Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W labiryncie kłamstw
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 48, 49, 50  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu?
Manuel Rodriguez
12%
 12%  [ 1 ]
Esperanza Guzman
12%
 12%  [ 1 ]
Lucrecia De La Fuente
12%
 12%  [ 1 ]
Rodrigo Santanez
0%
 0%  [ 0 ]
Carmen Gordillo
0%
 0%  [ 0 ]
Oskar Gutierrez
0%
 0%  [ 0 ]
Tobias Castillo
0%
 0%  [ 0 ]
Manuel, Esperanza i Santanez
12%
 12%  [ 1 ]
Manuel i Esperanza
37%
 37%  [ 3 ]
Ostatni odcinek powinien być bez villanów
12%
 12%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 8

Autor Wiadomość
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:12:07 03-08-08    Temat postu:

z Alejandrem jest bardzo źle, ale mam nadzieję ze przeżyje, ciekawe czy inni dowiedzą sie że jego zycie wisi na włosku..
Arturo y Martin obawoają się stanem Alejandra...ale przynajmniej papuga ich rozśmieszyła
ech chcą się pozbyć Javiera, a Esperanza zaproponowała zabicie Ofelii..
Marina myśli już o definitywnym zerwaniu z Simonem, i dobrze siostry chcą odwiedzić ojca więzieniu, ciekawe co im powiedzą...
Sergio jest prawie pewien że Marina też coś do niego czuje, czekam na ich spotkanie )
no stan Alejandra już się nieco poprawił, ciekawe co dalej, czy gdzieś znowu trafi...
kolejny czarny typ, wynajęty przez Ricarda..ech napewno będzie miałą na swoim sumieniu wiele grzechów..
wow ale koncówka, caro w końcu dowiedziła się prawdy, lepiej późno niż wcale, napewno jest wszoku, ciekawe czy teraz będzie chciała jechać do Coralos...
czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 18:26:01 04-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: ~~Basia~~, a_moniak oraz *~Lidka*

23 ODCINEK

Mieszkanie Caroliny i Adriana.

- Co ty mówisz? To nie może być prawda – załamała się Carolina...
- Niestety to jest prawda... Carmen i ja nie jesteśmy twoimi prawdziwymi rodzicami – odparł spokojnie Adrian...
- Ale jak to możliwe? Nic z tego nie rozumiem! Nie wierzę...
- Pozwól, że wszystko ci opowiem zanim mnie osądzisz. Trzymałem to w tajemnicy dla twojego dobra. Prawda mogłaby cię zranić...
- I zraniła... Jak mogliście z mamą przez tyle lat mnie okłamywać? Jak mogliście!
- Wysłuchaj mnie na spokojnie, a wtedy wszystko zrozumiesz...

Adrian z trudem, ale rozpoczął opowiadanie. Nadszedł czas aby zmierzyć się z prawdą i wyznać ją córce... Całą prawdę – kawałek po kawałeczku...

- Było to dwadzieścia lat temu... spacerowałem bez celu niedaleki rzeki gdy znalazłem noworodka. Ktoś go zostawił... albo na pewną śmierć albo z nadzieją, że znajdą się ludzie którzy uratują mu życie... To byłaś właśnie ty...
- Mój Boże – powiedziała tylko Carolina po czym do jej oczy napłynęły łzy...
- Prawdziwy ojciec cię nie chciał. Zostawił cię na pewną śmierć... Być może któryś z jego sługusów zlitował się nad tobą i pozostawił cię przy życiu... Ja i Carmen od pierwszej chwili pokochaliśmy cię jak własną córkę. Sami nie mogliśmy mieć dzieci, więc byłaś dla nas prawdziwym cudem. Stworzyliśmy dla ciebie kochającą się rodzinę. Liczyłaś się dla nas tylko ty...
- Gdzie to miało miejsce? Gdzie mnie znalazłeś? W stolicy?
- W Coralos... Tam mieszkaliśmy przez długi czas...
- To niemożliwe...
- To prawda córciu... Dwa lata temu zginęła Carmen. To nie był wypadek samochodowy... Ktoś dowiedział się o tym, że jednak żyjesz i chciał nas wszystkich zabić. Pierwsze padło na moją żonę. Przy zmasakrowanym ciele Carmen znalazłem list takiej treści: „Będziesz następny. Ty i twoja przyszywana córka”. Od tej pory musiałem z tobą uciec. Wybrałem stolicę...
- To niesłychane – zalała się łzami dziewczyna...
- Ostatni atak na nas to sprawka Ricardo Sandovala...
- Czy on jest...
- Niestety tak... Ten morderca to twój prawdziwy ojciec. To biznesmen prowadzący wiele ciemnych interesów w Coralos...
- Dlaczego on mnie nie chciał? Czym sobie na to zawiniłam?
- Niczym skarbie... To zły człowiek. Miał romans z biedną kobietą, która była służącą w jego domu. Szybko ją porzucił. Gdy zaszła w ciążę koniecznie chciał ją odnaleźć i zabić...
- Co z moją prawdziwą mamą? Co się z nią stało...
- Ponoć zmarła przy porodzie... Sandoval odebrał maleństwo ze szpitala i dalej już wiesz jak potoczyła się akcja... Wybacz mi, że ukrywałem to przed tobą...
- Jak nazywała się moja prawdziwa mama? Wiesz?
- Niestety nie... Ktoś kiedyś mówił mi jak miała na imię. Bodajże Liliana jeśli dobrze pamiętam...
- On wciąż chce mnie zabić... Nie czuję gniewu do ciebie, lecz do niego... Nie damy mu dokończyć dzieła. Ale obiecaj mi, że staniemy przed nim twarzą w twarz. Pojedziemy do Coralos. Nie możesz się temu sprzeciwić – powiedziała Carolina.
- Jak zechcesz... To niebezpieczne, ale stawimy czoło wrogowi – odparł Adrian...

Tymczasem...

Daniela Rebollar, żona Bruno była od lat pielęgniarką w jednym ze szpitali w stolicy. Od jakiegoś czasu zajmowała się 42-letnią kobietą która przechodziła właśnie silne zapalenie płuc. Kobiety zdążyły już się zaprzyjaźnić, a pacjentka miała niedługo wyjść ze szpitala i powrócić do zakonnic u których mieszkała...

- Wraca pani do zdrowia pani Matos. Niedługo lekarze panią wypiszą – powiedziała z radością Daniela spoglądając na leżącą na łóżku kobietę. Słowa te wyraźnie ją ucieszyły...
- To wspaniale. Dziękuję za to co pani dla mnie robi. Panuje tu dobra atmosfera, a opieka jest wspaniała... Jednak powrót wcale mnie nie cieszy – odparła zasmucona kobieta...
- Jak to? Powinna się pani cieszyć życiem...
- Wrócę do zakonnic. Nie uwierzy pani, ale już 20 lat tam mieszkam. Chciałabym w końcu stanąć na nogi i nie ukrywać się więcej...
- Ukrywać się? Nie rozumiem... O czym pani mówi?
- To długa historia... Żyjąc tam w klasztorze czuję, że Bóg mi pomaga, ale z drugiej strony nie mam już dla kogo żyć... Te lata to katorga... Powinnam nie żyć tak jak moja córka...
- Pani córka? Proszę mi o tym opowiedzieć. Niech pani zrzuci z siebie ten ciężar... Może mi pani zaufać...
- Może innym razem... Na razie chcę odpocząć...
- Oczywiście pani Liliano... Przepraszam... Wrócę tu za godzinę – powiedziała Daniela...
- Moja córka nie żyje... Na pewno przeklęty Ricardo zamordował ją bez żadnej litości... To ja powinnam już dawno nie żyć, a nie ona... Dzięki pomocy dobrych ludzi zdołałam się ukryć... Okłamano go, że zmarłam przy porodzie... Gdybym chociaż miała nadzieję, że moja córka żyje to odnalazłabym ją. A tak żyję właściwie na próżno – zasmuciła się kobieta...

Stolica.

Więzienie.

Marina i Soledad przyjechały do więzienia aby odwiedzić swojego ojca. Jakież było ich zdziwienie gdy dowiedziały się, że do spotkania nie dojdzie.

- Co takiego? Jak to nie możemy porozmawiać z ojcem? Przecież to jest godzina odwiedzin! – oburzyła się Marina.
- Co jest grane? Czy coś się stało naszemu ojcu? – dopytywała się w podobnym tonie Soledad...
- Niestety nie mam dla państwa dobrych wieści... Będę musiał to powiedzieć. Więzień Alejandro De La Fuente...
- Co z nim?
- Próbował popełnić samobójstwo... Właśnie przewożą go do jakiegoś szpitala...
- To żart? Jak on mógł to zrobić!
- Proszę się nie denerwować! Poinformujemy o stanie zdrowia więźnia za jakiś czas. Na razie nie możemy podać żadnych informacji na temat miejsca jego pobytu...
- Dlaczego on chciał się zabić? – załamała się Marina...
- Dowiemy się... Na pewno przeżyje i sam nam to wyjaśni – próbowała wesprzeć siostrę Soledad...

Tymczasem...

- Kogo tak wiozą? Czyżby tego niedoszłego samobójcę? – dopytywał się Martin...
- Chyba tak... Źle z nim skoro tak się koło niego kręcą. Pewnie jadą do jakiegoś szpitala. Najbliższy w stolicy jest jakieś 25 minut drogi stąd...
- Może pojedziemy z nimi? Każda pomoc się przyda...
- Co ty opowiadasz? My do pomocy? Tam potrzeba ochroniarzy aby ten człowiek nie uciekł... Mamy tu inną robotę do wykonania! A poza tym... co tak się interesujesz... martwisz się o niego jakby był to ktoś z twojej rodziny...
- Wcale się nie martwię. Brzydzę się kryminalistami. Każdy z nich to śmieć...
- Masz rację...

Martin nie ociągając się szybko wyjął komórkę i zadzwonił do Arturo aby powiadomić go o nowościach...

- Mam wieści. Przewożą Alejandra do jakiegoś szpitala oddalonego o 25 minut od więzienia. Jeszcze nie wyruszyli, ale zrobią to lada chwila. Dasz radę coś zorganizować? – spytał Martin.
- Dam radę. Zrobię wszystko co w mojej mocy aby go odbić. Nawet jeżeli miałbym kogoś zabić. Ilu ludzi będzie w ochronie? – odparł Arturo
- Chyba trzech będzie go pilnować. Eskortują go do szpitala, więc musimy odbić go i spowodować wypadek. Dyskretnie pojadę za nimi. Bądźmy w kontakcie...
- Uratujemy go. Teraz albo nigdy...

Arturo wyszedł szybko z dwoma ludźmi do których miał pełne zaufanie... Był zmotywowany aby pomóc swojemu przyjacielowi...

Hacjenda rodziny Sandovalów.

- Pozwól, że przedstawię ci Oskara Gutierreza. To będzie mój nowy człowiek od zadań specjalnych – powiedział Ricardo przedstawiając Oskara Tobiasowi.
- Jak to? A ja? Stracę pracę? – nie ukrywał zdenerwowania Tobias...
- Nic z tych rzeczy. Zaprzyjaźnicie się i będziecie dwiema moimi prawymi rękami...
- Jak pan sobie życzy. Nie mam nic przeciwko – powiedział Oskar.
- On chce mnie usunąć na boczny tor. To mi się zupełnie nie podoba – zastanawiał się poirytowany Tobias...
- Ależ Tobias jest wściekły. Ricardo znalazł sobie nowego pupilka, a ten kretyn stracił już swoją pozycję – śmiała się w duchu Isabela...
- Nie ma to jak mieć przy sobie dwóch wspaniałych goryli i ludzi do zabijania na zawołanie – cieszył się Ricardo...

Tymczasem...

Javier wychodził właśnie z biura i na masce swojego samochodu znalazł kartkę na której napisane były następujące słowa:

- Jeżeli kochasz swoją dziewczynę Ofelię i zależy ci na jej i swoim życiu wycofaj się z pracy w firmie oraz wyjedź z Coralos. W innym mieście będziesz bezpieczny. Przekonaj rodzinę do wyjazdu z hacjendy. Zwolnij się z pracy. W innym wypadku poleje się krew i zginiesz. Najpierw jednak będziesz patrzył na śmierć bliskich ci osób. Posłuchaj i zrób to co ci tu pisze. Nie będzie drugiego ostrzeżenia...

Javier był w szoku...

- Co jest grane? Kto mnie szantażuje? Co to za groźby? – pytał sam siebie i nie mógł znaleźć żadnej sensownej odpowiedzi...

Mieszkanie Manuela.

- Wysłałeś ostrzeżenie Javierowi kotku? – spytała Lucrecia.
- Owszem. Oby zmądrzał, bo inaczej skończy tak jak jego ojciec... Albo i gorzej – odparł zadowolony Manuel.
- Doskonale. Kiedy w końcu umówisz mnie na spotkanie z tym szefem?
- W swoim czasie. Na razie jest na to za wcześnie. Niedługo przejmiemy hacjendę. Wtedy dopiero cię z nim zapoznam. To będzie początek interesów na niebywałą skalę...
- A co z Esperanzą? Ona chce mieć wszystko dla siebie i jest groźna...
- Ja tu rządzę, a ona może sobie pomarzyć. Mogę ci zdradzić to co powiedziano mi w stolicy. Ani Sandovalowie ani Esperanza nie dostaną tego co chcą. Nie stosuj więc wobec mnie żadnych gierek jeżeli chcesz ujść z życiem. Im mniej wspólników do podziału tym lepiej. Pamiętaj o tym Lucrecio – powiedział Manuel...
- Pamiętam nawet lepiej niż myślisz – pomyślała Lucrecia widząc siebie w myślach jako właścicielkę interesów rodziny De La Fuente...

Hacjenda rodziny Sandovalów.

- Spójrz Gustavo. Przecież to Esperanza Guzman. Ciotka Mariny i Soledad. Co ona tu robi? Przyjaźni się z Sandovalami? – zdziwił się Sergio.
- Najwyraźniej tak... Już nic mnie nie zdziwi. Ale czego ona tu szuka? – dociekał Gustavo.
- To nie nasza sprawa, ale myślisz, że rozmawiają o interesach?
- Przecież De La Fuente i Sandovalowie to wrogowie od lat. Nie sądzę aby się nagle pojednali...

Esperanza czule przywitała się z Ricardem. Wyglądało to zupełnie inaczej niż przywitanie dwojga sąsiadów...

- Dobrze, że przyszłaś. Nie ma Isabeli, więc możesz wejść – powiedział Ricardo.
- Wiesz, że szczerze nienawidzimy się z twoją żoną – odparła Esperanza.
- Wiem o tym. Jesteście takie same... jadowite żmije, ale takie kobiety mnie fascynują. Z czym do mnie przyszłaś?
- Oj nie żartuj. Dobrze wiesz...
- A i owszem. Wiem... Nie muszę cię chyba zaprowadzać do sypialni. Znasz drogę, prawda?
- Znam Ricardo. Mamy tyle spraw do obgadania...

Tymczasem...

- Pamiętajcie chłopcy. Ci ludzie to nie są policjanci. Są tylko przebrani za strażników. W rzeczywistości to przestępcy którzy skuli mojego przyjaciela i go przewożą w jakieś nieznane miejsce. To tajna akcja i nie możecie nikomu o tym mówić, rozumiecie? – zapytał Arturo.
- Tak jest panie komendancie...
- Wiem, że to brzmi dziwnie i nie działamy na swoim terenie, ale muszę to zrobić. Nie mam innego wyjścia. Zatrzymamy ten samochód. Powinien jechać tą polną drogą wg moich sprawdzonych informacji. O właśnie nadjeżdża!

Po chwili samochód z więzienia zatrzymał się na widok swoich kolegów po fachu...

- Przepraszam, że was zatrzymuję. Przewozicie ważnego więźnia do szpitala, prawda?
- Tak, ale kim pan jest?
- Arturo Peralta. Jestem komendantem policji w Coralos. Dostałem sygnał od naczelnika więzienia aby pomóc wam w eskorcie...
- Nic nam o tym nie wiadomo...
- Dostałem telefon pięć minut temu. Jak nie wierzycie możecie sprawdzić...
- Tak zrobimy... Ostrożności nigdy za wiele...
- Co racja to racja... Teraz albo nigdy chłopcy. Jest ich tylko trzech... Musimy uwolnić mojego przyjaciela – szepnął im do ucha Arturo.
- Tak jest panie komendancie.

W ułamku sekundy ludzie Arturo zaczęli bić się ze strażnikami więzienia. Rozległa się ostra strzelanina...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Genesis
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 7340
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:30:46 04-08-08    Temat postu:

Muszę przyznać,ze ta telka jest wspaniała !Znajdę tylko chwilę i zabiorę sie za nadrabianie odcinków.Pozdrawiam ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:55:45 04-08-08    Temat postu:

żal mi bardzo Caroliny, dowiedziała sie ze została porzucona, i że jej ojcem jet to bydlę Ricardo Sandoval..
teraz Caro chce stawić mu czoła i jechać do Coralos, to może być bardzo niebezpieczne...
ale chyba dobrze ze zna już prawdę
wow a więc prawdziwa matka Caro-Liliana żyje świetnie i opiekuje się nią Daniela, która jest pielęgniarką
Sole y Marina dowiedziały się ze Alejandro chciał popełnić samobójstwo...
wow to teraz akcja się zacznie, ciekawe jak odbiją Alejandra.. mam nadzieję ze wszystko się uda
teraz Ricardo ma dwie prawe ręki.. Tobiasa y Oscara..
zaczęły sie pogróżki pod adresem Javiera, a raczej jedo dziewczyny Ofelii.. kurczę i tą karteczkę wysłał Manuel...
Esperanza ma do omówienia wiele spraw z Ricardem, przy okazji w łózku...
wow ale końcóka boska, cekam na ciąg dalszy
odcinek rewelacyjny, nie mogę doczekać się kolejnego, czekam na newik )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:59:32 04-08-08    Temat postu:

Super odcinek

Carolina dowiedziała się całej prawdy..Wie,że została porzucona a jej ojcem jest Ricardo..Co za pech..
Ale matka Caroliny żyje,znaczy jej prawdziwa matka..
Marina i Soledad chciały zobaczyć się z ojcem..Dowiedziały się,że Alejandro chciał się zabić
Alejandra już przewożą.....Niedługo będą go odbijać.Ciekawe czy im się uda..
Ricardo wielce uradowany,że ma dwóch facetów do brudnej roboty..Ech okropne
Javier dostał ostrzeżenie..Jeśli kocha Ofelię ma się wycofać z pracy i wyjechac..Ostrzeżenie wysłał Manuel..
Esperanza spotkała się z Ricardo.Mają tyle spraw do obgadania w sypialni
I jaka końcówka.Odbicie Alejandra..Strzelanina..

Czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:44:08 05-08-08    Temat postu:

Super odcinek
Carolina zna cała prawdę o swoim życiu. Wie, że jej ojcem jest ten bydlak i morderca Ricaedo. współczuję jej. Mieć takiego ojca. Chce jechać do Coralos aby stawić czoła wrogowi. To może być niebezpieczne.
Prawdziwa matka Caroliny, Liliana żyje Ciekawe czy kiedys się spotkają.
Marina i Soledad przyszły do więzienia i dowiedziały się, że jej ojciec zostanie przewiziony do szpitala bo próbował się zabić. Marina się załamała. Chcą żeby im to ojciec wyjaśnił, ale chyba nie zdąrzą.
Martin zawiadomił Artura, że niedługo będą przewozić Alejandra. Arturo przygotowuje akcję odbicia go.
Javier znalazł na swoim samochodzie kartkę z pogrózkami od Manuela. Grożą, że zabiją Ofelię jeśli nie zrezygnuje z pracy albo nie wyjedzie i nie przekona rodziny do opuszczenia hacjendy. Ciekawe co zrobi?
Gustawo i Sergio zobaczyli esperanzę, która przyszła do Ricarda. A Esperanza ma romans z Ricardem. Oboje są siebie warci. Jakby Isabela się dowiedziała to by dopiero było. Ale ona też nie inna. Też zdradzała męża.
AArturo zaczął akcję odbijania Alejandra. Zaczęła się strzelanina. Oj poleje się krew.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 18:55:29 05-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: ~~Basia~~, a_moniak, Genesis oraz *~Lidka*

24 ODCINEK

Hacjenda rodziny Sandovalów.

Ricardo i Esperanza spędzili przyjemne chwile w łóżku nie zapominając oczywiście o interesach. Sandoval dobrze wiedział do czego zdolna jest Esperanza i zachował ostrożność. Nie mógł uniknąć jednak ognia pytań kierowanych ze strony swojej wspólniczki.

- Jaki będzie następny krok? – spytała bez owijania w bawełnę Esperanza.
- Jak to jaki? Jeżeli Javier połknie haczyk i przestraszy się, to samo zrobią jego siostry. A wtedy wejdziemy w posiadanie tych ziem. Hacjenda przejmie w ręce innych członków rodziny, czyli twoje i Lucrecii – odparł Ricardo...
- Masz rację. Trzeba tylko wykurzyć dzieci Alejandra i wszystko będzie nasze...
- To nie będzie trudne. Marina, Soledad i Javier będą musieli upaść na samo dno tak jak ich ojciec. Zostaną z niczym, a wszystkim co do tej pory mieli będziemy cieszyć się tylko my...
- Nawet nie wiesz Ricardo jak bardzo cieszy mnie to, że Alejandro siedzi sobie teraz w więzieniu. Nie uwierzysz, ale był tak samo głupi jak jego brat. Obaj się we mnie zakochali. Dziś jeden jest tysiące kilometrów stąd o ile jeszcze żyje, a drugi w pudle. Ci kretyni zasłużyli na taki los...
- Jesteś dobra w tym co robisz... Dlatego zawsze uważałem, że twoja pomoc okaże się bardzo przydatna – wyznał Ricardo. A mi jest nawet żal tego idioty Alejandra. Nie musiał zabijać żony... Niestety zrobił to jednak i teraz gnije w więzieniu. I tak będzie jeszcze przez długie lata...

Tymczasem...

W miejscu przewożenia Alejandra doszło do ostrej jatki. Wiedział o tym Arturo, ale nie miał wyjścia. Polała się krew niewinnych ludzi, którzy przecież niczemu nie zawinili. Byli tylko w środku niesprawiedliwości jaka dotknęła jego przyjaciela. Ludzie komendanta przeważali i po krótkiej wymianie ognia pokonali ochroniarzy Alejandra. W międzyczasie do samochodu wtargnął Martin, który wyciągnął z niego półprzytomnego Alejandra...

- Mamy trzy trupy i jedną osobę żywą. Mowa o tej lekarce – powiedział jeden z ludzi komendanta.
- Niestety nie mogliśmy tego uniknąć. Wybacz mi Boże, że musiałem zabić tych niewinnych ludzi – pomyślał Arturo.
- Co teraz panie komendancie?
- Odzyskałem przyjaciela. Poradzę sobie z tymi trupami. Możecie odjechać...
- Ale my możemy panu pomóc...
- I tak już wiele zrobiliście. Pamiętajcie, że to tajna misja. Dziękuję wam...
- Zawsze do usług...

Po chwili ludzie Peralty odjechali. Arturo i Martin opanowali sytuację i mieli przy sobie Alejandra.

- To niewinny człowiek i dlatego go uratowaliśmy. Nie jesteśmy przestępcami. Sytuacja wymknęła się trochę spod kontroli – powiedział Arturo do lekarki...
- Proszę mnie nie zabijać...
- Nie zrobimy tego. Upozorujemy wypadek i śmierć naszego przyjaciela. Pani może wracać do domu...
- Ale potrzebna mu pomoc medyczna...
- Zadbamy o to. Moja żona była lekarką. Mam odtrutkę na ten lek który on zażył...
- A więc zaplanowaliście wszystko?
- On jest niewinny. Nie zabił swojej żony. Wszystko zostało ukartowane. Puszczamy panią wolną. Znajdzie sobie pani inną pracę. Proszę nie wracać do tego więzienia...
- Powiedzmy, że wam wierzę. Tak zrobię, bo i tak nienawidziłam tamtej pracy i szukałam tylko pretekstu do odejścia – uśmiechnęła się lekarka...
- Doskonale. Odwieziemy panią do domu. Najpierw jednak musimy dokończyć nasz plan – stwierdził Arturo...

Martin miał przy sobie wszystkie niezbędne rzeczy aby wykonać plan perfekcyjnie. Chwilę później polał benzyną i podpalił samochód w którym jeszcze kilka minut wcześniej siedział Alejandro. Teraz zostały tam tylko trzej zmarli mężczyźni oraz więzienne ubranie jego brata. Miał być to dowód, że te strzępy świadczyć będą o jego niechybnej śmierci. Tymczasem Martin zaopatrzył się już w ciuchy dla uratowanego...

- Uratowaliśmy cię braciszku – powiedział do niego Martin...
- Widzę... Prawdziwi z was przyjaciele. Obym to przeżył – odparł słabym głosem Alejandro...
- Przeżyjesz...

Arturo, Martin, Alejandro i lekarka odsunęli się kilkanaście metrów od samochodu który w bardzo szybkim czasie wybuchł. Była to silna eksplozja...

- Teraz już wszyscy uwierzą w wypadek. Alejandro będzie trupem za życia – pomyślał zadowolony z obrotu spraw Arturo...

Po chwili cała czwórka odjechała jego samochodem aby uniknąć policji która mogła pojawić się lada chwila. Nikt nie mógł ich przecież zauważyć...

Mieszkanie Ofelii.

Javier wpadł jak szalony do mieszkanie swojej dziewczyny. Przeczuwał, że może stać się coś złego. Na szczęście jednak zastał ją całą i zdrową...

- Co ci jest kochanie? Wpadłeś do mieszkania jakbyś zobaczył diabła – zdziwiła się Ofelia...
- Jak dobrze, że nic ci nie jest. Tak się bałem – przytulił dziewczynę Javier...
- Coś się stało? Wyglądasz na zaniepokojonego. Skąd te obawy?
- Nic takiego. Po prostu miałem złe przeczucia, ale na szczęście się nie sprawdziły. Źle cię traktowałem, ale wiesz jak bardzo cię kocham i nie dam cię nikomu skrzywdzić. Jesteś dla mnie najważniejsza...
- O co mu chodzi? Skąd ta czułość i troska? Coś musiało się wydarzyć... tylko co? – zastanawiała się Ofelia...

W tej chwili zadzwoniła komórka Javiera...

- Słucham...
- Dobrze, że cię złapałam Javier. Mamy złe wieści – powiedziała zdenerwowana Marina...
- Co się stało?
- Chodzi o ojca. Próbował popełnić samobójstwo w więzieniu. Przewożą go teraz do jakiegoś szpitala, ale nawet nie wiemy którego...
- Jak to możliwe? Chciał się zabić? Dlaczego?
- Nie mam pojęcia. Przyjechałyśmy z Soledad do więzienia aby go odwiedzić, ale powiedziano nam tę straszną nowinę. Nie wiemy co teraz robić...
- Wracajcie do Coralos. Spotkamy się w hacjendzie i zastanowimy się co dalej robić. Już tam jadę – powiedział zdenerwowany Javier...
- Jedziemy do hacjendy. Tam przeanalizujemy sytuację razem z Javierem – stwierdziła Marina.
- Zgadzam się. To chyba najlepszy pomysł w tej sytuacji – odparła Soledad...

Ofelię również zdziwił ten telefon którzy otrzymał Javier...

- Kto dzwonił? – spytała dziewczyna.
- To Marina. Stało się coś strasznego. Ojciec próbował w więzieniu popełnić samobójstwo. Muszę jechać do hacjendy. Nic o nim nie wiadomo. Podobno jest w jakimś szpitalu, ale nie wiadomo w jakim stanie - odparł Javier...
- Jadę z tobą...
- Lepiej żebyś jednak została.
- Nie mogę...
- Dobrze. Skoro tak chcesz... może to i lepiej. Jedziemy razem...

Jakiś czas później.

Hacjenda rodziny Sandovalów.

- Będę musiał zwolnić się dziś wcześniej z pracy – powiedział Sergio pracując wraz z bratem w stajni...
- To nie szkoła ani twoja renomowana uczelnia. Tutaj nie ma
wagarów – odparł z poważną miną Gustavo...
- Ale wiesz o co mi chodzi...
- Oj wiem. O spódniczkę której imię to Marina, a nazwisko De La Fuente.
- Daj spokój...
- Nie dam! Nigdzie cię nie puszczę! Nie tym razem...

Po chwili bracia zauważyli wychodzącą Esperanzę, a następnie Ricarda w otoczeniu Oskara i Tobiasa...

- Esperanza chyba skorzystała z nieobecności żony tego Sandovala, co? – dowcipkował Sergio...
- Na to wygląda. Nie podoba mi się ta ciotka twojej Mariny – stwierdził Gustavo...
- I twojej Soledad...
- Nie denerwuj mnie. Ona nie jest moja. Zresztą Marina też nie jest dla ciebie...
- A ci goryle to kto? Wyglądają na jakichś ludzi od mokrej roboty. Nie zdziwiłbym się gdyby to byli jacyś mordercy. Dla kogo my pracujemy braciszku?
- Siedź cicho. To nie nasza sprawa...

Tymczasem Ricardo ustalał ze swoimi dwiema prawymi rękami szczegóły kolejnych akcji.

- Zajmiesz się nadzorem interesów Simona i dalej będziesz na moje usługi. Nie martw się. W pełni ci ufam i nikt nie zagraża twojej pozycji – powiedział Sandoval do Tobiasa...
- Mam nadzieję, bo już się bałem – odparł sługa.
- Możesz odejść...
- Tak jest...
- Tobias to ważny świadek zabójstwa Marii Emilii De La Fuente. To przecież on zadał jej decydujący cios. Kiedyś będę musiał się go pozbyć – pomyślał Ricardo.

Po chwili zwrócił się do Oskara...

- Dostaniesz pierwsze zadanie z którym na pewno zgodzi się twój szef
w stolicy. Zabijesz pewną młodą kobietę. Potem podam ci szczegóły. Zlikwidowanie jej ułatwi nam dostęp do hacjendy...
- Rozumiem. Czekam na dalsze wskazówki. Wykonam zadanie kiedy tylko pan tego zechce – odparł skromnie Oskar...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Marina, Soledad, Javier i Ofelia siedzieli w salonie i debatowali co robić w tej trudnej dla nich sytuacji...

- Musimy jakoś dowiedzieć się gdzie przewieźli ojca – stwierdził Javier...
- Też tak sądzę. Na co więc czekamy? – pytała Marina...
- Czemu ten telewizor gra tak głośno! Wyłącz go Soledad! – nie mógł zebrać myśli Javier...
- Już... Chwila... Muszę znaleźć pilota – odparła Soledad...

Zanim to jednak zrobiła właśnie nastąpił moment wiadomości. Pierwsza z nich ścięła rodzeństwo z nóg.

- Dwie godziny temu doszło do tragicznego w skutkach wypadku w czasie eskortowania jednego z więźniów do pobliskiego szpitala w Bogocie. Więzienny samochód najprawdopodobniej zderzył się z innym autem. Doszło do pożaru i eksplozji... Policja bada okoliczności wypadku, ale najprawdopodobniej zginęli wszyscy pasażerowie. Trzech ochroniarzy, lekarka oraz więzień. Teraz wiemy już, że przewożonym więźniem który wcześniej usiłował popełnić samobójstwo był Alejandro De La Fuente. Nikt nie mógł przeżyć tak makabrycznego wypadku. Za jakiś czas będziemy wiedzieć więcej. Podamy to państwu natychmiast gdy tylko się o tym dowiemy...

Mieszkanie Manuela.

Lucrecia i Manuel również mieli włączony telewizor. Nowina ta bardzo ich ucieszyła...

- Alejandro chciał popełnić samobójstwo... nie udało mu się... Jednak Bóg go wysłuchał i w końcu zabrał do siebie. Ciekawe czy coś z niego zostało – śmiał się Manuel...
- Wątpię. Z tych zdjęć które pokazują wynika, że wypadek był okropny. Wszyscy zginęli. Sądzisz, że wujek chciał skorzystać z ucieczki gdyby trafił do szpitala? – dopytywała się Lucrecia...
- To możliwe, ale jakoś w to nie wierzę. On próbował się zabić
z bezsilności jaką odczuwał w więzieniu. Tak czy inaczej nasz kochany Alejandro jest już w piekle. To znakomita wiadomość. Jego dzieci załamią się już kompletnie... Najpierw straciły matkę, a teraz ojca. Wyrzucimy ich z hacjendy i przejmiemy wszystko. Już nikt i nic nie zatrzyma...
- To prawda. Chciałabym widzieć miny jego dzieci gdy się o tym dowiedzą...

Tymczasem...

Mieszkanie Arturo.

- Trzech mężczyzn w moim mieszkaniu i papuga. Koniec świata – dowcipkował Arturo.
- Wspaniała akcja. Wszystko się nam udało. Twoi ludzie są tobie wierni, a ta lekarka była raczej po naszej stronie – wyznał Martin...
- Masz rację. Poszło idealnie. Teraz zajmijmy się Alejandrem. Wciąż nie jest z nim najlepiej...
- A kto tak mówi? Czuję się jak młody Bóg. W końcu jestem wolny. Czekałem na ten dzień i tak wystarczająco długi. A dzięki wam mogę odzyskać radość życia oraz się zemścić... na wszystkich tych którzy skrzywdzili mnie i zabili moją żonę – powiedział zdrowszy jak nigdy Alejandro wchodząc do pokoju...

Arturo i Martin uśmiechnęli się tylko na widok cudownie ozdrowiałego Alejandra. Czuli, że w trójkę uda im się przywrócić sprawom właściwy obrót...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:14:08 05-08-08    Temat postu:

super odcinek
hehe Esperanza jest przekonana że Alejnadro siedzi w pudle a martin już od dawna nie zyje...
wow plan sie udał, w aucie zostały strżepy ubrania Alejnadra, teraz wszyscy będą przekonani ze zginął w wypadku..
Javier teraz boi się o Ofelię, bo grozi jej niebezpieczeństwo...
fajne są gadki braci Munos, szczególnie ta : (...)Nie podoba mi się ta ciotka twojej Mariny – stwierdził Gustavo... -I twojej Soledad... -Nie denerwuj mnie. Ona nie jest moja.(...)
Ricardo już zlecił robotę dla Oscara, ma zabić młodą kobietę w stolicy..
wow z TV Javier, Mari y Sole dowiedzieli się o wypadku Alejandra... biedni
za to Lucre y Manuel triumfuują...
hehe koncówka boska, trezch mężczyzn i papuga
ciekawe jestem co dalje z Alejandrem..
czekam na kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:09:04 05-08-08    Temat postu:

Wspaniały odcinek
Esperanza myśli,że Martin jest daleko stąd albo nie żyje A jego drugi brat w pudle..Oboje się w niej zakochali
I udało się odbić Alejandra Teraz tylko ten musi zregenerować siły..Samochód wybuchł i teraz każdy uwierzy w wypadek i w to,że Alejandro zginął w czasie przewożenia..
Javier szaleje bo dostał to ostrzeżenie.Martwi się o życie Ofelii..
Marina i Soledad zadzwoniły do Javiera i powiedziały mu o tej niby próbie samobójstwa Alejandra..
Bracia zobaczyli Esperanzę..Gustavo powiedział,że nie podoba coś mu się ta ciotka Mariny i Soledad..Ma rację
Ricardo już kazał zabić Oscarowi kobietę w stolicy
Rodzęnstwo dowiedziało się o wypadku ojca..Szkoda mi ich
Ale Lucrecia i Manuel cieszą się i świętują
Martin i Arturo wreszcie zadowoleni Udało im się odbić Alejandra i mają go u siebie Alejandro też w szybkim tempie ozdrowiał

Pozdrawiam Czekam na nowy odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:39:16 06-08-08    Temat postu:

Super odcinek
Esperanza myśli, że Martin jest daleko a nawet nie żyje. Jak by się zdziwiła jak by wiedziała jaka jest prawda.
Arturowi udało się odbić Alejandra. Wszyscy strażnicy przewożący Alejandra zginęli, oprócz tej lekarki. Powiedziała, że nie chciała pracowac w tym miejscu. Arturo pomógł przyjacielowi. Razem z Martinem upozorowali śmierć Alejandra.
Ricardo ma teraz dwie prawe ręki: Tobiasa i Oscara. Temu drugiemu zlecił zabójstwo Caroliny, mam nadzieje, że się nie uda.
Dzieci Alejandra a także Ofelia miały wlączony telewizor i dowiedziały się o rzekomej śmierci ich ojca. Jakże oni musza cierpieć. Żal mi ich
Także Manuel i Lucresia oglądali wiadomości i myśla, że Alejandro nie żyje. Jakże się mylą. Już nie mogę się doczekać zemsty i powrotu zza grobu Alejandra.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:43:38 06-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: ~~Basia~~, a_moniak oraz *~Lidka*

25 ODCINEK

Na drugi dzień.

Mieszkanie Arturo.

Arturo i bracia De La Fuente wstali tego poranka w znakomitych nastrojach. Wiedzieli, że plan się powiódł, a odbicie Alejandra wzięto za nieszczęśliwy wypadek. Pozostawała jednak kwestia rzekomej śmierci więźnia. Komendant i Martin byli zdania, że tak powinno już zostać aby mogli oni uśpić swoich wrogów i zacząć planować plan zemsty. Jednak sam Alejandro czuł, że okłamuje w pewien sposób swoje własne dzieci nie mówiąc im o tym, że żyje i jest już na wolności...

- Wiesz co one teraz czują? Dowiedziały się w telewizji, że zginąłem. Myślą, że ciało zostało zwęglone. Straciły najpierw matkę, a teraz ojca. Muszę się z nimi jakoś skontaktować! – żalił się Alejandro czując jednocześnie bezsilność i złość. Podświadomie wiedział jednak, że brat i przyjaciel mają rację...
- Wiem jak ci trudno Alejandro, ale zrozum, że to jest najlepsze wyjście z tej sytuacji. W swoim czasie wrócisz do dzieci i odzyskacie stracony czasy. Zanim to jednak nastąpi musimy mieć jasność z kim walczymy i kto zabił Marię Emilię, rozumiesz? Bez rozpoznania prawdy wszyscy wciąż jesteśmy w wielkim niebezpieczeństwie – odparł Martin.
- On ma rację. W trójkę przygotujemy sobie plan do działania. Zobaczymy jak zareagują na twoją śmierć twoi najwięksi wrogowie, czyli Ricardo i Isabela Sandovalowie. Jestem przekonany, że knują kolejną intrygę. Ciekawi mnie tylko czy ktoś ich wspiera. Na moje oko nie działają przeciwko tobie i twojej rodzinie w pojedynkę. Może pomaga im Esperanza Guzman. Wiem, że obaj mieliście do niej słabość, może dalej ją macie, ale ta kobieta nigdy nie wzbudzała mojego zaufania – stwierdził z niepokojem Arturo...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Marina, Soledad i Javier wciąż byli w szoku. Wiadomość o śmierci ich ojca kompletnie ich załamał i rozbiła. Zostali sami bez praktycznie żadnego wsparcia. Co prawda przy Javierze była Ofelia, ale Marinę jak zwykle fałszywe wsparcie okazywał Simon. A dziewczyna bardziej wolałaby w takiej chwili towarzystwo Sergia, a Soledad Gustava z którym tak swobodnie rozmawiała na nawet najtrudniejsze i najbardziej bolesne tematy...

- Wybacz kochanie... Przyjechałem najszybciej jak mogłem. To takie straszne... Nie martw się... Teraz nie musisz mi dawać żadnej odpowiedzi, mamy jeszcze czas. Najważniejsze abyśmy byli razem w tak okropnej chwili jaką jest śmierć twojego ojca. Co za potworna tragedia. Nigdy cię nie opuszczę. Wypełnię lukę po twoich rodzicach – gwarantował Marinie Simon...
- Nie teraz Simon. Lepiej pomilczmy zamiast mówić. Ale dziękuję ci za wsparcie i pomoc – odparła oschle Marina...
- Niestety wypadek i pożar zniszczyły ciało ojca którego nie ma. Mimo to wyprawimy mu godny pogrzeb. Taki sam jaki miała mama – zarzekał się Javier...
- Masz rację. Należy mu się to... Spotkała go taka niesprawiedliwość. To wręcz niesłychane. Nie możemy jednak płakać. Bóg nas sprawdza... Musimy być silni i przetrwać kolejny cios jaki zgotował nam los – dodała Soledad...
- Przetrwacie to – wtrąciła nieśmiało Ofelia...
- Zorganizujemy ten pogrzeb jak najszybciej... Skontaktuję się z ojcem Salvadorem. A gdzie jest Esperanza? Gdzie Lucrecia? One w ogóle wiedzą o śmierci taty? – spytał Javier.
- Wiedzą. Mówiłyśmy im o tym wczoraj razem z Mariną. Nie wiem gdzie się podziewają – stwierdziła Marina.
- Na pewno też są w szoku... Podobnie jest z pewnością z Manuelem. Ojciec był jego najlepszym przyjacielem. Pewnie również jest bardzo przybity i czuje wielką pustkę – posmutniała Soledad...

Hacjenda rodziny Sandovalów.

Tymczasem wrogowie Alejandra triumfowali. Ricardo, Isabela, Esperanza, Lucrecia i Manuel komentowali ostatnie wydarzenia w salonie Sandovalów.

- A więc Alejandro nie żyje... Z jednej strony to dobrze, ale nie do końca. Nie podoba mi się, że to zrobiłeś Manuel. Zabijając go spowodowałaś wiele zamieszania – powiedział Ricardo.
- Co ty opowiadasz? Ja nie kiwnąłem nawet palcem – odpowiedział zdumiony słowami wspólnika Manuel.
- Jak to? – zapytała równie zaskoczona Esperanza.
- Tak to... Nie mam z tym wypadkiem nic wspólnego. Szczerze powiedziawszy myślałem, że to twoi ludzie za tym stoją Ricardo – stwierdził Manuel spoglądając na wszystkich obecnych...
- Widocznie Alejandro miał więcej wrogów niż myślimy – zastanawiała się podejrzliwie Isabela.
- Niekoniecznie... Nie wpadliście na to, że to rzeczywiście mógł być wypadek? Mój wuj był na granicy śmierci. Próbował się zabić, a potem... kto wie... może chciał się wydostać na wolność i zbiec z auta? Dlatego doszło do zwyczajnego wypadku w którym zginęli wszyscy jego uczestnicy – powiedziała Lucrecia.
- Ona ma rację. Tak najprawdopodobniej było. Też sądzę, że ten kretyn chciał po prostu zwiać, ale w końcu skończył tak jak chciał i jest już na tym lepszym świecie – śmiał się Ricardo.
- Raczej w piekle – dodał Manuel. Teraz z łatwością pozbędziemy się Javiera i jego sióstr. Za kilka dni będziemy panami na ich ziemiach...
- Wypijmy za Marię Emilię i Alejandra De La Fuente. Teraz oboje gryzą ziemię i spotkali się w piekle – cieszyła się Esperanza...

Po chwili wspólnicy wznieśli toast za śmierć swoich wrogów. Byli pewni swego jak nigdy dotąd...

- A gdzie Simon? – spytała nagle męża Isabela.
- Nie mam pojęcia. Chyba pociesza Marinę – odparł Ricardo.
- To mi się nie podoba. Simon chce jakichś zysków poprzez ślub z Mariną – zauważył Manuel...
- Wiem o tym, ale i tak zostanie z niczym. Na razie jest mi potrzebny, bo pomaga w interesach. Pozbędziemy się go gdy sięgnie nie po to co jego – stwierdził Ricardo... Na wszystko przyjdzie czas...

Mieszkanie braci Munos.

Caridad poinformowała braci o śmierci Alejandra De La Fuente. Obaj nie kryli wściekłości i zupełnej bezradności...

- Ile jeszcze ta rodzina będzie cierpieć? Jak długo? Wisi nad nimi jakaś klątwa – stwierdził Sergio...
- To prawda. Biedne dziewczyny... Założę się, że to nie był wypadek. Usunęli go jego wrogowie... A nawet wiem kto może nimi być – oznajmił Gustavo.
- Kto taki?
- Niedługo się dowiesz... Jedno jest pewne. Musimy pomóc tej rodzinie, bo taki jest nasz obowiązek...
- Zgadzam się z tobą, ale to dość dziwne co mówisz. Jeszcze niedawno byłeś przeciwko kontaktom z rodziną De La Fuente, a teraz? Mniejsza o to. Pomożemy im. Musimy to zrobić. Niech wiedzą, że mają na kim polegać – powiedział stanowczo Sergio...
- Masz rację braciszku. Munosowie i De La Fuente mają chyba tych samych wrogów. Założę się, że to Sandoval wyeliminował z gry rodziców Soledad. Zapłaci za śmierć naszej siostry i za inne zbrodnie. Połączymy siły aby pokonać tego łotra – pomyślał Gustavo...

Tymczasem...

Szpital.

- Dzisiaj jest dzień kiedy wreszcie panią stąd wypiszemy – powiedziała uśmiechając się Daniela.
- Wiem o tym i mogę odetchnąć z ulgą – odparła Liliana Matos...
- Co teraz będzie pani robiła?
- Zmieniłam nastawienie. Mam po co żyć. Mam przynajmniej nadzieję. Będę szukać swojej córki...
- To nie będzie łatwe pani Liliano. Dużo nerwów i stresów panią czeka, a jest pani dopiero co po chorobie. Nie wiem czy to jest najlepsze rozwiązanie...
- Muszę to zrobić. Przez lata dręczyłam się myślami o mojej córce. A może żyje... A jeżeli nie to przynajmniej sprawdzę i dowiem się jak zginęła. Wtedy będę mogła umrzeć ze spokojem – stwierdziła Liliana...
- Mogę pani pomóc jeśli pani zechce...
- Pomyślę o tym. I tak wiele już dla mnie zrobiłaś. Dziękuję za opiekę
i pomoc. Tę sprawę załatwię jednak sama... Stawię czoła Ricardowi. On myśli, że ja nie żyję. Dopiero się zdziwi gdy mnie zobaczy. Wciąż mam nadzieję, że dowiem się prawdy o losie mojej córeczki...

Stolica.

Mieszkanie Caroliny i Adriana.

- Nie zmieniłaś swojej decyzji córciu? – spytał Adrian.
- Nie tato... Muszę to zrobić. Tylko ty jesteś dla mnie ojcem. Nie ma ci tego za złe, że trzymałeś to w tajemnicy. Z początku gniewałam się na ciebie, ale przecież to dzięki tobie w ogóle żyję. Nie zmienia to jednak faktu, że chcę pojechać do Coralos i zobaczyć tego człowieka. Niech powie mi w twarz jak bardzo mnie nienawidzi. Niech mnie zabije, ale chcę to zobaczyć na własne oczy – odparła buńczucznie Carolina...
- Jak chcesz. Wiedz jednak, że to bardzo ryzykowne. Pojadę z tobą do Coralos. Pojedziemy pojutrze...
- Doskonale...
- Wbrew pozorom to jest nasza szansa. Najciemniej jest pod latarnią... W tamtym miejscu nie będą nas szukać. Kto będzie się w ogóle spodziewał, że przyjedziemy do samej jaskini lwa? – spytał Adrian sam nie wierząc trochę w to co mówi.
- Masz rację tato... Będziemy bezpieczniejsi niż tutaj. Ludzie Sandovala wciąż przecież mogą nas szukać – zauważyła Carolina...

Tymczasem...

Hacjenda rodziny Sandovalów.

- Powiedz mi Oskar co kazał ci zrobić mój mąż? Kogo masz zabić? Możesz mówić bez problemu. Stanowimy z mężem jedność – powiedziała Isabela. Masz zlikwidować tę dziewczynę?
- Dziewczynę w stolicy proszę pani – odparł Oskar...
- A więc wciąż chodzi zapewne o tę córkę Ricarda... niejaką Carolinę Gomez... Podobno jest strasznie piękna. Lepiej zabij ją od razu i nie sprowadzaj tutaj, bo zaczaruje mojego męża, a w nim odżyją nagle ojcowskie uczucia... to dopiero byłby koniec świata...
- Pani się myli... Nie dostałem rozkazu zlikwidowania żadnej Caroliny Gomez...
- Jak to?
- Mam zabić niejaką Ofelię Reyes...
- Niesłychane... Ricardo zaprzestał poszukiwań córki? A może on wcale nie chce jej zabić, lecz odszukać? To mi się nie podoba – westchnęła Isabela...

Kościół.

- Wiem o śmierci twojego ojca. To straszna tragedia. Poczekaj na mnie kilka minut Javier. Mam jeszcze jedną osobę do wyspowiadania – powiedział ojciec Salvador...
- Dobrze proszę księdza. Zaczekam na zewnątrz – odparł Javier...

Po chwili ksiądz wrócił do udzielania spowiedzi. Następny w kolejce był... Bruno.

- Witaj Bruno. Przyszedłeś do spowiedzi? Wspaniale... Namów też twojego szefa, bo obiecywał mi, że się zjawi, ale na obiecankach się skończyło – stwierdził ksiądz...
- On nie jest takim grzesznikiem jak ja – powiedział zaskakująco Bruno... Jestem sto razy gorszy od komendanta Peraltę. Jestem potwornym zdrajcą i nikczemnikiem...
- Co tym mówisz? Każdy ma jakieś grzechy, ale nie mów tak o sobie.
- Muszę się wyspowiadać i zrzucić z siebie ten ból i ciężar który na mnie ciąży. Teraz... Opowiem ojcu wszystko... całe zło które wyrządziłem i nadal wyrządzam – powiedział Bruno...

Ksiądz był niemile zaskoczony, ale po chwili dał znak aby Bruno zaczął wyznawać swoje grzechy...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

- Kto znów dzwoni? Kolejni którzy chcą nam złożyć fałszywe kondolencje? – denerwowała się Marina.
- Nie mów tak... To dobrze, że mamy na kim polegać – dodała Soledad...

Po chwili Soledad i Marina poszły otworzyć drzwi nie mogąc doczekać się aby zrobiła to służąca. Siostry zastały w nich Gustavo i Sergio Munosów...

- Dowiedzieliśmy się o tym co się stało. Nie mogliśmy pozostać wobec tego obojętni. Bardzo nam przykro – powiedział Sergio...
- Oferuje wam swoją pomoc i wsparcie. Nie jesteśmy bogaci, ale jesteśmy uczciwi i szczery. Możecie na nas liczyć – dodał Gustavo...

Marina i Soledad odczuły po raz pierwszy tego smutnego dnia radość w sercach na widok tych mężczyzn. Radość która pozwalała im nieco ukoić cierpienie i ból po stracie ojca...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 19:45:39 06-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 3476
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:16:03 06-08-08    Temat postu:

Wow
Esperanza i Ricardo razem ...
No Greg wreszcie doczekałam się tego
Ciekawe co zrobi Isabela jak się dowie ???
Wszystkie odcinki są super
Buziaczki ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:57:34 06-08-08    Temat postu:

Odcinek swietny
Alejandro martwi się o swoje dzieci.Wie,ze wiadomość o jego rzekomej śmierci bardzo ich zrani.. Najpierw straciły matkę a teraz ojca i to w tak szybkim czasie.. Arturo podejrzewa,że Esperanza może pomagac Sandovalom..
Marina,Soledad i Javier przeżywają bardzo wiadomość o śmierci ojca..Simon jak zwykle okazuje Marinie fałszywe wsparcie..Marinę i Soledad powinni wspierać Sergio i Gustavo.. Dobrze,ze Ofelia wspiera Javiera...
Ricardo, Isabela, Esperanza, Lucrecia i Manuel świętują..Mają się z czego cieszyć..Ricardo myślał,że to Manuel miał coś wspólnego ze śmiercią Alejandra.Ale przeciez on nie zrobił nic w tym kierunku.. Oni jednak cały czas wierzą w wypadek..
Bracia dowiedzieli się o śmierci ojca Soledad i Mariny..Mają zamiar im pomóc.Uważają to za swój obowiązek..Podejrzewają,że to Sandoval pozbył się rodziców Mariny i Soledad..
Liliane wypisali ze szpitala i będzie szukać córki..
Carolina nie zmieniła zdania..Nadal chce pojechac do Coralos..Adrian jedzie razem z nią..
Isabela wyciągnęła od Oskara kogo jej mąż kazał mu zabić.Myśli,że chodzi o jego córkę..
Bruno poszedł do spowiedzi...
Marine i Soledad odwiedzili Sergio i Gustavo.Powiedzieli,że siostry mogą na nich liczyć..

Czekam na new :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:13:03 06-08-08    Temat postu:

super ze z Alejandrem wszstko w porządku, szkoda tylko że o tym co sie znim dzieje nie wuiedzą Marina, Soledad y Javier...
biedna trójka, niby Javier ma wsparcie w Ofelii, ale to za mało, za to Simon fałszywie wspiera Marinę.. pewnie Lucrecia Esperanza,Manuel y Ricardo z Isabelą też będą udawali ze cierpią z powodu smierci Alejandra
a oni wszyscy triumfują ... a wogule ze to sprawka Ricarda...
bracia Munos też już wiedzą o tym co sie stało, najbardziej żal im dziewczyn..
Liliana już wychodzi ze szpitala chce odnaleźć Carolinę i stawić czoła Ricardowi... mam nadzieję ze ktoś jej pomoże.. w tym samym czasie też Carolina chce jechać do Carolas..
oo a to niespodzianka, myślałam ze Ricardo kazał zabić swoją córke Carolinę, a tu chodzi o Ofelię... a isabela już sie martwi ze jakby Ricardo poznał córke zaczarowałaby go swoim pięknem, a on odnalazłby w sobie ojcowskie uczucia...
wow Bruno posedł wyznać swoje grzechy księdzu..
łdna koncówka, Gustavo y sergio przyszli do Sole y Mariny by je wspuierać w tych trudnych chwilach

świetny odcinek, czekam na kolejny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:11:48 07-08-08    Temat postu:

Super odcinek, zresztą jak zwykle.
Alejandro jest cały i zdrowy, ale martwi sie o swoje dzieci. Najpierw straciły matkę, a teraz ojca. Żal mi ich. Arturo podejrzewa, że Esperanza jest w zmowie z Sandovalami.
Javier, Soledad i Marina sa zrozpaczeni po śmierci ojca. Simon oferuje Marinie wsparcie. Mówi, że poczeka na odpowiedź i że łączy się z nią w bolu. Co on nie powie.
Tymczasem Ricardo, Esperanza, Manuel i Lucrsia ciesza się ze śmierci Alejandra. Myslą,. że chcial zwiać i zginąl z rąk innych wrogów. Myśla, że jest teraz razem ze swoją żoną. Jakże sie mylą.
Bracia Munos jak się dowiedzieli o śmierci Alejandra postanawiaja pomóc dziewczynom bliskim ich sercu. Gustawo myśli, że to Ricardo kazał zamordowac Alejandra. Postanawia, że zapłaci za śmierć jego siostry i za śmierć ME oraz Alejandra, a on zyje. Ale przeciez Gustawo i nikt poza Arturem i Martinem o tym nie wie.
Liliana postanawia odnaleść corkę. ciekawe czy się to uda i co powie Carolina.
A Carolina postanawia wyjechać z ojcem do Coralos. Sądzi, ze tam nie będą ich szukać. Ciekawe jak zareaguje Ricardo jak ją zobaczy. Dobrze, że nie ma pretensji do Adriana o ukrywanie prawdy.
Bruno przyszedł do spowiedzi. Widac bardzo mu ciąży na sercu to co zrobił. Ale nie mial wyjścia. Musiał ratowac żonę.
Isabel dowiedziała się od Oscara, że mąż kazał zabić Ofelię. A o Carolinie nic nie wspominał. Nie podoba jej sie to wszystko.
Gustawo i Sergio przyszli w odwiedziny do dziewczyn aby być z nimi w tej trudnej chwili. Soledad i Marina bardzo sie ucieszyły.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 48, 49, 50  Następny
Strona 9 z 50

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin