Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

OBIETNICA
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Ulubiony bohater?
Gillian
55%
 55%  [ 5 ]
Katherine
11%
 11%  [ 1 ]
Brodick
22%
 22%  [ 2 ]
Ramsay
0%
 0%  [ 0 ]
Douglas
11%
 11%  [ 1 ]
Erin
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 9

Autor Wiadomość
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:03:24 01-01-08    Temat postu:

Genialne! Tu za dużo zaległości nie miałam, rozumiem twój brak czasu Ale cieszę się, że zdecydowałaś się na kontynuację

Podoba mi się jak się rozwinął wątek Katherine. Pomysł z turniejem bardzo mi się spodobał, nie mogę się go doczekać

No a Gillian i Brodick. Ci to są dla siebie stworzeni, naprawdę. Mam nadzieję, że przeciwności na ich drodze będzie jak najmniej

Spełnienia marzeń w Nowym Roku! Pisz dalej, bo robisz to świetnie!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:09:43 01-01-08    Temat postu:

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, oby spelnily sie wszystkie Twoje marzenia...i wydrukowania tej cudownej historii w postaci ksiazki .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:02:52 01-01-08    Temat postu:

ODCINEK 28

Tego się nie spodziewała. Colin poinformował ją, że lord Buchanan jest zajęty i spotka się z nim dopiero podczas uczty. Gillian czuła, że wybuchnie. Jej ukochany małżonek miał czelność ją ignorować! Może i miał jakieś obowiązki, ale żonie był winien jakiś szacunek! Ona już sobie z nim porozmawia.
Gdy weszła do sali oczy zebranych spoczęły na niej. Nastała cisza, ale tylko na chwilę. Zgromadzeni szybko wrócili do przerwanych rozmów.
- Pani zaprowadzę cię do milorda.
Gillian gwałtownie pokręciła głową.
- To Brodick powinien do mnie podejść - powiedziała ostro.
Dokładnie w tym samym momencie odwrócił się w jej kierunku.
- Wygląda jak anioł - usłyszał za swoimi plecami. Miał ochotę roześmiać się na te słowa. Tak, to był anioł, ale ze znaczną domieszką diabła.
Jakże była piękna. Wciąż nie mógł przyjąć do wiadomości, że była jego żoną. Należała tylko do niego. Minie dłużo czasu nim oswoi się z tą myślą. Skinął na Colina by podeszli. Gillian znowu odmówiła energicznie zaprzeczając głową.
Brodick nie wierzył własnym oczom. Jego piękna małżonka ośmielała się nie słuchać rozkazu męża! To było nie do pomyślenia! Znowu skinął na nią głową, ale Gillian ani myślała wykonywać jego polecenia. Stała wciąż przy wejściu wpatrując się w niego wyczekująco. Na Boga była przecież jego żoną! Mógłby się pofatygować i do niej podejść! Należy się jej porządne przywitanie. Skinęła na niego czym wyprowadziła go z równowagi. Widziała jak Brodick zaciska zęby by uspokoić nerwowe drganie na twarzy. Gillian przestraszyła się nie na żarty. Był wściekły! Jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie. Miała ochotę uciekać. Ostatecznie doszła do wniosku, że nie jest tak głodna jak myślała. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia. W duchu przekonywała samą siebie, że Brodick nie będzie robił jej żadnej sceny przy królu i całym dworze. Na pewno pójdzie za nią, a w zaciszu korytarza już ona urządzi mu prawdziwe piekło na jakie zasługuje ten jej ukochany małżonek.
- Gillian!
Gwałtownie się zatrzymała. Nie wierzyła własnym uszom. Brodick jednym swoim wrzaskiem sprawił, że wszyscy zebrani wpatrywali się teraz w nią z zainteresowaniem. Czuła jak pieką ją policzki z zażenowania. Powoli odwróciła się w stronę męża. Wciąż stał tam gdzie wcześniej. Skinął na nią palcem by podeszła. Co miała zrobić?! Tym razem bez oporu wykonała jego polecenie. Stanęła przed nim na drżących nogach. Jeszcze nigdy nie czuła się tak upokorzona.
- Czy zawsze dostajesz to czego chcesz, drogi mężu? - syknęła.
- Zawsze.
Jego arogancja wręcz ją rozbrajała. I ten jego bezczelny uśmieszek. Chciała krzyczeć! I tak ma być zawsze? On będzie rozkazywał, a ona ma pokornie wykonywać jego polecenia? Co to, to nie. Tak być nie może! Już ona go nauczy jak należy postępować. Jeszcze dzisiaj da mu lekcję. Wszystko doskonale obmyśliła. Nie domyślała się jednak, że w rzeczywistości może być całkiem odwrotnie. I że to ona, a nie Brodick, będzie musiała wysłuchiwać pouczeń.
- Dlaczego się uśmiechasz?
- Jestem szczęśliwy.
Nie zdążyła otworzyć ust, gdyż pociągnął ją za rękę. Nie nadążała za nim.
- Zwolnij, albo mnie puść - syknęła.
Zwolnił. Prowadził ją do króla. Jan uśmiechał się do nich przyjaźnie co jakiś czas czule spoglądał na Katherine jakby wciąż niedowierzał, że ją odzyskał. Katherine także nie kryła swojego zadowolenia. Wokół niej skakał potężny labrador wymac:)ąc radośnie ogonem.
- Witaj, Gillian... Spójrz na niego. Czyż nie jest wspaniały? - pogłaskała swojego nowego pupilka - Dostałam go od króla.
- Jak się nazywa?
- Nie myślałam jeszcze o tym - spojrzała na podchodzącego do nich Ramsaya - Zawsze interesowały mnie opowieści o smokach więc może Drago - odpowiedziała - Tak, Drago to odpowiednie imię dla ciebie, prawda mój piesku?
Katherine celowo ignorowała obecność Ramsaya. Nawet się z nim nie przywitała co nie uszło uwagi obecnych. Jeśli on zdecydował odnosić się do niej tak chłodno ona postanowiła, że nie pozostanie mu dłużna.
Oscentacyjnie przeszła obok niego nawet nie uraczywszy go spojrzeniem. Pod rękę z królem podeszła do stołu. Zajęła miejsce po jego lewej stronie. Wkrótce potem dołączyła do nich królowa. Majestatycznie podeszła do stołu, jakby płynęła w powietrzu. Była młodą kobietą średniego wzrostu. Jej ciepłe i żywe spojrzenie sprawiło, że Katherine od razu ją polubiła. Jedyną kobietą, która nie zaskarbiła sobie jej sympatii była jedna z dam dworu. Katherine nie spuszczała z niej oka podczas całej kolacji. Ta flądra miała czelność flirtować pod jej nosem z Ramsayem. Jemu najwyraźniej się to podobało! Czuła jak wszystko się w niej gotuje. Jak on może robić coś takiego pod jej nosem?! Czuła przemorzoną chęć wytargania za włosy tej lafiryndy!
Nie tyko Katherine czuła się okropnie podczas kolacji. Jedyną rzeczą o której myślała Gillian było jak najszybsze opuszczenie sali. Nudziło się jej, a Brodick najwyraźniej zapomniał o jej istnieniu. Musiała jakoś zwrócić na siebie jego uwagę. Kopnęła go dyskretnie w kostkę. Jednak on nic nie poczuł. Wciąż był pochłonięty w rozmowie z jednym ze swoich ludzi.
Głośno ziewnęła. Oczy same się jej zamykały. Z każdą chwilą siedziała coraz bliżej Brodicka.
- Jesteś zmęczona? - wreszcie zainteresował się żoną widząc, że prawie siedzi mu na kolanach.
- Tylko troszkę.
- Nic nie zjadłaś - zmarszczył brwi.
- Nie mam apetytu... Czy to byłoby niegrzeczne, gdybyśmy wyszli?
- Z twojej strony nie, ale ja muszę poczekać aż król zarządzi koniec uczty. Mogę wyjść dopiero po nim - wyjaśnił - Colin odprowadzi cię do naszej komnaty jeśli chcesz.
Skinęła w odpowiedzi głową. Pożegnawszy się z królem i gośćmi wyszła.
***
Siedząc przy stole cały czas się jej przyglądał. Z bliska była jeszcze piękniejsza. Tak, wybrał doskonały cel. Gillian. A więc to jest twoje imię. Idealnie się nadawała. Miała charakterek. Ta jej utarczka z mężem rozbawiła go. Jeszcze nigdy nie spotkał takiej kobiety. Była wyjątkowa. Zasługiwała też na lepsze traktowanie. Pochodziła w końcu z wyższej warstwy niż jego wcześniejsze ofiary. Tak, moja droga. Zasługujesz na coś lepszego. Przygotuj się na to co ci szykuję.
___________
Tak po krótce o kontynuacji: Syn B&G ma poślubić córkę K&R, ale ta ucieka z domu przed niechcianym małżeństwem (Nalezy wspomnieć, że dziewczyna nigdy nie miała okazji go poznać, jedynie mężczyzna widział ją kiedyś z daleka). Dzieje się tak, że zostaje napadnięta i uwięziona. Narzeczony wyrusza jej na pomoc, a gdy wreszcie ją ratuje zataja przed nią swoją prawdziwą tożsamość. Zanim docierają do twierdzy Sinclairów dziewczyna odkrywa prawdę. Pokazuje swoją "diabelską" naturę, którą odziedziczyła po matce i uprzykrza podróż przyszłemu mężowi jak tylko może. Zanim oczywiście będą mogli być szczęśliwi coś się jeszcze pewnie wydarzy... )
Jeszcze obmyślam to opko więc niektóre rzeczy mogą ulec zmianie, ale to będzie tak mniej więcej wyglądać jak napisałam

Dziękuję za życzenia Wszystkiego naj w Nowym Roku :*
Pozdrawiam


Ostatnio zmieniony przez Jen dnia 21:07:20 01-01-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:24:33 01-01-08    Temat postu:

Dzieki za zyczenia . Odcineczek swietny, widze, ze trafil swoj na swego, jedno bedzie z drugim walczyc o wladze w malzenstwie, a i tak oboje sie kochaja . Dwa silne charakterki - pasuja do siebie jak nic ). Szkoda tylko, ze w to wszystko wmiesza sie ktos, kto bedzie chcial to wszystko zniszczyc...

A kontynuacja - czy mi sie wydaje, czy to bedzie jeszcze lepsze od "Obietnicy" (a juz myslalam, ze to niemozliwe .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:31:42 02-01-08    Temat postu:

BlackFalcon-->mogłabyś mi napisac jak masz na imię? do wszystkich zwracam sie po imieniu i nie chciałabym robić wyjątków
Heh przez takie komplementy to mnie zepsujesz czy kontunuacja będzie lepsza to zdecydujesz jak zacznę ją wstawiać
Ktoś się wmiesza, niedługo dowiecie się kto, bo nie chcę ukrywac jego imienia. Ciekawiej będzie jeśli będziecie go od początku (no prawie od początku) znać Dowiecie się też dlaczego robi to co robi. Dodatkowo już w następnym odcinku pojawi sie Morgan
Dziękuję, że to czytasz :*
Pozdrawiam gorąco

ODCINEK 29

Pomimo znużenia nie potrafiła zasnąć. Siedziała na łóżu wesparta o wezgłowie. Wpatrywała się tępym wzrokiem przed siebie. Zastanawiała się nad swoim życiem z Brodickiem. Nie podobało się jej to jak ją dziś potraktował. Przysięgła sobie, że musi zająć się "wychowaniem" męża. Powinien nauczyć się, że żonie należy się szacunek. Już ona nauczy go dobrych manier. Tak, jej mąż koniecznie potrzebował kilku wskazówek dotyczących dobrego zachowania. Z kolei ona postara się być wzorową żoną. Będzie posłuszna. No, może z małymi wyjątkami. W końcu go kochała i chciała by był szczęśliwy. Doszła do wniosku, że najlepiej będzie jeśli nauczy się słuchać męża. Oczywiście nie zawsze musi wykonywać jego rozkazy, ale zawsze będzie wysłuchiwać co ten ma do powiedzenia. Albo przynajmniej udawać, że to robi. Uśmiechnęła się do swojego planu. Tak, to było najlepsze rozwiązanie. Brodick będzie zadowolony tak jak i ona.
Kolejny temat, który poruszy będzie dotyczył uczuć. Wiedziała, że rozmowy o uczuciach nie są mocną stroną mężczyzn, ale cóż, Brodick będzie musiał odpowiedzieć na pewne istotne pytanie.
- Nie śpisz? - usłyszała nagle jego głos.
- Nie mogłam zasnąć.
- W takim razie powinniśmy porozmawiać.
Ucieszyła się na taki obrót sprawy. Właśnie miała zaproponować mu to samo. Nie przewidziała jednak jednej małej rzeczy.
- W małżeńswtie jest jak w wojsku...
Popatrzyła na męża jak na niespełna rozumu.
- Co? O czym ty...?
- Nie przerywaj mi, gdy do ciebie mówię... Jako mąż jestem tym, który wydaje rozkazy. Ty zaś musisz ich słuchać.
Miała być uległa. Na usta cisnęła się jej złośliwa riposta, ale w końcu miała być przykładną żoną. Pokiwała jedynie głową. Nie była jednak przekonana co do teori Brodicka. Co on niby sobie wymyślił?!
- Małżeństwo jest...
Boże, jak on kochał ją pouczać. Rozkręcił się bo słowa płynęły teraz nieprzerwanie. Z jego ust padał istny potok słów. Gillian udawała, że jest tym ogromnie zainteresowana. Co jakiś czas kiwała głową jakby zgadzała się z tym co mówi. Wysłuchała kilku fragmentów monologu męża i oddała się snom na jawie. Podparła podbródek na dłoniach i wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w gestykulującego Brodicka. Myślami jednak była daleko.
Doszła do wniosku, że bardzo chciałaby mieć małego chłopca lub dziewczynkę z niebieskimi oczami Brodicka i jego jasną czupryną. Spojrzała na niego czule. Gdyby tylko wiedział o czym teraz myśli jego ukochana małżonka. Ten jednak nieświadom jej braku zainteresowania mówił dalej. I mówił. Nie zwracał uwagi nawet na jej głośne ziewnięcia. Gillian tymczasem obmyślała plan w jaki sposób sprawić by Katherine z Ramsayem się pogodzili. Już nawet wpadła na genialny pomysł, gdy z zamyślenia wyrwał ją zadowolony głos Brodicka. Mężczyzna był z siebie dumny. Jego żona nie przerwała mu ani słowem. Wysłuchała cierpliwie do końca jego przemowy. Jednak jego radość nie miała trwać długo.
-... Tak więc moja droga liczę, że przystosujesz się do moich wskazówek - zakończył.
- Jakich wskazówek? - zapytała zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Na Boga! Gillian! Czy słyszałaś choć jedno słowo z tego co powiedziałem?
- Oczywiście, że tak.
- Możesz więc coś powtórzyć?
Tego się nie spodziewała. Uśmiechnęła się tylko niepewnie.
- Dobrze, więc powiem w skrócie - odpowiedział wyraźnie zniecierpliwiony - Małżeństwo polega na dawaniu i braniu...
- Co? - myślała, że się przesłyszała.
- Małżeństwo polega na dawaniu i braniu... - powtórzył cierpliwie.
- Tak, żona daje, a mąż bierze - warknęła. Położyła się na łóżku i odwróciła do niego plecami.
- Gillian... - zaczął gniewnie - Jeszcze nie skończyliśmy.
- Owszem skończyliśmy! - niemalże wrzasnęła - Albo nie, masz rację. Jest jeszcze jedna sprawa.
Zeskoczyła z łóżka i podeszła do Brodicka. Zadarła głowę w górę i spojrzała mu w oczy.
- Bądź ze mną szczery.
- Zawsze jestem.
- Dlaczego się ze mną ożeniłeś?
- Mój ojciec złożył obietnicę...
Gillian zaczęła energicznie kręcić głową.
- Mogłeś nie wypełniać tej głupiej przysięgi. Dlaczego to zrobiłeś?
To proste i niewinne pytanie zaskoczyło go. Nie zastanawiał się nad tym do tej pory. Co do niej czuł? Jedyną rozsądną odpowiedzią było pożadanie. A oprócz tego? Było jeszcze coś więcej, ale nie wiedział jak to nazwać. W jego sercu była nieznana dotąd czułość. Chciał chronić Gillian za wszelką cenę. Była w końcu jego żoną i to był jego obowiązek. Nie wiedział jednak co odpowiedzieć. Zraniłby jej uczucia, gdyby wspomniał tylko o pożądaniu. Gillian nie tego oczekiwała. Co więc miał jej odpowiedzieć? Miał skłamać? Przecież unikał kłamstwa. Postanowił w końcu wyznać prawdę.
- Chciałem ciebie.
- Zależy ci na mnie?
- Oczywiście, że tak...
- Dlatego, że mnie kochasz? - zapytała z nadzieją.
- Dlatego, że cię pożadam.
Nie spodobała się jej ta odpowiedź. Dlaczego łudziła się, że usłyszy to co chciała? Wbrew wszystkiemu poczuła złość.
- Więc nic do mnie nie czujesz...
- Gillian, to nie tak...
- A jak? - zapytała zaczepnie.
- Odpowiedziałem ci na twoje pytanie. Przecież właśnie tego chciałaś. Byłem szczery. Od początku wiedziałaś jak jest między nami...
- Tak, ale łudziłam się, że... Zresztą nieważne.
Pogładził ją delikatnie po policzku. Ta niewinna pieszczota sprawiła, że zadrżała. Pod jego dotykiem stawała się bezwolna. Nie chciała być tak bezsilna. Robił z nią co chciał. Nie powinna mu na to pozwalać. Jednak tak bardzo chciała poczuć jego dotyk, jego usta. Zebrała w sobie jednak całą siłę by wypowiedzieć to co kłębiło się jej na myśli.
- Dopóki nie nauczysz się mnie kochać nie będzie między nami żadnych zbliżeń.
- A więc tak chcesz grać, mała diablico?!
- To nie jest żadna gra. Chcę tylko byś mnie pokochał zanim znowu...
- Zdajesz sobie sprawę, że mężowie biją żony za mniejsze przewinienia? - przerwał jej groźnie.
- Nie podniesiesz na mnie ręki.
- Nie? - zmarszczył brwi - Skąd ta pewność?
- Masz szlachetną naturę - wyjaśniła spokojnie. Brodick zwęził groźnie oczy.
- Sama do mnie przyjdziesz.
- Jeszcze zobaczymy.
Odeszła od niego. Obserwował teraz jej plecy.
- Co robisz? - zapytał nagle widząc jak pośrodku łoża kładzie poduszkę. Nie odezwała się dopóki nie skończyła.
- To jest moja połowa, a to twoja - wyjaśniła - Dobrej nocy mężu.
***
Sen znów nie pozwalał jej spać. Biegła ciemnym lasem. Z każdą chwilą brakowało jej tchu. Wiedziała, że zaraz ją dopadnie. Jednak musiała biec. Musiała uciekać. Co jakiś czas oglądała się za siebie. Było zbyt ciemo by cokolwiek dojrzeć. Potknąwszy się runęła jak długa na ziemię. Przeszył ją niewyobrażalny strach, gdy usłyszała za sobą chrapliwy męski głos.
- Mam cię... Już mi nie uciekniesz... Zginiesz tak jak inne.
Dotknął zimnym sztyletem jej policzka. Delektował się każdą chwilą. Przyjemność sprawiał mu strach widoczny w oczach kobiety.
- Podobała ci się moja gra? - zapytał - Innym się podobała - szeptał. Mocniej przycisnął sztylet do policzka Gillian. Delikatnie przejechał nim aż do szyi - Imponowało im, że ktoś taki jak ja zainteresował się nimi. Nie były nic warte... Ale ty jesteś inna. Lepsza. Zasługiwałaś na coś wspanialszego. Wciąż zasługujesz... Obiecuję, że nie będzie bolało.
Gillian czuła jak serce podchodzi jej do gardła. Otworzyła usta by krzyczeć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Chciała odsunąć od siebie sztylet, ale on był silniejszy. Poczuła jak zimny metal wbija się w jej skórę.
- Nie!
Zerwała się z łóżka i natychmiast wpadła w ramiona Brodicka.
- Cicho - uspokajał ją swoim ciepłym szeptem - Nic ci nie jest. Jesteś bezpieczna... Jesteś bezpieczna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
@si@
King kong
King kong


Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 2244
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:51:43 02-01-08    Temat postu:

Asiu ja nie mogę wyjśc z podziwu nad tym, jak Ty pięknie piszesz i baaaardzo brakuje mi telki, która byś pisała mam nadzieję, że premiera "Uwierzyć w ducha " już niedługo!

a co do "Obietnicy" to cieszę się, że będzie kontynuacja, któa zapowiada się świetnie Gilian miała zły sen ,czyżby to była zapowiedź jakieś nieprzyjemnej przyszłości?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:55:49 02-01-08    Temat postu:

Jen napisał:
BlackFalcon-->mogłabyś mi napisac jak masz na imię? do wszystkich zwracam sie po imieniu i nie chciałabym robić wyjątków
Heh przez takie komplementy to mnie zepsujesz czy kontunuacja będzie lepsza to zdecydujesz jak zacznę ją wstawiać
Ktoś się wmiesza, niedługo dowiecie się kto, bo nie chcę ukrywac jego imienia. Ciekawiej będzie jeśli będziecie go od początku (no prawie od początku) znać Dowiecie się też dlaczego robi to co robi. Dodatkowo już w następnym odcinku pojawi sie Morgan
Dziękuję, że to czytasz :*
Pozdrawiam gorąco


Oczywiscie, ze moge . Jestem Agnieszka . I naprawde nie masz za co dziekowac, to ja dziekuje, ze moge przeniesc sie w dawne czasy i przez kilka magicznych chwil zanurzyc we wspanialej historii, jaka tworzysz. Bardzo lubie czasy sredniowiecza, rycerstwa itp. Wiem, ze kontynuacja bedzie jeszcze lepsza, bo widze, ze kazdy odcinek wychodzi Ci lepiej i lepiej. Co nie znaczy, ze pierwsze byly zle . Ten jak zwykle mial w sobie cos fascynujacego, najlepsza byla Gillian, ktora z jednej strony chce "ustawiac" meza, a z drugiej chce mu byc posluszna, az na koncu decyduje sie udawac, ze go slucha . Ale Brodick sprytniejszy, jak widze, zaczal ja wypytywac . Tylko widze, ze jak wiekszosc mezczyzn, o uczuciach, to on za bardzo mowic nie umie . Kocha ja, przeciez to widac. I czekam na Morgana . I na wiecej o tym mezczyznie ze snow.

Pozdrawiam rowniez goraco ).


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 19:56:26 02-01-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:56:40 03-01-08    Temat postu:

Asiu sny Gillian są ostrzeżeniem. Niekoniecznie to wszystko musi sie wydarzyć. Te "wizje" mają jakiś swój cel, mają być ostrzeżeniem! Przeciez nie pozwolę by ktoś zabił moją ulubienicę ona się nikomu nie da
Aga, o tym tajemniczym mężczyźnie wkrótce więcej. Dowiecie się między innymi dlaczego lubi zabijać i dlaczego oprócz Gillian wybrał sobie drugą ofiarę. Bo przecież Gillian miała być jego jedyną ofiarą

ODCINEK 30

Katherine miała wrażenie jakby ktoś zdzielił ją porządnie w głowę, gdy Douglas poinformował ją o decyzji króla. Poczuła się jak pospolita dziewka. Nie potrafiła poskromić swojej złości ani żalu. Wiedziała, że tak będzie. Ale przecież wszystko działo się za szybko. Dopiero co ją poznał, a już chciał ją wydawać za mąż. To było niedorzeczne. Co miała robić? Nie pozostawało nic innego jak poddać się woli króla... ojca.
Robiła to z żalem, ale już taki był jej los. Gdzieś w głębi ducha liczyła, że Ramsay będzie o nią walczyć. Tak bardzo tego pragnęła. Chciała by to on wygrał. Co jeśli się tak nie stanie? A co najważniejsze czy będzie brał udział w turnieju? Tyle myśli przewijało się jej przez głowę, że nie czuła w stanie opuścić komnatę. Nie chciała nikogo widzieć do czasu balu.
Potrzebowała samotności. Samotności by móc pogodzić się ze swoim losem.
Gdy służąca przyniosła suknię od królowej Katherine wiedziała, że już wkrótce wszyscy poznają ją jako zaginioną córkę Jana. Córkę o rekę której będą walczyć jego najlepsi rycerze. Miała być nagrodą dla jednego z nich. Na samą myśl robiło się jej słabo.
Modliła się by Ramsay uratował ją od tego co ma się stać. By coś zrobił. By wziął udział w tym głupim turnieju i wygrał. Gdyby tylko wiedziała, że to nie on uratuje ją od niechcianego małżeństwa tylko ktoś inny. Ktoś kogo by o to niegdy nie podejrzewała.
***
Wieczór zbliżał się wielkimi krokami. Czas rozpoczęcia balu także. Królowa przysłała Gillian wspaniałą suknię. Służąca pomogła się jej ubrać. We włosy wplotła złote nici. Wyglądała piękniej niż zwykle. Krytycznym wzrokiem obejrzała się w zwierciadle. Brodick powinien być z niej dumny.
Już miała wychodzić z komnaty, gdy owładnęło nią dziwne przeczucie. Nie wiedzieć czemu podeszła do kufra i wyciągnęła z niego bogato zdobiony sztylet. Pytała samą siebie po co to zrobiła. Czuła jednak, że się jej przyda. Nie wiedziała do czego, ale jakieś nieznane dotąd przeczucie podpowiadało jej, że coś się wydarzy i że jeszcze tej nocy przyjdzie jej z niego skorzystać.
Obejrzała go krytycznie w blasku świecy. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej schowała go w fałdach sukni i dołączyła do czekającego na korytarzu Brodicka.
***
Siedząc samotnie w ciemnym i wilgotnym lochu przeklinał dzień, w którym wysłał Gillian do Szkocji. Jej wyjazd był dla niego zgubą. Powinien był to przewiedzieć. Była tak samo przebiegła jak jej ojciec. I tak samo odważna jak on. Od lat prześladowało go wspomnienie Williama. Doskonale pamiętał jego twarz wykrzywioną bólem, gdy zadawał mu cios za ciosem. Chciał by cierpiał. Napawał się każdą sekundą w której ten umierał. A teraz i jemu przyjdzie skończyć w taki samo sposób. Zacisnął wściekle pięści.
Gdyby tylko mógł się zemścić. To on powinien zasiąść na tronie, a nie Jan. To wszystko należało się jemu. To on urodził się by być królem. On, a nie jego przeklęty brat.
Na niczym już mu nie zależało, gdyż i tak miał umrzeć. Jednak mógł pociągnąć za sobą kogoś jeszcze. Chciał ich śmierci. Króla i tej przeklętej Gillian.
Gdyby tylko miał okazję stąd uciec. Spojrzał w kierunku strażnika stojącego przy drzwiach. Gdyby tylko móc stąd uciec. Nawet nie liczył, że jego prośby zostaną wysłuchane.
W jednej chwili drzwi otworzyły się gwałtownie na oścież. Strażnik był za bardzo zdziwiony by jakkolwiek zareagować. Mężczyzna jednym ciosem powalił go na ziemię skręcając kark. Nie lubił tak zabijać. Zdecydowanie bardziej fascynował go widok sztyletu zagłębiającego się powoli w skórę. Dotyk lepkiej krwi na dłoniach. Przeniósł swój wzrok na celę, w której przebywał Morgan. Na jego usta wypłynął drwiący uśmiech. Podniósł z ziemi pęk kluczy i ruszył w kierunku zamkniętej celi.
- Owen? - Morgan z niedowierzaniem wpatrywał się przez kraty w twarz młodego mężczyzny.
- Ja... - znalazł właściwy klucz by móc wypuścić więźnia - Pomogę ci się stąd wydostać... Daję ci szansę zabicia króla - przeszył go zimnym wzrokiem - Bo przecież tego chcesz, prawda?
- Dlaczego to robisz?
- Zapewne spełniam twoją ostatnią wolę... ojcze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:04:12 04-01-08    Temat postu:

Widze, ze Owen po ojcu ma zamilowanie do nozy...Wreszcie wrocil Morgan, chociaz przyznam, ze po opisie morderstwa Williama az mnie ciarki przeszly...ale i tak dobrze, ze znow sie pojawil, czuje, ze sporo namiesza, jest typem zlego charakteru "z ikra", a tacy sa najlepsi (moze dlatego tak o niego pytalam, bo sie bardzo wyraznie - mimo tego, ze byl krotko - w tej historii zarysowal). Ciekawe, kto pomoze Katherine...Uwierz mi, zrobilas taki nastroj grozy w dwoch ostatnich scenach, ze az poczulam zapach swiec (zamkowych i czegos wiszacego w powietrzu. Strasznie sie wczuwam w ta historie...a to znak, jak dobrym jestes pisarzem .

Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 14:04:59 04-01-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:52:48 04-01-08    Temat postu:

BlackFalcon napisał:
...czuje, ze sporo namiesza, jest typem zlego charakteru "z ikra", a tacy sa najlepsi. Ciekawe, kto pomoze Katherine...

Aj w tym odcinku dowiesz się co stało się z Morganem, tylko nie bij ja to od samego początku planowałam. Może dokładnie nie w ten sposób, ale on tak miał skończyć

BlackFalcon napisał:
Strasznie sie wczuwam w ta historie...a to znak, jak dobrym jestes pisarzem .

Nawet nie wiesz jaką frajdę sprawia mi pisanie tego opka wiedząc, że ono Tobie i Wam wszystkim się podoba Jesteście wspaniali :* Dziękuję :*

ODCINEK 31

Wystrój wielkiej sali oślepiał ją swym blaskiem, gdy przekraczała jej próg. Powietrze było przesycone zapachem róż, piwonii i lilii, które tak uwielbiał król. Tańczące pary zlewały się w ferię barw. Kolorowe suknie dam stapiały się z sobą tworząc wspaniałą "tęczę". Gillian jeszcze nigdy nie brała udziału w tak wytwornej uroczystości. Myślała, że śni.
Wzrokiem odszukała Katherine. Kobieta siedziała po lewej ręce króla. Z jej napiętej twarzy odczytała, że siostra nie najlepiej się bawi. Wymuszony uśmiech i smutny wzrok zdradzały jej prawdziwe uczucia. Jednak nikt oprócz Gillian nie zdawał się tego zauważać. Brodick poprowadził żonę w kierunku podwyższenia na którym siedział Jan. Otoczył ją władczym ramieniem. Gromił wzrokiem każdego mężczyznę, który tylko ośmielił się na nią spojrzeć. Na Boga, przecież ona należy do niego!
Gillian musiała przyznać, że jej mąż dobrze się prezentował. Był bardzo przystojny. Zastanawiała się czy to dobrze czy źle.
Nie podobały się jej zalotne spojrzenia dam dworu posyłane jej mężowi. Zaciskała tylko zęby widząc jak jedna po drugiej
kobiety mrugały porozumiewawczo do Brodicka. Czuła przemorzoną ochotę wytargania kogoś za włosy. I tym kimś miał być właśnie Brodick.
Nagle umilkła muzyka. Pary rozeszły się umożliwiając Brodickowi i Gillian podejście do króla. Jan wstał z tronu i zszedł na niższy stopień. Za jego przykładem poszła królowa i Katherine.
Gillian wzrokiem odszukiwała Ramsaya jednak nigdzie nie mogła go dojrzeć. Wyciągnęła szyję wysoko. Stał tam. Opierał się o najdalszą ścianę. Na jego twarzy malowało się znudzenie. Jednak grzecznie wpatrywał przed siebie. Obok niego stała piękna młoda kobieta wesoło gestykulując jednak nie był nią ani trochę zainteresowany. Wzrok utkwił w Katherine. Patrzył na nią pełnym bólu spojrzeniem. Gillian musiała działzć. Musiała zrobić coś i to jak najszybciej.
- Panie.
Ukłoniła się.
- Moja droga Gillian oddałaś mi najcenniejszy skarb - król odezwał się tubalnym głosem - Zwróciłaś mi moją córkę... Udowodniłaś zdradę mojego brata Morgana, a tym samym przywróciłaś dobre imię swojemu ojcu. Zasłużyłaś na nagrodę.
W tym czasie do króla podszedł młody giermek trzymając w rękach małą czerwoną poduszeczkę na której leżała diamentowa kolia. Jan niemalże z nabożnością podarował Gillian ten klejnot.
- Dziękuję panie - schyliła głowę.
- Razem z tą kolią przekazuję ci ziemię, która należała niegdyś do twojego ojca. Dom w Carlisle jest na powrót twój, moje dziecko. Pamietaj, że do końca mych dni będę ci wdzięczny za odnalezienie mojej córki. Zawsze możesz na mnie liczyć. Gdy zwrócisz się do mnie w potrzebie zawsze ci pomogę.
Brodick wsłuchiwał się w słowa króla. Był dumny z Gillian. Jego żona tyle przeszła by wreszcie móc odnaleźć spokój. Odnalazła siostrę, zdjęła hańbę z ojca. Teraz mogła wrócić do spokojnego życia. Życia przy jego boku.
***
Goście byli za bardzo pochłonięci słowami swojego władcy by interesować się mężczyzną przechodzącym obok nich. Skąd mogli go pamietać skoro nie był na dworze od przeszło dwudziestu lat. Nawet jego syn nie był do niego podobny. Owen z wyglądu w niczym nie przypominał ojca. Był od niego znacznie wyższy, miał ciemne włosy, prawie czarne, nie tak jak Morgan, rude. Jednak jego oczy pałały taką samą nienawiścią jak oczy jego ojca. Bił z nich ten sam złowrogi blask.
Mężczyzna szedł niezauważony przy bocznej ścianie. Jego jedyny syn dał mu wspaniałą szansę. Nie mógł jej zaprzepaścić. Musiał spełnić swoje zamierzenia. Uda mu się. Jeszcze parę kroków i będzie wystarczająco blisko. Tylko parę kroków. Parę kroków i on zginie. Jan będzie pierwszy. Potem nadejdzie kolej na Gillian. Miał iście szatański plan. Nieważne, że sam potem poniesie śmierć. I tak król wydał na niego wyrok. Co za różnica kiedy on przyjdzie? Dziś czy jutro? Koniec i tak będzie taki sam. Trafi w to samo miejsce. Na samo dno piekieł.
Z diabolicznym śmiechem rzucił się ze sztyletem w dłoni w kierunku króla. Zgromadzeni przy nim rycerze byli za bardzo zdumieni by jakkolwiek zareagować. Nawet Brodick nie był w stanie się ruszyć. Jedynie Gillian zachowała zimną krew. Nie zastanawiając się ani chwili wyciągnęła sztylet i rzuciła nim w kierunku Morgana, tak jak uczył ją przed laty wuj. Ostrze ze świstem przecięło powietrze godząc histerycznie zaśmiewającego się mężczyznę prosto w serce. Jego twarz zastygła w grymasie bólu, gdy osunął się na kolana. Niedowierzającym wzrokiem spojrzał na Gillian. Przechylił lekko głowę i upadł.
Zabiła człowieka. Zabiła go. Przeżegnała się patrząc na leżące kilka metrów przed nią martwe ciało mężczyzny. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie jego przerażającego śmiechu. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że płacze. Łzy spływające jej po policzkach spadały na marmurową posadzkę.
Zabiła go. Właśnie pozbawiła kogoś życia. Bóg jej to wybaczy. W końcu uczyniła to w obronie. Przecież Morgan chciał zabić króla. Nie mogła na to pozwolić. Zrobiła to co musiała. Nie powinna tego żałować. Nie powinna.
Wtuliła się w męża. Tak bardzo go potrzebowała. On ukoi jej smutek. Pomoże. Brodick otarł wierzchem dłoni jej łzy. Nie mógł patrzeć na jej zapłakane oczy. Wydawała się być wtedy taka krucha. Bezbronna. Ale przecież taka nie była. Gillian była odważna i waleczna. Jako jedyna z obecnych była w stanie powstrzymać szaleńca. Była bohaterką. Uratowała swojego króla.
- Gillian?
- Zabiłam go - powiedziała ledwo słyszalnym szeptem.
- Tak...
- Uratowałaś mnie - Jan odezwał się drżącym głosem patrząc jak straż wynosi martwe ciało. Był wstrząśnięty tym co się wydarzyło. Gdyby nie zdrowy rozsądek tej młodej kobiety to on byłby martwy, a nie Morgan. Zawdzięczał jej życie - Jestem twoim dłużnikiem, lady Gillian. Proś mnie o co chcesz, a ja to spełnię.
- O wszystko, królu?
Jan pokiwał głową. Gillian najwyraźniej zapomniała, że jeszcze przed chwilą zabiła człowieka bo na jej twarz wypłynął szeroki uśmiech. Wyswobodziła się z objęć Brodicka i podeszła do króla. Poprosiła by się nachylił i wyszeptała mu coś do ucha.
Nikt nie potrafił odgadnąć co takiego usłyszał ich władca. Jan poczerwieniał na twarzy, jednak uśmiechnął się do Gillian.
- Lordzie Buchanan, pańska żona jest bardzo zuchwała. Ma niemałą odwagę - spojrzał na mężczyznę z szacunkiem - To wspaniała kobieta.
- Królu?
- Tak, Gillian. Spełnię to o co mnie prosiłaś... Obiecałem, a ja nigdy nie łamię danego słowa - mrugnął do niej porozumiewawczo. Chociaż sprawiał wrażenie okrutnego i bezwzględnego człowieka Gillian obdarzyła króla sympatią. W jego towarzystwie czuła się jakby odzyskała ojca. Czuła jakby Willian wciąż żył.
- Co prawda miałem ogłosić turniej o rękę Katherine, ale prośba Gillian całkowicie zmienia moje plany - zaczął.
Nikt ze zgromadzonych nie rozumiał dlaczego Jan poruszył ten temat. Przecież miał wypełnić to co obiecał Gillian. Co z tym wspólnego ma Katherine?
- Nawet bardzo podoba mi się pomysł lady Buchanan... Tak, lady Gillian miała wspaniały pomysł.
Wydał niezrozumiały dla wszystkich rozkaz. Salę mieli opuścić zamężni rycerze z rodzinami. Pozostać zaś mieli kawalerowie.
- Lordze Buchanan możesz zostać z żoną - zarządził król. Następnie odwrócił się w stronę córki i odezwał się do niej tak by wszyscy w sali mogli go usłyszeć.
- Córko sama wybierzesz sobie męża - powiedział z radosnym uśmiechem widząc zdziwnienie malujące się na jej twarzy - W tej sali znajdują się najlepsi moi rycerze. Możesz ich oglądać, przepytatywać. Może ci to nawet zejść do ranka, poczekamy. Zaślubiny odbędą się zaraz po twoim wyborze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:48:24 04-01-08    Temat postu:

A mnie frajde sprawia czytanie tego ))). Heh, Morgan duzo nie namieszal . Bic nie bede, bo opko wspaniale, a on dostal to, na co zasluzyl i faktycznie pomogl Katherine . Teraz tylko wybrac Ramsay'a i juz...czemu mam przeczucie, ze stanie sie inaczej, ze cos jej w tym przeszkodzi?

Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 21:49:35 04-01-08, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:31:18 05-01-08    Temat postu:

Może z tego samego powodu dla którego ja mam takie przeczucie?
Dobre opowiadanie musi zawierać tajemnice a tak jest właśnie z twoim nieustannie zadaję sobie jakieś pytanie, a ty jeszcze rozbudzasz moją wyobraźnię spoilerami.
Morgan. Spodziewałam się po nim czegoś więcej.
BlackFalcon napisał:
Dwa silne charakterki - pasuja do siebie jak nic

I tu się zgadzam w 100% Scenki z nimi były genialne!
Pisz dalej, bo masz talent i miło się czyta Czekam na obiecane niespodziewane zwroty akcji i kontynuacje oczywiście
Pozdrawiam Asiu!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 15:54:00 05-01-08    Temat postu:

ODCINEK 32

To co właśnie usłyszała z ust ojca było dla niej dużym zaskoczeniem. Nie mogła w to uwierzyć. Spojrzała z wdziecznością na Gillian i zeszła z podwyższenia. Szła przed siebie. Wiedziała kogo wybierze.
Owen stał na uboczu przyglądając się wszystkiemu. Bez mrugnięcia okiem przyjął śmierć własnego ojca. Zresztą wiedział, że tak to się skończy. Stary głupiec nie miał przecież żadnych szans. Gillian jeszcze bardziej zaimponowała mu swoją odwagą. Doszedł do wniosku, że musi postapić z nią inaczej. Nie tak jak z innymi. Da jej czas. Swobodę. Powoli sprawi, że będzie czuć się osaczona. A wtedy nadejdzie najważniejszy moment. Moment, który tak zawsze kochał. Moment, w którym wbije sztylet w jej piękne ciało. Jego spełnienie. Uśmiechnął się do swoich ciemnych myśli. Jeszcze nigdy na ofiarę nie wybierał wysoko urodzonej kobiety. Zawsze znajdywał je wśród chłopek czy służących. Ale odkąd po raz pierwszy zobaczył Gillian wiedział, że wszystko się zmieniło. Musi poszerzyć pole działania. Musi mierzyć wyżej.
Wpatrywał się wyczekująco w Katherine. Zdziwiło go to bo szła dokładnie w jego kierunku. Czyżby to właśnie jego chciała wybrać? Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. On miałby być mężem córki króla? Czemu nie. Uśmiechała mu się ta perspektywa. Wyszedł kobiecie naprzeciw. Wypiął dumnie pierś. Był przystojny i nie miał wątpliwości, że Katherine wybrała właśnie jego. Zagrodził jej drogę zmuszając by się zatrzymała. Katherine jedynie obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem, uśmiechnęła się i wyminęła czerwieniącego się ze wstydu Owena.
Upokorzyła go! Ta mała dziewka miała czelność tak go zignorować! Zmusił się do nadania swojej twarzy lekceważacego wyrazu, jakby to co się wydarzyło nawet go nie obeszło. Jego spojrzenie dało się mówić, że nic się nie stało. Że nie zależało mu na tym by to jego właśnie wybrała. W duchu jednak obiecał sobie, że ta mała żmija zapłaci za to upokorzenie. Nigdy tego nie robił, ale raz mógł zrobić wyjątek. Katherine dołączy do jego trofeów. Tak, córka króla to smakowity kąsek. Jeszcze zapłaci za to, że go odtrąciła!
***
Katherine szła dalej wpatrzona w jednego mężczyznę nie spodziewając się, że ktoś planuje ją zabić. Szła nie zważając na ciężką atmosferę, która panowała w sali. Jakby nikogo nie widziała prócz niego. Jej wzrok był skierowany tylko na jedną osobę. Na Ramsaya. Mężczyzna stał wciąż oparty o najdalszą ścianę z wyrazem znudzenia na twarzy. Wiedział co się zaraz wydarzy. Grzecznie wpatrywał się w podchdzącą do niego kobietę. Wszystko inne zeszło na dalszy plan. Była tylko ta chwila. Nie do końca dowierzał, gdy wreszcie Katherine zatrzymała się przed nim. Widział rozbawienie w jej pięknych oczach.
- Ramsayu? - skinęła na niego głową by się nachylił.
- Tak?
- Jak myślisz, co teraz zrobisz? - wyszeptała mu do ucha.
***
W pół godziny później zostali sobie poślubieni. Katherine wiedziała, że Ramsay musi być wściekły. Nawet nie odważyła się podnieść głowy by na niego spojrzeć. Podczas, gdy ona zadręczała się tym, że przymusiła mężczyznę do ślubu Ramsay wpatrywał się w czubek głowy swojej narzeczonej. Zastanawiał się czy ona czasami nie postradała rozumu. Dlaczego na Boga wybrała akurat jego?! Przecież mogła wyjść za jakiegoś Anglika i zamieszkać blisko ojca. Mogła wybrać kogoś innego, kogokolwiek. W sali było wielu bogatych i przystojnych mężczyzn. Dlaczego wybrała akurat ciebie? Przecież cię kocha, podpowiadał jakiś głosik. Jak mogłaby wyjść za innego skoro to ciebie kocha?
Katherine przez całą ceremonię była spięta. Głos jej drżał, gdy wypowiadała słowa przysięgi patrząc na falującą pierś Ramsaya. Bała się spojrzeć mu w oczy. Była tchórzem. Co ją podkusiło by wybrać akurat jego? Znała jego wybuchowy charakter. Wiedziała, że życie z nim nie będzie łatwe. Doszła do wniosku, że najlepiej będzie, gdy nauczy go kilku podstawowych zasad małżeństwa. Nie wiedziała jeszcze jakie one są, ale ostatecznie doszła do wniosku, że jakieś sama wymyśli.
Instynktownie zamknęła oczy, gdy Ramsay pochylił się by ją pocałować. To było jedynie zwyczajne muśnięcie, ale wystarczyło by zaczęła się bać nocy poślubnej. Całkowicie o tym zapomniała. Była tak bardzo podekscytowana decyzją króla, że nie pomyślała o tak ważnej rzeczy. Co prawda matka wspomniała jej o obowiązach żony, ale zawsze słuchajac jej słów czuła się niezręcznie. W końcu doszła do wniosku, że nie powinna panikować. Ramsay zrozumie jej zmieszanie i na pewno będzie delikatny. Przemogła się by wreszcie na niego spojrzeć. Uśmięchnęła się do niego niepewnie. Odwzajemnił uśmiech. Była pewna, że upadnie widząc w oczach męża wielką czułość. Ucieszyła się. Ramsay wcale nie był zły. Wydawał się być zadowolonym. Zdziwiło ją to, ale też i ucieszyło. Była wprost wstrząśnięta swoim odkryciem. On był szczęśliwy!
Wolą króla było by przyjęcie na cześć nowożeńców odbyło się następnego ranka. Zebranych gości ucieszyła ta wiadomość. Byli zmęczeni wydarzeniami dzisiejszej nocy. Wiedzieli, że nigdy jej nie zapomną. Śmierć Morgana, zaślubiny królewskiej córki. Noc pełna wrażeń.
***
Owen wyszedł po kryjomu z sali. Musiał coś załatwić zanim Brodick i Gillian wrócą do swojej komnaty. Udało mu się. Teraz z ukrycia obserwował jak Gillian z niepokojem podnosi pakunek, który zostawił przed drzwiami. Widział wściekłość malującą się na twarzy Brodicka, gdy jego żona wyciągnęła z paczuszki bogato zdobiony wachlarz.
- Zabawa rozpoczęta - Owen wyszeptał do siebie i odszedł.
- Od kogo to dostałaś? - syknął w kierunku Gillian. Złapał ją za ramię i niemalże wrzucił do komnaty.
- Tylko nie udawaj, że jesteś zazdrosny! - wyszarpnęła się z jego uścisku.
- Od kogo to dostałaś?!
- Nie wiem...
- Jeśli za moimi plecami flortowałaś z jakimś...!
- Z nikim nie flirtowałam! - wrzasnęła - Jestem twoją żoną i jestem ci wierna! Nie masz do mnie za grosz zaufania?!
- Ufam ci, ale nie ufam innym mężczyznom - wyjaśnił spokojnie - Nie lubię, gdy patrzą na ciebie pożądliwym wzrokiem. Należysz do mnie - zmarszczył gniewnie czoło. Nie wiedzieć czemu zamiast rozgniewać się za jego słowa ucieszyła się. On naprawdę był o nią zazdrosny. A to oznaczało, że musiało mu na niej zależeć. Może wkrótce nauczy się też ją kochać. W przypływie chwili stanęła na palcach i pocałowała zaskoczonego męża. Uśmiechnęła się do niego.
Wystarczył jeden jej uśmiech, a jego gniew ulatywał. Gillian była jego aniołem. Aniołem, który sprawił, że jego życie nabrało kolorów. Dopiero teraz dotarło do niego, że zakochał się w swojej żonie. Kochał ją odkąd ją poznał. Bał się jedynie do tego przyznać. Zawsze uważał, że miłość osłabia mężczyznę. Że mężczyzna staje się niewolnikiem uczuć. Mylił się jednak. Miłość sprawiała, że żył. Gillian miała rację. Nie potrafił mówić o swoich uczuciach. Ale cóż znaczą słowa? Miłość można okazać na wiele sposobów. A on zjadzie właściwy by pokazać żonie jak bardzo mu na niej zależy.
- Co to? - zapytał podnosząc z ziemi małą karteczkę.
- Musiało wypaść z tej paczuszki - wyjaśniła.
- "Tajemniczy Wielbiciel" - odczytał.


Ostatnio zmieniony przez Jen dnia 16:48:14 05-01-08, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:40:57 05-01-08    Temat postu:

Dlaczego kiedy czytam Twoje opko, to czesto przechodzi mnie dreszcz strachu? Niby zwyczajny wachlarz, ale poniewaz wiem, od kogo, to juz mi cos przeszlo po plecach...A scena slubu byla cudowna, najlepsze bylo to:

Jen napisał:
Doszła do wniosku, że najlepiej będzie, gdy nauczy go kilku podstawowych zasad małżeństwa. Nie wiedziała jeszcze jakie one są, ale ostatecznie doszła do wniosku, że jakieś sama wymyśli.


i oczywiscie, scena, jak Katherina nieswiadomie zrobila sobie wroga z Owena...Brr, az mnie ponownie ciarki przeszly, na szczescie wiem z Twoich spoilerow, ze wszystko sie dobrze skonczy .


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 23:41:35 05-01-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 16:11:28 06-01-08    Temat postu:

Wszystko dobrze się skończy, ale przecież nie dla wszystkich Heh cieszę się, że opko wywołuje w Tobie takie emocje
Pozdrawiam :*

ODCINEK 33

Ramsay odprawił strażników. Drzwi się za nimi zamknęły. Katherine z przerażeniem odkryła, że zostali zupełnie sami. Chciała tego, ale jednocześnie bała się. Nie wiedziała dokładnie jak to będzie. Nie potrafiła wyobrazić sobie tego co ma się wydarzyć. Kurczowo zacisnęła ręce na ramionach jakby było jej zimno. Ramsay zauważył jej zdenerwowanie. Postanowił dać żonie chwilę by się odprężyła. Nalał jej trochę wina. Dostrzegł, że ręce jej drżały, gdy podawał jej kielich. Uznał, że najlepiej będzie, gdy odsunie jej myśli choć na chwilę od tego co ma się wydarzyć.
- Pięknie dziś wyglądasz - uśmiechnął się do niej ciepło. Zrobił krok w jej stronę, ale kobieta instynktownie się cofnęła.
- Dzię... Dziękuję - wyjąkała. Bała się. To było głupie. Ale zawsze odczuwała strach przed nieznanym. Upiła duży łyk trunku by uspokoić nerwy.
- Nie spodziewałeś się, że wybiorę akurat ciebie? - było to raczej stwierdzenie niż pytanie.
- Nie.
- Byłeś zdziwiony - w jej oczach pojawiły się wesołe ogniki. Roześmiała się, lecz nagle spoważniała - Zniszczyłam ci życie, prawda? - spojrzałana niego smutnym wzrokiem.
- Co?
- Zostałeś zmuszony do małżeństwa ze mną - wyszeptała.
- Kobieto, nikt nigdy mnie do niczego nie zmusi. Gdybym nie chciał zostać twoim mężem wyszedłbym zanim byś do mnie doszła.
- Nie, nie zrobiłbyś tego.
- Dlaczego?
- Masz szlachetną naturę. A ja zmusiłam cię...
- Jeśli zaraz nie przestaniesz mówić, że zmusiłaś mnie do tego małżeństwa to przełożę cię przez kolano i porządnie spiorę.
Katherine gwałtownie zamrugała.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że mogłem odmówić?
- Nie, nie mogłeś.
Ramsay podniósł ręce w górę w geście poddania. Modlił się o cierpliwość.
- Nawet gdyby król nie pozwolił ci samej wybrać męża walczyłbym o ciebie.
- Naprawdę? - zapytała z nadzieją podchodząc bliżej do męża.
- Naprawdę. Jesteś moja i nie pozwoliłbym nikomu cię dotknąć.
Spodobały się jej te słowa. Był o nią zazdrosny. Jednym ruchem przyciągnął ją do siebie i mocno objął. Poczuła jego gorące usta na swojej szyi. W ciągu tej rozmowy zupełnie zapomniała o nocy poślubnej. Znowu powrócił strach.
- Czy... Czy powiesz mi co ma się dziś wydarzyć? - odsunęła się od Ramsaya tak by móc na niego spojrzeć.
- Nie - jego szare oczy błyszczały srebrnym blaskiem.
- Nie? - wpatrywała się w niego z przestrachem.
- Nie... Wolę ci pokazać - wyszeptał z ustami przy jej ustach.
Nie była w stanie skupić myśli, gdy jego usta wpiły się w jej wragi. Jedyne czego pragnęła to jego bliskości. Nie protestowała też, gdy zaczął powoli odwiązywać tasiemki podtrzymujące suknię. Nawet nie miała czasu na wstyd, kiedy została w samej bieliźnie. Z każdym jego czułym słowem wyzbywała się strachu. Z każdym pocałunkiem chciała więcej. Nie wiedziała dokładnie czego. Chciała spełnienia. Spełnienia, które dostała. Ramsay sprawił, że w pełni stała się kobietą.
***
- Co zamierzasz zrobić? - Gillian patrzyła z niepokojem na zagniewaną twarz męża. Piękny wachlarz, który dostała leżał na ziemi w strzępkach. Nie miała tego za złe Brodickowi. Wiedziała, że się o nią martwi. W paczuszce znaleźli także list. Gillian o mało nie zemdlała widząc, że jest on napisany nie tuszem a krwią. Ktoś kto wysyła anonimowo takie rzeczy nie może mieć uczciwych zamiarów. Ten ktoś jest szaleńcem.
- Odtąd nie ruszysz się ani na krok bez strażników, zrozumiałaś? Będziesz wychodzić z komnaty jedynie ze mną albo z którymś z moich ludzi.
Pokiwała posłusznie głową. Nie lubiła rozkazów, ale tym razem musiała dostosować się do woli Brodicka. Przecież chciał dla niej jak najlepiej. Co by było, gdyby coś jej się stało? Wiedziała, że nie darowałby sobie, gdyby jej nie ochronił.
- Sny... - odezwała się nagle. Usiadła na łóżku tak by móc objąć kolana - Może te moje sny są ostrzeżeniem...
- Sny? - pokrecił głową - To jest niedorzeczne...
- Posłuchaj mnie... To co powiem może zabrzmieć dziwnie, ale kobiety w mojej rodzinie zawsze miały wizje. Sny zawsze ostrzegały je przed niebezpieczeństwem. Pokazywały jeśli miało wydarzyć się coś strasznego.
- Chcesz powiedzieć, że twoje koszmary są ostrzeżeniem? - popatrzył na nią niedowierzającym wzrokiem. Gillian jedynie pokiwała w odpowiedzi głową - I mężczyzna ze snów, o którym mi mówiłaś to niby ten Tajemniczy Wielbiciel?
Skinęła głową.
- Jeśli masz rację musimy stąd jak najszybciej wyjechać... - zamilkł widząc jak żona energicznie zaprzecza.
- Nie możemy wyjechać! Musimy dowiedzieć się kim jest ten mężczyzna.
- Nic nie musimy, moja droga. Powiadomię króla i z samego ranka wyjeżdżamy - zarządził.
- Nie! - gwałtownie poderwała się z łóżka i podbiegła do męża.
- Gillian, nie kłóć się ze mną! - ostrzegł.
- Przecież nie możemy pozwolić by on dalej zabijał. Co jeśli wybrał jeszcze inne ofiary? Musimy go powstrzymać!
- To nie jest naszym obowiązkiem. Jutro wyjeżdżamy!
- Więc wyjedziesz beze mnie - założyła ręce na piersi - Ja zostaję!
Miał wielką ochotę przerzucenia jej sobie przez ramię i wyniesienia z komnaty by jeszcze tej nocy opuścić Londyn. Mierzyli się wzrokiem. Żadne z nich nie chciało ustapić.
- Jutro wyjeżdżamy - powiedział ostrym tonem.
- Najpierw mnie do tego zmuś!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13  Następny
Strona 9 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin