Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Głos z mroku
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34, 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:07:55 26-03-09    Temat postu:

Chcecie dzisiaj odcinek??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Pattinson
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 5200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:18:00 26-03-09    Temat postu:

Co się głupio pytasz? ;p
chociaż nie. Ja chcę new u Ap...
Tutaj przeżyję jeszcze jeden dzień.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:38:36 26-03-09    Temat postu:

Ale u Ap będzie sie dopiero pisać a tutaj mam gotowiec
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agunia69
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 20 Paź 2007
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:44:13 26-03-09    Temat postu:

Najlepiej jak wstawisz tu i w Ap
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:59:40 26-03-09    Temat postu:

Cap XXVII

Maya mogła wreszcie opuścić szpital. Chociaż pobyt w tym miejscu nie należał do najgorszych, a Rodrigo był przy niej cały czas, pozwalał jej trzymać się za rękę, niebywale chłodną, ale jednak jego rękę i choć była wolna od „pokusy” to jednak z całego serca nienawidziła szpitali, czuła że się w nich dusi.
Miała przy sobie tylko dokumenty i ubranie od zielonookiego wybawcy. Były trochę za duże, ale nie wyglądały Az tak źle i co najważniejsze nie spadały. Ubrała się i zeszła na dół.
Na jej twarzy pojawił się gdy na parkingu zamiast samotnej taksówki zauważyła Rodriga. Jak zwykle wyglądał nienagannie, a w głębokich zielonych oczach tańczyły radosne iskierki gdy czekał na nią oparty o maskę jakiegoś granatowego samochodu. Nie potrafiła przywołać wspomnienia choćby ułamka sekundy w której nie byłby dla niej najcudowniejszym, a zarazem najbardziej fascynującym mężczyzna na tej ziemi. Taka chwila po prostu nie istniała.
-Długo czekałeś?- spytała cicho nie będąc właściwie pewna czy jest tutaj dla niej. Zycie zdążyło ją nauczyć, ze na nadziei można się łatwo zawieść.
-Nie, tylko chwilkę- skłamał przeczesując ręką gęste miedziane włosy. Dziewczyna patrzyła jak każdy kosmyk opada w inną stronę nadając uroku ich właścicielowi. Chłopka odszedł parę kroków od pojazdu i otworzył Mayi drzwi od strony pasażera.
-Zawieziesz mnie do…- głos dziewczyny był cichy, ledwie słyszalny dla normalnego człowieka. Ale rod nie był zwykłym człowiekiem.
-Nie!- przerwał jej –Nie możesz tam wrócić, to zbyt niebezpieczne.-
Odetchnęła z ulgą, wcale nie chciała tam wracać, nie do tego świata rozpusty. Decyzja podjęta przez nią przysporzyła jej tak wiele bólu, przyniosła strach obrzydzenie. Nie chciała tam wracać, nie chciała znów stać się zabawka tych mężczyzn. Ale przecież brakowało jej pieniędzy na operacje brata…
-Ale ja będę musiała wrócić…- do jej oczu napłynęły łzy.
-Dlaczego?- Odwrócił się w jej stronę. Zauważyła zmartwienie malujące się na jego przystojnej twarzy.
-Gdzie my jesteśmy?- samochód zatrzymał się przed okazałym domem w starym stylu.
-Nie zmieniaj tematu-
-A co chcesz usłyszeć?!-
-Prawdę…-
Ze mój brat umiera i musze tam wrócić by zebrać jeszcze sumę której mi brakuje na operacje?!-
-Jeśli to prawda.-
-Tak!- wybuchnęła płaczem. Przysunął się do niej i delikatnie przytulił.
Łzy strumieniem leciały z jej błękitnych oczu. Wtuliła się w jego silne ramiona nie zważając uwagi na chłód. Obserwowała jak na jego podkoszulku pojawia się mokra plama łez.
-Nie płacz…- jego oczy były suche, ale w sercu szlochał razem z nią –Nie musisz tam wracać, cos wymyślimy- pogładził ja po ramieniu.
-To gdzie jesteśmy?- spytała wciąż chlipiąc.
-W domu mojej matki-
-Mieszka tu?-
-Nie, już dawno nie-
-Przeprowadziła się?-
-Nie żyje…-
-Tak mi przykro.- pogładziła go delikatnie po policzku chcąc dodać mu otuchy. Ujął jej dłoń w swoją. Mogłaby tak stać wiecznie.
-Nie martw się, każdy człowiek kiedyś umiera…- puścił jej dłoń i ruszył do bramy.
Wnętrze domu raczej nie różniło się od reszty. Wszędzie widniały portrety z końca XIX wieku, a półki pokrywał kurz. Weszli do obszernego salonu. Od razu jej uwagę przykuł piękny obraz na samym środku pomieszczenia. Przedstawiał parę młodych ludzi. Mężczyzna przypominał jej jednego z polskich generałów z I wojny światowej.
-Kto to?- spytała podchodząc bliżej by móc dokładniej się przyjrzeć
-Moi rodzice…-
-Twoi rodzice?...-
-To trochę skomplikowane…-
-Właśnie widzę i nie wiem czy chce wiedzieć- powiedziała spokojnie chociaż w jej głowie kłębiło się wiele nowych nie znanych dotąd emocji.
-Boisz się?- pierwszy raz w życiu on się bał. Bał się że ja wystraszył.
-Nie!-
-To dlaczego nie chcesz wiedzieć?-
-Nie wiem, najzwyczajniej w świecie nie wiem. Za dużo wrażeń? Tak jak teraz jest dobrze.
-Nie, nie jest! To niebezpieczne..-
-Powiedz mi dlaczego to robisz? Dlaczego chcesz mnie chronić?-
-Ja… nie powinienem się do ciebie zbliżać. Ale nie potrafię się powstrzymać. Kocham cię.-
-Co?!-
-Kocham cię!-
Maya niewiele myśląc wspięła się na palce i delikatnie dotknęła ustami jego warg.
Rodrigo nie miał już siły walczyć ze sobą. Przyciągnął ja do siebie bliżej i oddał pocałunek.
To było niezwykłe uczucie dotyk jego ust, bliskość jego ciała. To był raj. Jeszcze nigdy nie czuła się tak jak teraz z żadnym innym mężczyzną.

Felice zapaliła w kominku. Obserwowała języki ognia tańczące wokół belek drewna. W rękach trzymała gorącą herbatę, a na kuchence gotował się gulasz z którego całej powierzchni unosiła się aromatyczna para.
-Ładnie pachnie- Miguel uśmiechnął się do matki
-Zawsze go lubiłeś. Dlatego ugotowałam- spojrzała uważnie na syna. Od paru dni chłopak odwiedzał ja codziennie sprawiając jej tym ogromną radość. Wiedziała jednak, ze z czasem odwiedziny będą coraz rzadsze, aż w końcu ustaną. Zastanawiała się jak to będzie gdy zostanie sama w tym wielkim domu nie licząc sporadycznych wizyt Carlosa.
Dwa dni temu był pogrzeb Marcosa. Nie była pewna jakie wtedy uczucia nią targały. Jej łzy nad grobem męża były szczere, ale jednocześnie czuła niepohamowaną ulgę. Tak jakby jej serce podzieliło się na dwie części…
Jedno wiedziała. Ta śmierć oznaczała koniec bólu upokorzeń. Ale teraz… W domu było tak pusto…
-O czym myślisz mamo?- kobieta podniosła wzrok i zauważyła, że chłopak stoi przy kuchence mieszając potrawę.
-Ja? Nie, nic, Tak sobie się zastanawiam-
-Mamo! Mnie nie oszukasz, mam wyczulone zmysły.-
-Ale to naprawdę nic- patrzył na nią uważnie, po chwili złamała się.
-No dobrze… Myślałam o ojcu.-
-Co?!- Widziała w jego oczach zdenerwowanie
-Spokojnie. Po prostu zastanawiałam się jak to będzie bez niego… Pół życia spędziliśmy razem…-
-Nie powinnaś za nim tęsknić!-
-Wiem, ale to nie tak łatwo. Zrozum-
Miguel podszedł bliżej ujmując ja za rękę.

Burza.
Kolejny grzmot zabrzmiał ponad lasem. A może to wcale nie był grzmot. Tej nocy toczyła się pierwsza bitwa. Walka o byt.
Steve spoglądał w dal przez okno. To nie była jego, ani jego „rodziny” bitwa. Wojna jednak była wspólna. Teraz nie istnieli sprzymierzeńcy. Kolejna walka będzie ta w której oni wezmą udział. I nikt nie mógł przewidzieć kiedy to będzie. I czy będą musieli szukać nowych terenów łownych poza miastem. A tu krew ludzi była tak apetyczna…
Gdyby nie było ich tutaj tak wielu mogliby częściej polować. Dla wielu z nich liczyło się właśnie to by dać ukojenie pragnieniu… A kim był Steve? On był ich przywódcą, był żadnym krwi mordercą, którego do euforii doprowadzała krew swobodnie przepływająca przez gardło. Ale w małej cząstce jego serca było miejsce na miłość, zachowała ta mała cząstkę , która pozwalała mu zarówno na to namiętne uczucie do Alice ale także na przywiązanie do Roda.
-Nie idź dzisiaj polować Alice- nakazał chrapliwym głosem.
-Nie mam zamiaru, chce być dzisiaj blisko ciebie.- Wampirzyca podeszłą do ukochanego i złączyła swoje czerwone wargi z jego. Jęknął zadowolony i zaczął całować jej szyję. Czy jest cos co może bardziej podniecić wampira niż kobieca szyja?...
-Tak! Właśnie tak- wyszeptał w ekstazie gdy zaczął powoli zdejmować z niej ubranie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Pattinson
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 5200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:42:54 26-03-09    Temat postu:

To było cudowne, boskie, wspaniałe.
Rodrigo tak cudownie troszczy się o Mayę. I nie pozwolił jej wrócić do Pokusy. A później wyznał jej miłość... I w tym momencie się rozpłynęłam przed monitorem. Już nawet nie za bardzo zwracałam uwagę na kolejne sceny ;D
Felice też jest szczęśliwa. I dlaczego myśli, że Miguel ją zostawi? Może jej nie zostawi. Przynajmniej mam taką nadzieję. I jak może tęsknić za tym bydlakiem?! Jak ja się cieszę, że jego już nie ma XDD.
Tak się zastanawiam, czy Rodrigo tez będzie brał udział w tej całej bitwie? Chyba nie zostawi Mayi samej? Ale z drugiej strony nie może też zostawić samych Steve'a i Alice...
Ja już chcę następny odcinek!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renzo
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 27761
Przeczytał: 51 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 0:08:46 27-03-09    Temat postu:

mili~*~, czy możesz przesłać mi wszystkie odcinki? [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 3:09:36 27-03-09    Temat postu:

Ja tez chce nastepny, a co do Roda, to mam wrazenie, ze zostanie jakos wplatany, chcac, czy nie chcac...

Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 3:10:03 27-03-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Pattinson
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 5200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:39:47 27-03-09    Temat postu:

On musi chcieć. Przecież nie zostawi swojego brata. Chyba, że Maya będzie dla niego ważniejsza...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chochlik
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 4045
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: gdzie muzyka tkwi w duszy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:40:44 27-03-09    Temat postu:

Tak się cieszę, że Rod w końcu wyznał miłość May
No i ten pocałunek... cudeńko normalnie.
Czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 22:36:14 27-03-09    Temat postu:

Renzo napisał:
mili~*~, czy możesz przesłać mi wszystkie odcinki? [link widoczny dla zalogowanych]


Już wysłane

Dzięki wszystkim za komentarze :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:34:28 29-03-09    Temat postu:

Cap XVIII

Był środek nocy, a Mayę obudził kolejny koszmar. Wytarła spocone czoło rękawem koszuli nocnej, która dostała od Rodrigo. Odkryła kołdrę i powolnym ruchem spuściła nogi z łóżka. W tym domu wreszcie poczuła się bezpieczna, a chłopak z którym mieszkała dbał o nią jak nikt jeszcze do tej pory. Ale wciąż bała się, że ten sen pryśnie jak bańka mydlana.
Schowała twarz w dłoniach. Gdy budził się z tego sennego koszmaru, w którym po raz kolejny była zmuszona sprzedawać swoje ciało, marzyła tylko o jednym. By był przy niej, ujął jej dłoń i swoim aksamitnym głosem powiedział, że to tylko sen. Ale tak naprawdę nie wiedziała jak to jest w rzeczywistości. Wspomnienia z ratunku były tak zamazane, ze nie pamiętała tego niemego wyznania w oczach chłopaka. Nie wiedziała czy nie opiekował się nią z obowiązku. Pojedyncza łza spłynęła po policzku spadając na poduszkę. Teraz wiedziała czego pragnęła, chciała by ja kochał ją nadal. By jego zarliwe zapewnienia o miłosci nigdy sie nie skończyły.
Nie mogła dalej spać. Strach ze koszmar powróci był zbyt silny. Wstała z łóżka a jej bose stopy dotknęły zimnej posadzki. Było chłodno ona jednak nie przejmowała się tym zupełnie. Pozwoliła by nogi same ją prowadziły. Wyszła na dwór. Natychmiast nocne powietrze owiało jej twarz, ale zimno na policzkach nic nie zmieniło. Chyba czegoś szukała, tak jej się przynajmniej wydawało. Jej wzrok padł na ścianę drzew i skierowała się w jej stronę. Teraz wiatr delikatnie pieścił jej skórę dając ukojenie. Spokojnie przekroczył linie lasu zagłębiając się coraz bardziej między gałęzie.
Było ciemno i cicho. Spokój… Nie bała się, wierzyła ze nie ma czego. I wtedy usłyszała szelest. Jakby ktoś padał na ziemię. Ruszyła w stronę z której dobiegał dźwięk. Rozchyliła gałęzie i zamarła…

Rodrigo musiał się posilić. Pragnienie zaczęło dawać mu się we znaki co nie ułatwiało co nie ułatwiało mu przebywania z urocza blondynką śpiąca aktualnie w domu jego matki. Z łatwością wywęszył samotną sarnę, która odłączyła się od stada. Dotarł do niej w parę sekund. Jego równe białe zęby z łatwością przebiły twarda skórę zwierzęcia ułatwiając dostęp do pulsującej tetnicy. Gdy poczuł w ustach słodkawy smak krwi pragnienie zaczęło powoli ustępować. Przyjemne ciepło rozpływało się po jego żołądku.
I wtedy usłyszał dźwięk czyichś kroków i łamiących się gałęzi. Nie odrywając się od swojej jeszcze ciepłej ofiary podniósł wzrok. Jego oczom ukazała się wystraszona twarz blond piękności. Maya… W nozdrza uderzył go tak smakowity aromat człowieka. Poczuł jak do ust napływa mu ślina. Jego ciało rwało się do skoku, każdy mięsień idealnego ciała był nienaturalnie napięty. Ale musiał pokonać samego siebie. W nierównej walce, używając całej swojej siły woli opanował to co ciągnęło go w kierunku dziewczyny. W takiej chwili niesiony euforią polowania był gotowy ja zaatakować wiedział jednak jak wielki byłby żal przepełniający go gdyby sobie na to pozwolił, a jego stup padło jej martwe ciało. Kochał ją i nie chciał by stała się jego ofiarą. Chciał czegoś innego.
Dlatego się powstrzymał. Ignorując krew pozostała w zwierzęciu, wstał spoglądając wciąż na Mayę. Wciąż przenosiła wzrok między nim a Sarną.
-Ty jesteś…- w końcu z jej krtani dobiegł stłumiony szept.
-Potworem?- dokończył za nią. Widział jak szkliły jej się oczy. Chciał podejść bliżej, przytulić ją, ale wiedział, ze te łzy to jego wina. Tego kim był?...
-To wszystko… Nie!- Nagle odwróciła się i puściła biegiem przed siebie.

Poszycie leśne było zbyt twarde dla jej bosych stóp, a gałęzie uderzały w jej twarz coraz mocniej. Poczuła jak kolejna z nich rozcina jej czoło, a cieniutka strużka krwi spływa po twarzy.
I w tym momencie Roderigo ja dogonił. Niepewnie odwróciła się by spojrzeć mężczyźnie w twarz. Mała czerwona kropelka zabrudziła kołnierz jego koszuli. Prócz tego jednak wyglądał jak zwykle, jak każdego normalnego dnia. Wciąż istniał jako jej stąpający po ziemi senny ideał. Ale to co zobaczyła przed chwilą…
-Wiem, że możesz mieć mnie za potwora, ale daj mi szanse to wytłumaczyć, proszę…- Gdy melodia jego głosu dźwięczała w jej uszach była w stanie zgodzić się na wszystko. Jej umysł, dusza, ciało pragnęły go. Ale potrzebowała czasu by wszystko sobie ułożyć. Niedawno przecież w jej życie wkroczył świat w którego istnienie nigdy nie wierzyła, a teraz okazywało się ze Rod był jednym z nich.
-Musze wszystko przemyśleć- zabolała… Zabolało ich oboje. Maya wiedziała ze w tej chwili możliwie rezygnuje z czegoś czego pragnęła całym sercem. Rodrigo widział w tym tylko jej strach poczuł ból odrzucenia…

Miguel wypuścił powietrze z płuc. Kolejna porcja tlenu trafiła już do ciała kotołaka. Te przemiany… jak śmierć i odrodzenie się na nowo raz po raz, za każdym razem. Jak życie. Od pierwszego wdechu do ostatniego wydechu.
Ale tym razem ta zmiana ten dzień mógł być już tym ostatnim. Jak każdy z jego sfory zjawił stawił się na polanie za miastem by zasilić szeregi w walce, która już wkrótce mieli stoczyć. Nikt nie mół przewidzieć jej przebiegu.

Do stada przerośniętych kotów powoli jakby płynąc zbliżały się szeregi nieziemsko pięknych istot. Drobna ludzka część umysłu Miguela mówiła jedno. Nie daj się złapać. Ugryzienie oznacza śmierć. Ostateczny wydech.

Mimo, ze część jej odzyskała spokój wciąż z dusza na ramieniu przekraczała drzwi firmy. Bo powrót Felipe nie ratował jej przed Martinem. Wciąż mógł zapragnąć ja mieć i czy ona miałaby cokolwiek do powiedzenia? Nie! Na samo wspomnienie czuła krople potu spływające po jej czole. Usiadła przy swoim biurku wyjmując teczkę z dokumentami., próbowała skupić się na pracy.
I nagle poczuła dłoń na swoim ramieniu. Zadrżała. Czy to Martin? Chce umówić się po raz kolejny? Skorzystać ze swoich brutalnie wymuszonych praw… Odwróciła się powoli. To nie był on, zdecydowanie nie on. Martin nie miał kobiecej figury i blond włosów do ramion. Odetchnęła z ulgą.
-Cześć Mia- uśmiechnęła się delikatnie.
-Hej Lore przychodzę z paroma rewelacjami dla ciebie.-
-Jakimi?-
-Martin zrezygnował… Podobno wraz z zona przeprowadzają się gdzieś daleko, ale nie mówił gdzie..- Euforia radość. Zwykłymi słowami ciężko opisać wybuch emocji w Lorenie. Przede wszystkim ulga. Czyżby jej Zycie właśnie zmierzało ku lepszemu?
-Co to dla mnie zmienia?- spytała starając się nie okazać zbyt wiele entuzjazmu.
-Część firmy w której pracujesz, przechodzi chwilowo pod kontrolę Felice Moriz-
-Mam się gdzieś przenieść?-
-Nie no! Więcej żadnych zmian. Nie będą na razie konieczne!-
-A wiesz kto go zastąpi?-
-Nie, jeszcze nie wiadomo.-
Tego wieczora gdy wracała do domu wreszcie była spokojna. Podeszła do postoju taksówek i wsiadła do jednej. Wygodnie rozsiadając się na tylnik siedzeniu poinformowała kierowcę o celu podróży. Obserwowała obrazy za oknem gdy zauważyła cos niepokojącego. Co się dzieje?
-Gdzie mnie pan wiezie?!-
-Przed kotami uciekłaś, ale ja nie mam zamiaru ci odpuścić- usłyszała znajomy głos i pięść mężczyzny zderzyła się z jej twarzą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:04:27 29-03-09    Temat postu:

O rany, ale odcinek - najpierw przerazenie biednej Mayi - niechze mu kobieta da wyjasnic, a nie ucieka od razu!

Drugie - ej, tylko mi nie usmiercaj pana M.!

I trzecie - brr, az poczulam ten bol...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:23:52 29-03-09    Temat postu:

Spokojnie jeszcze Bedzie dobrze dzięki za komentarz :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Pattinson
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 5200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:10:54 29-03-09    Temat postu:

O nie, biedna Maya! Musiała przeżyć szok. I biedny Rodrigo! Mam nadzieję, że ona się od niego nie odsunie, że ten straszny szok minie i uzna, że mimo wszystko nie chce żyć z dala od niego... Zrobiło mi się ich tak bardzo smutno... Przecież dosłownie przed chwilą zaczęli być ze sobą razem! Nie rób im tego... ;(

I coś ty zrobiła Lore? Głupie wampiry Ledwo uwolniła się od Martina, a już... Wkurzyłam się.

A już nawet nie chce myśleć o tym, że zostały tylko dwa odcinki do końca...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34, 35, 36, 37  Następny
Strona 33 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin