Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Głos z mroku
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
KaSsia23
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 6245
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:24:29 15-03-09    Temat postu:

Łał... nie było mnie tyle no i nazbierało mi się dużo zaległości.. postaram się jakoś to wszystko nadrobić
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 16:25:46 15-03-09    Temat postu:

Witaj :* miło ze wróciłas
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Pattinson
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 5200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:46:46 15-03-09    Temat postu:

Przeczytałam odcinek rano, ale nie zdążyłam skomentować, no i musiałam przeczytać go jeszcze raz...

Maya i Rodrigo < 333 W sumie to Rodrigo jest moją miłością, no ale nie ważne.
To się nazywa miłość od pierwszego wejrzenia. On musiał ją uratować... A teraz po tym wszystkim musi ją chronić przed caałym światem...

Brr. Marcos.... To tego osobnika powinny zabić te potworki. Teraz, po tym wszystkim nie mogą dopuścić do niego Felice... Przecież on ją zabije!

I Lorena...
Felice może liczyć na pomoc Miguela i Carlosa, Maya ma Rodriga, Andrei pomaga ojciec z zaświatów, a kto uratuje Lorenę? Ona nie ma przecież nikogo prócz małego Lucasa...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:48:29 15-03-09    Temat postu:

Dzieki za komentarz Jesteś pewna ze Lorena nie ma nikogo??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:01:54 15-03-09    Temat postu:

Cap XXIV

Jak burza, dwie masy powietrza tak różne łączące się ze sobą, tak teraz łączą się ze sobą losy ludzi i ich największych wrogów. Zgubne w skutkach i nieuniknione. Tragiczne i piękne zarazem.
Zmiany zaczęły się gdy pojawiła się miłość. Czy tak piękne uczucie może być tak zgubne? A może te zmiany były inne. Na lepsze… Jedno było pewne. Maszyna została wprawiona w ruch, a raz ruszona nie mogła się zatrzymać.

Rodrigo wpatrywał się w jej spokojną twarz w śnie. Nie powinien tu być. W każdej chwili mogło pojawić się pragnienie. Nie zabijał ludzi ale nigdy nie musiał ćwiczyć swojej powściągliwości. Zwykle trzymali się z daleka od nich gdy nie polowali. Gdy inni nie polowali. On miał swoja własna filozofię logikę, której inni nie rozumieli. Ale to nie zmieniało faktu, że ludzki zapach kusił prowokował. Nie powinien tyle przy niej przebywać. Tak samo jak nie powinien był sobie pozwolić na to nieme wyznanie. Czy już złączyli wspólnie losy, przypieczętowali je razem? Czy już skazał ją na życie u boku czegoś takiego czym był on sam…
Tyle zapachów…

Zapach szpitala. Maya pociągnęła nosem. Nigdy go nie lubiła. A teraz leżała na jednym z łóżek szpitalnych podpięta do jakiejś aparatury i unieruchomiona. Jej wspomnienia były mgliste. Zupełnie jakby nie były jej własne. Pamiętała ból, strach, te potwory. A potem uderzenia wiatru, przyjemny chłód i ten cudny głos szepczący jej do ucha „Spokojnie, będzie dobrze…” I znów zapach szpitala i okropne konwulsje przeszywające jej ciało. I zimna dłoń i głos „Będzie dobrze”. Co działo się przez ten czas? Chciała spytać kogoś, ale nie czuła niczyjej obecności. Była sama… Leżała z zamkniętymi oczami. Odpoczywała. Nie czuła potrzeby by zdradzać, ze nie śpi. Była sama. I wtedy poczuła zimny dotyk na swojej skórze. Machinalnie otworzył oczy. Serce przyśpieszyło bicie, a oddech zwolnił. Gdyby mogła zapewne uśmiechnęłaby się. Nie była sama… A osoba stojąca przy niej była kimś kogo chciała widzieć nawet w najgorszych chwilach. Zwłaszcza w najgorszych. Napełniaj ja nadzieję, był jej aniołem.
-Uratowałeś mnie- wyszeptała.
-Ci. Nic nie mów- pogłaskał ją po głowie. Jego uśmiech krył w sobie radość i ulgę. Spoglądała w jego zielone oczy i zapominała o wszystkim co złe.
-Chce cie o cos zapytać…- [powiedziała powoli jakby każde słowo przechodzące przez jej krtań sprawiało ból.
-Teraz odpoczywaj, na wyjaśnienia przyjdzie czas kiedy indziej…-
-Ale… jak oni wrócą… przyjdą po ciebie…-
-Tutaj nie przyjdą.-
-Skąd wiesz?-
-Wyjaśnię ci jak już poczujesz się lepiej…-
-Ale ja czuję się lepiej! Spróbowała wstać jednak ból jej to uniemożliwił. Miejsce zmartwienia w oczach chłopaka szybko zajęło rozbawienie. Zachowywała się jak mała dziewczynka. Była jego małą dziewczynką. Nie. Rodrigo pokręcił głowa. Nie powinien tak myśleć.
-Obiecujesz powiedzieć później?...- spytała marszcząc nos na ciągle obecny zapach szpitala.
-Obiecuję…- traktował ją jak młodszą siostrę. Tak przynajmniej Maya to widziała. A ona chciała czegoś więcej. Na myśl o nim przyśpieszał serce czuła się jak nigdy wcześniej. Kochał czy pragnęła, a może jedno i drugie… Zobaczyła, że chce wyjść. Poczuła że serce chce wyskoczyć z jej piersi.
-Nie wychodź…- poprosiła. Jak mógł jej odmówić. Odmówić drobnej istotce która kochał najbardziej na świecie.

-NIE!- rozdzierający krzyk przeszył powietrze.
Krzyk wydobył się z gardła Roberto. On już wiedział. To był podstęp. Czyżby znając ich tęsknoty byli w stanie manipulować nimi. Manipulować nami.
Rzucił się w stronę Andrei chcąc uchronić ja przed „duchem”. Nie wierzył, ze to naprawdę był duch jej ojca. Bał się że to może być cos dużo gorszego.
Ich ciała z hukiem opadły na ziemię.
-Co robisz?- spytała zdenerwowana dziewczyna.
-Nie wiesz kto to jest, czego się spodziewać!-
-To mój tata!-
-Skąd wiesz?!-
-Bo… nie wiem tak czuję…-
Andrea spojrzała w górę. Zjawa rozpłynęła się.
-Odszedł…- wyszeptała
-Nigdy go tu nie było.- Roberto ujął jej twarz w dłonie i delikatnie zebrał ustami łzy z jej policzka.
-A jak to był on… -spróbowała jeszcze raz. Mężczyzna tylko pokręcił głową. –Zimno mi- wtuliła się w jego ramiona. Chciał przez chwilę przypomnieć jej dlaczego. Instynkt psychologa, ale wiedziała, że nie tego teraz potrzebuje.
I wtedy otworzyły się drzwi. Kim była ta osoba… nie wiedzieli. Czuli tylko strach. To miał być koniec ich koniec.
Światło… oślepiające białe światło… i nic więcej. Czy to była śmierć?...
-Pocałuj mnie po raz ostatni…- poprosiła
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:07:57 15-03-09    Temat postu:

mili~*~ napisał:
Czy już skazał ją na życie u boku czegoś takiego czym był on sam…


Coś mi to przypomina...Takie niskie ocenianie siebie, nie wiedząc, ile dobra ma się w duszy.

mili~*~ napisał:
I wtedy otworzyły się drzwi. Kim była ta osoba… nie wiedzieli. Czuli tylko strach. To miał być koniec ich koniec.
Światło… oślepiające białe światło… i nic więcej. Czy to była śmierć?..


Jeśli nie chcesz mnie mieć na sumieniu, dasz zaraz kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:10:59 15-03-09    Temat postu:

Dałam juz dwa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:18:46 15-03-09    Temat postu:

I co? .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:20:08 15-03-09    Temat postu:

I co? .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:22:10 15-03-09    Temat postu:

I tak w nastęopnym nie ma nic o Andrei
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:22:50 15-03-09    Temat postu:

Nie musi .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:02:24 17-03-09    Temat postu:

XXV

Lorena nie chciała zginąć miała dla kogo żyć. A teraz nie wiedziała co zrobić. Była sama. Na jej nadgarstku widniał ogromny siniak. Pamiątka po porwaniu. Gdy ciągnął ja za rękę czuła jakby zaraz miał zmiażdżyć jej kości. Ale nie krzyczała. Krzyk jest oznaka słabości. Ona była silna. Zawsze musiała być silna. Tak naprawdę nigdy nie miała na kogo liczyć. I teraz gdy skoczył. Nie bała się. Nie miała innego wyjścia. Czekała na ból który ma nastąpić. Zamiast tego usłyszała głośne warknięcie.
-Ty!- w głosie jej oprawcy wyczuwalne było zdenerwowanie. Czy to było do niej? Chciał zmusić ja by spojrzała mu w twarz? Az tak wielką satysfakcje mu to dawało?
Kolejne warknięcie tym razem dużo bardziej przejmujące, groźne.
-Myślałem, ze jesteś po właściwej stronie! Po naszej stronie!- O czym on mówił? Był tutaj ktoś jeszcze? Kto?
Nie chciała otwierać oczu. Nie mogła. Zasłona powiek odgradzała ją od rzeczywistości zatrzymywała strach.
Odgłosy walki… Nie to nie mogło być to. Jej umysł zapewne podsuwał jej myśli. Nie chciał w pełni pozbyć się nadziej. Jeszcze nie był na to gotowy…
A może jednak… nie, nie powinna tak myśleć. Lepiej nastawiać się na nieuniknione niż głupio wierzyć, ze uda się tego uniknąć. Ale wtedy mogłaby wrócić do Lukasa. Uciekłaby tak jak mówił jej były…
-A!!!- krzyk przerwał odgłosy walki. Co się stało?
Czekała dalej zaciskając mocniej powieki i pięści.
-Wszystko w porządku?- ten głos… to nie mógł być przecież Felipe!
Powoli niepewnie otworzyła oczy.
Stał przed nią właśnie on we własnej osobie. Wyglądał inaczej, z rany na jego czole powoli sączyła się krew powoli zasychając na oczach. Włosy po i krew zlepiały w drobne strączki. Ale to na pewno był on. I patrzył na nią tym wzrokiem za którym zawsze tak tęskniła.
-Choć.- pomógł jej wstać. Nie wiedziała co robić. Chciała go po prostu przytulić, poprosić by już nigdy jej nie opuszczał i zabrał do Lukasa. Nie chciała wiedzieć jak się tu znalazł i ją uratował. To dla niej się nie liczyło. Ale wiedziała ze to nie miejsce i czas na rozmowy. Zwłaszcza ze już ją kiedyś opuścił. Pozwoliła by ją podtrzymał i ruszyła w stronę w która ją prowadził.
-Zabierz mnie do Lukasa- poprosiła. To chyba mógł jej obiecać?
-Oczywiście- jak bardzo kochała ten miękki głos. –Ale dlaczego mnie nie posłuchałaś?-
-Kim jesteś ze miałabym cie posłuchać?-
-Znam ten świat, jestem jego częścią… A on zagraża tobie, zagraża wszystkim, ale tobie najbardziej…-
-O czym ty mówisz?! Wydawało się wtedy ze chcesz po prostu się mnie pozbyć! Ale teraz…-
-Nie chce się ciebie pozbyć! Nigdy nie chciałem! Kocham cie ponad wszystko! Chciałem was ratować przed nimi i przed samym sobą.-
-Ale nas zostawiłeś! Wiesz na co nas w ten sposób skazałeś?! Zdajesz sobie z tego sprawę!? Jak możesz więc mówić że kochasz!-
-Kocham ponad wszystko!- chwycił jej twarz w dłonie i po chwili poczuła jego usta na swoich. Łapczywy pocałunek pełen uczucia którego tak bardzo jej brakowało.
-Uciekajmy proszę- wyszeptał –wszystko ci wytłumaczę gdy już będziesz bezpieczna. Skinęła głowa na znak zgody.

Każdy oddech, każde uniesienie się jego klatki piersiowej wołało o pomoc. Nie radził sobie ze swoim losem. Z losem który go czekał. Chciała przytulić go tak jak wtedy gdy był małym chłopcem i spadł z rowerka obdzierając sobie przy tym kolana. Chciała wyszeptać głaszcząc go po włosach, ze wszystko będzie dobrze. Ale czy to by pomogło… Ta sytuacja była zbyt trudna zbyt skomplikowana.
-… i wtedy po tym ugryzieniu zaczęło dziać się ze mną coś dziwnego… - przerwał na chwile swoja historię spoglądając niepewnie na Felice. Kobieta uśmiechnęła się promiennie. Nie spodziewała się przecież niczego mniej przerażającego.
-Mów dalej, spokojnie.-
-Wtedy moje ciało zaczęło się zmieniać… w każdym mięśniu czułem zarazem ogień rozdzierający je od środka, ale i niezwykłą siłę. I wiele innych. Ale ich wolałbym byś nie znała… A potem pojawił się głód. Zmieniłem się. Zabijałem…-
-Ale teraz synku… teraz siedzisz tutaj spokojnie, nic się nie dzieje.-
-Mamo… ale ja nie mogę tak wiecznie, tak cały czas nie potrafię. Głód jest silniejszy.-
-Skąd wiesz? Możesz spokojnie nad sobą panować.-
-Nie wiesz o czym mówisz!- Miguel aż wstał –To nie takie łatwe, nie kontrolujesz kiedy się zmieniasz. Nie mogę nikogo z was narażać. Trudno zabijam ale nie będę narażał moich bliskich! Ciebie i Carlosa…- specjalnie nie wymienił ojca, czekał na reakcje matki.
Nic nie powiedziała. Siedziała spokojnie, ale na jej twarzy widniał ból.
-Zostaw go…- nagle zmienił temat.
-Kogo?- udawał, ze nie rozumie.
-Ojca… kocie zmysły dają coś jednak. Wiem jaka jest prawda. Nie kochacie się, a on pokazał swoją prawdziwą naturę!-
-Nie pozwoli mi odejść…-
- Nie możesz dać się zastraszyć! Amo czy to nie jest dziwne?! Nie boisz się mnie, a boisz się jego!-
-To co innego…-
-Wcale nie!-

Marcos przekroczył linię lasu. Ciekawość? Bo na pewno nie strach o żonę popchnęły go w tamta stronę. Było ciemno.
Zatrząsł się. Cisza otaczająca go z każdej strony przypominała cisze przed burzą. I wtedy usłyszał dźwięk buta zgniatającego poszycie leśne…

Człowiek… Inny o bardziej intensywnym zapachu. Czy to że nie udało im się wykonać zadania miało znaczyć, że muszą odmówić sobie przekąski. A ten zapach był taki smakowity…
Ślinka napłynęła mu do ust, a pragnienie rozpaliło gardło.
Był już coraz bliżej. Nieopatrznie pozwolił się usłyszeć, ale i tak nie miało to żadnego znaczenia. Jego ofiara nie miała szans. Jej nie miał już kto ochronić.

To były ułamki sekund. Marcos zauważył przed sobą niewyraźna postać. Idealnie piękną. I wtedy poczuł rozdzielający ból w szyi…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andzia2
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 3501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lubomierz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:23:49 17-03-09    Temat postu:

jejciu tak dawno nie komentowałam przepraszam
odcinki wspaniale
no oczywiście czekam na nowe
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:24:36 17-03-09    Temat postu:

dzięki :* ciesze sie ze wpadłaś
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andzia2
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 3501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lubomierz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:30:20 17-03-09    Temat postu:

he :* :* sorki za taki denny komentarz
jakoś mam chyba zły dzień i dlatego przepraszam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 31 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin