Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

'BESTIA Z NIKĄD' epilog
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fuente
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 19 Lip 2008
Posty: 825
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:29:05 31-07-09    Temat postu:

Oto znalazłam się i tutaj, przeczytałam i zabieram się za komentarz, więc kryć się, gdzie kto może!
Bestia zaczyna się jak romantyczna historia, spotkanie wnuczki z babcią, pamiątka z przeszłości i wywołanie bolesnych wspomnień, a to wszystko jest tylko pretekstem do wysnucia niesamowitej opowieści. Następnie przechodzi w komedię, aby w okolicach dziesiątego odcinka dramat mógł rozpętać się niczym burza z piorunami. Pierwszą ofiarę nawałnicy mamy, jest nią Joey. Pozostaje pytanie - kto następny?

Cytat:
- Witam panie! Jak się miewa najpiękniejszy kwiat w ogrodzie? - zagadnął
- Trochę zwiędły – warknęła nieco Marticia. Nie potrafiła udawać, że lubi tego człowieka.


Automatycznie przypomniała mi się scena z 'Pana Wołodyjowskiego', z różami w ketlingowym ogrodzie Edward, mimo że gra go taki świetny aktor, to jakiś straszliwy natręt. Może jego postać rozwinie się w dalszych odcinkach, ale na razie nie potrafię traktować go inaczej niż naprzykrzającego się, nieszczęśliwie zakochanego faceta. Przecież widzi, że ta dziewczyna ma go dosyć, niechże jej da spokój! Ale nie, on jak na złość musi mieszać i ją nagabywać. Faceci to mają wyczucie, nie ma co...

Cytat:
- Co tutaj się wyprawia! – zawołał ojciec.
- Tato! Mamo! Chwała Bogu! Bo ten złodziej tu się krzątał… a ja upuściłam lampę i… - plątała się dziewczyna.
- Jaki złodziej? – spytała matka.
- No ten tutaj! – po czym wskazała na ów chłopaka. Jeszcze przedtem skarciła siebie za to stwirdzenie. Jaki złodziej pomaga w gaszeniu pożaru? Taki to zabiera łupy i znika z miejsca zbrodni.
Wtem otrzymała oczekiwane wyjaśnienia:
- Toż to George! Twój kuzyn! Nie poznajesz?!
- Jak to… George? – powtórzyła z niedowierzaniem przypatrując się sylwetce nieznajomego – ale jak! Co? Gdzie? Kiedy? – pytała niczym zbudzona z głębokiego snu. Nawet nie przypominała sobie, że ma kuzyna o takim imieniu.
- George przyjechał późnym wieczorem – tłumaczyła dalej matka - musiałaś już chyba spać, że go nie zauważyłaś… ale… Zaraz, chwileczkę! Coś ty tutaj wyrabiała o 3 nad ranem?!
- No… cóż, ja…
- Nie mogła spać! – pozwolił sobie na ratowanie sytuacji George – postanowiła sobie gdzieś posiedzieć, no a wtedy zobaczyła jak się krzątam po kuchni w poszukiwaniu mleka… no i…
- Och! Doprawdy! Marty! Nie musisz robić wielkiego zamieszania tylko, dlatego, że zobaczyłaś w domu obcego mężczyznę – rzekła z wyrzutem matka – kto by chciał nas okraść? Jesteśmy przecież skromną rodziną.
- Ale…
- Dosyć! Moja droga! Nigdy więcej nie budź nas w tak błahych sprawach! I na drugi raz uważaj z lampami! Są drogie! Nie stać nas na taki przepych! – do reprymendy dołączył ojciec.


George od razu, kiedy tylko zaczął sypać tymi lirycznymi zwrotami, skojarzył mi się z Szekspirem. Człowiek jest niesamowity, przez cały czas wygłaszać takie kwestie. W sumie wszystko, co tu się dzieje, jest w swoim stylu niesamowite, ale ta scenka, 'pierwsze' spotkanie Marticii i George'a, bije wszystko na głowę. Dziewoja drze się, jakby ją zarzynali, domniemany złodziej pomaga gasić pożar, a wszystko podsumowuje pięknie ojciec Marty, ogłaszając, żeby córunia sobie nie pozwalała na takie rozrzutne rozwalanie lamp naftowych Genialne, kropka.

Cytat:
- Tak! Pewnie… może przynajmniej jej chłop nie jest takim pajacem – dogryzła Marty wskazując oczętami w stronę George’a.
- Ależ… co ty też sugerujesz panienko Marty? Naprawdę chcesz być moją oficjalną dziewczyną? – George po raz kolejny ją „pokonał słownie”, panna na dźwięk tych słów z wrażenia wypluła jedzenie.
- Marty! Kochanie! Co ty najlepszego wyrabiasz? Już pobłogosławiliśmy jadło! Nie wolno go wypluwać! To w oczach Pana jakby odraza! – upomniała ją babcia Magdalena.
- Przepraszam, ale… Och! George ty…. O rajuśku! Jaki on przystojny – dodała w myślach, gdy spojrzała w twarz rówieśnikowi


Komizm sytuacyjny jest chyba twoją mocną stroną, prawda? Pełno tu takich perełek, gdybym chciała wypisać je wszystkie, musiałabym chyba wkleić cały serial, jaki dotychczas pojawił się na forum. Widać, że styl pomiędzy 'Bestią' a 'Fatimsą' nieco ci się zmienił (przynajmniej tak mi się wydaje), na lepsze w dodatku, ale nie ja tu za eksperta uchodzę. Tutaj akcja leci na łeb, na szyję, dopiero się poznali, zaraz się zaręczają, ale rozumiem, że to efekt zamierzony, bo przecież właściwy wątek to żniwo tytułowej bestii, prawda? W 'Fatimsie' jest chyba więcej klimatu, trochę niesamowitości...

Cytat:
Na tyły domu właśnie wyszła pani Magdalena i ujrzawszy niemalże nagiego George’a zemdlała – Och, nie! Pani Howard! Pani Howard! To tylko ja, George! Proszę nie umierać! Co też się tutaj wyprawia?! Czy cały świat dziś się ze mnie ma zamiar wyśmiewać? Ciociu Susan! Ciociu Susan! Wody! Wody! – błagał, aż tutaj nagle przybiegła Marty z wiaderkiem i pokropiła twarz babci. Ta się ocknęła – Aa! Roznegliżowany młodzieniec! Jak ci nie wstyd! Milicja! – krzyczała Magdalena.
- Niech się pani uspokoi i pozwoli mi to wyjaśnić…
- Puśćże mnie, ty zbereźniku jeden! Zboczeniec… - po tych słowach, znowu zaniemogła – George wraz z Marty usadowili babkę na bujanym krześle i ten zaczął wyjaśniać jej co się stało.


Popłakałam się ze śmiechu, jak to czytałam.

Ciągnęło ich do siebie, bo w końcu 'kto się czubi, ten się lubi', mimo że George od razu odkrył wszystkie swoje uczuciowe karty. Marticia pod tą całą swoją buńczucznością jest chyba trochę nieśmiała, albo boi się związku i stąd jej zachowanie. Wydaje mi się, że ona naprawdę polubiła kuzyna. Koniec końców jednak go skrzywdziła, i to bardzo. Nieładnie, Marty, nieładnie Mimo wszystko polubiłam go bardziej niż tę awanturnicę, wrzeszczącą na wszystko, co się rusza i ośmieli się do niej zagadać. Mam tylko nadzieję, że to ją czegoś nauczyło i drugi raz nie będzie próbowała bawić się cudzymi uczuciami.

Czym to mogę podsumować? Zgadnij
Tak, tak, podobało mi się, jakżeby inaczej. Z jednym zastrzeżeniem - dziesięć odcinków to jest mało i ja się piszę na więcej!

Pozdrawiam [/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 16:05:51 31-07-09    Temat postu:

Mein Gott! Że też chciało ci się marnować czas na lekturkę bardzo skromnego dziełka sprzed laty . A ja tu czekałem na ekstra krytykę, bo mi się bez wątpienia należy. Na "Bestię z nikąd" pisaną chyba raptem 4 lata temu patrzy mi się dziwnie, ale z sentymentem ją wspominam.
Coś nie chcesz krytykować , więc chyba moje wypociny są w miarę przystępne, choc jak dla mnie stylistycznie są marne, zwłaszcza na to co piszę obecnie. "Bestia z nikąd" i tak została gruntowanie poprawiona, bo nie nadawałaby sie od czytania w pierwotnej postaci

Cytat:
Człowiek jest niesamowity, przez cały czas wygłaszać takie kwestie. W sumie wszystko, co tu się dzieje, jest w swoim stylu niesamowite, ale ta scenka, 'pierwsze' spotkanie Marticii i George'a, bije wszystko na głowę.


Oj, moja naj-naj-najulubieńsza postać

Cytat:
Widać, że styl pomiędzy 'Bestią' a 'Fatimsą' nieco ci się zmienił (przynajmniej tak mi się wydaje), na lepsze w dodatku, ale nie ja tu za eksperta uchodzę. W 'Fatimsie' jest chyba więcej klimatu, trochę niesamowitości...


"Bestia" przy "Fatimsie" to właściwie bajka na dobranoc Ale kiedyś pisałem bajki na dobranoc. Cóż... lata robią swoje i Ślimak dojrzał do nieco poważniejszych historii. "Bestia" jest taka po troszku przewidywalna

Cytat:
Ciągnęło ich do siebie, bo w końcu 'kto się czubi, ten się lubi', mimo że George od razu odkrył wszystkie swoje uczuciowe karty. Marticia pod tą całą swoją buńczucznością jest chyba trochę nieśmiała, albo boi się związku i stąd jej zachowanie. Wydaje mi się, że ona naprawdę polubiła kuzyna.


Ten fragment możnaby odnieść do naszej znajomości, nie sądzisz? Ale chyba lubisz Ślimaka, bo Ślimak na przyjaźń nie ma już czasu. Ślimakowi to już miłość w głowie.

Pozdrawiam!


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 16:07:28 31-07-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fuente
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 19 Lip 2008
Posty: 825
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:13:31 31-07-09    Temat postu:

Coś nie chcę krytykować, bo nie mam za bardzo czego. Gdybym zaczęła się czepiać stylu u każdego, kogo bym zobaczyła, wyszłabym na ostatnią jędzę, udającą, że coś wie na temat języka polskiego ^^ A poza tym - tutaj styl wcale nie był marny, o nie, czytałam z autentyczną przyjemnością.

Może w takim razie jeszcze nie wyrosłam z bajek?

Ślimak sobie grabi coraz bardziej, a poza tym - tej naszej 'znajomości' czubieniem się nie da nazwać w żaden sposób.
Pozdrawiam również
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 14:09:42 01-08-09    Temat postu:

Odcinek 11

Tej nocy Marticia nie przespała zupełnie dobrze. Już około 5-tej zerwała się z łóżka, by sprawdzić, czy matka nie ma przypadkiem znowu gorączki i czy babcia połknęła pigułki. Ogromnie ją korciło, aby sprawdzić jak się czuje kuzyn. W końcu duma i uprzedzenie przegrały w walce o honor i udała się do pokoju George’a, już miała pukać, gdy okazało się, że drzwi są uchylone, weszła niepewnie do środka i była ogromnie zdumiona – łóżko było zaścielone, wokół nie było rzeczy George’a. Czyżby wyjechał? Sprawdziła szafę – była pusta. Przetrząsnęła cały pokój – puściutko. W końcu ujrzała, że pod serwetką na stoliku leży karteczka, pochwyciła ją i zaczęła czytać:
„Pewne okoliczności zmusiły mnie do odejścia z tego uroczego domu. Coś się skończyło, a coś się właśnie zaczyna. Niestety okoliczności te były bardzo jednoznaczne i bolesne dla mej duszy. Okazało się, iż rzeczy pod słodkim miodem skrywają truciznę, tak trującą, że jej jad przepala wnętrzności. Jeszcze kilka dni temu sądziłem, że miłość to uczucie, którego piękno odbija się w wybrance mej jak i w naszych korelacjach, dziś wiem, że się myliłem. Zycie dało mi ostro w kość. Dopiero teraz wiem, że w życiu musi być widoczny element cierpienia. Ja ten etap właśnie przechodzę. Potrzebuję dużo czasu, aby zaakceptować prawdziwą istotę rzeczywistości. Z poważaniem George William McDowell” – gdy tylko skończyła czytać poczuła się podle, to z jej winy ten żartowniś musiał odejść! Czy istnieje coś, czym mogłaby się zrekompensować?
- Uparty i nieznośny! Odszedł! I cóż z tego? Był bezczelny, pajacowaty i absolutnie…. absolutnie… cudowny – westchnęła, po czym zaczęła wylewać swe żale na łóżku. Smutek, czyli lekkie łzy zmieniły się w rozpacz, czyli głęboki szloch! Zarazem tak zauważalny, iż pobudził domowników. Marty czuła się jak przestępca. Zrobiła coś, co nie mieściło się w jej normach – zraniła gościa do tego stopnia, iż ten musiał odejść. Miała żal i pretensje do samej siebie, posunęła się za daleko. Nie miała pojęcia, że George naprawdę ją kocha. Dla niej zaręczyny były od początku wyjściem z opresji, czy szansą na odpędzenie Collinsa. Zaloty kuzyna traktowała jako dobrą zabawę, nie brała na poważnie jego wyznań. Myślała zapewne, że George nie będzie miał nic przeciwko bycia pionkiem w jej planach pozbycia się Edwarda. Dopiero teraz widzi, jak bardzo się myliła. Niestety jest już za późno. „Cykuta została wypita! Jej moc zaczęła działać. Będzie wyniszczać duszę aż dopnie swego! Czy Marty zezwoli jej na to?”


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 14:10:54 01-08-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fuente
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 19 Lip 2008
Posty: 825
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:05:15 01-08-09    Temat postu:

Marty wreszcie zasłona opadła z oczu, zakochała się dziewczyna i pewnie teraz nie będzie mogła zapomnieć o George'u. Szczerze jej współczuję, bo bitwa z własnymi myślami to będzie prawdziwa męczarnia;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:50:13 01-08-09    Temat postu:

Ale ponure zakończenie. Mogłaby za nim pojechać - tylko gdzie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 11:40:30 02-08-09    Temat postu:

Odcinek 12

Wydawałoby się, że od czasu wyjazdu George’a, nic nie jest w stanie dobić Marty jeszcze bardziej. A jednak! Nagle nad Oldhawk zaczęła pojawiać się gwałtowna fala zachorowań. Ludzie chorowali jeden za drugim, nawet zamknięci w domu nie byli bezpieczni. Nie wyglądałoby to może tak strasznie, gdyby nie strach przed tym, iż objawy i przebieg tego wirusa były całkowicie obce dla tutejszych lekarzy. Jeszcze jakiś miesiąc temu mieszkańcy mogli się pochwalić, jakich to mają wybitnych specjalistów – David Nichols i Sandra Nichols – małżeństwo, o identycznym zawodzie, którym to można przypisać porzekadło, iż „wszystko zostaje w rodzinie”, nie potrafili znaleźć wyjaśnienia na nękającą zarazę. Z pozoru dzisiaj można by przypisać takie objawy grypie, jednak to było coś bardziej poważniejszego. Obolałe mięśnie, brak apetytu, bóle gardła i gorączka sięgająca nawet 41 stopni. Jednym słowem, coś w rodzaju „ostrej” grypy. Tak można by rzec, gdyby nie fakt, że w kilka dni po zgłoszeniu pierwszego takiego przypadku pojawił się zupełnie „nowy dodatek” – problemy z oddychaniem. Niestety pomimo tego, iż Nicholsowie potrafili dotrzeć do wszystkich chorych i jakichkolwiek zaleceń, momentalne zgony były nieuniknione. W ciągu kilku dni zmarło 7 osób, a zupełną „tragedią” był fakt, że nawet potężna Margaret Collins musiała poddać się tej chorobie. Zmogła ją momentalnie. Zresztą, jak większość mieszkańców tego „Starego Orła”.
Wróćmy do Marty i jej rodziny. Do tego skromnego domku wirus również zawitał. Susan, Magdalena – zachorowały natychmiastowo.
- Doktorze i co im dolega? – dopytywała się Marty zaraz po oględzinach.
- Niestety! To samo, co wszystkim wokół! Wysoka gorączka, obolałość i trudności z oddychaniem u pani Magdaleny.
- Ona zawsze miała problemy z sercem, łykała te pigułki, jakie jej pan polecił.
- Owszem! – przyznał - ale to nie z tego powodu. To ten wirus tak postępuje.
- Wirus? – wyszeptała bardzo powoli, jakby te słowa ją przerażały – co to jest?
- Nie mamy zbyt wiele informacji, panienko – odparł bezradnie - faktem jest natomiast, że roznosi się po kraju już od miesiąca. A w Europie również nastąpiła gwałtowna fala zachorowań. Czytała panna wczorajszą prasę?
- Niestety, ale mieszkamy na uboczu i trudno tutaj o „najświeższe” wieści.
- Rozumiem. W każdym razie wedle najświeższych wieści, hiszpańska prasa podała, że po świecie roznosi się nikomu nieznana zaraza. Sądzę… że te objawy mogą wskazywać na to samo.
- Chcesz pan powiedzieć… że to jest nieuleczalne?! – zawołała nagle Marty.
- Przykro mi! Ale zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, panienko! Sam muszę na siebie uważać – ten wirus nie wybiera… sam mogę być jutro chory - zażartował – proszę robić im zimne okłady, i czuwać przez noc. Niestety mamy już pierwsze zgony i musi się panna Howard spodziewać najgorszego - powiedział smutno, po czym wyszedł.
- Kochanie! Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – zapewniał Hugh, który podobnie, jak Marty, jak na razie był zdrowy.
- Zrobię okłady – odrzekła Marty udając się do kuchni. Wyjęła niewielką misę i wlała do niej mroźną niczym lód wodę ze studni. Pochwyciła szmatkę i zanurzyła w lodowatej wodzie, po chwili przyniosła ów „sprzęt” i przyłożyła zimne, jak śnieg czy listopadowy deszcz okłady na czoło matki i babci, te po chwili zasnęły.
- Wiesz – zaczął Hugh – słyszałem, że Margaret Collins też zachorowała.
- Tak? W sumie nic w tym dziwnego, to tylko dowód na to, że to coś rzeczywiście nie wybiera.
- Ciekawe, zatem czy Kattlie, Hugo i George miewają się dobrze.
- Mam nadzieję – odparła dość obojętnie, chcąc uciec od tego tematu – mógłbyś nie wspominać o George’u? To dla mnie troszkę bolesny temat.
- Nie rozumiem, czemu? Nadal nie chcesz mi wyjaśnić co pomiędzy wami wybuchło. Czy to z twojego powodu wyjechał do miasta? – nagle Marty się speszyła.
- Nie! To nie z tego powodu!
- Ciszej! Obudzisz je.
- Przepraszam… tak naprawdę… to z powodu… głupoty – dokończyła trochę bezradnie, gubiąc się.
- Jakiej głupoty? Możesz mi wszystko wyjaśnić. Jestem przecież twoim ojcem – Marty podeszła do okna i patrząc na zachmurzone niebo milczała przez pewien czas – no dobrze. Jeśli nie chcesz mówić, nie mów, ale wiedz, że cię zawsze wysłucham i mama także – ta po chwili, odeszła od okna i powędrowała w kierunku pokoju Magdaleny. Weszła i wyjęła z szuflady pudełko ze zdjęciami. Poszukała najświeższych i znalazła to, którego tak szukała – słynne zdjęcie razem z George’em na huśtawce zrobione przez Huga. Popatrzyła przez chwilę w radosną twarz kuzyna i znowu poczuła się podle, jak wtedy, gdy ten wyjechał. Uroniła łez kilka i wyszeptała parę słów w myślach: „Posłuchaj mnie George’u McDowell, jeśli los jeszcze raz nas zetknie, udowodnię ci, że nie jestem taka, za jaką mnie wziąłeś! Nie będziemy do końca życia wrogami! Jeszcze zostaniemy przyjaciółmi! Będę miała czyste sumienie! Zobaczysz!” – po tych słowach od razu zrobiło jej się lepiej na sercu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fuente
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 19 Lip 2008
Posty: 825
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:00:35 02-08-09    Temat postu:

Zaraza rozszalała się na dobre Ile ofiar jeszcze pochłonie? Bo że Marty jej nie ulegnie, wiemy na pewno. Oby tylko ominęła również sympatycznego kuzynka George'a, i oby los zetknął tę dwójkę ponownie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 13:09:49 02-08-09    Temat postu:

Ile ofiar? Oj dużo.. a to dopiero pierwsze stadium
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:27:14 02-08-09    Temat postu:

A ja mam wrażenie, że George będzie jedną z pierwszych i przez to Marty będzie miała jeszcze wieksze wyrzuty sumienia, niż do tej pory.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fuente
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 19 Lip 2008
Posty: 825
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:47:27 02-08-09    Temat postu:

Nie strasz tak nawet, Aga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:23:00 03-08-09    Temat postu:

Biedny George, poczuł się odrzucony i wyjechał, pozostawiając po sobie tylko krótki liścik pożegnalny. Całe szczęście, że Marty zdałą sobie sprawę, że jest "cudowny". Tylko czy los jeszcze kiedyś ich ze sobą zetknie? Zaraza zbiera coraz większe żniwo, ale nie wydaje mi się, żeby uroczy kuzynek padł jako jedna z pierwszych ofiar... Ale co ja mogę wiedzieć.

Ostatnio zmieniony przez monioula dnia 9:23:22 03-08-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 15:25:36 05-08-09    Temat postu:

Czy los zetknie ponownie Marty i George'a? Byc może, ale zani do tego dojdzie... jeśli dojdzie historię czeka wiele zawirowań.

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 5:20:05 08-08-09    Temat postu:

Mamy kolejny weekend - a przed nami nowe odcinki "Bestii". Zapraszam serdecznie

Odcinek 13

Ciemne chmury nad domostwem Howardów, jak i całym miasteczkiem nie odchodziły. Odnotowano dwa nowe zgony, a stan Susan znacznie się pogarszał. Magdalena zmarła wczorajszej nocy. Marty i Hugh byli przybici, ale pocieszała ich myśl, że babcia zmarła w dość spokojny sposób, po prostu zasnęła. Wszelkie obowiązki domowe należało odłożyć na później. Teraz liczyło się już tylko zdrowie Susan. Zaraz z rana urządzono skromny pochówek Magdaleny. Hugh wykopał niewielki dół i złożył w nim owiniętą w całun staruszkę. Marty była w dosłownym wręcz znaczeniu oddalona od ludzkości. Do miasta nie mogła się udać, nie tylko przez zakazy ojca i chorą matkę, ale i ze strachu, że i ona się zarazi. Co prawda choroba jak na razie jej nie zmogła. Czuła się świetnie, pomimo zmęczenia, które wydawało się oczywiste.
- Tato! Zrobiłam parę racuchów, ale, podejrzewam, że nie masz ochoty na jedzenie…
- Jakbyś zgadła, dziecko – odparł dość spokojnie, choć z trudem ukrywał smutek. Nie chciał by córka od niego przejęła ten bezradny nastrój.
- Cóż, ja też nie mam na nie ochoty, ale na wszelki wypadek zostawię, gdy naprawdę zachce nam się jeść.
- Dobrze się czujesz? – spytał niepewnie ojciec, ta kiwnęła głową.
- Wiesz, zaczynam myśleć, że mama… - te słowa jakby z premedytacją wypadły z jego ust. Nie chciał tego mówić, jednak nerwy zrobiły swoje, natychmiast usłyszał bolesną reprymendę córki:
- Nie tato! Nie wolno ci tak myśleć! Ona z tego wyjdzie!!
- Chciałbym w to wierzyć - w jego oczach widoczne były łzy – ale pociesza mnie myśl, że może i ja zachoruję i umrę – tłumaczył się.
- Co też ty najlepszego wygadujesz tatku?! Po pierwsze: mamusia nie umrze, a po drugie: co ja bym bez ciebie poczęła?
- Moja mała Marticia – spojrzał na nią uważnie, po czym pogładził po włosach – jesteś już dużą dziewczynką! Widzisz jak sobie świetnie radzisz? Ja bym przepadł.
- Nieprawda! Jestem tylko skromną dziewką ze wsi, która nie zna prawdziwego życia.
- Wiesz, dobrze, że tak nie jest – westchnął, gdy nagle Susan się przebudziła i zaczęła wydobywać z siebie jakieś bełkoty – kochanie!
- Mamusiu! – zawołali oboje.
- Wszystko będzie dobrze kochanie. Nie martw się – dopadł doń Hugh i ścisnął mocno dłoń.
- Czy jest tutaj Marty? – wyszeptała rozglądając się niemrawym wzrokiem. Wyglądała tak blado.
- Owszem! Stoi obok – odpowiedział trochę zdziwiony Hugh, jeszcze wczoraj Susan widziała bardzo dobrze, tymczasem w owej chwili, nie była w stanie nawet poruszyć ręką.
- Jestem mamciu! – po czym i córka chwyciła ją za rękę.
- Jesteście, jesteście… oboje… tacy ciepli. Ehe…. Najmilsze i najdroższe… osoby w moim życiu. Obiecajcie, że poprowadzicie farmę lepiej, niż kiedyś… że utrzymacie nasz dorobek w dostatku. Nie dopuście do dalszych nieszczęść.
- Ależ… ależ co ty za głupstwa pleciesz? – uśmiechnęła się lekko Marty mając łzy w oczach – jeszcze będziesz żyła długie lata! Tatuś cię potrzebuje! Nie możesz nas opuścić!
- Wiem… ehe… wiem, że próbujesz mnie pocieszyć, córeczko… ale na marne zdadzą się twoje pociechy… Ehhhuu… mój czas się kończy… muszę spotkać się z Joey’em i babcią. Bóg mnie wzywa… nie mogę mu się przeciwstawiać.
- Nie! Mamo!
- Marticio… dziecko…obiecaj, że nigdy nie dasz sobie plunąć w twarz… że będziesz kroczyć dumnie przez życie! Gdy ktoś… uderzy cię w policzek… ty oddasz mu w drugi… przyrzeknij, że znajdziesz prawdziwą miłość i będziesz księżniczką, jaką zawsze chciałaś być…. Ehhhe….
- Mamo…
- Przyrzeknij kochanie!
- Przyrzekam… - odpowiedziała przez łzy.
- Teraz… teraz… ty…. skarbie! Mój kochany Hugh… pamiętaj, że będę cię kochała nawet po śmierci… opiekuj się domem i nie smuć się więcej… ehe… jeszcze spotkasz inną kobietę godną… godną mej postawy! Ehhee….
- Kochanie! Kochanie!
- Życzę wam szczęścia! Znajdźcie miłość i… i… nie dopuście… aby i was dopadła ta… zaraza…. – po czym zamknęła swe oczy… powieki, które przed chwilą ważyły niemalże dwie tony, w końcu opadły, dając znak, iż czas jej dobiegł końca. Hugh ujął ciało żony w swe ramiona, po czym zaczął szlochać, szlochać tak głośno, że cały dom był wstanie go usłyszeć, Marty usiadła na łóżko i pochwyciwszy krucyfiks szeptała przez łzy „Panie Daj, mojej mamie rozgrzeszenie. Zaprowadź do Królestwa Swego”.


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 5:20:39 08-08-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:05:16 09-08-09    Temat postu:

Bardzo wzruszający odcinek. Bestia dopadła w swoje szpony mamę Marty. A przecież to dopiero początek...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 5 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin