Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W labiryncie kłamstw
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29 ... 48, 49, 50  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu?
Manuel Rodriguez
12%
 12%  [ 1 ]
Esperanza Guzman
12%
 12%  [ 1 ]
Lucrecia De La Fuente
12%
 12%  [ 1 ]
Rodrigo Santanez
0%
 0%  [ 0 ]
Carmen Gordillo
0%
 0%  [ 0 ]
Oskar Gutierrez
0%
 0%  [ 0 ]
Tobias Castillo
0%
 0%  [ 0 ]
Manuel, Esperanza i Santanez
12%
 12%  [ 1 ]
Manuel i Esperanza
37%
 37%  [ 3 ]
Ostatni odcinek powinien być bez villanów
12%
 12%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 8

Autor Wiadomość
LaIntrusa
Motywator
Motywator


Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:06:41 08-07-09    Temat postu:

No no no hahaha i wreszcie Espe pokazała jak naprawdę jest zła ... Zabiła Ricarda z zimną krwią (bo raczej nie przeżył by tych dwóch strzałów) Szkoda..myślałam ze będą razem...no ale cóż. Ale należało mu się za to jak się podle sprzedał gliną.

Ostatnio zmieniony przez LaIntrusa dnia 20:08:13 08-07-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:24:14 10-07-09    Temat postu:

Super odcinek
Na szczęście Silvanowi nie udało się uciec. Arturo wszystko przewidział. Unieruchomił jego samochód a Andrea w porę się uwolniła. Silvano wolał zginąć niż się poddać. Zginął. Jedną gnidę mniej.
Ricardo rozmawiał z Espe i Manuelem grożąc im bronią. Spowodował, że do wszystkiego się przyznali a miał dyktafon dzięki czemu wszystko się nagrało.
Tymczasem Simonowi nie podobało się pojawienie się Rickiego. Podejrzewa coś. Lucre jak zwykle ma głowę na karku. Według niej jak się pozabijają będzie lepiej, mniej wspólników tym lepiej. Jacy naiwni. Myślą, że Santanez dopuścił by ich do majątku.
Wreszcie Rodrygo ruszył ze stolicy swoje cztery litery. Ale niestety nie zabawił w Corolas zbyt długo. Zjawiła się policja ze stolicy. Wszystkich ujęli poza Rene, który w porę się ulotnił. Zaczął ich szantażować, że dużo wie. Oscar szybko się z nim uporał. Kulka w czoło załatwiła całą sprawę. Rodrygo musiał obejść się smakiem. Postanowił wrócić do stolicy aby od nowa wszystko przemyśleć. Byle nie za długo siedział, bo od tego siedzenia zrobią mu się hemeroidy.
U naszych par sielanka. Sergio, Gustek, Marina i Soledad już ustalili datę śłubu. Może teraz nic im nie przeszkodzi.
Martin nieźle się zakamuflował. Inny bandzior go nie poznał. Dowiedział się dzięki temu, że już zjawiła się policja.
Aj, Ricky na końcu odkrył karty i powiedział, że dogadał się z policją. To ich syreny właśnie słyszeli Manuel i Espe. Nie zachował ostrożności. Nie spodziewał się ataku Manuela. Wytrącono mu broń. Espe strzeliła do niego. Ciekawe czy go zabiła??Jeśli tak, to przykra śmierć go spotkała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:59:28 14-07-09    Temat postu:

93 ODCINEK

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Esperanza reagowała z furią, ale była przy tym zdenerwowana. Pierwszy strzał trafił Ricarda w rękę, ale drugi był już celniejszy, bo trafił go w brzuch i dokładnie w to samo miejsce, które niedawno miał operowane. Ledwo co zszyta rana znów została rozerwana. Sandoval tylko jęknął z bólu gdy trysnęła krew, ale nie stracił jeszcze przytomności i co najważniejsze wciąż żył. Kobieta nachyliła się nad nim chcąc aby zobaczył chwile jej ostatecznego triumfu, ale powstrzymał ją Manuel, który wiedział, że najwyższy czas uciekać.

- Zostaw go! Wszędzie jest policja! Nasi ludzie nie wytrzymają długo! Musimy uciekać tylnym wyjściem! Nie mamy czasu do stracenia! Rób co chcesz! Ja stąd uciekam! – krzyczał zdenerwowany Manuel i wybiegł z pomieszczenia zostawiając Esperanzę pastwiącą się nad rannym Ricardem.
- Zrobiłem to co do mnie należało. Umrę w spokoju – szeptał tylko Sandoval uśmiechając się delikatnie.
- Ty łajdaku! Zdychasz jak pies przez to, że mnie zdradziłeś! Jak mogłeś dogadać się z policją! Już nic ci nie pomoże, twoja krew jest już czarna, to kwestia kilku minut, ale ja nie zamierzam ich na ciebie tracić!
- Niech Bóg ci wybaczy! On wybacza każdemu grzesznikowi... Trzeba tylko zrobić ten pierwszy krok... Ja umieram pogodzony z Bogiem i ludźmi. Wiem, że nie umkniecie sprawiedliwości, a moja córka odzyska to co jej...
- Bredzisz Ricardo! Daj mi spokój z tym swoim Bogiem! Ja modlę się tylko do diabła!
- Nie boję się śmierci, bo uwierzyłem w Boga... Miałem wszystko, ale nigdy nie byłem szczęśliwy. Teraz jestem – mówił coraz słabszym głosem Sandoval
- On dogorywa, a ja tracę czas. Muszę stąd uciec i to natychmiast! Manuel! Gdzie ty jesteś?

Esperanza wybiegła z pokoju i natrafiła w salonie na kilku ochroniarzy, którzy byli bardzo zdenerwowani.
- To policja ze stolicy! Niedługo wytrzymamy! Tracimy ludzi, ich jest więcej! Lepiej żebyśmy się poddali! – krzyknął jeden z nich.
- Nic z tego! Przetrzymajcie ich jeszcze z pięć minut. Muszę mieć czas na ucieczkę!
- Nie damy rady! Chce nas pani zgubić, ale sama też nie ucieknie!
- Idioci! Mamy zakładnika! Przyprowadźcie go z piwnicy! Nikt tu nie wejdzie, bo inaczej zagrozimy, że go zabijemy!
- Pani nic nie wie – wtrącił drugi z ochroniarzy. Nie ma go w piwnicy! Byłem tam przed chwilą i znalazłem dwóch naszych ludzi, którzy byli związani! Martin De La Fuente uciekł!
- A niech to! Nie mogę dać się złapać... To byłby mój koniec – pomyślała Esperanza. Ucieknę tędy!

W tym samym czasie do hacjendy wdarła się policja z Marcelo Ruizem na czele... Jego ludzie rozsypali się jak mrówki po całej rezydencji.

- Stać! Policja! To już koniec! Jesteście aresztowani!

Oznaczało to koniec Esperanzy i jej ludzi. Zostali otoczeni. Ku przerażeniu kobiety obok policji pojawił się Alejandro oraz Martin.

- I co teraz powiesz Esperanzo? – uśmiechnął się Alejandro.
- Uciekłem i to ja jestem górą. Przechytrzyłem cię kretynko! To samo spotka twoich wspólników – dodał równie zadowolony Martin.
- W salonie jest ranny człowiek! On umiera! – zawołał nagle jeden z policjantów...

Tymczasem...

Lucrecia i Simon odjechali samochodem Manuela i byli już kilka kilometrów od hacjendy De La Fuente. Jechali lasami aby uniknąć policyjnej blokady i zdołać wymknąć się jak najdalej poza Coralos.

- Jesteś genialna Lucrecio. Wiedziałaś gdzie Manuel trzyma kluczyki od samochodu i wzięłaś je! Teraz on i Esperanza nie będą mieli czym uciec. O ile poradzą sobie z Sandovalem, który przecież mógł ich zabić. Tak czy inaczej mogą zostać złapani, ale jakoś mnie to nie obchodzi. W tej chwili martwię się tylko o swoją skórę. Powiedz mi jeszcze jedno, bo jestem tego bardzo ciekawy – dopytywał się Simon.
- Co chcesz wiedzieć? – śmiała się Lucrecia wciskając co chwilę pedał gazu.
- Po co wchodziłaś do stajni? Tam był tylko koń Manuela. No nie... Chyba nie myślimy o tym samym? Jesteś szaloną wariatką!
- Otóż to. Dosypałam do paszy Diabla pewien środek, który nieźle go rozwścieczy w trakcie jazdy. Pomyśl tylko Simon... odcięliśmy mu drogę ucieczki samochodem, bo już go nie ma, więc czym będzie uciekał?
- Konno – zacierał ręce Simon.
- A ten nieźle go poturbuje, a może nawet zabije. Jedno jest pewne: Manuel zostanie złapany, a Esperanzę powinien spotkać ten sam los. Zawsze była sprzedajną suką!
- Widzę, że bardzo lubisz swoich wspólników... Myślałem jednak, że lubisz choć trochę Manuela, a ty jednak go nienawidzisz... Wyciąć biedakowi taki numer...
- Wiesz czemu go nie lubię? Dowiedziałam się ostatnio, że jest gejem i jest mi wstyd, że kiedyś przespałaś się z kimś kto woli mężczyzn...
- Żartujesz? Powiedz mi o tym coś więcej. Skąd to wiesz?
- Powiem ci jak dojedziemy do tej twojej kryjówki. Pamiętaj, że jesteśmy ścigani za porwanie Sergia i za zabójstwa. Nie mamy czasu na żarty. Skup się na jeździe.
- Masz rację...

Stolica.

Santanez był wściekły, bo wrócił z Coralos z niczym. Nawet nie zdążył tam zawitać, a już musiał wracać. Wiedział, że nic nie wypaliło, a na dodatek dochodziły do niego i siedzącego z nim Oskara coraz nowsze wiadomości dzięki telewizyjnej transmisji na żywo.

- Dziś w Coralos miały miejsce dantejskie sceny, których sama byłam świadkiem. Na szczęście w porę zjawiła się policja, a jej ludzie uratowali mi życie. W strzelaninie zginął niejaki Silvano Mendez, który był tam szefem policji, ale który nigdy nie powinien nosić odznaki, a swoją władzą jedynie terroryzował to miasto. Jego pomocnicy, których można nazwać pseudo policjantami zostali aresztowani. A wszystko dzięki komendantowi Marcelo Ruizowi oraz byłemu komendantowi Coralos, niesłusznie usuniętemu ze stanowiska Arturo Peralcie. Oby oni przywrócili tu inną i lepszą władzę. Teraz policja zajmuje się wspólnikami Silvano Mendeza, którzy nielegalnie przejęli dwie największe hacjendy w okolicy i prowadzą tam brudne interesy. Ta sprawa wciąż będzie badana, gdyż powiązania tych ludzi mogą sięgać nawet mafii w Bogocie. O niecodziennej i jakże dramatycznej sytuacji w Coralos będziemy jeszcze informować w specjalnie utworzonym programie za dwie godziny. Niemalże z pola bitwy żegna państwa Adriana Montes...

Rodrigo miał po tym ochotę wyrzucić telewizor za drzwi. Powstrzymał się jednak i wyłączył go, po czym usiadł w fotelu i przez dłuższą chwilę milczał.

- Wyjdziemy na prostą szefie. Zginął tylko Silvano. Nie wiemy co z resztą. To tylko strzępy informacji. Niech się pan uspokoi – bagatelizował sprawę Oskar.
- Jeżeli nie masz nic sensownego do powiedzenia, to lepiej zamilcz! Nie obchodzi mnie ten dureń Silvano! Był moją kulą u nogi! Nawet dobrze, że zginął, ale reszta tych kretynów gdy zostanie złapana może wypaplać wszystko aby tylko zmniejszyć sobie karę odsiadki! Nie rozumiesz tego? A wtedy dobiorą się do mnie! Muszę być ostrożniejszy – zauważył Santanez. Wiesz co robić? Na jakiś czas muszę zniknąć...
- Naturalnie. Zajmę się czym trzeba. Nie będzie problemu w załatwieniu samolotu i lewych papierów. To trochę potrwa, ale dla pana zrobię to dwa razy szybciej niż zawsze...
- To dobrze, a teraz wynoś się i zostaw mnie samego! Nie doceniłem ich, ale i oni nie docenili mnie. To jeszcze nie koniec tej
zabawy – mruknął Santanez zaciągając się tylko dymem z papierosa...

Tymczasem...

Manuel nie czekał na Esperanzę. Wiedział, że została najprawdopodobniej złapana gdy nie pojawiała się przez dłuższy czas. Nie było jego samochodu, więc zdenerwowany postanowił uciekać konno zgodnie z założeniami Lucrecii i Simona. Nie wiedział jednak, że jego ulubiony Diablo będzie nafaszerowany jakimiś pobudzającymi środkami. Nie tracąc czasu wsiadł na niego i zaczął czym prędzej uciekać. Dopiero po chwili zorientował się, że coś jest nie tak.

- Co ty robisz? Oszalałeś? Chcesz mnie zrzucić! Co z tobą do cholery! – krzyczał Manuel widząc, że koń biegnie z całych sił przed siebie, ale jednocześnie rzuca się na boki, szaleje i lada moment może go strącić. Tym mocniej mężczyzna złapał za lejce i jakoś trzymał się jeszcze, ale koń coraz prędzej staczał z drogi i kierował się na dobrze znane mężczyźnie bagniste tereny, gdzie Manuela czekała jedynie zguba i śmierć. W pewnym momencie sam chciał zeskoczyć z konia widząc, że pędzi prosto w ramiona śmierci, ale było już za późno. Zwierzę cały rzucało się i miotało aż w końcu również zauważyło niebezpieczeństwo. Diablo wydał z siebie jeden wielki jęk, zadrżały jego kopyta i zatrzymał się dosłownie kilka metrów przed bagnami. Zrobił to jednak tak szybko, mocno i dynamicznie, że bez trudu strącił z siebie Manuela, który przetoczył się tych kilka brakujących metrów i wpadł do wody.
- Pomocy! Pomocy! – zdołał jeszcze krzyknąć, szamocąc się w rwącej wodzie, z której nie sposób było się wydostać. Nogi ugrzęzły mu zupełnie i po chwili coraz bardziej zanurzał się, a coraz mniej jego ciała było jeszcze na powierzchni. W końcu zniknął całkowicie, a i woda po dobrej chwili znów uspokoiła się i umilkła...

Coralos.

Arturo ucieszył się na widok Bruna, który również przyjechał i zawsze gotów był wspierać swojego komendanta. Teraz właśnie odnaleźli ciało Rene, które leżało gdzieś niedaleko krzaków.

- To robota profesjonalisty. Nie sądzę aby zabili go nasi ludzie. Zginął tylko Silvano Mendez, a wszyscy jego ludzie poddali się i zostali aresztowani – powiedział Bruno.
- Tak, ale Rene był inny. Z kim się zadajesz, takim się stajesz. Podejrzewam, że zabili go swoi, bo za dużo wiedział. Nigdy mu nie ufałem. Wiedziałem, że jest zły i przekupny – odparł Arturo.
- Co pan sugeruje?
- Pamiętasz, że to on pilnował sędziego Barriosa w tę noc, w którą został on zabity? Zginął wtedy jeden z naszych ludzi, a Rene był tylko ranny w nogę? Nie wydaje ci się to dziwne? Gdyby sędziego sprzątnęli zawodowcy, zabiliby i jego. Wniosek? Rene zabił Barriosa, bo był na usługach tych zbrodniarzy! A teraz oni mieli go dość i po prostu zlikwidowali. Chcąc wyeliminować wszystkich którzy coś wiedzieli, ale i tak rozwiążę tę największą zagadkę ostatnich 20 lat. Przysięgam!

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Esperanza została aresztowana, a wszyscy popędzili czym prędzej do umierającego Sandovala. Żył jeszcze, ale miał coraz słabszy puls i widać było, że tym razem już nic go nie uratuje. On jednak był spokojny i gotowy do finałowej drogi.

- Nie ochroniliśmy cię. Ryzyko było za duże. Mogę cię tylko przeprosić, choć wiem, że to nic nie da – westchnął Marcelo.
- Daj spokój. Niczego nie żałuję. Wypełniłem swoją misję. Najważniejsze, że macie dowody aby aresztować Esperanzę i resztę. Odkupiłem swoje winy i mogę odejść w spokoju. Do trzech razy sztuka – wyszeptał jeszcze Ricardo.
- Dziękuję ci za to co zrobiłeś. Dowiodłeś, że zmieniłeś się dzięki Bogu. Wiedz, że wybaczam ci wszystko, a mój syn będzie szczęśliwy z twoją córką. Nie martw się o nią. Ochronimy ją – wtrącił Alejandro pochylając się nad umierającym.
- Powiedzcie jej żeby się nie martwiła. Niech skontaktuje się z moim adwokatem. Obiecaj mi, że Carolina odzyska moją hacjendę i tam zamieszka...
- Obiecuję. Wszystko się ułoży...
- Przekaż jej... Przekaż jej, że ją kocham...

Po tych słowach głowa Ricardo Sandovala bezwładnie opadła na podłogę. Odszedł z tego świata, ale umarł uśmiechnięty, spełniony, odmieniony, pogodzony z ludźmi i Bogiem. Odkupił swoje winy i w chwili jego śmierci nikt z obecnych nie myślał o nim jako o złym człowieku. Dawne czyny nie były istotne. Wiedzieli tylko, że Ricardo Sandoval dopełnił właśnie swoje przeznaczenie... W tej chwili w pomieszczeniu pojawiła się Carolina w towarzystwie Javiera i Tobiasa. Od razu pojęła co się stało. Milczała, a po jej policzkach popłynęły łzy. Zrozumiała, że tak po prostu musiało być...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 17:55:32 15-07-09, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:07:31 15-07-09    Temat postu:

Dobiłem 50tki Czytając te odcinki, pomyślałem sobie, że na podstawie tego pomysłu możnaby nawet nakręcić jakiś film akcji z Lundgrenem, Van Dammem, Stallone, Schwarzeneggerem itd. Niezebezpicznie już jest, dodać tylko więcej strzelanin i bójek, a wyszedłby nam taki film

A teraz wracając do fabuły. Ostatnio pisałem o tym, że rozwijają się romanse [Javier i Carolina, Soledad i Gustavo, Marina i Sergio], a teraz mamy już do czynienia w pierwszymi problemami [Marina i Sergio, ciekawie rozwinięty wątek za sprawą Lucrecii i Simona, możnaby również jakoś pokręcić z Danielą i Brunem, aby nie byli tylko tłem w serialu].

Isabela wreszcie odważyła się zaatakować Esperanzę - ostra z niej babka - nigdy nie zniżyła się do bójki czy szarpaqniny z nią, tylko odrazu wzięła za broń - no ale nie trafiła - a szkoda.

Czuję, że między Peraltą i nową lekarką będą jakiś specjalne zabiegi lecznicze. Alejandro i Martin zrobili świetne wejście dio Barriosa.

Na koniec zawsze zostawiam sobie Manuela - cóż poradzę, lubię go - cichy i niepozorny, a najgorszy z nich wszystkich i co najważniejsze ma rozum w głowie, a nie w spodniach czy w butelce whisky. Fajny był jego tekst, że urządzono burdel w hacjendzie. Widać, że drażnią go te fałszywe spotkania ze 'wspólnikami', najchętniej bez większej fety wykończyby wszystkich odrazu. Może dziwnie zabrzmi, ale ciekawe, czy jego relacja z Pedrem skończy się tylko na zleceniach zabójstw.

Greg20 napisał:
- Kogo ja widzę? Od kiedy tak dobrze jeździsz konno? – zdziwiła się Esperanza na widok Isabeli przejeżdżającej pomiędzy granicznymi ziemiami.
- Od zawsze. Jestem w tym lepsza od ciebie – odparła Isabela chcąc jak najszybciej uciąć dyskusją z osobą której nie trawi.
- Niestety nie jesteś lepsza w strzelaniu do nieruchomych celów. Mogłaś się bardziej postarać. Pięcioletnie dziecko strzelałoby lepiej od ciebie.
- Nie wiem o czym mówisz?
- Nie udawaj idiotki. Lepiej miej się jednak na baczności. Zanim spróbujesz zabić mnie po raz drugi, ja zrobię to pierwsza i załatwię ciebie. Ricardo dlatego woli sypiać ze mną niż z tobą. Nie nadajesz się do niczego Isabelo. Spróbuj mnie czymś zaskoczyć. Może jeszcze zdążysz zanim pójdziesz do piachu – śmiała się Esperanza.
- Przeklęta kretynka. Kpi sobie ze mnie. Jeszcze zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni – złorzeczyła w myślach Isabela...


I to są teksty w moim guście - więcej takich
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:14:48 15-07-09    Temat postu:

Super odcinek
Ale Espe ma zeza. Trafiła najpierw w rękę a potem w brzuch, gdzie Ricky był wcześniej ranny. Rana się otworzyła. Ricardo zaczął mówić o Bogu i o tym że odejdzie pogodzony z Nim i ludźmi. Ale Espe musiała mieć minę. Mówiła, że bredzi. Uciekła z hacjendy, ale złapała ją policja.
Tymczasem Lucre i Simon uciekli samochodem Manuela. Lucrecja przyznała się, że nafaszerowała Diabla środkiem pobudzającym. Chciała się zemścić bo było jej wstyd, że przespała się z gejem. Ale to zołza. Pasowałaby do Simona.
Manuel uciekał koniem, który zaczął wariować po tym jak Lucre go czymś nafaszerowała. Diablo go wrzucił do bagien. Okrutna śmierć, ale należało mu się.
Ricardo umierał. Marcelo był zasmucony, że nie zdołali go ochronić. Jednak Ricky niczego nie żałował. Odkupił swoje winy. Na zakończenie powiedział, że kocha swoją córkę. Bardzo wzruszająca była ta scena. Szkoda go. Polubiłam go na końcu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 17:45:00 16-07-09    Temat postu:

Doszedłem do odcinka 55.

'Zmartwychwstały' wszystkim się ukazał. Najazd Alejandra, Martina i Artura bardzo spektakularny, szkoda tylko, że nie doszło do spotkania z Ricardem, który uciekł. Podobała mi się akcja z sługami Alejandra, którzy ujarzwaszy go zawiesili broń. Jestem wściekły i ciekawy dlaczego zamknięto jedynie Manuela, a tą zdzirę Elvirę puszczono wolno jakby nigdy nic, czyżby tylko dlatego, ze jest siostrą Marii Emili?!

W tych odcinkach zdałem sobie sprawę, że tutaj główną bohaterką jest ziemia Alejandra, a nie jakieś osoby. Wszyscy z taką zawziętością o nią walczą, że prędzej czy później się wzajemnie powykańczają.

Isabela staje się coraz gorsza, a co za tym idzie, coraz ciekawsza. Ona nie ma żadnych obiekcji w wywkańczaniu i robi to z taką pełną perfidią. Szkoda, że znam spoiler co wydarzy się za kilka odcinków. Stworzyłaby udaną parę z Manuelem [nie chodzi o jakiś romans, bo Manuel raczej się do tego nie nadaje, ale o współpracę].
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:19:34 22-07-09    Temat postu:

94 ODCINEK

Dzień później.

W końcu policji udało się zaprowadzić porządek w Coralos po zlikwidowaniu Silvano Mendeza i ujęciu jego ludzi. Wydawało się więc, że to już koniec problemów i zmartwień don Alejandra De La Fuente. Odzyskał swoją ziemię i mógł swobodnie sprowadzić na nią rodzinę. Aresztowano Esperanzę i szukano jej wspólników. Niezbitymi dowodami na ich przestępstwa było nagranie Ricarda oraz nagranie z kamery w gabinecie, którą podstępnie zostawił w hacjendzie Martin. Niestety nie wszystko układało się tak wspaniale. Manuel, Lucrecia i Simon zapadli się pod ziemię, a śmierć Ricardo Sandovala co jeszcze nie tak dawno byłoby niepojęte, wcale nie wywołała powszechnej radości. Carolina nie była jednak sama i zgodnie z zapowiedzią Alejandra, wszyscy będą ją teraz chronić i otaczać miłością. Wierzono, że na pewno któregoś dnia odbuduje hacjendę ojca i będzie wieść na niej wspaniałe życie u boku Javiera. Carolinie nie zależało na pieniądzach, ale chciała wysłuchać ostatniej woli ojca i czekała na ten moment. Najpierw jednak musiał odbyć się pogrzeb. W przeddzień tego wydarzenia przeniesiono jego ciało na jego własną hacjendę, a raczej jej pozostałości. To tam miało odbyć się czuwanie aż do momentu pogrzebu.

Hacjenda rodziny Sandovalów.

Gabinet Ricardo Sandovala, czyli miejsce gdzie najczęściej w swojej hacjendzie przebywał, był również miejscem czuwania nad jego zwłokami. Mężczyzna leżał w półotwartej trumnie. Zmarł wskutek ran otrzymanych w brzuch i okolice serca, więc twarz miał nietkniętą. Wyglądał dobrze, a na twarzy miał jakby lekki uśmiech. Jednak był sztywny i zimny, co było niestety nieodłącznym elementem śmierci. Tragedia wydarzyła się wczoraj, ale najbardziej poruszyła Carolinę i oczywiście Tobiasa, którzy cały czas siedzieli blisko nieboszczyka. Był też Adrian, Liliana, Javier, Alejandro, Martin, Valeria, Marina, Soledad, Gustavo, Sergio i oczywiście ksiądz Salvador. Po skończonych modlitwach ludzie powoli zaczęli się rozchodzić, ale nie Carolina i Tobias. Oni nie zamierzali ruszyć się z miejsca.

- Mój Boże... Nie spodziewałem się, że Carolina będzie miała w swoim sercu tyle dobroci, miłości i ciepła dla tego człowieka. Zmienił się, ale nie można wymazać złych poczynań z jego strony. Moja córka to istny anioł. Oby tylko nie załamała się całkowicie – szepnął do Liliany Adrian.
- Carolina była dla niego światełkiem w tunelu i on ten tunel w końcu znalazł. Ona ma nas, ma wspaniałego narzeczonego i dojdzie do siebie. Wie, że uratowała własnego ojca i wypełniła swoją misję. A Ricardo niech spoczywa w spokoju. My mu wybaczyliśmy, teraz robi to Bóg – odparła Liliana.

Gustavo, Soledad, Sergio i Marina również byli obecni, wspierali Carolinę, ale bracia Munos mieli także inne powody.

- Nie zdążył się z nami spotkać, a wiemy, że chciał. Niech wie, że ma nasze przebaczenie jeśli chodzi o śmierć naszej siostry – powiedział Gustavo.
- Masz rację. Niech spoczywa w spokoju – dodał Sergio.
- Można powiedzieć, że dzięki niemu ujęto Esperanzę. Poświęcił się i w porę odwrócił od wspólników. Zrozumiał jak wiele złego nam wyrządził i przed śmiercią zdołał to naprawić – zauważyła Marina.
- Dzięki jego zeznaniom wiemy wszystko. Prawie wszystko, bo nie wiadomo kto był zabójcą naszej mamy – powiedziała Soledad.
- Dowiemy się i tego siostrzyczko. Najważniejsze aby złapano Manuela, Lucrecię i Simona. Jak mogliśmy żyć pod jednym dachem z takimi ludźmi...
- Tak musiało być, żebyśmy mogli czegoś się z tej lekcji nauczyć... Nie rozmawiajmy teraz o tym. Lepiej już chodźmy i zostawmy ich samych....

Po chwili razem z nimi wyszli również Arturo i Liliana oraz Alejandro, Martin i Valeria. Powoli udali się do swojej hacjendy. Przy Carolinie został jeszcze Javier. Podszedł do niej i przytulił ją mocno. Rozumieli się bez słów.

- Chcesz jeszcze zostać? Jeśli tak, to zostanę z tobą – zaproponował Javier.
- Zostanę, ale ty już idź. I tak długo tu już siedziałeś – odparła wciąż smutna dziewczyna.
- To dla mnie żaden problem. Dzięki twojemu ojcu znów mamy w Coralos sprawiedliwość, a moja rodzina odzyskała to co jej. Tobie też się uda. Powoli dojdziesz do siebie....
- Wiem kochanie... Idź już. Zostanę z Tobiasem.

Javier niechętnie zgodził się i wyszedł. Carolina jeszcze dobrą chwilę modliła się przy zmarłym ojcu. Jednak i ona nie mogła tu siedzieć wiecznie. Zauważył to Tobias.

- Niech panienka już wraca do narzeczonego. Ja zostanę przy zwłokach szefa. Jest tu jeszcze kilku ludzi, którzy go znali. Będziemy nad nim czuwać aż do jutrzejszego pogrzebu – stwierdził Tobias.
- Może i masz rację. Jestem trochę zmęczona...
- Horacio cię odwiezie. Widzimy się jutro.
- Dobrze. Dziękuję ci. Trzymaj się jakoś...

Tobias podszedł do trumny szefa i spojrzał na jego twarz i zamknięte oczy i ręce złożone do modlitwy.

- Zawsze cię podziwiałem. Zarówno wtedy gdy byłeś zły jak i pod koniec gdy całkowicie zmieniłeś swoje życie. Ja powinienem zrobić to samo co ty szefie. Powinienem powiedzieć rodzinie De La Fuente i policji, że to ja zabiłem Marię Emilię. Chętnie odpowiedziałbym za tę i inne zbrodnie
w więzieniu, ale obiecałem ci jedno. Będę chronił Carolinę aby nic złego ją nie spotkało. Przyrzekam ci, że prędzej zginę niż dopuszczę aby jej życie było zagrożone. Ty będziesz czuwał nad nią z góry, a ja będą cały czas przy niej na ziemi. Choć tyle mogę teraz dla ciebie zrobić – zakończył Tobias...

Komisariat policji.

Marcelo Ruiz i jego ludzie zostali w Coralos aby nadzorować poszukiwania pozostałych wspólników. Dotarcie do nich to początek akcji, której zwieńczeniem miałoby być złapaniem Rodrigo Santaneza. Esperanza została przewieziona do stolicy, a jej wstępne przesłuchanie wyznaczono dopiero za dwa dni. Arturo w błyskawicznym tempie miał doczekać się zaś przywrócenia na stanowiska komendanta policji w mieście.

- Udało nam się dokonać tego co wydawało się niemożliwym. Pomysł z telewizją w Coralos to strzał w dziesiątkę, a policja również nie zawiodła. Teraz będzie tu bezpieczniej i co najważniejsze sprawiedliwiej gdy pan znów obejmie stanowisko komendanta. Już widzę reakcję pańskiej papugi gdy jej o tym powiem – śmiał się Bruno.
- Jeszcze nie wszystko jest załatwione. Nie wiemy nic o pozostałych wspólnikach Esperanzy. Zapadli się pod ziemię. Na pewno nie zjawią się teraz w Coralos, więc my będziemy musieli przeszukać każdy kamień aby się do nich dostać – stwierdził Arturo.
- To prawda. To niebezpieczni przestępcy i nie będzie spokojniej dopóki każdy z nich nie trafi za kratki – wtrącił Marcelo Ruiz.
- Albo nie zginie – dodał Peralta.

Nagle w komisariacie zjawili się ludzie Marcelo. Po ich minach widać było, że mają coś ważnego i nowego do przekazania.

- Powiedzcie, że macie jakieś dobre wieści – powiedział do nich Marcelo.
- Można tak powiedzieć. Kilkadziesiąt metrów od hacjendy rodziny De La Fuente, w okolicach bagien znaleźliśmy rozdrażnionego konia i dzięki okolicznym gapiom oraz pracownikom hacjendy ustaliśmy, że jest to koń należący do Manuela Rodrigueza. Nazywa się Diablo. Nie wiemy dlaczego uciekał w tamtą stronę – odparł jeden z policjantów.
- Koń, a człowiek to chyba różnica, nie sądzicie?
- Owszem, ale niedaleko znaleźliśmy rozerwane na strzępy ubrania i ślady krwi. Najprawdopodobniej należą do tego człowieka. Poddamy je analizie. Czekamy na ludzi, którzy przeszukają te bagienne tereny. To jednak dość rozległy obszar. Jeżeli utopił się, to minie dopiero kilka dni zanim go wydostaniemy. I oby w jednym kawałku...

Do dyskusji wmieszał się Arturo, który już niejedną taką śmierć widział i w Coralos była to dla niego codzienność.

- Coś mi tu nie pasuje. Manuel Rodriguez nigdy nie był typem samobójcy. Być może przypadkowo wpadł do bagien i tak zginął. Dopóki nie ma ciała, nie uwierzę, że on nie żyje. To byłoby za proste. Jednak to możliwe skoro jest krew, ubrania i jego koń... Może ktoś go zastrzelił i wrzucił do środka? Wiem, że to niezbyt eleganckie, ale tak czy inaczej kamień spadłby mi z serca gdyby ten bydlak utopił się w tych bagnach. Jednego przestępcy mniej na tym świecie. Popytajcie świadków. Może widzieli co się wydarzyło. Zamkniemy jego sprawę tylko wtedy gdy dostaniemy ciało. Nie będzie to łatwe, ale musicie je wydobyć na powierzchnię – podsumował Arturo.

Kryjówka Lucrecii i Simona.

Mieszkanie jakie Simon zostawił sobie na „czarną godzinę” nie było zbyt luksusowe, więc przyzwyczajona do wygód na rodzinnej hacjendzie Lucrecia nie była z tego powodu zadowolona. Spędziła tam noc i wiedziała, że ciężko będzie wytrzymać w tym miejscu dłużej. Oboje jednak nie mieli innego wyjścia.

- To istna nora! Jak ty tu możesz w ogóle żyć? – bezradnie rozkładała ręce Lucrecia.
- Nie narzekaj. Ciesz się, że żyjemy i tu siedzimy. Chyba jednak wolisz choć trochę moją kryjówkę niż więzienie dla kobiet? – kpił Simon.
- Spróbuję tu jakoś przeżyć. Dobrze, że masz tu chociaż telewizor. Dzięki temu wiemy co się wczoraj wydarzyło. Aresztowali Esperanzę, która wcześniej zabiła Sandovala. Zginął też Silvano Mendez...
- A Manuelowi nic się nie stało. Wciąż go szukają, więc nie został aresztowany i z pewnością uciekł. Twoja pułapka niczego nie dała. Może uciekł pieszo?
- Ten zboczeniec musi zginąć. Oby go złapali i to jak najszybciej...
- Opowiedz mi o tym jego zboczeniu. Wiesz może od kiedy jest pedałem?
- Od urodzenia Simon. Nie zadawaj mi tu głupich pytań.
- A kiedy się zorientowałaś?
- Widziałam go jak wychodził z klubu dla gejów w towarzystwie jeszcze jednej cioty. A zresztą nie chce mi się o tym gadać. Szkoda słów. Niedobrze robi mi się na samą myśl, że on wolał mężczyzn niż chociażby mnie – machnęła ręką Lucrecia...
- Jeszcze dostaniemy to co nasze. Odczekamy jakiś czas i znów wkroczymy do akcji. Skoro nie dostanę Mariny, to nie zostanie mi nic innego jak dokończenie sprawy z Danielą – stwierdził Simon...

Tymczasem...

Esperanza siedziała właśnie samotnie w areszcie i miała tam czekać aż do momentu rozpoczęcia się jej procesu. Była wściekła, bo zrozumiała, że Alejandro pokonał ją i odzyskał wszystko na czym tak bardzo mu zależało. Tymczasem ona skończyła z niczym i w zimnej, obskurnej celi, z której nie było już ucieczki.

- Przeklęty Alejandro! Mogłam cię tyle razy zabić, ale ty zawsze wychodzisz z każdej sytuacji obronną ręką! Ty i ta twoja żałosna rodzinka! Zawsze wam się uda, ale do czasu! Przysięgam, że kiedyś stąd wyjdę i zemszczę się! Jeszcze mnie popamiętasz! Zabiłam Isabelę, zabiłam Ricarda, więc z tobą zrobię to samo! Choćby miała to być ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu! Teraz nienawidzę cię jeszcze bardziej niż zawsze! Mam gdzieś te ziemie i pieniądze. Jedyne czego chcę to twojej zguby Alejandro De La Fuente! Nie miałam litości dla swojej siostry, więc i ty poczujesz co to znaczy zemsty Esperanzy Guzman! Wypuśćcie mnie stąd łajdacy! Zabiję was! Zabiję wszystkich! Mój dzień jeszcze nadejdzie! – krzyczała Esperanza z całej siły uderzając rękami w kraty...

Stolica.

Santanez czekał na tajemniczego gościa, którego miał przyprowadzić Oskar. Wiedział, że musi na jakiś czas zniknąć, ale nie byłby sobą żeby nie mieć oka na swoje sprawy. On nigdy nie odpuszczał i nie zapomniał o interesie w Coralos. W końcu Oskar przyprowadził osobę na którą Rodrigo czekał. Był to Carlos Medrano.

- Jak pan śmiał mi to zrobić? – zapytał zdenerwowany Carlos, który został tu siłą sprowadzony przez ludzi mafioza.
- Ja mogę wszystko robić chłoptasie. Lepiej mnie słuchaj, a dobrze na tym wyjdziesz – odparł spokojnie.
- Czego pan ode mnie chce?
- Wiesz zapewne co się dzieje w Coralos. To wszystko nie jest po mojej myśli i muszę na trochę zniknąć, ale będziesz mi tam bardzo potrzebny. Dobrze ci zapłacę...
- Co mam robić? Czego pan ode mnie oczekuje?
- Będziesz moim szpiegiem. Mam wiedzieć wszystko co się tam dzieje. Kochasz Carolinę Gomez, więc będziesz się koło niej dalej kręcił, a poza tym będziesz miał oku na moich wrogów. Kontaktuj się z Oskarem. W odpowiednim momencie wrócę, a wtedy ty na tym zyskasz, a oni stracą - uśmiechnął się Santanez...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:22:52 23-07-09    Temat postu:

Super odcinek
Mimo, że Ricardo miał wiele grzeszków na sumieniu to ostatnie jego dobre czyny spowodowały, że wszyscy byli smutni z powodu jego śmierci. Nawet bracia Munoz my wybaczyli. Żal mi Caro. Bardzo cierpi po jego śmierci. Na szczęście ma Javiera i resztę rodziny.
Arturo jest zmartwiony tym, że uciekła Lucre, Simon i Manuel. Nie będzie spokojny dopóki oni nie znajdą się za kratkami. Troszkę trudniej może być w przypadku Manuela, którego resztki ubrania i koń znalazły się niedaleko bagien. Być może nie żyje. Jednak Arturo nie chce przedwcześnie się cieszyć, uwierzy jak zobaczy jego ciało.
Esperanza jest wściekła. Pała jeszcze większą nienawiścią do Alejandra niż kiedyś. Zapowiada zemstę, ale jak? Przecież siedzi za kratkami. Chyba, że... Ona na pewno już coś wymyśli. Nigdy się nie poddaje.
Tymczasem Lucre i Simon spokojnie siedzą sobie w jego mieszkanku. Udało się im uciec. Lucre opowiedziała Simonowi o tym jak dowiedziała się, że Manuel jest gejem., Hehe jej duma została urażona. Nie może pojąć jak Manuel wolał chłopczyków niż ją. A Simon postanawia wziąć się za Danielę skoro mu się z Mariną nie udało. Mam nadzieje, że Bruno obroni swoją żonę.
Wydawało się, że Santanez uciekł jak tchórz więc wszystko dla niego stracone. Ale nie!!! On jeszcze powróci, na razie w Corolos zrobiło się gorąco więc postanawia się ukryć. Na razie wysyła Carlosa, aby dla niego szpiegował. Robi się coraz ciekawiej. Rodrigo na pewno da o sobie jeszcze znać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 20:12:51 23-07-09    Temat postu:

Dobiłem 60tki i przyznam, że czuję, iż serial został jakby odświeżony. Wszystko to za sprawą coraz więkeszej ilości wyjaśnianych spraw, które do tej pory były owiane tajemnicą i dłuuugo [może nawet za długo] czekaliśmy na ich rozwiązanie] - mowa w szczególności o Rodrigu - co prawda jeszcze nie wiemy do końca kim jest, ale znamy mniej więcej jego zamiary i powiązania.

Kolejne odświeżenie dała nam przybyła do Coralos Valeria [rewelacyjnie dobrana aktorka]. Niespodziewałem się, że pojawi się tutaj taka bohaterka i jesszcze grana przez taką aktorkę. Valeira udowadnia nam, że nie jest ciemnym charakterem. Myślę, że to właśnie ona zastąpi Marię Emilię i zajmie się sercem Alejandra [może nawet Alejandra i Martina, byłoby ciekawiej]. Esperanza ma już wroga nie tylko w Isabeli, ale i w Valerii, która wie jakim jest przysłowioym ziółkiem. Tak szczerze, to przypuszczałem, iż Esperanza ma niezbyt ciekawą historię i chodziło mi właśnie o puszczanie się.

Szkoda mi Manuela, że sidzi w więzieniu, podczas gdy cała reszta robi co chce. Ricardo oszalała całkowicie, teraz obudziły się w nim ojcowskie uczucia.

Isabela udowadnia nam, iż jest najlepszym ciemnym charakterem [no może na równi z Manuelem]. Ona nie ma uczuć, dla niej liczy się tylko biznes i zrobi wszystko, by osiągnąć cel.

No i nasze cztery romansujące pary ... Związek Danieli i Bruna zostaje wystawiony na próbę, jak się okazuje Simon ma z nią coś wspólnego. W końcu został ruszony ich wątek. Marina i Sergio przeżywają swoje pierwsze większe uniesienia, ciekawe na jak długo, założe się, że wkrótce wkroczy Lucrecia. Między Soledad i Gustavem jest słodko i nie widać pomiędzy nimi jakiegoś potencjalnego ciemnego charakteru. Carolina i Javier już chyba oficjalnie się spotykają, ciekawe tylko jak to będzie dalej, skoro pochodzą z rodzin, które się nienawidzą.



A na konie czas się pochwalić: Val zabrał się za tworzenie nowego serialu w charakterze horroru/thrilleru - KU DIABELSKIEJ ANIELSKOŚCI, z Brownem, Baptistą, Benedek oraz Karpanem w rolach tytułowych - i serdecznie zaprasza na niego Grega i nie tylko - http://www.telenowele.fora.pl/telenowele-horror-thriller,101/ku-diabelskiej-anielskosci-brown-baptista-benedek-krpan,15467.html;)


Ostatnio zmieniony przez Val dnia 20:17:16 23-07-09, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 17:08:58 25-07-09    Temat postu:

95 ODCINEK

Stolica.

Carlos znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Z jednej strony zawsze chciał się spotkać z tym słynnym panem Santanezem, z którym wiązały się jakieś wielkie pieniądze, ale z drugiej teraz dopiero zrozumiał jakimi metodami kieruje się ten człowiek i jak bardzo jest od niego zależny. Został siłą przywieziony do Bogoty i w porę zrozumiał, że gra idzie także o jego życie. Jednak jego szansą była współpraca z tym bandytą, na której mógł zyskać finansowo, a poza tym mógłby zemścić się na Carolinie i Javierze. Wystraszony pistoletem który nad jego głową trzymał Oskar, słuchał z pokorą tego co ma do powiedzenia wielki szef.

- Przegrałem małą bitewkę, ale najważniejsze, że wygram wojnę. Wiesz, że moi ludzie są wszędzie. Nie próbuj żadnych numerów. Wiem, że jesteś rozgoryczony i chciwy na pieniądze. Zrealizujesz wszystkie swoje zachcianki, ale musisz mnie słuchać. Inaczej chyba wiesz co się stanie. Nie muszę ci przypominać – zaciągnął się kłębem dymu z papierosa Santanez.
- Mam być szpiegiem? Może pan podać mi więcej konkretów? – odparł nieśmiało Carlos.

Rodrigo skinął głową na Oskara, a ten od razu zrozumiał o co chodzi. Wyciągnął z kieszeni jakąś kartkę, na której napisanych było kilka cyfr, prawdopodobnie numer telefonu.

- Zapisz sobie, bo będzie ci potrzebny. Możesz dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Informuj o wszystkim, o tym co robi rodzina De La Fuente, czy planują śluby, wyjazdy, o tym czy twoja Carolina otrzyma spadek po zmarłym ojcu, o postępach w policyjnym śledztwie, jednym słowem o wszystkim. Dla zachęty dostaniesz zaliczkę w postaci tej oto walizeczki. I pamiętaj, że moi ludzie są wszędzie. Mamy cię na oku. Jeśli uciekniesz i nie zechcesz zrealizować misji, zginiesz – powiedział Oskar.
- Ale jak ja mam ogarnąć tych wszystkich ludzi? – spytał chłopak.
- To mnie już nie obchodzi. Twoje oczy i uszy mają być wszędzie, w każdym zakątku Coralos. Jak to zrobisz, zupełnie mnie nie obchodzi. Liczy się efekt, a nie sposób w jaki to uczynisz – dodał Santanez.
- Zrobię to czego pan chce. Może pan na mnie liczyć – uśmiechnął się już nieco spokojniejszy Carlos sięgając po walizkę. A wy macie mój numer telefonu?
- Mamy chłoptasiu. Lepiej żebyś to ty dzwonił do nas, a nie my do ciebie, bo jeśli tak się stanie, to będzie to ostatni dzwonek jaki usłyszysz w swojej komórce i ostatni dzwonek dla ciebie w życiu – powiedział z surową miną Oskar.
- Dosłownie i w przenośni – wtrącił Santanez, który miał już dość męczącej go dyskusji. To już wszystko Carlos. Pakuj się i jedź do Coralos. Rób to co do ciebie należy.

Carlos raz jeszcze podziękował, po czym dwóch ludzi Rodriga wyprowadziło go z pomieszczenia.

- Co pan o nim sądzi? – spytał szefa Oskar.
- Udaje cwaniaka, ale boi się o swoje życie. Ze strachu zrobi dla nas wszystko. Jestem spokojny. Uruchom kontakty. Muszę wiedzieć co robią wspólnicy i mam nadzieję, że Esperanza nie zacznie chlapać jęzorem – odparł bez cienia zdenerwowania Santanez...

Na drugi dzień.

Coralos.

Cmentarz.

Kilkanaście osób skromnie żegnało Ricardo Sandovala. W pogrzebie uczestniczyła najwierniejsza grupka pracowników jego hacjendy, oczywiście z Tobiasem na czele. Była Carolina, jej rodzina oraz rodzina De La Fuente i bracia Munos. Wielu obecnych nie robiło tego z miłości dla zmarłego, ale dla dla jego końcowej zmiany i poświęcenia oraz oczywiście dla jego córki.

- Bóg wezwał dziś do swojego Królestwa Ricardo Sandovala. Wszyscy tu obecni ufamy i wierzymy, że od teraz zazna on szczęścia, będąc w lepszym świecie. Ricardo nie był bez wad, można nawet powiedzieć, że miał ich więcej od nas wszystkich razem tu wziętych, ale w odpowiednim momencie zaufał Bogu, powierzył się Panu, zmienił swoje życie, odnalazł ukojenie, odnalazł sens życia, odnalazł przebaczenie, odnalazł wreszcie drogę do Boga. Uzyskał nasze przebaczenie za życia, a teraz niech Pan ma go w swojej opiece, bo śmierć to nie koniec, lecz nowy początek. Początek czegoś lepszego. I tego właśnie teraz zaznaje Ricardo Sandovala. Niech spoczywa w pokoju. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen – zakończył modlitwę ksiądz Salvador.

Carolina złożyła kwiaty na jego grobie, zrobił to również Tobias i kilka innych osób, po czym ceremonia pogrzebowa powoli dobiegała końca.

- Piękna przemowa księdza. Jeszcze nie tak dawno nie zasługiwałby na te słowa, ale teraz wiem, że zasługuje. Zawsze będę o tobie pamiętać tato i zawsze będę pamiętać tylko pozytywne rzeczy. Możesz być tego pewien. Krótko byliśmy razem, ale może właśnie tyle wystarczyło żebym stała się silniejsza niż jestem – powiedziała nad grobem Carolina.
- Zmieniłaś siebie i co ważniejsze zmieniłaś jego. Jesteś cudotwórczynią kochanie. Była między wami nienawiść, ale w odpowiednim czasie zrodziła się miłość, córki do ojca i ojca do córki. On teraz jest już na pewno szczęśliwy. Nie martw się – przytulił ją Javier.
- Wiesz gdzie mnie szukać – powiedział do dziewczyny Tobias. Zamierzam spełnić życzenie szefa i pilnować aby nic złego ci się nie stało. Będę twoim ochroniarzem czy kimkolwiek zechcesz...
- To nie czas na takie rozmowy – zauważył Javier, który nigdy nie przepadał za Tobiasem.
- Porozmawiamy za dwa dni na odczytaniu testamentu ojca. Będziemy w kontakcie – odparła spokojnie Carolina. Idź już do samochodu kochanie, przyjdę za pięć minut.
- Dobrze skarbie. Potem pojedziemy do naszej hacjendy na obiad. Ojciec zaprasza ciebie oraz don Adriana i donię Lilianę...

Carolina skinęła głową na znak aprobaty. Javier skierował się już poza cmentarne mury gdzie czekali na niego ojciec i siostry, a dziewczyna jeszcze jakiś czas modliła się w ciszy i skupieniu...

Komisariat policji.

Marcelo Ruiz i Arturo Peralta podjęli współpracę mającą na celu sfinalizowanie wszystkich przestępstw, nadużyć i tajemniczych interesów związanych z Coralos. Na ścianie komisariatu wisiały już zdjęcia poszukiwanych Lucrecii De La Fuente, Simona Toredo i Manuela Rodrigueza. Czekano wciąż na najnowsze wieści dotyczące pościgu oraz na temat człowieka, który najprawdopodobniej zginął na bagnach.

- Lucrecia może jest rozkapryszona, ale także niesamowicie sprytna i inteligentna. Zadba o swoją skórę i na pewno dobrze się ukryła. Z pewnością razem z Simonem, bo to przecież oni współdziałali przy porwaniu Sergia. Obawiam się, że tak łatwo ich nie znajdziemy – stwierdził Arturo.
- Uda nam się. Ruszyliśmy tę aferę ćwierćwiecza i dokończymy ją zwycięsko – zapewnił Marcelo.

Po chwili do rozmawiających dołączył Bruno. Miał nowe wieści ze stolicy po otrzymaniu wyników analizy krwi z ubrania poszukiwanego mężczyzny z bagien.

- Mieliście rację – powiedział ochoczo. Zbadaliśmy próbkę i należy do Manuela Rodrigueza. To on został zraniony i to jego koń oraz ubranie znaleźliśmy przy bagnach!
- Znakomicie! – przyklasnął Marcelo. To kwestia czasu kiedy moi ludzie odnajdą ciało tego człowieka. Jednego mniej.
- O ile znajdą ciało. Inaczej nie uwierzę – wciąż podtrzymywał swoją historię Arturo...

Jakiś czas później.

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Uroczysty obiad w hacjendzie rodziny De La Fuente powoli dobiegał końca. Javier poszedł na spacer z Caroliną, a Marina i Soledad poprosiły księdza Salvadora aby został jeszcze chwilę. Chcieli wraz z narzeczonymi przekazać don Alejandrowi coś bardzo ważnego.

- Wiem, że dziś nie jest na to najlepszy moment... Rozumiem sytuację Caroliny, jej dramat i tą całą sytuację, ale czas aby w końcu odświeżyć stare sprawy. Tym razem jednak chcemy załatwić to skromnie i bez rozgłosu, ale jak najszybciej – powiedziała Marina.
- Konsultowaliśmy to już z księdzem – dodała Soledad.
- Ale co konsultowaliście? – zdziwił się Alejandro. Czyżbyście w końcu???
- Tak drogi teściu – wtrącił Gustavo. Może za drugim podejściem uda mi się poślubić twoją córkę.
- A mnie twoją drugą córkę – zauważył Sergio.
- To doskonała wiadomość! Nie macie pojęcia jak się cieszę! Wreszcie znowu nam się układa. Oby tym razem nikt nie przeszkodził waszemu szczęściu. Esperanza jest za kratkami, dzwonił również Arturo z wieścią o tym, że Manuel najprawdopodobniej nie żyje. Utopił się na bagnach. Szukają jego ciała. Weźcie te śluby i żyjcie wreszcie w szczęściu i spokoju, bo na to zasługujecie...
- Nie będziemy nagłaśniać tego wydarzenia, bo Lucrecia i Simon wciąż są na wolności. Nie chcemy aby znów nam przeszkodzili – powiedziała Marina.
- Najważniejsze, że będziemy małżeństwem – zapewnił ją Sergio.
- Otóż to! Jestem dumny z takich córek i z takich zięciów! – ucieszył się Alejandro przytulając Marinę i Soledad...

Tymczasem...

Pewien mężczyzna wygodnie siedział na kanapie, popijał piwo i oglądał przy tym telewizję. Drugi mężczyzna krzątał się jeszcze po kuchni, ale również z butelką w dłoni. Właśnie emitowano kolejny serwis informacyjny.

- Nad miasteczkiem Coralos powoli wychodzą słoneczne dni. Co prawda wciąż jeszcze nie złapano wszystkich podejrzanych związanych z napadami na hacjendę, ale wygnana rodzina De La Fuente wróciła już na swoje ziemie. Aresztowano już wielu ludzi zamieszanych w tę brudną aferę. Wg naszych najnowszych informacji wciąż na wolności są Lucrecia De La Fuente i Simon Toredo, zamieszani w przejęcie hacjendy z użyciem siły oraz przede wszystkim porwanie i zabójstwa. Natomiast niejaki Manuel Rodriguez, co nie jest jeszcze oficjalnie potwierdzone został najprawdopodobniej zamordowany i wrzucony do pobliskich bagien. Policja szuka jego ciała. To również jeden z poszukiwanych jeszcze wspólników Esperanzy Guzman, która dwa dni temu została aresztowana. Czekamy wciąż na potwierdzenie tych przypuszczeń i na najnowsze wieści z Coralos – miasta, którego losami mieszkańców żyje teraz cała Kolumbia...

Drugi mężczyzna nadszedł akurat na końcowe fragmenty tej informacji. Usiadł na drugim fotelu i spojrzał na przyjaciela, który nie mógł powstrzymać śmiechu. Ta sytuacja bardzo go bawiła.

- A więc jednak udało się, co? – zapytał kompan śmiejącego się do rozpuku mężczyznę.
- Taaaaak... Co za idioci Federico... Idioci! Oszukałem ich jak pięcioletnie dzieci. A wszystko przez kogoś z trójki Esperanza - Lucrecia – Simon! Gdyby wiedzieli...
- O czym mówisz?
- Zrobili mi tylko przysługę. Chcieli mnie zabić i zabili! Tak przynajmniej wszyscy sądzą. Założę się, że coś wstrzyknęli Diablo, bo on tak się nie zachowuje...
- Miałeś szczęście, że wtedy tam przejeżdżałem. Wyciągnąłem cię w ostatniej chwili, bo zanurzałeś się już po szyję. Inaczej już by cię wyłowili, ale martwego. Wyglądałeś jak strach na wróble! Ale przyznaję, że pomysł z zostawieniem tam ubrań, postrzeleniem w rękę i sfingowaniem własnej śmierci był tylko twój. To było genialne posunięcie! Ty potrafisz trzeźwo myśleć nawet w tak trudnej sytuacji!
- Otóż to Federico! Ręka wciąż mnie boli, ale teraz jestem w jeszcze lepszej sytuacji niż przedtem. A wiesz dlaczego? Bo zmarłych nikt się nie boi, a jako jako trup będę dla nich groźniejszy niż kiedykolwiek. Nie będą wiedzieli kto, kiedy i jak ich zaatakuje, a co najważniejsze nie będą mnie szukać. Telewizja mnie uśmierciła, wszyscy w to uwierzą, a po jakimś czasie wrócę i zemszczę się! Także na tych którzy chcieli mnie zabić. Jakie to zabawne!
- Co zabawne?
- Alejandro De La Fuente udawał zmarłego aby się zemścić. Teraz ja zagram jego metodami. Zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni. Twoje zdrowie Alejandro – uśmiechnął się złowrogo... Manuel!


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 17:38:06 25-07-09, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:48:29 25-07-09    Temat postu:

Super odcinek
Carlos nie miał wyjścia, musiał się zgodzić na zostanie szpiegiem. Oscar mu groził. Genialna scenka, bardzo mi się podobała. Santanez nie poddaje się, wróci w odpowiednim czasie.
Odbył się pogrzeb Rickiego. Piękna była przemowa księdza Salvadora. Carolina postanowiła jeszcze chwilę zostać przy grobie ojca, aby się jeszcze pomodlić. Biedna, bardzo cierpi.
Bruno powiadomił, że ubrania znalezione na bagnach należą do Manuela. Marcelo cieszy się, że taka kanalia nie żyje i że niedługoi wydobędą jego ciało. Arturo nie podziela jego optymizmu, nie jest taki głupi. Rzekł, że nie uwierzy dopóki nie zobaczy ciała.
U naszych parek sielanka. Przygotowują się do ślubów.
Okazało się, że wszyscy cieszą się przedwcześnie bo Manuel żyje. Szok. Uratował go jego przyjaciel, który akurat był w okolicy. Czyli jeszcze będzie się działo dzięki Manuelowi, który jeszcze namiesza.

Pozdrawiam i czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:33:25 29-07-09    Temat postu:

Dotarłem do 70tki - wkrótce skomentuję szerzej - ale nie mogę się postrzymać przed napisaniem jednej rzeczy:

Teraz, gdy ciemne charaktery dowiedziały się o ropie, pozabijają się nawzajemem, z resztą Isabela już kopnęła w kalendarz i to nie z przyczyn naturalnych.

Czuję, że osiągnęliśmy punkt kulminacyjny w tym serialu i przyznam, że czyta się go teraz z największą ciekawością i z poczuciem tak mrocznego, tak tajemniczego i tak zawiłego klimatu, jakiego jeszcze dotąd w tej genialnej produkcji nie mieliśmy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:43:39 31-07-09    Temat postu:

Jak obiecałem w poście powyżej, komentuję.

Akcja rozkręciła się na dobre. Ciemne charaktery ewoluują i zaczynają pokazywać różne swoje oblicza [te lepsze, jak Ricardo, i te jeszcze gorsze niż przypuszczaliśmy, jak Isabela].

Zdecydowanie największym hitem tych odcinków była Isabela. Niby słaba kobitka, a chciala wyrolować wszystkich. Postanowiła otruć nawet własnego męża. Napięcie wciąz rosło i gdy wydawało się, że jest na samym szczycie, spadła na same dno - zginęła. Wspaniły wzrost napięcia i wspaniałe zaskoczenie.

No właśnie ... Scena z zakończeniem 'ziemskiej wędrówki' Isabeli była niesamowita. Stylowa i przede wszystkim klimatyczna. Cały czas mroziło mi krew w żylach. Poza tym wystapił cięty język, który spowodował, że Isabaela zginęła, gdyby tyle nie gadała, tylko odrazu zrobiła pif-paf, pewnie teraz by rządziła. No coż, miała trochę z wariatki, a takie czasem nie myślą.

Szkoda mi tej postaci, wolałbym, aby zginął Ricardo lub Esperanza [mogłaby się spotykać w zaświatach z Marią Emilią ], ale taki już zamysł autora.

Teraz po tych chwilach grozy z ciemnymi charakterami, nadejdą chwilę grozy z jasnymi. Dramat Sergia i Mariny, tajemnice Bruna i Danieli, zwaśnione rody Javiera i Caroliny. Tylko co z Gustavem i Soledad - myślę, że im też się coś przytrafi.

Do tego dochodzi nam coraz bardziej rozwijany wątek Santaeza, który kieruje Manuelem i całą resztą, choć oni tego nie wiedzą.

Zakońxczę wypowiedź popularnym stwierdzeniem: Oj, będzie się działo ...





Gratulacje dla twórcy - genialnie łączy wątki i relacje między bohaterami - jest to rzecz trudna, zwłaszcza przy tak potęznej ilości bohateów. A poza tym cały czas jest trzymay poziom i fabuły, i realizacji.


Ostatnio zmieniony przez Val dnia 23:45:17 31-07-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:52:38 01-08-09    Temat postu:

96 ODCINEK

Kilka dni później.

Życie składa się z przeróżnych chwil radości, szczęścia, ale również smutku, bólu, rozpaczy i nieszczęść. Niestety w ostatnich kilku miesiącach dla rodziny De La Fuente nie było miejsca na wspaniałe momenty, nie było szans nawet na odrobinę zwyczajnego spokoju. Dopiero teraz miało to się zmienić. Powoli sytuacja wracała do normy i członkowie rodziny mieli nadzieję, że tym razem zacznie im się w końcu układać. Odzyskali dach nad głową, policja częściowo pokonała ich wrogów, a odejściem od problemów i finalizacją czegoś dobrego, pozytywnego i przede wszystkim pięknego w tej rodzinie miałyby być śluby córek don Alejandra De La Fuente z braćmi Munos, zresztą już za drugim podejściem. Uroczystości zaplanowano w ekspresowym tempie i miały one wyglądać bardzo skromnie, ale siłą rzeczy zanosiło się na wielkie ucztowanie w rodzinnej hacjendzie. Arturo Peralta miał zapewnić odpowiednią ochronę aby tym razem nie było niemiłych niespodzianek. Spokojem i swoim profesjonalizmem tonował on niewątpliwe zdenerwowanie niektórych członków rodziny. Niepewność była jakże normalna i ludzka zwłaszcza, że na wolności pozostawali ludzie, którzy nie tak dawno przecież uprowadzili Sergia na jego własnym ślubie. Niepokoił brak ciała Manuela, który nieoficjalnie uznany został za zmarłego, ale nie każdy w to wierzył. Natomiast proces Esperanzy trwał krótko. Nie dostała nawet adwokata, a na dodatek sama pogrążyła się w sądzie przyznając się jeszcze dodatkowo do zabójstwa Isabeli. Nie było więc wątpliwości. Za dwa zabójstwa, zaplanowanie trzeciego i wiele innych przestępstw skazano ją na dożywocie i odesłano do więzienia dla kobiet o zaostrzonym rygorze. Wydawało się, że jest skończona podczas gdy Manuel, Simon, Lucrecia czy Rodrigo Santanez starali się przeczekać tą trudną dla nich sytuację i w odpowiednim dopiero momencie wrócić do gry. Carolina stopniowo dochodziła do siebie mając wsparcie Liliany, Adriana i przede wszystkim Javiera. W spadku po ojcu otrzymała praktycznie wszystkie jego posiadłości i pieniądze, łącznie z hacjendą, która była niestety w opłakanym stanie, ale tam właśnie Carolina miała kiedyś zamieszkać i przypomnieć wszystkim nazwisko Sandovala. Nieużywane mieszkanie na obrzeżach Coralos otrzymał Tobias, który mimo sprzeciwów Javiera pragnął być blisko Caroliny i strzec ją przed wszelkimi niebezpieczeństwami. Dziewczyna nie miała natomiast pojęcia, że Carlos znów jest tuż obok, gdyż zakwaterował się ponownie w Coralos. Z kolei Arturo odzyskawszy stanowisko komendanta chciał uporządkować także inne swoje sprawy. Postanowił odnaleźć Mirandę, której brak mimo wszystko dość znacznie odczuwał. Jednak najważniejszym wydarzeniem były nadchodzące wielkimi krokami śluby Mariny z Sergiem i Soledad z Gustavem.

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Dziś nadszedł wielki dzień dla sióstr De La Fuente. Marina miała w pamięci nieprzyjemne chwile związane z czekaniem na ukochanego przed kościołem kilka miesięcy temu, ale tym razem starała się zachować spokój. Wiedziała przecież, że pierwsze niepowodzenie nie było winą Sergia, lecz intrygi Lucrecii i Simona. Jej siostra nie mogła w takiej chwili wychodzić wtedy za mąż za Gustavo. Minęło sporo czasu i obie znów miały stanąć przed ołtarzem z tymi samymi partnerami u boku. Miały nadzieję, że tym razem gdy wyjdą z kościoła będą nosiły już inne nazwisko. Nazwisko Munos. Teraz jeszcze na niespełna dwie godziny przed ślubem obie przebierały się, się, a odpowiednie ku temu osoby poprawiały im makijaż.

- Już gotowe? Szybko poszło tym razem – powiedziała Marina spoglądając w lustro.
- I sprawnie – dodała Soledad siedząc naprzeciwko w fotelu.

Obie wyglądały ślicznie będąc umalowane i we wspaniałych sukniach ślubnych. To jeszcze bardziej podkreślało ich urodę, która była nieprzeciętna.

- Zobaczysz, że nasi chłopcy padną z wrażenia gdy nas ujrzą – cieszyła się Soledad.
- Oby tylko tym razem nie było żadnych niespodzianek. Cieszę się, że Manuel nie żyje, a Esperanza jest w więzieniu, ale olbrzymie zagrożenie stanowi nasza szalona kuzynka. Ona na swój sposób kocha Sergia i chce go mieć dla siebie. Póki jest na wolności będę się bała, że w każdej chwili może wyciąć mi kolejny numer. I do tego jej wspólnik Simon. Na pewno nie spodoba mu się, że znów wychodzę za Sergia – stwierdziła Marina.
- Nie myśl o tym. Tym razem niczego nie zaplanują. Po pierwsze nasze śluby nie były tym razem planowane wiele miesięcy wstecz i mało kto o nich wie. Co prawda w Coralos wszystkie wieści rozchodzą się szybko, ale nawet gdyby ta wiadomość do nich dotarła, to nie odważą się nas zaatakować, bo wiedzą, że policja ma ich na oku. Myślę, że są daleko stąd w jakiejś kryjówce i nie wychylą spoza niej nosa.
- Obyś miała rację. Pragnę aby ten dzień był najpiękniejszym dniem w moim życiu. Nie chcę kolejnego horroru – przyznała Marina...

Tymczasem...

Alejandro był już gotowy, podobnie zresztą jak Valeria, Martin i Javier. W czwórkę rozmawiali w salonie o ostatnich wydarzeniach.

- Miło jest patrzeć na swoją hacjendę, która jest teraz we właściwych rękach. Znów mam swoje tereny, swoich pracowników, swoje konie. Ale wbrew pozorom to nie jest dla mnie najważniejsze. Oddałbym to wszystko w zamian za szczęście moich córek. Dziś mam i jedno i drugie. One spełniają swoje marzenia i wychodzą za mąż, a w Coralos nastała wreszcie sprawiedliwość. Musiałem to zrobić. Chociażby przez pamięć o Marii Emilii – westchnął Alejandro.
- Nie martw się tato. Już i tak dużo zrobiłeś. Już kilka osób zamieszanych w śmierć mamy nie żyje, a Esperanza trafi dziś do więzienia. Mama na pewno patrzy na to co się dziś wydarzy z nieba i błogosławi nam. Cieszy się, że tak to wszystko się skończyło i że jej córki znalazły dla siebie odpowiednich mężczyzn – odparł Javier.
- Jest tak jak mówi Javier. Poszukiwaniem prawdy odkupiłeś swoje winy wobec Marii Emilii. Jesteś dobrym człowiekiem, wiesz co jest dobre, a co złe. Twoja żona byłaby z ciebie teraz dumna – poklepał brata po plecach Martin.
- Cieszę się, że Esperanza zapłaci za swoje. Przez nią wylałam wiele łez gdy osaczyła mojego męża. Nie zdziwiłabym się gdyby i jego to ona właśnie zabiła. Należało się tej harpii za wszystko co w życiu zrobiła. A jak krzyczała w sądzie... Teraz będzie miała dużo czasu na rozmyślanie za kratami. A na pewnie nikt jej tam życia nie umili – wtrąciła Valeria.
- Ta kobieta to żmija. Każdy z nas miał z nią rachunki do wyrównania. Teraz pozbyliśmy się jej raz na zawsze – powiedział Alejandro...

Stolica.

Więzienie dla kobiet.

W tym miejscu życie toczyło się wolno i codziennie w taki sam sposób. Skazane więźniarki mogły zapomnieć tam o łatwym życiu. Zaostrzony rygor powodował, że nie miały żadnych praw, a co najwyżej dodatkowe obowiązki, które miałyby być dla nich jeszcze jedną karą w trakcie spędzania swojej odsiadki. Nadszedł czas dla nich na krótką chwilę spaceru na świeżym powietrzu. Z lotu ptaka wyglądały jak mrówki z wokół tego wielkiego obszaru więzienia i jego wysokich murów. Nagle zrobiło się jednak ciekawie, bo właśnie na placu pojawiła się policyjna furgonetka, z której po chwili wyłoniły się twarze kolejnych kobiet-skazańców. Dziesięć nowych więźniarek ustawiło się w jednym szeregu iw milczeniu czekało na to co się teraz wydarzy. Wśród nich była oczywiście Esperanza Guzman, która rozglądała się z ciekawością swojemu nowemu miejscu zamieszkania. Kobiety zostały przywitane przez szefową więzienia, blisko pięćdziesięcioletnią kobietę z surową miną na twarzy, której towarzyszyło kilka innych strażniczek. Dała ona znać ludziom z policji, że wszystko gra i mogą już odjechać. Spojrzała z niemałą satysfakcją na nowo przybyłe więźniarki, zakaszlała i przygotowywała się do krótkiej przemowy. Taka sytuacja była dla niej codziennością wykonywaną od kilkudziesięciu lat, ale za każdym razem sprawiało jej to przyjemność. Chciała podkreślić, że to jej teren i to ona tu rządzi.

- Jestem naczelniczką tego więzienia i na początek powiem wam, że macie wielkiego pecha skoro tu właśnie trafiliście. Nazywają mnie tu diablica i jestem im za to wdzięczna. Bardzo lubię to przezwisko, bo jest w stu procentach trafione. Ale do rzeczy. Wiem za co tu trafiłyście i jakimi jesteście ludźmi. To więzienie o zaostrzonym rygorem, więc zapomnijcie o wszystkich miłych chwilach jakie miałyście za tymi murami. Ja tu rządzę i ja tu stanowię prawo. Za każde wasze krzywe spojrzenie odpłacę wam pięknym za nadobne. Sprawię, że odechce wam się tu żyć. Nie będzie żadnych ulg z racji tego, że jesteście kobietami. Będzie tak samo traktowane jak męscy skazańcy w swoich więzieniach. Tacy ludzie jak wy nie powinni w społeczeństwie w ogóle istnieć, ale skoro już jesteście, to ja wam pokażę gdzie jest wasze miejsce. Tutaj jesteście zwykłymi pasożytami. Nowe zawsze mają najgorzej, więc lepiej bądźcie grzeczne, to może jakoś przeżyjecie, ale jedno jest pewne. Skoro jesteście zbrodniarkami to na pewno kiedyś traficie do piekła. Ja wam to ułatwię. W tym więzieniu będziecie miały piekło za życia – powiedziała kobieta zwana „diablicą”.
- Skończyłaś już? – zapytała nagle jedna ze stojących w rzędzie więźniarek, na której słowa kobiety nie zrobiła żadnego wrażenia.

Diablica ze spokojem podeszła do niej, uśmiechnęła się jej w twarz, a potem nagle nieoczekiwanie zadała jej z całej siły cios z pięści prosto w brzuch. Więźniarka tylko jęknęła z bólu i zgięła się w pół.

- Jeszcze jakieś sugestie? – zapytała diablica rzucając na ziemię jakieś klucze, które cały czas kurczowo trzymała w ręku. Stojące w rzędzie kobiety spojrzały od razu co dzieje się z tym kluczem i gdzie spadł. To również nie spodobało się szefowej więzienia.
- Jak do was mówię macie mnie słuchać i patrzeć prosto we mnie. Nawet gdyby jechał tu czołg, nie możecie wykonać żadnego ruchu bez mojej zgody! Szybko pojmiecie moje zasady i będziecie chodzić jak w zegarku, prawda?

Mówiąc te słowa diablica patrzyła wprost w oczy Esperanzy, która miała wysoko podniesioną głowę i milczała nie chcąc się narazić.

- Tak, pani naczelnik – skinęła głową Esperanza.
- Doskonale. Posłuszeństwo popłaca – poklepała ją po policzku diablica. A teraz moje pomocnice zaprowadzą was do środka. Dostaniecie swoje numery i swoją celę. Zacznijcie się przystosowywać. Przeżyjecie tu niezapomniane chwile...

Jakiś czas później.

Mieszkanie braci Munos.

Sergio i Gustavo byli jeszcze bardziej zdenerwowani niż za pierwszym razem. Ledwo zdążyli na czas przebrać się i założyć garnitury. Do rozpoczęcia ceremonii zostało bowiem niewiele czasu.

- Zawsze wszystko na ostatnią chwilę! Spóźnimy się! – krzyczał zdenerwowany Gustavo zamykając mieszkanie.
- Tak to jest gdy nie ma Caridad. Szkoda, że nie może być na naszych ślubach, ale musiała niestety jechać do chorej matki aby się nią opiekować – odpowiedział Sergio.
- Jedziemy, bo nie ma czasu do stracenia. Na pewno jeszcze będziemy musieli przejechać przez te wszystkie kordony bezpieczeństwa, jakie na drodze i wokół kościoła ustawił Arturo i jego ludzie.
- To jedź, a nie gadaj! Spóźnimy się na własny ślub i jeszcze Marina znowu pomyśli, że jej zwiałem.
- Ja jeszcze mógłbym zwiać, bo miałbym drugą szansę, ale ty módl się lepiej żebyśmy zdążyli.
- Najlepiej to dojedźmy na miejsce i nie zabijmy się po
drodze – stwierdził Sergio zamykając drzwi samochodu i po chwili bracia odjechali z piskiem opon aby jak najszybciej dotrzeć do kościoła przed pojawieniem się tam ich przyszłych żon.

Ich odjazd obserwowali z daleka Lucrecia i Simon. Nie kryli wściekłości domyślając się w jakim kierunku i w jakim celu elegancko ubrani bracia Munos wyjechali z domu.

- Jednak to nie plotki. Dziś jest ich ślub, ale tym razem nie możemy ryzykować – westchnął zrezygnowany Simon.
- Masz rację. Niech się cieszą, ale ten się śmieje kto się śmieje ostatni. Z tym większą satysfakcją rozbiję kiedyś ich małżeństwo. Dziś będą się cieszyć, a jutro przyjdzie nowy dzień, w którym dla ich szczęścia nie będzie już miejsca – powiedziała tajemniczo Lucrecia...

Tymczasem...

Federico uratował Manuelowi życie, pożyczył pieniądze i zaproponował mu w tych trudnych dla niego chwilach dach nad głową. Miał też nadzieję, że Manuel odwzajemni jego uczucie. Jednak Rodriguez choć miał gejowskie skłonności, to jednak nie był idiotą i wiedział co jest dla niego najważniejsze. A póki co musiał się ukrywać i liczyć, że w swoim czasie jeszcze wróci do gry o wielkie pieniądze. Mieszkanie Federica było dla niego wręcz idealne, ale nachalność przyjaciela wychodziła mu już bokiem. Manuel czuł, że jego towarzystwo nie jest mu zbyt na rękę, ale z wdzięczności za uratowanie życia wytrzymał z nim pod dachem kilka dni. Niestety miarka się przebrała gdy Federico zaczął być w stosunku do niego natarczywy. Mężczyzna kąpał się właśnie w swojej łazience, śpiewał jakieś zbereźne melodie i najwyraźniej czekał aby Manuel do niego dołączył.

- Co z tobą Manuel? Wiem, że czujesz się trochę nieswojo, ale żyjemy ze sobą już kilka dni i powoli się chyba przyzwyczaiłeś. Obiecałeś mi chociaż wspólną kąpiel. Czekam na ciebie. Pół mojej wanny zawsze jest dla ciebie...
- Co za obrzydliwiec! – mruknął tylko Manuel nie reagując na słowa kompana.

Po chwili do głowy wpadł mu szalony pomysł. Zauważył, że przed wejściem do łazienki leży suszarka należąca do Federica. Wziął ją tylko do ręki, a humor od razu mu się poprawił. Uśmiechnął się szeroko, powstrzymał śmiech i wciąż udawał poważnego.

- Przyjdziesz czy nie? Nie będę czekał ani minuty dłużej!
- Już idę Federico! Przygotuj się na niecodzienne wrażenia! – odparł Manuel.
- Wreszcie mówisz jak człowiek! To mi się podoba.

Manuel wszedł z suszarką w ręku do łazienki. Podłączył ją do prądu i położył na pralce. Następnie odsunął zasłonę i zobaczył kąpiącego się jak król Federica w wannie.

- Jesteś wreszcie! Wejdziesz? – zapytał Federico.
- Za chwilę mój drogi – odparł z ironicznym uśmiechem na twarzy Manuel.
- Jak ładnie do mnie mówisz. Wiedziałem, że podzielasz moje zdanie. Nas łączy niesamowity związek. Aż iskry lecą gdy jesteśmy koło siebie. Wejdź do wanny. Na co czekasz?
- Masz rację Federico. Za chwilę będą leciały iskry i to w zawrotnym tempie.
- A co robi moja suszarka na pralce?
- Skorzystałem z niej, bo myłem głowę przed tobą. Ale skoro mnie prosisz to wykąpię się raz jeszcze. Chyba nie masz nic przeciwko co do suszarki?
- Ale czemu nie wyłączyłeś jej z prądu? Nie widziałem jej tu wcześniej. Co jest grane?

Manuel spojrzał na Federica wymownie i w taki sposób, że tamtemu aż ciarki przeszły ze strachu.

- Zbladłeś przyjacielu. Czyżbyś się czegoś bał?
- Odłącz suszarkę od prądu. Nie lubię jak jest blisko wody.
- Masz rację. Ostrożności nigdy za wiele... Takie zwykłe urządzenia, a może nawet zabić – powiedział Manuel biorąc suszarkę do ręki i włączając ją, bawiąc się przez chwilę.

Nie wyciągnął jej jednak z prądu, lecz jednym szybkim ruchem wrzucił z premedytacją do wody.

- Nie! – zdołał tylko krzyknąć Federico, ale było dla niego za późno na ratunek.

Wszystko działo się teraz w błyskawicznym tempie. W kilka sekund prąd zetknął się z wodą, a Federico trząsł się niesamowicie raz w jedną, raz
w drugą stronę, aż oczy niemal wyszły mu z orbit. Był bez szans. Po dobrej chwili przestał jednak telepać się, a uspokoiła go śmierć. Manuelowi nie drgnęła nawet powieka i patrzył na dziejące się kilka metrów przed nim wydarzenia z takim samym spokojem z jakim ogląda się telewizję. Upewniwszy się, że Federico przeniósł się na tamten świat, odłączył suszarkę z prądu.

- Prosiłeś o to, więc wyłączyłem. Żaden człowiek nie wytrzyma takiego napięcia. Mówiłem ci, że między nami zaiskrzy i dotrzymałem słowa – uśmiechnął się Manuel spoglądając na dzieło zniszczenia jakie miał przed sobą...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 15:49:39 02-08-09, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:04:27 02-08-09    Temat postu:

Super odcinek
Nareszcie nadeszły szczęśliwe dni dla rodziny De la Fuente. Siostry szykują się do ślubu, Alejandro odzyskał hacjendę, ale dla niego najważniejsze jest szczęście córek. Jak cudownie. Mam nadzieje, że już będzie lepiej. Ale w życiu niestety różnie bywa. Manuel żyje i na pewno niedługo pojawi się i zechce się zemścić.
Esperanza nie będzie miała lekko w więzieniu. I dobrze. Naczelniczka zwana "Diablicą" to ostra babka. Pokazała więźniarkom kto tu rządzi. Bardzo ciekawa postać. Mam nadzieję, że będzie więcej takich scenek z jej udziałem.
Ostatni scenka zarąbista. Manuel miał już dość Federica, który uratował mu życie. Przyjaciel zaczął go zapraszać do wspólnej kąpieli. Uśmiałam się w tym momencie. Mówił o swoim uczuciu i że iskry lecą miedzy nimi. Oj poleciały iskry, ale całkiem inne niż wyobrażał sobie Federico, elektryczne. Manuel zabił go wrzucając suszarkę do wanny. Pięknie się odwdzięczył za uratowanie życie, nie ma co
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29 ... 48, 49, 50  Następny
Strona 28 z 50

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin