Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W labiryncie kłamstw
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 48, 49, 50  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu?
Manuel Rodriguez
12%
 12%  [ 1 ]
Esperanza Guzman
12%
 12%  [ 1 ]
Lucrecia De La Fuente
12%
 12%  [ 1 ]
Rodrigo Santanez
0%
 0%  [ 0 ]
Carmen Gordillo
0%
 0%  [ 0 ]
Oskar Gutierrez
0%
 0%  [ 0 ]
Tobias Castillo
0%
 0%  [ 0 ]
Manuel, Esperanza i Santanez
12%
 12%  [ 1 ]
Manuel i Esperanza
37%
 37%  [ 3 ]
Ostatni odcinek powinien być bez villanów
12%
 12%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 8

Autor Wiadomość
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:02:31 07-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: ~~Basia~~, a_moniak, Kris oraz *~Lidka*

26 ODCINEK

Hacjenda rodziny De La Fuente.

- Wejdźcie proszę – powiedziała po chwili milczenia Marina zapraszając mężczyzn do salonu.
- To miłe, że jesteście z nami w kolejnych trudnych chwilach jakie teraz przeżywamy – dodała Soledad wpatrując się w Gustavo...
- Rozumiemy wasze trudne położenie i nie możemy stać z boku. Jesteśmy pewni, że pozbieracie się szybko, choć na pewno nie będzie to łatwe – wyznał Sergio...
- Dlatego chcemy abyście wiedziały, że na nas zawsze można polegać. Zawsze – wtrącił Gustavo...

Usiedli w salonie i rozmawiali. Nie było innych wścibskich osób i członków rodziny, więc dziewczyny mogły swobodnie podjąć gości mimo, że sytuacja nie była najlepsza. Marina wiedziała jednak, że obecność Sergia działa na nią kojąco. Po stracie ojca jego wizyta znów sprawiła, że czuła w swoim otoczeniu kogoś kto ją rozumie. Nie był to odpowiedni czas aby myśleć o zaręczynach z Simonem, o nadchodzących decyzjach, o uczuciach do Munosa, o ich pocałunku, ale to wszystko wracało jednak do dziewczyny na widok tego młodzieńca. Sergio czuł podobnie. I na dodatek był potrzebny po kolejnej tragedii jaka nawiedziła jego ukochaną. Także spojrzenia Soledad i Gustavo mówiły o wszystkim. Rodziło się między nimi uczucie, ale dziewczyny szybko odpędzały od siebie romantyczne myśli, bo przecież właśnie straciły ojca... zostały sierotami. Były oczywiście dorosłe, miały jeszcze brata i resztę rodziny, ale ta strata była niepowetowana... Co będzie dalej? Jak sobie poradzimy? To wszystko siedziało w ich głowach. Niemniej jednak odwiedziny braci Munos mimo, że w nie najlepszym momencie były jak najbardziej wskazane. Gdyby nie ta wizyta zupełnie załamałyby się. A tak ci dwaj mężczyźni podtrzymywali je na duchu i sprawili, że poczuły się znacznie lepiej...

Kościół.

- Widzi teraz ksiądz kim naprawdę jestem. Musiałem wyznać swoje grzechy, bo czułem, że to konieczne aby się z nich oczyścić, ale co z tego? – denerwował się Bruno...
- Bóg zawsze daje rozgrzeszenie – odparł ojciec Salvador. Był niewątpliwie zaskoczony tym co usłyszał, ale nie zdradził tego po sobie.
- I co z tego? Jak już mówiłem nie mam wyjścia i będę dalej sprzedajnym kapusiem i pośrednio też przestępcą! Inaczej sam będę sobie winny i dopuszczę do śmierci mojej żony. Jestem między młotem a kowadłem...
- Zawsze jest jakieś wyjście. Musisz tylko podjąć właściwą decyzję Bruno... Obowiązuje mnie tajemnica spowiedzi i to co od ciebie usłyszałem nie wyjdzie poza mury tego kościoła. Wiedz jednak, że nie możesz tego tak zostawić...
- Wiem o tym nawet bardziej niż ksiądz myśli... Mam już plan jak się z tego wyplątać, ale jest on dość dalekosiężny. Oby Bóg był ze mną i mi wybaczył.
- Bóg jest sprawiedliwy. Nie dopuści aby stało się tobie i twojej żonie coś złego. Postąpisz słusznie i podążysz właściwą drogą. Więcej wiary w siebie. Idź z Bogiem Bruno...
- Dziękuję księdzu za rozmowę... Teraz wierzę, że się uda – odparł z radością Bruno...

Po chwili na księdza czekał już Javier...

- Trochę się to przedłużyło, ale jestem – powiedział.
- Nie szkodzi – odparł zdołowany Javier.
- Wiem, że cierpisz. To ludzkie... Najpierw straciłeś matkę, a teraz ojca. Ale oni są teraz w niebie i wszystko sobie wyjaśnili. Są szczęśliwi. A ty nie płacz. Idź do rodzeństwa i pociesz siostry. Staniecie w końcu na nogi i będziemy żyć pełnią życia. Życie nie jest łatwe. Jesteście wystawiani na próby, ale i tą tragedię przetrwacie. Miejcie siły i wiarę, a wytrzymacie. Oczywiście zajmę się pogrzebem Alejandra.
- Niestety nie mamy jego ciała. Zostało zwęglone...
- Zorganizujemy pogrzeb bez ciała. Twój ojciec na to zasługiwał...
- Dziękuję księdzu...
- Nie masz mi za co dziękować. Nie trać wiary nawet w takich chwilach. Pamiętaj o tym... Mój Boże... Co za tragedia... A tak nie chciałem aby do tego doszło... Myślałem, że Arturo Peralta uratuje Alejandra. Niestety widocznie tak musiało się stać. Boże świeć nad jego duszą i miej go w swojej opiece – modlił się ksiądz Salvador...

Hacjenda rodziny Sandovalów.

- Dość owijania w bawełnę Ricardo! – krzyczała zdenerwowana Isabela.
- Nie tym tonem kochanie. O co ci chodzi? Jestem zmęczony – odparł zdziwiony zachowaniem żony Ricardo...
- Nie udawaj! Co to za rozkazy wydajesz temu nowego zabójcy Oskarowi? Czemu odsunąłeś na boczny tor Tobiasa?
- O to tak się złościsz? O moich sługusów? Nie rozśmieszaj mnie... Wiem, że Tobias dużo wie i to on zabił Marię Emilię, ale ufam mu.
A zresztą jest mi wciąż potrzebny. Zmieni tylko nieco swoją działalność. Oskar jest mi potrzebny do zabójstw na specjalne zlecenie...
- Nie o nich chodzi! Nie obchodzi mnie ani ten Oskar ani Tobias! Ukrywasz przede mną istotne fakty! Chcesz zabić Ofelię Reyes – dziewczynę Javiera De La Fuente...
- Owszem. A co? Nie zgadzasz się? – śmiał się Ricardo spoglądając na żonę dziwnym wzrokiem. Zwariowałaś czy co?
- Oczywiście, że chcę abyś ją zlikwidował, ale pozwól mi dojść do sedna sprawy...
- Słucham cię kochanie. Mów o tym sednie – Sandoval był już nieźle rozbawiony. Z kolei Isabeli nie było zbytnio do śmiechu...
- Dlaczego zostawiasz w spokoju swoją córkę i jej tatusia, co? Czyżbyś już nie chciał jej zabić?
- Co ty opowiadasz? Mam cały czas z tym problem, bo Tobias zawalił, a oni się gdzieś ukryli. Skorzystam z pomocy Oskara, ale najpierw niech załatwi Ofelię Reyes...
- Akurat! Chcesz ją oszczędzić! Wcale nie chcesz zabijać swojej córki! Słyszałam kiedyś jak kazałeś swoim ludziom ją odnaleźć i tu przywieść! Co ty do diabła wyprawiasz! – krzyczała Isabela.
- Nie znasz mnie czy co? Po co miałbym ją tu sprowadzać! Chce ją zabić aby nic nie zepsuje mojego wizerunku. Miałem wiele wpadek, a jedną z nich był romans z Lilianą i nie chce aby ktoś się o tym dowiedział. Gdyby to wyszło na światło dzienne byłaby to moja klęska. A jeżeli ona będzie sobie rościła jakieś prawa do moich pieniędzy? W życiu nie przygarnąłbym jej pod swój dach jeżeli o to ci chodzi... A teraz daj mi spokój, bo jestem zmęczony – westchnął rozdrażniony Ricardo...
- Wcale nie jestem tego taka pewna. Na pewno ona nie odziedziczy naszego majątku. Nigdy na to nie pozwolę – pomyślała wściekła Isabela...

Mieszkanie Arturo.

- To mi się nie podoba. Jestem uznany za zmarłego. Wyprawią mi pogrzeb, a ja żyję. Co za ironia losu – powiedział Alejandro.
- Ciesz się, że żyjesz... Chyba, że wolisz wrócić do więzienia i towarzystwo faceta z celi. Może cię tam zawiozę? – kpił Arturo.
- Bądź chodź raz poważny. Wiesz jak bardzo jestem ci za wszystko wdzięczny, ale ta sprawa ma swoje zarówno dobre jak i złe strony...
- Wiemy o tym Alejandro. Tak jednak jest najlepiej. Nie wyjedziesz
z miasta, ale musisz być bardzo ostrożny i nie możesz zrobić żadnego głupstwa. Jeżeli ktoś cię zobaczy, możesz być w niebezpieczeństwie. Dopóki nie obmyślimy planu działania lepiej będzie jak wszyscy będą mieli cię za zmarłego – zauważył Martin...
- On ma rację! Plan jest konieczny! – wrzeszczała papuga.
- Uspokój się Rica! – próbował ją zagłuszyć Arturo...
- Dobra zemsta! Dobry plan!
- Papuga jest mądrzejsza od ciebie – stwierdził rozbrajająco Martin...
- To prawda. Doradź nam co mamy robić – uśmiechnął się Alejandro...
- On musi zacząć! On!
- Ja? – zdziwił się Martin!
- Pojedź tam! Ty jako jedyny możesz!
- To prawda... Zjawię się w odpowiednim momencie. Pokażę, że wróciłem do rodziny... Ciekawe co powie na to Esperanza.
- Raczej nie przywita cię z orkiestrą – kpił jak zwykle Arturo...
- Nie przywita mnie z honorami, ale będzie musiała mnie znosić. Zrobię pierwszy krok, a potem pojawisz się ty Alejandra. Wygramy tę trudną i niebezpieczną grę – przyznał Martin...
- Obyś miał rację. Żeby tylko nic nie stało się moim dzieciom – pomyślał Alejandro..

Tymczasem...

Mieszkanie Manuela.

- Nie chciałam o tym rozmawiać przy Esperanzie, bo jej nie ufam – powiedziała Lucrecia.
- O czym? – zdziwił się Manuel.
- Powiedz mi kotku czy stary zostawił testament? Nie ukrywaj tego przed wspólniczką... Moglibyśmy przejąć hacjendę dopiero po odczytaniu dokumentu. Może jest tam coś ciekawego...
- Nie mam jego testamentu!
- Nie rozśmieszaj mnie skarbie – śmiała się Lucrecia. Byłeś jego zaufanym przyjacielem, prawą ręką i przede wszystkim prawnikiem. Nie rób ze mnie idiotki. Dobrze wiesz co w nim jest. Pewnie zapisał wszystko tobie, a ty nie chcesz powiedzieć...
- Nie mam testamentu! Mówię prawdę! Jako jego prawnik oznajmię rodzinie, że Alejandro nie zdążył tego testamentu napisać...
- To powiesz tym idiotom, ale mnie powiedz prawdę. Co w nim jest? Gdzie go masz?
- Nie mam testamentu, ale jestem pewien, że on powstał...
- Jak to?
- Widziałem kiedyś jak rozmawiał z miejscowym księdzem. Od tego momentu zacząłem go nienawidzić...
- Aż tak nie lubisz księży i kościoła? – spytała nie mogąc powstrzymać się Lucrecia.
- Przestań kpić! Nie rozumiesz? Ksiądz ma jego testament! Musimy go zdobyć zanim on nas ubiegnie! – denerwował się Manuel. Nie wiadomo jakie niespodzianki nas tam czekają. A wtedy nie będzie łatwo przejąć hacjendy, bo dochodzą tu kwestie prawne...
- Ale się porobiło – westchnęła niedowierzając Lucrecia...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Bracia Munos już mieli wychodzić gdy do hacjendy wróciła Esperanza, a chwilę później Simon...

- Co oni tu robią? – zdziwiła się Esperanza.
- Przyszli złożyć nam kondolencje. To nasi znajomi – odparła Marina.
- To przyjaciele rodziny – dodała Soledad.
- Ten plebs to przyjaciele rodziny? Co tu robi zarządca Ricarda? – zastanawiała się Esperanza...
- Od kiedy? – zdziwił się Simon. Gdy zobaczył Sergia momentalnie wściekł się i chciał coś powiedzieć, ale udając troskę o Marinę nie zrobił tego...
- Dziewczyny źle znoszą te wizyty, więc wyjdźcie już proszę. Kochanie jestem tu aby ci towarzyszyć. Już niedługo zostaniesz przecież moją żoną. Nie martw się. Z wiadomych przyczyń przesuniemy nasz ślub – powiedział Simon gorąco całując Marinę na oczach Sergia...
- A to łotr – poczuł zazdrość Sergio...
- Właśnie mieliśmy wychodzić. Do zobaczenia. Przyjdziemy na pogrzeb – wtrącił Gustavo szarpiąc niemal za ramię osłupiałego brata...
- Dziękujemy za wizytę i wsparcie – powiedziała Soledad odprowadzając ich do drzwi.

Po chwili...

- Co ty robisz Simon? O czym ty mówisz? – pytała zdenerwowana Marina.
- Wiesz, że nie trawię tego typka. Co on tu robił? – odparł równie poirytowany Simon...
- To co ty... Pocieszał mnie. Ale on robił to szczerze, a tobie zależy tylko na ślubie!
- To nieprawda! Może nie powinienem tak zareagować, ale wiesz jak cię kocham. Jestem z tobą w trudnych chwilach. Doceń to!
- Czy ja o czymś nie wiem? – dopytywała się Esperanza.
- A dajcie mi wszyscy święty spokój! – krzyknęła Marina. Po chwili pobiegła do siebie, a za nią poszła Soledad...
- Widzisz? Nie odpowiada im nasze towarzystwo – złorzeczył Simon...
- Dlatego nie trawię tych kretynek... Niech skończą jak ich rodzice...
- Muszę się ożenić z Mariną. Wiem, że podoba jej się jeden z tych prostaków którzy tu przed chwilą byli. Nie dam sobą pomiatać! Dojdzie do ślubu. Odczekamy żałobę, ale nie wypuszczę jej ze swojej klatki. Nigdy!
- Zamień jej życie w piekło na jakie zasługuje. Masz moją akceptację. Niedługo nasze wielki dni. Jak to mówią: po trupach do celu wspólniku – śmiała się Esperanza...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 21:05:27 07-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:30:45 07-08-08    Temat postu:

Odcinek jak zwykle świetny
Dobrze,że bracia odwiedzili Marinę i Soledad.Widac,że dziewczyny mimo wszystko ucieszyły się z wizyty i poczuły chociaż trochę lepiej..
Bruno się wyspowiadał,poczuł lepiej..
Isabela pokłóciła się z Ricardo..Ona jest wyraźnie za tym,żeby Ricardo zabił swoją córkę..
Alejandro źle się czuje z tym,że wszyscy uznają go za zmarłego a przeciez on żyje.. Będą wyprawiac mu pogrzeb,a on jest cały i zdrowy..Martin ma powrócić do rodziny..No ciekawe co powie na to Esperanza..To się dopiero ucieszy
Oj Lucrecia martwi się o testament..Manuel powiedział,że go nie ma..
Niby Alejandro nie zostawił żadnego testamentu..Manuel jest jednak pewien,że ten dokument powstał..
Simon zobaczył Sergia w domu z Mariną..Jeszcze gada o ślubie i całuje ją przy wszystkich
A po wyjściu braci robił Marinie jakieś wyrzuty..No tak Simon postawił sobie jeden cel..MUSI ożenić się z Mariną...

Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:20:16 08-08-08    Temat postu:

fajnie że Gustavo y Sergio wspierają dziewczyny w tak trudnych chwilach..straciły matkę, a teraz myślą że też ojca.. świetnie że mogą na nich liczyć
Bruno wyzmał grzechy księdzu, mam nadzieję że jakoś wybrnie z tej trudnej sytuacji.. ksiądz obiecał też wyprawić pogrzeb Alejandrowi, oczywiśie bez ciała..
hmm Isabela jest wściekła, że nie wie o w szystkim, chce żeby Ricardo zabił swoją córkę, ale on narazie chce zająć się Ofelią...
Alejnadro martwi się ze nikomu nie może powiedzieć że żyje..no ale musi się teraz ukrywać...za to do hacjendy ma jechać Marin, hehe
ooo Lucre y Manuel chcą zdobyć testament Alejandra, ale ma go chyba ksiądz...
ech Simon dąży do ślubu z Mariną, a Esperanza pragnie by on zamienił jej życie w piekło...
czekam na newik, pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:10:13 08-08-08    Temat postu:

Super odcinek
Dobrze, że bracia przyszli do dziewczyn okazać im wsparcie. Widać, że czują się bardzo dobrze w swoim towarzystwie.
Bruno wyznał swoje grzechy. Widac, że jest mu bardzo ciężko. Zrzucil ten ciężar ze swojego serca i ulżyło mu trochę.
Isabela jest wściekła na Ricarda. Obawia się, że Carolina może sobie rościć prawa do ich majątku jako córka Ricarda. A ona nia zamierza do tego dopuścić.
Arturo, Martin i Alejandro myślą nad dalszym planem. Alejandrowi żal swoich dzieci, którzy cierpią.
Dobrze, że Alejandro nie dał Manuelowi swojego testamentu jeśli go sporządził. Mam nadzieje, że ksiądz go dobrze ukrył i Manuel go nie odnajdzie. Wreszcie coś nie po jego myśli.
Ach ten Simon. Co za okropny typ. Wyprosił braci Munios i pocalował Marinę na oczach Sergia a także mówił o ślubie. Soledad odprowadziła braci do drzwi a następnie z Mariną udali się do swoich pokoji zostawiając Esperanze i Simona, ktory postanawia zrobić wszystko aby Marina została jego żoną. Ciekawe jak zamierza zmusić ją do ślubu, skoro ona go nie kocha.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:04:00 08-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: ~~Basia~~, a_moniak oraz *~Lidka*

27 ODCINEK

Dwa dni później.

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Dzień pogrzebu Alejandra De La Fuente. Szykowała się bardzo smutna uroczystość. Rodzeństwo nie mogło nawet pochować ciała swojego ojca, ponieważ jedyne co z niego zostało to zegarek znaleziony gdzieś w miejscu tragedii oraz strzępy więziennych ubrań. Mimo to uroczystość miała być wielka i podniosła. Atmosfera w hacjendzie była jednak napięta. Marina, Soledad i Javier znów nie mogli dojść do porozumienia z Simonem, Esperanzą, Lucrecią i Manuelem.

- Dzisiaj mamy kolejny pogrzeb w rodzinie i nie chcę widzieć tu żadnych sąsiadów na stypie! Jeżeli zobaczę Ricarda Sandovala z żonę osobiście go wyproszę. Chcę abyście to wiedziały – zwrócił się do wszystkich obecnych Javier...
- Nie martw się. Nie będzie tu tych hien – odparła ze spokojem Marina.
- Chcielibyśmy jednak zaprosić tu naszych przyjaciół. Mowa o Gustavo Munos i jego bracie Sergiu. To bardzo uczciwi i przyjaźni ludzie – dodała Soledad...
- Chyba sobie kpisz? Ci wieśniacy w naszym domu? Nigdy się na to nie zgodzę! Jestem waszą ciotką i nie pozwolę aby ten plebs przestąpił próg tego domu! Ci ludzie nie są godni zaufania! Jeden jest zarządcą u Sandovalów, których tak przecież nie znosimy, a drugi też niewiele lepszy! – oburzyła się Esperanza.
- Nie to o tym decydujesz ciociu! Zmarł nasz ojciec, a oni zaoferowali nam swoje wsparcie... Przyjdą do nas kiedy będą tego chcieli – stwierdziła Marina...
- Sam nie wiem... Może ten zarządca Sandovalów to jakiś szpieg – powiedział zaniepokojony Javier...
- Dobrze go znam. To wspaniały człowiek. Pracuje dla tych ludzi, ale nie jest taki jak oni – obruszyła się Soledad...
- Jak dobrze go znasz, co? – dopytywał się Manuel.
- Oj Manuelu... To nie na miejscu pytanie... Nie dziś. Tylko moja kuzynka opowie nam o nim szerzej, ale kiedy indziej – wtrąciła Lucrecia.
- Ja jednak zgadzam się z waszą ciotką. Ci ludzie nawet nie są rodziną, więc po co mają tu przyjeżdżać! Nie znam Gustavo Munosa, ale jego brat nie przypadł mi do gustu – zauważył Simon...
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie Simon. Zostaną godnie przyjęci, bo okażemy im wdzięczność za ich wsparcie i troskę jaką nas obdarzają w tych trudny chwilach. Koniec dyskusji. A teraz uszanujmy dzień pogrzebu mojego ojca – powiedziała Marina ucinając dyskusję...

Mieszkanie Arturo.

- Chcesz iść na mój pogrzeb? – spytał zdezorientowany Alejandra.
- Tak braciszku. Pójdę cię godnie pożegnać – odparł śmiejąc się Martin.
- Ale kabaret. Też chciałbym tam być – kpił jak zwykle Arturo...
- Kabaret! Kabaret! – powtarzała raz za razem papuga...
- To wcale nie jest śmieszne... Wiesz jak czują się moje dzieci. Gdyby chociaż wiedziały, że żyję – powiedział Alejandro...
- Gdyby wiedziały to wypaplałyby to wszystkim, a wtedy rzeczywiście mógłbyś już nie żyć. Będą cierpieć, ale tak będzie najlepiej dla nas wszystkich – stwierdził komendant.
- Arturo ma rację. Musimy zobaczyć jakich mamy wrogów. Będziemy o jeden krok przed nimi. W innym wypadku zniweczyłbyś plan zemsty i wszystko zginęlibyśmy co do jednego. Nie możemy do tego dopuścić – słusznie zauważył Martin.
- Dobrze już dobrze... Ale...
- Żadne ale. Ja pójdę na pogrzeb. Zorientuję się jak wygląda sytuacja
w twojej rodzinie. Trzeba wiedzieć na czym się stoi...
- Ja też pójdę...
- Wiesz, że nie możesz...
- Ubiorę czapkę i te okulary. Założę perukę i co tylko chcecie, ale muszę zobaczyć swoje dzieci... Choćby z daleka – denerwował się Alejandro...
- Co o tym myślisz? To szalone – spytał Arturo spoglądając na Martina...
- W tym szaleństwie jest metoda. Ja pójdę na ten pogrzeb, ty też jeśli koniecznie chcesz, ale masz się trzymać trzysta metrów od żałobników, rozumiesz?
- Jak chcecie... Chyba o tak niewiele mogę prosić, co? – zapytał rozmówców Alejandro...

Obaj pokiwali niechętnie głową, ale zgodzili się. Rozumieli doskonale ból jaki czuł Alejandro...

Stolica.

Mieszkanie Caroliny.

Carolina wraz z ojcem i Carlosem, który znał tamte tereny wybierali się do Coralos. Spakowali swoje rzeczy i szykowali się do najtrudniejszej podróży w życiu... podróży ryzykownej i niebezpiecznej, ale koniecznej w drodze do poznania prawdy i zmierzenia się z okrutnym przeciwnikiem.

- Nie musisz z nami jechać Carlos. Ja byłem przed laty w Coralos. Poradzimy sobie z Caroliną – argumentował Adrian...
- Nic z tych rzeczy panie Gomez. Obiecałem swoją pomoc pana córce i dotrzymam słowa. Poza tym wiem gdzie możecie się zatrzymać. Znam to miasta lepiej niż wy. Mam tam przyjaciół. O nic się nie martwcie. Pomogę wam – odparł Carlos który cieszył się, że może przebywać u boku ukochanej dziewczyny.
- Skoro tak chcesz... Jesteśmy ci bardzo wdzięczni – stwierdziła uśmiechnięta Carolina której uśmiech tłumował jednak złość i zdenerwowanie. Nie wiedziała jakie niebezpieczeństwa mogą na nią czyhać w tym ponoć okrutnym miejscu bezprawia...
- Już chyba czas? Możemy już jechać, prawda? – spytał Adrian.
- Tak panie Gomez. To całkiem niedaleko od stolicy. Będziemy do godziny czasu na miejscu...
- Ruszajmy zatem...
- Wreszcie zobaczę kim naprawdę jest mój prawdziwy ojciec. Czy to rzeczywiście morderca? Muszę go poznać chociażbym miała zginąć – pomyślała Carolina...

Tymczasem...

Liliana Matos właśnie przyjechała do Coralos. Wróciły wspomnienia. To
w tym miejscu przeżyła swoją pierwszą miłość... miłość jakże krótką i okrutną. Zakochała się w swoim szefie... Ten ją zniszczył, ale było również coś pięknego – jej córka która była owocem tego zakazanego związku. To najmilsze wspomnienie Liliany z tego miasta. Powróciła tu po latach aby dowiedzieć się prawdy o swoim dziecku. Bez tego nie zamierzała wracać.

- Muszę to zrobić. Być może zapłacę najwyższą cenę i dowiem się okrutnej prawdy, ale muszę zaryzykować. Dowiem się co się stało. Ricardo myśli, że nie żyję i to jest moja przewaga w walce z tym człowiekiem. Wykorzystam swoją szansę – pomyślała Liliana rozglądając się dookoła. Teraz za pieniądze pożyczone od Danieli Rebollar chciała zatrzymać się w centrum miasta i odpocząć...
- Nikt mnie nie pozna. Przez 20 lat choroby i trudne życie zmieniły mój wygląd. Nie muszę się niczego obawiać. Dam radę. Wygram tę walką o prawdę...

Hacjenda rodziny Sandovalów.

- Kiedy mam zabić tę Ofelię Reyes? – spytał Oskar.
- Jeszcze nie teraz. Dzisiaj jest pogrzeb Alejandra De La Fuente. Zabijesz ją za kilka dni gdy sytuacja nieco się uspokoi – odparł Ricardo.
- Jak pan karze...
- Możesz odejść Oskar...

Po chwili...

- Oby udało się zabić chociaż tę dziewczynę skoro ślad po mojej córce zaginął. Tobias zawalił, ale i tak go lubię. Wiele dla mnie zrobił przez te lata. Mam jednak nadzieję, że ten Oskar polecany ze stolicy jest skuteczniejszy od niego – westchnął Ricardo.
- Chyba nie zamierzasz iść na pogrzeb tego kretyna, co? – spytała męża Isabela wchodząc nagle do gabinetu...
- A to czemu nie?
- Nie pamiętasz już ostatniej kłótni z Javierem i jego rodzeństwem? Jeżeli zobaczą nas na cmentarzu skoczą nam do oczu. Jesteśmy tam zbędni...
- Tak sądzisz?
- Owszem. Oni już nie są tak głupi jak za pierwszym razem. Podejrzewają co knujemy. Nie dolewajmy oliwy do ognia...
- Sam nie wiem...
- A myślałeś, że przywitają nas chlebem i solą? Lepiej na chwilę odejść w cień Ricardo. Nie ma się co narzucać. Swoich wspólników mamy blisko Javiera, Mariny i Soledad. Wystarczy ich obecność. Nawet nie wiedzą ilu zdrajców ich otacza...
- Niech będzie. Też mi się nie chce iść na ten pogrzeb. Zostanę w domu. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia – stwierdził Ricardo...
- A dla żony to już nie masz czasu? – spytała go Isabela uśmiechając się szeroko...
- Daj spokój kochanie. Nie teraz... Wiesz co? Wolę już iść na ten pogrzeb niż słuchać twoich lamentów – oburzył się Ricardo wychodząc z pomieszczenia.
- Ja nie mogę mieć kochanków, muszę być wierna, ale on jakoś nie pała do mnie wielką miłością. Założę się, że zdradza mnie na prawo i lewo – pomyślała Isabela...

Godzinę później.

Cmentarz.

Na pogrzebie Alejandra zjawiła się więc rodzina, jego najbliżsi przyjaciele z firmy, a także międzi innymi zgodnie z obietnicą bracia Munos. Sam Alejandro oddalony kilkadziesiąt metrów od tych wydarzeń obserwował swój własny pogrzeb. Obok niego stał Martin gotowy do „wejścia smoka”...

- Niesłychane... Ale o dziwo nie ma tych przeklętych gnid
Sandovalów – szepnął do ucha Martinowi Alejandro.
- Dziwne. Widocznie usiłują stwarzać jakieś pozory – odparł Martin...
- Naprawdę chcesz tam podejść?
- Tak. To mój obowiązek. Ale ty tu zostań i nie rób głupstw...

Ksiądz dokańczał właśnie modlitwę nad pustą trumną nieboszczyka...

- Bóg wezwał właśnie swojego sługę Alejandra do swojego Królestwa. Wszyscy zebrani, jego rodzina i przyjaciele łączymy się w bólu jednocześnie ufając i wierząc, że od dziś zazna on szczęścia będąc
w lepszym świecie. Niech Pan ma go w swojej opiece – zakończył ksiądz...
- Gnij kretynie i morderco. Nie powinieneś w ogóle mieć godnego pogrzebu – pomyślał Manuel.
- Żegnaj Alejandro. Tak kończą tacy jak ty... nawet nie ma twojego ciała. Nie byłeś tak dobry w łóżku jak sądziłeś – pomyślała Esperanza.
- Tak mi cię żal wujku. Dołączysz do swojej żonki, a my zajmiemy się hacjendą – w podobnym tonie mówiła do siebie Lucrecia...
- Co za tragiczny moment... Trzymaj się kochanie – pocieszał Marinę Simon...

Ricardo i Isabela przybyli jednak na cmentarz, ale trzymali się z daleka. Z satysfakcją spoglądali na smutek w oczach Javiera, Mariny i Soledad...

- Wygraliśmy ostateczną bitwę i upokorzyliśmy De La Fuente. Został tylko Javier, ale to mięczak. Pokonaliśmy ich. Już żaden z nich nie stawi nam czoła – powiedział Ricardo do Isabeli, która wciąż zła nic mu nie odpowiedziała...

W tym samym czasie ku zaskoczeniu Sandovalów, ale nie tylko ich... ku zaskoczeniu wszystkich pojawił się na cmentarzu Martin De La Fuente...

- Wybaczcie, że się spóźniłem, ale musiałem tu przyjechać gdy tylko dowiedziałem się o tej tragedii w telewizji – powiedział Martin witając się z rodziną...

Olbrzymi szok malował się przede wszystkim na twarzy Esperanzy. Nie mogła uwierzyć, że w takiej chwili pojawił się brat zmarłego i jej kolejny wróg.

- Jakim cudem śmiał tu wrócić? Co on tu robi? – pomyślała wściekła Esperanza. Martin tylko zmierzył ją wzrokiem.
- Gra dopiero się zaczyna... Wróciłem po to aby cię pogrążyć Esperanzo Guzman. Nawet nie wiesz co cię teraz czeka... – zastanawiał się Martin...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 20:12:08 08-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:04:59 08-08-08    Temat postu:

Znowu wysłało się dwa razy

Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 20:17:36 08-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:32:05 08-08-08    Temat postu:

Super odcinek
Pogrzeb Alejandra..Javier powiedział,że nie chce widzieć Ricarda ani nikogo z Sandovalów.Za to Soledad chciała by obecni byli Sergio i Gustavo.. Esperanzie jak zwykle to nie pasowało Dobrze,że to nie ona decyduje kto ma być obecny
Martin ma zamiar iść na ten niby pogrzeb Alejandra Podejrzewam jak musi czuć się Alejandro.Wszyscy a zwłaszcza jego dzieci myślą,że on nie żyje a przeciez ma się dobrze.. O jej..Alejandro ma się przebrać i iść na ten pogrzeb..
Carolina z ojcem i Carlosem wybierają się do Coralos..Już niedługo Carolina zobaczy kim jest jej prawdziwy ojciec..To dość ryzykowne ale cóż...
Liliana wróciła do Coralos..Chcę odzyskać swoje dziecko..
Oskar ma zabić Ofelię za kilka dni..Ricardo i Isabela jednak nie idą na ten pogrzeb.Isabela podejrzewa,że mąż ją pewnie zdradza a ona ma być mu wierna
Dobrze,że bracia zjawili się na pogrzebie.. Alejandro tez obserwował swój niby pogrzeb..Stał niedaleko..No kurcze a Esperanza na pogrzebie Alejandra wspomina,że nie był dobry w łóżku
A Simon fałszywie pociesza Marinę..Isabela i Ricardo jednak przybyli.Także z daleka obserwowali pogrzeb..
Martin wreszcie pokazał się wszystkim.. Esperanza była w szoku Dobrze jej tak A Martin obrzuca wzrokiem Esperanze Świetna końcówka

Pozdrawiam i czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:33:05 08-08-08    Temat postu:

Super odcinek
Pogrzeb Alejandra..Javier powiedział,że nie chce widzieć Ricarda ani nikogo z Sandovalów.Za to Soledad chciała by obecni byli Sergio i Gustavo.. Esperanzie jak zwykle to nie pasowało Dobrze,że to nie ona decyduje kto ma być obecny
Martin ma zamiar iść na ten niby pogrzeb Alejandra Podejrzewam jak musi czuć się Alejandro.Wszyscy a zwłaszcza jego dzieci myślą,że on nie żyje a przeciez ma się dobrze.. O jej..Alejandro ma się przebrać i iść na ten pogrzeb..
Carolina z ojcem i Carlosem wybierają się do Coralos..Już niedługo Carolina zobaczy kim jest jej prawdziwy ojciec..To dość ryzykowne ale cóż...
Liliana wróciła do Coralos..Chcę odzyskać swoje dziecko..
Oskar ma zabić Ofelię za kilka dni..Ricardo i Isabela jednak nie idą na ten pogrzeb.Isabela podejrzewa,że mąż ją pewnie zdradza a ona ma być mu wierna
Dobrze,że bracia zjawili się na pogrzebie.. Alejandro tez obserwował swój niby pogrzeb..Stał niedaleko..No kurcze a Esperanza na pogrzebie Alejandra wspomina,że nie był dobry w łóżku
A Simon fałszywie pociesza Marinę..Isabela i Ricardo jednak przybyli.Także z daleka obserwowali pogrzeb..
Martin wreszcie pokazał się wszystkim.. Esperanza była w szoku Dobrze jej tak A Martin obrzuca wzrokiem Esperanze Świetna końcówka

Pozdrawiam i czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:39:16 08-08-08    Temat postu:

dzień pogrzebu Alejandra a tutaj jak zawsze spory, Javier nie chce widzieć na stypie Sandovalów, za to Marina y Sole chcą zaprosić braci Munos, a sprzeciwia się temu Esperanza y Simon...
hehe Alejandro też wybiera sie na swój pogrzeb Martin jako jego brat też musi być, a Alejandro chce zobaczyć chociaż z daleka swoje dzieci...
Carolina wraz Adrianem y Carlosem wybierają sie do Coralos, Caro za wszelką cenę chce poznać ojca chociażby miała zginąć..
w tym samym czasie do miasta powróciła też Liliana-matka Caro...
jednak Ricardo y Isabela poszli na pogrzeb... dni Ofelii chyba też już są policzone...
no i obyła sie ceremonia pogrzebowa bez ciała... chciałabym widzieć minę Esperanzy na widok Martina, hehe

czekam na newik, pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NotReal
Idol
Idol


Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 1146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: hmm...
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:26:24 08-08-08    Temat postu:

Muszę zapoznać się z odcinkami, widzę, że 27 ich mam do przeczytania... Cesar Evora to chyba gwiazda tej telenoweli, nie? ;p
Ile planujesz jej odcinków?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:29:07 09-08-08    Temat postu:

Super odcinek zresztą jak zwykle
Javier nie chce widzieć na porzebie Sandovalów. Za to Marina i Soledad chcą zaprosić Gustawa i Sergio, ale Esperanza i Simon się temu sprzeciwiają.
Alejandro chce iść na wlasny pogrzeb w przebraniu. Martin także pójdzie. Alejandro martwi się o swoje dzieci, które myślą, że ojciec nie zyje. Chciałby im to powiedziec, ale Arturo przekonuje go, że to zly pomysl.
Carolina, Adrian i Carlos jadą do Coralos. Także Liliana się tam zjawiła po latach.
Ricardo zlecił zabójstwo Ofelii. Chyba jej dni są policzone
A jednak Sandovalowie przyszli na pogrzeb, tylko trzymali się z daleka. Byli zadowoleni z rozpaczy malującej się na twarzach Javiera, Soledad i Mariny. Także Manuel, Esperanza i Lucresia sa zadowoleni. Na pogrzebie Martin podszedł do rodziny przepraszając za spóźnienie. Esperanzie się nie podoba, że wrócił. Chciałabym widzieć jej minę.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:42:41 10-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Odcinek z dedykacją dla zawsze pierwsze komentującej *~Lidki*

Pozdrowienia dla takich osób jak: ~~Basia~~, a_moniak, *~Lidka* oraz NotReal

28 ODCINEK

Cmentarz.

Pojawienie się Martina była szokiem dla wszystkich. Nikt nie spodziewał się, że wróci on do kraju i będzie uczestniczył w pogrzebie brata. Sandovalovie początkowo nie wiedzieli kto wywołał takie poruszenie wśród żałobników, ale po chwili poznali jednak, że jest to brat zmarłego. Esperanza była wyraźnie zaniepokojona. Nie był to jednak moment na wywoływanie kłótni. Równie zaskoczony był Manuel. On wiedział jakie zagrożenie może stanowić Martin. Obecność De La Fuente nie zaskoczyła jednak aż tak bardzo Lucrecię czy Simona. Najbardziej na jego widok ucieszyli się oczywiście Marina, Soledad i Javier.

- Jak dobrze, że jesteś wujku. Jak się o tym dowiedziałeś? Kiedy zdążyłeś przylecieć? – spytała załamana Marina.
- To długo historia. Później ci opowiem. Musiałem was wesprzeć w tych trudnych chwilach. Jak ciężko jest mi was okłamywać – pomyślał Martin na którego twarzy wcale nie widniał smutek, bo przecież jego brat żyje i ma się dobrze.
- Miło nam, że będziesz nam towarzyszył. Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej – ucieszył się Javier.
- Na razie zatrzymałem się w hotelu, ale chętnie zostanę aby pomóc wam jakoś przejść przez te tragedie. Najpierw Maria Emilia, teraz wasz ojciec. Nie martwcie się jednak. Będzie dobrze...
- Chciałabym aby tak było. Porozmawiamy w hacjendzie podczas posiłku. Nie widzieliśmy cię tyle lat. Zawsze byłeś dla nas jak drugi ojciec. Jak dobrze, że właśnie dziś się tu zjawiłeś – uśmiechnęła się Soledad...

Tymczasem Esperanza wymieniła dziwne spojrzenia z Manuelem. To nagłe pojawienie się Martina zupełnie popsuło jej nastrój.

- To mi się nie podoba – szepnęła mu na ucho.
- Mnie również. Trzeba się będzie zająć tym problemem w odpowiednim czasie – odparł zafrasowany Manuel.
- To nie będzie łatwe. Martin jest jeszcze gorszy niż ten nieboszczyk Alejandro. Trzeba będzie na niego uważać...
Gustavo i Sergio starali się być przy dziewczynach, ale jednocześnie nie narzucać się ich rodzinie i stać z boku.

- Chyba widok tego mężczyzny bardzo ucieszył Marinę i Soledad – zauważył Sergio.
- To chyba jeden z gości których chcieliby tu dzisiaj widzieć. Przynajmniej jedna dobra dusza. Widzisz jak reszta rodziny traktuje tę tragedię chłodno i obojętnie? – odparł Gustavo.
- Widzę. Oni mają chyba serce z kamienia. Spójrz na tego Simona. Jaki wyniosły. Założę się, że udaje takiego dobrego przed Mariną. Nie ufam mu...
- Po prostu jesteś zazdrosny...
- Być może, ale ten typek mi się nie podoba. Podobnie jak ta cała Esperanza Guzman. Ich kuzynka Lucrecia jest piękna, ale wcale nie wydaje się lepsza...
- Mnie nie podoba się ten koleś który kręci się koło Soledad... To chyba ktoś z firmy. Jaki poważny... jego mina nic nie zdradza...
- I kto tu mówi o zazdrości braciszku, co?
- Daj spokój Sergio. To nie moment na takie żarty. To nie jest komedia, lecz prawdziwy pogrzeb ich ojca. Znamy ich cierpienie... tak samo przeżywaliśmy śmierć naszej siostry – zauważył Gustavo.
- Nawet mi o tym nie przypominaj. Obyśmy nigdy więcej nie musieli uczestniczyć w tak przykrych uroczystościach – posmutniał Sergio...

Ricardo i Isabela byli zdezorientowaniem jaką furorę zrobiło pojawienie się Martina na cmentarzu.

- Nie rozumiem o co chodzi. Co to za dziwne poruszenie? – zapytał Ricardo.
- Też tego nie rozumiem. Spójrz na naszych wspólników. Wyraźnie zrzedły im miny. Brat zmarłego Alejandra nie był najwyraźniej ich przyjacielem i zwolennikiem naszych planów. Esperanza trzęsie się jak galareta. Czekałam na ten moment aż ta kretynka zacznie się bać – śmiała się Isabela.
- Na szczęście to nie Alejandro zmartwychwstał, lecz pojawił się tylko jego brat. Poradzimy sobie i z nim. Bez obaw...
- Masz rację. On sam niewiele zdziała. Zresztą może przyjechał tylko na pogrzeb i nie zagrzeje tu zbyt długo miejsca?

Tymczasem Alejandro zza drzewa obserwował całą sytuację. Mógł wyciągnąć już pierwsze wnioski co takiego dzieje się w jego rodzinie. Zadawał sobie wiele pytań na które nie mógł jednak udzielić sobie odpowiedzi...

- Te sępy Sandovalovie jednak się pojawili... Cieszą się, że zginąłem. Nie na długo. Tylko moje dzieci cieszą się z powrotu Martina. On miał rację. Esperanza wyraźnie się go obawia. Być może ta kobieta rzeczywiście maczała palce w jakichś tajemniczych intrygach? Nie rozumiem jednak czemu Manuel tak chłodno się z nim przywitał. Pewnie jest w szoku po mojej rzekomej śmierci. Lucrecia jak zwykle wydaje się być obojętna. Dobrze, że jest Ofelia i Simon, choć temu chłopakowi nigdy nie ufałem.
A kim są ci dwaj młodzi mężczyźni? To chyba bracie Munos. Pamiętam ich. Miło, że przyszli na pogrzeb. Zawsze byli pracowici i zaradni. Szkoda, że jeden z nich pracuje u tych przeklętych Sandovalów. U mnie mieliby zdecydowanie lepiej... Jak bardzo chciałbym teraz zobaczyć swoje dzieci i powiedzieć im, że żyję. Oby nastąpiło to jak najszybciej – pomyślał Alejandro...

Komisariat policji.

- Zawsze byłem dla ciebie wyrozumiały Bruno. Cały czas czekam na otwartą rozmowę z tobą. Powiedz kiedy będziesz gotowy – powiedział Arturo spoglądając na siedzącego przy biurku załamanego Bruna.
- Nie wiem o czym pan mówi – odparł Bruno.
- Dobrze wiesz... Podobała mi się twoja praca, ale ostatnio jesteś jakiś dziwny i tajemniczy. Rozmawialiśmy już na ten temat. Obaj doskonale wiemy jaka była prawda w twoich zeznaniach przeciwko Alejandrowi De La Fuente. Żadna! Kto kazał ci tak zeznawać? Dla kogo pracujesz? Komu się sprzedajesz?
- Wypraszam sobie!
- Powiedz mi prawdę chłopcze! – szarpnął go za rękę Peralta.
- Alejandro De La Fuente i tak nie żyje, więc teraz to wszystko nie ma już sensu...
- Ale gdyby go nie skazali to może nie doszłoby do tego wypadku! Ponosisz część winy za swoje zachowanie! Kiedy to wreszcie zrozumiesz! Popełniasz przestępstwo pomagając wrogom rodziny De La Fuente! Nie powinienem patrzeć na to przez palce, ale wierzę, że się kiedyś opamiętasz i przestaniesz czynić zło pod przebraniem policjanta. Zawsze się ceniłem, ale od jakiegoś czasu zmieniam o tobie zdanie. Jeszcze jest czas abyś naprawił swoje błędy...
- On ma rację. Jestem nikim. Może wyznam mu prawdę i mnie zrozumie? To spore ryzyko, ale i tak jestem w beznadziejnej sytuacji – pomyślał Bruno...

Tymczasem...

- Jesteśmy na miejscu panie Gomez – powiedział Carlos docierają właśnie do Coralos.
- Szybko zleciało – odparł Adrian, który wcale jednak nie chciał tu przyjeżdżać. Robił to dla córki, ale zdawał sobie sprawę jak niebezpieczne będzie mieszkanie w tym mieście.
- A więc to jest Coralos. Stąd pochodzą moi prawdziwi rodzice, tutaj się urodziłem. W tym pięknym, lecz jednocześnie podłym mieście. Stanę oko w oko z przeszłością. Muszę to zrobić – pomyślała Carolina.
- Teraz zatrzymamy się w jakimś hotelu, a wieczorem odwiedzimy moich wspólnych znajomych. Oni na pewno wam doradzą jak i gdzie się ulokować. Wspólnymi siłami jakoś rozwiążemy tą sprawę...
- Dziękuję za pomoc Carlos. Dawno tu nie byłem, ale niewiele się zmieniło. Tak blisko stolicy, ale jednocześnie nie chciałem tu wracać. Do dzisiaj... Poradzimy sobie na pewno, prawda córeczko?
- Tak tato. Jestem ci bardzo wdzięczna Carlos. To co dla nas robisz jest naprawdę wspaniałe.
- Chodźmy lepiej poszukać hotelu, bo panuje tu ogromny upał – uciął dyskusję zadowolony chłopak...

Godzinę później.

Liliana Matos spacerowała swoje miasto w którym przeżyła wiele miłych oraz okrutnych chwil. Wracały wspomnienia. Pierwszym miejscem jaki chciała odwiedzić był kościół. Zamyślona natknęła się na wracającego z pogrzebu Alejandra księdza Salvadora. Przypadkowo go potrąciła...

- Przepraszam... Nie zauważyłam księdza – powiedziała zdenerwowana Liliana.
- Nie szkodzi proszę pani – odparł smutny ksiądz nie zwracając większej uwagi na niezdarną kobietę...
- Ksiądz Salvador... O mój Boże... Nie wiedziałam, że ksiądz dalej niestrudzenie służy w tej parafii...
- Tak, to ja... Służę już tu 25 lat i oby Pan dał mi jak najwięcej sił aby służyć kolejne lata. Przepraszam, ale nie poznaję pani. Jest pani stąd?
- Aż tak bardzo się zmieniłam? Dawniej tu mieszkałam, ale potem...
- Chwileczkę... ale to niemożliwe... ty nie żyjesz... Liliana Matos?
- Tak. Jak widać żyję! Wcale nie zmarłam przy porodzie jak wszyscy uznali...
- Niesłychane! Ty żyjesz! Myślałem, że pochowano cię w stolicy. Tak wiele lat minęło od tamtych wydarzeń. Jakim cudem przeżyłaś?
- To długa historia...
- Właśnie wracam z pogrzebu Alejandra De La Fuente. To był dla mnie smutny dzień, ale twój powrót napawa mnie optymizmem.
- Słyszałam o tym w telewizji. Pamiętam go z dawnych czasów. To był taki dobry i wspaniały człowiek...
- Wiem o tym. Chodźmy jednak na plebani. Chętnie wysłucham twojej historii – stwierdził ksiądz.
- Jak ksiądz chce – uśmiechnęła się Liliana...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Na „stypie” Alejandra zgodnie z przewidywaniami pojawili się oprócz najbliższej rodziny jedynie Martin i bracia Munos z racji tego, że Marina i Soledad postawiły na swoim. Zresztą ich obecność przestała niepokoić Esperanzę. Miała na głowię zdecydowanie większy problem jakim była obecność swojego dawnego kochanka.

- Twój powrót wujku nie ukrywamy, że polepszył nam nastroje w tym jakże okropnym dniu. Najpierw zmarła mama, teraz ojciec, mamy tylko siebie oraz ciocię Esperanzę i Lucrecię. Rodzina nam się kruszy. Zawsze cię kochaliśmy i twoja wizyta jest czymś optymistycznym. Naprawdę – ucieszyła się Marina.
- Dziękuję ci za te słowa. Szkoda, że spotykamy się w takich okolicznościach, ale zapewniam was, że to już koniec czarnej passy w rodzinie – odparł Martin.
- Wszystkich tu obecność znasz. Jedynymi z którymi mogę cię zapoznać to moja dziewczyna Ofelia oraz ci dwaj chłopcy – Gustavo i Sergio Munos, przyjaciele Mariny i Soledad – powiedział Javier.
- Miło mi. Doskonale, że Javier w końcu znalazł sobie odpowiednią dziewczynę – śmiał się Martin. A was pamiętam jak byliście małymi chłopcami. Zawsze wysportowani i pracowici. Okolica była z was dumna...
- Miło mi pana poznać panie De La Fuente – odparł Gustavo.
- Mnie również – dodał Sergio.
- Ależ oni są boscy... – bujała w obłokach Lucrecia.
- A chłopaka Mariny Simona znasz, prawda? – zapytała nagle Soledad.
- Również go pamiętam... Macie jakieś plany na przyszłość? Teraz żałoba, ale później?
- Niedługo będziemy... – próbował coś powiedzieć Simon, ale Marina szybko weszła mu w słowa.
- Niczego na razie nie planujemy wujku. Może kiedyś...

Te słowa napawały optymizmem Sergia. Widział złość Simona i niepewność Mariny. Zrozumiał, że dziewczyna wcale nie kocha tego mężczyzny... Tymczasem Gustavo zauważył z niechęcią, że Manuel wyraźnie stara się być przy Soledad. Nie podobało mu się to. Atmosfera stawała się coraz gorętsza. Martin wiedział, że nawet podczas stypy może dojść do trudnej rozmowy i konfrontacji z Esperanzą. Ona powoli traciła nerwy i w końcu nie wytrzymała. Poprosiła go na stronę aby coś przekazać.

Po chwili...

- Jak śmiesz tu przychodzić? Nie pamiętasz jak wyrzucono cię z firmy! Oszukałeś brata, a teraz pojawiasz się na jego pogrzebie? Nie masz wstydu! – denerwowała się Esperanza.
- Ja nie mam wstydu? Mieliśmy romans przed laty, a ja się w tobie zakochałem. Byłem głupi, a ty manipulowałaś mną aby tylko wspiąć się wyżej w rodzinnej firmie. Wreszcie uknułaś intrygę, prawdopodobnie z Manuelem Rodriguezem aby wyrzucić mnie z firmy i oskarżać o pranie brudnych pieniędzy! Musiałem wyjechać, a to była wasza wspólna intryga! Pomagali wam od lat Sandovalovie. Wiem więcej niż sądzisz. Teraz jednak wróciłem i nie boję się ciebie. Nie zrobisz krzywdy rodzinie mojego brata! Będę ich bronił! – odparł wściekły Martin...
- Nie wiesz co mówisz... Ja i Manuel uknuliśmy intrygę? W głowie ci się poprzewracało... Ciesz się, że nie trafiłeś za kratki. Po co wróciłeś?
- Wróciłem aby pomóc rodzinie i ostrzec ich przed tobą i Sandovalami. Nie wiem co knujecie, ale się dowiem. Nie pozwolę skrzywdzić nikogo więcej. I lepiej traktuj mnie przy nich z należytym szacunkiem, bo jeżeli zaczniesz wygadywać bzdury, opowiem im kim naprawdę jest ich ciotka.
- Co takiego?
- Nie denerwuj mnie, bo powiem im, że sprzedawałaś się w i byłaś ostatnią dziwką! Lepiej więc wracajmy do stołu i uszanujmy śmierć mojego brata – powiedział Martin...

Esperanza była w szoku. Po chwili wrócili do stołu...

- Zniszczę cię kretynie. Zrobiłeś błąd wracając do Coralos. Jeszcze się policzymy – złorzeczyła Esperanza...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:43:41 10-08-08    Temat postu:

Kolejny raz odcinek wysyła się dwukrotnie

Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 20:37:55 10-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:32:13 10-08-08    Temat postu:

Super odcinek
Manuelowi i Esperanzie nie podoba się, że Martin wrocił do kraju i przyszedł na pogrzeb. Myślą, że będę problwmy. Dobrze im tak. Wreszcie coś nie po ich myśli. Marina, Javier i Soledad ucieszyli się z jego przyjazdu.
Sergio i Gustawo są zazdrosni. Sergio o Marinę a Gustawo o Soledad. Ale nie przyznają się do tego tylko nawazajem zaprzeczają.
Alejandro obserwował całą scenę za drzewem. Nie podobało mu się, ze Sandovalowie przyszli. Zdziwiła go mina Manuela i jego zachowanie.
Arturo powiedział Brunowi, że wie że się sprzadał i że kłamał na procesi. Bruno zaprzeczył. Ciekawe czy mu powie wszystko. Arturo by chyba zrozumiał, ale chyba nic nie powie.
Carlos, Carolina i Adrian przyjechali do Coralos. Będą musieli się zmierzyć z wrogami czyli z ojcem Caroliny.
Tymczasem Liliana spacerując po mieście spotkała księdza. On po chwili ją poznal i zaprosił na plebanie, aby opowiedziała cała historię.
A jednak Marina i Soledad postawiły na swoim i zaprosiły braci Munos. Sergiowi nie podoba się Simon. Uważa, że jest bardzo podejrzany. Nie myli się. Natomiast Gustawowi nie podoba się, że Manuel jest blisko Soledad. Jest zazdrosny choćby zaprzeczał.
Esperanza wzięła Martina na stronę i miała do niego pretensje że przyjechal. Myślała, że go zastraszy. on jej powiedział, że wie że to była jej intryga i Manuela, że oskarżyli go o defraudację. Nie opusci dzieci Alejandra i ME. Ostrzegł ją, że jeśli będzie mu w tym przeszkadzać to powie dzieciom że jest dzi**ą. Esperanza była w szoku. Nie zamierza odpuścić i chce go zniszczyć.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:50:47 10-08-08    Temat postu:

Dzięki :*:*

Ekstra odcinek
Pojawienie się Martina zrobiło na wszystkich wielkie wrażenie ale nie było widać entuzjazmu ze strony Manuela a głównie Esperanzy
Za to Marina,Soledad i Javier bardzo się ucieszyli
Sergio i Gistavo są zazdrośni Ricardo i Isabela nie rozumieją jeszcze tak bardzo zaistniałej sytuacji..Isabela zauważyła jak Esperanza się zdenerwowała na widok Martina Alejandro wszystko obserwuje
Wie,że Sandovalowie cieszą się z jego śmierci..Widzi jak nie na rękę Esperanzie jest pojawienie się Martina I widzi jak dzieci bardzo przeżywają jego śmierć Chciałby jak najszybciej powiedzieć im,że nic się nie stało,że żyje... Arturo wyciąga od Bruna dla kogo musi pracować i kto go zmusił do tych zeznań przeciw Alejandrowi..Bruno się waha ale może wyzna prawdę Arturo
Oj Carolina z ojcem i Carlosem dotarli do Coralos..Carolina chce dogłębnie poznać swoją przeszłość,wie jak bardzo jest to ryzykowne ale cóż
Liliana spaceruje po mieście..Przypomina sobie wszystko..Spotkała księdza Salvadora,poznała go On jej początkowo nie..
Simon już chciał powiedzieć Martinowi,że po żałobie planują z Mariną ślub ale ona mu przerwała i powiedziała,że nie mają żadnych planów Dobrze zrobiła Martin zawsze musi wcisnąć swoje 3 grosze
Sergio ucieszył się ze słów Mariny Za to Gustavo jest zazdrosny o Manuela,który stara się być cały czas blisko Soledad..
Esperanza nie wytrzymała.Musiała porozmawiać z Martinem
Esperanza jak zwykle wyparła się wszystkiego,tego oszustwa jakie popełniła żeby tylko usunąć Martina z firmy..Esperanza nie spodziewała się tego co powiedział jej Martin Wie,że on może opowiedzieć wszystkim jaka jest naprawdę
Zapowiedziała,że zniszczy Martina..

Czekam na new Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 48, 49, 50  Następny
Strona 10 z 50

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin