Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pasion 2 - kontynuacja czyli Sidła namiętności dla dorosłych
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 161, 162, 163  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ela0909
King kong
King kong


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:35:16 12-12-10    Temat postu:

JAKŻE CUDOWNIE OPISAŁAS POWRÓT KOCHANYCH NA LA IGUANE, PRZEPIEKNIE, GRATULUJE.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:07:26 12-12-10    Temat postu:

wracając z La Iguany Ricardo postanowił ,że zanim zawitają z powrotem do San Fernando odwiedzą opactwo Monte Carmelo,gdzie niegdyś pod nazwiskiem Lopeza de Carvajala po raz pierwszy wziął ślub z ukochaną Camilą...
gdy już znaleźli się pod murami opactwa Camila przytuliła się do męża i powiedziała
-dobrze to kochanie wymyśliłeś ,przy okazji dam za mszę za duszę mojego ojca Justa i Pauliny, którzy zginęli tragicznie ....
ja chciałbym by ojciec Lorenzo, który w tamtą noc dawał nam ślub pobłogosławił nas ponownie z całą naszą rodziną szepnął cicho Ricardo
Mario i Jimena z dwójką swoich dzieci też poprosili o błogosławieństwo i mszę w intencji zdrowia i szczęścia ich rodziny....

Ojciec Lorenzo, który przypomniał sobie młodą parę, wiele lat temu biorącą ślub pod osłoną nocy ucieszył się widząc ich znowu już w otoczeniu gromadki dzieciaków
-widzę, że Bóg wasz związek już pobłogosławił powiedział gdy ujrzał małych Salamanków
-wasze zdrowe i śliczne pociechy mówił o dzieciach ojciec Lorenzo są darem bożym i świadczą nie tylko o waszej wielkiej miłości, którą czujecie do siebie ale i łaskawości dla was tego w niebiosach mówił wznosząc ręce ku górze i dając im swoje błogosławieństwo....
wszystkie dzieciaki na pamiątkę tej wizyty dostały różańce przywiezione aż z Watykanu i poświęcone przez papieża, którymi mnisi z Monte Carmelo tylko nielicznych pielgrzymów tam goszczących obdarowywali....
Camila i Ricardo ze łzami w oczach wspominali swój pierwszy ślub,
-choć dla świata ten nasz ślub był nieważny to dla mnie był najprawdziwszy bo ślubowałem ci z głębi serca jako ja Ricardo nie zważając na nazwisko mówił małżonek Camili...
-wiem ,kochanie i nie żałuje niczego bo warto było szeptała tuląc się do męża....
po mszy pomodlili się jeszcze za swoich zmarłych bliskich i wrócili do San Fernando...

tu zastali zrozpaczoną Ursulę bo jej mąż John zaniemógł i ledwo żywy leżał w szpitalu Ofelii
-co się stało zapytali Ursuli zaniepokojeni przyjaciele Foremanów
-to wszystko przez ten napój miłosny chlipała dygocąca ze strachu o męża Ursula.
-mówiłam mu, że za duża dawkę bierze a on nie chciał mnie posłuchać i gdy wypił całą buteleczkę zamiast połowy to o mało nie umarł rozryczała się żona Foremana...
-mówiłam ci, że przedawkowanie tego miłosnego napoju może nawet zabić mężczyznę strofowała Jimena Ursulę...
Ricardo i Mario spoglądając po sobie z jednej strony tłumili śmiech a z drugiej żałowali swojego kompana...
-chciał żonie dogodzić a o mało na łono Abrahama się nie przeniósł szepnął z uśmieszkiem Mario do Ricarda....
Camila szczerze pożałowała przyjaciółki mówiąc
-to nic śmiesznego dla kobiety gdy jej mąż doznaje niemocy, a najgorsze byłoby gdyby umarł w takiej kompromitującej sytuacji westchnęła przypominając sobie śmierć Timoteo de Salamanki ....
-każde lekarstwo na coś pomaga a na coś szkodzi wtrąciła się Ofelia ,a John miał dużo szczęścia ,że jego serce jednak wytrzymało westchnęła i zwracając się do Ursuli powiedziała
-teraz kochaniutka nieprędko w sypialni z mężem pofiglujesz bo on musi się oszczędzać i jeśli nie chcesz szybko zostać wdową to polecam ci ziółka na uspokojenie i zmniejszenie popędliwości szepnęła ...
-tego mi tylko brakowało pomyślała wściekła Ursula, będę musiała znaleźć sobie kogoś do uciech cielesnych bo Johna nie chcę wykończyć i wdową zostać....

Rodolfo Suarez z żoną Marcelą i małą Paolą przed wyjazdem na La Marianę przyszli się pożegnać z Gonzalesami...
Ascanio nosił na rękach swoją małą córeczkę Paolę, tulił ją i całował ,
Manuela patrząc na to myślała, że już za 6 miesięcy może sama obdarzy męża drugą córeczką a Ascanio z niechęcią spoglądał na Marcelę matkę Paoli, nie mógł zrozumieć tej kobiety
- wygląda i mówi jaka jest zakochana w mężu a za plecami go zdradza myślał Ascanio wspominając to co się stało między nim a szwagierką na weselu jego siostry i widząc jak Rodolfo i Marcela przed Gonzalesami nie kryją się z czułościami wobec siebie i głośno chwalą się jacy to są w sobie zakochani...
-mam nadzieję mówił Rodolfo do Manueli Gonzales , że już niedługo i moja żoneczka będzie brzemienna jak ty szwagierko ...
-też tak myślę bo staramy się o to intensywnie co noc wtrąciła się chichocząc Marcela .....
-życzę ci by twoje pragnienia się spełniły powiedziała do bliźniaczej siostry Manuela...
-jak sam zostaniesz ojcem mówił Ascanio do Rodolfa to zrozumiesz mnie jak tęsknię za Paolą nie mając jej na co dzień przy sobie....
-zapewniam cię szwagrze, że Paoli niczego w moim domu nie brakuje a moje dzieci z Marcelą będą traktowane tak samo jak jej starsza córka obiecywał Rodolfo Ascaniowi
-mam nadzieję, że rzeczywiście tak będzie pomyślał Ascanio bo gdyby moja córka miała mieć gorzej niż dzieci jej ojczyma to bez wahania zabrałbym córkę tej Marceli...

Marcela żegnając się ze swoją najlepszą przyjaciółką Adelą szczęśliwą żoną Santiaga już nie zazdrościła jej że spodziewa się dziecka bo była przekonana, że na weselu przyjaciółki sama zaszła w ciążę z Ascaniem....
-jeszcze raz gratuluję ci ślubu i tego maleństwa Marcela wskazała na brzuszek Adeli ściskając ją mocno....
-może przyjedziesz na chrzciny zaproponowała Adela przyjaciółce....
-nie wiem czy będę mogła odpowiedziała Marcela i pomyślała
-wtedy gdy ty będziesz urządzać chrzciny ja pewnie będę rodzić to dziecko tu poczęte i wzdychając już widziała się z upragnionym synkiem na ręku....
-twoje wesele było cudowne i będzie dla mnie niezapomniane mówiła dalej Marcela Suarez myślac o poczęciu swojego potomka...
-też tak sądzę zaśmiała sie Adela mając na myśli tylko dobrą zabawę wszystkich zaproszonych gości....
-wiesz jak tak ci zależy by szybko zostać mamusią to poradzę ci coś mówiła Adela do Marceli
-Jimena de Valencia z receptury jakiegoś medyka wytwarza taki miłosny napój, co pomaga niektórym parom doznawać niesamowitych wrażeń w sypialni bo mężczyznom dodaje wigoru , wiec jakby twój Rodolfo miał z tym problemy to pamiętaj ,że można sobie tym pomóc bo im więcej się próbuje tym lepsze są efekty szeptała Adela przyjaciółce wskazując przy tym na swój brzuszek,
-no wiesz, trzeba często i długo zachichotała Adela mrugajac znacząco ...
Marcela obruszyła się
-mój mąż nie ma żadnych problemów w sypialni, wprost przeciwnie niekiedy ja już mam dosyć i chciałabym już spać a on mi nie daje zaśmiała się Marcela wiedząc ,że Rodolfo coraz intensywniej stara się by wreszcie zostać ojcem
-my też z Santiagiem z tymi rzeczami nie mamy najmniejszego kłopotu pochwaliła się Adela
-Santi zawsze ma na mnie ochotę tak jak ja na niego i jestem bardzo zadowolona z naszego pożycia mówiła rozanielona zakochana młoda mężatka Adela
-swoją drogą czy nie sądzisz ,że los czasami dziwnie nami kieruje mówiła Adela do Marceli, popatrz
-ja i Ascanio pochodzimy z La Mariany a za swoimi współmałżonkami osiedliśmy w San Fernando a ty z Rodolfem swoje miejsce znaleźliście na mojej rodzinnej wyspie....
-wiesz mnie to najbardziej zdziwiło,że ty taka światowa kobieta i podróżniczka dałaś sie złapać takiemu konserwartywnemu mężczyźnie jak Santiago,który kobietę widzi tylko przy mężu i dzieciach powiedziała Marcela do przyjaciółki....
-ach,dosyć sie po świecie natułałam, teraz chcę najbliższe lata poświęcić na rodzenie i wychowywanie dzieciaków zaśmiała sie Adela
- sama po sobie powinnaś wiedzieć ,że w dzisiejszym świecie samotnej kobiecie źle się wiedzie zwłaszcza gdy nie ma majątku i musi na siebie zarabiać jak ty gdy byłaś guwernantką i ja jak musiałam pracować jako aktorka i nie zawsze sukcesy się odnosiło i pieniądze miało westchnęła świeżo poślubiona żona Santiaga , a teraz mężowie sie o nas troszczą ,jesteśmy szanowanymi damami i będziemy matkami rodzin uśmiechnęła się Adela na myśl ,że już za pół roku będzie tulić w ramionach swoje pierwsze maleństwo ...
Marcela słysząc te słowa też pomyślała o wywróżonym jej przez staruchę z La Mariany synku...
-tak,dzieci to nasz główny cel w życiu powiedziała cicho, bo każdy chce po sobie zostawić cząstkę siebie samego a zwłaszcza dla męzczyzny ważne jest by miał dziedzica swojego nazwiska i majątku wspomniała to co często jej mówił jej małżonek Rodolfo Suarez...


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 10:35:02 13-12-10, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:15:47 15-12-10    Temat postu:

Ricado ze względu na swoje obowiązki gubernatora na La Marianie musiał już wracać z rodziną na wyspę, wracali więc „Salamandrą” z Suarezami...
podczas podróży Ricardo miał problemy ze swoim najstarszym synkiem Pedrem i córeczką Karinką,oboje chcieli uczyć się dowodzenia statkiem i często między nimi dochodziło do scysji i musiał ich ojciec rozdzielać
-dziewczyny nie zostają kapitanami statków, weź się do haftowania czy malowania wrzeszczał na siostrę Pedro a wtórował mu naśladujący starszego brata we wszystkim Mario
-nie będziesz mi rozkazywał co mam robić krzyczała Karinka nie znosząca by jej coś narzucano..
-jak możecie się tak zachowywać strofowała niesfornych potomków Camila, to niedopuszczalne byście próbowali się bić wzajemnie tłumaczyła synowi i córce
-to ona pierwsza mnie uderzyła usprawiedliwiał się Pedro
-a on mnie przezywał od głupich bab poskarżyła się Karinka to nie mogłam mu tego darować odrzekła
-ale jak sama mamusiu mówiłaś dobrze wychowany młody człowiek nie powinien nigdy uderzyć kobiety a Pedro to łobuz i mnie bije ...
-Pedro zrozum synku, że przemoc nie jest żadnym rozwiązaniem i powinieneś z siostrą dogadać się nie używając siły, nie przystoi byś bił słabszego a na dodatek dziewczynkę spokojnie mówiła Camila do najstarszego syna...
-dzieci uspokójcie się krzyknęła w końcu Camila ale dopiero gdy ich ojciec zainterweniował dzieci posłuchały...

-musisz z nimi poważnie porozmawiać westchnęła Camila do męża gdy byli już w kajucie sami..
-te nasze wojownicze dzieciaki gotowe sobie jeszcze krzywdę zrobić gdy ich nie utemperujemy w porę a na morzu jeszcze ,które za burtę wypadnie gdy się będą popychać i szturchać jak dotychczas...
-nie martw się już z nimi rozmawiałem i obiecali być grzeczni przynajmniej do końca rejsu bo na zmianę to Pedro to Karina będą mi towarzyszyć na mostku kapitańskim bo uznałem ,że warto by oboje się czegoś nauczyli, choć nasza córka jak nieco wydorośleje to inne sprawy będą ją zajmować jak każdą młodą panienkę zaśmiał się Ricardo obejmując i całując ukochaną żonę ....

John już opuścił szpital Ofelii ale jeszcze nie wyruszył do Nowego Orleanu z Ursulą i synkami Markiem i Wiliamem a zatrzymali się w domu Paca i Tity bo młodzi Darienowie mieszkali i prowadzili interesy w Veracruz więc ich dom w San Fernando podarowany niegdyś Ticie przez ojczyma w prezencie ślubnym stał pusty i teraz do czasu aż John wydobrzeje Foremanowie tam zagościli...

Adela stała przed lustrem i przymierzała nowe luźniejsze suknie, Santiago podszedł i objął ją mówiąc
-wyglądasz jak zawsze ślicznie moja kochana żonko
-już zaczęłam się zaokrąglać i dobrze że wcześniej zamówiłam te suknie bo ta stara już pęka w szwach westchnęła brzemienna żona Santiaga
-och Santi, chyba po raz pierwszy poczułam ruchy maleństwa mówiła podekscytowana tym Adela, dotknij w tym miejscu wzięła jego rękę i przyłożyła do swojego łona..
-faktycznie szepnął przyszły tatuś gładząc żonkę po brzuszku, to dopiero początek czwartego miesiąca ciąży ale niedługo coraz częściej będziesz czuła jego ruchy zaśmiał się uszczęśliwiony Santiago ...
-to cudowne uczucie czuć w sobie nowe życie cieszyła się przyszła mamusia, zawsze marzyłam by zostać matką a dzięki tobie to wreszcie się spełni kochanie mówiła Adela do męża...
- jeszcze przez pięć miesięcy będę nosić tę kruszynkę , będzie we mnie rosła i rosła aż przyjdzie czas gdy ujrzy nas swych rodziców i jak cudownie będzie gdy już urodzę i będziemy mogli to dzieciątko poczęte z naszej miłości wziąć na ręce i całować, przytulać maleńkie ciałko naszego synka lub córeczki rozmarzyła się żona Santiaga ...
Santiago z czułością spoglądał na nią ciesząc się ,że jego ciężarna żona tak dobrze znosi swój stan co dobrze wróżyło na przyszłość bo przecież chcieli mieć kolejne dzieci jak najszybciej po urodzeniu się ich pierwszego potomka....

Adela większość czasu spędzała teraz w domu zajmując się małym Jorge , pomagała swojemu pasierbowi w nauce rachunków i opowiadała o swoich podróżach po świecie gdy wędrowała tu i tam ze swoim teatrzykiem a Jorge uwielbiał słuchać opowiadań macochy...
Ursula ze swoimi synkami nudząc sie w San Fernando odwiedzała bratową i udzielała jej rad jako doświadczona już matka ,a chłopcy bawili się w trójkę, Jorge jako najstarszy z nich dyrygował swoimi kuzynami bliźniakami Markiem i Wiliamem..
w domu Santiaga i Adeli częstymi gośćmi byli też Gonzalesowie, Santiago z Ascaniem rozmawiali o sprawach biznesowych a ich obie żony oczekujące dziecka też miały mnóstwo wspólnych tematów do rozmów...
Adela zaprzyjaźniła sie też z Jimena i Mariną żona Vasca więc albo sama przyjmowała przyjaciółki bądź one gościły ją u siebie ....
Ofelia regularnie odwiedzała synową troszcząc sie o jej zdrowie bo podobnie jak Santiago nie mogła sie już doczekać najmłodszego członka ich rodziny ....

na La Marianie Angela de Valencia niemal codziennie kłóciła sie ze swoim sparalizowanym mężem Alvarem
-nie wiem co ty tak długo robisz poza domem wrzeszczał zrzędliwy z powodu kalectwa najstarszy z braci de Valencia,
-pewnie kochanka jakiegoś masz i mnie zdradzasz podejrzewał mąż Angeli...
-a nawet jakbym miała i cię zdradzała to nie powinno cię to obchodzić paralityku jeden krzyczała Angela ,
-jesteś dla mnie tylko ciężarem i sama sie jeszcze sobie dziwię,że znoszę twoje gderania bo powinnam już dawno cię zostawić na pastwę losu mówiła wściekła rudowłosa pani de Valencia...

Angela od jakiegoś już czasu spotykała sie z Yoshim Hey'em zwanym przez przyjaciół El Chino, skarżąc mu sie jak trudno jest jej wytrzymać z niepełnosprawnym po wypadku mężem...
-chyba otruję tego kalekę pomyślała ale zaraz zganiła sie za takie zamiary,
-przecież nie chcę wylądować w więzieniu na resztę moich dni westchnęła bo teraz gdy bliżej poznała interesującego Chińczyka to chciała pozostać na wyspie, z której wcześniej miała zamiar zniknąć na zawsze...

któregoś dnia gdy zasiedzieli sie razem przy posiłku specjalnie przygotowanym przez Yoshi'ego dla Angeli zastała ich okropna ulewa i pani de Valencia przyjęła zaproszenie gościnnego gospodarza na nocleg...
nocą nie mogąc spać oboje spotkali się w salonie i po degustacji wybornego wina zostali kochankami

miłość między nimi wybuchła nagle i oboje ich zaskoczyła....
Boże co ja robię myślała Angela co noc wymykając się z domu by spędzać słodkie chwile z Yoshim,
- nudząc się miałam zamiar uwieść młodego marynarza ze statku Ricarda a wylądowałam w ramionach egzotycznego kochanka i bardzo mi się to spodobało ...
Yoshi też zakochał się w pięknej rudowłosej śpiewaczce i aktoreczce i zastanawiał sie jak unieważnić jej małżeństwo bo sam widział się już w roli jej męża, gdy zaczął wspominać, że przez Ricarda de Salamancę poznał kardynała Gaspara de Valdeza ,który ma duże wpływy w Watykanie i mogłby pomóc w anulowaniu jej ślubu kościelnego z Alvarem de Valencią Angela była zaskoczona ,że Yoshi jest tak konkretnym i szybkim w działaniu...
-jesteś pewien , że chciałbyś ze mną spędzić resztę życia pytała Angela kochanka ,
-ty chyba jesteś buddystą a ja katoliczką więc ślub w obrządku chrześcijańskim chyba nie wchodzi w grę zastanawiała sie głośno...
-oj ty moja ruda lisiczko zaśmiał sie Yoshi,
-za pieniądze na tym świecie można załatwić niemal wszystko, a ja mam duuużo złota i jeśli tylko mnie zechcesz to załatwimy twojemu mężowi dożywotnią opieke u sióstr zakonnych zajmujących sie nieuleczalnie chorymi a powołując sie na to,że wasze małżeństwo było bezdzietne a po wypadku twój mąż nie może wypełniać obowiążków małżeńskich wystąpimy do odpowiednich instancji koscielnych by unieważnili wasz związek i będziesz mogła legalnie za mnie wyjść ...
Angela ,której po raz pierwszy w życiu bardzo zależało na mężczyźnie z którym się związała od razu zgodziła się na propozycję ukochanego i podpisała odpowiednie papiery a resztą zajął sie Yoshi...

tymczasem Alvaro de Valencia odzyskał już czucie w rękach i częściowo w dolnej partii ciała ale ukrywał ten fakt bo chcial zaskoczyć żonę ,
jego zaufany służący masował go i ćwiczył z nim by mąż Angeli wreszcie mógł zacząć chodzć o kulach ....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 2:20:34 16-12-10, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ela0909
King kong
King kong


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:36:42 26-12-10    Temat postu:

Angela jako zapobiegliwa kobieta zabezpieczyła sie równiez przed Alvarem w nastepujacy sposób
-po pierwsze jako jeszcze zona uznała ,ze dom , który miał jej przypaśc w udziale musi miec dla siebie
-po drugie załatwiła stały pobyt chorego w domu opieki nad kalekami i zadeklarowała opłacac leczenie , a w razie wyzdrowienia chorego ,postarała sie by wrócono do sprawy handlu żywym towarem i doprowadzono do ukarania winnego.

Alvaro nie zdawał sobie sprawy ,ze jego żona może mu zaszkodzic , za wszelka cene dazył do wyzdrowienia , ciagle cwiczył i gdy któregos wieczoru wyszedł na korytarz o kulach , zauważył małzonke wychodzaca z hacjendy .Ona usmiechneła sie ze złościa i zapytała , co ty robisz , upadniesz - ku jej zdziwieniu tak tez się stało , kula wysuneła sie z dłoni Alvara i tak zdradliwie upadł na posadzke ,ze musiała wzywac lokaja , by go dźwignac , bo niestety Alvaro najpewniej złamał noge .Wezwano medyka ,obłożono kończynę deszczułkami , ułozono chorego w łożu.
Zadowolona Angela stwierdziła ,ze nie podaruje Alvaro tego ,ze ukrywał przed nia powrót do zdrowia .Dopełniła wszelkich formalnosci by go pograzyc , a zarazem uwolnic sie od niekochanego partnera.Przybyła do China i opowiedziała mu o całym zajsciu .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:12:03 26-12-10    Temat postu:

Ricardo de Salamanca i Juan de Valencia nie mogli uwierzyć ,że Alvaro po wypadku doszedł jednak do siebie ale postanowili sprawdzić czy Angela rzeczywiście mówi prawdę, czy też chce tylko pozbyć się niewygodnego teraz męża bo wścibskim mieszkańcom wyspy nie uszło uwagi, że rudowłosa pani de Valencia ma romans z Yoshim zwanym El Chino, który obsypywał ukochaną drogimi prezentami i wszczął proces unieważniania jej małżeństwa z Alvarem ...

Alvaro też przemyślał swoją sytuację i postanowił wziąć wszystkich na litość i udawać dalej paralityka, który ani ręką ani nogą nie ruszy a zła żona rzuca na niego niesprawiedliwe oskarżenia jakoby już ozdrowiał, więc gdy przybył do ich domu duchowny zajmujący się w kościelnymi unieważnieniami sakramentalnych związków Alvaro zaczął go przekonywać, że bardzo kocha żonę i nie chce by ich małżeństwo zostało unieważnione, nie chciał bowiem by Angela ułożyła sobie życie z innym i była szczęśliwa...
-jestem takim bezradnym człowiekiem mówił niemal płacząc do duchownego Alvaro ,kościół nie może nagradzać grzesznicy zdradzającej męża a moja żona zdradza mnie chorego z bezbożnym Chińczykiem i teraz oboje chcą się mnie pozbyć by bez przeszkód móc grzeszyć dalej krzyczał Alvaro do zdumionego tymi rewelacjami księdza....
-przecież jak sam mówisz jesteś niepełnosprawny i nie możesz wypełniać obowiązków małżeńskich duchowny próbował uzasadniać słuszność wniosku Angeli o unieważnienie jej małżeństwa i wasz związek pozostanie bezdzietny a posiadanie potomstwa to główny cel małżeństwa pouczał ksiądz męża Angeli
Alvaro zaraz sprytnie to wykorzystał długo opowiadając księdzu o burzliwej przeszłości żony,przysięgając przy tym na wszystkie świętości ,że zawsze chciał mieć potomków a to jego żona wbrew jego woli zapobiegała poczęciu dzieci gdy ze sobą współżyli i opowiedział, że Angela swojej jedynej córeczki Angeliki nawet sama nie chce wychowywać i biedne dziecko przysposobili Salamankowie, te fakty spowodowały ,że duchowny sceptycznie zaczął myśleć o Angeli de Valencia i był skłonny wierzyć jej kalekiemu małżonkowi....

po rozmowie z Alvarem ksiądz łajał Angelę, która po ślubie nie chciała obdarzyć męża potomstwem i nie chciał słuchać jej tłumaczeń...
Angela teraz była jeszcze bardziej zdesperowana by uzyskać unieważnienie małżeństwa z Alvarem bo właśnie odkryła ,że spodziewa się dziecka Yoshiego i o dziwo wieść o ciąży ku zaskoczeniu jej samej ucieszyła ją i wybierała się by oznajmić to swojemu kochankowi przy czym zaczęła rozważać wychowywanie z tym drugim dzieciaczkiem również swojej pierworodnej córeczki Angeliki...
Angela była bardzo zakochana w Chińczyku i chciała jego dziecka więc uważała ,że odmowa unieważnienia jej nieudanego związku z Alvarem unieszczęśliwi wiele osób poszła więc zaraz do Alvara prosić go o rozstanie za obopólna zgodą i ponieważ jej prośby nie robiły na Alvarze wrażenia w ferworze kłótni wygadała się, że będzie miała dziecko z Yoshim i tu ku jej zaskoczeniu Alvaro udając dobrodusznego powiedział że wybacza jej zdrady a jej dziecko uzna za swoje ale musi z nim na zawsze pozostać...
-ty chyba nie pojmujesz co do ciebie mówię, kocham Yoshiego i choć wcześniej nigdy dzieci nie chciałam mieć to tym razem pragnę tego maleństwa bo ono jest owocem prawdziwej miłości której dopiero teraz zaznałam z tym wyjątkowym człowiekiem mówiąc to Angela usiłowała zmiękczyć serce Alvara ...
mściwy małżonek Angeli postanowił jednak zniszczyć życie niewiernej żonie
-posłuchaj suko skoro mówisz wszystkim,że ozdrowiałem i chcesz bym wylądował w więzieniu to powiem twojemu kochankowi ,że ze mną też sypiałaś i dziecko jest moje zarechotał złośliwie Alvaro a potem jak urodzisz skośnookiego bękarta wspaniałomyślnie będę udawał zachwyconego ojca ale tobie i temu czarciemu pomiotowi zatruję życie tak, że pożałujesz ,że się urodziłaś wycedził przez zęby złośliwy Alvaro...

gdy tak małżonkowie de Valencia kłócili się zawzięcie nadszedł Yoshi zwany El Chino
Alvaro gdy go tylko zobaczył udając uszczęśliwionego powiedział
-dobrze, że pana widzę bo właśnie z moją ukochaną żonką mamy drobną sprzeczkę ale to normalne bo kobiety ciężarne są kłótliwe i drażliwe a właśnie dowiedziałem się, że nareszcie zostanę ojcem chełpił się Alvaro przed zaskoczonym kochankiem żony...
-to nie twoje dziecko wrzasnęła zaraz do Alvara Angela i zwracając się do ukochanego Yoshiego powiedziała
-ten łajdak nie chce dać zgody na unieważnienie małżeństwa i nawet dziecko, które poczęłam z tobą Yoshi chce wykorzystać by mnie przy sobie zatrzymać i nas rozdzielić chaotycznie tłumaczyła Angela...
Alvaro zaraz się wtrącił mówiąc do Yoshiego
-moja ukochana żonka pewnie ci wcześniej już mówiła, że zdrowieję i zapewniam cię ,że gdy przed ostatnim upadkiem dobrze sie już czułem to wracając od ciebie lądowała w moim łożu i kochaliśmy się namiętnie więc dziecko jest moje bo to ja jestem jej prawowitym mężem i jestem święcie przekonany,że to ja je spłodziłem kłamał w żywe oczy zdezorientowanemu sytuacją kochankowi Angeli...
-chyba cię zabiję za te kłamstwa krzyczała do męża Angela...
-Yoshi nie wierz temu bandycie, od wielu miesięcy nawet mnie nie tknął bo nie był w stanie choć czucie powoli odzyskiwał to ze sobą najwyżej rozmawialiśmy a raczej to on zrzędził zatruwając mi życie....
Alvaro przerwał żonie mówiąc do jej kochanka
-jesteś bogatszy ode mnie i moja interesowna i chciwa żoneczka chce cię upolować byś teraz ty ją utrzymywał i obsypywał prezentami jak ja niegdyś ale popatrz gdy ja wszystko straciłem ona się ode mnie odwróciła i postanowiła znaleźć innego bogatego jelenia i ty jej się trafiłeś mówił Alvaro do Yoshiego a jak spotka bogatszego i młodszego od ciebie i na ciebie się wypnie mówiąc to wzbudził wątpliwości w umyśle Yoshiego...
-nie słuchaj tych bredni zwracając się do kochanka powiedziała Angela
-Yoshi, kochanie ja naprawdę po raz pierwszy w życiu się zakochałam i dziecko jest twoje a nie mojego męża przysięgam ci na wszystko chlipała Angela...
-jej przysięgi są nic nie warte wrzasnął Alvaro, przecież wychodząc za mnie przed Bogiem przysięgała, że nie opuści mnie aż do śmierci a wystarczył tylko mój wypadek by znalazła sobie innego bogatszego i chce unieważnić nasz związek ale ja nigdy na to się nie zgodzę bo dla mnie przysięga małżeńska jest święta cynicznie powiedział Alvaro ....

Yoshi sam nie wiedział co myśleć i mówić bo wieść o ciąży Angeli go zaskoczyła a teraz to co usłyszał wzbudziło w nim mieszane uczucia...
-muszę to wszystko przemyśleć powiedział Yoshi do Angeli i wyszedł zostawiając roztrzęsioną kobietę z jej mężem....
-teraz on cię zostawi a ja będę udawał ,że tak cię kocham że wybaczam ci wszelkie zdrady ale zapłacisz mi za wszystko i krok po kroku zniszczę cię i twojego bachora zaśmiał się złowieszczo Alvaro patrząc na zrozpaczoną Angelę....
-nic na to nie poradzisz ciągnął Alvaro dziecko mężatki należy do jej męża i teraz mam cię w garści bo księżulek,którego na mnie nasłałaś nie widział ,że cudzołożysz a ja teraz wszystkim będę przysięgać ,że ze mną też ostatnio współżyłaś rechotał zadowolony z tej sytuacji Alvaro de Valencia...

zdesperowana Angela postanowiła udać się do pałacu i prosić o pomoc i radę Camilę...
Camila po wysłuchaniu żony Alvara zaczęła się zastanawiać jak pomóc nieszczęśliwej kobiecie,która wplątała się w romans będąc mężatką i spodziewa się dziecka kochanka, który jest cudzoziemcem ale i przyjacielem Salamanków....

Ricardo w swoim gabinecie rozmawiał z Rodolfem Suarezem i Maxem de Silva ....
Rodolfo korzystając z okazji pochwalił się przyjaciołom ,że zostanie ojcem bo Marcela upewniła sie ,że jest w ciąży i tą wieścią uszczęśliwiła już swojego męża...
-no to obaj będziecie tatusiami zaśmiał sie Ricardo i na wlasnej skórze poczujecie i jaka to radość i jednocześnie odpowiedzialność za swojego potomka
-moja Leonor urodzi wcześniej to ode mnie też będziesz mógł czegoś się nauczyć zażartował Max patrząc na Rodolfa....
Marcela była szczęśliwa ,że przepowiednia wróżki sie sprawdza i nawet starała się nie pamiętać,że dziecko które nosi poczęła ze swoim szwagrem Ascaniem bo dla całego świata był to potomek jej męża, upragniony syn i spadkobierca Suarezów....

Angela gorączkowała sie,ze swoimi kłamstwami Alvaro może zniszczyć jej zwiazek z Yoshim,
Camilę zdziwiło to jak zmieniła sie Angela i jaką radością teraz promienieje będąc w ciąży bo zawsze dzieci budziły jej niechęć..
-Boże, nie pomyślałam czy Yoshi chce jeszcze miec dzieci bo dwoje dorosłych już ma zaniepokoiła sie poniewczasie pani de Valencia a jeszcze to co wygadywał Alvaro go dodatkowo zszokowało ale kochając sie z Yoshim nie pomyślałam, że mogę zajść w ciążę bo się zabezpieczałam ...
Angela nie mogła wiedzieć,że zioła ktorych używała podmienił na inne zaufany slużący Alvara, który chciał swoją żonę wpedzić w klopoty bo myślał,że ta będzie chciała pozbyć sie niechcianej ciąży i to byłby dodatkowy argument dla niego by oskarżyć ją o zakazane przez kościół zabicie niewinnego dziecięcia w łonie matki, Alvaro był niezadowolony i zaskoczony,że Angela nie myśli o aborcji a chce połączyć się z ojcem swojego dziecka wiec postanowił wszelkimi metodami do tego nie dopuscić...
-ta zdzira ze mną nie chciala dzieciaka a teraz chełpi sie głośno,że jest brzemienna ale i tak w swietle prawa dziecko będzie nosić moje nazwisko i żadnego unieważnienia małżenstwa nie będzie bo paradoksalnie ten jej bękart zniweczyl jej plany uwolnienia się ode mnie zaśmiał się mściwie Alvaro de Valencia i wezwał duchownego,z którym wcześniej rozmawiał opowiadając mu,że małżeństwo z Angelą nie może być unieważnione bo Bóg pobłogoslawił ich zwiazek wspólnym dziecieciem i dla dobra tego maleństwa on Alvaro wybaczył żonie wszelkie zdrady i działania przeciwko własnemu małżonkowi...
-zrozum ojcze mówił do duchownego Alvaro to znak od Boga,że mnie kalekę po nieszczęsliwych upadkach uszczęśliwił upragnionym potomkiem i choć moja żona łasa na bogactwo chińskiego kochanka jemu chce wmówic ojcostwo dziecka to ja wiem ,że to maleństwo to moja krew zarzekał się Alvaro ....

Yoshi zwany przez przyjaciół El Chino był zaskoczony wieścią o ciąży swojej kochanki bo rozmawiajac wcześniej o Angeli z Salamankami wiedział ,że jego rudowłosa ukochana dzieci nigdy nie chciała i nie lubila a on sam majac już doroslych potomków nie myślał,że znowu może zostać ojcem i ta wiadomość była dla niego ogromną niespodzianką bo nie uwierzył Alvarowi usiłujacemu mu wmówić,że dziecko jest jego ...
-ten drań teraz będzie dręczyl biedną Angelę pomyślał El Chino, ale czy ja sprostam roli ojca zaczął się zamartwiać Yoshi,
-gdy moja dwójka starszych dzieci była mała wychowywala ich moja zmarla żona bo ja po świecie podróżowałem ,a jak wrócilem to dzieci prawie mnie nie rozpoznawały i mało mialem z nimi kontaktu może więc los dając mi dziecko w dojrzalym wieku daje mi też szansę na zasmakowanie co naprade znaczy ojcostwo myślal El Chino...
-muszę zabrać Angelę do mojego domu bo w tym stanie nie powinna się denerwować i dalej mieszkac z tym Alvarem pomyślał Yoshi...


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 21:47:08 26-12-10, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:55:41 28-12-10    Temat postu:

El Chino poszedł do pałacu porozmawiać ze swym przyjacielem Ricardem de Salamanką,zastał tam duchownego przysłanego przez kardynała Gaspara de Valdeza,który miał prowadzić proces unieważniania małżeństwa Alvara i Angeli de Valencia...
ksiądz od razu zaczął oskarżać Chińczyka o rozbijanie świętego związku małżeńskiego z którego na dodatek wkrótce narodzi się dziecko...
-nie powinieneś człowieku zawracać głowy mężatce i dla dobra rodziny de Valencia musisz zerwać grzeszne stosunki z panią Angelą bo jej mąż wspaniałomyślnie przebaczył jej zdrady i chce stworzyć rodzinę dla tego niewinnego dziecięcia ,które nosi jego żona....
-to dziecko jest moje powiedział stanowczo Yoshi
-jestem tego pewien i Angela też więc to my oboje powinniśmy być rodziną i staramy się o unieważnienie jej nieudanego małżeństwa z Alvarem...
- ty twierdzisz, że jesteś ojcem dziecka ale i to samo mówi mąż Angeli i to jemu skłonny jestem dać wiarę mówił duchowny do Yoshiego
-nie wyznajesz naszej religi to nie wiesz, że w chrześcijaństwie gdy małżonków łączy dziecko to nie unieważnia się tak łatwo związku, a tu na dodatek chory niepełnosprawny małżonek wymaga opieki a jak mówią słowa przysięgi małżeńskiej dwoje ludzi pobiera się by być ze sobą i w zdrowiu i w chorobie i wspólnie wychowywać potomstwo, którym ich Bóg obdarzy pouczał ksiądz poirytowanego tym Chińczyka ...
-wiem ojcze mówił najspokojniej jak potrafił El Chino dlatego właśnie postanowiłem ,że jak Angela dostanie unieważnienie swojego małżeństwa to przejdę na katolicyzm, ożenię się z nią i wspólnie w duchu tej wiary wychowamy nasze dziecko....
-chcesz budować swoje szczęście na krzywdzie tego kaleki grzmiał konserwatywny duchowny...
-cudzołożyliście a teraz chcecie oboje za to nagrody, Bóg za grzechy karze a nie nagradza krzyczał dalej ksiądz i jeżeli jesteś porządnym człowiekiem ,jak wcześniej o tobie mówił mi Don Ricardo de Salamanca to wyjedziesz i nie staniesz na drodze odnowy związku małżeńskiego de Valenciów....
-Angela nie kocha męża i nosi moje dziecko i myślisz ojcze ,że ją samą zostawię w kłopotach krzyknął El Chino
-musisz to zrobić dla zbawienia jej duszy wtedy ona pogodzi się z mężem i będą bogobojnie razem żyli w rodzinie,którą dobrowolnie stworzyli bo pobierając się byli dojrzałymi ludźmi i do małżeństwa nikt ich nie zmuszał....
-nie zostawię jej i dziecka w łapach tego bandyty wybuchnął El Chino...

Ricardo widząc nieprzejednaną postawę księdza i swojego przyjaciela Chińczyka przerwał ich kłótnię i starając się załagodzić sytuację powiedział obu swoim gościom ,że sprawa jest delikatna i wymaga dogłębnego przemyślenia a gdy duchowny wyszedł usiadł z El Chino mówiąc mu...
-widzisz ciąża Angeli skomplikowała sprawę unieważnienia jej małżeństwa bo ten księżulek to konserwatysta jakich mało i choć przedtem argument bezdzietności związku de Valenciów wystarczyłby by Angela odzyskała wolność to teraz gdy Alvaro przysięga, że dziecko jest jego to taki związek może nie zostać rozwiązany i jak mówi przysięga małżeńska tylko śmierć ich rozłączy....
-zabiłbym tego łajdaka własnymi rękami wysyczał El Chino ale teraz gdy znowu się połamał nie mógłbym skrzywdzić bezbronnego paralityka...
-wiem, ze jesteś człowiekiem honoru powiedział Ricardo do przyjaciela,
-to nie zawsze jest mi na rękę nerwowo zaśmiał się El Chino bo wiem ,że Alvaro na litość nie zasługuje i jest kłamcą twierdząc ,że współżył z Angelą bo nie mógłby być taki nieporadny za jakiego się cały czas podawał by uchronić się przed wtrąceniem do więzienia i to zamierzam wykorzystać przeciwko niemu powiedział Chińczyk...
-o czym myślisz zapytał Ricardo
-może zaszantażować tego bydlaka ,że skoro tak mu się poprawiło iż mógł jak sam mi powiedział namiętnie kochać się z żoną to dopuścił się dodatkowo oszustwa okłamując wszystkich co do stanu swojego zdrowia i powinien bezwarunkowo ponieść zasłużoną karę za handel żywym towarem i zgwałcenie tej waszej guwernantki Nory Klauss ...
-masz rację , gdy Alvaro przyciśnięty do muru wyzna księżulkowi prawdę to może w końcu unieważnią to małżeństwo Angeli i będziesz jak rozumiem nie tylko szczęśliwym żonkosiem ale i tatuśkiem zaśmiał się Ricardo..
-a żebyś wiedział, że jestem z Angelą bardzo szczęśliwy, znam jej przeszłość a ona zna moją i oboje wreszcie trafiliśmy jak to mówią na swoją drugą połowę i choć co prawda nie spodziewałem się, że jeszcze będę ojcem to teraz wprost tego maleństwa nie mogę się doczekać mówił podekscytowany El Chino...
-no mam nadzieję ,że się nie rozczarujesz bo nawet Camila ostatnio mi mówiła ,że Angeli nie poznaje, tak się ta rudowłosa ex artystka zmieniła na korzyść odkąd się z tobą związała..
- życia bez mojej Angeli już sobie nie wyobrażam westchnął Yoshi i zaraz pojadę zabrać ją do swojego domu bo nie chcę by ten Alvaro ją dręczył....
-to nie jest najlepszy pomysł by w tej sytuacji ona zamieszkała już z tobą bo przecież wciąż jest mężatką, niech lepiej do czasu rozstrzygnięcia sprawy unieważnienia jej małżeństwa zamieszka jako gość w naszym pałacu i będzie miała przy tym okazję by pobyć blisko ze swoją małą córeczką Angeliką poradził rozsądnie Ricardo przyjacielowi...
-zrozum jako gubernator wyspy nie mogę zadzierać z kościołem a popieranie waszego związku w tej chwili może być dla mnie kłopotliwe i musimy jak już wcześniej ci wspomniałem całą sprawę rozegrać dyplomatycznie byście potem mogli z waszym dzieckiem być już na zawsze razem...
-och , oby to jak najszybciej się stało bo ty z żoną będziecie świadkami na naszym ślubie zapowiedział El Chino Ricardowi...

tymczasem Angela niepewna co zrobi jej ukochany Yoshi znów prosiła męża by jej nie unieszczęśliwiał
-błagam Alvaro zgódź sie na unieważnienie naszego małżeństwa, załatwiłam ci już dożywotnią dobrą opiekę i będę pokrywać koszty twojego utrzymania bo dla nas już nie ma wspólnej przyszłosci, ja noszę dziecko Yoshiego i tylko jego naprawdę kocham....
-ty ladacznico wrzasnął Alvaro, jeszcze będziesz mi twojemu mężowi tu opowiadać o swoim kochanku, jesteś moja i ode mnie się nie uwolnisz i złapał Angelę za rękę przyciągając ją do siebie...
-nogi mam dalej niesprawne ale rączki już mi służą zarechotał obmacując żonę....
-puść mnie krzyczała Angela, brzydzę sie tobą...
-jestem twoim mężem i twoje ciało do mnie należy sapał Alvaro gniotąc piersi wyrywającej się mu kobiety i obcałowując jej twarz i szyję...
-fuj powiedziała Angela gdy wreszcie udało się jej uwolnić z mocnych ramion męża i obcierając usta i twarz z jego śliny z niechęcią spoglądała na szyderczo śmiejącego się Alvara...
-nie dotkniesz mnie więcej wysyczała poirytowana kobieta...
-powiem ci jedno ,że to dziecko mi zawdzięczasz suko bo kazałem służącemu podmienić te twoje nalewki z ziół zapobiegające ciąży bo myślałem ,że będziesz chciała pozbyć się tego bachora ale nie wiem co teraz cię opętało ,że chcesz zepsuć swoją nienaganną figurę, chodzić z brzuchem pod nosem a potem rodzić tego bękarta w bólach mówił zdumionej żonie Alvaro...
-szkoda,że ja wcześniej o tym nie pomyślałem i nie dopilnowałem byś urodziła mojego potomka westchnął Alvaro...
-twojego dziecka nigdy nie chciałam i robiłam wszystko byś go ze mną nie spłodził krzyknęła Angela
- ale to mówiła wskazując na swój brzuch to dziecko miłości....
-eee tam miłości żachnął sie Alvaro ,przecież piłaś te nalewki zapobiegajace ciąży i tłumaczę ci głupia ,że wpadłaś dzięki mojemu podstępowi ale to nawet dobrze sę złożyło ,że jesteś brzemienna bo teraz nasze małżeństwo pobłogosławione dziecięciem jest nierozwiązalne jak poetycko powiedział ten księżulo zaśmiał się złośliwie Alvaro patrząc na żonę...
-jesteś potworem bez uczuć rozpłakała sie Angela...
-no, no ,no na te swoje aktorskie sztuczki mnie nie weźmiesz powiedział z zawziętością Alvaro,
-a jak urodzisz a ja dojdę do siebie i odzyskam sprawność od pasa w dól to przygotuj sie ,że ze mną poczniesz swoje trzecie dziecko zarechotał lubieżnie i choćbym miał cię wtedy więzić przez całe 9 miesięcy to urodzisz mi upragnionego potomka...
-ty draniu , gdy tylko ci się polepszy zamkną się za tobą wiezienne kraty i ja już tego dopilnuję pomyślała sobie Angela spoglądając z nienawiścią na męża...

opuściwszy pokój męża Angela usiadła na ganku przed domem ukryła twarz w dloniach i zaczęła rozmyślać
-jakie to życie jest dziwne, zawsze zarzekałam się,że nie chcę i nie lubię dzieci a teraz tak się cieszę,że jestem w ciąży ale Yoshi gdy uslyszał o dziecku jakoś radością z tego powodu nie tryskał, praktycznie nic mi nie powiedział więc może nie chce ze mną dziecka i myśli ,że tym chcę go do siebie przywiązać bo wcześniej nigdy o wspólnych dzieciach nie rozmawialiśmy i wiedział ,że mojej jedynej córeczki Angeliki nie chciałam a teraz nagle dowiaduje się ,że jestem w ciąży, może tak jak przewiduje Alvaro teraz mój kochanek mnie porzuci i będę zdana tylko na towarzystwo męża ....
-Boże, co teraz będzie ze mną i moim maleństwem rozpłakala się rudowłosa pani de Valencia
-wiele w życiu grzeszyłam i parę razy już pozbyłam się niechcianej ciąży ale tym razem błagam cię Boże pozwól mi szczęśliwie urodzić to niewinne dzieciątko nawet jak Yoshi się nas obojga wyrzeknie to postaram się je sama wychować i ucieknę stąd bo Alvaro zamieniłby moje i życie mojego dziecka w koszmar chlipała modląc się Angela....

nagle zobaczyła ,że pod hacjednę podjeżdza wielki wóz a konno nadjechał El Chino
Angela de Valencia niepewna stała patrząc na ukochanego a on zsiadł z konia i chwycił ją w ramiona całując i szepcząc słowa miłości
-kochanie moje, wybacz ,że dopiero teraz ci mówię,że bardzo się cieszę że spodziewasz się naszego dziecka ale ta wieść była dla mnie jak grom z jasnego nieba bo nie spodziewałem się kiedykolwiek jeszcze ponownie zostać ojcem i zareagowałem nie jak powinienem usprawiedliwiał się Yoshi ...
-zabieramy teraz twoje rzeczy i przenosisz się do pałacu Salamanków zadecydował El Chino a Angela nic nie mówiąc tuliła się do niego...
-wolałabym byśmy już razem zamieszkali powiedziała nieśmiało...
-ja też , ale uwierz mi ,że dla twojego własnego dobra tak będzie najlepiej ale co dzień będę cię tam odwiedzał mówił Yoshi ukochanej kobiecie...
-a w nocy też zalotnie zapytała chichocząc Angela...
-zobaczymy jakie będą możliwości szeptał jej do ucha przytulając i całując namiętnie....
-jak się czujesz mówił obejmując ją w pasie i gładząc jej płaski jeszcze brzuszek...
-teraz już bardzo dobrze bo wiem, że mnie nie opuścisz i naprawdę kochasz jak nieraz mnie już zapewniałeś zaśmiała sie wesoło przyszła mamusia....
-co też ci przyszło do głowy z tym opuszczeniem, zapamiętaj sobie kobieto ,że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie strofował ukochaną El Chino a teraz tym bardziej gdy obdarzysz mnie dzieckiem mówił szczęśliwy Chińczyk....

Alvaro de Valencia gdy służba doniosła mu,że pani się wyprowadza nie mogąc wstać leżąc w swoim łożu wrzeszczał przeklinając i złorzecząc żonie i jej kochankowi...
-ta zdzira jeszcze do mnie wróci na kolanach mówił sam do siebie małżonek Angeli....
-wziąłem ją za żonę bo nikt z taką puszczalską ożenić się nie chciał ale mi teraz odpłaciła ta dzi**a ,że dałem jej swoje nazwisko ale jeszcze pożałują oboje tej zdrady,
-jak dojdę do siebie tego Chinczyka posiekam na kawałki a moją ukochaną żoneczkę w lochu będę trzymał na łańcuchu jak sukę przy budzie gorączkował się Alvaro....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 13:17:22 29-12-10, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:13:52 29-12-10    Temat postu:

w ogrodzie pałacowym Salamanków na ławeczce siedziały Camila i Angela rozmawiając o dzieciach…
mała Angelika bawiąc się z dziećmi Salamanków co rusz przybiegała do nich z kwiatuszkami podskakując i podśpiewując sobie
-twoja córeczka odziedziczyła po tobie nie tylko urodę ale i talent muzyczny mówiła Camila do Angeli...
-Angela wpatrując się w swoją rudowłosą córeczkę śmiała się i przytakiwała Doni de Salamance...
-wiesz jak teraz bliżej poznałam Angelikę to sama się sobie dziwię, że odrzuciłam moją córeczkę westchnęła Angela...
-nie uwierzysz ale już piąty raz jestem brzemienna i dopiero ta ciąża z Yoshim rozbudziła we mnie instynkt macierzyński mówiła gładząc się po brzuszku Angela...
-nigdy wcześniej nie chciałam mieć dzieci a przed urodzeniem Angeliki byłam już trzykrotnie w ciąży z różnymi mężczyznami i doprowadzałam do poronienia by nie rodzić i nie obarczać się nieślubnymi dzieciakami...
-pierwszy raz zaszłam w ciążę dawno temu właśnie z Alvarem de Valencią ale wtedy byłam bardzo młodziutka i chciałam robić karierę w świecie a nie niańczyć dzieciaka więc uciekłam i z pomocą jednej położnej pozbyłam się płodu, Alvaro ponoć mnie szukał bo myślał ,że urodzę jego potomka ale przez lata się nie widzieliśmy i spotkaliśmy się dopiero tutaj na La Marianie i los nas w końcu połączył jako męża i żonę na moje nieszczęście powiedziała cicho Angela...
-może będziesz mnie potępiać za to co zrobiłam ale jako samotna kobieta bez rodziny zawsze byłam zdana tylko sama na siebie i by żyć na odpowiednim poziomie romansowałam z różnymi przeważnie żonatymi ,majętnymi mężczyznami i pomimo ,że zapobiegałam ciąży to wpadki się niestety przydarzyły a żaden z moich kochanków nie chciał być tatuśkiem więc to ja musiałam pozbywać się kłopotu, nieraz ryzykując życiem żaliła się Angela wspominając swoje młode lata ....

-wyszłam za mąż za Alvara nie z miłości ale z rozsądku bo był bogaty i chciałam się wreszcie ustatkować ale nie przypuszczałam, że się jeszcze mogę zakochać i gdy spotkałam Yoshiego czyli El Chino jak go nazywacie to też nie od razu go pokochałam ale stopniowo oboje zrozumieliśmy, że połączyło nas coś wyjątkowego, pięknego i trwałego ,
- przecież nawet taka grzesznica jak ja ma chyba w końcu prawo do szczęścia po tak burzliwym i zagmatwanym życiu jak moje mówiła Angela do Camili...
-nie pochwalam tego co zrobiłaś ale i nie potępiam cię bo to twoje życie i twoje sumienie odrzekła Camila patrząc na matkę Angeliki...

-czy to nie dziwne, że Alvaro chciał bym zaszła w ciążę z kochankiem i podmieniając mi nalewki z ziół chcąc mi zrobić kłopot pozamałżeńskim dzieckiem uszczęśliwił mnie i Yoshiego zaśmiała się Angela....
-nie ciesz się na zapas bo twoja sytuacja jest skomplikowana powiedziała Camila do Angeli
-jesteś mężatką a nosisz dziecko innego mężczyzny a twój mąż upiera się ,że to on jest ojcem więc unieważnienie waszego małżeństwa może nie dojść do skutku i w skrajnym przypadku na formalny wniosek Alvara mogą ci dziecko po urodzeniu odebrać bo przecież będzie nosiło nazwisko twojego męża....
-to niemożliwe oburzyła się Angela, po co Alvaro chciałby mojego jak to sam nazwał bękarta
-twój mąż jest wyjątkowo sprytnym, mściwym i złym człowiekiem i może zabrać ci dziecko by skłonić cię do powrotu do niego i na was się odegrać za zdradę tłumaczyła Camila przyszłej matce....
-po moim trupie ten łajdak dostanie moje dziecko zdenerwowała się Angela, więc Camila zaczęła ją uspokajać ,mówiąc że El Chino i Ricardo podejmują już odpowiednie działania by jej pomóc i do najgorszego nie dopuścić....

nocą w sypialni Salamanków Ricardo z Camilą rozmawiali o Angeli i El Chino...
-nasz przyjaciel Chińczyk ma teraz niewesołą sytuację ze swoją ukochaną, że też musiał zakochać się w mężatce westchnął Ricardo...
-miłość nie kieruje się rozumem ale sercem przypomniała mężowi Camila
-pamiętasz kochany jak my się w sobie zakochaliśmy, mój ojciec i rodzina starali się mi wybić z głowy miłość do ciebie- pirata wyjętego spod prawa wywożąc mnie do Garbancillo i praktycznie mnie tam więzili byś mnie nie odnalazł i nie zabrał ze sobą, nosiłam wtedy nasze pierwsze dziecko i chciałam się z tobą połączyć nawet bez ślubu wspominała Donia de Salamanca....
-byłem wtedy tak zdesperowany, że nie mogę cię odnaleźć bo przewozili cię z miejsca na miejsce ,że myślałem ,iż oszaleję z rozpaczy mówił do żony Ricardo...
-ja też, szamotałam się z Santiagiem bo nie chciałam wyjeżdżać nocą z tej wioski i tak się zdenerwowałam, że zaczęłam wcześniej rodzić i omal nie postradałam przy tym życia, na szczęście nasz syn Pedro choć był wcześniakiem przeżył szeptała Camila
-z punktu widzenia otoczenia nasza miłość też była grzeszna i chcieli nam ją wydrzeć z serc mówiła Camila do ukochanego, tak więc nie nam oceniać postępowania Angeli i Yoshiego....
-muszę im jakoś pomóc zdecydowanie powiedział Ricardo bo z własnego doświadczenia wiem ,że o prawdziwą miłość trzeba walczyć wszelkimi metodami i sposobami a życie bez miłości i ukochanej osoby przy boku jest nic nie warte szepnął całując żonę....
-też tak myślę dlatego nikt nie zmusiłby mnie bym o tobie zapomniała ani wtedy ani teraz ani nigdy szeptała Camila oddając pocałunki ukochanemu...
-Ricardo powoli zsuwał z jej ramion koszulkę nocną delektując się widokiem nagiego ponętnego ciała żony...
-jak ty to robisz, że wciąż wyglądasz tak pięknie jak przed naszym ślubem szeptał podniecony małżonek Camili całując jej aksamitną skórę...
-ty też do dzisiaj masz cudowne, muskularne ciało i doprowadzasz mnie do szału z rozkoszy zachichotała Donia de Salamanca gładząc jego tors....
Ricardo powoli położył żonę na małżeńskim łożu i obcałowywał i pieścił od twarzy coraz niżej, wyginała się cicho jęcząc i wplatając palce w jego bujne włosy aż w końcu przyciągnęła go bliżej do siebie, oplotła nogami i ich ciała ściśle połączyły się doznając błogiej przyjemności...

w drugim końcu pałacu inna zakochana para Angela i Yoshi też spędzała upojną noc ze sobą i jak u Salamanków ich przyspieszone oddechy i pojękiwania z rozkoszy roznosiły się po sypialni


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 23:43:02 29-12-10, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:05:29 30-12-10    Temat postu:

Juan de Valencia poszedł odwiedzić swojego najstarszego brata Alvara i zastał go nieco podchmielonego i rozpaczającego po odejściu żony....
-widzisz na co mi przyszło użalał się nad sobą Alvaro, moja interesowna małżonka woli chińskiego kochanka niż mnie swojego prawowitego męża, który wymaga opieki i pomocy
-czego chcesz od tej kobiety żachnął się Juan, ona cię nie kocha i jest w ciąży z innym...
-to moje dziecko bełkotał Alvaro
-daj spokój z tymi bredniami przecież od pasa w dół jesteś niesprawny to jak mógłbyś żonie dzieciaka zrobić powątpiewająco mówił Juan do brata...
-teraz po drugim upadku znów jestem bezwładny ale wcześniej już ćwicząc na krótko odzyskałem męską sprawność i współżyliśmy ze sobą przekonywał brata Alvaro
-no cóż prawdę znacie tylko wy oboje ale jak dziecko się urodzi to wszystko się wyjaśni bo jeśli ojcem jest ten Chińczyk to maleństwo będzie miało azjatyckie rysy i pewnie nawet inny kolor skóry logicznie mówił Juan do Alvara..
Alvaro wcześniej o tym nie pomyślał i gdy uzmysłowił sobie to o czym mówi brat zaczął rozważać zmianę swojego postępowania...
-wiesz może masz rację i na siłę nie zatrzymam Angeli przy sobie, więc zaproponuję im układ,że jeżeli Ricardo de Salamanca jako gubernator La Mariany skorzysta wobec mnie z prawa łaski i daruje mi moje przestępstwa bym nie wylądował w więzieniu to zgodzę się na unieważnienie małżeństwa ale chcę dalej mieszkać w tym domu mieć opłacaną służbę i medyka aż do końca moich dni bo nie chcę iść do domu opieki nad kalekami gdzie ta rudowłosa kochanica Chińczyka chce mnie zamknąć, pomóż mi w tym bracie w imię więzów krwi ,które nas łączą prosił Alvaro patrząc na Juana...
-ty jakoś o naszym pokrewieństwie nie pamiętałeś gdy kazałeś porwać moją pasierbicę Joannę Foreman przypomniał Juan bratu..
-ona to przecież nie nasza krew ale nieślubna córka twojej żony Carmen ale przecież naszej bratanicy Leonor nie pozwoliłem Baltazarowi skrzywdzić bo rodzina co byś o mnie nie myślał jest dla mnie święta mówił z przekonaniem Alvaro de Valencia...
-nie wiem czy Ricardo będzie chciał cię ułaskawić bo jego dwie córeczki też kazałeś porwać i sprzedałeś w niewolę Bermejowi mówił Juan do brata...
-niech ten Chińczyk go to tego przekona sprytnie zaproponował Alvaro ponoć są wieloletnimi przyjaciółmi więc jeżeli chce dostać moją żonę Angelę to ja muszę być ułaskawiony powiedział Alvaro do Juana...
-dobrze porozmawiam najpierw z Yoshim ale nic nie obiecuję westchnął Juan i poszedł do Chińczyka...

Yoshi zwany El Chino najpierw zdecydowanie odmówił wstawienia się u Ricarda za mężem Angeli ale po dłuższej rozmowie z Juanem postanowił poprosić gubernatora La Mariany by spełnił warunki Alvara de Valencii bo wiedział już ,że konserwatywny duchowny bez zgody męża Angeli nie unieważni jej małżeństwa....

w rozmowie z Ricardem El Chino prosząc o ułaskawienie Alvara napomknął, że przecież i tak w tym stanie zdrowia Alvara do więzienia zabrać nie można a dwóch niezależnych medyków badających męża Angeli zapewniało ,że paraliż dolnej części ciała już nie ustąpi i Alvaro na zawsze został już przykuty do łóżka więc nikomu krzywdy już nie wyrządzi a będzie pod ich kontrolą niejako w areszcie domowym ...
-będę opłacał służbę i medyków tego łajdaka i swoich zaufanych ludzi tam umieszczę by on. nie mógł niczego knuć i komukolwiek jeszcze zaszkodzić powiedział El Chino do Ricarda
Ricardo więc podpisał akt łaski dla Alvara de Valencii mówiąc do przyjaciela...
-robię to tylko dla ciebie w imię naszej wieloletniej przyjaźni ale dasz ten dokument Alvarowi dopiero jak on podpisze zgodę na unieważnienie małżeństwa z Angelą poradził rozsądnie Yoshiemu...
Yoshi zaraz skontaktował się z duchownym prowadzącym sprawę unieważnienia małżeństwa de Valenciów i gdy sporządzili odpowiednie dokumenty sam zaniósł je do Alvara...
Alvaro był niemile zaskoczony, że Yoshi tak szybko wszystko pozałatwiał ale ciesząc się z ułaskawienia musiał podpisać wniosek o unieważnienie małżeństwa przyznając się w nim ,że nie on jest ojcem dziecka ,które nosi jego żona Angela...
duchowny wiec mając całą dokumentację przygotowaną na mocy pełnomocnictw z Watykanu chcąc nie chcąc wydał akt unieważniający małżeństwo Angeli i Alvara de Valenciów ....

El Chino przyszedł do pałacu Salamanków i zobaczył jak Angela z czułością tuli swoją córeczkę Angelikę...
-widzę, że z ciebie już mamusia pełną gębą zażartował Yoshi patrząc na obie rudowłose matkę i córkę...
-kochanie ,chyba pozwolisz mi zabrać moją córeczkę gdy już będziemy mogli razem zamieszkać nieśmiało zapytała Angela ukochanego...
-oczywiście, że tak i cieszę się ,że ten pobyt w Salamanków przekonał cię, że jak każda kobieta jesteś stworzona do roli matki a nie tylko aktorki czy śpiewaczki zaśmiał się Yoshi
-och,późno bo późno ale ja też to zrozumiałam szepnęła Angela
-to za tydzień nasz ślub i wesele a potem razem zamieszkamy obwieścił zaskoczonej Angeli Yoshi i opowiedział jej jak załatwił unieważnienie jej małżeństwa z Alvarem
Angela rzuciła się kochankowi na szyję krzycząc z radości i całując go namiętnie...
-jesteś wspaniały, nie wiem czym sobie na takiego mężczyznę zasłużyłam szeptała tuląc się do niego...
-pamiętaj zawsze o tym zaśmiał się El Chino,że dla ciebie przyjmuję nawet katolicką wiarę byśmy razem żyli jak to ten ksiądz powiedział „po bożemu”

Camila z Angelą zaraz zaczęły przygotowania do ślubu a El Chino przyjął chrzest w obrządku chrześcijańskim i śmiał się że jego chrzestnymi są młodsi od niego Salamankowie....

na La Marianie w drodze do Nowego Orleanu zatrzymali się Foremanowie z synkami Markiem i Wiliamem
John dowiedziawszy się od Ricarda ,że ich stary przyjaciel Chińczyk żeni się z rudowłosą Angelą i zostanie znowu ojcem śmiał się i żartował sobie z El Chino
Foremanowie z radością przyjęli zaproszenie na ślub Yoshiego i Angeli

Ursula z ochotą pomagała Camili i Angeli w przygotowaniach do szybkiego ślubu
-widzę ,ze nareszcie się związałaś z kimś właściwym i będziesz szczęśliwa bo skoro nawet zaakceptowałaś swoją córeczkę Angelikę i dziecko, którego teraz się spodziewasz to nastąpiła w tobie naprawdę wielka zmiana mówiła Ursula do Angeli
-pamiętam przecież jak w Amazoni cudowałaś będąc w ciąży z Angeliką i chciałaś poronić a teraz taka z ciebie wzorowa mamusia się zrobiła dogryzała Angeli pani Foreman
-nie przypominaj mi tego westchnęła Angela, żałuję tego bardzo i cieszę się ,że ojciec Angeliki Eric Lunas zmusił mnie do urodzenia córki..
-postanowiliśmy z Yoshim razem wychowywać moją Angelikę i to nasze już wspólne dzieciatko zaśmiała sie wesoło Angela i będziemy prawdziwie szczęśliwą rodziną...

na La Marianie szykuje ci się wysyp dzieci śmiał się John Foreman rozmawiając z Ricardem bo chodząc po stolicy wiele ciężarnych kobiet widziałem...
-cieszę sie z tego bo nowe pokolenie to nasza przyszłość odparł gubernator de Salamanca,w moim otoczeniu też parę znaczących na wyspie rodzin się powiększy mówił Ricardo
-urodzi Leonor żona Maxa de Silvy, Marcela żona Rodolfo Suareza i jak niedawno się dowiedziałem równiez Angela wkrótce żona naszego El Chino uśmiechnął się Ricardo...

w San Fernando Manuela dostała list od swojej bliźniaczej siostry Marceli z wiadomością ,że Suarezowie oczekują swojego pierwszego dziecka ...
-to rodzinka nam się powiększa w szybkim tempie śmiała się Manuela czytając list siostry Ascaniowi,
-ja z twoją siostrą Adelą urodzimy wcześniej niż moja siostra Marcela i oby wszystko obyło się bez komplikacji i nasze dzieciaczki urodziły się zdrowe i silne westchnęła gładząc swój wydatny już brzuszek
-dotknij kochanie nasze maleństwo znowu rozrabia zaśmiała się Manuela kładąc rękę męża na swoim brzuchu
-ten maluch to naprawdę niezły rozrabiaka szepnął Ascanio
-mam nadzieję, że to dziewczynka powiedziała cicho Manuela bo w naszym domu już trzech łobuziaków mamy i teraz panienka by się nam przydała rozmarzyła się Manuela
-to prawda odparł Ascanio nasz synek Eduardo i twoi mali bracia bliźniacy Ricardo i Santiago Lafontowie nareszcie mieliby okazję nauczyć się postępowania z kobietami ,na początek z maleńką dziewczynką zaśmiał się szczęśliwy przyszły ojciec....

na La Marianie Ursula była tak zajęta z Angelą i Camilą ostatnimi przygotowaniami do ślubu i wesela, wybieraniem strojów,wyposażenia na przyjęcie weselne Angeli i Yoshiego że John ze swoimi synkami bliźniakami postanowił sam odwiedzić swoje starsze dzieci Joannę i Davida ,których matką była Carmen obecnie żona Juana de Valencii..

Juan pojechał do portu w interesach i Carmen sama przyjmowała Johna siedząc na ławeczce razem obserwowali jak cała gromadka dzieciaków dokazuje w ogrodzie rezydencji de Valenciów,synowie Johna biegali ze starszymi synami Carmen a Joanna i Nicolas najmłodszy syn Carmen bawili się z guwernantką...
-może przejdziemy do salonu na kawę zaproponowała Carmen chcąc spokojnie porozmawiać z ojcem dwójki swoich dzieci...
pijąc kawę opowiadała Johnowi o porwaniu Joanny i jej uwolnieniu przez Ricarda de Salamankę i jej szwagrów Maria i Jose Marię de Valenciów, chwaliła się też jakie ich dzieciaki są rezolutne i bystre..
-no ja tu gadam i gadam ale mów co u ciebie, słyszałam, że w San Fernando poważnie zachorowałeś zwróciła się z niepokojem do Johna...
-nie będę przed tobą ukrywał, że było ze mną naprawdę źle westchnął John a wszystko to wstyd się przyznać przez ten miłosny napój bo o mało serce mi nie wysiadło gdy go przedawkowałem....
Carmen wstała i podeszła do okna by spojrzeć jak w ogrodzie bawią się dzieci, tuż za nią stanął John też spoglądając przez okno, nagle Carmen poczuła,że mężczyzna przytulił się do jej pleców i zaczął rękami sunąć w dół po jej biodrach, odwróciła się gwałtownie i spojrzała na niego i mimowolnie jej wzrok skierował się na widoczne wybrzuszenie w spodniach Johna...
John pociągnął ją w kierunku sofy i nim zdążyła zaprotestować przewrócił ją przygniatając swoim ciałem , jedną ręką przytrzymując ją za ramię a drugą podciągając spódnicę jej sukni sapiąc z podniecenia mężczyzna szeptał jej
-proszę pozwól mi się kochać tak tego potrzebuję bo z Ursulą jakoś mi nie wychodzi i od dłuższego czasu kobiety nie miałem a z tobą zawsze było cudownie
-puść mnie, nie rób tego , nie chcę prosiła Carmen i usiłując wyswobodzić się z mocnych ramion Johna próbowała go z siebie zrzucić ale po chwili poczuła go w już w sobie
opór już nie ma sensu pomyślała i zamknęła oczy myśląc tylko by nikt do salonu nie wszedł i nie zobaczył ich w tak kompromitującej sytuacji
ulegając mu w końcu podobnie jak John zaznała rozkoszy
ciężko dysząc przytuleni do siebie odpoczywali a chwilę potem pozwoliła by rozwiązał jej gorset na przodzie i zaczął ją namietnie całować najpierw w usta,szyję potem schodząc coraz niżej aż do biustu jęczała cicho leżąc pod nim obejmując jego mocne ramiona i wbijając w nie palce była tak podniecona i bezwolna ,że po paru minutach sama już nie mogła doczekać się ponownego miłosnego zespolenia z mężczyzną....
uśmiechnęła się gdy poczuła że ich ciala są znów połączone i oddała się błogiej przyjemności

po dłuzszej chwili zaznawszy po raz drugi przyjemności opamiętali się wreszcie i gdy odprężony John zapinał już spodnie a Carmen zawiązywala gorset i obciągała swoją spódnicę nie patrząc na niego wyszeptała cicho
-Boże, to nie powinno się było zdarzyć ,oboje mamy szczęśliwe rodziny i nie kochamy się jak niegdyś...
-musimy zapomnieć o tym co przed chwila między nami zaszło bo Juan nie wybaczyłby mi zdrady , błagam nie mów o tym nikomu ze łzami w oczach powiedziała Carmen do Johna
-wybacz mi ,nie mogłem się powstrzymać, bo od dawna mam problemy ze swoja męskością
-no co ty powiesz, jakoś przed chwilą nie miałeś żadnego problemu by mnie dwukrotnie posiąść z wyrzutem i kpiną odparła Carmen...
-bo ty na mnie tak zawsze działasz szepnął John.
-pamiętasz jak mieszkałaś z naszą Joanną i dwójką swoich starszych dzieci Martinem i Danielem w Veracruz to często jak przyjeżdżałem z Nowego Orleanu przez parę dni nie wychodziliśmy z sypialni, wtedy poczęliśmy Davida wspominał John...
-to było dawno ,ja byłam wdową a ty nie miałeś z Ursulą dzieci a teraz wszystko się zmieniło
-urodzili się twoi synowie ,ja wyszłam za mąż za Juana i też mam z nim syna i nie zniszczę swojego ustabilizowanego życia bo naprawdę kocham męża i on zadowala mnie w łóżku tak dobrze jak ty przed chwilą więc będzie dla nas najlepiej jak będziemy unikać sytuacji by być ze sobą sam na sam skoro ty nie potrafisz się powstrzymać bo nie chcę znowu dopuścić do powtórki tego co dzisiaj się zdarzyło powiedziała Carmen i wyszła z salonu do ogrodu bo usłyszała jak dzieci ją stamtąd nawoływały...
chłodno żegnając się z Johnem i jego synami starała unikać jego wzroku i odetchnęła z ulgą gdy zniknęli za bramą rezydencji, poszła do swojej sypialni i rozmyślała dlaczego stanowczo się nie broniła i pozwoliła mu się posiąść
-nie mogę pojąć co się ze mna stalo tam w salonie,gdybym krzyknęła to może by mnie zostawił i do niczego by nie doszło wyrzucała sobie Carmen,
- można powiedzieć,że pierwszy raz zmusił mnie do uległości ale potem głupia już poddałam się i robił ze mną co chciał, jestem winna tak samo jak on bo zaznałam przyjemności z obcowania z nim rozmyślała mając poczucie winy
-John pewnie kłamał mówiąc ,że z żoną nie może, powiedział tak bym może lepiej się poczuła ale ja czuje się okropnie z tym ,że dopuściłam do zdrady dręczyła się żona Juana de Valencii

John wróciwszy do pałacu Salamankow,gdzie się zatrzymali z Ursulą i synkami też zaczął rozmyślać o tym co się stało w rezydencji Valenciow
-Carmen mi nie uwierzyła ,że mam kłopoty w sypialni bo z nią było jak dawniej i mógłbym jeszcze wiele razy wiec dlaczego z Ursulą nie mogę zastanawiał się Foreman
-używać tego napoju miłosnego nie chcę bo życie jeszcze mi miłe ale kolejnej kompromitacji w łóżku z żoną nie zniosę, bo widzę wtedy jej wzrok i rozdrażnienie ,że znowu mi nie wyszło i mam ochotę zapaść się pod ziemię więc nawet nie chcę próbować westchnął smutno John...

nocą Carmen oddając się mężowi i zaznając z Juanem przyjemności z ich pożycia małżeńskiego ciągle myślala o Johnie i o tym co zaszło rankiem w salonie...
Juan już zasnął a Carmen dręczyły wyrzuty sumienia po tym co stalo między nią a Foremanem
-nigdy nie przypuszczałabym ,że zdradzę męża, przecież go kocham i jest nam wspaniale w łózku, to wina Johna ,że wykorzystal sytuację starała sie usprawiedliwiać sama przed sobą Carmen
-przecież w żaden sposób go nie prowokowałam i starałam się bronić ale był silniejszy, ale potem juz bylam uległa i sama chciałam by doszło do ponownego zblizenia zarzucala sama sobie żona Juana....
-muszę przestac o tym myślec i jak najszybciej zapomnieć ,
-mam przecież wspaniałego męża i dzieci a to co sie zdarzyło nie może mieć dla mnie wiekszego znaczenia postanowiła sobie nad ranem Carmen i wreszcie zasnęła ...

John Foreman w pałacu Salamanków leżąc obok swojej śpiącej żony Ursuli wspominał przyjemne chwile z Carmen...
-było cudownie jak dawniej wspominał,
- z nią zawsze było mi dobrze i jakoś żadna niemoc mnie nie ogarnęła więc chętnie znów wziąłbym ją w ramiona rozmarzył się i zaczął zazdrościć Juanowi wyobrażając sobie,że teraz on namiętnie kocha się z Carmen.....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 0:54:23 01-01-11, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:13:28 31-12-10    Temat postu:

rankiem Juan de Valencia zabrał żonę i całą piątkę dzieciaków Martina,Daniela,Joannę,Davida i Nicolasa do rezydencji Salamanków bo zaproszono ich na urodziny Pedra najstarszego synka Camili i Ricarda, który skończył właśnie 13 lat,
ogród był pełen dzieci bo na przyjęciu bawiły się dzieciaki ze wszystkich co znaczniejszych rodzin na La Marianie....
Carmen z obawą pojechała do pałacu bo wiedziała, że tam spotka znowu Johna Foremana a po tym co między nimi zaszło dzień wcześniej miała moralnego kaca i nie wiedziala jak sie zachować by nikt nie zaczął czegoś podejrzewać...

na szczęście John był zajęty rozmowami biznesowymi z Rodolfo Suarezem ,Maxem de Silvą i Yoshim Heyem więc tylko przywitali się i później nawet do siebie nie podchodzili,
Carmen zajęta dzieciakami nie zwróciła uwagi, że Foreman ukradkiem co rusz na nią ukradkowo zerkał...

Camila, Ursula i Angela ciągle ze sobą rozmawiały ustalając ostatnie szczegóły wesela Angeli i Yoshiego,które miało odbyć się już za 2 dni....
Carmen postanowiła do nich dołączyć bo dzieci włączyły się do zabaw organizowanych dla nich przez nianie i guwernantki i poszła w kierunku werandy gdzie siedziały same Camila z Ursulą bo Angela akurat odeszła w drugi kąt ogrodu do swojej córeczki Angeliki ...
podchodząc od strony ocienionego krzewami boku werandy Carmen usłyszała jak Ursula żartując najpierw na temat związku Angeli z El Chino zaczęła się zwierzać Camili iż od jakiegoś czasu żyje w celibacie jak jakaś zakonnica bo John miłosnego napoju nie chce zażywać a bez niego nie może sprostać obowiązkom małżeńskim...
-nawet nie wyobrażasz sobie jak to jest gdy twój ukochany odwraca się do ciebie plecami a ty leżysz nie mogąc zasnąć i marzysz by cię pieścił i kochał się z tobą żalila się Ursula przyjaciółce...
-może John potrzebuje jakiś podniet i nie mówię tu o sławetnym napoju ale o seksownej bieliźnie czy swobodniejszym zachowaniu zastanawiała się głośno Donia de Salamanca
-i komu ty to mówisz, zaśmiała się żona Foremana
-nie myśl ,że i ja wcześniej o tym nie pomyślałam i wierz mi robiłam co mogłam bo zahamowań w tej dziedzinie żadnych nie mam ale nic na niego nie zadziałało westchnęła Ursula...
-może on mnie już nie kocha i to tylko pretekst by odsunąć się ode mnie bo ostatnio wspomniał, że jak wrócimy do Nowego Orleanu będziemy mieć osobne sypialnie szeptała półgłosem pani Foreman
-wstyd przyznać ,że kiedyś w złości nazwałam go impotentem ale zaraz potem go przeprosiłam ale on chyba odtąd jest na mnie obrażony i nawet przytulać się nie chce i najchętniej omijałby mnie z daleka , a ja przecież dbam o siebie, nie roztyłam się i w negliżu nadal wyglądam ponętnie ale mój John wcale mnie już nie pragnie bo pewnie już mu się znudziłam mówiła poirytowana Ursula
-no co ty żachnęła się Camila, słuchając tego co mi mówisz ,myślę, że twój mąż naprawdę ma kłopoty ze swoją sprawnością a to bardzo drażliwy temat dla każdego mężczyzny a tym bardziej dla takiego jak John, musisz być bardzo cierpliwa to z czasem on dojdzie do siebie i będzie miedzy wami jak dawniej radziła Camila Ursuli
-wiem ale tak mi brakuje współżycia z mężczyzną ,że nawet już myślałam by sobie kochanka znaleźć zachichotała pani Foreman..
-znowu zaczynasz Camila z dezaprobatą spojrzała na Ursulę
-wiem ,wiem, tak tylko mówię zaczęła usprawiedliwiać się Ursula, ale nie wiem czy zdołałabym się oprzeć jakby ktoś się mi trafił zaśmiała się rubasznie Ulcia...

Carmen słysząc tę rozmowę pomyślała
-więc John powiedział mi prawdę ,że z Ursulą nie sypia, ale dlaczego ze mną mógł się kochać z żoną nie może zaczęła się zastanawiać pani de Valencia ...
gdy Carmen weszła na werandę Camila i Ursula zaraz zmieniły temat i rozmowa toczyła się już tylko wokół ich dzieci...

nadszedł dzień ślubu i wesela Angeli i Yoshiego
szczęśliwi państwo młodzi złożyli w kościele przysięgę małżeńską i zaczęło się ich przyjęcie weselne....

Carmen popiła więcej niż zwykle i miała dobry humor więc dowcipkowała przy stole rozbawiając towarzystwo, gdy John poprosił ją do tańca z ochotą poskakała z nim po sali a potem by odsapnąć przy oknie rozmawiała z Angelą i Marcelą Suarez a gdy miała już wracać do stołu przy wyjściu na korytarz poczuła ,że ktoś bierze ją pod ramie i zobaczywszy,że to John wyszeptała
-co robisz ale nie chcąc się z nim szamotać by zwrócić na siebie uwagę pozwoliła mu się wyprowadzić z sali...
Foreman mocno ją trzymając za rękę powiedział
-musimy porozmawiać na osobności i niemal siłą zaprowadził ją do sypialni ,w której na czas pobytu w pałacu Salamanków spali Foremanowie...
-gdy zamknął drzwi na klucz Carmen odepchnęła go i zażądała by ją natychmiast wypuścił
John przyciągnął ją i zaczął całować wyrywającą mu się kobietę
-będę krzyczeć zagroziła mu bo wiedziała co chce z nią robić
-nie wywołasz skandalu powiedział z pewnością głosie ,
-szaleję za tobą i tak cię pragnę ,że o niczym innym nie mogę myśleć, błagam nie odmawiaj mi przecież zawsze byliśmy sobie bliscy, mamy ze sobą dwójkę wspaniałych dzieciaków a nasze uczucie nigdy nie wygasło, nikt się nie dowie i nikomu nie zaszkodzimy sapiąc z pożądania szeptał John do ucha Carmen...
-kocham cię mówił chwytając ją na ręce i niosąc w kierunku łoża
-masz żonę a ja męża jęknęła Carmen ale gdy ją położył w poprzek łóżka nie wiedzieć czemu nie broniła się gdy podciągał jej suknię, pomyślała niech się dzieje co ma być ,zaczęła oddawać mu pocałunki, poddała się jego pieszczotom ,mężczyzna powoli sunąc rękami od jej kolan wzwyż rozchylał jej smukłe uda
-jesteś taka młoda i śliczna szeptał kładąc się miedzy jej rozłozonymi nogami
Carmen z uśmiechem objęła go mocno i tylko cicho pojękiwała przy każdym jego ruchu
-gdy zaznali rozkoszy ,John przytulił ją całujac delikatnie i wyszeptał
-jesteś cudowna, dziekuję ci za te wspaniałe chwile , wiem ,że masz skrupuły ale nie zadręczaj sie nimi i po prostu pozwól mi się kochać bez żadnych warunków, życie jest takie krótkie,że musimy czerpac z niego wszystko co najlepsze i najpiękniejsze a nie ma nic piękniejszego niż miłość między kobietą a mężczyzną a my się naprawde kochamy przekonywał John leżącą obok niego kobietę...
- ona patrząc na niego nie mogła sama siebie zrozumieć,
-chyba oszalałam ,że znów zostałam kochanką Johna ale na szczęście on za parę dni wyjeżdża i przez następne lata znowu pewnie się nie spotkamy usprawiedliwiała się sama przed sobą....
-musimy już wracać, pomóż mi wstać powiedziała półgłosem
-za chwilę wyszeptał mężczyzna wkładając rękę w jej dekold i pieszcząc piersi kobiety
-zauważą naszą nieobecność westchnęła i usiłowała się podnieść
-wciąż nie mam ciebie dosyć wysapał John
-daj już spokój, nie chcesz chyba mnie i sobie narobić kłopotu jak ktoś zorientuje się ,że oboje zniknęliśmy z przyjęcia powiedziała rozsądnie
-jeżeli spotkasz się ze mną jutro to dziś cię zostawię mówił całując ją po szyi
-dobrze, dobrze powiedziała chcąc uwolnić się z jego ramion
-przyjadę jutro po południu do ciebie bo słyszałem, że Juan z Rodolfem Suarezem wyjeżdżają z wyspy na parę dni szeptał Foreman kochance
-nie , zaprotestowała Carmen ,
- w moim domu nie chcę szepnęła..
-to najbezpieczniejsze miejsce, przecież nikogo nie zdziwi ,że znowu odwiedzam moje dzieci Joannę i Davida , dziaciakami zajmą się niania i guwernantka a my spędzimy przyjemne chwile ze sobą mówił John całujac ją namiętniel...
-to szaleństwo co robimy westchnęła Carmen ale nie mogła oprzeć się kochankowi, przyjedź dopiero po południu powiedziała nie patrząc w oczy mężczyżnie....

gdy wreszcie opuścili sypialnię skierowali się w stronę wejścia na salę weselną od strony ogrodu i nie zwracając niczyjej uwagi każde poszło do swojego współmałżonka...
-gdzie byłeś zapytała Ursula męża gdy dostrzegła go obok siebie..
-musiałem zaczerpnąć świeżego powietrza westchnął John
-źle się czujesz z niepokojem w głosie zapytała pani Foreman...
-czuję się wspaniale powiedział John kątem oka spoglądając na Carmen w oddali rozmawiającą ze swoim mężem.....

Carmen siedząc przy stole weselnym obok męża zastanawiała się czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie
-kocham ich obu myślała i obu pragnę i dlatego ulegam Foremanowi ale przecież to zdrada Juana, którego też kocham
-Boże,obaj mężczyźni są mi bliscy bo z Johnem mam dwójkę dzieci a z Juanem jedno i teraz współżyję z nimi oboma, przed chwila należałam do Johna a jak wrócimy z przyjęcia będę kochać się z Juanem, a jutro znowu oddam się kochankowi ...
-co się ze mną dzieje, że robię to co robię zastanawiała się rozdarta między dwoma miłościami swojego życia Carmen de Valencia....

Angela była szczęśliwa jak nigdy dotąd i dziękowała Ricardowi i Camili za wszystko co dla niej i jej rodziny zrobili...
-nigdy nie odwdzięczę sie wam ,za to że tak dobrze zajmowaliście się moją córeczką Angeliką ale teraz pozwolicie ,że zabiorę ją do mojego nowego domu z Yoshim i będzie wychowywała się razem z tym maleństwem które za 7 miesięcy urodzę mówiła świeżo poslubiona żona El Chino...
-będzie mi brakowało śpiewu i szczebiotu Angeliki ale dla dziecka nie może być nic lepszego niz opieka własnej matki powiedziała Camila
-mieszkacie niedaleko więc liczę,że czesto z Angeliką bedziesz nas odwiedzać zastrzegła zaraz Donia de Salamanca...
-oczywiście, obiecała Angela liczę na dalszą naszą zażyłość a nawet przyjaźn nieśmiało powiedziała matka Angeliki...

Ricardo i John razem z El Chino wspominali dawne czasy i żartowali,że ich losy ciągle się krzyżują ...
-nigdy bym nie przypuszczał ,że ty ożenisz się z kobietą o tak bujnym temperamencie jak Angela mówił John do El Chino...
-no cóż , jak to powiedział mi ostatnio jeden z duchownych katolickich "niezbadane są wyroki boskie" zaśmiał sie Yoshi...
-to prawda, ale widać jesteście sobie przeznaczeni bo widać po was ,że jesteście bardzo zakochani w sobie powiedział Ricardo do męża Angeli...
- ubóstwiam moją rudowłosą żonkę westchnął Yoshi i nie wyobrażam juz sobie bez niej życia dlatego pozostanę na zawsze twoim dłuznikiem po tym jak pomogleś mi przy unieważnieniu jej pierwszego małżeństwa byśmy dziś mogli wziąść ślub powiedział do Ricarda..
-nie ma sprawy odrzekł mąż Camili, wiem doskonale co to jest miłość do kobiety i spojrzał na swoją ukochaną żonę ...

John Foreman spoglądał raz na żonę raz na Carmen i mógł juz doczekać się jutrzejszego popołudnia by znowu kochać sie z matką swoich starszych dzieci,
-teraz Carmen pociąga mnie jak żadna inna kobieta na świecie myślał wspominajac upojne chwile, które dziś ze soba spedzili

noc poślubna Angeli i Yoshiego spełniła oczekiwania ich obojga i zasnęli dopiero nad ranem ogromnie wyczerpani

Carmen była zaskoczona,namiętnoscią jej mąża,który praktycznie nie dał jej zmrużyć oka tej nocy...
-wyjeżdzam tylko na parę dni szeptał Juan żonie a już wiem ,że bedzie mi brakować słodkich chwil z moją żoneczką szeptał rozochocony
-przecież ci nie ucieknę roześmiała sie Carmen i po powrocie znowu będziemy sie kochać ile i jak tylko zechcesz szeptała chcąc już zasnąć bo prawie świtało ....

Carmen się obudziła gdy Juan juz wyjechał i przypomniała sobie ,że po południu odwiedzi ją John Foreman...
-nie mam dziś ochoty z nim sie spotkać bo mąż mnie wykończył i na kolejne figle w sypialni nie mam już siły pomyślała zasypiając ponownie...
przebudziło ją dopiero pukanie służącej ,która oznajmiła ,że w salonie czeka John Foreman...
-powiedz panu Foremanowi ,że dziś go nie przyjmę bo źle się czuję i jestem chora rozkazała Carmen i przeciągnęła się w swoim wielkim małzenskim łożu mając zamiar jeszcze sobie poleżeć zanim na kolacje wstanie...
-ku swojemu zaskoczeniu gdy już wstała i narzuciła na siebie tylko szlafroczek mając zamiar zacząć się ubierać by pójść przywitać sie ze swoimi dziećmi do sypialni de Valenciow wszedł John i zamkając za sobą drzwi na klucz podszedł do Carmen mówiac z wyrzutem
-byliśmy dziś umówieni a ty chcesz mnie odprawić z kwitkiem..
-John, jęknęła Carmen, naprawdę dziś czuję sie zmęczona i na nic nie mam ochoty i jak śmiałeś przyjść tu do mojej małżeńskiej sypialni,
-chcesz mnie skompromitować zapytała poirytowana kobieta....
-nie obawiaj się wyszedłem z waszej rezydencji gdy mnie odprawiła twoja służącai i kluczyłem nieopodal by zakraść się tu do ciebie i by mnie nikt mnie nie widział jak tu wchodzę więc skoro służba wie,że jesteś zmęczona czy chora to nikt nam nie przeszkodzi szeptał obejmując i całując kochankę ...
jego namiętne pieszczoty jak zawsze zmiękczyły ją i gdy powoli zdejmował z niej szlafroczek upajając się widokiem nagiego ciała młodej kobiety sama zaczęła pomagać mu by z kolei on szybko zrzucił z siebie ubranie i po chwili oboje już nadzy przylgnęli do siebie tarzając sie po łożu
-chyba postradaliśmy rozum szeptała Carmen leżąc w ramionach kochanka ale zaraz zamknął jej usta pocałunkami i niemal do wieczora nie śpiesząc się dogadzali sobie w różnych pozycjach
-piłeś ten miłosny napój zapytała Carmen dziwiąc sie ,że John ma w sobie tyle wigoru i siły by obojgu wielokrotnie sprawiać przyjemność
-ty jesteś dla mnie jak najlepszy afrodyzjak wyszeptał i po raz kolejny ją posiadł
-odrobinka tego napoju mi nie zaszkodziła uśmiechnął sie John patrząc jak wyczerpana miłosnymi zmaganiami Carmen zasypia ...

wiedząc ,że nie może spędzić całej nocy z kochanką dyskretnie wymknął się z rezydencji Valenciów wracając do pałacu Salamanków ,gdzie czekała na niego z wymówkami niespokojna Ursula..
-spotkanie biznesowe z kupcami z Europy tak mi się przeciągnęło powiedział John żonie ,odwrócił sie do niej plecami i zasnął jak zabity...


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 10:53:03 01-01-11, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:12:11 01-01-11    Temat postu:

po przebudzeniu Carmen de Valencia leżąc ciągle w łóżku rozmyślała o swoim życiu i ostatnich wydarzeniach
-mam 28 lat, drugiego już męża i piątkę dzieci a zachowuję się tak nieodpowiedzialnie i znowu zostałam kochanką Johna Foremana,
-muszę z tym skończyć bo ulegając tej grzesznej namiętności możemy zniszczyć życie naszym bliskim...
-jeszcze dziś rozmówię się z nim by wyjechał i nie przedłużał swojego pobytu na La Marianie jak mi wczoraj mówił, muszę tylko porozmawiać z nim w miejscu publicznym bo gdybym dopuściła do sam na sam z nim skończyło by się znowu zdradą bo jakoś nie potrafię się mu oprzeć westchnęła kobieta...

przed południem pojechała ze swoimi dziećmi do rezydencji Salamanków i w ogrodzie udając ,że chce z Johnem rozmawiać na temat przyszłości ich syna i córki zaczęła mówić..
-John musisz jak najszybciej wyjechać do Nowego Orleanu i zapomnieć o naszym burzliwym romansie z ostatnich dni bo ja już tego nie zniosę, czuję się przez ciebie osaczona bo wykorzystując moją słabość do ciebie wymuszasz na mnie uleganie grzesznej namiętności bo miłością tego nazwać nie można ,
- przecież mamy współmałżonków ,których kochamy i udane rodziny więc to co było między nami już się nie powtórzy bo do tego nie dopuszczę...
-nawet nie nalegaj bo cię znienawidzę a mamy przecież wspólne dzieci i dla ich dobra nasze relacje powinny być poprawne i przyjacielskie jak przed twoim przyjazdem na La Marianę mówiła Carmen słuchającemu jej Foremanowi
-nie wiem dlaczego opowiadasz mi ,że masz kłopoty ze swoja męskością bo ze mną poczynałeś sobie jak przed laty gdy byliśmy kochankami i spłodziliśmy nasze dzieciaki,
-John, myślę , że wczoraj choć zaprzeczałeś skorzystałeś z miłosnego napoju medyka Erica Lunasa,
-wiem jak on działa na mężczyzn bo jak Lunas go udoskonalał ja i mój mąż Juan na prośbę medyka go testowaliśmy i było podobnie jak wczoraj między nami powiedziała spuszczając oczy Carmen
nic złego ci się po tym napoju nie stało bo wyglądasz kwitnąco wiec zastosuj taką samą dawkę dzisiejszej nocy i zabaw się w swojej sypialni ze swoją własną żoną , dobrze ci radzę szepnęła pani de Valecia

-Carmen ,naprawdę cię kocham przerwał jej Foreman
-nie chcę tego słuchać żachnęła się kobieta, po prostu mnie pożądasz jak dawniej i może po swojemu i kochasz ale to chora, niemożliwa już do spełnienia miłość a z naszymi intymnymi stosunkami koniec ,
- rozumiesz, nigdy więcej powiedziała zdecydowanie Carmen odwróciła się i odeszła w kierunku bawiących się dzieci....

z daleka rozmawiających Johna i Carmen obserwowała Ursula i zaczęła podejrzewać, że tych dwoje znowu coś łączy....
-już na weselu Angeli mój mąż wodził wzrokiem za Carmen a ja głupia nie przywiązywałam do tego wagi ale teraz widzę ,że sprawa może być poważna bo John nadal pożera ją wzrokiem a na mnie tak od dawna już nie patrzy zasępiła się Ursula Foreman ...
-ale nie, to niemożliwe by znowu odnowili romans bo przy jego kłopotach w łóżku nie chciałby skompromitować się przed dawną kochanką uspokajała sama siebie żona Foremana

Carmen de Valencia pożegnała się z Camilą i Foremanami i ze swoimi dziećmi wyszła a Ursula korzystając z okazji zaczęła mówić o powrocie do Nowego Orleanu
John nic się nie odzywał przez dłuższy czas aż wreszcie powiedział ze złością do żony
-za 2 dni wypływamy, przygotuj się do wyjazdu skoro tak ci pilno do domu...
to dobrze pomyślała Ursula, lepiej by John nie był narażony na pokusy bo w jego wieku mężczyźni za młodymi kobietami się rozglądają a Carmen jest przecież 10 lat młodsza niż ja i zawsze mu się podobała.....

cały dzień John rozmyślał o tym co powiedziała mu Carmen i uznał, że matka jego starszych dzieci jest rozsądniejsza niż on sam, który gotów był przedłużyć swój pobyt na La Marianie i dalej oddawać się uciechom cielesnym z kochanką...
-wyjadę i choć nigdy nie zapomnę o tych upojnych chwilach z Carmen to tak będzie dla wszystkich najlepiej, nie chcę przecież jej skrzywdzić bo ona zbyt wiele dla mnie znaczy
-to wspaniała kobieta westchnął John wspominając Carmen, dzięki temu, że mnie nie odrzuciła i ulegała mi ostatnio przywróciła mi pewność siebie i poczucie męskości a Ursula już mnie tak nie pociąga i nie mogę zapomnieć ,że zamiast mnie wspierać gdy zaczęły się moje kłopoty ze sprawnością bezlitośnie mnie wyśmiała wyzywając od impotentów...

wieczorem jednak postanowił spróbować znowu z Ursulą i zażył małą dawkę napoju miłosnego i już miał zamiar zbliżyć się do żony gdy ta zaczęła zrzędzić narzekając, że nie traktuje jej jak dawniej..
-mnie od dawna niczym nie obdarowałeś a dziś dowiedziałam się, że Carmen posłałeś kosz kwiatów i komplet biżuterii, moim zdaniem nie wypada byś obdarowywał tak obcą kobietę, żonę innego gderała Ursula
-Carmen nie jest jakąś obcą kobietą obruszył się John, czy chcesz czy nie jest matką moich starszych dzieci i dlatego zawsze będzie mi bliska powiedział Foreman,
-a biżuterie i kwiaty posłałem jej w dowód wdzięczności ,że tak dobrze wychowuje Joannę i Davida, zresztą wiedz, że odesłała mi wszystko i możesz sobie tę biżuterie wziąść niemal krzyknął wyjmując pudełko z biżuterią z komody i wręczając je żonie a teraz idę się przejść po ogrodzie bo na czułości z irytującą go żoną przeszła mu ochota....

spacerując po ogrodzie zobaczył na ławeczce siedzącą guwernantkę Salamanków Norę Klauss , podszedł do niej i zaczęli rozmawiać o dzieciach...
20-letnia Nora potraktowała Foremana jak swojego powiernika i poskarżyła się mu, że po porwaniu i zhańbieniu jej przez handlarzy żywym towarem w plotkarskim środowisku La Mariany, gdzie wszyscy wiedzą o jej przejściach jest wytykana palcami i spotykają ją nieprzyzwoite propozycje od niektórych mężczyzn.....
-Salamankowie są dla mnie bardzo dobrzy ale najchętniej wyjechałabym stąd i znalazłabym sobie pracę tam gdzie nikt mnie nie zna mówiła cicho
-wiesz ,może zostaniesz guwernantką moich synów zaproponował nieoczekiwanie kobiecie John, za 2 dni wyjechałabyś z moją rodziną do Nowego Orleanu..
-pana synowie mają dopiero po 4 lata zdziwiła się Nora i chyba niani a nie guwernantki państwo potrzebują powiedziała
-to bardzo dobrze rozwinięte chłopaki i odrobina nauki im nie zaszkodzi a ty będziesz miała z nimi o wiele mniej pracy niż przy gromadce Salamanków odrzekł John
Norze oczy się zaświeciły bo w tej propozycji dostrzegła szansę zmiany w swoim życiu i patrząc na Foremana powiedziała
-chętnie podejmę się opieki nad Markiem i Wiliamem i wyjadę do Nowego Orleanu, słyszałam ,że to ogromne miasto i chciałabym tam zamieszkać ..
-wiec postanowione zaśmiał się John ,jutro zrezygnujesz z pracy u Salamanków a za 2 dni będziemy już na statku płynącym do Nowego Orleanu...

-nie wiem jak panu dziękować uśmiechnęła się Nora , pójdę już się położyć bo już późno westchnęła i skierowali się do pałacu
John poczuł nagle, że wypity wcześniej napój miłosny zaczyna działać i gdy byli już przed drzwiami sypialni Nory , wszedł za nią do jej pokoju i objął ją w pasie przyciągając do siebie..
-co pan robi wyszeptała przestraszona kobieta
-jesteś młodą i piękną kobietą stworzoną do miłości z mężczyzną szeptał i nie pożałujesz jeśli mi teraz ulegniesz zamruczał jej do ucha
-czy to ma być cena za to, że pan mi pomoże zmienić moje życie i wyjechać stąd powiedziała płaczliwie ale mężczyzna nie słuchając kobiety wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka...
-wszyscy mężczyźni są jednakowi i tylko jednego chcą od kobiet myślała Nora pozwalając się rozbierać i skoro moim przeznaczeniem jest bycie czyjąś kochanką to może i dobrze ,że akurat ten Foreman mi się trafił westchnęła guwernantka leżąc już naga na łóżku i patrząc jak John szybko się rozbiera,
-jesteś taka drobna i szczuplutka szeptał podniecony John,pieszcząc i całując piersi i brzuszek Nory,
- cała drżysz, nie bój się będzie ci dobrze tylko rozłóż wreszcie szerzej nogi i odpręż się zamruczał mężczyzna ,zrobiła o co prosił Foreman i po chwili poczuła jak powoli się w nią wsuwa..
jęknęła głośno przy pierwszym mocnym pchnięciu ale potem gdy poruszał się w niej coraz mocniej i szybciej już było jej dobrze i cieplutko w całym podbrzuszu ,była już dobrze rozluźniona gdy zaznała wreszcie tego przyjemnego uczucia błogości o którym dotąd tylko słyszała i sama się sobie dziwiąc szeptała chcę jeszcze, jeszcze
a gdy otworzyła oczy zobaczyła nad sobą rozanieloną twarz kochanka i wiedziała ,że on też zaznał z nią przyjemności

-Foreman jest bogaty, przystojny, dobrze zbudowany i może zapewnić mi przyszłość gdy będzie ze mnie zadowolony pomyślała i bezwolne poddawała się jego pieszczotom
John raz po raz dogadzał sobie i kochance aż oboje spoceni ciężko dysząc padli obok siebie odpoczywając po miłosnych zmaganiach
Boże ,co ja robię współżyję z mężczyzną, którego ledwie znam a wcześniej tego tak nie znosiłam myślała Nora
- ale teraz wiem, że to nie tylko dla mężczyzny jest bardzo przyjemne i gdy John zmęczony leżał już na wznak, widząc jego ciągle nabrzmiałą męskość sama okrakiem usiadła na jego biodrach i gdy się połączyli kołysząc się rytmicznie po raz kolejny doprowadziła oboje do rozkoszy
-jesteś całkiem niezła w łóżku szepnął po wszystkim Foreman, a Nora nieco tym zawstydzona przytuliła się do swojego kochanka i pomyślała
-cielesne obcowanie z mężczyzną jest zupełnie inne gdy nikt cię do tego siłą nie zmusza, już to polubiłam uśmiechnęła się sama do siebie Nora, jestem chyba rozpustną kobietą westchnęła ....

John dopiero nad ranem wrócił do sypialni,gdzie czekała na niego żona...
-znowu jakieś spotkanie biznesowe miałeś uszczypliwie zapytała Ursula
-nie muszę ci się tłumaczyć warknął ,
-nie zapominaj, że to ja jestem głową rodziny i mogę robić co mi się podoba i mam dość słuchania jak zrzędzisz mi za uszami nawet w sypialni wiec jak tylko wrócimy do domu urządzę swoja sypialnię jak najdalej od twojej a ty zajmuj się czymś by mi nie zawracać głowy jakimiś głupstwami powiedział i zasnął ...

rankiem John Foreman mimochodem wspomniał żonie ,że zatrudnił do ich synów guwernantkę, która dotąd pracowała u Salamanków
-ta Nora Klauss to wykształcona kobieta i Camila bardzo ją chwaliła mówił do zaskoczonej Ursuli i doprawdy mamy szczęście ,że chce u nas pracować bo nasze łobuziaki muszą już trochę rygoru zaznać...
-chłopcy są jeszcze za mali by się uczyć usiłowała oponować Ursula
-ja się ciebie nie pytam o pozwolenie bo już postanowiłem wiec przyjmij to tylko do wiadomości bo nie zamierzam z tobą dyskutować skoro decyzja zapadła a guwernantka jedzie z nami do Nowego Orleanu powiedział John do żony i wyszedł....

Camila de Salamanca była zdziwiona, że Nora chce tak z dnia na dzień odejść z pracy w pałacu
-może jeszcze przemyślisz swoją decyzję usiłowała skłonić guwernantkę do pozostania
-jestem państwu dozgonnie wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobiliście ale niech mnie pani zrozumie, że to dla mnie szansa by zmienić moje życie bo w Nowym Orleanie są większe możliwości nawet dla takich samotnych kobiet po przejściach jak ja tłumaczyła się Nora Klauss

siedząc w ogrodzie i patrząc na biegających małych Foremanów Nora pomyślała
-w dzień będę zajmować się synami a w nocy ich ojcem i muszę wykorzystać tę sytuację jak tylko się da dla mnie najlepiej, uniknęłam pracy w lupanarze a wylądowałam w ramionach mężczyzny. który mógłby być moim ojcem...
-ale on przynajmniej jest czuły i delikatny wiec nie powinnam narzekać bo z Baltazarem i Bermejem to było wstrętne i bolesne
-nagle Nora przypomniała sobie co mówiła jej niegdyś stara akuszerka, która opatrywała ją po brutalnym zgwałceniu przez Bermeja
-ta starucha chyba miała rację mówiąc,że kobieta jest po to by zadowalać mężczyźnę westchnęła Nora ale muszę zadbać by przy tym nie zajść w ciążę, bo nieślubnego bękarta nie chcę urodzić i zaraz poszła do znajomej położnej po nalewki zapobiegające poczęciu dziecka bo John już jej zapowiedział ,że dziś znowu odwiedzi ją w jej sypialni...


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 3:09:53 02-01-11, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ela0909
King kong
King kong


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:41:08 02-01-11    Temat postu:

Arabello jestes rewelacyjna , tak pieknie piszesz o naszych bohaterach, stworzyłaś piekna kontynuację i az szkoda żeby tego nie wydac , a nawet nakrecic , stale czytajac widze naszych ulubieńców, ich miłośc , madrośc , rozsądek , uwielbiam pasion i kontynuację Pasion.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:21:15 02-01-11    Temat postu:

ela0909 napisał:
uwielbiam pasion i kontynuację Pasion.


dzięki ela0909, napisz proszę jeszcze jakieś sugestie co do dalszych losów bohaterów


położna do której poszła Nora Klauss po nalewki zapobiegające ciąży była dobrą ,życzliwą ludziom kobietą i znała historię guwernantki Salamanków więc gdy Nora poprosiła ją o te medykamenty myślała, że młoda kobieta znalazła sobie narzeczonego i dlatego chce zapobiegać ciąży zanim wyjdzie za mąż i była zdziwiona gdy Nora zaprzeczyła i zwierzyła się jej, że została kochanką znacznie od niej starszego bogatego mężczyzny bo uznała ,że on pomoże jej się ustawić w życiu...
-posłuchaj dziewczyno powiedziała akuszerka, jeżeli postanowiłaś tak żyć to może niepotrzebnie chcesz uniknąć ciąży bo skoro mówisz ,że to taki bogaty ale i dobry człowiek to dziecko z nim związałoby was na zawsze i on zapewne zapewniłby swojemu potomkowi a przy okazji i tobie dostatnie i wygodne życie...
Nora zastanawiając się nad słowami akuszerki pomyślała ,że chyba ta ma rację,
wiedziała przecież ,że John ma dwójkę nieślubnych dzieci ze swoją dawną kochanką Carmen dał im swoje nazwisko i bardzo troszczy się o Joannę i Davida nie tylko materialnie...
-gdybym ja urodziła dziecko Foremana to pewnie też by je uznał i zabezpieczył materialnie jak tamte dzieciaki i miałabym okazję poprosić go o dom w Nowym Orleanie i jakąś pomoc materialną by tam otworzyć szkółkę dla bogatych dziewcząt o jakiej zawsze marzyłam i mieć źródło utrzymania gdy mu już się znudzę i znajdzie sobie kolejną kochankę rozmyślała i postanowiła nie zapobiegać poczęciu dziecka...

Ursula żaliła się po raz kolejny Camili,że John od jakiegoś czasu okropnie ją traktuje
-to chyba wszystko przez to, że ma kłopoty ze swoją męskością i na mnie się odgrywa ,że już mu w sypialni nie wychodzi dedukowała pani Foreman...
-jestem pewna, że nie może się z tym pogodzić i na mnie się wyżywa bo nawet w sprawach rodzinnych sam już podejmuje decyzję nie pytając mnie o zdanie jak w przypadku zatrudnienia guwernantki do naszych synów gorączkowała się Ursula
-nie chcę by nasze małżeństwo było podobne do związku moich rodziców ,gdy mój ojciec Jorge raz opuściwszy małżeńską sypialnię do końca życia spał już sam ,od czasu do czasu mając kochanki czy korzystając z lupanaru lub tego prawa pierwszej nocy, a moja matka Sofia musiała się z tym godzić rozpłakała się Ursula...
-chyba nie będzie tak źle pocieszała Ulcie Camila,
-musisz chyba na nowo męża zdobyć skoro się od siebie tak oddaliliście a jak wróci mu sprawność w łóżku to na pewno się pogodzicie bo oboje lubicie uciechy cielesne tłumaczyła Ursuli Donia de Salamanca,
-przecież wiesz jak sprawy łóżkowe są ważne dla mężczyzn chyba znacznie ważniejsze niż dla kobiet bo mężczyzna to typ zdobywcy ,który lubi dominować nad swoją kobietą i być podziwiany bo to łechta jego męską próżność, widać to na waszym przykładzie mówiła Camila,
-nie chcę cię ganić ale gdy zadrwiłaś z jego męskiej niemocy musiało go to strasznie dotknąć skoro tak się wobec ciebie zmienił i może nawet sobie kochanki poszukać westchnęła Camila.
-też miałam takie podejrzenia ale jednak nie sądzę by przed jakąś inną obcą kobietą chciał się skompromitować zaśmiała się złośliwie Ursula,
-wiesz Camilo , John dziś w nocy ponownie mi zapowiedział ,że po powrocie do Nowego Orleanu chce sypiać oddzielnie więc myślę, że na figle w sypialni już żadnej ochoty nie ma, chyba rzeczywiście jest impotentem bo nic go nie rusza westchnęła Ursula ....

John Foreman cały dzień spędził na rozmowach biznesowych z kupcami bawełny i przesłał Ursuli wiadomość ,że nie wróci na noc do pałacu Salamanków bo negocjacje skończą się późną nocą więc wynajmie pokój w gospodzie a po Norę wieczorem posłał powóz by przyjechała do tej gospody spędzić z nim noc ....
Nora po uśpieniu dzieci Salamanków pojechała do kochanka i znów namiętnie się z nim kochała
-jesteś cudownym kochankiem powiedziała do Johna młoda kobieta,
- z tobą po raz pierwszy zaznałam rozkoszy z obcowania cielesnego bo poprzednio z innymi musiałam się oddawać bez żadnej przyjemności a ci łajdacy traktowali mnie jak dziwkę nie licząc się z tym co ja czuję a ty zadbałeś by nam razem było dobrze szeptała Nora czule całując i pieszcząc kochanka
-nareszcie trafiłem na właściwą kobietę ,która mnie docenia myślał zadowolony Foreman
-Nora spełnia moje oczekiwania w łóżku podobnie jak Carmen, ale jest wolna ,bez zobowiązań rodzinnych dlatego nie muszę się obawiać ,że mnie wkrótce odtrąci mając jakieś głupie skrupuły czy dylematy moralne jak tamta myślał John....
-patrząc na nagą Norę leżącą obok niego Foreman cieszył się ,że ma tak młodą i ładną kochankę, muszę zadbać by ktoś inny nie zainteresował mojej ślicznej niebieskookiej blondyneczki gdy już będziemy w Nowym Orleanie,
- co może przywiązać kobietę do mężczyzny najbardziej zastanawiał się John,
-będę obsypywał ją prezentami i spełniał każdą jej zachciankę, ale to może nie wystarczyć i inny bogaty i młodszy może ją mi odebrać, ale gdyby miała ze mną dziecko to uzależniłbym ją od siebie i postanowił postarać się z młodziutką kochanką o swojego kolejnego potomka...
-myślałaś kiedyś by zostać matką zapytał przytulonej do niego kobiety...
-tak szepnęła Nora bo bardzo lubię dzieci ale ty będąc żonaty i mając już trzech synów i córkę pewnie nie chcesz więcej dzieci westchnęła
-z tobą chętnie spłodzę mojego kolejnego potomka i proszę byś temu nie zapobiegała zamruczał kochance do ucha John i kładąc się znowu na kobiecie zaczął intensywne starania o poczęcie dziecka z Norą

Camila i Ricardo Salamankowie zażywali ze sobą kąpieli w pałacowej łaźni oświetlonej wieloma świecami, aromat wonnych olejków rozchodził się po łaźni a oni siedząc razem w bali obmywali się wzajemnie delikatnie masując swoje ciała miękkimi gąbkami...
nie mogąc oprzeć się ogarniającemu ich pożądaniu już w balii ich ciała po raz pierwszy tej nocy się zespoliły
po wyjściu z balii Ricardo owinął siebie i ukochaną żonę prześcieradłem i biorąc ją na ręce zaniósł do ich małżeńskiej sypialni kładąc ją na ich wielkim małżeńskim łożu, gdy oboje nadzy przylgnęli do siebie słychać było tylko ich pojękiwania i rytmiczne skrzypienie łóżka
-dobrze, że ty nie masz kłopotów takich jak John Foreman westchnęła Camila gdy przytuliła się do męża po akcie miłosnym i wypytywana przez Ricarda opowiedziała mu o zwierzeniach Ursuli....
-myślałem ,że Foreman już doszedł do siebie po pobycie w szpitalu Ofelii w San Fernando a on dalej nie może współżyć z żoną dziwił się małżonek Camili
-no cóż tak bywa ale Ulcia ani chybi rogi mu przyprawi jak to już nieraz robiła powiedział do Camili Ricardo
-porozmawiam z naszym przyjacielem Chińczykiem, on przecież jest najstarszy z nas a wigoru i jurności mu nie brakuje z temperamentną żonką Angelą i wiem, że zna jakieś sekrety wschodniej medycyny pozwalającej zachować siły witalne mężczyzny nawet w podeszłym wieku postanowił Ricardo bo uznał ,że powinien pomóc zaprzyjaźnionym z Salamankami Foremanom...

-wiesz John cieszę się,że traktujesz mnie poważnie skoro chcesz mieć ze mną dziecko mówiła Nora do kochanka gdy rankiem już ubierali się po spędzeniu ze sobą kolejnej upojnej nocy, ale jak już będziemy w Nowym Orleanie to może kupiłbyś mi tam dom żebyśmy bez skrępowania mogli się spotykać na miłosne schadzki prosiła młoda kobieta bo przecież w twoim domu, gdzie mieszkasz z Ursulą i synami przecież nie będziemy mogli bezpiecznie się kochać ...
Foreman objął kochankę w pasie i zamruczał jej do ucha
-dobrze moja śliczna blondyneczko, rozsądku ci nie brakuje bo rzeczywiście może niezręcznie byłoby gdybyś co noc ukradkiem zakradała się do mojej sypialni lub ja do twojej zaśmiał się namiętnie całując kobietę ...

Nora była wniebowzięta,że już po drugiej wspólnej nocy ma obiecany dom
-później poproszę go o pieniądze na otwarcie mojej wymarzonej szkółki bo jak zajdę w ciążę to nie chcę już mieszkać w domu Foremanów i zajmować się synami Johna bo wtedy Ursula żyć by mi nie dała gdyby zorientowała się ,że noszę dziecko jej męża Joha pomyślała blondwłosa guwernantka...
-dobrze zrobiłam ,że uległam Foremanowi, gdy mnie zapragnął, gdybym tego nie zrobiła pewnie inna już byłaby jego kochanką a ja nadal nie miałabym perspektyw na przyszłość w dobrobycie i przecież nawet nieślubne dziecko Johna nie przeszkodzi mi przy odrobinie szczęścia w małżeństwo tak jak Angeli,Marceli czy Leonor,które mając nieślubne dzieci jednak znalazły sobie dobrych mężów rozmarzyła się Nora Klauss
-jakie to dziwne, że i ja i on pomyśleliśmy o wspólnym dziecku tak szybko choć praktycznie dopiero się poznajemy ale moje dziecko z Johnem na pewno będzie śliczne, oboje mamy niebieskie oczy i blond włosy więc nasz potomek odziedziczy urodę po nas uśmiechnęła się sama do siebie, obyśmy jak najszybciej poczęli to nasze maleństwo westchnęła guwernantka...

Ursula i John znowu się pokłócili bo żona Foremana była bardzo niezadowolona ,że ten nie wrócił na noc...
-nie będę ci się tłumaczyl wrzasnął John i przygotuj się ,że w po powrocie do domu w Nowym Orleanie często będę spędzał noce poza domem mówił myślac już o domu który miał kupić swojej kochance Norze...

zdenerwowany po sprzeczce z żoną John przespacerował się po ogrodzie pałacu Salamanków i gdy zobaczył,że Nora bawi się tam z dziećmi Salamanków podszedł do nich i cicho powiedział jej by zostawiła na chwilę dzieciaki pod opieką niani i poszła do swojej sypialni bo będzie tam na nią czekał..
-gdy tylko młoda kobieta weszła objął ją ,zaczął namiętnie całować i szeptał jej ,że pragnie ją tu i teraz..
-dobrze, ale nie mamy dużo czasu bo mogą mnie zacząć szukać powiedziała cicho podciągajac swoją spódnicę, mężczyzna odwrócił ją i gdy chwyciła się wezgłowia łóżka szybko wszedł w nią od tyłu
gdy się nasycił a Nora poprawiała suknię usłyszeli ,że służąca na korytarzu nawołuje guwernantkę...
-muszę wracać do pracy westchnęła kochanka Foremana i wyszła...
-po chwili z jej sypialni wymknął sie John nie widząc iż zza rogu zobaczył go Ricardo akurat przechodzący korytarzem ...

-co John robił w sypialni tej guwernantki zdziwił się Ricardo,
-to niemożliwe by tą mlodziutką kobietę coś łaczyło z Foremanem , przecież ona jest nawet młodsza od Tity jego pasierbicy i John spokojnie mógłby być jej ojcem myślał gubernator La Mariany...
-ale co ja tu sobie wyobrażam zganił się zaraz Ricardo, przecież Ursula opowiadała Camili,że John w sprawach damsko-męskich już nie daje rady to może tylko o wychowaniu swoich synów z tą Norą rozmawiali ....

odprężony John z czułością spoglądał przez okno swojej sypialni na młodą guwernantkę Salamanków przechadzającą się z córeczkami Camili i Ricarda po pałacowym ogrodzie ,
za jego plecami Ursula dyrygowała służącymi pakującymi ich bagaż przed jutrzejszym wypłynięciem Foremanów do Nowego Orleanu , ostatnio tylko zrzędzi pomyślal słysząc żonę i z niechęcią popatrzył na Ulcię ..
-Ursula nadal może sie podobać ale po trzech porodach jej piersi i ciało nie jest już tak jędrne jak mojej ślicznej Nory uśmiechnął się Foreman przypomniawszy sobie mlecznobiałe ciało swojej młodszej od żony o 18 lat kochanki,
-Nora choć jest drobna i szczuplutka ma sprężyste piersi i pośladki i skórę jak u niemowlaka, jest na każde moje skinienie, nie zawraca mi głowy jakimiś głupotami i nie ma zahamowań w łózku i przy niej już nawet nie potrzebuję miłosnego napoju by dogodzic jej i sobie pomyślał zadowolony mężczyzna wspominając ich ostatnie zbliżenie


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 17:05:29 03-01-11, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:44:27 03-01-11    Temat postu:

Ricardo zaprosił na męską pogawędkę do swojego gabinetu Johna Foremana i dyskretnie zasugerował mu pomoc w jego kłopotach zdrowotnych ze sprawnością w sypialni mówiąc mu o El Chino ,który mógłby ewentualnie korzystając z medycyny wschodu coś mu doradzić
ku zdziwieniu Ricarda John powiedział mu ,że wszystko z nim się unormowało i pomocy żadnej nie potrzebuje bo nawet bez napoju miłosnego sobie już dobrze radzi...
-to dobrze wyrwało się Ricardowi bo Ursula nie będzie już miała powodów do narzekań skarżąc się mojej Camili...
John od razu pojął ,że jego żona rozpowiada o jego intymnych niepowodzeniach w ich małżeńskiej sypialni i gdy tylko pożegnał się z przyjacielem wpadł wściekły do sypialni, gdzie Ursula pakowała swoją biżuterie do kufrów ...
-jak śmiałaś opowiadać Camili o naszych alkowianych sprawach, chcesz mnie upokorzyć kobieto wrzasnął Foreman na żonę
-popatrz na siebie , już mnie nie pociągasz jak dawniej i dlatego z tobą nie mogłem ale z innymi idzie mi całkiem dobrze wygadał się nieopatrznie mężczyzna
-więc mnie zdradzasz krzyknęła Ursula i jeszcze bezczelnie się tym chełpisz
-nie twoja sprawa odpowiedział John
-to ja też znajdę sobie pocieszyciela zagroziła pani Foreman
-tylko spróbuj odrzekł wściekły, nie pozwolę szargać mojego nazwiska i jeśli się dowiem ,że masz kochanka ,odseparuję cię od świata na wsi poza Nowym Orleanem i naszych synów już nie będziesz miała okazji oglądać bo nie chciałbym by musieli się wstydzić się za rozpustną matkę, bo to co wolno mężczyznom nie uchodzi zamężnym kobietom pouczał żonę John....
-to ty możesz sobie używać a ja mam żyć w celibacie, jestem jeszcze młoda i potrzebuję mężczyzny rozdarła się Ursula...
-nie wrzesz i nie rób skandalu bo nie jesteśmy u siebie ale w pałacu Salamanków więc uspokój się bo gorzko tego pożałujesz wysyczał John do żony ...
-to ty pożałujesz bo młodych mężczyzn w Nowym Orleanie gotowych by mnie zadowolić
sporo się znajdzie i potrafię to robić być dyskretnie bo w przeszłości wiele razy cię już zdradziłam a ty nigdy się o tym nie dowiedziałeś i tak też będzie i teraz pomyślała mściwie Ursula
-patrząc z politowaniem na męża uznała ,że ten zapewne odnowił swój romans z Carmen ale teraz skoro już jutro wyjeżdżają z La Mariany to John znów będzie musiał szukać nowej kochanki
-John nie jest już młodzieniaszkiem i choć z Carmen ,która już wcześniej była jego kochanką mu się udało bo doskonale wzajemnie znali swoje intymne upodobania to teraz niełatwo będzie mu znaleźć jej godną następczynię bo przecież wiedziała ,że Foreman jest wyrafinowanym kochankiem i nie łatwo go zadowolić w łóżku...
-ja sobie pofigluję z innymi a ty będziesz chyba po lupanarach się zaspokajał skoro mnie odtrącasz zaśmiała się sama do siebie Ursula Foreman patrząc na męża....
-gdy John oznajmił jej ,że nie wróci na noc bo ma jeszcze w stolicy sprawy do załatwienia Ursula była przekonana, że jej mąż chce tę ostatnią przed wyjazdem noc spędzić z Carmen
-no tak Juan jeszcze nie wrócił to John zastępuje go w jej sypialni pomyślała żona Foremana

tymczasem John zakradł się do sypialni Nory w pałacu Salamanków gdzie czekała na niego spakowana i gotowa do wyjazdu z Foremanami guwernantka i razem spędzili kolejną upojną noc
przed świtem zaspany John wrócił do sypialni żony i zanim wyjechali do portu jeszcze pospał sobie smacznie...
po pożegnaniu Foremanów gdy Camila i Ricardo wracając z portu do swojego pałacu przechodzili korytarzem obok sypialni Nory Klauss, która wyjechała z Foremanami to usłyszeli jak służące sprzątające pokój i zmieniające pościel chichotały naśmiewając się ,że młoda guwernantka nieźle z kimś dogadzała sobie tej nocy bo ślady na pościeli są tego widocznym dowodem
-co też te głupie baby mówią żachnęła się Camila, przecież Nora to porządna kobieta i po przejściach z handlarzami żywym towarem na mężczyzn nie zwracała uwagi...
-no nie wiem zasępił się Ricardo i opowiedział żonie, że wczoraj widział Foremana ukradkiem wychodzącego z sypialni guwernantki...
-no nie, Nora i John przecież to niemożliwe, ona mogłaby być jego córką powiedziała Camila
-no cóż mogłaby być córką ale najprawdopodobniej została jego kochanką westchnął Ricardo
-Foreman umie uwieść kobietę a mężczyźni w pewnym wieku szukają młodych partnerek by się sprawdzić i dowartościować powiedział mąż Camili
Donia de Salamanca uważnie patrząc na męża zażartowała
-mam nadzieję ,że ty będąc w tym pewnym wieku nie zamienisz mnie na młodszy model
-ty głuptasie , ja poza tobą świata nie widzę i żadna inna dla mnie nie istnieje i zaraz ci to udowodnię zamruczał żonie do ucha Ricardo ciągnąc ją do ich małżeńskiej sypialni..
-przecież niedawno wstaliśmy usiłowała bez przekonania oponować Camila, co powie o nas służba zachichotała gdy mąż rozwiązywał jej gorset
-niech mówią co chcą wyszeptał zwłaszcza jak będą po nas zmieniać prześcieradła i oboje oddali się namiętnym pieszczotom zaznając rozkoszy ze swojego pożycia małżeńskiego

na statku płynącym do Nowego Orleanu John wynajął Norze Klauss osobną kajutę i wymykał się do niej nie tylko w nocy aż w końcu wyśledziła ich Ursula i zrobiła awanturę guwernantce zwalniając ją z pracy..
-nie chcę by jakaś ladacznica zajmowała się moimi synami wrzeszczała Ursula na Norę
John zaraz wziął w obronę kochankę i powiedział
-nie obawiaj się maleńka, nie musisz już pracować jako guwernantka, jak przypłyniemy do Nowego Orleanu zaraz kupię ci dom i tam będę cię odwiedzał a mojej żonie nic do tego, już ja tego dopilnuję powiedział i wziął Ursulę na rozmowę mówiąc
-Nora Klauss już nie będzie zajmować się naszymi synami ale zostanie moją utrzymanką i nie waż się jej dokuczać, potrzebuję tej kobiety i nie pozwolę na jej złe traktowanie, w żadnym wypadku nie będę tego tolerował zapowiedział żonie Foreman
-będę dyskretny i tego też oczekuję od ciebie, masz udawać ,że nic nie wiesz o moim romansie i dalej będziemy uchodzić za wzorowe małżeństwo dla dobra naszych dzieci, rozumiesz powiedział stanowczo John do Ursuli,
ona pokiwała głową i aż popłakała się z bezsilności bo wiedziała ,ze jak John coś już postanowi to nie ma szans na zmianę jego decyzji...
-straciłam go chlipała bo przecież z jego młodziutką kochanką trudno mi się równać, a ta rozpustna kobieta wstydu nie ma, że odbiła mi męża złorzecząc ex guwernantce mówiła sama do siebie Ursula...
-po przypłynięciu do Nowego Orleanu Foreman zaraz kupił obszerny dom dla Nory Klauss i tam kochankowie już regularnie ze sobą współżyli budząc wściekłość Ursuli, której na razie nie udało się zdobyć żadnego kochanka bo John zlecił pilnowanie żony swojemu zaufanemu służącemu, który śledził każdy krok pani Foreman., tak ,że Ursula spotykała się tylko z przyjaciółkami na babskich pogaduszkach bez udziału mężczyzn..
-John sam się zabawia z tą rozpustnicą Norą a mnie kazał pilnować bym mu rogów nie przyprawiła piekliła się wściekła żona Foremana...

Nora Klauss była szczęśliwa gdy upewniła sie,że już po trzech miesiącach od ich pierwszej wspólnej nocy na La Marianie jest już w ciąży a dumny przyszły ojciec obdarował ją okrągłą sumką by spełniła swoje marzenie o otwarciu szkółki dla dziewcząt
-zrobisz to dopiero jak odchowasz naszego malucha , nie wcześniej niż za 3-4 lata zastrzegł zaraz John , bo chcę by moje już piąte dziecko było wychowywane przez pierwsze lata przez rodzoną matkę powiedział Foreman, ale zatrudnimy nianię by w nocy zajmowała sie maleństwem byś ty mogła zajmować sie mną zaśmiał się masując jej brzuszek ...
-będzie jak zechcesz szeptała jak zawsze mu uległa Nora...
-mam nadzieję ,że jak za parę miesiecy zgrubnę nie odsuniesz się ode mnie westchnęła przyszła mamusia...
-ty głuptasie przecież sam nalegałem na dziecko a mężczyznę jego brzemienna kobieta napawa radością i dumą zaśmiał się John tuląc kochankę do siebie ...
-ciąża zmienia kobietę a tobie szczególnie służy, masz już wieksze piersi a jak urodzisz będziesz miała krąglejsze biodra i nabierzesz kobiecych kształtów bo teraz to wyglądasz jak dziewczynka ..
-nie podobam ci się z niepokojem w głosie zapytała Nora
-jesteś śliczna i taka młoda szepnął John całując kobietę i na rękach zaniósł ją do sypialni
kochali się bez pośpiechu leżąc na boku, John odpoczywając przytulony do jej pleców gdy nadal byli ze sobą ściśle zespoleni gładził delikatnie jej udo i pośladek
-uwielbiam jak tak długo we mnie pozostajesz wzdychała rozanielona kobieta , czuję sie wtedy taka twoja
-teraz coraz częściej będziemy się w tej pozycji kochać zamruczał John do ucha kochanki, zwłaszcza gdy będziesz miała już duży brzuszek
-John jest najwspanialszym mężczyzną jakiego w życiu spotkałam,uczynił mnie szczęśliwą kobietą, troszczy sę o mnie,obsypuje prezentami, dzięki niemu mam własny dom,piękne stroje i biżuterię.służbę na każde skinienie a teraz noszę jego dziecko i ono nas już zawsze będzie łączyć , chyba się w nim zakochałam i to nie ważne ,że nie jestem jego żoną pomyślała Nora czując ,że jej kochanek znowu nabrał wigoru i ich ciała rytmicznie zaczęły sie kołysać sprawiając obojgu przyjemność

gdy Ursula dowiedziała się,że młoda kochanka męża spodziewa się dziecka to najpierw ogarnęła ją złośc i zazdrość a potem pomyślała, że może i dobrze się stało bo za parę miesięcy ciężarna kobieta nie będzie już tak atrakcyjna i powabna dla jej męża i gdy ona nie będzie już mogła go zaspokajać to może ja go odzyskam jak właściwie się do tego zabiorę i postanowiła udawać słodką i przymilną żonkę akceptującą każdą decyzję męża...
-chciałbym byś wiedziała,że będę miał dziecko z Norą i jak ono się narodzi dam mu swoje nazwisko powiedział John żonie a Ursula nie zdradziwszy się ,że już wcześniej jej o tym doniesiono udała radość i pogratulowała przyszłemu ojcu....
John coraz więcej czasu spędzał z kochanką co bardzo irytowało panią Foreman, wreszcie nie wytrzymała i udając troskliwą żone powiedziała do męża
-John kochanie ,każdą noc spędzasz razem z tą kobietą i wracasz dopiero przed południem i nasi synowie rzadko cię widują, a chłopcy coraz bardziej potrzebują ojca a ja martwię się byś starając się dogadzać swojej młodej kochance nie skończył w szpitalu jak wówczas w San Fernando ...
-wracam póżniej bo nie mogę zostawiać Nory samej rankiem bo cierpi na poranne mdłości typowe dla kobiet w jej stanie, ale gdy minie trzeci miesiąc ciąży to dolegliwości ustąpią i będę wracał wcześniej, a ty o mnie się nie martw ,znam swoje obecne możliwości i nie przeforsowuję się w sypialni zaśmiał się John mrugajac znacząco do Ursuli..

na La Marianie Leonor urodziła swojego trzeciego syna a jej mąż Max de Silva nazwał chłopca swoim imieniem i oboje cieszyli się ,że ich pierworodny Max junior jest zdrowym i silnym dzieckiem....

wkrótce potem w San Fernando przyszła na świat upragniona córeczka Manueli i Ascania Gonzalesów, dziewczynka urodziła sie nieco przed czasem ale choć byla maleńka to zdrowa co bardzo cieszyło jej rodziców
-jaka ta nasza mała panienka śliczna szeptała do męża szczęśliwa Manuela tuląc córkę ,damy jej na imie Aurora postanowili Gonzalesowie...
Adela siostra Ascania urodziła miesiąc po swojej bratowej syna Sebastiana
- no to mam dwóch chłopaków ucieszył się jej małżonek Santiago, a za rok chciałbym córeczkę zamruczał zadowolony do uszka Adeli dziękując jej za ich pierwszego wspólnego potomka...

Marcela Suarez gdy dowiedziała sie ,że jej bliźniacza siostra obdarzyła Ascania córką była trochę zazdrosna bo dotąd jej Paola była jedyną córeczką Ascania ale pogratulowała siostrze i szwagrowi i nie mogła doczekać się jak już sama urodzi oczekiwanego wywróżonego jej syna bo tą swoją drugą ciążę nie najlepiej znosiła, za to ciężarna Angela żona Yoshiego Heya zwanego El Chino w ciąży czuła znakomicie ....

Camila de Salamanca nawet nie była zaskoczona gdy Ursula w liście napisała jej,że John będzie miał kolejne nieślubne dziecko, a urodzi je jego młoda kochanka Nora Klauss była guwernantka Salamanków..
-no cóż Nora wybrała życie utrzymanki bogatego kochanka westchnęła Donia de Salamanca
-ale mimo wszystko kobieta dobrze trafiła bo John przynajmniej swoich dzieci się nie wypiera i dobrze zabezpiecza ich przyszłość powiedział Ricardo gdy żona mu opowiedziała co napisała pani Foreman..
-wiesz Nora nie znała swojego ojca to może dlatego związała się ze znacznie starszym od niej mężczyzną ,który się nią zaopiekował, a Ursula pisze mi ,że jest wściekła gdyż John otoczył Norę luksusem i niczego jej nie odmawia tym bardziej teraz gdy jest w ciąży mówila Camila mężowi...


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 23:11:01 04-01-11, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:24:11 05-01-11    Temat postu:

Salamankowie siedzieli z Yoshim i Angelą w salonie wspominając dawne czasy gdy lokaj zaanonsował przybycie pani Foreman...
Camila była zszokowana gdy zapłakana Ursula rzuciła się jej na szyję mówiąc, że uciekła z Nowego Orleanu od męża bo John zwariował...
-to okropne, nigdy nie przypuszczałam ,że do tego dojdzie chlipała nieszczęśliwa kobieta
-on,on tak zakochał się w tej małej rozpustnicy Norze Klauss ,że za namową marokańskiego szejka jednego ze swoich nowych arabskich przyjaciół przyjął wiarę muzułmańską i ożenił się z nią i teraz ma już dwie żony, mnie i tę ex guwernantkę opowiadała Ursula zdziwionym przyjaciołom...
-nie chcę tak żyć i uciekłam do was byście przemówili Johnowi do rozsądku prosiła przyjaciół Ursula
-jak ja mam to wszystko wytrzymać, jeszcze wywiezie mnie do Afryki do arabskich krajów bo mówi, że nas obie kocha a jak tak dalej pójdzie to jako muzułmanin może mieć jeszcze 2 żony a ja nie chcę żyć w haremie histeryzowała Ursula Foreman
-zniosłam wszystko,jego zdrady,nieślubne dzieci ale tego już za wiele i nawet synów tam zostawiłam i tylko w was moja nadzieja, pomóżcie błagała przyjaciół

-a to ci historia powiedział Ricardo ale nie sądzę by teraz można było coś jeszcze zrobić skoro mówisz, że już i zmienił wiarę i ożenił się z Norą powiedział rozsądnie mąż Camili
-czego się nie robi dla ukochanej zaśmiał się El Chino, coś o tym wiem bo sam zmieniłem wiarę i przeszedlem na katolicyzm by ożenić się z Angelą i Johna nie potępiam...
-to nie to samo wtrąciła się Angela bo ja też nie chciałabym byś oprócz mnie miał jeszcze inne żony powiedziała do Yoshiego...
-jeśli nie wrócę do Nowego Orleanu stracę synów bo John dzieci mi nie odda i już nie wiem co robić poradźcie błagam niemal krzyczała pani Foreman...

tymczasem w Nowym Orleanie John nie przejął się ucieczką swojej pierwszej żony
-Ulcia pohisteryzuje trochę i wróci mówił do zaniepokojonej tym Nory swojej drugiej żony
-to był dla niej szok bo tak szybko się wszystko potoczyło mówiła , ja też jestem pod wrażeniem ,że się ze mną ożeniłeś i noszę już twoje nazwisko
-Nora Foreman, Boże nigdy nawet o tym nie marzyłam a teraz jestem nie kochanką ale twoją prawowitą żoną cieszyła się młoda kobieta i nasze dziecko nie będzie bękartem zaśmiała się wesoło...
-chyba nie karzesz mi chodzić z zasłoniętą twarzą i w chustach na głowie zapytała Nora męża
-nie mieszkamy w arabskim kraju a ja przyjąłem tą wiarę tylko po to by oficjalnie móc być z tobą ukochana więc możesz ubierać sie jak chcesz byle nie za bardzo wyzywająco bo będę zazdrosny szeptał John do Nory...
-to dobrze westchnęła młoda żona Foremana bo tyle mi pięknych sukien i biżuterii podarowałeś więc nareszcie będę się mogła światu w nich zaprezentować,ale tobie ten turban na głowie nawet pasuje mój panie i władco kłaniając się nisko zażartowała ze śmiechem Nora patrząc na męża...

w Nowym Orleanie aż huczało od plotek na temat Foremanów
panowie skrycie zazdrościli Johnowi jego drugiej młodej żony bo teraz otwarcie John wszystkim Norę przedstawiał i był z niej dumny ..
panie choć szeptały po kątach złośliwości to nie ośmieliły się na jawne okazywanie swojej dezaprobaty co do postępowania Johna bo on prowadził interesy z większością szanowanych rodzin w mieście i nikt nie mógł sobie pozwolić na bojkot towarzyski Foremana i jego drugiej żony...

Carmen de Valencia gdy dowiedziała sie,że John Forman zmienił wiarę i ma już 2 żony to nie mogła w to uwierzyć..
-ale z niego hipokryta, tu na La Marianie romansował i ze mną i tą guwernatką Salamanków,
-dobrze ,że nikt nie wie ,że zdradziłam z nim męża bo zniszczyłabym sobie życie westchnęła spoglądajac na Juana ,który też dziwił się postępowaniu Foremana...

-znam Foremana od lat i wiem,że jak coś już postanowi to zdania nie zmienia powiedział Ricardo do żony gdy zostali już sami a Ursulę ulokowano w jednej z pałacowych sypialni by odpoczęła po podróży..
-Ulcia albo zaakceptuje sytuację i pogodzi się z mężem albo będzie musiała żyć sama nawet bez dzieci bo synów zatrzyma ich ojciec stwierdził mąż Camili..
-to tak zaskakujące ,że aż niewiarygodne szepnęła Camila,
- John Foreman muzułmaninem, coś takiego westchnęła Donia de Salamanca
-a Nora ,uniknęła arabskiego lupanaru bo uratowałeś ją z rąk handlarzy żywym towarem ale została drugą żoną muzułmanina zaśmiała się Camila
-no cóż widać takie było jej przeznaczenie uśmiechnął sie Ricardo....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 20:33:51 05-01-11, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ela0909
King kong
King kong


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:55:50 13-01-11    Temat postu:

szkoda Ulci, ale może bedzie mądrą , dobrą kobietą, jak jej matka i pogodzi się z sytuacją, a Foreman niech zapewni jej i jej synom dostatek w testamencie- tak by opływali w luksusie, natomiast sam niech w koncu wysiadzie i nie bedzie w stanie zadawalać kobiet, może niech sie rozchoruje na serce i straci miłość Nory- choć ona bedzie jego opiekunka ,to nic z niego niech nie ma oprócz kasy jaka jej zapewni.jest bogaty wiec obie kobiety skorzystaja z jego skarbów , a sam niech na nie patrzy i sie złości iz nie bedzie w stanie sprawdzic sie w łożu z zadna kobieta .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 161, 162, 163  Następny
Strona 32 z 163

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin