Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dalsze odcinki PDG!!!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 17:00:42 28-03-07    Temat postu:

Odcinek 219


Sara dojechała na hacjende.
Z wielkimi łzami wbiegła do domu.
W salonie siedziała Norma.
- Sarita, co się dzieje?- zapytała i podbiegła do płaczącej siostry.
- Nic takiego!
- Dlaczego płaczesz?
- Zostaw mnie w spokoju!- krzyknęła Sara.
- Jesteśmy siostrami, powiedz mi!- Norma złapała ją za rękę.
- Puszczaj! Nie chcę z nikim rozmawiać!- Sarita pobiegła do swej sypialni.
Otworzyła drzwi i położyła się na łóżku. Schowała głowę w poduszcze i płakała. Przypomniała sobie to, co dziś zobaczyła.
* * * * * *
W szpitalu.
- Moja mała Tamara.- powiedziała Jimena trzymając śpiącą córeczkę na rękach.
- Wiesz, coraz bardziej podoba mi się to imie.- stwierdził Oscar.
- To dobrze. Mi także się podoba.
Nagle do sali weszła pielęgniarka.
- Przepraszam, ale muszę zabrać już dziecko. Za kilka godzin znów je przyniosę.
- Dobrze.- Jimena dała jej córeczkę.
- Jest śliczna.- powiedziała pielęgniarka i wyszła.
- Chciałbym, żebyś już była w domu z nasza Tamarą.- Oscar pocałował namiętnie Jimenę.
- Ja też, ale niestety musimy poczekać kilka dni.
- Moja czarnulko, kocham cię!- Oscar ponownie ją pocałował

* * * * * *
Franco wrócił do domu. W salonie zastał Normę.
- Cześć, nie wiesz gdzie jest Sara?- zapytał.
- Pobiegła do waszej sypialni. Dziwnie się zachowywała.
- Jak to?
- Była niemiła i płakała.- tłumaczyła Norma pijąc kawę.
Franco pobiegł do sypialni.
Sarita leżała na łóżku. Twarz miała schowaną w poduszce.
- Sara, kochanie co się dzieje?- podbiegł do niej.
Ona nic nie odpowiedziała.
- Kochanie, powiedz mi.- dodał Franco.
Dziewczyna podniosła twarz. Była cała zapłakana. Miała podkrążone oczy.
- Dlaczego płaczesz?- Franco dotknął ramienia żony. Ona nic nie odpowiedziała, tylko uderzyła go mocno w twarz.
Franco złapał się za policzek.
- A to za co? Nie masz prawa mnie bić!
- Czy napewno nie mam prawa? Zastanów się!
- O co ci chodzi?- zapytał.
- Doskonale wiesz! Co dzisiaj robiłeś?
- Nie wiem co masz na myśli! Oszalałaś?!
- Fajnie było z Rosario Montes?- spytała Sara z nienawiścią.
Po tych słowach Franco spojrzał niepewnie na Sarę. Już wiedział, co ma na myśli. Pamiętał pocałunek z Rosario.
- Odpowiedz mi! Było fajnie? Wszystko widziałam, jak się całowaliście!
- To nie jest tak jak myślisz...- próbował się wytłumaczyć.
- Tak, wiem. Stara miłość nie rdzewieje. Ty nadal ją kochasz!- Sarita zaczęła jeszcze mocniej płakać.
- To nie prawda! Ja kocham tylko ciebie! To Rosario mnie pocałowała!
- A tak w ogóle, to jak mogłeś z nią rozmawiać po tym wszystkim? Ona mnie przecież pobiła!
- Przeprosiła mnie i powiedziała, że to się nie powtórzy.- mówił Franco.
- Nie wybaczę ci! Wiedziałam, że jesteś kobieciarzem!
Franco namiętnie pocałował żonę. Ona go odepchnęła i mocno spoliczkowała.
- Jak śmiesz!- krzyknęła.
- Ja cię kocham!
- Idę stąd! Nie wybaczę ci!- Sara wybiegła z pokoju.
* * * * * *
W szpitalu...
- Kochanie, musze już jechać.- powiedzial Oscar.
- Czemu?- Jimena leżała na łóżku.
- Muszę jechać do firmy. Przez ostatnie kilka dni sie tam nie zjawiałem.
- Szkoda.
- Pa kochanie.- Oscar pocałował żonę i wyszedł z sali.
* * * * * *
Minęło pół godziny.
Jimena leżała samotna na łóżku.
Nagle do sali weszła Gabriela.
- Witaj córeczko!- powiedziała.
- Cześć mamo.
- A gdzie moja wnuczka?
- Pielęgniarka ją zabrała.- odpowiedziała Jimenita.
- Już wybraliście imie dla niej?
- Tak, nazwiemy ją Tamara.
- Jak ładnie!- uśmiechnęła się Gabriela.
- Nam też się bardzo podoba. Kochamy ją.
* * * * * *
Sara wybiegła z domu. W drzwiach natknęła się na Normę.
- Sarita, co się dzieje?
- Nie twoja sprawa!- Sara chciała iść, ale Norma zagrodziła jej drogę.
- Dlaczego płaczesz?
- Wypuść mnie! Nie chcę z nikim rozmawiać!
- Jestem twoją siostrą! Chodzi o Franca?- zapytała Norma.
Sarita zaczęła płakać.
- Tak, chodzi o Franca...A teraz mnie wypuść!
- Pokłóciliście się?
- Daj mi spokój!- krzyknęła Sara.
- Powiedz mi co się stało.
- Zajmij się swoim życiem!- Sarita odepchnęła Normę i wybiegła z domu. Pobiegła do swego samochodu i odjechała...
* * * * * *
Franco leżał na łóżku w swojej sypialni.
Przypomniał sobie pocałunek z Rosario i uśmiechnął się sam do siebie. Po chwili przypomniał sobie dzisiejszą kłótnię z Sarą.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę!
Do pokoju weszła Norma.
- Cześć Franco. Chciałam cię o coś zapytać...
- Słucham.- powiedział bez entuzjazmu.
- Pokłóciłeś się z Saritą?
- Tak. A dlaczego pytasz?
- Bo wybiegła z płaczem z domu i pojechała gdzieś samochodem.- powiedziała Norma.
Franco nic nie odpowiedział...
- O co się pokłóciliście? Czy to coś poważnego?
- Nie.
- Napewno? Sara bardzo płakała.- stwierdziła Norma i przyjrzała się Francowi.
- Wiesz co Normo? Zajmij się swoimi sprawami! To nasze życie!
- Dobrze, już dobrze.- Norma wyszła z pokoju Sary i Franca.

* * * * * *
Rosario była w garderobie, szykowała się do występu.
Siedziała na krześle.
Popatrzyła w lustro.
Nagle podeszła do niej Sara.
- Sarita Elizondo? Czego chcesz?- zapytała.
- Mówiłam ci coś, ale tym mnie nie posłuchałaś!- Sara podeszła do Rosario.
- O co ci chodzi?
- Widziałam jak całowałas się z Franciem na skale! Kiedy go zostawisz w spokoju?- krzyknęła zdenerwowana.
- Dla twojej świadomości paniusiu...- Rosario wstała z krzesła.- To Franco mnie pocałował. On mnie nadal kocha.
- Bzdura! To ty go prześladujesz!
Rosario zmierzyła Sarę od stóp do głów. Sama była od niej o wiele wyższa.
- Często przyjeżdża tutaj do baru i patrzy na moje występy.- mówiła Rosario.
Sara zaniemówiła. Wszystko się zgadzało. Franco czasami mówił, że jedzie do firmy, ale kto wie, czy czasami nie jeździł do tego baru.
- Kłamiesz!- krzyknęła.
- Nie. Wczoraj na skale długo się całowaliśmy. A potem...kochaliśmy się namiętnie!- powiedziała Rosario i uśmiechnęła się.- Nie moja wina, że on cię zdradza!

Sara poczuła łzy na swoich policzkach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 10:53:34 01-04-07    Temat postu:

Odcinek 220

- Kłamiesz! To nieprawda!- krzyknęła zapłakana Sara.
- Twój mąż jest taki namiętny!
- Kłamiesz, żeby zaszkodzić naszej miłości!
- Miłości? Przecież Franco już cię nie kocha.- Rosario zasmiała się.
- Ty idiotko! Zostaw wreszcie go w spokoju!
- Uważaj na słowa!
- Ty dziwko!- krzyknęła Sara i uderzyła Rosario w twarz.
Kobieta złapała się za policzek.
Po chwili podniosła rękę, żeby uderzyć Sarę. Nagle ktoś od tyłu złapał jej rękę.
Rosario odwróciła się i ujrzała Panchitę.
- Puszczaj!- krzyknęła.
- Nie pozwolę, żebyś uderzyła Saritę. Idź na scene, bo ludzie czekają!
Rosario wściekła poszła na scene i zaczęła śpiewać piosenkę "Reggae Cumbia".

- Dziekuję ci...- powiedziała Sara do Panchy.- Możemy pogadać?
* * * * * *
Melisa Santos siedziała w salonie w swoim domu.
Nagle podszedł do niej Benito.
- Mamo...
- Tak synku?- zapytała kobieta.
- Chciałbym urządzić przyjęcie.
- A z jakiej okazji?
- Żeby wszystkim przedstawić Paulę.- odpowiedział Benito i zawstydził się.
- To dobrze. A gdzie by miało się odbyć?
- Tutaj...
- Tutaj? No dobrze. A kiedy?- pytała Melisa.
- Za kilka dni.
- Może lepiej, niech najpierw Jimena wyjdzie ze szpitala.
- Tak...
- Ja właśnie jadę ją odwiedzić. Pojedziesz ze mną?- spytała.
- Nie, umówiłem się z Paulą.
* * * * * *
- Muszę cię o coś zapytać.- powiedziała Sarita do Panchity.
- Słucham.
- Czy Rosario często spotyka się z Franciem?
- Nie zauważyłam nic takiego. Franco w ogóle tutaj nie przychodzi.- odpowiedziała Pancha.
- Powinnaś coś wiedzieć, jesteście przyjaciółkami...
- Byłyśmy przyjaciółkami, ale to się skończyło.
- Jak to? Dlaczego?- Sarita była bardzo zdziwiona.
- Rosario widzi tylko czubek własnego nosa i nic poza tym. Powiedziała, że musi się zemścić na tobie i na Francu.
- Więc może jednak Franco nie kłamał?! Może to Rosario jest wszystkiemu winna!
- Też tak myślę. Ona jest bardzo przebiegła.
- Ale Franco odwzajemnił jej pocałunek!- dodała Sara.
- To wina Rosario, ona prowokuje wszystkich mężczyzn. Pogódź się z Franciem i bądźcie szczęśliwi nie zważając na Rosario!
- Jesteś bardzo miła. Dziękuję ci.- Sara przytuliła Panchitę.
* * * * * *
U Jimeny w szpitalu była Melisa.
Dziewczyna trzymała dziecko na rękach.
- Masz ładną córeczkę.
- Wiem, jest taka słodka.- Jimena uśmiechnęła się do dziecka.
- Kiedy wychodzicie ze szpitala?
- Lekarz powiedział, że niedługo!
- To świetnie. Benito robi przyjęcie.- powiedziała Melisa.
- Tak?
- Chce przedstawić wszystkim swoją dziewczynę.
- A kiedy?
- Jeszcze nie wiemy.
- Mam nadzieję, że zostanę zaproszona.- uśmiechnęła się Jimena.
- No oczywiście! Ty i twoja córka obowiązkowo!
- Moja mała Tamara.
- Tak ma na imie? Ślicznie!- Melisa zachwyciła się.

* * * * * *
Sara wróciła do domu. Weszła do sypialni.
Franco leżał zamyślony na łóżku.
- Sara, już wieczór. Gdzie byłaś?- podszedł do żony.
- U Rosario Montes.
- Co?
- Pokłóciłam się z nią.- powiedziała Sara.
- Sara, uwierz mi. Ja kocham tylko ciebie. Rosario nic dla mnie nie znaczy!
- Napewno?
- Tak kochanie.
- Nie wiem czy ci wierzyć...
- Uwierz mi.- Franco spojrzał Saricie głęboko w oczy.
- Nie wiem co mam o tym myśleć.- dziewczyna podeszła do okna.
* * * * * *
Na hacjendzie Elizondo...

Gabriela patrzyła przez okno na niebo.

Nagle podjechał do niej Martin na wózku.

- Córko...

- Tato, coś się stało?- zapytała Gabriela.

- Jak wygląda moja prawnuczka?

- Jest śliczna, niedługo ją zobaczysz.

- Nie moge się doczekać. A jak ona ma na imie?- spytał staruszek.

- Tamara. Ładnie, prawda?

- Bardzo ładnie.

- Tak bardzo się cieszę, że mam wnuczkę.- Gabriela uśmiechnęła się i znów spojrzała przez okno.



* * * * * *
Juan spacerował po ogrodzie.
Nagle usłyszał znajomy głos za plecami.
Odwrócił się i ujrzał Lorenę!
- Co ty tu robisz? Czego chcesz?
- Kocham cię Juan.- Lorena próbowała go pocałować, ale on ją odepchnął.
- Wynoś się!
Nagle Juan usłyszał wołanie żony.
- Juan, Juan!
Norma poszła do ogrodu.
Zobaczyła Lorenę.
- Ty? Co ty tu robisz?!
- Kocham twojego męża, to nie moja wina!- odpowiedziała Lorena.
- Lorena, wynoś się stąd! Ja kocham Normę!- krzyknął Juan.
- A ja kocham ciebie Juan.- Lorena go pocałowała. Juan od razu ją odepchnął.
Norma była wściekła.
- Zostaw mojego męża!- krzyknęła.
- On kiedyś był mój, ale teraz ty stanęłaś mi na drodze!
- Wynoś się! Juan kocha tylko mnie, Normę Elizondo!
- Szanowna Normo Elizondo.- Lorena zaśmiała się.- Jesteś tylko małą przeszkodą.
- Idź stąd i nigdy nie wracaj!- krzyknął Juan.
Lorena uderzyła Normę w twarz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 18:34:06 01-04-07    Temat postu:

Odcinek 221


Juan był zszokowany. Złapał Lorenę za rękę.
- Nikt nie będzie bił mojej żony! Wynoś się stąd!- krzyknął.
- Chwileczkę.- powiedziała Norma i uśmiechnęła się.- Mam jeszcze coś do zrobienia.
Norma uderzyła Lorenę w twarz.
- Masz za swoje!- krzyknęła.
Lorena złapała się za policzek.
- Juan, widzisz jak twoja żona mnie traktuje? Nie obronisz mnie?- zapytała ze łzami w oczach.
- Sama się o to prosiłaś! A zresztą ty pierwsza ją uderzyłaś!
- Nigdy więcej tu nie wracaj!- powiedziała Norma i spojrzała złowrogo na kobietę.
- Kocham cię Juan!- Lorena w jednej chwili pocałowała Juana.
Zarzuciła mu ręce na szyję.
- Co robisz idiotko?!- Juan odepchnął ją.
- Zostaw mojego męża w spokoju i wynoś się! Nie jesteś tu mile widziana!- rzekła Norma i uniosła głowę lekko do góry.
Lorena miała łzy w oczach.
- Juan, ja zawsze będę cię kochała. Nikt cię nie pokocha tak jak ja. Jesteś moją jedyną miłoscią. Zrobię dla ciebie wszystko. Teraz bez ciebie moje życie straciło sens.- Lorena dotknęła dłonią policzka Juana i odeszła.
Wsiadła do swojego samochodu i odjechała.
Norma przytuliła się do Juana.
Mężczyźnie utkwiły w pamięci słowa Loreny. Poruszyło go sumienie, nie chciał jej skrzywdzić. Ona była jego pierwszą miłością.

* * * * * *
Sarita wciąż patrzyła przez okno. Spoglądała na ciemne już niebo. Powoli zbliżała się noc.
Franco podszedł do żony.
- Kochanie, wybacz mi, że odwzajemniłem pocałunek Rosario.
- Nie potrafię o tym zapomnieć!- powiedziała Sara.
- Ja nic do niej nie czuję. Kocham tylko ciebie.
Sarita udawała, że nie słyszy męża.
- Odpowiedz mi!- wykrzyknął Franco.
Sara jednak nie zareagowała.
- Dobrze, sama tego chciałaś.- rzekł Franco i uklęknął przed Saritą.- Moja ukochana, proszę cię o wybaczenie! Kocham cię nad życie, tylko ciebie! Wybacz mi! Kocham cię!
Sarita zaśmiała się lekko i zasłoniła dłonią usta. Nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
Franco wciąż klęczał i uśmiechał się.
Sara zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go.
Franco wziął ją na ręce.
- Kocham cię! Moja śliczna!- wykrzyknął.
* * * * * *
Następnego dnia, z samego rana Oscar pojechał do Jimenity.
Kupił jej piękny bukiet kwiatów.
Wszedł do sali swej żony i schował bukiet za swoimi plecami.
Jimena karmiła piersią Tamarę.
- O, witaj kochanie!- powiedziała.
- Cześć królewno.
- Co tam chowasz?
Oscar wyciągnął zza pleców piękny duży bukiet. Składał się on z czerwonych i różowych róż, lilii i wielu innych. Był piękny i ładnie ozdobiony.
- Jaki śliczny!- krzyknęła Jimena.
Oscar wręczył jej kwiaty i pocałował ją.
- Dziękuję kochanie.
- Jak się ma nasza mała Tamarita?- spytał i uśmiechnął się do dziecka.
- Jest bardzo głodna.
- A ty jak się czujesz?
- Dobrze, tylko jestem smutna.- odpowiedziała Jimena.
- Dlaczego?
- Bo już urodziłam dziecko, a jednak nie mam takiej figury jak kiedyś!
- Kochanie, jeszcze nie doszłas do siebie. To wkrótce minie.- Oscar usmiechnął się i wziął córeczkę na rękę.
- Mam nadzieję.


Nagle do sali wszedł lekarz.
- Przepraszam. Mam dla państwa wiadomość.- rzekł.
- Jaką?- spytała Jimena.
- Dzisiaj pani i pani córka wychodzicie do domu!
- To wspaniale!- powiedział Oscar i przytulił do siebie Tamarę.
- Tylko proszę jeszcze iść po wypis.
- Dobrze.- odpowiedziała Jimena.
- I przy okazji niech pani odbierze książeczkę zdrowia swojej córki. Na imie ma Tamara, tak?
- Tak, Tamara.- Oscar przytulił swoją małą córeczkę.
- To ja już pójdę.- lekarz wyszedł z sali.

* * * * * *
Juan David bawił się z Evą w swoim pokoju.
- Evo, gdzie ciocia Jimena?- zapytał chłopiec.
- Ciocia Jimena jest w szpitalu. Urodziła córeczkę. Masz kuzynkę!
- Nie lubię dziewczyn.
- Dlaczego?- zdziwiła się Eva.
- Bo się wymądrzają i są głupie.
- Tylko teraz tak mówisz. Za kilka lat będziesz miał przy sobie miliony panienek!
- Napewno nie!- powiedział Juan David.
- Wyrośniesz na przystojniaka!
- Ja już teraz jestem bardzo przystojny!
- Wiem, wiem...- Eva zaśmiała się.
* * * * * *
- Kochanie, muszę pójść na chwilę do ubikacji.- powiedział Oscar.
- Dobrze idź.- odrzekła Jimena trzymając na rękach Tamaritę.
Oscar wyszedł z sali.
Wyciągnął swój telefon komórkowy.
* * * * * *
Franco i Sarita byli w swojej sypialni.
Leżeli w łóżku przytuleni.
- Daj całusa.- powiedział Franco.
Sara pocałowała go.
- Kocham cię.- rzekła.
- Ja ciebie też.
Nagle zadzwonił telefon Franca.
- Odbierz.- powiedziała Sara.
- Nie chce mi się.- Franco zaczął ją całować.
- No odbieraj!
Franco sięgnął po telefon.
- Halo!
- Cześć bracie!- odezwał się Oscar.
- Oscar, po co dzwonisz?! Gdzie w ogóle jesteś?
- W szpitalu. Muszę ci coś powiedzieć.
- No mów!- rzekł Franco do telefonu.
- Jimena i Tamarita wychodzą dzisiaj ze szpitala. Jakoś za godzinę, albo później będziemy w domu.
- Dzisiaj?
- No i mam prośbę. Czy moglibyście coś przyszykować? Zwołać rodzinę, żeby przywitać Jimenę i Tamaritę? Zrobić im niespodziankę? Co ty na to?- spytał Oscar.
- Jasne! Juz się robi!
- Dzięki Franco.
- Zabieramy się do roboty! Pa!- Franco rozłączył się.

- O co chodzi? Co Oscar chciał?- zapytała Sarita.
- Za godzinę tu będzie, razem z Jimeną i małą.
- Co?
- I mamy zrobić jakieś przywitanie, zwołać rodzinę.
- Już się robi, wstajemy.- powiedziała Sarita i wstała z łóżka.
Od razu gdy wstała, źle się poczuła. Zatkała usta dłonią i pobiegła do łazienki.
Franco przyglądał się całej tej sytuacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 21:17:58 04-04-07    Temat postu:

jak cie wkurzam to prosze bardzo, nie czytaj moich odcinków! Wszystkiego się czepiasz!

Odcinek 222

Po chwili Sarita wróciła do sypialni.
- Co się stało kochanie?- zapytał Franco i przytulił żonę.
- Nie wiem...tylko mi się zakręciło w głowie.
- Zwymiotowałaś?
- Nie, ale prawie.- powiedziała Sara.
- Powinaś pójść do lekarza.
- Dobrze. Może jutro. Teraz musimy sie zająć przyjęciem.
- Ja to załatwie, a ty się teraz połóż.- zaproponował Franco.
- Nie ma mowy!
- No dobrze kotku.- Franco pocałował Saritę namiętnie.

* * * * * *
- Zabrałaś wszystkie rzeczy?- zapytał Oscar Jimenę, trzymając córkę na rękach.
Cała trójka była w sali. Nareszcie Jimena i Tamara wracały do domu.
- Tak, wszystko.- Jimena chwyciła dużą torbę.
- Nie!- krzyknął Oscar i odepchnął żonę od torby.
- Coś się stało? O co ci chodzi?
- Nie będziesz dźwigać ciężarów! Niedawno przecież urodziłaś dziecko!
- Bez przesady kochanie, ta torba wcale nie jest ciężka!- Jimena zaśmiała się i odebrała Oscarowi Tamaritę.
Przytuliła ją do swojej piersi.
- Ja to wezmę, a ty trzymaj dziecko.- Oscar wziął do ręki torbę.
- Moja malutka, nareszcie zobaczysz całą rodzinę.- powiedziała Jimena wciąż uśmiechając się do małej. Była tak bardzo szczęśliwa. Ta mała drobniutka istota była teraz dla niej bardzo ważna.
- Dobra, a teraz idziemy po wypis i książeczkę zdrowia!
Oscar i Jimena wyszli z sali.

Jimena cieszyła się, że nareszcie ją opuszcza.

Tamara spała na jej rękach.
* * * * * *
Franco pobiegł do kuchni.
- Quintino!- zawołał z daleka.
- Don Franco, o co chodzi?
- Za godzinę będzie tu Oscar z całą rodzinką.
- Z rodzinką? Ma pan na mysli Jimene i dziecko?- zapytała.
- Dokładnie. Chciałbym, żebyś przyszykowała jakieś jedzenie na powitanie.
- Może jakieś ciasto?
- Jeśli zdążysz to może być. I może jeszcze jakąś sałatkę. A zresztą co ja ci będę mówił, ty sama wiesz najlepiej! Zrób dużo smakołyków!- powiedział Franco i wybiegł z kuchni.


- No to do dzieła!- Quintina zaśmiała się sama do siebie.
Zawołała jeszcze drugą kucharkę i obie zaczęły przyrządzać jedzenie.
* * * * * *
Gabriela właśnie chciała wychodzić z domu.
- Córko, dokąd się wybierasz?- zapytał don Martin.
- Jadę do szpitala odwiedzić Jimenę.
- Kiedy wreszcie ja ją zobaczę? I jej małą Tamarę?
- Napewno wkrótce.- odpowiedziała Gabriela i otworzyła drzwi.
Nagle podbiegła do niej Dominga.
- Pani Gabrielo, telefon do pani.- dziewczyna podała jej telefon i odeszła.


- Halo!
- Cześć mamo!- odezwała się Sarita.
- Sara, cześć córeczko!
- Przyjedź do nas razem z dziadkiem!
- Teraz?- mama zdziwiła się.
- Tak. Masz coś już zaplanowane?
- Właśnie chciałam odwiedzić Jimenę w szpitalu...
- No to zdążyłam zadzwonić w samą porę. Nie jedź do szpitala, bo Jimena właśnie wraca do domu.- odrzekła Sara.
- Co? Jimena?
- Tak. Szykujemy takie małe przywitanie dla niej i dla małej.
- Oczywiście, że przyjedziemy!- uśmiechnęła się Gabriela.
- To pa.- Sarita rozłączyła się.


- Co Sarita chciała?- zapytał staruszek.
- Jimena właśnie wraca z dzieckiem na hacjende. Jedziemy ją przywitać?
- Oczywiście, czekałem na ten moment!
* * * * * *
Na hacjendę Reyesów przyjechali Gabriela i don Martin.
Potem jeszcze Ruth i Antonio, razem z małym Jose Conradem.
Na koniec Melisa i Leandro.
- Wszystko już gotowe?- spytała Norma.
- Tak.- odpowiedział Franco.
- Nie do końca. Może przy wejściu do domu zawiesimy jakieś balony i inne ozdody?- zaproponowała Sara.
- Dobry pomysł kochanie. Mamy kilka balonów w szufladzie.

Franco, Norma i Antonio wieszali balony przy wejściu.
Sarita i Don Martin byli w kuchni przy Quintinie.
Kobieta skończyła przyrządzać wszystkie smakołyki i niosła je na dwór.
Ruth i Gabriela rozmawiały.
- Twój synek jest śliczny.
- Dziekuje.- powiedziała Ruth trzymając na rękach małego Jose Conrada.
- Mam pomysł, może zamówimy orkiestre?
- Dobrze!


Minęło pół godziny, wszystko było już gotowe. Rodzina czekała na Jimenę, Oscara i małą Tamaritę.
* * * * * *
Tymczasem w samochodzie.
- Ciesze się, że już wracamy do domu.- uśmiechnęła się Jimena.
- Ja też. W końcu będę miał ciebie i córeczkę przy sobie.
Powoli zbliżali się do hacjendy.
Stanęli na podjeździe.
Wysiedli z samochodu i poszli w kierunku domu.
Przy wejściu wszyscy na nich czekali.
- Witamy w domu!- krzyczeli.
- Jak cudownie. Oscar to twoja sprawka?- spytała Jimena.
- Tak kochanie.
Don Martin podjechał wózkiem do Jimeny.
- Pokaż mi moją prawnuczkę.- wziął ją na ręce.- Jest śliczna.
- Nareszcie jesteście w domu!- powiedziała Norma.


W ogrodzie znajdowało się dużo stołów, na których było jedzenie.
Orkiestra zaczęła grać.
- Co powiecie na tańce?- zapytał Oscar.
- Super!- Franco zasmiał się.

Wszyscy zaczeli tańczyć.
Jimena z Oscarem, Sara z Franciem, Norma z Juanem, Ruth z Antoniem, Gabriela z Leandrem, Quintina z Olegariem.
Melisa nie tańczyła, trzymała na rękach Jose Conrada. Podobnie jak Martin, który trzymał na rękach małą Tamaritę i uśmiechał się do niej. Eva stała przy nim i przyglądała się małej dziewczynce.
Juan David jadł ciasto.
Wszyscy się świetnie bawili, byli weseli. Nawet nie zauważyli, że na hacjendę, do ogrodu weszła.....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 15:48:45 05-04-07    Temat postu:

Odcinek 223


Nawet nie zauważyli, że na hacjendę, do ogrodu weszła.....jakaś kobieta!
Była to Rosario Montes. Miała ubraną brązową krótką spódniczkę i brązowe długie kozaki. Obcisłą białą bluzkę z dużym dekoltem, a na wierzch brązowy żakiet.
Jej włosy były jak zwykle rozpuszczone. Rosario miała usta pomalowane na brązowo, a na policzkach puder.
Wyglądała bardzo kobieco, bardzo ładnie. Nikt jej nie zauważył, bo wszyscy byli zajęci tylko zabawą.
Rosario schowała się za drzewem.


- Poczekaj chwilkę, musze iść do toalety.- powiedziała Sarita, tańcząc z Franciem.
- Dobrze kochanie, będę czekał.
- Pa.- Sara pocałowała męża i odeszła.

Franco usiadł przy stole i patrzył na tańczących.
* * * * * * *
Minęło kilka minut, Sara jeszcze nie wróciła.
Mężczyzna nadal siedział przy stole i czekał na ukochaną.
Nagle poczuł, jak ktoś zasłonił mu oczy dłońmi.
- Sara, nareszcie jesteś.- uśmiechnął się. Myślał, że to jego żona, ale tak naprawde była to Rosario Montes!
Rosario pocałowała Franca namiętnie, a on odwzajemnił pocałunek.
Wszyscy przestali tańczyć, gdy zobaczyli, kogo całuje Franco.
Teraz Sara wróciła z toalety. Gdy zobaczyła, że Franco całuje się z Rosario, poczuła łzy na swoich policzkach.


Franco dotknął powoli włosów kobiety. Poczuł, że są długie.
Otworzył oczy i ujrzał Rosario.
Od razu ją odepchnął.

Sara płakała, stała na środku ogrodu. Nagle zemdlała z przerażenia.
Franco zauważył swą żonę, leżącą na trawie.
- Sara!- podbiegł do niej.
Orkiestra przestała grać.

Wszyscy pozostali również pobiegli w kierunku Sary.
- Kochanie...- mówił Franco.
- Ty draniu! Jak mogłeś zrobić coś takiego mojej siostrze!- Norma uderzyła Franca w twarz.
- Jak mogłeś całować się z Rosario?!- krzyknął don Martin, trzymając małą Tamaritę na rękach.
- Ty bydlaku! Idioto!- krzyknął Juan.

Piosenkarka siedziała sobie przy stole i uśmiechała się.
Franco odwrócił się i spojrzał na kobietę.
Ona posłała mu całusa.

- Idę zadzwonić po lekarza!- rzekła Gabriela i szybko pobiegła do domu.
Franco głaskał włosy Sarity.
Wszyscy patrzyli na niego z nienawiścią.

* * * * * *
Minęło pół godziny. Rosario odjechała do domu. Na hacjendzie był już lekarz. Właśnie teraz badał Sarę.
Wszyscy siedzieli w salonie.
- Czemu to tak długo trwa?- Franco denerwował się i chodził wokół kanapy.
- Ty się lepiej nie odzywaj! To wszystko się stało przez ciebie!- wykrzyknął Oscar.
- To wina Rosario. Dobrze, że już sobie pojechała...
- Zawsze byłeś kobieciarzem! Zawsze! Widzieliśmy wszyscy, jak namiętnie ją całowałeś!- krzyknęła Jimena i przytuliła się do Oscara. Na rękach trzymała swą córeczkę.
- To nie jest tak jak myślicie! Rosario zasłoniła mi oczy dłońmi i byłem przekonany, że to Sara! Nie otwierałem oczu i całowałem się z nią!
- Nikt ci nie uwierzy w taka bajeczkę! Nikt!- krzyknęła Gabriela ze złością.
- Powiem jedno Franco. Nie myślałam, że jesteś zdolny posunąć się tak daleko! Nie dość, że zepsułeś przyjęcie Jimeny, to jeszcze skrzywdziłeś Sarę. Przez ciebie zemdlała!- stwierdziła Ruth i przytuliła do siebie Jose Conrada. Antonio pocałował ukochaną.

Wszyscy długo dyskutowali.
Nagle zobaczyli lekarza, schodzącego ze schodów.
- Panie doktorze, i co z Sarą?- zapytała Melisa.
- No cóż, mam wiadomość. Pani Sara jest w ciąży!
Wszyscy bardzo się zdziwili.
- To wspaniale! Tak się cieszę, będę ojcem!- Franco podskoczył z radości.
- Cieszymy się.- powiedział don Martin bez entuzjazmu.
Lekarz zauważył, że nie wszyscy są szczęśliwi.
- Ona wie?- spytała Jimena.
- Wie, ale powiem szczerze, że nie ucieszyła jej ta wiadomość. Czy coś sie stało?- zapytał lekarz.
- Nie nic, to sprawy rodzinne...
- Dowidzenia.- pan doktor wyszedł z domu.

- I co teraz?- zapytała Norma.
- Jak to co?? Będę ojcem! Muszę do niej iść!- krzyknął uradowany Franco i pobiegł w stronę schodów.
Juan go zatrzymał i spojrzał mu w oczy z nienawiścią.
- Czy myślisz, ze Sara będzie chciała cię zobaczyć? Bo ja wątpie. Ona nie moze sie teraz denerwować.
- To moja żona!
- Ja do niej pójdę.- wtrąciła się Jimena, oddała Oscarowi Tamarę i weszła po schodach na górę.
* * * * * *
Sara leżała na łóżku i zalewała się łzami.
Nagle do sypialni weszła Jimena.
- Cześć Sara, gratuluję ci dziecka.
Kobieta jednak nic się nie odezwała. Nawet nie spojrzała na siostrę.
- Nareszcie będziesz miała swoje własne maleństwo.- Jimena pogłaskała ją po ramieniu.

Sara gwałtownie wstała z łóżka i podbiegła do okna.
- Nie rozumiesz, że ja nie chcę tego dziecka?- zapytała patrząc przez okno na niebo.
- Ale co ty mówisz? Przecież zawsze tego pragnęłaś.
- Franco całował się z tą ladacznicą. Nie będę mogła z nim być.
- On mówi, ze to kolejny podstęp Rosario Montes.- Jimena podeszła do Sary i pogłaskała ją po ramieniu.- Nie płacz. Może on mówi prawdę.
- Daj spokój! Dobrze wiem, że mówisz tak, bo ja nie moge się denerwować!- krzyknęła Sara i pobiegła na łóżko. Schowała głowę w poduszce i gorzko płakała.
Jimena patrzyła ze smutkiem na siostrę. Wiedziała, że na jej miejscu zachowywałaby się tak samo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 17:02:30 06-04-07    Temat postu:

Odcinek 224

Rodzina była bardzo zła na Franca. Wszyscy odjechali do swoich domów.

Był już wieczór...
Jimena i Oscar spacerowali wokół hacjendy. Jimena trzymała na rekach swą małą córkę.
- Jak ten idiota mógł!- powiedział Oscar.
- Nie denerwuj się kochanie. Franco po prostu już taki jest.
- Może to wina Rosario?
- Wątpie. To twój brat jest okropnym kobieciarzem.- stwierdziła Jimena i pocałowała Tamarę w policzek.
- Ja jednak uważam, że Rosario jest przebiegła i to jej wina!
- Franco też nie jest taki święty!
- On nie byłby do tego zdolny! On kocha Sarę!- Oscar był uparty.
- Widzieliśmy wyraźnie jak namiętnie całował tą piosenkarkę!
- To jej podstęp!
- Skąd możesz to wiedzieć? Franco wcale nie jest taki aniołeczek! Jestem po stronie Sary!- dodała Jimena.
- A ja po stronie Franca!
- Więc jesteś taki sam jak on! Może też mnie zdradzasz? Napewno!
- Ja niby cię zdradzam?- spytał oburzony Oscar.
- Napewno to robisz!
- Wiesz, chyba jednak znajdę sobie kochankę, bo z tobą nie da się wytrzymać! Wciąż bronisz swojej siostry i oskarżasz mojego brata!
- A ty go bronisz! Takie z niego "niewiniątko"? To skończony debil!
- Nie mów tak na mojego brata!- krzyknął Oscar.
- Bo co?
- Kochanie, nie kłóćmy się przez nasze rodzeństwo. Każdy ma swoje zdanie. Kocham cię.- Oscar pocałował Jimenę.
- Zajmiesz się Tamarą przez jakiś czas?
- Dobrze. A gdzieś się wybierasz?
- Powiem ci później, pa kochanie!- Jimena oddała mężowi córkę i pobiegła do swojego samochodu.

* * * * * *
U Sarity w sypialni była Norma.
- Nie zwracaj na Franca uwagi.- powiedziała do płaczącej siostry.
- Ja go kocham, ale on mnie zdradził!
- Byłam wściekła, gdy zobaczyłam jak on całował się z Rosario.
- Najgorsze jest to, że teraz jestem w ciąży!- Sara schowała głowę w poduszce.
- Nie cieszysz się z tego? Będziesz matką!
- Ciesze się, ale jestem zła, że ojcem jest ten idiota! Będę dziecko wychowywać sama!
- Franco napewno ci pomoże w opiece nad dzieckiem. Nie martw się.- Norma pogłaskała siostrę po ramieniu.
Sara szybko zerwała się z łóżka i spojrzała na Normę.
- Ja nie chcę od niego żadnej pomocy! Poradzę sobie sama! Wychowam dziecko na uczciwą osobę!
- Dziecko przecież musi mieć ojca...
- Wezmę rozwód z Franciem!
- Zastanów się nad tym!- rzekła Normita.
- Zostaw mnie samą, proszę...

Norma na polecenie siostry wyszła z pokoju.
* * * * * *
Minęło kilka minut, do sypialni wszedł Franco.
Sara na jego widok poczuła strach.
- Czego chcesz?!
- Porozmawiać...- odpowiedział i podszedł do żony. Ona leżała na łóżku.
- Nie mamy o czym! Zdradziłeś mnie i tyle!
- Ja nie mam z tym nic wspólnego. Przecież wiesz, że cię kocham. Będziemy mieli dziecko...
- To ja będę miała dziecko, a nie ty! Weźmiemy rozwód i wychowam je sama! - wykrzyknęła Sara.
- Kotku, co ty mówisz?
- Tak będzie! Będziesz mógł tylko czasami widywać dziecko!
- Kochanie, to Rosario mnie pocałowała. Ja myślałem, że to jesteś ty. Wysłuchaj mnie.- Franco zbliżył się do niej i próbował pocałować.
Ich usta już prawie by się złączyły...
- Nic cię nie będę słuchać!- Sara odepchnęła go i uderzyła mocno w twarz.
Franco szybko ją pocałował.
- Co robisz draniu?!- Sara spoliczkowała go po raz kolejny.
- Uwierz mi kochanie...
- Nie jestem twoim "kochaniem " i wynoś się stąd!- Sara otworzyła drzwi i wypchnęła Franca z pokoju. Zamknęła sie na klucz.


* * * * * *
Franco wybiegł szybko z domu i wsiadł do samochodu. Ruszył...
* * * * * *
Jimena dojechała do baru Alcala.
Wysiadła z samochodu i weszła do środka.
Spojrzała na scenę, szukając Rosario, ale jej tam nie było.
Poszła w kierunku garderoby.
Niestety w połowie drogi zatrzymał ją jakiś mężczyzna.
- No no! Jaka lalunia!
- Przepraszam, ale śpieszę się.- powiedziała Jimena.
- Dokąd? Możesz spędzić ten czas ze mną.
- Prosze mnie przepuścić!
- Jesteś niezła!- mężczyzna zmierzył Jimenę wzrokiem od stóp do głów.
- Dość tych komentarzy na mój temat!
- Ciekawe, czy jesteś dobra w łóżku. No cóż, może to sprawdzimy?- mężczyzna przyciągnął Jimenę do siebie i złapał ją za udo. Powoli przesuwał rękę coraz wyżej.
- Spadaj idioto!- Jimena uderzyła go w twarz.
- Papa kochanie.- mężczyzna odszedł.


Jimena poszła w kierunku garderoby. Już miała otwierać drzwi, gdy nagle usłyszała jakąś rozowę.
- A wszyscy uwierzyli, że to wina Franca! Niezły był z tego ubaw!
- Rosario, jestes podła!
- Daj spokój Pancha. Ja mu zasłoniłam oczy dłońmi i go zaczęłam całować! On myślał, że to Sara i odwzajemnił pocałunek!- mówiła Rosario.


Gdy Jimena to usłyszała, bardzo się zdziwiła.
Myślała, że Franco zdradził Sarę.
Teraz już wiedziała, że to kolejny podstęp Rosario!


- Dali się nabrać! Sarita aż zemdlała z przerażenia! Założę się, że teraz nie wybaczy Francowi! Hahahaha!!! A teraz musze iść na scenę, papa!

Rosario otworzyła drzwi i ujrzała Jimenę.
- Ty?!- zapytała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 14:51:16 09-04-07    Temat postu:

Odcinek 225


- Wszystko słyszałam!- powiedziała Jimena z nienawiścią w oczach.
- Jak coś powiesz, to pożałujesz!
- Jesteś żałosna...
- Mówię poważnie!- rzekła Rosario.
- Sarita o wszystkim sie dowie!
- Nie odważysz się jej o tym powiedzieć!
- Nawet mnie nie znasz i nie wiesz jaka jestem.- Jimena uśmiechnęła się.
- A ty nie znasz mnie!
- Co ty mi możesz zrobić? I tak powiem wszystko mojej siostrze!
- Nie zrobisz tego! Nie pozwalam ci!- wykrzyknęła Rosario.
- Nie? Przekonamy się!
- Jeśli coś powiesz, to spotka cię niemiła rzecz!- groziła kobieta.
- Nie rozumiem jak Franco mógł się w tobie zakochać...
- Nie mów Sarze tego co usłyszałaś!- Rosario złapała Jimenę za rękę.
- Żegnam.- Jimena odwróciła się na pięcie i powoli zaczęła odchodzić.
Ale przebiegła i sprytna Rosario dogoniła ją.
Złapała ją mocno za rękę.
- Zapłacisz mi za to!- Rosario zaprowadziła Jimenę siłą do kilku pijanych mężczyzn. Siedzieli oni przy stole i pili piwo. Było ich trzech.
- Cześć. Możecie zrobić z tą panienką co chcecie.- powiedziała piosenkarka i popchnęła Jimenę w ramiona jednego mężczyzny. Potem dała mu kluczyki do starego magazynu.
- Ładna jest!- powiedział i objął Jimenę.
- Puszczaj draniu!- Jimena uderzyła go w twarz.
Jednak on złapał ją za rękę, a drugi mężczyzna złapał ją za drugą.
Jimena próbowała im się wyrwać, ale na próżno. Rosario poszła na scenę i zaczęła śpiewać piosenkę "Una mirada ".
Trzej mężczyźni siłą zaprowadzili dziewczynę do magazynu. Było tam ciemno. Na środku było tylko kilka starych rzeczy.
- Puszczajcie!- krzyczała Jimena.
* * * * * *
Franco jechał szybko samochodem.
- Sarito kocham cię!- mówił sam do siebie.
- Nie moge bez ciebie żyć!
Wkrótce dojechał do baru Alcala. Wysiadł z samochodu i wszedł do środka. Zobaczył Rosario śpiewającą na scenie. Pomyślał, że musi się z nią rozprawić raz na zawsze.
Gdy kobieta go zauważyła, uśmiechnęła się i posłała mu całusa śpiewając piosenkę.
* * * * * *
Tymczasem w magazynie...
- Zabawimy się!- powiedział jeden z mężczyzn i zaczął całować Jimenę po szyi.
Jimena mocno uderzyła mężczyznę w twarz.
- Jesteś bardzo seksowna!- drugi facet popchnął Jimenę na podłogę. Dziewczyna upadła.
Mężczyźni chcieli ją zgwałcić.
- Nieeee!!!- Jimena jęczała.
- Nie bój się. To tylko jeden raz...
- Nie krzywdźcie mnie. Ja mam męża i malutką córeczkę.
- Za dwie godzinki będziesz już w swoim domu u swojej córeczki, nie martw się.- trzeci mężczyzna zdjął Jimenie niebieski żakiet.
- Aaaaaaaaaa!- dziewczyna krzyczała. Niestety nikt jej nie usłyszał.
- My naprawdę nie chcemy cię skrzywdzić. Chcemy się tylko zabawić.
- Nieee!!!
Jeden z mężczyzn całował Jimenitę po szyi.
Drugi próbował rozpiąć jej spodnie, ale dziewczyna się nie poddawała.
Trzeci próbował ściągnąć jej bluzkę.
Dziewczyna próbowała odepchnąć mężczyzn. Niestety ich było trzech, a ona tylko jedna.
Nagle wpadła na pomysł.
- Jesteście bardzo przystojni...- powiedziała Jimena.
- Tak myślisz?- mężczyźni przestali ją całować.
- No, i mam pewien świetny pomysł.
- Powiedz!
- Schowam się gdzieś i się rozbiorę. Za chwilę przyjdę tu całkiem naga.- Jimena wstała z podłogi i lekko przygryzła dolną wargę zębami.- Chcę się z wami zabawić!
- Jak dla mnie to super!- zaśmiał się jeden z mężczyzn.
- No, to poczekajcie.- Jimena najpierw poszła za małą szafkę. Potem jednak szybko stamtąd uciekła i otworzyła drzwi. Prędko wybiegła ze starego magazynu.
- Ona ucieka!- krzyknął drugi facet i wszyscy pobiegli za nią.
* * * * * *
Jimena biegała, biegła do wyjścia.
Nagle zobaczyła Franca siedzącego przy stoliku.
- Franco??- podbiegła do niego.
- Jimena?? Co ty tu robisz?!
- Teraz już wiem, że to podstęp Rosario! Wierzę ci! Przekonam Saritę!- Jimena przytuliła Franca.
- Skąd się dowiedziałaś?
- Podsłuchałam rozmowę Rosario i Panchity. Potem ona chciała się na mnie zemścić i zaprowadziła mnie siłą do kilku mężczyzn. Oni mnie wzieli do magazynu i chcieli zgwałcić! To było okropne Franco!
- Wracamy do domu!
Nagle podbiegli do nich ci trzej mężczyźni.
- Wynoście się!- krzyknęła Jimena.
- Dobra, dobra...- mężczyźni odeszli. Wystraszyli się na widok Franca.
Rosario śpiewając obserwowała tą całą akcję. Była zła, że Jimena ocalała.
Franco i Jimena wyszli z baru.
* * * * * *
Minęło pół godziny. Jimena i Franco wrócili do domu, każdy swoim autem.
Szybko pobiegli do sypialni Sarity.
Dziewczyna leżała na łóżku.
Franco szybko otworzył drzwi.
- Czego chcecie?- Sara zerwała się z łóżka.
- Kocham cię! Nie moge bez ciebie żyć!- powiedział Franco.
- Zostaw mnie!
- Sara, ja byłam w barze Alcala i podsłuchałam rozmowę Rosario Montes z Panchitą! To jej kolejny podstęp!- wtrąciła się Jimena.
- Nie wierzę ci!
- A niby dlaczego ja miałabym cię okłamać? Przecież jesteśmy siostrami! Z początku nie ufałam Francowi, ale teraz wiem, że on mówił prawdę.
- Sarito, ja naprawdę cię kocham! Nie zdradzam cię!- rzekł Franco i podszedł do żony.
- Uwierz mu...- dodała Jimena.- On naprawde nie kłamie.
- Kocham cię Saro!
Jimena wyszła z pokoju Sary i Franca. Zamknęła za sobą drzwi.

- Nie jestem pewna.- powiedziała Sarita ze łzami w oczach.
- Twoja siostra to potwierdziła. Ja cię tak bardzo kocham! Będziemy mieli dziecko!
- Napewno ty i Jimena kłamiecie!
- Nie! Nie wierzysz nam? Ja mówię tylko prawde! Moje uczucia do ciebie są szczere! Zawsze cię kochałem, kocham i będę kochał.- powiedział Franco i spojrzał żonie głęboko w oczy.
Ona go przytuliła.
- Gdyby nie Jimena, nie uwierzyłabym ci nigdy...- powiedziała i pocałowała go.
- Kocham cię! Cieszę się, że będę ojcem!


* * * * * *
Oscar leżał na łóżku w sypialni i czekał na Jimenę. Tamrita spała w swoim łóżeczku.
Nagle do sypialni weszła Jimena.
- Jimena! Gdzie byłaś?- zapytał Oscar i podszedł do żony.
- W barze Alcala. Teraz wiem, że Franco mówił prawde...
- A ty mi nie wierzyłaś! Widzisz? Ja zawsze mam rację!- powiedział Oscar.
- Rosario zaprowadziła mnie do kilku mężczyzn, a oni chcieli mnie zgwałcić. W samą porę zjawił się Franco.
- Po co narażasz się na takie niebezpieczństwo?!- Oscar przytulił Jimenę.
- Tamara śpi?
- Tak. Nie zmieniaj tematu.
- Bałam się.- rzekła Jimena.
- Ale mnie się chyba nie boisz, co?- Oscar położył Jimenę na łóżku.- Czekałem na ten moment. Nareszcie urodziłaś córkę i możemy robić...no wiesz co...
Oscar zdjął Jimenie bluzkę. Potem ściągnął jej spodnie. Dziewczyna była w samej bieliźnie. Oscar wziął ją w swe ramiona. Kochali się
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 13:47:01 12-04-07    Temat postu:

Odcinek 226



Minęło kilka dni. Rosario dała spokój Saricie i Francowi. Bracia Reyes i ich żony żyli szczęsliwie i spokojnie.
Nadszedł dzień przyjęcia w domu Santosów. Benito zaprosił gości, by przedstawić im swoją dziewczynę.
Wszyscy pojechali do domu Benita.
Melisa uszykowała jedzenie.
Wszyscy goście już tam byli, ale nie było Benita i Pauli.
- Gdzie oni są?- spytała Jimena Melisę.
Wszyscy siedzieli w salonie.
Byli tam Jimena i Oscar razem z Tamarą, Norma i Juan z synem, Sara i Franco, Ruth i Antonio z dzieckiem, Gabriela i Don Martin oraz oczywiście Melisa i Leandro.
- Nie wiem, powinni już być.- odpowiedziała Melisa nerwowo spoglądając na zegarek.
- Może zaraz przyjadą. Są najważniejszymi osobami na przyjęciu, a nawet ich nie ma.- Jimena zaśmiała się i przytuliła do siebie śpiącą córkę.
Gabriela spoglądała czasami na Franca. Siedział na kanapie obok Sary.
- Franco, chciałabym cię przeprosić...Myślałam, że kłamałeś, ale to był podstęp Rosario.- rzekła po chwili ciszy.
- Ja też cię przepraszam. I za to, że wtedy uderzyłam cię w twarz. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe?- Norma uśmiechnęła się.
Franco uśmiechnął się.
- Nie macie za co przepraszać. Mieliście powody, żeby mnie oskarżać. Przecież całowałem się z tą podłą kobietą!
- Kochanie nie rozmawiajmy o tym. Już zdążyłam o tym zapomnieć i nie psuj mi humoru.- dodała Sara i przytuliła męża.
- Dobrze kochanie...
- No gdzie oni są! Powinni tu być już godzinę temu!- denerwowała się Melisa.
- To po prostu do niego zadzwoń!- zaproponował Leandro.
- Nie wziął telefonu, już sprawdzałam. Jak na złość zapomniał!
Juan David siedział na kolanach don Martina.

* * * * * *
Tymczasem w samochodzie Benita...
- Do diabła! Dlaczego teraz to musiało się stać! Jak na złość!- krzyknął mężczyzna.
- Nie wyżywaj się na mnie! To nie moja wina, że stał się jakiś wypadek i stoimy w korku!
- Spóźnimy się na przyjęcie! Pewnie wszyscy czekają!
- Za pół godziny powinniśmy być już w domu.- stwierdziła Paula.
- Mam nadzieję. Bardzo ładnie wyglądasz dzisiaj.- Benito spojrzał na dziewczynę.
Miała ubraną długą niebieską sukienkę ozdabianą brokatem. Wyglądała w niej trochę grubo.
- Ty też kochanie ładnie wyglądasz w tym garniturze. Zupełnie jakbyśmy jechali na nasz ślub.
- Niedługo się pobierzemy Paulo.
- Mam nadzieję mój grubasku.- Paula zaśmiała się i pocałowała Benita.
- Do diabła, niech wreszcie zaczną jechać, bo stoimy w tym korku już pół godziny!- wrzasnął Benito.
- I znowu zaczynasz...
* * * * * *
- Najchętniej już bym wam dała jedzenie. Pewnie jesteście głodni!- rzekła Melisa.
- Ależ skąd! Zaczekajmy na Benita i tą jego narzeczoną!- odpowiedziała grzecznie Jimena.
- Nawet nie wiemy kiedy oni przyjadą! Ile będziemy tu czekać, godzinę?!
- Napewno już zaraz tutaj bedą, zaczekajmy.- uspokajał ją Franco.
Nagle do salonu wszedł Benito.
- Czesc wam!- powiedział.
- Nareszcie! Co tak długo??- zapytała Melisa.
- Staliśmy w korku!
- A gdzie twoja narzeczona?- spytała Ruth z uśmiechem.
- Za chwilkę wszyscy ją poznacie.
- Benito, jaki ty wystrojony!- zaśmiała się Jimena.
- Zaczekajcie tu, idę po ukochaną.
Benito odszedł. Leandro zaśmiał się sam do siebie po cichu.
Wszyscy myśleli, że dziewczyna Benita będzie ładna. Czekali na moment, kiedy wreszcie ją zobaczą. Najbardziej Melisa chciała poznać swoją synową.
Nagle do salonu wszedł Benito z Paulą.
- Dzień dobry!- powedziała dziewczyna i uśmiechnęła się.
Wszyscy spojrzeli na jej gruby brzuch.
Oscar zaśmiał się lekko.
- Oto Paula! Moja narzeczona!- krzyknął Benito i złapał kobietę za rękę.
- Więc to ty jesteś wybranką mojego syna? Miło mi cię poznać!- Melisa podeszła do dziewczyny i podała jej dłoń. Paula ją uścisnęła.
- Mnie również.
- My się już znamy.- dodał Leandro z uśmiechem.
- Tak, znam pana ze sklepu. Jesteście braćmi.- odpowiedziała Paula.
- Jesteście dobrze dobraną parą.- powiedziała Jimena.
Wszyscy przywitali się z Paulą. Potem przeszli do jedzenia.
Na dużym stole było wiele smacznych potraw. Paula nerwowo patrzyła na stół. Najchętniej zjadłaby wszystko co tam było.
W końcu nałożyła sobie na talerz dużo sałatki.
Norma obserwowała dziewczynę.
Paula dużo jadła. Najpierw sałatkę, potem mięso, następnie kanapki i wiele innych potraw. Jadła bardzo szybko.


* * * * * *
Minęła godzina. Melisa odeszła od stołu i włączyła muzykę.
- Zapraszamy do tańca!- krzyknęła.
- Zatańczymy kochana?- zapytał Benito i podał Pauli swą dłoń.
Ona wstała od stołu. Zaczęli tańczyć.
Oscar od razu porwał Jimenę do tańca. Norma i Juan też tańczyli. Sara tańczyła z Franciem, a Ruth z Antoniem.
Natomist don Martin trzymał na rękach córkę Jimeny i syna Ruth. Patrzył na małe dzieci i uśmiechał się. Gabriela tańczyła z Juanem Davidem.
Wszyscy świetnie się bawili. Niestety w salonie nie było dużo miejsca do tańczenia i było trochę ciasno...


- Dziewczyna Benita jest tak samo gruba jak on! Nawet ty nie byłaś taka jak jeszcze byłaś w ciąży!- powiedział cicho Oscar tańcząc z Jimeną.
- Cicho bądź, bo ktoś usłyszy! Nie śmiej się z Pauli!
- Dobrze, już dobrze kochanie...


Sara i Franco też tańczyli.
- Ta Paula jest grubiutka!- mówił Franco szeptem.
- Cicho bądź! A poza tym ja też niedługo taka będę, przygotuj się na to.
- Dla mnie ty zawsze będziesz piękna.- Franco pocałował Sarę.
* * * * * *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 18:25:06 13-04-07    Temat postu:

Odcinek 227

Trzy miesiące później...
Był ranek. Jimena i Oscar leżeli w łóżku przytuleni. Tamara spała smacznie w swoim łóżeczku.
- Kocham cię.- powiedziała Jimena.
- Ja ciebie też.- szepnął jej Oscar do ucha.
- Nasza córeczka jeszcze śpi.
- To dobrze, przynajmniej możemy odpocząć.
Jimena pocałowała swego męża.
- Niestety muszę już powoli się ubierać.- stwierdziła Jimena i wstała z łóżka.
- Dlaczego kochanie?
- Bo niedługo ma przyjść tutaj dziewczyna w sprawie pracy. Będzie naszą nową służącą.
- Zostań jeszcze!- Oscar złapał Jimene za nogę i przyciągnął ją do siebie. Potem namiętnie ją pocałował.
- Wybacz, ale muszę kochanie.- dziewczyna uśmiechnęła się.
Nagle oboje usłyszeli płacz dziecka.
- O, już się obudziła.- powiedziała Jimena i podeszła do łóżka swej córki. Wzięła ją na ręce.
* * * * * *
Norma i Juan leżeli w łóżku z Juanem Davidem.
- Dzisiaj postanowiłem spędzić z wami więcej czasu.- powiedział Juan i przytulił do siebie synka.
- To się cieszę. Zwykle o tej porze już pracujesz...- Norma uśmiechnęła się.
Juan David leżał obok rodziców i uśmiechał się do nich.
- Lubię, gdy wy jesteście szczęśliwi.- rzekł Juan David i pocałował swą mamę w policzek.
- Juan, dzisiaj przyjdzie tu jakaś dziewczyna w sprawie pracy.
- Tak? Nowa służąca?
- Dokładnie, moje siostry i ja porozmawiamy z nią i ustalimy czy się nadaje.- wytłumaczyła Norma.
Juan nic nie odpowiedział, tylko ją pocałował.

* * * * * *
Franco zapinał koszulę. Szykował się do firmy.
- Porozmawiaj dokładnie z tą służącą i zastanów się, czy się nadaje! Nie wybieraj byle kogo!- powiedział Franco zapinając koszulę.
- Dobrze kochanie.- Sara zmierzyła męża wzrokiem i uśmiechnęła się.
- Czemu tak na mnie patrzysz?
Kobieta nic nie odpowiedziała, tylko znów zmierzyła Franca wzrokiem. Potem lekko przygryzła dolną wargę.
- Boże, jak ty mnie pociągasz!- krzyknął Franco i popchnął Sarę na łóżko. Szybko położył się na niej i zaczął ja całować i obejmować.
Sara wyswobodziła się z uścisku Franca i chwyciła poduszkę. Uderzyła nią w swojego męża.
- Więc tak kochanie?- powiedział pytająco Franco i wziął do ręki drugą poduszkę. Uderzył nią w Saritę. Zrobili "wojnę na poduszki ".
Nagle Franco wstał z łóżka.
- Musze już jechać, pa kochanie.- pocałował Saritę i wyszedł z sypialni.

* * * * * *
Na hacjendzie Elizondo...
Gabriela i Martin właśnie jedli śniadanie.
- Może odwiedzimy dzisiaj moje wnuczki?- zapytał staruszek.
- Raczej nie, mam na dzisiaj inne plany...
- Jakie?
- Nie ważne tato.- odpowiedziała Gabriela i napiła się soku pomarańczowego.
- Masz przede mną jakieś tajemnice?
- Ależ skąd. Po prostu nie mam czasu.
- Nie kłam Gabrielo! Co ty kombinujesz?- spytał podejrzliwie Martin i spojrzał na swą córkę.
Gabriela się zaśmiała.
- Ja nic nie kombinuje tato.
- Dziwnie sie zachowujesz od kilku dni. Często znikasz z domu.
- Bo mam wiele spraw na głowie...Sprawdzam stan mojej hacjendy.- odpowiedziała Gabriela. Tak naprawdę to było kłamstwo.
- No cóż, nie wierzę ci. Dobrze cię znam Gabrielo!
- Skoro mi nie wierzysz, to twój problem.

* * * * * *
Jimena, Sara i Norma rozmawiały w salonie z pewną dziewczyną. Trzymała ona dużą walizkę.
Była bardzo ładna. Była wysoką, szczupłą blondynką.
- Jak pani ma na imie?- spytała Jimena.
- Nazywam się Clara Gonzalez, miło mi.- dziewczyna uśmiechnęła się.
- Wygląda pani na bardzo miłą dziewczynę.- stwierdziła Sara.
- Pilnie poszukuję pracy, przez całe życie wychowywałam się w biedzie.
- Czy była już pani kiedyś służącą?- zapytała Norma z uśmiechem.
- Oczywiście. Byłam służącą już w trzech bogatych domach. Mam doświadczenie, zawsze sprzątałam lub szykowałam jedzenie.
- U nas będzie pani robiła dokładnie to samo.- rzekła Jimena.- Napewno nie będzie się pani u nas źle czuła.
- Ja nazywam się Sara, a to moje siostry Norma i Jimena. Każda z nas ma męża. Jimena ma malutką córeczkę, a Norma synka. Ja natomiast jestem w ciąży.
- Są panie bardzo miłe.
- Ma pani tę pracę! Mamy jeszcze pytanie. Czy będzie pani tu spała, czy na noc wracała do swego domu?
- Do domu mam dość daleko, a poza tym nie stać mnie na podróż.- odpowiedziała Clara.
- Dobrze. Pokażemy pani pokój!
Jimena, Norma i Sarita zaprowadziły Clarę do małego pokoju.
- Będzie tu pani spała.- oznajmiła Norma.
- Dziękuję paniom za wszystko.
* * * * * *
Minęły dwie godziny...
Gabriela wyszła z domu i obejrzała się za siebie. Sprawdziła, czy nikt jej nie śledzi.
Potem szybko pobiegła do stajni. Weszła do środka i zamknęła drzwi.
Tam czekał juz na nią jeden z pracowników. Dopiero niedawno został zatrudniony.
- Gabrielo, nareszcie jesteś!- podbiegł do niej i wziął ją w swe ramiona.
- Przecież się umówiliśmy, więc przyszłam. Och Alfredo, czekałam na tą chwilę! Tęsknie za twoimi pocałunkami!
- Kocham cię Gabrielo!- Alfredo pocałował kobietę w usta.
Ona odwzajemniła pocałunek. Zdjęła mu granatową bluzkę i dotknęła jego umięśnionego ciała.
Alfredo był mniej więcej w jej wieku.
Powoli ściągnął Gabrieli brązowy żakiet. Rozpiął jej guzik od spodni.
- Nie!- Gabriela zapięła spodnie.- Nie powinniśmy tego robić!
- Dlaczego? Nie chcesz przeżyć ze mną czegoś wspaniałego?!
- Chcę! Ale nie mam na myśli tego, no wiesz... Nie chcę się z tobą kochać!- wykrzyknęła Gabriela.
- Dobrze. Więc będę cie tylko całował. Na to mi chyba pozwolisz?- spytał Alfredo i dotknął policzka kobiety.
- Oczywiście. Kocham cię!
Alfredo namiętnie pocałował Gabrielę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 15:33:13 14-04-07    Temat postu:

Odcinek 228

Następnego dnia Gabriela i don Martin jedli śniadanie.
- Dziwnie sie ostatnio zachowujesz.- stwierdził Martin.
- Ja? Dlaczego?
- Wczoraj znowu zniknęłaś.
- Mówiłam ci, że sprawdzam stan hacjendy.- wytłumaczyła Gabriela.
- Przez tyle godzin?
- Tato, zostaw mnie w spokoju! Nie można mieć ani chwili prywatności!
Gabriela odeszła zdenerwowana od stołu.

* * * * * *
Jimena siedziała w salonie z Normą i Juanem Davidem. Na rękach trzymała swoją córeczkę.
- Twoja córeczka szybko rośnie.- powiedziała Norma.
- Ma już ponad trzy miesiące.
- Jest śliczna.
- Ja nie lubię dziewczyn!- rzekł Juan David.
- Co? Dlaczego?- zapytała Jimena.
- Bo są zarozumiałe!
- Synku, nie mów tak. Nie zapomnij, że ja też jestem dziewczyną.- zaśmiała się Norma.
- Ale ty to co innego. Ty jesteś juz dużą dziewczyną.
- Niedługo będziesz miał narzeczoną.- powiedziała Jimena.
- Nie chcę! To już postanowione!
Norma i Jimena zaczęły się śmiać.
* * * * * *
Juan i Oscar byli w stajni.
- Jedziesz dzisiaj do firmy?- spytał Juan.
- Tak, ale później. Franco już pojechał.
- Ta nowa służąca, Clara Gonzalez wygląda na miłą osobę.
- I jest bardzo atrakcyjna.- Oscar westchnął.
- Mam nadzieję, że się nie zakochałeś!
- Ależ skąd! Kocham tylko Jimenę.
- A ja moją Normitę...
- Idę się przejść.- rzekł Oscar.- Do ogrodu...
Oscar odszedł.
* * * * * *
Gabriela wybiegła z domu.
Alfredo pracował przy koniach. Nagle Gabriela do niego podeszła.
- Cześc.- szepnęła.
- Gabrielo...
- Tęskniłam za tobą i musiałam przyjść.
- Moja piękna, kochana.- Alfredo uśmiechnął się.
- Teraz nie możemy rozmawiać, bo ktoś może nas zobaczyć. Spotkamy się za piętnaście minut w stajni.- powiedziała Gabriela i odeszła.
* * * * * *
Jimena, Norma i Juan David wciąż siedzieli w salonie.
Clara sprzątała.
- I jak ci się u nas pracuje, Claro?- zapytała Norma.
- Dobrze, są panie bardzo miłe...
Clara wycierała ścierką kryształowy wazon.
Nagle wazon wyślizgnął się jej z rąk i rozbił się o ziemię.
- Claro! To był taki piękny wazon!- krzyknęła Jimena.
- Ja...ja... przepraszam.- wykrztusiła dziewczyna.
- Powinnaś uważać!
- To się nie powtórzy, posprzątam.
- Lepiej niech to zrobi ktoś inny, bo ty jeszcze znowu coś stłuczesz!- krzyknęła Jimena.
Clara poczuła na swoim policzku łzy. Wybiegła z domu.


- Czemu tak ją potraktowałaś?- zapytała Norma.
- Nie wiem. Coś we mnie wstąpiło...- odpowiedziała Jimena ze smutkiem.

* * * * * *
Gabriela weszła do stajni.
Alfredo już na nią czekał.
- Gabrielo!- podbiegł do niej i pocałował ją namiętnie.
- Alfredo, kochanie...
- Tak bardzo chciałem cię pocałować!
Alfredo objął Gabrielę w biodrach i przyciągnął ją do siebie.
Kobieta zarzuciła mu ręce na szyję.
Alfredo zaczął ją całować.
- Tak bardzo cię kocham.- powiedziała Gabriela.
- Jesteś piękna!
* * * * * *
Clara pobiegła do ogrodu. Była cała zapłakana.
Usiadła pod drzewem.
Nagle podszedł do niej Oscar.
- Co się stało?
Clara podniosła głowę.
Spojrzała na Oscara swoimi pięknymi oczami.
Mężczyzna patrzył w oczy dziewczynie.
W pewnym momencie ona wstała i przytuliła się do Oscara. Płakała w jego ramionach.

* * * * * *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 14:21:49 15-04-07    Temat postu:

Odcinek 229

Clara po chwili opamiętała się i odsunęła się od Oscara.
- Przepraszam...- powiedziała ocierając dłonią łzy.
- Dlaczego płaczesz?
- Nieważne...
- Powiedz mi.- rzekł Oscar i spojrzał dziewczynie w oczy.
- Przez przypadek stłukłam kryształowy wazon i pani Jimena na mnie bardzo nakrzyczała.
- Jimena? Prosze się nie martwić, porozmawiam z nią.
- Boję się, że stracę pracę.- dodała Clara szlochając.
- Proszę się nie martwić, nie pozwolę na to.
- Dziękuję panu za wszystko.
- Naprawdę nie masz mi za co dziękować!- powiedział Oscar i uśmiechnął sie.- Nie płacz już...
- Jest pan wspaniały. Postaram się nigdy już nie zniszczyć żadnego wazonu, ani niczego innego.
- Dobrze, ale mów mi po imieniu.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Żeby służąca traktowała pracodawcę jak kolegę?- oburzyła się Clara.
- Bardzo o to proszę!
- No dobrze! Ale to był twój pomysł!- Clara uśmiechnęła się.
- A teraz wracaj do pracy, a ja porozmawiam z Jimeną.
* * * * * *
Sara pojechała samochodem na hacjendę Elizondo.
Weszła do domu.
W salonie siedział don Martin.
- Cześć dziadku!- Sara pocałowała staruszka w policzek.
- Sarita! Cześć!
- Gdzie mama?
- Poszła gdzieś.- odparł dziadek.
- Co to znaczy? Gdzie?
- Też chciałbym to wiedzieć. Od kilku dni często znika z domu.
- Idę jej poszukać. Może jest gdzieś na hacjendzie.- rzekła stanowczo Sarita i poszła w kierunku wyjścia.
* * * * * *
Oscar wszedł do domu razem z Clarą.
Dziewczyna od razu zaczęła sprzątać.
Jimena i Norma siedziały w salonie i nic nie mówiły.
- Jimeno, możemy porozmawiać?- zapytał Oscar.
- Oczywiscie kochanie. Chodźmy do sypialni.

Jimena i Oscar poszli na górę do swojego pokoju.
Po chwili mężczyzna zaczał rozmowę.
- Clara opowiedziała mi o wszystkim! Dlaczego ją tak potraktowałaś?
- Stłukła ten ładny wazon!
- To był tylko przypadek! Clara nie zrobiła tego celowo!- krzyknął Oscar.
- Powinna była uważać!
- A ty nie musiałaś na nią się wydzierać!
- Dlaczego jej bronisz? Bo jest ładna?- spytała Jimena z zazdrością.
- Jesteś nienormalna! Po prostu uważam, że ty źle się zachowałaś wobec niej!
- Przyznaj, że ona ci sie podoba. No tak, jest atrakcyjna...
- Przestań! Przecież wiesz, że tylko ty się dla mnie liczysz! Zachowujesz się jak niedojrzałe dziecko!- wykrzyknął Oscar ze złością.
- Zawsze podobały cię się kobiety! Clara jest dość ładna i wpadła ci w oko!
- Jesteś przewrażliwiona! Chyba oszalałaś!
- To ty podrywasz tą służącą!- krzyknęła Jimena.
Nagle oboje usłyszeli płacz małej Tamary.
Jimena podeszła do łóżeczka i wzięła córeczkę na ręce.
- Obudziła się!- powiedział Oscar.
- No ja sie nie dziwię. Przecież ty tak głośno krzyczałeś!
- Mam tego dość! Muszę się jakoś zrelaksować!
- Więc idź do Clary, ona napewno ci pomoże.- odparła Jimena trzymając Tamaritę na rękach.
- Przejadę się konno!- postanowił Oscar i wyszedł z pokoju.
* * * * * *
Sara przechodziła obok stajni. Zatrzymała się i spojrzała na drzwi.
- Dziwne...Przecież mama nigdy nie każe zamykać drzwi od stajni!- powiedziała szeptem.
Otworzyła drzwi i aż zasłoniła usta dłonią z wrażenia.
Zobaczyła swoją mamę całującą się z pracownikiem.
- Mamo...- wykrztusiła po chwili.
Gabriela od razu przerwała pocałunek.
- Sara, córeczko!- powiedziała ze łzami w oczach.
- Co ty wyprawiasz? Na dodatek z pracownikiem?!
- Ja go kocham!
- To niemożliwe...- Sara odwróciła się i wybiegła ze stajni.

- Alfredo, idź pracować. Ja pobiegnę za córką.- powiedziała Gabriela i wyszła ze stajni. Dogoniła Saritę.
- Córeczko, wysłuchaj mnie!- złapała Sarę za rękę.
- Nie spodziewałam się tego po tobie!
- Wytłumaczę ci wszystko! Porozmawiajmy!
- No, to mów! Czekam na wyjaśnienia.- dodała Sara i spojrzała matce w oczy.
- Ja naprawdę kocham Alfreda. Nigdy nie zaznałam takiego szczęścia z żadnym mężczyznom!
- Dlaczego akurat on?
- Alfredo jest mi przeznaczony! Kochamy się!- powiedziała Gabriela.
- Mamo...
- Dlaczego mnie nie rozumiesz? Czy ja nie mam prawa być szczęśliwa?!
- Już dobrze mamo- Sarita przytuliła Gabrielę.- Rozumiem cie doskonale...
- Ale nie mów o tym nikomu. Dobrze?
- Oczywiście, że nie powiem. Ale uważam, że ty nie możesz tego ukrywać.
- Wiem, kiedyś napewno wszystkim powiem.- odparła Gabriela.
- Muszę już jechać. Do zobaczenia mamo. Mam nadzieję, że wiesz co robisz!- powiedziała Sara i poszła do swojego samochodu. Potem odjechała.

* * * * * *
Powoli zbliżała się noc.
Jimena leżała w łóżku i próbowała zasnąć. Oscara wciąż nie było.
Nagle wszedł do pokoju.
Położył się na łóżku obok żony. Jimena zamknęła oczy i udawała, że śpi.
- Jimeno, nie musisz udawać!- powiedział Oscar.
Jimena otworzyła oczy.
- Idę spac!- postanowiła i odwróciła się do mężą tyłem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 15:05:42 15-04-07    Temat postu:

OK
Clara Gonzalez- Vanessa Villela

jest młodą i piękną, lecz pochodzącą z biednej rodziny kobietą. Pracuje jako służąca w domu Reyesów... Spodoba jej się Oscar.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 17:49:48 15-04-07    Temat postu:

Postanowiłam dodać wam jeszcze jeden odcinek, ponieważ ładnie komentowaliście

Odcinek 230

Następnego dnia Oscar wstał bardzo wcześnie. Jimena jeszcze spała. Podobnie jak Tamarita...
Mężczyzna ubrał się i poszedł do salonu. Clara właśnie tam sprzątała.
- Dzień dobry! Wcześnie wstałeś dzisiaj!- uśmiechnęła się.
- Tak, pokłóciłem się z żoną...
Clara przestała sprzątać i niepewnie spojrzała na Oscara.
- To przeze mnie? Może lepiej będzie, jeśli odejdę z pracy.
- Ależ skąd! Jesteś taka miła, ładna.- powiedział Oscar i zmierzył kobietę wzrokiem.
- Dziękuję, proszę nie przesadzać.
- Opowiedz mi coś o swojej rodzinie.
- No cóż. Moja matka zmarła pięć lat temu.- powiedziała Clara i łza spłynęła jej po policzku. Dziewczyna zasłoniła twarz dłońmi.
Oscar od razu do niej podszedł.
- To już przeszłość, nie płacz Claro...- przytulił się do niej.
- Teraz mam tylko ojca i brata. Jesteśmy biedni i muszę zarabiać. Kocham swoją rodzinę. Jednak najbliższa była dla mnie matka.
- Napewno była ładna...
- I to bardzo. Chce pan zobaczyć jej zdjęcie?- spytała Clara.
- Oczywiscie.
- Jest u mnie w pokoju. Chodźmy!- Clara i Oscar poszli w kierunku sypialni dziewczyny.
* * * * * *
Ruth spała przytulona do Antonia.
Miała dziwny sen:
Ruth jeździła konno. Nagle podeszła do niej Libia.
- Pomóż Jimenie i Oscarowi! Zrób coś!- krzyknęła.
- Nie rozumiem. O co chodzi Libio?
- Małżeństwo Jimeny i Oscara może się rozpaść! Pomóż im!
- Ale Libio...- mówiła Ruth. Jednak Libia zniknęła we mgle.


Ruth! Ruth!- wołał Antonio szarpiąc ukochaną za rękę.
Dziewczyna obudziła się.
- Co się stało?- spytała.
- Krzyczałaś! Coś ci się śniło?
- Śniła mi się Libia. Mówiła, żebym uratowała małżeństwo Jimeny i Oscara.
- To bardzo dziwne.- Antonio pocałował Ruth.
- Muszę tam pojechać!
- Później! Teraz pomyśl o mnie!- Antonio ponownie pocałował ukochaną.
* * * * *
Oscar siedział na łóżku Clary. Dziewczyna wyjęła zdjęcie z szuflady.
- To moja matka.- powiedziała.
- Była piękna.
- Bardzo mi jej brakuje.- Clara pocałowała zdjęcie i łza spłynęła jej po policzku. Zaczęła płakać.
- Nie płacz Claro.- Oscar dotknął ręką dłoni kobiety.
- Tak bardzo ją kochałam!
- Była naprawdę piękna. Piękna, jak ty...
Clara spojrzała Oscarowi w oczy.
Długo milczeli. Mężczyzna przybliżył się do niej. Clara spojrzała na jego usta. On przybliżył się do niej bardziej i pocałował ja namiętnie.
Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję.
Po chwili Oscar przerwał pocałunek.
- Przecież ja mam żonę, co ja robię!
- No właśnie.- dodała Clara i wytarła usta dłonią.
- Lepiej już pójdę.- Oscar wyszedł z pokoju służącej.

* * * * * *
Jimena spała, Oscar wszedł do sypialni. Nagle Tamara zaczęła płakać. Jimenita od razu się obudziła.
Podeszła do łożka córki i wzięła ją na ręce.
- No już, nie płacz...- mówiła.
Spojrzała na męża.
- Przepraszam za wczoraj. Nie kłóćmy się więcej!- powiedział Oscar.
- Skoro chcesz...
- Wiesz, że tylko ciebie kocham!
- Ja ciebie również kochanie.- Jimena uśmiechnęła się.
- Zawsze będziecie dla mnie najważniejsze. Ty i moja córeczka!- Oscar spojrzał na Tamarę. Jednak po chwili przypomniał sobie jak pocałował służącą. Żle się z tym czuł. Nie chciał skrzywdzić żony.
* * * * * *
Sara i Franco leżeli w łóżku.
- Kocham cię.- rzekła Sarita.
- Ja ciebie kocham bardziej!
- Ja bardziej!
- Nie, ja!- droczył się z nią Franco.
- Właśnie, że...- mówiła Sara. Nie zdążyła powiedzieć do końca, bo Franco zatkał jej usta pocałunkiem.
- Nie mogę się już doczekać, kiedy wreszcie urodzisz mi dziecko!
- Jeszcze pięć miesięcy wytrzymamy.

Franco pocałował Sarę.
* * * * * *
Minęły cztery godziny...
Jimena, Oscar, Sara i Norma siedzieli w salonie.
Jimena trzymała na rękach córkę. Juan David siedział na kolanach Normy.
- Gdzie Franco i Juan?- spytała Jimena męża.
- W stajni kochanie...- odpowiedział Oscar. Wciąż miał w pamięci dzisiejszy pocałunek z Clarą, z tą piękną dziewczyną.
- Niedługo zostaniesz matką, tak jak ja i Jimena.- stwierdziła Norma.
- Cieszę się. Nawet nie wiecie jak bardzo.- dodała Sara z uśmiechem.
Nagle do salonu wszedł jakiś mężczyzna
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 7:02:36 18-04-07    Temat postu:



Odcinek 231

Nagle do salonu wszedł jakiś mężczyzna.
Był bardzo przystojny.
- Pablo!- krzyknął Oscar i podbiegł do niego!- Tak długo się nie widzieliśmy!
- Cześć Oscar!- Pablo poklepał Oscara po ramieniu.
- To naprawde ty? Nie moge uwierzyć, że tu jesteś!
- Jestem tu! Naprawdę!- krzyknął Pablo i przytulił Oscara mocno.
- Kochanie, nie przedstawisz nam tego pana?- zapytała Jimena.
- To mój kuzyn Pablo! Syn wujka Anibala!
- Miło mi.- Pablo pocałował Normę w dłoń. Potem zrobił tak samo z Sarą i na końcu z Jimeną.
- Muszę szybko zawiadomić Juana i Franca, że tu jesteś! Ucieszą się!- krzyczał Oscar. Bardzo cieszył się z odwiedzin kuzyna.
- Tato powiedział mi, gdzie mieszkacie! Musiałem was zobaczyć! Mogę tu zostać przez jakiś tydzień?
- Ty? Ty możesz tu zostać nawet miesiąc, albo dwa! Pamiętasz jak zawsze się razem bawiliśmy, chodziliśmy na imprezki?!
- Dziękuję, że mnie przyjmiecie...Też bardzo chciałem was wreszcie zobaczyć!
- To już tyle lat...Ostanio widziałem cię osiem lat temu!- wykrzyknął Oscar.
Pablo usiadł na kanapie.
Razem z Oscarem wspominali stare dobre czasy...
* * * * * *
Franco i Juan szli w kierunku drzwi.
Otworzyli je i poszli do salonu. Nagle stanęli "jak słupy".
- Pablo?!- krzyknął Franco.
- Mój Boże!- dodał zszokowany Juan.
Franco podbiegł do kuzyna i mocno go przytulił.
Juan zrobił to samo.
- Musiałem was odwiedzić!- rzekł Pablo.- Przyjechałem tu na tydzień.
- Cieszymy się! Nie wierzę, że tu jesteś! Zawsze chciałem cię zobaczyć!- krzyknął Franco.
* * * * * *
Wieczorem Ruth przyjechała na hacjendę Reyesów.
Weszła do domu. Wszyscy jedli kolację w salonie i nawet nie zauważyli dziewczyny.
- Dzień dobry!- krzyknęła Ruth z uśmiechem.
Pablo odwrócił się i spojrzał na nią. Szybko wstał od stołu.
- Libia?! Przecież ty nie żyjesz!- krzyknął zdenerowany.
- Ale ja nie jestem Libia, tylko Ruth. Jestem do niej bardzo podobna!
- Jak to możliwe? To ty Libio!
Oscar podszedł do kuzyna.
- Spokojnie, to nasza znajoma. To naprawdę nie jest Libia. Ogromne podobieństwo, co nie?- powiedział Oscar.
- Miło mi cię poznać. Jestem Pablo Guererro.
- To syn wujka Anibala.- dodał Franco i podejrzanie spojrzał na braci.
Ruth bardzo się wzruszyła. Przecież Anibal jest jej ojcem, więc Pablo to jej brat!
Łza spłynęła jej po policzku.
Szybko wybiegła z domu.
Franco pobiegł za nią.
Dziewczyna usiadła pod drzewem w ogrodzie. Płakała.
- To mój brat!- powiedziała do Franca.- Mój brat!
- Tak, ale nie mów mu tego. On nie wie, że jesteś jego siostrą.
- Tak się cieszę, że mam brata!- płakała ze szczęścia.
- Proszę, nic mu nie mów. Pablo przyjechał do nas na kilka dni...- powiedział Franco i przytulił Ruth.- Nie płacz i chodź do domu. Zjesz z nami kolację.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Razem z Franciem poszli do domu.
* * * * * *
Wszyscy dokańczali jeść kolację. Ruth także siedziała przy stole i jadła. Kątem oka spoglądała na Pabla.
- "To mój brat!"- mówiła w myślach.
Pabla dziwiło zachowanie dziewczyny. Czuł, że go obserwowała i krępował się nieco z tego powodu.
Nagle do stołu podeszła Clara. Przyniosła wszystkim po filiżance herbaty.
Gdy podawała Oscarowi herbatę, czuła się dziwnie. Oscar popatrzył jej w oczy.
Gdy jednak zobaczył zazdrosną minę Jimeny, spuścił wzrok.
Ruth obserowała Oscara. Zauważyła, że dziwnie się zachowywał przy służącej...

* * * * * *
Powoli zbliżała się noc.
Pablo, Oscar, Franco i Juan siedzieli w salonie i pili Whisky.
Wspominali stare czasy. Kiedyś byli wspaniałymi przyjaciółmi.
- A pamiętasz tą laskę, którą wciąż podrywałeś?- spytał Oscar. Po chwili zaśmiał się.- Niezła była!
- No jasne, że pamiętam! Była piękna! Ta figura, ten biust!- mówił ze śmiechem Pablo.
- Przyznaję, że była atrakcyjna! Tak naprawdę, to ja też do niej startowałem!- dodał Franco.
- Co?? No proszę! Mój własny kuzyn chciał mi odebrać dziewczynę!
- No bo mi się podobała!
- A ty Pablo jesteś z kimś związany?- spytał z powagą Juan.
- Ja? Nie, oczywiście, że nie! Miałem ostatnio dziewczynę, ale po kilku miesiącach się rozmyśliłem i tak się skończyło!
- Fajna była? Znając ciebie, to była niezła! Ty nie wybierasz byle kogo!- zaśmiał się Oscar. Było wyraźnie widać, że jest pijany.
- Wasze żony też są ładne! Już bym je miał, ale mam pecha! Jesteście moimi kuzynami i nie mógłbym wam tego zrobić!- stwierdził Pablo i za jednym razem wypił pełny kieliszek.
* * * * * *
Minęły trzy godziny.
- No, ja idę już spać. Nieźle sobie popiliśmy!- powiedział Pablo i poszedł w kierunku swojego pokoju.
Oscar, Franco i Juan też rozeszli się do swoich sypialni. Oscar wszedł do pokoju. Jimena spała.
Mężczyzna położył się obok niej.
- Moja piękna...- mówił i całował ją po szyi.
Jimena obudziła się.
- Oscar! Widzę, że nieźle sobie pobalowaliście!
- Tak kochana!- krzyknął i zaczął ją całować.
- Jesteś pijany! Idź stąd! Obudzisz dziecko!- dodała zaspana Jimena i położyła się.
Oscar wyszedł z sypialni. Skierował swoje kroki do pokoju Clary Gonzalez.
Zapukał do drzwi.
- Claro! Clarito!- wołał.
Służąca obudziła się i wyszła z łóżka.
Miała na sobie krótką lekką koszlę nocną. Otworzyła drzwi.
- Oscar? Jesteś pijany!- stwierdziła.
- No no! Nie znałem cię z tej strony. Wyglądasz podniecająco w tym ubranku!- powiedział i wszedł do pokoju. Zamknął drzwi na klucz.
- Oscar, co ty robisz?
Mężczyzna zaczął całować kobietę po szyi. Rozpiął swoją koszulę i ściągnął spodnie.
Powoli zdjął z Clary koszulę nocną...
Dziewczyna się nie opierała. Oscar ją bardzo pociągał...
* * * * * *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulineczka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 11440
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Columbia :D

PostWysłany: 6:46:08 19-04-07    Temat postu:

Dziękuję za komcie, jesteście kochani :*


Odciek 232

Oscar obudził się w środku nocy. Leżał pod pieżyną przytulony do Clary.
Szybko zerwał się z łóżka.
- Boże, co ja zrobiłem!- powiedział sam do siebie.
Clara smacznie spała.
Oscar szybko ubrał się i wyszedł z pokoju służącej.
Pobiegł do swojej sypialni.
Jimena spała spokojnie. Nie wiedziała o zdradzie męża.
Oscar zdjął ubranie i położył się obok żony.
Wiedział, że zrobił coś złego, zdradził ją.
* * * * * *
Ruth miała sen...
Widziała Jimenę i Oscara na rozprawie sądowej.
Dobiegali się o rozwód.
W oddali zobaczyła Libię, która patrzyła na Oscara i Jimenę.
- Ich małżeństwo może się rozpaść.- powiedziała Libia i odeszła.


Ruth obudziła się. Podeszła do okna.
- To coś znaczy, muszę im pomóc.- rzekła i spojrzała na ciemne niebo.
Podeszła do łóżeczka swojego syna. Jose Conrado smacznie spał. Ruth pogłaskała dłonią jego czoło.
* * * * * *
Następnego dnia wszyscy jedli śniadanie.
Oscar był zamyślony.
- Wczoraj nieźle się upiliśmy.- mówił Pablo.
- I to jak!- dodał Franco.
- No, to był twój ostatni raz! Nie lubię gdy jesteś pijany!- stwierdziła Sara i napiła się herbaty.
- Wspominaliśmy stare czasy...
Jimena trzymała na rękach Tamarę. Oscar myślał o wczorajszej namiętnej nocy z Clarą.
- Kochanie, z tego co pamiętam, to ja cię wygoniłam gdy wyczułam, że jesteś pijany. Mam rację?- zapytała Jimena.
Oscar nic nie odpowiedział. Nie usłyszał pytania żony, bo myślami był gdzie indziej.
- Oscar! Kochanie, słuchasz mnie?
Mężczyzna wreszcie powrócił do rzeczywistości.
- Tak kochanie, co mówiłaś?- spytał.
- Z tego co pamiętam, to ja cię wygoniłam gdy wyczułam, że jesteś pijany. Mam rację?- powtórzyła Jimena i czekała na odpowiedź.
- Tak...ale prędko do ciebie wróciłem, bo przy tobie jest mi najlepiej.
Jimena uśmiechnęła się i pocałowała męża.
- No, ja już ide pracować.- oznajmił Juan i odszedł od stołu.
Norma spojrzała dziwnie na niego, jakby chciała go zatrzymać.
- Zostań ze mną kotku!- zaproponowała.
- Lepiej ty przyjdź do mnie...- odparł Juan i wyszedł z domu.

* * * * * *
Minęło kilka godzin. Gabriela i Alfredo całowali się w stajni.
Nagle Gabriela przerwała pocałunek i spuściła głowę.
- Co ci jest?- spytał Alfredo.
- Nic...
- Przecież widzę.
- Alfredo, czy ty naprawdę mnie kochasz?- spytała Gabriela patrząc meżczyźnie prosto w oczy.
- Ale co to za pytanie?
- Powiedz, czy jestem dla ciebie tylko zabawką?
- Wątpisz w moje uczucia?
- Chcę wiedzieć, czy traktujesz mnie poważnie...- odparła kobieta.
- Oczywiście, że tak. Bardzo cię kocham!
- Naprawdę?
- Tak! Jesteś kobietą moich marzeń!- dodał Alfredo i namiętnie pocałował Gabrielę.
Ona jednak go odepchnęła.
- Interesują cię moje pieniądze, tak?!- zapytała ze złością.
- Dlaczego tak uważasz? Twoja córka coś ci nagadała?
- Nie wierzę już mężczyznom! Lepiej nie kłam!- krzyknęła Gabriela.
- Mówię prawdę, kocham cię. Dlaczego teraz nagle przestałaś mi ufać?
- Przypomiałam sobie wydarzenia z przeszłości. Pewien mężczyzna, kochał mnie, bo miałam pieniadze!
- Ja taki nie jestem. Przykro mi, że ktoś cię skrzywdził.- Alfredo pogłaskał kobietę po ramieniu.
- Musze wszystko przemyśleć!
- Myślisz, że pieniadze są dla mnie ważne? Skoro nie masz do mnie zaufania, to chyba nasz związek nie ma przyszłości!- Alfredo zdenerwował się.
- Też tak myślę!
- To żegnaj! Idę pracować!- postanowił mężczyzna i wyszedł ze stajni, zostawiając Gabrielę samą.
* * * * * *
Oscar zmierzał w kierunku wyjścia. Już podchodził do drzwi.
Nagle zatrzymała go Clara.
- Musimy sobie coś wyjaśnić!- rzekła i zaprowadziła Oscara do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz.
- To co między nami zaszło...To nic nie znaczy!- stwierdził Oscar.
- Jak to nie znaczy? Przecież ci się podobało!
- Zrozum, że byłem pijany i nie wiedziałem, co robię...
- Zabawiłeś się moim kosztem!- powiedziała dziewczyna płacząc.
- To nie tak Claro...
- A jak?
- Byłem pijany i nieświadomy swoich czynów.- odparł mężczyzna.
- Ale ja cię pociagam, nie oszukuj siebie samego.- Clara posłała Oscarowi uwodzicielskie spojrzenie.
- Może trochę, ale nie myśl, że będę twoim kochankiem!
- Jesteśmy sobie pisani...- Clara powoli zbliżała się do Oscara. On nie wiedział co robić, lekko odsuwał się od niej.
- Więc byłam dla ciebie tylko zabawką?
- Wybacz mi...- mówił Oscar.
Clara złożyła na jego ustach czuły namiętny pocałunek...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 3 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin