Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W labiryncie kłamstw
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 48, 49, 50  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu?
Manuel Rodriguez
12%
 12%  [ 1 ]
Esperanza Guzman
12%
 12%  [ 1 ]
Lucrecia De La Fuente
12%
 12%  [ 1 ]
Rodrigo Santanez
0%
 0%  [ 0 ]
Carmen Gordillo
0%
 0%  [ 0 ]
Oskar Gutierrez
0%
 0%  [ 0 ]
Tobias Castillo
0%
 0%  [ 0 ]
Manuel, Esperanza i Santanez
12%
 12%  [ 1 ]
Manuel i Esperanza
37%
 37%  [ 3 ]
Ostatni odcinek powinien być bez villanów
12%
 12%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 8

Autor Wiadomość
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:27:30 01-09-08    Temat postu:

Pewnie pokłóciła się Gregiem.U nich tak jest
Teraz na temat odcinka
Nigdy bym nie pomyślała,że Ricardo tak jakby uratuje Sergia No i dobrze Ale Tobias już by go zastrzelił. Super,że Ricardo w porę przyszedł No ale nie sądzę,że Simon na tym zakonczy,pewnie będzie dalej próbował usunąć Sergia ale i tak wiem,że mu się nie uda
Tobias dostał następne zadanie..Ma zlikwidować Martina Też mu się nie uda zapewne
No i bombowa koncówka. Wreszcie rodzenstwo zobaczylo swojego ojca

Czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 16:53:00 03-09-08    Temat postu:

Dubel

Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 17:14:55 03-09-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 16:53:59 03-09-08    Temat postu:

Znowu

Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 17:29:39 03-09-08, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 17:00:12 03-09-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: a_moniak, *~Lidka*~, ~~Basia~~ oraz Kris

43 ODCINEK

Hotel.

Alejandro stał przed swoimi dziećmi i przez dobrą chwilę uśmiechał się i wpatrywał oczekując ich reakcji. A ta była rozmaita. Marina była zdezorientowana, z oczu Soledad napłynęły łzy wzruszenia, a Javier zachowywał się tak jakby nie wiedział co jest grane. Po momencie zawahania i ciszy odezwał się Martin.

- Nie przywitacie się z własnym ojcem? On żyje... To nie jest żaden
sen – stwierdził Martin patrząc na brata i na resztę zgromadzonych.
- Tato... jak to możliwe, że żyjesz? Nic z tego nie rozumiem – powiedziała poruszona Marina.
- To długa historia. Jak macie trochę czasu to wam ją opowiem – odparł Alejandro...
- Mój Boże. Sprawiłeś cud. Niech cię uściskam tato – cieszyła się Soledad.
- Nie rozumiem jak to się stało, że ocalałaś, ale to jest w tej chwili zupełnie nieistotne – dodał Javier...

Chwilę później dzieci i ich ojciec padli sobie w ramiona. Nie spodziewali się, że ta chwila kiedykolwiek nastąpi. Nieważne, że Martin wiedział o tym, że Alejandro żyje, nieważne były wszystkie inne sprawy, bo dla nich ich ojciec zmartwychwstał, odrodził się jakby na nowo. Mając go u boku nic innego nie miało znaczenia...

Tymczasem...

- To twoje mieszkanie Pedro. Myślę, że ci wystarczy. Masz pieniądze na zabawę i dziwki tak jak ci obiecywałem. Ale jutro masz być gotowy i przyjechać do mojego nowego mieszkania – oznajmił Manuel.
- Nowego? – zdziwił się Pedro.
- Owszem. Teraz jestem właścicielem ogromnej hacjendy. Poprzednimi właścicielami była rodzina De La Fuente. Oto adres. Nie spóźnij się tylko. Mam dla ciebie mnóstwo zadań...
- Dziękuję szefie.
- Nie dziękuj tylko wykaż się swoją lojalnością i pracą. I nie trać dnia, bo później nie będziesz miał czasu na rozrywki...
- Czuję, że dzięki Manuelowi Rodriguezowi będę zbijał niezłe kokosy – cieszył się Pedro...

Manuelowi z jednej wcale nie podobało się zachowanie Pedra. Wiedział, że to prawdziwa kanalia, ale z drugiej strony warto byłoby mieć ochronę przed Ricardem. Gdy wychodził nagle zadzwonił do niego telefon.

- Słucham – odebrał bez większego entuzjazmu.
- To ja, Esperanza. Przyjedź dzisiaj do hacjendy. Szykuje się kolejna wielka uroczystość...
- O co znowu chodzi?
- Ricardo szykuje kolację na którą zaprasza ponoć nawet swoich pracowników. Nic nie mogłam poradzić.
- Dobrze, będę... Wielki pan na włościach. Jeszcze zobaczymy jak długo będzie próbował rządzić innymi. Nawet nie zorientuje się co dla niego szykuję. Przeklęty Ricardo – złorzeczył Manuel...

Mieszkanie braci Munos.

- Czemu się tak grzebiesz? Sam przecież chciałeś żebyśmy odwiedzili Marinę i Soledad – niecierpliwił się Sergio.
- Poczekaj chwilę. Nie widzisz, że jestem w łazience? – odpowiedział mu tym samym tonem Gustavo.
- Widzę. Jesteś już tam więcej niż chwilę...
- Owszem, bo naprawiam zlew. Przecież ty tego za mnie nie zrobisz...
- Ktoś puka do drzwi... Jeszcze tego brakowało. Akurat musimy wyjść...

Po chwili...

- Co tu robisz Tobias? – zdziwił się na widok mężczyzny Sergio.
- Jestem tutaj z woli pana Ricarda i pani Isabeli. Ty i twój brat jesteście zaproszeni na kolację organizowaną przez pana Sandovala...
- Co takiego? My zaproszeni?
- Owszem, ale lepiej nie odmawiajcie... Bądźcie za godzinę...
- Dobrze... Przyjedziemy do hacjendy Ricarda...
- Nie, nie... Kolacja odbywać się będzie w hacjendzie która nie tak dawno jeszcze należało do rodziny De La Fuente.
- A więc to tak... Dobrze, przyjdziemy...
- Kto to był? – spytał po chwili Gustavo.
- Tobias Castillo. Nie pójdziemy do Mariny i Soledad...
- Jak to?
- Mamy zaproszenie na kolację od Ricarda i jego żony.
- Chyba sobie kpisz...
- To prawda. Zgadnij gdzie będą świętować?
- Nie mam pojęcia.
- W hacjendzie De La Fuente. Ricardo chce nam pokazać jakim jest władcą, ale będą tam też jego wspólnicy... Mamy szansę...
- Wyśmieją nas...
- Nie zrobią tego. Jeżeli tam pójdziemy to będziemy wiedzieć na pewno kto jest zdrajcą. Dzięki temu powiemy naszym dziewczynom kto jeszcze jest w spisku... Może i Ricardo chce nas ośmieszyć, ale to jest nasza okazja. Odwiedzimy dziewczyny jutro. Dziś mamy inną misję do spełnienia – stwierdził Sergio...
- Masz rację... Przeklęte świnie... Imprezują sobie w hacjendzie rodziny De La Fuente. Ale Sandoval nie wie, że my też jesteśmy jego
wrogami – odparł Gustavo...

Hotel.

- Upozorowaliśmy wypadek, a ja i Martin schroniliśmy się u komendanta Peralty – kończył opowiadanie Alejandro...
- Jak mogliście tak długo ukrywać to przed nami? Na Boga! Przecież wyprawiliśmy ci pogrzeb... Manuel wypełnił twoją wolę, wszyscy myślą, że nie żyjesz. Przejęto nam hacjendą – załamała ręce Marina...
- Nie wiesz jak bardzo cierpieliśmy. A ty i wujek po prostu nas oszukaliście – dodała Soledad.
- One mają rację. Jak to możliwe? – zdumiewał się Javier.
- Musiałem to zrobić aby was chronić. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałem do was podejść i przywitać się... To było znacznie wczesniej, ale nie mogłem tego zrobić. Musiałem wyczuć kto jest moim wrogiem. Wybaczcie mi to, ale teraz jestem z wami i pomogę w walce z tymi zdrajcami. Odzyskam to co moje i w końcu oczyszczę się z zarzutów. To nie ja zabiłem Marię Emilię, lecz ktoś z tych parszywych zdrajców...
- Wiemy, że Esperanza trzyma z Sandovalami – stwierdził Javier.
- Nie tylko ona. Manuel też. On również zdradził – oznajmił na spokojnie Martin...
- Manuel nas chroni. Co ty mówisz? – zdziwiła się Soledad.
- On ma rację. Manuel to zdrajca. Oszukał mnie, a ja nieświadomie podpisałem papiery które uczyniły go panem hacjendy. Myślałem, że podpisuję tylko jego szefostwo w firmie. Poza tym Manuel ma mój testament i nie pokazał go nikomu, a więc on również chce hacjendy i jest wspólnikiem Sandovalów – powiedział Alejandro.
- Nie wiemy czy Lucrecia i Simon Toredo nie biorą też w tym udziału – zauważył Martin...
- Lucrecia? Kto wie, ale Simon... nie sądzę – zdziwiła się Marina.
- Nie broń go... Po ostatniej rozmowie zaczął ci grozić. Może też jest w zmowie? – pytała siostrę Soledad...
- Sama nie wiem...
- Mamy wsparcie komendanta policji, ale to za mało. Jeśli się teraz ujawnię oni wciąż znajdą skorumpowanych ludzi aby z powrotem wsadzić mnie do więzienia za rzekome zabójstwo żony. Przeczekamy to i zaatakujemy tych bydlaków – stwierdził Alejandro...
- Najpierw zajmiemy się sędzią który skazał Alejandro. Dobrze znam tego złodzieja. Potem wkroczymy do akcji i odbierzemy im to co nasze – wtórował mu Martin.
- Jest jeszcze jedna sprawa do omówienia. Marino... Soledad... nie unikniemy tego tematu. Chodzi o wasze relacje z braćmi Munos. Czeka nas poważna rozmowa – powiedział Alejandro...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

- To jakaś kpina. Ricardo zaprosił też tych kretynów Munosów! Na jego oczach rozszarpię Sergia i odechce mu się kontaktów z Mariną – wściekał się Simon.
- Uspokój się. To nic nie da. Dla mnie dobrze, że się pojawi. Postaram się to odpowiednio wykorzystać – odparła Lucrecia.
- A ty tylko o jednym...
- Może ty masz pieniądze, a on jest biedakiem, ale gdybym miała wybierać który z was jest przystojniejszy zostałbyś w tyle...
- Nie rozmawiam z tobą, bo nie warto...
- Zgadzam się z Simonem co do Munosów. Ricardo sporo ryzykuje. Czy on nie wie, że oni romansują z Mariną i Soledad? A jeżeli doniosą im kto będzie dziś przy stole? Ci kretyni będą chcieli to wykorzystać – zauważył Manuel...
- Nic nie zrobią. To prostacy. Nawet lepiej jeżeli zobaczą jak wielu nas jest. Ich dziewczynki straciły wszystko i będą klepać biedę. Bracia Munos nieźle się przejechali. Myśleli, że będą mieć jak w raju gdy wejdą do tej rodziny, a tymczasem nie dostaną nic i będą tylko patrzeć na nasze zwycięstwo – stwierdziła Esperanza.
- Może masz rację...
- Idzie Ricardo... Niestety razem z tą kretynką Isabelą. Jak ja jej nie trawię...

Na kolacji zjawili się dobrzy znajomi Ricarda, oczywiście także sędzia Barrios i Tobias. Czekano też na Bruna. Ricardo był jednak zajęty teraz rozmową z Oskarem...

- Dzisiaj załatwisz Arturo Peraltę. Mam dość męki z tym idiotą. Skończ z nim raz na zawsze...
- Tak zrobię szefie...
- Wtedy zastąpi go mój człowiek na stanowisku komendanta. Gdzie się podziewa ten Bruno? Muszę z nim pogadać...

Komisariat policji.

- Pamiętaj... miej oczy dookoła głowy. Jesteś moją szansą. Odkupisz swoje winy jeżeli będziesz słuchał co planuje Sandoval i jego wspólnicy – powiedział Arturo...
- Wiem. Nie chcę się spóźnić... Jadę – odparł zdenerwowany Bruno.
- Nie daj po sobie poznać niczego... Nie denerwuj się, bo Sandovalovie zauważą coś dziwnego w twoim zachowaniu. Zapewnij go o swojej współpracy. On musi to połknąć...
- Połknie, bo nie wie z kim zadarł. Nikt więcej nie skrzywdzi ani mnie ani mojej żony...
- I tak trzymaj... Ja też jadę do domu. Mam dość pracy na dziś. Przyda mi się dobry spacer...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

- Pełno tu gnid... Musimy wytrzymać, bo na pewno posypią się na nasze głowy pioruny – westchnął Sergio...
- Nie narzekaj. Sam chciałeś tu przyjść. Najważniejsze żebyśmy zorientowali się w sytuacji i pomogli naszym dziewczynom – dodał Gustavo...

Po chwili bracia przywitali się serdecznie z Ricardem i Isabelą. Gustavo był dość znaczącym gościem jako zarządca w hacjendzie Sandovalów i od razu został zaczepiony przez Ricarda. Natomiast Sergiem momentalnie zajęła się Lucrecia.

- Jak miło, że tu wpadłeś Sergio. Dużo o tobie myślałam – przymilała się jak mogła Lucrecia...
- To ciekawe, bo ja o tobie wcale...
- Oj nie bądź taki nieczuły. Wiem jaki jesteś męski i szarmancki w stosunku do kobiet. Nie udawaj kogoś kim nie jesteś...
- Przyszedłem tu, bo zostałem zaproszony przez pana Sandovala, a nie na randkę z tobą...
- Dobrze... Teraz kolacja, a potem schadzka. Co ty na to? – spytała Lucrecia i nie czekając na odpowiedź chłopaka odeszła z uśmiechem na ustach.
- Ta dziewczyna nigdy się nie zmieni – westchnął Sergio...

Tymczasem...

Oskar już czyhał na życie komendanta policji. Znalazł go na wieczornym spacerze niedaleko parku. Było to idealne miejsce do popełnienia kolejnej zbrodni...

- Arturo Peralta... Sam i bez obstawy... Bez trudu sobie z nim poradzę. Kolejny naiwniak pójdzie do piachu i zginie z mojej ręki – cieszył się Oskar. To będzie łatwa robota...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 17:41:18 03-09-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:18:03 03-09-08    Temat postu:

Super odcinek
Dzieci nie mogli uwierzyć, że ich ojciec żyje. Cieszyli się ze spotkania ale nie obyło sie także bez pretensji do niego i do Martina za to, że ich oszukali i ukrywali prawdę. Alejandro wytłumaczyl im, że tak trzeba było, zeby poznac kto jest zdrajcą a kto nie. Dziewczyny także czeka rozmowa z ojcem o braciach Munios.
Manuel załatwił Pedrowi mieszkanie i panienki. On myśli, że dużo zarobi. Manuel będzie mial teraz goryla na obronę przed Ricardem.
Sandovalowie zorganizowali kolację w hacjendzie Alejandra. Sergio i Gustawo także zostali na nią zaproszeni. Simon nie krył wściekłości jak go zauważył. Lucresia wymiata. Jak zwykle próbowała swoich sztuczek aby oczarować Sergia, ale jej się nie udalo. Mam nadzieje, że Sergio i Gustawo dowiedzą się czegoś konkretnego i powiedzą swoim ukochanym co w trawie piszczy.
Tymczasem Arturo instruowal Bruna jak ma się zachowywać na kolacji. Nie wie, że Ricardo wydal na niego wyrok śmierci i jak gdyby nigdy nic udal się na spacer przez park, w którym czeka Oscar. Mam nadzieje, że nie uda mu się zabić Artura i on się z nim rozprawi jak z jego poprzednikami, którzy probowali go zabić.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:25:57 04-09-08    Temat postu:

No fajowy odcinek Rodzeństwo cieszyło się na widok ojca jednakże mieli do niego lekkie pretensje,że ukrywał przed nimi taką rzecz. No w sumie to im sie nie dziwię Także fajnie,że jest fajnie
Lucrecia jest niezła Na różne sposoby próbuje uwieść Sergia Sergio szybko ją zgasił słowami :
- Przyszedłem tu, bo zostałem zaproszony przez pana Sandovala, a nie na randkę z tobą...
hehe
Ale Lucrecia tak szybko się nie podda Czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:26:57 04-09-08    Temat postu:

No fajowy odcinek Rodzeństwo cieszyło się na widok ojca jednakże mieli do niego lekkie pretensje,że ukrywał przed nimi taką rzecz. No w sumie to im sie nie dziwię Także fajnie,że jest fajnie
Lucrecia jest niezła Na różne sposoby próbuje uwieść Sergia Sergio szybko ją zgasił słowami :
- Przyszedłem tu, bo zostałem zaproszony przez pana Sandovala, a nie na randkę z tobą...
hehe
Ale Lucrecia tak szybko się nie podda Czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 11:40:09 05-09-08    Temat postu:

44 ODCINEK

Hotel.

- Wszędzie otaczają nas wrogowie, a wy zakochałyście się w ludziach którzy pracują dla największego z nich, czyli dla Ricardo Sandovala. To niesłychane – zasmucił się Alejandro.
- Oni nie są zdrajcami! Taką mają pracę, ale nie przyłożyli ręki do naszych ziem! – oburzyła się Marina.
- Gdyby byli interesowni to chcieliby być z nami dla pieniędzy. Tymczasem my straciliśmy dach nad głową, a oni wciąż nas wspierają – zauważyła Soledad...
- Wyglądają na uczciwych ludzi – wtrącił Martin. Dobrze ich znaliśmy Alejandro gdy byli małymi dziećmi. Zawsze byli w porządku...
- Też tak zawsze uważałem, ale teraz sam nie wiem... Ten Sergio może i jest w porządku, ale Gustavo Munos jest zarządcą hacjendy u Sandovalów. To bardzo wysoka funkcja, nie sądzisz?
- Owszem, ale ma powód aby tam pracować. On tak samo nienawidzi Ricarda jak my wszyscy! – denerwowała się Soledad nie mogąc słuchać jak ojciec oczernia jej ukochanego.
- Nic z tego nie rozumiem...
- Ja również – zdziwił się Javier. O czym mówisz Soledad?
- Przed laty Ricardo był kochankiem siostry Gustava i Sergia. Niewiele później jego ludzie zabili i zgwałcili Claudię Munos. To wystarczający powód aby Gustavo mógł się mścić na tym bandycie, a wkupić się w jego łaski mógł tylko poprzez pracę na jego hacjendzie. Sam mi o tym mówił!
- To zmienia postać rzeczy. Mamy sojusznika – oznajmił Martin...
- Dlaczego Sergio nic mi o tym nie powiedział? – pytała siebie zaskoczona Marina.
- Może sam o tym nie wiedział. Gustavo prowadził własne śledztwo i nie angażował w nie brata. On jest bardziej skryty w sobie i inaczej to przeżywa. Tak czy inaczej oni na pewno nie są w zmowie z Sandovalami! – powiedziała Soledad...
- Obyście miały rację. Ci mężczyźni nie są zbyt zamożni, ale jeżeli wy ich kochacie, a oni was, to ja nie będę się wtrącał. Nie jestem taki jak moi wrogowie. Jestem ciekaw co teraz robią... Oby już niedługo skończyła się ich władza na moich ziemiach – westchnął Alejandro...
- Ten dzień to dla nas prawdziwy cud! Musimy to uczcić! Chodźmy do restauracji na kolację. Jeszcze mamy tyle rzeczy do uzgodnienia – cieszył się Javier.
- To dobry pomysł. Mieszkamy w hotelu, więc nie mamy daleko – odparła Marina.
- Tak nam cię brakowało. Czuję, że zły los w końcu się od nas odwrócił – śmiała się Soledad...
- Tylko ubierz ciemne okulary. Nikt nie może cię rozpoznać. Ostrożności nigdy za wiele – zauważył Martin.
- Już się do tego przyzwyczaiłem... Nareszcie znów mogę spędzać czas ze swoją rodziną. Wtedy nic innego się dla mnie nie liczy...

Radość w oczach jaką miał Alejandro i jego dzieci była szansą na lepszą przyszłość. Wszyscy wiedzieli na czym stoją, wybaczyli sobie błędy i wyjaśnili to co było do wyjaśnienia. Problemy będą rozwiązywać już niedługo, ale teraz musieli się nacieszyć swoim widokiem...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Słoneczny dzień dobiegał końca, bo na niebie pojawiły się czarne chmury jakby na znak protestu wobec tego co działo się w hacjendzie. Niesprawiedliwość została dopełniona gdy Ricardo świętował w najlepsze podczas suto zaprawianej kolacji. On i jego żona byli tak pewni swojej władzy, że nie zważali nawet na to kogo na nią zaprosili. Ricardo i Isabela siedzieli po jednej stronie stołu, obok nich Tobias, który nigdy przecież nie doznał takiego zaszczytu, sędzia Barrios, Bruno oraz Gustavo i Sergio. Czuli się ważni w towarzystwie Sandovala. Nie wiedzieli jak interpretować tę niecodzienną sytuację. Czy Sandoval chce sobie z nich zakpić? Pokazać ich wady i że są dla niego typowym motłochem czy może chce, co wydawało się wręcz niemożliwe docenić ich pracę i poświęcenie, w szczególności Gustava jaką wykonuje on na jego hacjendzie. Ważniejsza dla braci była jednak obserwacja i wyciągnięcie wniosków. Była to dla nich szansa aby poznać wspólników Ricarda i jego dalsze plany. Po drugiej stronie stołu jakby symbolicznie, siedzieli wspólnicy Sandovalów, którzy na tego typu uroczystościach mówili podobnie, ale myśleli już zupełnie inaczej, czyli Esperanza, Manuel, Lucrecia, a także Simon Toredo, który na widok Munosów od razu przesiadł się do drugiego „obozu”.

- Kazałeś zabić Peraltę? – szepnęła na ucho mężowi Isabela.
- Tak kochanie. Oskar to załatwi. Zaraz wzniesiemy za to toast – odpowiedział jej zadowolony Ricardo.

Ricardo czuł się jak pan na włościach i już nic innego go nie obchodziło. Zauważyli to od razu jego wspólnicy...

- Widzisz... a narzekałaś kiedy ja pokazałem dokumenty od Alejandra... widzisz jak on się rządzi? Ma nas za nic, ale nie wie wszystkiego i to go zgubi – powiedział do Esperanzy Manuel...
- Obyś miał rację, ale z drugiej strony ta sytuacja jest nam na rękę. Kiedy poczuje się zbyt pewnie i zostanie uśpiony, my wykorzystamy to szybciej niż on zdąży w ogóle zareagować – odparła Esperanza.
- Jego przewagą są ludzie, ale naszą układy w stolicy – pomyślała Lucrecia patrząc na triumfujących Sandovalów. Ależ oni są przystojni, prawda Simon? – spytała mężczyznę drażniąc go tematem braci Munos.
- Nie wiem, bo daleko mi do bycia homoseksualistą. Wiem jedno – twój Sergio zapłaci wysoką karę za odebranie mi Mariny. To już nie sprawa pieniędzy, ale honoru i zranionej dumy. Nie poddam się tak łatwo – irytował się Simon...
- Mówisz to cały czas i niewiele z tego wynika. Tymczasem ja dziś uwiodę twojego rywala i trochę ci pomogę...

Ricardo szykował się tymczasem do przemowy i wzniesienia toastu. Widząc nietęgie miny wspólników postanowił trochę ich udobruchać.

- Jak wszyscy dobrze wiecie ta hacjendzie i te ziemie to najlepsze co może nas spotkać w tym małym, lecz pięknym mieście Coralos. Teraz ja, moja żona Isabela i moi wspólnicy, Esperanza Guzman i Manuel Rodriguez możemy świętować, że jesteśmy w posiadaniu tak cennych i znaczących terenów. Dlatego dziś świętujemy razem z wszystkimi przyjaciółmi, bo oni również mieli wkład w ten sukces który dziś został przypieczętowany – kontynuował Ricardo...
- Esperanza, Manuel, Simon, Lucrecia... Mój Boże... oni wszyscy są z nimi, nawet ten skorumpowany sędzia – szepnął do Gustava Sergio.
- A ten koleś jest chyba z policji. Nawet tam sięga władza Ricarda i Isabeli Sandovalów. To będzie trudna walka, ale nie damy się pokonać braciszku. W swoim imieniu i w imieniu naszych dziewczyn nigdy się nie poddamy póki one nie odzyskają straconych ziem, a my nie odzyskamy sprawiedliwości – stwierdził Gustavo...

Tymczasem...

Arturo rozmyślał o wielu sprawach przechadzając się po parku. O zmarłej żonie, o swojej samotności, o dawnym nałogu alkoholowym, o trudnościach związanych z pracą, o niebezpieczeństwie wciąż czyhającym na jego przyjaciół. Sam nie wiedział jak blisko jest teraz śmierci gdy kilkanaście metrów od niego czekał już Oskar gotowany do wykonania zadania bez mrugnięcia powieką. Mężczyzna czekał już z pistoletem z tłumikiem, bo po co robić hałas i był gotowy do strzału. Robota wydawała się tak samo łatwa jak przy zabiciu Ofelii. Oskar tym razem jednak nie wiedział, że Arturo to komendant policji, a nie przestraszona dziewczyna wołająca o pomoc lub jak najmniej bolesną śmierć. Peralta zawsze wyczuwał wszystko i był krok przed swoimi lękami i wrogami. Tym razem padający deszcz jeszcze bardziej go wyczulił. Do tego jakieś odgłos i szmer wybił z rytmu zabójcę. Arturo odwrócił się i zobaczył wycelowaną w niego broń z odległości około 20 metrów. Oskar wystrzelił i zranił komendanta w ramię. Tylko dzięki intuicji Arturo mógł się szybko odsunąć i uniknąć trafienia w głowę lub serce. Był jednak ranny. Zarówno on i jak ten który do niego mierzył byli w takich sytuacjach dziesiątki razy. Obaj byli profesjonalistami, ale Arturo w momencie wyciągnął broń i skrył się za drzewem. Wiedział, że ktoś chce go zabić, ale chęć walki powodowała, że zapominał o tym, że jest ranny. Tymczasem strzał wywołał reakcję innych przechodniów i zamieszanie. Zaskoczony i wściekły niepowodzeniem swojej misji Oskar od razu uciekł, natomiast do Arturo podeszła jakaś kobieta.

- Pan jest ranny! Musi pan jechać do szpitala! – zareagowała natychmiast kobieta
- Proszę nie przeszkadzać! – denerwował się Arturo wciąż szukając wzrokiem napastnika.
- Pan krwawi...
- To tylko draśnięcie. Muszę dogonić tego który do mnie strzelał!
- Pan ledwo chodzi... Wiem co mówię... Rana jest poważniejsza. Powinien pan jak najszybciej udać się do szpitala...
- Niech mi pani da spokój! Jestem policjantem!
- A ja lekarką. Teraz pan już nikogo nie dogoni. Niech pan lepiej ratuje życie, bo nie jest z panem najlepiej...

Restauracja.

- Czym się tak denerwujesz Alejandro? – spytał go nagle Martin gdy zobaczył nerwowość w zachowaniu brata.
- Nie mogę się odwrócić, bo mnie zauważy – odparł Alejandro.
- Ale kto cię zauważy tato? O czym ty mówisz? – zdziwił się Javier.
- Kto tam jest? Nikogo z tych ludzi nie znam – powiedziała Marina.
- Ani ja – dodała równie zaskoczona Soledad.

Tymczasem Alejandro wiedział co mówi. Zauważył, że kilka stolików dalej zabawia się z dwiema kobietami nie kto inny jak Pedro, jego kompan z więzienia!

- Widzisz tego łysego drągala przy tamtym stoliku? To Pedro Corona, on siedział ze mną w celi w więzieniu! Nie może mnie poznać, rozumiesz? Nie wiem jakim cudem wyszedł na wolność skoro odsiadywał 25 lat... Pewnie jest powiązany z moimi wrogami!
- Uspokój się. Nie pozna cię, bo sądzi, że nie żyjesz. Nie denerwuj się i nie patrz w jego stronę...
- Łatwo ci mówić. Założę się, że wyciągnięto go z więzienia aby mnie śledził. Może już wiedzą, że żyję?
- Przestań tak mówić! Ten gość najwyraźniej poszedł się zabawić. Nie widzi nic innego poza zabawą z tymi kobietami...
- A skąd ma na to pieniądze? Przecież to zwykły bandyta! To mi się nie podoba...
- Wujek ma rację. Nikt cię nie pozna. Rozluźnij się i wróćmy do kolacji. Ten człowiek już kończy jeść i zaraz stąd wyjdzie. Niebezpieczeństwo minęło – uspokoiła ojca Marina...
- Może przesadzam, ale teraz nikomu już nie ufam. Muszę uważać jak nigdy. Jestem niewinny, ale jeżeli ktoś odkryje, że żyję to znów będą chcieli mnie wsadzić lub ponownie skazać. A tego bym już nie zniósł – stwierdził zdenerwowany Alejandro...

Pedro wyszedł nie zauważając na szczęście swojego dawnego kompana...

Hacjenda rodziny De la Fuente.

Przyjęcie trwało w najlepsze. Gustavo i Sergio chcieli wyjść nieco wcześniej, ale Ricardo stanowczo im tego zabronił. Wciąż pił i rozmawiał ze swoim zarządcą. Z kolei Sergio wyszedł na chwilę zaczęrpnąć świeżego powietrza.

- A więc Simon to także zdrajca. Biedna Marina... Nie wiedziała z jakim człowiekiem się zadaje – pomyślał...

Z jego myśli wyrwało go pojawienie się Lucrecii. Dziewczyna wciąż nie dawała za wygraną.

- Czego ode mnie chcesz?
- Jeszcze pytasz? Nie udawaj, że nie wiesz Nie uciekniesz ode mnie...
A ja nie gryzę – kokietowała mężczyznę Lucrecia...
- Daj spokój...
- Pytałeś czego chcę. Odpowiem ci bardzo szczerze... Tego...

Lucrecia nie patyczkując się spojrzała w oczy Sergiowi i momentalnie go pocałowała. Mężczyzna trochę wypił, więc poddał się pocałunkom kobiety. Nagle zastał ich w tej niedwuznacznej sytuacji Simon...

- Proszę proszę... Widzę, że nie tracisz czasu. Jeszcze nie tak dawno mówiłeś, że kochasz Marinę, a teraz całujesz się z jej kuzynką. Jesteś zwykłym kobieciarzem i Marina niedługo przejrzy na oczy! Przekonasz się Sergio. Już wkrótce...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 11:42:09 05-09-08    Temat postu:

Dubelek

Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 11:55:43 05-09-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:18:25 05-09-08    Temat postu:

Super odcinek
Soledad i Marina wytlumaczyły ojcu, że Sergio i Gustawo nie są zdrajcami. Sole powiedziała o ich siostrze, która została zabita i że Gustawo chce pomścić jej śmierć.
W hacjendzie trwa przyjęcie. Wszyscy świętuja. Sandovalovie myślą, że wszystko jest już ich. Przeliczą się. Gustawo i Sergio obserwują całą sytuację i wyciągają wnioski.
Na szczęście Arturo nie dał się zabić. Ricardo jak się dowie to będzie wściekły.
Alejandro zobaczył Pedra. Na szczęście mężczyzna go nie poznał. Alejandro jest podejrzliwy, nie wie co ma o tym myślec. Fajnie go nazwał "łysy drągal"
O nie Lucresia pocałowała Sergia a ten w stanie upojenia alkoholowego oddal jej pocałunek. Na nieszczęście widział to Simon. Teraz pewnie powie Marinie. Tylko czy ona uwierzy? Być może zapyta Sergia. Oby Sergio w porę się opamiętał.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:44:30 06-09-08    Temat postu:

Niezły odcinek Alejandro miał za złe córkom,że spotykają się z Munosami..Jednak one dokładnie wytłumaczyły mu,że Sergio i Gustavo nie są zdrajcami..Jak dobrze,że nie zabili Arturo Końcówka bombowa Dobrze,że coś się dzieje bo taka sielanka jest nudna Simon teraz powie wszystko Marinie

Czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 13:01:36 08-09-08    Temat postu:

45 ODCINEK

Hacjenda rodziny De La Fuente.

- Zaczekaj Toredo! – krzyknął zdezorientowany Sergio, ale jego sytuacja była nie do pozazdroszczenia. Lucrecia dopięła swego i widać było, że cała sytuacja ją bawi i śmieszy. Jakby tego było mało niefortunny pocałunek widział też jego największy wróg, który z pewnością doniesie o tym Marinie.
- Posłuchaj prostaku. Wynoś się stąd póki możesz albo moi ludzie cię wyrzucą! – złorzeczył Simon.
- Zagalopowałeś się nieco Simon. Sergio to mój gość, a nie zapominaj, że ty tu nie mieszkasz i nie jesteś członkiem rodziny – odparła stanowczo Lucrecia chcąc sobie zyskać wdzięczność Munosa.
- Mylicie się. Wyrzucić mnie stąd może tylko Ricardo Sandoval. Ty tego nie możesz zrobić. A ja nie jestem tu gościem panienki Lucrecii. A jak myślisz... czy Ricardo wyrzuci mnie i mojego brata, czyli swojego ulubionego zarządcę z hacjendy? Wbrew pozorom to wszystko jest jego, a nie twoje. Idź mu naskarżyć, może ci uwierzy – stwierdził Sergio patrząc prosto w oczy swojemu rywalowi. Kiedy ten nic mu nie odpowiedział, Sergio wrócił do hacjendy...
- To jest twój gość, tak? – ironizował Simon patrząc na rozbawioną całą tą sytuacją Lucrecię.
- Powinieneś się cieszyć. Ja swoje zrobiłam, teraz przekonaj moją kuzynkę, że Sergio nie jest jej wierny i wrócisz do gry – odparła Lucrecia.
- Myślisz, że mi uwierzy? Ona jest ślepo zakochana w tym wieśniaku.
A ty się tak nie ciesz. Udało ci się go pocałować, bo trochę popił, ale gdy zrozumiał co robi zaraz cię odrzucił. Nigdy go nie zdobędziesz...
- To się jeszcze okaże. Mamy dwa haki na Sergio Munosa. Całował się ze mną to pierwsza sprawa, ale jest jeszcze coś ważniejszego.
- Co masz na myśli?
- Łatwo będzie udowodnić, że on i jego brat są zdrajcami, bo kiedy ich ukochane cierpią i przeżywają trudne chwile po stracie hacjendy, to Munosowie w tym samym czasie sprzymierzają się z Ricardem i Esperanzą. To twoja szansa Simonie. Jeżeli chcesz jeszcze odzyskać Marinę to lepiej działaj. Ja pomogę ci z Sergiem, ale nie zrobię za ciebie całej roboty. I nawet nie próbuj go ruszyć. On jest mój i jeżeli będziesz chciał go zabić, ciebie spotka podobny los. Pamiętaj o tym – stwierdziła na koniec Lucrecia...
- Twoje zakazy mnie rozbawiają. Nic tu nie znaczysz kretynko – pomyślał Simon. Nie osiągnę spokoju dopóki nie skończę z Sergio Munosem...

Stolica.

Szpital.

Rana komendanta Arturo Peralty nie okazała się groźna, ale niewiele brakowało aby postrzał w rękę uszkodził któryś z palców, a to oznaczałoby ogromną trudność jeśli nie nawet niemożność strzelania i władania bronią. Tak się jednak nie stało i ranny mężczyzna czuł się dobrze i jak najszybciej chciał wydostać się z tego okropnego miejsca. Nigdy nie lubił szpitali. Cały czas pamiętał sytuację jak kilka lat temu odwiedzał tu ciężką chorą żonę. Zmarła ona na raka w wielkich męczarniach i to wydarzenie zupełnie załamało Arturo. Każde wspomnienie o tym sprawiało mu ból i cierpienie. Osoba która szczęśliwym zbiegiem okoliczności znalazła się przy rannym mężczyźnie w Coralos była lekarką w tym właśnie szpitalu. Nazywała się Miranda Solves. Była ładną brunetką, wyglądała na jakieś trzydzieści lat. Krzątała się przy swoich pacjentach aż wreszcie odwiedziła Arturo.

- To wreszcie pani. Zrobiliście co trzeba i bardzo za to dziękuję, ale ja już sobie stąd pójdę – powiedział Arturo.
- Pan chyba żartuje. Niech się pan cieszy, że postrzelono pana tylko w rękę. Inaczej byłoby z panem źle. Musi pan tu zostać co najmniej do jutra. Przykro mi, ale nie może pan przemęczać ręki – odpowiedziała lekarka.
- Ryzyko jest wpisane w mój zawód. Nie zginąłem, więc mogę już wracać do domu...
- Nie! Dopóki jest pan moim pacjentem, zostanie pan w szpitalu. Może być pan komendantem policji, prezydentem lub papieżem, ale ze mną się nie polemizuje. Ma pan szczęście, że wtedy na mnie trafił...
- Chyba pecha...
- To już pan powiedział. Odwiedzę pana za godzinę...
- Co za charakter... Skąd w tak pięknej kobiecie bierze się tyle złości? – zastanawiał się Arturo...

Tymczasem...

Carolina i Adrian wracali właśnie ze spaceru. Nie chcieli wychylać się zbyt daleko, bo wszędzie mogli być przecież ludzie Ricarda. Robiło się już późno, więc chcieli jak najszybciej być w domu. Nagle spotkali nieoczekiwanie księdza Salvadora, który zmierzał z kolei w kierunku swojej plebanii.

- Spójrz tato. To ten ksiądz u którego kiedyś byłam opowiadając mu swoją historię. Lepiej żeby nas nie widział – powiedziała Carolina.
- Czemu? Nie rozumiem – zdziwił się tymi słowami córki Adrian.
- Pewnie w jego oczach jestem świrnięta nastolatką. Po co ma mnie znowu widzieć...
- Wygląda na sympatycznego. Zresztą ten proboszcz jest tu już wiele lat. Pamiętam jak był młody i przyjechał do Coralos. Kilkakrotnie go widziałem kiedy tu przebywałem. Wciąż dobrze się trzyma. Warto się przywitać.
- Nie!
- Carolino nie bądź dzieckiem...

Dyskusję Adriana z córką przerwał sam ksiądz który zauważył ich i w momencie poznał Carolinę.

- Może słuch mam słaby, ale wzrok dobry. Miło cię znowu widzieć dziecko. Szukałem cię – powiedział ksiądz.
- Ksiądz mnie szukał? Po co? – spytała zaskoczona dziewczyna.
- Jakie szczęście, że nie wyjechałaś. Bóg chciał żebyśmy się znowu spotkali. Nie powiedziałaś mi swojego imienia...
- Stary ksiądz, a wygaduje głupoty – westchnęła Carolina.
- To jest Carolina Gomez proszę księdza. A ja jestem jej ojcem, przybranym ojcem. Pewnie księdzu o tym już opowiadała. Adrian Gomez, miło mi poznać księdza.
- Mnie pana również...

Panowie uścisnęli dłonie, ale ksiądz Salvador nie mógł stracić okazji aby w końcu powiedzieć Carolinie jak wiele rzeczy wie na temat jej pochodzenia.

- Stał się cud Carolino. Myślałaś, że nie mogę ci pomóc, ale jednak myliłaś się...
- Nic z tego nie rozumiem co ksiądz do mnie mówi. Jaki cud?
- Twoja matka żyje i wiem kto nią jest!
- Co takiego? Jak to żyje? Skąd niby ksiądz może to wiedzieć?
- Kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy uciekłaś z kościoła nie zdążyłem cię dogonić. Ale zanim uciekłaś powiedziałaś kto jest twoim prawdziwym ojcem. A to z łatwością doprowadziło mnie to twojej mamy. Ona wcale nie zmarła przy porodzie, ukrywała się przez lata przed Ricardo Sandovalem. Nigdy cię nie porzuciła, po prostu jego ludzie odebrali jej ciebie zaraz po urodzeniu w szpitalu. Ta kobieta nazywa się Liliana Matos. Mogę cię do niej zaprowadzić choćby dziś...
- Mój Boże... Jak to możliwe – niedowierzał Adrian...
- Moja prawdziwa mama żyje? To nie do wiary – powiedziała Carolina, a w jej oczach były łzy, ale nie rozpaczy, lecz szczęścia...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Niektórzy goście zaczęli już opuszczać przyjęcie. Bruno dostał telefon od Arturo z najnowszymi wiadomościami i czmychnął czym prędzej aby pojechać odwiedzić komendanta. Także Gustavo udało się jakoś odciągnąć od rozmowy z Ricardo i Isabelą i razem z bratem wyszli z hacjendy. Atmosfera wciąż była napięta. Esperanza i Isabela wymieniały co chwile spojrzenia pełne grozy i nienawiści. Manuel chodził wściekły, bo to przecież on jest właścicielem hacjendy, ale wobec siły jaką miał Ricardo, niewiele mógł zdziałać. Pocieszał się tylko tym, że władza Sandovalów nie potrwa zbyt długo. Lucrecia zajęta była kokietowaniem jednego z gości Ricarda, a Simon wyniósł się na niedługo po burzliwej rozmowie z Sergiem. Tymczasem Esperanza rozmawiała gdzieś w kącie z Tobiasem na temat usunięcia Martina.

- A więc w dalszym ciągu jest to aktualne? – spytał Tobias.
- Jak najbardziej. Nie wiem gdzie on teraz przebywa, ale na pewno nie opuścił miasta. Z pewnością pomaga Marinie, Soledad i Javierowi. Usuniesz tego kretyna na mój znak – odparła Esperanza.
- Jak pani sobie życzy...
- Dostaniesz dwa razy tyle ile płaci ci Ricardo. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz...
- Nigdy w życiu. Pamięta pani jak łatwo sprzątnąłem pani siostrę...
- Tego ci nigdy nie zapomnę. To samo zrób teraz z Martinem De La Fuente...

W tym samym czasie Ricardo rozmawiał z Oskarem który nagle się pojawił...

- Załatwiłeś drania? – spytał go Sandoval...
- Strzeliłem do niego, ale zraniłem go jedynie w rękę. Arturo Peralta przeżył – przyznał Oskar.
- Co takiego? Jak to przeżył? A mówiłeś, że to dla ciebie bułka z masłem! A niech to!
- Bez obaw. Jest ranny w rękę i nie widział kto do niego strzela. To kwestia czasu kiedy go dobiję...
- Wielu śmiałków już tak mówiło, a tymczasem ten kretyn dalej żyje! Zawiodłeś mnie!
- Naprawię swój błąd. Dopadnę go w szpitalu...
- Jakim szpitalu? Chyba nie znasz Peralty! Ten człowiek owinie rękę bandażem i wróci do pracy! Znam go... On nie będzie chodził po szpitalach. A nawet gdyby tam trafił, to niedługo go wypuszczą. Lepiej załatw go w domu! Chociaż nie wiem czy potrafisz go zlikwidować...
- Następnym razem przyślę panu jego zwłoki. Miał dziś po prostu szczęście...
- Akurat... Nie pokazuj mi się na oczy przez najbliższe 24 godziny! Jestem wściekły!

Po chwili Ricardo powiedział o najnowszych wieściach żonie i oboje zdecydowali, że czas skończyć przyjęcie.

- Proszę państwa! Wybaczcie, ale jest już późno i na dziś kończymy zabawę! Dziękuję wszystkim za przybycie!
- Do zobaczenia przy następnej okazji. Przepraszamy, że tak krótko, ale skończył się nastrój do świętowania – dodała Isabela.

Tobias i jego ludzie zajęli się wyprowadzaniem gości z hacjendy. Wszystkich zaskoczył ten nieprzewidywany i szybki koniec imprezy. Wspólnicy Sandovala znali go jednak dobrze i wiedzieli, że to nie mógł być przypadek i coś lub ktoś zdenerwował Ricarda.
- Ciekawe co się stało skoro Ricardo i Isabela mają takie miny. Coś nie poszło po ich myśli – zastanawiała się Esperanza.
- Dla mnie to nawet lepiej. Ta kolacja i zabawa była tak nudna, że aż żałosna – stwierdziła Lucrecia.
- Dla ciebie nigdy nie jest nudno – skwitował Manuel. Ja wiem co się stało. Zauważyliście tego płatnego zabójcę Oskara? Przed chwilą rozmawiał z Ricardem. Po tej krótkiej wymianie zdań Ricardo miał niezbyt tęgą minę. Na moje oko ten człowiek nawalił i nie zabił komendanta policji...
- Chyba masz rację. To dziwne, że nawalił – powiedziała Esperanza.
- Dla mnie to nie jest dziwne. Peralta zawsze był i będzie godnym przeciwnikiem zarówno dla nas jak i dla Ricarda. Może ta porażka nauczy go trochę pokory. Myślał, że sam wszystko załatwi, a tymczasem nie wszystko układa mu się tak jak zaplanował – oznajmił Manuel...

Hotel.

- Czyli mieszkacie teraz u komendanta policji... To niesłychane, że nie tylko ty wujku, ale jeszcze komendant i ksiądz Salvador wiedzieli o tym, że żyjesz. To dlaczego ksiądz odprawiał twój pogrzeb. To też była farsa? – pytała ojca Marina.
- Nie. On dowiedział się już po pogrzebie i to zupełnie przypadkowo – odparł Alejandro.
- Musieliśmy go w to wciągnąć. Nie było innego wyjścia – uśmiechnął się Martin...
- Na nas już czas... Obiecuję wam kochani, że do czasu wyjaśnienia sprawy zabójstwa Marii Emilii oraz sprawy hacjendy znajdą wam porządne mieszkanie. Być może zamieszkacie w stolicy. Javier miałby wtedy bliżej do pracy, a Marina bliżej do uczelni. Nie będziecie przecież wiecznie mieszkać w hotelu...
- Nie martw się teraz tym. Jesteśmy dorośli i jakoś sobie radzimy – stwierdziła Marina.
- Ona ma rację. Najważniejsze żebyś się oczyścił z zarzutów i wrócił na swoje – dodała Soledad...
- A co do mojej pracy to nie wiem czy jest sens abym dalej pracował z tymi zdrajcami. W radzie nadzorczej jest jeszcze Manuel, Esperanza i Lucrecia. Moja pozycja niewiele tam znaczy – stwierdził Javier...
- Lucrecia... Ta dziewczyna na pewno nie jest tak zła i wyrachowana jak Manuel i Esperanza. Może i bywa próżna i leniwa, ale ja wciąż w nią wierzę. Nie sądzę aby trzymała stronę moich wrogów – stwierdził Alejandro...

Tymczasem...

Ksiądz Salvador, Adrian i Caroliny stali przed drzwiami mieszkania Liliany Matos.

- Najpierw wejdę ja i przygotuję ją do spotkania z tobą. Nie wiem czy nie organizuję tego spotkania za wcześnie – stwierdził ksiądz.
- Nic z tych rzeczy. Ksiądz nawet nie wie jak bardzo mi teraz pomaga – cieszyła się Carolina. Ciekawe jak wygląda moja mama...
- Zaraz się przekonasz córciu, ale przestań się trząść jak galareta. Za dużo wrażeń to też nie za dobrze – przekonywał ją Adrian...
- Zaraz się uspokoję. Nadszedł dzień o którym nawet nie śniłam... Moja matka na pewno jest inna niż ten przeklęty Ricardo Sandoval...
- Jest inna. To dobra kobieta. Zaraz ją poznasz Carolino – powiedział ksiądz Salvador...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:31:33 08-09-08    Temat postu:

W rolę lekarki Mirandy Solves wcielać się będzie Barbara Mori

Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:27:49 10-09-08    Temat postu:

super odcinek, dzisiaj w końcu zdołałam przeczytać
Simon widział całującego sie Sergia z Lucre...pewnie doniesie o tym Marinie, ale czy ona uwierzy, heh
rna Artura nie okazała sie grożna, dzięki Bogu ale fajna scenka między nim a lekarką, Miranda spodobała mu się
ale wspaniały zbieg okoliczności ze Carolina spotkała na swojej drodze księdza, a już chciała go uniknąć, dobrze ze została zauważona, dzięki temu dowiedziała się że jej matka żyje
Ricardo nie spocznie dopóki Oscar nie zabije Artura... a Esperanza dalej chce się pozbyć łapami Tobiasa-Martina..
szkoda że Alejandro wierzy ze Lucre to jeszcze dobra dziewczyna i nie stoi po stronie jego największych wrogów, ale on się myli..
no ciekawe jak będzie wyglądała spotkanie Caro y Liliany )
super odcinek, czekam na dalsze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:04:20 10-09-08    Temat postu:

Super odcinek
Arturo na szczęście został tylko ranny. Fajna była scena z nim i lekarką. Miranda chyba wpadła mu w oko.
Simon widzial pocalunek Sergia i Lucre. Na pewno zechce donieść Marinie, tylko czy ona uwierzy.
Alejandro myśli, że Lucre to dobra dziewczyna. Jak się myli.
Esperanza nadal chce się pozbyć Martina, oby się nie udało.
Carolina i Adrian spotkali księdze. Carol chcial uciec ale na szczęście ksiądz ich zauważył i podszedł do nich. Powiedział, że wie kim jest jej matka. Ciekawe jak potoczy sie spotkanie matki z córką.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 48, 49, 50  Następny
Strona 18 z 50

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin