Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sleeping Beauty |21.|
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anna.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lis 2010
Posty: 19386
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podkarpacie ;***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:21:20 21-07-13    Temat postu:

Genialne opowiadanie. Vance mnie denerwuje i nie cierpię go. Jak mógł powiedziec do Ivy by się nie budziła? Wrr... Mam ochotę rozerwać go na strzępy. Faith też nie cierpię. Dzi***, która zrobi wszystko by się wybić. Oboje są siebie warci. Albo Vance maczał palce w wypadku Ivy albo Faith.
David i Madeline to skomplikowana para i nie potrafię ich jeszcze rozgryźć.
Jack i Kay tak samo. Chociaż ich będzie chyba łatiej rozgryźć.
No i na koniec Tony. Wymarzony facet dla każdej kobiety. Troszczy się i martwi o Ivy nie tylko jako lekarz ale i jako mężczyzna.

Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:33:43 21-07-13    Temat postu:

Eillen napisał:
No w tym opowiadaniu to chyba akurat nikt sielanki nie ma i pewnie jeszcze długo miał nie będzie - przynajmniej taki jest plan
Nie wiem kiedy się konkretnie wyjaśni sprawa Jacka, ale na pewno nie w trzech kolejnych rozdziałach, także uzbrój się w cierpliwość ;D

Poczekam do odpowiedniego momentu aż się wszystko wyjaśni
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:56:04 21-07-13    Temat postu:

Anna. witam w moich skromnych progach Cieszę się, że się spodobało

Natuś - tylko, żebym ja nie zapomniała, że mam to wyjaśnić, bo jeśli chodzi o to opowiedanie, to mam milion myśli na minutę W razie czego krzycz


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 13:56:31 21-07-13, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:01:06 21-07-13    Temat postu:

Eillen napisał:


Natuś - tylko, żebym ja nie zapomniała, że mam to wyjaśnić, bo jeśli chodzi o to opowiedanie, to mam milion myśli na minutę W razie czego krzycz

Możesz być pewna, że będę domagać się wyjaśnień w sprawie Jack'a
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30698
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:05:00 21-07-13    Temat postu:

Przepraszam, że znów z opóźnieniem, ale już wszystko nadrabiam Na początku powiem, że czystą przyjemnością było poznanie takiej bohaterki, jak Kay. Sympatycznej, ciepłej, z poczuciem humoru. Do której można by uderzyć z każdym problem. I choć w głębi duszy na pewno cierpi z powodu niespełnionej miłości, to nie przełożyło się to na jej fantastyczne relacje z Jack'iem. Z mężczyzną, który również zaskarbił sobie moją sympatię, a którego więź z bratem szczerze podziwiam. Naprawdę fajnie, że cała ich trójka tak świetnie się ze sobą dogaduje i zawsze może na sobie polegać. Zastanawia mnie tylko jedno - o jakim upadku myślał Jack, kiedy mówił, że tylko Kay może go przed nim uratować? Liczę, że szybko się tego dowiemy, bo ów wątek naprawdę bardzo, bardzo mnie ciekawi. Na plus zaliczam również scenę z udziałem Vance'a i Faith - którzy mówiąc w skrócie: są siebie warci. Nie myślą o niczym więcej, jak o czubku własnego nosa, pozostając przy tym naprawdę wkurzającymi osóbkami. O ile bowiem kreacja ich bohaterów mi się podoba, to już ich wyrachowanie i wrodzony egoizm są wręcz niedopuszczalne
Coraz bardziej wkręcam się również w kwestię wypadku Harper. Jak do niego doszło? Kto maczał w nim palce? I czy był jakiś punkt wspólny pomiędzy nim, a wypadkiem Ivy?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:20:12 21-07-13    Temat postu:

Dzięki Moniś za budujący komentarz :* Jeszcze do niedawna zastanawiałam się czy rozszerzać wątek Kay i Jacka, czy pozostawić to jako niewielki epizod, ale po przeczytaniu Twojego komentarza stwierdzam, że jednak poświęcę im więcej uwagi - zgodnie z pierwotnym planem ;D
Na Twoje pytania rzecz jasna nie odpowiem, a co do opóźnień, to absolutnie się nimi nie przejmuj
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:54:41 26-07-13    Temat postu:

C H A P T E R 7.


Mimo poważnej rozmowy z przyjacielem, na temat jego zaangażowania w opiekę nad Ivy, miał wyjątkowo dobry humor. Nie mógł się doczekać, kiedy wróci do domu i zje z żoną kolację, zupełnie jakby był dla niej czymś więcej niż tylko „papierowym” mężem. Od jakiegoś czasu coraz częściej myślał o tym, co będzie dalej. Zbierał się, by porozmawiać z Maddie o ich przyszłości, ale kiedy przychodziło co do czego, albo uciekał od tego tematu, albo zostawiał go na później, jakby bał się, że usłyszy z jej ust coś, co pozbawi go wszelkich złudzeń i brutalnie sprowadzi na ziemię. Nie mogli jednak ciągle być zawieszeni w papierowym małżeństwie. Musieli coś z tym zrobić.
_____– Mad, jestem! – zawołał od progu.
_____– A Tony?
David zmarszczył czoło i uśmiechnął się lekko, wchodząc w głąb mieszkania.
_____– Podkochujesz się w nim? – spytał rozbawiony. Zauważał, że Maddie i Tony doskonale się dogadują. Zresztą był przyzwyczajony do tego, że dziewczyny zawsze wykazywały większe zainteresowanie jego przyjacielem niż nim. W czasach studenckich miało to nawet pewne zalety, z których nieraz korzystał bez zastanowienia, ale teraz na myśl o tym, że jego własna żona mogłaby się zadurzyć w jego przyjacielu poczuł dziwne ukłucie w sercu. – To trochę dziwne, żeby żona na widok męża pytała o jego przyjaciela.
_____Maddie przewróciła oczami i odwróciła się na pięcie zirytowana. Nie miała ochoty na kłótnie.
_____– Został w szpitalu – powiedział po chwili David. Nie lubił gdy jego żona się boczyła. Zdecydowanie bardziej wolał gdy się śmiała, choć ostatnio zauważył, że robi to bardzo rzadko. Może też męczyło ją to papierowe małżeństwo?
_____– Przy tej dziewczynie w śpiączce? – spytała, a David uniósł brwi zaskoczony i skinął twierdząco głową, zastanawiając się dlaczego Tony wolał porozmawiać o Ivy z Maddie niż z nim. – On bardzo się nią przejmuje, ale w głębi serca wciąż myśli o swojej dziewczynie. Musiał ją bardzo kochać.
_____– Znali się od lat, planowali ślub. Rzadko zdarzają się tak dobrze dobrane pary – urwał, siadając przy kuchennej wyspie i wpatrując się w zamyśloną twarz Maddie. Choć świetnie się rozumieli i wydawało mu się nawet, że się zaprzyjaźnili, trzymała go na dystans, a od kiedy się pobrali stała się zupełnie inną dziewczyną niż ta, którą poznał w Afryce, która była jego małym promykiem słońca, kiedy nad jego życie nadciągały ciemne chmury.
_____– Co się dzieje? – spytał, sięgając po małą buteleczkę wody mineralnej. Widział, że coś ją trapi, ale wiedział też, że nie powinien o nic pytać, bo i tak niczego mu nie powie, jeśli sama nie zechce. Taka była. Wolała dusić wszystko w sobie, niż poprosić o pomoc, albo chociaż wyżalić się komuś. Tym razem jednak spojrzała na niego inaczej niż zwykle. W jej oczach dostrzegł wahanie, więc nie spuszczając z niej wzroku, upił łyk wody i czekał aż zacznie mówić, mając nadzieję, że będzie w stanie jakoś jej pomóc.
_____– Dostałam list od mamy – powiedziała w końcu, odwracając się do niego plecami, jakby chciała uciec przed jego spojrzeniem, dotykiem. Przed nim. – Ojciec jest wściekły – dodała tak cicho, że ledwo ją usłyszał. – Mówi wszystkim, że nie ma już córki, a mój niedoszły mąż podobno za wszelką cenę chce zmyć palmę ze swojego honoru. Jeśli nas tu znajdzie, zabije i mnie i ciebie – zakończyła, siąkając nosem i obejmując się ciasno ramionami.
_____David odstawił butelkę z wodą mineralną. Wiedział, że taki dzień kiedyś nadejdzie, że nie mogą do końca życia beztrosko udawać szczęśliwej rodziny, a jednak nie był na to przygotowany. Mimo to, podszedł do niej i bez zastanowienia zamknął ją w swoich ramionach. Instynkt podpowiadał mu, że to jedyne i najlepsze co może w tej chwili zrobić.
_____– Będzie dobrze – powiedział cicho, a czując jak jej ciało sztywnieje pod jego dotykiem, jakby jego bliskość paraliżowała ją, wtulił twarz w jej włosy, opierając brodę na jej ramieniu. Dopiero wtedy odrobinę się rozluźniła, wciskając się mocniej plecami w jego klatkę piersiową.
_____– Jestem pewna, że to nie są czcze pogróżki. On jest zdolny do wszystkiego – wychlipała, przełykając łzy. – A mój ojciec we wszystkim mu pomoże. Nie rozumiem jak można tak nienawidzić własnego dziecka. Nie chcę, żeby przeze mnie coś ci się stało, powinniśmy się rozstać…
_____– Madelaine – powiedział strofującym tonem i chwyciwszy ją za ramiona, odwrócił przodem do siebie, zmuszając by na niego spojrzała. – Nie zrobiłaś niczego złego. Jesteś moją żoną – podkreślił dosadnie, omiatając zatroskanym wzrokiem jej piękną, smutną twarz. – Masz podwójne obywatelstwo i nikt nie może cię zmusić do powrotu – dodał po chwili, przesuwając wierzchem dłoni po jej policzku. – A jeśli tu przyjdzie, twój ojciec, niedoszły mąż czy ktokolwiek inny, kto będzie chciał cię do czegoś zmusić albo zrobić ci krzywdę, osobiście obiję mu gębę.
_____– Mówisz, jakby ci na mnie zależało – wyszeptała, patrząc w jego szaroniebieskie oczy.
_____– A twoje „nie chcę, żeby przeze mnie coś ci się stało”? – zagadnął, małpując ją, by nieco rozluźnić atmosferę, która nagle stała się duszna i ciężka. Maddie uśmiechnęła się lekko, wierzchem dłoni ścierając łzy, spływające jej po policzkach. – Obiecałem, że ci pomogę i zamierzam dotrzymać słowa. Pod moim dachem włos ci z głowy nie spadnie.
_____Maddie westchnęła cicho. Chyba nie do końca to chciała usłyszeć, a z drugiej strony… czego tak naprawdę się spodziewała? Przecież była jego żoną tylko na papierze, a on nigdy nie wykazał choćby cienia zainteresowania. Układ między nimi od początku był jasny. Zresztą sama robiła przecież wszystko, by trzymać go jak najdalej od siebie, by przypadkiem nie zaświtała mu w głowie myśl, że mogliby skonsumować małżeństwo. Nie powinna się więc dziwić, że traktował ją co najwyżej jak współlokatorkę. Teraz, gdy wpatrywał się w nią z taką troską, pierwszy zapragnęła to zmienić. Już po rozmowie z Tonym, zaczęła się zastanawiać dlaczego wciąż są razem, skoro ich małżeństwo to fikcja. Za każdym razem, kiedy o tym myślała, dochodziła do tego samego wniosku – zakochała się we własnym mężu i za nic w świecie nie chciała, by zniknął z jej życia. Tylko jakie miała prawo niszczyć ich jasny i klarowny układ? Czy mogła być aż taką egoistką?
_____– Przytulisz mnie jeszcze? – spytała. Niezależnie od tego co było między nimi, albo raczej czego nie było, chciała przynajmniej jeszcze przez chwilę poczuć się bezpieczna, a silne ramiona Davida były tego gwarantem.
_____– Znów jesteśmy przyjaciółmi? – spytał, a ona skinęła głową niepewnie. David uśmiechnął się i przygarnął ją do siebie, a gdy ufnie wsunęła się w jego ramiona, szlochając cicho w jego koszulę, wtulił twarz w jej miękkie, pachnące truskawkowym szamponem włosy. Pogładził ją po plecach i cmoknął w czubek głowy, kolejny raz zastanawiając się, jak skończy się ich historia. Gdy zgodził się ożenić z nią, by mogła opuścić Marrakesz pod jego nazwiskiem, dając swojemu despotycznemu ojcu złudną nadzieję, że panna de Lenclos nadal pozostaje w kraju, sądził, że po przyjeździe do Stanów natychmiast zażąda rozwodu. Nic takiego jednak nie nastąpiło, a on z dnia na dzień coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to przeznaczenie postawiło ją na jego drodze. Już kiedy ją poznał, poczuł dziwną potrzebę opiekowania się nią, a teraz co i raz łapał się na tym, że jak nikt inny do tej pory potrafiła zepchnąć medycynę, która dotychczas była dla niego całym światem, na dalszy plan. Maddie pojawiała się w jego myślach zupełnie niespodziewanie, często w najmniej odpowiednich momentach, powodując, że uśmiechał się do siebie, a po jego ciele rozchodziło się przyjemne ciepło. Nie miał pewności, że kiedykolwiek spojrzy na niego jak na mężczyznę, który może ją uszczęśliwić i z którym chciałaby spędzić resztę życia, ale jeśli zaszłaby taka potrzeba, to gotów był walczyć o nią z całą armią jej ojca i niedoszłego męża. [/align]

__________________________________________________* * *

Przebudził się w środku nocy. Poruszył się niepewnie czując ból w karku i odrętwienie w ramieniu. Spanie na niewygodnym, szpitalnym fotelu, nie było najlepszym pomysłem, ale nie chciał jechać ani do swojego mieszkania ani tym bardziej do mieszkania Davida. Musiał przemyśleć parę spraw, a poza tym chciał być przy Ivy.
Gdy doszedł do siebie, przeczesał włosy palcami, spoglądając w stronę jej łóżka.
_____– Dlaczego tak na mnie patrzysz? – spytał, jakby to było coś najzupełniej normalnego, że jego zmarła dziewczyna, żywa i w pełni sił, stoi przy łóżku jego pacjentki. Kręcone, ciemne włosy, jak zwykle luźno opadały wokół jej twarzy, a duże, brązowe oczy patrzyły na niego, jakby zrobił coś, czego powinien się wstydzić. – Harper?
_____– Dlaczego jesteś tu, a nie w domu? – odpowiedziała pytaniem, przypatrując się uważnie jego zmęczonej twarzy.
_____– Bo w domu nie ma ciebie – odparł bez namysłu. Kobieta roześmiała się, jakby to, co powiedział było zupełną niedorzecznością i podeszła do niego.
_____– Jestem tutaj – szepnęła, siadając mu na kolanach i kładąc swoją szczupłą dłoń w miejscu na jego torsie, gdzie dało się wyczuć mocno bijące serce. Tony wzdrygnął się, czując na ciele nieprzyjemne dreszcze. Poczuł się tak, jakby ktoś wsypał mu za koszulkę wiaderko kostek lodu. – Zawsze tu będę. Ona – dodała po chwili, wzrokiem wskazując łóżko Ivy – nie jest mną i nigdy mną nie będzie.
_____– Masz mi za złe, że się nią zajmuję? – spytał, marszcząc gniewnie czoło. Harper pokręciła przecząco głową, delikatnie gładząc jego policzek.
_____– Będzie wam ciężko, ale oboje możecie pomóc sobie nawzajem – wyszeptała, opierając się czołem o jego czoło. Tony przymknął powieki, które nagle zaczęły mu ciążyć. Chciał ją objąć, zamknąć w swoich ramionach i nigdy z nich nie wypuścić, ale nie potrafił wykonać żadnego ruchu. – Tylko pamiętaj, że ona nie jest mną… – usłyszał jeszcze, a kiedy poczuł jej zimne usta na swoich, zerwał się gwałtownie. Przetarł zaspane oczy i zdezorientowany rozejrzał się po ciemnym, szpitalnym pokoju, starając się uspokoić oddech. Czując, że oblewają go zimne poty, niepewnie dotknął swojego torsu, jakby chciał sprawdzić czy jego serce wciąż bije, po czym na chwilę ukrył twarz w dłoniach, wspierając się łokciami o kolana.
Gdy załopotały żaluzje, zerknął w stronę okna z tęsknotą.

_____– Długo jeszcze masz zamiar się nie odzywać? – spytał, opierając się ramieniem o ścianę. Harper stała niewzruszona, wpatrując się w jakiś sobie tylko wiadomy punkt za oknem, z dłońmi skrzyżowanymi na piersiach i zaciętą miną. – Czyli bilety na „Romeo i Julię” Siergieja Prokofiewa mogę oddać komukolwiek – stwierdził po chwili, jakby mówił sam do siebie, wciąż uważnie ją obserwując. Wiedział jak bardzo kochała balet i nie sądził, by własną urażoną dumę postawiła ponad możliwość obejrzenia tego jednego z najbardziej cenionych na świecie baletów, zwłaszcza w wykonaniu słynnego moskiewskiego The Bolshoi Ballet.
_____– To nie fair – mruknęła, kątem oka zerkając na jego rozbawioną minę, ale on tylko wzruszył obojętnie ramionami i wsunął dłonie w kraciaste spodnie od piżamy, które niebezpiecznie nisko wisiały na jego biodrach, ukazując ścieżkę ciemnych włosów, ginących za szeroką gumką od bokserek wystającą nieznacznie znad krawędzi spodni. Poczuła suchość w ustach na ten widok i mimowolnie oblizała wargi, odwracając wzrok od jego nagiego torsu. Postanowiła być twarda. Nie mogła znów poddać się bez walki, choć czuła, że i tak stoi na straconej pozycji.
_____– Przecież oboje wiemy, jak to się skończy – powiedział po chwili, na co ona tylko ciaśniej objęła się ramionami.
_____– Myślisz, że bilety na balet wszystko załatwią? – spytała, spoglądając mu w oczy.
_____– Owszem – przyznał, uśmiechając się bezczelnie. – Bilety na NIE BYLE JAKI balet plus mój wrodzony urok osobisty.
_____Harper przewróciła oczami, usiłując powstrzymać cisnący się na usta uśmiech. Nie miała już żadnych argumentów, by dalej z nim walczyć, choć w dalszym ciągu uważała, że to ona miała rację i że powinien ją przeprosić.
_____– I żeby była jasność, absolutnie nie czuję się winny – dodał po chwili, jakby czytał w jej myślach. – Nie uważam, bym miał cię za co przepraszać, a bilety kupiłem, bo chciałem ci zrobić przyjemność.
_____– Żebym pozwoliła ci zaciągnąć się do łóżka.
_____– Przy okazji – zgodził się, mrugając do niej.
_____– Bo cztery dni bez seksu, to zdecydowanie za długo.
_____– Zdecydowanie – przytaknął i podszedłszy do niej, chwycił ją za biodra, obracając w swoją stronę. – To jak? Mam oddać te bilety?
_____Harper przekrzywiła głowę w bok, wpatrując się w jego pokrytą kilkudniowym zarostem twarz. Gdyby nie był tak cholernie seksowny, może łatwiej byłoby jej upierać się przy swoim. Spojrzała mu w oczy i pokręciła przecząco głową, przygryzając dolną wargę.
_____– Ale nie myśl sobie, że to wszystko załatwia – powiedziała, a on uśmiechnął się łobuzersko.
_____– To połowa sukcesu – stwierdził, wsuwając dłonie pod jej gęste, kręcone włosy i przenosząc wzrok z jej dużych, ciemnych oczu, na kusząco rozchylone usta. – Drugą połowę załatwi mój urok osobisty – wyszeptał, po czym musnął jej wargi tak delikatnie, jakby całował ją pierwszy raz w życiu...

_____Westchnął cicho, uśmiechając się do swoich wspomnień. Pamiętał, że leżąc potem w łóżku powiedziała mu, że gdyby kiedyś zasnęła jak Śpiąca Królewna i nie potrafiła się obudzić, jego pocałunek na pewno przywróciłby ją do życia, bo za każdym razem, gdy ją całował, czuła jakby chciał wlać w nią swoją duszę.
_____Przymknął powieki i przełknął łzy. Nie dane mu było przekonać się czy rzeczywiście byłby w stanie przywrócić ją do życia. Kiedy kazano mu ją zidentyfikować w kostnicy nic już nie mogło jej ocalić – i to bolało go najbardziej. Przecież był lekarzem, gdyby pojechał z nią wtedy, albo gdyby trafiła do szpitala podczas jego dyżuru… Ale tak się nie stało. Harper odeszła na zawsze i nikt ani nic nie mogło już tego zmienić. Powinien się z tym pogodzić, ale nie potrafił. A jeśli jego pocałunek miał kogokolwiek przywrócić do życia…
_____Leniwie odwrócił się w stronę łóżka Ivy. Przez chwilę wydawało mu się, że widzi na nim Harper. Podszedł bliżej, przysiadł na brzegu i odruchowo chwycił jej dłoń. Uśmiechnął się do siebie i pokręcił głową z niedowierzaniem, uświadamiając sobie, że zmęczony umysł zaczyna płatać mu figle.
_____David miał rację. Każdą wolną chwilę spędzał przy niej, bo to pomagało mu nie myśleć o Harper. Ivy rzeczywiście stała się jego obsesją, ucieczką od rzeczywistości. Chciał jej pomóc, by samemu poczuć się lepiej i zagłuszyć własne sumienie, które krzyczało mu do ucha, że nie zrobił nic, by zapobiec śmierci swojej dziewczyny. Zdecydowanie powinien wziąć kilka dni wolnego, odpocząć od tego wszystkiego, zamknąć w końcu w swoim życiu rozdział pt. Harper, sprzedać ich wspólne mieszkanie, a jej rzeczy zawieść rodzicom i zacząć wszystko od nowa.
_____Spojrzał na spokojną twarz śpiącej na łóżku dziewczyny i wierzchem dłoni przesunął po jej policzku. Sam już nie wiedział co jest snem, a co rzeczywistością. Nie był nawet pewien czy ma przed oczami Harper, czy Ivy…
_____Musiał z tym skończyć i wreszcie zacząć normalnie żyć.
_____– Żegnaj… – wyszeptał tuż przy jej ustach, by zaraz potem niepewnie musnąć je swoimi wargami. Przez chwilę patrzył na nią, czekając czy otworzy oczy, ale nic takiego nie nastąpiło, więc tylko pogłaskał ją czule po głowie i pocałował w czoło, a potem wstał i wyszedł nie oglądając się za siebie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lis 2010
Posty: 19386
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podkarpacie ;***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:10:01 26-07-13    Temat postu:

Cudowny odcinek.
Przepiękna scena między David'em a Maddie. Uwielbiam ich. Mam nadzieję, że dadzą sobie szansę i to małżeństwo nie będzie tylko na papierku.
Tony zaczyna już widzieć swoją zmarłą narzeczoną. Stanowczo za dużo pracuje i przesiaduje w szpitalu.
Uwielbiam kiedy wplatasz w opowiadanie jakieś sytuacji sprzed śmierci Harper. Chyba zacznę się na Tobie wzorować, mogę?
Tony pocałował Ivy, ale ta się nie obudziła. To byłoby zbyt piękne i zbyt proste.

Czekam na kolejny rozdział.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:19:46 26-07-13    Temat postu:

Cieszę się, że się podoba
I oczywiście, że możesz się wzorować - nie ja pierwsze i zapewne nie ostatnia wplatam w tekst jakieś retrospekcje ^^
A co do Ivy, to obudzi się juz niebawem ;D
Dzięki, że zajrzałaś :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna.
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lis 2010
Posty: 19386
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podkarpacie ;***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:35:04 26-07-13    Temat postu:

Dzięki Wiesz, wolałam jednak zapytać xD
No to z niecierpliwością czekam na wybudzenie Ivy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:40:33 26-07-13    Temat postu:

W sumie dwa kolejne rozdziały już napisane, więc mogłabym dodać, ale nie wiem czy jest sens pędzić tak bardzo
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:55:58 26-07-13    Temat postu:

Nawet nie wiesz, jak mnie cieszy, że dzisiejszy rozdział rozpoczął się od cudownego Davida Marzy mi się taki mężczyzna jak on, który bezgranicznie kocha żonę i jest w nią wpatrzony jak w obrazek Aż dziw bierze, że Maddie sądziła, że jest mu obojętna. Mam ogromną nadzieję, że między nimi będzie już teraz tylko lepiej, bo zasługują na wiele radosnych chwil Kiedy Maddie poprosiła Davida, by ją przytulił, zrobiło mi się tak ciepło na sercu Stworzyłaś cudowną parkę, a postać Davida z pewnością będzie niezapomniana i już czekam na kolejne scenki z udziałem tej dwójki
Żegnaj? Chyba nie planujesz rozdzielić Tony'ego i Ivy na jakiś dłuższy okres czasu? Co prawda on powinien spędzać mniej czasu przy łóżku dziewczyny, ale żadne pożegnanie nie wchodzi w grę! Jedno bez drugiego nie jest w stanie trwać, o czym mówiła zjawa Harper. Swoją drogą, bardzo realnie przedstawiłaś tą scenę, w pewnej chwili miałam wątpliwości czy aby na pewno to jedynie figiel mózgu, czy też Harper postanowiła odwiedzić niedoszłego męża Ale wyjaśniło się, że dziewczyna naprawdę nie żyje, a coraz częściej myślę, że Ivy kierowała tym pojazdem, który spowodował śmierć Harper.
Rozdział przeczytałam w mgnieniu oka i czekam na kolejny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:06:22 26-07-13    Temat postu:

Dzięki Natuś :*
Co do Davida i Maddie to zdradzę tylko, że między nimi pojawi się ktoś trzeci, kto wprowadzi nieco zamieszania, a Tony... Tony chyba raczej żegnał się z Harper niż z Ivy ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:29:47 26-07-13    Temat postu:

Mam nadzieję, że zanim ten ktoś trzeci się pojawi, to między Davidem i Maddie będzie bardzo miło
Ufff, już myślałam, że Tony chce zostawić Ivy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:45:10 26-07-13    Temat postu:

Hmm... jakby to powiedzieć? Ten ktoś pojawi się już w natępnym odcinku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 4 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin