Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W labiryncie kłamstw
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 44, 45, 46 ... 48, 49, 50  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu?
Manuel Rodriguez
12%
 12%  [ 1 ]
Esperanza Guzman
12%
 12%  [ 1 ]
Lucrecia De La Fuente
12%
 12%  [ 1 ]
Rodrigo Santanez
0%
 0%  [ 0 ]
Carmen Gordillo
0%
 0%  [ 0 ]
Oskar Gutierrez
0%
 0%  [ 0 ]
Tobias Castillo
0%
 0%  [ 0 ]
Manuel, Esperanza i Santanez
12%
 12%  [ 1 ]
Manuel i Esperanza
37%
 37%  [ 3 ]
Ostatni odcinek powinien być bez villanów
12%
 12%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 8

Autor Wiadomość
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:32:32 17-05-10    Temat postu:

Fajnie, że odcinki 138 i 139 klimatem przypominały odcinki początkowe. Mimo, że Maria Emilia to tylko zoperowana Esperanza, to czuć jakiegoś ducha tej kobiety.

Trochę malutko właściwej akcji, bo w rzeczywistości wciąż tylko mamy podwaliny pod akcję, na którą czekamy, mimo to jest interesująco.

Carmen i Ignacio są teraz niczym dawniej Isabela i Ricardo, robi się z nich dość przyzwoita ciemna para.

Manuel wraca, jednak nie wraca sam i ciekawe czy Tobias go zdemaskuje, mam nadzieję, że wszystko pobiegnie właściwym torem, podobnie jak w przypadku Martina i Valerii, bo coś czuję, że oni będą razem i że to oni zdemaskują przed naiwnym Alejandrem Esperanzę przebierającą się za Marię Emilię.

Pozdrawiam serdecznie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:22:57 23-05-10    Temat postu:

Super odcinki, może akcji nie było dużo, ale naprawdę porządnie napisane.
Tak jak myślałam, Carmen zdążyła uciec przed policją. szkoda. Ona jest naprawdę okrutna. Zabiła niewinną kobietę. Nawet Ignacio może się jej bać. Zrobiła się z nich taka typowa zła parka. Jeszcze namieszają w życiu naszych bohaterów.
Wiedziałam, że Rodrigo sobie poradzi z dwoma ludźmi De La Rosy. Mógłby nawet ich zabić, ale przyszedł strażnik i zabawa się skończyła. Nasz mafiozo jest w nieciekawej sytuacji. Ma ograniczone pole do popisu. Wszystkie jego konta zostały zablokowane. Już się nie wywinie.
Tobias i Manuel lecieli jednym samolotem. Nasz najlepszy czarny charakter wraca do gry. Będzie się działo.
Alejandro zaprasza Martina i Valerię na kolację. Oni nawet nie wiedzą co ich tam czeka. Spotkanie z ME. To będzie dla wszystkich prawdziwy szok i był. Końcówka najlepsza. Espe na pewne doskonale się wcieli w swoją rolę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 16:58:24 28-05-10    Temat postu:

140 ODCINEK

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Wszyscy obecni w tym pomieszczeniu w jednej chwili uczynili to samo. Patrzyli na z wolna podchodzącą w ich kierunku kobietę w taki sposób jakby zobaczyli ducha. Milczeli, bo nie potrafili wydusić z siebie choćby słowa z powodu nadmiaru nagłych uczuć. Alejandro i Javier uśmiechali się do siebie, bo jako jedyni wiedzieli co się wydarzy. Marina i Soledad były roztrzęsione widząc przed sobą matkę, która przecież od dawna leżała już w grobie. Jej mężowie sami będąc w szoku starali się je uspokoić trzymając je za ręce. Valeria nie mogła uwierzyć w to co widzi. Siedzący obok niej Martin z trudem oddychał i z wrażenia aż zakrył sobie usta dłońmi. Carolina i jej rodzice spoglądali na to wszystko w zdumieniu. Ksiądz Salvador wzniósł tylko w ręce w geście modlitwy, bo również nie mógł uwierzyć, że to co widzi dzieje się naprawdę. Wszyscy spoglądali i milczeli. Arturo o mało co nie udławił się winem, którego miał zamiar się napić. Miranda nie rozumiała całej tej sytuacji. Nie rozumiał też tego Bruno, który przecież widział kobietę martwą i był na miejscu zbrodni. Nie mogła pojąć tego również jego żona Daniela. Nikt nie rozumiał. Każdy czekał na reakcję ze strony „zmartwychwstałej” kobiety. „Maria Emilia” wydawała się piękniejsza niż kiedykolwiek. Wyglądała młodo, radośnie i uśmiechała się do wszystkich obecnych. Po prostu tętniła życiem. Widząc niedowierzanie, zdumienie, zdenerwowanie, radość, szok, konsternację i wiele innych uczuć na twarzach gości, postanowiła przerwać to milczenie. Wczuła się w swoją rolę i ta sytuacja bawiła ją co niemiara. Kolejny raz to był jej spektakl, który miał spowodować, że wszyscy padną jej do stóp nie wiedząc tak naprawdę z kim mają do czynienia.

- To nie sen. Nie bójcie się mnie. Ja żyję! Możecie mnie dotknąć i zobaczyć, że jestem istotą ludzką z krwi i kości. Podejdźcie tu kochani. Alejandro i dzieci, ja naprawdę jestem z wami! To nie duch. Przed wami stoi Maria Emilia De La Fuente – uśmiechnęła się Esperanza.
- Wasza mama żyje. Uściskajcie ją. To jest w tej chwili najważniejsze. Rozumiem, że to wydaje wam się absurdem, ale taka jest prawda. Przyjdzie czas na tłumaczenia. Teraz cieszcie się, że znów jesteśmy jedną wielką rodzinę – stwierdził Alejandro.
- Rozumiesz coś z tego komendancie? – spytał Peraltę Bruno.
- Nic a nic – wzruszył ramionami Arturo. A ksiądz wierzy w to co widzi?
- Jak mogę nie wierzyć w cuda, które sprawia nam Stwórca? – odparł ksiądz Salvador.

„Maria Emilia” niechętnie, ale objęła Alejandra, a następnie Marinę, Soledad i Javiera z udawaną czułością. Łzom wzruszenia i radości nie było końca. Rodzina czuła się szczęśliwa, ale po raz kolejny nieświadomie doświadczała kolejnej lekcji fałszu, obłudy i hipokryzji. Radując się oni nie mieli nawet pojęcia, że już cierpią.

- Mamo… Nie mogę uwierzyć, że to ty – płakała Soledad wtulona w swoją jak jej się zdawało matkę.
- To prawdziwy cud – dodała Marina.
- Dzięki Bogu znów mamy cię z powrotem – dodał Javier.
- Wasza mama przeżyła, bo miala siłę ku temu aby przeżyć i do nas powrócić. Znów jesteśmy rodziną – cieszył się Alejandro.

Tym wzruszającym scenom pomiędzy najbliższą rodziną De La Fuente przyglądali się inni goście.

- Dobrze się czujesz? – spytała Martina Valeria.
- Wolałbym żeby Alejandro nas znieważył, żeby mnie pobił, wyrzucił z hacjendy, zwyzywał… ale to co widzę mnie przerasta… To nie może być prawda – załamał się Martin.

Gustavo i Sergio uśmiechali się do siebie. Nie rozumieli podobnie jak wszyscy jak to możliwe, że widzą przed sobą żywą istotę, której martwe ciało widzieli wiele miesięcy temu. Nie rozumieli, ale cieszyli się szczęściem swoich żon.

- Wstała z grobu? – szturchnął brata Sergio.
- Mnie się pytasz? Niedługo się wszystkiego dowiemy – odparł Gustavo.

Jedna osoba zdawała się nie dowierzać temu co widzi. Przyglądała się temu z kamienną twarzą. Była to Carolina. Przecież jako jedyna obok księdza Salvadora wiedziała kto zabił Marię Emilię De La Fuente i nie mogła uwierzyć, że ten ktoś mógłby ją okłamać.

- Przyznałeś się, że ją zabiłeś Tobias. Dlaczego mnie okłamałeś? – spytała samą siebie…

Stolica.

Samolot planowo wylądował na głównej płycie lotniska w Bogocie. Pasażerowie z wolna wysiadali z niego i udali się po swoje bagaże. Manuel szybko zebrał to co do niego należało i skierował swoje kroki w kierunku najbliższego postoju taksówek. Było to zaledwie kilkanaście metrów dalej. Stało ich tam mnóstwo. Manuel wsiadł do pierwszej wolnej i nakazał kierowcy jechać do swojego ulubionego hotelu w stolicy.

- Powrót z wakacji? A może przyjeżdża pan do Kolumbii? – spytał taksówkarz.
- Powrót z wakacji. Kolumbia to moja ojczyzna baranie! Po co te pytania? Jestem zmęczony. Jedź pan szybciej. Marzę teraz tylko o porządnym prysznicu i dobrym koniaku. Nie zawracaj mi pan głowy!
- Chciałem być tylko uprzejmy…
- Będzie pan uprzejmy jeśli mnie pan tam dowiezie za piętnaście minut. Jedźmy!
- Co za gbur – pokiwał głową mężczyzna.

Ani Manuel ani taksówkarz nie mieli pojęcia, że ktoś ich śledzi. Tobias, który również wysiadł z tego samolotu nie zamierzał teraz spuścić Manuela z oka. Również wsiadł do taksówki.

- Dokąd jedziemy?
- Za tamtą taksówką!
- To taksówka mojego przyjaciela.
- Przecież nie jego ma pan śledzić, lecz tego kto z nim jedzie. To mój przyjaciel, który zgubił komórkę. Chce wiedzieć dokąd jedzie żeby mu ją dostarczyć.
- Ach rozumiem. Straszne dziś korki. Na pewno nam nie uciekną.
- Ja myślę, że nie uciekną… Sprawdzę co kombinujesz Manuelu. Nie spuszczę cię z oka. Wróciłeś, więc wciąż jesteś zagrożeniem dla Caroliny i całej rodziny De la Fuente. Nie pozwolę ci na kolejne szaleństwo. Skoro policja tego nie potrafi, to ja cię dopadnę. Nie zmyję z siebie wszystkich swoich grzechów, ale ty i Esperanza jesteście ostatnimi, którzy muszą zapłacić za śmierć Marii Emilii. Ja ją zabiłem i ja pociągnąłem za spust, ale przecież tak naprawdę wtedy strzelaliście do niej wszyscy – pomyślał Tobias…

Tymczasem…

Ignacio ze skwaszoną miną wypełnił polecenie Carmen i zajął się „sprzątaniem” zwłok nieszczęsnej kobiety. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że ta Carmen jest chora na głowę, że jest sto razy gorsza niż wtedy gdy ją poznał przed laty, ale wiedział, że lepiej jej teraz nie denerwować. Na razie trzeba z nią współpracować. Czuł, że ona nim rządzi i manipuluje, ale póki co nie miał innego wyjścia. Tylko z nią czuł się bezpieczny. Mieli swoją kryjówkę i razem mogli jeszcze wiele zdziałać. Przede wszystkim mogli się zemścić, a to było najważniejsze. Gdy wrócił zastał Carmen zupełnie roznegliżowaną i czekającą na niego w sypialni.

- Nareszcie wróciłeś – powiedziała kobieta machając do niego rękami aby się zbliżył.
- Zrobiłem to co chciałaś. Zakopałem jej ciało. Jest już ciemno i mam nadzieję, że nikt mnie nie widział – odparł Ignacio.
- Doskonale. Zasłużyłeś na nagrodę. Wypróbowałam to łóżko i jest całkiem fajne. Co powiesz na szybki numerek? Wynagrodzę ci twoje dzisiejsze poświęcenie…
- Jesteś chora psychicznie! Co ci ta kobieta zrobiła?
- Sęk w tym, że nic. Miała pecha, bo natrafiła na złych ludzi takich jak my…
- Sama jesteś zła! Nie musiałaś jej mordować!
- Chwileczkę kochanie! Zabiliśmy ją we dwoje, nie zapominaj o tym. Poza tym nie rób z siebie świętego. Znam twoje grzeszki i jeśli zechcesz mnie kiedyś wydać to pamiętaj, że możesz skończyć tak samo jak ta kobieta. Jeśli nas złapią, to pójdziemy na dno razem. Nie licz, że się wywiniesz.
- Daj mi spokój!
- Dzisiaj mieliśmy bardzo ciężki dzień. Zakończmy go jakimś miłym
akcentem – uśmiechnęła się Carmen, po czym podeszła do mężczyzny i znów uwodziła go swoimi kocimi ruchami. Zaczęła go całować i zdejmować z niego ubranie. Słabością Ignacia od dawna były kobiety, więc i tym razem ustąpił. Nie myślał racjonalnie, bo ognista Carmen, i jej pocałunki zrobiły swoje. „Wypróbowali” łóżko kierując się falą żądzy i namiętności, która pchała ich w coraz to niebezpieczniejszym kierunku…

Stolica.

Więzienie.

Więźniowie ustawili się właśnie w długiej kolejce po odbiór należnej im kolacji. Cierpliwość odgrywała tu znaczącą rolę, bo każdy był traktowany równo i musiał się w niej ustawić czekając na swoją kolej. Jednak Rodrigo Santanez miał gdzieś takie zasady. Wepchał się prawie na sam początek kolejki, co nie spodobało się pozostałym.

- Hej ty? Za kogo ty się uważasz? Jesteś nowym więźniem i musisz przestrzegać zasad. Na koniec kolejki, bo inaczej spotkają cię kłopoty! – krzyknął jeden z nich.
- Jesteś od La Rosy głupcze? – spytał mafiozo.
- Coś ty powiedział?
- To co słyszałeś. Nie wiesz z kim zadzierasz. Jestem Rodrigo Santanez! Chociaż powinniście o mnie słyszeć. Ja tu nie przestrzegam żadnych zasad. Jeśli ktoś ma tu problem to chyba tylko ty!
- Możesz być nawet Osama bin Laden i guzik mnie to obchodzi! W więzieniu jesteś nikim!
- Zróbmy głosowanie. W końcu mamy demokrację. Czy ktoś jest przeciwko abym wcisnął się na początek tej kolejki? Rączki do góry panowie. Śmiało! – uśmiechnął się Santanez.

Widząc niepewność na twarzach pozostałych Rodrigo zrozumiał, że ludzie wciąż się go boją. Nikt nie ośmielił się mu przeciwstawić. W milczeniu dali mu do zrozumienia, że może stanąć na przodzie kolejki.

- Zostałeś przegłosowany. Jakoś nikomu to nie przeszkadza, tylko
tobie – westchnął Rodrigo i zajął swoje miejsce. W tym samym czasie więzień, który się z nim sprzeczał wyjął z kieszeni mały szpikulec i zamierzał zaatakować Santaneza. Ten jednak kątem oka zauważył co się święci i wyrwał mu narzędzie z ręki, po czym uderzał pięścią w twarz i powalił na ziemię. Strażnicy w porę rozdzielili walczących.

- Ciągle są z tobą problemy Santanez! Nie jesteś na swoim podwórku! – uspokajał go strażnik.
- Każdy kto będzie ze mną zadzierał – zginie! Rozumiecie? Zginie! Chcę rozmawiać z naczelnikiem! Natychmiast! – krzyczał jak opętany Rodrigo…

Hacjenda rodziny De La Fuente.

„Maria Emilia” po pierwszych czułościach i pełnych wzruszenia chwilach z najbliższą rodziną, musiała stawić czoła prawdzie i opowiedzieć całą historię tak aby miała ona ręce i nogi. Esperanza była w tym mistrzynią. Zadbała o każdy szczegół i mimo że to co opowiadała zebranym w hacjendzie gościom było nierealne, to jednak nie mieli oni żadnych wątpliwości aby nie wierzyć jej słowom. Kobieta mówiła zdumionej rodzinie i przyjaciołom jak to się stało, że przeżyła. Powtórzyła tą samą wersję wydarzeń, którą wcześniej przekazała Alejandrowi. Nie wiedziała kto do niej strzelał, ale strzelano ślepakami. Później dostała tajemniczy środek, po którym spała jak zabita i po którym wyglądała jak nieżywa. Następnie ludzie Santaneza odkopali ją tuż po pogrzebie, a ona była miesiącami więziona w jednej z posiadłości mafioza. Opowiadała to z takim przekonaniem, że wszyscy łapali się za głowy, ale mimo to wierzyli i szczerze jej współczuli. Z drugiej jednak strony cieszyli się, że mają ją tu z powrotem wśród żywych.

- Oto cała historia… Bardzo bolesna, ale mieliście prawo aby mnie wysłuchać i zrozumieć jak do tego w ogóle doszło, że ja wciąż żyję. Cuda jednak się zdarzają – uśmiechnęła się Esperanza.
- Przepraszam, że się wtrącam, ale ja również mam nowinę i to jakże radosną. Złapaliśmy Rodrigo Santaneza i został on przetransportowany do więzienia w oczekiwaniu na proces – stwierdził Arturo.
- Jak to jest w więzieniu? Złapaliście go? Kiedy? – pytała zdenerwowana Esperanza.
- Złapaliśmy go kilka dni temu. Twoje zeznania dobiją go. Skończy na krześle elektrycznym – z uśmiechem oznajmił Peralta.

Esperanza zbladła gdy usłyszała o Santanezie. Nienawidziła go, ale teraz gdy jest on w więzieniu sprawy mogły się skomplikować. Z łatwością mógłby przecież zaprzeczyć bajce jaką sobie wymyśliła.

- Co ci jest kochanie? Ta wiadomość powinna cię ucieszyć, a nie zmartwić? Czym się tak zdenerwowałaś? – zapytał ukochaną Alejandro…


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 16:01:17 30-05-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 17:54:21 28-05-10    Temat postu:

Odcinek 140 to szczyt hipokryzji i perfidii. Najbardziej diaboliczna kobieta wcieliła się w najbardziej anielską kobietę. Wydaje się, że Esperanza tryumfuje jako Maria Emilia. Mamy za sobą już wszystkie ceregiele związane z jej powrotem, które trzymały nas niezwykle w napięciu, jednak przed nami coś, co trzymać w napięciu będzie nas jeszcze bardziej, mianowicie realizacja planu, przerażającego planu, który może zmienić wszystko o przysłowiowe 360 stopni.

Alejandro jest oczarowany Marią Emilią, natomiast wciąż mam cichą nadzieję, że Martin i Valeria zdemaskują Esperanzę. Jednak sprawy i tak się komplikują, bo wraca Tobias i najgorszy z najgorszych, czyli sam Manuel.

Naprawdę ekscytujący odcinek, jesttylko jedno ale, te sceny w więzieniu do niczego nie zmierzają, stoją w miejscu, ani Santaez zbytnio nikogo nie atakuje, ani Santaeza nikt zbytnio nie atakuje. Osobiście, albo dałbym jakąś zakańczającą scenkę z jego udziałem, albo całkowicie pominął jego wątek, bo nie dość, że była to nudna postać, to teraz jeszcze się bardziej pograża. Ale kto by zwracał dziś uwagę na Santaeza, chyba tylko czepliwy Val, skoro wróciła Esperanza w skórze Marii Emilii i objawiła się światu. Oj, będzie się działo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:07:39 30-05-10    Temat postu:

Super odcinek
"Anielska" Espe odgrywa swoje przedstawienie. Wiele ze zgromadzonych tam osób mało co nie zeszło na zawał. To musiał być dla nich szok. Radościom i powitaniom nie było końca. Tylko Carolina się zastanawiała nad tym wszystkim. Sądzi, że Tobias ją okłamał.
Najgorszy z czarnych charakterów wraca. Tobias go śledzi. Nie chcę go spuścić z oka. Wie, że zaczną się poważne kłopoty.
Carmen jest naprawdę jakaś psychiczna. Najpierw zabiła niewinną kobietę, a potem ma ochotę na igraszki, jakby nic się nie stało. Ignacio wie, że z nią lepiej nie zadzierać bo też może źle skończyć.
Epse opowiedziała całą bajeczkę. Wszyscy jej uwierzyli, bo nie mieli powodu twierdzić, że kłamie. Gdy Arturo powiedział, że może Rodriga pogrążyć, mina jej zrzedła. To jest jej nie na rękę. Bandzior mógłby pokrzyżować jej plan, wszystkiemu zaprzeczając. To się porobiło. Nie myślała chyba, że będzie wszystko szło jej tak dobrze jak do tej pory.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 12:34:23 24-06-10    Temat postu:

141 ODCINEK

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Esperanza poczuła, że w jednym momencie ten jej jakże dopracowany w szczegółach i niemal doskonały plan może legnąć w gruzach. W porę jednak opanowała nerwy i w swoim stylu opanowała sytuację.

- Jeszcze się dziwisz Alejandro? Nie chcę zeznawać przeciwko temu człowiekowi! Ja się go zwyczajnie boję! – krzyknęła rozhisteryzowanym tonem.
- On już nie jest groźny. Teraz mamy okazję aby go dobić! Powiesz o tym co ci zrobił i w jaki sposób skrzywdził. Wiem, że to trudne, ale tylko dzięki prawdzie zostanie on skazany na najwyższy wymiary kary. A chyba tego wszyscy chcemy, prawda?
- Santanez to szef mafii. On ma swoje wpływy wszędzie. Nawet nie masz pojęcia co tam widziałam. Nie zeznam przeciwko niemu, bo jeszcze mi życie miłe. Dostałam od losu drugą szansę i chcę z niej skorzystać!
- Mario Emilio… Zastanów się. Będziesz miała ochronę. Dzięki pogrążeniu Rodrigo Santaneza odzyskasz swoje normalne życie. Nie ma innej możliwości. Musisz to zrobić – wtrącił Arturo.
- Nic nie muszę! Opowiedziałam wam wszystko ze szczegółami, ale do was nic nie dociera! Nie będę więcej przez to przechodzić. Nie chcę widzieć tego człowieka na oczy! A teraz idę się położyć. Przeproście ode mnie wszystkich gości. Mam dość na dzisiaj!
- Kochanie! Zaczekaj!

„Maria Emilia” opuściła Alejandra i Artura i wyszła aby uwolnić się od ognia niewygodnych pytań i tego niekończącego się nacisku i presji.

- Musisz ją zrozumieć. Za jakiś czas zmieni zdanie – zapewniał przyjaciela Peralta.
- Oby tak było. Wykorzystaj inne dowody jakie masz przeciwko temu zbrodniarzowi. I jeszcze jedno. Chcę odwiedzić tego bydlaka w więzieniu i powiedzieć co o nim myślę! – wyznał zdenerwowany De La Fuente.
- Nie radzę. Nie pogarszaj sprawy Alejandro…
- Mam do tego prawo. Niech mi opowie dlaczego wybrał moją rodzinę i w czym mu zawiniliśmy…

Stolica.

Więzienie.

Rodrigo Santanez cierpliwie czekał w swojej celi na przybycie naczelnika więzienia. Po kolejnej bójce odwiedził go jego adwokat, który przyniósł całkiem dobre wieści. Mafiozo był więc w doskonałym humorze i wiedział, że naczelnik czy później się pojawi aby z nim porozmawiać. Nie mylił się.

- Więzienna władza znów mnie odwiedza. To dla mnie prawdziwy zaszczyt – kpił z szyderczym uśmiechem na twarzy Rodrigo.
- Znowu stwarzasz problemy Santanez. Już ci mówiłem, że jesteś tu nikim. Zwykłym więźniem, kanalią i śmieciem! Dwa razy wdałeś się w bójkę. Za trzecim razie skończysz w celi ze szczurami i będziesz tam siedział aż do wznowienia procesu! A jestem pewien, że cię skażą, więc może nawet i do końca życia – oznajmił pewny siebie naczelnik.
- Aż mi ciarki przeszły po plecach. Tak się boję…
- Guzik mnie to obchodzi. Ja tu żądzę i przekonasz się co cię jeszcze może tu spotkać.

Gdy naczelnik oddalił się i chciał opuścić jego celę, Rodrigo zrozumiał, że czas przejąć inicjatywę.

- Twój syn Rafael ma osiem lat, prawda? Śliczne dziecko. Powinieneś pojechać do niego, ucałować go na dobranoc, bo jutro ma aż sześć ciężkich lekcji – powiedział Rodrigo patrząc na swojego rozmówcę diabelskim wzrokiem.
- Czego ty ode mnie chcesz draniu! – krzyknął naczelnik rzucając się na niego z pięściami.
- Wiem o tobie wszystko Augusto Corralesie. Twoja żona Martha to piękna kobieta. Twój syn jest zdolnym dzieckiem. Szkoda byłoby ich stracić, a wiesz, że wypadki chodzą po ludziach.
- Skąd to wiesz bydlaku! Nic im nie zrobisz, bo cię zabiję!
- Moim zdaniem jeśli spadnie mi choć włos z głowy, to niestety kto inny może to ucierpieć i nie daj Boże stracić życie. To byłoby takie niesprawiedliwe…
- Nie szantażuj mnie łotrze!
- Bądź po mojej stronie, a nic im nie będzie. Masz moje słowo…

Tymczasem…

Manuel jak gdyby nigdy nic zakwaterował się w hotelu. Jego śladem podążył Tobias, który zrobił to samo. Dyskretnie starał się go śledzić i sprawdzać każdy jego krok. Wieczorem Rodriguez wyszedł z hotelu i udał się do jednego z jego ulubionych gejowskich klubów w centrum miasta. Tobias nie zamierzał spuścić go z oka i również się tam znalazł. Stał przy barze i bacznie obserwował zachowanie Manuela.

- Ach te jego skłonności. Nigdy się nie zmieni. Pieprzony zboczeniec… Dzisiaj nic tu po mnie. Będzie się zabawiał z męskimi dziwkami. Jestem ciekaw co on kombinuje i jaki będzie jego kolejny ruch – zastanawiał się mężczyzna.

Nagle zadzwoniła jego komórka. Uśmiechnął się radośnie widząc kto do niego dzwoni.

- Carolina… Jak miło, że dzwonisz. Coś się stało? – spytał zaskoczony.
- Żebyś wiedział, że tak! Gdzie ty jesteś? Dalej poza granicami kraju? – zapytała dziewczyna.
- Jestem już w Kolumbii. Dziś przyleciałem do Bogoty… Jesteś zdenerwowana. Powiedz mi o co chodzi?
- To co dzieje się od kilku godzin w hacjendzie De La Fuente jest dla mnie nie do pojęcia. Jestem wściekła, że mnie okłamałeś w takiej sprawie! Robiłeś z siebie gorszego niż jesteś! A ty jej nie zabiłeś. Powiedz mi dlaczego ta cała szopka… Nic już nie rozumiem…
- Ale zaczekaj… Kogo zabiłem? O czym ty mówisz?
- Maria Emilia De La Fuente, którą rzekomo zabiłeś, żyje i ma się znakomicie! Ona zmartwychwstała na moich oczach. Widziałam ją… Wszyscy widzieliśmy. Znów tworzą rodzinę z Alejandrem i jego dziećmi.
- To niemożliwe! Postradałaś zmysły! Ona nie może żyć! Przecież zastrzeliłem ją i widziałem jej ciało. O czym ty mówisz do diabła!
- Mówię prawdę… Będziesz musiał mi wiele wyjaśnić. W co ty pogrywasz Tobias… To dobrze, że jej nie zabiłeś, ale po co te kłamstwa? Odpowiedz!
- Ale…
- To jest prawda i wkrótce się o tym dowiesz z telewizji. Dziennikarze już wiedzą i nachodzą hacjendę Alejandra. Nie wiem jak się dowiedzieli, ale niedługo będzie o tym wiedział cały świat. Maria Emilia De La Fuente żyje!
Tobias zakończył rozmowę bez słowa. Był w szoku. Nie mógł pojąć tego co powiedziała mu Carolina. To wydawało mu się tak irracjonalne i niemożliwe.

- Gdyby ta kobieta żyła to byłbym wolnym człowiekiem… Ale to przecież jakiś absurd. Zabiłem ją z zimną krwią… Niemożliwe… Jeszcze jedną whisky proszę!

Mężczyzna szybko wypił kolejny kieliszek, a w głowie wciąż dudniły mu słowa Caroliny. Nawet nie zauważył, że teraz to on jest obserwowany przez Manuela. Z myśliwego sam stał się zwierzyną.

- Tobias Castillo… Co ten drań tu robi? Nie ma tej samej orientacji co ja, a więc mnie śledzi. Czego chcesz łajdaku? A jeśli to przypadek to pojawiłeś się w samą porę. Jesteś ostatnim świadkiem zabójstwa Marii Emilii, więc zjawiłeś się w samą porę. Kiedyś trzeba było rozwiązać ten ostatni z moich wielkich problemów. Przecież ten kto wtedy strzelał już dawno powinien gryźć ziemię – pomyślał Manuel…

Kilka godzin później.

Stolica.

Bank „Central”.

Mimo wielkiej dyskrecji niezbyt długo udało się tą jakże szokującą nowinę utrzymać z dala od mediów. Dziennikarze niewiele później od najbardziej zainteresowanych dowiedzieli się, że Maria Emilia żyje i jakimś cudem zmartwychwstała. Alejandro z żoną, bratem i dziećmi postanowili wydać oświadczenie i zorganizować specjalną konferencję prasową jeszcze tego samego w siedzibie ich firmy. Transmitowano to wydarzenie i robiono z niego relację na żywo w najpopularniejszym kanale i w porze największej oglądalności. Ta informacja była doprawdy wstrząsająca. Esperanza nie miała zamiaru w tym uczestniczyć, ale w końcu zgodziła się wiedząc, że kolejne opory z jej strony mogły spowodować pewne podejrzenia. Musiała więc pokazać się w świetle fleszy i odegrać kolejną szopkę, w której robi z siebie ofiarę i udaje kogoś kim w rzeczywistości nie jest. Martin przyglądał jej się z uwagą i był wyraźnie zaniepokojony.
- Coś mi tu nie gra. Nie wiem co to może być, ale mam dziwne przeczucia. Ona w środku jest jakaś inna. Ma tą samą twarz, ale zachowuje się zupełnie inaczej. Te jej zmienne nastroje. Ta trauma, którą przeżyła musiała odegrać tu niestety kluczową rolę – zastanawiał się mężczyzna.

Alejandro, „Maria Emilia”, Marina, Soledad i Javier byli już gotowi do rozpoczęcia konferencji.

- Za pięć minut wchodzimy! – krzyknął jeden z operatorów…
- Na pewno jesteś na to gotowa kochanie? – spytał żonę Alejandro.
- A mam inne wyjście? Niech wszystko dowiedzą się prawdy. Może wtedy zrozumieją przez jakie piekło musiałam przejść za życia – powiedziała z niewzruszoną miną Esperanza…

Tymczasem…

Manuel jak zwykle zachował spokój. Miał głowę na karku i zimna kalkulacja pomagała mu w każdej sytuacji. Nie przejął się Tobiasem i udawał, że go nie widzi. Zabawił się w klubie i wrócił do hotelu w towarzystwie młodego mężczyzny, którego tam zapoznał i którego upił.

- Weź prysznic, bo cuchniesz jak świnia – skwitował krótko Manuel kładąc się na swoim hotelowym łóżku.
- Sam też sporo wypiłeś kochany – odparł jego rozmówca.
- Ale ja wiem kiedy przestać. Ogarnij się i wracaj do łóżka. Noc jeszcze młoda. Byle szybko!

Manuel rozłożył się wygodnie na łóżku włączył telewizor.

- Każda rozrywka będzie lepsza niż zadawanie się z tym dziwakiem – westchnął przełączając kanały. Zatrzymał się na wiadomościach, których zamierzał wysłuchać z uwagą.

- Dzisiejszy program będzie nieco inny niż zwykle. Łączymy się z Bogotą aby transmitować dla państwa na żywo konferencję prasową z siedziby firmy rodziny De La Fuente. To co za chwilę usłyszymy jest prawdą, choć będzie państwo trudno w to uwierzyć. Łączymy się z naszym reporterem, który opowie o tej niecodziennej i sensacyjnej wiadomości...

Manuel słuchał i nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Podgłośnił telewizor kiwając z niedowierzaniem głową.

- Co ona bredzi? Jeszcze tego brakowało żebym musiał znosić tą bandę idiotów w telewizji. Co to za konferencja?

Następnie na ekranie pojawił się Alejandro, który zaczął tłumaczyć powód tej konferencji.

- Na wyjaśnienie przyjdzie cza za chwilę. Nie chcę dłużej trzymać państwa w niepewności. Pragnę powiedzieć tylko, że moja żona Maria Emilia uznawana jest oficjalnie za zmarłą od wielu miesięcy. I dzisiaj mówię całemu światu, że to nie jest prawda. Nie zwariowałem drodzy państwo. Moja żona żyje i jest tutaj z nami. Kochanie podejdź tutaj…

Maria Emilia dołączyła do męża wzbudzając jednocześnie gromkie brawa i konsternację. To był prawdziwy cud, o którym w jednej chwili przekonali się wszyscy obecni w siedzibie firmy i miliony ludzi oglądający program przed telewizorami.

- Zmartwychwstałam i znów żyję. Cuda się zdarzają – stwierdziła z uśmiechem Esperanza.

Manuel patrzył na to w milczeniu. Jego kochanek wyszedł z łazienki i również widział całe to wydarzenie.

- Co to za zmartwychwstanie? Nie bardzo rozumiem o czym oni mówią? Ta kobieta uznawana była za zmarłą i nagle ożyła?
- Milcz jeśli chcesz dożyć jutra…
- Ale co się stało?
- Wynoś się i to już!
- Co z tobą?
- Wynoś się stąd, bo cię zabije! Nie żartuję!

Manuel zabijał samym wzrokiem, więc przestraszony mężczyzna szybko opuścił jego pokój mamrocząc coś pod nosem.

- Do diabła! To jakiś niesmaczny żart – pomyślał rozwścieczony Manuel…


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 12:49:02 24-06-10, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:02:00 24-06-10    Temat postu:

Witam Mam wrażenie, że pierwszy sezon serialu zamknął się 140 odcinkiem, natomiast teraz mamy już jakby drugi sezon serialu, bo była ogromna przerwa w emisji

Może aby zakończyć ładnie, to zacznę nieładnie

Czasem mam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok, bo zapychacze zapychaczami, wiem, że ma wyjśc 165 odcinków czy ileś tam, ale to powoli zaczyna przypominać coś w stylu Made in Tandeta Maxico, aprzecież wiesz, że mam ciebie za kogoś lepszego niż meksykańscy twórcy.

Nie mam pojęcia po jaką cholerę autor normalnie w każdym z ostatnim odcinków wstawia nieprowadzące do niczego sceny z udziałem Santaeza, skoro jeden z najwierniejszych czytelników, a inni chyba także, nie trawią tego bohatera. Chyba uwielbiasz tę postać, albo aktora, że wciąż gość ma jeszcze angaż.

A teraz przechodzimy do milszych rzeczy. Cały ten proces ujawniania się Esperanzy / Marii Emilii jest niezwykle długi, ale jakże ekscytujący. Teraz już cała rodzina wie o zmartwychwstaniu, wiedzą też media, a skoro one, to i cały świat, w tym powalony na ziemię tym niusem Manuel [tak przy okazji, niezwykle humorystyczna scena z tym brudnym kochankiem]. Teraz tylko czekać aż Tobias wyskoczy ze swoim niusem, któy powali wszystkich jeszcze bardziej. Dzięki temu wątkowi można poczuć się jak w najlepszym dreszcowcu, który podnosi nam adrenalinę i jest to niezwykle miłe uczucie.


Ostatnio zmieniony przez Val dnia 21:07:18 24-06-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:34:08 25-06-10    Temat postu:

Dla pana Piotra - ten odcinek wyjątkowo bez udziału "mojego ulubionego" Santaneza

142 ODCINEK

Coralos.

Cmentarz.

Martin przez większość czasu konferencji prasowej przypatrywał się z boku Marii Emilii. Jej zachowanie spowodowało, że wstąpiły w niego dziwne, jakże mieszane uczucia. Zdenerwowany opuścił spotkanie w połowie i czym prędzej wrócił do hotelu. Następnie przebrał się, zostawił zaskoczoną Valerię i pojechał do Coralos. Odwiedził cmentarz i grób osoby uważanej jeszcze do dziś za zmarłą. Dotknął przepięknego nagrobka na którym widniało małe zdjęcie uśmiechniętej Marii Emilii. Był wyraźnie wzruszony.

- Muszę przekonać się czy ten cud stał się naprawdę, a może jest to tylko jakiś przedziwny sen – powiedział Martin, po czym sięgnął do dużej torby którą z sobą przywiózł. Nie myślał trzeźwo w tym momencie i był w stanie zrobić wszystko aby upewnić się, że ten grób jest pusty, a jego bratowa naprawdę żyje.

Mężczyzna wyjął łopatę. Był pewien, że pod osłoną nocy nikt nie zauważy jego szaleństwa. Wiedział, że ten pomysł bezczeszczenia grobu nie jest najlepszy, ale tylko w taki sposób mógł poznać prawdę. Dlatego konsekwentnie kontynuował swoją misję.

- Wybacz Mario Emilio, ale skoro żyjesz to jest tylko formalność. Ten grób nie będzie przecież więcej potrzebny…

Martin zaczął kopać, ale po kilkudziesięciu sekundach poczuł, że ktoś go obserwuje i nadchodzi od tyłu. Czuł te kroki i wiedział, że ten ktoś jest coraz bliżej niego. Odwrócił się z przerażeniem.

- Co ty wyprawiasz na Boga! – załamał ręce ksiądz Salvador.
- Niech mi ksiądz wybaczy, ale wciąż nie mogę tego pojąć – odparł Martin, któremu aż ręce trzęsły się ze zdenerwowania.
- I ja tego nie rozumiem synu. Wyroki Boże są niezbadane…
- Ksiądz też wierzy w ten cud?
- Mam pewne wątpliwości, ale nie rozwiążemy ich tak jak ty tego chcesz...

Stolica.

Bank „Central”.

Nadzwyczajne spotkanie dotyczące „zmartwychwstania” Marii Emilii dobiegało właśnie końca. Sama najbardziej zainteresowana osoba odpowiedziała tylko na kilka pytań. Alejandro nie chciał przemęczać i tak już bardzo zmęczonej żony. Na temat tej sprawy i prowadzonego śledztwa znacznie szerzej wypowiedział się dla mediów również obecny na miejscu Arturo Peralta. Rodzina miała już dość wrażeń i jedyne o czym marzyła to jak najszybciej opuścić salę konferencyjną. Tak też się stało i Alejandro wraz z żoną i dziećmi pod eskortą ochrony firmy i policji opuścili stolicę. De La Fuente nie miał pojęcia, że to wszystko co miało miejsce nie jest najprawdziwszą prawdą o cudownym ocaleniu Marii Emilii, lecz kolejnym wierutnym kłamstwem diabła w ludzkiej skórze, czyli Esperanzy, a jemu samemu przyjdzie jeszcze za to zapłacić wysoką cenę. Jednak wszyscy ludzie do których dotarła ta informacja roku, uwierzyli w nią i byli w potwornym szoku. Nie inaczej było z Manuelem, który siedział jak osłupiały słuchając tych rewelacji. Na ogół był spokojny, ale tym razem jednak nerwy wzięły nad nim górę. W przypływie złości zdemolował swój hotelowy pokój niszcząc szafę, stół, lampę i krzesła. Gdy opanował pierwszą złość pobiegł do jednego z sąsiednich pokojów. Wiedział, że znajdzie tam kogoś kto może mu to wszystko wytłumaczyć. Szukał Tobiasa, a Tobias nie uciekał. Także oglądał to wydarzenie w telewizji. Wiedział, że Manuel go odwiedzi, bo zorientował się wcześniej, że tamten wpadł na jego trop. Zmierzyli się wzrokiem już w hotelu z odległości kilkudziesięciu metrów i obaj udawali wtedy, że się nie widzą. Teraz jednak Manuel wparował do jego pokoju bez zbędnych ceregieli. Zabrał ze sobą pistolet i był rozwścieczony jak nigdy. Ale i Tobias do słabiutkich nie należy. Był przygotowany na tą wizytę. Obaj panowie stali teraz naprzeciwko siebie i mierzyli do siebie z broni.

- Co to ma do diabła znaczyć! Śledzisz mnie? – spytał wściekły Manuel.
- Po prostu mieszkamy w tym samym hotelu. Czysty przypadek – odparł rozbawiony Tobias.
- Nie kpij, bo rozwalę ci łeb!
- Pamiętaj, że też mam cię na muszce…
- Widziałeś wiadomości? Głupie pytanie… Pewnie, że widziałeś… Ty zdrajco! Trzymasz z moimi wrogami! Wiesz o wszystkim od dawna! Dlaczego jej wtedy nie zabiłeś! Odpowiedz draniu!
- Zabiłem ją i jestem tego pewien! Nie wiem jakim cudem przeżyła!
- Kłamiesz! Tam nie było żadnych ludzi Santaneza! To było tylko nasza robota! Esperanza załatwiła miejsce zbrodni, ja przyniosłem pistolet Alejandra, a ty zostałeś wyznaczony przez Sandovala aby ją zabić! Skoro wykonałeś zadania i była trupem, to jakim cudem żyje! Co to za bajeczki o ludziach Santaneza w szpitalu? Peralta widział jej ciało. Później zgon potwierdzili lekarze, których nie da się kupić. Więc ja się pytam co tu jest grane?
- Nie mam pojęcia, ale ona żyje… To Maria Emilia De La Fuente. Zmartwychwstała…
- To nie jest ona! To jakiś żart!
- Powinieneś się cieszyć Manuelu. Skoro ona żyje, to jedna zbrodnia mniej na twoim koncie. Na moim również. Odejdź stąd i odczep się od tej rodziny. Nie wydam cię policji.
- Śmiesz mi grozić kretynie? Sam masz wiele na sumieniu. Teraz jesteś dobrym samarytaninem jak twój szef? Pomagasz tym łajdakom! Zakochałeś się w córce Ricarda… To zabawne… Miałeś ją zabić, a swoimi sztuczkami ta mała dzi**a zawróciła ci w głowie – śmiał się Manuel.
- Nie mów tak o niej! Nie masz pojęcia o kobietach zboczeńcu!
- Nikt nie zna tak dobrze kobiety jak gej. Kiedyś się o tym przekonasz. Maria Emilia to nie Maria Emilia. To jakiś klon!
- Bredzisz… Pogódź się z tą prawdą. Cały nasz plan wziął w łeb, bo żyje zarówno Alejandro jak i jego żona. A na dodatek mają hacjendę, a my nie mamy niczego. I nie zdobędziemy ropy. Rodrigo Santanez jest w więzieniu. Ratuj się z tego póki możesz! Wyjedź z kraju. Zniknij tak samo jak Esperanza!
- Ta kretynka nie zniknęła. Czuję, że ona jest blisko. Ja też nie zniknę i dobrze o tym wiesz.
- A co? Może Esperanza zmieniła twarz i teraz jest Marią Emilią? Ona nie żyje i uważaj aby ciebie nie spotkało to samo. Zejdź mi z oczu, to i ja dam ci spokój.
- W porządku. Masz rację. To niedorzeczne co myślę. Muszę pogodzić się z tym, że ona żyje… To jednak jeszcze nie koniec – powiedział zrezygnowany Manuel po czym opuścił broń i wyszedł z pokoju.
- Co on kombinuje? – zastanawiał się Tobias…

Coralos.

Kościół.

Ksiądz Salvador odwiódł Martina od pomysłu kopania bezczeszczeniu groby Marii Emilii. Zaprosił go do świątyni aby tam móc spokojnie z nim porozmawiać.

- O jakich wątpliwościach mówił ksiądz? Nie rozumiem… Przecież sam ksiądz powiedział, że to Bóg sprawił nam te cud – stwierdził zaskoczony Martin.
- To prawda, ale każdy duchowny to też człowiek. Mimo wszystko sporo na ten temat myślałem i mam swoje zdanie – odparł ksiądz Salvador.
- Czyli też nie jest ksiądz pewien? Może należało jednak odkopać grób Marii Emilii i sprawdzić…
- Nie. Jeśli będzie trzeba to dla formalności wystąpimy o ekshumację. Cieszmy się, że Bóg wrócił nam Marię Emilię. Jej tłumaczenie ma przecież sens. Jest niewiarygodne, ale tak widocznie było.
- Nie jest ksiądz przekonany o tym co mówi…
- Słuchałem z uwagę całej tej opowieści Marii Emilii i jednego nie rozumiem. Opowiadała, że człowiek który do niej strzelał był w kominiarce.
- I co w tym dziwnego?
- To wszystko się nie zgadza z tym co wiem…
- Nie rozumiem… Do czego ksiądz zmierza?
- Ja znam osobę, która strzelała wtedy do Marii Emilii, ale nie mogę tego wyjawić. To stało się w czasie spowiedzi i jestem zobowiązany zatrzymać tą tajemnicę dla siebie…
- Mój Boże…
- Mogę powiedzieć tylko tyle, że ta osoba powiedziała mi, że jej ofiara widziała go przed śmiercią. Ten człowiek był pewien, że ją zabił!
- Niewiarygodne… Czy ten człowiek żyje?
- Nie mogę tego powiedzieć. I tak wiesz już za dużo…
- Przecież Maria Emilia nie kłamałaby w takiej sprawie i nie chroniłaby tego człowieka. Może on jednak skłamał w czasie spowiedzi?
- Nie wiem już co myśleć. Być może to drobiazg. Ona wiele przeszła. Trzeba ją podziwiać i cieszyć się jej ocaleniem.
- Ma ksiądz rację. Nasze wątpliwości to nonsens – zauważył Martin.
- Tobias i dokumenty które mam są kluczem do rozwiązania tej zagadki…

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Nadszedł czas gdy rodzina mogła uwolnić się zarówno od gości jak i natrętnych dziennikarzy. Alejandro, „Maria Emilia” i ich dzieci mieli wreszcie czas tylko dla siebie. Marina, Soledad i Javier nie odrywali wzroku od swojej matki, która została im cudownie zwrócona. Byli przecież dorośli, ale emocje były silniejsze od nich. Siedzieli obok niej i przytulali ją z całej siły. Czuli jakby też odzyskali drugie życie. Jeszcze nigdy nie byli tak szczęśliwi. Tymczasem „Maria Emilia” przeżywała istną gehennę. Musiała przecież odwzajemniać radość, szczęście, czułość i łzy wzruszenia. Nie było to łatwe, ale ta urodzona aktorka aby ostatecznie zwyciężyć była gotowa na wszystko. Dlatego też udawanym uśmiechom nie było końca.

- Jak widzisz odzyskałaś nie tylko swojego męża i dzieci. Wróciłaś na czas także dla swojego pierwszego wnuka, a właściwie wnuczki. Tak, tak… Rodzina De La Fuente będzie miała kolejną przedstawicielkę płci
pięknej – uśmiechnęła się Marina.
- Tylko czekałam aż zacznie mówić o tym bachorze. Oby nigdy nie wydostał się na ten świat – pomyślała poirytowana Esperanza.
- Nic nie powiesz? – wtrąciła zaskoczona jej milczeniem Soledad.
- To przez wzruszenie… Zawsze marzyłam aby zostać też babcią…
- Jak to? Przecież mówiłaś nam, że czujesz się młodo i bycie babcią to ostatnia rzecz na którą miałabyś ochotę – zauważył Javier.
- Przecież mówiłam tak w żartach. Zawsze chciałam abyście wszyscy założyli rodzinę – zmieszała się Esperanza.
- Musisz poznać naszych mężów. To wspaniali mężczyźni. Na pewno spodoba ci się też wybranka Javiera. Musimy nadrobić tyle straconego
czasu – oznajmiła Marina.
- Nasze dzieci dobrały sobie idealnych partnerów. Zawsze o takich marzyłaś. Wszystko się spełniło kochanie – powiedział Alejandro trzymając ukochaną za rękę.
- Jasne… Czeka mnie jeszcze uśmiechanie się do tych kretynów Munosów albo do tej smarkuli, córki Ricarda… Czuję, że jestem wystawiona na piekielną próbę ognia – westchnęła Esperanza.
- Chodźmy spać, bo jutro też jest dzień. Teraz będziemy się cieszyć sobą codziennie. Rodzina jest najważniejsza i nie warto tracić czas na bzdury. Życie jest tak krótkie i trzeba je szanować – stwierdził Alejandro.
- Wszyscy nacieszycie się, ale porządną dawką cierpienia. Już niedługo…

Stolica.

Hotel.

Manuel wciąż nie mógł znaleźć sobie miejsca. Najchętniej gdyby mógł pozabijałby wszystkich dookoła. Wiadomość o zmartwychwstaniu Marii Emilii bardzo go rozjuszyła. W końcu jednak usiadł na łóżku i zaczął zastanawiać się nad tą nową i jakże kuriozalną sytuacją.

- Skoro ona żyje to mam jedną zbrodnię mniej na koncie – westchnął niezadowolony.

Później znów zaczął myśleć o rodzinie De La Fuente, o Santanezie, o słowach Tobiasa. Ta nowa rzeczywistość wiele zmieniała. Nie zmieniło się jednak nic w rozumowaniu Manuela. Mafiozo jest w więzieniu i z pewnością zapłaci za swoje. Teraz należało pozbyć się Tobiasa, który tak czy inaczej za dużo wie i śmiał go jeszcze śledzić, a na koniec zemścić się na Alejandrze i jego rodzinie.

- Nie mogą tak bezkarnie się z tego wywinąć. Teraz są szczęśliwą rodziną, ale tak naprawdę nigdy nie zaznają szczęścia – pomyślał.

Nalał sobie następnie drinka i znów w jego głowie pojawiły się słowa Tobiasa.

- A co? Może Esperanza zmieniła twarz i teraz jest Marią Emilią? Ona nie żyje i uważaj aby ciebie nie spotkało to samo. Zejdź mi z oczu, to i ja dam ci spokój.

Manuel o mały włos nie udławił się drinkiem którego w tejże chwili popijał. Wtedy dotarło do niego, że słowa Tobiasa to nie absurdalny żart, lecz możliwa prawda.

- Ona ma zniszczoną twarz i w przeszłości sprzedawała się niejednemu bogatemu lekarzowi… To może być prawda. Ta wariatka mogła to zrobić! Zmieniła twarz, a teraz udaje Marię Emilię! Twoje zdrowie Esperanzo!

Manuel dostał napadu śmiechu, którego zupełnie nie potrafił powstrzymać…


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 15:53:51 27-06-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 20:05:15 25-06-10    Temat postu:

Autor wysłuchał próśb czytelnika i w końcu odbył się odcinek bez Santaeza - cieszę się, że jednak jakoś moja sugestia włynęła na twoją decyzję

Znów zacznę nieładnie, by skończyć ładnie, ale dziś będzie o wiele łagodniej, bo odcinek trzymał poziom

Te odcinki są za długie. Z początku nie zwracało się na to uwagi, ale teraz gdy jesteśmy na etpaie 150 odcinków, człowiek zdaje sobie sprawę, że powstaje nam coś w stylu Potopu Sienkiewicza. Może warto trochę ograniczyć niektóre zapychacze. Oczywiście decyzja nie należy do mnie.

Przchodzimy do rzeczy teraz. Królowa obłudy rządzi, jednak kilka inteligentnych osób jest bliska zdemaskowania jej. Bardzo fajnie było stopniowane napięcie. Martin rozkopuje grób, ale Salvador go powstrzymuje, tłuamczy, ze to nie ma sensu, lecz jednocześnie sam ma spore wątpliwości. Miłośc Alejandra i jego dzieci do Marii Emilii przysłoniła im zmysły i rozum, że nie poznają Esperanzy, która im inną twarz.

Manuel znowu błyszczy swoim intelektem, ciętymi tekstami i ciemnym humorem. Chciałbym się kiedyś wreszcie rpzyczepić tego bohatera, aczkolwiek jest on tak skonstruowany, że nie da się go uwielbiać. Piękna scena:

Cytat:
- Ona ma zniszczoną twarz i w przeszłości sprzedawała się niejednemu bogatemu lekarzowi… To może być prawda. Ta wariatka mogła to zrobić! Zmieniła twarz, a teraz udaje Marię Emilię! Twoje zdrowie Esperanzo!
Manuel dostał napadu śmiechu, którego zupełnie nie potrafił powstrzymać…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:47:43 27-06-10    Temat postu:

Super odcinki

"Maria Emilia" odgrywa swoje przedstawienie. Nie chce donosić na Santaneza, bo to przecież nieprawda. Mogłaby być łatwo zdemaskowana. Jeszcze ta konferencja prasowa. Espe dostała rolę życia. Powinna dostać za nią Oskara.

Tobias śledzi Manuela. Jednak tamten go dostrzegł, jak Tobias odebrał telefon od wściekłej Caroliny. Nie może ona pojąć jak on mógł ją okłamać. Oby on wszystko jej wyjaśnił.

Super akcja z Tobiasem i Manuelem, jak mierzyli się bronią. Obaj już wiedzieli o zmartwychwstaniu ME. Tobias powiedział coś, co dało do myślenia Manuelowi. On jest inteligentną bestią i taką zostanie, za to go właśnie uwielbiam. Jest pewien, że Espe zmieniła twarz. Ona jest do tego zdolna.

Martin ma wątpliwości. Ksiądz go odwiódł od rozkopywania grobu. On także ma wątpliwości, bo wie kto stoi za zabójstwem ME. Zdemaskowanie Espe będzie łatwiejsze, niż można sądzić. A kluczem jest Tobias. Oby tylko wcześniej nie zginął. Bo na pewno Espe zechce go sprzątnąć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 23:23:39 07-07-10    Temat postu:

143 ODCINEK

Na drugi dzień.

Stolica.

Manuel szybko oswoił się z nową rzeczywistością. Nie miał stuprocentowej pewności, że to nie Maria Emilia powróciła do świata żywych, lecz jej siostra Esperanza „użyczywszy” sobie jej twarzy, ale zdawał się być przekonany, że tak może być w istocie. Znał Esperanzę doskonale i wiedział, że to diabeł w ludzkiej skórze. Mężczyzna z chęcią od razu sprawdziłby czy to prawda, ale musiał najpierw zadbać o siebie i o swoje bezpieczeństwo. Zmienił więc tymczasowe miejsce zamieszkania na inny hotel z obawy przed Tobiasem któremu pozwolił odejść, a który mógłby go przecież wydać policji. Następnie planował kolejne kroki. Ostrożnie i powoli, ale zmierzał do upragnionego celu.

- Żeby dobrać się do Alejandra i jego rodziny muszę być pewien trzech rzeczy. Po pierwsze za kilka tygodni startuje proces Rodrigo Santaneza i usatysfakcjonuje mnie tylko krzesło elektryczne dla tego drania. To realny werdykt i będzie mi bardzo na rękę. Gdy pójdzie on do piekła zniknie problem mafii. Wtedy ani on ani jego ludzie nie będą mnie już nękać. Po drugie muszę załatwić Tobiasa, bo skoro Esperanza podszywa się pod Marię Emilię, to ten fakt może kiedyś wyjść na jaw i wtedy on wciąż będzie jedynym świadkiem i najważniejszym ogniwem w tej sprawie. Zrobiłem błąd pozwalając mu odejść, ale naprawię to. Po trzecie muszę dowiedzieć się czy Esperanza przybrała twarz swojej „ukochanej” siostry. Dostanę się do hacjendy i z nią porozmawiać. Od razu poznam czy to jest ona. Wszystkich może nabrać i oszukać, ale nie mnie. Będę wiedział gdy tylko ją zobaczę. Ciekawi mnie też kto zrobił jej tą operację. Kiedyś wspominała mi coś o znajomym lekarzu, który robi nielegalne operacje plastyczne i zajmuje się nowoczesnymi sposobami rekonstrukcji twarzy. Poznam adres tego człowieka. Zabawię się w śledczego i dojdę do prawdy. Nie ukrywam, że lepiej byłoby mieć Esperanzę po swojej stronie. Muszę przyznać, że nieźle to wykombinowała. Niech jednak nie myśli, że to będzie tylko jej show. Chętnie jej pomogę albo poprzeszkadzam. Aż mnie korci aby znaleźć się teraz w centrum wydarzeń, ale wiem, że mój czas znów nadejdzie. Inaczej nie nazywam się Manuel Rodriguez – uśmiechnął się mężczyzna…

Coralos.

Hacjenda rodziny De La Fuente.

„Maria Emilia” i jej dzieci zasiadły do stołu aby zjeść pierwsze wspólne śniadanie od czasu jej powrotu. Zabrakło niestety Alejandra, co było wielkim zaskoczeniem.

- A gdzie wasz ojciec? Nie będzie jadł z nami? – zdziwiła się Esperanza.
- Wyjechał wcześnie rano i nikt nie wie dokąd. Ponoć miał mieć jakieś pilne spotkanie – odparł Javier.
- Dziwne, bo o niczym mi nie mówił. Ciekawe co to za spotkanie…
- Zapewne coś związanego z firmą albo hacjendą. Nie martw się mamo. Zawsze się o niego troszczyłaś i nic się w tym względzie nie zmieniło – uśmiechnęła się Soledad. A może ty kochanie wiesz coś więcej?
- Nic mi na ten temat nie wiadomo – stwierdził zdziwiony Gustavo.
- Zajmijmy się jedzeniem. Będąc w ciąży mam ochotę na przeróżne rzeczy. Raz nie mam apetytu, a innym razem zjadłabym konia z kopytami – wtrąciła Marina.
- Ciąża rządzi się swoimi prawami. Jesteś taka kapryśna kochanie, ale na szczęście do rozwiązania pozostało naprawdę niewiele czasu – oznajmił siedzący obok Sergio.
- Nie mogę doczekać się dnia kiedy zostanę wujkiem – powiedział Javier rozbawiony wesołą atmosferą panującą podczas tego śniadania.

Jedyną osobą która miała dojść tej sielanki była Esperanza. Tym razem nie dbała już o pozory, bo miała dość tej atmosfery i udawania osoby którą nie jest. Opuściła więc swoje dzieci pod byle jakim pretekstem.

- Straciłam apetyt. Przejażdżka konno dobrze mi zrobi – rzuciła na pożegnanie.
- Ale przecież ty nie jeździsz konno? Znaczy rzadko kiedy wybierałaś się na przejażdżki – zdziwiła się Marina.
- Dajcie mi spokój. Mam taką ochotę i chcę być sama. Niech nikt mi nie przeszkadza.

„Maria Emilia” wyszła pozostawiając resztę zdziwioną i zaskoczoną takim zachowaniem matki. Jak dotąd nigdy nie zachowywała się w taki sposób…

Stolica.

Więzienie.

Rodrigo Santanez nie sądził, że ktoś go dziś odwiedzi i to jeszcze o tak wczesnej porze. Dlatego zdziwił się gdy strażnik poinformował go, że ma gościa. Gdy pojawił się w sali widzeń z zaskoczeniem odkrył, że mężczyzną który przyjechał się z nim spotkać był jego największy wróg Alejandro De La Fuente. Mimo to z niewzruszoną miną usiadł na krześle i sięgnął po słuchawkę telefonu dzięki któremu mógł porozmawiać ze swoim gościem. Alejandro zrobił to samo. Dzieliła ich ściana i gdyby jej nie było, to z pewnością doszłoby do bójki i awantury.

- Z kim mam do czynienia? – zapytał Rodrigo nie kryjąc ironii i sarkazmu jaki malował się na jego twarzy.
- Nie udawaj bydlaku! Przyjechałem tu w jednym celu. Chciałem zobaczyć na własne oczy jak wygląda drań który zniszczył życie mnie i mojej rodzinie. Pragnę też usłyszeć dlaczego padło na mnie… Dlaczego wybrałeś moją rodzinę? W czym ci zawiniliśmy? – dopytywał się zdenerwowany Alejandro.
- Posłuchaj mnie Alejandro De La Fuente. To nic osobistego. Świat interesów i wielkich pieniędzy jest bezlitosny. Po prostu staliście mi na drodze…
- Mogłeś ukarać mnie, ale dlaczego porwałeś moją żonę? Dlaczego przetrzymywałeś ją i maltretowałeś? Przecież nic ci z tego nie przyszło…
A teraz odpowiesz za to przed sądem! Liczę, że dostaniesz karę śmierci! Twoi liczni wspólnicy już zapłacili, a na ciebie również przyjdzie kolej, bo sprawiedliwość zawsze zwycięży! Całe szczęście, że Maria Emilia zdołała od ciebie uciec!
- Co takiego? Chyba się przesłyszałem… Przecież twoja żona od dawna nie żyje – powiedział zaskoczony Santanez.
- Nie udawaj, bo i tak udowodnimy co jej zrobiłeś. Moja żona żyje i już nigdy jej nie skrzywdzisz…
- Oszalałeś? Nie wiem o czym ty w ogóle mówisz. Nikogo nie porwałem i przetrzymywałem, a już na pewno nie twojej żony. Przecież ona nie żyje…
- Ty draniu! Zabiłbym cię gołymi rękami! Jeszcze śmiesz zaprzeczać! Już niedługo spotkamy się w sądzie! – wściekał się Alejandro.
- Maria Emilia zmartwychwstała? O czym on mówi? – zdziwił się Rodrigo...

Coralos.

Ksiądz Salvador zakończył właśnie odprawiać poranną mszę świętą. Po niej tak jak codziennie porządkował pewne dokumenty w swojej parafii. Segregował je długo i starannie aby wszystko było na swoim miejscu. Miał do tego swoich pracowników, ale wolał samemu dopilnować papierkowych spraw w swojej kancelarii. Jego pracę przerwało pojawienie się pewnego mężczyzny.

- Nie sądził ksiądz, że znów mnie zobaczy? – zapytał tajemniczo Tobias.
- Mój Boże… - odparł załamując ręce duchowny.
- Nie jestem Bogiem, ale musiałem wrócić. Wiem o wszystkim co się teraz dzieje w Coralos i to należy jak najszybciej wyjaśnić.
- Liczyłem, że jeszcze tu wrócisz i porozmawiamy. To wszystko jest bardzo dziwne. Maria Emilia zmartwychwstała i znów jest wśród nas. Sądziłem, że taka jest wola Boga, który sprawił nam cud, ale teraz targają mną pewne wątpliwości. Wyjaśnij mi to i powiedz jaka jest prawda. Czy twoja spowiedź była szczera?
- Jak najbardziej. Ksiądz wie, że zabiłem Marię Emilię i ona nie może żyć! Żaden Bóg nie mógł jej uratować!
- Nie masz w sobie wiary… Mogłeś się wtedy pomylić… Słuchałem opowieści Marii Emilii i ona ma sens. Nie wie kto do niej strzelał, ale podobno to były ślepe naboje. Później upozorowano jej śmierć i trafiła w ręce mafii. Teraz udało jej się uciec…
- To bzdury! Widziała mnie i moją twarzy gdy do niej strzelałem! Ona kłamie!
- Jesteś tego pewien?
- Absolutnie! Czy ksiądz wie co to znaczy?
- Nawet nie chcę myśleć…
- To nie Maria Emilia do nas powróciła! To ktoś zupełnie inny! Z tą samą twarzą co ona, ale z zupełnie inną, jakże diabelską duszą!
- Co ty sugerujesz?
- Jest tylko jedna osoba, która może być zdolna do takiej potworności. Ksiądz jest staroświecki, ale teraz technika i medycyna poszła naprzód. Z łatwością można nielegalnie zmienić sobie twarz. Długo nad tym myślałem, nie mam pewności, ale to może być prawda…
- Mów wreszcie!
- Powróciła nie Maria Emilia, lecz jej siostra Esperanza Guzman!

Tymczasem…

Esperanza rzeczywiście wyrwała się z tej przeklętej sielankowej atmosfery. Nie czuła się dobrze spędzając czas ze swoimi największymi wrogami. Doskonale udawała i odgrywała swoją rolę, ale miewała także i słabsze momenty. Dlatego uciekła od Mariny, Soledad i Javiera. Skorzystała także na nieobecności Alejandra i urządziła sobie przejażdżkę konną wokół hacjendy. Te ziemie miały być kiedyś tylko jej. Dzieliła się nimi z siostrą, później planowała dzielenie się ze wspólnikami, ale teraz nie było już takiej potrzeby. Sama mogła dysponować hacjendą podając się za osobę którą nie jest. To zdecydowanie lepsza strategia niż mozolna wieloletnia walka skazana z góry na porażkę gdy była tylko Esperanzą Guzman, czyli tą „gorszą” siostrą.

- Spełniło się moje marzenie. Będę pławiła się w luksusie jako Maria Emilia. Skorzystałam ze swojej szansy, która wreszcie nadeszła. Tyle lat czekania, ale opłaciło się – uśmiechnęła się do siebie Esperanza.

Zeszła z konia i postanowiła odpocząć od parzącego słońca i usiąść nieco w cieniu przy jednym z drzew. Zamknęła oczy i rozmyślała o swojej nowej roli, nowej pozycji w rodzinie, o swoim zwycięstwie, o pieniądzach, hacjendzie, o zemście na wrogach i perfidnym ich oszukaniu. Czuła się jak w niebie, ale właściwszym określeniem byłoby dla niej piekło, bo przecież stamtąd pochodziła. Musiała odgrywać kogoś kim nie jest, ale robiła to perfekcyjnie. Wiedziała, że musi kontynuować tę szopkę i być ostrożna, bo tylko w ten sposób odniesie całkowity sukces. Nagle jej myśli przerwało pojawienie się jakiegoś mężczyzny, który podszedł do niej od tyłu i położył swoje dłonie na jej oczach. „Maria Emilia” tylko uśmiechnęła się sądząc, że to jej mąż wrócił i szybko ją znalazł.

- Nie mogłam się doczekać kochanie… Twoich pieszczot, czułości, pocałunków, twojej obecności – rozmarzyła się Esperanza.

Jednak mężczyzna wciąż milczał i nie zareagował na jej słowa. Po chwili kobieta odwróciła się i to co zobaczyła wbiło ją w ziemię.

- To ty? Co ty tu robisz? – spytała przestraszona.
- Na to czekałem. Wiem kim jesteś… Po co ta szopka Esperanzo Guzman? – spytał Manuel.

Esperanza nie wiedziała co odpowiedzieć. Wiedziała, że ma przed sobą inteligentną bestię. Nie miała pojęcia czy odstawić przed nim szopę czy może przyznać się od razu i zaproponować współpracę. Zdenerwowana wybrała jednak tą pierwszą opcję aby zyskać na czasie.

- Manuel Rodriguez… Ty żyjesz? – udała zdziwienie.
- Nie rozśmieszaj mnie… Nikt nas nie widzi. Masz mnie za idiotę? Niegrzeczna jesteś Esperanzo… Nie wtajemniczyłaś mnie w swoje plany. Nie powiedziałaś, że chcesz zmienić twarz na twarz swojej ukochanej siostrzyczki. Chciałaś wszystkich wykiwać… Rozumiem to, ale mnie się nie da wykiwać. Lepiej przyznaj się i powiedz mi prawdę. Mów, bo w innym wypadku porozmaw sobie z twoimi dziećmi… Ups… z dziećmi twojej siostry. Nawet ja się w tym gubię…
- Czego chcesz draniu?
- Prawdy! U kogo sobie zrobiłaś operację? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Na twoje nieszczęście mam trochę oleju w głowie i połączyłem fakty. Maria Emilia nie żyje, a ty zastosowałaś naprawdę podły numer. Tak gnębić swoją rodzinę? Jesteś chora na głowę!
- Dobrze! Jestem Esperanzą i zmieniłam twarz, ale zamilcz wreszcie! Skończ z tymi pytaniami, bo to nie miejsce na taką rozmowę! Wszystko ci wyjaśnię, ale w odpowiednim czasie! Ktoś może nas nakryć i podsłuchać. Wtedy oboje będziemy zgubieni!
- Nie sądzę… Wtedy tylko ty byłabyś zgubiona. Gdy zorientowałem się, że możesz być Esperanzą w skórze Marii Emilii o mało co nie padłem ze śmiechu. Czasem jesteś naprawdę bardziej szalona ode mnie. Jesteśmy wysłannikami szatana! Niczym się nie różnimy…
- Orientacją – westchnęła w swoim stylu Esperanza.
- Ach te twoje docinki… Cała ty… Maria Emilia nie miałaby odwagi powiedzieć czegoś takiego. Jesteśmy z piekła rodem i wykończymy naszych wrogów, ale razem… Ostatni raz działasz osobno! Mam dość rozwiązywania zagadek z twoją osobą w roli głównej! Wciąż istnieje wiele problemów, z którymi trzeba się uporać. I ty mi w tym pomożesz… W innym wypadku wszyscy dowiedzą się kim tak naprawdę jesteś – uśmiechnął się Manuel, a jego wzrok i pewność siebie mogła przerazić każdego i przeraziła równie pewną siebie do tej pory Esperanzę…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 11:02:10 08-07-10    Temat postu:

Przeeeciąąągaaanieee, choć denerwuje mnie to jak cholera, to trzeba ci przyznać, że umiesz to robić jak mało kto - nadawałbyś się do pisania tasiemców.

Esperanza choć chciała stać się Marią Emilią, to chyba nie sądziła, że najbardziej będzie to denerwowało ją samą, już nie wytrzymuje i mam wrażenie, że wkrótce nikt inny, jak ona sama się zdemaskuje.

Tobias w końcu wyznał prawdę Salvadorowi, była to scena pełna dramatyzmu tak jak trzeba, z resztą podobnie jak scena spotkania Marii Emilii / Esperanzy z Manuelem. Ta dwójka uwielbia sobie docinać niczym Stephanie i Brooke z Mody na sukces, a wiadomo, że nie ma nic lepszego na rozruszanie atmosfery historii niż właśnie ciemny humor.

Bardzo wiele pojawiło się już tekstów o piekle, diable itp - bardzo mi się to podoba, czuję, ze to takie teksty rozpoznawcze dwóch czołowych ciemnych charakterów.

Pozdrawiam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:41:45 09-07-10    Temat postu:

Espe chyba przerasta to wszystko. Ma już powoli dość tej szopki. Jeżeli będzie się tak dalej zachowywać to w końcu sama się zdemaskuje. To by było niezłe.
Alejandro udał się z kurtuazyjną wizytą do Rodriga. Powiedział o ME. Bandzior oczywiście wszystkiemu zaprzeczył. Alejandro nie uwierzył i zagroził mu sądem. To się będzie działo. Zdemaskowanie Espe już wkrótce.
Manuel jest genialny. Wszystko planuje od początku do końca. To się Espe zdziwiła jak go zobaczyła. Szczęka jej opadła. Ach te ich docinki, uwielbiam to. Znowu będą razem działać. Ciekawa jestem kto kogo wykończy na końcu. Ale na to jeszcze za wcześnie.
Dobrze, że Tobias wszystko wyznał księdzu. Mówi, że to niemożliwe żeby ME powróciła, bo on ją zabił. Więc zdemaskowanie Espe jest możliwe, ale coś czuje że nie będzie tak różowo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:21:22 31-07-10    Temat postu:

Cześć! Pewnie się zdziwisz, ale tak. Ślimak jeszcze czyta. Czyta i ma zamiar rzucić sobie wyzwanie któremu podoła. Tak, przy dobrej passie, którą teraz mam i nadmiarze czasu może dotrwam do końca, przed końcem i nie będę musiał aktualizować tematu jak trafi do archiwum .
Ale przjedźmy do rzeczy. Jestem po 50 odcinku. Ostatnie 10 odcinków to sygnał że obóż złych już dawno przestał być obozem sojuszników. Każdy powienien się o siebie bać, bo zarówno ani Manuel, ani Ricardo, który no masz boziu, poczuł w sobie pokłady ojcowskiej miłości nie mogą czuć się bezpieczni. Porami trzęsie już także Isabel - bo Esperanza chyba szybko dowie się, że to jendak ona strzelała. W końcu to ona pierwsza przyszła jej na myśl.
Lucrecia zabrała się do spółki z Simonem, którego bardzo nei lubi, ale lubi go denerwować. Tym razem zachcianka przerodzi sie w coś poważniejszego i śmiem twierdzić, że Lucrecia powalczy i to solidnie o uczucie Sergia. Ta panna wpadnie we własne sidła i chyba sie pogubi.
Spotkanie Alejandra z dziećmi, wyjaśniło pewne niedomówienia i otworzyło oczy Javierowi i reszcie. Już teraz wiedzą, jacy się otoczeni przez przeciwników. Liliana może odetchnąć z ulgą ale tylko na chwilę. Odzyskała córkę, ale Ricardo je widział... coś się w nim obudziło. Niekoniecznie pozytywnego, nawet jeśli chce dobrze.
Tobias przez chwile rozchwytywany. Załatw tego, tu tam tego.

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 15:22:09 01-08-10    Temat postu:

Ślimak dzięki za komentarz Liczę, że będziesz dalej czytał i od czasu do czasu coś napiszesz Odcinki ostatnio dodaję rzadko, więc całkiem możliwe, że dogonisz przed końcem serialu

Pan Piotr pewnie zabije mnie gołymi rękami za brak newika i jeśli do jutra wieczorem go nie będzie, to niech to śmiało zrobi
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 44, 45, 46 ... 48, 49, 50  Następny
Strona 45 z 50

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin