Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W labiryncie kłamstw
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31 ... 48, 49, 50  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu?
Manuel Rodriguez
12%
 12%  [ 1 ]
Esperanza Guzman
12%
 12%  [ 1 ]
Lucrecia De La Fuente
12%
 12%  [ 1 ]
Rodrigo Santanez
0%
 0%  [ 0 ]
Carmen Gordillo
0%
 0%  [ 0 ]
Oskar Gutierrez
0%
 0%  [ 0 ]
Tobias Castillo
0%
 0%  [ 0 ]
Manuel, Esperanza i Santanez
12%
 12%  [ 1 ]
Manuel i Esperanza
37%
 37%  [ 3 ]
Ostatni odcinek powinien być bez villanów
12%
 12%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 8

Autor Wiadomość
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 17:47:16 19-08-09    Temat postu:

Jak miło czytać na bieżąco odcinek - wreszcie po nadrabianiu stu odcinków, robię to

Wiedziałem, że Valeria zajmie miejsce Marii Emilii - ciekawe, czy jej związek z Alejandrem nie napotka żadnych przeszkód - mniejszych lub większych.

Wreszcie pozbyto się Simona, teraz tylko czekać na Lucrecię. Manuel nie przestaje mnie zadziwiać - to jedyna osoba mająca łeb na karku bez względu na czas i miejsce.

Daniela i Bruno [mroczne tajemnice], Marian i Sergio [osoby 'trzecie'] oraz Carolina i Javier [nienawidzące się rody] przeszli swoje, ale są już szczęsliwi, tak jak Soledad i Gustavo, którzy do tej poty nie mieli żadnych przeszkód - i to się zapewne zmieni, bo nadciąga Carmen. Ta pani i Esperanza chyba połączą siły i opuszczą 'SPA', pierwsza, by odzyskać faceta, druga, by się zemścić i nie będzie to miłe dla reszty bohaterów.

Coraz więcej wiemy o Santaezie, ciekawe jaką rolę ostatecznie odegra, a najbardziej jestem ciekawy, kto zatruje życie bohaterom w finałowych odcinkach, zbliżającym się wielkimi krokami, a ich klimat już czuć - stawiam na Esperanzę, w końcu to siostra Marii Emilii, od której wszystko się zaczęło, choć wolałbym, aby był to Manuel.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 17:59:25 19-08-09    Temat postu:

Val - Santanez to nie jest taka byle jaka postać. Wokół niego wszystko się kręci, a teraz dowiemy się o niej znacznie więcej niż w ciągu tych stu odcinków

Dodam tylko, że rodzinę Santaneza zagrają:

- Lilibeth Morillo jako jego żona Renata



- Diana Neira jako jego córka Laura

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:03:11 19-08-09    Temat postu:

Domyślam się, że Santaez nie jest byle kim, w końcu wszystkie ciemne typy były pionkami w jego grze, a teraz gdy powoli ich ubywa, sam wkracza do akcji. Nie zmienia to jednak faktu, że chyba wszyscy zżyli się bardzij z Manuelem czy Esperanzą, dlatego to na nich liczę w finale, ale wszystko zależy do weny autora, który zapewne nas nie zawiedzie, tak jak nie zawodził doltej poty.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 18:17:08 19-08-09    Temat postu:

Cieszę się, że nadrobiłeś odcinki, bo teraz komentując każdy na bieżąco, skupisz się na nim dogłębnie i nie umkną Ci żadne wątki
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:23:24 19-08-09    Temat postu:

Greg20 napisał:
Cieszę się, że nadrobiłeś odcinki, bo teraz komentując każdy na bieżąco, skupisz się na nim dogłębnie i nie umkną Ci żadne wątki


Dokładnie, to wiele ułatwa. Jeżeli chodzi o czytanie to skupiałem się na wszystkim, jednak w komentarzach, gdy zbierało się tylko odcinków do opisania, było cięzko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:59:23 19-08-09    Temat postu:

Super odcinek. Pełen akcji i humoru, jak to u Ciebie

Ale do rzeczy. Jakie szczęście, że zabito Simona. Jednego drania mniej. Ale pozostają inni. Lucrecia i Manuel, który ma zawsze łeb na karku. Zostawił wybuchową niespodziankę. Domyślałam się, że coś szykuję. Arturo nie wierzy, że za tym wybuchem stoi Lucre. Ona sama by tego nie wymyśliła, ktoś musiał jej pomagać. Dowiedział się też, że to nie Manuel był w bagnach. Wyszedł wściekły. Ciekawi mnie kiedy nastąpi konfrontacja jego z naszym ciemnym charakterem. Oj, krew się poleje.

Carmen wyznała Espe troszkę o swojej przeszłości. Kochała i nadal kocha Gustka, ale ten ją odtrącił. I to przez nią ich siostra nie żyje. Oddała ją ludziom Tobiasa, a ci zgwałcili ją i zabili. Co za żmija. A Espe wpadła na pomysł żeby się zemścili. Zaproponowała ucieczkę. Carmen jej nie ufa, na razie. Ale coś mi się wydaje, że zrealizują jakoś ten plan. A wtedy... będzie się działo.

W hacjendzie radość i miłość. Valeria i Alejandro, Sergio i Marina, Gustek i Sole. Ale przeczuwam, że niedługo coś się wydarzy.

Rodrigo postanowił schronić się u rodziny. Tam go nie znajdą, bo pewnie mało osób wie, że ma żonę i córkę.

Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 17:21:24 20-08-09    Temat postu:

102 ODCINEK

Jakiś czas później.

Rodrigo Santanez rozłożył się jak król na kanapie zamyślając się głęboko. Czekał aż najważniejsze kobiety w jego życiu wrócą z kuchni. Córka nakryła już do stołu, a po chwili żona przyniosła mu na stół gorący obiad. Czując ładny zapach mężczyzna poderwał się na nogi i zajął swoje miejsce.

- Jeszcze gorące tato – uśmiechnęła się Laura.
- Takie jest najlepsze córeczko – odparł Rodrigo zabierając się za jedzenie.
- Nie sądziłam, że wrócisz i sprawisz nam taką niespodzianką. Dlatego robiłam ten obiad na szybko i nie wiem czy będzie ci smakował – wtrąciła Renata.
- Nie marudź już! Czasami mam dość twojego biadolenia! Zawsze dobrze gotujesz i ja o tym wiem. Przyjechałem, więc spędźmy ten czas w rodzinnym gronie. Nawet nie wiecie jak za wami tęskniłem...
- My za tobą również kochanie. Dlaczego nie dałeś nam znać, że przyjedziesz?
- Interesy moja droga... Nigdy nie wiadomo kiedy znajdziesz czas na urlop. Mi się udało akurat teraz...
- Nie możesz być tu gdzie my tato? – spytała córka. Twoje częste wyjazdy powodują, że jesteśmy smutne. Większość czasu spędzamy same... Na niewiele nam pozwalasz. Te twoje ograniczenia... Sąsiedzi śmieją się z nas, że jesteśmy dzikuskami, nie mamy znajomych ani przyjaciół, prawie nigdy nie wychodzimy z domu...

To już było za wiele dla Santaneza, który nie mógł pojąć jak żona i córka mogą mieć jeszcze do niego jakieś pretensje.

- O co wam chodzi do cholery? Co to za zachowanie przy stole Laura?
A ty jej jeszcze na to pozwalasz! Jaka z ciebie matka? To mi się nie podoba! A może masz kochanka, co? Przyznaj się! Źle wam tu? Nic nie robicie, nie musicie pracować, bo to ja cały czas zarabiam na rodzinę i dzięki mnie jeszcze nie zdechliście z głodu! Przesyłam wam co miesiąc pieniądze, bo pamiętam o was i jesteście dla mnie najważniejsze! Dla tego nieustannie pracuję i nie ma mnie w domu! Nie robię tego dla siebie tylko dla was! Kiedy to zrozumiecie? Interesy wymagają czasu, mnóstwa pracy i energii. Nie ma nic za darmo na tym świecie! Mam nadzieję, że pojmujecie to co do was mówię?!
- Przepraszam tato. Nie unoś się tak. Ja chciałam tylko powiedzieć, że...
- Nie będę jadł w takiej atmosferze! Weź ten talerz! Odechciało mi się wszystkiego!
- Ale Rodrigo... Proszę cię... Nie rób nam tego. Wiem, że Laura przesadziła, ale nie chciała powiedzieć nic złego. Obie wiemy, że robisz to wszystko tylko i wyłącznie aby nam żyło się lepiej. Doceniamy to...
- Właśnie widzę! Jesteście nieposłuszne! Nie cierpię takiego zachowania z waszej strony!

Santanez był wściekły i niewiele brakowało a podniósłby rękę na Renatę, ale nagle zadzwoniła jego komórka. To był Oskar.

- Widzisz kochanie? Nawet na urlopie mnie potrzebują. To telefon z pracy – burknął tylko i wyszedł z telefonem do drugiego pokoju pozostawiając załamaną żonę i zapłakaną córkę.

Rodrigo zamknął drzwi drugiego pokoju i upewnił się, że żadna z kobiet nie poszła za nim oraz że nikt nie będzie go podsłuchiwał.

- Mogę rozmawiać – powiedział Rodrigo. Zrobiłeś to co chciałem?
- Oczywiście. Ta prześliczna kobitka jest już w wyznaczonym przez pana miejscu. Zająłem się tą sprawą. Ona czeka na pana i usycha z miłości – odparł z uśmiechem Oskar patrząc na związaną Mirandę. Dziewczyna usiłowała krzyczeć, ale uniemożliwiała jej to taśma jaką miała przyklejoną na ustach.
- Doskonale... Pamiętaj, że nie może spaść jej włos z głowy. Musi jednak wiedzieć, że tym razem to nie są żarty. Niech się wystroi i zrozumie, że mnie żadna kobieta mi nie odmawia. Miałem inne plany, ale być może jeszcze dziś ją odwiedzę...
- Na pewno się ucieszy gdy jej o tym powiem...
- A zmieniając temat... Co nowego w Coralos? Carlos Medrano sprawdza się jako informator?
- Tak. Pieniądze zadziałały na niego jak balsam. Dzwonił już do mnie. Siostry De La Fuente wyszły za mąż za braci Munosów. Esperanza siedzi w więzieniu, ale jest niegroźna. Policja zastrzeliła Simona Toredo, który próbował zgwałcić jakąś kobietę, ale wciąż poszukują Lucrecii i Manuela. I teraz najciekawsze. Nie uwierzy pan, ale Manuel żyje i tylko upozorował własną śmierć! To chyba wszystko z nowości które mi powiedział...
- Manuel to sprytny lis. Taki to ma siedem żyć. Może mi się jeszcze przydać. Jeśli żyje to zechce się ze mną skontaktować. To samo Lucrecia... Bez moich pieniędzy długo nie wytrzymają. A co do tego kretyna Simona... On zawsze myślał nie tym co trzeba. Nie wzrusza mnie jego koniec. Esperanza też chyba nie wyjdzie już z więzienia żywa. Skoro nie sypie, to ocali skórę. Jedno jest pewne. W tej grze zostaną najsilniejsi. Przyjmę błagających o pomoc Manuela i Lucrecię, bo jeszcze mogą mi się przydać. Walka o hacjendę wciąż trwa. Informuj mnie o wszystkim i przygotuj moją królową na dzisiejszy wieczór – stwierdził Santanez...

Stolica.

Więzienie dla kobiet.

Esperanza siedziała na swojej pryczy i rozmyślała. W jej głowie roiło się tysiące tajemniczych myśli. Przede wszystkim była żądna zemsty, ale żeby mogła ją zrealizować, musiałaby najpierw wydostać się jakoś z tych przeklętych murów. A choć nienawidziła Carmen to zrozumiała, że bez jej pomocy ucieczka jest niemożliwa. Czuła, że swoją opowieścią o braciach Munos zrobiła krok naprzód aby zjednać ją do siebie, ale do rozpoczęcia współpracy było jeszcze bardzo daleko.

- Diablica przyzwala jej na wszystko, bo nikt nie potrafi jej się sprzeciwić. Ona wciąż mało mnie zna i uważa za niezbyt groźną. To musi się zmienić i już wiem jak! Pozbyłabym się jej gołymi rękami, ale Carmen jest bardzo zagadkowa. Dzięki niej mogę stąd uciec i zrealizować swoją zemstę. Nie mogę jej zabić. Przynajmniej nie teraz... Ale mogę pokazać jej kim naprawdę jestem. Zemszczę się na jej towarzyszkach – szelmowski uśmiech rozpromienił twarz Esperanzy.
- Z czego tak się śmiejesz? – spytała Barbara na ten przedziwny widok.
- Musisz mi pomóc. Potrzebuję jakiegoś ostrego narzędzia! Szpikulca lub noża. Można go tu gdzieś dostać?
- Co ty kombinujesz?
- Lepiej żebyś nie wiedziała... Nie mów, że wszystko załatwia Carmen za pośrednictwem diablicy, tak?
- Z tego co wiem to nie... Diablica pozwala na wiele, ale dla niej najważniejsza jest praca. Nie pozwoliłaby aby ktoś się do niej doczepił. Wiem jednak, że jest taka jedna strażniczka. Krążą o niej pogłoski, że za pieniądze dostarczy ci wszystko. Nazywa się Margarita...
- Teraz nie mam pieniędzy, a mój adwokat nawet się tu nie zjawił – zmartwiła się Esperanza...
- Chcesz zemścić się na Carmen i jej towarzyszkach, co? Mam coś co cię z pewnością zainteresuje...

Barbara sięgnęła po leżący obok jej poduszki szpikulec. Pokazała go Esperanzie, której aż zaświeciły się oczy.

- Skąd go masz?
- Zdobyłam dawno temu od takiej jednak więźniarki. Strzeże mnie w nocy przed różnymi niespodziankami. Nikt nie wie, że go mam, więc uważaj. Zrób co chcesz zrobić, ale mnie w to nie mieszaj. Jeżeli załatwisz którąś z nich to będzie mi to na rękę, ale jak coś pójdzie nie tak, to nie próbuj mnie wsypać. Ja tylko z pozoru jestem taka dobra...
- Nie martw się. Wszystko pójdzie dobrze. Już ja im pokażę! – cieszyła się Esperanza biorąc szpikulec do ręki...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Cztery duże walizki leżały już na schodach. Wszystko było zapięte na ostatni guzik i dwie małżeńskie pary były już gotowe na swoją podróż poślubną. Sergio i Marina oraz Gustavo i Soledad wybierali się właśnie na kilkutygodniowe wakacje do Europy. Nadszedł czas aby zmienić nieco klimat i odpocząć oraz dać upust swojemu szczęścia.

- Ach te kobiety... Po co napchały tam aż tyle rzeczy? Nie rozumiem kobiet – westchnął Gustavo targając walizkę swojej oraz żony.
- Nie martw się tym, bo ja mam gorzej. Marina wzięłaby ze sobą cały ten dom gdyby tylko mogła – śmiał się Sergio.
- Jasne jasne... Potem jeżeli czegoś zapomnisz, to będzie to oczywiście moją winą – denerwowała się Marina. Ty wziąłbyś najchętniej jedną koszulę, jedne spodnie i okulary słoneczne. Nic więcej nie potrzeba ci do szczęścia...
- Do szczęścia potrzebna jesteś mi tylko ty kochanie...
- Coś czuję, że te wakacje będą bardzo zabawne – śmiała się Soledad. Chodźmy, bo musimy dojechać jeszcze na lotnisko...

W tym samym czasie w innym pokoju za zamkniętymi drzwiami debatowali zdenerwowany Arturo Peralta oraz Alejandro i Martin.

- Cholera jasna! Miałem złe przeczucia co do Manuela. Wiedziałem, że taki drań jak on mógł się wywinąć! – denerwował się Alejandro.
- A co ja mam powiedzieć? Nie dość, że oszukał nas wszystkich jak dzieci, to jeszcze zabił moich ludzi. Sądzę, że wrobił się Simona i współpracuje z Lucrecią - odparł Arturo.
- A młodzi właśnie wyjeżdżają w podróż poślubną. Powiecie im o Manuelu? – spytał Martin.
- Lepiej nie. Po co psuć im wakacje i podróż poślubną. Manuel ma łeb na karku i nie odważy się zaatakować. Skoro się ukrywa, to raczej przeczeka ten gorączkowy okres. Jeśli kogoś zaatakuje, to niech ich, lecz mnie – zauważył senior rodu De La Fuente.
- O to się nie martw. Moi ludzie wciąż będą na twoje zawołanie. Wzmocnią straż hacjendy. Obiecuję, że dorwę zarówno Manuela jak i Lucrecię oraz przede wszystkim człowieka który za tym stoi. Niestety niejaki Rodrigo Santanez zapadł się pod ziemię – stwierdził nieco podłamany Peralta...

Tymczasem...

Manuel i Lucrecia wrócili do mieszkania zajmowanego przez Federica. Rodriguez wiedział jednak, że ta kryjówka choć jest doskonała, to nie przyda się na dłuższy okres. Policja w końcu znajdzie przecież ciało denata, rozpozna jego tożsamość i odnajdzie to mieszkanie. Póki co tymczasowo mógł on jednak spędzić tu jeszcze jakiś czas, aby spokojnie pomyśleć co dalej.

- Lepsze mieszkanko niż u Simona. Urządziłeś się – przyznała Lucrecia, zaciekawiona wyglądem tej nowej kryjówki.
- Jak widzisz nie jest to chlew, ale i tak niedługo to zabawimy – odparł tajemniczo Manuel.
- Dlaczego? Cieszę się, że uwzględniasz mnie w swoich planach. Już nie chcesz mnie zabić?
- Twoje życie zależy nie tylko ode mnie, ale od jeszcze jednej osoby. Jeśli ten człowiek się zgodzi abyś ze mną współpracowała, to cię oszczędzę. Radziłbym jednak zmówić w tej intencji modlitwę i mimo że nie jesteś katoliczką, to na pewno ci to nie zaszkodzi...
- Bardzo śmieszne... Mówisz o Santanezie, tak? Przyjmie mnie z otwartymi rękami. W jego zespole potrzebna mu taka kobieta jak ja...
- Wątpię. Dziwek to on ma tysiące na zawołanie ręki – westchnął Manuel...
- Jak śmiesz!
- Zamknij się i posłuchaj! Musimy skontaktować się z Santanezem i zobaczymy co on powie. Zapewne każe nam przeczekać przez pewien czas, a potem zaatakować. On się nie podda i my też się nie poddamy. Zagarniemy hacjendę, dostaniemy się do ropy i zemścimy się na przeklętych De La Fuente!
- Nie bądź taki pewny siebie... A jeśli Santanez każe nas sprzątnąć. Jesteśmy niewygodni dla niego...
- Nie zrobi tego. Gdyby chciał nas wyeliminować, to zacząłby od Esperanzy. A ona dalej gnije w więzieniu...
- Może i masz rację – stwierdziła Lucrecia.

Manuel nalał sobie whisky i usiadł wygodnie na kanapie. Później spojrzał wymownie w kierunku jakiejś szafki i uśmiechnął się złowrogo.

- Bez tych planów i bez mapy Santanez nigdy nie zacznie wydobycia ropy. Co za szczęście, że znalazłem to wszystko na hacjendzie Sandovala. On nie ma pojęcia jak bardzo to wszystko się rozciąga. Nie pozbędzie się mnie tak łatwo, bo to ja mam w ręku kartę przetargową, a nie on. Bez tych dokumentów będzie błądził w Coralos jak po omacku. W pewnym momencie wykorzystam swoją przewagę i zagarnę wszystko. Wielu ludzi chce mieć dostęp do tych olbrzymich pieniędzy, wielu już zginęło, ale zostanie jeden zwycięzca. Ja! – pomyślał zadwolony Manuel opróżniając szybko swoją szklankę whisky...

Stolica.

Więzienie dla kobiet.

Carla, więźniarka mocno zaprzyjaźniona z Carmen i należąca do jej „gangu” udała się właśnie w kierunku prysznica. Jako, że trzymała z Carmen miała swoje specjalne prawa i nie obowiązywała jej ani kolejka ani pora w której dozwolone było mycie się. Była wręcz nietykalna i miała swoje udogodnienia. Nie spodziewała się jednak, że ktoś zechce złożyć jej niespodziewaną wizytę.

- Piekielnie gorąco jest na zewnątrz. Nareszcie mogę się porządnie wykąpać – powiedziała sama so siebie zadowolona Carla, udając się w kierunku niewielkiej i bardzo skromnej jak to w więzieniu kabiny prysznicowej. Z daleka obserwowała ją Esperanza. Upewniła się, że nie została zauważona ani przez więźniarki ani przez strażniczki i czmychnęła w kierunku łazienki, kurczowo trzymając w swojej prawej dłoni ostry szpikulec.

Carla właśnie otworzyła wodę i zaczęła się myć, co sprawiało jej oczywiście olbrzymią przyjemność. Mogła zmyć z siebie brud, bo higiena w tym więzieniu nie stała na wysokim poziomie oraz jednocześnie odświeżyć się. Szum lejącej się z góry wody zagłuszał inne dźwięki i więźniarka nie miała pojęcia, że ktoś odsłonił właśnie jej parawan i stoi tuż za jej plecami.

- Niespodzianka! – krzyknęła tak głośno Esperanza, że tym razem nawet szum wody nie przeszkodził w usłyszeniu jej słów przez zaskoczoną i zdezorientowaną Carlę.
- Co ty tu robisz? Jak się tu dostałaś? – spytała wciąż będąc w szoku.
- Mam swoje sposoby – na twarzy Esperanzy pojawił się drwiący i złowrogi uśmiech.
- Jesteś lesbijką czy co? Szukasz guza? Już raz dokopałyśmy ci... Lepiej stąd wyjdź, bo Carmen i moje kumpele nie darują ci tego...
- Strasznie się boję, ale nie widzę tu ani jej ani innych twoich przyjaciółeczek... A wiesz co ja widzę? Krew... Twoją krew. Kolorowych snów kretynko! – Esperanza w okamgnieniu użyła swego szpikulca i z całej siły wbiła go w brzuch Carli. Jej ofiara osunęła się na ziemię jęcząc przy tym z bólu, ale woda zagłuszyła wszystko...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 19:52:49 21-08-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:06:49 21-08-09    Temat postu:

Serial zmienił klimat. Nie ma już przygotowania do akcji, nie ma już akcji, jest zwyczajnie po akcji. Ciemnych charakterów ubyło, a ci którzy przetrwali ukrywają się. Jasne charaktery natomiast prowadzą spokojne życie. Można byłoby pomyśleć, że to już koniec, ale jednak mamy jeszcze kilka nieciekawych osób [a ściślej - bardzo ciekawych, ale nie dla innych bohaterów].

W 'SPA' zaczyna robić się ciekawie. O ile można spodziewać się bójek i gorźniejszych zaczepek ze wspomagającymi 'przyrządami' typu nóź, tak na obrzydliwy seksik bym tu nie liczył - czxyli nie mają w tym 'uzdrowisku' tak najgorzej.

Manuela już nie będę dalej wychwalał, bo wiem, że mnie nie zawiódł, nie zawodzi i nie zawiedzie - teraz próbuje wykiwać nawet Sanataeza - szczerze mu kibicuję - ciemny charakter, który mysli głową, a nie czym innym, zawsze jest przeze mnie lubiany najbardziej.

Santaez natomiast to typowy mafiosom który traktuje innych jak śmieci, dowiadujemy się o nim powoli coraz więcej. Tak sobie teraz pomyśllałem - twierdziłem, że w tym serialu ciemne chartaktery powykańczają się nawzajem - czyżby miało tak być z tymi najgorźniejszymi - Santaezem i Manuelem?!

Autor wprowadza do serialu coraz więcej opisów, ktore pomagają lepeij wczuć się w sytuację - jest to zmiana na lepsze - liczę jednak, że dialogi nadal zostaną wiuodącym elementem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:08:49 23-08-09    Temat postu:

Super odcinek

Nieciekawe życie mają z Rodrigiem jego żona i córka. Żyją jak niewolnice. Nie mogą się sprzeciwić. Żal mi ich.

I to co uwielbiam, scenki w więzieniu. Espe nie daje za wygraną, chce się zemścić za to jak ją potraktowano. Barbara dała jej szpikulec, Espe na pewno go użyje, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

W hacjendzie sielanka. Świeżo upieczeni małżonkowie wybierają się w podróż poślubną. Dobrze, że nie wiedzą o Manuelu. Zepsułoby to nastroje.

Manuel jest sprytny. Zamierza mieć wszystko dla siebie. Ma plany i mapę, gdzie jest ropa. Jest pewny, że nie pozbędą się go tak szybko. Myśli, że tylko on zwycięży w tej wojnie. Oby się nie przeliczył. Santanez to niebezpieczny gość.

Tak jak myślałam. Espe postanawia wykorzystać szpikulec. Zaczaiła się na jedną z dziewczyn Carmen i dźgnęła ją. Nikt nie usłyszał jęków ofiary, bo woda zagłuszyła wszystko. Ciekawe jak zareaguje Carmen, jak się dowie o śmierci jednej ze swojej drużyny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 16:06:10 24-08-09    Temat postu:

103 ODCINEK

Stolica.

Więzienie dla kobiet.

Nikt w więzieniu nie miał pojęcia jak makabryczna scena ma właśnie miejsce pod prysznicem. Krew ciężko rannej Carli mieszała się z wodą, a kobieta słabła coraz bardziej. Szpikulec tkwił w jej ciele i z każdą chwilą zagłębiał się bardziej. Bezlitosna Esperanza stała jak kat nad swoją ofiarą, szydząc i śmiejąc się z niej na przemian.

- Nie ujdzie ci to płazem! – z ogromnym trudem wypowiedziała te słowa Carla, ale nie zrobiły one żadnego wrażenia na pewnej siebie kobiecie.
- Ujdzie, ale to dopiero początek mojego show! Zaledwie pierwszy przystanek! – odparła z gniewem i prawdziwą nienawiścią w oczach.

Esperanza nie miała litości, pochyliła się nad więźniarką, drwiąco uśmiechnęła się i z całej siły wyjęła jej szpikulec z brzucha, a krew aż bluzgnęła wokół całej kabiny. Carla traciła już przytomność z bólu, ale jej koniec nie był jeszcze wcale taki bliski. Esperanza uznała jednak, że czas kończyć ten spektakl, zamachnęła się i raz jeszcze wbiła jej szpikulec, tym razem jednak znacznie wyżej, w okolice serca. Jej ofiara nie zdołała nawet jęknąć, była coraz słabsza.

- Wystarczy tego. Nie mogę tak ryzykować. Zaraz krew wypłynie poza to pomieszczenie. Za pięć minut liczenie i muszę dotrzeć do swojej
celi – pomyślała i czym prędzej niepostrzeżenie wybiegła z kabiny, z której po chwili szeroko zaczęła wypływać ludzka krew...

Tymczasem...

Miranda leżała w kącie jakiegoś ciemnego i obskurnego pokoju. Miała zakneblowane usta, ale ubrana była w swoją najlepszą sukienkę. Zgodnie z życzeniem Rodriga, jego ludzie przywieźli na miejsce jej najlepsze ciuchy. Dziewczyna nie miała wyjścia i musiała się przebrać, choć wolałaby przyjąć tego łotra nawet w najgorszych szmatach. Była bezradna i nic nie mogła zrobić. Po raz kolejny los postawił na jej drodze tego okrutnego człowieka, jakim był Rodrigo Santanez. Kilka metrów od niej siedział Oskar i czytał gazetę. Płatny morderca ziewał co chwilę i nudził się, a pilnowanie kobiety szefa i jego kolejnej zachcianki nie było tym co chciałby w danej chwili robić.

- To nie jest robota dla mnie. Stoimy w miejscu zamiast coś robić – mruknął tylko patrząc na leżącą dziewczynę.

W tej chwili otworzyły się drzwi owej rudery. Oskar zerwał się na równe nogi i zauważył swojego szefa, otoczonego jeszcze dwoma rosłymi mężczyznami w garniturach i okularach przeciwsłonecznych.

- Oto i ona. Nie mogła się pana doczekać – powiedział Oskar z tak surową miną jakby to rzeczywiście była prawda i wręcz coś oczywistego.
- Świetnie – odparł Santanez, po czym skinął głową i jego dwaj goryle
w momencie zrozumieli czego ich szef sobie życzy i zniknęli za drzwiami.

Rodrigo nakazał też Oskarowi odkneblować usta dziewczynie aby mogła z nim swobodnie porozmawiać. Później dał mu do zrozumienia, że może odejść, zostawiając go sam na sam z ukochaną. Santanez podszedł do Mirandy i ucałował jej dłoń.

- Zawsze lubiłem cię w tej sukience. Piękna jak zawsze – uśmiechnął się, ale dziewczynie wcale nie było do śmiechu.
- Czego ode mnie chcesz? Znów mam być twoją niewolnicą? – odparła Miranda, próbując wydobyć w tym człowieku resztki jakichkolwiek uczuć i sumienia.
- Niewolnicą? Kochanie... Co ty opowiadasz... Ty jesteś moją królową... Kazałem cię wystroić, bo dziś wieczorem pójdziemy gdzieś razem. Będziemy w towarzystwie i muszę pokazać moim przyjaciołom taki skarb jak ty. Szczęki opadną im z zachwytu.
- Znowu ci ludzie z półświatka? Spotkanie tych bezwzględnych mafiosów nie jest niczym o czym marzę. Skoro mnie kochasz, to dlaczego pozwalasz żebym tak cierpiała? Ja nie chcę tak żyć!
- Miranda... Żadnej kobiety nie traktowałem w życiu tak jak ciebie. Czy kiedykolwiek napastowałem cię? Zgwałciłem cię? Nigdy. Ja cię kocham.
- To jest chora miłość! Wolę inne zasady!
- O nie moja droga... Gra toczy się dalej, ale zasady zostają takie same. Nie pamiętasz naszego układu? Miałaś być mi posłuszna i pozwolić się kochać. A odkąd spotkałaś tego przeklętego glinę, to zmieniłaś się na gorsze! – tu Santanez wyraźnie się zdenerwował i przestał być już dla niej tak miły jak na początku.
- Nie chcę być zabawką w twojej grze! Wypuść mnie... Zwróć mi wolność, a daję słowo, że policja nie będzie cię ścigać. Załatwię to jakoś z Arturo...

Rodrigo głośno zaśmiał się słysząc te opowieści Mirandy. Jemu nikt nie będzie stawiał warunków, a już na pewno nie upodlona kobieta i jakiś policjant.

- Ty sprawisz, że policja nie będzie mnie ścigać? Ty i ten idiota Peralta? Posłuchaj mnie uważnie, bo nawet ja mogę stracić cierpliwość!

Santanez chwycił dziewczynę za szyję tak mocno, że ta z trudem oddychała. Była wystraszona, bo wiedziała do czego ten drań jest zdolny, serce biło jej mocno, a pot zalewał oczy.

- Gdy twoja matka zachorowała na raka, to kto opłacił jej leczenie w najlepszym szpitalu w Kolumbii? – zapytał z wściekłością patrząc jej w oczy.
- Ty Rodrigo – szepnęła z trudem...
- Kto wpłacił kaucję gdy twój ojciec, ten pijak i degenerat prowadził samochód pod wpływem alkoholu?
- Ty Rodrigo...
- A ja chciałem w zamian tylko ciebie. Pragnąłem twojej miłości i oddania. Miałaś być moją kobietą za to wszystko co dla ciebie zrobiłem...
- Moja matka dochodziła do zdrowia, ale zmarła kilka miesięcy później na nadciśnienie, a nigdy nie miała z tym problemów... Mój ojciec rzekomo zginął zderzając się z ciężarówką... Nie wierzę w to! To ty ich zabiłeś! Ty Rodrigo!
- Masz na to jakieś dowody?
- Nie mam...
- Więc zamilcz! Powinnaś mi być wdzięczna za wszystko co dla ciebie zrobiłem! Dość tego! Pocałuj mnie, a potem wychodzimy...

Rodrigo uspokoił się nieco, puścił kobietę, ale gdy zamierzał ją pocałować, nadszedł Oskar i przeszkodził szefowi oraz uratował Mirandę.

- Czego chcesz! Miałeś nas zostawić samych do cholery!
- Tak, ale to ważna sprawa. Na moją komórkę zadzwonił Manuel Rodriguez. Pragnie z panem porozmawiać – odparł Oskar.
- Udało ci się, ale i tak pójdziemy na to spotkanie i masz być grzeczna. Jeszcze Manuela mi brakowało. Co on by beze mnie zrobił. Daj go do telefonu – westchnął Santanez...

Stolica.

Więzienie dla kobiet.

Zdenerwowana Esperanza zdążyła wrócić do celi przed końcem przerwy i przed odliczaniem. Upewniła się, że wszystko poszło zgodnie z planem, ale jej koleżanka z celi wiedziała, że coś musiało się wydarzyć.

- Dlaczego tak długo cię nie było? Gdzie się podziewałaś? – zapytała Barbara.
- Zaraz się przekonasz. Lada moment zrobi tu się gorąco. Zapowiadałam, że mój show dopiero się zacznie – odpowiedziała już nieco spokojniejsza Esperanza.

Ledwo po tych słowach, obie więźniarki usłyszały głośny dźwięk alarmu. Barbara już wiedziała co to może oznaczać. Alarm włączany był tylko w najbardziej niecodziennych sytuacjach jak próba ucieczki jednej z więźniarek lub w momencie morderstwa którejś z nich.

- Co to oznacza? – zapytała Esperanza.
- Początek twojego show... Zaczynają się kłopoty. Diablica ustawi nas wszystkie na dziedzińcu i będzie dociekać co się stało. Lepiej przygotuj się na to, bo jeśli kogoś zabiłaś, ona nie będzie miała dla ciebie litości...

W tym samym czasie Diablica i Carmen z wściekłością i irytacją patrzyły na trupa Carli, leżącego tuż pod prysznicem.

- Coś niebywałego – kręciła głową Carmen, bo choć spędziła tu już sporo czasu i rozdawała w tym miejscu karty, to takiego mordu jeszcze na własne oczy nie widziała.
- Zakryjcie ją i posprzątajcie ten śmietnik – powiedziała do swoich strażniczek diablica, również z niesmakiem patrząc na denatkę i na morze krwi jakie miała dookoła.
- Ta która zabiła jedną z moich dziewczyn zasługuje na potępienie! Jak ja ją dorwę!
- Nie emocjonuj się tak. Już zwołałam wszystkie na zewnątrz. Załatwimy to jak zawsze. Domyślasz się kto mógł to zrobić i kto przemycił tu ten szpikulec?
- Oczywiście, że domyślam. To nasza ulubienica Esperanza!
- Aż tak bardzo ryzykowałaby? Nie sądzę. Jeszcze nie ma tu takich układów i wpływów żeby zdobywać tępe narzędzia. Poza tym nie ma przy sobie grosza, więc? To niemożliwe, ale sprawdzę to...
- To na pewno ona! Sprawdźmy odciski palców i dowiemy się czy to ona maczała w tym palce!
- Zwariowałaś do reszty! To jest więzienie, a nie komisariat policji! Nic nie będziemy badać! Nie chcę rozgłosu i utraty stanowiska, a tych morderstw jest tu już zbyt dużo! Załatwię to tak jak zawsze. Jeśli to Esperanza, to pożałuje tego co zrobiła.
- To ona! Co tu sprawdzać?
- Ja tu rządzę, a nie ty, więc zamknij się do cholery! Ty również jesteś podejrzana. Masz do wszystkiego dostęp i mogłabyś zabić nawet swoją przyjaciółkę. Wszystko da się sprawdzić!
- Jak możesz? Już mi nie ufasz, tak? Dostaniesz te swoje pieniądze, ale zamiast wygadywać bzdury, to zacznij swoje śledztwo! Nikt nie będzie działał za moimi plecami i atakował mojej drużyny! To moje więzienie i ja tu rządzę! – wściekała się Carmen.
- Mylisz się moja droga. To moje więzienie i ja tu rządzę. Chodźmy i poznajmy prawdę. Nie gorączkuj się tak, bo nie masz nic do gadania. Zaraz sprawdzę co w trawie piszczy – powiedziała diablica...

W samolocie.

Obie małżeńskie pary rozpoczęły właśnie swoją długą podróż do Europy. Siedzieli już w samolocie niedaleko siebie i rozmawiali o kolejnych szczęśliwych chwilach, które ich zapewne czekają.

- Czuję, że to będą nasze wspaniałe wakacje – stwierdziła Marina przytulając się do swojego męża.
- Podróż poślubną przeżywa się niestety tylko raz w życiu jeśli chce się być skazany na tylko jedną kobietę – westchnął Sergio.
- Co ty opowiadasz? Te twoje żarty...
- Przecież wiesz jak lubię się z tobą droczyć. Wiesz też, że o takiej kobiecie jak ty zawsze marzyłem, a nasza podróż poślubna będzie najwspanialszą na świecie...
- Mam taką nadzieję. Oby nikt znowu nie wszedł z butami w nasze życie. Wyczerpaliśmy już chyba limit pecha.
- Tego nigdy nie będziemy pewni. Została jeszcze Lucrecia i oby ją złapano. Musi zapłacić za swoje czyny – zapewnił Sergio...

Po drugiej stronie siedzieli szczęśliwi Gustavo i Soledad. Tam również przekomarzaniom nie było końca.

- Masz stracha, co? Pierwszy raz lecisz samolotem? – śmiała się rozbawiona Soledad.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego – odparł nieprzyzwyczajony do takich podróży Gustavo.
- To tylko kwestia kilku godzin i będziemy na innym kontynencie. Czy to nie piękne?
- Oczywiście, że tak. Z tobą poleciałbym nawet na księżyc, ale nie rozmawiajmy już o tym.
- A o czym chcesz rozmawiać kochanie?
- O nas – powiedział Gustavo całując żonę...

Tymczasem...

Santanez nie miał ochoty akurat w tej chwili rozmawiać z Manuelem, ale interesy zawsze były dla niego na pierwszym miejscu i przesłaniały mu wszystko. Poza tym ciekawiło go co Rodriguez ma mu do przekazania.

- Witaj Manuelu. Jak dobrze, że żyjesz i nie wciągnęły cię bagna – powiedział z drwiącym uśmiechem na ustach Rodrigo.
- Zawarłem pakt z diabłem – odpowiedział ochoczo Manuel.
- Ciekawe na jak długo... Jestem daleko poza Kolumbią, ale wiem o wszystkim co dzieje się w Coralos. O Esperanzie, o Simonie, o śmierci Sandovala. Ukrywasz się razem z Lucrecią?

Manuel spojrzał na śpiącą na kanapie Lucrecię i po krótkiej chwili milczenia odpowiedział:

- Tak, ale jej życie powierzam panu. Mogę ją zlikwidować, ale może będzie jeszcze potrzebna?
- To suka, ale takie też się przydają. Dobrze mieć kobietę w swojej drużynie. Będę miał dla niej pewne zadanie, ale to jeszcze nie teraz. Za jakiś czas spotkam się z wami i omówimy wiele spraw. Do tej pory dobrze się ukryjcie.
- Niech się pan o to nie martwi. Oboje się przydamy.
- Oby, bo równie dobrze mógłbym kazać was sprzątnąć. Miejcie się na baczności i lepiej trzymajcie ze mną, bo w innym razie... Nie próbujcie iść drogą Ricardo Sandovala, który nagle odnalazł Boga i pokazał swoje dobre oblicze.
- We mnie nie ma dobra panie Santanez. Ja jestem na wskroś zły...
- I dlatego jeszcze żyjesz. Uważajcie jednak, bo ten piekielny interes zatruwa ludzkie ambicje i niszczy ludzi. Kosztował już życie Isabelę, Ricarda, Simona, a Esperanza jest za kratkami. Wygrywają tylko najsilniejsi...
- I ja taki jestem. Ważne kto wygrywa wojnę, a nie bitwę. Jeszcze zdobędę to na czym mi zależy i zemszczę się... Znaczy zdobędzie panie Santanez...
- Uważaj co mówisz durniu! Jedno moje kiwnięcie palcem i znikniesz z powierzchni ziemi. Mam swoich ludzi wszędzie i dorwę cię jeśli spróbujesz działać na własną rękę. Ja wcale nie muszę ci pomagać!
- A ja nie muszę służyć panu za chłopca na posyłki!
- Doprawdy? Nie masz mi nic do zaoferowania. Ja mam władzę, pieniądze i ludzi, a ty? Jesteś zwykłym uciekinierem i przestępcą...
- Ale mam to co pan nie ma. Chce pan mieć ropę w Coralos, ale nie ma pan nawet mapy... Kuriozalne... Nie ma pan pojęcia gdzie dokładnie jest ropa i jak bardzo ten teren się rozciąga. To ja mam pana w garści...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 22:55:16 24-08-09, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:46:56 24-08-09    Temat postu:

Super odcinek

Ta Espe, po prostu brak mi słów. Tak okropnie zabiła dziewczynę Carmen i jeszcze się przy tym śmiała. To straszna zbrodnia. Co za potwór z niej. Carmen od razu wiedziała kto to zrobił. Chciała przeprowadzić śledztwo, ale diablica ostudziła jej zapędy. W końcu to jej więzienie. Pokazała jej kto tu rządzi.

I dowiadujemy się coraz więcej o Rodrigu, w jaki sposób przywiązał do siebie Mirandę. Musiała się jakoś odwdzięczyć za rodziców, opłacił kaucję za jej ojca i leczenie jej matki. W końcu i tak ich zabił. Niby nie ma na to dowodów, ale on jest zdolny do wszystkiego. Mafiozo pełną gębą.

Młodzi wybierają się w podróż poślubną, na razie sielanka, ciekawe jak długo??

Do Rodriga zadzwonił Manuel. Musiał odebrać. Santanez powiedział, żeby on i Lucre z nim nie kombinowali, bo w każdym momencie może ich sprzątnąć. Manuel wyłożył kawę na ławę, powiedział, że bez niego nic nie zdziała z ropą bo to on ma plany i mapę. A to musiała Rodrigowi opaść szczęka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:14:16 24-08-09    Temat postu:

W tym odcinku zdecydowanie rządziła Esperanza. Ta kobieta mimo, że obracała się w porządnym kręgu, nigdy nie miała manier damulki i wiedziałem, że zaklimatyzuje się w takim miejscu raz dwa. Co tu wiele mówić - to zdzira. Scena w więzieniu piękna: krew się lała, nastrój był, teksty porządnie dobrane do makabrycznych czynów - tego mi trzeba.

Manuel, oj, ten Manuel - mam nosa do ulubieńców - wiedziałem, ze z niego kawał porządnego villana jest i się nie myliłem. Okazuje się, że to on ma teraz wszystkich w garści, anwet samego Santaeza, rządzącego z góry.

Zawarłem pakt z diabłem - ach, takie teksty uwielbiam, sieją prawdziwą grozę i są przy tym takie ironiczne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 17:14:18 25-08-09    Temat postu:

104 ODCINEK

Stolica.

Więzienie dla kobiet.

Kilkadziesiąt kobiet zgromadziło się już na zewnątrz aby wysłuchać tego co się stało i co zapewne ma im do powiedzenia dyrektorka więzienia. Co chwilę dochodziły kolejne i ustawiały się w szeregu pod bacznym nadzorem strażniczek, aż w końcu cały plac zajęty był więźniarkami w niebieskich strojach, których od siebie odróżniał jedynie inny więzienny numer. Zgrupowane były sektorami, więc nie było żadnego chaosu i wszystko poszło sprawnie. Po jakichś kilkunastu minutach głos zabrała diablica. Miała taką minę, że wielu kobietom aż ciarki przeszły po plecach. Większość z nich wiedziała już co się stało, ale pragnęły poznać szczegóły tej makabrycznej zbrodni i przede wszystkim osobę, która za tym morderstwem stoi.

- Dzisiaj w tym więzieniu stała się rzecz niedopuszczalna! Jak już zapewne wiecie, zginęła wasza współtowarzyszka Carla Aragon. Zginęła z ręki innej więźniarki w jakże okrutny sposób! Została zabita szpikulcem w czasie gdy brała prysznic. Ta makabryczna zbrodnia pokazuje, że nawet w tym miejscu zło czai się na każdym kroku! Resocjalizacja to zwykle bajki! Ktoś kto już raz zabił, będzie to robił do końca życia! Ale ja znajdę sposób na osobę, która dopuściła się tego czynu! Poznam prawdę, a wtedy nie będę miała litości! W moim więzieniu nikt nie będzie nikogo zabijał! Rozumiecie? Chyba, że ja zechcę którąś z was odesłać na tamten świat!
- Co za przemowa – mruknęła do stojącej obok Barbary Esperanza.

Diablica zauważyła zachowanie Esperanzy, bo miała ją cały czas na oku. Po chwili podeszła do rzędu, w którym stała i uśmiechnęła się drwiąco.

- To ty ją zabiłaś i nawet nie próbuj zaprzeczać. Już nie takie jak ty próbowały się tu rządzić.
- Ja? Jestem tu dopiero kilka dni i jestem zupełnie bezbronna. Skąd miałabym wziąć szpikulec? Nawet nie znałam tej nieszczęsnej kobiety!
- Przyznaj się, a zaoszczędzisz mojego cennego czasu...
- Ja nikogo nie zabiłam! Nie wiem o co ci chodzi!
- Z szacunkiem nowa!

Diablica zawołała swoje strażniczki i jednym ruchem pokazała im co mają robić. Siłą porwały kobietę i zaprowadziły ją w kierunku jednej ze ścian. Następnie związano jej nogi i ręce aby nie mogła się ruszyć. Esperanza nie miała pojęcia co się z nią stanie. Przez jej głowę krążyły przeróżne myśli, a nawet taka, że zechcą ją rozstrzelać jak psa. Wiedziała, że diablica i Carmen są do tego zdolne. Mimo przerażenia nie traciła rezonu i wciąż upierała się, że to nie ona stoi za tym morderstwem.

- Czego ode mnie chcecie? To nie ja ją zabiłam! Nie ja! – krzyczała, ale na niewiele to się zdało.

Okazało się, że strażniczki na rozkaz diablicy przybiegły z olbrzymim szlaufem. Po chwili puszczono z niego lodowatą wodę, wprost na wystraszoną Esperanzę.

- Może to odświeży ci pamięć! – krzyknęła diablica dając znak aby jej pracownice nie oszczędziły ani kropla wody.

Uczucie zimna niemal przygniotło Esperanzę do ziemi, trzęsła się i krzyczała w niebogłosy, ale była bezradna. Nie mogła uciec przed litrami wody, która oblewała jej twarz, ubranie, nogi i ręce... Już po minucie miała dość, ale z zaciekłością wciąż krzyczała i wyzywała te, które wyrządzały jej właśnie krzywdę. Minęło pięć minut, potem dziesięć i piętnaście, a wodne bombardowanie nie ustępowało. Jednak Esperanza przetrwała już pierwszy szok i ten rodzaj bólu zaczął sprawiać jej niemal masochistyczną radość.

- Dalej! Nie macie więcej wody? Dalej! Dobrze się dziś dzięki wam wykąpię!
- Dość! – krzyknęła zdenerwowana i zdezorientowana diablica widząc, że ma do czynienia nie z byle kim. Na jej rozkaz wyłączono szlauf.
- Niech cierpi! To ona zabiła Carlę! – wściekała się Carmen, stojąc w jednym z rzędów.
- Nie wiemy czy to jej sprawka, ale mamy czas. Jeszcze pocierpi. Do izolatki z nią! Zobaczymy ile wytrzyma bez jedzenia i picia w tej obskurnej celi. Zabierzcie mi ją z oczu! – krzyknęła diablica...

Tymczasem...

Rodrigo Santanez jeszcze nigdy nie był w sytuacji, w której ktoś mógłby go zastraszyć lub przechytrzyć. Zdawał sobie jednak sprawę, że faktycznie nie ma dokumentów, o których mówił Manuel. A bez nich nic się nie powiedzie.

- O czym ty mówisz? – zapytał po chwili milczenia Rodrigo, udając zaskoczenie.
- Dobrze pan wie o czym. Szukał pan tego w całym Coralos za pośrednictwem wspólników i sądził pan, że przyniesiemy panu to wszystko na tacy? Nic bardziej mylnego – śmiał się Manuel.
- Grozisz mi? Wiesz co mówisz i z kim rozmawiasz?
- Oczywiście, że wiem. Nie grożę, lecz ostrzegam. Ja potrzebuję pana, a pan mnie. Spotkajmy się i umówimy całą sytuację w spokoju. Jeszcze będziemy czerpać z tego interesu ogromne zyski i zemścimy się na De La Fuente.
- Nie mogę się teraz spotkać. Najwcześniej za kilka tygodni.
- W porządku. W końcu pan tu rządzi...
- Pożałujesz Rodriguez jeśli coś kombinujesz!
- Po co te nerwy? Będzie dobrze don Rodrigo. Niech pan nie próbuje mnie zastraszać albo nasyłać na mnie zawodowych zabójców. Ja się niczego nie boję, a poza tym dobrze ukryłem interesujące pana rzeczy. Jeśli spadnie mi włos z głowy, pan nie tylko nie odzyska mapy, ale straci dużo więcej. Zapewniam, że lepiej mnie mieć za przyjaciela niż za wroga. Żegnam i do rychłego zobaczenia! – zakończył Manuel.

Santanez z wściekłością rzucił telefon na podłogę ku rozpaczy Oskara, bo komórka należała przecież do niego.

- Co pan robi? To była moja... – próbował coś powiedzieć Oskar.
- Manuel Rodriguez! Teraz żałuję, że nie utopił się na bagnach!
- Ten człowiek śmie panu grozić? Stawia się panu? Już ja go nauczę pokory! Mam zebrać chłopców, odnaleźć go i zrobić to co zawsze?
- Nie. Niech myśli, że ma mnie w garści. Za kilka tygodni spotkamy się z nim oraz z Lucrecią i otwarcie pogadamy. Jak już odzyskam to co moje to zapewniam cię, że obedrę tego gagatka ze skóry...
- Nie wątpię szefie.
- Póki co skontaktuj się z Carlosem. Niech ma oko na wszystko...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

W hacjendzie było spokojniej niż zwykle. Młodzi wyjechali w podróż poślubną, Javier przesiadywał u Caroliny, a Martin wybrał się na polowanie. Z domowników pozostali jedynie Alejandro i Valeria. Dla seniora rodu De La Fuente była to dobra okazja aby spędzić w końcu więcej czasu z ukochaną kobietą. Z każdym dniem kochał ją coraz bardziej i zrozumiał, że jest zakochany po uszy jak jakiś młodzieniaszek. Mężczyzna po tylu przeżyciach, które spotkały jego i jego rodzinę odnalazł prawdziwą miłość i wspaniałą kobietę. Kiedyś skrzywdził Marię Emilię i nie potrafił okazać jej swojej miłości. Jak kompletny idiota wdał się w romans z Esperanzą, od którego wszystko się zaczęło. Zapłacił za to wysoką cenę, ale w porę zrozumiał, że należy się zmienić. Teraz otrzymał od losu drugą szansę. Od kilku dni szykował dla Valerii niespodziankę. Tego dnia zostali sami, a Alejandro otworzył butelkę czerwonego wina.

- Z jakiej to okazji? – zdziwiła się Valeria lekko się uśmiechając.
- Bez okazji – odparł Alejandro, ale w porę zrozumiał, że chlapnął niezłą gafę. Oczywiście, że jest ku temu okazja – poprawił się po chwili.
- To jak w końcu? Jakiś dziwny jesteś... taki jakiś zdenerwowany. Co się stało?
- Wiesz, że nie jestem zbyt wylewny, ale chcę ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Pragnę żebyś mnie wysłuchała w skupieniu, a potem podjęła pewną ważną decyzję.
- Zamieniam się w słuch.
- Spotkało mnie w życiu wiele zła, z którym zmagam się w dalszym ciągu. Nigdy nie wiesz kiedy wybiła twoja godzina. Dziś cieszymy się szczęściem, a jutro znów ktoś może nam wbić nóż w plecy... Kiedyś doszedłem do wniosku, że nie byłem dobrym mężem dla Marii Emilii. Romansowałem z Esperanzą, z jej własną siostrą! Ona wiele przeze mnie wycierpiała i choć została zabita przez innych ludzi, to jednak częściowo to ja ją zabiłem...
- Nie mów tak, bo to nieprawda...
- To jest prawda. Maria Emilia może mi to wybaczyła. Mam przynajmniej taką nadzieję. Dała mi wspaniałe dzieci i chociaż to mogę docenić. Wierzę, że ona z góry błogosławi nam i zauważyła moją zmianę na lepsze. Ona zawsze będzie w moim sercu, ale trzeba żyć dalej. Spotkałem ciebie i obiecuję, że nigdy cię nie skrzywdzę. Nie ma już dawnego frywolnego Alejandra De La Fuente! Teraz jest opiekuńczy, kochający ojciec i oddany partner...
- Wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Miłość wciąż jest w twoim sercu. Jesteś dobrym człowiekiem, bo w innym nie zakochałabym się tak bardzo... Oboje wiele przeszliśmy. Mnie Esperanza uwiodła męża. Myślałam, że to już koniec, ale los postawił nas na wspólnej drodze...
- Tak, to piękne...
- Ale jaką mam podjąć decyzję? Nie bardzo rozumiem...

Alejandro uśmiechnął się, po czym wyciągnął z kieszeni swojej marynarki małe pudełeczko. W środku był piękny pierścionek zaręczynowy wysadzany brylantami. Valeria nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. De La Fuente uklęknął przed nią i spytał:

- Wyjdziesz za mnie? – zapytał wielce zdenerwowany, a serce skakało mu niemal do gardła. Valera nie wiedziała co odpowiedzieć, czuła szczęście i radość, ale wyznanie ukochanego spowodowało, że stanęła jak wryta. Po chwili jednak kiwnęła głową odpowiadając na jego pytanie.
- Tak! Oczywiście, że za ciebie wyjdę!

Kobieta przytuliła go i rzuciła się mu w ramiona. Jemu z radości napłynęły do oczy łzy. Zaczęli się całować. Alejandro zasłużył na swoje chwile szczęścia...

Tymczasem...

Carolina i Javier wybrali się na romantyczny spacer we dwoje. Pogoda dopisywała, więc nie było żadnych przeszkód aby pobyć ze sobą i spokojnie porozmawiać.

- Marina i Sergio oraz Gustavo i Soledad już się pobrali. Kiedy nasza kolej? – zapytał Javier patrząc ukochanej prosto w oczy.
- Chciałabym nawet jutro, ale te ostatnie wydarzenia. Sam wiesz... – zasmuciła się dziewczyna myśląc o Ricardo Sandovalu.
- Wiem, ale zrozum mnie. Nie mogę się doczekać kiedy stworzymy rodzinę. Ja jestem od ciebie trochę starszy, mam swoje lata... Niedługo mnie rzucisz i co wtedy? Umrę z rozpaczy...
- Przecież wiesz, że cię kocham. Wszystko w swoim czasie. Niech minie jeszcze trochę czasu. Uważam, że zaniedbałam swoich rodziców przez tą sytuację z Ricardem – westchnęła Carolina.
- Co ty mówisz?
- Niestety to prawda... Może czują się odtrąceni, a ja ich kocham z całej siły! Są dla mnie bardzo ważni i zrobili dla mnie w swoim życiu więcej niż Ricardo, ale z nim się po prostu zżyłam i jakoś tak wyszło... Głupia sytuacja...
- Nie musisz się tłumaczyć. Kochałaś go, ale ich też kochasz. Jesteś szczęściarą kochanie. Masz wspaniałych rodziców, a wiedz, że oni są w życiu bardzo ważni. Bez nich świat każdego dziecka może się zawalić. Niezależnie czy masz lat pięć, piętnaście czy trzydzieści...
- Wiem o tym. Dziękuję ci za tą rozmowę kochanie. Chodźmy już, bo zrobiło się późno.

Carolina i Javier nie wiedzieli, że niedaleko za drzewem stoi Carlos i obserwuje ich z wielką uwagą.

- Przyssał się do niej jak pijawka! To się musi kiedyś skończyć! Czemu ja mam cierpieć z miłości całe życie, a ten kretyn ma z niej korzystać! I to przez całe życie – pomyślał Carlos i był tak wściekły, że z chęcią pobiegły do Javiera i wymierzył mu parę ciosów. Powstrzymał się jednak, bo wiedział, że i na to przyjdzie pora...

Stolica.

Więzienie dla kobiet.

Mała, pusta, ciemna, zimna i przygnębiająca – tak krótko można opisać izolatkę, w której najbliższy czas w więzieniu miała spędzić Esperanza. Ta nora była karą za nieprzyznanie się do winy. Pobyt w tym miejscu oraz brak jedzenia i picia miał skłonić ją do gadania, ale taka twarda sztuka jak ona nie zamierzała się poddać.

- Najważniejsze, że żyję – westchnęła z obrzydzeniem spoglądając na brudne ściany i zakamarki pomieszczenia, z których ciekła woda.

Podeszła kilka metrów dalej i zobaczyła siedzącego w ukryciu szczura. Ten widok również nie należał do najprzyjemniejszych.

- Ohyda! Ale dam sobie radę! Mnie nic nie powstrzyma przed osiągnięciem celu! Oby Carmen zobaczyła we mnie rywalkę, a wtedy będzie mnie błagać o współpracę. Inaczej załatwię jej dwie kolejne przyjaciółeczki, a na koniec ją samą! Nikt nie wygra z Esperanzą Guzman! Wyjdę stąd i dopiero wtedy zacznie się piekło, przy którym II wojna światowa może się schować! – wykrzyknęła śmiejąc się przy tym do rozpuku...

W tym samym czasie przyszła pora na odwiedziny poszczególnych więźniarek. Ktoś przyszedł porozmawiać z Carmen, co bardzo ją zaskoczyło.

- Kto to może być? – pomyślała zaraz po tym jak diablica poinformowała ją o wizycie nieznajomego.

Carmen udała się do specjalnego pomieszczenia, w którym były zamontowane słuchawki. Dzięki temu z łatwością można było dyskretnie porozmawiać z drugą osobą. Dziewczyna zauważyła i od razu rozpoznała tajemniczego mężczyznę. Była w szoku, że ten człowiek raczył ją jeszcze odwiedzić.

- Prędzej spodziewałabym się tu diabła niż ciebie – powiedziała z niechęcią przykładając swoją słuchawkę do ucha.
- A jednak jestem – uśmiechnął się Tobias Castillo.
- Czego chcesz? Poinformować o śmierci szefa? Wiem o tym i nawet wiem kto go zabił! To Esperanza, z którą mam tu świetny kontakt. To niebezpieczna wariatka, ale dobrze, że zabiła Sandovala. Zasługiwał na to!
- Zamilcz Carmen! Więcej szacunku do człowieka, który dał ci wszystko!
- Nic z tego mój drogi! Zagraliście ze mną bardzo nieczysto i nigdy wam tego nie zapomnę! Po co przyszedłeś?
- Zakomunikować ci jedną bardzo ważna rzecz. Odtąd nie licz, że ktoś będzie przysyłał ci pieniądze. Ja nie kiwnę palcem! Stałaś się potworem jeszcze zanim tu trafiłaś. Koniec z pomocą dla ciebie! Radź sobie sama.
- Jak śmiesz! Nadstawiłam za ciebie karku morderco! Też powinieneś tu siedzieć! Ale widzę, że nagle stałeś się ideałem jak twój szef, co? Nisko upadłeś...
- Niżej niż ty to już nie można. Diablica nie będzie zadowolona, że nikt nie zapłaci ani grosza więcej za twoją ochronę. I co teraz zrobisz?

Tobias miał już dość rozmowy i wyszedł zostawiając Carmen z tym pytaniem zupełnie samą.

- Zrobię to, co chciałam zrobić już dawno temu. Najwyższy czas aby zmienić miejsce pobytu. Zaryzykuję i zrobię coś szalonego, ale nie mam wyjścia. Ta współpraca to jak chodzenie po linie nad przepaścią, ale może dać naprawdę niezłe efekty... Gustavo... wrócę do ciebie. Już niedługo – rozmarzyła się Carmen...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 22:30:09 28-08-09, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:36:29 25-08-09    Temat postu:

105 ODCINEK

Stolica.

Więzienie dla kobiet.

Esperanza siedziała w obskurnej izolatce i ten optymizm jaki miała jeszcze nie tak dawno, zaczął powoli z niej uchodzić. Poczuła, że jest sama i nic nie może zrobić. Nie ma pieniędzy, nie ma pomysłów na wydostanie się z tego przeklętego miejsca, a na dodatek zyskała wrogów wśród Carmen i diablicy. Jej ambitne plany kończyły się tylko w jej myślach, a rzeczywistość bywała brutalna.

- Zaszufladkowali mnie i udało im się – mruknęła tylko trzęsąc się z zimna.

Pobyt w samotności spowodował, że zaczęła rozmyślać. Przypomniała sobie Marię Emilię i jedną z ich burzliwych rozmów w przeszłości.

- Alejandro tyle lat budował rodzinną firmę, a ty robisz w niej takie szwindle! Nie wstyd ci? Wyciągnęliśmy do ciebie pomocną dłoń, wróciłaś do rodziny i tak mi się odwdzięczasz? Pewnie niedługo zechcesz odbić mi męża tylko dlatego żeby mi dopiec! Co z ciebie za siostra! – krzyknęła Maria Emilia.
- Nie wiem o czym ty mówisz! Nie jestem ci za nic wdzięczna! Zawsze byłaś traktowana lepiej ode mnie. Nad tobą rodzice rozwiesili parasol ochronny, a ja byłam traktowana jak zwykły śmieć i popychadło! Nie obchodził ich mój los. Mogłam zginąć i nawet by się tym nie przejęli. Za to ty byłaś ich oczkiem w głowie! Dlatego miałam takie życie i zostałam tym kim zostałam, czyli szmatą! Nie wstydzę się jednak tego! Pewnego dnia zemszczę się i sprawiedliwość będzie po mojej stronie!
- Co ty opowiadasz? Rodzice traktowali nas tak samo. Kochali zarówno mnie jak i ciebie. Ty zawsze byłaś po prostu niesforna. Ten twój charakterek... Wiedziałam, że może doprowadzić cię do takiego upadku... Ale jeszcze możesz wyjść na prostą. Jesteśmy rodziną i zachowujmy się jak rodzina.
- Nigdy! Moje demony z przeszłości znikną tylko wtedy gdy skończę
z tobą! Wtedy ja będę jedyna i najważniejsza! Wszyscy padną mi do stóp!
- Oszalałaś... Nie wiesz co mówisz...
- Wiem co mówię. Przekonasz się o tym na własnej skórze...

Esperanza z uśmiechem przypomniała sobie tamtą rozmowę. To było tak dawno temu, ale ona pamiętała każde słowo, które sprawiało jej sióstrze ból i cierpienie.

- Dopięłam swego. Nie żyjesz i chociaż nie mam tu lekko, to wiedz, że nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Skończę z twoją rodzinką tak jak skończyłam z tobą!

W tej chwili drzwi izolatki otworzyły się i do środka weszła pewna młoda kobieta. Dopiero po chwili Esperanza zorientowała się, że jest to Carmen. Była na to przygotowana. Spodziewała się z jej strony kpin, ataku agresji, pogróżek i innych potworności, ale nic z tych rzeczy nie miało miejsca.

- Chcesz siłą wymusić ode mnie prawdę, co? Będziesz mnie torturować? I tak ci nic nie powiem – powiedziała spokojnym tonem Esperanza, ale miała trochę stracha, bo nie wiedziała jak niebezpieczna może być Carmen.
- Nie będę wymuszała od ciebie prawdy, bo dobrze ją znam. Potwierdziłaś, że potrafisz się odegrać. I wcale nie mam ci tego za złe – odparła jej rozmówczyni.
- Jak to? – spytała zaskoczona Esperanza, czym jeszcze bardziej dała do zrozumienia Carmen, że to ona faktycznie stoi za tą zbrodnią.
- Carla należała do mojej drużyny, ale drużyna czasem się rozpada. Nie oszukujmy się. Dobrze wiesz, że obchodziła mnie ona tyle co zeszłoroczny śnieg!
- Nie wierzę! Co ty kombinujesz? Chcesz tymi słówkami nabrać mnie, a potem nagrać rozmowę i pokazać diablicy jak przyznaję się do winy? Niedoczekanie twoje...
- Rusz głową! Guzik mnie obchodzi czy ją zabiłaś! Zrozumiałam, że masz rację i z tego miejsca należy jak najszybciej uciec!
- Co proponujesz?
- Współpracę. Za kilka tygodni stąd wyjdziemy – szepnęła jej na ucho Carmen...
- Nabierasz mnie... Nie jestem idiotką i nie zaufam ci tak po prostu. Więcej konkretów proszę!
- Musimy dalej udawać, że się nienawidzimy. Załatwię, że diablicą przydzieli cię do mojej celi. Powiem jej, że chcę cię mieć blisko aby z tobą skończyć. Ona z chęcią się zgodzi. Będziemy miały więcej czasy aby ustalić plan ucieczki. Jesteśmy sobie potrzebne! Ja mam wtyki u diablicy, wiem gdzie trzyma plany całego więzienia. Dzięki temu odnajdziemy najlepszą drogę ucieczki! Beze mnie nie uciekniesz!
- A do czego ja jestem ci potrzebna? Może chcesz mnie wrobić i sama uciec? Mam być kozłem ofiarnym! Nie igraj ze mną!
- Dzięki tobie dostanę się do Gustavo Munosa. Podasz mi go na tacy – uśmiechnęła się Carmen.
- To ma nawet ręce i nogi. Za kilka tygodni będziemy na wolności? Wspólniczki? – spytała Esperanza wyciągając do niej rękę.
- Wspólniczki – odpowiedziała Carmen, a ich ręce złączyły się w pojednawczym uścisku...

Kilka tygodni później.

Marina i Sergio oraz Soledad i Gustavo przeżywali w Europie wspaniałe chwile. Mimo że ich pobyt trwał kilka tygodni, wydawało im się, że trwał zaledwie jeden dzień. Wykorzystali go jednak w stu procentach. Zwiedzali, przebywali na plaży, imprezowali, relaksowali się, spędzali czas w swoim towarzystwie. Przede wszystkim zapomnieli o problemach, a liczyła się dla nich tylko miłość. Jednak szczęście nie może trwać wiecznie i w końcu musieli wrócić do rzeczywistości. Wypoczęci, zrelaksowani i radośni wracali właśnie w rodzinne strony. W tym samym czasie dwie zaprzyjaźnione więźniarki wdrażały w życie swój plan ucieczki. Najpierw diablica zgodziła się oczywiście przenieść Esperanzę celi, w której siedziała już Carmen. Pretekstem była zemsta za to, że Esperanza zabiła jej koleżankę. Diablica połknęła tę bajeczkę i nawet nie podejrzewała jak wielki błąd popełniła. Jednocześnie Carmen wiedziała, że jej dni chwały u szefowej powoli dobiegają końca i śpieszyła się. Pewnego dnia zdołała wkraść się do jej gabinetu i ukraść plany więzienia. Czasu do ucieczki pozostawało niewiele. Gdyby diablica zorientowała się, że doszło do kradzieży, Carmen byłaby zgubiona, gdyż jako jedyna miała dostęp do dyrektorki więzienia. Alejandro i Valeria byli szczęśliwi i czekali na powrót młodych aby oznajmić im swoją decyzję. Trzymali bowiem wiadomość o ślubie w głębokiej tajemnicy. Wiedzieli o tym jedynie Arturo, Martin i ksiądz Salvador. Tymczasem Peralta przy pomocy Marcelo Ruiza zlikwidował wszystkie wpływy Manuela w Coralos. Złapano wielu ludzi zamieszanych w handel żywym towarem, w handel bronią i drewnem. Aresztowano dostawców narkotyków i złapano ich na gorącym uczynku. Coralos w końcu stało się miastem prawa. Oczyszczono je z przestępczego brudu. To był początek wielkiej akcji wymierzonej nie tylko w Manuela, ale i w szefa całej organizacji. Rodriguez aż kipiał z wściekłości, ale nie miał już żadnych wpływów. Jedyną kartą przetargową była mapa z ropą i dzięki temu nie wypadł z gry. Zbliżał się moment spotkania jego i Lucrecii z Rodrigo Santanezem. Arturo pojechał do szpitala, w którym pracowała Miranda i dowiedział się, że lekarki nie było w pracy od kilku tygodni! Zniknęła i zapadła się pod ziemię. To zaniepokoiło komendanta. Tymczasem Santanez stracił nieco ze swojej pozycji. Podczas wakacji obracał się w wielkich kręgach w towarzystwie Mirandy, ale nawet zagraniczni bossowie wiedzieli o jego niepowodzeniach. W kuluarach zaczęto z niego kpić i krążyła powszechna opinia, że nie warto z nim dalej współpracować, bo przynosi straty, a policja depcze mu po piętach. Poirytowany Rodrigo wyczuł to i czym prędzej wrócił do Kolumbii. Pragnął udowodnić wszystkim, że wcale nie wypadł z gry. Podrażniony w ambicjach miał wielkie plany. Wiedział doskonale, że aby wygrać musi zacząć działać i zlikwidować wiele głów. A czas uciekał...

Stolica.

Rodrigo Santanez siedział skupiony w swoim obrotowym fotelu. Jego mina nic nie zdradzała. Nie był ani zadowolony ani smutny. Był po prostu głęboko przejęty. Czekał na kogoś i wiedział, że od tego spotkania zależy wiele. Po chwili do jego gabinetu weszli Manuel i Lucrecia w towarzystwie kilku mężczyzn w ciemnych okularach i w garniturach. Goryle Rodriga przeszukali ich na miejscu i odebrali Manuelowi broń jaką trzymał w kieszeni. Usadowili ich następnie na krzesłach zaledwie kilka metrów od Rodriga, ale w bezpiecznej odległości. Wszystko odbywało się w absolutnym milczeniu, nikt nie powiedział ani słowa. Wyglądało to na ciszę przed burzą. Santanez jednym ruchem dłoni odesłał swoich ludzi na zewnątrz, a nakazał zostać jedynie Oskarowi. Przy nim czuł się bezpiecznie i on wystarczał mu za całą ochronę. Ufał w jego profesjonalizm i to mu wystarczyło.

- Przyszliście tu cali i zdrowi. Nie spadł wam nawet włos z głowy. Powinniście to docenić – powiedział ze spokojem Santanez.
- Doceniamy – odparł z drwiącym uśmiechem na ustach Manuel, już nieco spokojniejszy i pewniejszy siebie niż w momencie gdy ochroniarze z lubością go przeszukiwali.
- Spotkanie oko w oko z panem to dla nas zaszczyt – wtrąciła Lucrecia.
- Bardzo mnie to cieszy. Długo czekaliśmy na to spotkanie, ale warto było. Wyniesiemy z niego obopólne korzyści. Przeczekaliśmy trudny czas i możemy wyjść z nory i znów zaatakować. Ale do rzeczy? Masz mapę, plany i wszystkie dokumenty?
- Oto one – Manuel wręczył mu kopertę, którą wyjął z kieszeni marynarki. Santanez szybko ją otworzył i złowrogo się uśmiechnął.
- Masz mnie za idiotę? To zaledwie połowa planów!
- Dokładnie. Jest pan jednak bystrzejszy niż myślałem...

Wściekły Santanez skinął głową, a Oskar w jednej chwili wyciągnął pistolet i przystawił ją do skroni Manuela.

- Nie pogrywaj ze mną! – krzyknął Rodrigo.
- Dobrze ukryłem drugą część. Jeśli mnie pan zabije, nic pan się nie dowie! - bezradnie wzruszyła ramionami Manuel nie bojąc się, że w jednej sekundzie może zostać zabity.
- Ale dowiem się od tej ślicznotki!
- Ja nic nie wiem... Nie mam pojęcia gdzie on to trzyma – stwierdziła zdenerwowana Lucrecia.
- W porządku. Jakie są wasze warunki?
- 50% zysków z ropy dla mnie i Lucrecii! Ma pan część mapy. Drugą część otrzyma pan w swoim czasie gdy zobaczę pieniądze i gdy interes zacznie kwitnąć.
- Oszalałeś!
- Z miłości do pieniędzy... To rozsądna propozycja. Ja nadstawiam karku bardziej niż pan!
- Niech ci będzie. Wspólnie dostaniecie połowę zysków z naszego interesu związanego z ropą. Zapewnię wam dodatkowo ochronę i inne atrakcje. Mało tego! Dostaniesz już dziś wysokie honorarium na zachętę. Jesteś niebezpieczny i sprytniejszy niż myślałem, ale to dobrze. Takich ludzie lubię. Ale mam również swój warunek.
- Jaki? – spytała Lucrecia.
- Żeby dotrzeć do ropy znów musimy usunąć z drogi parę osób. Są jak chwasty, które trzeba wyrwać. Raz, a dobrze! Nie musimy zabijać wszystkich, bo ze strachu o bliskich zrobią to co im karzemy!
- A więc? – zapytał Manuel.
- Ja i moi ludzie zajmiemy się Arturo Peraltą. Mam na niego haka i wiem jak go wykończyć. Ty Lucrecio zajmiesz się kuzyneczkami. Jesteś dobra w porwaniach i innych sprawach. A ty Manuel zajmiesz się Alejandrem i jego nową kobietą. Wiecie co robić. Zaatakujemy ze wszystkich stron jednocześnie. Oddadzą nam ziemię i doprowadzą do ropy aby uratować rodzinę...
- To prawda. Pod przymusem zrobią wszystko – przyznał Rodriguez.
- Są słabi i gdy komuś stanie się krzywda, zgodzą się nawet na
najgorsze – dodała Lucrecia.
- A więc rozpocznijcie nasze przedstawienie – stwierdził już nieco spokojniejszy Santanez...

Stolica.

Więzienie dla kobiet.

Carmen miała mapę, na której zaznaczone było tajemne podziemne przejście, którym można było w zaledwie dwie, góra trzy minuty wyjść niezauważonym poza mury więzienia! Esperanza zaśmiała się widząc już siebie na wolności.

- Podobno diablica wychodzi sobie czasami tą drogą, dasz wiarę? – śmiała się Carmen.
- Jej stare nogi mniej się przy tym męczą – odparła Esperanza.
- Nie mamy zbyt wiele czasu. Uciekniemy jeszcze dziś. Ona jest zbyt pewna siebie i w czasie przerwy około godziny 20-tej wychodzi na papierosa nie zamykając drzwi do swojej kanciapy. Wtedy wejdziemy i podążymy tamtą drogą. Mamy niewiele czasu, bo niedługo potem będzie liczenie i jeśli akcja nie pójdzie sprawnie, to będzie po nas!
- Nie martw się. Wszystko się uda.
- No nie wiem... Diablica ma mnie już serdecznie dość. Dalej nie dostała pieniędzy i grozi mi, że moje wpływy dobiegną niedługo końca. Powiedziałam jej, że otrzyma pieniądze jutro, ale nie wiem czy łyknęła tę bajeczkę. Jutro musimy być już na wolności!
- I będziemy...

Rozmawiając nie spostrzegły, że te wszystkie słowa usłyszały Alicia i Francisca, jeszcze nie tak dawno kumpele Carmen. Teraz jednak wyczuły w jej zachowaniu coś dziwnego i od jakiegoś czasu nie podobały im się konszachty Carmen i Esperanzy.

- Ty podła zdrajczyni! Chyba się przesłyszałam! Chcecie stąd dzisiaj uciec? Nieładnie – zadrwiła Alicia.
- To musicie zmienić plany, bo my również wybieramy się z wami! – dodała Francisca. Chyba nie chcecie aby diablica dowiedziała się o wszystkim! Odpowiedzcie do cholery!

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Alejandro, Valeria i Martin przywitali się już z Soledad i Gustavem. Oni przyjechali do hacjendy jako pierwsi, co zdziwiło Alejandra, bo sądził, że zobaczy całą czwórkę.

- A gdzie Marina i Sergio? – spytał zaskoczony.
- Zaraz dojadą. Pojechali jeszcze załatwić coś bardzo ważnego – stwierdziła Soledad.
- A co takiego? – dopytywała się Valeria.
- Niedługo się przekonacie – uśmiechnął się Gustavo.
- Co to za tajemnice? – dziwił się Martin.

Alejandro powiedział, że również chce coś ogłosić, ale zaczeka z tym aż do przyjazdu drugiej córki i jej męża. Zauważył, że małżonkowie są opaleni, wypoczęci i szczęśliwi. Po chwili zjawiła się Marina i Sergio.

- Witajcie kochani! A wy gdzieście się podziewali? – spytał Alejandro.
- Musieliśmy coś sprawdzić – odparł szczęśliwy Sergio.
- Co takiego? Nic z tego nie rozumiem.
- Nie chcieliśmy zapeszać, ale teraz znamy już prawdę. Moje przypuszczenia zostały potwierdzone. Jestem w ciąży! – powiedziała uradowana i z promiennym uśmiechem na ustach Marina...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:33:49 25-08-09    Temat postu:

Coraz lepsze teksty. Wreszcie nadszedł okres kiedy cięty język pojawia się systematycznie, a nie sporadycznie - stare nogi Diablicy, szaleństwo Manuela na punkcie pieniędzy, radość Esperanzy z 'kąpieli', pakt Manuela z dabłem - to tylko niektóre z nich.

Santaeza mało szlag nie trafi, uważał się za najmądrzejszego, a okazuje się, że jest ktoś mądrzejszy - Manuel. Manuel staje się croaz groźniejszy i ujawnia coraz więcej swoich silnych kart, które posiada w talii. Zaczynam się zastanawiać, czy to nie on, a nie Esoeranza [jak przypuszczałem z racji tego, że jest siostrą Marii Emilii] będzie nas 'zabawiał' w finale, a moze oboje [jeśli tak, to jestem za atakiem z różnych stron, nie za połączeniem sił].

Sceny w więzieniu są bardzo ciekawe, ale mam wrażenie, że ocenzurowane - mamy ukazane zbrodniarki, ale przecież tam jest też pełno zboczonych bab oraz narkotyków. Esperanza udaje twardą nawet w najgorszych dla niej momentach, ironizuje i nie opuszcza głowy w dół, co jest interesującym elementem jej pobytu w tym uzdrowisku.

Można było się domyślić, że Carmen prędzej czy później połączy siły z Esperanzą [zwłaszcza gdy Carmen została dowiedzona przez Tobiasa]. Obie panie sobie nie ufają i zapewne gdyby mogły utopiłyby się w łyżce wody, ale mimo to wiedzą, iż są sobie rpzydatne i opracowały sprytny plan ucieczki, niestety zbyt głośno o nim wspominały.

Cieszę się, że choć we wspomnieniach powróciła ta, od której zbrodni zaczął się cały serial, Maria Emilia. Typowy [i ciekawy] model psychologiczny - jedno z rodzeństwa nienawidzi drugiego sądząc, że było lepiej traktowane, tylko dlatego, że ubzdurało sobie, iż ono jest gorsze i nie umie tamtemu dorównać.

Valeria i Alejandro przeżywają drugą młodość romansując ze sobą. Tak jak podejrzewałem, stało się to, ale trochę jakby za szybko, bez większych fajerwerków. Wciąż liczę, że ta para zamieni się w jakiś ciekawy trójkąt.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31 ... 48, 49, 50  Następny
Strona 30 z 50

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin