Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W labiryncie kłamstw
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 48, 49, 50  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu?
Manuel Rodriguez
12%
 12%  [ 1 ]
Esperanza Guzman
12%
 12%  [ 1 ]
Lucrecia De La Fuente
12%
 12%  [ 1 ]
Rodrigo Santanez
0%
 0%  [ 0 ]
Carmen Gordillo
0%
 0%  [ 0 ]
Oskar Gutierrez
0%
 0%  [ 0 ]
Tobias Castillo
0%
 0%  [ 0 ]
Manuel, Esperanza i Santanez
12%
 12%  [ 1 ]
Manuel i Esperanza
37%
 37%  [ 3 ]
Ostatni odcinek powinien być bez villanów
12%
 12%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 8

Autor Wiadomość
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 22:01:41 10-08-08    Temat postu:

fajny odcinek
wszyscy byli wszoku na widok Martina na pogrzebie Alejandra, Javier, Marina, Sole mają w im wsparcie, Esperanzie najbardziej to jest nie na rękę...
Gustavo y Sergio też nie mylą się co do złych ludzi na pogrzebie...
Alejndro w ukryciu też wszystko obesrewuje, i wyciąga wnioski co się dzieje w jego rodzinie
ciekawe co zrobi Bruno, czy wyzna w co się wpakował Arturowi, może tak byłoby lepiej..
Caro, Adrian y Carlos już są w Coralos...
oo fajnie że ksiądz też zna Lilianę oby kobieta odnalazła córke jak najszybciej
hehe dziewczyny postawiły na swoim i tylko bracia Munso i wujek zostali na stypie..
Esperanzie kruszy się grunt pod nogami w obecnosci Martina
fajnie ze na pytanie Martina czy planuje coś z Siomonem Marina powiedziała ze nie
Sergio jest zadowolony z jej odpowiedzi..a Lucre buja w obłokach i myśli o Sergiu y Gustavo...
świetna rozmowa Esperanzy y Martina, Esperanza chce go zniszczyć..
czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:16:39 11-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Odcinek z dedykacją dla a_moniak

Pozdrowienia dla takich osób jak: ~~Basia~~, a_moniak oraz *~Lidka*

29 ODCINEK

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Esperanza i Martin wrócili do stołu. Oboje byli zdenerwowani, ale starali się ukryć przed innymi emocje. Nagle Esperanzie wpadł do głowy szalony pomysł. Chciała mieć wroga na wyciągnięcie ręki żeby go potem łatwiej zniszczyć...

- Coś się stało ciociu? – spytała zdziwiona Marina.
- Wszystko w porządku. Chciałem chwilę porozmawiać z Martinem na osobności. Myślę, że może z nami zamieszkać jak dawniej. Co ty na to? Chyba nam nie odmówisz? – zapytała Esperanza uśmiechając się podle do mężczyzny.
- Naturalnie, że tak. Będzie mi bardzo miło – odparł zaskoczony Martin...
- Ciocia ma rację. Musisz z nami zostać. Potrzebujemy cię w tych trudnych chwilach – dodała Soledad...
- One mają rację. Nie masz wyjścia – uśmiechnął się Javier.
- Jak chcecie. Cieszę się, że mogę na was liczyć i dziękuję. Na razie mieszkam w hotelu, ale wyprowadzę się z niego jeszcze dziś...
- My już pójdziemy – stwierdził Gustavo spoglądając na brata.
- Zawsze służymy wam pomocą. Pamiętajcie o tym – dodał Sergio.
- Odprowadzimy was – zaproponowała Soledad.
- Pójdę z tobą – dodała Marina ochoczo podrywając się z krzesła.

Simon i Lucrecia, a także Manuel aż kipieli ze złości widząc umizgi braci Munos do sióstr De La Fuente...

- Rozprawię się z tym Sergiem. Wystarczy, że ten wieśniak powie tylko jedno słowo, a Marina leci do niego jak szalona. Teraz się opanuję, ale następnym razem nie będę taki wyrozumiały – pomyślał Simon...
- Ten Gustavo Munos jest sojusznikiem dla Soledad. To mi się nie podoba. Ricardo powinien mieć go na oku – zamyślił się Manuel...
- Gustavo jest przystojny, ale ten Sergio jest chyba jeszcze ładniejszy. Widzę, że moja kuzynka ma na niego ochotę, ale nic z tego. Zabiorę się do roboty i sprzątnę jej tego przystojniaka sprzed nosa – cieszyła się Lucrecia...

Kościół.

Liliana w spokoju zaczęła opowiadać księdzu Salvadorowi swoją jakże trudną i dramatyczną historię...

- Gdy Ricardo dowiedział się o mojej ciąży kazał mi ją usunąć. Ja jednak odmówiłam czym podpisałam na siebie wyrok śmierci. Ukrywałam się przez wiele miesięcy, ale w końcu musiałam urodzić. Udało mi się to zrobić w sekrecie i urodziłam córkę. Sandoval i jego ludzie byli już jednak na moim tropie. Cudem udało mi się wydostać ze szpitala, byłam słaba i ledwo żywa. Nie zdołali mnie zabić, ale co z tego skoro ktoś porwał moje dziecko... Prawdopodobnie zabito mi córkę, bo słuch o niej zaginął... Pomogli mi życzliwi ludzie, rozpowszechniono plotkę, że zmarłam przy porodzie i Ricardo chyba w to uwierzył. Przez lata mieszkałam w zakonie razem z zakonnicami, pomagałam im. Ostatnio chorowałam, ale teraz mam się dobrze – mówiła Liliana...
- Co za historia... Ile ty przeszłaś – rozkładał bezradnie ręce ojciec Salvador... Może jest jeszcze nadzieja, że twoja córka żyje?
- Nie sądzę. Jeżeli wpadła w ręce ludzi Ricardo, ten bez mrugnięcia powieką na pewno kazał ją zabić. Ten bydlak nie wie, że żyję... Teraz wróciłam się z nim zmierzyć i dowiedzieć się co stało się z moją córką. Jeżeli nie żyje, to chciałabym chociaż odwiedzić jej grób – zasmuciła się kobieta.
- Pomogę ci w odkryciu prawdy. Musisz wnieść oskarżenie przeciwko Sandovalowi. To zwykły przestępca. Pomoże ci komendant policji Arturo Peralta. Znam go. To dobry człowiek...
- Może i dobry, ale nikomu bym tu nie ufała. Od lat Ricardo miał powiązania z wieloma przekupnymi ludźmi, miał w ręku policję. Walczyć z nim to jak zmagać się z wiatrakami...
- Ale musisz spróbować. Należy wsadzić go do więzienia. Założę się, że maczał też palce w śmierci Alejandra De La Fuente i jego żony...
- Póki co chcę poznać prawdy o mojej córce. Gdyby tak żyła... Gdybym mogła ją poznać i chociaż dotknąć. To niestety raczej niemożliwe – stwierdziła Liliana...
- Nie słyszeliśmy, że została zabita. Może więc istnieje jeszcze nadzieja? Nie trać wiary w Boga. Może twoja córka wychowywała się w innej rodzinie i wyrosła na młodą, piękną dziewczynę? Może jest nawet bliżej niż myślisz? – uśmiechnął się ksiądz przytulając załamaną kobietę...

Kilka godzin później.

Mieszkanie braci Munos.

- Kogo licho niesie? – zdziwił się Sergio słysząc dzwonek do drzwi...
- Otworzę – powiedziała Caridad.

Po chwili okazało się, że gośćmi są Carlos z Adrianem i Caroliną.

- Pan Carlos. Miło pana widzieć...
- Przyjechałem do Gustavo i Sergia. Mam ze sobą gości...
- Proszę wejść...
- Co cię do nas sprowadza przyjacielu? – spytał Gustavo spoglądając na przyjaciela oraz jego towarzyszy.
- Wpadłem ze znajomymi którzy potrzebują pomocy. Mam nadzieję, że wy znający okolicę poradzicie im w kilku sprawach – stwierdził Carlos.
- Naturalnie, że tak. Nie ma problemu – ucieszył się Sergio.

Widok tak pięknej dziewczyny od razu go ucieszył. Po chwili jednak uśmiech zszedł z jego twarzy. Przyrzekł sobie, że od poznania Mariny przestanie być kobieciarzem...

- To mój znajomy Adrian Gomez. A to jego córka i moja przyjaciółka Carolina – powiedział Carlos.
- Miło mi – panowie uścisnęli dłonie... Bracia przypomnieli sobie opowieści Carlosa o przepięknej Carolinie.
- A więc to jest ta twoja Carolina. Piękna dziewczyna. Nic nie zmyślałeś brachu – śmiał się Sergio.
- Uspokój się – szturchnął go Gustavo dając do zrozumienia, że takie komentarze są nie na miejscu przy ojcu dziewczyny oraz dlatego, że Carolina nie była przecież dziewczyną Carlosa.
- Cieszę się, że mogę poznać najlepszych przyjaciół
Carlosa – stwierdziła Carolina szeroko się uśmiechając. Mężczyźni wpadli jej w oko, również ciężko było jej wybić sobie z głowy słabość do mężczyzn...
- Usiądźcie proszę. Na pewno się czegoś napijecie, prawda? – spytała Caridad.
- Nie chcemy sprawiać kłopotu – powiedział zakłopotany Adrian.
- Żaden kłopot. Zaraz coś przyszykuję...
- A więc przejdźmy do rzeczy – zaproponował Carlos i po chwili zaczęli rozmawiać...

Stolica.

Dwaj mężczyźni wprowadzili do ciemnego pomieszczenia osobę, którą okazał się być sędzia Barrios.

- Jestem urzędnikiem państwowym. Czemu mnie tak traktujecie? Uwolnijcie mnie! – obruszył się sędzia.
- Zostawcie go już! Nie awanturuj się gdy rozmawiasz ze swoimi przyjaciółmi – powiedział tajemniczy mężczyzny siedzący przy biurku...
- Przyjaciele tak mnie nie traktują...
- Zapominasz się Jose Luis... Nie odzywasz się do nas, więc my byliśmy zmuszenie porozmawiać z tobą...
- Nie wiem o co panu chodzi...
- Nie udawaj, że się nie znamy. Skończy się twoje lenistwo... Musisz zacząć działać. Zostaniesz dobrze wynagrodzony...
- Wynagrodzony? Jak sowicie?
- Oj sowicie – śmiał się mężczyzna. Musisz jednak wydać pewien istotny werdykt.
- Kogo mam skazać?
- Nie udawaj błazna. Dobrze wiesz o co chodzi. Znajdziesz pretekst aby hacjendę rodziny De La Fuente w Coralos prawnie przejęli Ricardo Sandoval, Esperanza Guzman i Manuel Rodriguez.
- To będzie trudne, bo niby z jakiej racji ci panowie mają przejąć hacjendę? Już prędzej powinna ja mięć Esperanza Guzman...
- O widzę, że orientujesz się w temacie. Esperanza wskoczyła ci do łóżka i liczysz na korzyści. Masz zrobić to co ci karzę. Dostaniesz mnóstwo pieniędzy i będziesz mógł liczyć na naszą ochronę. W innym razie zginiesz...
- Zrobię to o co pan mnie prosi. Niedługo hacjenda trafi we właściwe ręce...
- Doskonale. Możesz odejść. Odprowadźcie go do wyjścia... Co za kretyn... Oby wywiązał się z zadania, bo mam dość czekania. Tyle lat chciałem przejąć ziemię tej przeklętej rodziny i w końcu mi się uda – pomyślał zadowolony mężczyzna...

Mieszkanie Arturo.

- Jestem przekonany, że Esperanza coś knuje. Mam nadzieję, że nikt mnie nie śledził. Powiedziałem, że mieszkam w hotelu, ale zaproponowano mi mieszkanie w hacjendzie, więc zgodziłem się na tę propozycję. Będę miał wszystkich na oku. Chciałem ci zdać relację i zaraz tam wracam. Nie chcę aby coś odkryli – powiedział Martin...
- Tu musi być jakiś haczyk skoro pierwsze Esperanza zaproponowała ci zamieszkanie tutaj. Dopiero później zrobiły to dzieci Alejandra, prawda? – spytał zaciekawiony Arturo.
- Tak, to prawda. Esperanza i ja mieliśmy dziś sprzeczkę na dzień dobry. Ona specjalnie chce żebym został aby mnie zgładzić. Tylko czeka na okazję aby mnie załatwić. Ale ja wiem o co jej chodzi i nie dam się zaskoczyć – odparł Martin.
- Uważaj na siebie. Dzisiaj na pogrzebie zauważyłem wiele podejrzewanych rzeczy. Musisz zachować czujność i dowiedzieć się wszystkiego – stwierdził Alejandro. Obym jak najszybciej mógł zobaczyć dzieci... One dalej cierpią...
- Jeszcze ich zobaczysz... Cierpliwości... Zaraz zaraz. A co z twoim testamentem? Kto go ma? Manuel Rodriguez? – spytał komendant.
- Nie, ma go ksiądz Salvador...
- O mój Boże... Będą go chcieli zdobyć i życie księdza może być w niebezpieczeństwie... Co tam naskrobałeś? – spytał Martin.
- Jest tam podział w hacjendzie i firmie po mojej śmierci...
- Zapewne niekorzystny dla Esperanzy i Sandovalów... Będą chcieli znaleźć testament i się go pozbyć. To poważny problem... Musimy skontaktować się z księdzem! Musimy mu powiedzieć co tu się święci...
- Ale on dziś odprawił mój pogrzeb!
- Wiem... Przeżyje szok...
- Dowiedz się kto jest w spisku. Czy Esperanza rzeczywiście działa z Sandovalami. Jeżeli poznamy prawdę to będziemy wiedzieć na czym stoimy – powiedział Alejandro.
- Zrobię co w mojej mocy braciszku aby ci pomóc. Trzymajcie za mnie kciuki – uśmiechnął się Martin...

Hacjenda rodziny Sandovalów.

Esperanza, Manuel, Lucrecia i Simon nie czekając wiele pojechali do Sandovalów aby podzielić się nowinami...

- Ten człowiek działa mi na nerwy. Mieliśmy mnóstwo problemów aby wyrzucić go razem z Manuelem z firmy przed laty – złorzeczyła Lucrecia.
- To prawda. Jest groźniejszy niż Alejandro – dodał Manuel...
- Mnie nie wydaje się groźny. Zawsze był sympatyczny – kpiła Lucrecia.
- Nie odzywaj się lepiej skoro chcesz palnąć coś głupiego – wtrącił Simon...
- Uważam, że przesadzacie. Nie wiecie co on zamierza. Najpierw dowiedzcie się tego, a nie przychodźcie tutaj jak strachliwe gęsi oczekując na pomoc – powiedział Ricardo...
- To twój problem Esperanza i sama sobie go rozwiąż – wtórowała mężowi Isabela.
- Jeżeli Martin dowie się o spisku to będzie to też twój problem
Isabelo – wściekała się Esperanza...
- Nie będziemy usuwać Martina przynajmniej na razie. Priorytetem jest zlikwidowanie Ofelii, zastraszanie Javiera i jego sióstr. Gdy oni opuszczą hacjendę i zrzekną się praw do niej, to samo zrobimy ich wujaszek. Będą solidarni. A wtedy przejmiemy hacjendę i firmę z twoją pomocą Manuelu oraz sędziego ze stolicy. Mamy wszystkie elementy układanki. Dopasujemy ją i nadejdzie w końcu dzień triumfu – cieszył się Ricardo...
- Kiedy zabijecie Ofelię? – spytał Manuel.
- Być może już dzisiaj. Skoro Tobias wypadł z wprawy, to zabije go mój nowy człowiek od mokrej roboty Oskar. Szykuje się kolejny pogrzeb w rodzinie De La Fuente. Cóż za pechowcy z tych ludzi. Szkoda im będzie Ofelii, ale interesy to interesy. W nich nie ma litości...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:17:39 11-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Odcinek z dedykacją dla a_moniak

Pozdrowienia dla takich osób jak: ~~Basia~~, a_moniak oraz *~Lidka*

29 ODCINEK

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Esperanza i Martin wrócili do stołu. Oboje byli zdenerwowani, ale starali się ukryć przed innymi emocje. Nagle Esperanzie wpadł do głowy szalony pomysł. Chciała mieć wroga na wyciągnięcie ręki żeby go potem łatwiej zniszczyć...

- Coś się stało ciociu? – spytała zdziwiona Marina.
- Wszystko w porządku. Chciałem chwilę porozmawiać z Martinem na osobności. Myślę, że może z nami zamieszkać jak dawniej. Co ty na to? Chyba nam nie odmówisz? – zapytała Esperanza uśmiechając się podle do mężczyzny.
- Naturalnie, że tak. Będzie mi bardzo miło – odparł zaskoczony Martin...
- Ciocia ma rację. Musisz z nami zostać. Potrzebujemy cię w tych trudnych chwilach – dodała Soledad...
- One mają rację. Nie masz wyjścia – uśmiechnął się Javier.
- Jak chcecie. Cieszę się, że mogę na was liczyć i dziękuję. Na razie mieszkam w hotelu, ale wyprowadzę się z niego jeszcze dziś...
- My już pójdziemy – stwierdził Gustavo spoglądając na brata.
- Zawsze służymy wam pomocą. Pamiętajcie o tym – dodał Sergio.
- Odprowadzimy was – zaproponowała Soledad.
- Pójdę z tobą – dodała Marina ochoczo podrywając się z krzesła.

Simon i Lucrecia, a także Manuel aż kipieli ze złości widząc umizgi braci Munos do sióstr De La Fuente...

- Rozprawię się z tym Sergiem. Wystarczy, że ten wieśniak powie tylko jedno słowo, a Marina leci do niego jak szalona. Teraz się opanuję, ale następnym razem nie będę taki wyrozumiały – pomyślał Simon...
- Ten Gustavo Munos jest sojusznikiem dla Soledad. To mi się nie podoba. Ricardo powinien mieć go na oku – zamyślił się Manuel...
- Gustavo jest przystojny, ale ten Sergio jest chyba jeszcze ładniejszy. Widzę, że moja kuzynka ma na niego ochotę, ale nic z tego. Zabiorę się do roboty i sprzątnę jej tego przystojniaka sprzed nosa – cieszyła się Lucrecia...

Kościół.

Liliana w spokoju zaczęła opowiadać księdzu Salvadorowi swoją jakże trudną i dramatyczną historię...

- Gdy Ricardo dowiedział się o mojej ciąży kazał mi ją usunąć. Ja jednak odmówiłam czym podpisałam na siebie wyrok śmierci. Ukrywałam się przez wiele miesięcy, ale w końcu musiałam urodzić. Udało mi się to zrobić w sekrecie i urodziłam córkę. Sandoval i jego ludzie byli już jednak na moim tropie. Cudem udało mi się wydostać ze szpitala, byłam słaba i ledwo żywa. Nie zdołali mnie zabić, ale co z tego skoro ktoś porwał moje dziecko... Prawdopodobnie zabito mi córkę, bo słuch o niej zaginął... Pomogli mi życzliwi ludzie, rozpowszechniono plotkę, że zmarłam przy porodzie i Ricardo chyba w to uwierzył. Przez lata mieszkałam w zakonie razem z zakonnicami, pomagałam im. Ostatnio chorowałam, ale teraz mam się dobrze – mówiła Liliana...
- Co za historia... Ile ty przeszłaś – rozkładał bezradnie ręce ojciec Salvador... Może jest jeszcze nadzieja, że twoja córka żyje?
- Nie sądzę. Jeżeli wpadła w ręce ludzi Ricardo, ten bez mrugnięcia powieką na pewno kazał ją zabić. Ten bydlak nie wie, że żyję... Teraz wróciłam się z nim zmierzyć i dowiedzieć się co stało się z moją córką. Jeżeli nie żyje, to chciałabym chociaż odwiedzić jej grób – zasmuciła się kobieta.
- Pomogę ci w odkryciu prawdy. Musisz wnieść oskarżenie przeciwko Sandovalowi. To zwykły przestępca. Pomoże ci komendant policji Arturo Peralta. Znam go. To dobry człowiek...
- Może i dobry, ale nikomu bym tu nie ufała. Od lat Ricardo miał powiązania z wieloma przekupnymi ludźmi, miał w ręku policję. Walczyć z nim to jak zmagać się z wiatrakami...
- Ale musisz spróbować. Należy wsadzić go do więzienia. Założę się, że maczał też palce w śmierci Alejandra De La Fuente i jego żony...
- Póki co chcę poznać prawdy o mojej córce. Gdyby tak żyła... Gdybym mogła ją poznać i chociaż dotknąć. To niestety raczej niemożliwe – stwierdziła Liliana...
- Nie słyszeliśmy, że została zabita. Może więc istnieje jeszcze nadzieja? Nie trać wiary w Boga. Może twoja córka wychowywała się w innej rodzinie i wyrosła na młodą, piękną dziewczynę? Może jest nawet bliżej niż myślisz? – uśmiechnął się ksiądz przytulając załamaną kobietę...

Kilka godzin później.

Mieszkanie braci Munos.

- Kogo licho niesie? – zdziwił się Sergio słysząc dzwonek do drzwi...
- Otworzę – powiedziała Caridad.

Po chwili okazało się, że gośćmi są Carlos z Adrianem i Caroliną.

- Pan Carlos. Miło pana widzieć...
- Przyjechałem do Gustavo i Sergia. Mam ze sobą gości...
- Proszę wejść...
- Co cię do nas sprowadza przyjacielu? – spytał Gustavo spoglądając na przyjaciela oraz jego towarzyszy.
- Wpadłem ze znajomymi którzy potrzebują pomocy. Mam nadzieję, że wy znający okolicę poradzicie im w kilku sprawach – stwierdził Carlos.
- Naturalnie, że tak. Nie ma problemu – ucieszył się Sergio.

Widok tak pięknej dziewczyny od razu go ucieszył. Po chwili jednak uśmiech zszedł z jego twarzy. Przyrzekł sobie, że od poznania Mariny przestanie być kobieciarzem...

- To mój znajomy Adrian Gomez. A to jego córka i moja przyjaciółka Carolina – powiedział Carlos.
- Miło mi – panowie uścisnęli dłonie... Bracia przypomnieli sobie opowieści Carlosa o przepięknej Carolinie.
- A więc to jest ta twoja Carolina. Piękna dziewczyna. Nic nie zmyślałeś brachu – śmiał się Sergio.
- Uspokój się – szturchnął go Gustavo dając do zrozumienia, że takie komentarze są nie na miejscu przy ojcu dziewczyny oraz dlatego, że Carolina nie była przecież dziewczyną Carlosa.
- Cieszę się, że mogę poznać najlepszych przyjaciół
Carlosa – stwierdziła Carolina szeroko się uśmiechając. Mężczyźni wpadli jej w oko, również ciężko było jej wybić sobie z głowy słabość do mężczyzn...
- Usiądźcie proszę. Na pewno się czegoś napijecie, prawda? – spytała Caridad.
- Nie chcemy sprawiać kłopotu – powiedział zakłopotany Adrian.
- Żaden kłopot. Zaraz coś przyszykuję...
- A więc przejdźmy do rzeczy – zaproponował Carlos i po chwili zaczęli rozmawiać...

Stolica.

Dwaj mężczyźni wprowadzili do ciemnego pomieszczenia osobę, którą okazał się być sędzia Barrios.

- Jestem urzędnikiem państwowym. Czemu mnie tak traktujecie? Uwolnijcie mnie! – obruszył się sędzia.
- Zostawcie go już! Nie awanturuj się gdy rozmawiasz ze swoimi przyjaciółmi – powiedział tajemniczy mężczyzny siedzący przy biurku...
- Przyjaciele tak mnie nie traktują...
- Zapominasz się Jose Luis... Nie odzywasz się do nas, więc my byliśmy zmuszenie porozmawiać z tobą...
- Nie wiem o co panu chodzi...
- Nie udawaj, że się nie znamy. Skończy się twoje lenistwo... Musisz zacząć działać. Zostaniesz dobrze wynagrodzony...
- Wynagrodzony? Jak sowicie?
- Oj sowicie – śmiał się mężczyzna. Musisz jednak wydać pewien istotny werdykt.
- Kogo mam skazać?
- Nie udawaj błazna. Dobrze wiesz o co chodzi. Znajdziesz pretekst aby hacjendę rodziny De La Fuente w Coralos prawnie przejęli Ricardo Sandoval, Esperanza Guzman i Manuel Rodriguez.
- To będzie trudne, bo niby z jakiej racji ci panowie mają przejąć hacjendę? Już prędzej powinna ja mięć Esperanza Guzman...
- O widzę, że orientujesz się w temacie. Esperanza wskoczyła ci do łóżka i liczysz na korzyści. Masz zrobić to co ci karzę. Dostaniesz mnóstwo pieniędzy i będziesz mógł liczyć na naszą ochronę. W innym razie zginiesz...
- Zrobię to o co pan mnie prosi. Niedługo hacjenda trafi we właściwe ręce...
- Doskonale. Możesz odejść. Odprowadźcie go do wyjścia... Co za kretyn... Oby wywiązał się z zadania, bo mam dość czekania. Tyle lat chciałem przejąć ziemię tej przeklętej rodziny i w końcu mi się uda – pomyślał zadowolony mężczyzna...

Mieszkanie Arturo.

- Jestem przekonany, że Esperanza coś knuje. Mam nadzieję, że nikt mnie nie śledził. Powiedziałem, że mieszkam w hotelu, ale zaproponowano mi mieszkanie w hacjendzie, więc zgodziłem się na tę propozycję. Będę miał wszystkich na oku. Chciałem ci zdać relację i zaraz tam wracam. Nie chcę aby coś odkryli – powiedział Martin...
- Tu musi być jakiś haczyk skoro pierwsze Esperanza zaproponowała ci zamieszkanie tutaj. Dopiero później zrobiły to dzieci Alejandra, prawda? – spytał zaciekawiony Arturo.
- Tak, to prawda. Esperanza i ja mieliśmy dziś sprzeczkę na dzień dobry. Ona specjalnie chce żebym został aby mnie zgładzić. Tylko czeka na okazję aby mnie załatwić. Ale ja wiem o co jej chodzi i nie dam się zaskoczyć – odparł Martin.
- Uważaj na siebie. Dzisiaj na pogrzebie zauważyłem wiele podejrzewanych rzeczy. Musisz zachować czujność i dowiedzieć się wszystkiego – stwierdził Alejandro. Obym jak najszybciej mógł zobaczyć dzieci... One dalej cierpią...
- Jeszcze ich zobaczysz... Cierpliwości... Zaraz zaraz. A co z twoim testamentem? Kto go ma? Manuel Rodriguez? – spytał komendant.
- Nie, ma go ksiądz Salvador...
- O mój Boże... Będą go chcieli zdobyć i życie księdza może być w niebezpieczeństwie... Co tam naskrobałeś? – spytał Martin.
- Jest tam podział w hacjendzie i firmie po mojej śmierci...
- Zapewne niekorzystny dla Esperanzy i Sandovalów... Będą chcieli znaleźć testament i się go pozbyć. To poważny problem... Musimy skontaktować się z księdzem! Musimy mu powiedzieć co tu się święci...
- Ale on dziś odprawił mój pogrzeb!
- Wiem... Przeżyje szok...
- Dowiedz się kto jest w spisku. Czy Esperanza rzeczywiście działa z Sandovalami. Jeżeli poznamy prawdę to będziemy wiedzieć na czym stoimy – powiedział Alejandro.
- Zrobię co w mojej mocy braciszku aby ci pomóc. Trzymajcie za mnie kciuki – uśmiechnął się Martin...

Hacjenda rodziny Sandovalów.

Esperanza, Manuel, Lucrecia i Simon nie czekając wiele pojechali do Sandovalów aby podzielić się nowinami...

- Ten człowiek działa mi na nerwy. Mieliśmy mnóstwo problemów aby wyrzucić go razem z Manuelem z firmy przed laty – złorzeczyła Lucrecia.
- To prawda. Jest groźniejszy niż Alejandro – dodał Manuel...
- Mnie nie wydaje się groźny. Zawsze był sympatyczny – kpiła Lucrecia.
- Nie odzywaj się lepiej skoro chcesz palnąć coś głupiego – wtrącił Simon...
- Uważam, że przesadzacie. Nie wiecie co on zamierza. Najpierw dowiedzcie się tego, a nie przychodźcie tutaj jak strachliwe gęsi oczekując na pomoc – powiedział Ricardo...
- To twój problem Esperanza i sama sobie go rozwiąż – wtórowała mężowi Isabela.
- Jeżeli Martin dowie się o spisku to będzie to też twój problem
Isabelo – wściekała się Esperanza...
- Nie będziemy usuwać Martina przynajmniej na razie. Priorytetem jest zlikwidowanie Ofelii, zastraszanie Javiera i jego sióstr. Gdy oni opuszczą hacjendę i zrzekną się praw do niej, to samo zrobimy ich wujaszek. Będą solidarni. A wtedy przejmiemy hacjendę i firmę z twoją pomocą Manuelu oraz sędziego ze stolicy. Mamy wszystkie elementy układanki. Dopasujemy ją i nadejdzie w końcu dzień triumfu – cieszył się Ricardo...
- Kiedy zabijecie Ofelię? – spytał Manuel.
- Być może już dzisiaj. Skoro Tobias wypadł z wprawy, to zabije go mój nowy człowiek od mokrej roboty Oskar. Szykuje się kolejny pogrzeb w rodzinie De La Fuente. Cóż za pechowcy z tych ludzi. Szkoda im będzie Ofelii, ale interesy to interesy. W nich nie ma litości...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:18:49 11-08-08    Temat postu:

Tym razem wysłało się aż 3 razy

Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 20:37:05 11-08-08, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:44:01 11-08-08    Temat postu:

super odcineczek
ech chytry plan szykuje Esperanza, pozwala Martinowi na zamieszkanie w hacjendzie...
hehe siostrzczki jakie skore do odprowadzania braci Munos a pozostali kipieją ze złości..
Simon jest wściekły na Sergia, Manuel na Gustava, a Manuel ma ochote na dwóch braci, ale bardziej jej się podoba młodszy z nich...
Liliana opowiedziała historę księdzu Salvadorowi, dużo przeżyła, przynajmniej wszyscy myślą ze nie żyje, a ona myśli ze jej córka nie zyje, i chce się zmierzyć z Ricardem..
hehe fajnie ze Adrian z Caro y Carlos odwiedzili braci Munos, Caro obaj bracia wpadli w oko
hmm ciekawe co to za mężczyzna który chce przekupić sędziego... a sędzia już obiecał ziemie Esperanzie...
testament jest w rękach księdza, Martin musi mu wyjaśnić zaistniałą sytuację, inaczej grozi mu niebezpieczeństwo..
chcą zabić jeszzce dzisiaj Ofelię..
czekam na newik pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:50:52 11-08-08    Temat postu:

Świetny odcinek
O jej Esperanza zaproponowała,żeby Martin zamieszkał razem z nimi..Martin się zgodził Rodzeństwo go potrzebuje i ucieszyli się na wieść,że Martin z nimi zamieszka Ten się nie spodziewał takiej propozycji ze strony Esperanzy Simon i Manuel są zazdrośni a Lucrecia podziwia wygląd braci
Liliana opowiedziała księdzu całą swoją historię.Liliana myśli,że jej córka nie żyje i chce się dowiedzieć co się z nią stało.Ksiądz powiedział,że Lilianie może pomóc Arturo..Dobrze,że ksiądz trochę pocieszył Lilianę,nie powinna być teraz sama..Ważne zadanie ma przed sobą..
Sergia i Gustavo odwiedził Carlos,Carolina i Adrian.Carolina spodobała się Sergiowi no ale on woli Marinę
Bracia mają pomóc Carolinie i Adrianowi Carolinie też spodobali się Gustavo i Sergio
Ktoś kazał sędziemu Barriosowi działać Musi zrobić wszystko,żeby hacjendę De La Fuente przejęli Ricardo,Esperanza i Manuel..
Dostanie za to wynagrodzenie a jeśli tego nie zrobi to zginie..Ten facet kieruje wszystkimi..
Martin wie,że Esperanza coś knuje i nie bez powodu zaproponowała by u nich zamieszkał..Testament Alejandra ma ksiądz Salvador..Muszą go poinformować o wszystkim..
Ricardo nie za bardzo przejmuje się pojawieniem Martina.Isabela uważa,że to problem Esperanzy.Najpierw muszą załatwić Ofelię i zastarszyć Javiera i jego siostry..

Czekam na new Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:52:20 12-08-08    Temat postu:

Super odcinek
Esperanza zaproponowała Martinowi, aby zamieszkał w hacjendzie. Chce go zgładzić. Dzieci ucieszyły się na tą wieść. Będą miały życzliwego człowieka obok siebie. Manuel, Lucresia i Simon są wściekli widząc umizgi braci do Mariny i Soledad. Lucresii podoba się Sergio i chce go odbić Marinie.
Liliana opowiedziała całą swą historię księdzu Salvadorowi. On bardzo jej współczuje i proponuje aby powiedziała o wszystkim Arturowi. On jednak tego nie zrobi bo nikomu nie ufa.
Do Sergia i Gustawa przyjechali Carlos, Adrian i Carolina. Obaj bracia wpadli jej w oko. Oj ciężko będzie jej się zmienić i wybic mężczyzn z glowy i zakończyć romanse.
Sędzia dostanie mnóśtwo pieniędzy aby spowodować, żeby hacjenda przeszła na Esperanzę, Manuela i Ricarda. A tak naprawdę tajemniczy mężczyzna chce te ziemie tylko dla siebie, a ich wszystkich w odpowiednim czasie usunie. Tak mi się wydaje.
Martin jest pzrekonany, że Esperanza coś knuje i zamiszka w hacjendzie aby odkryć jej zamiary a także poznac kto jest wrogiem.
Oj niedobrze. Zbliżają się ostatnie godziny życia Ofelii. Oscar ją zabije jeszcze tego dnia. Dostał polecenia od Ricarda.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 3476
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:52:49 12-08-08    Temat postu:

Wow Widzę że wena twórcza nie opuszcza cię Greg
Odcinki są super !!!
Tyle się dzieje że nie wiem co pisać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:09:42 12-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: ~~Basia~~, a_moniak, Kris oraz *~Lidka*

30 ODCINEK

Kilka godzin później.

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Martin przeprowadził się już do hacjendy. Wiedział, że będzie tu dobrze traktowany jedynie przez Marinę, Soledad i Javiera. Zdawał sobie sprawę, że wojna z Esperanzą dopiero się rozpoczęła. Nie wiedział też co oczekiwać wobec Lucrecii. Zawsze uważał ją za lekkomyślną dziewczynę szukającą wrażeń. Musiał też zwrócić baczną uwagę na Manuela. Ten człowiek zawsze wydawał mu się podejrzany, choć Alejandro był innego zdania. Otaczało go wielu nieprzyjaznych ludzi. On sam musiał się upewnić kto jeszcze działa przeciwko jego własnej rodzinie. Na rodzinnej kolacji zebrali się jedynie Javier z siostrami, Esperanza i Lucrecia. Nawet Esperanza musiała zachować spokój i wciąż grać rolę kobiety przyjaznej i serdecznej wobec przyjazdu Martina, któremu należało zaoferować odpowiednią gościnę...

- Przerażające jest uczucie gdy nie ma się przy sobie ani matki ani ojca – zasmuciła się Marina...
- Masz mnie i resztę rodziny. Zawsze możecie na mnie liczyć. A poza tym jesteście już dorośli. Weźcie się w garść. Dacie radę – odparł Martin...
- Nie rozmawiajmy już o tak smutnych rzeczach – zaproponowała Soledad.
- Moja kuzynka ma rację. Zjedzmy w spokoju – burknęła Lucrecia.
- Cieszymy się z twojego powrotu Martin. Wszystkim nam bardzo cię brakowało – kłamała Esperanza...
- A czemu nie przyszła Ofelia? – zwrócił się do Javiera Martin...
- Bolała ją dziś głowa i wróciła wcześnie do siebie...
- Powinieneś z nią zostać. A może źle się czuje? Może coś się stało? – zauważył Martin...
- O mój Boże... Ofelia, a w zasadzie ja dostałem ostrzeżenie... Ofelia może być w niebezpieczeństwie... Muszę do niej pojechać i to natychmiast – pomyślał zdenerwowany Javier.
- Gdzie idziesz? – zapytała Marina.
- Niedługo wrócę – odparł chłopak szybko wychodząc z hacjendy...
- Ten kretyn może wszystko popsuć. A wszystko przez Martina. Nagadał mu głupot, a Javier w nie uwierzył. A jeżeli coś zobaczy? A jak uratuje Ofelię? Tylko tego nam brakowało – pomyślała wściekła Esperanza...

Tymczasem...

Mieszkanie Ofelii.

Ofelia miała już się kłaść spać gdy nagle usłyszała dziwne szmery, a później nieśmiałe pukanie do drzwi. Bała się otworzyć, ale gdy zdała sobie sprawę co się dzieje było już za późno. Ktoś umiejętnie otworzył drzwi i poradził sobie z zamkiem. Przestraszony dziewczyna zaczęła uciekać, ale jej oprawca stanął przed nią twarzą w twarz w kuchni blokując dostęp do wyjścia. To był Oskar.

- Czego ode mnie chcesz? – spytała przerażona dziewczyna.
- Ja nic. Wypełniam tylko rozkazy. Wybacz, ale to moja praca – odparł mężczyzna rzucając się na dziewczynę i dusząc ją...

Krzyk Ofelii stawał się powoli coraz słabszy...

- Jeszcze zostawię kartkę jak chciał pan Ricardo – pomyślał Oskar wpatrzony w zwłoki dziewczyny...

Mieszkanie Arturo.

- Co tu ksiądz robi o tej porze? – zdziwił się Arturo widząc w drzwiach ojca Salvadora.
- Muszę z tobą porozmawiać... Dlaczego nie widziałem cię na pogrzebie Alejandra? Co z tobą? Czemu nie działasz? Nie kiwnąłeś nawet palcem aby mu pomóc – denerwował się ksiądz...
- Proszę dać mi dojśc do słowa. Muszę coś księdzu powiedzieć... coś ważnego. Nie spodoba się to księdzu, bo to pewnie kolejny mój grzech, ale z drugiej strony cud, więc chyba nie jest tak źle, co?
- O czym ty mówisz? To kolejne twoje kpiny?
- Kto przyszedł Arturo? – spytał nagle Alejandro wychodząc z pokoju...
- O mój Boże... On zmartwychwstał... – powiedział ksiądz na widok człowieka któremu udzielił dziś pogrzebu. Po chwili zemdlał...
- Co się stało ojcze? Proszę się obudzić... To ja Alejandro...
- Mam nadzieję, że nie zamieniliście się rolami i że on nam tu nie wykorkował – westchnął Arturo...

Więzienie.

- Robię co mi pan karze, a wciąż tu siedzę. Kiedy stąd w końcu
wyjdę? – powiedział Pedro na widok swojego rozmówcy...
- Uspokój się. Wszystko w swoim czasie. Mam nadzieję, że przez ten krótki okres gdy Alejandro siedział z tobą w celi, utrudniłeś mu życie jak tylko się dało? – spytał Manuel.
- Naturalnie. Nie siedział tu długo, ale zrobiłem co w mojej mocy aby poczuł miejsce w którym przebywa...
- Szkoda, że tak krótko, ale lepszy rydz niż nic. Alejandro chciał chyba stąd uciec, ale zginął w czasie transportu do szpitala. Biedaczek...
- Zabiliście go?
- Nie my... To był wypadek... Dziwne, nie?
- Nabiera mnie pan...
- Nie wkurzaj mnie Pedro! Miej nadzieję, że jeszcze się przydasz nam kiedyś. To trochę forsy. Przyda ci się jeszcze w więzieniu. Na wolności dostaniesz więcej. Będziesz mi wtedy potrzebny...
- Dziękuję panie Rodriguez – ucieszył się Pedro.
- Zmiataj stąd! Nie chcę budzić podejrzeń. Nienawidzę tego miejsca. Będziemy w kontakcie – powiedział wychodząc Manuel.
- Zdobędę kupę szmalu pracując dla tego Manuela. Wyjdę stąd i wreszcie stanę na nogi...
- Co za kretyn... Ale może mi się przydać. Będę potrzebował ochrony gdy Ricardo lub inni nie zechcą się zgodzić na moje warunki. Będzie jak wierny pies...

Mieszkanie braci Munos.

- Robisz wszystko co ta panienka zechce Carlos – powiedział Sergio.
- Mój brat ma rację. Nie można dać się tak zniewolić kobiecie. Wiem, że jest piękna, ale nie możesz być jak na smyczy – dodał Gustavo.
- Dajcie spokój. To tylko przysługa dla niej i jej ojca – odparł Carlos...
- Jasne... Przysługa? Żeby ona cię jeszcze za to kochała... Trochę mi cię szkoda, ale cóż zrobić. Ja jestem w podobnej sytuacji. Też nie wiem czy dziewczyna którą kocham coś do mnie czuje – zmartwił się Sergio...
- Zaraz się popłaczę – kpił Gustavo.
- Ty też masz kogoś na oku, nie udawaj...
- Może i mam, ale nie użalam się nad sobą jak ty. A wracając do Caroliny i jej ojca. Po tej rozmowie dalej nie bardzo wiem po co oni tu przyjechali – stwierdził Gustavo...
- Nikt tego nie wie. Też mnie ciekawi jaki cel im przyświeca i po co tu wrócili. Jedno jest pewne – dla nich to sprawa życia lub śmierci – powiedział Carlos...

Tymczasem...

Carolina i Adrian obserwowali z daleka ziemie rodziny Sandovalów. Nagle zauważyli znajomą twarz. To był Tobias.

- Uważaj! On nie może nas zobaczyć! To jeden z ludzi Ricarda. Był jednym z napastników który przeżył włamanie do naszego domu – szepnął na ucho córce Adrian...
- To pewnie prawa ręka Sandovala. Widać, że pilnuje granic ziem swojego szefa. On i jego ludzie. Będziemy musieli tu wrócić jutro. Jest niebezpiecznie – odparła Carolina.
- Wiem o tym... Wracajmy...
- A ta kobieta co tu robi? Też szuka Sandovala? – śmiała się Carolina.

Tą kobieta była oczywiście Liliana...

- Dorobił się tylu pieniędzy, tylu ziem... a to wszystko splamione jest krwią i nieczystymi interesami. Ten podły drań będzie się musiał ze mną zmierzyć – pomyślała Liliana...

Mieszkanie Arturo.

- Już dobrze? Nieźle nas ksiądz wystraszył – powiedział komendant widząc, że ojciec Salvador dochodzi powoli do siebie...
- Czy on naprawdę żyje? – spytał zdumiony ksiądz patrząc na Alejandra.
- Żyje i ma się dobrze – odparł Alejandro...
- A więc jednak mu pomogłem, a ksiądz we mnie nie wierzył. Spełniłem dobry uczynek. Uniknę spowiedzi? – pytał zaciekawiony Arturo.
- Odprawiłem dzisiaj twój pogrzeb! Wszyscy myślą, że nie żyjesz! Twoje dzieci są w żałobie! Czemu im nie powiesz prawdy? Co z tobą?
- Nie mogę tego zrobić póki nie odkryję prawdy! Muszę znaleźć winnych i się zemścić! A jako martwy mam ku temu szansę!
- To jest chore... Nie możesz tak postępować!
- Wiem, ale muszę. Pozostaje jeszcze jedna kwestia...
- Jaka?
- Mój testament który jest u księdza – wyznał Alejandro... Musimy o tym porozmawiać...

Mieszkanie Ofelii.

Javier zauważył, że drzwi są otwarte. Zdenerwowany szybko wbiegł do mieszkania i po chwili znalazł swoją dziewczynę w kuchni. Leżała bezwładnie na podłodze. Javier poznał od razu, że została uduszona. Nic nie mógł już zrobić. Zauważył też kartkę...

- Ostrzegałem cię, ale ty jesteś uparty. Twoja Ofelia nie żyje. Następne będą twoje siostry abyś mógł zobaczyć jak się cierpi od środka. Lepiej wynieś się z hacjendy póki jeszcze możesz. Inaczej nie unikniesz kolejnych ofiar. Ty przeżyjesz, ale będziesz patrzył jak giną inne najbliższe ci osoby...

Javier był roztrzęsiony i załamany. Nie wiedział co robić. Czuł, że świat się dla niego zawalił...

- Ile jeszcze musimy wycierpieć? Dlaczego to spotyka naszą rodzinę? Dlaczego? Co za przeklęte fatum... Jesteśmy chyba przeklęci... Czy zły los się w końcu od nas odwróci? Co złego zrobiła Ofelia, że ją tak bestialsko zabito? – załamał się Javier płacząc nad ciałem dziewczyny...

Hacjenda rodziny Sandovalów.

- Wypełniłem zadanie – powiedział Oskar. Dziewczyna nie żyje...
- Szybko to zrobiłeś, ale bardzo dobrze. To chyba decydujący cios. Nie podniosą się po nim – cieszył się Ricardo. Teraz hacjenda będzie moja, a ci kretyni w końcu się stąd wyniosą.
- Masz rację kochanie. Czas na decydujący krok. Coś czuję, że
żałoba u De La Fuente będzie trwać w nieskończoność – dodała Isabela...
- Maria Emilia, Alejandro, a teraz Ofelia. Jeżeli nie chcą więcej trupów niech stąd odejdą póki mają wybór. A gdyby mieli inne plany to tego pożałują...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Marina otrzymała telefon od Javiera. Wiedziała już co się stało...

- Czemu masz taką minę? – spytała ją Soledad...
- Dzwonił Javier z mieszkania Ofelii – tłumaczyła Marina.
- Nie wróci na noc? Pewnie u niej zabawi dłużej...
- Ofelia... Ona nie żyje...
- Co takiego?
- Ktoś ją zamordował... Została uduszona...
- Na szczęście ten kretyn nie zdążył na czas. Mój cel jest już na wyciągnięcie ręki – powiedziała Esperanza słysząc rozmowę... Wreszcie wygrałam. Po tylu latach starań to wszystko będzie moje...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 21:16:56 12-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 3476
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:23:57 12-08-08    Temat postu:

No i proszę Esperanza ma kłopoty...
Ale znając ją znowu coś uknuje i będzie ok
Ciekawe tylko czy jej się uda zdobyć majątek De La Fuente ?
Ofelia nie żyje...więc może jej się uda
Ciekawe co ma zamiar zrobić Liliana????
Zobaczymy co nam Greguś napiszę ale sądzę że będzie się jeszcze dużo działo...
Czekam na kolejne odcinki
Buziaczki ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:37:08 12-08-08    Temat postu:

supcio odcinek jak zawsze
no i Martin wprowadził się do hacjendy, ciekawe jak b edzie mu się układać z Esperanzą, hehe..
Ofelia jest w niebezpieczeństwie, Javier do niej jedzie...
o rety, Ofelia została uduszona przez Oscara.. a ten zostawił jeszcze jakąś karteczkę...
hehe księdzu ukazał się Arturo z Alejndrem, na widok tego drugiego zemdlał..
oo Manuel kontaktuje się z Pedrem-więźniem z który siedział Alejnadro...
kurczę caro z Adrianem są tak blisko ziem Sandovalów, to niebezpieczne i pomyśleż że w tym samym czasie i miejscu przebywa też Liliana....
dobrze że Arturo z Alejndrem opowiedzieli wszystko księdzu..ciekawe co teraz z tym testamentem...
masakra z tą śmiercią Ofelii, i to ostrzeżenie że następne będą siostry de la Fuente...
jejku u nich ta żałoba chyba nigdy się nie kończy...
czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:39:20 12-08-08    Temat postu:

Super odcinek, zresztą jak zwykle.
Ofelia nie żyje. Oscar ją zamordowal. Javier przyjechał do mieszkania, ale było już za późno. Jest zrozpaczony, zabito jego narzeczoną. Żal mi go
Ksiądz przyszedł do Artura i zobaczywszy Alejandra zemdlał. Bali się, ze mógł wykorkować. Jak się ocknąl powiedział, że powinien dzieciom powiedzieć, że żyje. Ale oni powiedzieli, ze tak będzie lepiej, bo trzeba się dowiedzieć kto jest wrogiem ich rodziny.
Carolina i Adrian obserwowali dom Sandovalów. Była tam także Liliana. Carolina ją widziała, nie wie że to jej matka.
Javier zadzwonił i zawiadomil siostry, że Ofelia nie żyje. W rodzinie będzie kolejna żałoba. Esperanza jest zadowolona.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Liddy
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 13299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:36:19 12-08-08    Temat postu:

Super odcinek
Jakie słowa wypowiedziała Esperanza Że wszystkim brakowało Martina i dobrze,że z nimi jest.Ale kłamie i udaję dobrą Martin dobrze powiedział,że Javier powinien zostać z Ofelią skoro źle się czuła..Javier przypomniał sobie o ostrzeżeniu..Oby nie było już za późno..
Niestety Za późno..Oscar zabił Ofelię To straszne
Ksiądz dowiedział się,że Alejandro żyje i jak zareagował na widok Alejandra..Po prostu zemdlał..
Manuel odwiedził Pedra w więzieniu.Pytał czy w miare możliwościi uprzykrzał życie Alejandrowi..
Ooo Gustavo i Sergio uświadamiają Carlosowi,że jest na każde zawołanie Caroliny No co poradzić w koncu się zakochał Carolina i Adrian obserwują ziemie Sandovalów..Carolina zobaczyła Lilianę..Nie wie kim jest ta kobieta..
Ksiądz już wie wszystko,miał trochę pretensji do Alejandra,że ukrywa ten fakt przed swoimi dziećmi..
Javier znalazł Ofelię I ten list..Ciekawe co teraz zrobi..Czy będzie chronił siebie i siostry? Opuści hacjendę??
Oskar zameldował się,że zabił Ofelię..Ricardo się cieszy..
Marina i Soledad dowiedziały się o śmierci Ofelii..Esperanza się cieszy

Czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:36:19 13-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: ~~Basia~~, a_moniak oraz *~Lidka*

31 ODCINEK

Kilka dni później.

Zdawać by się mogło, że rodzina De La Fuente i jej najbliżsi nigdy nie unikną tragedii i niesprawiedliwości jakie otrzymują od losu. Rozpacz i olbrzymie cierpliwie wkradły się w serca Mariny, Soledad i Javiera. Najpierw śmierć ich matki, później aresztowanie ich ojca, śmierć ojca w wypadku i na koniec zamordowanie Ofelii. Javier wiedział, że ojciec miał rację. On mu nie wierzył, a tymczasem wszystko się sprawdziło. Ktoś chce zniszczyć jego rodzinę i wygnać ją z Coralos. A wszystko przez żądzę władzy i pieniędzy. Po pogrzebie Ofelii czekała go trudna decyzja. Ukrył on bowiem przed siostrami istnienie listu i pogróżek. A teraz musiał w końcu wyznać im prawdę. Czy ugiąć się przed szantażem czy walczyć o swoje? Javier zdawał sobie jednak sprawę, że tu nie chodzi tylko o jego życie, lecz o życie Mariny i Soledad. Nie chciał aby skończyły tak samo jak Ofelia. Tymczasem wrogowie rodziny czekali tylko na moment do zadania decydującego ciosu. Sędzia Barrios znów pojawił się w Coralos i gościł
u Sandovalów. Każdy ze wspólników wiedział, że nadszedł ten upragniony moment triumfu. Na szczęście rodzeństwo De La Fuente mogło liczyć na Martina który powoli zaczął rozumieć co się wokół niego dzieje. Niestety było już za późno. Sprawy przybrały błyskawiczny obrót. Nawet Martin, Alejandro i Arturo nie wiedzieli co się teraz wydarzy...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

- Chciałbym z wami porozmawiać póki nie ma innych członków
rodziny – powiedział Martin na widok Mariny, Soledad i Javiera.
- Oczywiście wujku. O co chodzi? – spytała Marina.
- Dobrze, że jesteście tylko wy. Nie chciałbym rozmawiać przy Esperanzie ani Lucrecii. Musimy jednak poważnie porozmawiać...
- Ale o czym? – zdziwiła się Soledad...
- O tym co się dzieje w naszej rodzinie. To nie przypadek. Sądzę, że jacyś ludzie chcą przejąć majątek i nasze ziemie. Dlatego zabili Marię Emilię, wrobili Alejandra, a ostatnio zlikwidowali też Ofelię aby nas przestraszyć...
- Ten wypadek ojca to na pewno też ich sprawka! Co mamy robić? – zapytał Javier.
- Jak to co mamy robić? Będziemy czujni. Nikt nam nie odbierze tego co nasze – powiedziała stanowczo Marina.
- Masz rację. To prawdopodobnie Sandovalovie stoją za tym aby odebrać wam ziemię i was zniszczyć. Nie możemy dać się im pokonać – wtórował jej Martin.
- Jest jednak coś o czym nie wiedzie – wyznał Javier...
- O czym nie wiemy? – spytała przerażona Soledad...
- Śmierć Ofelii to tylko i wyłącznie moja wina... Już wcześniej dostawałem pogróżki, że może jej się stać krzywda. Dlaczego ją wczoraj zostawiłem samą? To się na mnie zemściło...
- Jakie pogróżki?
- Nie chciałem wam o tym mówić, ale muszę... Dostałem kartkę z informacją o tym, że mogą zabić Ofelię. A gdy ona zginęła pojawiła się kolejna... Jeżeli nie wyniesiemy się z hacjendy, to zabiją też was – wyznał Javier...
- To nie są żarty. Musimy działać – powiedział zdenerwowany Martin...

Mieszkanie Arturo.

- To złe co robisz. Twoje dzieci wciąż żyją w nieświadomości. Odprawiłem twój pogrzeb, a ty żyjesz – załamywał ręce ksiądz Salvador.
- Nie teraz proszę księdza. Ma ksiądz ten mój testament? – zapytał Alejandro.
- Tak...
- Pewnie będziesz go musiał skorygować, co? – śmiał się Arturo.
- Ale po co ci twój testament skoro ty żyjesz? Czemu prowadzicie taką farsę! – ksiądz nie mógł uwierzyć w to co się dzieje...
- To nie farsa, lecz niebezpieczna gra w której każdy z nas jest zagrożony. Dobrze, że ksiądz nam pomaga. Tak trzeba – zapewniał komendant...
- Lepiej żeby ten testament był w moich rękach. Jeżeli dowiedzą się, że ksiądz go ma zechcą go wykraść, spalić lub całkowicie zmienić i spreparować. Ricardo Sandoval jest zdolny do wszystkiego. Wyjdę z cienia w odpowiednim momencie. Najważniejsze aby z ukrycia pomóc moim dzieciom. Im nie może stać się krzywda – powiedział Alejandro.
- Dokładnie tak. Nie wiadomo co planują jego wrogowie. Lepiej nie dawać im kolejnych atutów do ręki. Dla nich lepiej, że Alejandro nie żyje. Uśpiwszy ich czujność, powróci ze zdwojoną siłą. Wiem, że jego dzieci cierpi, ale przetrzymają ten okres i będą silniejsze. A potem razem z ojcem pokonają wrogów którzy doprowadzili do śmierci Marii Emilii, wrobienia w zabójstwa Alejandra oraz śmierci dziewczyny Javiera. Tak będzie – stwierdził Arturo...

Mieszkanie Manuela.

- Ależ potężną broń mam w rękawie – pomyślał zadowolony Manuel patrząc na dokumenty jego nieświadomie podpisał mu kiedyś Alejandro. Obok dokumentu w którym przejmuje on pełnomocnictwa w firmie De La Fuente były także inne. Wśród nich ten najcenniejszy, który Manuel ukrywał także przed swoimi wspólnikami...
- Ten kretyn nie przeczytał tego co najważniejsze. Podpisał swój biznesowy akt śmierci...

Manuel bacznie przyglądał się dokumentowi i kilkakrotnie czytał go z wielką dumą na twarzy...

- Od dziś Manuel Rodriguez staje się właścicielem hacjendy należącej poprzednio do Alejandra i Marii Emilii De La Fuente oraz wszystkich podległych jej ziem w Coralos... Jak to pięknie brzmi. Dałem mu to pod nos do podpisania. Wiele ryzykowałem, ale on za bardzo mi ufał. Nie ma tu mowy o reszcie wspólników chociaż początkowo będę musiał podzielić się z Ricardem i Esperanzą. Dopóki nie będę miał ludzi aby wyeliminować ich z gry... Oby poparto mnie w stolicy. Za dużo tych śmiałków co do tych ziem. I do tego jeszcze dochodzi ta idiotka Lucrecia... Jakoś sobie z nią poradzę – pomyślał Manuel...
- Witaj skarbie – powiedziała... Lucrecia, pojawiając się nagle w jego mieszkaniu.
- Czego chcesz? Tego co zawsze?
- Nie dzisiaj. Jestem wyczerpana.
- Całe szczęście, bo ja też...
- Chcę wiedzieć jakie są twoje plany kotku... Nie zapomnij mnie w nich uwzględnić... Dobrze wiesz, że wciąż czekają na rozmowę ze mną w stolicy. Nie próbuj się mnie pozbyć. Razem zajdziemy dalej niż osobno...
- Tylko nie to... Razem z nią zajdę raczej do piekła – westchnął Manuel...

Tymczasem...

Simon wraz ze swoimi ludźmi doglądali interesów. Tym razem nadeszła kolejna dostawa narkotyków.

- Dzięki ochronie Ricarda nigdy nikt się nie dowie co się w tym miasteczku dzieje – cieszył się Simon.
- To prawda. Jesteście dobrze chronieni – przyznał Tobias.
- Powiedz mi coś Tobias. Dlaczego od kilku tygodni nadzorujesz i pomagasz mi w interesach? O ile się nie mylę miałeś lepszą i bardziej płatną robotę u Ricarda...
- To prawda, ale...
- Ale co? Nawaliłeś?
- Szef tak uznał. Teraz wynajął niby lepszego zabójcę ze stolicy. Ja mu podpadłem, bo nie znalazłem pewnej osoby którą miałem odszukać choć byłem blisko... Nie dał mi jednak drugiej szansy. Założę się jednak, że ten Oskar czy jak mu tam też jej nie odnajdzie...
- Skąd ta pewność? Może jest rzeczywiście lepszy?
- Zostałem zdegradowany i tyle. Wciąż jednak jestem przydatny i będę pracował dla pana Sandovala. On o mnie nie zapomni. Przynajmniej mam taką nadzieję...
- Zawsze byłeś dobrym pracownikiem. Zabiłeś Marię Emilię i masz na sumieniu wiele innych zbrodni. Tego nie da się przekreślić. Założę się, że ten Oskar jest tylko na jakiś czas. Wrócisz do łask Ricarda już wkrótce. Gwarantuję ci to – stwierdził Simon...

Mieszkanie Caroliny i Adriana.

- To mieszkanie to strzał w dziesiątkę. Co chwilę zmieniamy lokum, ale tu jest ładnie i tanio. Podoba mi się tu – przyznała Carolina.
- Mnie również – odparł spoglądający przez okno Adrian.
- Coś się stało tato?
- Zauważyłem jakąś kobietę. Chyba z nią coś nie tak. Chodzi bez celu, chyba się źle czuje...
- Dziwne...

Liliana szła właśnie tą drogą. Również jeszcze nie zdecydowała się na spotkanie z Ricardem. Niezbyt wiele dowiedziała się na temat swojej córki. Praktycznie nic. Brak wiadomości wyraźnie ją przybił. Cały czas myślała jak poznać prawdę. Była wyczerpana, a jej niezbyt dobre zdrowie znów dało o sobie znać. Nagle zemdlała blisko domu Caroliny i Adriana...

- Co się pani stało? – szybko podbiegł po kobiety Adrian.
- Nic mi nie jest – odpowiedziała po chwili cudzenia Liliana...
- Carolina pomóż mi. Ta kobieta musi się położyć. Weźmiemy ją do domu...
- Nic mi nie jest... Nie chcę sprawiać kłopotu. To było tylko zemdlenie.
- To żaden kłopot. Pomożemy pani...

Hacjenda rodziny Sandovalów.

- Myślę, że ten uparciuch Javier w końcu zrozumie o co idzie gra i pójdzie po rozum do głowy. Wyjedzie z siostrami i zapomni o tych ziemiach – wyznał Ricardo.
- Oby miał pan rację, bo inaczej nie będzie tak łatwo orzec werdykt w tej sprawie – powiedział sędzia Barrios.
- Dlaczego? Ty tu jesteś najsprawiedliwszym człowiekiem i dla ciebie nie ma trudnych werdyktów – śmiała się Esperanza.
- Widzę, że już są na ty. Pewnie ta stara dzi**a się z nim nie jeden raz przespała – pomyślała Isabela.
- Oficjalnie sędzia przekaże hacjendę w twoje ręce jako jedynej odpowiedniej ku temu osobie po śmierci twojej siostry i szwagra. To oczywiste. Potem już podzielimy się łupami...
- A co z Manuelem i Lucrecią?
- Jeszcze zobaczymy. Manuel to mój wspólnik, ale nie ufam mu. Jest sprytny i może nas wykiwać. Lepiej być ostrożnym. Póki co musimy przejąć hacjendę. Niedługo złożymy wizytę rodzeństwu De La Fuente... – stwierdził Ricardo
- Nie zapominaj o Martinie... – zasugerowała Esperanza.
- Będzie musiał odejść z nimi. Jeżeli tak się go boisz to go po prostu zabij i nie będzie już ci stwarzał problemów – powiedział Ricardo uśmiechając się do Esperanzy...

Tymczasem...

Marina umówiła się z Sergiem na spotkanie niedaleko jej hacjendy. Chłopaka zaskoczyła wizyta dziewczyny w jego domu. Czuł, że śni. Z drugiej jednak strony nie wiedział czego oczekiwać po spacerze z nią i rozmowie...

- Musiałam się z tobą spotkać. Znowu przeżywamy trudne chwile... zresztą dobrze o tym wiesz. Koszmar chyba nigdy się nie skończy – załamała się Marina...
- Nie mów tak... Zły los w końcu się od was odwróci – odparł Sergio wpatrując się w swoją ukochaną.
- Wspaniale, że mam takiego przyjaciela...
- Przyjaciela – westchnął chłopak...
- Sądzę, że nawet coś więcej niż przyjaciela...
- Jak to?
- Jeszcze nie zdecydowałam się co odpowiedź na oświadczyny Simona. Zresztą jedna tragedia za drugą spowodowały, że wszyscy zapomnieli o naszym związku i o tej sprawie. Teraz wiem jeszcze bardziej, że nie chcę za niego wychodzić z prostego powodu...
- Chodzi o żałobę... Rozumiem cię doskonale...
- Nie... Tym powodem jesteś ty...
- Co ty mówisz? To niemożliwe – nie dowierzał szczęśliwy Sergio...
- Nie kocham Simona i nigdy go nie pokocham. Zakochałam się w tobie Sergio. Od początku tak było, ale dopiero teraz mogę ci to wyznać...
- Wiesz, że ja też cię kocham... To jak jakaś bajka... Nie mogę w to uwierzyć...
- To uwierz – uśmiechnęła się dziewczyna...

Po chwili szczęśliwi i zakochani zaczęli się całować. To był najszczęśliwszy dzień w ostatnim jakże trudnym czasie dla Mariny. Także Sergio uwierzył, że jeszcze nie wszystko stracone i że w końcu spełniło się jego marzenie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:37:17 13-08-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: ~~Basia~~, a_moniak oraz *~Lidka*

31 ODCINEK

Kilka dni później.

Zdawać by się mogło, że rodzina De La Fuente i jej najbliżsi nigdy nie unikną tragedii i niesprawiedliwości jakie otrzymują od losu. Rozpacz i olbrzymie cierpliwie wkradły się w serca Mariny, Soledad i Javiera. Najpierw śmierć ich matki, później aresztowanie ich ojca, śmierć ojca w wypadku i na koniec zamordowanie Ofelii. Javier wiedział, że ojciec miał rację. On mu nie wierzył, a tymczasem wszystko się sprawdziło. Ktoś chce zniszczyć jego rodzinę i wygnać ją z Coralos. A wszystko przez żądzę władzy i pieniędzy. Po pogrzebie Ofelii czekała go trudna decyzja. Ukrył on bowiem przed siostrami istnienie listu i pogróżek. A teraz musiał w końcu wyznać im prawdę. Czy ugiąć się przed szantażem czy walczyć o swoje? Javier zdawał sobie jednak sprawę, że tu nie chodzi tylko o jego życie, lecz o życie Mariny i Soledad. Nie chciał aby skończyły tak samo jak Ofelia. Tymczasem wrogowie rodziny czekali tylko na moment do zadania decydującego ciosu. Sędzia Barrios znów pojawił się w Coralos i gościł
u Sandovalów. Każdy ze wspólników wiedział, że nadszedł ten upragniony moment triumfu. Na szczęście rodzeństwo De La Fuente mogło liczyć na Martina który powoli zaczął rozumieć co się wokół niego dzieje. Niestety było już za późno. Sprawy przybrały błyskawiczny obrót. Nawet Martin, Alejandro i Arturo nie wiedzieli co się teraz wydarzy...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

- Chciałbym z wami porozmawiać póki nie ma innych członków
rodziny – powiedział Martin na widok Mariny, Soledad i Javiera.
- Oczywiście wujku. O co chodzi? – spytała Marina.
- Dobrze, że jesteście tylko wy. Nie chciałbym rozmawiać przy Esperanzie ani Lucrecii. Musimy jednak poważnie porozmawiać...
- Ale o czym? – zdziwiła się Soledad...
- O tym co się dzieje w naszej rodzinie. To nie przypadek. Sądzę, że jacyś ludzie chcą przejąć majątek i nasze ziemie. Dlatego zabili Marię Emilię, wrobili Alejandra, a ostatnio zlikwidowali też Ofelię aby nas przestraszyć...
- Ten wypadek ojca to na pewno też ich sprawka! Co mamy robić? – zapytał Javier.
- Jak to co mamy robić? Będziemy czujni. Nikt nam nie odbierze tego co nasze – powiedziała stanowczo Marina.
- Masz rację. To prawdopodobnie Sandovalovie stoją za tym aby odebrać wam ziemię i was zniszczyć. Nie możemy dać się im pokonać – wtórował jej Martin.
- Jest jednak coś o czym nie wiedzie – wyznał Javier...
- O czym nie wiemy? – spytała przerażona Soledad...
- Śmierć Ofelii to tylko i wyłącznie moja wina... Już wcześniej dostawałem pogróżki, że może jej się stać krzywda. Dlaczego ją wczoraj zostawiłem samą? To się na mnie zemściło...
- Jakie pogróżki?
- Nie chciałem wam o tym mówić, ale muszę... Dostałem kartkę z informacją o tym, że mogą zabić Ofelię. A gdy ona zginęła pojawiła się kolejna... Jeżeli nie wyniesiemy się z hacjendy, to zabiją też was – wyznał Javier...
- To nie są żarty. Musimy działać – powiedział zdenerwowany Martin...

Mieszkanie Arturo.

- To złe co robisz. Twoje dzieci wciąż żyją w nieświadomości. Odprawiłem twój pogrzeb, a ty żyjesz – załamywał ręce ksiądz Salvador.
- Nie teraz proszę księdza. Ma ksiądz ten mój testament? – zapytał Alejandro.
- Tak...
- Pewnie będziesz go musiał skorygować, co? – śmiał się Arturo.
- Ale po co ci twój testament skoro ty żyjesz? Czemu prowadzicie taką farsę! – ksiądz nie mógł uwierzyć w to co się dzieje...
- To nie farsa, lecz niebezpieczna gra w której każdy z nas jest zagrożony. Dobrze, że ksiądz nam pomaga. Tak trzeba – zapewniał komendant...
- Lepiej żeby ten testament był w moich rękach. Jeżeli dowiedzą się, że ksiądz go ma zechcą go wykraść, spalić lub całkowicie zmienić i spreparować. Ricardo Sandoval jest zdolny do wszystkiego. Wyjdę z cienia w odpowiednim momencie. Najważniejsze aby z ukrycia pomóc moim dzieciom. Im nie może stać się krzywda – powiedział Alejandro.
- Dokładnie tak. Nie wiadomo co planują jego wrogowie. Lepiej nie dawać im kolejnych atutów do ręki. Dla nich lepiej, że Alejandro nie żyje. Uśpiwszy ich czujność, powróci ze zdwojoną siłą. Wiem, że jego dzieci cierpi, ale przetrzymają ten okres i będą silniejsze. A potem razem z ojcem pokonają wrogów którzy doprowadzili do śmierci Marii Emilii, wrobienia w zabójstwa Alejandra oraz śmierci dziewczyny Javiera. Tak będzie – stwierdził Arturo...

Mieszkanie Manuela.

- Ależ potężną broń mam w rękawie – pomyślał zadowolony Manuel patrząc na dokumenty jego nieświadomie podpisał mu kiedyś Alejandro. Obok dokumentu w którym przejmuje on pełnomocnictwa w firmie De La Fuente były także inne. Wśród nich ten najcenniejszy, który Manuel ukrywał także przed swoimi wspólnikami...
- Ten kretyn nie przeczytał tego co najważniejsze. Podpisał swój biznesowy akt śmierci...

Manuel bacznie przyglądał się dokumentowi i kilkakrotnie czytał go z wielką dumą na twarzy...

- Od dziś Manuel Rodriguez staje się właścicielem hacjendy należącej poprzednio do Alejandra i Marii Emilii De La Fuente oraz wszystkich podległych jej ziem w Coralos... Jak to pięknie brzmi. Dałem mu to pod nos do podpisania. Wiele ryzykowałem, ale on za bardzo mi ufał. Nie ma tu mowy o reszcie wspólników chociaż początkowo będę musiał podzielić się z Ricardem i Esperanzą. Dopóki nie będę miał ludzi aby wyeliminować ich z gry... Oby poparto mnie w stolicy. Za dużo tych śmiałków co do tych ziem. I do tego jeszcze dochodzi ta idiotka Lucrecia... Jakoś sobie z nią poradzę – pomyślał Manuel...
- Witaj skarbie – powiedziała... Lucrecia, pojawiając się nagle w jego mieszkaniu.
- Czego chcesz? Tego co zawsze?
- Nie dzisiaj. Jestem wyczerpana.
- Całe szczęście, bo ja też...
- Chcę wiedzieć jakie są twoje plany kotku... Nie zapomnij mnie w nich uwzględnić... Dobrze wiesz, że wciąż czekają na rozmowę ze mną w stolicy. Nie próbuj się mnie pozbyć. Razem zajdziemy dalej niż osobno...
- Tylko nie to... Razem z nią zajdę raczej do piekła – westchnął Manuel...

Tymczasem...

Simon wraz ze swoimi ludźmi doglądali interesów. Tym razem nadeszła kolejna dostawa narkotyków.

- Dzięki ochronie Ricarda nigdy nikt się nie dowie co się w tym miasteczku dzieje – cieszył się Simon.
- To prawda. Jesteście dobrze chronieni – przyznał Tobias.
- Powiedz mi coś Tobias. Dlaczego od kilku tygodni nadzorujesz i pomagasz mi w interesach? O ile się nie mylę miałeś lepszą i bardziej płatną robotę u Ricarda...
- To prawda, ale...
- Ale co? Nawaliłeś?
- Szef tak uznał. Teraz wynajął niby lepszego zabójcę ze stolicy. Ja mu podpadłem, bo nie znalazłem pewnej osoby którą miałem odszukać choć byłem blisko... Nie dał mi jednak drugiej szansy. Założę się jednak, że ten Oskar czy jak mu tam też jej nie odnajdzie...
- Skąd ta pewność? Może jest rzeczywiście lepszy?
- Zostałem zdegradowany i tyle. Wciąż jednak jestem przydatny i będę pracował dla pana Sandovala. On o mnie nie zapomni. Przynajmniej mam taką nadzieję...
- Zawsze byłeś dobrym pracownikiem. Zabiłeś Marię Emilię i masz na sumieniu wiele innych zbrodni. Tego nie da się przekreślić. Założę się, że ten Oskar jest tylko na jakiś czas. Wrócisz do łask Ricarda już wkrótce. Gwarantuję ci to – stwierdził Simon...

Mieszkanie Caroliny i Adriana.

- To mieszkanie to strzał w dziesiątkę. Co chwilę zmieniamy lokum, ale tu jest ładnie i tanio. Podoba mi się tu – przyznała Carolina.
- Mnie również – odparł spoglądający przez okno Adrian.
- Coś się stało tato?
- Zauważyłem jakąś kobietę. Chyba z nią coś nie tak. Chodzi bez celu, chyba się źle czuje...
- Dziwne...

Liliana szła właśnie tą drogą. Również jeszcze nie zdecydowała się na spotkanie z Ricardem. Niezbyt wiele dowiedziała się na temat swojej córki. Praktycznie nic. Brak wiadomości wyraźnie ją przybił. Cały czas myślała jak poznać prawdę. Była wyczerpana, a jej niezbyt dobre zdrowie znów dało o sobie znać. Nagle zemdlała blisko domu Caroliny i Adriana...

- Co się pani stało? – szybko podbiegł po kobiety Adrian.
- Nic mi nie jest – odpowiedziała po chwili cudzenia Liliana...
- Carolina pomóż mi. Ta kobieta musi się położyć. Weźmiemy ją do domu...
- Nic mi nie jest... Nie chcę sprawiać kłopotu. To było tylko zemdlenie.
- To żaden kłopot. Pomożemy pani...

Hacjenda rodziny Sandovalów.

- Myślę, że ten uparciuch Javier w końcu zrozumie o co idzie gra i pójdzie po rozum do głowy. Wyjedzie z siostrami i zapomni o tych ziemiach – wyznał Ricardo.
- Oby miał pan rację, bo inaczej nie będzie tak łatwo orzec werdykt w tej sprawie – powiedział sędzia Barrios.
- Dlaczego? Ty tu jesteś najsprawiedliwszym człowiekiem i dla ciebie nie ma trudnych werdyktów – śmiała się Esperanza.
- Widzę, że już są na ty. Pewnie ta stara dzi**a się z nim nie jeden raz przespała – pomyślała Isabela.
- Oficjalnie sędzia przekaże hacjendę w twoje ręce jako jedynej odpowiedniej ku temu osobie po śmierci twojej siostry i szwagra. To oczywiste. Potem już podzielimy się łupami...
- A co z Manuelem i Lucrecią?
- Jeszcze zobaczymy. Manuel to mój wspólnik, ale nie ufam mu. Jest sprytny i może nas wykiwać. Lepiej być ostrożnym. Póki co musimy przejąć hacjendę. Niedługo złożymy wizytę rodzeństwu De La Fuente... – stwierdził Ricardo
- Nie zapominaj o Martinie... – zasugerowała Esperanza.
- Będzie musiał odejść z nimi. Jeżeli tak się go boisz to go po prostu zabij i nie będzie już ci stwarzał problemów – powiedział Ricardo uśmiechając się do Esperanzy...

Tymczasem...

Marina umówiła się z Sergiem na spotkanie niedaleko jej hacjendy. Chłopaka zaskoczyła wizyta dziewczyny w jego domu. Czuł, że śni. Z drugiej jednak strony nie wiedział czego oczekiwać po spacerze z nią i rozmowie...

- Musiałam się z tobą spotkać. Znowu przeżywamy trudne chwile... zresztą dobrze o tym wiesz. Koszmar chyba nigdy się nie skończy – załamała się Marina...
- Nie mów tak... Zły los w końcu się od was odwróci – odparł Sergio wpatrując się w swoją ukochaną.
- Wspaniale, że mam takiego przyjaciela...
- Przyjaciela – westchnął chłopak...
- Sądzę, że nawet coś więcej niż przyjaciela...
- Jak to?
- Jeszcze nie zdecydowałam się co odpowiedź na oświadczyny Simona. Zresztą jedna tragedia za drugą spowodowały, że wszyscy zapomnieli o naszym związku i o tej sprawie. Teraz wiem jeszcze bardziej, że nie chcę za niego wychodzić z prostego powodu...
- Chodzi o żałobę... Rozumiem cię doskonale...
- Nie... Tym powodem jesteś ty...
- Co ty mówisz? To niemożliwe – nie dowierzał szczęśliwy Sergio...
- Nie kocham Simona i nigdy go nie pokocham. Zakochałam się w tobie Sergio. Od początku tak było, ale dopiero teraz mogę ci to wyznać...
- Wiesz, że ja też cię kocham... To jak jakaś bajka... Nie mogę w to uwierzyć...
- To uwierz – uśmiechnęła się dziewczyna...

Po chwili szczęśliwi i zakochani zaczęli się całować. To był najszczęśliwszy dzień w ostatnim jakże trudnym czasie dla Mariny. Także Sergio uwierzył, że jeszcze nie wszystko stracone i że w końcu spełniło się jego marzenie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 48, 49, 50  Następny
Strona 11 z 50

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin