział Rafael obejmując zaborczo Milagros czym tylko ją przytłoczył tak że dziewczyna ledwo mogła oddychać. Rafael mógł być jej najlepszym przyjacielem i byłby gdyby nie popsuł tej relacji kilka lat wcześniej darząc ją innymi względami niźli przyjaciel. Jej ojciec od razu to wyczuł i postanowił ich ze sobą wyswatać, kiedy dziewczyna sprzeciwiła się ojciec postawił sprawy na ostrzu noża. Ich firma upadała, małżeństwo z San Mariną było doskonałą okazją by uratować rodzinę i Milagros chcąc uniknąć poczucia winy zgodziła się bez wahania. Rafael był miły, elokwentny oraz zabawny nie jedna dziewczyna się za nim oglądała i pewnie mógłby mieć każdą gdyby to młodsza Montero nie wpadła mu w oko. A im ona bardziej się mu opierała tym bardziej on jej pragnął i tak stali się oficjalną parą.
- Oczywiście że się cieszy z twojego przyjazdu- powiedziała Brenda którą ta cała sytuacja nieźle bawiła. - jestem przekonana że stęskniła się za tobą, prawda siostrzyczko?
- Tak - powiedziała Mili nie chcąc urazić chłopaka, który zupełnie nie zdawał sobie sprawy z zaistniałej sytuacji. Wiedziała że nie może powiedzieć mu o Williamie i czuła jak jakaś gula coraz bardziej zaciska się jej w gardle.
- Oprowadzisz mnie po posiadłości skarbie - zapytał patrząc w piękne oczy narzeczonej z uwielbieniem.
- Chodźmy- podziała szybko uważając że to doskonała okazja aby uwolnić się od siostry która cały czas posyłała jej perfidny uśmieszki. Gdyby mogła wstała by teraz i udusiła tą blondi własnymi rękami ale nic by to nie dało co najwyżej wylądowała by za kratami. Złota klatka w jakiej bez wątpienia zamknie ją San Marina wydawała się już lepszym wyjściem niż zimna obskurna więzienna cela dzielona z jakimiś dewiantkami.
- Czyż nie uroczo wyglądają kochanie - powiedziała Brenda uśmiechając się do Alejandra
- mógłbym rzec że tworzą tak piękną parę jak wy ale skłamał bym - powiedział Bastian puszczając Brendzie oczko- ponieważ wam nikt nie dorówna a ty Mirando znalazłaś sobie kogoś już kogoś na zastępstwo po Leonardzie
- Nie i nie mam zamiaru szukać - powiedziała Miranda szybko- wolę być sama niż tkwić w pełnym zakłamania związku.
- Masz jakiś konkretny związek na myśli? - zapytała Brenda patrząc na Mirandę z wyzwaniem
- Jestem pewna że nie chciała byś bym o tym mówiła głośno ale znalazło by się kilka takich- powiedziała Miranda odgryzając się Brendzie
- Chętnie Mimi posłucham - powiedział Alejandro zdrabniając jej imię jak za czasów ich narzeczeństwa co nie umknęło uwadze Bastiana.
- Myślę że nasza Mimi jest po porostu zazdrosna tyle wspaniałych par wokół niej tylko ona nadal pozostaje sama - zakpił Bastian z dziewczyny.
- Mylisz się samotność akurat mi nie doskwiera - Miranda była niezwykle opanowana odpowiadała nieomal z uśmiechem na twarzy co wprawiło w niezłe zadziwienie zarówno Brendę jak Bastiana.
-Nie może narzekać na samotność ma wspaniałego syna w moim braciszku- Alejandro trafił w samo sedno. Diegito wynagradzał Mirandzie każdą samotną i przepłakaną noc, każde upokorzenie ze strony Brendy oraz każdą zaczepkę Bastiana. Był jak jej własny akumulator dzięki niemu z dnia na dzień stawała się coraz silniejsza i potrafiła nosić dumnie uniesioną głowę.

Lu - Brenda zobaczyła jak jej przyjaciółka zbiega po schodach z góry i wychodzi do ogrodu na tyłach domu. Była bardzo ciekawa jak rozwinęła się sytuacja między nią a młodym Irasabalem i szybko pożegnawszy się z towarzystwem pomknęła za nią - i co opowiadaj ?
- Myślę że jestem na najlepszej drodze całowaliśmy się- wyznała podekscytowana Lu
- Ullala to genialne działaj Lu działaj nie pozwól zmarnować się takiej szansie - powiedziała Brenda z zadowoleniem. - teraz gdy przyjechał Rafael Willly wymaga pocieszenia i szybciej ulegnie.
- Oj ulegnie ulegnie już ja się o to postaram - powiedziała Lu zadowolona - już ja wiem jak się nim zająć..
- Tylko żeby ci nie przyszło do głowy zajmować się też Rafaelem - powiedziała Brenda i pogroziła jej palcem.
- Twój szwagier mnie nie obchodzi, interesuje mnie tylko Willy - Lu patrzyła w dal wyobrażając sobie wszystko to co zrobi temu kociakowi jeśli jej tylko na to pozwoli.

..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tulipanowa
Idol
Idol


Dołączył: 29 Sie 2014
Posty: 1705
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:46:52 03-02-15    Temat postu:

Nowy Banerek:)

[img][link widoczny dla zalogowanych][/img]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
syla6667
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 30270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:06:44 03-02-15    Temat postu:

zmiana w obsadzie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:00:30 09-02-15    Temat postu:

Jak bym palnęła tą Brende to by się nogami nakryła. Co jej to przeszkadza że Mill spotyka się z Willem .. no ale cóż zołzy już tak mają . Dobrze przynajmniej że Alejnadro usłyszał jak Brenda się odnosi do siostry .. mam nadzieje że w końcu zrozumie że Brenda jest beznadziejna. Ja widzę , że tu Will jest bardzo za Mill, no i na odwrót Wgl co to za Rafael , przecież nie może wyjść za kogos bo tak ojciec chce. Dobrze że matka zgodziła się porozmawiać z ojcem , chociaż ona jest w porządku. Lu jak widac też nie podoba sie to że mieli by być parą . Z góry widać , że nie jest dobrze pomiędzy Mill a tym całym Rafelem , a teraz kiedy pojawił się Will na pewno nie będzie. Lu za wszelką cenę próbuje uwieść młodego Irasabala .Trosze brakuje mi wątku Mirandy i Alejandra jakiegoś wybuchu namietnosci Czekam na kolejne :d
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tulipanowa
Idol
Idol


Dołączył: 29 Sie 2014
Posty: 1705
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:33:29 21-02-15    Temat postu:

Zapraszam na kolejny odcinek

Rozdział14

Tymczasem gdzieś w Londynie pewna piękno o egzotycznej urodzie pakowała swoje walizki. Postanowiła zgodzić się na wyjazd z swoim kochankiem do Meksyku w zasadzie ona tylko tam wracała. Miała tam dom rodziców. Co prawda z matką oraz bratem nigdy nie nażyli się większą sympatią a ojciec już dawno nie żył ale rodzina to rodzina i od czasu do czasu trzeba przypomnieć im o swoim istnieniu. Tym razem miała zamieszkać w posiadłości swojego kochanka nieopodal rezydencji w której przebywał obecnie Bastian jak wynikało z listu który niedawno otrzymała od matki. Hacjenda del Rosas którą kupił Aron miała potencję pomimo swojego zaniedbania i czuła że kobieta może przemienić ją w prawdziwy okazały pałacyk i miała zamiar tego dokonać.
- Jak pakowanie? - zapytała Paola przyjaciółki, kiedy spotkały się w przytulnej herbaciarni aby porozmawiać.
- Praktycznie już wszystko mam a poza tym Aron często podróżuje do Londynu i jeśli czegoś będzie mi trzeba to na pewno mi przywiezie - powiedziała Clarisa upijając łyk swej herbaty- tylko w anglii herbata smakuje tak dobrze, też tak uważasz czy tylko ja odniosłam takie wrażenie?
- Zgadzam się z tobą - powiedziała Paola popijając także swój napar z czarnej herbaty i trawy cytrynowej - na pewno nigdzie indziej nie znajdziesz tylu gatunków herbat co tutaj.. wiesz będę za tobą tęsknić
- Ja za tobą też słoneczko - powiedziała Clarisa z lekką nutą smutku- z kim będę szarżować po butikach .. wracam do Meksyku dopiero w listopadzie a i tak będę mieszkać spory kawał od ciebie.
- A może zmienisz zdanie i pojedziesz ze mną pomieszkasz trochę z nami będzie fajnie - próbowała znowu przekonywać przyjaciółkę Clarissa ale wiedziała ze jeżeli Irasabalówna podjęła już decyzję to na pewno będzie przy niej trwać.
- nie ma mowy a co ja bym tam robiła była bym piątym kołem u wozu przy was gołąbeczki - powiedziała z rozbawieniem- dziękuję ale nie skorzystam

Alejandro siedział w salonie swojej rezydencji i oglądał rodzinny album. Nieświadoma jego obecności Miranda zeszła po schodach na dół by pooglądać wieczorne wiadomości. Zdziwiła się mocno widząc swojego byłego narzeczonego gdyż spodziewała się że wyszedł gdzież z Brendą.
- Alejandro ty tutaj - zapytała chłopaka kiedy utkwił w niej spojrzenie. Podziwiał jej urodę z dnia na dzień coraz bardziej, z biegiem czasu była coraz piękniejsza - myślałam że wyszedłeś gdzieś z Brendą
- Jak widzisz zostałem - powiedział chłopak nie przestając patrzyć jej w oczy - Brenda wyszła gdzieś z Maksem i Victorią napijesz się czegoś ?
- Coś zimnego- powiedziała machnąwszy ręką na znak że jest to bez znaczenia dla niej co chłopak jej naleje - zeszłam oglądnąć popołudniowe wiadomości dobrze wiedzieć co dzieje się w wielkim świecie.
- Miranda lubi Mirindę pomarańczową - zaśmiał się chłopak i podał jej szklankę z pomarańczowym napojem.
- A ty nadal stroisz sobie z tego żarty- zawtórowała mu i usiadła wygodnie na kanapie zakładając nogę na nogę. Miała na sobie skórzana granatową spódniczkę przed kolano i do tego białą bokserkę.
- Pewne rzeczy się nie zmieniają kotku - powiedział chłopak i widać było że ma bardzo dobry humor tego dnia
- Spoko Aleksik - powiedziała używając zdrobnienia jego imienia którego wyjątkowo nie lubił a które nie przeszkadzało mu jedynie słyszane od niej. - skoro się nie zmieniają to się nie zmieniają
- Podła ..musisz wszystko wykorzystywać przeciw mnie- powiedział po czym puścił do niej oczko
- No a jakże by inaczej - zaśmiała się i chyba p oraz pierwszy od swojego przyjazdu zobaczył jej prawdziwy beztroski uśmiech który tak kochał. Siedziała obok niego na kanapie i z uwagą wpatrywała się w nadawane właśnie wieczorne wiadomości a on zainteresowaniem w nią.
- Zastanawiałaś się kiedyś jak by to było gdybyśmy zostali małżeństwem - zapytał wprost - mogliśmy teraz mieć gromadkę dzieci biegających wokół nas gdyby wszystko potoczyło się inaczej ..
- Alejandro - przerwała mu w pół słowa. Oczywiście że nie jedokrotnie zastanawiała się jak by to było teraz gdyby była jego żoną. Mogli być razem bardzo szcześliwi bo mocno się kochali gdyby nie ten drań na pewno wszystko potoczyło by się inaczej.- poco do tego teraz wracać, rozdrapywać stare zabliźnione rany kiedy to tak odległa przeszłość.
- Ja to wszystko odczuwam tak jakby wydarzyło się zaledwie wczoraj - powiedział i ujął jej twarz w dłonie - tak bardzo cię kochałem
- A ja cię zawiodłam wiem jednak tak jak wcześniej powiedziałam czasu nie da się zawrócić - powiedziała patrząc mu w oczy. - obiecuje że kiedyś o tym porozmawiamy dobrze?
- Dlaczego nie teraz? - zapytał Alejandro marszcząc czoło- dlaczego jest tyle niedomówień między nami czy nie czas z tym skończyć?
- Bo teraz nie jest odpowiedni moment na taką rozmowę - powiedziała Miranda stanowczo.
- A kiedy taki moment nadejdzie? - zapytał równie stanowczo gdyż nie lubił niewyjaśnionych sytuacji.
- Nie wiem ale kiedy przyjdzie czas wszystko ci opowiem - powiedziała. Nie chciała mu mówić teraz gdy w domu tyle się działo ale kiedyś wyjaśnią sobie wszystko. Szkoda było jej tylko tego że Alejandro w końcu przekona się jaki naprawdę jest jego przyjaciel i będzie to dla niego prawdziwe rozczarowanie.

Willy zaczekaj proszę - powiedziała Mily błagalnie widząc blondyna. Oparł się o framugę swoich drzwi i czekał na brunetkę ze znudzoną miną.
- Mogę ci w czymś pomóc ..pomyślałem że teraz gdy jest tutaj twój narzeczony ja ci już nie jestem potrzebny- powiedział z ironią patrząc jej w oczy.
- Willy jak tak możesz mówić Rafael nic mnie nie interesuje ..dlaczego nie możesz zrozumieć że jestem z nim tylko ze względu na mojego ojca- powiedziała dziewczyna żałośnie spuszczając głowę. Chłopak wiedział ze jezli czegoś zaraz nie zrobi to pocałuje brunetkę i szybko otwierając drzwi wszedł do swojego pokoju. Zdziwił się mocno kiedy na swoim łóżku zobaczył Lukrecję w seksownej pozie. Miała na sobie różową koronkową bieliznę mgiełkę i uśmiechała się do niego kokieteryjnie.
- A czy ty jesteś dzieckiem by słuchać swojego ojca Milagros - pytanie to sprawiło że poczuła się jeszcze gorzej. To wszystko było tak bardzo skomplikowane że dziewczyna nie wiedziała jak mu to wyjaśnić. Nawet jeśli była już praktycznie pełnoletnia to ojciec zawsze miał nad nią władzę. Jeśli by się mu sprzeciwiła to by się jej wyrzekł zabronił by także matce by się z nią kontaktowała a tego brunetka by nie zniosła.Matka natomiast była zbyt słaba by przeciwstawić się ojcu w tak ważnej dla niego sprawie.
- Nie ale to jest bardziej skomplikowane niż myślisz bardzo chciała bym się mu przeciwstawiać ale nie mogę - powiedziała i chciała jeszcze coś dodać ale zmieniła zdanie i zamilkła

Nareszcie ileż można czekać przystojniaku- przywitała go z szerokim uśmiechem.
- Można wiedzieć co ty tutaj robisz.jak w ogóle mogłaś wejść do tego pokoju bez mojego zaproszenia- zapytał z oburzeniem podchodząc do niej i usiadł na skraju łóżka - czego ty odemnie oczekujesz Lu ..chcesz romansu?
- Nie najdroższy Lucrecia Mendoza nie jest kobietą a chwilę, nigdy nie będę zabawką w ręku mężczyzny postanowiłam zostać twoją żoną i dopnę swego inaczej nie nazywała bym się Mndoza.
- Lu powedziałem ci już że tylko tracisz czas i żebyś sobie odpuściła bo nigdy się z tobą nie ożenię - powedział najdelikatniej jak tylko potrafił.
- Zobaczysz kotku i tak skończysz jako mój mąż - powiedziała Lu i pocałowała go w usta aby przypieczętować te słowa
- Czy ty mi grozisz Lucrecio - zapytał oszołomiony tym co zrobiła chłopak.
- Nie ja ci to tylko obiecuję i uwierz ja zawsze dotrzymuje swych obietnic kochany ..- zaśmiała się głośnio i pogłaskała chłopaka po policzku po czym wyszła z jego pokoju narzucając na siebie jedwabny biały szlafroczek i puszczając mu całusa w powietrzu.- myśl o mnie bay bay
- Lucrecio Mendoza jesteś szalona- powiedział chłopak jeszcze przez dobrą chwilę wpatrując się w drzwi za którymi zniknęła.

Ty - powiedziała po wyjściu z jego pokoju i idąc korytarzem gdy spostrzegła Rafaela - podejdź tutaj.
- Ja - Rafael zdziwił się tym że go zawołała - mogę ci w czymś pomóc?
- Nie zostaliśmy jeszcze sobie przedstawieni nazywam się Lucrecia Mendoza i jestem dziewczyną Willego Irrasabala do którego przystawia się twoja dziewczyna - powiedziała podchodząc do niego i kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.
- Doprawdy- w jego oczach pojawiły się wesołe ogniki. Dziewczyna wydała mu się bardzo zabawna ale przy tym nieco szalona - i czegoś oczekujesz w związku z tym ode mnie ?
- Wydaje mi się że jej zachowanie wynika z czystej samotności pomóż jej i rozpieść ją a wtedy i ona zapomni o moim narzeczonym - powiedziała Lukrecja cały czas patrząc w jego oczy. Stała przed nim pół naga z rozwiązanym szlafroczkiem - pilnuj jej dokładniej ..to chyba jest do zrobienia?
Ta - powiedział i odkasłał zakrywając dłonią usta - jesteś narzeczoną Irasabala planujecie ślub?
- Tak ale to tajemnica wie o tym tylko Brenda i teraz ty więc liczę na twoją dyskrecją SanMarina - powiedziała dziewczyna poklepując go po ramieniu i odeszła
- Oczywiście będę milczał jak zaklęty- powiedział i pokręcił głową- jakaś wariatka..jak Boga kocham

Zapukał do drzwi brunetki stanowczo i energicznie. Czekał chwilę aż się ubrała w przewiewną kwiecistą sukienkę i pantofle i podeszła do drzwi by otwożyć. Kiedy otwożyła drzwi na jej twarzy odmalowało się spore zdziwnie.
- Rafael..mogę ci w czymś pomóc ? - zapytała Milagros wpuszczając swojego nażeczonego do pokoju.
-Chciałbym porozmawiać z tobą o czymś ważnym - powedział wchodząc do jej pokoju.
- Usiądz ..słucham o czym chcesz porozmawiać? - zapytała Mili siadając na przeciw chłopaka który usiadł na skraju fotela pod oknem.
- Jest taka delikatna sprawa..ja mogę pomóc tobie a ty mnie - powedział przyglądając się dziewczynie
- W jaki sposób Rafaelu- zapytała Milagros podpierając łokciem brodę.
- Nasi rodzice chcą byśmy się pobrali - Mili już chciała coś powedzieć ale powstrzymał ją gestem dłoni - jednak poznałem kogoś i się zakochałem, widzę że tyteż kogoś masz
- I jak chcesz to rozwiązać ? - zapytała dziewczyna nie wiedząc co on ma na myśli.
- Naszym rodziną napewno nie spodoba się to i będą nam wszystko utrudniać więc wpadłem na taki pomysł by narazie nie wyprowadzać ich z błędu niech myślą sobie że jesteśmy razem..ja będę spotykał się z Adrianą ty z Willym i wszyscy będą zadowoleni - powedział chłopak i czekał na reakcję dziewczyny. Mili przez chwilę milczała nie wiedziała jak zzareagować i co o tym myśleć.
- nie wiem pozwól mi to przemyśleć- powedziała w końcu - nie zrozum mnie źle ale jest to zbyt poważna sprawa jak dla mnie by bez zastanowienia podejmować takie decyzje
- zgadzam się i oczywiście nie popędzam cię z odpowedzią porozmawiamy kiedy będziesz gotowa - powedział Rafael podnosząc się z fotela i wychodząc z jej pokoju. - a i uważaj na tę blądynkę ..Lukrecję, wydaje mi się że nie ma zbyt po kolei w głowie.



...


Ostatnio zmieniony przez tulipanowa dnia 16:47:23 29-05-15, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tulipanowa
Idol
Idol


Dołączył: 29 Sie 2014
Posty: 1705
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:33:39 21-02-15    Temat postu:

Zapraszam na kolejny odcinek

Rozdział14

Tymczasem gdzieś w Londynie pewna piękno o egzotycznej urodzie pakowała swoje walizki. Postanowiła zgodzić się na wyjazd z swoim kochankiem do Meksyku w zasadzie ona tylko tam wracała. Miała tam dom rodziców. Co prawda z matką oraz bratem nigdy nie nażyli się większą sympatią a ojciec już dawno nie żył ale rodzina to rodzina i od czasu do czasu trzeba przypomnieć im o swoim istnieniu. Tym razem miała zamieszkać w posiadłości swojego kochanka nieopodal rezydencji w której przebywał obecnie Bastian jak wynikało z listu który niedawno otrzymała od matki. Hacjenda del Rosas którą kupił Aron miała potencję pomimo swojego zaniedbania i czuła że kobieta może przemienić ją w prawdziwy okazały pałacyk i miała zamiar tego dokonać.
- Jak pakowanie? - zapytała Paola przyjaciółki, kiedy spotkały się w przytulnej herbaciarni aby porozmawiać.
- Praktycznie już wszystko mam a poza tym Aron często podróżuje do Londynu i jeśli czegoś będzie mi trzeba to na pewno mi przywiezie - powiedziała Clarisa upijając łyk swej herbaty- tylko w anglii herbata smakuje tak dobrze, też tak uważasz czy tylko ja odniosłam takie wrażenie?
- Zgadzam się z tobą - powiedziała Paola popijając także swój napar z czarnej herbaty i trawy cytrynowej - na pewno nigdzie indziej nie znajdziesz tylu gatunków herbat co tutaj.. wiesz będę za tobą tęsknić
- Ja za tobą też słoneczko - powiedziała Clarisa z lekką nutą smutku- z kim będę szarżować po butikach .. wracam do Meksyku dopiero w listopadzie a i tak będę mieszkać spory kawał od ciebie.
- A może zmienisz zdanie i pojedziesz ze mną pomieszkasz trochę z nami będzie fajnie - próbowała znowu przekonywać przyjaciółkę Clarissa ale wiedziała ze jeżeli Irasabalówna podjęła już decyzję to na pewno będzie przy niej trwać.
- nie ma mowy a co ja bym tam robiła była bym piątym kołem u wozu przy was gołąbeczki - powiedziała z rozbawieniem- dziękuję ale nie skorzystam

Alejandro siedział w salonie swojej rezydencji i oglądał rodzinny album. Nieświadoma jego obecności Miranda zeszła po schodach na dół by pooglądać wieczorne wiadomości. Zdziwiła się mocno widząc swojego byłego narzeczonego gdyż spodziewała się że wyszedł gdzież z Brendą.
- Alejandro ty tutaj - zapytała chłopaka kiedy utkwił w niej spojrzenie. Podziwiał jej urodę z dnia na dzień coraz bardziej, z biegiem czasu była coraz piękniejsza - myślałam że wyszedłeś gdzieś z Brendą
- Jak widzisz zostałem - powiedział chłopak nie przestając patrzyć jej w oczy - Brenda wyszła gdzieś z Maksem i Victorią napijesz się czegoś ?
- Coś zimnego- powiedziała machnąwszy ręką na znak że jest to bez znaczenia dla niej co chłopak jej naleje - zeszłam oglądnąć popołudniowe wiadomości dobrze wiedzieć co dzieje się w wielkim świecie.
- Miranda lubi Mirindę pomarańczową - zaśmiał się chłopak i podał jej szklankę z pomarańczowym napojem.
- A ty nadal stroisz sobie z tego żarty- zawtórowała mu i usiadła wygodnie na kanapie zakładając nogę na nogę. Miała na sobie skórzana granatową spódniczkę przed kolano i do tego białą bokserkę.
- Pewne rzeczy się nie zmieniają kotku - powiedział chłopak i widać było że ma bardzo dobry humor tego dnia
- Spoko Aleksik - powiedziała używając zdrobnienia jego imienia którego wyjątkowo nie lubił a które nie przeszkadzało mu jedynie słyszane od niej. - skoro się nie zmieniają to się nie zmieniają
- Podła ..musisz wszystko wykorzystywać przeciw mnie- powiedział po czym puścił do niej oczko
- No a jakże by inaczej - zaśmiała się i chyba p oraz pierwszy od swojego przyjazdu zobaczył jej prawdziwy beztroski uśmiech który tak kochał. Siedziała obok niego na kanapie i z uwagą wpatrywała się w nadawane właśnie wieczorne wiadomości a on zainteresowaniem w nią.
- Zastanawiałaś się kiedyś jak by to było gdybyśmy zostali małżeństwem - zapytał wprost - mogliśmy teraz mieć gromadkę dzieci biegających wokół nas gdyby wszystko potoczyło się inaczej ..
- Alejandro - przerwała mu w pół słowa. Oczywiście że nie jedokrotnie zastanawiała się jak by to było teraz gdyby była jego żoną. Mogli być razem bardzo szcześliwi bo mocno się kochali gdyby nie ten drań na pewno wszystko potoczyło by się inaczej.- poco do tego teraz wracać, rozdrapywać stare zabliźnione rany kiedy to tak odległa przeszłość.
- Ja to wszystko odczuwam tak jakby wydarzyło się zaledwie wczoraj - powiedział i ujął jej twarz w dłonie - tak bardzo cię kochałem
- A ja cię zawiodłam wiem jednak tak jak wcześniej powiedziałam czasu nie da się zawrócić - powiedziała patrząc mu w oczy. - obiecuje że kiedyś o tym porozmawiamy dobrze?
- Dlaczego nie teraz? - zapytał Alejandro marszcząc czoło- dlaczego jest tyle niedomówień między nami czy nie czas z tym skończyć?
- Bo teraz nie jest odpowiedni moment na taką rozmowę - powiedziała Miranda stanowczo.
- A kiedy taki moment nadejdzie? - zapytał równie stanowczo gdyż nie lubił niewyjaśnionych sytuacji.
- Nie wiem ale kiedy przyjdzie czas wszystko ci opowiem - powiedziała. Nie chciała mu mówić teraz gdy w domu tyle się działo ale kiedyś wyjaśnią sobie wszystko. Szkoda było jej tylko tego że Alejandro w końcu przekona się jaki naprawdę jest jego przyjaciel i będzie to dla niego prawdziwe rozczarowanie.

Willy zaczekaj proszę - powiedziała Mily błagalnie widząc blondyna. Oparł się o framugę swoich drzwi i czekał na brunetkę ze znudzoną miną.
- Mogę ci w czymś pomóc ..pomyślałem że teraz gdy jest tutaj twój narzeczony ja ci już nie jestem potrzebny- powiedział z ironią patrząc jej w oczy.
- Willy jak tak możesz mówić Rafael nic mnie nie interesuje ..dlaczego nie możesz zrozumieć że jestem z nim tylko ze względu na mojego ojca- powiedziała dziewczyna żałośnie spuszczając głowę. Chłopak wiedział ze jezli czegoś zaraz nie zrobi to pocałuje brunetkę i szybko otwierając drzwi wszedł do swojego pokoju. Zdziwił się mocno kiedy na swoim łóżku zobaczył Lukrecję w seksownej pozie. Miała na sobie różową koronkową bieliznę mgiełkę i uśmiechała się do niego kokieteryjnie.
- A czy ty jesteś dzieckiem by słuchać swojego ojca Milagros - pytanie to sprawiło że poczuła się jeszcze gorzej. To wszystko było tak bardzo skomplikowane że dziewczyna nie wiedziała jak mu to wyjaśnić. Nawet jeśli była już praktycznie pełnoletnia to ojciec zawsze miał nad nią władzę. Jeśli by się mu sprzeciwiła to by się jej wyrzekł zabronił by także matce by się z nią kontaktowała a tego brunetka by nie zniosła.Matka natomiast była zbyt słaba by przeciwstawić się ojcu w tak ważnej dla niego sprawie.
- Nie ale to jest bardziej skomplikowane niż myślisz bardzo chciała bym się mu przeciwstawiać ale nie mogę - powiedziała i chciała jeszcze coś dodać ale zmieniła zdanie i zamilkła

Nareszcie ileż można czekać przystojniaku- przywitała go z szerokim uśmiechem.
- Można wiedzieć co ty tutaj robisz.jak w ogóle mogłaś wejść do tego pokoju bez mojego zaproszenia- zapytał z oburzeniem podchodząc do niej i usiadł na skraju łóżka - czego ty odemnie oczekujesz Lu ..chcesz romansu?
- Nie najdroższy Lucrecia Mendoza nie jest kobietą a chwilę, nigdy nie będę zabawką w ręku mężczyzny postanowiłam zostać twoją żoną i dopnę swego inaczej nie nazywała bym się Montero.
- Lu powedziałem ci już że tylko tracisz czas i żebyś sobie odpuściła bo nigdy się z tobą nie ożenię - powedział najdelikatniej jak tylko potrafił.
- Zobaczysz kotku i tak skończysz jako mój mąż - powiedziała Lu i pocałowała go w usta aby przypieczętować te słowa
- Czy ty mi grozisz Lucrecio - zapytał oszołomiony tym co zrobiła chłopak.
- Nie ja ci to tylko obiecuję i uwierz ja zawsze dotrzymuje swych obietnic kochany ..- zaśmiała się głośnio i pogłaskała chłopaka po policzku po czym wyszła z jego pokoju narzucając na siebie jedwabny biały szlafroczek i puszczając mu całusa w powietrzu.- myśl o mnie bay bay
- Lucrecio Mendoza jesteś szalona- powiedział chłopak jeszcze przez dobrą chwilę wpatrując się w drzwi za którymi zniknęła.

Ty - powiedziała po wyjściu z jego pokoju i idąc korytarzem gdy spostrzegła Rafaela - podejdź tutaj.
- Ja - Rafael zdziwił się tym że go zawołała - mogę ci w czymś pomóc?
- Nie zostaliśmy jeszcze sobie przedstawieni nazywam się Lucrecia Mendoza i jestem dziewczyną Willego Irrasabala do którego przystawia się twoja dziewczyna - powiedziała podchodząc do niego i kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.
- Doprawdy- w jego oczach pojawiły się wesołe ogniki. Dziewczyna wydała mu się bardzo zabawna ale przy tym nieco szalona - i czegoś oczekujesz w związku z tym ode mnie ?
- Wydaje mi się że jej zachowanie wynika z czystej samotności pomóż jej i rozpieść ją a wtedy i ona zapomni o moim narzeczonym - powiedziała Lukrecja cały czas patrząc w jego oczy. Stała przed nim pół naga z rozwiązanym szlafroczkiem - pilnuj jej dokładniej ..to chyba jest do zrobienia?
Ta - powiedział i odkasłał zakrywając dłonią usta - jesteś narzeczoną Irasabala planujecie ślub?
- Tak ale to tajemnica wie o tym tylko Brenda i teraz ty więc liczę na twoją dyskrecją SanMarina - powiedziała dziewczyna poklepując go po ramieniu i odeszła
- Oczywiście będę milczał jak zaklęty- powiedział i pokręcił głową- jakaś wariatka..jak Boga kocham

Zapukał do drzwi brunetki stanowczo i energicznie. Czekał chwilę aż się ubrała w przewiewną kwiecistą sukienkę i pantofle i podeszła do drzwi by otwożyć. Kiedy otwożyła drzwi na jej twarzy odmalowało się spore zdziwnie.
- Rafael..mogę ci w czymś pomóc ? - zapytała Milagros wpuszczając swojego nażeczonego do pokoju.
-Chciałbym porozmawiać z tobą o czymś ważnym - powedział wchodząc do jej pokoju.
- Usiądz ..słucham o czym chcesz porozmawiać? - zapytała Mili siadając na przeciw chłopaka który usiadł na skraju fotela pod oknem.
- Jest taka delikatna sprawa..ja mogę pomóc tobie a ty mnie - powedział przyglądając się dziewczynie
- W jaki sposób Rafaelu- zapytała Milagros podpierając łokciem brodę.
- Nasi rodzice chcą byśmy się pobrali - Mili już chciała coś powedzieć ale powstrzymał ją gestem dłoni - jednak poznałem kogoś i się zakochałem, widzę że tyteż kogoś masz
- I jak chcesz to rozwiązać ? - zapytała dziewczyna nie wiedząc co on ma na myśli.
- Naszym rodziną napewno nie spodoba się to i będą nam wszystko utrudniać więc wpadłem na taki pomysł by narazie nie wyprowadzać ich z błędu niech myślą sobie że jesteśmy razem..ja będę spotykał się z Adrianą ty z Willym i wszyscy będą zadowoleni - powedział chłopak i czekał na reakcję dziewczyny. Mili przez chwilę milczała nie wiedziała jak zzareagować i co o tym myśleć.
- nie wiem pozwól mi to przemyśleć- powedziała w końcu - nie zrozum mnie źle ale jest to zbyt poważna sprawa jak dla mnie by bez zastanowienia podejmować takie decyzje
- zgadzam się i oczywiście nie popędzam cię z odpowedzią porozmawiamy kiedy będziesz gotowa - powedział Rafael podnosząc się z fotela i wychodząc z jej pokoju. - a i uważaj na tę blądynkę ..Lukrecję, wydaje mi się że nie ma zbyt po kolei w głowie.



...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyśka
King kong
King kong


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:14:08 24-02-15    Temat postu:

Ooooo Alejandro z miranda chyba przez moment poczuli się tak jak dawniej , ale szkoda , że nic mu nie powiedziała o tym jak było przedtem ... a moim zdaniem on powinien wiedzieć , o wszystkim mimo że to nie będzie miłe, i może wtedy do siebie wrócą
Ten Rafael okazała się całkiem spoko , hhahah no i tak jak powiedział Lu to nie ma pokoleji w głowie;p I wątpie żeby Willy był jej mężem ;D Czekam na nowy rozdział
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tulipanowa
Idol
Idol


Dołączył: 29 Sie 2014
Posty: 1705
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:25:20 24-02-15    Temat postu:

No chyba że wymyśli jakiś intrygę i wołami go zaciągnie przed ołtarz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 8 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin